Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
4 Strony < 1 2 3 4 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Wojna amerykańsko-brytyjska 1812-1814
     
bachmat66
 

vaquero
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.948
Nr użytkownika: 7.402

Dario TW
Stopień akademicki: Juris Doctor
Zawód: wolny
 
 
post 29/04/2006, 17:58 Quote Post

Witam,
ciekawi mnie jakie imci Klosowicz podaje powody wybuchu tejze wojny...
Wojna 1812 jest to temat dawno przeze mnie nie czytany, wiec jesli mozna to prosze o przyblizenie tematu powodow samej wojny u pana Klosowicza etc.
Osobiscie najbardziej interesowal mnie zawsze 'problem indianski' w tym oraz we wczesniejszym konflikcie (wonie o niepodleglosc US). Wojna toczyla sie na terenach nomilnalnie lub de facto we wladaniu wiosek 'plemion' indianskich, a same wioski indianskie braly w niej udzial po obydwu stronach konfliku - nota bene w tym okresie Indianie puszcz w wiekszosci byli juz konna milicja, ktora do walki stawala zazwyczaj pieszo.
Jeden z forumowiczow napisal byl o kawalerii w tej wojnie czy moze raczej jej braku, oraz ze zdaje sie (wedlug imci Klosowicza) ze bylo jej malo i ze byla watpliwej jakosci etc -
coz, kawaleria byla obecna w tym konflikcie - bitwa nad Thames River (Moraviantown ) -tam polegl Tecumseh zostala rostrzygnieta przez oddzialy kawaleryjskie np Kentucky Mounted Volunteers... a jakze i to sporo, zwlaszcza mounted militia z nowo zasiedlonych terenow transappallachii np. przeciez Kentucky od przynajmniej 1780-tych lat to kraina hodowcow koni ktorzy tworzyli bardzo ruchliwe oddzialy patrolujacepogranicze i.e. oddzialy pospolitego ruszenia (co prawda Shawnee ostro im w tej hodowli przeszkadzali smile.gif ), to samo w Tennessee. w czasie inwazji DC oraz Maryland stworzyli amerykanie oddzialy kawalerii ktore z powodzeniem przeszkadzaly Brytyjczykom podczas obronyt Baltimore ale o tym moze kiedy indziej..
Korten -dobre posty, brawo!
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #31

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.585
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 29/04/2006, 18:41 Quote Post

Drodzy Przedmówcy!
Po pierwsze - kwestia kawalerii. W swoich postach napisałem o niewielkim wkładzie formacji konnych w owej wojnie i nadal się pod tym stwierdzeniem podpisuję. Jednostki konne służące w armii regularnej USA były obiektem kpin, wszak skrót USLD (United States Light Dragoons) tłumaczono jako United States Lazy Dogs. Odnośnie jednostek milicyjnych pisałem jedynie o tych, które brały udział w walkach pod Nowym Orleanem. Nie jest prawdą natomiast, jakoby Robert Kłosowicz nie dostrzegał konnych jednostek z innych obszarów państwa amerykańskiego, wszak pisał o ich udziale w walkach z Krikami. Swoją drogą polecam sięgnąć po obie pozycje krakowskiego historyka dotyczące tej wojny, by w pełni wyrobić sobie pogląd na ich wartość, zbyt często bowiem moje wypowiedzi na tym forum są brane wprost jako przesłanie Kłosowicza lub jeśli o czymś milczę, to uważa się, że on też milczy.
Po drugie - kwestia "niepotrzebności" bitwy pod Nowym Orleanem. Pokój gandawski już został zawarty, lecz milczał on na temat ziem niedawno zakupionych przez Amerykanów od Francji. Przypominam, iż zakup ten odbył się z pogwałceniem francusko-hiszpańskiego traktatu z San Ildefonso, więc przez Brytyjczyków nie był uważany za ważny. Wojska szwagra Wellingtona zajmując obszary w rejonie delty Missisipi wcale nie musiały się stamtąd wycofywać na wieść o zawarciu pokoju. Kontrolując Nowy Orlean Londyn w praktyce kontrolowałby ogromną część amerykańskiego handlu zagranicznego.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #32

     
TimGrayson
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 127
Nr użytkownika: 14.592

Sebastian
Zawód: student
 
 
post 29/04/2006, 20:01 Quote Post

Pytanie w zwiazku z tanowo zakupioną ziemia amerykanów zapewne chodzi o Luizjanę - do kogo ona nalaeżała bo sprzedał ja Napoleon ale coś słyszałem ze była ona we władaniu habsburgów bodaj ze hiszpańskich ?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #33

     
bachmat66
 

vaquero
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.948
Nr użytkownika: 7.402

Dario TW
Stopień akademicki: Juris Doctor
Zawód: wolny
 
 
post 1/05/2006, 16:58 Quote Post

QUOTE(Stonewall @ 29/04/2006, 13:41)
Drodzy Przedmówcy!
Po pierwsze -  kwestia kawalerii. W swoich postach napisałem o niewielkim wkładzie formacji konnych w owej wojnie i nadal się pod tym stwierdzeniem podpisuję. Jednostki konne służące w armii regularnej USA były obiektem kpin, wszak skrót USLD (United States Light Dragoons) tłumaczono jako United States Lazy Dogs. Odnośnie jednostek milicyjnych pisałem jedynie o tych, które brały udział w walkach pod Nowym Orleanem. Nie jest prawdą natomiast, jakoby Robert Kłosowicz nie dostrzegał konnych jednostek z innych obszarów państwa amerykańskiego, wszak pisał o ich udziale w walkach z Krikami. Swoją drogą polecam sięgnąć po obie pozycje krakowskiego historyka dotyczące tej wojny, by w pełni wyrobić sobie pogląd na ich wartość, zbyt często bowiem moje wypowiedzi na tym forum są brane wprost jako przesłanie Kłosowicza lub jeśli o czymś milczę, to uważa się, że on też milczy.
Po drugie - kwestia "niepotrzebności" bitwy pod Nowym Orleanem. Pokój gandawski już został zawarty, lecz milczał on na temat ziem niedawno zakupionych przez Amerykanów od Francji. Przypominam, iż zakup ten odbył się z pogwałceniem francusko-hiszpańskiego traktatu z San Ildefonso, więc przez Brytyjczyków nie był uważany za ważny. Wojska szwagra Wellingtona zajmując obszary w rejonie delty Missisipi wcale nie musiały się stamtąd wycofywać na wieść o zawarciu pokoju. Kontrolując Nowy Orlean Londyn w praktyce kontrolowałby ogromną część amerykańskiego handlu zagranicznego.
*


regularna kawaleria US to dopiero lata 30 - rzad federalny nie mial funduszy na wystawianie kawalerii -budzet na wydatki zbrojeniowe byl minimalny! do konca epoki tj do zajecia ziem na wschod od Mississippi kawaleria to przede wszystkim mounted militias - ktore byly tak dobre jak dobre jest pospolite ruszenie - zalezy od odwagi oraz checi pospolitakow. Ale w tym czasie mezczyzni z pogranicza Kentucky, Tennessee etc sa wciaz pelni wigoru i checi do walki oraz ... pladrowania indianskich wiosek. Konne pospolite ruszenie przedstawialo duza wartosc bojowa, bylo niecodziennie uzbrojone -np dlugie sztucery oraz tomahawki, i bralo udzial we wszystkich bitwach Old Northwest.
Nie zgadzam sie ze armia brytyjska zajmujac Nowy Orlean kontrolowalaby olbrzymia czsc handlu US. Ten handel przez NO to epoka pozniejsza, w tym czasie handel poludniowy szedl wciaz przez Savannah, GA, Charlestown, SC etc... treny od South Carolina do wschodniej czesci delty byly wlsnscia Cywilizowanych plemion, a Mississippi czy Missouri byly wciaz dziewiczymi terenami, pelnymi biznow oraz Indian, a epoka exportu skor dopiero sie rodzila, Chicago to w tym czasie Fort Dearbon etc... wiec z tego punktu widzenia bitwa byla niepotrzebna.
Ale... dla plemion poludnia zajecie Nowego Orelanu dawalo im szanse na utrzymanie ziem oraz ochrone przed ekspansja 'South Carolina men' ( brak broni - np Red Stick pod Horseshoe Bend nie mieli prawie broni palnej -pozbawini dostaw broni od Hiszpanow czy Brytyjczykow - i skonczyli rozgromieni kompletnie zginelo najwiecej Indian w historii wojen US versus tubylcy). Moim zdaniem najwieksza konsekwencja bitwy byl niebywaly rozrost US na Poludniu bo w rezultacie bitwy orelanskiej Andrew Jackson rozpoczal systematyczny podboj Poludnia, konczacy sie anksja Florydy w 1817 etc - podwaliny pod potege Poludnia zostaly stworzone pod Nowym Orleanem. Zlota era ante bellum ma sowje pdowaliny pod Nowym Orleanem....
Zamiast siegac po Klosowskiego to moze lepiej siegnac po amerykanskich historykow, pare zlotych drozej a ma sie info z paszczy lwa... smile.gif a do tego wiekszosc dokumentow z epoki jest na necie, tak jak i jest cale morze stron o tych konfliktach etc.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #34

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.585
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 1/05/2006, 17:11 Quote Post

Drogi Przedmówco!
Odnośnie kawalerii się mylisz. Regularni dragoni istnieli, choć nie na poziomie pułków, lecz szwadronów. Odnośnie zaś książek pana Roberta Kłosowicza - nie wiem, skąd się wzięła wśród paru forumowiczów nagonka na nie. Z jednego z twoich postów odniosłem wrażenie, że ich nie czytałeś, wszak zastanawiałeś się nad tym, jakie przyczyny wojny z lat 1812-1814/15 podał Kłosowicz w swoich książkach. Radzisz, by lepiej czytać książki autorów amerykańskich. W porządku, ale czy nie warto zapoznać się również z tym, co pisał o owym konflikcie nasz rodzimy historyk? Kłosowicz nie napisał ot takiej sobie opowiastki, też przemierzał pola bitewne z początku XIX wieku, odwiedzał archiwa, a swój opis wojny zaczerpnął przede wszystkim ze źródeł, a nie z opracowań tworzonych czy to przez historyków amerykańskich, czy brytyjskich (ewentualnie kanadyjskich).
Jeszcze o jednym. Interpretacja skutków bitwy nowoorleańskiej, którą przedstawiłem w swoim poście, nie pochodzi z książek Roberta Kłosowicza.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #35

     
bachmat66
 

vaquero
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.948
Nr użytkownika: 7.402

Dario TW
Stopień akademicki: Juris Doctor
Zawód: wolny
 
 
post 1/05/2006, 17:24 Quote Post

Alez Stonewall (swoja droga w historii US Stonewall (inn) to takze nazwa slynnego baru dla gejow w NYC (Greenwich village) ktory stal sie symbolem walki gejow oraz lezbijek o rownouprawnienie etc smile.gif) http://en.wikipedia.org/wiki/Stonewall_riots
ok, do rzeczy - nie pisze ze kawalerii nie bylo w tym czasie, a jakze byla - owe regimenty gragonskie to fakt niezaprzeczalny - na necie sa strony gdzie te formacje tej wojny sa rozpisane co do szwadronu czy kompanii.
Ale po prostu twierdze ze rzad federalny, ktory w tym czasie mial znikoma sile finansowa czy militarna nie byl wstanie wystawic duzych jendostek kawaleryjskich - a zreszta caly ceizar wojny byl ponoszony przez stany (wedle konstytucji etc) oraz terytoria swierzo przyjete do unii ktore jeszcze stanami nei byly.
JA nei czytalem ksiazek pana Klosowicza ale zdaje sie na opinie Kortena ktory je czytal (tak zrozumialem jego wypowiedzi jeslis ie myle prosze o poprawke). Ja nie pisze przeciwko ksiazkom imci Klosowicza, tylko uwazam ze rownie dobrze mozna poznac rzeczy z paszczy lwa, a to zawsze lepiej poznac jak sie wglebia w temat - ale dla generalnego poznania tematu czemu nie prace naszych historykow - alez prosze bardzo smile.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #36

     
TimGrayson
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 127
Nr użytkownika: 14.592

Sebastian
Zawód: student
 
 
post 1/05/2006, 18:48 Quote Post

Ostatnio tak sobie myslałem i doszłem do takiego nurtujacego pytania dlaczego w wojnie z 1812 zarówno amerykanie jak i brytyjczycy (pewnie przez Napoleona) zangażowali bardzo małe siły zbrojne w porównaniu z wojna o niepodleglość USA ?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #37

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.585
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 10/07/2006, 16:53 Quote Post

Kortenie!
Swego czasu wspomniałeś na forum, iż wojna będąca tematem niniejszej dyskusji to Twój konik. Czy mógłbyś wobec tego przybliżyć mi swój punkt widzenia odnośnie owego konfliktu? Czy mógłbyś przedstawić narodziny kanadyjskości poprzez nią? Ważne postacie, bitwy i inne wydarzenia? Czy mógłbyś streścić to, co pisał o niej Berton? Podzielić się swoimi wrażeniami z odwiedzin pól bitewnych? Podać linki i bibliografię? Byłbym bardzo wdzięczny.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #38

     
korten
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.633
Nr użytkownika: 1.663

 
 
post 16/08/2006, 13:30 Quote Post

No dobrze,tylko temat jest tak rozlegly, ze nie wiadomo od czego zaczac.
Moze od przyczyn - tych podanych przez Klosowicza i tych nie podanych.Samo zarzewie konfliktu tkwilo juz w Traktacie paryskim z 1783 roku i tym ze zadna ze stron wlasciwie nie miala najmniejszych
zamiarow go wykonac.Amerykanie wbrew postanowieniom traktatu w dalszym ciagu szykanowali Loyalistow , a Brytyjczycy nie oddali fortow nad Wielkimi Jeziorami.Trzeba przyznac ze Wielka Brytania umozliwila setkom rodzin Loyalistow wypedzonych i przesladowanych w United States osiedlenie sie na terenach dzisiejszego Ontario (owczesnej Upper Canada) na niezwykle dogodnych warunkach.Takze Mohawkowie ,ktorzy walczyli po stronie brytyjskiej mogli przesiedlic sie do Upper Canada.Otrzymali oni tereny wokol tzw.Fort Brant-dzisiejsze Brandfort On.Cenzus przeprowadzony wsrod mieszkancow Upper Canada w przededniu wojny wykazal wiekszosc "amerykanska".Do bylych Loyalistow dolaczyli takze amerykanscy emigranci znaceni lepszymi warunkami ekonomicznymi (mniejsze podatki).Duza grupe stanowili tez imigranci z Zachodu USA- glownie ci ,ktorzy mieli dosc toczacej sie na pograniczu wojny z Indianami.
Amerykanie za problem indianski winili glownie brytyjczykow ,poniewaz Ci ostatni zaopatrywali Indian w bron i amunicje.Po kleskach gen.St Clair i Herkimera ,ostateczne zwyciestwo
gen. Anthony'ego Wayne pod Fallen Timbers i pokoju w Grenville wydawalo sie uspokoic nastroje wsrod Indian.Pozniejsza dzialanosc
Tecumsecha wedlug wielu Amerykanow, to robota "perfidnego Albionu".
Kwestia, ktorej wydaje mi sie nie naswietlil dobrze Klosowicz ,to budzenie sie "amerykanskiego Imperializmu".Wielu politykow amerykanskich marzylo o posiadaniu calego kontynentu.Juz George Washington snul plany podboju BNA.Dosyc ciekawe - mimo posiadania srodkow zawiesil te plany z powodu sojusznika francuskiego.Obawial
sie mianowicie ze w razie podboju Quebecku Francja zazada jego zwrotu, a otrzymawszy to terytorium wycofa sie z wojny.Takze Beniamin Franklin probowal w czasie konferencji paryskiej wysadowac cene jaka brytyjczycy zaakceptowaliby za oddanie BNA.
 
User is offline  PMMini Profile Post #39

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.585
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 16/08/2006, 16:33 Quote Post

Kortenie!
Dzięki za wznowienie dyskusji - pora na moje uwagi.
Po pierwsze - Robert Kłosowicz.
Jeśli wciąż bazujesz na "Nowy Orlean 1815", to zapraszam do lektury "Wojny amerykańsko-brytyjskiej 1812-1814", wydanej w Krakowie w roku 2003 (seria "Prace Amerykanistyczne UJ"), szerzej omawiającej genezę wojny, niż praca napisana dla bellonowskich "Historycznych Bitew".
Po drugie - Indianie.
Myślę, że zainteresowanym, ale mniej zorientowanym czytelnikom naszych postów, należy się parę dat. Wspomniane przez Ciebie kampanie wojsk USA przeciwko czerwonoskórym z doliny wielkiej rzeki Ohio miały miejsce w latach 1790-1794. Pierwszą wyprawę poprowadził jednak nie generał Nicholas Herkimer, który zginął w roku 1777 nad rzeką Oriskany w stanie Nowy Jork, walcząc przeciwko Irokezom wspieranym przez grupę Brytyjczyków - bitwa ta zakończyła się druzgocącą klęską Amerykanów, ale poległego weń generała uwieczniono dla potomności w nazwie jednego z nowojorskich hrabstw (podobnie jak i jego wrogów, stąd hrabstwa noszące miano irokeskich plemion), w którego granicach leży miasto o swojskiej nazwie Poland. Wyprawę, którą miałeś na myśli, w roku 1790 poprowadził gen. Josiah Harmar - zakończyła się ona niepowodzeniem. W rok później ekspedycja gen. Arthura St. Claira skończyła się totalną katastrofą, a zginął w niej kolejny generał - tym razem Richard Burton. Dopiero w roku 1794 po zastosowaniu w pełni taktyki spalonej ziemi (pomimo protestów ze strony pobliskich garnizonów brytyjskich) wojskom gen. Anthony'ego Wayne'a udało się złamać opór wrogich szczepów (bitwa pod Fallen Timbers). W następnym roku, 1795, w Forcie Greenville stanął układ między USA a 92 wodzami indiańskimi (słynny Tecumseh nie przyłączył się do jego sygnatariuszy). Na jego mocy miedzianoskórzy zrzekli się rozległych ziem (głównie obszary większości dzisiejszego stanu Ohio) w zamian za świadczenia finansowe od rządu amerykańskiego. Mapę ukazującą cesje ziem indiańskich wówczas poczynione można znaleźć w drugim tomie pewuenowskiej "Historii Stanów Zjednoczonych" (praca zbiorowa polskich i amerykańskich badaczy wydana w Warszawie w roku 1995).
Wojny indiańskie w stanie Nowy Jork i w dolinie Ohio z lat 1777-1794 należą do najciekawszych, jakie stoczyli ze sobą biali i brązowi ludzie w Ameryce. Obfitowały one w ciężkie klęski regularnej armii USA i formacji ochotniczych, na co w "Little Big Horn 1876" zwrócił uwagę Grzegorz Swoboda - pod koniec rzeczonej książki czytelnik znajdzie interesujący zestaw strat, jakie Amerykanie ponieśli w zaciętych bitwach z Indianami puszcz. O wojnach tych więcej szczegółów można znaleźć też w pracach Roberta Kłosowicza. Osoby mające dostęp do zbiorów Biblioteki Jagiellońskiej i Biblioteki Amerykanistyki UJ zachęcam do zapoznania się z tamtejszym dosyć licznym zbiorem pozycji amerykańskich malujących obraz owych wojen (niejednokrotnie bogato ilustrowanych).
Po trzecie - traktat paryski z roku 1783, wieńczący wojnę o niepodległość Stanów Zjednoczonych.
Amerykanie swoją niepodległość wywalczyli w ogromnej mierze dzięki wsparciu Francji i Hiszpanii (pierwsza w stanie wojny z Albionem od roku 1778, druga od 1779). Wiceadmirał Francois Joseph de Grasse przed wyruszeniem na decydującą wyprawę przeciwko Brytyjczykom (sam Jerzy Waszyngton nalegał na jak najśpieszniejsze działania floty francuskiej)zaopatrzył swe okręty i pobrał żołd dla wojsk walczących w Wirginii dzięki wsparciu hiszpańskiego gubernatora Hawany zastawiając własny majątek. Jak się za to odwdzięczono sojusznikom? W rokowaniach paryskich Amerykanie dogadali się z Brytyjczykami poza plecami Francuzów i Hiszpanów, pozbawiając aliantów wielu cennych kart przetargowych. Ten już u zarania państwowości amerykańskiej dokonany akt nielojalności wobec sprzymierzeńców miał wytyczyć szlaki późniejszym zdradom amerykańskim.
W tym miejscu pragnę polecić wszystkim zainteresowanym książkę pana profesora Pawła Wieczorkiewicza "Wiek żagla", będącą pierwszym tomem jego "Historii wojen morskich". Ukazuje ona w pełni wojnę o niepodległość USA jako wojnę światową, ciekawą i przełomową dla wojskowośći morskiej.
Po czwarte - ekspansjonizm amerykański.
Kolejną książką, która rzuca spory snop światła na zaszłości amerykańsko-kanadyjskie stanowi "Historia Kanady" Jana Grabowskiego. Ukazuje ona w całej rozciągłości okrucieństwo podboju Kanady przez ochotnicze formacje kolonistów amerykańskich w dobie wojny siedmioletniej. Jeden z cytowanych amerykańskich rangersów donosił listownie rodzinie: "Spaliliśmy i zniszczyliśmy ponad tysiąc czterysta porządnych farm. Podczas oblężenia [Quebecu] opanowaliśmy znaczną częśc kraju rozciągającego się wzdłuż brzegu [Rzeki Świętego Wawrzyńca]. Wysyłaliśmy więc zbrojne partie, które obracały wszystko w perzynę, tak żeby odbudowa zajęła przynajmniej z pół wieku". Jedna z francuskich zakonnic pracujących ofiarnie w Quebecu pisała wtedy: "Trzy plagi niszczą nasz kraj: dżuma, głód i wojna. Z tych trzech głod jest najgorszy". Po zakończonym podboju gazety amerykańkie wołały: "Nadszedł wielki dzień! Upadła amerykańska Kartagina!"; "Mieszczan [z Montrealu] uwięzić i deportować do Francji! Chłopi niech pracują na roli, ale pozbawić ich praw publicznych! Zakazać Francuzom pod karą śmierci handlu i kontaktów z Indianami"! Precedens już był - masowe deportacje w roku 1755 francuskojęzycznych mieszkańców wybrzeża atlantyckiego, których wywieziono do Europy bądź innych kolonii europejskich - komentując ów fakt biskup Quebecu, Pontbriand, pisał w liście pasterskim o wywiezionych mężczyznach oraz zapłakanych kobietach i dzieciach uciekających w lasy, gdzie cierpią z powodu głodu i zimna.
U źródeł tej wojny leżało jedno z najbardziej kontrowersyjnych wydarzeń w dziejach Ameryki, którego opis polski czytelnik może znaleźć w książce Grabowskiego oraz w tekście amerykańskiego historyka, Bernarda W. Sheehana, zamieszczonym w pierwszym tomie wspomnianej przeze mnie powyżej "Historii Stanów Zjednoczonych". Grabowski przedstawił francuski punkt widzenia, zaś Sheehan anglo-amerykański. Otóż w roku 1754 na płynnym i niespokojnym pograniczu brytyjsko-francuskim, osłaniający wznoszenie fortów oddział majora Jerzego Waszyngtona, przyszłego pierwszego amerykańskiego prezydenta, zmasakrował nocnym atakiem kilkudziesięciosobową grupę żołnierzy francuskich (wedle Grabowskiego było to poselstwo udające się na rokowania z Brytyjczykami w sprawie wznoszonych przez nich umocnień - Sheehan milczy na temat misji Francuzów). Na polu walki miał zginąć bohater przeszłych wojen kolonialnych, Jumonville (wedle Sheehana śmiertelny cios miał zadać wojownik indiański wspierający rzutkiego majora milicji stanu Wirginia). Francuzi zareagowali natychmiast posyłając wojska przeciwko "agresorom", walczącym na przekór zasadom europejskiej cywilizacji (indiańscy sojusznicy Waszyngtona ich nie znali, tak jak i nie znali czerwonoskórzy alianci Anglii w roku 1812, gdy na Wzgórzach Queenston zabili dwóch amerykańskich parlamentariuszy, aż w końcu sam pułkownik Winfield Scott, przyszły zdobywca Meksyku, przedarł się wśród kul do linii brytyjskiej - potem i tak Indianie mieli próbować go zabić przy pomocy noży i tomahawków, ale oficerowie brytyjscy wybawili go z opresji - historię tę przywołał Kłosowicz w "Wojnie amerykańsko-brytyjskiej", więc warto do niej zajrzeć, gdyż nie ma jej w "Nowym Orleanie"). Grupa pościgowa osaczyła w roku 1755 oddział "wiarołomnego" majora i zmusiła do upokarzającej kapitulacji (Sheehan napisał, iż warunki spisano po francusku, więc nie znający tego języka Waszyngton nie świadomie wziął na siebie odpowiedzialnośc za śmierć posła Jumonville'a). Grabowski podał, iż na placu boju zwycięzcy odnaleźli dziennik Waszyngtona. który po przetłumaczeniu na francuski opublikowano w Europie, odsłaniając perfidię Anglo-Amerykanów. Gubernator Nowej Francji, Duquesne, dziennik ów skomentował w słowach: "Nie widziałem nic bardziej podłego i niecnego, niż myśli i styl myślenia tego Waszyngtona. Chciałoby się odczytać mu ten dziennik na głos".
Strzały i tomahawki, które zaświstały w roku 1754 i 1755 stały się pierwszymi aktami wojny siedmioletniej. Swój wielki w nich udział miał pierwszy bohater Stanów Zjednoczonych. Sprawę znam na tyle, na ile opisali ją Grabowski i Sheehan. Ich relacje się różnią - każda ukazuje inny punkt widzenia. Czy mógłbyś Kortenie przybliżyć owe tragiczne wypadki? Jaki charakter miała grupa żołnierzy zaatakowanych przez Waszyngtona? Jak do ataku doszło? Czy dziennik Waszyngtona był prawdziwy, czy został przez Francuzów spreparowany? - Sheehan go nie wspomina. Czy zachował się jego oryginał? Co on zawierał? jakie były warunki układu kapitulacyjnego Waszyngtona w Great Meadows? Proszę o odpowiedzi.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #40

     
korten
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.633
Nr użytkownika: 1.663

 
 
post 16/08/2006, 17:45 Quote Post

Jezeli chodzi o wojne 1812 roku widziana ze strony anglo-canadyjskiej to polecam strone;
http://www.warof1812.ca
Natomiast jesli chodzi o Washingtona (wcale nie taki zlociutki jak przedstawiaja Amerykanie) to gdzies czytalem ze wine ponosi niekompetenty tlumacz.
 
User is offline  PMMini Profile Post #41

     
korten
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.633
Nr użytkownika: 1.663

 
 
post 18/08/2006, 14:14 Quote Post

Najlepiej to odpowiadac samemu sobie, ale odpowiem na post Stonewalla
"pietro wyzej".
Sprawa indianska- W niezwykle ciekawej ksiazce George'a Stanley'a
"The war of 1812 - land operations" sprawa Indian walczacych po obu stronach poruszona jest w nieco inny sposob.Mianowicie autor uwaza ze wojna ta byla "the final episode in the long struggle between settlement and the fur trade in the region of the Great Lakes" w zwiazku z czym Indianie jako bezposrednio zainteresowani handlem skorami musieli zajac strone brytyjska.Zreszta nie tylko Indianie,
tzw.North West Company zajmujaca sie handlem skorami udostepnila swoje statki na St.Lawrence River i Great Lakes armi i flocie brytyjskiej,takze zaopatrywala armie gen.Provosta.Amerykanie,ktorych jednym z glownych celow bylo osadnictwo byli naturalnymi wrogami "fur traders".Pozostaje jeszcze jeden problem.Mianowicie owczesny "farming amerykanski i kanadyjski.O ile Amerykanin tworzyl wielkotowarowa farme- nastawiona na produkcje i sprzedaz plodow rolnych, o tyle kanadyjczyk uprawial relatywnie male poletko, zyl w malutkiej "cabin" i myslal o przetrwaniu,a nie o ekspansji,to przyjdzie pol wieku pozniej.Dlatego kanadyjczykowi nie przeszkadzal specjalnie Indianin lapiacy zajace na miedzy.Nawet trwajaca w Europie wojna i koniunktura na plody rolne nie spowodowala wiekszego
ozywienia gospodarczego w Kanadzie.Nadwyzki zboza byly raczej przerabiane lokalnie na alkohol.
Jesli chodzi o Indian to mozemy znalezc rozne postawy w aprawie konfliktu.O ile Robert Dickson moze pochwalic sie sukcesem w werbunku
Sioux,Winnebagos i Mennominis na zachdnim teatrze dzialan w Upper Canada (wyprawa i zajecie amerykanskiego fortu Michilimackinac),o tyle na wshodnim teatrze(Niagara Frontier) gen. Brock nie moze pochwalic sie podobnym sukcesem.Potomkowie Six Nations wybieraja raczej neutralnosc w konflikcie (rady plemienne nie zabraniaja wojownikom brac udzial w wojnie na wlasna reke).Duza role odegral tu amerykanski Indian Agent Stephen Granger.Sytuacja w rezerwatach zamieszkanych przez Six Nations po obu stronach granicy w niczym nie przypominala sytuacji Indian skupionych wokul Tecumseha.Tym glupota gen. Hulla obiecywala "war of exterminations" wiec jedynym logicznym rozwiazaniem bylo wybranie strony Kanadyjsko-Brytyjskiej.
 
User is offline  PMMini Profile Post #42

     
childeryk
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 108
Nr użytkownika: 8.439

Zawód: wolny zawod
 
 
post 6/04/2007, 7:35 Quote Post

Porozumienie zawarte pomiędzy Wielką Brytanią a Stanami Zjednoczonymi kończące wojnę brytyjsko-amerykańską 1812r. to tzw. traktat gandawski podpisany 24 grudnia 1814r. Zanim doszło do bezpośrednich rozmów pomiędzy stronami, mediacje w sporze zaoferował car Aleksander I. Ostatecznie do mediacji nie doszło, gdyż w początku 1814r. Brytyjczycy zaproponowali rozmowy bezpośrednie. Walczące strony spotkały się w Gandawie we Flandrii. Stronę amerykańską reprezentowali John Quincy Adams, Henry Clay i Johnattan Russell. Brytyjczyków reprezentowali urzędnicy niższego szczebla, otrzymujący instrukcje bezpośrednio z Londynu. Amerykańskie żądania obejmowały zaprzestanie wcielania do brytyjskiej armii pojmanych na morzu amerykańskich marynarzy, zaprzestanie blokad portów oraz odszkodowań za wcześniej zajęte i zniszczone statki. Brytyjskie żądania były dużo dalej idące. Obejmowały one roszczenia terytorialne w stanach Maine i Nowy Jork, utworzenie buforowego państwa indiańskiego pomiędzy USA i Kanadą, oraz demilitaryzację Wielkich Jezior. Żądali także zrzeczenia się amerykańskich praw do połowów na północnym Atlantyku. Wobec załamania się ofensywy na froncie północnym (przegrane bitwy pod Plattsburgiem i pod Baltimore), Brytyjczycy znacznie ograniczyli swoje żądania. Ostatecznie obie strony wobec przeciągania się wojny kolejno rezygnowały ze swych żądań, ostatecznie przystając na przywrócenie przedwojennych granic i wymianę jeńców.
 
User is offline  PMMini Profile Post #43

     
TimGrayson
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 127
Nr użytkownika: 14.592

Sebastian
Zawód: student
 
 
post 29/12/2008, 12:52 Quote Post

Wlasnie jak to jest bo pokój został zawarty a jednak wojna na Atlantyku miedzy tymi państwami nadal sie toczyła?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #44

     
Rian
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.332
Nr użytkownika: 6.598

Stopień akademicki: mgr
Zawód: politolog
 
 
post 29/12/2008, 13:29 Quote Post

QUOTE
Wlasnie jak to jest bo pokój został zawarty a jednak wojna na Atlantyku miedzy tymi państwami nadal sie toczyła?

Gandawa jest po drugiej stronie oceanu - a 1814 to nie czasy telefonów ani nawet telegrafów. Zanim wieści dotarły do Londynu a potem do Ameryki i dalej pod Nowy Orlean - musiało minąć trochę czasu. Z tego powodu nie dziwię się, że 8 stycznia 1815 pod Nowym Orleanem odbyła się bitwa mimo, że formalnie już od 2 tygodni był zawart pokój.
 
User is offline  PMMini Profile Post #45

4 Strony < 1 2 3 4 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej