Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
> Hieronim Dekutowski "Zapora",
     
Artur P.
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 581
Nr użytkownika: 13.086

Stopień akademicki: dr
Zawód: historyk
 
 
post 7/03/2006, 18:16 Quote Post

Dzisiaj mija 57 rocznica śmierci Majora cc Hieronima Dekutowskiego "Zapory" - legendarnego dowódcy oddziałów partyzanckich Lubelszczyzny. Skazany na karę śmierci przez WSG w Warszawie, został rozstrzelany w więzieniu MBP na warszawskim Mokotowie 7 marca 1949 r. wraz z grupą sześciu podkomendnych. 57 lat temu śmierć z rąk UB ponieśli:

- mjr Hieronim Dekutowski "Zapora" (ur. 1918) - cichociemny, komendant oddziałów leśnych Inspektoratu DSZ-WiN Lublin, a następnie dowódca zgrupowania partyzanckiego liczącego w szczytowym okresie ponad 300 ludzi;
- kpt. Stanisław Łukasik "Ryś" (ur. 1918) - dowódca oddziału w zgrupowaniu "Zapory";
- ppor. Roman Groński "Zbik" (ur. 1926) - dowódca oddziału żandarmerii zgrupowania;
- por. Jerzy Miatkowski "Zawada" (ur. 1923) - żołnierz zgrupowania, a następnie adiutant "Zapory";
- por. Tadeusz Pelak "Junak" (ur. 1922) - żołnierz "Zapory", członek siatki terenowej WiN;
- por. Edmund Tudruj "Mundek" (ur. 1923) - żołnierz oddziału "Rysia" w 1944 r. wywieziony do ZSRR, od 1946 r. ponownie w jego oddziale;
- por. Arkadiusz Wasilewski "Biały" (ur. 1925) - żołnierz zgrupowania, adiutant "Zapory".

GLORIA VICTIS !!!
 
User is offline  PMMini Profile Post #1


 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

Odpowiedzi
     
Allman
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 22
Nr użytkownika: 14.557

 
 
post 9/03/2006, 8:00 Quote Post

Mjr Hieronim Dekutowski "Zapora" (1918 - 1949)

W czasie niemieckiej okupacji cichociemny, bronił ludność Zamojszczyzny przed represjami, a jako szef Kedywu AK w Inspektoracie Lublin-Puławy przeprowadził 83 akcje bojowe i dywersyjne. Po wojnie jeden z najsłynniejszych bohaterów antysowieckiej partyzantki. Najbardziej znany i poszukiwany przez szwadrony NKWD i UB żołnierz Lubelszczyzny. Podczas próby przedostania się na Zachód, wskutek zdrady, aresztowany. Po trwającym ponad rok, brutalnym śledztwie, skazany na karę śmierci i 7 marca 1949 r., wraz z sześcioma podkomendnymi stracony w katowni bezpieki na ul. Rakowieckiej w Warszawie. W Lublinie, z inicjatywy Fundacji "Pamiętamy", związanej z Ligą Republikańską, odsłonięto niedawno pomnik "Zapory".
Nawet w III RP "Zapora" nie wszystkim się podoba. "Gazeta Wyborcza" w relacji z odsłonięcia pomnika napisała: "Podczas budowy pomnika na placu Zamkowym budowlańcy uszkodzili odsłonięte podczas prac fundamenty starej żydowskiej kamienicy. W obronie pozostałości po zniszczonym przez hitlerowców tzw. mieście żydowskim stanęli profesorowie, artyści, archeolodzy. W opublikowanym w »Gazecie« liście zastanawiali się, czy partyzanci zamordowani na Zamku Lubelskim właśnie tam nie powinni mieć swojego miejsca. Natomiast plac Zamkowy winien być zarezerwowany dla ofiar getta". Cóż, ludzie "Wyborczej" mają swoją historię i swoich bohaterów.

WYBITNY DOWÓDCA

Hieronim Dekutowski urodził się 24 września 1918 r. w Tarnobrzegu. Harcerz drużyny im. Jana Henryka Dąbrowskiego, członek Sodalicji Mariańskiej. Ochotnik wojny obronnej 1939 r., 17 września przekroczył granicę z Węgrami i został internowany. Uciekł z obozu i przedostał się do Francji, gdzie walczył z Niemcami w ramach PSZ, ewakuowany następnie do Anglii. W marcu 1943 r. zaprzysiężony jako cichociemny przyjął pseudonim "Zapora" i "Odra". W nocy z 16 na 17 września 1943 r., w ramach operacji o kryptonimie "Neon 1", został zrzucony do Polski na placówkę "Garnek" 103 (okolice Wyszkowa). Lot z Anglii Halifaxem BB-378 "D", należącym do Dywizjonu RAF trwał 12 godzin i 30 minut (poprzednia próba z 9/10 września nie udała się z powodu niskich chmur i braku paliwa w samolocie; część Halifaxów z polskimi skoczkami zestrzelili Niemcy).
Początkowo Dekutowski dowodził oddziałem AK w Inspektoracie Zamość, broniąc ludność Zamojszczyzny przed wysiedleniami. W styczniu 1944 r. mianowany szefem Kedywu AK w Inspektoracie Lublin-Puławy.
Władysław Siła-Nowicki, powojenny przełożony Dekutowskiego, w swoich wspomnieniach zapisał: "Wkrótce zyskał opinię wybitnego dowódcy. Cechowała go odwaga, szybkość decyzji a jednocześnie ostrożność i ogromne poczucie odpowiedzialności za ludzi. Znakomicie wyszkolony w posługiwaniu się bronią ręczną i maszynową, niepozorny, ale obdarzony wielkim czarem osobistym umiał być wymagający i utrzymywał żelazną dyscyplinę w podległych mu oddziałach, co w połączeniu z umiarem i troską o każdego żołnierza zapewniało mu u podkomendnych ogromny mir. Nazywali go »Starym«, choć nie miał jeszcze trzydziestu lat".
Ok. 200-osobowy oddział "Zapory" przeprowadził 83 akcje bojowe i dywersyjne. Brał udział w akcji "Burza" na Lubelszczyźnie, po czym bezskutecznie próbował iść na pomoc walczącej Warszawie.


WDZIĘCZNOŚĆ UBEKA

Po wejściu Sowietów Dekutowski nie ujawnił się. Poszukiwany przez NKWD i UB, ukrywał się na dawnych AK-owskich kwaterach. Dlaczego nie złożył broni?
Bohdan Urbankowski w książce "Czerwona msza" napisał: "Zaczęło się od tego, że czterej żołnierze »Zapory«, mieszkający w okolicach Chodla, zostali zaproszeni na tamtejszy posterunek. Dowódca posterunku MO/UB, Abram Tauber, był uratowanym przez jednego z nich Żydem, kilkakrotnie znajdował przytulisko w melinach »Zaporczyków«, po wejściu Rosjan został szefem UB w Chodlu. AK-owcy mogli spodziewać się jakiejś wdzięczności, tymczasem Tauber kazał ich wszystkich powiązać i własnoręcznie, jednego po drugim, zastrzelił. W odwecie Dekutowski rozbił posterunek w Chodlu. Data tego ataku - noc 5/6 lutego 1945 - oznacza początek Powstania Antysowieckiego na tych terenach".
Wkroczenie Sowietów oznaczało masowe represje i mordy na Polakach, szczególnie żołnierzach AK. Jeśli uniknęli wywózki na Sybir, trafiali do katowni UB na Zamku Lubelskim (gdzie, prócz innych morderców, działał m. in. ścigany dziś przez Instytut Pamięci Narodowej Salomon Morel). "Zapora" nie mógł stać z boku. Walce o wolną Ojczyznę poświęcił nawet prywatne życie. Ukochanej narzeczonej powiedział: "Idę do lasu, nie wiem, czy przeżyję, nie możemy być razem". W odpowiedzi na komunistyczny terror stworzył poakowski oddział samoobrony ( liczący, podobnie jak w czasie niemieckiej okupacji, ok. 200 osób ), który dokonał szeregu brawurowych akcji odwetowych przeciwko NKWD, UB, KBW i MO.

"TRZĘŚLI" LUBELSZCZYZNĄ

Latem 1945 r., na rozkaz dowództwa, po ogłoszonej przez "ludową" władzę amnestii rozwiązał oddział (część jego żołnierzy ujawniła się). Sam, uważając amnestię za oszustwo i podstęp, wraz z kilkoma podkomendnymi chciał przedostać się na Zachód, ale grupa została rozbita przez UB pod Świętym Krzyżem w Górach Świętokrzyskich. Wkrótce ponowili próbę - tym razem, po przejściu "zielonej granicy", dopadła ich czeska bezpieka. "Zapora" dotarł do Pragi, ale nie znając dalszej trasy (w ambasadzie USA nie chcieli mu pomóc, twierdząc, że zajęte przez Sowietów Czechy to demokratyczny kraj) wrócił do kraju z grupą repatriantów. Na Lubelszczyźnie, jako najwybitniejszemu dowódcy, podporządkowała mu się większość oddziałów i wszedł w skład powstającego właśnie Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość (WiN). Znów prowadził akcje obronne i zaczepne przeciw komunistom, zadając im znaczne straty.
Dlaczego "Zaporczycy" byli dla bezpieki szczególnie niebezpieczni?
Władysław Siła-Nowicki: "Około dwustu-dwustu pięćdziesięciu ludzi o wysokim poziomie ideowym, dobrze uzbrojonych i wyszkolonych, utrzymywanych w dyscyplinie »trzęsło« połową województwa. Stan ten przypominał pewne okresy powstania styczniowego, gdy władza państwowa ustabilizowana była jedynie w dużych ośrodkach, zaś w terenie istniała tylko iluzorycznie. Oczywiście partyzantka opierała się na pomocy miejscowej ludności ogromnej większości wsi, udzielającej ofiarnie poparcia, kwater i informacji".
Rafał Wnuk w książce "Lubelski Okręg AK-DSZ-WiN 1944-1947" pisze, że oddziały Dekutowskiego "rozbudowały swą siatkę od Lubartowskiego na północy do Tarnobrzeskiego na południu i od Zamojszczyzny po wschodnią Kielecczyznę". Pomoc "Zaporczykom" niósł klasztor w podlubelskiej Radecznicy, gdzie odbywały się również narady dowódców.

DWA RAPORTY

Z raportu Iwana Sierowa, gen. NKWD, szefa Smierszu (16 IV 1945 r.): "Grupa uzbrojonych bandytów, licząca 11 osób, dokonała napadu na oddział banku w Lublinie, skąd zrabowała 200 000 złotych. Znajdujący się tam podczas napadu naczelnik pierwszej sekcji Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego województwa lubelskiego porucznik Kulwaniewski stawił rabusiom opór i został zabity". W rzeczywistości oddział "Zapory" zabrał 1.170 tys. zł, pierwsza sekcja WUBP w Lublinie była tą najgorszą - śledczą, a Antoni Kulwaniewski był członkiem WKP( b ), oficerem Armii Czerwonej i LWP, absolwentem szkoły funkcjonariuszy bezpieczeństwa w Kujbyszewie.
W ramach odwetu za akcję Dekutowskiego sowieci aresztowali 43 osoby, z czego 13 skazali na karę śmierci i stracili w podziemiach Zamku Lubelskiego.
W innym raporcie, sporządzonym przez lubelski okręg WiN (III 1946 r.), czytamy: "Urzędy bezpieczeństwa działają pod wyłącznym kierownictwem NKWD. W działalności swojej posługują się podstępem. W końcu marca grupa cywilna UB, występująca jako grupa dywersyjna AK, powołując się na »Zaporę«, zażądała kontaktu na komendanta placówki w Chodlu, lecz zapytani, zorientowawszy się w porę, podstęp udaremnili. Grupa ta udała się następnie do Bełżyc, gdzie ułatwiono jej kontakt na komendanta placówki. Żądano od niego ściągnięcia ludzi celem rzekomego urządzenia napadu wspólnego na posterunek MO. W wyniku rozstrzelano komendanta placówki oraz kilku jego ludzi".


MONIAKI, CZYLI MOSKWA

Stefan Korboński, działacz PSL Mikołajczyka, w książce "W imieniu Kremla" pod datą 3 października 1946 r zapisał: "komunikat PAP z Lublina, według którego »bandy« »Zapory« z WiN i »Cisego« z NSZ, uzbrojone w broń maszynową, razem 50 osób, napadły na wieś Maniaki i spaliły ją, w tym 11 gospodarstw należących do b. akowców.
Przypis Korbońskiego: "Mowa o starciu oddziału Hieronima Dekutowskiego »Zapory« 23 IX 1946 z ormowcami ze wsi Moniaki (a nie Maniaki), nazywanej potocznie Moskwą, zakończonym śmiercią jednego z nich i wymierzeniem kary chłosty pozostałym".
I komentarz: "Najlepszy jest ten pomysł, że członkowie WiN, który składa się z nieujawnionych akowców, niszczą własność swych ujawnionych towarzyszy broni. (...) Te kłamstwa są obliczone na obudzenie w społeczeństwie oburzenia przeciwko podziemiu. Przypomina mi to tolerowanie przez gestapo bandytów, by ich zbrodniami obarczyć ówczesną konspirację i zohydzić ją w oczach kraju. Nauka nie poszła w las i dzisiaj mają w bezpiece wiernych naśladowców. Nie darmo ją ludzie nazywają »czerwone gestapo«". Wieś Moniaki (obok kilku innych na Lubelszczyźnie) jeszcze przed wojną była wylęgarnią komunistycznej zarazy - późniejszych AL-owców, milicjantów i ubeków. "Zapora" rozbił wiele placówek MO i UB. Schwytanym komunistom na ogół wymierzał kary chłosty, a następnie puszczał ich wolno. Jeśli zabijał, to nie za samą przynależność do PPR, czy bezpieki, ale za wyjątkowo szkodliwą działalność, choć wielu UB-eków też oszczędził. Odbijał też więzienia, wypuszczając aresztowanych. Jego oddział był przygotowany do akcji na Zamek Lubelski, a nawet na areszt na Rakowieckiej w Warszawie, ale w obu przypadkach jakiś kapuś doniósł o tych planach UB.
Dzięki posiadaniu zdobycznych samochodów ciężarowych "Zaporczycy" potrafili dokonać w ciągu doby kilku akcji na terenie dwóch, a nawet trzech powiatów i błyskawicznie „odskoczyć”. Ciągle zmieniali kwatery, nigdy nie stacjonowali dwa razy z rzędu w tej samej wiosce.

HELIKOPTEREM Z WARSZAWY

Po kolejnej amnestii z lutego 1947 r., razem z Władysławem Siła-Nowickim „Stefanem” (inspektorem WiN na Lubelszczyźnie) Dekutowski podjął rozmowy z przedstawicielami Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (m. in. z płk Józefem Czaplickim, dyr. Departamentu III MBP - ds. walki z bandytyzmem, czyli niepodległościowym podziemiem; ze względu na swoją nienawiść do AK-owców nazywanym "Akowerem" i płk. Janem Tatajem, szefem WUBP w Lublinie) o warunkach ujawnienia się lubelskiej partyzantki niepodległościowej.
Władysław Minkiewicz w książce "Mokotów, Wronki, Rawicz. Wspomnienia 1939-1954" pisze: "W rezultacie w lasach na Lubelszczyźnie odbyła się konferencja, na którą przylecieli helikopterem z Warszawy wiceminister bezpieki Romkowski [Roman Romkowski - Natan Grunsapau-Kikiel - red.], oraz dyrektor Departamentu Politycznego MBP, Luna Bristigerowa". Porozumienia nie zawarto, gdyż bezpieka nie zgodziła się, aby aresztowani wcześniej WiN-owcy odzyskali wolność.
Siła-Nowicki: "Kiedyś w trakcie tych rozmów, po podpisaniu pewnych punktów porozumienia, grupa ludzi od »Zapory« i obstawa dygnitarzy MBP zdrowo wspólnie popiła, zawsze jednak na zasadach równości, tak aby żadna ze stron nie pozostawała bezbronna [obie strony były uzbrojone i w równej liczbie ludzi - red.]. Potem wszyscy wsiedli do trzytonowej ciężarówki »Dodge« ze sprzętu amerykańskiego, dostarczonego armii radzieckiej. Samochód prowadził »Zapora«. Wyszkolony w prowadzeniu samochodów w warunkach terenowych, na znanej sobie gruntowej drodze pojechał z szaloną szybkością, jakby szukając śmierci. Na jednym z zakrętów wóz zarzucił, uderzył w drzewo i rozbił się na kupę szmelcu. O dziwo - nikomu z jadących nic się nie stało!".

KAPUŚ "BORUTA"

W wyniku nieudanych rozmów „Zapora”, razem z dowódcami pododdziałów swojego zgrupowania, podjął kolejną próbę przedostania się na Zachód. 12 września 1947 r. wydał swój ostatni rozkaz, przekazując dowództwo kpt. Zdzisławowi Brońskiemu "Uskokowi". W prywatnym liście do "Uskoka" napisał: "Ja dziś wyjeżdżam na angielską stronę - jestem umówiony z chłopakami co do kontaktów, jak będę po tamtej stronie. Stary - najważniejsze nie daj się nikomu wykiwać i bujać, jak tam wyjadę, załatwię nasze sprawy pierwszorzędnie - kontakt będziemy mieć i tak. Czołem - Hieronim" (W 1949 r. "Uskok" zdetonował pod sobą granat, nie chcąc wpaść w ręce UB podczas obławy.)
Ludzie "Zapory", docierając kolejno (w połowie września 1947 r.) na punkt przerzutowy w Nysie na Opolszczyźnie trafiali bezpośrednio w ręce katowickiego UB. Dekutowski wpadł 16 września. Kapusiem był Franciszek Abraszewski "Boruta", przed aresztowaniem przez bezpiekę inspektor lubelskiego Okręgu WiN (poprzednik Siła-Nowickiego), którego zwolniono w skutek amnestii (domagali się tego... WiN-owcy).
Podstępnie schwytanych przewieziono na Rakowiecką i poddano brutalnemu śledztwu. Przesłuchiwali: Jerzy Kędziora i znany sadysta Eugeniusz Chimczak (sporządził również akt oskarżenia). Tak było przez ponad rok.

W NIEMIECKICH MUNDURACH

Stefan Korboński: O tym, że "bandyta Zapora" to Hieronim Dekutowski "opinia publiczna" dowiedziała się dopiero po rozpoczęciu procesu.
3 listopada 1948 r. w Wojskowym Sądzie Rejonowym w Warszawie, prócz Dekutowskiego, na ławie oskarżonych zasiedli jego podkomendni: kpt. Stanisław Łukasik, ps. Ryś, por. Jerzy Miatkowski, ps. Zawada - adiutant, por. Roman Groński, ps. Żbik, por. Edmund Tudruj, ps. Mundek, por. Tadeusz Pelak, ps. Junak, por. Arkadiusz Wasilewski, ps. Biały i ich polityczny przełożony Władysław Siła-Nowicki. Oskarżał: Tadeusz Malik. Sądzili: Kazimierz Obiada i Wacław Matusiewicz (ławnicy) i Józef Badecki (przewodniczący; sądził też rotmistrza Witolda Pileckiego i wielu innych patriotów).
Władysław Siła-Nowicki: "Pani Stillerowa [obrońca Nowickiego - red.] poinformowała mnie, że przewodniczący składu Józef Badecki znany jest z bardzo uprzejmego prowadzenia rozpraw i bardzo surowych wyroków. Istotnie, sędzia Badecki, zimny morderca był cały czas bardzo grzeczny. Od początku zresztą wszyscy byliśmy dla niego morituri...".
Nowicki pisze, że na rozprawę ubrano ich w mundury Wehrmachtu: "Ten mundur hańbił katów, nie ofiary. I nieskończenie ważniejszym od naszego ubrania było to, co przed sądem krzywoprzysiężnym mówiliśmy podczas procesu".
W sądzie wszyscy zachowali się godnie, nie kajali się, nie przyznawali się do absurdalnych zarzutów. "Zapora" wziął na siebie całą odpowiedzialność.
15 listopada 1948 r. "sąd" skazał "Zaporczyków" na kilkakrotne kary śmierci. Po rozprawie przewieziono ich ponownie na Rakowiecką, również w niemieckich mundurach i pod silnym konwojem. Dekutowski znów został poddany brutalnemu śledztwu, ale podobnie jak wcześniej nikogo nie wydał.
Władysław Minkiewicz: "Wożono ich potem z workami na głowach, żeby ich nikt nie rozpoznał (z obawy przed ewentualnym odbiciem) jako świadków na rozmaite procesy podległych im członków WiN-u".


ZESKOCZYĆ NA CHODNIK

"Ognisko zamętu i pożogi"
Uzasadnienie wyroku WSR w Warszawie z 15 listopada 1948 r.:
"Ośrodki dyspozycyjne reakcji polskiej w postaci tzw. emigracyjnego rządu londyńskiego, czy też korpusu Andersa, będące zresztą powiązane z agenturami imperialistycznych kół kapitalistycznych, wykorzystały dla swych celów specjalne warunki topograficzne woj. lubelskiego, oraz pewną ilość zbałamuconych członków byłych »AK« z czasów okupacji niemieckiej. (...) Ośrodki dyspozycyjne znalazły odpowiednich zwolenników swej ideologii na przywódców. Do nich zaliczają się oskarżeni. Oskarżony Nowicki reprezentuje raczej [sic! - red.] czynnik inspiracyjny, jak sam nazywa polityczny. (...) Inni oskarżeni z Hieronimem Dekutowskim ps. »Zapora« na czele, są czynnikiem właściwie [sic! - TMP] wykonawczym, o dużym zakresie działania. Tworzą oni ośrodek działalności band terrorystyczno-rabunkowych i dywersyjnych pełniąc tam funkcje przeważnie dowódców band. Bezwzględność i okrucieństwo oskarżonych zostało wyzyskane przez ich wyższe kierownictwo do tworzenia na terenie woj. lubelskiego w okresie od lipca 1944 r. aż do mniej więcej [sic! - TMP] połowy roku 1947 ognisko zamętu i pożogi, które dużym wysiłkiem władz i społeczeństwa musiało być unicestwione".
"Zapora", razem z podwładnymi trafił do celi dla "kaesowców", gdzie siedziało wówczas ponad sto osób. Podjęli próbę ucieczki - postanowili wywiercić dziurę w suficie i przez strych dostać się na dach jednopiętrowych zabudowań gospodarczych, a stamtąd zjechać na powiązanych prześcieradłach i zeskoczyć na chodnik ulicy Rakowieckiej.
Minkiewicz: "Na noc rozkładało się na betonowej podłodze sienniki i ustawiało się wszystkie ławki pod ścianą, a ze stołków robiono w klozecie piramidę, sięgającą aż do sufitu. Po tej piramidzie Józio Górski [więzień kryminalny - red.] wchodził co noc z wyostrzoną o beton łyżką i mozolnie wiercił nią dziurę w suficie, starannie zbierając gruz do typowego więziennego worka, zwanego u nas »samarą«. Potem ten gruz wrzucał do klozetu i spuszczał wodę, żeby nie pozostawiać żadnych śladów. A jak ustrzec się przed kapusiami? W tym celu wszyscy wtajemniczeni mieli kolejno nocne dyżury i w jakiś przemyślny sposób dawali znać Górskiemu, jeśli ktokolwiek z niewtajemniczonych budził się i szedł do klozetu. Górski przerywał wówczas na chwilę pracę i siedział sobie cichutko na szczycie swojej piramidy. (...) Po kilku tygodniach dziura była na tyle szeroka, że Górski wszedł przez nią na strych i odbył trasę aż do okienka nad niskimi budynkami gospodarczymi. W zasadzie można już było podjąć próbę ucieczki, postanowiono jednak zaczekać na czas, kiedy nadejdą noce bezksiężycowe, co dawałoby większą gwarancję uniknięcia pościgu przez często krążące po Rakowieckiej patrole KBW".
Kiedy do zrealizowania planu zostało ledwie kilkanaście dni, jeden z więźniów kryminalnych uznał, że akcja jest zbyt ryzykowna i wsypał uciekinierów, licząc na złagodzenie wyroku. Dekutowski i Siła-Nowicki trafili na kilka dni do karcu, gdzie siedzieli nago, skuci w kajdany.
Nowickiemu pomogły rodzinne koneksje - był siostrzeńcem Dzierżyńskiego. Aldona Dzierżyńska-Kojałłowicz, rodzona siostra twórcy Czeki napisała do Bieruta: "Kocham go jak własnego syna, a więc przez pamięć niezapomnianego brata mego Feliksa Dzierżyńskiego, błagam Obywatela Prezydenta o łaskę darowania życia Władysławowi Nowickiemu".
Inaczej było z Dekutowskim. Na nic zdały się prośby o łaskę jego rodziny, w tym najstarszej siostry Zofii Śliwy, czynione drogą dyplomatyczną przez Prezydenta Republiki Francuskiej (od końca lat 20. mieszkała we Francji, odznaczona Legią Honorową za udział we francuskim ruchu oporu).

CZERWONE TECZKI

Irena Siła-Nowicka, żona Władysława pisze o swojej wizycie w biurze przepustek na ul. Suchej w Warszawie: "Był ranek. Pułkownika, który podpisywał zgody na widzenie nie było. Siadam więc i czekam na niego, a tymczasem sekretarki, młode dziewczyny krzątały się wśród akt. Czerwone teczki - kara śmierci, zielone - wszystko inne. Biorą te czerwone teczki i jedna z nich czyta nazwisko: Dekutowski Hieronim. Jakie śmieszne imię - mówi. A mnie serce zamarło - wiem, co znaczy czerwona teczka! A więc piszą na maszynie jakieś dane o tych skazanych, ale nic poza tym nie wiem - ani kiedy, ani gdzie te wyroki mają być wykonane". Nowicka poszła następnie do aresztu na Rakowieckiej: "Wchodzę ze strażnikiem w bramę, potem korytarzem. Obok przechodzą ludzie, niosący na noszach człowieka. Nie wiem, czy był żywy, czy umarły, ale zrobiło to na mnie okropne wrażenie. (...) Po jakimś czasie słyszymy stukot drewniaków - prowadzą więźniów. Widzę Władka. Pyta od razu: co z moimi? Odpowiadam - nie wiem, zrobiłyśmy wszystko, co było można. Przecież mu nie powiem o tych teczkach na Smolnej. (...) Jak się okazało tego właśnie dnia, 7-go marca 1949 roku rozstrzelano na Mokotowie siedmiu wspaniałych ludzi, towarzyszy broni Władka. A on słyszał te strzały, żegnał się z przyjaciółmi...".

MY NIGDY NIE PODDAMY SIĘ!

Egzekucję zarządził prezes Najwyższego Sądu Wojskowego Władysław Garnowski.
Ewa Kurek w książce "Zaporczycy" pisze o ostatnich chwilach Dekutowskiego: "Miał trzydzieści lat, pięć miesięcy i 11 dni. Wyglądał jak starzec. Siwe włosy, wybite zęby, połamane ręce, nos i żebra. Zerwane paznokcie. - My nigdy nie poddamy się! - krzyknął, przekazując przez współwięźniów swe ostatnie posłanie. Według dokumentów, wyrok wykonano przez rozstrzelanie [o godz. 19.00 - TMP]. Mokotowska legenda głosi jednak, że ubowscy kaci zapakowali majora »Zaporę« do worka, worek powiesili pod sufitem i strzelali, sycąc swą nienawiść widokiem płynącej spod sufitu niepokornej krwi. Potem, w pięciominutowych odstępach, mordowali jego żołnierzy: »Rysia«, »Żbika«, »Mundka«, »Białego«, »Junaka« i »Zawadę«".
Zygmunta Szendzielarza, ps. Łupaszka i jego podkomendnych (skazanych na śmierć przez ten sam Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie) też mordowano na Mokotowie w kilkuminutowych odstępach (8.II.1951 r., od godz. 19.45; "Łupaszka" zginął jako ostatni). "Pluton egzekucyjny" stanowił ten sam st. sierż. Piotr Śmietański, który, wzorem sowieckim, uśmiercał skazańców jednym strzałem w tył głowy (tak zabił też rotmistrza Witolda Pileckiego). Asystowali ci sami oprawcy: Alojzy Grabicki, naczelnik więzienia, jakiś lekarz i jakiś kapelan.
Tadeusz M. Płużański


"Mały Rycerz" - artykuł Bohdana Urbankowskiego o mjr "Zaporze"


W końcu marca 1945 r. członkowie władz Polskiego Państwa Podziemnego przyjęli propozycję rozmów z przedstawicielami władz sowieckich na temat przyszłej współpracy. Na spotkanie do Pruszkowa pojechali: Delegat Rządu na Kraj Jan Stanisław Jankowski (od kwietnia 1944 r. przewodniczący Krajowej Rady Ministrów), Komendant Główny Armii Krajowej generał Leopold Okulicki, przewodniczący Rady Jedności Narodowej Kazimierz Pużak i inni delegaci – razem piętnastu członków najwyższych władz RP. Wszyscy zostali porwani i wywiezieni samolotem do Moskwy, gdzie po brutalnym śledztwie rozpoczęto proces (18–21 czerwca 1945 r.), do którego dołączono wcześniej aresztowanego Stanisława Zwierzyńskiego, przewodniczącego Stronnictwa Narodowego i wiceprzewodniczącego RJN. Właściwie była to parodia procesu. Kiedy generał Okulicki zaprotestował na sali przeciwko bezprawiu i oszustwu – odpowiedzią był gromki, bydlęcy śmiech wypełniających salę enkawudzistów i kilku usłużnych lewicowych dziennikarzy z Zachodu. Ten śmiech mówił wszystko.

“Proces Szesnastu” zakończył się wyrokami od 4 miesięcy do 10 lat więzienia. Wyroków śmierci nie orzeczono, co zachodni liberałowie ocenili jako dowód liberalizmu komunistów. Taką interpretację komuniści uznali zapewne za kolejny dowód głupoty zachodnich liberałów. W tym azjatyckim systemie naprawdę nie było istotne, na ile opiewały wyroki. To było przedstawienie dla naiwnych Europejczyków. Prawdziwe wyroki i tak były inne. Trzech członków władz RP uznanych za najbardziej niebezpiecznych zostało potem zamordowanych w więzieniu. Gdy echa sprawy ucichły, w roku 1946 zostali zamordowani w więzieniach: dowódca AK Okulicki i Stanisław Jasiukowicz (zastępca Jankowskiego, wiceprzewodniczący SN). Skazany na 8 lat Stanisław Jankowski został zamordowany w marcu 1953 roku – tuż przed spodziewanym terminem uwolnienia. Kazimierz Pużak po odsiedzeniu wyroku został przesłany do PRL, tam znowu aresztowany i zamordowany w więzieniu w Rawiczu w 1950 roku.

Proces członków Rządu RP uznawanego przecież przez mocarstwa zachodnie dowodził, iż Polskę oddano pod sowiecką dominację. Nic więc dziwnego, że osadzeni w Warszawie “polscy” komuniści czuli się pewni siebie i bezkarni. Bierut, Berman a nawet ich utytułowany lokaj Osóbka powtarzali jak dowcip: nie zdobyliśmy władzy dzięki kartce wyborczej i nie oddamy jej z powodu takiej kartki. Tym słowom także towarzyszył śmiech. Ten śmiech dochodzący z partyjnych apartamentów, sal sądowych i katowni bezpieki, ten śmiech – to też symbol tamtych lat.

Siedmiokrotna kara śmierci

Proces majora “Zapory”–Dekutowskiego – 15 listopada 1948 r. – pod jednym względem przypominał proces moskiewski: na sali rozpraw także słychać było śmiech. Zwłaszcza kiedy “Zapora” zarzucił komunistycznym władzom oszustwo polegające na ogłoszeniu amnestii i aresztowaniu żołnierzy, którzy się ujawnili, albo gdy mówił o podstępie, w wyniku którego został aresztowany w Nysie. Śmiech budziły także ubiory partyzantów – na salę rozpraw przyprowadzono ich w niemieckich mundurach, “Zapora” miał powybijane zęby, zdarte paznokcie i połamane ręce. Przewodniczący Wojskowego Sądu Rejonowego w Warszawie Józef Badecki ogłosił w końcu wyrok. Zebranym na sali ubekom i dziennikarzom peperowskich gazetek najbardziej podobała się sentencja: otóż oficer WiN nie został skazany na zwykłą karę śmierci, ale na siedmiokrotną. Wyliczanka zarzutów połączona z kolejnym orzeczeniem kolejnej śmierci wydawała im się tak świetnym dowcipem, że aż rżeli.


Kim był skazany na siedmiokrotną śmierć major “Zapora”?

Dziwne, lecz jeszcze w szkole nazywano go “Małym Rycerzem” – jakby w tym sienkiewiczowskim przezwisku zamknięty już był jego los. Hieronim Dekutowski był niemal rówieśnikiem Franczaka – urodził się 24 września 1918 roku w Dzikowie, który dziś jest dzielnicą Tarnobrzega. Przyszły “Zapora” był najmłodszym z dziewięciorga dzieci Jana Dekutowskiego, blacharza, członka PPS, piłsudczyka. Matka Hieronima nie pracowała, lecz mogła poświęcić się wychowaniu dzieci i działalności społecznej. W domu panowała atmosfera patriotyczna, pamiętano zarówno o tradycji Legionów, jak i o wojnie 1920 roku, w której poległ najstarszy z braci Hieronima. Przyszły “Zapora” ukończył Gimnazjum im. Jana Tarnowskiego, działał w Sodalicji Mariańskiej, był harcerzem – nawet drużynowym Wodnej Drużyny im. Zaruskiego, redagował gazetkę, którą podobno wypełniał własnymi wierszami, artykułami i ilustracjami. Potem miał działać w drużynie im. Jana Henryka Dąbrowskiego i był przybocznym komendanta hufca do spraw opieki nad kronikami i izbami pamięci. Dane te są fragmentaryczne, może niepełne – mam nadzieję, że w Tarnobrzegu istnieje jakaś izba pamięci “Zapory” i jest w stanie je uzupełnić. Bo choć nie był to najważniejszy okres w działalności przyszłego “Zapory”, to już wtedy kształtował się jego charakter.

Do wojska wstąpił jako ochotnik


Nie są też pewne przekazy na temat udziału Dekutowskiego w Kampanii Wrześniowej. Wstąpił do wojska jako ochotnik, podobno walczył gdzieś w rejonie Lwowa, potem z resztkami 32. Dywizji Piechoty przeszedł na Węgry, gdzie został internowany. Po brawurowej ucieczce z obozu przez Węgry, Jugosławię i Włochy przedostał się do Francji. Został skierowany do Szkoły Podchorążych Piechoty w Coëtquidan, walczył w szeregach 2. Dywizji Strzelców Pieszych na wzgórzach Clos–du–Doubs, potem – wobec kapitulacji Francji – przeszedł granicę Szwajcarii i bardzo okrężną drogą dotarł do Anglii. Tutaj otrzymał przydział do 1. Brygady Spadochronowej i skierowanie do podchorążówki, którą ukończył z wyróżnieniem. Jako prymus otrzymał z rąk wicepremiera Mikołajczyka oficerski kordzik. Po odpowiednim przeszkoleniu dywersyjnym 4 marca 1943 r. został zaprzysiężony na rotę Armii Krajowej – miał skakać do Polski jako “cichociemny”. Przed odlotem do kraju musiał spalić wszystkie dokumenty i notatki. Podobno spalił wówczas swoje ostatnio napisane wiersze. Było to wykonaniem rozkazu – ale miało też wymowę symbolu.

Znowu w Polsce

Nocą 16–17 września Dekutowski wyleciał do kraju z grupą 8 skoczków lecących 3 samolotami. Zrzut miał miejsce 8 kilometrów na północ od Wyszkowa, na placówce odbiorczej “Garnek”. W momencie wylądowania Dekutowski otrzymał swój pierwszy stopień oficerski – podporucznika. Jeden ze skoczków, kurier do Delegata Rządu ppor. Kazimierz Smolak, został ciężko ranny, co uniemożliwiło mu dalszą ucieczkę. Nakryty przez gestapo zginął wraz z trzema osłaniającymi go żołnierzami. Dekutowski dotarł szczęśliwie do Warszawy i po krótkiej aklimatyzacji przedostał się na Zamojszczyznę, gdzie został dowódcą IV kompanii oddziału partyzanckiego “Podkowy”. Kwaterował w rejonie Hoszni Ordynackiej, przeprowadził kilka udanych akcji nie tylko osłaniających ludność Zamojszczyzny, ale nawet – nocą 4–5 grudnia – spacyfikował wieś Źrebce pod Szczebrzeszynem, zabijając kilku niemieckich kolonistów. W partyzanckich melinach przechował i uratował wielu Żydów ściganych przez Niemców, przeprowadził też wiele akcji likwidowania konfidentów. W lutym 1944 r. został dowódcą oddziału dyspozycyjnego Kedywu Komendy Okręgu Lublin, podlegało mu około 200 partyzantów. Oddziały dywersyjne “Zapory” wykonały ponad 80 akcji bojowych i dywersyjnych. Sam Dekutowski awansował – awansował więc i jego przydomek: przyjaciele nazywali go “Małym Porucznikiem”, potem “Małym Kapitanem” , albo wręcz “Małym Rycerzem” – dla wzrostu, dla rycerskiej brawury i wąsików, które – nieco na wyrost – można było przyrównać do wąsów bohatera Pana Wołodyjowskiego... 24 maja 1944 r. “Zapora” stoczył zwycięską bitwę z Niemcami pod Krążnicą Okrągłą, w której po stronie wroga zaangażowane były dwa bataliony SS, cztery kompanie Wehrmachtu, żandarmeria i samoloty wywiadowcze. Niemcy pozostawili na pobojowisku co najmniej 44 zabitych. 12 dostało się do niewoli, zdobyto sporo broni. 17 lipca w kolejnym boju pod Kożuchówką “Zapora” nie dal się pokonać, lecz niestety został ranny w rękę; leczył się potem w Lublinie, Tarnogrodzie i w klasztorze w Starym Borku. Niezupełnie jeszcze wyleczony wziął udział w akcji “Burza”. W sierpniu 1944 r. – pomaszerował na odsiecz Powstaniu Warszawskiemu. Niestety – odsiecz została zatrzymana przez Sowietów. Nie powiodły się próby przebicia. Ranny w rękę “Zapora” zdemobilizował swój oddział, postanowił wrócić do Tarnobrzega, rozpocząć normalne życie, może rozpocząć studia historyczne, o których marzył już w gimnazjum... Rzeczywistość okazała się inna. W Tarnobrzegu już szukało go NKWD. “Zapora” z kilkoma najwierniejszymi żołnierzami skrył się w pobliskich lasach.

Zdrajca Abram Tauber

Na “wyzwalanych” terenach Rosjanie aresztowali AK–owców, zwłaszcza o takim doświadczeniu bojowym jak “Zapora”. Tym razem pomagali im dzielnie polscy zdrajcy. Szczególnie gorliwy był jeden z uratowanych przez “Zaporę” Żydów, Abram Tauber, który z czasów, gdy się ukrywał, znał meliny “zaporczyków”. Gdy Tauber został szefem UB w Chodlu, zaprosił czterech “zaporczyków”. Poszli nie wiedząc, czy będzie to jakaś uroczystość połączona z odznaczeniami, czy tylko przyjacielski spotkanie... Tauber kazał ich związać drutem kolczastym i wszystkich czterech własnoręcznie zastrzelił. “Zapora” postanowił w odwecie rozbić posterunek w Chodlu. Atak przeprowadzono nocą 5–6 lutego 1945 r., posterunek zburzono. Tauber niestety uniknął sprawiedliwości. Według relacji jednego z “zaporczyków”, “Opala”, (Stanisław Wnuk, dziś major) zbrodniarz został przeniesiony do szczecińskiego UB, potem – może jeszcze w latach 50., może dopiero w 1968 r. – wyjechał do Izraela.

Powstanie Antysowieckie

Data 5–6 lutego to początek powstania antysowieckiego w Lubelskiem. Po Chodlu była odwetowa akcja UB. 7 lutego ubowcy otoczyli wieś Wały, w której – wedle doniesień aktywistów z PPR – stacjonował oddział “Zapory”. Dekutowski został ranny w nogę, lecz zdołał się przedrzeć przez obławę i przedarł się z 40 partyzantami za San. W akcie zemsty ubowcy podpalili w Skrzyńcu dom, w którym mieszkała żona zastępcy Dekutowskiego, Stanisława Wnuka – “Opala”. Gdyby ludzie nie przerwali kordonu i nie rzucili się do domu na ratunek – w ogniu zginęłyby trzy córeczki “Opala”. Bestialską akcją – to kolejna wiadomość dla IPN – dowodził jakiś “kapitan Zając”.

Aby dozbroić oddział, “Zapora” przeprowadza atak na pociąg w Kraśniku, rozbraja 20 milicjantów, których – po pouczeniu , że za dalsze wysługiwanie się okupantom poniosą karę – puszcza wolno. Można przypuszczać, że nieźle uśmieli się z jego rycerskiej naiwności. 26 kwietnia “Zapora” zajął Janów Lubelski, rozbił więzienie, w którym trzymano kobiety – uczestniczki Powstania Warszawskiego. Najgłośniejszą akcją była likwidacja siedziby MO/ UB w Kazimierzu Dolnym 19 maja 1945 roku. W walce zabito 5 milicjantów i ubeków oraz kilku żołnierzy i 2 oficerów r o s y j s k i c h. W tym czasie oddziały samoobrony “Zapory” (podlegające Delegaturze Sil Zbrojnych) liczyły ponad 300 żołnierzy w 9 grupach bojowych.

Oszustwo amnestii

U szczytu partyzanckich powodzeń “Zapora” otrzymał od zwierzchników rozkaz ujawnienia siebie i swoich partyzantów w ramach tzw. amnestii “Radosława” (tzn. po 22 VII 1945). “Zapora” wykonał rozkaz. Gdy odchodził ze służby w DSZ – otrzymał stopień majora. Amnestia okazała się oszustwem. Widząc, jak dookoła UB aresztuje AK–owców – “Zapora” postanowił przedostać się na Zachód. Próba ucieczki przez Czechosłowację zakończyła się niepowodzeniem, przy okazji uciekinierzy z Polski przekonali się o niewiarygodnej głupocie pracowników amerykańskiej ambasady. Dekutowski wrócił do partyzantki, a ponieważ zmieniły się struktury Podziemia, był teraz majorem Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość. Stopnia pułkownika jednak nie doczekał. Otrzyma go dopiero pośmiertnie w roku 1988.

Powrót do konspiracji

Odtworzone ugrupowanie “Zapory” liczyło około 200 partyzantów, od 7 II 1945 r. do 16 września 1947 r. przeprowadził 58 akcji na terenie lubelskiego, rzeszowskiego i kieleckiego, w których według oficjalnych wyliczeń zginęło ponad 400 żołnierzy LWP (gł. KBW), ubeków i milicjantów, a także czerwonoarmiejców. Akcjami najczęściej przeprowadzanymi przez żołnierzy “Małego majora” były: rozbijanie więzień, w których komuniści trzymali połapanych żołnierzy Armii Krajowej i WiN, a także likwidowanie placówek MO/ UB. Te budynki nie tylko służyły jako więzienia, były miejscami tortur i twierdzami okupacyjnej władzy. Niektóre z nich rozbijano kilkakrotnie. Tak było w Kazimierzu Dolnym, gdzie mimo nauczki z maja, UB znowu nasiliło represje. Kazimierską “twierdzę” UB zdobyto ponownie 17 września 1945 r.. W czasie walki padł 1 milicjant, 6 zostało rannych.

Kilkakrotnie rozbijano też “UBojnie” w Bychawie (6 marca 1946 r., kwiecień 1946 r., 2 czerwca 1946 r.) w Bełżycach (20 luty i 23 września 1946 r.) i inne. Operacji takich wykonali “zaporczycy” ponad 50, czyszcząc na jakiś czas Lubelszczyznę z siedzib “ludowej władzy”. Z akcji w większym stylu wspomnieć należy: rozbicie grupy operacyjnej KBW w Albinowie Małym pow. Zamość (17 stycznia 1947 r.). Podczas tej akcji zabito 7, wzięto do niewoli i wypuszczono po rozbrojeniu 13 żołnierzy; kilku przy okazji zdezerterowało. Ważnym elementem była walka z polską Targowicą. W nocy 26–27 września 1946 r. “zaporczycy” przeprowadzili pacyfikację Moniak – wsi ormowców. Spłonęło wówczas 29 zagród, 40 komunistów ukarano chłostą. Ofiar śmiertelnych nie było – z wyjątkiem jednego ubeka, który próbując ucieczki, rozpoczął strzelaninę. 2 lipca 1947 r. odbyła się pacyfikacja komunistycznej wsi Puchaczew. Tu już doszło do walki. Zabitych zostało 21 “utrwalaczy” władzy ludowej – głównie ormowców, konfidentów i tajnych współpracowników PPR (z oddziałów egzekucyjnych PPR). Stałym elementem walk roku 1947 pozostawały ataki na posterunki MO/UB i ekspropriacje.

Aresztowany w Nysie

W 1947 roku na rozkaz komendanta okręgu WiN, mjr Wilhelma Szczepankiewicza, “Zapora” rozwiązuje swój oddział i składa deklarację o ujawnieniu. Rozmowy jednak przybierają dziwny obrót, przedstawiciele WUBP z Lublina oświadczają, że nie mogą mu gwarantować bezpieczeństwa. W tym czasie kontaktuje się z “Zaporą” wypuszczony z więzienia były inspektor lubelskiego WiN Franciszek Abraszewski. On też ostrzega “Zaporę” przed aresztowaniem i proponuje ucieczkę na Zachód. “Zapora” i kilku zagrożonych dowódców przystają na tę propozycję. Abraszewski zdobywa “lewe” papiery, partyzanci wyjeżdżają do Nysy. Tu ma być ostatnia bazą po stronie polskiej. Tu też zostają aresztowani – 16 IX 1947 r.. Abraszewski był współpracownikiem UB. Dekutowski zostaje przewieziony do Warszawy i po brutalnym śledztwie – skazany na śmierć. Mimo siedmiokrotnego wyroku “Zapora” do końca się nie poddawał. W celi więzienia mokotowskiego, gdzie oczekiwał na wykonanie wyroku, Dekutowski i jego towarzysze wydłubali w suficie otwór, przez który można było wyjść na dach więzienia. Wolność wydawała się na wyciągnięcie ręki... Zdradził ich jeden z więźniów – podobno kryminalista skazany na śmierć. Liczył, że wyjedna w ten sposób łaskę. Według jednej z relacji, został zakatowany na śmierć 7 marca 1949 r. przez oprawców z UB. Według innej – UB przyśpieszyło egzekucję, wiedząc, że Bierut nie skorzystał z prawa łaski. Starszy sierżant Piotr Śmietański, kat, zwany oficjalnie dowódcą plutonu egzekucyjnego, wykonywał wyroki katyńskim strzałem w tył głowy. Oprócz “Zapory” zastrzelił tego dnia jeszcze 6 żołnierzy Podziemia. Ginęli co 15 minut. Według nie sprawdzonej relacji, zginąć miał także zdrajca, który doniósł o przygotowywanej ucieczce.

Bohdan Urbankowski
"NASZA POLSKA" NR 16/2001
 
User is offline  PMMini Profile Post #2


> Posts in this topic
Artur P.   Hieronim Dekutowski "Zapora"   7/03/2006, 18:16
widzącyzlublina   Przed aresztowaniem "Zapory" do jego org...   7/03/2006, 22:21
Artur P.   Panie Andrzeju Przeczytałem Pański post i list z ...   8/03/2006, 0:40
lekarz   a ja przeczytałem załączony plik i jestem zaintryg...   8/03/2006, 16:21
bachmat66   ...zgoda ze ten wyzej zalaczony plik to po duzy b...   8/03/2006, 19:06
lekarz   co do karskiego, Milosza, Szymborksiej etc - to sa...   8/03/2006, 19:40
widzącyzlublina   1. "„Bolszewickie prawo” było perfidnym i „na...   8/03/2006, 19:30
widzącyzlublina   1. "„Bolszewickie prawo” było perfidnym i „na...   8/03/2006, 19:38
lekarz   Ad 1 prawo procesowe czyli Wojskowy Kodeks Postępo...   8/03/2006, 19:56
widzącyzlublina   1Owczesny WKPK faktycznie dopuszczał tortury odbie...   8/03/2006, 23:18
Folkatka   Czy ja dobrze rozumiem, że te dwie rzeczy stawi...   9/03/2006, 18:23
widzącyzlublina   Czy ja dobrze rozumiem, że te dwie rzeczy stawi...   13/03/2006, 20:57
konto usunięte 051218   Pamięć o H. Dekutowskim nie zaginie. Jego imieniem...   9/03/2006, 7:39
robert9166   [font=Arial][size=7][u][b]Mjr Hieronim Dekutowski...   2/11/2012, 15:58
bachmat66   dobry artykul! brawo za wstawienie! szkoda...   9/03/2006, 17:07
lekarz   ja spasowałem z polemiką, jak kolejny raz zobaczył...   9/03/2006, 19:19
Kiełbasowicz   Służba w AK [edytuj] W nocy z 16 na 17 września 19...   11/06/2008, 7:14
Kiełbasowicz   Służba w AK W nocy z 16 na 17 września 1943 r., w ...   11/06/2008, 7:14
Artur P.   Czytałem owe artykuły w necie wielokrotnie. Owszem...   9/03/2006, 19:48
Allman   Witaj Artur P. !! Bardzo dziękuję za spros...   10/03/2006, 8:36
Allman   Chciałem zaprezentować coś, może nie dokładnie nt....   10/03/2006, 8:47
bachmat66   czolem Artur P. kawal ciekawej, racjonalnej, rzecz...   10/03/2006, 5:32
lekarz   Łupaszka to rzeczywiście fascynująca postać, dla m...   10/03/2006, 11:48
1234   Nie wiem, czy z Toba na ten temat juz rozmawiałem ...   10/03/2006, 13:27
Artur P.   Allman, Bachmatt Dziękuje za ciepłe słowa. Lekar...   10/03/2006, 13:33
Allman   Pod poniższym linkiem jast bardzo ciekawa, długa, ...   10/03/2006, 13:36
Artur P.   Do Allmana: Informacje o "Opalu" i jeg...   13/03/2006, 18:02
konto usunięte 051218   Szanowny Panie widzacy z lublina, miejże pan litoś...   14/03/2006, 11:02
Artur P.   Bo widzisz Ciekawy - my tu o Wielkim Polaku, a tam...   14/03/2006, 13:01
widzącyzlublina   Jak pan chyba wie do organizacji Dekutowskiego wp...   14/03/2006, 16:14
Artur P.   Tak prawdę powiedziawszy, obecnie żaden historyk n...   14/03/2006, 18:42
lekarz   Artur - czy Zapora działał również w rejonach Nałę...   22/06/2006, 14:53
Artur P.   Zapewne chodzi o operację NKWD przeciwko oddziałow...   25/06/2006, 19:46
lekarz   [quote=Artur P.,25/06/2006, 20:46] Zapewne chodzi ...   17/07/2006, 8:48
lekarz   wielkie dzięki, namiary na literaturę mile widzian...   26/06/2006, 9:11
Artur P.   "Rok pierwszy. Powstanie i działalność Aparat...   26/06/2006, 12:38
lekarz   dzięki   27/06/2006, 11:58
konto usunięte 051218   A ja mam takie pytanie w związku z Hieronimem: O c...   27/06/2006, 17:43
Artur P.   Ewa Kurek podała w książce "Zaporczycy" ...   27/06/2006, 21:11
tomaszch   Witam,jestem wnukiem jednego z ludzi "Zapory...   17/04/2007, 7:52
jacewski1   Witam Wiem, że upłynęło już sporo czasu od opubli...   1/12/2013, 21:31
konto usunięte 051218   I jeszcze słówko w tym temacie: Opowiadano mi w Be...   11/07/2006, 17:55
Artur P.   Oczywiście patrole dywersyjne "Zapory" p...   12/07/2006, 11:20
konto usunięte 051218   Jako że Artur P. nie przejawia ostatnio aktywnoś...   17/04/2007, 8:08
Adam_wawa   Co się stało z wątkiem poświęconym "Uskokowi...   1/09/2007, 10:05
Artur P.   Mam trochę materiałów na temat tej akcji. Odpowiem...   1/09/2007, 13:04
Felberg   W walce z wrogami Rzeczpospolitej: Partyzanckie ws...   9/10/2008, 14:49
madu1906   W długotrwałym śledztwie i procesie „Zapora” wziął...   18/11/2009, 15:21
Skrzetuski   Czołem! Dzisiaj 7 marca... http://www.youtub...   7/03/2012, 15:51
radza   Witam Poszukuję takiej publikacji a mianowicie: ...   11/12/2012, 19:09
kil_3   Znalezione w sieci: Bogumił Adamski - żołnierz Zap...   31/07/2013, 10:54

 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej