[QUOTE]A gdy "niedojrzały ateizm" chociaż ta nazwa jest w moich oczach śmieszna co wyjaśniam już. Człowiek który przestaje chodzić do kościoła, na religię, "wierzyć w Boga" pod wpływem otoczenia czy kolegów, czy taki człowiek był tak naprawdę wierzący? Dlatego takie porównanie jak dziecinny ateizm nie istnieje, taki człowiek tak naprawdę nie wierzył nigdy. Bo spójrzmy choćby na przykładzie aborcji. Zakładam, że jesteś jej przeciwny i czy byś zmienił zdanie gdyby otoczenia Twoje myślało inaczej? Raczej nie. Jak jest choćby młody wyborca LPR a jego koledzy się nawet z tego nabijają bo popierają albo PiS, PO czy SLD. Czy taki człowiek gdy nadejdą wybory zagłosuje tak za kolegami? Nie. Co najwyżej po wyborach będzie im mówił, że głosował choćby na PO by się odczepili, ale jest to tylko wyborca PO na pokaz. To samo w tym wypadku, taki chłopak który niby przestaje wierzyć bo tak jego otoczenia ma wpływ, nie był tak naprawdę wierzący tylko katolikiem na pokaz. Teraz jest coraz większa tolerancja, przez co coraz mniej wśród młodzieży jest takich co udają wierzących, zaś wśród starszych wiekowo, często jeszcze te zjawisko jest, że udają, bo co powie rodzina. Dlatego dla mnie taki dzieciak nigdy tak naprawdę nie wierzył, bo skoro nawet nie dociekał, a przestał bo koledzy, co w moich oczach jest śmieszne. Dlatego dla mnie pojęcie niedojrzały ateista nie istnieje.
Nie wiem czy się ze mną zgadzasz czy nie.[/QUOTE]
Sporo w tym racji, być może jednak zdarzyć się sytuacja odwrotna, w której człowiek udaje ateistę lub wyznawcę innej religii. Nie wiem czy pamiętacie ale przychodzi mi tu przykład Greka (to chyba był Grek
) przedstawionego w "Pustyni i w puszcze" namawiającego Jasia do udawania zmiany religii na islam, uważającego się za chrześcijanina. Wydaje mi się, że ten człowiek był niedojrzałym chrześcijaninem (być może można to podpiąć pod niewiarę tego człowieka, nie potwierdzam nie wykluczam) , a co do dojrzałości religijnej to musisz się ze mną zgodzić, że takowa istnieje. Co do sytuacji przedstawionej przez ciebie, to może rzeczywiście zwrot niedojrzały ateizm jest niewłaściwy, myślę jednak, że tacy ludzie, są mniej dojrzali od osób, które dochodziły do ateizmu w wyniku przemyśleń. Musisz przyznać, że są to dwa różne typy ateizmu. A wracając jeszcze do młodych ateistów to często zdarza się usłyszeć historie o ich późniejszych nawróceniach. Co do ateizmu wynikającego z zaniedbania to dziś usłyszałem opinię, że takowy może się zdarzyć (w kazdym razie mówiła to osoba starsza ode mnie więc potencjalnie bardziej doświadczona).
[QUOTE][QUOTE]Co do duszy to mam pytanie czy myśleliście kiedyś o tym, że dusza może być powiązana z konkretnymi narządami w bardzo mocny sposób i te narządy mogą na nią oddziaływać? Tak sobie kiedyś o tym myślałem jak jest zbudowana dusza i czy czuje się ona mocno związana z ciałem. Od razu uprzedzam, że to tylko takie luźne przemyślenia, a nie doktryna czy coś w tym stylu, po prostu jestem ciekawy czy kiedyś myśleliście o tym i jakie ewentualne wnioski. [/QUOTE]
Tylko trudno by tu określić gdzie miałaby być dusza. Jeśli w sercu, a ktoś ma sztuczne serce, to czy ten ktoś nie ma duszy? Był przypadek, gdzie człowiek żył bez części mózgu, czy jak jest w płucu czy wątrobie, to gdy usunie mu się jedno płuco czy część wątroby wytnie to czy stracił część duszy? Ale są też narządy gdzie też narządy gdzie nie można wyciąć ani w części, ani w całości gdzie muszą być, ale może taki człowiek żyć podłączony do aparatury czy innej maszyny która wykonuje za niego czynność, czy taki człowiek nie ma duszy? Jeśli w danym organie byłaby dusza, należałoby określić w jakim?
A tak poza tym są choćby przypadki, że człowiekowi przeszczepiono nerkę, a nie lubiał on przedtem choćby dla przykładu kapusty, a dawca nerki ją uwielbiał. I temu komu ją przeszczepiono również zaczął jeść kapustę. Dla mnie to efekt przyzwyczajenia organizmu do danego pożywienia. Bo organizm może się uzależnić od danego produktu albo gdy jesteśmy głodni i na coś mamy smaka to przecież się kształtowało od małego.
Każdy niech sobie sam na tym zdanie wyrobi.[/QUOTE]
Oj chyba niezbyt precyzyjnie się wyraziłem. Takie przemyślenia pojawiły się u mnie pod wpływem historii podobnych do tej z kapustą. Tylko, że zdarzało mi się słyszeć nawet o dziedziczeniu upodobań muzycznych dawcy (w przypadku o którym słyszałem dawca był martwy). Chodziło mi o przemyślenia typu czy musi umrzeć całe ciało aby dusza odeszła, czy w przypadku życia jednego narządu , czy w takiej sytuacji cześć lub cała dusza zostaje z tym narządem itd. A co do powiązania duszy z konkretnym narządem to chodziło mi o to jaki mają one wpływ na siebie, czy narząd może wymusić działanie na duszy i czy dusza może zrobić to samo z narządem.
[QUOTE]Każdy człowiek ten gen ma o ile pamiętam. Tylko, że jedni mają je bardzo "silne", jedno "przeciętne", jedni "słabe". Kiedyś byłem wierzący jak ty, tylko ta wiara po prostu znikła z czasem.
Gen ten ma każdy, bo ten gen to jest podatność na wiarę. Każdy człowiek może uwierzyć, nawet ja, każdy. Tylko, że jednym dowodów nie trzeba tylko przyjmują jak jest, jednym troche dowodów, jednym bardziej, a innym trzeba by cudu by uwierzyli. Dlatego to jest idealne przykład, gdzie może się zdarzyć, ze ateista nawet po wielu latach uwierzy, a wierzący po wielu latach straci wiarę. Ten pierwiastek ma każdy.[/QUOTE]
Widzisz częściowo cię przekonałem, ponieważ już nie twierdzisz, że ktoś mógłby odgórnie zostać skazany na ateizm. Mówisz już o potrzebie dowodu, co do takowego to już wspominałem o modlitwie do Ducha Świętego myślę że możesz pogrzebać coś na ten temat, bo w moim przypadku, po tym co widziałem mam dowód podkopujący moje ewentualne wątpliwości. Nie pisze o tym dokładnie bo jak już mówiłem mogło by to po części spotkać się z niezrozumieniem, poza tym warto samemu poszukać. I jeszcze jedno pytanie bo mówiłeś o potrzebie dowodu, to czy czytając Biblię traktowałeś to jak modlitwę czy jak suchą lekturę? (oczywiście nie zakładam że nie modliłeś się o wiarę itp po prostu pytam i chce ostrzec potencjalnych czytelników przed tylko suchym czytaniem Pisma Świętego) Akurat dzisiaj czytałem fragment Listu do Rzymian i było zdanie: "Wiara wiec rodzi się ze słuchania..." napisałem tylko istotną cześć zdania i na pewno nie wyrwałem go z kontekstu. Jest to Rz10,17. Myślę, że te zdanie jest słuszne na moim przykładzie i uważam, że zgadza się ono co do wielu osób wierzących. Myślę, że źródłem wiary może być czytana w odpowiedni sposób Biblia.
[QUOTE]Pewnie chodzi Ci o to, że jak dziecko powstanie ze zdrady małżeńskiej to by uniknąć tych sytuacji? Jeśli tak to również zgoda. O ile wiem, to Stary Testament wyjaśnia o co chodzi w rozumieniu słowa, nierząd i chyba nie ma w tym znaczeniu seks przedmałżeński.[/QUOTE]
Tak słyszałem kiedyś o tym chyba od jakiegoś kleryka ze cudzołóstwo oznacza zdradę małżeńską. Chodziło mi o szersze rozumienie tego Przykazania obejmujące również seks przedmałżeński. Myślę, że zakaz takowego seksu wynika z Przykazania Miłości bliźniego bo jak już mówiłem różnie się może zdarzyć czy to wpadka, czy uszczerbek na psychice, czy ogólnie gardzenie godnością człowieka. Chodzi mi oto, że Przykazanie owe ogranicza zajście takich sytuacji. I nie warto ryzykować, przecież osoba gotowa pójść ze swoim partnerem do łóżka, z pewnością zgodzi się na małżeństwo i myślę, że czekając do niego nic się jej nie stanie jeżeli powstrzyma się i poczeka z seksem do nocy poślubnej (przecież tak naprawdę nigdy nie można być pewnym drugiej osoby, podam przykład że często nawet udane długoletnie związki się rozpadają i seks przedmałżeński może wpłynąć w takim przypadku na psychikę(poza tym to myślę że przynajmniej część panów wolałaby poślubić dziewicę o zdaniu kobiet nie pisze bo kobieta nie jestem, ale pewnie jest podobnie)).
[QUOTE]Mam nadzieje, że Spartan nie utożsamia z ateistami, bo oni przecież nimi nie byli. Nie wiem czy im tak po prostu powiedziano, że mogą kraść, tylko, że muszą nauczyć się przetrwać, więc i tacy też by przetrwać, kradli. Przecież o ile pamiętam Vlad Dracula był też okrutnym władcą wobec swych poddanych, których zabijał i okradał, a był chrześcijaninem. Te zasady raczej istniały wszędzie, tylko, że praktycznie wszędzie też były w jakiś sposób łamane.[/QUOTE]
Po pierwsze nie utożsamiam Spartan z ateistami. Po drugie wydaje mi się, że młody Spartanin mógł się pochwalić swoim przełożonym udaną kradzieżą, a poza tym każdy z tych przełożonych musiał wiedzieć, z jakiego źródła pochodziły zdobyte przedmioty lub pieniądze, ważne było to aby nie zostać złapanym. Natomiast Vlad Dracula z pewnością, nie był pochwalany za swoje czyny przez ogół społeczeństwa w tym równych mu osób, Spartanie natomiast mogli być chwaleni za udaną akcję.
[QUOTE][QUOTE]Kolejny przykład to liczne wojny w czasie, których agresorzy mordują i mordowali niewinnych ludzi oraz okradali ich. [/QUOTE]
Czy to kraj muzułmański, chrześcijański czy ateistyczny. Niestety wojna jest ta sama...[/QUOTE]
Tak wojna jest zawsze taka sama, tylko, że dziś głoszone są idee humanitaryzmu na który wpływ z pewnością miało chrześcijaństwo. Dzisiejsza wojna jest inna od wojen przeszłych kiedyś zabicie cywila uchodziło zabójcy płazem, dziś zabicie cywila owszem może ujść płazem, jednak ogólnie jest potępiane i karane. Jednak to nie zmienia faktu że wojna przynosiła przynosi i niestety pewnie będzie przynosić ogromne straty i krzywdy niewinnych ludzi.
[QUOTE]Zależy jaki rodzaj kanibalizmu oceniasz.[/QUOTE]
Chodziło mi o to, że kanibalizm nie zawsze się z krytyką, a nawet spotykał się z aprobatą. Jedzenie zwłok zmarłych w celu przeżycia możemy uznać za kanibalizm dopuszczalny, chodziło mi raczej o kanibalizm związany z morderstwem oraz kanibalizm ogólnie niekonieczny.
Podawane przeze mnie przykłady dotyczące morderstw i kradzieży, miały ogólnie wykazać, że zasady "nie zabijaj" i "nie kradnij" nie zawsze był tak oczywiste i że w rozpropagowaniu ich w naszym społeczeństwie oraz wielu innych, swój udział miało chrześcijaństwo.
[QUOTE][QUOTE]I kolejny przykład to zasada "oko za oko ząb za ząb" według której zemsta nawet przez mord jest czymś słusznym, i trzeba tu zwrócić uwagę, że niektóre społeczności uważały, że zabicie kogoś kto nie jest twoim krewnym lub rodakiem w celu zemsty nie jest niczym złym. Tak więc myślę, że te zasady zostały rozpowszechnione jako ogólnoludzkie przez religie nawołujące do miłości i pokoju.[/QUOTE]
Kary śmierci też tym są i jest też tak w krajach chrześcijańskich. Przecież nawet dziś o ile pamiętam, większość Polaków popiera karę śmierci, niezależnie od wyznania.
[/QUOTE]
Chodzi mi o to, że dzisiejsza zemsta jest inna od tej starożytnej, poza tym ludzie są nawet gotowi przebaczyć niektóre przewinienia. Dziś idzie się do sądu, kiedyś możliwy był natomiast samosąd. Ponad to różnią się decyzje podejmowane przez sędziów. No i ludzie liczą się z tym że ktoś mógł być chory psychicznie. Co do kary śmierci to ludzie domagają się jej tylko przy najgorszych zbrodniach. Dodam jeszcze, że zasada ta była w starożytności rozumiana zbyt dosłownie, skoro córka lub żona mogła zostać zgwałcona tylko dla tego że pan domu zgwałcił czyjąś żonę lub córkę. Tak więc myślę, że chrześcijaństwo miało wpływ na dojrzewanie sądownictwa. Oczywiście sąd jest instytucją słuszną i zbrodniarz powinien zostać ukarany (choć nie koniecznie śmiercią jak dla mnie lepsze byłyby zakłady pracy itp) jednak nie w tak bezpośredni lub podły sposób jak kiedyś. (Odnośnie tego sposobu to nawet dziś, zdarzają się przypadki publicznych egzekucji związanych z poniżeniem skazanego).
[QUOTE][QUOTE]Teraz wymienię kilka zasad, które z pewnością zostały rozpropagowane przynajmniej w naszej części świata.
Jako pierwsza to może zasada równości wszystkich ludzi zawarta Biblii. Zasada ta z pewnością nie była uznawana za ogólnoludzką skoro w przeszłości (dziś pewnie też) zdarzały się przypadki uznawania swojego narodu za lepszy. (np starożytni Grecy, Żydzi itd) Wprawdzie i wśród chrześcijan zdarzały się przypadki takiego zachowania jednak wynika to raczej z nieznajomości własnej religii, która już od samego początku głosiła rowność wszystkich ludzi i potrafiła przystosować się częściowo do napotykanych kultur zachowując podstawowe zasady w niezmienionej formie. Przykładami takiego przystosowania były np święta w dniach ważnych dla napotykanych ludzi.[/QUOTE]
Też prawda, jak mówienie przez Niemców, że Polacy to złodzieje, czy Polacy mówiący określenie "Szwab", czy, że Ruskie to pijacy, a my Polacy jesteśmy lepsi, albo, że Araby bez ropy będą piach żarli, Żyd wszystko wam weźmie itp. Są różne przypadki dyskryminacji ze strony narodowości uznając swoją za w jakiś sposób lepszą od innych. Takie w pełni akceptowanie innych narodów przez społeczeństwa to raczej utopia niestety.[/QUOTE]
Chodziło mi o raczej ogólne głoszenie równości narodów, przecież musisz mi przyznać, że pomimo wspominanych przez ciebie zwrotów i ogólnie sposobu myślenia, rasizm spotyka się ogólnie z krytyką (nawet powiedzenie żartu tego typu, mające na celu śmianie się z stereotypów lub konkretnej sytuacji, a nie z samego narodu może zostać odebrane jako rasizm choć trzeba przyznać że co najmniej część z tych żartów została wymyślona z braku tolerancji). Wymienione przez ciebie powiedzenia z pewnością powstały z uprzedzeń jednak często są używane, zwyczajowo lub pod wpływem emocji np wkurzył nas jakiś konkretny Niemiec i wyzywamy go od "szwabów". Myślę, że rasizm dzisiaj jest spotykany raczej wśród skrajnych grup ludzi i nie świadczy to o ogóle społeczeństwa. Co do pełnej akceptacji innych narodów to być może jest to utopia jedna zawsze warto mieć nadzieję
.
[QUOTE][QUOTE]w społeczeństwach niechrześcijańskich (np u wyznawców Islamu i wśród wielu wymarłych już religii,) wielożeństwo było czymś normalnym o ile było cię stać na utrzymanie kilku żon.[/QUOTE]
Mam nadzieje, że nie opisujesz tego jako o czymś złym. Przecież to taka kultura gdzie było tak tam od wieków. Dlatego nie powinno się oceniać co dobre przy tym mówiąc, że inne jest złe. Lepiej powiedzieć, że w moich oczach moje dobre, ale toleruje odmienność kulturową. Bo jeśli opisałeś to tak jak to pierwsze, to do jest to tak, jak do mojej poprzedniej wypowiedzi, krytykowanie i nietolerancja wobec innych kultur.[/QUOTE]
Nie mówię o tym jak o czymś złym i z pewnością toleruję odmienność kulturową. Zarówno małżeństwo dwóch osób jak i wielożeństwo mają swoje plusy i minusy. O ile to pierwsze ma na celu głównie związek dwóch kochających się osób o tyle to drugie myślę, że stawia głównie na zwiększenie liczby potomków. Bo chyba nie będziemy się łudzić, że osoba mająca kilka żon żywi do każdej takie same uczucie może to nawet prowadzić do nieszczęścia poszczególnych żon (oczywiście każda z żon może być równie szczęśliwa jednak istnieje ryzyko unieszczęśliwienia wielu kobiet). Natomiast małżeństwo w stosunku 1:1 zmniejsza przynajmniej liczbę ewentualnie pokrzywdzonych osób do jednej, jego minusem natomiast jest mniejsza liczba posiadanych dzieci. Jednak co do liczby dzieci to też trzeba się zastanowić czy duża liczb dzieci nie powoduje, że ojciec ma dla każdego mniej czasu? Tak więc oba typy małżeństwa mają swoje wady i zalety. To co pisze z pewnością nie jest podyktowane jakąś nietolerancją. Poza tym kto z nas nie myślał kiedyś lub nie myśli, że i praktyczniej i przyjemniej byłoby mieć kilka żon? Trzeba jednak pomyśleć co myślą o tym kobiety i wtedy można by dojść do wniosku, że wielożeństwo może poniekąd wiązać się z faworyzacją mężczyzn, a nawet męskim szowinizmem. Oczywiście nie mówię, że tamte kultury robią źle lub, że są gorsze bo w tamtejszych warunkach bycie którąś z kolei żoną może się opłacać, a nawet cieszyć się poparciem wychodzącej za mąż kobiety. Bo przecież będzie się ona cieszyć, że będzie miała bogatego męża który utrzyma ją i jej przyszłe dzieci.
[QUOTE][QUOTE]A co do korzystania z argumentów tylko jednej strony to i na tym forum zdarzają się takowe sytuacje np ktoś po zapoznaniu się z jedną stroną podaje jako argumenty cytaty jakiegoś utworu kompletnie wyrwane z kontekstu. (Takie sytuacje zdarzają się nie tylko co do ateistów).[/QUOTE]
Ja będąc katolikiem miałem wiedzę taką na temat Boga jak mnie nauczono w domu i w szkole. A później zestawiłem to sobie z argumentami ateistów. Tak było na moim przykładzie.
A odnośne książek i dociekań, to ja ich głównie szukałem w historii kościoła. I nie podobało mi się, że słyszałem głosy katolickich uczonych, że choćby: Indian nie przymuszano do katolicyzmu, czy że Galileuszowi nic nie groziło, co sprawdziłem jak było naprawdę w historii i prawda była zupełnie inna. Nie wiem jak ty to widzisz, ale niektórzy zniechęcają się do wiary właśnie z takich wywodów ( moje powody były inne jakby co, bo ja jakoś potrzebowałbym dowodu na istnienie Boga ). [/QUOTE]
Mi chodziło o to, że w takich przemyśleniach przydałyby się inne osoby wierzące (a nawet wątpiące), mogące dopomóc w uwierzeniu, książka nie zawsze daje tyle co druga osoba. Mam nadzieję, że zaczytywałeś się w Piśmie Świętym, które jak już wcześniej wspominałem może dopomóc w uwierzeniu. Co do postępowania niektórych chrześcijan to rzeczywiście może ono zniechęcać (jak ja czasem się biorę za głowę, że przez zachowanie niektórych chrześcijan (choć czy każdego "chrześcijanina" można określić w pełni tym słowem?) niektórzy nawet wielcy ludzie nie zostali chrześcijanami choć to rozważali
), jednak zwracam uwagę, że to zasady wiary powinny odgrywać tu główną rolę, a nie zachowanie tak naprawdę nie do końca znających tej wiary wyznawców.
Co do dowodu to już wspominałem nawet w tym poście o modlitwie do Ducha Świętego, jak chcesz to możesz się nią zainteresować, dotyczy ona charyzmatów (są one wspomniane min w Liście do Koryntian).
A jeszcze wracając do podanych przeze mnie przykładów zasad chrześcijańskich to chodziło mi głównie o udowodnienie juzefowi, że chrześcijaństwo miało chcąc niechcąc wpływ nawet na jego poglądy choć może tego nie widzi.
[QUOTE]jasio-jasiowaty to co mówisz nie jest śmieszne tylko smutne. Ty widzę jesteś tylko dobry ponieważ wierzysz w Boga i tylko dla Niego czynisz dobro by nie iść do piekła. Zabrać takiemu wierzącemu wiarę to taki jest potencjalnym mordercom. Pisząc takie rzeczy w ogóle nie rozumiesz człowieka i gdy taki argument ktoś pisze to mam wątpliwości czy rozmawiam z człowiekiem inteligentnym.
Nie trzeba wierzyć by popełniać dobre uczynki. Tylko, że moje dobre uczynki różnią się od twoich. Ja czynie dobrze ponieważ takim jestem człowiekiem, a ty czynisz dobrze po to by podlizać się Bogu w dostaniu się do nieba. [/QUOTE]
Ja myślę, że jasiowi nie chodziło o to, że robienie dobrych uczynków nie ma sensu jeżeli nie ma Boga tylko o to, że robienie dobrych uczynków w takiej sytuacji powinno ograniczać się jedynie do uczynków których wypełnienie przyniesie nam jakąś korzyść lub uchroni przed niekorzyścią w wypadku ich nie uczynienia.
Oczywiście dobre uczynki mogą być również powodowane wrodzonym altruizmem. Zwróciłem na to uwagę tylko dla tego, że nie byłem pewien z powodu waszych krótkich wypowiedzi na ten temat czy dobrze zrozumieliście jasia, a może to ja go źle zrozumiałem?
mam nadzieję, że jaś nam wyjaśni.
A co do dobrych uczynków to myślę, że nie każdy wierzący robi je tylko po to aby trafić do nieba.
No to tyle. Pozdrawiam.
Czy zauważyliście, że ta dyskusja pasuje częściowo do innej a mianowicie wpływ religii na cywilizację czy jakoś tak?