Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> TOMASZ ARABSKI, Kariera, opinie, obserwacje
     
Net_Skater
 

IX ranga
*********
Grupa: Supermoderator
Postów: 4.753
Nr użytkownika: 1.980

Stopień akademicki: Scholar & Gentleman
Zawód: Byly podatnik
 
 
post 7/05/2019, 17:26 Quote Post

Tomasz Arabski (ur. 14 kwietnia 1968 w Gdańsku) – polski dziennikarz i polityk.
W latach 2007–2013 szef KPRM, w latach 2011–2013 minister-członek Rady Ministrów i przewodniczący Komitetu Stałego Rady Ministrów w rządzie Donalda Tuska, następnie do 2015 ambasador RP w Hiszpanii i Andorze.

Absolwent V Liceum Ogólnokształcącego w Gdańsku, w którym maturę zdał w 1987. Ukończył studia na kierunku inżynieria dźwięku na Politechnice Gdańskiej. Działał w Niezależnym Zrzeszeniu Studentów. Został członkiem Krajowej Rady Katolików Świeckich, w 2001 uhonorowano go papieskim odznaczeniem Pro Ecclesia et Pontifice.
Pracował jako dziennikarz w Radiu Wolna Europa i Radiu Zet. Był dyrektorem programowym katolickiej sieci rozgłośni Plus, redaktorem naczelnym „Dziennika Bałtyckiego” i członkiem zarządu Polskiego Radia Gdańsk. W 2006 był kandydatem Platformy Obywatelskiej do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.
16 listopada 2007 objął stanowisko szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w rządzie Donalda Tuska. 11 kwietnia 2010 został członkiem Międzyresortowego Zespołu do spraw koordynacji działań podejmowanych w związku z tragicznym wypadkiem lotniczym pod Smoleńskiem, powołanego przez premiera Donalda Tuska po katastrofie polskiego Tu-154 w Smoleńsku.
W 2011 w wyborach parlamentarnych był kandydatem Platformy Obywatelskiej do Sejmu z okręgu gdańskiego (jako bezpartyjny), nie uzyskał jednak mandatu poselskiego.
18 listopada 2011 prezydent Bronisław Komorowski powołał go na urząd ministra-członka Rady Ministrów w drugim rządzie Donalda Tuska, przy czym Tomasz Arabski pozostał także szefem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Tego samego dnia premier Donald Tusk powołał go na stanowisko przewodniczącego Komitetu Stałego Rady Ministrów. 25 lutego 2013 odszedł z rządu. 23 kwietnia 2013 został mianowany na urząd ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego RP w Królestwie Hiszpanii oraz w Księstwie Andory. Urząd objął 24 maja 2013. Wkrótce po wygranych przez PiS wyborach i powołaniu nowego rządu został, z dniem 18 grudnia 2015, odwołany z tych stanowisk.
W 2014 grupa osób najbliższych kilkunastu ofiar katastrofy Tu-154 w Smoleńsku skierowała przeciwko niemu (i grupie urzędników KPRM) subsydiarny akt oskarżenia o domniemane niedopełnienie obowiązków przy organizacji lotu prezydenta Lecha Kaczyńskiego z 10 kwietnia 2010. Wcześniej prokurator prawomocnie umorzył postępowanie w tej sprawie, stwierdzając brak znamion przestępstwa. W odpowiedzi na akt oskarżenia obrońca Tomasza Arabskiego wskazywał m.in., że minister nie był odpowiedzialny za zapewnienie bezpieczeństwa lotu. Proces w tej sprawie rozpoczął się w 2016. W czerwcu 2019 Sąd Okręgowy w Warszawie w pierwszej instancji uznał go za winnego niedopełnienia obowiązków, wskazując na odpowiedzialność urzędników Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, Kancelarii Prezydenta RP oraz przedstawicieli 36 Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego i oceniając, że Tomasz Arabski powinien odmówić realizacji zapotrzebowania wysłanego przez urzędników prezydenta z uwagi na nieodpowiednie warunki lotniska, a także stwierdzając brak związku tych zaniedbań z samą katastrofą. Polityk został nieprawomocnie skazany na karę 10 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania.


=============================================================
Sierpien 2012:

Pomaska, Arabski i Nowak mają złożyć pozew przeciw Palikotowi
Posłanka PO Agnieszka Pomaska poinformowała, że wspólnie z szefem kancelarii premiera Tomaszem Arabskim i ministrem transportu Sławomirem Nowakiem złożą pozew o zniesławienie przeciw Januszowi Palikotowi. Powód to wiązanie ich przez Palikota z Amber Gold. Pomaska podkreśliła: "w związku z powtarzaniem przez Palikota tych insynuacji, musimy się bronić z czegoś, co nie miało miejsca".
Dodała, że "pozew będzie przygotowywany w poniedziałek". Sam Palikot komentuje na Twitterze: "Pomaska, Nowak, Arabski i cała PO czują się winni afery Amber Gold! Niech poprą powstanie komisji śledczej i ze wszystkiego się wytłumaczą".
Pomorska posłanka Platformy wyjaśniła, że chodzi o wypowiedzi Palikota dla wp.pl i TVN, wiążące działaczy partii z gdańską spółką Amber Gold.
W wywiadzie dla wp.pl, który ukazał się w czwartek, Palikot powiedział, że "Gowina (Jarosława, ministra sprawiedliwości - red.) wysłano na misję do Gdańska, by ukręcił sprawie łeb. Jego zadaniem jest ukrycie związków polityków PO z Wybrzeża: Tomasza Arabskiego, Sławomira Nowaka, Agnieszki Pomaskiej z ludźmi z Amber Gold. Przecież to bardzo małe środowisko (...) trudno sobie wyobrazić, że nie płacił na PO".
Jak mówiła Pomaska, w stacji TVN Palikot zapytał wprost, czy szef Amber Gold, Marcin P. wpłacał pieniądze na jej kampanię wyborczą. Palikot w środę w TVN24 mówił, że wydaje się prawie niemożliwe, by w tak małym środowisku jak elity Trójmiasta nie było kontaktów między kandydatami, posłami partii rządzącej a "człowiekiem, który reprezentuje tę grupę Amber Goldu, który miał kontakt ze wszystkimi ważnymi, jak się okazało, osobami na Wybrzeżu".
"Więc na pewno według tej samej logiki jak docierał do Wajdy czy Wałęsy czy do Sławoja Głódzia, na pewno także dotarł do znanych polityków Platformy z Wybrzeża" - dodał Palikot. Postulował też: "niech przynajmniej zaprzeczą, niech publicznie wyjdą ci kandydaci czy posłowie Platformy z tamtego obszaru i powiedzą, że nie mieli takich kontaktów, że nie dostali takich pieniędzy".
Pomaska podkreśliła: "w związku z powtarzaniem przez Palikota tych insynuacji, musimy się bronić z czegoś, co nie miało miejsca".
Posłanka zapewniła, że ma listę osób, które wpłaciły na jej kampanię i "każdy może ją zobaczyć". Dodała, że nie zna Marcina P.
Amber Gold to spółka, która inwestowała w złoto i inne kruszce, działała od 2009 r. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji - przekraczającym nawet 10 proc. w skali roku, które znacznie przewyższało oprocentowanie lokat bankowych. 13 sierpnia na stronie internetowej spółki pojawiła się informacja o jej likwidacji.
Prokuratura w Gdańsku postawiła Marcinowi P. sześć zarzutów. Zastosowano wobec niego dozór policyjny i wydano zakaz opuszczania kraju.
Do Prokuratury Okręgowej w Gdańsku wpłynęło 1991 zawiadomień od klientów Amber Gold, którzy twierdzą, że zostali oszukani przez spółkę. Ich roszczenia opiewają na 126 mln 479 tys. zł.


Styczen 2013:

Tomasz Arabski wyjedzie na placówkę do Madrytu
Bliski współpracownik Donalda Tuska i jednocześnie szef Kancelarii Premiera, Tomasz Arabski, może wkrótce wyjechać na placówkę dyplomatyczną do Madrytu. Jak podaje tygodnik "Wprost", Tusk wahał się, czy zgodzić się na ten wyjazd.
Prawdopodobnie w marcu do sejmowej komisji spraw zagranicznych ma trafić wniosek o przesłuchanie Arabskiego jako kandydata na ambasadora.
Na razie - jak wynika z nieoficjalnych informacji "Wprost" - wniosek przeszedł już przez MSZ, odbyły się też rozmowy między Kancelarią Premiera i Prezydenta. Obecnie trwają nieoficjalne ustalenia ze stroną hiszpańską.
Placówka w Madrycie od kilku miesięcy czeka na nowego ambasadora. Ryszard Schnepf, który latach 2007-2008 był wiceministrem spraw zagranicznych, a od 2008 roku jest ambasadorem Polski w Hiszpanii, przeniósł się w 2012 roku do Waszyngtonu.
Z ustaleń "Wprost" wynika, że na następcę Arabskiego rozważano byłego ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego. Ten jednak miał odmówić.


Marzec 2013:

Protest przeciwko kandydaturze Tomasza Arabskiego na ambasadora. "Arabski, kara cię nie ominie"
W Sejmie przed salą, w której odbywa się posiedzenie Komisji Spraw Zagranicznych opiniującej kandydaturę Tomasza Arabskiego na ambasadora w Madrycie, doszło do szarpaniny ze strażą marszałkowską. W Sejmie pojawiła się grupa osób, która protestowała przeciwko kandydaturze byłego szefa Kancelarii Premiera.
Protestujący zakłócili rozpoczęcie posiedzenia sejmowej komisji spraw zagranicznych, obwiniając kandydata na to stanowisko o zaniedbania w organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu.
Posłowie wysłuchają, a następnie zaopiniują kandydaturę Tomasza Arabskiego na ambasadora w Madrycie.
Przeciwko kandydaturze Arabskiego protestowano w Sejmie, przed salą komisji. Pojawili się tam przeciwnicy kandydatury Arabskiego, którzy mieli ze sobą transparent o następującej treści: "Arabski, czy w Madrycie czy w Londynie, kara cię nie ominie". Doszło do szarpaniny pomiędzy protestującymi a strażą marszałkowską.
Prawo i Sprawiedliwość nie chciało tego posiedzenia komisji spraw zagranicznych. Wniosek w tej sprawie przedstawili szefowi komisji Grzegorzowi Schetynie z PO. Ma to związek z decyzją sądu, który uwzględnił zażalenie Marty i Jarosława Kaczyńskich na umorzenie przez prokuraturę śledztwa w sprawie przygotowania lotów przed wizytą w Katyniu 7 i 10 kwietnia.
Poseł Krzysztof Szczerski mówił na konferencji, że Tomasz Arabski nie może być ambasadorem, ponieważ powinien zostać w kraju i być do dyspozycji polskich prokuratorów.
Tymczasem na posiedzeniu komisji Witold Waszczykowski złożył wniosek o odrzucenie kandydatury Tomasza Arabskiego. - Apelujemy o to, aby pan Arabski zrezygnował z kandydowania na ambasadora - mówił poseł PiS. Jego zdaniem Arabski podejmował decyzje polityczne, by ograniczyć prerogatywy prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
- Kompromitacja osób odpowiedzialnych za te prostackie hasła w Sejmie przed salą komisji spraw zagranicznych - tak o proteście w Sejmie napisał na Twitterze europoseł PO Sławomir Nitras.
Tomasz Arabski do niedawna pełnił funkcję szefa Kancelarii Premiera. Opozycja obwinia go o zaniedbania w organizacji wizyty delegacji prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Katynia w 2010 roku.
Wczoraj warszawski sąd nakazał wznowienie, umorzonego przez prokuraturę śledztwa w sprawie organizacji lotów do Smoleńska prezydenta i premiera w kwietniu 2010 roku. Zażalenia do sądu na decyzję prokuratury złożyli bliscy prezydenta Lecha Kaczyńskiego.


Tusk broni Arabskiego i mówi o "paskudnym spektaklu"
PiS urządził "dość paskudny spektakl" podczas posiedzenia komisji spraw zagraniczny, która opiniowała kandydaturę b. szefa kancelarii premiera Tomasza Arabskiego.
W czwartek podczas posiedzenia komisji kandydaturę Arabskiego na ambasadora ostro krytykowali posłowie PiS i SP. Część ich pytań dotyczyły katastrofy smoleńskiej z 2010 roku oraz śledztwa w tej sprawie. Ostatecznie komisja zaopiniowała kandydaturę Arabskiego pozytywnie. Przed rozpoczęciem posiedzenia na korytarzu kilka osób z Klubu Gazety Polskiej rozwinęło transparent z napisem: "Arabski - czy w Madrycie czy w Londynie, kara cię nie minie". Po przepychance ze Strażą Marszałkowską osoby te zostały wyprowadzone.
- Jestem przekonany, że Tomasz Arabski będzie bardzo dobrym ambasadorem - ocenił Tusk na briefingu w Warszawie. Według premiera "wszystkie pytania, które dotyczyły kompetencji ambasadora, wiedzy o kraju, pokazały jak bardzo wysokie kwalifikacje prezentuje minister Arabski".
- Nieliczni, którzy pytali o sprawy merytoryczne byli pod dużym wrażeniem kompetencji i wiedzy ministra Arabskiego - dodał szef rządu.
Tusk podkreślił, że Arabski zaimponował mu "spokojem i kulturą osobistą". - Nie jest łatwo w takim otoczeniu zachować dyscyplinę, spokój i kulturę, bo każdemu człowiekowi przychodzą wówczas różne myśli do głowy" - zauważył szef rządu. "To, że wytrzymał nerwowo ten dość paskudny spektakl, jaki PiS zorganizował w czasie tego wysłuchaniu jak najlepiej świadczy o jego kwalifikacjach - zaznaczył premier.


Maj 2015:

Tomasz Arabski zeznaje w procesie gen. Bielawnego
Były szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Tomasz Arabski zeznaje jako świadek w procesie b. wiceszefa BOR gen. Pawła Bielawnego, oskarżonego przez prokuraturę o nieprawidłowości przy ochronie wizyt VIP-ów w Smoleńsku w 2010 r.
Arabski, obecnie ambasador w Hiszpanii, miał zeznawać w tej sprawie przed Sądem Okręgowym w Warszawie w kwietniu, ale stawiennictwo uniemożliwił mu wtedy strajk na lotniskach. Wchodząc na salę, Arabski nie chciał się wypowiadać dla mediów.
Zaczynając zeznania, Arabski powiedział, że jako szef KPRM nadzorował przygotowania do podróży zagranicznych premiera. Dodał, że w ich ramach nie kontaktował się z BOR i nie miał wiedzy, kto w BOR organizuje ochronę podczas wizyt VIP-ów.
Jest on jednym z pięciorga urzędników KPRM i ambasady RP w Moskwie, oskarżonych w prywatnym akcie oskarżenia przez 11 członków rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji lotu prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Smoleńska 10 kwietnia 2010 r. Oskarżyciele prywatni (bliscy m.in. Anny Walentynowicz, Janusza Kochanowskiego, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna) wnieśli akt oskarżenia po tym, gdy w ub.roku Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga umorzyła śledztwo ws. organizacji lotów do Smoleńska.
Prokuratura oceniła, że choć były nieprawidłowości przy organizacji lotów, to nie wystarczają one do postawienia zarzutów. W śledztwie stwierdzono "poważne naruszenie" przepisów, m.in. Instrukcji HEAD z 2009 r. przez urzędników KPRM ws. dysponowania wojskowym specjalnym transportem lotniczym. Prokuratura ustaliła, że Arabski scedował na inne osoby z KPRM nałożone na niego obowiązki w tym zakresie.
Zdaniem prokuratury nieprawidłowości nie miały "bezpośredniego związku z przygotowaniem wizyt z 7 i 10 kwietnia 2010 r., natomiast dotyczyły szeregu czynności podejmowanych w okresie poprzedzającym katastrofę". Polegały one m.in. na: niewywiązywaniu się z obowiązku ustalania limitów dysponowania wojskowym transportem lotniczym na potrzeby osób uprawnionych, nierzetelnego prowadzenia ewidencji czy bezpodstawnej odmowy skorzystania z wojskowego specjalnego transportu lotniczego przez podmiot do tego uprawniony.
W procesie, trwającym od ub.r., Bielawny nie przyznaje się do zarzutów, za które grozi do pięciu lat więzienia. Podstawą oskarżenia były opinie dwóch biegłych, według których m.in. sposób organizacji i realizacji działań ochronnych był niezgodny z zasadami BOR. Według nich Bielawny odpowiada m.in. za "świadome odstąpienie" od rozpoznania przez BOR lotniska w Smoleńsku; nieobecność BOR na nim oraz niesprawdzenie tras przejazdu prezydenta.
Sąd ma w czerwcu przesłuchać niejawnie autorów ekspertyz. W 2012 r. pojawiły się głosy, iż jeden z ekspertów, b. oficer BOR Jarosław Kaczyński jest w konflikcie prawnym z dawnym pracodawcą. Prokuratura zapewniała wtedy, że nie ma on "sformalizowanego sporu z BOR", a śledczy dołożyli "wszelkich starań celem oceny bezstronności obu biegłych".


Listopad 2015:

Kulisy24: Tomasz Arabski odwołany z Madrytu
Ambasador Tomasz Arabski, były bliski współpracownik Donalda Tuska, został odwołany ze stanowiska ambasadora w Madrycie - twierdzi portal Kulisy24. Dokumenty zostały już prawdopodobnie podpisane przez ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego.
Informacyjna Agencja Radiowa ustaliła, że polityk wróci do kraju w grudniu. Oczekujemy na oficjalne stanowisko Ministerstwa Spraw Zagranicznych w tej sprawie.
- Sprawy resortu nie są komentowane na zewnątrz. To nie są kwestie polityczne, o których trzeba informować - mówił wczoraj szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych Witold Waszczykowski. - Czy ja komentuję, czy ja muszę zmienić jakąś sekretarkę u siebie w biurze? Nie komentujemy spraw wewnętrznych resortu, bo to są sprawy kadrowe - dodał.
Tomasz Arabski ambasadorem w Madrycie został w 2013 roku. Wcześniej przez 6 lat był szefem Kancelarii Premiera Donalda Tuska. Arabski jest jednym z pięciorga urzędników KPRM i Ambasady RP w Moskwie oskarżonych w prywatnym akcie oskarżenia przez 11 członków rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji lotu prezydenta 10 kwietnia.


Schetyna: Waszczykowski powinien wytłumaczyć decyzję o odwołaniu Arabskiego
Decyzja o skróceniu kadencji ambasadora Polski w Hiszpanii Tomasza Arabskiego powinna być "wytłumaczona i opisana" przez szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego - uważa b. szef polskiej dyplomacji Grzegorz Schetyna. Według niego Arabski "dobrze sprawował" swoją funkcję.
W wypowiedzi dla Polsat News Schetyna jako zaskakujące określił także wstrzymanie przez Waszczykowskiego rozpoczęcia urzędowania na stanowisku szefa polskiej placówki w Kijowie przez Marcina Wojciechowskiego, b. rzecznika MSZ w okresie, gdy kierowali nim Radosław Sikorski i Grzegorz Schetyna. Jego zdaniem oznacza to "szkodę dla relacji polsko-ukraińskich".
O skróceniu kadencji Arabskiego oraz wstrzymaniu wyjazdu b. rzecznika na placówkę MSZ poinformował Waszczykowski. Jak mówił, przedłużony ma być pobyt na Ukrainie obecnego ambasadora Henryka Litwina. Minister wyjaśniał, że decyzja ta związana jest z "sytuacją trudną na Ukrainie, która nie wiemy, jak się potoczy".
- Każdy ma prawo swoją personalną politykę prowadzić, ale kwestia ambasadora Arabskiego, skrócenia jego kadencji też powinna, w moim przekonaniu, w związku z tym, że sprawa jest publiczna, powinna być wytłumaczona i opisana przez ministra Waszczykowskiego - ocenił decyzję swojego następcy na stanowisku ministra spraw zagranicznych Schetyna. - Jeśli chodzi o Marcina Wojciechowskiego, to jestem zaskoczony - dodał.
B. szef dyplomacji chwalił obu urzędników. - Ja nie znam niczego złego, miałem bardzo dobrą współpracę z ambasadorem Arabskim, kiedy był ambasadorem w Madrycie (...), to jest ważne miejsce też, i bardzo dobrze tę pracę sprawował - ocenił. Odnosząc się do Wojciechowskiego, podkreślał z kolei jego "bardzo dobrą" znajomość spraw wschodnich. "Była decyzja poprzedniego i obecnego prezydenta odnośnie objęcia przez niego placówki dyplomatycznej w Kijowie. Nie ma zgody ministra Waszczykowskiego; uważam, że ze szkodą, ze szkodą dla relacji polsko-ukraińskich - powiedział.
Waszczykowski pytany w rozmowie z PAP, czy planuje szerzej zakrojone zmiany personalne w MSZ i w korpusie dyplomatycznym, zaznaczył, że stanowiska ambasadorskie czy rządowe "nie są stanowiskami pracy chronionej". - To są stanowiska wysokiego zaufania, zarówno politycznego, jak i odnośnie kompetencyjności, i tutaj nie można obiecać, że ktoś, kto objął stanowisko, obejmuje je na wiele lat albo na zawsze. To wszystko zależy od zmieniających się celów, taktyki, strategii - mówił.
Tomasz Arabski od 2007 do 2013 roku sprawował funkcję szefa kancelarii premiera. Po katastrofie smoleńskiej został członkiem międzyresortowego zespołu do spraw koordynacji działań podejmowanych w związku z tragicznym wypadkiem lotniczym pod Smoleńskiem powołanym przez Tuska 11 kwietnia 2011 roku.
Urząd ambasadora w Madrycie objął w maju 2013 r. Decyzja ta wywołała duże kontrowersje. Na posiedzeniu sejmowej komisji spraw zagranicznych, która w marcu 2013 r. pozytywnie zaopiniowała kandydaturę Arabskiego, Krzysztof Szczerski (poseł PiS; obecnie prezydencki minister) mówił o "teatrze hańby" i "czarnym dniu polskiej dyplomacji". Waszczykowski wówczas jako poseł PiS stwierdził, że Arabski w 2008 roku podejmował administracyjne decyzje motywowane politycznie, aby uszczuplić prerogatywy prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Mówił, że wyjaśnienia wymaga rola ówczesnego szefa kancelarii premiera po katastrofie smoleńskiej.


Luty 2016:

Tomasz Arabski: ci, którzy mówią o spisku, w Smoleńsku poszli na obiad
- Ci, którzy są teraz aktywni, mówią o spisku, przecież byli wtedy w Smoleńsku. (...) Oni 10 kwietnia poszli na obiad, a potem wrócili do Polski - opowiada w długim wywiadzie z "Dziennikiem Gazetą Prawną" Tomasz Arabski. Dopytywany, czy chodzi m.in. o Antoniego Macierewicza, potwierdza: - Oczywiście. Choćby on.
10 kwietnia 2010 roku o godz. 8.41 pod Smoleńskiem rozbił się samolot Tu-154M, którym polska delegacja udawała się do Katynia na uroczystości związane z 70. rocznicą zamordowania tam polskich oficerów przez radzieckie NKWD. W katastrofie, do której doszło w pobliżu lotniska Smoleńsk-Północny, zginęło 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński i jego małżonka Maria.
W dzisiejszym "Dzienniku Gazecie Prawnej" ukazał się duży wywiad z byłym szefem kancelarii Donalda Tuska, Tomaszem Arabskim. Rozmowa niemal w całości poświęcona jest okolicznościom związanym z katastrofą smoleńską. Magdalena Rigamonti pyta Arabskiego także o nadchodzący proces, w którym rodziny pięciu ofiar oskarżają go o przyczynienie się do katastrofy.
- Do katastrofy w Smoleńsku doszło dlatego, że w skrajnie niesprzyjających warunkach atmosferycznych piloci zeszli zbyt nisko, będąc pod presją tego wszystkiego, co działo się za ich plecami. Mówię to najdelikatniej, jak potrafię - tłumaczy w rozmowie z "DGP" Arabski.
I przyznaje, że pierwsze dni po katastrofie były "traumatyczne". - To, co wydarzyło się w Smoleńsku, przeżywałem dużo bardziej 10 kwietnia, kiedy byłem tam na miejscu, i potem, kiedy się spotykałem z rodzinami ludzi, często również przyjaciół, którzy tam zginęli - wspomina.
Magdalena Rigamonti pyta Tomasza Arabskiego także o nadchodzący proces. Sąd będzie rozstrzygał, czy jako szef Kancelarii Premiera dopełnił wszelkich obowiązków przy organizacji lotów do Smoleńska. Postępowanie rusza w marcu, na skutek oskarżenia prywatnego pięciu rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej.
"Jest pan oskarżony o śmierć 96 osób" - precyzuje Rigamonti. - Tego nie ma w dokumentach - odpowiada Arabski.
Pytany o to, czy odczuwa dziś strach, stwierdza, że w takich sytuacjach lęk jest "czymś naturalnym". - Jednak nie boję się, z jednej strony dlatego, że prawda jest moją tarczą, z drugiej, jeśli ktoś pełen nienawiści chce, żebym się bał, to nie dam mu satysfakcji - mówi Arabski.
Rigamonti odnosi się także do doniesień, jakoby byłemu doradcy Donalda Tuska groziły trzy lata więzienia. - Nie tylko pani (o tym przeczytała), moja nastoletnia córka też. No i co ja mogę powiedzieć na takie dictum. Jeśli doszłoby do tego, że za katastrofę odpowiada Arabski, to byśmy żyli w jakiejś odwróconej rzeczywistości - twierdzi.
- Mówienie o zamachu, spisku, wpisuje się w narrację PiS-owską. Przecież spisek wydarzył się w 1989 roku przy Okrągłym Stole. Dla Kaczyńskiego wszystko, co wydarzyło się po, ma skazę tego spisku. (..) Niestety, w ostatnich latach lider PiS podjął decyzję, by zakwestionować nasze państwo w sposób totalny, zdekonstruować je i zdelegitymizować tych, którzy rządzą - dodaje Arabski.
"Pan nie popełnił żadnych błędów?" - pyta dziennikarka "DGP". - Nie wiem. Mam czyste sumienie - ucina.
Antoni Macierewicz, prezentując skład nowej komisji do zbadania katastrofy smoleńskiej, użył niezwykle mocnych słów. Obecny szef MON zarzucał "naśmiewanie się i wyszydzanie" ofiar katastrofy przez dzisiejszą opozycję. Mówił też, że "śledztwo zostało oddane w obce ręce", a całą sytuację porównywał z sytuacją kraju po II wojnie światowej.
- Mija 10 lat od zdarzenia [w rzeczywistości w kwietniu 2016 roku minie 6 lat od wydarzenia - przyp. red.], które nazwano największą tragedią w dziejach państwa polskiego. Zginął prezydent RP Lech Kaczyński z małżonką, zginął prezydent na uchodźstwie, zginęli dostojnicy i ministrowie odpowiedzialni za bezpieczeństwo państwa - mówił szef MON.
Choć jego przemówienie zaczęło się spokojnie, z czasem używał coraz mocniejszych określeń. Szef MON mówił m.in. o "naśmiewaniu, wyszydzaniu i o porzuceniu w najbardziej dramatycznym momencie" ofiar przez opozycję. Przekonywał też, że śledztwo "oddano w obce ręce", a całą sytuację porównywał do "dramatów, które odbywały się w Polsce po drugiej wojnie światowej". - Wtedy poniewierano honorem i czcią Rzeczpospolitą, oddając naród w obcą niewolę - mówił.
- Pięć dni zwlekano z powołaniem tej komisji, po to, by ostatecznie powołać ją w oparciu nie o przepisy polskie, lecz pod obce dyktando, przyjmując narzucone warunki. A później nawet tych warunków nie dotrzymano - kontynuował Macierewicz.
- Dzisiaj znamy skalę tych zaniechań. Trzeba powiedzieć, że już w trakcie prac komisji pana Millera wskazywano na błędy i fakty, które wskazywały, że wyniki nie są obiektywne z przebiegiem wydarzeń - dodał.
Antoni Macierewicz zarzucał m.in., że zniszczono 400 kart i meldunków, jakie zostały dostarczone 10 kwietnia do Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Wskazywał też na inne rzekome błędy w pracach poprzedniej komisji.
Kończąc, Antoni Macierewicz zapowiedział, że na czele nowej komisji stanie Wacław Berczyński, a jego zastępcą będzie Kazimierz Nowaczyk. Sekretarzem zaś będzie Bogdan Gajewski. Komisja liczyć będzie 18 członków.
10 kwietnia 2010 roku w pobliżu lotniska Smoleńsk-Północny rozbił się prezydencki samolot Tu-154M. Na pokładzie maszyny było 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński i jego małżonka Maria. Wszyscy pasażerowie tego tragicznego lotu zginęli na miejscu. Polska delegacja leciała na uroczystości upamiętniające 70. rocznicę mordu NKWD na polskich oficerach w Katyniu.


Marzec 2016:

Ruszył proces ws. organizacji lotu do Smoleńska
Ruszył proces Tomasza Arabskiego i czterech innych osób oskarżonych w trybie prywatnym przez rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji lotu prezydenta Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia 2010 r. Niedopełnienie obowiązków koordynacji i nadzoru nad organizacją lotu Lecha Kaczyńskiego do Smoleńska z 10 kwietnia 2010 r. zarzucono Tomaszowi Arabskiemu i czworgu innym urzędnikom w prywatnym akcie oskarżenia, który odczytano przed warszawskim sądem.
Odczytanie aktu oskarżenia rozpoczęło proces w tej sprawie. Oskarżeni to: Tomasz Arabski (b. szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z lat 2007-2013, b. ambasador w Hiszpanii), dwoje urzędników kancelarii premiera - Monika B. i Miłosław K. oraz dwoje pracowników ambasady RP w Moskwie - Justyna G. i Grzegorz C.
Oskarżenie odczytała pełnomocnik części oskarżycieli prywatnych mec. Anna Mazur. Łącznie do sprawy przystąpili bliscy 14 ofiar katastrofy. Arabskiemu oskarżyciele prywatni zarzucili m.in. niedopełnienie obowiązków w zakresie nadzoru i koordynacji nad zapewnieniem specjalnego transportu wojskowego dla prezydenta RP. B. szefowi kancelarii premiera zarzucono niepoczynienie ustaleń co do statusu lotniska w Smoleńsku, które "w świetle prawa lotniczego nie było lotniskiem", a także niepoinformowanie "uprawnionych służb o znanym mu statusie tego terenu, podczas gdy status lotniska miał istotne znaczenie dla bezpieczeństwa lotu i zakresu obowiązków służb".
Ponadto w prywatnym akcie oskarżenia wskazano, że Arabski "nie zapewnił sprawnego i terminowego" obiegu dokumentów niezbędnych do prawidłowego przebiegu lotu.
Również pozostałym urzędnikom oskarżyciele zarzucili m.in. brak ustaleń w sprawie statusu lotniska, nieterminowe dostarczanie dokumentów oraz niezweryfikowanie aktualności tzw. kart podejścia do lotniska. - Ewidencja składanych zamówień i wykonywanych lotów przez kancelarię premiera była prowadzona w sposób niedokładny, nierzetelny i niekompletny, co utrudniało koordynację i monitorowanie wykonywania transportu specjalnego - wskazali oskarżyciele.
W pisemnych odpowiedziach na akt oskarżenia złożonych jeszcze przed rozpoczęciem procesu obrońcy urzędników wnieśli o uniewinnienie swoich klientów. Obecnie sąd wysłuchuje wyjaśnień oskarżonych na rozprawie. Nie przyznają się oni do winy.
Obrońca Arabskiego podkreślał w - odczytanej przez sąd - odpowiedzi pisemnej, że za zapewnienie bezpieczeństwa lotu odpowiadał 36. specpułk, a do obowiązków szefa kancelarii premiera nie należał ani wybór miejsca lądowania, ani ustalanie statusu lotniska. Wskazywał, że nie było związku między działaniem oskarżonego, a obniżeniem poziomu bezpieczeństwa lotu.
W sądzie stawiło się czworo oskarżonych; nie ma Arabskiego.
- Powody nieobecności Arabskiego w sądzie są losowe - powiedział dziennikarzom jego obrońca mec. Andrzej Bednarczyk. Dodał, że jego klient ma wolę "czynnego uczestnictwa w procesie".
Do procesu przyłączyła się Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga, która w 2014 r. prawomocnie umorzyła śledztwo w tej sprawie. - Zgłaszam swój udział w sprawie jako rzecznik praworządności - powiedział sądowi prok. Przemysław Ścibisz.
Trzy lata temu Sąd Najwyższy stwierdził, że w ramach postępowania z prywatnego aktu oskarżenia prokurator pełni funkcję rzecznika praworządności (rzecznika interesu społecznego czy publicznego). W tej funkcji ma pełne możliwości takiego działania, które zmierzało będzie do realizacji celów postępowania karnego.
W styczniu br. Sąd Okręgowy w Warszawie odmówił umorzenia tego procesu - o co wnosiła obrona oraz Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Oskarżeni to: Tomasz Arabski (b. szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z lat 2007-2013, b. ambasador w Hiszpanii), dwoje urzędników Kancelarii Premiera - Monika B. i Mirosław K. oraz dwoje pracowników Ambasady RP w Moskwie - Justyna G. i Grzegorz C. Oskarżycielami prywatnymi są bliscy m.in. Anny Walentynowicz, Bożeny Mamontowicz-Łojek, Janusza Kochanowskiego, Andrzeja Przewoźnika, Władysława Stasiaka, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna.
Podstawą złożonego w 2014 r. prywatnego aktu oskarżenia jest art. 231 par. 1 Kodeksu karnego, który przewiduje do trzech lat więzienia za niedopełnienie obowiązków funkcjonariusza publicznego. Akt oskarżenia wniesiono po tym, gdy prokuratura umorzyła prawomocnie śledztwo ws. organizacji lotów prezydenta i premiera do Smoleńska. Taka sprawa toczy się jak każdy normalny proces karny, z tą różnicą, że oskarżycielem jest pokrzywdzony, a nie prokurator - gdyż sprawa toczy się z oskarżenia prywatnego, a nie publicznego.
Prokuratura oceniła, że choć były nieprawidłowości przy organizacji lotów, to nie wystarczają one do postawienia zarzutów. W śledztwie stwierdzono "poważne naruszenie" przepisów, m.in. instrukcji HEAD z 2009 r. przez urzędników KPRM ws. dysponowania wojskowym specjalnym transportem lotniczym, ale uznano, że nie miało to bezpośredniego związku z przygotowaniem wizyt.
10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskim zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński, jego małżonka, wielu wysokich urzędników państwowych i dowódców wojskowych. Polskie śledztwo do 3 kwietnia prowadzi Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Postawiła ona zarzuty dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska (dotychczas nie zdołała im ich przedstawić) oraz dwóm oficerom z rozwiązanego po katastrofie 36. pułku lotniczego. 4 kwietnia śledztwo przejmie Prokuratura Krajowa z nowym zespołem śledczym. Własne śledztwo prowadzi strona rosyjska, która wiele razy podkreślała, że przed jego zakończeniem nie zwróci Polsce wraku Tu-154 i jego "czarnych skrzynek".


Sierpien 2016:

Tomasz Arabski stawił się w sądzie ws. Smoleńska. Nie przyznaje się do winy
Tomasz Arabski stawił się w sądzie na procesie dotyczącym organizacji lotu do Smoleńska. Postępowanie dotyczy niedopełnienia obowiązków przy organizacji lotu prezydenta Lecha Kaczyńskiego z 10 kwietnia 2010 roku. Tomasz Arabski jest jedną z pięciu osób oskarżonych w trybie prywatnym przez rodziny ofiar katastrofy smoleńskiej. Były szef kancelarii Donalda Tuska oświadczył, że nie przyznaje się do zarzutów.
- Nie przyznaję się, bo jestem niewinny. Nie będę odpowiadał na dzisiejszej rozprawie na pytania. Złożę tylko oświadczenie - powiedział Tomasz Arabski w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Wcześniej podał do protokołu swoje dane osobowe.
- Nie uczestniczyłem w organizacji lotu prezydenta 10 kwietnia 2010 r., nigdy nie był organizowany wspólny wyjazd do Katynia premiera i prezydenta, więc co za tym idzie tzw. rozdzielenie wizyt nigdy nie miało miejsca - oświadczył w sądzie były szef Kancelarii Premiera Tomasz Arabski.
Po wygłoszeniu krótkiego oświadczenia oskarżony opuścił salę rozpraw. Zgodnie z przepisami nie musi on już uczestniczyć w procesie, chyba że sąd wezwie go do osobistego stawiennictwa.
Jak dodał już po opuszczeniu sali rozpraw, od 6 lat jest obiektem "nagonki, fałszywych oskarżeń i złośliwych komentarzy". - Apelowałbym, żeby z tak tragicznych zdarzeń, jak katastrofa smoleńska, nie robić spraw politycznych - dodał. Podkreślił, że ten proces toczy się z oskarżenia prywatnego, dlatego że wcześniej oskarżyciel publiczny dwukrotnie umorzył postępowanie w tej sprawie.
Arabski to były szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z lat 2007-2013 oraz b. ambasador w Hiszpanii. Pozostali oskarżeni to dwoje urzędników Kancelarii Premiera - Monika B. i Miłosław K. oraz dwoje pracowników Ambasady RP w Moskwie - Justyna G. i Grzegorz C.
Oskarżycielami prywatnymi są bliscy kilkunastu ofiar katastrofy - m.in. Anny Walentynowicz, Bożeny Mamontowicz-Łojek, Janusza Kochanowskiego, Andrzeja Przewoźnika, Władysława Stasiaka, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna. W rozprawach uczestniczy prokurator jako "rzecznik praworządności".
Podstawą złożonego w 2014 r. prywatnego aktu oskarżenia jest art. 231 par. 1 Kodeksu karnego, który przewiduje do 3 lat więzienia za niedopełnienie obowiązków funkcjonariusza publicznego. Akt oskarżenia wniesiono po tym, gdy prokuratura umorzyła prawomocnie śledztwo ws. organizacji lotów prezydenta i premiera do Smoleńska, jakie prowadziła od 2010 r.
10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński, jego małżonka, wielu wysokich urzędników państwowych i dowódców wojskowych. Polskie śledztwo do początków kwietnia prowadziła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Postawiła ona zarzuty dwóm kontrolerom lotów ze Smoleńska (dotychczas nie zdołano im ich przedstawić) oraz dwóm oficerom z rozwiązanego po katastrofie 36. pułku lotniczego.
4 kwietnia śledztwo przejęła Prokuratura Krajowa z nowym zespołem śledczym. Własne śledztwo prowadzi strona rosyjska, która wiele razy podkreślała, że przed jego zakończeniem nie zwróci Polsce wraku Tu-154 i jego "czarnych skrzynek".


Wrzesien 2016:

Tomasz Arabski: muszę mieć zaufanie do wymiaru sprawiedliwości
Mamy w Polsce do czynienia z postępującą destrukcją państwa prawa, ale muszę mieć jakieś elementarne zaufanie do wymiaru sprawiedliwości - mówi Tomasz Arabski, który jest oskarżony o niedopełnienie obowiązków przy organizacji lotu do Smoleńska w 2010 roku. - Dla mnie to jest absurd, to jest koniec świata, jeśli chodzi o debatę publiczną - tak odnosi się do opinii, że w Smoleńsku doszło do zamachu. W wywiadzie udzielonym "Gazecie Wyborczej" mówi także o powodach zostania ambasadorem w Hiszpanii, krytykuje PiS za prowadzoną politykę oraz ocenia rządy Platformy Obywatelskiej.
Tomasz Arabski jest pewny swojej niewinności i wierzy, że sąd wyda korzystny dla niego wyrok. Odrzuca zdecydowanie teorię, że mógł się przyczynić do katastrofy smoleńskiej. - Nic na to nie poradzę, że dużo ludzi wierzy w spiski i zamach, choć z prawdą nie ma to nic wspólnego. Na jakim etapie myślenia o świecie jesteśmy w Polsce, jeżeli ktoś naprawdę wierzy, że w moskiewskiej restauracji Dorian Gray, jedząc lunch z rosyjskim wicepremierem, planowałem zamach na prezydenta Polski. Dla mnie to jest absurd, to jest koniec świata, jeśli chodzi o debatę publiczną - mówi szef Kancelarii Premiera za czasów Donalda Tuska. Dodaje, że nie da się usunąć prawdy, która zawarta jest w raporcie komisji Millera.
Były szef Kancelarii Premiera wraca także do sprawy zostania ambasadorem Polski w Hiszpanii. Funkcję tę pełnił do grudnia 2015 roku, kiedy został odwołany przez nowego ministra spraw zagranicznych. Tomasz Arabski odrzuca możliwość, że został wysłany do Madrytu, aby chronić swoją osobę lub Donalda Tuska. - Byłem najdłużej pełniącym funkcję szefa kancelarii urzędnikiem (po 1989 r.). Z czasem energia spada i trzeba w zespole wprowadzić zmiany. Wtedy akurat Radek Sikorski, ówczesny szef MSZ, zapytał premiera, czy zgodziłby się wysłać mnie jako ambasadora do Madrytu - zdradza kulisy całej sprawy Arabski. Dodaje, że mimo iż nie jest zawodowym dyplomatą, to posiada "gigantyczny bagaż doświadczenia w niektórych segmentach polityki europejskiej". Ma także dużą wiedzę na temat stosunków polsko-hiszpańskich.
Tomasz Arabski twierdzi, że nie ma żalu do obecnego rządu za odwołanie go z funkcji ambasadora. Nie podoba mu się jednak prowadzona przez PiS polityka. - Jestem autentycznie zaskoczony, jak szybko PiS-owi udało się wyprowadzić Polskę na margines procesów decyzyjnych w Europie. W naszym regionie przywództwo zdobywa się cierpliwie budując autorytet w UE i umiejąc słuchać - stwierdza były szef Kancelarii Premiera.
Polityk sprzeciwia się twierdzeniu, że PiS robi źle, ale PO również tak robiła. - Nawet media, które starają się racjonalnie opisywać rzeczywistość, symetryzują, to co nie jest symetryczne - mówi Tomasz Arabski. Przyznaje, że PO popełniła błąd w sprawie Trybunału Konstytucyjnego, ale przypomina, że Platforma uznała wyrok TK, a Borys Budka przeprosił za całą sytuację.
- Natomiast PiS wyroków Trybunału nie uznaje i nie chce, żeby ktoś jego "cwaniaczenia", albo czegoś gorszego za chwilę nie kwestionował. I to jest najprostszy przykład, że nie wolno, wciskać ludziom kitu o symetrii działania PO i PiS-u. PO nie wywracała całego porządku prawnego do góry nogami - uważa Tomasz Arabski.
Szef Kancelarii Prezydenta za czasów Donalda Tuska broni także polityki socjalnej PO. Jego zdaniem podwyższenie VAT-u oraz wieku emerytalnego było przejawem odpowiedzialności rządu. - Nie daliśmy po 500 złotych, bo nie było wtedy takich pieniędzy. Czy ten program jest udany? Żaden kolejny rząd z tego programu nie zrezygnuje - mówi Tomasz Arabski.
Przed Sądem Okręgowym w Warszawie z prywatnego oskarżenia rodzin kilkunastu ofiar katastrofy smoleńskiej toczy się proces przeciwko byłemu szefowi kancelarii premiera Tomaszowi Arabskiemu i czterem innym osobom. Arabski nie przyznał się do zarzutów ws. niedopełnienia obowiązków przy organizacji lotu do Smoleńska 10 kwietnia 2010 r. Oświadczył, że nie było tzw. rozdzielenia wizyt prezydenta Kaczyńskiego i premiera Tuska.
10 kwietnia 2010 r. pod Smoleńskiem zginęło 96 osób, w tym prezydent Kaczyński, jego małżonka, wielu wysokich urzędników państwowych i wszyscy najważniejsi dowódcy wojskowi.


Grudzien 2016:

Były wiceszef Kancelarii Prezydenta Jacek Sasin zeznaje w procesie Arabskiego
Mieliśmy przekonanie, że Kancelaria Prezydenta jest pomijana przy uzgodnieniach podejmowanych przez stronę rządową w sprawie wizyty w Smoleńsku - zeznał dziś w sądzie Jacek Sasin, wiceszef Kancelarii Prezydenta w latach 2009-2010, obecnie poseł PiS.
Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuuje dziś proces b. szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Tomasza Arabskiego i czworga innych urzędników, oskarżonych w trybie prywatnym przez część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji wizyty prezydenta z 10 kwietnia 2010 r.
- Organizatorem tego lotu, bez żadnej wątpliwości, była Kancelaria Prezesa Rady Ministrów - podkreślił Sasin.
Świadek powiedział przed sądem, że uzgodnienia podejmowane przez rząd ze stroną rosyjską skupiały się - w jego ocenie - na ustaleniu szczegółów wizyty w Katyniu premiera Donalda Tuska 7 kwietnia 2010r., zaś pomijały wizytę prezydenta Lecha Kaczyńskiego 10 kwietnia 2010 r.
Wskazał w tym kontekście m.in. na pobyt w Rosji w końcu marca 2010 r. tzw. polskiej grupy przygotowawczej mającej organizować obie wizyty. Jak zaznaczył, członkowie tej grupy z Kancelarii Prezydenta uczestniczyli tylko w części tej wizytacji - nie byli na lotnisku, wizytowali jedynie cmentarz w Katyniu i pomieszczenia w Smoleńsku, w których miało odbyć się spotkanie prezydenta z Polonią.
Sasin podkreślił również, że na etapie przygotowań wizyty ani przedstawiciele BOR, ani 36. specpułku nie przekazywali żadnych "informacji odnośnie trudności, jakie mogłoby się pojawić w związku z lądowaniem w Smoleńsku, ani żadnych informacji dotyczących stanu lotniska, ani że jest ono nieczynne". - Gdyby tego typu informacje się pojawiły, nie byłoby to niczym dziwnym, już wcześniej podczas wizyt prezydenta organizowanych w kraju zdarzało się, czy to ze strony BOR czy pułku, że były informacje o konieczności wyznaczenia innego lotniska - mówił.
Dodał, że brak takich informacji dawał podstawy do przeświadczenia, że "wizyta może bezpiecznie się odbyć".
Sasin powiedział, że tuż przed wizytą w Smoleńsku, 31 marca, odbyła się odprawa, na której również nikt nie informował o "żadnych poważnych trudnościach, na jakie napotyka organizacja tej wizyty". Dodał, że zgłaszane problemy dotyczyły trudności z uzyskaniem wiz przez członków delegacji.
Podsądni w tej sprawie nie przyznają się do zarzutów. Poza Arabskim pozostali oskarżeni to urzędnicy KPRM - Monika B. i Miłosław K. oraz ambasady RP w Moskwie - Justyna G. i Grzegorz C. Grozi im do trzech lat więzienia.
Oskarżycielami prywatnymi są bliscy kilkunastu ofiar katastrofy, m.in. Anny Walentynowicz, Janusza Kochanowskiego, Andrzeja Przewoźnika, Władysława Stasiaka, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna. W rozprawach uczestniczy dwóch prokuratorów, ale formalnie nie jako strona oskarżycielska, lecz w charakterze "rzecznika praworządności".
Prywatny akt oskarżenia złożono w 2014 r. - po tym, gdy cywilna prokuratura umorzyła prawomocnie śledztwo ws. organizacji lotów prezydenta i premiera do Smoleńska.


Kwiecien 2017:

Sikorski stawił się na procesie Arabskiego
Były szef MSZ Radosław Sikorski stawił się jako świadek na procesie Tomasza Arabskiego i innych urzędników, oskarżonych w trybie prywatnym przez część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 r.
Proces przed Sądem Okręgowym w Warszawie trwa od marca 2016 r. Oskarżeni o niedopełnienie obowiązków przy organizacji lotu to: Arabski, b. szef Kancelarii Premiera Donalda Tuska, urzędnicy KPRM - Monika B. i Miłosław K. oraz Ambasady RP w Moskwie - Justyna G. i Grzegorz C. Nie przyznają się do zarzutów, za które grozi do 3 lat więzienia.
Akt oskarżenia wniesiono po tym, gdy w 2014 r. Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga prawomocnie umorzyła śledztwo ws. organizacji lotów premiera i prezydenta do Smoleńska.
Zeznając w tym śledztwie w czerwcu 2012 r., Sikorski mówił, że gdy organizatorami wizyt zagranicznych są Kancelarie Prezydenta i Premiera, MSZ pełni funkcje usługowe. Dodał, że pomocy w organizacji wizyt z 7 kwietnia i 10 kwietnia udzielał departament wschodni i protokół dyplomatyczny, nad którymi nadzór sprawował wiceminister MSZ Andrzej Kremer (zginął w katastrofie).
Jak wynika z postanowienia o umorzeniu tego śledztwa z 5 listopada 2014 r., Sikorski podkreślał, że na szczebel ministra nie trafiają informacje o szczegółach organizacyjnych, a jego rolą była "analiza politycznego aspektu tej wizyty". Zeznawał, że odradzał prezydentowi Kaczyńskiemu wyjazd do Katynia - "uważał bowiem, że dublowanie wizyt premiera i prezydenta nie służy wizerunkowi państwa polskiego szczególnie wobec tak trudnego partnera, jak Rosja".
"Sugerował, że właściwym uzupełnieniem spotkania premierów Polski i Rosji w Katyniu byłaby wizyta prezydenta na grobach w Charkowie oraz jego udział w defiladzie w Dzień Zwycięstwa w Moskwie" - głosi fragment postanowienia prokuratury nt. zeznań b. szefa MSZ. Jednocześnie Sikorski zeznał, że w chwili, gdy prezydent podjął decyzję o wylocie do Katynia, zarówno publicznie, jak i urzędowo zapewniał, że MSZ udzieli mu wszelkiej pomocy.
Umarzając śledztwo w 2014 r., prokuratura uznała, że w działaniu zarówno funkcjonariuszy MSZ, jak i Ambasady RP w Moskwie "występowały liczne nieprawidłowości, sprowadzające się z jednej strony do zbyt późnego i niestarannego przekazywania informacji, albo wręcz nieprzekazywania informacji, pomiędzy zaangażowanymi w przygotowania instytucjami i podmiotami, w tym rosyjskimi, a z drugiej do braku właściwej i natychmiastowej reakcji na nieudzielanie informacji przez stronę rosyjską". Według prokuratury, "jaskrawym tego przykładem jest zwłoka pracowników MSZ w notyfikowaniu stronie rosyjskiej wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego, czy też olbrzymia opieszałość w uzyskaniu przez pracowników Ambasady RP w Moskwie zgód dyplomatycznych na przelot samolotów specjalnych w dniach 7 i 10 kwietnia 2010 r.".
"Pomimo że MSZ zostało powiadomione o zamiarze udziału prezydenta w obchodach 70. Rocznicy Zbrodni Katyńskiej w dniu 27 stycznia 2010 r., notyfikacja nastąpiła dopiero 16 marca 2010 r., co umożliwiło stronie rosyjskiej (wypowiedzi ambasadora Władimira Grinina i dyrektora Siergieja Nieczajewa) zasadne w tym okresie twierdzenie, iż nic nie wiedzą o planowanym udziale prezydenta RP w uroczystościach katyńskich a także opóźniło przygotowania do organizacji uroczystości w Kancelarii Prezydenta RP" - głosi uzasadnienie.
"Nieprawidłowości te, choć pociągnęły za sobą potrzebę dodatkowej pracy przez funkcjonariuszy innych jednostek, zaangażowanych w przygotowanie wizyt, to nie zdestabilizowały jednak procesu organizacji obydwu wizyt, a przede wszystkim nie miały wpływu na bezpieczeństwo osób, korzystających ze specjalnego transportu lotniczego" - oceniła w 2014 r. prokuratura. Śledztwo umorzyła m.in. dlatego, że nieprawidłowe działania funkcjonariuszy publicznych nie były "celowym działaniem na szkodę interesu publicznego, bądź prywatnego".


Maj 2017:

Proces Arabskiego - ruszyły niejawne zeznania oficerów BOR
Dziś rozpoczęły się przesłuchania oficerów BOR, którzy zeznają w procesie b. szefa Kancelarii Premiera Tomasza Arabskiego i innych oskarżonych przez część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej o niedopełnienie obowiązków przy organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu w 2010 r.
Sąd Okręgowy w Warszawie zdecydował, że ze względu na konieczność zachowania tajemnicy działań ochronnych Biura Ochrony Rządu, przesłuchania świadków związanych z tą formacją będą niejawne. Odbywają się one w specjalnie zabezpieczonej sali sądu, do której dziennikarze nie mają wstępu.
Mający zeznawać dziś świadkowie nie chcieli rozmawiać z dziennikarzami. O tym, co dzieje się na niejawnej rozprawie, nie można udzielać informacji. Rozpowszechnianie publicznie wiadomości z rozprawy prowadzonej z wyłączeniem jawności jest przestępstwem, za które grozi grzywna, kara ograniczenia wolności albo do 2 lat pozbawienia wolności.
Arabski i inni podsądni nie stawili się w sądzie. Udział w rozprawie to prawo, a nie obowiązek oskarżonego.
Kolejni świadkowie z BOR mają być przesłuchiwani w czwartek, a także w piątek - kiedy ma zeznawać m.in. b. szef BOR gen. Marian Janicki. 5 czerwca świadkiem ma zaś być b. wiceszef BOR gen. Paweł Bielawny - prawomocnie skazany na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu za nieprawidłowości przy ochronie wizyt Donalda Tuska i Lecha Kaczyńskiego w Katyniu, w kwietniu 2010 r.
Sądy dwóch instancji uznały, że Bielawny m.in. "dopuścił do przeprowadzenia przez dowódcę obu zabezpieczeń nienależytej analizy zadania nieuwzględniającej zagranicznego charakteru obu zabezpieczeń"; "dopuścił do wyznaczenia nienależytego składu grupy rekonesansowej"; "odstąpił od przeprowadzenia przez funkcjonariuszy BOR przed 7 kwietnia 2010 r. rekonesansu z udziałem funkcjonariuszy rosyjskich służb ochrony miejsca planowanego lądowania"; "dopuścił do zaniechania pozyskania wszystkich niezbędnych informacji o sposobie zabezpieczenia przez stronę rosyjską obu wizyt w zakresie określania zasad współdziałania ze służbami gospodarza" oraz "zatwierdził zaniżony stopień zagrożenia obu wizyt".


Proces Arabskiego - blisko trzygodzinne przesłuchanie gen. Janickiego
Około trzech godzin trwało tajne przesłuchanie byłego szefa BOR, gen. Mariana Janickiego w procesie byłego szefa Kancelarii Premiera Tomasza Arabskiego i innych oskarżonych przez część rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej.
Przesłuchanie odbywało się bez udziału publiczności, w sali przeznaczonej do prowadzenia rozpraw z wyłączeniem jawności. Były szef BOR po złożeniu zeznań nie odpowiadał na pytania czekających na niego dziennikarzy. W późniejszej rozmowie przyznał, że pytań, także ze strony pełnomocników oskarżycieli posiłkowych, "było wiele".
- Nie mogę nic powiedzieć, bo to był tryb niejawny i mogę być skazany za ujawnienie tajemnicy. Nie mogę mówić o szczegółach, w tym o tym, co było przedmiotem przesłuchania – zaznaczył.
Nie chciał odpowiadać na pytanie, czy podtrzymał swoje poprzednie medialne wypowiedzi, że jeśli chodzi o zabezpieczenie wizyty prezydenta, ze strony BOR "wszystko było sprawdzone i dograne".
W podobnym tonie wypowiadali się prokuratorzy. Prokurator Przemysław Ścibisz pytany, czy prokuratura uzyskała odpowiedzi na swoje pytania, powiedział, że "rozprawa odbywała się z wyłączeniem jawności, a więc nie może udzielać żadnych informacji odnośnie do jej przebiegu". Pytany, czy jest usatysfakcjonowany zeznaniami, odparł, że "to zachowa już dla siebie".
Przesłuchanie było niejawne na mocy decyzji Sądu Okręgowego w Warszawie, który uwzględnił konieczność zachowania tajemnicy działań ochronnych Biura Ochrony Rządu. W tym samym trybie przesłuchiwano wcześniej innych świadków związanych z BOR.
Gen. Janicki, którego przesłuchanie zaplanowano na godzinę 11, w sądzie stawił się już przed 10. W czasie jego przesłuchania, przed ustawionymi przez policję bramkami, czekał tłum dziennikarzy.
O tym, co dzieje się na niejawnej rozprawie, nie można udzielać informacji. Publiczne rozpowszechnianie wiadomości z rozprawy prowadzonej z wyłączeniem jawności jest przestępstwem, za które grożą kary grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do 2 lat.
Świadkowie z BOR byli już przesłuchiwani we wtorek i wczoraj. Dziś oprócz Janickiego zeznawał jeszcze jeden świadek.
5 czerwca świadkiem ma zaś być były wiceszef BOR gen. Paweł Bielawny - prawomocnie skazany na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu za nieprawidłowości przy ochronie wizyt Donalda Tuska i Lecha Kaczyńskiego w Katyniu w kwietniu 2010 r.


Wrzesien 2018:

Proces Arabskiego: przed wylotem do Smoleńska złamano procedury
Przygotowania do lotu do Smoleńska z 10 kwietnia 2010 r. nie przebiegały w zgodzie z obowiązującymi w tamtym czasie procedurami - uznał dzisiaj biegły od kwestii prawa lotniczego przesłuchiwany w procesie b. szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów z lat 2007-2013 Tomasza Arabskiego.
- Głównym dokumentem, w oparciu o który odbywało się przygotowanie lotu, była tzw. instrukcja HEAD. Te przygotowania nie przebiegały w zgodzie z zapisami tej instrukcji - ocenił przesłuchiwany biegły. Dodał, że w odniesieniu do kwestii przygotowań do lotu instrukcja "była bardzo nieprecyzyjna".
W czwartek Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuuje ten proces toczący się z oskarżenia prywatnego i dotyczący organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 r. Oskarżeni to - poza Arabskim - dwoje urzędników kancelarii premiera - Monika B. i Miłosław K. oraz dwoje pracowników ambasady RP w Moskwie - Justyna G. i Grzegorz C. Grozi im do 3 lat więzienia. Proces rozpoczął się w marcu 2016 roku.
W lipcu sąd z urzędu zdecydował o przesłuchaniu biegłego - jednego z zespołu, który wydawał opinię na potrzeby śledztwa prokuratury. - Istnieje konieczność przesłuchania jednego z biegłych na okoliczności związane z organizacją lotu i statusem smoleńskiego lotniska, albowiem zachodzi potrzeba uszczegółowienia informacji zawartych w opinii biegłych - wskazywał wówczas przewodniczący składu sędziowskiego, sędzia Hubert Gąsior.
Wezwany biegły wchodził w skład zespołu kierowanego przez płk. dra Antoniego Milkiewicza i w ramach tego zespołu zajmował się zagadnieniami prawa lotniczego i ruchu lotniczego. Kompleksowa opinia tego zespołu na temat katastrofy smoleńskiej wpłynęła do prokuratury 6 marca 2015 r., a następnie została uzupełniona w październiku 2015 r. oraz maju 2017 r. po uwzględnieniu otrzymanych międzynarodowych pomocy prawnych.
- W tym konkretnym przypadku można było zobaczyć systemowy problem z lotami VIP, który polegał na tym, że od samego początku procesu zamawiania lotu nie przestrzegano obowiązujących procedur - ocenił w czwartek biegły. Dodał, że okoliczność ta mogła powodować, iż "dla innych podmiotów zaangażowanych w organizację lotu" - np. tych na niższym szczeblu - "mogło istnieć przeświadczenie, że nie ma konieczności przestrzegania wszystkich obowiązujących procedur".
Jak zaznaczył "na dzień organizacji lotu smoleńskie lotnisko nie spełniało wymagań tzw. lotniska czynnego". Jak ocenił, nieprawidłowości przy organizacji lotu "w zasadzie występowały na wszystkich szczeblach".
Podstawą złożonego w 2014 roku prywatnego aktu oskarżenia jest art. 231 Kodeksu karnego, który przewiduje do trzech lat więzienia za niedopełnienie obowiązków funkcjonariusza publicznego. Akt oskarżenia wniesiono po tym, gdy Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga umorzyła prawomocnie śledztwo ws. organizacji lotów premiera i prezydenta do Smoleńska z 7 i 10 kwietnia 2010 r.
Oskarżycielami prywatnymi są bliscy kilkunastu ofiar katastrofy - m.in. Anny Walentynowicz, Janusza Kochanowskiego, Andrzeja Przewoźnika, Władysława Stasiaka, Sławomira Skrzypka i Zbigniewa Wassermanna. W momencie rozpoczęcia procesu - jako "rzecznik praworządności" - przyłączyła się do niego prokuratura.
W kwietniu kilkugodzinne zeznania w tym procesie złożył b. premier Donald Tusk. Na początku stycznia sąd rozpoczął już tzw. zaliczanie materiału dowodowego. Zazwyczaj jest to jedna z ostatnich czynności w procesie przed jego zakończeniem, mowami końcowymi stron i wyrokiem.


Styczen 2019:

Sąd w procesie T. Arabskiego ponownie przesłucha biegłego
Sąd w procesie Tomasza Arabskiego i innych urzędników ws. organizacji wizyty prezydenta L. Kaczyńskiego 10 kwietnia 2010 r. przeprowadzi jeszcze w lutym uzupełniające przesłuchanie biegłego. Mowy końcowe w tej sprawie prawdopodobnie najwcześniej będą mogły być wyznaczone na kwiecień.
Proces toczy się z oskarżenia prywatnego i dotyczy organizacji wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu 10 kwietnia 2010 r. Oskarżeni to - poza Arabskim - dwoje urzędników kancelarii premiera - Monika B. i Miłosław K. oraz dwoje pracowników ambasady RP w Moskwie - Justyna G. i Grzegorz C. Grozi im do 3 lat więzienia. Proces rozpoczął się w marcu 2016 r.
Dziś Sąd Okręgowy w Warszawie kontynuował tzw. zaliczanie materiału dowodowego. To zazwyczaj jedna z ostatnich czynności w procesie przed jego zakończeniem, mowami końcowymi stron i wyrokiem. - Zostało nam jeszcze troszkę materiałów w tej sprawie do zaliczenia - poinformował przewodniczący składu sędziowskiego, sędzia Hubert Gąsior. Chodzi m.in. o zeznania świadków, co do których oskarżyciel wniósł o odstąpienie od bezpośredniego przesłuchania przed sądem.
Natomiast w lipcu ub.r. sąd z urzędu zdecydował o przesłuchaniu biegłego - jednego z ekspertów wchodzących w skład zespołu, który wydawał opinię na potrzeby śledztwa prokuratury. - Istnieje konieczność przesłuchania jednego z biegłych na okoliczności związane z organizacją lotu i statusem smoleńskiego lotniska, albowiem zachodzi potrzeba uszczegółowienia informacji zawartych w opinii biegłych - wskazywał wówczas sędzia Gąsior. Wezwany biegły wchodził w skład zespołu kierowanego przez płk. dra Antoniego Milkiewicza i w ramach tego zespołu zajmował się zagadnieniami prawa lotniczego i ruchu lotniczego.
Przesłuchanie biegłego przed sądem odbyło się we wrześniu zeszłego roku. Wówczas uczestniczący w procesie prokurator zawnioskował, aby biegły ten - również po uprzednim zapoznaniu się z zeznaniami świadków złożonymi w tym procesie - uzupełnił swe zeznania. Sąd zobowiązał prokuraturę do przedstawienia pisemnego wniosku w tej sprawie z konkretnymi pytaniami do biegłego. We wtorek sędzia Gąsior poinformował, że biegły ponownie będzie słuchany przez sąd na następnej rozprawie 20 lutego.
Kolejne rozprawy wyznaczono zaś na 6, 19 i 28 marca. Zaplanowany na nich jest - jak przekazał sąd - ciąg dalszy zaliczania materiału dowodowego. Oznacza to, że jeśli plan ten zostanie dotrzymany, to mowy końcowe w tej sprawie mogłyby się odbyć najwcześniej w kwietniu.


Dzisiaj (7 maj 2019):

Proces Arabskiego. Nowe nagrania podkomisji smoleńskiej
Na dzisiejszej rozprawie w procesie Tomasza Arabskiego przed Sądem Okręgowym w Warszawie ujawniono dwa nagrania z posiedzenia komisji ds. badania wypadków lotniczych. Wynika z nich m.in., że przed organizacją lotu do Smoleńska Arabski nie zapoznał się z instrukcją HEAD.
- Ja to wszystko zacząłem odtwarzać, podobnie jak panowie, po 10 kwietnia (…). Mało tego, przeczytałem nawet instrukcję HEAD, której nie czytałem, jak ją podpisywałem - mówi na nagraniu Tomasz Arabski.
Materiał przekazany przez podkomisję smoleńską został odtworzony na wniosek jednego z pełnomocników oskarżycieli.
Zaprezentowane nagrania pochodzą z 24 listopada 2010 r.
Instrukcja HEAD to dokument, który określa zasady organizacji i zabezpieczenia lotów z najważniejszymi osobami w państwie, realizowanych przy użyciu statków powietrznych lotnictwa sił zbrojnych RP. Materiał przekazany przez podkomisję smoleńską został odtworzony na wniosek jednego z pełnomocników oskarżycieli mecenasa Stefana Hamburę. Jak podkreślono w piśmie podpisanym przez szefa podkomisji Antoniego Macierewicza, materiały zostały zgromadzone przez Komisję Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego pod przewodnictwem Jerzego Millera.
Obrońcy wnioskowali o oddalenie wniosku dowodowego. Przewodniczący składu sędziowskiego sędzia Hubert Gąsior uznał jednak, że fakt ujawnienia nagrań nie narusza prawa do obrony żadnego z oskarżonych. Zaprezentowane nagrania pochodzą z 24 listopada 2010 r. Są to dwie rozmowy z przedstawicielami komisji ds. badania wypadków lotniczych Jerzego Millera. W jednej z nich uczestniczy ówczesny szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Tomasz Arabski, w drugiej - urzędniczka KPRM, Monika B.
- Ja to wszystko zacząłem odtwarzać, podobnie jak panowie, po 10 kwietnia (…). Mało tego, przeczytałem nawet instrukcję HEAD, której nie czytałem, jak ją podpisywałem. To się nagrywa, nie? - słyszymy na nagraniu z Arabskim.



N_S
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #1

 
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej