Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
23 Strony < 1 2 3 4 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Okręg Śląski ZWZ / AK
     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 12/06/2009, 11:35 Quote Post

QUOTE(Gronostaj @ 12/06/2009, 9:25)
A czy na Śląsku były jakieś potyczki/akcje zbrojne naszej partyzantki, czy też po prostu tego potencjału dowództwo ZWZ/AK nie zdążyło wykorzystać? Czy podjęto jakieś działania przeciw Niemcom w drugiej połowie stycznia 1945 r., kiedy to w rzeczony region wkraczała RKKA?


A i owszem... smile.gif

Pisałem już o oddziałach partyzanckich działających w okolicach Tarnowskich Gór i Kluczborka, a także w okolicach Raciborza, ale najważniejszym z punktu widzenia partyzantki terenem na Górnym Śląsku było Podbeskidzie. Działał tam między innymi oddział „Beskid Zachodni”, który to potem zmienił nazwę na „Garbnik”, i który latem 1944 roku liczył ok. 140 ludzi. W jego skład wchodziły drużyny (rozwinięte następnie w plutony) „Romanka”, „Czarni” i „Malinka”. Na terenie Podinspektoratu Cieszyn operowały zgrupowania partyzanckie „Wędrowiec” (plutony „Ustroń” i „Brenna”), które to w styczniu 1945 liczyć miało ok. 200 ludzi, oraz „Jastrząb”, które operowało w pasmach górskich wokół Ustronia i którego największym pododdziałem była grupa „Czantoria”, zgrupowania operujące w masywie Stożka, Baraniej Góry oraz na południe od Istebnej, a także (działający na Zaolziu) pluton partyzancki Józefa Kamińskiego – „Strzały”, liczący przeszło 40 ludzi. Kilka zgrupowań partyzanckich operowało nadto w Beskidzie Śląsko - Morawskim. Na terenie Inspektoratu Rybnik w każdym z czterech obwodów istniał oddział partyzancki w sile plutonu (każdy w sile ok. 30 ludzi). Do kwestii oddziałów partyzanckich Inspektoratu Katowice powrócę nieco później, jako że zamierzam omówić je nieco szerzej, natomiast wszystkich zainteresowanych partyzantką na Górnym Śląsku odsyłam do pracy Zygmunta Waltera – Janke Śląsk jako teren partyzancki Armii Krajowej. Tam też można znaleźć szeroki opis działań w ramach akcji „Burza”.

Pozdrawiam
Wojciech Kempa
 
User is offline  PMMini Profile Post #16

     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 12/06/2009, 12:09 Quote Post

Tymczasem powrócę do początkowej fazy działalności ZWZ / AK na terenie Inspektoratu Katowice. Była przed chwilą mowa o Rudzie Śląskiej, czas więc zainteresować się sąsiednimi Świętochłowicami...

Ryszard Parkitny wspomina spotkanie, które miało miejsce w jego mieszkaniu w październiku 1939 roku, w którym to brał udział znany nam już Ksawery Lazar:

„W październiku 1939 roku przyszedł do mnie Lazar, który mieszkał pod nr 21, a ja pod 19 przy tej samej ulicy Szkolnej, obecnie Róży Luksemburg. W rozmowie Lazar mówił o utworzeniu organizacji wojskowej. Przekonsultowałem to z Wojciechem Niederlińskim. Byliśmy w przekonaniu, że to jest trochę za wcześnie — jednak Lazar przekonywał nas, że to jest polecenie rządu emigracyjnego.
W listopadzie doszło do pierwszego spotkania w mieszkaniu Wojciecha Niederlińskiego, gdzie byli obecni: Wojciech Niederliński, Willibald Kolorz, Edward Wieczorek, Ryszard Parkitny i Ksawery Lazar. Lazar przedstawił, jak ma być zorganizowana organizacja. Miał obowiązywać system „piątkami", aby nie za dużo było w grupie. Przede wszystkim należało zabezpieczyć huty, kopalnie, większe przedsiębiorstwa, w których należy utworzyć grupy z dobrych Polaków, nie tylko z samych harcerzy. Podkreślam, że na tym zebraniu nie składaliśmy przysięgi. Dopiero 8 grudnia 1939 roku Lazar zebrał znaczna grupę, a pamiętam, że był Klauza z Siemianowic [w rzeczywistości z Chorzowa – WK], Lazar (innych nie pamiętam), i w Mikuszowicach Korol odebrał od nas przysięgę od grupy katowickiej.”


Jan Kretek kampanię wrześniową przeszedł w szeregach 21 pułku artylerii lekkiej. Po ucieczce z niewoli powrócił do Świętochłowic. Początkowo ukrywał się, lecz uznawszy, że żadne niebezpieczeństwo mu nie grozi, postanowił powrócić do normalnego życia i podjąć pracę zarobkową. W swej relacji wspomina on:

„W listopadzie lub grudniu 1939 roku utworzony został tajny hufiec harcerski. Organizowaliśmy się w „piątki”. Hufiec tajny obejmował następujące miejscowości: Świętochłowice, Lipiny, Chropaczów, Łagiewniki, Godulę i Orzegów. W skład hufca świętochłowickiego wchodzili m.in.: ja ze Świętochłowic, Edward Kaczmarczyk z Łagiewnik, Edward Wieczorek z Lipin, Jan Gania z Chropaczowa, Józef Wieczorek z Łagiewnik. Innych nie pamiętam. Współpracowali ze mną: Jan Konowalski, Zygmunt Gorel, Henryk Kloska. Do czasu aresztowania nad nami był hufcowy Edward Wieczorek. [...] Zaprzysiężony zostałem przez Augustyna Krautwursta ze Świętochłowic. Kontaktowałem się z Józefem Michalikiem z Świętochłowic. W POP były dobrowolne datki na prasę i pomoc materialną dla potrzebujących. Kolportowaliśmy gazetki (nazwy ich nie pamiętam).”

Ważnym elementem działalności POP było w tym okresie wydawanie gazetki „Świt”. Pierwszy numer „Świtu” ukazał się w październiku 1939 roku w Chorzowie. Redaktorem naczelnym był Józef Pukowiec. Ale ciężar wydawania gazetki spoczął na Bogusławie Weimanie. Ryszard Parkitny wspomina:

„Wyłoniła się potrzeba wydawania gazetki. W tym celu Antoni Niederliński zaprowadził mnie do Józefa Pukowca, mieszkającego w Piotrowicach / Ligocie. Ustaliliśmy, że Józek Pukowiec będzie głównym redaktorem. Nie wolno było w gazetce nic umieszczać, bez jego korekty. Trzeba było zdobyć maszynę do pisania.
Józef Pukowiec wydał polecenie Antoniemu Niederlińskiemu udania się do jego brata Bronisława, wówczas zamieszkałego w Załężu. Razem z Antonim Niederlińskim wybrałem się po maszynę, którą umieściliśmy u niego. Z biura Zakładów Cynkowych przyniosłem ręczny powielacz i papier, który został w skrytce sprzed września. W skrytce tej znajdowały się też dokumenty Związku Zachodniego, które spaliłem.
Następnie należało założyć bazę redakcyjną, którą założyliśmy u rodziny Weimanów w stolarni. Weiman – ojciec, przed wojną przyjmował do pracy harcerzy – a korzyść była taka, że zarobili parę groszy, a także nauczyli się fachu.
Pierwsza nazwa gazetki ustalona została na „Świt”. Gazetka ta przewożona była przez Antoniego Niederlińskiego, który w tym czasie pracował w Wiśle Kubalonce, więc dowoził tam gazetki, które następnie dostawały się nawet na Zaolzie. Antoni Niederliński dostarczał nam także gotowych Kennkart dla osób, które należało chronić. Dostarczał także obuwie dla dzieci. Ponieważ „Świt” był już za głośny, z tego powodu została zmieniona nazwa gazetki na „Zryw”.
Początkowa działalność podzielona została na trzy kierunki: 1) wojskowy, 2) sanitarny, 3) łączności. Kto był kierownikiem tych grup, nie wiem. Wiadomo mi jest, że kierownikiem wojskowym na terenie Lipin był Janik.”


Bogusław Weiman dobrał sobie do pomocy swoich braci Kajetana i Longina Weimanów, znanych nam już braci Benedykta i Michała Rymerów, braci Antoniego i Wiktora Mierzejewskich z Chorzowa oraz Annę i Wilhelma Mańkę. Ten ostatni wspomina:

„Gdzieś w listopadzie 1939 roku po porozumieniu się z Longinem Weimanem i jego braćmi Bogusławem i Kajetanem zaczęliśmy wydawać gazetkę pod tytułem „Świt”. Inicjatorem był Longin Weiman. Najpierw była pisana na maszynie przez kilka kalek, a później Weiman zdobył powielacz i wówczas wydawaliśmy ją w większej ilości. Pisana była w różnych miejscach; w mieszkaniu Weimanów, u nas w domu, raz u Aniołów i w Ornontowicach u ogrodnika Pietruszki, gdzie mieszkała Apolonia Weiman.
„Świt” wychodził mniej więcej do czerwca 1940 roku, a następnie zaczęto wydawać gazetkę „Ku Wolności” oraz „Wici”. Łącznicy roznosili te gazetki po okolicy Katowic, Świętochłowic i Rudy Śląskiej. Wydatki na gazetkę ponosiliśmy z własnej kieszeni. Na maszynie pisała moja siostra Klara, zamężna Weiman. Z chwilą aresztowania Bogusława Weimana nasza grupa się rozbiła i przestaliśmy wydawać gazetki.”


Anna Mańka dodaje:

„Jeszcze przed „gwiazdką” w 1939 roku byłam w ścisłym kontakcie z ruchem oporu, do którego należeli: Longin, Bogusław, Kajetan, Apolonia i Klara Weimanowie oraz Weimanowa — żona Longina, i Wilhelm Mańka. Ta grupa postanowiła wydawać gazetkę podziemną. W październiku lub listopadzie 1939 roku wyszedł pierwszy numer „Świtu”. Matrycę pisałam w Chropaczowie u Weimanów. Innym razem pisałam matrycę w Ligocie w rafinerii, gdzie pracowałam. Przy redakcji „Zrywu” nie pracowałam. Otrzymywałam do 20 sztuk, które podawałam dalej.”

Organizatorem struktur konspiracyjnych POP na terenie Chropaczowa (dziś dzielnica Świetochłowic) był Jan Gania, przed wojną pracownik Huty „Zygmunt”, w której to jednak po wrześniu 1939 roku nie został dopuszczony do pracy. W związku z tym podjął pracę (w charakterze elektryka) w Kopalni „Bobrek” gdzie pracował do roku 1945. W swej relacji wspomina on:

„Z początkiem października 1939 roku samodzielnie utworzyłem tajną drużynę harcerską w Chropaczowie oraz nawiązałem kontakty z drużynowymi z hufca świętochłowickiego. Do tej drużyny należeli: Ewald Zgondek, Jan Bartocha, Teodor Kuczera, Tadeusz Skowronek. Innych nie pamiętam.
Kontakt ze Świętochłowicami utrzymywałem za pośrednictwem Edwarda Wieczorka, później miałem stały kontakt z Wojciechem Niederlińskim. Działalność polegała na zbieraniu składek przez cały okres okupacji i pomocy rodzinom, których żywiciel był aresztowany, poległ, względnie przebywał w obozie koncentracyjnym. Funduszem tym dysponowałem sam, względnie składałem na ręce Edwarda Kaczmarczyka. Dalej kolportowano gazetki, względnie je przepisywano. Zbierano mapy sztabowe, lekarstwa, opatrunki i przekazywano je do obozu w Oświęcimiu.”


Równolegle z inicjatywą Gani do budowania struktur konspiracyjnych na terenie Chropaczowa przystąpił Antoni Kontny, który w kampanii wrześniowej walczył w szeregach 20 pułku piechoty. Opowiada on:

„Pod koniec 1939 roku nawiązałem kontakt z Wojciechem i Edwardem Wieczorkiem. Omawialiśmy sposób nawiązania łączności z naszymi harcerzami. Zaczęły się tworzyć „piątki” na terenie Chropaczowa. Te nasze organizacje nie miały nazwy; byliśmy po prostu harcerzami. Zwerbowałem m.in.: Konstantego Gosławskiego, Ryszarda Kilkę, Jana Tuzka, Alfreda Gruszkę, Józefa Bujara, Ottona Kajetanowicza i Tadeusza Skowronka – wszyscy z Chropaczowa. Uzgodniliśmy, że każdy z nich ma zorganizować swoją „piątkę”. Zaznaczyłem, że nie musi to być piątka, lecz jak najbardziej zaufani chłopcy. Zadania: słuchanie radia i podawanie wiadomości, rozeznanie otoczenia, ze szczególnym ustaleniem, kto należy do SS i innych związków niemieckich, oraz rozpoznanie donosicieli. Kolportaż gazetki „Świt”.”

Nie wiemy, w jakich okolicznościach doszło do połączenia się grup Gani i Kontnego, w każdym bądź razie musiało to nastąpić stosunkowo szybko. Jednym z bliskich współpracowników Gani i Kontnego był Tadeusz Skowronek, który stwierdza w swej relacji:

„Od roku 1940, kiedy organizowały się drużyny harcerskie w konspiracji, należałem do drużyny l hufca świętochłowickiego, kierowanego wówczas przez Edwarda Wieczorka, ps. „Pokusa”, z Lipin Śląskich. Pełniłem funkcję kolportera prasy podziemnej na terenie Chropaczowa i kopalni „Szombierki”. Skierowany do pracy w kopalni „Szombierki” w Bytomiu kolportowałem ulotki i prasę podziemną: „Świt”, „Ku Wolności”, „Jutrzenka”, „Polska pod ziemią”, „Zryw" i inne. Prasę tę dawałem do czytania i dalszego rozpowszechniania Polakom autochtonom z terenu Bytomia i Szombierek oraz w samej kopalni, a także jeńcom radzieckim, z którymi pracowałem. Gazetki podnosiły na duchu Polaków autochtonów. Moimi współdziałaczami byli: Otto Kajetanowicz, Antoni Kontny, Józef Nujar, Józef Tetla, Jan Gania, wszyscy z Chropaczowa, oraz Edward Wieczorek i Wojciech Niederliński z Lipin i Józef Wieczorek oraz Edward Kaczmarczyk z Łagiewnik.”

Wspomniany przed chwilą Edward Kaczmarczyk wciągnął do organizacji między innymi Pawła Burzana, który wspomina:

„W początkach listopada przyszedł do mnie Edward Kaczmarczyk. Rozmawialiśmy o potrzebie zorganizowania hufca harcerskiego. Od niego otrzymywałem gazetki, które rozprowadzałem dalej wśród znanych mi Polaków.”

A skoro jesteśmy przy Łagiewnikach... Organizatorami struktur konspiracyjnych POP na terenie Łagiewnik, o czym była już mowa, byli Edward Kaczmarczyk i Józef Wieczorek. Ten ostatni wspomina:

„Już w listopadzie 1939 roku skomunikowałem się z Wojciechem Niederlińskim i Edwardem Wieczorkiem. Rozmowy dotyczyły zorganizowania drużyn. Już w grudniu 1939 roku moja drużyna (około 16 chłopców) została zorganizowana jako tajne harcerstwo. Pierwsze spotkanie odbyło srę w moim mieszkaniu we Wigilię. W tym samym dniu spotkałem się z moją drużyna. Omawialiśmy formy pracy. Postanowiliśmy zwrócić się do Małgorzaty Frasek, po mężu Pistelok, o zorganizowanie żeńskiej drużyny sanitarnej. Frasek zorganizowała około 16 dziewcząt, dawnych harcerek, i jej grupa utrzymała się przez cały okres okupacji. Do ich czynności należało przede wszystkim zbieranie datków pieniężnych od rodzin polskich i przekazywanie ich rodzinom potrzebującym.
Około stycznia 1940 roku zwerbowałem dla naszej drużyny Franciszka Regułę, który złożył przyrzeczenie harcerskie. Redagował on gazetkę „Czuwaj”, odbijaną na cyklostylu w ilości około 50 sztuk. Przez trzy miesiące wydano około 12 egzemplarzy. Później zaniechaliśmy jej wydawania z uwagi na bezpieczeństwo. W gazetce były wiadomości pochodzące z radia zagranicznego i inne harcerskie artykuły, wierszyki itp. Z tej formy przeszliśmy na komunikaty radia zagranicznego, pisane na maszynie lub ręcznie. Nadto otrzymywaliśmy gazetki, które po przeczytaniu podawaliśmy dalej. Z gazetek pamiętam „Orzeł Biały”. Utrzymywano także kontakty z harcerzami z sąsiednich miejscowości, a to z Kotuchą, Edwardem Potempą, Antonim Mańką z Brzezin.”


Jesienią 1940 roku w konspirację na terenie dzisiejszych Świętochłowic oraz w Łagiewnikach zaangażowanych było co najmniej kilkaset osób. Świętochłowiczanie utrzymywali stały kontakt z omówioną już organizacją z Rudy Śląskiej, o czym wspomina Ryszard Parkitny:

„Dodaję, że z początkiem 1940 roku otrzymałem polecenie od Lazara skontaktowania się z Joachimem Guertlerem, u którego byłem w mieszkaniu i tam omówiliśmy, że Działochówna będzie łącznikiem między mną a Guertlerem. Każdy członek SZP dobrowolnie się opodatkował na rzecz tych, którym należało pomóc materialnie. Składki zbierał Kolorz, a zapomogi były przyznawane kolegialnie. Wspomnieć również należy o właścicielu sklepu żywnościowego Janie Brodziaku w Lipinach przy ulicy Augusta Świdra — dawna Kolejowa, który wydawał chleb na karteczki podpisywane przez sztab.”

Pierwsze większe aresztowania w szeregach świętochłowickiej konspiracji miały miejsce na przełomie kwietnia i maja 1940 roku. Wspomina o tym Antoni Kontny:

„Wczesną wiosną rozpoczęli Niemcy zaciągać Polaków do wojska. Wyłoniła się kwestia, czy wezwani przez policję mają się zgłaszać, czy nie. Sprawę tę omawiałem z E. Wieczorkiem. Stanęło na tym, że wezwani zgłoszą się, natomiast ja nie uczynię tego, aby dowiedzieć się, jaka będzie reakcja. Miałem zamiar przeniesienia się w Pszczyńskie, skąd pochodziła moja rodzina. Jednak 3 maja 1940 roku po przeprowadzonej dokładnej rewizji za bronią i „Świtem”, zostałem aresztowany i osadzony w piwnicach posterunku w Chropaczowie, gdzie już byli zatrzymani: Herman Kuźnik – lewicowiec, ks. Krzystolik, Hubert Klawisz, Józef Laby, Ignacy Barańczak, Procek, Jan Kotyrba i Alfons Smandzik. Ja byłem jedyny z harcerzy. W tym samym dniu przewieziono mnie do piwnic chorzowskiego gestapo i jeszcze tego samego dnia załadowano nas do pulmanowskiego wagonu i wywieziono do obozu w Dachau. Otrzymałem numer 7869. Po jakimś czasie w Gusen otrzymałem nr 5275. Od czerwca 1940 do l lipca 1941 roku przebywałem w Gusen i w dniu tym na skutek starań ojca zostałem zwolniony. Do grudnia 1943 roku pracowałem w przedsiębiorstwie montażowym w Blachowni. Dnia 20 grudnia 1943 roku zaciągnięty zostałem do wojska niemieckiego. Wysłano mnie do południowej Francji (Nicea). Dnia 8 sierpnia 1944 roku dostałem się do niewoli amerykańskiej. Zgłosiłem się ochotniczo do wojska polskiego na terenie Włoch. Walczyłem nad rzeką Senio i brałem udział w walkach o Bolonię.”

Katastrofa przyszła 18 grudnia 1940 roku. Zorganizowana tego dnia przez Gestapo „masówka” nie ominęła Świętochłowic. Ryszard Parkitny wspomina:

„Dnia 1 października 1940 roku zostałem zaciągnięty przymusowo do wojska niemieckiego. Po przeszkoleniu stacjonowałem w Kraśniku. Dnia 24 grudnia 1940 roku otrzymałem z domu list, w którym donoszono mi, że aresztowani zostali: Edward Wieczorek, Willibald Kolorz i Stefania Gaszczykówna.”

Szczęśliwie zdołał wtedy uniknąć aresztowania Bogusław Weiman. Jego brat, Longin, opowiadał po latach:

„Brat Bogusław za tę działalność był ścigany przez gestapo. Ukrywał się początkowo, a został ujęty między 10 – 15 września 1941 roku w Ornontowicach i osadzony w więzieniu w Mysłowicach. W więzieniu był brutalnie katowany, jednak nikogo nie zdradził. Ludzie nam o tym katowaniu donosili. Nazwisk ich nie pamiętam. Sądzony był przez sąd w Bytomiu i skazany na karę śmierci, którą wykonano w Katowicach 13 czerwca 1942 roku.”

Od tej pory działalność konspiracyjna na terenie dzisiejszych Świętochłowic zaczęła słabnąć. Złożyło się na to szereg czynników. Jan Kretek zauważa:

„Szeregi topniały, ponieważ zaczęły się wysyłki na roboty do Niemiec. Młodszych przymusowo wcielano do wojska niemieckiego.”

Józef Wieczorek, charakteryzując sytuację w Łagiewnikach, stwierdza:

„Część chłopców została zaciągnięta do wojska niemieckiego. Brat Mikołaj, Piotr Knura, Józef Knapik, Konrad Kosok przeszli do Armii Polskiej na Zachodzie. Od 1944 roku ukrywałem się aż do wyzwolenia. Byłem poszukiwany za działalność konspiracyjną.”

Podobnie wyglądał szlak bojowy wielu innych członków świętochłowickiej konspiracji, którzy poprzez Wehramcht trafili do PSZ. 1 lutego 1944 roku do Wehrmachtu powołany został cytowany wcześniej Paweł Burzan:

„Dnia 1 lutego 1941 roku wcielony zostałem przymusowo do armii niemieckiej. Dnia 12 czerwca 1944 roku wstąpiłem do partyzantki włoskiej, następnie 22 lipca 1944 roku wstąpiłem do II Korpusu Polskiego we Włoszech. Przydzielony do 12 batalionu żandarmerii w II Korpusie brałem udział w walkach od Ankony do Bolonii.”

W styczniu 1944 roku do Wehrmachtu wcielony został Tadeusz Skowronek, który wspomina:

„W styczniu 1944 r. zaciągnięty zostałem do armii obcej i wywieziony do Francji. Tam przebywałem zaledwie 4 miesiące, po czym przewieziony zostałem do Włoch. Tam przedostałem się do niewoli amerykańskiej, skąd ochotniczo wstąpiłem do II Polskiego Korpusu będącego wówczas pod dowództwem brytyjskim. W II Polskim Korpusie pod dowództwem gen. Wł. Andersa pełniłem służbę w jednostkach liniowych w artylerii przeciwpancernej. Po ustaniu działań wojennych w maju 1945 r. przydzielony zostałem do 17 Szwadronu Żandarmerii we Włoszech i pełniłem służbę w różnych jednostkach wojskowych.

A skoro mowa o Polakach wcielonych do Wehrmachtu – w protokole Komisji Wojskowej, sporządzonym w Londynie 9 listopada 1944 roku, liczbę żołnierzy PSZ, którzy wcześniej służyli w Wehrmachcie określono na 30 tysięcy, przy czym kolejnych 15 tysięcy czekało na wcielenie do PSZ. Zwracam uwagę, że chodzi o początek listopada 1944 roku!

Pozdrawiam
Wojciech Kempa
 
User is offline  PMMini Profile Post #17

     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 14/06/2009, 15:14 Quote Post

Zanim przejdę do omówienia struktur konspiracyjnych na terenie Katowic i Chorzowa, parę słów poświęcę wzajemnym relacjom pomiędzy SZP i POP – dwóm największym organizacjom konspiracyjnym okręgu przemysłowego. W zasadzie winieniem, był od tego zacząć, ale – jak to mówią – lepiej późno, niż wcale.

Na początek omówię sylwetkę Józefa Korola – pierwszego komendanta Okręgu Śląskiego SZP / ZWZ. Była to postać, która wywarła trudny do przecenienia wkład w rozwój struktur konspiracyjnych na Śląsku w początkowym okresie niemieckiej okupacji.
Józef Korol urodził się w roku 1910 w Strzelcach Opolskich. Gdy w roku 1922 Górny Śląsk został podzielony pomiędzy Polskę i Niemcy, a Strzelce Opolskie oraz Olesno (gdzie w charakterze dyżurnego ruchu na stacji kolejowej pracował jego ojciec) znalazły się po stronie niemieckiej, rodzina Korolów przeniosła się do Świętochłowic. Józef Korol ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim, po czym został wicestarostą (a od 1931 roku – starostą) w Tarnowskich Górach. W 1937 został dyrektorem biur Zarządu Miejskiego w Chorzowie. Był znanym działaczem harcerskim, prezesem Koła Przyjaciół Harcerstwa oraz opiekunem XXI Drużyny Harcerskiej w Chorzowie.
Gdy wybuchła wojna, Korol uchodził przed Niemcami, ale już około 9 września, w okolicach Pińczowa, wobec postępów wojsk niemieckich, podjął decyzję o poniechaniu ucieczki. Przez dziesięć kolejnych dni pozostawał w podpińczowskim Kołkowie, po czym udał się do Szczakowej, gdzie w mieszkaniu maszynisty Posza pozostawał przez około trzy tygodnie.
Po powrocie na Śląsk – jako osoba znana z antyniemieckich wystąpień – Korol zmuszony był się ukrywać. W połowie października 1939 roku zamieszkał u państwa Augustyny i Jerzego Kołoczków w Ligocie (dziś dzielnica Katowic). Stąd zaczął nawiązywać kontakty konspiracyjne. W jego kwaterze odwiedzali go między innymi: inż. Józef Szmechta, pchor. Jan Rerich z Pszczyny, Konrad Preis z Ligoty oraz urzędnicy magistraccy z Chorzowa – Eryk Zyska i Paweł Ulczok. Odwiedzała go także jego żona oraz jej brat – pchor. Ksawery Lazar.
Paweł Ulczok wykradł z chorzowskiego magistratu dokumenty i pieczęcie, które później bardzo przydały się przy wyrabianiu „lewych papierów”. Józef Korol wyrobił sobie dokumenty na nazwisko „Hajducki”.
W listopadzie 1939 roku, w związku z informacjami, że Niemcy mają na oku mieszkanie Kołoczków, Józef Korol przeniósł się do Goczałkowic, do mieszkania ojca Jerzego Kołoczka, który również miał na imię Jerzy. W tym to czasie udał się on do Warszawy i Krakowa, skąd powrócił po ośmiu dniach. Z informacji, jakie przekazał swoim współpracownikom, wynika, iż w Warszawie spotkał się on z jakimś generałem (czy był to gen. Tokarzewski?), a w Krakowie z adwokatem dr Władysławem Tempką.
Juliusz Niekarasz podejrzewa, że poprzez dr Tempkę nawiązał on kontakt z organizującą się Komendą Obszaru Kraków, pod którą to podlegała Komenda Podokręgu, a następnie Okręgu Śląskiego SZP (czy też jak mówiono na Śląsku – PSZ).
W Goczałkowicach Korol mieszkał przez około trzy tygodnie, po czym przeniósł się do Bielska, gdzie zamieszkał w Cygańskim Lesie, u prof. Michalika. Punkt kontaktowy Komendy Podokręgu zorganizowano w domu rodziny Młostków, prowadzących restaurację w Bielsku. Z Bielska Korol przenosi się wkrótce do Dziedzic – Vacuum, gdzie zamieszkuje u syna Młostków, Franciszka.
20 grudnia 1939 roku nawiązuje on kontakt z mieszkającym podówczas w Krakowie byłym burmistrzem Tarnowskich Gór Janem Grzbielą, u którego spędza Święta Bożego Narodzenia. Od tej pory, ilekroć przebywał w Krakowie, Korol zatrzymywał się własnie u Jana Grzbieli. A dodam, że odprawy w Krakowie odbywały się raz w miesiącu, zawsze w ostatniej dekadzie miesiąca. Pobyt Korola w Krakowie z reguły trwał trzy dni.
Dodam jeszcze, że organem prasowym Komendy Okręgu Śląskiego PSZ były „Wici”, a od połowy 1940 roku – „Dobosz” (jestem w posiadaniu oryginalnych gazetek, nie wykluczone, że są to jedyne zachowane do dziś dnia egzemplarze).

W tym miejscu należy wyjaśnić, iż ruch konspiracyjny rodził się na Śląsku nie tyle z inicjatywy wyższych dowódców, ile oddolnie, spontanicznie. I o ile w Polsce Centralnej czynnikiem sprawczym ruchu oporu byli z reguły wojskowi, o tyle na Górnym Śląsku formował się on na bazie organizacji harcerskich, Oddziałów Młodzieży Powstańczych, Związku Strzeleckiego oraz Sokoła. Wszystkie te organizacje niemal od pierwszych dni niemieckiej okupacji odbudowały w warunkach konspiracyjnych swe struktury organizacyjne, przyciągając i inne środowiska.
Część tych różnych oddolnych inicjatyw zdołał sobie stosunkowo szybko podporządkować Józef Korol, jednakże więcej jeszcze, zwłaszcza drużyn harcerskich, weszła w skład POP, który to skrót tłumaczony bywa różnie (Polska Organizacja, Powstańcza, Polska Organizacja Partyzancka itp.). Nazwy Polska Organizacja Powstańcza po raz pierwszy użyto w Rybnickiem, gdzie struktury harcerskie odbudowywał podharcmistrz Stanisław Wolny i szybko przyjęła się ona dla wszystkich inicjatyw harcerskich na terenie Górnego Śląska. Na czele POP stał Józef Pukowiec, którego sylwetkę warto w tym miejscu omówić.

Józef Pukowiec urodził się 14 września 1904 roku w Świętochłowicach, w rodzinie o wielkich tradycjach patriotycznych (zainteresowanych odsyłam do książki Józefa Kreta Harcerze wierni do ostatka). Wkrótce przenosi się wraz z rodziną do Chwałowic. W czerwcu 1925 roku kończy seminarium nauczycielskie w Pszczynie. W Pszczynie właśnie po raz pierwszy dowiaduje się o harcerstwie, z którym wiąże się na dobre i na złe i które staje się jego życiową pasją.
Po studiach podejmuje pracę jako nauczyciel - najpierw w szkole w Baranowicach (pod Chwałowiacami), a od 1926 – w Chwałowicach. Tam angażuje się w działalność chwałowickiej drużyny harcerskiej im. Tadeusza Kościuszki. Już po kilku tygodniach zostaje drużynowym.
Pukowiec daje się poznać jako świetny organizator i opiekun młodzieży. Efektem jest mianowanie go, rozkazem Komendy Chorągwi z 1 kwietnia 1927 roku, komendantem Hufca w Rybniku. Pukowiec organizuje zloty, biwaki i obozy harcerskie.
W roku 1930 zostaje członkiem Komendy Chorągwi w Katowicach, gdzie prowadzi Wydział Szkolenia Kadr. Organizuje kursy dla zastępowych, drużynowych i instruktorskie. Latem 1938 staje na czele Komendy Chorągwi, jego zastępcą zostaje Jerzy Lis, którego życiorys jest nie mniej pasjonujący od życiorysu Pukowca. Na tym stanowisku zastaje go wybuch drugiej wojny światowej.
Od pierwszych dni niemieckich okupacji Józef Pukowiec, mieszkającym wówczas w Załężu, włącza się w odbudowę struktur śląskiego harcerstwa. Józef Kret w swej kilkakrotnie już przywoływanej przeze mnie książce Harcerze wierni do ostatka pisze:

„Do Pukowca przychodzą meldunki od różnych jednostek organizacyjnych, od hufców i drużyn, że podjęły prace, że urządzają zbiórki, robią wycieczki, zdobywają stopnie. Oto hufiec mikołowski zawiadamia, że drużyna pracuje normalnie, dwa zastępy prowadzą prace na poziomie stopnia ćwika, zaś dwa — harcerza orlego. Z Rudy Śląskiej chłopcy przesyłają szyfrem meldunek, że mają stację nadawczą i proponują wysyłać w języku niemieckim fałszywe komunikaty, które by myliły i wprowadzały w błąd Niemców. Powstaje w nowych warunkach żywiołowy ruch harcerski, działający niemal jawnie. [...]
Tylko nieliczni wtajemniczeni wiedzieli, że harcmistrz Józef Pukowiec mianowany został jeszcze przed wybuchem wojny komendantem wojennym Śląskiej Chorągwi Harcerzy i funkcje tę pełnić będzie nadal w czasie okupacji. Kilku tych właśnie wtajemniczonych ustaliło pod kierunkiem Pukowca formy pracy w nowych warunkach. [...]
Przewidywano prowadzenie działalności nielegalnej na trzech poziomach: najmłodsi (12—15 lat) mają zaprawiać się do służby łączności, gromadzić sprzęt sanitarny i zdobywać umiejętność posługiwania się nim. Poza tym będą uprawiać swoje normalne harce: urządzać zbiórki, bliskie i dalsze wycieczki, gry, zdobywać stopnie i odpowiednie sprawności, a tym samym będą przygotowywać się do pełnienia pomocniczej służby wojskowej.
Starsi, w wieku 16 – 18 lat, biorą już udział we wszystkich dziedzinach walki z Niemcami z wyjątkiem walki zbrojnej; będą współdziałać w akcji propagandowej, sabotażowej i charytatywnej. Będą nadto chronić polskie księgozbiory, organizować tajne polskie nauczanie, prowadzić samokształcenie, kolportować podziemną prasę i ulotki, podtrzymywać na duchu ludność polska na Śląsku. W tym okresie przejdą wstępne szkolenie wojskowe.
Najstarsi, tj. powyżej 18 roku życia, mają działać w ramach podziemnego harcerstwa, ale podporządkowani będą tajnej organizacji wojskowej. [...]
Wkrótce Pukowiec zwinął swoje mieszkanie w Załężu. Zapowiedział spotykanie się w specjalnych miejscach kontaktowych, które podadzą łącznicy. W konspiracji używał pseudonimu „Chmura” i „Pukoc”.
Skromny pokój przy ul. Orzechowej w Ligocie pod Katowicami, w którym zamieszkał komendant tajnego harcerstwa na Śląsku, Józef Pukowiec, staje się ośrodkiem dyspozycyjnym, gdzie wpadają niepostrzeżenie wtajemniczeni w pracę druhowie. Wychodzą obładowani wiadomościami z frontu, świata i Śląska, instrukcjami dotyczącymi aktualnej pracy harcerstwa i fotokopiami tajnego pisma „Świt", które redaguje Józek oraz drugiego pisma „Zryw”, wydawanego w Chwałowicach, którego jest również współredaktorem. Chociaż kieruje cała robotą podziemnego harcerstwa, jednak najwięcej serca wkłada w sprawę wychowania oraz redagowania podziemnych pism harcerskich. Cały swój spryt i talent wykorzystał na zdobywanie potrzebnych wiadomości radiowych i innych, umiał je w interesujący sposób redagować, a zarazem nadawać im odpowiednie walory wychowawcze. Dziesiątki harcerek i harcerzy rozpowszechniało po wielu miejscowościach Śląska te pisma, które krzepiły na duchu i podtrzymywały w polskości. Może się wydawać dziwne, że przy ich szerokim zasięgu czytelniczym przez długi czas nie doszło do żadnej wpadki. Było to w dużym stopniu zasługą pedagogiki Józkowej, który wychował zastępy śmiałych, a zarazem sprytnych i przemyślnych kolporterów. Dekonspiracja „Zrywu” nastąpiła w kwietniu 1940 r., kiedy to aresztowano dużą część współpracowników pisma i członków Polskiej Organizacji Powstańczej w Rybnickiem, założonej przez podharcmistrza Stanisława Wolnego i podporządkowanej Pukowcowi.”


Na przełomie 1939 i 1940 r. Polskie Siły Zbrojne i Polska Organizacja Powstańcza połączyły się. POP podporządkowała się SZP, zachowując jednak swoistą autonomię. Zresztą na podobnych zasadach SZP i ZWZ podporządkowywały się na Śląsku i inne organizacje konspiracyjne. Józef Kret pisze:

„Pukowiec nawiązał stały kontakt z Józefem Korolem, któremu krakowski ośrodek konspiracji powierzył utworzenie na Śląsku organizacji Siły Zbrojne Polski. Do SZP wprowadził Pukowca Karol Kornas, były drużynowy ZHP z Piotrowic, piastujący funkcję szefa sztabu okręgu śląskiego SZP. Ustalono ogólne zasady współdziałania. Tajne harcerstwo miało podlegać organizacji wojskowej Korola, utrzymując jednak organizacyjną niezależność dla wypełniania zadań wychowawczych wśród młodzieży. Pukowiec wszedł również do sztabu okręgowego SZP jako szef informacji i propagandy. Dodajmy tutaj, że znaczny procent, jeśli nie większość członków tej organizacji wojskowej w początkowym okresie stanowili harcerze.”

Z organizacji, które działały w okręgu przemysłowym i które w roku 1940 podporządkowały się Korolowi, poza omówioną już POZ, warto wymienić jeszcze „Ku Wolności”. Jestem w posiadaniu ciekawej relacji, którą to po śmierci mojego wujka, Bolesława Kempy, związanego właśnie z organizacją „Ku Wolności”, znalazłem wśród różnych zgromadzonych przez niego dokumentów, które to przejąłem po nim niejako w spadku. Autorem tejże relacji, napisanej jesienią 1947 roku, jest Seweryn Walkowiak. Czytamy w niej między innymi:

„Po utraceniu niepodległości, już pod koniec września i z początkiem października 1939 r. młodzież Śląska myślała o kontynuowaniu walki z okupantem niemieckim, organizując początkowo luźne i niezdyscyplinowane komórki konspiracyjne. Założycielem grupy Konspiracyjnej „Ku Wolności” był b. członek O.M.P.-u (Obóz Młodzieży Powstańczej), Galbierz Franciszek oraz członek Sokoła i Klubu Sportowego „Pogoni”, Bolesław Koźlik, którzy następnie nawiązali łączność z dawniejszymi znajomymi, a którzy należeli do różnych organizacyj społecznych i politycznych, często zwalczających się wzajemnie. Wkrótce też zorganizowano sztab organizacji, do którego weszli, oprócz wyżej wymienionych: Dawid Henryk, Czerny Alojzy, Walkowiak Seweryn, Dolata Edmund, Wiechoczek Jerzy oraz Chrószcz Paweł. Pierwsze odprawy odbyły się przy ul. Drzymały 3, później przy ul. Raciborskiej 31 b. w mieszkaniach organizatorów.
Praca konspiracyjna grupy „Ku Wolności” szła w trzech kierunkach: 1) propaganda, 2) werbowanie oraz organizacja terenu, 3) szkolenie wojskowe oddziałów i prowadzenie dywersji i sabotażu.
Zaznaczyć trzeba, że po upadku Warszawy przygnębienie Polaków doznaną kieską dochodziło do rozpaczy, czego dowodem były częste samobójstwa i załamania psychiczne. Dlatego też, jako pierwsze zadanie pracy konspiracyjnej, wysunięto wydawanie pisemka, któreby podtrzymywało Polaków na duchu, pokrzepiało słabe charaktery, jakich na Śląsku, jak zresztą i w innych dzielnicach Polski, nie brakowało.
Redakcję pisemka, zwanego „Ku Wolności” powierzono prof. Stańczykowi Kazimierzowi, pseudo „Gryf”, oraz Walkowiakowi Sewerynowi, pseudo „Jawor”. Pierwszy numer tegoż pisma wyszedł w drugiej połowie października 1939 r. w nakładzie 800 egzemplarzy. Gazetka była niejako pokarmem duchowym społeczeństwa śląskiego i rozchwytywana była i ceniona; do dziś zachowało się kilka numerów tego pisemka. Roznosili je członkowie organizacji po całym Śląsku, przewożąc je w różny sposób, w koszach, w torebkach, w pończochach, w węglarkach itp.
Jedenasty numer pisemka wyszedł już nakładem dwóch tysięcy pięćset egzemplarzy. Odbijano pismo początkowo na matrycy, później kilka numerów „Ku Wolności” drukował w drukarni niemieckiej, drukarz Rotecki Symforian. Techniczną stroną wydawania gazetki zajmował się Wiechoczek Jerzy oraz Frąckowiak Jan, który dostarczał wszystkich przyrządów technicznych. Böhm Jan opracowywał dział graficzny i ilustracyjny gazetki.
Organizacja „Ku Wolności” w grudniu 1939 r. miała już zorganizowanych przeszło 1000 członków na całym terenie Śląska. Stosowany był system „piątek”. Organizację terenu powierzono Dolacie Edmundowi, który na skutek „wsypy” w 1941 r. musiał ukrywać się w b. G. G., gdzie nadal utrzymywał łączność ze Śląskiem. [...]
„Ku Wolności” miało swoje placówki dobrze zorganizowane w Katowicach, w Chorzowie, w Siemianowicach, Mysłowicach, Pszczynie, w Rybniku, Świętochłowicach, w Bielsku. Na wyróżnienie w pracach organizacyjnych terenu zasługują dwaj bojownicy o wolność i demokrację, a mianowicie Ruda Jerzy, który zginął w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, a który minio zadawanych mu tortur nie zdradził nikogo, oraz żyjący jeszcze Chrószcz Paweł, któremu organizacja zawdzięcza olbrzymią pracę terenową oddziałów bojowych w powiecie chorzowskim.”


Pozdrawiam
Wojciech Kempa
 
User is offline  PMMini Profile Post #18

     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 18/06/2009, 8:35 Quote Post

Tymczasem wrzucę garść informacji na temat placówki Mikołów...

Bezcennym źródłem dotyczącym działalności placówki ZWZ Mikołów jest obszerna relacja jej dowódcy, Pawła Krawczyka, który przed wybuchem wojny pełnił funkcję kierownika referatu WF w Komendzie Chorągwi w Katowicach. Paweł Krawczyk urodził się w roku 1914, od roku 1923 związany był z harcerstwem. W kampanii wrześniowej walczył w szeregach 4 pułku strzelców podhalańskich. W swej relacji pisze on:

„W październiku 1939 roku udało mi się wydostać z niewoli. Po zameldowaniu się w Pszczynie, tego samego dnia spotkałem przypadkowo na ulicy ppor. Alojzego Pukowca, który uniknął niewoli i ukrywał się u swojej siostry mieszkającej w Pszczynie. Od niego dowiedziałem się, że jego brat, a mój serdeczny przyjaciel, powrócił do Katowic i mieszka dalej w swoim mieszkaniu w Katowicach przy ul. Marcina 4. W kilka dni później spotkałem się z J. Pukowcem osobiście i od niego dowiedziałem się o przebiegu tworzenia Harcerskiego Pogotowia Wojennego. Równocześnie poinformował mnie, że został przez władze harcerskie mianowany komendantem Ruchu Harcerskiego na zajętych przez Niemcy terenach oraz, że jest w trakcie tworzenia Tajnej Komendy Harcerzy. Ponieważ przed wybuchem wojny byłem członkiem Komendy Chorągwi, więc uważał, że nadal automatycznie staje się członkiem komendy tajnej. U J. Pukowca mieszkałem około dwóch tygodni, po czym powróciłem do Pszczyny. W Pszczynie nawiązałem bardzo bliskie kontakty z synem naszego woźnego gimnazjum podchorążym Jankiem Roehrichem (jest jego ulica w Pszczynie), podporucznikiem Alojzym Pukowcem oraz kilku innymi oficerami rezerwy, przeważnie harcerzami.
Spotykaliśmy się często w mieszkaniu Roehricha w celu omówienia planu przedarcia się za granicę do wojska tworzącego się na Zachodzie. Jednym ze sposobów przerwania się był wtedy kontakt z kolejarzami z Czechowic, którzy w wagonach towarowych przerzucali byłych żołnierzy na Węgry. W trakcie szukania kontaktów z kolejarzami, Roehrich przypadkowo nawiązał kontakt z mgr. por. Korolem. Korol zdekonspirował się przed Roehrichem z tworzącej się konspiracji na Śląsku i poinformował go o istniejącym zakazie wyjazdu za granicę dla wszystkich oficerów i podchorążych piechoty. Za granicę przerzucani będą oficerowie służby technicznej; lotnictwa, artylerii itp. Korol zaproponował Roehrichowi objęcie funkcji komendanta obwodu Pszczyna, organizacji, która nosiła kryptonim SZP.
W innych województwach nazywano tę organizację Służba Zwycięstwa Polski. Roehrich propozycję przyjął i został przez Korola zaprzysiężony, a mnie z kolei Roehrich po powrocie do Pszczyny zaproponował objęcie funkcji swojego adiutanta. Natomiast Alojzego Pukowca jako najstarszego stopniem bezpośrednie skontaktował z Korolem, a ten mianował go komendantem obwodu Katowice-Miasto. O wszystkim zameldowałem Józefowi Pukowcowi i ku zdziwieniu dowiedziałem się, że Józek także jest w kontakcie z Korolem i że podporządkował mu Tajną Komendę Chorągwi, że do dyspozycji Korola przekazał wszystkich oficerów i podchorążych wszystkich pionów harcerskich, a sam w organizacji Korola przyjął funkcją kierownika propagandy. Te fakty miały miejsce w listopadzie i grudniu 1939 roku. Roehrich polecił mi zorganizowanie szkieletu jednostek podziemnych w północnej części powiatu pszczyńskiego, to znaczy w Mikołowie i okolicy. W związku z tym przeniosłem się do rodziny do Mikołowa, gdzie w międzyczasie aresztowano mego ojca, który co dopiero powrócił ze szpitala wojskowego w Zamościu.
Próbując stworzyć szkielety plutonów w Mikołowie, natrafiłem na istniejącą już w Mikołowie organizację pod nazwą Polska Organizacja Powstańcza, do której należeli prawie wszyscy starsi harcerze Mikołowa. Jak zdążyłem stwierdzić, organizację utworzyli emisariusze przybyli z Rybnika (podharcmistrz St. Wolny) i Chorzowa. Próby połączenia obu organizacji nie dawały z początku rezultatów mimo kilkakrotnych zebrań odbytych w mieszkaniu mojej rodziny (Klara Krawczykowa, przy ul. Żorskiei, obecnie Dzierżyńskiego nr 34). Na zebraniach tych brał udział jako przedstawiciel SZP – Jan Roehrich, natomiast POP reprezentowali: Wincenty Hajok z Mikołowa oraz młody działacz tej organizacji, harcerz Edward Rzepka. Tak więc w Mikołowie aż do czerwca 1940 roku istniały obok siebie dwie organizacje wojskowe, dowodzone i kierowane przez byłych harcerzy.
W kwietniu 1940 roku zostałem ostrzeżony o zamiarze aresztowania mnie w ramach wielkiej akcji przeciw inteligencji polskiej i na skutek tego zbiegłem do Dziedzic, gdzie ukrywałem się u rodziny mego byłego ucznia Tadeusza Janika.”


Tak przedstawiały się początki działalności konspiracyjnej na terenie Mikołowa, który w tym okresie podlegał pod Obwód Pszczyna, który z kolei podlegał pod Inspektorat Rybnik. W lipcu bądź w sierpniu 1940 roku Józef Korol przeprowadził korektę terenową, wyłączając placówkę Mikołów z Obwodu Pszczyna i włączając ją do Obwodu Katowice – powiat, podległego Komendzie Inspektoratu Katowice. Paweł Ulczok wspominał w swej relacji:

„Korol przeprowadza korektę terenową inspektoratu rybnickiego. Wyłącza z tego inspektoratu niektóre gminy powiatu pszczyńskiego, włączając je do inspektoratu katowickiego, a przyłącza do inspektoratu rybnickiego obwody raciborski i kozielski, odrywając je od inspektoratu opolskiego.”

Informacja powyższa znajduje potwierdzenie w relacji Pawła Krawczyka, który stwierdza:

„W kilka dni po powrocie do Mikołowa (sierpień 1940) zjawili się w moim mieszkaniu porucznicy: Józef Skrzek i Stefan Jastrzębski z Mikołowa. Powiadomili mnie o zaszłych w organizacji zmianach i o wcieleniu Mikołowa wraz z okolicą do obwodu Katowice – powiat. Skrzek po wymianie haseł zdekonspirował się przede mną jako inspektor SZP Okręgu Katowice.

Powyższa informacja posłużyła niektórym badaczom problemu do wysunięciu tezy, iż Józef Skrzek był już w sierpniu 1940 roku komendantem Inspektoratu Katowice. Ja sam w artykule o Józefie Skrzeku, jaki napisałem przed kilku laty, wyraziłem taki właśnie pogląd. Tymczasem była to ewidentna nadinterpretacja. Z przywołanego fragmentu nic takiego bynajmniej nie wynika. Krawczyk stwierdza wyraźnie, iż Skrzek był inspektorem Okręgu Katowice, co wszak wcale nie oznacza tego samego co komendant Inspektoratu Katowice. Na czele Inspektoratu Katowice stał w tym czasie Jan Klauza, który został zastrzelony podczas próby ucieczki, gdy Gestapo przyszło go aresztować w dniu 18 grudnia 1940 roku. I dopiero wówczas Józef Skrzek stanął na czele Inspektoratu Katowice. Ale wróćmy do relacji Pawła Krawczyka, który w taki oto sposób zrelacjonował swoje rozmowy z por. Skrzekiem z sierpnia 1940 roku:

„Zaproponował mi równocześnie objęcie funkcji komendanta placówki Mikołów. Odmówiłem kategorycznie, stwierdzając, że jestem w Mikołowie zbyt znanym Polakiem i jakakolwiek działalność nie uszłaby uwagi Niemców. W trakcie rozmowy, której celem było wskazanie ewentualnego kandydata na to stanowisko, wskazałem na podporucznika Alfreda Rompla z Mokrego, który niedawno wrócił z Oflagu. Rompel w latach 1925 – 1933 był zapalonym harcerzem i zdecydowanym patriotą polskim, aczkolwiek pochodził z rodziny mieszanej. Był głęboko zakonspirowany i sprawował dość poważne stanowisko w miejscowym Finanzamtcie. Tą kandydaturą Skrzek był ogromnie ucieszony, ponieważ jak się okazało, znał go ze służby harcerskiej, a następnie ze Szkoły Podchorążych w Zambrowie. W kilka dni później spotkaliśmy się jeszcze raz w mieszkaniu porucznika Rompla, gdzie ustaliliśmy ostatecznie sprawy organizacyjne placówki.”

Rozwój struktur konspiracyjnych w Placówce przebiegał w sposób niezwykle dynamiczny. Paweł Krawczyk wspomina:

„Komendantem placówki został zgodnie z życzeniem Skrzeka porucznik Rompel, a ja zostałem jego zastępcą. Mój brat Gerard objął funkcję szefa placówki, a dr Świtała przejął obowiązki szefa zdrowia. Ustaliliśmy jednocześnie, że ze względów konspiracyjnych przejmie bezpośrednią odpowiedzialność za plutony mikołowskie, ja natomiast zajmę się organizacja plutonów w okolicy, a mianowicie: w Wyrach, Gostyni, Łaziskach Średnich i Mokrem. W drugiej połowie września 1940 roku przypadkowo spotkana łączniczka Roehricha powiadomiła mnie o nieszczęściu, jakie spotkało organizację, mianowicie o zastrzeleniu w Wiśle komendanta Korola oraz aresztowaniu kilku członków sztabu. Zaindagowany przeze mnie o to porucznik Skrzek, który bardzo czysto bywał w Mikołowie ze względów osobistych (miał w Mikołowie narzeczoną), potwierdził te fakty, nakazując bardzo ostrożne działanie. Do grudnia 1940 roku udało nam się przejąć dwa pełne plutony dawnego POP (rozbitego w czerwcu), a także utworzyć plutony we wszystkich miejscowościach okalających Mikołów. Tworzenie tych plutonów powierzaliśmy głównie harcerzom, względnie byłym harcerzom. I tak: dowódcą plutonu Łaziska I – został inż. Franciszek Szubert, były harcerz z Czechowic, pracujący na kopalni „Waleska” (obecnie „Bolesław Śmiały”); dowódcą plutonu Łaziska II – został były przyboczny II drużyny im. Tadeusza Kościuszki w Mikołowie plut. Wilhelm Oczadły; dowódcą plutonu w Wyrach – były harcerz I drużyny im. Tadeusza Kościuszki z Wyr kpr. Zagórski; w Gostyni – plut. Sylwester Bojdoł (nie harcerz); a dowódcą plutonu w Mokrem – sierżant podchorąży Alojzy Wojtyczka były zastępowy II drużyny im. Tadeusza Kościuszki w Mikołowie.
W Mikołowie dowódcami plutonów byli: Roch Stodko – nie harcerz, Wincenty Hajok oraz Paweł Gołka, były harcerz II drużyny im. Tadeusza Kościuszki.”


W sumie więc placówka Mikołów miała w tym czasie zorganizowanych osiem plutonów, z czego trzy w samym Mikołowie. Całość mogła liczyć ok. 400 ludzi. Paweł Krawczyk wspomina:

„Łączność z poszczególnymi plutonami utrzymywano za pomocą patrolu gońców, którym bardzo sprawnie dowodził Waldemar Wolny; absolwent Gimnazjum Pedagogicznego z Pszczyny i wychowanek drużyny harcerskiej działającej przy tymże gimnazjum.
W grudniu l940 roku otrzymaliśmy od Skrzeka rozkaz zaprzestania natychmiast jakiejkolwiek działalności organizacyjnej. O powodach dowiedzieliśmy się dopiero z początkiem stycznia 1941 roku, kiedy to porucznik Skrzek zawiadomił nas osobiście o prawie całkowitym rozbiciu organizacji i aresztowaniu około 500 dowódców organizacji. Między aresztowanymi znajdował się J. Puko-wiec.
Dowiedziałem się również, że w czasie ucieczki zastrzelony został mój pierwszy dowódca konspiracyjny Jan Roehrich. Spotkany przypadkowo ojciec Janka potwierdził te wiadomość. Powiedział mi, że został on przez gestapo zawezwany do Chorzowa w celu oględzin zwłok syna. Powiedział mi, że Janek otrzymał serię z karabinu maszynowego przez pierś.”


Fala aresztowań, jaka spadła na Okręg Śląski w grudniu 1940 roku, szczęśliwie ominęła placówkę Mikołów, która w dalszym ciągu rozwijała się w sposób nieskrępowany. Paweł Krawczyk wspomina:

„Od 1940 roku do 1941 roku placówka Mikołów, która nosiła kryptonim „Piołun”, rozwinęła się do pełnego stanu i dysponowała spora ilością broni i amunicji, wykopanej i zabezpieczonej po działaniach wrześniowych. Panowała także nad niektórymi niemieckimi magazynami broni (np. plutonowy Szubert z Łazisk miał pod nadzorem z tytułu pełnienia funkcji zawodowej cały magazyn broni werkschutzu kopalni „Waleska”). Placówka miała także do dyspozycji kilka aut ciężarowych miejscowych firm niemieckich, w których kierowcy byli zaprzysiężonymi członkami organizacji.
Sprawnie działał także kolportaż prasy ogólnej, prowadzony przez Huberta Olszyczke (z Młodzieży Powst.) z Mikołowa. Rozprowadzał on takie pisma jak: „Dobosz”, „Wici”, „Świt”. Duże usługi w walce z niemieckim wermachtem, ustawicznie nasilającym pobór młodych ludzi do wojska niemieckiego, oddała nasza komórka zdrowia, która w rozmaity sposób reklamowała bądź też odkładała pobór, stosując różne zabiegi chirurgiczne, przez zastrzyki wywołując gorączkę itp. Z dowódcami plutonów prowadzono najczęściej indywidualne odprawy i ćwiczenia aplikacyjne.
Placówka dysponowała pięcioma punktami kontaktowymi, dość dobrze zakonspirowanymi. Były to: Finanzamt, firma Juliusza Bartnika, u którego przez pewien czas pracowałem, mieszkanie narzeczonej Skrzeka – Płucianki, zam. przy obecnej ul. Dzierżyńskiego 17, w którym to mieszkaniu nb. mieszkał sublokator komendant miejscowego SIPO – lieutnant Brandt. Główna skrzynka kontaktowa, w której Rompel spotykał się z wymienionymi dowódcami, znajdowała się w trafice Łucji Pisarkowej przy ul. Miarki 5.
Po wsypie w grudniu 1940 roku placówka nie działała jeszcze przez kilka miesięcy, do końca marca 1941 roku. Z okazji uroczystości rodzinnej u p. Uszoków przy obecnej ul. Pstrowskiego, narzeczona Skrzeka – Płucianka doprowadziła do spotkania porucznika Skrzeka z braćmi Krawczykami. Na tejże uroczystości Skrzek poinformował nas, ze należy podjąć na nowo działalność, że nawiązał kontakt z organizacja, która obecnie nosi nazwę ZWZ.
Równocześnie zawiadomił, że porucznika Rompla powołuje na stanowisko komendanta Katowice – powiat i że z dniem jego nominacji Mikołów stanie się siedzibą tejże komendy. Równocześnie zamianował mnie komendantem placówki Mikołów.”


Tak więc dotychczasowy komendant placówki Mikołów, ppor. Alfred Rompel stanął na czele Obwodu Katowice – powiat, zaś komendantem placówki Mikołów został Paweł Krawczyk. Tymczasem 5 września 1941 roku aresztowany został Józef Skrzek. Paweł Krawczyk wspomina:

„W listopadzie 1941 roku adiutant porucznika Rompla, tj. mój brat Gerard, powiadomił mnie, że Skrzek został w jednej z kawiarń katowickich aresztowany przez gestapo, przy czym wyszło na jaw, że łączniczka jego „Julka”, z która brat często się kontaktował, jest na usługach gestapo.
Pod koniec 1941 roku w czasie spotkania z porucznikiem Romplem na punkcie kontaktowym u Pisarkowej, dał mi do przeczytania przepisany na maszynie gryps, mający pochodzić od Skrzeka, przemycony z Ersatz-Polizei-Gefaengnis w Mysłowicach, mający mniej więcej taka treść: „Jest już po śledztwie. Było bardzo ciężko. Nie wsypałem nikogo. Nie wsypcie i mnie w razie czego. Obaj z ks. Macha zeznaliśmy, że prowadzimy akcję harcerską charytatywna na rzecz rodzin po uwięzionych Polakach. Wszystko jest dobrze, grozi nam 8 lat Zuchthausu. Uwaga: u ks. Machy znaleźli notes z numerem telefonicznym Rompla”.”


Zastanawiające jest, że o aresztowaniu Skrzeka komendant placówki Mikołów dowiedział się dopiero po dwóch miesiącach po zdarzeniu. Nie można wykluczyć, że Paweł Krawczyk pomylił miesiąc. Kwestią dyskusyjną jest też treść odpisu grypsu, z którym zapoznano Krawczyka. W liście do Edmunda Odorkiewicza, napisanym 27 maja 1973 r., wraca on do tej kwestii:

„Że Julka jest na usługach Gestapo dowiedziałem się po raz pierwszy z „grypsu”, przesłanego przez „Gromka” z więzienia w Mysłowicach. Odpis tego „grypsu” (pisany na maszynie) dał mi do przeczytania na punkcie kontaktowym w trafice p. Pisarkowej w Mikołowie por. Rompel. Pamiętam dokładnie, że w tym „grypsie” było zdanie: „Julka pracuje dla Gestapo”.”

Wieść o wpadce komendanta inspektoratu była niczym grom z jasnego nieba. Zwłaszcza okoliczności tego zdarzenia kazały obawiać się, że na tym się nie skończy. Liczono się z kolejnymi aresztowaniami. Paweł Krawczyk wspominał:

„W kilka dni po odczytaniu grypsu przedstawionego mi przez Rompla, tenże telefonicznie wezwał mnie do Finanzamtu w Mikołowie, gdzie dał mi do odczytania bardzo krótki gryps, również pisany na maszynie, treści mniej więcej następującej: Wszystko stracone. Ulczok mnie sypał. Żegnajcie na zawsze. „Gromek”.
Ustaliliśmy, że z uwagi na najbliższe moje kontakty osobiste ze Skrzekiem, służba w harcerstwie, w Komendzie Chorągwi, osobista przyjaźń, znajomość z jego narzeczona itp., najlepiej będzie, jeśli na pewien czas opuszczą Mikołów, wyjadę do GG i tam ewentualnie przygotuję miejsca schronienia dla zagrożonych aresztowaniami, o ile takie by nastąpiły. Korzystając z pomocy Juliusza Bartnika, uzyskałem w krótkim czasie legalne zezwolenie na wyjazd do GG i w dniu 28 stycznia 1942 roku wyjechałem do Krakowa. Początkowo zatrzymałem się u moich znajomych przy ul. Śląskiej 1 (Brachacki – powstaniec śląski), a po kilku tygodniach znalazłem dwuosobowy pokój na osiedlu oficerskim przy ul. Lotniczej 14. Ponieważ chodziło o pokój duży, więc przyjąłem na współlokatora z umową na jednodniowe wypowiedzenie Stanisława Gajdzicę z Czechowic, u którego bardzo często zatrzymywał się Koro! i przez pewien czas mieszkał W. Niederliński. Jednocześnie podjąłem w Krakowie fikcyjna prace w fabryce telefonów Józefa Piętki, byłego posła na Sejm Śląski, zamieszkałego na Rynku Dębnickim nr 1.
Spodziewane aresztowania nie nastąpiły. W czasie świąt wielkanocnych udałem się nielegalnie za fałszywą przepustką do Mikołowa celem zbadania sytuacji. Brat, który w dalszym ciągu sprawował funkcję adiutanta Rompla, czuł się bardzo niepewnie i przeczuwał nieszczęście. Natomiast porucznik Rompel oraz mój następca na stanowisku komendanta placówki inż. Szubert byli jak najlepszej myśli i pełni nadziei na pomyślny obrót sprawy.
Wyjechałem z Mikołowa z myślą o jak najszybszym powrocie na Śląsk. W maju 1942 roku po zlikwidowaniu wszystkich spraw osobistych i zwolnieniu się z pracy u Piętki, zamierzałem w pierwszych dniach czerwca wyjechać z Krakowa. W dniu 6 czerwca 1942 roku o godz. 7 rano niespodziewanie odwiedziła mnie Bartnikowa z Mikołowa z wiadomością, że w dniu poprzednim, tj. 5 czerwca, aresztowany został porucznik Rompel. Kilka dni później otrzymałem zakonspirowany telegram, że aresztowany został również plutonowy Szubert, a w tym samym dniu po południu zadzwoniła z Katowic moja siostra do Brachackiego, że aresztowany został w Czeladzi mój brat. Od tego momentu nie sypiałem w mojej kwaterze, spotykając się co dnia na obiedzie w restauracji „Okocim” z moim sublokatorem Gajdzicą.
W dniu 13 czerwca Gajdzica siedział na swoim normalnym miejscu w restauracji, wyraźnie udając, że nie dostrzega mego wejścia. Zorientowawszy się w sytuacji, nie przysiadłem się do jego stolika. Wychodząc z restauracji, Gajdzicą szeptem wypowiedział o miejscu spotkania „na Plantach". W czasie tego spotkania oświadczył mi, że o godz. 4 rano gestapo w liczbie 5 ludzi (umundurowanych i cywilów) otoczyło dom przy ul. Lotniczej 14, natomiast dwóch funkcjonariuszy wdarło się do mieszkania i pytało o mnie. Po wylegitymowaniu Gajdzicy i przeprowadzeniu krótkiej rewizji podano mu dwa numery telefoniczne pod które ma dać znać natychmiast, kiedy mnie tylko zobaczy, przykazując jednocześnie, że niewypełnienie polecenia grozi mu karą śmierci.
Do Mikołowa już wrócić nie mogłem; jak się później dowiedziałem z terenu naszej placówki aresztowani zostali następujący oficerowie i podoficerowie: Jan Cichy (nie harcerz) i jego syn Rudolf z Łazisk; Gerard Krawczyk, Rompel i Szubert oraz Alojzy Wojtyczka z Mokrego i Herman Swierkot z Gostyni.
Z rąk gestapo udało się zbiec dowódcy plutonu Łaziska II plutonowemu Wilhelmowi Oczadło. W kilka tygodni po aresztowaniach głównych wzięto z mieszkania jeszcze jednego podoficera plutonowego Alojzego Nawrota z Łazisk Średnich.”


Paweł Krawczyk opisuje tu jedynie aresztowania wśród kadry dowódczej. Nie wiemy, w jakim stopniu objęły one szeregowych żołnierzy.... Działalność placówki Mikołów została zupełnie zdezorganizowana.

Pozdrawiam
Wojciech Kempa
 
User is offline  PMMini Profile Post #19

     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 19/06/2009, 11:02 Quote Post

Przejdźmy tymczasem do tego, co działo się w Chorzowie, gdzie struktury konspiracyjne poczęły rozrastać się w tempie błyskawicznym. Szczególną aktywność przejawiał tu Ksawery Lazar, szwagier Korola. 11 listopada 1939 roku Lazar odebrał w Chorzowie przysięgę od braci Benedykta i Michała Rymerów, których mieliśmy już możność poznać... Pierwszym komendantem Obwodu Chorzów był Ryszard Skowronek, zaś jego zastępcą – Roman Karwat. W skład komendy Obwodu wchodzili między innymi: Walerian Nardelli, Henryk Skaźnik, Kazimierz Smoleń, Jan Michalik i Wiktor Kurzawa.

Chorzowscy harcerze, jak i wszędzie, poczęli się organizować wcześniej, aniżeli doszło do formalnego zawiązania się SZP. Henryk Dronia, który przed wybuchem wojny należał do 13 drużyny harcerskiej im Stefana Rogozińskiego, wspomina:

„Mogło to być około 22 września 1939 roku, przyszedł do mnie Franciszek Kubiarczyk – harcerz i członek Młodej Polski, który był jednym z organizatorów Polskiej Organizacji Partyzanckiej, który mi zaproponował wstąpienie do organizacji, co uczyniłem, i zostałem zaprzysiężony w kilka dni później w mieszkaniu nauczyciela Skażnika (imienia nie pamiętam), mieszkającego przy obecnej ul. Belojanisa.
Moje czynności polegały na odrysowywaniu różnego rodzaju planów dostarczanych przez Kubiarczyka (rozstrzelanego w Strzelcach, podczas ewakuacji). Były to plany koszar, gmachów policji, gestapo [...] Kolportowałem gazetki konspiracyjne „Świt” i „Zryw” pisane na powielaczu, które redagował syn nauczyciela Wiktor Mierzejewski, z zawodu drukarz. Gerard Włoch z Szopienic przynosił mi wykradzione przepustki graniczne dla osób, które musiały uciekać przez granice do Generalnego Gubernatorstwa. Brałem również udział w redagowaniu gazetek „Zryw” i „Świt”.”


Jerzy Olek od roku 1930 należał do harcerstwa. Przed samą wojną był członkiem Koła Przyjaciół Harcerstwa przy Zarządzie Miejskim w Chorzowie. W swej relacji pisze on:

„W listopadzie 1939 roku wstąpiłem do istniejącej już tajnej organizacji pod nazwą POP. Jako nieodłączny przyjaciel harcerza Alfonsa Płaczka po wspólnej rozmowie wstąpiłem razem z nim do POP. Jak się okazało, byli już w niej harcerze z I drużyny. Zostaliśmy zaprzysiężeni z całym ceremoniałem w mieszkaniu Płaczka, zamieszkałym przy ul. Wandy. [...] Moim bezpośrednim zwierzchnikiem był Aleksander Kubiaczyk (nie był harcerzem), pracownik magistratu.
Działalność nasza do czasu aresztowania polegała na zbieraniu funduszów dla niesienia pomocy rodzinom aresztowanych, zbieraniu broni i amunicji, kolportowaniu polskich książek i wydawnictw, przekazywaniu informacji z radia zagranicznego i w ogóle na podtrzymywaniu patriotyzmu i wiary w zwycięstwo polskiej sprawy.
W początku 1940 roku (bliżej czasu określić nie mogę), otrzymaliśmy polecenie, możliwie że od Aleksandra Kubiaczyka, wykonania fotokopii pierwszej gazetki ,,Zryw”. [...]. Ja z Płaczkiem i Karolem Rzymanem zrobiliśmy około 500 sztuk, Pierwsza gazetka ,,Zryw”-u zawierała podobiznę Władysława Sikorskiego. Fotokopie gazetki przeniosłem z mieszkania Płaczka – a mieszkał wówczas przy pl. Piastowskim w Chorzowie Starym – na pl. Matejki, gdzie wręczyłem je mojemu bratu Reinholdowi celem oddania ich Aleksandrowi Kubiaczykowi.”


Powyższą informację uzupełnia, a raczej prostuje, wspomniany przed chwilą Alfons Placzek:

„Po powrocie, spotykając się z kolegami, dowiedziałem się, że wśród znajomej młodzieży — przede wszystkim harcerskiej — zawiązuje się tajna polska organizacja. Z początkiem listopada 1939 roku w moim mieszkaniu zebrali się Jerzy i Reinhold Olek, Swierc i przed osobą, której do dziś nazwiska nie znam, składaliśmy przysięgę.
Otrzymałem polecenie przygotowania materiału i sporządzenia odbitek fotograficznych „Świtu”, a nie jak Olek podaje „Zrywu". Pierwsze trzy numery kopiowane były u mnie w mieszkaniu w Chorzowie Starym przy pl. Piastowskim. Wywoływaliśmy gazetki razem z Olkiem, a jego brat Reinhold roznosił je dalej.”


Antoni Spyrka z II męskiej drużyny harcerskiej im. Zawiszy Czarnego wspomina::

„Pierwsze spotkanie nastąpiło na cmentarzu w Dzień Zmarłych w Chorzowie. Przybyli Stanisław i Józef Jońcowie, Bonifacy Fojcik. Nastąpiło porozumienie miedzy nami, że trzeba działać. Z 10 na 11 listopada 1939 roku sporządziliśmy szablony w tekturze z napisami: „Nie rzucim ziemi skąd nasz ród”, „Już zwycięstwa dzień nadchodzi” i w nocy, tam gdzie tylko było odpowiednie tło, malowaliśmy te hasła. Zostały one dopiero po 24 godzinach zamalowane smołą.
Stopniowo koło harcerzy rozszerzało się. Nie mieliśmy nazwy. W grudniu 1939 roku lub w styczniu 1940 roku natrafiłem na kontakt z Henrykiem Murłowskim z mojej drużyny, który — jak się później okazało — należał do grupy Korola. Kontaktowałem się z Lazarem. Przysięgi nie składaliśmy. Do mojej grupy należeli: Stanisław Prus, Edmund Grzeganek, Jan Skorupa. Wszyscy mieliśmy zadanie zorganizować sobie „piątki”.”


Paweł Iwa, który od 1933 roku związany był z harcerstwem, a bezpośrednio przed wybuchem wojny był przybocznym drużynowego Henryka Magdziaka, wspomina:

„Z początkiem 1940 roku spotkałem się z Manią – drużynowym 20 drużyny górniczej. Ten, znając mnie, wciągnął mnie do Polskiej Organizacji Partyzanckiej. Przysięgę składałem w mieszkaniu przy ul. Strzelców Bytomskich, a przyjmował ją Mania. [...]
Otrzymałem zadanie liczenia i podawania ilości wojska przejeżdżającego jezdnią z Chorzowa oraz skontaktowania się z ludźmi, którzy mogli podawać mi transporty kolejowe i ich rodzaj na linii Chorzów – Katowice. Łączność moja z POP urwała się na skutek wysłania mnie na przymusowe roboty do Jeleniej Góry. „


24 marca 1940 roku Gestapo aresztowało Eryka Zyskę, który przed wojną był drużynowym, a równocześnie – pracownikiem chorzowskiego magistratu. Jako bliski współpracownik Józefa Korola i Józefa Pukowca, miał ogromną wiedzę na temat sieci konspiracyjnej, więc jego aresztowanie wywołało ogromny niepokój w szeregach. Zyska jednak dzielnie zniósł tortury i nikogo nie wydał. 20 czerwca 1940 roku Eryk Zyska został stracony.
Ale wciąż dochodziło do aresztowań w szeregach chorzowskich struktur konspiracyjnych trwały. Szeroki zasięg działania (niektórzy uważają, że nazbyt szeroki), w warunkach nieustannej inwigilacji, jakiej poddawani byli polscy mieszkańcy Chorzowa przez ich niemieckich sąsiadów, nie mógł ujść uwadze Gestapo. Franciszek Musioł, który przed wojną należał do Związku Młodzieży Powstańczej, wspomina::

„Na skutek denuncjacji zostałem aresztowany przez gestapo i zabrany z ulicy w dniu 28 marca 1940 roku. Osadzony zostałem w areszcie gestapo przy pl. Rostka w Chorzowie, a następnie w więzieniu przy magistracie. Zarzucano mi przynależność do organizacji Młoda Polska i Związku Młodzieży Powstańczej. W czasie aresztowania byłem przesłuchiwany osiem razy. Przy każdym przesłuchaniu byłem bity bykowcem po całym ciele. Straciłem, sześć przednich zębów. [...]
Dnia 13 sierpnia 1940 roku wywieziono mnie do obozu w Oświęcimiu, gdzie przebywałem do 21 listopada 1942 roku. W dniu tym zostałem zwolniony do domu. [...] Do obozu razem ze mną wywiezionych zostało około 80 ludzi. Pochodzili z Chorzowa, Świętochłowic i Piaśnik. W tej grupie znajdował się m.in.: Jan Prysok, Henryk Jończyk, Jerzy Minsdorf.”


Zdecydowaną większość z owych 80 ludzi wywiezionych 13 sierpnia 1940 roku wraz z Franciszkiem Musiołem do Oświęcimia aresztowano w trakcie „masówki” w dniuach 14 – 15 kwietnia 1940 roku. Cytowany już Henryk Droń wspomina:

„Dnia 15 kwietnia 1940 roku zostałem aresztowany. [...] Osadzono mnie w gmachu gestapo przy ul. drą Kostka. Tam zwoziło gestapo wszystkich aresztowanych i ustawiano na korytarzach, umieszczano w piwnicach, w salach licytacyjnych, przy czym bito nawet za małe poruszenie. Następnie wywoływano więźniów grupami i ładowano ich na samochody ciężarowe i wywożono do różnych więzień; Bytomia, Zabrza, Katowic. Nasza ostatnią grupę wzięto do sali licytacyjnej, która była przedzielona barierką o wysokości około 1,30 m. Kazano nam ją przeskakiwać. Razem więźniów było nas około 50. Wśród nas był człowiek o nieznanym mi nazwisku, który miał drewniana protezę nogi. Ten człowiek również razem z nami musiał przeskakiwać przez barierę. Na komendę ,,los” przeskakiwaliśmy barierę, a kto pozostawał z tyłu, tego bito kijami, bykowcami i pałkami gumowymi. [...]
Wieczorem moją grupę odtransportowano do więzienia przy magistracie, wśród których było kilkunastu zmasakrowanych i pokrwawionych [...] Na drugi dzień samochodem ciężarowym naszą grupę przywieziono do więzienia sądowego. [...] Po tygodniu przewieziono mnie do więzienia policyjnego w Świętochłowicach. Ze Świętochłowic przetransportowano nas do Ersatz-Polizei-Gefaengnis w Sosnowcu.”


Wincenty Skowronek dodaje:

„Z mojej drużyny wówczas aresztowani zostali Alojzy Garcorz, Józef Szary, Paweł Musioł, Ryszard Przeździnk, Jan Czech, Paweł Rolnik, Paweł Gacki i Paweł Malota. [...] Moja żona Helena opowiadała mi, że po aresztowaniach kwietniowych 1940 roku udała się do gestapo przy ul. Rostka, uzyskując tam informację, że brat Jerzy przebywa w więzieniu w Bytomiu, a Paweł Musioł przebywa w szpitalu. Do szpitala udała się matka Mu-sioła i dowiedziała się, że syn jej leży w kostnicy. Wydano jej zwłoki. Został pochowany na cmentarzu. Po odebraniu zwłok rodzice stwierdzili, że ich syn miał rozbitą czaszkę z ubytkiem kości wielkości dłoni. Gestapo powiedziało rodzicom, że syn Paweł wyskoczył z okna.”

Jan Malota z I drużyny im. Bolesława Chrobrego stwierdza w swej relacji:

W dniu 14 lub 15 kwietnia 1940 przez gestapo w Chorzowie zostali aresztowani następujący harcerze z mojej drużyny: Alojzy Malajka, Jerzy Skowronek, Ryszard Przewdzik, Edmund Piasecki, Roman Kozubski, Emanuel Malota, bracia Bocheńscy, Jerzy Olek, Józef Szary.
Wymienieni harcerze wywiezieni zostali do różnych obozów koncentracyjnych. Zostali aresztowani także Wiktor i Antoni Mierzejewscy, synowie profesora gimnazjum. Wiktor Mierzejewski, drukarz, pracował w tajnym wydawnictwie „Zryw” i „Świt”. Nadto aresztowany został Antoni Kubica, ur. ok. 1916 roku. Zginął w Oświęcimiu w 1940 roku. [...]
Ja również zostałem aresztowany w pierwszej grupie harcerzy, tj. 14 lub 15 kwietnia 1940 roku. Zabrano mnie na posterunek policji, który wówczas mieścił się naprzeciw Straży Pożarnej w Chorzowie II. Następnie przewieziono mnie do gestapo przy ul. Rostka w grupie ok. 40 ludzi, w której znajdowali się harcerze, powstańcy, członkowie Związku Młodej Polski i inni. Na gestapo spisano tylko nasze personalia i cała grupa została wywieziona do więzienia w Bytomiu. Wszystkich osadzono pojedynczo w celach [...]
Na drugi, trzeci dzień rozpoczęły się przesłuchania. Byliśmy przesłuchiwani przez gestapo. Przesłuchiwali nas także ludzie w cywilnych ubraniach. Przesłuchujący zaczął od tego. za co zostałem aresztowany. Na moją negatywną odpowiedź zaczął mi wymieniać różnych Polaków, pytając się, czy ich znam i co oni robili; czy chcieliby budować nową Polskę. Kiedy na te pytania nie dawałem odpowiedzi, wezwał dwóch gestapowców, którzy mnie zaczęli bić bykowcami. Przesłuchiwano mnie cztery razy, za każdym razem w podobny sposób. W połowie maja wywieziono mnie samochodem z Przybylskim i Żydkiem, pochodzących z Chorzowa, do obozu zbiorczego w Sosnowcu, który mieścił się w pomieszczeniach fabryki Schóna. Przy wejściu do obozu ustawił się szpaler gestapowców, składający si-ę z ok. 10 osób po każdej stronie, i bito nas bykowcami. Wprowadzono nas do dużej sali, która była przedzielona siatką z drutu kolczastego i wszystkich trzech umieszczono nas w środkowej przegrodzie (tzw. kwarantanna). Przez 24 godziny leżeliśmy twarzą do betonowej posadzki, a potem przeprowadzono nas do innego pomieszczenia, do przedziału nr l, gdzie przebywali sami polityczni. W przedziale tym znajdowało się około 180 aresztowanych (sami mężczyźni w wieku od 16 do 65 lat). W obozie tym przebywałem około 3 tygodnie. W tym czasie chorzowskie gestapo przyjeżdżało i przesłuchiwało innych więźniów. Mnie już więcej nie przesłuchiwano. [...]
Dnia 25 czerwca 1940 roku wywieziono nas, około 150 więźniów, trzema ciężarowymi samochodami do obozu w Oświęcimiu. [...] Z Oświęcimia zostałem zwolniony 18 października 1941 roku razem z bratem Emanuelem.


Cytowany już Jerzy Olek pisze w swej relacji:

Rano 15 kwietnia 1940 roku aresztowano mnie i osadzono w areszcie gestapo przy ul. Rostka. Po ustaleniu personaliów i zmasakrowaniu nas przez gestapowców, przetransportowani zostaliśmy jeszcze tego samego dnia do więzienia w Bytomiu. Dnia 18 maja 1940 roku przetransportowany zostałem w grupie (pełna ciężarówka) do Ersatz-Polizei-Gefaengnis w Sosnowcu. Dnia 25 czerwca 1940 roku w grupie przetransportowano nas do obozu w Oświęcimiu.

Jednym z aresztowanych w tych dramatycznych dniach był Jerzy Nowak. Jego brat, Józef Nowak wspomina:

„Moi bracia Jerzy (ur. w 1913 r.) i Feliks (ur. w 1924 r.) należeli do drużyny harcerskiej im. B. Chrobrego w Chorzowie. Jerzy w okresie okupacji należał do POP i Polskich Sił Zbrojnych. Jak mi wiadomo, należał do tej grupy, która brała udział w wysadzeniu mostu przed doliną górnika (tj. za kop. „Wyzwolenie”). Dnia 15 kwietnia 1940 roku został aresztowany z domu przy ul. Wodnej i osadzony w gestapo, skąd wywieziono go do Ersatz--Polizei-Gefaengnis w Sosnowcu (hale „Schoena”), a następnie do Dachau, gdzie przebywał do wyzwolenia. [...] Najmłodszy brat Feliks, aresztowany w drugiej połowie 1941 roku, znikł bez śladu.”

Wśród aresztowanych była też Elżbieta Cierpiołowa, która wspomina:

„Dnia 15 kwietnia 1940 roku zostałam aresztowana; przeszłam przez obóz „Schoena", a następnie wywieziona zostałam do obozu w Ravensbrück.”

Antoni Spyrka zdołał uniknąć aresztowania, jednakże nie na długo. W jego relacji czytamy:

„Przed aresztowaniami 15 kwietnia 1940 roku zostałem ostrzeżony, że jestem na liście. Z Zygmuntem Weglarczykiem postanowiłem uciekać do wojska do Francji. Po stronie czeskiej na Stożku zostaliśmy zatrzymani przez straż graniczną i wydani Niemcom. Przeszliśmy więzienie w Cieszynie i transportem cieszyńskim zbiorowym, bodaj 28 kwietnia, osadzeni w obozie w Dachau, a następnie w maju przerzucono nas do Gusen. W Gusen spotkałem harcerzy: Józefa Grzbiele (brat Janka), Wacława Włodarskiego, Huberta Skolika i Józefa Dubiela.”

Wśród aresztowanych w „masówce” z 14 – 15 kwietnia 1940 roku znaleźli się też komendant Obwodu Chorzów Ryszard Skowronek oraz jego zastępca Roman Karwat. Podsumowując wątek aresztowań wśród chorzowskich harcerzy Juliusz Niekrasz w swej pracy W Armii Krajowej na Śląsku stwierdza:

„Spośród chorzowskich harcerzy wyróżniali się w pracach konspiracyjnych: Roman Karwat („Przerwa"), Anna Rayska (w okresie międzywojennym instruktorka i działaczka Przysposobienia Wojskowego Kobiet), instruktor harcerski Jan Czech, harcmistrz Henryk Nawrat, drużynowy Bronisław Mania, zastępowy Jan Buhl. Wymieniem aresztowani zostali w 1940 r., przeważnie w czasie „masówki", przeprowadzonej 14 kwietnia 1940 r., i wszyscy zostali zamordowani.
Do zasłużonych chorzowskich harcerzy zaliczyć należy straconych 12 czerwca 1942 r. w Oświęcimiu w bloku XI w masowej egzekucji braci Antoniego i Wiktora Mierzejewskich, synów prof. Mierzejewskiego, członków komitetu redakcyjnego konspiracyjnej gazetki wydawanej przez POP pod nazwami „Zryw" i „Świt", Stefanie Kocielską, Henryka Murłowskiego i Romana Wieszałę, rodem z Opola (syn Franciszka) oraz pchor. Jerzego Fałęckiego, kolporterów wspomnianej gazetki, Jana Murka, Mariana Świercza, braci Alfonsa i Ryszarda Czajorów, Feliksa Bochańskiego (wszyscy oni z wyjątkiem skierowanych do obozów Ko-cielskiej, Fałęckiego i Wieszały zostali straceni w Oświęcimiu w masowej egzekucji 12 czerwca 1942 r.). Upamiętnić należałoby także nazwiska harcerzy Pawła Gacka, Józefa Moronia, Stefana Rolnika, Wilhelma Malcherczyka, Pawła Krauzego, Alojzego Pnioka, Alojzego Garncorza, Franciszka Kubiaczyka. Wszyscy wymienieni oddali życie za Polskę, byli skazani za działalność konspiracyjna w organizacji POP-ZWZ na karę śmierci i straceni, bądź też zmarli w obozach lub więzieniach.”


Aresztowania przeprowadzone w dniach 14 – 15 kwietnia 1940 roku stanowiły poważny cios dla Obwodu ZWZ Chorzów, jednak nie zdołały zatrzymać jego rozwoju.

Opierając się na relacji Bolesława Dziamskiego, który dowodził strukturami ZWZ na terenie Hajduk Wielkich (Chorzowa – Batorego), Zygmunt Walter – Janke pisze, iż Chorzów podzielony był na cztery rejony. Poszczególnymi rejonami dowodzili: Bojarski, Kiszka, Michalik, Dziamski. O organizacji rejonu 4 Zygmunt Walter – Janke pisze:

„Dowódcą jego był Bolesław Dziamski („Bolek”, „Hala”). System piątkowy: 5 grup po 4 piątki – razem 100 ludzi. Pierwsza grupa (propagandowa) – kierownik Paweł Lazar („Flaming”). Druga grupa (wojskowo-szkoleniowa) – kierownik Kazimierz Wernicki („Tom”). Trzecia grupa (kwatermistrzowska) – kierownik Franciszek Głowacz („Frankowski”). Czwarta grupa (sanitarna) – kierownik Józef Gębolis. Piąta grupa (pomocy społecznej) – Jerzy Cwieląg. Jeśli chodzi o piątą grupę, był to raczej komitet, należał do niego Józef Skupień, ks. Ignacy Jeż, Marta Burda i Jadwiga Ludwikowska.”

Jak wynika z zachowanego raportu organizacyjnego z 1 listopada 1940 roku Obwód Chorzów miał w tym czasie zorganizowanych 742 ludzi, z czego na Chorzów miasto przypadało 642 ludzi (5 oficerów, 5 podchorążych, 67 podoficerów, 431 szeregowych, 25 po przeszkoleniu PW i 82 osoby bez przeszkolenia), a na Wielkie Hajduki (Chorzów – Batory) – 100 (2 podchorążych, 13 podoficerów, 20 szeregowych, 25 po przeszkoleniu PW i 40 bez przeszkolenia).

Kolejny potężny cios na chorzowskie struktury konspiracyjne spadł 18 grudnia 1940 roku. A wszystko zaczęło się od aresztowania Lazara w dniu 17 listopada, co, jak wiemy, uruchomiło prawdziwą lawinę. Jan Malota wspomina::

„W dniu 18 grudnia 1940 roku gestapo aresztowało dalszych harcerzy: Stefana Rolnika (zginął w Oświęcimiu latem 1941 r.); Pawła Gackę, ur. ok. 1921 r., poddany doświadczeniom pseudole-karskim w Oświęcimiu, zmarł pod koniec 1941 roku lub z początkiem 1942 roku. Nadto w kwietniu 1940 roku zostali aresztowani Alojzy Garcorz, ur. ok. 1916 roku, rozstrzelany w Oświęcimiu w 1942 roku lub 1943 roku i Robert Palęga. ur. ok. 1923 r. (wrócił z obozu w Oświęcimiu i zmarł po wojnie).”

Wśród aresztowanych tego dnia był Rafał Kocik:

„W dniu 18 grudnia 1940 roku zostałem aresztowany wraz z siostrą Heleną Wróbel. Policja i gestapo zabrały mnie na posterunek przy obecnej ul. Belojanisa. Do tego posterunku stale Niemcy przywozili nowych ludzi, a następnie wsadzono nas na samochody ciężarowe (a było nas najmniej około 60 ludzi) i wywieziono do gestapo przy ul. Kostka w Chorzowie. W gestapo było już wielu aresztowanych. Mnie wsadzono do piwnicy, w której znajdowało się już około 200 osób, a do wieczora zostało aresztowanych około 800 Polaków (mężczyzn i kobiet). Mnie wraz z innymi dwoma chłopcami oprowadzono po wszystkich biurach gestapo. Szydzono z nas, że to są ci, co chcieli wojnę wygrać. Jednemu dano cylinder, drugiemu parasol, a mnie maskę gazowa. W czasie oprowadzania mnie po biurach zrzucano mi maskę z ramienia, a przy jej podnoszeniu kopano. Niektórych wzywano do biura do szefa gestapo na przesłuchanie. Niektórzy zostali zwolnieni do domu. Wypytywano mnie o moich kolegów, przy tym bito po twarzy i głowie tak, żeby głowa latała na obie strony. Dodaję, że księdzu Szwedzie, obecnemu proboszczowi kościoła Świętego Floriana, kazano wejść na stół i uczynić cud, żeby został zwolniony.
Wieczorem 18 grudnia załadowano nas na samochody i wywieziono do obozu w Oświęcimiu. Mnie skuto ręce i wieziono samochodem osobowym. W obozie przebywałem od 18 grudnia 1940 roku do 18 stycznia 1945 roku. W dniu tym zostałem wywieziony do obozu w Mauthausen. Najpierw prowadzono mnie pieszo do Wodzisławia. Trwało to parę dni. W Wodzisławiu załadowano nas do węglarek i wywieziono do Mauthausen. Po paru dniach załadowano nas na pociąg i wywieziono do Melku w Górnej Austrii. Tu w dniu 6 maja wyzwolili nas Amerykanie.”


Nowy komendant Obwodu Ludwik Klama podjął próbę połapania zerwanych więzi organizacyjnych, ale już 11 stycznia 1941 roku został aresztowany przez Gestapo. Na czele Obwodu Chorzów stanął potem ppor. Władysław Strabel, uczestnik powstania wielkopolskiego i powstań śląskich, oficer 75 pułku piechoty. Według ustaleń Andrzeja Szefera (Losy powstańców śląskich) został on aresztowany 10 czerwca 1942 roku, a więc w „masówce” zorganizowanej przez Gestapo po zdradzie „Krwawej Julki” i Pawła Ulczoka. Ppor. Strabel zmarł w więzieniu 10 października 1942 roku. Komendantem Obwodu Chorzów został wówczas Glowka – „Spitkowski”, który pełnił tą funkcję do grudnia 1943. Po nim komendantem Obwodu był Piotr Klama (aresztowany 22 marca 1944 roku w związku z prowokacją Kamperta i Grolika), a następnie Paweł Stopa – „Platyna”.

Należy dodać, że skutkiem aresztowań było każdorazowo rwanie się siatki konspiracyjnej. Tak na przykład po aresztowaniach, jakie miały miejsce na przełomie 1940 i 1941 r., siatka Bolesława Dziamskiego z Hajduk Wielkich utraciła kontakt z Komendą Obwodu i przez jakiś czas działała samodzielnie. W końcu związała się z Tajną Organizacją Wojskową, która z kolei weszła w skład Zjednoczonych Organizacji Śląskich. W połowie 1943 roku wraz z całością struktur Zjednoczonych Organizacjach Śląskich znalazła się w Armii Krajowej.

Skoro wspomniałem o Zjednoczonych Organizacjach Śląskich, warto napisać o tej formacji coś więcej. Przytoczę w tym miejscu ustalenia Juliusza Niekrasza, który w tej kwestii miał bodaj najwięcej do powiedzenia:

„Organizacja ta nigdzie dotychczas nie została opisana, a ponieważ sądzić mogę, że nikt już z jej członków nie żyje – przynajmniej z liczby tych, którzy sięgają po pióro — postanowiłem przekazać ważniejsze posiadane przeze mnie wiadomości. Po wojnie uzyskałem szereg relacji o prof. Bolesławie Brzozowskim od jego syna, Konrada, oraz od bliskich współpracowników profesora, z którymi się przyjaźniłem, Alojzego Woźniaka oraz Józefa Krawczyńskiego (obaj już nie żyją), miałem więc możność skonfrontować szereg relacji osób najbardziej miarodajnych.
O samych założycielach organizacji można powiedzieć, co następuje: Bolesław Brzozowski, ur. 7 VII 1888 r. w Zawierciu, był profesorem gimnazjum, uczył łaciny i greki. Z powodu poważnej choroby oczu już przed wojną zaprzestał nauczania. W czerwcu 1937 r. rodzina Brzozowskich przeniosła się do Katowic, gdzie zamieszkała przy ulicy Mariackiej 34. Profesor wraz z rodziną został wysiedlony z Katowic, uzyskał zgodę na zamieszkanie na terenach wschodnich przyłączonych do Rzeszy (eingegliederte Ostgebiete) i znalazł się w Nowej Wsi opodal Myszkowa.
Bolesław Krajewski był przed wojną kapitanem WP. Po zakończeniu kampanii wrześniowej rozpoczął pracę w Katowicach w niemieckim Urzędzie Pracy (Arbeitsamt). Zajął piękne pięciopokojowe mieszkanie w reprezentacyjnej dzielnicy Katowic przy ulicy Rymera, opuszczone przez dyrektora Syndykatu Hut Żelaza, z czego nie wyciągnięto w należytym czasie odpowiednich wniosków. Teodor Florczak kupiec drzewny, został wysłany w 1941 r. przez majora „Szarego” z Zagłębia na Śląsk celem organizowania komórek konspiracyjnych. W Katowicach nawiązał kontakty z Brzozowskim i Krajewskim.
Był to okres, kiedy prof. Brzozowski i kpt. Krajewski rozpoczynali prace organizacyjne. Zaproponowali oni Florczakowi włączenie się do współpracy. Florczak, oczarowany otwierającymi się przed nim perspektywami, propozycje przyjął, wyłamał się spod dyscypliny i pod komendę „Szarego” już nie wrócił.
Start był szczęśliwy. Prof. Bolesław Brzozowski zdołał pozbierać pozostałości po rozbitych organizacjach, głównie komórek ZWZ, które potraciły łączność, a następnie podporządkował sobie dość liczną Narodową Organizację Bojową (NOB), która powstała w pierwszych miesiącach okupacji i była silnie powiązana z ZWZ.
W związku z połączeniem swojej organizacji z NOB profesor zmienił jej nazwę początkowo na Zjednoczone Organizacje Wojskowe, a później Zjednoczone Organizacje Śląskie. W marcu 1943 r. Brzozowski wszczął rozmowy scaleniowe z Armią Krajową. Przeciągały się one i szły opornie, ponieważ profesor, a zwłaszcza jego bliski współpracownik, Piotr Judycki, domagali się zbyt wysokich stanowisk tak w pionie wojskowym, jak i cywilnym. Rozmowy prowadzone były w Katowicach przy ulicy Dąbrowskiego 5 w mieszkaniu Józefa Maxa („Krug”). Z ramienia AK przeprowadzał je inspektor „Nowina”. Ostatecznie rozmowy zakończyły się pomyślnie, przystąpiono do AK. zachowując prawa autonomiczne. W Zjednoczonych Organizacjach Śląskich istniała już taka organizacja o prawach autonomicznych, mianowicie NOB. Przy zawieraniu umowy scaleniowej uzgodniono, że NOB przejdzie w Armii Krajowej w całości do Wojskowej Służby Ochrony Powstania. Członkowie NOB byli w różnym wieku, tymczasem WSOP rekrutowała członków starszych, mających ukończone 40 lat, młodsze roczniki wcielane były do oddziałów liniowych. Wbrew tej zasadzie „Nowina” cały dawny NOB wprowadził do Wojskowej Służby Ochrony Powstania, może nie chciał wcielać nie znanego mu bliżej zgrupowania do oddziałów liniowych, a może sądził, że WSOP – przeznaczona do ochrony obiektów przemysłowych i urządzeń komunikacyjnych — ma na terenie Śląska szczególnie ważne zadania i że służbę tę trzeba wzmocnić młodszymi rocznikami. Po scaleniu Antoni Gabrysiak („Ryś”), który w NOB był dowódcą na teren Górnego Śląska, został komendantem WSOP w Inspektoracie Katowickim AK, a Józef Krawczyński („Komar”), tak jak był uprzednio, komendantem na Chorzów i powiat świętochłowicki. Starano się więc nie przeprowadzać zmian personalnych. Nawet szyfry pozostały te same.
Po zawarciu urnowy scaleniowej zaczęto odbierać przysięgę na wierność AK. Odmówił jej Piotr Judycki („Migulec”). wsławiony już działalnością konspiracyjną na Podbeskidziu, i wielu innych. „Migulec”, który był przewidziany w organizacji na kierownika pionu wojskowego, był człowiekiem chorobliwie ambitnym, czuł się pokrzywdzony co do stopnia oraz funkcji i opuścił organizację z częścią wiernych mu ludzi. Wraz z nim odeszli: Jan Czyż („Czarny Jur”), Mateusz Włoszczyna („Sarna”). Tadeusz Paluch („Lotnicki”), Bolesław Dziamski („Bolek-Halka”), „Kalina”. „Sybir” i wielu innych. Utworzyli oni Komitet Naczelny Zjednoczonych Organizacji Okręgu Śląskiego. Nazwa ta świadczyła sama za siebie, stwarzała błędne domniemanie, że komitet jest ciałem reprezentującym czynniki śląskiego Podziemia.
Fronda nie trwała długo. Opozycjoniści, widząc że są wyobcowani z życia konspiracyjnego, zaczęli się podporządkowywać inspektorowi „Nowinie”. Pierwszy uczynił to Bolesław Dziamski. jeden z najaktywniejszych działaczy. Przeszedł on do AK wraz ze swą liczną grupą. Do końca sierpnia 1943 r. wszyscy frondyści znaleźli się w szeregach AK. Od grudnia 1943 r. organizacja zaczęła ponosić straty zakończone masowymi aresztowaniami w lutym następnego roku. Dnia 14 XII 1943 r. aresztowany został Bolesław Dziamski, 27 I 1944 r. ujęto w Oświęcimiu Jana Czyża. W tym czasie obciążony został najpoważniejszym zarzutem kpt. Bolesław Krajewski („Olszyna”). Nie znam tej sprawy, dlatego nie wypowiadam się na jej temat. Podam tylko epilog, kpt. Krajewskiego 3 II 1944 r. zastrzelono. Miejscem egzekucji były hałdy między Katowicami a Szopienicami.”


Pozdrawiam
Wojciech Kempa
 
User is offline  PMMini Profile Post #20

     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 23/06/2009, 10:38 Quote Post

Teraz „przeniosę się” w kierunku Rybnika...

Wiosną i latem 1942 roku Gestapo przeprowadziło aresztowania w szeregach Polskiej Tajnej Organizacji Powstańczej, założonej przez grono harcerzy z XIII drużyny ZHP w Gotartowicach. Wskutek dekonspiracji Gestapo aresztowało 149 osób.
Ale zacznijmy od początku... Organizatorami PTOP byli gotartowiccy harcerze: Franciszek Buchalik, Paweł Buchalik, Alojzy Frelich, Paweł Holek i Alojzy Mura. Organizacja wydawała pismo „Zew Wolności”. Alojzy Frelich wspomina w swej relacji:

„Mniej więcej w maju 1940 roku upadła nadzieja na szybkie zakończenie wojny i wobec zaistniałych warunków, rozgoryczenie i przygnębienie, poszukiwanie wiadomości ze świata nasunęły nam myśl, aby zacząć wydawać gazetkę konspiracyjną, która pomogłaby nam w bliższym zespoleniu Polaków i podbudowała ich nadzieją. Początkowo działaliśmy ściśle w czwórkę, tj. ja, Paweł i Franciszek Buchalikowie oraz Paweł Holek. W tym gronie zaczęliśmy wydawać pisemko pt. „Zew Wolności”. Gazetka wychodziła co tydzień. Jej objętość wynosiła 2 strony formatu A4. Każdorazowo powielano od 200 do 240 egzemplarzy.
Początkowo redakcja mieściła się na strychu moich rodziców, a po jakimś pół roku została przeniesiona do domu Holka.
W miarę potrzeb zaczęliśmy organizować pomoc pieniężną dla rodzin po aresztowanych powstańcach. Opieką objęto ponad 109 rodzin, które otrzymywały miesięczne zapomogi. Fundusze otrzymywaliśmy drogą opodatkowania się członków naszej organizacji pod nazwą: Polska Tajna Organizacja Powstańcza.
Organizacja zaczęła rozprzestrzeniać się na wszystkie miejscowości powiatu rybnickiego, pszczyńskiego, Mikołowa, a nawet na Szczakowę, Gliwice i Koźle.
Wraz ze wzrostem represji niemieckich organizacja reagowała w treści swoich pisemek organizowaniem akcji sabotażowych. Do aresztowania wyszło około 80 tygodników „Zewu Wolności”. Nakład stale wzrastał, ponieważ tworzyły się nowe placówki PTOP. Na przykład w Boguszowicach komendantem był Edward Korduła; w Rybniku – Benedykt Stajer; w Żorach – Karol Słotny; na kopalni „Jankowice” i w hucie „Silesia” – Alojzy Holek; w Wielopolu – łącznikiem była kobieta, której nazwiska nie przypominam sobie; Czechowicach-Dziedzicach – Franciszek Buchalik (nie ten, którego powieszono, lecz inny).
Z biegiem czasu organizacja nasza podzielona została na komendatury powiatowe. I tak na powiat rybnicki komendantem został Ferdynand Neuman, z czasów przedwojennych oficer WP.”


Przejdźmy tymczasem do relacji Józefa Stracha, który tak oto opisuje początki działalności konspiracyjnej w Gotartowicach:

„Już w początkach 1940 roku grupa młodzieży, wśród niej: Paweł Buchalik, Franciszek Buchalik, stworzyła związek tajnej organizacji, który miał na celu pomóc rodzinom więzionych Polaków i podtrzymywanie polskości. W tym celu z własnych funduszy zakupiono aparat radiowy, by mieć łączność ze światem.
Dalszym etapem było zdobycie maszyny do pisania, która wykradli nocą z urzędu gminnego w Kłokocinie. Wyprawa udała się znakomicie, a „Blockleiter” kłokociński został aresztowany. Wreszcie zakupiono powielacz. Zdobyte „skarby” ukryto u Alojzego Frelicha, u którego na strychu był pokoik zamaskowany sianem. Tam w dniu 11 lipca 1941 roku wyszła na świat pierwsza, tajna, dwustronicowa gazetka pod nazwą „Zew Wolności”.
Dwadzieścia pierwszych egzemplarzy przekazywano z ręki do ręki, niosąc do polskich serc nadzieje i otuchę.
W ciągu krótkiego czasu pisemko zdobyło sobie uznanie u czytelników, którzy wyczekiwali niecierpliwie ukazania się nowego numeru. I tak co niedzielę wychodził „Zew Wolności", wzywając do wytrwania, do hartu ducha i odwetu za krzywdy. Rosło grono kolporterów, składające się z harcerskiej młodzieży i młodzieży powstańczej. Do nich należą druhowie: Bolesław Śpiewok (uczeń z Żor i młodociany poeta), Paweł Holek, Paweł Juraszczyk, Sylwester Kula, Bolesław Kocztorz, Alojzy Smółka, Ernest Buchalik. Walenty Sojka, Jan Emrych, Benedykt Stajer, Edward Korduła z Boguszowic i inni.
Gazetka ta docierała niemal do każdych rąk polskich w Rybnickiem, a nawet znana była w Pszczyńskiem i Bielsku. Zebrany z ofiarnych rąk fundusz rozdzielany był wśród biednych, osieroconych rodzin polskich.”


Powróćmy z kolei do relacji Alojzego Frelicha:

„Ilość członków wzrastała. Według mojego rozeznania wynosiła ona około 500 osób, skupionych w 50 placówkach. W styczniu 1941 roku powstał przy naszej placówce zalążek grupy partyzanckiej pod dowództwem Józefa Klejnota. Aczkolwiek grupa ta nie mogła w tym czasie czynnie działać, jednakowoż utworzenie jej stało się koniecznym dla uchronienia tych członków organizacji, którzy dostali powołanie do wojska niemieckiego. Grupa ta w końcowej naszej działalności liczyła około 12 ludzi i przerodziła się później w oddział partyzancki. Dowódca Klejnot zginął wraz z innym partyzantem przy wysadzaniu mostu kolejowego na linii Rybnik-Żory. Klejnot był harcerzem. Członkowie rekrutowali się także z młodzieży pozaharcerskiej. Grupa ta działała na terenie lasów Pszczyna – Rybnik, a zimą ukrywała się po różnych domach.
Warta podkreślenia jest działalność PTOP na terenie większych budów przemysłu zbrojeniowego w Łabędach, Koźlu i Kędzierzynie. Organizacja nasza oprócz akcji udzielania pomocy, podtrzymywania polskości wśród tysięcy zatrudnionych tam pracowników – Polaków prowadziła również akcję sabotażową w stopniu ograniczonym, by nie spowodować represji ze strony okupanta. Działalnością tą kierował później publicznie powieszony Franciszek Buchalik. Z prowadzonych akcji sabotażowych wymienić należy m.in.: zamrożenie głównego rurociągu betonowego, przekazującego beton na plac budowy. Pozostawiony w rurach cement skamieniał. W następstwie tego sabotażu trzeba było wymienić znaczny odcinek rur. Wywoływano często spięcia w zasilaniu urządzeń elektrycznych, fabrykowano ostre odpady żelazne, rozrzucając je na placach budów i drogach. Powodowały one uszkadzanie ogumienia samochodów.”


I oto nadeszła owa nieszczęsna noc 21/22 maja 1942 roku... Alojzy Frelich, który to podaje tu błędną datę, wspomina:

„Około 25 maja 1942 roku nastąpiły pierwsze aresztowania w Gotartowicach. Dwa dni przedtem za radą Holka ukrywałem się u jego narzeczonej w Rybniku-Ligocie, a jak nastąpiły aresztowania, uciekłem do lasu. Starałem się skontaktować z grupą partyzancką, lecz miejsca kontaktowe nie dawały znaku życia tym bardziej, że lasy były przeczesywane przez policję. Po dwóch tygodniach ukrywania się, ostatnio w Baranowicach u powstańca Hanuska oraz w Rogoźnej u Zimończyka — powstańca, posiadałem dokumenty na nazwisko Lala. Druki firmowe „Polizei-Prasident Gleiwitz” zabrałem z budynku policji w czasie remontu przeprowadzanego przez firmę, w której pracowałem. Posiadając te druki, nabywałem dla organizacji powielacz, matryce, papier i farby, które w handlu były niedostępne.
Mimo kontroli udało mi się dojechać do granicy szwajcarskiej, gdzie w miejscowości Dingen przy przekraczaniu granicy zostałem złapany.”


Przytoczę w tym miejscu fragment raportu szefa Gestapo w Katowicach Mildnera do szefa Gestapo w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy z 26 października 1942 roku:

„Dochodzenie wykazało, że komenda główna PTOP miała swą siedzibę w Gotartowicach w powiecie rybnickim.
W tutejszym obwodzie należały do tej organizacji następujące osoby.
1. Fröhlich Alojzy, urodzony 18 kwietnia 1924 r. w Gotartowicach, w powiecie rybnickim, były student polski, ostatnio zamieszkały w Gotartowicach, ul. Rybnicka 14. Był on komendantem PTOP i ukrywa się. Został wpisany do niemieckiej księgi gończej.
2. Hollek Paweł, urodzony 28 września 1920 r. w Gotartowicach, w powiecie rybnickim, były polski student, zamieszkały tamże, ul. Sumpfgasse 8, zastępca komendanta.
3. Buchallik Franciszek, urodzony 15 grudnia 1920 r. w Gotartowicach, w powiecie rybnickim, robotnik betoniarski, zamieszkały ostatnio tamże. ul. Rybnicka 17.
Pismo podżegające odbijano najpierw w domu rodzinnym Alojzego Fröhlicha, później zaś w mieszkaniu rodziców Pawła Hollka.
W nocy na 22 maja 1942 r. na początek aresztowano 15 działaczy tej grupy, w tym 3 kobiety. Kiedy funkcjonariusze policji weszli do mieszkania rodziców Hollka. by go aresztować, otworzył on z sypialni ogień z pistoletu wz. 08. Funkcjonariusze odpowiedzieli strzałami, Hollek został trafiony śmiertelnie.
W mieszkaniu rodziców Hollka znaleziono i zabezpieczono następujące przedmioty:
1 pistolet wojskowy wz. 08 z 8 nabojami,
1 część karabinu (czółko zamkowe wraz z pazurem wyciągu),
1 zamek do karabinu,
2 ostre naboje, l powielacz,
1 maszynę do pisania pochodzenia amerykańskiego, l aparat radiowy,
1 paczkę bibułki używanej do odbijania pisma podżegającego. l nóż umocowany (sztylet), kwotę pieniężną – 519 RM. oraz znaczną ilość gotowych egzemplarzy nielegalnego pisma podżegającego „Zew Wolności” i obszerny materiał, który częściowo ukryty był na strychu za belkami. Wykorzystanie tego materiału doprowadziło do aresztowania dalszych 62 osób. 2 lipca 1942 r. tutejszy sąd doraźny skazał na śmierć następujących poddanych polskich:
1. Wagner Edward, pracownik betoniarski, urodzony 24 czerwca 1908 r. w Tarnowie (Galicja), zamieszkały w Szczakowej.
2. Marszałek Antoni, robotnik, urodzony 12 października 1900 r. w Szczakowej, zamieszkały w Niedzieliskach, powiat chrzanowski.
3. Tekielak Mieczysław, robotnik budowlany, urodzony 14 marca 1913 r. w Szczakowej, zamieszkały tamże,
4. Tekielak Jan, robotnik torowy, urodzony 25 listopada 1910 r. w Szczakowej, powiat chrzanowski, zamieszkały tamże.
Egzekucja została wykonana w tym samym dniu w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu.
17 osób, co do których stwierdzono, że były członkami, lecz miały obywatelstwo niemieckie, przekazano do postępowania specjalnego i stracono w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Pozostałe osoby umieszczono w areszcie ochronnym.
W toku dalszego śledztwa zidentyfikowano jeszcze 72 osoby jako członków i odbiorców nielegalnego pisma podżegającego „Zew Wolności”. Wkrótce zostaną one aresztowane.”


Ów suchy raport nie oddaje całej dramaturgii opisywanych wydarzeń. Pozwolę sobie raz jeszcze powrócić do relacji Józefa Stranza:

„W nocy z 22 na 23 maja 1942 roku kilka aut z funkcjonariuszami gestapo zjechało do Gotartowic. Wioskę otoczono kordonem policji i w mieszkaniach Frelicha, Buchalików i Holków przeprowadzono ścisłą rewizję, aresztując całe prawie rodziny. Paweł Holek, gdzie ostatnio mieściła się redakcja, w czasie rewizji nie mogąc ścierpieć plądrowania zaczął strzelać do gestapowców i uciekając został trafiony serią z automatu w chwili przeskakiwania przez płot.
W ciągu miesiąca aresztowano całą prawie młodzież harcerską i wielu starszych obywateli. Bici i katowani nieludzko w więzieniu mysłowickim trzymali się twardo.
Nadszedł dzień 27 lipca 1942 roku. Na tutejszym placyku, gdzie zwykle pasano gęsi, zaczęto ustawiać szubienicę. O godzinie 5 po południu zaczęły zajeżdżać auta z uzbrojonymi gestapowcami. Otoczono wioskę i obstawiono karabinami maszynowymi miejsce stracenia. Wszystkim Polakom z okolicznych osiedli dano rozkaz stawienia się na egzekucję. Kilkudziesięciu zakładników – Polaków miejscowych ustawiono obok szubienic, a wokoło zgromadził się tłum około 5000 ludzi: Polacy – by żegnać swoich, Niemcy, by triumfować, jak młodzi z płaczem będą błagać o litość. Nadjechało auto-wieźniarka. Za chwilę wysiadło z niej dwóch młodych „redaktorów": Paweł Buchalik i Franciszek Buchalik; zbici, sponiewierani, wynędzniali nie do poznania. Nastała chwila ciszy. Gestapo odczytało wyrok Himmlera, skazujący ich na karę śmierci przez powieszenie. Bohaterowie weszli śmiało na stopnie szubienicy. Tu i ówdzie wybuchał szloch, płyną łzy i krwawią się serca Polaków. Niemcy triumfują, ale triumf wnet przygasa: Padają ostatnie słowa Franciszka, a potem Pawła: „Jestem niewinny! Niech żyje Polska!” i „Matko Boska Częstochowska ratuj nasze rodziny!” – a potem ochrypły krzyk targnął ciszę – „Jeszcze Polska nie zginęła”. Kat zawiesza im sznury na szyję, małe stuknięcie desek i dwaj młodzi bohaterowie oddali życie za wymarzony od młodości ideał – za Polskę.
Posypały się przekleństwa Niemców. Myśleli, że śmierć ugnie młodych, że pokażą swoją potęgę i zastraszą Polaków.
Tymczasem wręcz przeciwnie – ostatnie słowa skazańców, ich postawa wpoiły w serca rodaków przekonanie, jak miło jest umierać za ojczyznę.
Przekleństwa niemieckie „Verfluchte Polen”, ale i słowa uznania „brave Kerle” – były najlepszym świadectwem, że ideały, jakie wydawcy „Zewu” przelewali na papier, mieli również w swoim sercu i nawet śmierć na szubienicy nie zdołała zmienić ich przekonań.
I tutaj nastąpił drugi akt tragedii polskiego serca. Wyciągnięto z szeregów czterech spośród stojących koło szubienicy zakładników/: Jerzego Krasia, Strzygielskiego, Stasiaka i Adamczyka i kazano im zanieść pomordowanych do karetki więziennej. Z omdlewającymi rękoma, z bólem i z goryczą w sercu 4 zakładników oddało ostatni hołd niezapomnianym bohaterom. Niezapomniane wspomnienie.
Nikt nie wie, gdzie są ich groby. Po miesiącu przysłano rodzicom ubrania zakrzepłe krwią.
W Oświęcimiu rozstrzelani zostali z wymienionej na wstępie grupy młodzieży druhowie: Walenty Sojka (21 lat), Jan Emrych (20 lat), Benedykt Stajer (17 lat), Edward Korduła i kilku innych.
Reszta osadzona w obozie w Oświęcimiu: 16 – 17-letni chłopcy: Bolesław Śpiewok, Paweł Podleśny, Bolesław Kocztorz, Paweł Juraszczyk, Alojzy Smółka, Sylwester Kula, Ernest Buchalik (brat powieszonego Franciszka) zginęli tam w niespełna pół roku, wierni swym hasłom: Bóg i Ojczyzna.”


Pozdrawiam
Wojciech Kempa
 
User is offline  PMMini Profile Post #21

     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 25/06/2009, 7:36 Quote Post

Wspominany przeze mnie wielokrotnie Paweł Ulczok, po przejściu na stronę wroga, stał się niezwykle aktywnym agentem. Jego zadaniem było wykrycie miejsca pobytu inspektora rybnickiego Władysława Kuboszka. Juliusz Niekrasz, który po wojnie, będąc prokuratorem, oskarżał Pawła Ulczoka, pisze:

„Podczas wyjaśniania okoliczności aresztowania inspektora Kuboszka i ks. Kani ujawniło się, że oskarżony Paweł Ulczok usiłował przez długi czas wykryć miejsce dowodzenia por. Kuboszka. Materiału dowodowego w tej sprawie dostarczył świadek Leon Weisman, który był żołnierzem ZWZ-AK, miał gospodarstwo w Krzyżowicach, używał pseudonimu „Krzyżowski”. W gospodarstwie Weismana miał por. Kuboszek przez pewien okres swoje miejsce dowodzenia. Ulczok musiał zdobyć jakieś informacje, bo lustrował gospodarstwo świadka, dopytywał się o Kuboszka, podając się za jego znajomego. Inspektor został w porę uprzedzony i więcej w gospodarstwie Weismanów się nie pokazał. Po tych inwigilacjach Ulczok przybył do Weismanów w towarzystwie gestapo. Przetrząśnięcie domu nic nie dało, niemniej Leon Weisman został z całą rodziną aresztowany i osadzony w Oświęcimiu.”

Kolejną ofiarą Ulczoka był Wacław Smoczyk ps. „Szeliga” ze Związku Odwetu, który dowodził siatką dokonującą zamachów bombowych w głębi Rzeszy. Ponoć miał on zorghanizować aż 46 zamachów bombowych. Między innymi w dniu 15 sierpnia 1940 roku (w Święto Żołnierza) Smoczyk osobiście podłożył bomby zegarowe, umieszczone w walizkach w poczekalniach dworcowych, we Wrocławiu i w Berlinie. Juliusz Niekrasz pisze:

„Smoczyk w początkach konspiracji, kiedy Ulczok pracował jeszcze uczciwie i był kurierem sztabowym przy komendancie Korolu, stykał się z nim wielokrotnie. Później kontakt między nimi się zerwał. W marcu 1942 r., będąc w Katowicach, spotkał przypadkowo Ulczoka, nie wiedząc, że ten był już agentem gestapo. Spotkali się jak starzy towarzysze broni z tej samej organizacji konspiracyjnej. Smoczyk odwiedził Ulczoka w jego mieszkaniu, prosił go, aby doręczył ważny list jego kuzynce, Augustynie z Niemczyków Miechowiczowej, bo nie chce przesyłki powierzać poczcie. Kuzynka była kurierką ZWZ na trasach Katowice – Warszawa i Katowice – Kraków. W liście napisanym w mieszkaniu Ulczoka donosił, że wyjeżdża do Berlina, że w Wielki Piątek będzie do niej stamtąd telegrafował i że telegram ma niezwłocznie okazać w wiadomym jej miejscu w Warszawie. List ten wręczył Ulczokowi.
Po tym spotkaniu z Ulczokiem przekraczał w dniu 28 marca 1942 r. granicę między Rzeszą a Generalnym Gubernatorstwem w punkcie granicznym w Poraju. Legitymował się dokumentami wystawionymi przez komórkę legalizacyjna jako Rudolf Wolf. Celnik powziął jakieś podejrzenia, zatrzymał go do czasu odejścia następnego pociągu i próbował połączyć się telefonicznie z miejscem pracy Smoczyka, oczywiście nieprawdziwym. W pokoju byli tylko strażnik i Smoczyk. Sytuacja stała się niebezpieczna, groziło zatrzymanie i dekonspiracja. Smoczyk, który był niezwykle odważny i szybki w działaniu, zastrzelił strażnika z jego własnego pistoletu, wyskoczył przez okno i mimo pościgu udało mu się zbiec i szczęśliwie przybyć do Katowic. Tutaj skierował swoje pierwsze kroki do Ulczoka, któremu opowiedział o swojej przygodzie w Poraju, jednocześnie zwrócił się do niego z prośbą o pomoc, miał on mianowicie w przechowalni na dworcu w Katowicach dwie walizki z maszynerią zegarową i materiałem wybuchowym, których po przygodzie w Poraju nie chciał osobiście odbierać. Prosił Ulczoka, aby to uczynił i w tym celu wręczył mu kwit bagażowy. Prosił go także, aby wyniósł jego walizkę z domu rodziców. Ulczok miał na razie przechowywać walizki u siebie, umówili się na spotkanie w dniu następnym, 29 marca, o godzinie 10 rano przy ulicy Stalmacha 26 w mieszkaniu Niemczyków.
Ulczok przekazał niezwłocznie Bauchowi wszystkie tak doniosłe, a tak łatwo zdobyte informacje, a już uprzednio doręczył mu list do kuzynki Smoczyka, z którego gestapo sporządziło dla siebie odpis, teraz z kolei wręczył Bauchowi walizkę przyniesioną od rodziców Smoczyka oraz kwit bagażowy, informując o terminie swojego spotkania z „Szeligą”.”


Dalej Niekrasz cytuje fragment zeznań, jakie w trakcie procesu złożyła Wanda Niemczykówna:

„Ulczok przyszedł do naszego domu 29 marca 1942 r. na kwadrans przed godziną dziesiątą. Jedliśmy wówczas śniadanie i zaprosiliśmy do śniadania również Ulczoka. Udałam się do kuchni, aby przygotować śniadanie. W tym czasie Ulczok podszedł do radia i zwiększył siłę jego głosu. O godzinie dziesiątej ktoś zadzwonił. Drzwi otworzył mój ojciec. W drzwiach stało czterech drabów, jeden z nich trzymał w ręku metalową puszkę, do jakiej zbierało się w tych czasach uliczne datki na tzw. „Winterhilfe” [pomoc zimowa – przyp. aut] i potrząsając puszką oraz wołając: „Eine kleine Spende, eine kleine Spende” [drobny datek] wdarł się do mieszkania, a za nim pozostali. Ulczok po raz drugi wzmógł siłę głosu radia, chcąc widocznie uniemożliwić ojcu ostrzeżenie Wacka. Wacek zorientował się jednak, że do mieszkania wdarło się gestapo i wyciągnąwszy pistolet ze słowami: „Paulek, ty świnio”, strzelił do Ulczoka, lecz chybił. Kula przeznaczona dla Ulczoka trafiła rykoszetem w rękę jednego z gestapowców. Wacek nie miał już czasu, aby po raz drugi strzelić do Ulczoka, nie chciał dopuścić, aby wzięto go żywcem, i przyłożywszy pistolet do swej skroni, oddał drugi strzał, tym razem samobójczy. Zraniony w rękę gestapowiec zabrał mnie do kuchni i kazał sobie zrobić opatrunek. Do kuchni wpadł ich szef, teraz wiem, że nazywał się Bauch, i chciał mnie zastrzelić za to. że Wacek strzelał do jego ludzi. Zraniony gestapowiec powstrzymał go słowami: „Das war Abschuss” (to był odprysk).
Gestapo stwierdziwszy, że Smoczyk żyje, przewiozło go do szpitala, a nas aresztowano, a więc mnie, ojca mego Pawła i matkę Wiktorię. Przed tym wydarzeniem, tzn. dnia poprzedniego, Wacek opowiadał mojej siostrze Augustynie o zastrzeleniu strażnika w Poraju i polecił jej jechać do Warszawy, aby kogoś uprzedzić i przekazać zlecone informacje. Siostra wyjechała do Warszawy i w czasie podróży została w pociągu aresztowana. O aresztowaniu siostry dowiedziałam się w więzieniu w Mysłowicach. Naczelnik więzienia umieścił mnie w jednej celi z siostrą, nie orientując się, że jesteśmy siostrami, bowiem siostra jako mężatka nosiła odmienne nazwisko. Nad siostrą znęcano się potwornie. Dopiero po przesłuchaniu okazano siostrze odpis listu Wacka, jaki Wacek wręczył Ulczokowi do doręczenia siostrze.
W tym samym tragicznym dniu. 29 marca 1942 r., aresztowano całą rodzinę Smoczyków, ojca, matkę, córkę, zamężną Sznajderską, oraz przypadkowo przybyłą do mieszkania panią Kościelniakową. W tym też dniu aresztowano w Krakowie brata mego Pawła. Odpisem listu, jaki był przesłany przez Ulczoka, udowodniono siostrze winę i stracono ją w Oświęcimiu razem z rodziną Smoczyków. Urzędowe zawiadomienie o zgonie, jakie nadeszło w Oświęcimia, informowało, że siostra zmarła 26 maja 1942 r. W tym samym dniu stracona została cała rodzina Smoczyków. Następnie straceni zostali Kościelniak i Kościelniakowa oraz Hala ze Smoczyków Sznajderska, oraz brat mój Paweł Niemczyk. W mieszkaniu Smoczyków, Niemczyków i Kościelniaków założone zostały kotły, wszyscy przychodzący zostali aresztowani i niemal wszyscy z tych osób osadzeni zostali w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Aresztowania przeprowadzone zostały także w Krakowie.”


Pozdrawiam
Wojciech Kempa
 
User is offline  PMMini Profile Post #22

     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 26/06/2009, 9:00 Quote Post

Kilkaset osób liczyła rozbita między kwietniem a październikiem 1942 przez Gestapo organizacja konspiracyjna Polska Obrona Obywatelska, działającą pod patronatem ogólnopolskiej Chłopskiej Organizacji Wolności „Racławice”, w której kluczową rolę odgrywali działacze przedwojennego Centralnego Związku Młodzieży Wiejskiej „Siew”.
W październiku 1939 roku grupa działaczy „Siewu” z Romualdem Tyczyńskim, Haliną Brzeskówną, Zygmuntem Dymkiem i Stefanem Skoczylasem na czele powołała do życia organizację konspiracyjną pod nazwą Rewolucyjny Związek Wolności. Wkrótce nawiązano kontakt z grupą działaczy skupionych wokół Józefa Marszałka oraz z działaczami Wołyńskiego ZMW. W wyniku fuzji tych trzech organizacji w listopadzie 1939 roku powstała Chłopska Organizacja Wolności „Racławice”. Prezesem „Racławic” obwołano Romualda Tyczyńskiego.
W ramach ChOW „Racławice” powołano już w listopadzie 1939 roku Wydział Wojskowy, którym kierowali: kpt. Kazimierz Różycki i por. Janusz Piechocki. W kwietniu 1940 r. zmienił on nazwę na Polską Organizację Zbrojną (POZ), wchłonąwszy, utworzoną przez oficerów 10 pułku piechoty z Łowicza przy współpracy grupy oficerów ze Związku Oficerów Rezerwy, organizację o tej nazwie. Komendantem POZ ostał kpt. Różycki (w kwietniu 1942 r. zastąpił go płk Hieronim Suszczyński ps. „Szeliga”). Szefem sztabu został por. Piechocki.
W sierpniu 1942 roku POZ została scalona z AK, przekazując jej 21.560 oficerów i żołnierzy. Na Śląsku akcja scaleniowa nie doszła do skutku, wcześniej bowiem wojskowa przybudówka „Racławic”, która tutaj nosiła nazwę Polskiej Obrony Obywatelskiej (nazwę Polska Organizacja Zbrojna nosiła scalona już wcześniej z ZWZ organizacja konspiracyjna działająca na terenie dzisiejszej Rudy Śląskiej), została rozbita przez Gestapo. O wydarzeniach tych czytamy w raporcie szefa Gestapo w Katowicach Mildnera do szefa Gestapo w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy w sprawie likwidacji tajnej organizacji polskiej, działającej pod nazwą Polska Obrona Obywatelska z 13 lipca 1942 roku:

„Na początku 1940 r. na Górnym Śląsku założona została m.in. tajna organizacja POO (Polska Obrona Obywatelska).
Jak to jest w wielu innych organizacjach ruchu oporu, celem tej organizacji było podjęcie walki z niemczyzną i odbudowanie byłego państwa polskiego, w razie potrzeby również przy użyciu przemocy i środków terrorystycznych.
Organizacja ta została już rozpracowana w 1940 r. Przy pomocy konfidentów przez intensywną obserwację udało się posunąć śledztwo tak daleko, że w kwietniu 1942 r. można już było rozpocząć działanie przeciwko niej.
Centrala POO znajdowała się w Lipinach, powiat katowicki. Od chwili powstania kierował nią robotnik budowlany Antoni Janik, urodzony 20 października 1915 r. w Lipinach, powiat katowicki, zamieszkały tamże.
Został on jednak później pozbawiony kierownictwa, objął je były polski urzędnik pocztowy Walenty Nowak, urodzony 4 lutego 1902 r. w Rechlinghausen, zamieszkały w Świętochłowicach, powiat katowicki.
Po przejęciu kierownictwa POO przez Nowaka i po porozumieniu się z członkiem tajnej organizacji „Racławice” (nazwanej tak od miejscowości w Generalnej Guberni), niejakim Ryszardem Steffek, urodzonym 2 lutego 1913 r. w Zabrzu, obecnie ukrywającym się (notowanym w niemieckiej księdze osób poszukiwanych), sztab (centrala) organizacji został przeniesiony z Lipin do Katowic.
Jeśli chodzi o Steffka, to jest to były polski student z pochodzenia Niemiec.
Dzięki działalności organizacyjnej i inicjatywie Steffka POO została później rozbudowana.
Steffek zorganizował następujący sztab:
1. Kierownik organizacji – Walenty Nowak, urodzony 4 lutego 1902 r., zamieszkały w Świętochłowicach,
2. Zastępca kierownika – Józef Ordon, urodzony 12 września 1901 r., zamieszkały w Nowym Bytomiu,
3. Kierownik działu personalnego – Paweł Strzoda, urodzony 9 lutego 1897 r., zamieszkały w Lipinach,
4. Skarbnik – Józef Soida, urodzony 5 września 1891 r., zamieszkały w Chorzowie,
5. Wywiadowca – Antoni Janik, urodzony 20 października 1915 r., zamieszkały w Lipinach (wszyscy aresztowani). Na zarządzenie Steffka POO została podzielona na:
1) okręgi,
2) podokręgi,
3) grupy miejscowe,
4) grupy,
5) sekcje.
Do jednej grupy należy około 18 członków. 4 grupy tworzą grupę miejscową, 3 grupy miejscowe tworzą podokręg, 3 podokręgi – okręg. Ogółem utworzono 12 okręgów.
POO rozpowszechniała początkowo nielegalne ulotki „Ku Wolności” i „Polak” jako pisma propagandowe.
Po przejęciu kierownictwa przez Steffka kolportowano nielegalne pismo ulotne ,.Front Polski”.
To pismo ulotne wydawane jest przez polską organizację tajną TON (Tajna Organizacja Niepodległościowa) i dostarczane POO za pośrednictwem tajnej organizacji „Racławice”.
TON, która działała początkowo w okręgu bielskim i żywieckim, w ostatnim czasie pojawiła się również w powiecie katowickim. Jest ona już zdekonspirowana, do jej likwidacji przystąpi się we właściwym czasie.
„Racławice” rozwijają działalność głównie na terenie okręgów bielskiego i żywieckiego. Jak dotąd aresztowano 21 członków i działaczy.
Przez rozpowszechnianie nielegalnych druków podżegających, głównie „Frontu Polskiego", osiągnięto szczególnie wysoki stopień zwartości wśród członków.
„Front Polski” wydawany jest w nieregularnych odstępach czasu od 8 do 14 dni. Miejsce drukowania pisma jak dotychczas nie jest jeszcze znane.
POO wydała białe karty członkowskie o wymiarach 6x9 cm, z zielonym nadrukiem: POO, które były wręczane tylko członkom.
Każdy członek POO musiał zobowiązać się słowem honoru albo też przez złożenie odpowiedniej przysięgi, że bez żadnych zastrzeżeń odda życie za POO. Zdrajcy groziło zamordowanie przez sąd kapturowy. Każde dowództwo miejscowe miało własną lokalną służbę informacyjną, której zadania znane były tylko członkom tej służby.
Zabronione było pobieranie składek miesięcznych, jednak wpłacano dobrowolne ofiary pieniężne.
Od każdego członka wymagano wypełnienia następujących 10 punktów:
1. Każdy członek musiał się zobowiązać, że każdy rozkaz swych przełożonych wykona możliwie dokładnie.
2. Każdy dowódca grupy jest odpowiedzialny za rozkazy, które wydaje podległym sobie członkom.
3. Każdy wydany rozkaz przechodzi przez ścisłą kontrolę dowództwa. Musi też być ustalone, czy wydany rozkaz został w 100% wykonany.
4. Każdy członek musi dbać o to, by należycie strzec swej pracy organizacyjnej.
5. Członkom POO nie wolno należeć do innych organizacji.
6. Członkom POO nie wolno działać zbiorowo.
7. Nie wolno sporządzać spisów nazwisk itp.
8. Za najmniejszą zdradę naszej pracy grozi śmierć.
9. Każda podejrzana osoba interesująca się naszą pracą musi być natychmiast rozpoznana i o każdym takim wypadku należy natychmiast zameldować dowódcy.
10. Nasz program musi być wykonany aż do pełnego zwycięstwa.
Dodatkowo dodano do tego w postaci „Planu reorganizacji” jeszcze trzy żądania:
a ) Przywileje interesów narodu niemieckiego muszą być obalone raz na zawsze.
b ) Wywłaszczenie wszystkich majątków i posiadłości ziemskich bez odszkodowania i oddanie ich tym, którzy na to zasługują w duchu programu.
c ) Wywłaszczenie i uspołecznienie wszystkich warsztatów pracy i owej własności miejskiej, które są dzisiaj narzędziem wyzysku i niewoli mas polskich.
Po zebraniu obfitego materiału dowodowego przystąpiono 20 kwietnia 1942 r. do aresztowań.
Dotychczas aresztowano 86 członków i działaczy POO. 10 członków policyjny sąd doraźny skazał na śmierć.
Podczas przeprowadzonych rewizji mieszkań znaleziono i zabezpieczono:
a ) kilka odbiorników radiowych,
b ) większą liczbę nielegalnych druków ulotnych „Front Polski”,
c ) kilka wydań nielegalnego druku ulotnego „Polak”,
d ) materiał do sporządzania kart członkowskich,
e ) herby polskie,
f ) flagi polskie,
g ) różne opaski na rękawy dla dowódców podokręgów, okręgów i grup oraz dla członków,
h ) 2 pistolety,
i ) różne zapiski i akta organizacji.
Na koniec muszę stwierdzić, że tylko 2 spośród aresztowanych członków POO było z pochodzenia Polakami. 84 osoby złożyły wnioski o przyjęcie na niemiecką listę narodową, z czego jak dotąd 13 zostało odrzuconych.
Co do 14 osób nie podjęto jeszcze decyzji.
2 osoby zostały wpisane do grupy 4, 2 do grupy 3 i l osoba do grupy 2 niemieckiej listy narodowościowej.
W przypadku osoby przyjętej do 2 grupy niemieckiej listy narodowościowej chodzi o kierownika bloku NSDAP i kandydata na członka partii Franciszka Jochlika, urodzonego 11 maja 1903 r. w Orzechu, powiat tarnogórski. zamieszkałego w Świerklańcu. powiat tarnogórski. ul. Główna 81. Jochlik był oprócz tego członkiem Niemieckiego Frontu Pracy i od 1935 r. należał do „Partii Niemieckiej” (Blok Narodowy).
Ogólna liczba członków organizacji wynosiła prawdopodobnie około 200 osób.
Dochodzenia przeciwko pozostałym członkom POO trwają.”


Dalsze śledztwo wykazało, że organizacja jest znacząco silniejsza, niż to pierwotnie zakładano. Tylko w okresie do października 1942 roku aresztowano 163 ludzi. W raporcie szefa Gestapo w Katowicach Mildnera do szefa Gestapo w Głównym Urzędzie Bezpieczeństwa Rzeszy w sprawie likwidacji tajnej organizacji polskiej działającej pod nazwą: Polska Obrona Obywatelska z 28 października 1942 roku czytamy:

„Polska organizacja tajna Polska Obrona Obywatelska (POO), która pojawiła się w 1941 r., została rozbita w okresie od kwietnia do października 1942 r. Aresztowano 163 działaczy i członków. Spośród 163 członków POO dla 130 zażądano aresztu ochronnego, wobec 14 – postępowania specjalnego, a w stosunku do 19 – postawienia przed sądem doraźnym.
Przywódcą tajnej organizacji POO był były polski urzędnik pocztowy Walenty Nowak, urodzony 4 lutego 1902 r. w Wielkopolsce. Nowak był volksdeutschem, mieszkał w Świętochłowicach koło Katowic. Działacze i członkowie organizacji mieszkali na terenie miasta i powiatu katowickiego, rekrutowali się przeważnie ze środowiska robotniczego i rzemieślniczego. Biuro organizacyjne nie istniało. Nie prowadzono ani kartotek, ani spisów członków. Zebrania odbywały się przeważnie w ich mieszkaniach.
Celem organizacji tajnej POO była odbudowa państwa polskiego, co miano osiągnąć przez przygotowanie zbrojnego powstania i za pomocą aktów terroru.
Tajna organizacja POO znajdowała się w stadium organizacyjnym jeszcze nie zakończonym. Dzieliła się ona na:
a ) kierownictwo,
b ) sztab, składający się z 3 głównych działaczy.
c ) 12 obwodów,
d ) 36 podobwodów,
e ) 108 dowództw miejscowych, które tylko częściowo były obsadzone.
Do każdego dowództwa miejscowego należało kilka grup. W każdej grupie znajdowało się od 15 do 18 członków. Kierownicy grup mieli zadanie werbowania członków i ściągania składek, których wysokość uzależniona była od możliwości finansowych członków.
Przy wstąpieniu do POO członkowie musieli zobowiązać się albo złożyć przysięgę, że oddadzą życie za polski ruch.
Rota przysięgi POO brzmi:
„Oświadczam, że jestem gotów przystąpić jako członek do polskiej organizacji tajnej Polska Obrona Obywatelska. Ślubuję, że będę przestrzegać i dokładnie wykonywać rozkazy i polecenia wydane przez dowódców. Tak mi dopomóż Bóg!”
Karty uczestnictwa POO ze względu na konspirację nosiły tylko numery.
POO rozpowszechniała nielegalne gazety „Polak” i „Front Polski”. Gazeta „Polak” w 1941 r. przestała się ukazywać. Jej krąg czytelników przejęło pismo podburzające „Front Polski”.
Hasłem pisma „Front Polski” było:
„Wolna Polska – to rzecz święta. Dlatego jest naszym obowiązkiem dla niej żyć, walczyć i umierać!”
Te pisma podburzające zawierały, oprócz ogólnikowych odezw do Polaków i Górnoślązaków, głównie wiadomości wrogie i mówiące o okrucieństwach, czerpane z nasłuchu radiostacji zagranicznych. Prowadzono propagandę na rzecz powolnego tempa pracy, nawoływano do uprawiania sabotażu.
24 sierpnia 1942 r. udało się zlikwidować drukarnię „Frontu Polskiego” w Bielsku. Kierownikiem tej drukarni był osobnik narodowości polskiej, pomocnik technika Antoni Ścieżka, urodzony 30 września 1902 r. Ścieżka jest członkiem polskiej organizacji tajnej TON.
Po 24 sierpnia 1942 r. nie stwierdzono już dalszej działalności grupy oporu POO.”


Równocześnie Gestapo przystąpiło do likwidacji struktury „Racławic”, o czym możemy dowiedzieć się z raportu szefa katowickiego Gestapo Mildnera do placówek Gestapo w Łodzi, Ciechanowie, Bydgoszczy, Grudziądzu i Pradze w sprawie likwidacji polskiej tajnej organizacji „Racławice” z 17 listopada 1942 roku:

„Na początku kwietnia 1942 r. w meldunku konfidenta został wymieniony jako były członek już zlikwidowanej tajnej organizacji SZP Mieczysław Paulus, urodzony 31 stycznia 1918 r. w Leśnej, pochodzący z Żywca. Paulus został aresztowany 7 kwietnia 1942 r. Jego zeznania wykazały, że był on wprawdzie wcześniej członkiem SZP, jednakże od lata 1940 do października 1941 r. sprawował pod pseudonimem „Wróbel” kierownictwo nielegalnej polskiej tajnej organizacji „Racławice” w powiecie żywieckim.
Chodzi o organizację, która powstała wiosną 1940 r. Głównym i ostatecznym celem tej organizacji było utworzenie wolnej Polski przez połączenie wszystkich o polskich przekonaniach i po polsku myślących kręgów społeczeństwa. Członkowie „Racławic” składali się w powiecie żywieckim, w przeciwieństwie do istniejących tam grup organizacyjnych TON 3 i SZP, niemal wyłącznie z rzemieślników i chłopów, którzy dawniej należeli do Związków Młodzieży Wiejskiej.
Ogólne kierownictwo „Racławic” spoczywało w rękach byłego studenta Ryszarda Steffka, urodzonego 8 lutego 1913 r. w Zabrzu – pseudonim „Powiernik”, który równocześnie kierował organizacją POO. Zjednoczył on w swym sztabie zarówno członków „Racławic”, jak i organizacji POO.
Przesyłaniem rozkazów i wiadomości między Steffkiem lub jego sztabem a Paulusem obarczano kuriera o pseudonimie „Morski”.
Struktura organizacyjna „Racławic” polegała na systemie tzw. kółek. Kierownik powiatowy miał za zadanie zwerbować 4 członków, którzy tworzyli „zarząd”. Ci natomiast werbowali następne 4 osoby, które spełniały zadanie łączników do nowych członków. Każdy z łączników miał obowiązek opiekowania się 3 zgłoszonymi przez siebie członkami. Po wstępnym egzaminie dla sprawdzenia przydatności i niezawodności musiał nowo pozyskany członek złożyć przysięgę i otrzymywał pseudonim. Wkrótce po założeniu organizacji sztab w Katowicach rozpowszechnił napisaną na maszynie nielegalną gazetę „Walka i Wolność”. Później to pismo podburzające zastąpiono pismem „Front Polski”, które od lutego do września 1941 r. dostarczała tajna organizacja TON. Następnie, już na krótko przed przeprowadzoną tu akcją aresztowań, wydano członkom organizacji do rozpowszechnienia pismo drukowane pod tytułem „Polak”. Składek członkowskich nie pobierano. W celu pokrycia wydatków wezwano członków do uiszczenia dobrowolnych świadczeń pieniężnych, które musiały być przesłane sztabowi organizacji. Obok zadań w zakresie czuwania nad świadomością w polskim społeczeństwie funkcjonariusze organizacji zostali zaangażowani przez sztab do służby wywiadowczej. I tak na przykład kierownik na powiat żywiecki miał w regularnych odstępach czasu przez kuriera katowickiego meldować o siedzibie, sile i uzbrojeniu poszczególnych placówek policyjnych i żandarmerii. Dalej, przy przeprowadzanych wysiedlaniach, trzeba było zameldować, dokąd wysiedlano i kogo objęło wysiedlenie. Oprócz tego rejestrowano wszystkich Polaków, którzy zostali wysłani na roboty do Rzeszy.
Organizacja ta nie miała grup sabotażowych, terrorystycznych i wojskowych.
Siedziba i działalność wspomnianego sztabu mieściła się w Katowicach. Do chwili aresztowania Paulusa sztab ten nazywany był sztabem POP. Już w kwietniu 1942 r. tak rozpracowano tę organizację, że można było przystąpić do jej likwidacji. Aresztowanie Paulusa, co do którego nie można było przewidzieć, że był związany organizacyjnie ze Steffkiem, umożliwiło Steffkowi i jego najbliższym współpracownikom ucieczkę tuż przed ich uwięzieniem. Na podstawie szczegółowego przesłuchania Paulusa zostali ujawnieni wszyscy jeszcze pozostający na wolności członkowie kierownictwa „Racławic”. Aresztowanie ich można było przeprowadzić równocześnie z akcją przeciw POO 21 kwietnia 1942 r. w ciągu następnych tygodni. Ogółem ujęto 26 działaczy i członków szeregowych. Wśród nich znajdowali się również ówcześni kierownicy „Racławic”, a mianowicie: na powiat żywiecki – pracownik umysłowy Karol Turczak, urodzony 18 sierpnia 1907 r. w Lipowej, pseudonim „Górny”, i na Zaolzie – dyżurny ruchu Józef Krakowski, urodzony 29 grudnia 1903 r. w Karwinie.
Wszystkie wymienione w sprawozdaniu osoby są tzw. poddanymi Rzeszy – narodowości polskiej. Spośród 26 aresztowanych osób 12 sąd doraźny skazał na karę śmierci. Przeciwko pozostałym 14 osobom zastosowano areszt prewencyjny. Organizacja „Racławice” nie pojawiła się już w formie wyżej opisanej i może być uważana za całkowicie rozbitą. Ewentualnych powiązań tej organizacji z innymi terenami nie udało się ustalić. Na moim obszarze odegrała ona tylko podrzędną rolę.
Poszukiwania kierownika organizacji Steffka nie dały dotychczas rezultatów.
Późniejsze przesłuchania czołowych funkcjonariuszy „Racławic” wykazały, że Steffek miał stały kontakt z centralą w Krakowie, od której oprócz pieniędzy otrzymywał również gazety „Walka i Wolność” oraz „Polak”.”


Pozdrawiam
Wojciech Kempa
 
User is offline  PMMini Profile Post #23

     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 29/06/2009, 10:53 Quote Post

Zdrada Krwawej Julki i Pawła Ulczoka i będąca skutkiem tego fala aresztowań, zapoczątkowana aresztowaniem inspektora Józefa Skrzeka (5 września 1941 r.), sparaliżowała działalność Inspektoratu Katowice. A jeśli dodamy do tego, że niemal równocześnie rozbite zostały inspektoraty Sosnowiec i Bielsko, a także komenda Okręgu Śląskiego, to mamy przed oczami obraz totalnej klęski...
Przed nowym komendantem Okręgu Śląskiego, którym od jesieni 1942 roku był ppłk Paweł Zagórowski – „Maciej”, stało niezwykle trudne zadanie związane z odbudową Okręgu. Do tego Okręgiem kierował on z Krakowa, uważając, iż pobyt na Śląsku związany jest z nadmiernym ryzykiem. W tej sytuacji przyszłość Okręgu Śląskiego rysowała się dość czarno...
Najszczęśliwszą decyzją ppłka Zagórowskiego było mianowanie komendantem Inspektoratu Katowice por. Wacława Stacherskiego – „Nowiny”. Warto w tym miejscu poświęcić kilka słów osobie nowego inspektora. Urodził się w Sosnowcu 28 września 1915 roku. Był niezwykłą osobowością – urodzonym dowódcą, a przy tym osobą o ogromnej wrażliwości. Pisał wiersze, stąd nazywany był często „żołnierzem – poetą”.
W roku 1937 wstąpił do Szkoły Podchorążych Rezerwy we Włodzimierzu Wołyńskim, którą ukończył w następnym roku. Dostał przydział do 23 pułku artylerii lekkiej z Będzina. Po odbyciu służby wojskowej podjął studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu warszawskiego. Będąc studentem drugiego roku, dostał powołanie do wojska. Wrócił do macierzystego pułku, w szeregach którego walczył w kampanii wrześniowej. Pod Biłgorajem został ranny. Po ucieczce ze szpitala (w Krakowie) przybył do Sosnowca. Oddajmy tymczasem głos gen. Zygmuntowi Walterowi – Janke:

„Był listopad 1939 r. Wacek odnalazł kolegę szkolnego, prawnika, Leszka Fusiarskiego. U niego ukrywał się dowódca baterii, w której Stacherski walczył we wrześniu 1939 r. Leszek Fusiar-ski stwierdza we wspomnieniach, że już wtedy wyczuwało się, że chłopak pochłonięty jest całkowicie jedną sprawą – walką z Niemcami.
Z własnej inicjatywy zaczął zawiązywać organizację w celu prowadzenia tej walki. Praca ta trwała kilka tygodni. W końcu grudnia 1939 r. Wacek w rozmowie z Leszkiem Fusiarskim oświadczył, że nie ma co liczyć na szybki koniec wojny. Pracę w Podziemiu trzeba tak ustawić, aby przyniosła możliwie największą korzyść narodowi polskiemu. Po wskazówki postanowił wybrać się za granicę, do ambasady polskiej w Budapeszcie.
Poszedł tam 2 stycznia 1940 r. przez Krynicę i Koszyce. Znał te okolice z okresu wycieczek szkolnych w góry. Szli we dwóch z Zygmuntem Sobierajem, kolegą szkolnym Wacka. Sobieraj poszedł dalej i służył później w armii polskiej na Zachodzie. Później zamieszkał w Australii, w stanie Victoria.
W końcu lutego 1940 r. Wacek po uzyskaniu odpowiednich instrukcji w ambasadzie polskiej wrócił do Zagłębia przez Zakopane i Tatry. W górach mróz dochodził wtedy do 30 stopni.
Przyniósł ze sobą większą sumę pieniędzy i pocztę dla dowództwa organizacji w Krakowie. Po pieniądze zgłosił się w Sosnowcu w marcu 1940 r. z hasłem kpt. Jerzy Stolarski (,,Konrad”). Był to szef sztabu Podokręgu Związku Wałki Zbrojnej Zagłębie. W tym czasie istniał już Obszar Krakowski ZWZ, w którego skład wchodziły: Okręg Śląski, Okręg Krakowski i Podokręg Zagłębie. Dowódcą jego był ppłk Henryk Kowalówka („Skawa”, „Oset”, „Topola”).
Wiosną 1940 r. z Komendy Głównej ZWZ przyszedł rozkaz utworzenia Związku Odwetu.
Miała być organizacja wyłoniona z ZWZ, złożona z najbardziej aktywnych i zaufanych ludzi, prowadząca planowy sabotaż i dywersję we wszystkich możliwych formach, zwłaszcza w zakładach pracy i na liniach komunikacyjnych. Dowódca Podokręgu ZWZ Zagłębie obarczył tym zadaniem Wacława Stacherskiego. Miał utworzyć drugą sieć Związku Odwetu w Zagłębiu.
Pierwsza, oparta o Związek Orła Białego, działała już od jesieni 1939 r. i częściowo zdekonspirowana poniosła ciężkie straty. Wacek przyjął pseudonim „Uważny”. Do wykonania powierzonego zadania użył utworzoną przez siebie grupę ludzi. Było ich jednak za mało. Musiał rozprzestrzenić działalność na całe Zagłębie.
Dobrał sobie sprężystych pomocników: chor. Stefana Nowocienia („Prawdzic”) w Sosnowcu, por. Jana Bartoneza („Szary”) w Myszkowie, Stanisława Laskowskiego („Koga”) w Zawierciu jako dowódców terenowych oraz Zygmunta Sokoła („Uparty”) do spraw przerzutów i łączności. Teraz również Wacek ujął sobie ludzi, podporządkował, zapalił do sprawy, której służył całym sercem. Wszyscy ci ludzie byli starsi od niego wiekiem, często stopniem wojskowym, doświadczeniem życiowym. A mimo to podporządkowali mu się bez sprzeciwów i wspominali go zawsze dobrze. [...]
Sieć Związku Odwetu „Uważnego” – por. Wacława Stacherskiego – rozwijała się i powiększała. Istniały już całe kompanie ZO, które przetrwały do momentu ujawnienia. [...]
Wacek przestrzegał wypracowanego przez siebie systemu bezpieczeństwa z żelazną konsekwencją. Gdy był w Sosnowcu, nie wychodził z domu przed zmrokiem, a rodzina rozpowszechniła wiadomość, że przeniósł się do Generalnej Guberni. Groźne dla niego były liczne spotkania z różnymi ludźmi. Unikał powiązań łańcuszkowych, kosztem zwiększenia własnego ryzyka. W ciągu dnia siedział nad książką lub, jeśli było z kim, grał w szachy. Był dobrym graczem. Niełatwo mu było znaleźć równorzędnego partnera. Byle czego nie czytał, mało interesowały go powieści. Pasjonowała go socjologia i książki podróżnicze. Przeczytał wszystko, co można było znaleźć w czasopismach i książkach na temat Śląska i nic, co dotyczyło Śląska, nie było mu obojętne.”


Warto w tym momencie zacytować majora Jana Bartoneza ze Związku Odwetu z Myszkowa:

„Zetknąłem się z nim po raz pierwszy w maju 1940 r. w mieszkaniu jego rodziców w Sosnowcu, przy ulicy Hr. Renarda 4, kiedy to oddawałem pod jego komendę i rozkazy zorganizowaną przeze mnie w październiku 1939 r. grupę wywiadowczo-dywersyjną „Myszków”. Mimo że był on ode mnie znacznie młodszy wiekiem oraz niższy stopniem wojskowym, poszedłem pod jego komendę chętnie, gdyż widziałem w nim typowego żołnierza z urodzenia i charakteru.”

Jak już pisałem, 12 listopada 1940 roku aresztowany został komendant Inspektoratu Bielsko Edward Zajączek ps. „Wolf”. Ppłk Kowalówka mianował na jego miejsce majora Tadeusza Stawińskiego, któremu przydzielił do pomocy (jako jego zastępcę) por. Wacława Stacherskiego. Zygmunt Walter – Janke pisze:

„Ppłk Kowalówka poznał wystarczająco dobrze por. Stacherskiego, aby docenić jego aktywność, obowiązkowość i oddanie sprawie. Nie odbierając mu dawnej funkcji, wysłał go na najtrudniejszy teren – do Inspektoratu Bielskiego. Inspektorem bielskim mianował mjra Tadeusza Stawińskiego.
Wacek miał wnieść to, na co nie było stać starego majora – ruchliwość i zapał młodości, świeży i wrażliwy umysł, fanatyczny stosunek do służby. Po upływie pół roku mjr Stawiński poprosił o zwolnienie z funkcji. Wacek został.”


Zygmunt Walter – Janke nie wspomina tu, iż przyczyną odwołania majora Stawińskiego był jego osobisty konflikt z por. Stacherskim, przy czym ppłk Kowalówka opowiedział się w nim jednoznacznie po stronie Stacherskiego. Szerzej pisze o tym Juliusz Niekrasz:

„Największe [...] wyrwy przyniosły aresztowania w Inspektoracie Bielskim. Spowodował je agent gestapo Stanisław Ryszard Dembowicz, używający pseudonimu „Radom”, podający się za oficera w randze majora oraz za inspektora nigdy nie istniejącego Inspektoratu Oświęcimskiego mającego nosić kryptonim „Olgierd”. Dembowicz, członek ZWZ w Obwodzie Oświęcimskim, był głęboko wprowadzony w tamtejsza konspiracje, miedzy innymi zdobył sobie zaufanie ks. dr. Władysława Grohsa („Feliks Skarga”), byłego katechety gimnazjum oświęcimskiego, a w czasie okupacji kapelana tamtejszego obwodu ZWZ. Dembowicz dopuścił się zdrady (ponoć poczuwał się do narodowości ukraińskiej) i przeszedł na służbę gestapo. Kiedy i w jakich okolicznościach do tego doszło, nie zostało wyjaśnione.
W początkach 1941 r. zaskoczył członków konspiracji informacją, że utworzony został Inspektorat Oświęcimsko-Bielski i że on otrzymał nominacje na inspektora. Była to mistyfikacja. Dembowicz przeniósł się na Żywiecczyznę i posiadając mocne listy polecające, a nawet osobiste pośrednictwo działających w najlepszej wierze księży, dotarł do kierownictwa żywieckiego ruchu konspiracyjnego. Jako rzekomy inspektor mający organizować Inspektorat „Olgierd” powołał do życia, a raczej „zatwierdził" dotychczasowa komendę Obwodu Żywieckiego – z kpt. Wenancjuszem Zychem jako komendantem. Stan, w jakim znajdował się inspektorat, ułatwiał zdrajcy działalność.”


Zatrzymajmy się przy tym na moment. Czy możliwe jest, by Dembowicz ogłosił się samozwańczo komendantem Inspektoratu? A może jednak miał jakieś pełnomocnictwa ówczesnego komendanta Okręgu Śląskiego inż. Józefa Szmechty, który to jednak już 18 grudnia 1940 roku został aresztowany? Myślę, że tego już się nie dowiemy. Tymczasem powróćmy do tekstu Juliusza Niekrasza:

„W tym czasie przyjechał do Bielska faktyczny inspektor, mjr Tadeusz Stawicki, wraz z przydanym mu do pomocy adiutantem inspektoratu — mającym jednocześnie organizować w inspektoracie Związek Odwetu – por. Wacławem Stacherskim („Uważny”, „Dymitr”). Obaj terenu zupełnie nie znali. Stacherski był człowiekiem młodym i pełnym bojowego zapału, mjr Stawicki – starszym, bardziej statecznym i może nadmiernie ostrożnym. Por. Stacherski rozpoczął aktywną działalność, wkraczając niejednokrotnie w kompetencje inspektora, co doprowadziło do zadrażnień. Rzecz oparła się o Komendę Okręgu. Stawicki widząc, że Komenda wyraźnie popiera Stacherskiego, podał się do dymisji, która jesienią 1941 r. została przyjęta.”

Powróćmy tymczasem do relacji Zygmunta Waltera – Janke:

„Na miejsce mjr. Stawińskiego przyszedł kpt. Feliks Kisiel („Szczęsny”), krewny ppłk. Henryka Kowalówki. Nie był to dobry wybór. Jego stosunek do ludzi przyczynił się do zaostrzenia i tak niełatwych stosunków w Inspektoracie Bielskim. Wacek meldował odważnie ppłk. „Topoli” o trudnościach.
Nim zdołał przekonać ppłka „Topolę”, doszło w Inspektoracie Bielskim do katastrofy. Dnia 25 września 1942 r. na przejściu granicznym w Suchej aresztowany został inspektor bielski, kpt. „Szczęsny”. Równocześnie aresztowano w jego kwaterze w Białej domowników, rodzinę Dzieniów. Aresztowania objęły cały Inspektorat.
Było to głównie dzieło konfidentów, którzy się wkradli do Inspektoratu: Ryszarda Dembowicza („Radom”) i Mieczysława Mólki-Choynowskiego („Mietek”). Obaj zostali straceni z wyroku Wojskowego Sądu Specjalnego Polski Podziemnej.”


Zupełnie inaczej wydarzenia te opisuje Juliusz Niekrasz:

„Komendant Okręgu, ppłk Henryk Kowalówka, mianował nowym inspektorem bielskim swojego dawnego podwładnego, oficera 73. pp, kpt. Feliksa Kisiela, który zmienił pseudonim na „Szczęsny” oraz kryptonim inspektoratu („Bóbr” na „Jesion”), zapowiedział swój przyjazd, ale z przybyciem i objęciem funkcji się nie kwapił. W inspektoracie gospodarował por. Stacherski, którego Dembowicz zdołał już poznać i zdobyć jego zaufanie. Nie jest dla mnie sprawą jasną, jak wybrnął z sytuacji Dembowicz, gdy zaszła konieczność wyjaśnienia jego dotychczasowej Feliks Kisiel objął urzędowanie dopiero w marcu 1942 r. Znalazł się w terenie zupełnie sobie obcym, pozbawiony był kontaktów i szukał pomocy, z którą przyszedł mu właśnie Dembowicz. Przekazał Kisielowi wszystkie znane sobie kontakty bielskie a zwłaszcza żywieckie i oświęcimskie, czym zaskarbił wdzięczność i pełnie zaufania, traktowany był jako persona grata inspektoratu, choć już przed przybyciem Kisiela zdołał odegrać poważną rolę.
Nowy inspektor nie uzdrowił stosunków, ułożyły się one jeszcze gorzej niż za czasów mjr. Stawickiego. Kisiel zrażał sobie podwładnych niewłaściwym ich traktowaniem, ścierał się ustawicznie ze Stacherskim, a komendant Obwodu Bielskiego, kpt. Henryk Boryczka, urażony fatalnym prowadzeniem inspektoratu, zaczął skłaniać się do przejścia ze swoimi żołnierzami do Narodowej Organizacji Wojskowej (wojskówki Stronnictwa Narodowego).
Tymczasem komendant Obwodu Żywieckiego, kpt. Wenancjusz Zych, nawiązał wreszcie po raz pierwszy łączność z faktycznym inspektorem, kpt. Feliksem Kisielem, i sprawa dotychczasowej działalności Stanisława Dembowicza (w Żywcu używał imienia Ryszard) i jego roli nabrała po raz pierwszy ostrych konturów. Dembowicz stanął pod zarzutem zdrady, ale było już zbyt późno. Zdążył on dokonać głębokiego wglądu w stan konspiracji w całym Inspektoracie Bielskim – z wyjątkiem Obwodu Wadowickiego, który prowadził (z miejscem dowodzenia w Andrychowie) por. Tadeusz Wolf („Ryś”). Kpt. Wenancjusz Zych podał się do dymisji, uzasadniając ją dekonspiracją swojej osoby, Dembowicz i Mólka-Chojnowski zniknęli z terenu.
Nastąpiło uderzenie gestapo na Inspektorat Bielski. Aresztowani zostali (głównie w nocy z 25 na 26 września 1942 r.) między innymi: inspektor, kpt. Feliks Kisiel; jego zastępca, Mieczysław Jonkisz; komendanci obwodów – kpt. Henryk Boryczka wraz z synem Zbigniewem, por. Paweł Pinczer i por. Antoni Cader („Rola”), który w tym czasie pełnił funkcje komendanta Obwodu Żywieckiego; komendanci placówek – Edward Passendorfer, Rudolf Łodziana, Jan Barczyk, Jan Kowalczuk, Kazimierz Baron, Stanisław Figura, Józef Chrząszczyk, Franciszek Dziedzic, Władysław Kubica, por. Jan Urbaniec oraz wielu szczególnie aktywnych członków ZWZ, jak kpt. Karol Staszkiewicz, Tadeusz Obarzanowski („Ćwiek”), Leon Sojecki, Rudolf Wala, dr Stefan Mirecki, Jan Martusiewicz, Rudolf Bylica, Erwin Czają, Rudolf Dudzik; szef kontrwywiadu w inspektoracie – Jan Jagosz; kurier – Stanisław Jagosz; oficer łączności, członek Poddelegatury Okręgowej – adwokat Wojciech Figiel; pracownicy wywiadu, a wśród nich artysta malarz Grzegorz Serdjukoff, i wielu innych. Aresztowani zostali Maria Dzień i Ferdynand Dzień, w których domu miał swą kwaterę inspektor Kisiel. Z wybitnych działaczy Inspektoratu Bielskiego uniknęli aresztowania kpt. Wenancjusz Zych, por. Wacław Stacherski, por. Antoni Płanik, por. Zbigniew Openheimer. Szczęście dopisało adiutantowi inspektora Kisiela – studentowi Mieczysławowi Dąbrowskiemu. Został on wprawdzie aresztowany, ale zdołał zbiec z wiezienia.”


Nie będziemy w tym miejscu rozstrzygać, czyj opis precyzyjnie opisuje stan faktyczny. Główni aktorzy tamtych wydarzeń dawno nie żyją (większość nie przeżyła wojny) i nie ma możliwości rozstrzygnięcia tego, który z cytowanych autorów ma rację...
Szczególne spustoszenia poczynił Stanisław Dembowicz w Obwodzie Oświęcim, w komendzie którego przez dłuższy czas pracował. Przyjrzyjmy się w tym miejscu jego organizacji. Juliusz Niekrasz pisze:

„Organizatorem Obwodu Oświęcimskiego był por. rez. Alojzy Banaś, rodem z Nakła Śląskiego, prezes Związku Oficerów Rezerwy w Tarnowskich Górach i jednocześnie dyrektor biur magistratu w tymże mieście. Banaś pozostawał w zażyłych stosunkach z Józefem Korolem, z którym zaprzyjaźnił się w czasie, gdy Korol był starosta tarnogórskim. Banaś po zakończeniu kampanii wrześniowej już nie powrócił na Śląsk, lecz osiadł w Oświęcimiu u rodziny żony i tam podjął pracę w magistracie. Kiedy pierwszy komendant Śląskiego Okręgu ZWZ Józef Korol dowiedział się, że w Oświęcimiu przebywa Banaś, odwiedził go, wprowadził do ZWZ i zaprzysiągł, polecając mu zorganizowanie Obwodu Oświęcimskiego i mianując go komendantem tegoż obwodu.
Banaś, który przyjął pseudonim „Zorza” (później „Olsza”) zadanie to wykonał. W sztabie obwodu znaleźli się: rtm. Stanisław Krępa („Trojacki”), por. Mieczysław Rozikowski – zastępca komendanta, por. Jan Wawrzyczek, Antoni Szlachcic („Laura”) – szef łączności, inż. Marian Feliks – kwatermistrz, Maksymilian Niezgoda – szef wywiadu, ks. dr Władysław Grohs de Rosenburg – kapelan, łączniczkami zostały Jadwiga Dylik i Bronisława Kubisty. Przy organizowaniu obwodu współdziałał Stanisław Dembowicz, który w późniejszym okresie odegrał tragiczną rolę w całym Inspektoracie Bielskim, bo dopuścił się zdrady i doprowadził do szerokich aresztowań na terenie całego inspektoratu.”


Więcej na temat rozwoju organizacyjnego Obwodu Oświęcim pisze Zygmunt Walter – Janke:

„W zimie 1939/40 r. powstały w Oświęcimiu i w Jawiszowicach pierwsze placówki SZP. Komendantem Obwodu został wkrótce ppor. rez. Alojzy Banaś („Zorza”) ur. 7 lipca 1906 r., urzędnik z Oświęcimia. Na początku 1940 r. Niemcy zaczęli organizować obóz w Oświęcimiu. Latem napłynęły pierwsze transporty więźniów. W tym czasie w Obwodzie ZWZ Oświęcim istniały już cztery placówki: w Oświęcimiu („Zagłada”) pod dowództwem sierżanta Józefa Jakuczka („Zaolziański”), w Brzeszczach („Górnik”) pod dowództwem Rudolfa Witteka („Orzeł”), w Zatorze („Skawa”) pod dowództwem Żabczyńskiego („Boruta”) i w Kętach („Soła”) pod dowództwem kpt. piech. Jana Barcika („Soła”).
Jesienią zorganizowano cywilną akcję pomocy więźniom. Dostarczano lekarstw, odzieży, żywności. W akcji tej wyróżnił się ks. Władysław Grohs de Rosenburg, kapelan Obwodu, a później całego Inspektoratu. Podobną akcję zorganizował również Obwód ZWZ Oświęcim. Przerzut dostaw odbywał się za pomocą tzw. skrzynek przerzutowych.
Na przełomie 1940/41 r. w Obwodzie ZWZ Oświęcim było już zaprzysiężonych około 220 ludzi.
Jesienią 1941 r. w Łękach i w lasach jawiszowskich powstała pierwsza 27-osobowa grupa partyzancko-dywersyjna „Marusza”, zakwaterowana w dwóch bunkrach. Składała się z ludzi z ZWZ ściganych przez Niemców, takich którzy utracili możność powrotu do życia legalnego. Dowodził nimi por. Jan Wawrzyczek („Danuta”), mieszkający w domu Jedlińskich w Łękach-Zasolu. „Marusza” wcześnie rozpoczęła swą działalność. Już jesienią 1941 r. zlikwidowała czterech szpiclów niemieckich, w tym Kwiatkow-skiego z Oświęcimia. Opróżniono 7 niemieckich sklepów, przeprowadzono 14 rekwizycji u Niemców, zniszczono 2 niemieckie urzędy i zabito 7 Niemców. „Marusza" jako uzbrojenie miała w tym czasie 2 kb, 2 kbk, 7 pistoletów i 20 granatów. Do jesieni 1941 r. włącznie Obwód stracił w wyniku akcji Niemców 33 ludzi.
W 1942 r. szeregi w obwodzie rosły nadal. Latem 1942 r. w raportach Obwodu figurowało już 400 zaprzysiężonych. Por. Wawrzyczek zorganizował w 1942 r. nowe oddziały partyzanckie. W rejonie Kańczugi powstał oddział kpt. Jana Barcika („Soła”) w sile około 15 ludzi, a w Bielanach-Borgach sierżant Jan Jamroz zebrał też trochę nowych partyzantów. W 1942 r. „Marusza” stoczyła znowu szereg potyczek z Niemcami, zlikwidowała 11 szpiclów, 8 żandarmów i 11 innych Niemców. Dla zdobycia żywności przeprowadzono rekwizycję u 19 niemieckich osiedleńców, wykolejono 3 pociągi ( w Kozach i w Przeciszowie). W czasie tych działań zginęło 7 partyzantów. W wyniku represji niemieckich straciło życie około 40 ludzi z Obwodu. W 1942 r. zorganizowano ucieczkę i udzielono pomocy 7 więźniom oświęcimskim: St. Chybińskiemu (nr obozowy 6810), Jarzębowskiemu (nr 115), Józefowi Rotter – Basińskiemu (nr 365) oraz 2 Rosjanom, 1 Żydowi i 1 Jugosłowianinowi. Udzielono również pomocy kilku innym, uciekającym na własną rękę.
W Obwodzie czynne były 4 aparaty radiowe, prowadzono na nich nasłuch i kolportowano biuletyny wiadomości radiowych. W listopadzie 1942 r. rozpoczęto wydawać odbijane na powielaczu pisemko „Walka” – w nakładzie 100 egzemplarzy. Redagował je Franciszek Hoszek (,,Beethoven”).”


Uderzenie w Obwód Oświęcim nastąpiło w dniach 4 – 7 października 1942 roku. Adela Korczyńska, zastępca komendanta Komendy Śląskiej Harcerek i zarazem komendantka Wojskowej Służby Kobiet, w artykule „Jeszcze jedna oświęcimska historia” pisze:

„Jak grom uderzyła w nas wiadomość o masowych aresztowaniach w obwodzie żywieckim i bielskim w nocy z 25 na 26 września 1942 r. Dziś ludzie, którzy przeżyli, opowiadają, że tej nocy „Radom” osobiście jeździł z Gestapo po powiecie żywieckim.
Kto wysłał ciocię Jadzię w dniu 4.X.1942 r. jako kurierkę do Wiednia: czy komendant obwodu Ba-nas czy Kempa nie zdołał już nikt ustalić. Można tylko przypuszczać, że wiozła wieści o tych masowych aresztowaniach. Przypuszczalnie posiadała oficjalny pretekst wyjazdu do Wiednia z firmy, gdzie pracowała jako księgowa w sklepie skórzanym Wesołowskiego, Czecha z pochodzenia, żonatego z wiedenką. Byli oni życzliwi Polakom i nieraz dawali pieniądze na pomoc więźniom.
Jadzię widziano potem eskortowaną przez „Radomia" w Dziedzicach przy przesiadce z wiedeńskiego pociągu do Katowic. Potem w grypsie zawiadomiła, że „Radom" był przy jej aresztowaniu. Aresztowano ją w hotelu w Wiedniu i osadzono najpierw w Gestapo w. Katowicach, a potem w osławionej mysłowickiej kaźni.
Wesołowski dał znać, że Jadzia, jest aresztowana. Ciocia Renia z babcią pojechały do katowickiego Gestapo, żądając sprawdzenia czy przypadkiem nie jest zatrzymana. Wprowadzono je obie do olbrzymiej sali, w której wszystkie ściany były zapełnione półkami z kartotekami. Pracowało tam dwóch gestapowców i kobieta. Ta przeszukała wykazy i spytała: „Czy to taka wysoka, smukła pani w szarym kostiumie?” „Tak, to była nasza Jadzia! Aresztowano ją w hotelu w Wiedniu, obecnie jest w więzieniu śledczym w Mysłowicach”.
Do Mysłowic pojechała moja mama. Spytała dyżurującego strażnika, czy przywieziono tu Jadwigę Dylik z Oświęcimia. Opisała jej wygląd. Spytała go, czy zna język polski. Odpowiedział jej, że obowiązkiem każdego Polaka jest mówić po polsku. To był Emil Lipowczan pochodzący z Cieszyńskiego, przedwojenny pracownik Polskiego Radia, przez więźniów zwany serdecznie „tatusiem”. Odtąd jeździła mama dwa razy w tygodniu do Mysłowic, by przez niego doręczać grypsy, lekarstwa, jedzenie. .
4 października, gdy Gestapo schwytało Jadzię, uderzyło równocześnie w Obwód Oświęcimski, aresztując jego komendę. Dziś rozumiemy, że polowano na poznanie drogi kurierskiej do Wiednia i zdobycie meldunków, „Radom” w ostatnim etapie swej zdradzieckiej kariery był przecież zastępcą inspektora bielskiego kpt. Kisiela. Nie wiemy czy zabrano Jadzi wiezioną pocztę, wiadomo, że śledztwo nic z niej nie wydobyło. Po 3 i półmiesięcznym pobycie w Mysłowicach, po licznych konfrontacjach z aresztowanymi wywieziono ją do obozu oświęcimskiego. Od 1941 r. z powodu epidemii tyfusu w Mysłowicach tu przeniesiono część prac katowickiego Gestapo.
Dr Alfred Konieczny w książce pt: „Pod rządami wojennego prawa karnego III Rzeszy – Górny Śląsk 1939 – 1946”, Wrocław 1972, podaje:
„Do obozu oświęcimskiego przywieziono w dniu 27 stycznia 1943 r. z zastępczego więzienia policyjnego 45 osób, w tym 6 kobiet, przeważnie członków ZWZ. Wśród ustalonych 38 nazwisk jest m. in. Jadwiga Dylik, Anna Kubisty, Alojzy Banaś. Wyrok przez rozstrzelanie wykonano natychmiast.”
Szybko, drogą kontaktów z organizacją obozową, otrzymaliśmy następującą wiadomość: Jadzia i Nuśka szły w pierwszej czwórce trzymając się za ręce. Jadzia była w płaszczu i chusteczce na głowie. Nie pozwoliła sobie zawiązać oczu...
W kilka dni po tym wezwano rodziców Jadzi i Nuśki do oświęcimskiego Gestapo, gdzie odczytano wyroki i zawiadomiono o ich wykonaniu. Rodzice byli opanowani. Ich postawa wywołała u gestapowców zdumienie i uwagi na temat hardości i dumy Polaków.
Sprawa „Radomia” miała swój epilog. Jeszcze w 1943 r., po zebraniu dowodów winy, sąd Polski Podziemnej wydal na niego i innych konfidentów wyrok. W zebraniu materiałów udowadniających zdradę brał udział „Tadeusz”, Konstanty Kempa i „Nowina", Wacław Stacherski. w tym okresie jeden z niewielu ocalałych członków komendy inspektoratu bielskiego..”


Por. Konstanty Kempa – „Tadeusz” to, oczywiście, mój dziadek... Tymczasem powróćmy raz jeszcze do relacji Juliusza Niekrasza:

„Po wykonaniu zbrodniczego dzieła zdrajcy, Stanisław Dembowicz i Mieczysław Mólka-Chojnowski, ukrywali się. Sprawę ich przekazano do Wojskowego Sądu Specjalnego, który obu skazał na karę śmierci.
Dembowicz ukrywał się w Sosnowcu, używał nazwiska Gerczok. Zastrzelił go mój przyjaciel, oficer AK wysokiej rangi. Przy wykonaniu wyroku obecni byli mjr Ewald Migula („Paweł”) i ppor. Aleksander Marchewka („Nalot”). Dokumenty jego zostały zabrane. Mólka-Chojnowski zdołał się jakiś czas ukrywać, ale wytropiono go w Wiśle, gdzie wypoczywał. Tam też, w pensjonacie, mimo że zamieszkiwało w nim wielu Niemców, poniósł zasłużona karę. Pracownica pensjonatu, członkini AK, wpuściła w nocy do domu polskich żołnierzy, którzy wykonali wyrok bez oddania strzału.


Por. Wacław Stacherski został odwołany z Inspektoratu Bielskiego i przeniesiony do Inspektoratu Katowice, na stanowisko jego komendanta. Zygmunt Walter – Janke pisze:

„Wacek w tej katastrofie ocalał. Aresztowania objęły cały Okręg. Ppłk. „Topoli" powierzono funkcję komendanta Okręgu Poznańskiego AK. Dowództwo Okręgu Śląskiego AK objął po nim jesienią 1942 r. ppłk dypl. Paweł Zagórowski („Maciej”). Zabrał on Wacka z Inspektoratu Bielskiego i przekazał mu nowe zadanie – odbudowę Inspektoratu Katowickiego AK.
Wacek zmienił pseudonim na „Nowina” i zabrał się po swojemu do roboty, poświęcając jej wszystkie swoje siły, zwłaszcza, że teren mu odpowiadał. Chciał pracować na Czarnym Śląsku. Wkrótce znalazł kontakty z ocalałymi z ostatniego pogromu grupami.”


Pozdrawiam
Wojciech Kempa
 
User is offline  PMMini Profile Post #24

     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 1/07/2009, 7:14 Quote Post

W marcu 1943 roku do pracy w Okręgu Śląskim skierowany został mjr (wkrótce awansowany do stopnia podpułkownika) Zygmunt Walter – Janke, który objął funkcję szefa sztabu Okręgu Śląskiego (a niedługo potem komendanta Okręgu). Odtąd prace nad odtwarzaniem sił Okręgu, w tym i Inspektoratu Katowice, ruszyły z kopyta... Zygmunt Walter – Janke pisze:

„Był więc rok 1943, a przede mną stało trudne zadanie odtworzenia sił Okręgu.
„Nowina” wprowadził mnie w teren. Zbierałem ocalałe grupy. Związek Odwetu, zorganizowany przez „Nowinę”, nie był zagrożony. Zastępcę „Nowiny”, ppor. „Prawdzica”, mianowałem inspektorem sosnowieckim i uzyskałem zatwierdzenie tej nominacji przez komendanta Okręgu. Od „Nowiny” dowiedziałem się, że jego wysiłki przyniosły już pewne rezultaty. Powoli Inspektorat Katowicki zaczął nabierać sił i jesienią 1943 r. stanął mocno na nogach.
„Nowina” przeprowadzał rozmowy z dowódcami różnych grup AK ocalałych z poprzednich katastrof i z kierownictwem organizacji noszących odrębny charakter i wcielał je w skład Inspektoratu. Na zastępcę wyszukał sobie kpt. Pawła Wybierskiego („Laub”), który wyręczał go częściowo w licznych i koniecznych, ale bardzo nużących rozmowach scaleniowych. Ułatwił mu zorganizowanie sztabu. Adiutantem „Nowiny” był Sylwester Newiak („Borówka”). Miał pełne ręce roboty. Istniało już 5 Obwodów: Katowice-miasto, Katowice-powiat, Chorzów, Świętochłowice i Obwód Zewnętrzny Opole – Kędzierzyn. Oprócz tego jakby drugi rzut Inspektoratu tworzyła Wojskowa Służba Ochrony Powstania (WSOP).
Po zaznajomieniu się z sytuacją, aby uchronić odbudowujące się szeregi konspiracyjne od dalszych strat, postanowiłem przeprowadzić czystkę terenu 2 groźnych konfidentów. Był to podstawowy warunek bezpieczeństwa pracy i ponownej odbudowy Okręgu.
„Nowina” w lot zrozumiał tę konieczność i swoim zwyczajem sam dał przykład w tej akcji. Osobiście wykonał wyrok na jednym z najbardziej znanych i znienawidzonych agentów gestapo w Sosnowcu. Wyroki Wojskowego Sądu Specjalnego, które zatwierdzałem natychmiast, zaczęto wykonywać sprawnie. Przykład szedł z góry.
„Nowina” zdecydował, że trzeba natychmiast zlikwidować b. oficera Wojsk Polskich, zdegradowanego przed wojną za pijaństwo, któremu w warunkach konspiracji udało się wejść w skład Inspektoratu Katowickiego. Poznawszy wielu sprawujących poważne funkcje ludzi, zaczął uprawiać szantaż. Pod pozorem zagrożenia żądał pieniędzy, a dostawszy je urządzał orgie pijackie, zapowiadając, że będzie sypał, jeśli go aresztują Niemcy. W Inspektoracie zapanowała panika. Szybko wydany wyrok Wojskowego Sądu Specjalnego dzięki energii „Nowiny” został natychmiast wykonany i niebezpieczeństwo zostało zażegnane.
W Inspektoracie powstały dwa oddziały dywersyjne, dobrze uzbrojone, „Wieśka” i „Boruty” – Rutkowskiego – oraz niewielkie oddziały partyzanckie „Żużel” i „Kasztany”. „Nowina” bywał często w oddziałach partyzanckich. Czekał z nimi na obiecane, a nigdy nie zrealizowane dla Śląska zrzuty broni.”


Kluczowy dla odbudowy Inspektoratu Katowice był przebieg akcji scaleniowej, który na tym terenie zakończył się pełnym sukcesem. Zygmunt Walter – Janke stwierdza:

„W Katowicach czekała „Nowinę” żmudna praca organizacyjna. Trzeba było przeprowadzić nie kończące się rozmowy z nadmiernie ambitnymi kierownikami mniej lub bardziej licznych i rozgałęzionych w terenie grup i grupek. Do tego doszły poważne pertraktacje z przedstawicielami stronnictw politycznych, które włączały swoje sektory wojskowe w skład Armii Krajowej. Do Inspektoratu Katowickiego zostały wcielone oddziały z Gwardii Ludowej PPS i z Narodowej Organizacji Wojskowej (NOW).”

Największą organizacją konspiracyjną na terenie Inspektoratu Katowice były wspomniane Zjednoczone Organizacje Śląskie. Zdaniem Teodora Florczaka, w momencie scalenia jej z AK liczyły one ok. 6 tys. ludzi. Juliusz Niekrasz liczbę tą uważał za zawyżoną, aczkolwiek z drugiej strony przyznaje, iż miała Zjednoczone Organizacje Śląskie miała spore osiągnięcia. Juliusz Niekrasz pisze:

„Działalność organizacji była dość żywa i miała ona znaczne osiągnięcia. Obok szeregu akcji sabotażowo-dywersyjnych stworzyła bardzo sprawne grupy zabezpieczające zakłady (straż przemysłową). W każdym większym zakładzie powstawała komórka ochronna. Sprawa ta została doprowadzona do końca już w okresie późniejszym pod okiem „Nowiny”. Potrafiono też zgromadzić dość dużo broni oraz materiałów wybuchowych. Organizacja prof. Brzozowskiego wzmocniła liczebnie nie tylko Inspektorat Katowicki, ale i inne.”

Siły Inspektoratu Katowice zasiliły nadto, obok szeregu mniejszych grup i organizacji, oddziały Gwardii Ludowej PPS (ok. 2,5 tys. ludzi) oraz Narodowej Organizacji Wojskowej (ok. 2 tys. ludzi).

Narodowa Organizacja Wojskowa miała na Śląsku i w Zagłębiu dwa okręgi: cieszyńsko – podhalański (krypt. „Bielizna”), którym dowodził pchor. „Igniewicz”, oraz zagłębiowski (krypt. „Przemysł”) z „Rawiczem” na czele. Prócz tego dochodziły dwie grupy bojowe: „Chrobry” i „Oręż I”. I one tu najbardziej nas interesują. Dowodził nimi „Ernerst”, który w następstwie umowy scaleniowej z AK przejąć miał funkcję szefa łączności konspiracyjnej Okręgu, przy czym został awansowany do stopnia kapitana oraz odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami. Na terenie Inspektoratu Katowice NOW miała zorganizowanych 40 plutonów. W związku z przekazywaniem AK grupy NOW z rejonu Gliwic, „Ernest” wyjechał do Gliwic, gdzie został aresztowany. Grupa „Chrobry – Oręż I” weszła w skład AK jako zorganizowana jednostka.

Rodzi się w tym miejscu pytanie – ilu żołnierzy liczyła na początku roku 1944 Armia Krajowa w Inspektoracie Katowice. Otóż według doktora Musioła – ok. 12 tysięcy żołnierzy. Liczbę tę należy uznać za bliską rzeczywistości, aczkolwiek z uwagi na niedostatek źródeł, trudno o ostateczne ustalenia w tej dziedzinie.

Wiemy, jak przedstawiał się stan Okręgu Śląskiego AK na dzień 29 lutego 1944 roku (w świetle meldunku organizacyjnego KG AK nr 240) – 862 plutony pełne i 117 plutony szkieletowe, tj. ok. 45 – 50 tys. ludzi (w tym 253 oficerów, 153 podchorążych i 5.895 podoficerów).

Przyjrzyjmy się teraz obsadzie personalnej Inspektoratu AK Katowice przed falą aresztowań, która rozpoczęła się 20 marca 1944 roku:

1. Nadzór nad inspektoratem: „Paweł” — mjr Migula, szef Oddziału III Komendy Śląskiego Okręgu AK, przed wojną KOP Osowiec, w czasie wojny 135. pp.
2. Inspektor katowicki: „Nowina” – por. Wacław Stacherski (23. pal), odznaczony Krzyżem Orderu Virtuti Militari V klasy i dwukrotnie Krzyżem Walecznych, aresztowany 20 III 1944 r. i zamordowany.
3. Zastępca inspektora: „Laub” – Paweł Wybierski, ppor. rez. 73. pp, rozkazem KG 113/BP z 20 X 1943 r. awansowany do stopnia porucznika.
4. Adiutant inspektoratu: „Borówka” – Sylwester Newiak, rozkazem Komendanta Sił Zbrojnych w Kraju 732/273/BP z 3 V 1944 r. mianowany ze stopnia podchorążego rezerwy do stopnia podporucznika rezerwy.
5. Oficer do zleceń inspektora: „Miki” – Mikołaj Beljung.
6. Łącznik inspektora z komendantem Okręgu: „Kuc”, w konspiracji od 1940 r., rozkazem KG 122/BP z dnia l IX 1943 r. odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi z Mieczami.
7. Komendant Katowic (jednocześnie komendant Obwodu Katowice-miasto); „Berg” – por. inż. Józef Bujar, odznaczony Krzyżem Orderu Virtuti Militari V klasy, poprzednikiem jego był Ernest Pawlita („Wit”), „Berg” został aresztowany 21 III 1944 r.
8. Komendanci obwodów: Inspektorat Katowicki liczył w owym czasie 6 obwodów: „Handel” – Obwód Katowice-miasto, „Hydrant” – Obwód Katowice-powiat, „Holendrzy” – Obwód Chorzów, „Hurtownia” – Obwód Świętochłowice, „Hipoteza” – Obwód Zewnętrzny Bytom, „Himalaje” – Zewnętrzny Obwód Dywersyjny Opole.
9. Szef wywiadu: „Jawor” – ppor. rez. byłej armii austriackiej, rozkazem GK 113/BP z 20 X 1943 r. awansowany do stopnia porucznika czasu wojny.
10. Zastępca szefa wywiadu: „Opoka”, sierżant, przed wojną 47. pp, rozkazem KG 101/BP z 1943 r. awansowany do stopnia starszego sierżanta.
11. Szef wywiadu przemysłowego: „Heban”, rozkazem KG 112/BP z l IX 1943 r. odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami.
12. Szef łączności: „Rochy” – Ryszard Paruzel (poprzednikiem jego był „Okoń”), aresztowany 21 III 1944 r. zamordowany w Oświęcimiu.
13. Szef referatu kolejowego: „Dobiasz” – Stanisław Lisik
14. Szef BIP „Tadeusz", rozkazem KG 113/BP z 20 X 1943 r. awansowany do stopnia porucznika.
15. Zastępcy szefa BIP: „Koks” – Wincenty Wajda, „Gorol” – Paweł Chromik, obaj aresztowani 21 III 1944 r. i zamordowani.
16. Szef sanitarny: dr Stanisław Mazurek.
17. Kwatermistrz: NN, zastępca kwatermistrza: „Silny” – Paweł Hein, wybitny działacz AK, aresztowany 19 IV 1944 r. w Suminie, zamordowany w Mauthausen (poprzednio kwatermistrzem był „Wilk”, rozkazem KG 112/BP z l IX 1943 r. odznaczony pośmiertnie Krzyżem Walecznych).
18. Dowódca oddziału wydzielonego: „Wiesio” – ppor. cz. w. Wacław Andryszak, poległ 7IV 1944 r. wraz z całym oddziałem.
19. Dowódca oddziału partyzanckiego: „Hit”, zwany żartobliwie „Hitlerem” i pod tym pseudonimem awansowany rozkazem KG 101/BP z 1943 r. do stopnia plutonowego (w kampanii wrześniowej walczył w 7. pal, w konspiracji od 1940 r.).
20. Dowódca zgrupowania „Stal” – „Stalowy”, kapral rezerwy, przydział przed wojną 7. pal, w konspiracji od 1940 r. rozkazem KG 101/BP z 1943 r. awansowany do stopnia plutonowego.
.21. Dowódca oddziału saperów: „Wilkosz”, rozkazem KG 113/BP z 11 XI 1943 r. awansowany do stopnia porucznika
22. Zastępca dowódcy oddziału saperów: „Jastrzębiec I” – Zygmunt Kmiecik (zwany też Małym Zygmuntem), rozkazem KG 732/273/BP z 3 V 1944 r. awansowany z plutonowego podchorążego do stopnia podporucznika rezerwy, aresztowany 29 VI1944 r. i zamordowany.
23. Dowódca Mot.: „Morrison” – Rudkowski, rozkazem KG 732/273/BP z 3 V 1944 r. awansowany ze stopnia plutonowego podchorążego piechoty do stopnia podporucznika rezerwy (przeżył wojnę i wyemigrował do Kanady).
24. Komendant WSOP: „Ryś” – st. sierż. Antoni Gabrysiak, aresztowany 21 III 1944 r. i zamordowany.
25. Zastępca komendanta WSOP: „Hałas” – st. sierż. Władysław Krzyżaniak, aresztowany 21 III 1944 r.
26. Szef wywiadu WSOP: „Witold” – Alojzy Woźniak.
27. Dowódca żandarmerii: „Czarny” – Walenty Niewrzędowski, aresztowany 21 III 1944 r. i zamordowany.
28. Szef obsługi radiowej: Władysław Saternus, aresztowany 21 III 1944 r. i zamordowany.
29. Kapelan (stanowiska kapelanów obsadzał na Górnym Śląsku późniejszy arcybiskup wrocławski i kardynał, ks. Bolesław Kominek).

Pozdrawiam
Wojciech Kempa
 
User is offline  PMMini Profile Post #25

     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 16/09/2009, 9:36 Quote Post

W roku 1961 na łamach „Gońca Górnośląskiego” ukazał się artykuł A. Królikowskiego „Michałkowicka Ballada”. Oto jej fragment:

Jesienny poranek 18 listopada 1941 roku. Na plac w Michałkowicach – Bytkowie grupkami i pojedynczo ściągają ludzie – mieszkańcy starej, śląskiej wioski. Idzie Leon Łukaszczyk, Paweł Dykta. Alojzy Czudaj, Sobczykowie. Wszyscy dostali wczoraj wezwanie do obowiązkowego stawiennictwa na placu. Plac otacza sfora żołdaków w czarnych, brunatnych i zielonkawych mundurach. Zebranych ustawiają opodal podium, pod wielką topolą. Jeden z hitlerowców odczytuje listę, wezwanych. Pod adresem nieobecnych padają złowrogie pogróżki. Na twarzach ludzi ustawionych pod drzewem – trwoga i przerażenie. Z oczu można wyczytać nieme pytanie. Kogo..., kogo?
Zajeżdża samochód. Tłum zebranych milknie. Wyskakuje ponury gestapowiec, drugi, trzeci. Wreszcie oczom zebranych ukazuje się Paweł Wójcik. Ręce skrępowane do tyłu, rozchełstana koszula. Na bladej, skupionej twarzy sińce – ślady gestapowskiego ,,badania”. Ogarnia spojrzeniem zebranych. Jakby kogoś szukał... Szuka znajomej i jakże kochanej sylwetki swej młodziutkiej, poślubionej rok temu żony Marii. Dziś Marii nie ma na placu. „Humanitarni” oprawcy nie zawiadomili jej o egzekucji. A Maria oczekuje dziecka...
Oprawca zakłada pętlę na szyją skazańca. Nie może znieść spokojnego, przenikliwego wzroku Pawła. Odwraca oczy. Stołek spod nóg usuwa się. Ktoś w tłumie cicho zapłakał.
Zwłoki pozostają na drzewie przez kilka godzin. Dla odstraszenia wszystkich, kto rży są Polakami.


Dalsza część poświęcona została egzekucji Józefa Skrzeka, który został powieszony na tym samym drzewie niespełna trzy tygodnie później, mianowicie 3 grudnia 1941 roku. Nieco dalej w cytowanym artykule czytamy:

Dziś w Michałkowicach żyje żona Pawła Wójcika, Maria i jej córka Janina, studentka Akademii Medycznej w Rokitnicy. Ojca zna tylko z opowiadań. Czci i pielęgnuje pamięć o nim. Żyje też siostra Józefa Skrzeka, Maria Popczyk, która w ostatniej chwili podczas aresztowania brata uratowała cenne dokumenty harcerskiej organizacji. Żyją towarzysze walki Józefa Skrzeka i Pawła Wójcika – Emanuel Joneczek, Franciszek Spaleniak i wielu innych, którzy wraz z Pawłem Wójcikiem już w 1939 roku założyli Polską Organizacje Podziemną, późniejszy Polski Związek Wolności. Były to organizacje czysto niepodległościowe, grupujące powstańców, harcerzy i rezerwistów. Zbierali ofiary dla aresztowanych. rozpowszechniali ulotki i gazetki podziemne, przygotowywali się do zbrojnej rozprawy z wrogiem.

Powiem szczerze, że niezbyt jasno rysuje mi się kwestia tego, jaką dokładnie funkcję w strukturach Okręgu Śląskiego ZWZ sprawował Paweł Wójcik. W literaturze przedmiotu utrwalił się pogląd, iż był on bliskim współpracownikiem Skrzeka, przy czym trudno dociec, jakie są tego podstawy. Oto na przykład Zdzisław Janeczek w pracy „Od Sancovic do Siemianowic” napisał:

Wójcik Paweł - (1916-1941), ur. 7 VII w Dąbrówce Wielkiej, ppor. WP, pracownik umysłowy PKP z Michałkowic, konspirator, czł. organizacji Młoda Polska i „Orzeł Biały” ZWZ, współpracował m.in. z Józefem Skrzekiem, Jerzym Poloczkiem, Anną Rzychort i Józefem Urbańskim, 12 X 1941 r. aresztowany i osadzony w więzieniu w Mysłowicach, stracony w publicznej egzekucji w Bytkowie 18 XI 1941 r.

W innym zaś miejscu dodaje:

Wiadomości zaczerpnięte z różnych źródeł potwierdzają, że w Siemianowicach działała grupa pod nazwą „Młoda Polska”, z którą byli powiązani Józef Skrzek i Paweł Wójcik

Co ciekawe, w notce biograficznej Józefa Skrzeka tenże Zdzisław Janeczek napisał:

Skrzek Józef - (15 XI 1911-1941), syn Franciszka i Florentyny ur. w Michałkowicach, l VIII 1928 r. wstąpił do I MDH im. Adama Mickiewicza w Michałkowicach, absolwent Państwowego Seminarium Nauczycielskiego w Mysłowicach (1932 r.), czynną służbę wojskową odbył w latach 1932-1933 jako saper kolejowy w Zambrowie, w Łodzi w 28 PP (przeszkolony w zakresie prowadzenia dywersji na obszarach wroga lub zajętych przez wroga) i w Bielsku przydzielony do 3 Pułku Strzelców Podhalańskich, 1933 r. ppor. rezerwy, podjął pracę nauczyciela, po wielu kursach i obozach został instruktorem – referentem Śląskiej Chorągwi Harcerzy; ucz. wyprawy instruktorskiej do Ameryki, w 1936 r. mianowany podharcmistrzem, a w 1938 r. harcmistrzem, w latach 1938 – 1939 uczęszczał na zajęcia Akademii Handlowej w Krakowie (nr leg. 147/38) - numer wpisu roto akademickiego 1938/1939; w 1939 r. zmobilizowany, wziął udział w wojnie obronnej jako oficer 3 Pułku Strzelców Podhalańskich (Grupa Operacyjna „Bielsko” podporządkowana gen. Antoniemu Szyllingowi dcy Armii „Kraków”), po odbytej kampanii podjął pracę w Banku Rolnym w Katowicach i nawiązał kontakt z SZP („Orzeł Biały”), konspirator ZWZ, w październiku 1941 aresztowany, 3 XII powieszony w Bytkowie.

Można by powiedzieć, że powyższa notka oparta jest w głównej mierze na ustaleniach Józefa Kreta (stąd błędna data aresztowania Skrzeka), który jest autorem sporego tekstu o Skrzeku (kilkakrotnie przeze mnie cytowanego). Istotne jest tu dla mnie natomiast to, iż nie ma tu jakiejkolwiek wzmianki o wspomnianej wcześniej „Młodej Polsce” i o Pawle Wójciku i jego ewentualnych kontaktach ze Skrzekiem. Obawiam się, że Janeczek - mając do dyspozycji różne źródła – nie potrafił ich do siebie dopasować. Trudno też nie oprzeć mi się wrażeniu, że jego informatorzy wszelkie inicjatywy konspiracyjne na terenie Michałkowic łączyli z osobami Skrzeka i Wójcika, których egzekucja odbiła się głośnym echem w tej niewielkiej osadzie, przy czym mogło to być jedynie domniemaniem, które niekoniecznie musiało mieć oparcie w rzeczywistości.

W piątek miałem przyjemność rozmawiać z p. Marią Wójcik, wdową po Pawle Wójciku, która wciąż mieszka tam, gdzie mieszkała w owych dramatycznych dniach. Pani Maria, choć liczy sobie już 87 lat, doskonale pamięta tamte wydarzenia. Niezwykle też przeżyła naszą rozmowę, gdyż – jak sama powiedziała – wciąż jest to dla niej bolesne i niechętnie wraca pamięcią do tego, co się wtedy stało – dodam, że pani Maria była wówczas w ciąży, a Niemcy zapowiedzieli jej, że jeśli urodzi się chłopiec, to jej go zabiorą (całą tą opowieść zamierzam wykorzystać w naszym najnowszym filmie dokumentalnym, nad którym właśnie pracujemy). A wracając do osoby Pawła Wójcika... Otóż do października 1940 roku mieszkał on w Dąbrówce Wielkiej (dziś dzielnica Piekar Śląskich); do Michałkowic przeniósł się dopiero po poślubieniu pani Marii. Jak wynika z relacji jego żony, Paweł Wójcik wchodził w skład komendy w Tarnowskich Górach (czy chodzi o Komendę Obwodu, czy o dowództwo niższego szczebla, tego pani Maria nie wie). W ich mieszkaniu w Michałkowicach mieściła się skrzynka kontaktowa. Często zachodził do nich Teodor Toma z Brzozowic – Kamienia (dziś dzielnica Piekar Śląskich), który został aresztowany tego samego dnia co Wójcik i który tego samego dnia co Wójcik został powieszony (w Brzozowicach – Kamieniu). Przypomnę, że organizacja brzozowcka, którą dowodzili Hubert Hatko, Teodor Toma i Józef Hadaś (wszyscy zostali powieszeni 18 listopada 1941 roku) nosiła nazwę Obóz Zjednoczenia Narodu Polskiego. Po scaleniu z ZWZ przekształcona ona została w placówkę ZWZ Brzozowice – Kamień (rozmowy scaleniowe z ramienia komendanta Obwodu Tarnowskie Góry ppor. Alojzego Bogackiego - „Alka” prowadził – jak wynika z ustaleń Juliusz Niekrasza – oficer organizacyjny Obwodu Stanisław Stobik). W październiku – listopadzie 1941 roku nastąpiły aresztowania w Brzozowicach - Kamieniu, które według Niekrasza objęły 127 osób.

Pozdrawiam
Wojciech Kempa
 
User is offline  PMMini Profile Post #26

     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 8/10/2009, 11:07 Quote Post

W pracy Andrzeja Szeffera Miejsca straceń ludności cywilnej województwa katowickiego (1939 – 1945) natrafiłem na następującą notkę:

[Katowice] 18. XII. 1940 , UL Krasińskiego
Jan KLAUZA (*1914), pracownik umysłowy ź Chorzowa Starego, łącznik PSZ, osaczony przez Gestapo w jednym z mieszkań przy ul. Krasińskiego, został wywleczony na ulicę i zastrzelony. Gestapowcy przekonani byli, iż ofiarą ich jest inny poszukiwany przez nich członek ruchu oporu (HULOK). Sprowadzona celem identyfikacji zwłok żona Huloka fałszywie podała, iż są to zwłoki jej męża, przez co go uratowała.


Kapitan Jan Klauza ps. „Saper” nie był łącznikiem, ale komendantem Inspektoratu Katowickiego ZWZ, najsilniejszego z inspektoratów Okręgu Śląskiego (mającego zrzeszać ok. 7 tys. ludzi). Chodzi więc nie o jakiegoś tam szeregowego żołnierza konspiracji, ale o prawdziwą szychę! Nic też nie wskazuje na to, by Gestapo nie wiedziało, kogo dopadło. Oto bowiem, opisując aresztowania przeprowadzone w dniu 18 grudnia 1940 roku, szef Gestapo w Katowicach Rudolf Mildner w raporcie z 1 czerwca 1942 roku napisał:

„W całym okręgu komendy policji państwowej w Katowicach aresztowanych zostało 456 osób, w tym 429 mężczyzn i 27 kobiet. Podczas przeprowadzania obławy 2 lokalnych dowódców i 1 dowódca okręgu zostali zastrzeleni za stawianie oporu.

Niewątpliwie owym zastrzelonym dowódcą okręgu był właśnie Jan Klauza. Z kolei Juliusz Niekrasz w swej wielokrotnie przeze mnie cytowanej pracy napisał, iż „Klauza, ujęty w Katowicach w nocy z 18 na 19 grudnia 1940 r., podczas aresztowania podjął próbę ucieczki i został zastrzelony.”

Skąd więc wzięła się informacja podana przez Andrzeja Szefera? Czy jest w niej choćby ziarno prawdy? Czy istniał ów Hulok, wspomniany przez Szefera? Dotychczas nie natrafiłem na jakiegokolwiek Huloka, którym w owym czasie zajmowałby ważne stanowisko w strukturach ZWZ i na którego miałoby polować Gestapo... No, chyba że miałoby chodzić o komendanta Inspektoratu Opole – kapitana Henryka Huloka ps. „Zabrzeski”?

Nazwisko Hulok (Henryk Alojzy Hulok) pojawia się na liście zgilotynowanych w więzieniu w Katowicach. Tyle, że ów Hulok (urodz. w roku 1911, księgowy) miał być ścięty właśnie 18 grudnia 1940 roku. Nie mogło więc Gestapo polować na niego tego samego dnia... Może ktoś pomoże mi rozwikłać ową zagadkę?

Pozdrawiam
Wojciech Kempa
 
User is offline  PMMini Profile Post #27

     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 4/12/2009, 11:40 Quote Post

Wczoraj minęła rocznica śmierci, powieszonego 3 grudnia 1941 roku w Bytkowie (dziś dzielnicy Siemianowic Śląskich, komendanta Inspektoratu Katowickiego ZWZ por. Józefa Skrzeka. Imię Józefa Skrzeka nosi Szkoła Podstawowa nr 13 w Siemianowicach Śląskich. Relację z obchodów Dnia Patrona w tejże szkole zamieściłem tutaj:

http://www.siemianowice.pl/isi/index.php?o...&cat=7&nid=9639

Pozdrawiam
Wojciech Kempa
 
User is offline  PMMini Profile Post #28

     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 7/05/2010, 17:13 Quote Post

Tymczasem powrócę do serii aresztowań przeprowadzonych przez gestapo w okresie czerwiec – październik 1942 roku. W wyniku celnych uderzeń gestapo zostały wówczas zupełnie zdezorganizowane inspektoraty Katowice, Bielsko i Sosnowiec. O ile rozbicie Inspektoratu Katowice przypisuje się w głównej mierze zdradzie Matejanki i Ulczoka, zaś Inspektoratu Bielsko – działalności pary agentów: Stanisława Ryszarda Dębowicza i Mieczysława Mólki-Chojnowskiego.

Inaczej rzecz się ma z Inspektoratem Sosnowiec, gdzie nie odnotowano skutecznej akcji konfidentów. Otóż, w ręce gestapo w nieznanych mi bliżej okolicznościach wpadło szereg dokumentów AK, pośród których były między innymi meldunki, instrukcje i rozkazy, a wśród nich plany odtwarzania 23 dywizji piechoty, szczegółowy raport Obwodu Zawiercie, zawierający zestawienie stanów osobowych placówek i plutonów tegoż Obwodu. Ale to nie te dokumenty, które zaprezentuję za jakiś czas, okazały się w niniejszej sprawie kluczowe…
Wśród dokumentów, które trafiły w ręce gestapo znalazł się taki, którego treść woła o pomstę do Nieba… Jest to „Lista awansów podchorążych”. Oryginalny dokument to tabelka, tu jedynie mogę opisać, co się w owej tabelce znajduje:

1. drużynowy saper. - Umiński Kazimierz, urodz. 9.7.1916
2. drużynowy rez. saper. - Jaskółka Stanisław, urodz. 4.5.1919
3. podoficer rez. artylerii – Malewicz Jan, urodz. 12.6.1914

1. podoficer rez. artylerii – Siara Tadeusz, urodz. 31.7.1915

1. podoficer rez. saperów – Kopczyński Edmund, urodz. 11.10.1915
2. podoficer saperów – Starczynowski Andrzej, urodz. 8.3.1916
3. podoficer wojsk pancernych – Kaczmarczyk Marian, urodz. 8.3.1916
4. podoficer informac. – Bortwik Walenty, urodz. 29.6.1914
5. drużynowy piechoty – Bogdalin Marian, urodz. 2.8.1914
7. podoficer rez. piechoty – Kudera Prosper, urodz. 25.6.1915
8. podoficer rez. piechoty – Biały Bronisław, urodz. 1.9.1013

1. drużynowy lotn., warsz.. mech. – Kika Władysław, urodz. 7.4.1919
2. drużynowy broni panc. – Czerny Alfred, urodz. 21.7.1915
3. podoficer rez. piech. – Lepecki Józef, urodz. 20.2.1917
4. podoficer rez. piech. – Olkuśnik Seweryn, urodz. 15.9.1911


Naprawdę włos jeży się na głowie, kiedy się to czyta – zamiast pseudonimów, mamy tu imiona i nazwiska, a do tego jeszcze daty urodzenia. Złamano elementarne zasady konspiracji. Po prostu na lepszy prezent gestapo liczyć nie mogło. Nic dziwnego, że wymieni w dokumencie świeżo upieczeni podchorążowie wkrótce trafili w łapy gestapo, gdzie poddani zastali brutalnemu śledztwu. Dodam jeszcze, że Prosper Kudera to brat mojej babci (od strony mamy). Został rozstrzelany w KL „Auschwitz”.

Pozdrawiam
 
User is offline  PMMini Profile Post #29

     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 10/05/2010, 17:19 Quote Post

Spróbuję teraz przybliżyć dokument gestapo – Wykaz dotychczas aresztowanych funkcjonariuszy i członków ZWZ. Dokument ów nie jest datowany, ale z kontekstu wynika, iż powstał on jesienią 1942 roku. Podejrzewam, iż pierwotnie stanowił on załącznik do sprawozdania szefa katowickiego gestapo Rudolfa Mildnera, z 10 listopada 1942 roku. W dokumencie tym wymienione są osoby aresztowane w okresie od czerwca do października 1942 roku, przy czym zawiera on następujące dane o każdej osobie: nazwisko, imię, data i miejsce urodzenia, zawód / miejsce pracy, dokładny adres zamieszkania, funkcja w ZWZ (w rzeczywistości – w AK) oraz uwagi. Ja pozwoliłem sobie ograniczyć ilość podawanych informacji do nazwiska i imienia, miejscowości zamieszkania, funkcji w ZWZ / AK oraz uwag…

1) Adamski Florian, Mysłowice, kurier ZWZ
2) Balcer Karol, Szopienice, kurier ZWZ
3) Banaś Alojzy, Oświęcim, komendant placówki ZWZ
4) Barczyk Jan, Bulowice, komendant placówki ZWZ
5) Baron Kazimierz, Pietrzykowice, komendant placówki ZWZ
6) Bednarz Michał, Cisiec, łącznik ZWZ
7) Berzowski Franciszek, Niwka, komendant plscówki ZWZ
8) Białas Wincenty, Chorzów, członek ZWZ
9) Biały Bronisław, Bolesławiec, komendant placówki ZWZ, 7.8.42 – zmarł w KL „Auschwitz”
10) Bieniewska Wanda, Sosnowiec, kurier ZWZ
11) Binek Bronisława, Sosnowiec, sekretarka kanc. w sztabie Inspektoratu ZWZ, 4.7.1942 – skazana przez sąd doraźny na karę śmierci, wyrok wykonano
12) Binek Zofia, Sosnowiec, kurier ZWZ, 4.7.1942 – skazana przez sąd doraźny na karę śmierci, wyrok wykonano
13) Bogacki Alojzy, Chorzów, komendant powiatowy ZWZ
14) Boryczko Henryk, Bielsko, komendant powiatowy ZWZ
15) Böhm Dominik, Jasienica, komendant placówki ZWZ
16) Brzozka Adam, Będzin, komendant placówki ZWZ
17) Burdzińska Teresa, Sosnowiec, kurier ZWZ
18) Byczyński Włodzimierz, Sosnowiec, komendant placówki ZWZ
19) Bylica Rudolf, Bielsko, organizator ZWZ
20) Cader Antoni, Pietrzykowice, komendant placówki ZWZ
21) Chrząszczyk Józef, Czeladź, komendant placówki ZWZ
22) Cichy Jan, Łaziska Średnie, członek ZWZ
23) Cichy Rudolf, Łaziska Średnie, łącznik ZWZ
24) Czaja Erwin, Bielsko – Wschód, adiutant przy sztabie Okręgu ZWZ
25) Czapski Włodzimierz, Sosnowiec, komendant placówki ZWZ, 4.7.1942 – skazany przez sąd doraźny na karę śmierci, wyrok wykonano
26) Czarnecki Marian, Bukowno, komendant powiatowy ZWZ
27) Czarnecki Zenon, Chorzów, zastępca komendanta powiatowego ZWZ
28) Dawid Paweł, Katowice, członek i agent inform. ZWZ
29) Długajczyk Leonard, Giszowiec, grupowy ZWZ
30) Dudzik Rudolf, Bielsko – Wschód, organizator ZWZ
31) Dylik Jawiga, Oświęcim, łącznik ZWZ
32) Dyner (z d. Olesch) Maria, Sosnowiec, łącznik i kurier przy sztabie powiatowym ZWZ
33) Dziedzic Franciszek, Radziechowy, komendant placówki ZWZ
34) Dzien Maria, Bielsko – Wschód, łącznik ZWZ
35) Dzien Ferdynand, Bielsko – Wschód, łącznik ZWZ
36) Dziuk Józef, Chorzów, członek ZWZ
37) Fejmont Marian, Będzin, oficer łączności ZWZ
38) Feliks Marian, Oświęcim, organizator ZWZ
39) Fiegel Adalbert, Siemianowice, agent inform. ZWZ
40) Figura Stanisław, Wieprz, komendant placówki ZWZ
41) Gardiasch Maria, Katowice, agentka inform. ZWZ
42) Gomborek Władysław, Grodziec, komendant placówki ZWZ, 4.7.1942 – skazany przez sąd doraźny na karę śmierci, wyrok wykonano
43) Glick Władysław, Będzin, łącznik ZWZ
44) Goldon Zofia, Sosnowiec, kurier ZWZ
45) Goldon Władysław, Sosnowiec, łącznik i kurier ZWZ, , 4.7.1942 – skazany przez sąd doraźny na karę śmierci, wyrok wykonano
46) Gonsiorek Franciszek, Brzeziny, łącznik ZWZ
47) Góra Stanisław, Żywiec, łącznik ZWZ
48) Grzyb Edward, Niwka, członek ZWZ
49) Gubala (z d. Dymarska) Helena, Sosnowiec, członek ZWZ
50) Hochul Piotr, Giszowiec, grupowy ZWZ
51) Jach Zenon, Sosnowiec, dowódca plutonu ZWZ, 4.7.1942 – skazany przez sąd doraźny na karę śmierci, wyrok wykonano
52) Jagosz Jan, Bielsko – Wschód, kwatermistrz i szef wewnętrznej służby bezpieczeństwa Inspektoratu ZWZ
53) Jagosz Stanisław, Bielsko – Wschód, kurier ZWZ
54) Jakuczek Jan, Oświęcim, oficer broni ZWZ
55) Jarno Franciszek, Sosnowiec, komendant placówki ZWZ
56) Jasiński Ignacy, Sosnowiec, grupowy ZWZ
57) Jonkisz Mieczysław, Wieprz, zastępca komendanta Inspektoratu
58) Kaczmarek Roman, Katowice, agent indor, ZWZ
59) Kaczmarczyk Marian, Chrzanów, zastępca komendanta placówki ZWZ
60) Kaluziński Roman, Sosnowiec, komendant Inspektoratu ZWZ
61) Kasznia Piotr, Sosnowiec, łącznik ZWZ
62) Kawulok Józef, Bielsko, agent inform. ZWZ
63) Kazibut Juliusz, Olkusz, komendant placówki ZWZ
64) Kazibut Konrad, Olkusz, członek ZWZ
65) Kisiel Feliks, Bielsko, komendant Inspektoratu ZWZ
66) Kisielewski Aleksander, obóz dla Polaków Siemianowice, organizator ZWZ
67) Klama Paweł, Chorzów, komendant placówki ZWZ
68) Klap Antoni, Sosnowiec, komendant placówki ZWZ
69) Klassa Irena, Sosnowiec, łącznik ZWZ
70) Klejnota Jan, Sosnowiec, dowódca plutonu ZWZ
71) Koch Walerian, Sosnowiec, łącznik ZWZ
72) Konieczny Michalina, Sosnowiec, łącznik i agent inform. ZWZ
73) Kopik Eugeniusz, Sosnowiec, kurier ZWZ
74) Kordecka Marta, Mysłowice, kurier ZWZ
75) Korus Stanisław, Brzeziny, grupowy ZWZ
76) Kost Teodor, Łaziska Średnie, łącznik ZWZ
77) Kotzy Paweł, Janów, grupowy ZWZ
78) Kowalczuk Jan, Żywiec, komendant placówki ZWZ
79) Kozioł Antoni, Pietrzykowice, organizator ZWZ
80) Krajewski Stefan, Sosnowiec, dowódca plutonu ZWZ, 4.7.1942 – skazany przez sąd doraźny na karę śmierci, wyrok wykonano
81) Krause Maria, Sosnowiec, kurier i łącznik przy Inspektoracie ZWZ, 10.7.42 – podczas ucieczki zraniona, po krótkim czasie zmarła
82) Krawczyk Gerhard, Mikołów, kurier i agent inform. ZWZ
83) Krysiek Stefan, Niwka, grupowy ZWZ, 4.7.1942 – skazany przez sąd doraźny na karę śmierci, wyrok wykonano
84) Ksiądz Grzegorz, Mysłowice, grupowy ZWZ
85) Kubasik Gottlieb, Gilowice, grupowy ZWZ, 4.7.1942 – skazany przez sąd doraźny na karę śmierci, wyrok wykonano
86) Kubica Władysław, Buczkowice, komendant placówki ZWZ
87) Kubista Bronisława, Oświęcim, kurier ZWZ
88) Kudera Prosper, Bukowno, łącznik przy sztabie powiatowym ZWZ
89) Kurzawa Wikor, Chorzów, agent inform. ZWZ, organizator
90) Kuziela Marian, Sporysz, dowódca kompani ZWZ
91) Lamprecht Konstanty, Będzin, kurier ZWZ
92) Lipa Mieczysław, Będzin
93) Litwiński Czesław, Żywiec, dowódca plutonu ZWZ
94) Lodziana Rudolf, Żywiec, komendant placówki i organizator ZWZ
95) Markowski Zdzisław, Sosnowiec, dowódca plutonu ZWZ
96) Matusiewicz Jan, Żywiec, organizator ZWZ
97) Met Erwin, Mysłowice, organizator ZWZ
98) Met Wilhelm, Mysłowice, organizator ZWZ
99) Meus Józefa, Sosnowiec, łącznik ZWZ
100) Michalski Józef, Małobądz, oficer gospodarczy ZWZ
101) Midor Stanisław, Pietrzykowice, dowódca plutonu ZWZ
102) Milka Antonina, Sosnowiec, kurier ZWZ
103) Milkowski Zygmunt, Sosnowiec, prawdopodobnie wyższy funkcjonariusz ZWZ, 28.7.42 – popełnił w więzieniu samobójstwo
104) Mirecki Stefan, Żywiec, kwatermistrz ZWZ
105) Mrosik Edward, Katowice, grupowy ZWZ
106) Neumann Jan, Chorzów, agent inform. ZWZ
107) Niedziela Robert, Mała Dąbrówka, grupowy ZWZ
108) Niezgoda Maksymilian, Oświęcim, organizator ZWZ
109) Nowicki Bogdan, Rajcza, dowódca plutonu ZWZ
110) Obarzanowski Tadeusz, Żywiec, organizator ZWZ
111) Ochocki Edward, Katowice, agent inform. ZWZ
112) Orzol Roman, Imielin, agent inform. ZWZ
113) Pacut Stanisław, Bielsko, oficer łączności ZWZ
114) Paprocki Witold, Sosnowiec, dowódca plutonu ZWZ
115) Passendorfer Edward, Sucha, komendant placówki ZWZ
116) Pawlicki Tomasz, Siemianowice, komendant placówki ZWZ
117) Paździor Piotr, Mysłowice, organizator ZWZ
118) Pigułka Bolesław, Grodziec, komendant placówki ZWZ
119) Pinczer Paweł, Bielsko, komendant powiatowy ZWZ
120) Podkowa Mieczysław, Dańdówka, grupowy ZWZ, 4.7.1942 – skazany przez sąd doraźny na karę śmierci, wyrok wykonano
121) Poloczek Grzegorz, Michałkowice, oficer łączności ZWZ
122) Popiel Tadeusz, Dąbrowa, łącznik ZWZ
123) Przewłocki Tadeusz, Grodziec, dowódca plutonu ZWZ
124) Przybylek Benedykt, Sosnowiec – Gilowice, komendant placówki ZWZ, 4.7.1942 – skazany przez sąd doraźny na karę śmierci, wyrok wykonano
125) Pukowiec Bronisław, Brzeziny, komendant placówki ZWZ
126) Pukowski Czesław, Bielsko – Wschód, kurier ZWZ
127) Ratajczak Władysław, Chorzów, komendant placówki ZWZ
128) Reszel Mieczysław, Katowice, agent inform. ZWZ
129) Rompel Alfred, Mokre, komendant powiatowy ZWZ
130) Radzikowski Mieczysław, Sosnowiec, komendant powiatowy ZWZ
131) Schubert Franciszek, Łaziska Dolne, komendant placówki ZWZ
132) Serdjukoff Grzegorz, Bielsko, agent inform. ZWZ
133) Sieradzka Władysława, Zawiercie, kurier ZWZ
134) Sieradzon Alfons, Chorzów, grupowy ZWZ
135) Sojecki Leon, Bielsko, kwatermistrz ZWZ
136) Sojka Stanisław, Sosnowiec, kurier ZWZ
137) Staron Stanisław, Niwka, grupowy ZWZ
138) Staszkiewicz Karol, Bielsko – Wschód, organizator ZWZ
139) Stenzalski Albert, Chorzów, grupowy ZWZ
140) Stolarz Antoni, Dąbrowa, komendant placówki ZWZ
141) Strabel Władysław, Chorzów, komendant powiatowy ZWZ
142) Straszny Mikołaj, Chorzów, komendant placówki ZWZ
143) Świerkot Hermann, Gostyń, komendant placówki ZWZ
144) Syposz Adolf, Żywiec, kurier ZWZ
145) Szczepanek Józef, Rycerka Dolna, dowódca plutonu ZWZ
146) Szczepański Seweryn, Sosnowiec, grupowy ZWZ, 4.7.1942 – skazany przez sąd doraźny na karę śmierci, wyrok wykonano
147) Trznadel Władysław, Pietrzykowice, członek ZWZ
148) Urbaniec Jan, Żywiec, komendant placówki ZWZ
149) Vorreiter Alojzy, Obszary [w tekście – Romanshof, jak sądzę, chodzi o Obszary, dzielnicę Radlina], agent inform. ZWZ
150) Wala Rudolf, Bielsko, adiutant przy sztabie powiatowym ZWZ
151) Wasielewski Franciszek, Chorzów, komendant placówki ZWZ
152) Wesołowska (z d. Kisielewska) Janina, obóz dla Polaków Siemianowice, kierownik służby zdrowia przy sztabie powiatowym ZWZ
153) Wicher Emanuel, Mysłowice, grupowy ZWZ
154) Wieczorek Leokadia, Sosnowiec, łącznik ZWZ
155) Wisiorek Cecylia, Mysłowice, kurier ZWZ
156) Wojtkiewicz Józef, Chorzów, dowódca plutonu ZWZ
157) Wojtyczka Alojzy, Chorzów, agent inform. ZWZ
158) Wolski Włodzimierz, Sosnowiec, dowódca plutonu ZWZ
159) Woźniak Michał, Giszowiec, komendant placówki ZWZ
160) Woźniczka Edward, Piaski, komendant placówki ZWZ
161) Wrona Alfons, Mysłowice, dowódca plutonu ZWZ
162) Wrotny Stanisław, Sosnowiec, oficer łączności przy sztabie powiatowym ZWZ
163) Wykrota Stefan, Chorzów, dowódca plutonu ZWZ
164) Zatorska Jadwiga, Kraków, kurier ZWZ, 22.7.42 przekazana do „Sipo” w Krakowie
165) Zawilski Zygmunt, Sosnowiec, komendant powiatowy ZWZ
166) Zawisz Leon, Mysłowice, komendant placówki ZWZ
167) Zieliński Mirosław, Gilowice, grupowy ZWZ
168) Żyłka Wanda, Będzin, łącznik ZWZ
169) Żyrek Michał, Żywiec, dowódca plutonu ZWZ
170) Dąbrowski Mieczysław, Bielsko, adiutant przy Insp. ZWZ, 29.10.42 – zbiegł z policyjnego więzienia zastępczego; kierunek ucieczki najprawdopodobniej GG

Powyższy wykaz stanowi potwierdzenie tego, jak celne były uderzenia gestapo. Trafiły one przede wszystkim w struktury dowodzenia oraz sieć łączności, efektem czego było sparaliżowanie działalności trzech inspektoratów Okręgu Śląskiego – inspektoratów Katowice, Sosnowiec i Bielsko. We wspomnianym sprawozdaniu z 10 listopada 1942 roku szef katowickiego Gestapo Rudolf Mildner napisał:

„W poszczególnych akcjach tutejszej jednostki służbowej zostały rozpracowane i na trwałe rozbite inspektoraty „Sosna”, „Kalina” i „Jesion”. Przy tym udało się ująć czołowych funkcjonariuszy (kierowników inspektoratów, obwodów, placówek) i zabezpieczyć obszerne materiały pisane. Prócz tego zostały skonfiskowane większe sumy pieniężne przygotowane dla działalności ZWZ.
Mimo podjęcia przez nas skutecznych akcji ZWZ bynajmniej nie zaprzestał na naszym terenie dalszej działalności, podejmowane są natomiast usilne starania, aby uzupełnić braki spowodowane aresztowaniami w drodze zaciągu (przerzucenia) nowych sił z GG.”


Uznawszy, że dalsza praca ppłka Henryka Kowalówki na stanowisku komendanta Okręgu Śląskiego jest zbyt niebezpieczna, Komenda Główna AK postanowiła odwołać go ze Śląska i przenieść do Wielkopolski, gdzie objął stanowisko komendanta Okręgu Poznań. Na marginesie dodam, że ppłk Kowalówka został 22 stycznia 1944 roku aresztowany na dworcu w Poznaniu przez gestapo i stracony w dniu 2 czerwca 1944 roku.

Tymczasem nowym komendantem Okręgu Śląskiego został płk Paweł Zagórowski ps. „Maciej”...

Pozdrawiam
Wojciech Kempa
 
User is offline  PMMini Profile Post #30

23 Strony < 1 2 3 4 > »  
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej