Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
3 Strony < 1 2 3 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Ciekawy film o I WŚ, Polecam !
     
dziamgot
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 152
Nr użytkownika: 47.713

 
 
post 9/01/2009, 17:32 Quote Post

Praktycznie bywa w każdym większym "EMPIKU" albo można zamówić przez "Merlin". Film rzeczywiście doskonały - i bardzo mądry.
Szczerze polecam również "Okop" i "Zaginiony batalion"
Pozdrowienia
 
User is offline  PMMini Profile Post #16

     
Gajusz Mariusz TW
 

Ambasador San Escobar
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.257
Nr użytkownika: 98.326

M.
Stopień akademicki: Korvettenkapitan
Zawód: Canis lupus
 
 
post 2/09/2018, 22:52 Quote Post

Odkopuję temat po obejrzeniu filmu pod tytułem Kres drogi (Journey's end)

https://www.youtube.com/watch?v=tLpyaLNfudY

Polecam
 
User is offline  PMMini Profile Post #17

     
Gajusz Mariusz TW
 

Ambasador San Escobar
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.257
Nr użytkownika: 98.326

M.
Stopień akademicki: Korvettenkapitan
Zawód: Canis lupus
 
 
post 2/08/2019, 11:15 Quote Post

Colin Firth? No to czekać warto.

https://kultura.onet.pl/film/wiadomosci/191...mendesa/z594bct
 
User is offline  PMMini Profile Post #18

     
Realchief
 

X ranga
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 15.867
Nr użytkownika: 63.111

 
 
post 3/08/2019, 21:14 Quote Post

Moim zdaniem najlepszy kawałek z filmu o PWS w historii kina (akurat TV, ale co tam).
https://www.youtube.com/watch?v=jJ3wgD_zB5w
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #19

     
Gajusz Mariusz TW
 

Ambasador San Escobar
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.257
Nr użytkownika: 98.326

M.
Stopień akademicki: Korvettenkapitan
Zawód: Canis lupus
 
 
post 1/02/2020, 11:49 Quote Post

No i 1917. Takie wymieszanie Szeregowca Ryana (przebić się przez ziemię niczyją) z Gallipoli (jak dobiec by zapobiec wyrżnięciu setek szwei). Przy wszystkich staraniach o autentyczność rzeczywistości frontowej raz za razem wyłażą szczegóły to rujnujące. I nim dalej napiszę - przyznaję - to znakomite kino, dramat wojenny. Na nic więcej nie czekam, bo i tak nie dostanę. Ale tak jest gdy byliśmy z bratem jako nieliczni w kinie którzy wiedzieli jaki karabin trzyma w ręku oglądany bohater. Tak więc w ogólnym podsumowaniu zgadzam się nad tymi ach, och. No dobrze, co mogło uwierać? Tu już będą potężne spoilery, więc schodzimy do podziemia i dalej czytający robi to na własną odpowiedzialność! wink.gif

Film jest spięty klamrą opartego głową o drzewo Schofielda. Lecz już gdy wstawali z Blake'm w scenie otwierającej westchnąłem do lepszej połowy - zobaczysz - przejdą 200 metrów i z sielskiego krajobrazu (z ocalałymi drzewami - kwiecień 1917!, soczystą trawą, zero krateru po artyleryjskich nawałach, chyba nawet ptaki świergotały) wejdą w okopy, od razu na I linii. Ku mojemu rozczarowaniu, właśnie tak było. Rozkaz to totalne nieporozumienie, ale o tym na koniec. Weteran (wspominają o Sommie) reaguje na truchło konia jakby 2 dni temu przyszedł z uzupełnienia , przez cały film nikt i nic nie mówi o zagrożeniu minowym (i jak się okazuje, całkiem słusznie...), po eksplozji w schronie pułapce tylko jeden z nich musi się porządnie otrzepać i przemyć oczy. Pilot (nawet niemiecki) wyciągnięty z płonącego Albatrosa (zauważyliście że bohaterowie zamiast w bok, uciekali zgodnie z kierunkiem samolotu? Weterani... ) jedynie o czym myśli to zadźganie ratującego go żołnierza. Tak... Gdyby nie to, że nie przeżył, mógłby mieć na czole napisane Hermann Wilhelm Göring. Dalej - pierwsze jednostki wchodzące na teren opuszczony przez Niemców (bynajmniej nie o głębokości kilkunastu-kilkudziesięciu km tylko raptem kilku) jadą jakby nigdy nic samochodami. Tak... Niemiecka armia w 1917 mająca już potężne problemy z aprowizacją przy wielotygodniowych przygotowaniach (w kilka dni i nocy nie robi się kolejnej, głębokiej linii frontu o jakiej wspominał generał) nie ma nic innego do roboty tylko rozstrzeliwanie krów (co one tam robiły raptem kilka km od starej linii frontu?). Tak, wredne Niemcy, kolejny raz widzimy jakie to zwierzęta. Walka z Niemcem przy wysadzonym moście. Czemu Schofield nie szedł wzdłuż kanału dalej? Nie miał oczyszczać miasta, tylko go minąć by dotrzeć do lasu na płd-wsch od niego. Nie wiem jak Wy, ale ja odebrałem moment na schodach jako obopólne trafienie. Rana z tyłu głowy - ok, od upadku, ale przez całą pozostałą część filmu szukałem mu rany z przodu ciała. Nie znalazłem. Co robiła ta dziewczyna w tym mieście? Przed kim się chroniła? Że niby mogła być Żydówką? Litości. Nie ta wojna! Brakowało mi tylko run na patkach ukazanych wtedy niemieckich maruderów. Rzeka. Że niby takie bystrza i wodospad we... Flandrii? Taaaak (dla kontrastu jest rozmowa o tym, o co tutaj giną i kamera ukazuje flandryjski pejzaż. Niestety, to przeszkadza by ukazać dramatyzm więc zapominamy o tym bo nie pasuje do koncepcji, a od koncepcji jest II reżyser). Dalej, bohater jak gdyby nigdy nic podchodzi do słuchających pieśń żołnierzy. Oczywiście żadnych czujek, bo po co. No i dochodzimy do sceny rodem z Gallipoli. Ludzie przygotowują się do ataku, a tu przecież rozkaz. No i nasz geniusz wpada na pomysł II reżysera, by przebiec przed przedpiersiem okopu, a nie za nim... No ale jakiej pięknej sceny by nie było! Tylko co to ma wspólnego z rzeczywistością? Ok, udało się powstrzymać drugą falę, więc bohater mimo że usłyszał że szukany brat Blake'a ruszył z pierwszą falą (jakieś 5 minut wcześniej) pyta się, gdzie go może znaleźć... I słusznie ( rolleyes.gif ) że pyta, bo pierwsza fala według uzyskanej odpowiedzi albo zginęła, albo już w lazarecie. Na szczęście bohater ma uszkodzony zegarek, więc to łyknął i... ponownie słusznie bo faktycznie tam go znalazł, czyli kolejnego już aktora z GoT. Oczywiście lazaret ponownie 200m od linii pierwszych okopów jest w sielskim krajobrazie pełnym soczystej, zielonej trawy, całych drzew i oczywiście na powierzchni ziemi. I kończymy oczekiwanym oparciem się o drzewo. Romantyzm pierwsza klasa. Tylko czemu Schofield po odnalezieniu szukanej jednostki nie pokazał podpisanego generalską parafką rozkazu pierwszemu napotkanemu oficerowi brytyjskiej armii, gdzie posłuch i dryl był nie mniejszy niż w armii pruskiej? Taki podpis uruchamiał wszystkich i wszystko. A że we własnym interesie, ten sam by biegł z posłańcem na złamanie karku odganiając własnych ludzi.

Ok, wracamy do wspomnianej sceny z generałem. Weźmy pod uwagę że owych 1600 żołnierzy nie było ściśniętych przez jednostki wroga na małej przestrzeni, pogoda była dobra, w powietrzu panował RFC. Już nawet nie chodzi że takich patroli na ziemi puszczono by kilka by dać szansę by rozkaz doszedł do adresata. Po prostu wysłano by meldunek z obciążeniem dla pewności w 3 samolotach eskortowanych przez jedną, dwie (dla pewności) eskadrę myśliwców i napisy końcowe oglądalibyśmy w 12 minucie seansu. No a tak mieliśmy znakomite dla oka, mniej dla logiki kino wojenne ponoć na kanwie wspomnień dziadka reżysera. Tylko coś mi się zdaje, że nie istnieją żadne dokumenty to potwierdzające, a jeśli tak, to była kolejna proza okopowa, bez tych kilku scen z teczki II reżysera bez których ludzie nie poszliby do kina. I na koniec o ludziach w kinie. Tak, starzeję się, ale tylu odpalonych smartfonów podczas 2 godzinnego seansu jeszcze nie widziałem. Co jak co, ale seans nudą nie grzeszył. Powoli zaczynam popierać zjawisko przechodzenia przez jezdnię pochłoniętych fb, tt czy ccm. Byle nie przed maską mojego wozu.
 
User is offline  PMMini Profile Post #20

     
kalimerasas
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 777
Nr użytkownika: 36.638

Stopień akademicki: mgr
Zawód: handlowiec
 
 
post 1/02/2020, 19:43 Quote Post

Ogólnie niedociągnięć w filmie jest dla znawców tematu znacznie więcej. Ale co mnie najbardziej uderzyło, to scena ataku pod koniec filmu. Żołnierze wychodzą z okopów i od razu są nakryci ogniem artyleryjskim, ale jak się wsłuchać, to panuje zupełny brak ognia broni maszynowej, (nie wspominając już o ostrzale karabinowym) ze strony Niemców. Jakby reżyser zapomniał o karabinach maszynowych, które najpierw kosiły szeregi atakujących. Ale może mamy jedynie wybuchy pocisków, bo są bardziej efektowne? Pomijam fakt, na który zwrócił mój przedmówca, że zamiast wysyłania dwóch żołnierzy na misje samobójczą, można było meldunek zrzucić z samolotu, których alianci mieli w 1917 pod dostatkiem(nawet na filmie) i tym samym oszczędziliby dwóm bohaterom fatygi.
 
User is offline  PMMini Profile Post #21

     
wysoki
 

X ranga
**********
Grupa: Supermoderator
Postów: 20.848
Nr użytkownika: 72.513

Rafal Mazur
Stopień akademicki: magazynier
 
 
post 1/02/2020, 21:12 Quote Post

Filmu nie widziałem, i jakoś mi się nie spieszy, ale tak z ciekawości.
Czy to prawda, że scenariusz został oparty na opowieści dziadka reżysera?

Bo jeśli tak no to sorry, nie wiem czy jest sens szukać w tej całej historii większego sensu wink.gif.
Przecież to trochę tak jakby na poważnie podchodzić do książki o Franku Dolasie i opowieści o zniszczeniu atakującego czołgu za pomocą klucza francuskiego.

QUOTE
Co robiła ta dziewczyna w tym mieście? Przed kim się chroniła? Że niby mogła być Żydówką? Litości.

Może była szpiegiem, franc-tireurem albo po prostu pomocną pielęgniarką, jak Edyta Cavell: https://pl.wikipedia.org/wiki/Edyta_Luiza_Cavell wink.gif?

QUOTE
Pomijam fakt, na który zwrócił mój przedmówca, że zamiast wysyłania dwóch żołnierzy na misje samobójczą, można było meldunek zrzucić z samolotu, których alianci mieli w 1917 pod dostatkiem(nawet na filmie) i tym samym oszczędziliby dwóm bohaterom fatygi.

Widzę Gajusz wyżej wspomniał o koledze Mela Gibsona. W tamtym filmie też można było zrzucić wiadomość z samolotu, no ale wtedy on nie byłby o bieganiu, nie wink.gif?

 
User is offline  PMMini Profile Post #22

     
Gajusz Mariusz TW
 

Ambasador San Escobar
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.257
Nr użytkownika: 98.326

M.
Stopień akademicki: Korvettenkapitan
Zawód: Canis lupus
 
 
post 2/02/2020, 7:11 Quote Post

QUOTE(kalimerasas @ 1/02/2020, 19:43)
Ogólnie niedociągnięć w filmie jest dla znawców tematu znacznie więcej.


Dla mnie to oczywiste że ktoś pokroju redbarona czy alberta wyłapie o wiele więcej smaczków.

QUOTE(wysoki @ 1/02/2020, 21:12)
Czy to prawda, że scenariusz został oparty na opowieści dziadka reżysera?


Na napisach końcowych był zapis że scenariusz oparty na wspomnieniach jakiegoś tam żołnierza (nazwisko kompletnie nic mi nie mówiło.) Lecz na Filmwebie znalazłem taki zapis:

QUOTE
sam film bazuje na opowieściach dziadka reżysera, Alfreda Mendesa




 
User is offline  PMMini Profile Post #23

     
petroCPN SA
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.063
Nr użytkownika: 104.458

Stopień akademicki: doktor
Zawód: wyk³adowca
 
 
post 2/02/2020, 9:52 Quote Post

Jeszcze przed pójściem na "1917" słyszałem, iż reżyser Sam Mendes zaplanował go sobie jako film z jednym ujęciem. Czyli trick znany z filmu "Birdman" reżysera Alejandro González Iñárritu. Zresztą, wprawkę do tego można dostrzec także w bondowskim "SPECTRE" reżysera Mendesa, gdzie w początkowej partii teasera dziejącego się w trakcie meksykańskiego Día de Muertos także mamy jedno długie ujęcie. Oczywiście, tak naprawdę ujęć w "1917" jest więcej, lecz miejsca ich łączenia są zgrabnie zamaskowane i widzowi istotnie może się wydawać, że kamera nie odstępuje głównych postaci ani na moment, że przebywa wraz z nimi całą długą i niebezpieczną drogę, jakby bez zmrużenia oka.
Z góry byłem do tego pomysłu nastawiony negatywnie albowiem zdało mi się, iż będzie to jeno pokaz reżyserskiej maestrii gwoli samej maestrii. Gdy kamera przez wiele minut podąża za żołnierzami wzdłuż bardzo długiego okopu i w odpowiedniej chwili mają im przeciąć drogę inni żołnierze z noszami, w innej chwili ma wyskoczyć szczur, w jeszcze innej ma nastąpić wybuch - to z pewnością wymagało to bardzo długich prób z udziałem reżysera, operatora, aktorów, statystów i specjalistów od efektów, skomplikowanych obliczeń z sekundnikiem w ręku. Od strony logistycznej - niełatwe. Chyba trudniejsze, niż przygotowanie sztuki w teatrze, gdzie co prawda też nie ma cięć montażowych, ale jednocześnie widownia toleruje wysoki poziom umowności. W kinie spodziewamy się, iż wszystko będzie wyglądało stuprocentowo realistycznie. I pewnie także z uwagi na te długie próby - do ról młodych żołnierzy Mendes zaangażował aktorów mało opatrzonych. Gwiazdorzy kina brytyjskiego jak Colin Firth, Mark Strong czy Benedict Cumberbatch mają znacznie mniej do pogrania.
Na szczęście, nie było wcale tak źle, jak się obawiałem. Reżysersko-operatorskie popisy nie przysłaniają treści filmu. Od początku film wciąga. Kamera biegnąca za ludźmi albo ich wyprzedająca by ująć ich od przodu - nie irytuje.
Przesłanie o ogólnym okrucieństwie wojny w okopach oraz o wojennym brudzie - chyba już dobrze znamy. Mimo to w niektórych scenach reżyser skutecznie mną potrząsnął. Niespodziewany wybuch omal zabijający bohaterów również dla mnie był niespodziewany. Gdy zaś żołnierze niemal nadludzkim wysiłkiem pchali ciężarówkę by wydostała się z błotnej pułapki - spontanicznie nabrałem powietrza i "pchałem wraz z nimi". Słowem: parokrotnie wczuwałem się i traciłem należny dystans do treści filmu.
Gdy misja żołnierza zbliżała się do końca, razem z nim czułem się zmęczony i trochę już mi było obojętne czy rozkaz zostanie wykonany czy nie. Ale gdy się okazało, że wciąż jest szansa na uratowanie istnień, moje zainteresowanie akcją znów wzrosło. Tym bardziej, iż wcześniej scenarzysta rozrzucił podejrzenia, iż nawet jeśli list od generała dotrze do pułkownika to pułkownik może się okazać fanatycznym zwolennikiem walki do ostatniego swojego żołnierza. Zatem wynik misji pozostawał nieodgadniony do samego końca.
Przewrotek scenariuszowych i nieprzewidywalności jest zresztą więcej, poczynając od tej wynikającej z faktu, iż na początku bohaterów mamy dwóch. Widz może mieć przekonanie, iż jeśli w trakcie marszu któryś z nich zginie, to . . . akurat nie ten, który naprawdę ginie.
Odrobinę zdziwiła mnie nuta dumnej brytyjskości w starym stylu i antyniemieckiego nastawienia. Brytyjczycy - tak to chyba wynikało ze wspomnień dziadka reżysera na których pono oparto scenariusz - są obowiązkowi, szlachetni i koleżeńscy. Także konającemu wrogowi gotowi są podać wodę i nieśpieszno im zabijać z bliska; w naiwności swojej zatkają usta "Hunowi" by go uciszyć mniemając, że ten, wdzięczny za darowanie życia, nie będzie próbował ostrzec kolegów. Gdy na żołnierskiej drodze pojawi się francuska młoda kobieta z małym dzieckiem - Anglik sprezentuje jej mleko, którego wcześniej przypadkiem nabrał do manierki. Dla odmiany Niemcy są całkowicie źli. W opuszczonych kwaterach zastawiają pułapki, gotowi są dźgnąć nożem Anglika próbującego przynieść ulgę. No cóż, akcja toczy się w aprilisie roku 1917. Poczucie braterstwa losu w stosunku do wrogów, które objawiło się choćby w spontanicznym zawieszeniu broni na Boże Narodzenie 1914 - odeszło już dawno w przeszłość.
Na zakończenie przewrotnie oświadczę, iż samo odsłuchanie pieśni "Wayfaring Stranger", pięknie wykonanej a capella w jednej z końcowych scen - warte jest ceny biletu. Ogólnie polecam.

PS Pomimo mojej pozytywnej opinii, kiedy film stanie się dostępny na Blu-ray - jednak nie będę go próbował kupić i postawić na półce. "1917" jest zdecydowanie wart zobaczenia. Ale serwowanie sobie powtórek w kinie domowym to już byłaby przesada.

Ten post był edytowany przez petroCPN SA: 2/02/2020, 12:05
 
User is offline  PMMini Profile Post #24

     
wysoki
 

X ranga
**********
Grupa: Supermoderator
Postów: 20.848
Nr użytkownika: 72.513

Rafal Mazur
Stopień akademicki: magazynier
 
 
post 2/02/2020, 10:24 Quote Post

QUOTE(Gajusz Mariusz TW @ 2/02/2020, 8:11)
QUOTE(wysoki @ 1/02/2020, 21:12)
Czy to prawda, że scenariusz został oparty na opowieści dziadka reżysera?


Na napisach końcowych był zapis że scenariusz oparty na wspomnieniach jakiegoś tam żołnierza (nazwisko kompletnie nic mi nie mówiło.) Lecz na Filmwebie znalazłem taki zapis:

QUOTE
sam film bazuje na opowieściach dziadka reżysera, Alfreda Mendesa

*


Czyli nie ma co się za bardzo przywiązywać do szczegółów, film dla przyjemności oglądania opowiadanej historii, nie film historyczny.
Pokolenie "Jaja kobyly" też niezłe historie opowiadało, które powodowały wyrywanie sobie włosów przez specjalistów wink.gif.
 
User is offline  PMMini Profile Post #25

     
Gajusz Mariusz TW
 

Ambasador San Escobar
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.257
Nr użytkownika: 98.326

M.
Stopień akademicki: Korvettenkapitan
Zawód: Canis lupus
 
 
post 26/01/2021, 15:25 Quote Post

Burza dusz

https://www.youtube.com/watch?v=e1DCleUokeA...ature=emb_title

Niezły łotewski dramat wojenny. Śledząc historię niespełna 17-latka gdy zgłasza się do armii rosyjskiej w 1915, poprzez walki na froncie wschodnim, zaślepienie rewolucją i w końcu podczas walk o niepodległość Łotwy widzimy jego przemianę. Ponieważ scenariusz oparto na powieści, są sceny na które trzeba przymknąć oko. Jednak ci którym przypadł do gustu 1944 i tutaj nie powinni narzekać.

 
User is offline  PMMini Profile Post #26

     
Lord Mich
 

Capitaine
********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 3.516
Nr użytkownika: 15.415

Michal Piekarski
Zawód: :)
 
 
post 14/02/2021, 18:44 Quote Post

Na HBO GO wpadł kolejny film o froncie wschodnim:
https://www.youtube.com/watch?v=s5pvCLPylTk

Pozdrawiam!
 
User is offline  PMMini Profile Post #27

     
Carl Gustaw Rehnskiold
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 251
Nr użytkownika: 106.061

Stopień akademicki: Za kilka lat ...
Zawód: Gentleman
 
 
post 17/02/2021, 12:03 Quote Post

https://youtu.be/05AEr407S1Y
Może wiecie co to za film ?
Pozdrawiam
 
User is offline  PMMini Profile Post #28

     
Sheckley
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 5
Nr użytkownika: 83.682

 
 
post 23/02/2021, 19:01 Quote Post

To z jakiegoś tureckiego serialu "Mehmetçik Kut'ül Amare"
 
User is offline  PMMini Profile Post #29

     
bartoszb
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.888
Nr użytkownika: 44.299

 
 
post 28/02/2021, 14:09 Quote Post

QUOTE(Lord Mich @ 14/02/2021, 19:44)
Na HBO GO wpadł kolejny film o froncie wschodnim:
https://www.youtube.com/watch?v=s5pvCLPylTk
Pozdrawiam!
*



"Rosyjski młokos".
Było napisać, żeby na trzeźwo nie oglądać.
Nastawiłem się na ciekawą historię o realiach życia na froncie (w swoim chciejstwie) gdzieś na Białorusi, a tu jakaś artystyczna wizja o niewidomym chłopcu. Wzruszające to, ale sposób pokazania do mnie nie przemawia. Nie wiem czemu miała służyć ta stylizacja na film zrobiony gdzieś w latach 70. (albo wcześniej) z dodaniem współczesnych emocji orkiestry. Odczucie u widza jest bardzo dziwne.
 
User is offline  PMMini Profile Post #30

3 Strony < 1 2 3 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej