Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
7 Strony  1 2 3 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Broń palna na Dzikim Zachodzie
     
Galus Anonimus
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 147
Nr użytkownika: 97.632

Pawel Wojtowicz
Zawód: Handlowiec
 
 
post 5/08/2015, 10:38 Quote Post

Historia militariów jest bardzo interesująca, a temat podboju zachodnich obszarów ma swój koloryt, więc może zaczniemy od mało "fachowej" lektury powieści Karola Maya. Główny bohater, Old Shatterhand, używał 25-strzałowego karabinu systemu Henry'ego. Na dalszy trop tej broni trafiłem w trzecim tomie trylogii "Złoto Gór Czarnych". W jednym rozdziale opisana jest bitwa Indian Dakotów z US Army znana jako "masakra Fettermana". Dwóch jej uczestników używa karabinów Henry 1860 (1860 to nazwijmy do rok patentu, w produkcję te karabiny weszły nieco później), choć zasobność ich magazynków jet mniejsza, lecz dalej imponująca - 15 nabojów. Wygląda na to, że na potrzeby literackiej fikcji, niemiecki pisarz, stworzył broń niemal mityczną, która była dla głównego bohatera, czymś na kształt "wunderwaffe". To, co zrobił May, było jednak niczym, w porównaniu, do mitologii, jaką stworzyli amerykańscy reżyserzy i aktorzy w czasach "złotej epoki" westernu. Obojętne czy akcja toczy się w latach .60 czy .70 XIX wieku, to John Wayne będzie używał karabinu Winchester 1892 i rewolweru Colt Single Action Army (tzw. Peacemaker) 1873.Tyczy się to znakomitej większości filmów z tamtego okresu. Hasło "dwa kolty i winchester" stało się odtąd obowiązującym opisem funkcjonującym w popkulturowej wizji Dzikiego Zachodu. Co ciekawe w wielu późniejszych westernach (filmy Clinta Eastwooda, Kevina Costnera, cykl "Młode strzelby", "Appaloosa", "3.10 do Yumy" itd.), twórcy postarali się o bardziej wiarygodne oddanie kwestii uzbrojenia. A jak było naprawdę?

Niewątpliwie rewolwery Colta były bardzo popularną bronią, same wyniki sprzedaży takich modeli jak Navy 1851 (kaliber .36 - liczony w setnych celach, czyli nasze 9,14 mm) lub Army (.44 - 11,18 mm) mówią za siebie. Nie wiele ustępował im jednak Remington New Model Army 1863. Bardzo popularne w czasie wojny secesyjnej były rewolwer Starr i Whitney (.36). Wszystkie miały jedną wspólną cechę, były to rewolwery kapiszonowe. Co prawda Smith & Wesson produkował małokalibrowe rewolwery na amunicję scaloną, ale rewolwer na konkretny, silny pocisk, został wypuszczony przez niego na rynek dopiero na początku lat .70. Na przełomie lat .60/.70 wiele starych modeli rewolwerów konwertowano na amunicję scaloną. Szalenie popularna była konwersja Remingtona na pięciostrzałowy rewolwer kaliber .46. W 1873 pojawił się Peacemaker, a w 1875 Remington wydaje fabryczny rewolwer na amunicję scaloną. W tym samym roku pojawia się też rewolwer Merwin & Hulbert. Wydaję się jednak, że dla przeciętnego mieszkańca Zachodu numer 1 dalej pozostaje rewolwer kapiszonowy.Dopiero druga połowa lat .70 rozpoczyna faktyczne przechodzenia na amunicję scaloną.

Co do karabinów, spierają się tu dwie szkoły. Jedna chwali szybkostrzelność i zasobność magazynków broni, takie jak Henry, Spencer, czy Winchester, druga natomiast wynosi pod niebiosa jednostrzałowe, ale obsługujące znacznie potężniejsze naboje karabiny Sharpsa, Remingtona czy Springfielda. Padają przy tym argumenty, że trudno było zabić bizona strzałem z repetiera, natomiast z Sharpsa czy Remingtona można to było zrobić nawet z dalszej odległości, używając do tego tylko jednego pocisku. Wszystko to prawda, tyle że nie każdy mieszkaniec Zachodu był od razu łowcą bizonów.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #1

     
emigrant
 

Antykomunista
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 25.897
Nr użytkownika: 46.387

Stopień akademicki: kontrrewolucjonista
Zawód: reakcjonista
 
 
post 5/08/2015, 12:23 Quote Post

QUOTE(Galus Anonimus @ 5/08/2015, 10:38)
Wszystko to prawda, tyle że nie każdy mieszkaniec Zachodu był od razu łowcą bizonów.
*


Jedne strzelby są lepsze do polowań, inne do walki- żadna nowość...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #2

     
Galus Anonimus
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 147
Nr użytkownika: 97.632

Pawel Wojtowicz
Zawód: Handlowiec
 
 
post 5/08/2015, 12:31 Quote Post

Do bizonów strzelano amunicję rządową, czyli przeznaczoną dla sił zbrojnych USA, taką jak 50-70 (13,1 mm i ładunek 4,5 g czarnego prochu) czy 45-70 (11,4 mm), nie mówiąc już o takich ewenementach jak 50-90, wyprodukowany specjalnie do tego typu polowań. Do zwierzyny średniej i drobnej strzelanie czymś takim, skończyłoby się pewnie tym, że resztek z niej trzeba było szukać po całej prerii. Tym nie mniej karabiny jednostrzałowe cieszyły się dużą popularnością. Osadnicy, którzy po zakończeniu wojny secesyjnej tłumnie ruszyli na Zachód, nie zbroili się z reguły w tak drogie sprzęty, jak Henry czy Winchester. Tańszym rozwiązaniem był ładowany od strony lufy kapiszonowy karabin, taki jak Springfield czy Enfield, a więc dwa najpopularniejsze karabiny używane w czasie wojny. Podobnie było z karabinem bądź karabinkiem Sharpsa, ładowanym, co prawda od zamka, ale z którego strzelano za pomocą kapiszonów i płóciennych lub papierowych patronów (taka specyficzna amunicja scalona). Tak, jak w przypadku rewolwerów kapiszonowych rozwiązywało to też problem zaopatrzenia w amunicję. Łatwiej było kupić ołów, proch i kapiszony, po czym odlać w formie pociski, niż liczyć, na to że gdzieś na środku pustkowia znajdziemy sklep zaopatrzony w amunicję do każdego rodzaju broni. Dodatkowym problemem była też pewnie kwestia tego, jak droga mogłaby być stalowa amunicja scalona. Pewnie im dalej na Zachód, tym większe pieniądze należałoby za nią płacić. Po wojnie wiele karabinów wojskowych konwertowano na amunicję scaloną, konkretnie na .50-70. Właśnie takiego konwertowanego karabinu Springfielda, używał najbardziej znany łowca bizonów, czyli Buffalo Bill Cody. Podobnym przekształceniom ulegała broń Sharpsa. Najpierw konwertowano, później produkowano nowe karabiny fabrycznie dostosowane do stalowej amunicji scalonej. W przypadku Sharpsa stało się to roku 1869.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #3

     
Galus Anonimus
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 147
Nr użytkownika: 97.632

Pawel Wojtowicz
Zawód: Handlowiec
 
 
post 5/08/2015, 13:53 Quote Post

W użyciu były też jednostrzałowce obsługujące nieco słabszą amunicję, jak karabinek Maynarda (ulubieniec konfederatów na amunicję scaloną kaliber .50, ale odpalany za pomocą kapiszona), lub, chyba najładniejszy z tego typu broni, karabin systemu Ballarda. Ten ostatni produkowany był w wielu różnych fabrykach. D drugiej połowie lat .70 trafił pod skrzydła Johna Marlina i tam urósł na potęgę. Ballardy obsługiwały niemal każdy rodzaj amunicji, od słabszej jak .32-40 aż po najpotężniejszą np. .45-100. Prawdziwym gigantem stał się karabin Remingtona, osławiony Rolling Block. Jeśli Winchester 1873 podbił Dziki Zachód, to Remington podbił cały świat. Nie dość, że był szalenie popularny wśród łowców bizonów, to jako karabin wojskowy służył w tak różnych częściach świata jak Meksyk, Argentyna, Egipt, Hiszpania, czy Szwecja... Prawdziwy przykład kariery międzynarodowej. Sportowej wersji karabinu Remingtona na naboje .50-70 używał pułkownik Custer. Miał go nawet przy sobie, w czasie swej ostatniej wojennej wyprawy, skończonej porażką pod Małym Wielkim Rogiem.
Jak wyglądała sprawa z repetierami?

Ten post był edytowany przez Galus Anonimus: 5/08/2015, 13:55
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #4

     
Speedy
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.541
Nr użytkownika: 3.192

 
 
post 5/08/2015, 14:12 Quote Post

Hej

W kwestii formalnej (podkreślenie moje):

QUOTE(Galus Anonimus @ 5/08/2015, 12:31)
[...] Dodatkowym problemem była też pewnie kwestia tego, jak droga mogłaby być stalowa amunicja scalona.
[...]później produkowano nowe karabiny fabrycznie dostosowane do stalowej amunicji scalonej.
*



Naprawdę robiono już wtedy stalowe łuski? Wydawało mi się, że w tych wczesnych nabojach królowały łuski mosiężne/miedziane, a stal platerowana miedzią/mosiądzem to już tak pod koniec XIX w.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #5

     
Galus Anonimus
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 147
Nr użytkownika: 97.632

Pawel Wojtowicz
Zawód: Handlowiec
 
 
post 5/08/2015, 14:57 Quote Post

Ups, faktycznie mój błąd!
Właściwie powinienem pisać o "metalowej amunicji scalonej"; po prostu za bardzo się rozpędziłem. W każdym razie dzięki za słuszną uwagę.
W ogóle z amunicją scaloną po wojnie secesyjnej jest trochę pomieszane, no bo:
1. Amunicja do karabinów Sharpsa 1859 i 1863 to też teoretycznie amunicja scalona. Co prawda wykonana z płótna czy papieru i odpalana za pomocą kapiszona, ale jednak.
2. W karabinkach Maynarda i Smitha używano metalowej amunicji scalonej, ale odpalonej za pomocą kapiszona.
3. W rewolwerach Smith & Wesson, karabinach Henry'ego i Spencera używano już metalowej amunicji scalonej. Pierwszym scalonym pociskiem prawdziwie wojskowym był .50-70.
W czasie wojny najpopularniejsze karabiny, to odprzodowe Springfieldy i angielskie Enfieldy. W 1863 pojawia się też odprzodowy karabin Remingtona, popularnie nazywany mianem "karabinu żuawów". Do wszystkich trzech, używano pocisku tzw."minie" kaliber .58 (15 mm). Zasięg tych karabinów i ich siła była ogromna, tyle że raczej ciężko trafić w sylwetkę człowieka poza zakres 200 - 300 metrów, jeśli nie posiada się bardziej zaawansowanych przyrządów celowniczych, a przeciętny żołnierz piechoty, raczej na pewno nimi nie dysponował. Snajperzy Unii z reguły używali karabinów Sharpsa, także przez to, że jego załadunek odbywał się znacznie szybciej. Konfederaccy strzelcy wyborowi również dysponowali prawdziwą perełką, czyli angielskim karabinem Whitwortha. Był on koszmarnie drogi i pewnie używali go tylko najlepsi. Pisać o nim nie ma większego sensu, bo to raczej podchodzi pod temat wojny secesyjnej. Na Dzikim Zachodzie raczej Whitwoth się nie mógł trafić - koszmarnie drogi karabin, koszmarnie droga amunicja. Choć kto wie, może był jakiś łowca bizonów, który się nim posługiwał. Ale to chyba już tylko moja fantazja.

A wracając do repetierów, to proszę mnie poprawiać, bo tu też mogą pojawić się błędy.
W czasie wojny secesyjnej pojawiają się 15-strzałowy Henry i 7-strzałowy Spencer.
Henry posiadał magazynek rurowy pod lufą i obsługiwał amunicję kaliber .44 (11,3 mm z dość mocno średnim ładunkiem prochu ok. 1,8 g). Broń miała trochę trudny załadunek, który można nazwać w pewnym sensie odprzodowym, ale pojemność magazynku była kapitalna. Nie była to broń na długie dystanse. Niektórzy entuzjaści tej broni piszą nieraz o przedziale do 300 metrów, są i tacy, którzy piszą o 400 metrach, co jest już chyba całkowitą fantazją. Realny zasięg karabinu Henry'ego to 180 metrów, może 200, jeśli ktoś dysponował naprawdę dobrym okiem i potrafił trafić do celu, przy pocisku lecącym "ostrą trajektorią tęczy" (to takie moje sformułowanie). Osobiście uznaję, że 180 metrów przy pocisku .44-28 (lub .44-25) jest realnym zasięgiem i uważam, że nie jest to zły zasięg. Pocisk nie jest najmocniejszy, ale ma też słaby odrzut, co przy możliwości strzelania serią ma też swoje znaczenie. Przy krótkich dystansach Henry jest śmiertelnie niebezpieczny, co udowodnił w czasie wojny secesyjnej, zrobił też swoje na Zachodzie. Nie był on bronią wojskową. Raczej to sprzęt dla zwiadowców, szeryfów, kurierów. Używał go w czasie podróży na Zachód, nasz Henryk Sienkiewicz. Można powiedzieć, że to "polska broń". Czytałem, że Buffalo Bill rywalizował pewnego razu z niejakim Comstockiem. Bill używał wspomnianego już Springfielda, zaś jego rywal strzelał z Henry'ego. Bill wygrał bodajże 68-48 w zabitych sztukach. Comstock ubił tez bizony na znacznie większym obszarze i pewnie zmarnował też więcej sztuk amunicji, ale w każdym razie okazało się, że Henry zabija też bizony. Nie jest więc żadną fantazją, gdy por. Dunbar w filmie "Tańczący z Wilkami" zabija bizona właśnie strzałem z karabinu Henry'ego.

Spencer występował zarówno w formie karabina, jak i jego skróconej wersji - karabinka. Jego magazynek mieścił się w kolbie, więc no cóż...próba obalenia kogoś ciosem kolbą mogła się skończyć wielkim "bum". W przeciwieństwie do Henry'ego po każdym strzale należało odwieść kurek. Spencer był bronią bardziej odporną na warunki wojskowe, i mniej więcej do 1873 roku, w formie karabinka dzielnie służył kawalerii US Army walczącej na pograniczu. Obsługiwał mocniejszą amunicję z ładunkiem prochu rzędu 2,9-3,0 g. Jeśli chodzi o kaliber to model z 1860 i 1863 obsługiwał pociski .56, model z 1865 roku obsługiwał nabój kaliber .50. W karabinach cywilnych, zwanych sportowymi, strzelało się pociskiem kaliber .46. Zasięg realny to ok. 250 metrów. Pewnie można pokusić się o więcej, ale tu wiele pewnie zależało od samego strzelającego i od wielkości samego celu smile.gif . W początkowej fazie używali go też łowcy bizonów, tyle że na pewno nie mógł on realnie rywalizować w tej dziedzinie z karabinami jednostrzałowymi. Moim zdaniem, chyba najbardziej niedoceniana bron przez twórców westernów. A przecież używały go "niebieskie kurtki"...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #6

     
Galus Anonimus
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 147
Nr użytkownika: 97.632

Pawel Wojtowicz
Zawód: Handlowiec
 
 
post 5/08/2015, 16:39 Quote Post

W 1866 pojawia się pierwszy Winchester, co ciekawe przez pierwszy rok sprzedawany jako karabin typu Winchester Henry. Amunicja niemal ta sama, co w Henry 1860, za to znacznie lepszy załadunek, no i pojawiło się drewniane leże lufy, która dzięki temu nie parzyła strzelającego w rękę rolleyes.gif .
Rok 1873, to słynny karabin "który podbił Dziki Zachód". Oczywiście jest to kwestia mocno dyskusyjna, ale tak już się ukuło w głowach gawiedzi i chyba nic tego nie zmieni. Winchester 1873 strzelał pociskiem .44-40, czyli było w nim jakieś 2,6 g czarnego prochu. Pocisk .44-40 stał się szalenie popularny, bo pasował też do niektórych rewolwerów.
Lata .70 to okres kiedy metalowa amunicja scalona zaczyna stopniowo wypierać broń kapiszonową. Wojsko sięga po rewolwer Colt Peacemaker, ale używa też Smith & Wessonów (który zresztą podbija również Rosję) oraz Remingtonów. W 1873 pojawia się też nowa amunicja rządowa, czyli .45-70. Nie jest to jakaś straszna rewolucja w stosunku do .50-70, ale wszystko ma swoje przyczyny.
Po kaliber .45 wojsko chciało sięgnąć już po wojnie, tyle że używano wtedy karabinów Springfielda kaliber .58. Dzięki konwersji niejakiego Allina, przekształcono zamki i lufy w kaliber .50. Po prostu konwersja była tańsza, niż zakup egzemplarzy nowej broni. W latach .70 postanowiony ostatecznie pożegnać broń konwertowaną. Na wyposażenie wszedł Springfield 1873 zwany Trapdoor. W zorganizowanym konkursie strzeleckim pokonał takie marki jak Remington, Sharps, Ward-Burton, Spencer i Winchester. Porażka repetierów wynikała pewnie z faktu, że nie obsługiwały amunicji .45-70. No dobra, ale czemu przegrał Remington Rolling Block, który służył w tylu armiach świata, a nie przekonał amerykańskiej generalicji? No cóż, Springfield miał chody, bo pochodził z fabryki państwowej. Nie zmienia to faktu, że była to dobra broń dla piechoty. Prosty, wytrzymały, łatwy w obsłudze. Dla kawalerii karabinek Springfielda, to był trochę krok do tyłu, no ale wojsko bardzo długo było zakochane w broni jednostrzałowej. Być może słusznie, bo na pewno była silniejsza i mniej awaryjna. Karabinków Springfield 1873 na amunicję .45-55 (dla karabinków osłabiano ładunek prochowy i wydaje mi się, że przez to nie górował on jakoś strasznie zasięgiem nad Spencerem i Winchesterem), używali żołnierze Custera pod Małym Wielkim Rogiem. Są teorie, które mówią, że przez to ponieśli klęskę. Wydaje mi się, że to jednak przesada. Pułkownik Custer nie popisał się jako dowódca w realnym boju.Z tego, co czytałem, to chciał być prezydentem, a kampania wojskowa miała go tylko dodatkowo wypromować. No cóż, co innego masakrowanie niemal bezbronnych indiańskich wiosek, a co innego, gdy stanęło się naprzeciw połączonych sił północnych plemion. Druga sprawa, że kawalerzyści nie byli chyba jakoś nadmiernie przeszkoleni, ani nawet przygotowani na długotrwały bój z przeważającym liczebnie wrogiem, dość nieźle uzbrojonym w broń palną. Oczywiście Mały Wielki Róg był tylko epizodem, który i tak nie polepszał sytuacji Indian. Ci swoją wielką wojnę z białymi, po prostu musieli przegrać. Dysproporcja sił była ogromna.
Jeśli chodzi o samych Indian to bardzo lubili oni karabinki Winchestera, Spencera czy Henry'ego. Świetnie się z nich strzelało jadąc na koniu. Dla indiańskiego kawalerzysty długa broń jednostrzałowa to poważne ograniczenie sprawności bojowej. Miało to jednak też swoje wady. jeśli uznamy, że Indianie wygrali pod Małym Wielkim Rogiem, dlatego, że używali m.in. Spencerów, Henrych i Winchesterów, to była również pewna bitwa, która w dość dramatyczny sposób ukazała przewagę jednostrzałowej broni dalekiego zasięgu. Należy się przenieść na Południe, aż do Teksasu.




 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #7

     
Galus Anonimus
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 147
Nr użytkownika: 97.632

Pawel Wojtowicz
Zawód: Handlowiec
 
 
post 5/08/2015, 18:05 Quote Post

W poprzednim poście napisałem, że dla kawalerii USA karabinek Springfield 1873 był to trochę krok do tyłu. Napisałem też dla piechoty Springfield 1873 był niezłym rozwiązaniem.
Wynika to z faktu, że kawaleria na pograniczu, to raczej coś jak siły szybkiego reagowania, i trudno ją podpinać pod warunki działania piechoty. Z karabinka kawalerzysta strzelał pociskiem .45-55 czyli mającym jakieś 3,6 g czarnego prochu. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że Spencer ma 2,9g zaś Winchester 1873 ma 2,6 g czarnego prochu w pocisku, to przewaga Trapdoora wynikła z zasięgu znacznie maleje. Rządowy pocisk .45 waży jakieś 26 g. Waga winchesterowej .44 to coś koło 13 g, czyli mniej więcej połowa rządowego. Pocisk Spencera, w swej najcięższej wersji, to pewnie niecałe 23 gramy - pocisk .46 pewnie będzie już lżejszy. Ciężar pocisku ma na pewno przełożenie na celność, w teorii lekki pocisk na dalekim zasięgu będzie słabiej "trzymał się toru", i na moc obalania. Kawalerzyści używali karabinków, nie karabinów, Springfielda, a to też znacznie utrudniało celowanie na dalsze odległości z racji krótszej lufy. Być może więc teoria, że Mały Wielki Róg, zostały przegrany z powodu braku wielostrzałowych karabinów w rękach niebieskich żołnierzy, ma jakieś swoje uzasadnienia. Niewątpliwie przewaga liczebna Indian odegrał być może decydującą rolę, ale w Teksasie również Indianie mieli wielką przewagę, ale mimo to przegrali. Tyle że przeciwnicy Indian w Teksasie byli lepiej wyszkoleni w strzelaniu ze swych karabinów. Nie dość, że mogli strzelać daleko, to jeszcze potrafili strzelać celnie.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #8

     
Galus Anonimus
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 147
Nr użytkownika: 97.632

Pawel Wojtowicz
Zawód: Handlowiec
 
 
post 5/08/2015, 18:27 Quote Post

Klęska Custera pod Małym Wielkim Rogiem miała miejsce 25 czerwca 1876 - to data symboliczna dla historii broni palnej używanej na Dalekim Zachodzie.
Jest jakąś ironią losu, że niemal dokładnie dwa lata wcześniej, 27 czerwca 1874 roku doszło, w północno-zachodnim Teksasie, do wydarzenia znanego jako "druga bitwa pod Adobe Walls". Nie będę pisał o pierwszej, bo to temat podchodzący typowo pod wojny indiańskie i tam pewnie ma swoje rozwinięcie. W 1874 grupa około 700 indiańskich wojowników z plemion Komanczów, Kiowa, Szejenów i Arapaho postanowił dać nauczkę gnieżdżącym się w faktorii Adobe Walls myśliwym, którzy polowali w okolicy na resztki południowych stad bizonów. Obrońców Adobe było około trzydziestu. Posiadali oni silne karabiny jednostrzałowe obsługujące takie naboje jak .50-70, .44-77, .50-90 i .45-70. Indianie mieli dużo broni palnej, ale raczej tej wielostrzałowej, z której strzelanie na wielkie odległości było raczej niemożliwe. Myśliwi trzymali przeważającego wroga na dystans i zabili około 16 Indian, sami tracąc czterech ludzi. Jeden z łowców, niejaki Dixon, oddał nawet strzał życia. Trudno dziś powiedzieć, czy był to przypadek, szczęście, umiejętności, a może zwykły strzał na wiwat. W każdym razie strącił indiańskiego wojownika z konia, strzelając z odległości ok. 1680 metrów; przynajmniej tak później stwierdzono. Nie ustalono do końca czy strzelał pociskiem .50-70 czy .50-90, choć raczej przychyla się, że był to ten drugi nabój, znany jako "Big Fifty".
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #9

     
Galus Anonimus
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 147
Nr użytkownika: 97.632

Pawel Wojtowicz
Zawód: Handlowiec
 
 
post 5/08/2015, 20:30 Quote Post

Porażka Indian pod Adobe Walls wynikła z faktu, że ciężko kawalerzystom zdobywać warowny zamek, a za taki można uznać w pewnym sensie faktorię. Poza tym za przeciwników mieli zdeterminowanych, walczących o swoje życia, doświadczonych łowców, doskonale znających swoją broń, jej możliwości i potrafiących skorzystać z jej zalet. Pod Małym Wielkim Rogiem walczyli dzielnie żołnierze, ale słabo wyszkoleni, z dowódcą, który kampanię wojskową pomylił z polowaniem na jelenie. Ale to taka mała dygresja. Opis obu bitew pokazuje, że nie ma broni uniwersalnej, że kierowanie się jedynie kwestią szybkostrzelności, lub sprawą zasięgu strzału, może być bardzo mylące. Wróćmy do głównego tematu.
W drugiej połowie lat .70 twórcy broni wielostrzałowej postanawiają nadrobić stracony czas i postanawiają umożliwić na strzelanie z niej naprawdę mocnymi pociskami. W roku klęski Custera, pojawia się nowy model Winchestera. Obsługuje on takie naboje jak .45-60 (11,6 mm i 3,9 g prochu) oraz .45-75 (niecałe 5 g czarnego prochu; ale balistyka miał słabszą od rządowego .45-70), co wziąwszy pod uwagę, że jest to broń wielostrzałowa, daje już im przewagę nad jednostrzałowymi armatami. Winchester 1876 na naboje .45-75 w roku 1883 dostał na wyposażenie legendarnej, kanadyjskiej Północno-Zachodniej Policji Konnej. Tego kalibru używał również Teodor Roosevelt, późniejszy prezydent USA - zapalony myśliwy. Winchestera na naboje .45-60 używał też podobno legendarny tropiciel Tom Horn, oraz sam Geronimo. Co do Apacza, to nie wiem, czy tak aby jest do końca, bo wiedziałem zdjęcie na którym trzymał w rękach karabin Springfield Trapdoor, więc można na ten temat dyskutować.
Około 1878 roku pojawia się lewarowy karabin znany jako Whitney-Burgess (Burgess to rusznikarz, a Whitney chyba producent broni - tu mogę się mylić, jeśli ktoś zna temat to proszę podpowiedź) obsługującego rządowy pocisk .45-70... To wydarzenie warte zapamiętania!

Chyba chodziło o fabrykę Eli Whitneya. Ale nie jestem do końca pewny. Twórca patentu, Andrew Burgess, to była wielka postać, świetny wynalazca, jeśli chodzi o broń palną.

W 1881, Marlin, który w najlepsze produkuje jednostrzałowe Ballardy, wypuszcza wielostrzałowca, za którym stoi m.in. Burgess i wychodzi nam kolejny repetier na mocną amunicję.

Ten sam Burgess, współpracuje później z Coltem, i tworzy karabin Colt-Burgess, co powoduje spięcie między Coltem a Winchesterem. Wieść gminna niesie, że główni rozgrywający dogadali się między sobą, by jeden zajął się rewolwerami a drugi karabinami. Pewnie nie chcieli sobie wchodzić w drogę. Szczerze powiedziawszy nie znam jakiś znaczących postaci Dalekiego Zachodu, którzy posługiwaliby się karabinami Whitney-Burgess, Marlin, czy Colt-Burgess, a szkoda. Można by się bardziej wgłębić w temat. W każdym razie w drugiej połowie lat .70 pojawiają się repetiery, z którymi można z czystym sumieniem iść na bizona, tyle że era polowań powoli dobiega końca. Pytaniem, z gatunku historii alternatywnej, jest, czy gdyby Whitney-Burgess pojawił się powiedzmy 10 lat wcześniej przyśpieszyłoby to upadek wielkich stad bizonów, a co za tym idzie całego świata Indian równin. Trudno powiedzieć.
Na przełomie lat .70/.80 pojawia się Remington-Keene kaliber .45-70. Był to karabin 9-strzałowy, występujący w różnych odmianach, dla nas najciekawszy powinien być model "Frontier". Warto go wspomnieć, bo na przełomie 1880/1881 roku, wraz z karabinem Remington 1875 wszedł na wyposażenie indiańskiej policji w rezerwatach. Zastosowano w nim zamek ryglowy (chyba tak to się nazywa?). Łącznie wyprodukowano jakieś 5 tys. tych karabinów, z czego 600 "Frontierów" trafiło do czerwonoskórych policjantów. Czytałem, że nie był to do końca trafiony produkt. Żeby to było można było stwierdzić, to trzeba by było samemu oddać kilka strzałów z takiego karabinu.
Osobiście na "Frontierze" zakończyłbym swoją opowieść o broni palnej na Starym Zachodzie. Zrobię z kilku powodów. Dla mnie Dziki Zachód skończył się około roku 1890, więc doszukiwanie się kolejnych modelów Winchestera, czy pisanie o takich karabinach jak Krag-Jorgensen, nie ma sensu. By trzymać się tematu wolę koncentrować się na broni z lat 1860-1890, tej która faktycznie była używana na Dalekim Zachodzie. Bardzo mnie interesuje, jakie znane postacie Zachodu, używały jakiej broni i wszelkie ciekawostki z tym związane.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #10

     
Galus Anonimus
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 147
Nr użytkownika: 97.632

Pawel Wojtowicz
Zawód: Handlowiec
 
 
post 5/08/2015, 22:38 Quote Post

Bardzo interesują mnie karabiny sportowe (czy też cywilne - jak kto woli to nazwać, po jankesku to się nazywa "sporting rifle") systemu Ballarda. Chodzi mi o te modele, jeszcze sprzed współpracy z Marlinem. Ballardy wychodziły od pierwszych lat wojny secesyjnej od takich producentów jak Ball & Williams, czy Merrimack Arms Company. Obsługiwały one pociski kalibrów .44 czy .46, nie wiem natomiast jakie były ładunki prochu w tych nabojach. Na pewno były to pociski "rimfire" czyli bocznego zapłonu (czyli podobnie jak naboje do Henry'ego, Spencera czy Winchestera 1866, bo Winchester 1873 był już "centerfire"). Podejrzewam, że kaliber .46 dla karabinu Ballarda, to był pewnie tzw. Extra Long (czyli coś koło 3,7 g czarnego prochu) albo 46. Long (czyli 2,2 g czarnego prochu), bo waga samego ołowiu była w obu przypadkach ok. 19 g. Być może były dwie wersje karabinu, jedna była pod 46.Long a druga pod 46.Extra Long. Nie wiem, pytam, bo trochę błądzę w tej tematyce, zaś Ballardy to były dużo ładniejsze karabiny niż Sharps czy Remington. Tyle że nie miały szczęścia trafić do westernów...
Ciekawią mnie też takie karabiny jak Whitney-Burgess i Remington-Keene, jakby ktoś coś więcej o nich wiedział. Tak już jest, że o winchesterach i koltach, to można przeczytać wszędzie, a te mniej znane marki broni, nie trafiają do filmów i książek. Szkoda... Interesuje mnie też tematyka łowów na bizony. Można znaleźć twierdzenie że osławiona "Big Fifty" czyli .50-90 był najpopularniejszy wśród myśliwych. Mi się wydaję, że chyba jednak rządowe .50-70 i .45-70, choćby z racji dostępności, miały na sumieniu więcej ubitych bizonów. Jakby ktoś znał jakieś statystyki, czy opisy, to niech nie wstydzi podzielić się swoimi wiadomościami. No i gdyby ktoś miał typ na swoją broń, która zdobyła Dziki Zachód, to chętnie przeczytam jaką i dlaczego.
Przepraszam, że moje wypowiedzi były trochę chaotyczne i niespójne, ale taki już mam charakter.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #11

     
Kiersnowski Artur
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 284
Nr użytkownika: 19.693

Kiersnowski Artur vel Soltys
Stopień akademicki: Magister
Zawód: Specjalista BHP
 
 
post 6/08/2015, 7:56 Quote Post

Ja tylko dodam tak nawiasem, że obecnie każdy z karabinów, karabinków i rewolwerów wymienionych przez Galla można legalnie posiadać i używać na strzelnicach bez żadnych zezwoleń :-) :-) :-). Tak stanowi UOBiA, że broń czarnoprochowa rozdzielnego ładowania wyprodukowana do 1888r lub ich repliki można posiadać bez zezwoleń.

dodatkowym smaczkiem jest to że jeśli posiadamy sam proch czarny to nam nie wolno bo to element bomb w wielkim skrócie, natomiast jeśli posiadamy wspomnianą broń, to możemy mieć proch bez żadnych konskwencji i limitów.

Ten post był edytowany przez Kiersnowski Artur: 6/08/2015, 7:58
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #12

     
zajączek
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.639
Nr użytkownika: 3.463

 
 
post 6/08/2015, 10:00 Quote Post

QUOTE
W ogóle z amunicją scaloną po wojnie secesyjnej jest trochę pomieszane, no bo:
1. Amunicja do karabinów Sharpsa 1859 i 1863 to też teoretycznie amunicja scalona. Co prawda wykonana z płótna czy papieru i odpalana za pomocą kapiszona, ale jednak.

Taka sama "scalna" amunicja była do Enfielda lub Springfielda czy nawet i Lorenza. Może w trochę większym kalibrze bo od .54 do .577 Mimo to są to karabiny rozdzielnego ładowania. Sharps kapiszonowy również jest karabinem na amunicję rozdzielnego ładowania.
QUOTE
W 1866 pojawia się pierwszy Winchester, co ciekawe przez pierwszy rok sprzedawany jako karabin typu Winchester Henry. Amunicja niemal ta sama, co w Henry 1860, za to znacznie lepszy załadunek, no i pojawiło się drewniane leże lufy, która dzięki temu nie parzyła strzelającego w rękę .

Łoże, a nie leże.
QUOTE
Rok 1873, to słynny karabin "który podbił Dziki Zachód". Oczywiście jest to kwestia mocno dyskusyjna, ale tak już się ukuło w głowach gawiedzi i chyba nic tego nie zmieni. Winchester 1873 strzelał pociskiem .44-40, czyli było w nim jakieś 2,6 g czarnego prochu. Pocisk .44-40 stał się szalenie popularny, bo pasował też do niektórych rewolwerów.

Winchester zasilany był nabojem, a pocisk był wystrzeliwany z jego lufy.
QUOTE
Po kaliber .45 wojsko chciało sięgnąć już po wojnie, tyle że używano wtedy karabinów Springfielda kaliber .58. Dzięki konwersji niejakiego Allina, przekształcono zamki i lufy w kaliber .50. Po prostu konwersja była tańsza, niż zakup egzemplarzy nowej broni. W latach .70 postanowiony ostatecznie pożegnać broń konwertowaną. Na wyposażenie wszedł Springfield 1873 zwany Trapdoor.

To też spore uproszczenie, pierwsza konwersja Erskine S. Allina karabinu Springfield to broń Springfield M 1865 z zamkiem trapdoor na nabój bocznego zapłonu .58-60-500
Ogromne ograniczenia dla amunicji bocznego zapłonu w tym kalibrze spowodowały dalsze prace nad szybkim rozwojem, szukano więc sprawdzonego naboju centralnego zapłonu.
Druga konwersja to karabin Springfield M 1866 na nowy nabój scalony centralnego zapłonu .50-70 Government (.50-70-450).
Potem dopiero Allin opracował broń na najnowszy nabój opracowany przez U.S. Army's Springfield Armory - .45-70 Government (.45-70-405)z pociskiem o masie 26.2 g (405 grain). Następnie ok 1880 roku zastąpił go nowy "rządowy" nabój .45-70-500 z nieco cięższym pociskiem 32 g (500 grain).
 
User is offline  PMMini Profile Post #13

     
Galus Anonimus
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 147
Nr użytkownika: 97.632

Pawel Wojtowicz
Zawód: Handlowiec
 
 
post 6/08/2015, 10:28 Quote Post

To ciekawe uwagi.
Z tą amunicją rozdzielnego ładowania, to oczywiście prawda. Różnica wynikała tu głównie z kwestii załadunku. Sharps był bronią odtylcową i miał dzięki temu dużo lepszą szybkostrzelność niż Springfield/Enfield ładowny od lufy. O ile pamiętam to załadunek Springfielda/Enfielda wyglądał tak, że żołnierz musiał "rozgryźć" ładunek, wsypać go lufy, włożyć kulę i ubić całość, a następnie założyć kapiszon. Jeśli się mylę, to proszę o poprawki. W karabinie Sharpsa było to naprawdę dużo sprawniejsze. Nie był zabaw z żadnym ubijaniem. Sharps nie był muszkietem. Tym nie mniej czytałem gdzieś, że pierwsi łowcy bizonów chętnie sięgali po odprzodowe Springfieldy, bo świetnie się one nadawały do zabijania wielkich zwierząt. Znowu gdzie indziej, czytałem że karabiny odprzodowe na Wielkich Równinach, były rzadko spotykane. Właściwie nie wiem, która opinia jest prawdziwa. Zastanawiam się jak do siebie miały się, jeśli chodzi o moc, zasięg i celność rządowy .50-70 wystrzeliwany ze Springfielda, a jak pocisk "minie" .58 wystrzeliwany z odprzodowego karabinu. Wiadomo, że duża zależało od ładunku prochu czarnego, ale po prostu jestem ciekaw, czy ktoś wie coś na ten temat.
Zastanawia mnie też, czy pocisk .50-70 wystrzeliwany ze Springfielda, Remingtona, Sharpsa miał podobne parametry celności (zakładamy tę samą długość lufy), czy też np. Sharps był celniejszy od Springfielda. Nie wiem, na ile też realne są opowieści o zabijaniu bizonów z jakichś kosmicznych odległości. Pewnie .50-90 można było to zrobić, ale gdy się czyta o tym, to wychodzi, że każdy łowca był supersnajperem i zabijał z odległości minimum kilometra.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #14

     
Speedy
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.541
Nr użytkownika: 3.192

 
 
post 6/08/2015, 11:25 Quote Post

Hej

To ja jak zwykle w kwestii formalnej smile.gif

QUOTE(Galus Anonimus @ 5/08/2015, 14:57)
W ogóle z amunicją scaloną po wojnie secesyjnej jest trochę pomieszane, no bo:
1. Amunicja do karabinów Sharpsa 1859 i 1863 to też teoretycznie amunicja scalona. Co prawda wykonana z płótna czy papieru i odpalana za pomocą kapiszona, ale jednak.


Z tym się nie zgodzę. Nabój scalony to taki, w którym podstawowe elementy - pocisk, który miotamy we wroga, ładunek miotający do wyrzucania pocisku i spłonka do zapalania ładunku miotającego - są ze sobą połączone w jedną całość i ładuje się je jako jeden element. A tutaj tak nie było, kapiszon ładowany był osobno.

Można dyskutować ewentualnie na temat systemu Maynarda (? - jeśli nie pomyliłem nazwiska wynalazcy), gdzie w zasadzie też kapiszon był osobno, niemniej z punktu widzenia użytkownika nie robiło to różnicy, bo ładowanie przebiegało w 1 cyklu podobnie jak przy naboju scalonym. Kapiszony miały postać długiej taśmy z dwóch warstw bodajże papieru czy też może cienkiej blaszki miedzianej, między którymi w pewnych odstępach umieszczone były porcje masy pirotechnicznej wrażliwej na uderzenie. Przy każdym odwiedzeniu kurka mechanizm odwijał ze szpuli umieszczonej w broni odpowiedni odcinek taśmy i podsuwał go na panewkę można powiedzieć. Czyli w zasadzie chociaż nabój był rozdzielny, to ładowanie było prawie tak proste jak przy scalonym, tyle że co kilkadziesiąt czy sto chyba strzałów należało założyć nową "taśmę kapiszonową" na szpulę.

QUOTE(Galus Anonimus)
Na przełomie lat .70/.80 pojawia się Remington-Keene kaliber .45-70. [...] Zastosowano w nim zamek ryglowy (chyba tak to się nazywa?).


Był to zamek 4-taktowy. Ryglowane to chyba były wszystkie (?) zamki o jakich wspomniałeś wcześniej.

QUOTE
Bardzo mnie interesuje, jakie znane postacie Zachodu, używały jakiej broni i wszelkie ciekawostki z tym związane.


Natrafiłem gdzieś na informację (ale nie mogę teraz jej odszukać), że któryś ze słynnych rewolwerowców (Wild Bill Hickok?) był w zasadzie "pistoletowcem" smile.gif posługiwał się powtarzalnym pistoletem Volcanic M1855.

A skoro pisałeś o repetierach Henry'ego i Winchestera to pozwolę sobie dodać parę słów o ich przodku, bo o niego tu właśnie chodzi. Pierwszy najpewniej sklecił takie ustrojstwo Walter Hunt w 1848 roku. Mimo pewnych różnic technicznych jego system obejmował już dwa podstawowe elementy: 2-taktowy zamek poruszany przez odchylenie w dół dźwigni w dolnej części broni, oraz zasilanie z rurowego magazynka pod lufą. Całkowicie odmienny był wymyślony przez Hunta bezłuskowy nabój, określany przez niego jako "rakietowy" (nie miało to oczywiście wiele wspólnego z żadną rakietą). Ładunek miotający był w nim umieszczony w wydrążeniu w dennej części pocisku. Dawało to podobny efekt jak przy pocisku Minie, skok ciśnienia przy strzale powodował spęcznienie pocisku i wciśnięcie się w gwint lufy. Fragmenty spłonki i w ogóle elementów zamykających nabój - pocisk od tyłu były wydmuchiwane z lufy przy strzale i nie było problemu z ekstrakcją łuski. Wadą była mała objętość dostępna dla umieszczenia ładunku miotającego. W efekcie własności balistyczne tych "rakietowych naboi były bardzo słabe - jak dobrze pamiętam zbudowany w tym systemie karabin Jenningsa M1851 z 62-cm lufy uzyskiwał prędkość początkową 180 m/s. Z balistyką zewn. pewnie też nie było za fajnie, wydrążenie z tyłu pocisku powodowało przemieszczenie środka masy do przodu, co przy stabilizacji obrotowej jest niekorzystne. Chociaż może przy tak krótkim pocisku nie dawało to jeszcze się mocno we znaki...

Historycznie było to wszystko dość skomplikowane. Pomysł Hunta zmodyfikował wspomniany Lewis Jennings w 1849. Produkcję podjęła firma Robbins & Lawrence Co. gdzie szefem produkcji był Beniamin Henry. Następnie prawa patentowe odkupił niejaki Courtlandt Palmer, który wynajął Horacego Smitha celem poprawienia projektu Jenningsa. Karabiny systemu Smith-Jennings produkowane były do 1852 (2000 szt.). W 1854 Horace Smith i Daniel Wesson weszli w spółkę z Palmerem, celem wprowadzenia nowego modelu karabinu i pistoletu wg ulepszonego patentu Jenningsa i tak powstała pierwsza firma Smith & Wesson, która zmieniła potem nazwę na Volcanic Repeating Arms. W 1855 dołączył nowy inwestor, Oliver Winchester. Po odejściu Smitha i Wessona, którzy założyli własną firmę od rewolwerów, Winchester zreorganizował Volcanic Arms, przeniósł fabrykę do New Heaven i zatrudnił tam Henry'ego. Ten zaczął eksperymentować z przystosowaniem mechanizmu Jenningsa do nowych naboi bocznego zapłonu i tak powstał karabin M1860.

Ten post był edytowany przez Speedy: 6/08/2015, 11:26
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #15

7 Strony  1 2 3 > »  
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej