Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Życie codzienne na Dzikim Zachodzie, Jak oni sobie radzili, jak to robili...
     
gzolikdwa
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 2
Nr użytkownika: 61.572

 
 
post 27/12/2009, 4:07 Quote Post

To mój pierwszy post na tym forum więc na początku chciałbym się ze wszystkimi przywitać.

Od dziecka mam zainteresowanie związane z dzikim zachodem, westernem itp.

Zastanawiam się jak ludzie tamtej epoki radzili sobie z codziennymi czynnościami takimi jak:

1 ochrona przed deszczem, nie raz się czyta czy ogląda na filmach kowboja jadącego godzinami podczas urwania chmury. Który później w jakiś cudowny sposób jest suchy.
Czy żyby oni mieli takie super ubrania a może po prostu byli odporni na zimno??wink.gif nie przeziębili się, nie było czegoś takiego jak angina, grypa itp.?

2 jak radzili sobie z opatrywaniem podstawowych ran w terenie, nie było apteczek, plastrów itp. Co z przeziębieniami same przechodziły a może jakieś cudowne zioła z prerii?

3 jak w tamtych czasach rozpalano ogień w książce Karola maya jest mowa o czymś takim jak punks, preriowa zapałka, ale to pewnie jakas bzdura?? Za każdym razem odbywało się to przy pomocy tarcia drewna o drewno? A co kiedy było mokro?

4 jak spało się w terenie w tamtych czasach, nie było namiotów itp. Na filmach i w książkach bohater często zasypia przy ognisku, ale co z poranną rosą? Byłby cały mokry a w chłodniejsze miesiące przemarzłby niewątpliwie, wiec do 30 lat reumatyzm gwarantowany.

5 jakim cudem poszukiwacz złota mógł stać cały dzień w lodowatym potoku?? Czyżby buty ze skóry( kowbojki były aż tak odporne na wodę i zimno?

To na razie tyle co mi przychodzi do głowy.

Z góry dzięki za odpowiedz znawcą tematu.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #1

     
secesjonista
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.565
Nr użytkownika: 42.378

Marek
Stopień akademicki: Plebejusz
Zawód: advocatus diaboli
 
 
post 27/12/2009, 11:55 Quote Post

QUOTE(gzolikdwa @ 27/12/2009, 4:07)
Zastanawiam się jak ludzie tamtej epoki radzili sobie z codziennymi czynnościami takimi jak:

1 ochrona przed deszczem, nie raz się czyta czy ogląda na filmach kowboja jadącego godzinami podczas urwania chmury. Który później w jakiś cudowny sposób jest suchy.
Czy żyby oni mieli takie super ubrania a może po prostu byli odporni na zimno??wink.gif nie przeziębili się, nie było czegoś takiego jak angina, grypa itp.?

2 jak radzili sobie z opatrywaniem podstawowych ran w terenie, nie było apteczek, plastrów itp. Co z przeziębieniami same przechodziły a może jakieś cudowne zioła z prerii?

3 jak w tamtych czasach rozpalano ogień w książce Karola maya jest mowa o czymś takim jak punks, preriowa zapałka, ale to pewnie jakas bzdura?? Za każdym razem odbywało się to przy pomocy tarcia drewna o drewno? A co kiedy było mokro?

4 jak spało się w terenie w tamtych czasach, nie było namiotów itp. Na filmach i w książkach bohater często zasypia przy ognisku, ale co z poranną rosą? Byłby cały mokry a w chłodniejsze miesiące przemarzłby niewątpliwie, wiec do 30 lat reumatyzm gwarantowany.

5 jakim cudem poszukiwacz złota mógł stać cały dzień w lodowatym potoku?? Czyżby buty ze skóry( kowbojki były aż tak odporne na wodę i zimno?

To na razie tyle co mi przychodzi do głowy.

Z góry dzięki za odpowiedz znawcą tematu.
*


Problem w tym, że zastanawiasz się bazując na filmach.
3. Rozpalano ogień tak jak i wcześniej.
Używano np. krzemienia do wytworzenia iskry, która padała na różnorakie tworzywo:
Wata
Kora brzozy
Wiórki
Wewnętrzną korę kasztana jadalnego
Suche trawy
Póra i puch
Pałki sitowia
Grzyby rosnące na drzewach (patrz hubka)
Ów punks Maya - to po prostu wysuszone próchno. Oczywiście starano się mieć zapsa suchych zapałek.
Sorry ale reszta punktów to... naiwność.
1. Chorowali jak i inni. Żołnierze też maszerują wiele godzin w deszczu, co nie oznacza automatycznego wzrostu zachorowalności. Używano ubrań, któe miały słabą przenikalność dla wody i tyle.
2. Tak jak inni, kiedy wokół nie ma lekarza. Podstawowa znajomość przydatnych ziół, pajęczyna, chleb...
4. Jeśli temp. spadała zbyt nisko kładli się na zasypanym żarze ogniska, okrywając się kocami (sugans, soogans, hot rolls, or dream sacks). Oczywiście, że były namioty, od 1880 powszechnie używano małych, trójkątych: range teepee, zwanych też teepee tent. Na Chuch wagon cook (zwany też coosie, cookie) można było dużo załadować.
5. Poszukiwacz nie stał cały dzień w strumieniu, a reumatoidalne schorzenia były dość częste.


Załączona/e miniatura/y
Załączony obrazek Załączony obrazek Załączony obrazek Załączony obrazek Załączony obrazek Załączony obrazek
 
User is offline  PMMini Profile Post #2

     
kundel1
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.735
Nr użytkownika: 47.745

Jacek Widor
Zawód: plastyk
 
 
post 27/12/2009, 14:30 Quote Post

Mniej więcej do 3 ćwierci XIX w. większość ludzi nie dożywała czterdziestki, między innymi z wymienionych przez Ciebie powodów.
Zapałki na skalę przemysłową zaczęto produkować w 2 ćwierci XIX stulecia, akurat znane z filmów zapalanie zapałki przez potarcie np. o nieheblowaną deską lub but jest zgodne z prawdą. przez długi czas utrzymywało się używanie krzesiwa, znałem w dzieciństwie starców (rocznik ok 1900) utrzymujących, że sami jeszcze zetknęli się z używaniem krzesiwa i hubki na wsi galicyjskiej.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Zapałka

Płaszcz przeciwdeszczowy (podgumowany) jest także wynalazkiem XIX-wiecznym, chociaż nie znam bliżej historii jego powstania. "Żółty', czyli w kolorze ochry płaszcz przeciwdeszczowy, ulubiony rekwizyt Sergia Leone, jest rzeczywistym elementem odzieży amerykańskiego kowboja, ale powszechnym chyba nie wcześniej niż ok 1880 roku.
Większość elementów wyposażenia kowboja z USA jest tylko modyfikacją rzeczy starszych , wynalezionych jeszcze w stepowych częściach Nowej Hiszpanii (czyli na obecnym pograniczu USA i Meksyku). Rolę płaszcza przeciwdeszczowego i równocześnie koca (podobno bardzo dobrze-sam nie miałem okazji sprawdzić) spełniało wtedy i jeszcze dziś poncho- od Teksasu po Argentynę i Chile.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #3

     
mardinus
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 177
Nr użytkownika: 934

Piotr Kaczmarzyk
Zawód: Platnerz
 
 
post 27/12/2009, 19:56 Quote Post

Witam.
co do nieprzemakalnych ubrań - stosowano ubrania z owczej wełny.
Nie są one nieprzemakalne - lecz po nasiaknięciu wodą maja wlasnosci ogrzewające.
Nie jest w nich zimno po tym jak zamokną.

Co do zdrowia - wszyscy byli bardziej odporni od nas - takie warunki życia :-).

Wielka umieralność dzieci z powodu zdrowia powodowala przeżycie tylko najodporniejszych jednostek , poza tym np ciepla woda do mycia .... hm ... raczej tylko latem :-)

 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #4

     
gzolikdwa
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 2
Nr użytkownika: 61.572

 
 
post 5/01/2010, 5:11 Quote Post

Jeśli chodzi o punkt 4 to brzmi to zbyt prosto, po 1 rozpalanie ognia żeby później spać na zasypanym żarze pochłania sporo czasu i paliwa i nie zawsze można sobie na to pozwolić a nawet jak jednego i drugiego mamy pod dostatkiem to nie zawsze możemy sobie pozwolić na rozpalenie ognia.
Nawet u nas w środku lata spanie na dworze bez konkretnej izolacji od podłoża nie służy zdrowiu najlepiej, nawet na krótka metę i należy to praktykować tylko w ostateczności.
O deszczu i silnym wietrze nawet nie wspomnę.
Dlatego myślę, że ludzie ci mieli swoje różne patenciki ( nie mam na myśli tylko białych ale Indian również) o których większość z nas nie wie…
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #5

     
feldwebel Krzysztof
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 730
Nr użytkownika: 56.377

Krzysztof Czarnecki
Stopień akademicki: mgr
 
 
post 6/01/2010, 10:32 Quote Post

Ad. 1. Żadne wełniane ubranie nie chroni przed ulewnym deszczem. Wiem, bo chadzam w od czasu do czasu w mundurze (mundur jest z sukna wełnianego). Zapewniam, że żadne mokre ubranie nie ma własności rozgrzewających. Prosta fizyka - parowanie wody z ubrania obniża temperaturę powierzchni ciała, tak też natura rozwiązała schładzanie ciała przez pocenie.

Ad. 3. Najczęściej używany sposób rozpalania ognia to krzesiwo, czyli stal i krzemień. Tanie, małe, nie wymaga siły, w zasadzie nie psuje się, jest niewrażliwe na wodę. Żołnierze powszechnie używają modyfikowanych krzesiw do dziś - wystarczy zajrzeć na Allegro, ile jest tego w sprzedaży.

Ad. 4. Namiot są znane od starożytności. W Ameryce już w latach wojny siedmioletniej i wojny o niepodległość powszechnie używano namiotów z płótna. Indianie budowali namioty ze skór zwierzecych. Oba te typy powszechnie stosowano i później. Najprostszy namiot to kwadratowy kawał płótna, którego jeden róg podpiera się kijem, a trzy przypina do ziemi. Chroni przez słońcem, opadem, a nawet wiatrem, jeśli się go odpowiednio ustawi. W lasach budowano szałasy z gałęzi.

Oglądane na westernach sceny, jak gość śpi sobie smacznie na glebie przy ognisku wielkości znicza nagrobkowego to bzdury. Są to zazwyczaj sceny na pustyni - a z lekcji geografii powinno się pamiętać, że na pustyniach wahania dobowe temperatur są największe. Noce są przeważnie zimne. Po takim spaniu na drugi dzień gościa należałoby odwieźć do szpitala. Nie mówiąc o tym, że gdy jest za zimno, po prostu sen nie przychodzi (wystarczy poczytać wspomnienia polarników lub himalaistów). Do spania potrzebny jest co najmniej koc. To miał chyba każdy. Często wykorzystuje się skóry zwięrząt - to też było łatwe do zdobycia. Jako podkład - trawa, gałęzie, liście, słoma, wszystko, co dało się zgromadzić. Spanie na rozgrzanym miejscu po ognisku to też jakiś wymysł - proszę mi znaleźć na prerii czy na pustyni tyle drewna, żeby coś takiego zrobić. Bawiąc się w rekonstrukcję historyczną, sprawdzamy realność takich rozwiązań.

Rekonstrukcję obozowania z połowy XVIII w.: http://picasaweb.google.pl/feldfebel.krzys...Libava45102008#
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #6

     
Roza Weneda
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 34
Nr użytkownika: 64.693

Zawód: student
 
 
post 3/09/2010, 15:24 Quote Post

QUOTE(gzolikdwa @ 27/12/2009, 4:07)
Zastanawiam się jak ludzie tamtej epoki radzili sobie z codziennymi czynnościami
*



Może to jest tylko moje wrażenie, ale sądzę, że ludzie współcześni zupełnie nie mogą pojąć jak można funkcjonować bez takich podstawowych dzisiaj rzeczy jak lodówka, pralka, czajnik elektryczny, samochód czy internet. To, że wiele rzeczy ułatwia nam życie nie znaczy, że bez nich nie da się funkcjonować. Zreszta na dobrą sprawę rozwój technik raczej wiele spraw komplikuje niż je upraszcza. Dzisiejsze wynalazki wyłaniały się stopniowo. Najpierw były ogniska, potem pochodnie, póżniej lampy oliwne i naftowe a potem dopiero elektryczność. To, że ktoś nie posiada latarki wcale nie oznacza, że żyje w ciemnościach. O problemach, które przywołujesz trzeba patrzeć przez pryzmat żródeł i odniesienia się do tamtych czasów a nie dzisiejszych wyobrażeń ukazywanych w filmach.

Ochrona przed deszczem - wtedy żadna. Co najwyżej można było sobie narzucić jakiś grubszy płaszcz na plecy, ale i on nie dawał jakiejś szególnej ochrony. Jeśli ludzie nie podróżowali zakrytym wozem czy w późniejszych czasach pociągiem, to po prostu mokli. Odporni na zimno z pewnością nie byli (ale przyzwyczajeni do takich podróży napewno o wiele lepiej niż my - ludzie współcześni). Co do przeciwdziałania przeziębieniom to przychodzi mi na myśl tylko ogrzanie się po podrózy przy ciepłym kominku i kieliszek jakiegoś mocniejszego trunku wink.gif.

Co do filmowych kowbojów, którzy wychodzą bez jednej rysy po każdej bójce - to efekt gry i stylizacji. W normalnych warunkach nie było to możliwe. Zresztą w jakimkolwiek filmie jeśli aktor wychodzi cało z bójki bez żadnej rysy i z nienagannie ułożoną fryzurą jest to po prostu niedorzeczność.

Jeśli chodzi o możliwość rozpalania ognia moi poprzednicy wystarczająco się rozpisali na ten temat - sposobów było mnóstwo. Wliczając w to zapałki, w Europie znane od XIX wieku.

Medycyna w tamtych czasach stała na bardzo niskim poziomie, więc leczono się sposobami domowymi. Zioła - to tylko jedna z możliwości. W skład medycyny domowej, regionalnej wchodzą wszelkie sposoby jakie uda sie człowiekowi wymyślić/ odkryć za sprawą natury np syrop z cebuli albo sok z malin stosowane do dziś.

Trzeba tez zauważyć, że śmiertelność w tamtych czasach była bardzo wysoka. Ludzie rzadko dożywali starości. Zresztą pojęcie starość obejmowało wtedy młodszych niż teraz. Dziś za starego uznaje się człowieka od ok 60 lat wzwyż, a kiedyś? Trzydziestka i fajrant.

Jeśli chodzi o poszukiwaczy złota, to jest to zjawisko bardzo ciekawe i zastanawiające. Ludzie owładnięci żądzą zdobycia cennych kruszców nie zwracają praktycznie uwagi na niewygody i niebezpieczeństwa. Są w stanie znosić głód, samotność, nieustanne zagrożenie życia, ślepi i głusi na inne sprawy niż szukanie złota czy klejnotów. Po pewnym czasie umierają w samotności od chorób, skrajnego wycieńczenia czy kuli bądź noża. Straszna śmierć. Posuzkiwacze złota o ile nie mają wewnętrznych hamulców i jeśli dadzą się żądzy swojej ponieść - wtedy stają sie ludźmi niebezpiecznymi - zarówno dla otoczenia jak i dla siebie. Społeczności poszukiwaczy to często skupiska zbirów i bandytów, ludzi wyjętych spod prawa, a nawet jeśli tak nie jest za sprawą "żądzy złota" (czyli właściwie ludzkiej chciwości) zaczynają podejżewać siebie nawzajem i się siebie obawiać. Przyjaciel przestaje ufać przyjacielowi. Wszędzie widzi wrogów. Co noc śpi z nożem w kieszeni i rewolwerem pod ręką. Samotność wśród tłumu. Wytyczone rejony, ścisłe zasady, napady, bójki. Świat poszukiwaczy złota to świat brutalny i niebezpieczny. Niepwny jutra. Rzadko zdarzają sie przypadki ludzi mniej groźnych i nawet przyjaźnie nastawionych. A i tak trzeba i do nich podchodzić ostrożnie.

Ten post był edytowany przez Roza Weneda: 3/09/2010, 15:24
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #7

     
emigrant
 

Antykomunista
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 25.897
Nr użytkownika: 46.387

Stopień akademicki: kontrrewolucjonista
Zawód: reakcjonista
 
 
post 3/09/2010, 15:42 Quote Post

QUOTE(feldwebel Krzysztof @ 6/01/2010, 10:32)

Oglądane na westernach sceny, jak gość śpi sobie smacznie na glebie przy ognisku wielkości znicza nagrobkowego to bzdury. Są to zazwyczaj sceny na pustyni - a z lekcji geografii powinno się pamiętać, że na pustyniach wahania dobowe temperatur są największe. Noce są przeważnie zimne. Po takim spaniu na drugi dzień gościa należałoby odwieźć do szpitala. Nie mówiąc o tym, że gdy jest za zimno, po prostu sen nie przychodzi (wystarczy poczytać wspomnienia polarników lub himalaistów).


Tu się nie zgodzę. Mam tu, w Irlandii kolesia, fanatyka tego typu rzeczy. Były wojskowy, zaliczył rundę w Iraku. Wyjeżdża w plener na parę dni rowerem. (Nazywa to "dobówkami") i śpi bez ogniska na gołej ziemi (nie wiem jak z kocem). W każdym bądź razie żadnego namiotu. Oczywiście, że Irlandia to nie Himalaje, ale i tu w nocy, w lesie zimą potrafi być naprawdę chłodno. On te "dobówki" zalicza także w deszcz.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #8

     
dziamgot
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 152
Nr użytkownika: 47.713

 
 
post 3/09/2010, 15:54 Quote Post

...zagadnienie mocno zastanawiające w świetle chociażby reklam od jakich aż się roi w prasie amerykańskiej tuż i po Wojnie Secesyjnej.
Na deszcz - proszę bardzo już znano ceratę (słowo "...cera..." to po łacinie "...wosk...", było woskowane płótno od cienkiego nawet z gorszych gatunków jedwabiu, używano go jako plastry (pisze o tym m.in. Rafał Czerwiakowski w swoich książkach, a to są lata 1793/4 - 1816) do opatrunku, po bardzo grube - to było konopne - do okrywania dział, wozów (po prerii nie jechały takie śliczne bielutkie, ale raczej brudnobrązowe), z tego - szczególnie ceraty "...angielskiej..." szyto m.in "...blankets..." te peleryny w kształcie prostokąta używane przez żołnierzy Unii(sceny z dokumentalnego dodatku do filmu "Glory" chociażby, ale i fotografie z epoki), poza tym dużo okryć było ze skóry (ot chociażby przysłowiowa powieściowa "Skórzana Pończocha").
Medycyna - owszem duży znak zapytania, ale fakultet medyczny np. w Bostonie wcześniej zaczął kształcić specjalistów, jak byśmy ich dziś nazwali "...medycyny rodzinnej..." niż o opiece nad dziećmi mówiono w Europie (jest w tym temacie list samego Waszyngtona, bodajże też w wersji zdigitalizowanej można obejrzeć w Congress Library).
Życie było inne - to prawda, ale radzono sobie nadzwyczaj dobrze.
Już z europejskiego brzegu Atlantyku. W czasie wielkiej powodzi w 1953 roku przerwane zostały tamy na holenderskich polderach. Co ocalało - a twierdza Veere/Wacheelen gdzie do budowy wałów i umocnień użyto w XVIII wieku "...żywych..." koszokopów z wikliny. Ukorzenione i przycinane krzewy oparły się żywiołowi, a ich korzenie utrzymały ziemię.
...no cóż
 
User is offline  PMMini Profile Post #9

     
emigrant
 

Antykomunista
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 25.897
Nr użytkownika: 46.387

Stopień akademicki: kontrrewolucjonista
Zawód: reakcjonista
 
 
post 3/09/2010, 16:54 Quote Post

QUOTE(Roza Weneda @ 3/09/2010, 15:24)
Jeśli chodzi o możliwość rozpalania ognia moi poprzednicy wystarczająco się rozpisali na ten temat - sposobów było mnóstwo. Wliczając w to zapałki, w Europie znane od XIX wieku.
O ile pamiętam amerykańskie, te "westernowe" zapałki produkowano na bazie fosforu, nie siarki. Stąd, że względu na niższą temperaturę zapłonu. to szpanerskie zapalanie o wszystko.

QUOTE
Zioła - to tylko jedna z możliwości. W skład medycyny domowej, regionalnej wchodzą wszelkie sposoby jakie uda sie człowiekowi wymyślić/ odkryć za sprawą natury np syrop z cebuli albo sok z malin stosowane do dziś.
No i nie zapominajmy o syropie klonowym, który, jak się mówi uratował życie wielu pionierów. Stąd, jak słyszałem, liść klonu we fladze Kanady.



QUOTE
Jeśli chodzi o poszukiwaczy złota, to jest to zjawisko bardzo ciekawe i zastanawiające. Ludzie owładnięci żądzą zdobycia cennych kruszców nie zwracają praktycznie uwagi na niewygody i niebezpieczeństwa. Są w stanie znosić głód, samotność, nieustanne zagrożenie życia, ślepi i głusi na inne sprawy niż szukanie złota czy klejnotów.
To raczej nie żądza kruszcu pozwalała im na znoszenie tego wszytskiego, ale nadzieja na zdobycie bogactwa i, co za tym idzie, polepszenie życia.
QUOTE
Po pewnym czasie umierają w samotności od chorób, skrajnego wycieńczenia czy kuli bądź noża.
Jedni umierali, inni zdobywali fortuny. Choć tych pierwszych było, oczywiście, znacznie więcej.Straszna śmierć.
QUOTE
Posuzkiwacze złota o ile nie mają wewnętrznych hamulców i jeśli dadzą się żądzy swojej ponieść - wtedy stają sie ludźmi niebezpiecznymi - zarówno dla otoczenia jak i dla siebie.
Był to raczej syndrom związany z przebywanie przez długie okresy czasy w samotności. Dotyczył nie tylko poszukiwaczy złota, ale także np. traperów.
QUOTE
Społeczności poszukiwaczy to często skupiska zbirów i bandytów, ludzi wyjętych spod prawa, a nawet jeśli tak nie jest za sprawą "żądzy złota" (czyli właściwie ludzkiej chciwości) zaczynają podejżewać siebie nawzajem i się siebie obawiać. Przyjaciel przestaje ufać przyjacielowi. Wszędzie widzi wrogów. Co noc śpi z nożem w kieszeni i rewolwerem pod ręką. Samotność wśród tłumu. Wytyczone rejony, ścisłe zasady, napady, bójki. Świat poszukiwaczy złota to świat brutalny i niebezpieczny. Niepwny jutra. Rzadko zdarzają sie przypadki ludzi mniej groźnych i nawet przyjaźnie nastawionych. A i tak trzeba i do nich podchodzić ostrożnie.
.... Występują: John Wayne, Clark Gable i Montgomery Clift..., Reżyseria: Jahn Ford... wink.gif

Ten post był edytowany przez emigrant: 3/09/2010, 16:54
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #10

     
Kizior
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 683
Nr użytkownika: 94.156

Michal
Stopień akademicki: mgr. inz.
Zawód: automatyk
 
 
post 22/02/2017, 21:23 Quote Post

QUOTE(feldwebel Krzysztof @ 6/01/2010, 10:32)
Nie mówiąc o tym, że gdy jest za zimno, po prostu sen nie przychodzi

Hmm, a to skoro rzekomo nie można zasnać, bo jest zimno, to skąd się wzięła ta przestroga, żeby pod żadnym pozorem nie zasypiać na mrozie, bo już się można nie obudzić? smile.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #11

     
Alexander Malinowski 3
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.569
Nr użytkownika: 100.863

Alexander Malinowski
Zawód: Informatyk
 
 
post 23/02/2017, 7:03 Quote Post

QUOTE(kundel1 @ 27/12/2009, 14:30)

Zapałki na skalę przemysłową zaczęto produkować w 2 ćwierci XIX stulecia, akurat znane z filmów zapalanie zapałki przez potarcie np. o nieheblowaną deską lub but jest zgodne z prawdą. przez długi czas utrzymywało się używanie krzesiwa, znałem w dzieciństwie starców (rocznik ok 1900) utrzymujących, że sami jeszcze zetknęli się z używaniem krzesiwa i hubki na wsi galicyjskiej.




A nie były to czasem zapałki fosforowe, które zapalają sie od wszystkiego, a ich jedyną wadę było, że dzieci się nimi zajadały i umierały?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #12

 
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej