Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
4 Strony < 1 2 3 4 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Wietnam Południowy po przegranej wojnie
     
nguyen_van_su
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 369
Nr użytkownika: 5.910

Nguyễn Vãn Sử
 
 
post 30/11/2014, 1:16 Quote Post

QUOTE(szczypiorek @ 30/11/2014, 0:36)
Można coś więcej o tym ? To było akcja typu zmajstrowanie u nas V Komendy WIN ?


Tak, coś bardzo podobnego. Agenci wietnamskiej SB zinfiltrowali Zjednoczony Front zarówno w USA jak i w Wietnamie, zbudowali fałszywą "bazę oporu" w Wietnamie żeby przekonać przywódców Frontu do powrotu do Wietnamu, gdzie czekała na nich pułapka.

Na wietnamskiej wiki jest nawet krótka wzmianka - możesz zaangażować google lub bing do tłumaczenia:

http://vi.wikipedia.org/wiki/K%E1%BA%BF_ho%E1%BA%A1ch_CM-12

user posted image

user posted image

Ten post był edytowany przez nguyen_van_su: 30/11/2014, 1:18
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #16

     
emigrant
 

Antykomunista
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 25.907
Nr użytkownika: 46.387

Stopień akademicki: kontrrewolucjonista
Zawód: reakcjonista
 
 
post 30/11/2014, 1:21 Quote Post

QUOTE(nguyen_van_su @ 29/11/2014, 18:21)
...a zamieszkujących Wietnam Północny, to z pewnością byli tacy, przecież CIA miała tam swoją agenturę. ;-)

Można coś bliżej o tej agenturze?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #17

     
nguyen_van_su
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 369
Nr użytkownika: 5.910

Nguyễn Vãn Sử
 
 
post 30/11/2014, 1:29 Quote Post

QUOTE(emigrant @ 30/11/2014, 1:21)
Można coś bliżej o tej agenturze?


Przykład - z relacji pilotów uwięzionych w Hanoi można było się dowiedzieć, że zostały im przekazane informacje, ba, szczegółowy plan zorganizowanej operacji ich uwolnienia z udziałem komandosów SEAL. Raczej nie dostali takich rzeczy sms'em. :-)

We wczesnych latach 60s zrzucano wiele grup dywersyjnych na teren DRW, gdzie czekali na nich łącznicy. Więc agenturę to mieli na pewno.

Ten post był edytowany przez nguyen_van_su: 30/11/2014, 1:30
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #18

     
Phouty
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.146
Nr użytkownika: 81.932

 
 
post 30/11/2014, 1:54 Quote Post

QUOTE(nguyen_van_su @ 29/11/2014, 9:21)
Tak, głównie istniały w celu zbierania funduszy w Kalifornii.
*



Trochę odbiegnę od ścisłych pytań zadanych przez autora wątku, jednakże uważam, iż łączy się to sciśle z tym tematem i dodaje wręcz "trzeciego wymiaru" do całkowiecie "płaskiej" historii Wietnamu opartej tylko na suchych faktach i liczbach.

Ponieważ mieszkam w Południowej Kalifornii i jestem otoczony licznymi tutaj Amerykanami pochodzenia wietnamskiego, więc chcąc-nie-chcąc jestem w pewnym stopniu stosunkowo dobrze poinformowany o sprawach tego kraju, oczywiście z czysto "południowego" punktu widzenia, czyli bardzo wrogiego stosunku do wszystkiego co było i jest komunistyczne, czy też "północne", ponieważ ten podział na północ/południe zastępuje tutaj liczne inne określenia i jest wystarczający, ażeby określić kogokolwiek zapatrywania na sprawę.

Zacznijmy od tego, iż po upadku Południa w ciągu następnych kilku-kilkunastu lat nastąpiła olbrzymia nielegalna fala emigracyjna z Wietnamu. Nie wiem jak duża była ta fala w skali światowej, ponieważ uchodźcy lądowali także w krajach Europy Zachodniej i innych krajach Azji i bardzo zabawne było oglądanie podczas Oktoberfest w Monachium (bodajże oglądałem to w 1983 roku) grupy uchodźców z Wietnamu...odzianych w tradycyjne bajerowskie ubiory!
Celebrowali ci uchodźcy w ten sposób swoją nową ojczyznę i każdy był im bardzo przychylny, a pamiętam błysk niebywałej nienawiści w ich oczach, oraz słowa "pociechy" dla mojej osoby, gdy im wspomniałem, że zaledwie 3 lata wcześniej sam opuściłem "komunistyczny raj", chociaż w znacznie mniej dramatyczny sposób niż oni.

Jednakże przytłaczająca część tych uchodźców wylądowała oczywiście w USA, a jak sobie dobrze przypominam, to było ich dobrze ponad 400 tysięcy.

Obecnie ta społeczność liczy w USA około 1,3 miliona i 40% zamieszkuje w Płd. Kalifornii, a około 200 tysięcy tylko w moim rodzimym Orange County. Nawet jest to usankcjonowane oficjalnymi znakami drogowymi na autostradzie, które informują, że zbliżamy się do Little Sajgon w Orange County. (Tych "Małych Sajgonów" jest w USA oczywiście więcej, jednakże ten mój "rodzimy" jest największym i najbardziej znanym z ich wszystkich).

Tak wygląda ten znak drogowy (w prawym końcu ekranu):
https://www.google.com/maps/@33.7706591,-11...iI448Iw!2e0

A tak wygląda mała "próbka" tego współczesnego amerykańskiego Małego Sajgonu, ulokowanego dokładnie w pobliżu tego znaku na autostradzie:

https://www.google.com/maps/@33.7661823,-11...C2sFyig!2e0

Jest to wręcz modelowa społeczność i niebywałym jest, jak oni w ciągu zaledwie 30 lat zbudowali tutaj bardzo dostatnie i bogate społeczeństwo. Inne mniejszości narodowe mogą im tylko pozazdrościć zapału do ciężkiej pracy i umiejętności samo-organizacji.

Więcej na temat:

http://www.scpr.org/blogs/multiamerican/20...-orange-county/

http://en.wikipedia.org/wiki/Little_Saigon,_Orange_County

Po tym wstępie chciałbym się podzielić fragmentami historii mojego wietnamskiego przyjaciela, którego spotkałem tutaj dokładnie 30 lat temu, gdy on tu przybył ze swoją rodziną jako imigrant po ucieczce z Wietnamu. Znam więcej osobistych historii innych osób które osobiście poznałem, jednakże te historie są do siebie podobne...ponieważ wystarczyło być "Południowcem", ażeby podlegać pod "specjalne traktowanie" przez nowych władców z Północy. Gdy do tego ktoś był jeszcze przedstawicielem takich grup społecznych jak inteligencja, czy też chociażby tylko mały biznes, czy też był członkiem innych elit społecznych, to był "przestępcą podwójnym" i jako taki podlegał bardzo surowemu traktowaniu oraz specjalnej "reedukacji".

Mój stary przyjaciem ma na imię Can. Nazwiska unikam, ponieważ nie udało mi się z nim skontaktować, ażeby dostać pozwolenie na jego tutaj podanie. (Zawsze gdy się on przedstawia to mówi, że Can, tak samo jak puszka do piwa i każdy Amerykanin natychmiast to potrafi zapamiętać). wink.gif

Can był oficjalnym rządowym tłumaczem Republiki Wietnamu współpracującym ściśle z byłą ambasadą USA w Sajgonie. Poza tym, to jego bardzo bogata rodzina posiadała sieć restauracji oraz kin, więc niewątpliwie należeli oni do społecznych elit Południa.
Gdy przybył on tu wraz z żoną i małoletnim synem (o córce będzie poniżej), to wszystko to co posiadali, to było ich ubranie które mieli na sobie i kilka zdjęć rodzinnych.

Po wkroczeniu Północy do Sajgonu Can wraz z żoną zostali natychmiast aresztowani i oboje wysłani do oddzielnych "obozów reedukacyjnych". Nie trzeba chyba nadmieniać, że w zasadzie niczym ta "reedukacja" się nie różniła od metod stosowanych w hitlerowskich obozach koncentracyjnych (wiadomo...arbeit macht frei), czy też sowieckich gułagach.

Nie wiem ile czasu oni w tych obozach spędzili, jednakże po kilku latach (???) zostali zwolnieni i przymusowo wysłani do jakiejś zapadłej wioski na północy kraju, gdzie nakazano Can'owi, ażeby był wiejskim nauczycielem.
Więc uczył on tam dziatwę szkolną (miał wykształcenie uniwersyteckie i swobodnie operuje on wieloma obcymi językami), jednakże dosyć szybko został on powtórnie aresztowany i oskarżony o...szpiegstwo na rzecz USA i inne zdrady stanu, a to ponoć tylko dlatego, iż potajemnie nauczał on języka angielskiego dzieci innych "przymusowych ochotników" z południa, przebywających tam na zesłaniu wewnętrznym.

Can bardzo niechętnie wspomina te czasy (nie ma się czemu dziwić), jednakże kiedyś opowiedział mi jak wyglądały warunki życia w "więzieniu" po jego powtórnym aresztowaniu i oczywiście po wyroku skazującym w sądzie, który autentycznie przypominał "sąd skorupkowy".

Cała ta kolonia karna składała się z kilku setek stalowych pudeł, które były tak małe, że osoba tam umieszczona nie mogła się w pełni wyciągnąć lub rozprostować, ani też usiąść w środku. Jedynymi otworami wentylacyjnymi było dosłownie kilka dzuir wywierconych specjalnie w dolnym rogu tej stalowej skrzyni, ażeby nie można było tam zbliżyć twarzy w celu łatwiejszego oddychania. No i te pudła były w pełnym, podzwrotnikowym słońcu (pamiętajmy o klimacie panującym w tym kraju), bez najmniejszego cienia. Jednakże deszcze też nie przynosiły ulgi, bo pudła były zalewane potokami deszczu i relacja Can'a wskazuje, iż było tam dużo wypadków śmiertelnych, czy to z powodu udaru cieplnego (nie wiem jaka mogła być temperatura w takim stalowym pudle wystawionym na działanie promieni słonecznych w temperaturach około 30 do 40 stopni Celsjusza "w cieniu"), lub też utopienia. Wypuszczano ich z tych pudeł tylko raz na tydzień na czas około jednej godziny, a to w celach (jak przewidywał regulamin) "dokonania zabiegów higienicznych i wykonania ćwiczeń fizycznych". (Proszę zwrócić uwagę na cudzysłowy). Te "zabiegi higieniczne", to polegały na czekaniu w kolejce do pojedyńczego kranu, a jak się ta "przerwa" skończyła, to gnano ich z powrotem do tych pudeł, niezależnie od tego, czy ktoś się "umył" (a raczej napił bieżącej wody z kranu...wielki rarytas!!!), czy też nie. A te "ćwiczenia fizyczne" to polegały na tym, że byli oni bezustannie bici przez strażników stojąc w tej kolejce...czyli mieli "ćwiczenia"!

No i w czasie tej przerwy musieli oni też własnymi rękami usunąć swoje nieczystości z tych pudeł, bo wprawdzie mało im dawali do jedzenia, ale natura jednak robi swoje, więc przez tydzień zbierało się tych odchodów w takiej skrzyni.

Jak widać, to stosowano wobec nich najbardziej bestialskie metody...

Nie pamiętam teraz ile czasu Can w tej skrzyni spędził. Wydaje mi się, że było to coś około 3 lat. Dodatkową torturą było to, iż nie miał on najmniejszego pojęcia co się stało z jego żoną i córką, która urodziła się dosłownie na kilka dni przed jego powtórnym aresztowaniem. (O dziwo, to żony nie zaaresztowano, chociaż także poddano ją torturze kompletnego pozbawienia informacji o losach jej męża).

Po odbyciu "kary", Can postanowił podzielić losy wielu innych Wietnamczyków i uciec z kraju. W latach 80-tych w USA powstało nawet określenie na tych ludzi, czyli w zasadzie nic nie mówiące "boat people". Ale o tym za chwilę.

Teoretycznie próba ucieczki z "raju komunistycznego" była bardzo ciężkim przestępstwem.
Jednakże samo życie narzucało praktyczne rozwiązania, ponieważ ci sami "komunistyczni" funkcjonariusze aparatu "Północy", łykali łapówki tak samo, jak dzikie indyki łykają dżdżownice i inne robaki.
Byli więc oni organizatarami całej sieci przemytniczej, pozwalającej na ucieczkę setek tysięcy ludzi z terytorium Wietnamu. Oczywiście można być wielkim komunistą, ale jak inni dają łapówki w postaci tych pogardzanych amerykańskich dolarów, złota, a także biżuterii wykonanej z "jade". (Ne wiem jak to "jade" przetłumaczyć na język polski i mam nadzieję, że kolega nguyen van su będzie w stanie wyjaśnić innym użytkownikom tradycyjne znaczenie i wartość przedmiotów użytkowych wykonanych z tego pięknego minerału o zielonkawym zabarwieniu, który to minerał ma w ich własnej kulturze wartość większą niż wartość złota).
Zabrało to Can'owi około 3 dalszych lat, ażeby przy pomocy serii łapówek zamienić miejsce "dobrowolnego osiedlenia" na bardziej zbliżone miejscowościom nadmorskim, gdzie oczywiście operowały całkiem dobrze zorganizowane grupy przemytników.

(Zapytałem się wiele lat temu Can'a, ile go te łapówki kosztowały? Sam on dokładnie nie wiedział ile, ale przypuszczał, że było to coś około 200 do 300 tysięcy dolarów!!! Wręcz niewyobrażalna ilość kasy jak na tamte czasy i jak na tamten kraj. Oczywiście cena załeżała od statusu danej osoby. "Zwykły" uciekinier musiał zapłacić znacznie mniej, ale cały czas mowa była o tysiącach dolarów, których warość w latach 70-tych i 80-tych ubiegłego wieku była znacznie wyższa i to do tego w kraju "czystego komunizmu" jakim się mienił system Wietnamu Północnego. (Cały czas zachowuję tutaj słownictwo używane przez moich znajomych Wietnamczyków dzielących "świat" na północ i południe i odnoszące się do ich kraju pochodzenia).

Potem nastąpiła autentyczna Odyseja ucieczki na niewiarygodnie przeładowanej ilością uciekinierów dżonce (po angielsku: "junk", a mój inny bliski znajomy jest posiadaczem autentycznej azjatyckiej tego typu pływającej konstukcji, używanej oczywiście jako przyjemnościowy jacht morski, więc mam doświadczenia z pierwszej ręki o niebywale wysokiej wartości tak zwanej dzielności morskiej tego typu konstukcji, chociaż nawet najlepsza konstrucja "będzie tonęła", jeżeli jest ona w niebywały sposóv przeładowana).

Jak większość tych "boat people", także Can z żoną i dwójką ich dzieci mieli do czynienia z piratami, to znaczy ze zwykłymi rabusiami morskimi, którzy uprawiali proceder rabowania tych uciekinierów.

Wcześniej wspomniałem o córce Can'a. Oni także wpadli w ręce piratów i jego córka, mająca wtedy około 7, może 8 lat, została porwana przez tych bandytów. Jego żona ma bardzo wyraźne ślady połamanych kości policzkowych twarzy, ponieważ jako matka walczyła ona fizycznie "jak lwica", ażeby uniknąć odebrania jej córki. Sam Can został przez tych piratów wyrzucony za burtę i tylko niebywałem cudem udało mu się dopłynąć do szybko dryfującej dżonki po tym, jak piraci ją opuścili. Syn Can'a miał wtedy około 4 lat!
Znam to małżeństwo od dokładnie 30 lat i nigdy się nie zdarzyło, ażeby jego żona kiedykolwiek się odezwała do mnie, czy też do innej osoby!!! (Can jednak mnie zapewnia, iż ona tylko z nim rozmawia). Wystarczy spojrzeć w oczy tej bardzo nieszczęśliwej kobiety, ażeby natychmiast zauważyć tą niewyobrażalną i niezgłębioną pustkę i niewyobrażalną boleść, jakie ona musi przeżywać z powodu utraty jej własnej córki.

Tego autentycznie nie jestem w stanie opisać słowami...bo najprawdopodobniej trzeba by było to samemu przeżyć, ażeby zrozumieć tą niezmierzoną głębię bólu zionącego z oczu tej niebywale pięknej i dostojnej kobiety. Nawet do dzisiaj często oni chodzą do lokalnej wróżki, ażeby usłyszeć słowa pociechy, że "córka ma się dobrze", oraz składają na domowym ołtarzyku Buddy ofiary ku pomyślności ich córki, która by dzisiaj miała około 42 lat.

Oczywiście nie wypada mnie (ani nikomu innemu), ażeby im powiedzieć..."Can...it's over"...ale trzeba jednak uszanować ich uczucia i irracjonalne przeświadczenie, że "córka ma się dobrze".

Tu też muszę wyjaśnić, iż w ciągu ostatnich 30 lat rodzina mojego przyjaciela wielokronie zatrudniała najwybitniejszych specjalistów i detektywów w celu odnalezienia ich córki. Zawsze z negatywnymi rezultatami. (Nawet nie mam najmniejszego pojęcia, ile to musiało ich kosztować...ale kasa się przecież nie liczy w takich przypadkach).
Moi więc przyjaciele żyją pod tym względem w "swoim własnym świecie", ale niech tak będzie, skoro daje im to chociażby najmniejszy promyk nadzei, oraz minimum psychologicznego komfortu!

Trzeba uszanować ich rodzicielskie uczucia!!!

Wylądowali więc oni po wielu perypetiach w obozie dla uchodźców na Filipinach, gdzie (wtedy) władcami absolutnymi byli tam Ferdinand i Imelda Marcos.
Miałem okazję obejrzeć całą serię zdjęć pochodzących z tego obozu dla wietnamskich uchodźców, ponieważ mój przyjaciel bardzo szybko zrobił się tam "szyszką". (Nie dziwota biorąc pod uwagę jego niebywałe wykształcenie, oraz status społeczny). Był on też osobistym tłumaczem Ferdinanda Marcos'a podczas jego wizyty w tym obozie, gdzie mój przyjaciel Can był widoczny w jego otoczeniu oraz otoczeniu wielu międzynarodowych wyższych funkcjonariuszy rządowych z wielu krajów świata, którzy w tamtym czasie próbowali rozwiązać w sposób skuteczny olbrzymi problem uchodźców wietnamskich. Był to niewątpliwie największy humanitarny kryzys międzynarodowy w pierwszej połowie lat 80-tych ubiegłego wieku.

A jak poznałem Can'a?
Proste!
Wbrew pozorom, to niejaki Phouty nie jest tylko krwiożerczym kapitalistą żywiącym się wyłącznie krwią i potem jego ofiar. wink.gif
Phouty od samego początku udziela się społecznie jako woluntariusz Amerykańskiego Czerwonego Krzyża.
(We wczesnych latach 80-tych miałem okazję spotkać się z kilkoma setkami polskich (i nie tylko polskich) banitów wyrzucanych siłą z paszportami "w jedną stronę" z tego raju zwanego PRLem i innych krajów demoluda, ale są to wspomnienia wykraczające poza temat tego wątku).

Wręcz identyczna historia przydarzyła się mojej wietnamskiej znajomej...ma ona na imię Diep.
Zarówno ona, jak i jej mąż mieli w Sajgonie dobrze prosperujący biznes adwokacki, ponieważ oboje z zawodu są prawnikami. (Uprawiają tą działalność zawodową do dzisiaj).

Jeszcze inną "identyczną" historię znam z opowieści najlepszej przyjaciółki mojej żony, a także naszej sąsiadki. Ma ona na imię Hien.

Nie będę więc opisywał tych innych historii, ponieważ są one wręcz identyczne z przejściami mojego przyjaciela Can'a!

Tutaj więc dochodzę do sedna pytań założyciela tego wątku i pytam:

Jak Ty sobie możesz wyobrazić stosunek "południowych" Wietnamczyków do "północnego" reżimu, skoro byli oni uniwersalnie poddani tego typu torturom?

Nawet współczesne społeczeństwo wietnamskich uchodźców (oraz co najmniej dwóch pokoleń tutaj urodzonych, więc nie znających osobiście tamtych czasów) i zamieszkujących "moje" rodzime Orange County, jest bardzo ostro ustosunkowana do nawet najmniejszych przejawów "komunizmu".

Najlepszym tego przykładem mogą być pewnego rodzaju gwałtowne demonstracje, które się odbywały przez okres blisko 2 miesięcy, a były one spowodowane tym, że lokalny (wietnamski) właściciel biznesu wypożyczającego kasety filmowe w 1999 roku, w zasadzie tylko jako niesmaczny żart umieścił w swojej małej wypożyczalni flagę północno-wietnamską, oraz portret Ho Chi Minh'a. Doszło natychmiast do bardzo gwałtownych demonstracji w Little Sajgon i ogólnie Amerykanie nie potrafili zrozumieć, dlaczego środowiski wietnamskich uchodźców jest tak nietolerancyjne, ograniczając wolność słowa dla swoich członków. (My bierzemy tak zwaną wolność słowa bardzo poważnie do serca i nie wyobrażamy sobie, ażeby ona mogła być w jakikolwiek sposób ograniczana).

Amerykanie tego nie rozumieli, ale mało kto z nich miał okazję żyć w "lepszym ustroju", który jak w moim osobistym "polskim przypadku" był znacznie łagodniejszy, niż czysto komunistyczny ustój wietnamski.

Ja więc ich doskonale rozumiałem i cały czas ich doskonale rozumiem!

Kilka wycinków prasowych z tamtego okresu czasu.
http://articles.latimes.com/keyword/truong-van-tran

http://articles.latimes.com/keyword/communist-flag

Jest tego więcej, ale każdy może sobie to sam wygooglować.

A co jest dzisiaj?
Ano po upadku CCCP, to reżim wietnamski musiał oczywiście znacznie złagodnieć.
Wielu tutejszych obywateli wietnamskiego pochodzenia jeździ obecnie na "wycieczki turystyczne" organizowane masowo przez różne agencje turystyczne. Dużo młodzieży amerykańsko-wietnamskiej (przecież tutaj urodzonych), jeździ na takie wycieczki, szczególnie gdy daje im to okazję spotkać się z ich rodzinami mieszkającymi w Wietnamie.

Mnie samego jeden z moich współpracowników bardzo gorąco namawia, ażebym odwiedził (razem z nim) jego kraj pochodzenia. Zaczynam się tym pomysłem coraz bardziej "podniecać" i być może wkrótce sam przekonam się na własnej skórze, jak to tam wygląda.

To co? (Wracając do konkretnych pytań umieszczonych tutaj przez założyciela tego wątku).
Już teraz rozumiesz jak skomplikowanie wyglądają sprawy tego bardzo interesującego, pracowitego i niebywale dumnego narodu, mającego tak tragiczne doświadczenia historycze?

Ja osobiście tych ludzi bardzo szanuję i ich wręcz podziwiam!!!


jade = nefryt
(N_S)


Ten post był edytowany przez Net_Skater: 30/11/2014, 2:39
 
User is offline  PMMini Profile Post #19

     
Kushimaru Morri
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 15
Nr użytkownika: 87.225

Kushimaru Morri
 
 
post 30/11/2014, 10:02 Quote Post

Bardzo dziękuje za te odpowiedzi.
Nie wiedziałem że ucieczki z Wietnamu wyglądały aż tak tragicznie.
Ja również wyrażam podziw dla tych ludzi.
Współczuje też Can'owi i jego rodzinie i pragnę też powiedzieć że NA PEWNO znajdą swoją córke jeśli się nie poddadzą, jednocześnie jednak muszą zacząć pononie cieszyć się życiem: Zrobią dobrze sobie i jestem pewien że ich córka również tego pragnie^_^
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #20

     
ku140820
 

Unregistered

 
 
post 30/11/2014, 10:10 Quote Post

http://en.wikipedia.org/wiki/Jade

Nefryt albo jadeit; zależy od składu chemicznego i właściwości fizycznych.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Jadeit
http://pl.wikipedia.org/wiki/Nefryt

Z nefrytu można wykonywać duże przedmioty - figurki, wazy itp.; z jadeitu biżuteria drobna.
 
Post #21

     
Jasnogród
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 861
Nr użytkownika: 50

 
 
post 30/11/2014, 11:28 Quote Post

11 czerwca 1963 w Sajgonie, w proteście przeciwko antybuddyjskim działaniom południowowietnamskiego rządu Diema podpalił się buddyjski mnich Thich Quang Duc. Stało się to w obecności reporterów,dzięki temu cały świat poinformowany został o "zbrodniczym charakterze reżimu Diema" .Później w ten sam sposób zabiło się jeszcze siedmiu mnichów,oczywiście w obecności kamer telewizyjnych.

Poprzez swoją opozycyjną i "widowiskową" działalność wobec władz sajgońskich buddyści dawali wspaniały propagandowy oręż komunistom,co ci wykorzystali w sposób perfekcyjny.Całe światowe lewactwo grzmiało o zbrodniach "południowowietnamskich amerykańskich marionetek".

Jak to się skończyło dla buddystów,gdy Wietnam Południowy został podbity przez komunistów z Północy ? Dwa dosłowne cytaty z książki Artura Dmochowskiego "Wietnam 1962-1975"

"Więcej uwagi warto poświęcić postaci wielebnego Tien minh.W czasie wojny był jednym z czołowych przywódców buddystów,sprzeciwiał się bombardowaniom RW [Republiki Wietnamu],domagał się pojednania z NFW [Narodowym Frontem Wyzwolenia Wietnamu Południowego],wskutek czego władze [południowowietnamskie] uznawały go za agenta komunistycznego i represjonowały.Aresztowano go [aresztowany przez komunistów po upadku Wietnamu Południowego] w kwietniu 1978 r. za protesty przeciw traktowaniu więźniów politycznych i prześladowaniu religii.Zmarł w wyniku tortur sześć miesięcy później.Władze podały - jak to zwykle bywa w takich przypadkach - że przyczyną śmierci był "wylew krwi do mózgu"...

Buddystów,których protesty przeciwko Diemowi i Thieu tak bardzo ułatwiały życie Viet Congowi,komuniści nie zamierzali teraz wcale traktować łagodniej.Wkrótce po zainstalowaniu na Południu nowej władzy utworzyli Komitet Buddystów-Patriotów.Nastąpiły aresztowania zakonników ,zmuszanie ich do świeckiego życia,"reedukacja"buddyjskich intelektualistów,konfiskaty pagod i ograniczenie praktyk religijnych.
Buddyści,którzy obalili niejeden rząd RW ,postanowili sięgnąć do metod z dawnego arsenału i przygotowali na początku kwietnia 1977 r.manifestację protestacyjną.Nowy reżim okazał się jednak znacznie mniej tolerancyjny;siły bezpieczeństwa zdusiły manifestację w zarodku,a jej organizatorów aresztowano.Wśród nich był Thich Tri Quang,słynny przywódca protestów ,które obaliły Diema.Wówczas wietnamscy buddyści znajdowali się na pierwszych stronach gazet całego świata,a jedyną karą jaka spotkała Thich Tri Quanga ,był kilkutygodniowy areszt domowy.W roku 1977 nie było już w Ho Chi Minh [Sajgonie] setek zachodnich dziennikarzy.Inna była też skala represji ,które dotknęły Thich Tri Quanga i jego towarzyszy.Niektórzy umarli w więzieniach,innych zesłano na wyspy "bambusowego Gułagu"Sam Thich Tri Quang został osadzony w jednym z sajgońskich więzień,gdzie był przetrzymywany w wilgotnym lochu,tak niskim,że nie mógł nawet siedzieć.Wypuszczony po szesnastu miesiącach wskutek zaniku mięśni został do końca życia przykuty do wózka inwalidzkiego".
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #22

     
nguyen_van_su
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 369
Nr użytkownika: 5.910

Nguyễn Vãn Sử
 
 
post 30/11/2014, 13:38 Quote Post

Ach...Dmochowski.

Nie znam epizody uwięzienia Thich Tri Quang, raczej źródła wietnamskie w diasporze wręcz twierdzą że jest agentem i wysokim funkcjonariuszem północnowietnamskim, ale jeśli rzeczywiście był przykuty do wózka to w 2013, kiedy zrobiono poniższe zdjęcia, musiała nastąpić poprawa.

user posted image

user posted image

user posted image
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #23

     
wysoki
 

X ranga
**********
Grupa: Supermoderator
Postów: 20.877
Nr użytkownika: 72.513

Rafal Mazur
Stopień akademicki: magazynier
 
 
post 30/11/2014, 14:13 Quote Post

QUOTE
Ach...Dmochowski.

Z książką i danymi p. Dmochowskiego to jest taki problem, że ona wyszła w 1991 roku, ja go czytałem w pierwszej klasie liceum. HB-ek to wznowienie (reedycja właściwie), nie pamiętam aby tam nanoszono jakieś większe zmiany czy uzupełnienia, więc generalnie zawiera wiedzę dostępną w końcu lat 80-tych.
Wiadomo, że dzisiaj, z całym szacunkiem dla p. Dmochowskiego, którego praca w momencie wydania miała status książki kultowej, lepiej opierać się na tym co pisze Przemek Benken.
 
User is offline  PMMini Profile Post #24

     
nguyen_van_su
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 369
Nr użytkownika: 5.910

Nguyễn Vãn Sử
 
 
post 30/11/2014, 15:07 Quote Post

Dla mnie pamflet spod pióra Pana Dmochowskiego nigdy nie był dziełem kultowym. Dzienikarz który wybrał z amerykańskich publikacji fragmenty które pasowały do jego upolitycznionej tezy bez głębszego samodzielnego zbadania tematu, o kwestiach związanych z wykorzystaniem materiałów m.in. od Moniki Warneńskiej bez zezwolenia nie wspomnę.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #25

     
wysoki
 

X ranga
**********
Grupa: Supermoderator
Postów: 20.877
Nr użytkownika: 72.513

Rafal Mazur
Stopień akademicki: magazynier
 
 
post 30/11/2014, 15:19 Quote Post

QUOTE(nguyen_van_su @ 30/11/2014, 16:07)
Dla mnie pamflet spod pióra Pana Dmochowskiego nigdy nie był dziełem kultowym. Dzienikarz który wybrał z amerykańskich publikacji fragmenty które pasowały do jego upolitycznionej tezy bez głębszego samodzielnego zbadania tematu, o kwestiach związanych z wykorzystaniem materiałów m.in. od Moniki Warneńskiej bez zezwolenia nie wspomnę.
*


Tylko, że Ty dysponowałeś wtedy wiedzą, o której reszta społeczeństwa (z niewielkimi wyjątkami) mogła tylko pomarzyć. Wiem, że wiele osób zaczynało zainteresowanie Wietnamem od tej właśnie książki, więc jakiś pozytyw zawsze był. Dzisiaj oczywiście są lepsze prace.
Książek p. Warneńskiej generalnie nie znam, choć parę wpadło mi w ręce. Odniosłem wrażenie, że były zbyt propagandowe i jak dla mnie osobiście jest w nich zbyt mało militariów.
 
User is offline  PMMini Profile Post #26

     
Kushimaru Morri
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 15
Nr użytkownika: 87.225

Kushimaru Morri
 
 
post 30/11/2014, 21:06 Quote Post

Dodam jeszcze pytanie:
Czy te represje i zmiana ustroju nastąpiły od razu po zajęciu Wietnamu Południowego czy dopiero po zjednoczeniu Wietnamu w 1976?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #27

     
emigrant
 

Antykomunista
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 25.907
Nr użytkownika: 46.387

Stopień akademicki: kontrrewolucjonista
Zawód: reakcjonista
 
 
post 30/11/2014, 21:43 Quote Post

QUOTE(nguyen_van_su @ 30/11/2014, 1:29)
QUOTE(emigrant @ 30/11/2014, 1:21)
Można coś bliżej o tej agenturze?


Przykład - z relacji pilotów uwięzionych w Hanoi można było się dowiedzieć, że zostały im przekazane informacje, ba, szczegółowy plan zorganizowanej operacji ich uwolnienia z udziałem komandosów SEAL. Raczej nie dostali takich rzeczy sms'em. :-)

We wczesnych latach 60s zrzucano wiele grup dywersyjnych na teren DRW, gdzie czekali na nich łącznicy. Więc agenturę to mieli na pewno.
*


Ciekawe rzeczy piszesz... Nic konkretniejszego na ten temat nie wiadomo? Np. Władze Wietnamu komunistycznego nie ogłosiły jakichś wpadek?
Bo z Twojej wypowiedzi wnoszę, że Amerykanie tego jeszcze nie odtajnili.
A to moze oznaczać, że sprawa jest nadal aktualna...
Musiało być piekielnie trudno utrzymywać tam agentury amerykańskie skoro nawet ambasady pootwierali sobie w latach 90-tych.
Tak czy inaczej bardzo ciekawy temat- napisz coś, jak dowiesz się czegoś nowego...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #28

     
nguyen_van_su
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 369
Nr użytkownika: 5.910

Nguyễn Vãn Sử
 
 
post 30/11/2014, 22:39 Quote Post

Jak się nie ma tego co się chce czytać, to się czyta to co się ma: wink.gif

http://www.foia.cia.gov/collection/vietnam-histories
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #29

     
Phouty
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.146
Nr użytkownika: 81.932

 
 
post 30/11/2014, 23:29 Quote Post

Mam pytanie do nguyen van su:

Jak wcześniej wspomniałem, mam garść informacji o Wietnamie, jednakże pochodzących ze źródeł w najlepszym przypadku bardzo nieprzychylnych, a bardzo często wrogich wszystkiemu temu co "Północne".
Interesuje mnie natomiast sprawa "dzieci wojny", albo jak kto woli "dzieci wrogów", czyli potomków amerykańskich GIs (szczególnie Afro-Amerykanów) z ich wietnamskich matek.
Ile ich było, to tego nikt nie wie, jednakże poszczególne źródła mówią o "dziesiątkach tysięcy".
http://www.globalpost.com/dispatch/news/re...visa-GIs-troops

Jak wynika z powższego artykułu, to ich los nigdy nie był łatwy, a i dzisiaj nie powodzi im się najlepiej.
Winę także ponosi USA, ponieważ program wizowy dla nich praktycznie "wysechł" i ocenia się, że jest ich jeszcze w Wietnamie szacunkowo "tysiąc plus", ale to są tylko oszacowania.
Tym bardziej, że część amerykańskich ojców (wtedy też będących samemu zaledwie "dzieciakami w mundurach") z jakichkolwiek przyczyn nigdy nie przyznawała się do własnego potomstwa, o czym okazjonalnie tworzy się reportaże w amerykańskich massmediach.
Do tej pory skorzystało z tego programu łączenia rodzin około 30 tysięcy AmeriAsians, plus około 80 tysięcy innych członków rodzin.

Jak wyglądała więc sprawa widziana z drugiej strony?

Czy było to kiedykolwiek przedmiotem jakiejś debaty społecznej w Wietnamie po wojnie?
(Wiem, wiem...co oznacza "debata społeczna" w warunkach jedynie słusznego systemu, ale nie czepiajmy się słówek, bo mi chodzi nawet tylko o publiczne stanowisko rządu Wietnamu na te sprawy).
Czy rzeczywiście ci ludzie mieli niższy status społeczny wprowadzony oficjalną polityką władz Północy, tak jak to kategorycznie twierdzą niektórzy moi wietnamscy znajomi zamieszkujący USA?

Czy była to tylko niechęć pewnej części społeczeństwa wobec tych ludzi, jednakże bez "specjalnego traktowania" ze strony władz? A jeżeli jest to ten drugi przypadek, to czy władze nieoficjalnie tolerowały pewną dyskryminację, czy też się jej jakoś przeciwstawiały?

Staram się więc dotrzeć do faktów widzianych z obu stron i zachować w miarę bezstronny punkt wiedzenia.

Krótki filmik BBC na ten temat:
http://www.youtube.com/watch?v=WnwfCqeqFJ8


 
User is offline  PMMini Profile Post #30

4 Strony < 1 2 3 4 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej