|
|
Poezja w RON
|
|
|
|
Zamieszczajmy tutaj wiersze,wierszyki które przypadły wam do gustu,tworzone oczywiście w czasie Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Ja rzucam na sam początek:
Wacław Potocki Z ratusza na radę
"A skąd?"-"z ratusza"-Toście uradzili,kładę Co dobrego.Dokądże?"-Do domu na radę Nieszczęśliwa,pomyślę Rzeczpospolita Kędy każdy swego rozumienia chwyta. Zerwawszy sejm, że na nim nie mógł się obłowić W domu konstytucyje wolno mu stanowić Coż po królu, kedy mu rządzić ani radzić Dopuszczą?Obraz na tronie posadzić Dla jednej dystrybuty.Bo czegoż się imie? Lepiejci by dorocznych,jako było w Rzymie Konsulów niechby senat, na zasługi względy Mając kto godzien czego rozdawał urzędy Kwitnie i całym światem państwo władnie Póki jednemu w ręce rząd jego nie wpadnie W Polszcze tego nie masz, z serca mówić z bólem Żeby wszystkim panował-każdy szlachcic królem Anoż prywatna wolnośc w powszechnej niewoli Wolno zgubić ojczyznę w swej prywacie kwoli Zerwie drugi sejm?Czemuż inszej matki syna Kto wie jeśli dla złota ten się płód jaszczórzy poganom nas wydając w ręce nie poturczy! Któż prze Boga szubieńce godniejszy i pala Jeśli nie ten co sobie tak wiele pozwala? Więc złodzieja wieszają, że ukradnie woły Tańsza u nas ojczyzna i Boże kościoły.
|
|
|
|
|
|
|
|
Kochanowski się łapie? No więc moj ulubiony wiersz "Marszałek"
Odpuść, prze Bóg, marszałku, a swego urzędu Nie rozciągaj nade mną dla mojego błędu! Nie śmiechem ci to czynię, że się nie ukażę Tak długo, bo ja sobie wielce ciebie ważę . Ale mniemasz podobno, żeby tylko rymy Poetowie tworzyli? Nie wierz temu. I my Króla musiem obierać, i my rozkazować, I my na okazyją musiem się gotować. Musiem? Czy radzi czynim? Tuszę, rychlej temu Uwierzysz, że to człowiek przyrodzeniu swemu Nie czyni k'woli, ale, powodzią porwany, Płynie tam, gdzie go niosą pieniste bałwany. Co drugiego? Dom trzyma i chwile dzisiejsze, Zwłaszcza że nie żołędziem, jako to dawniejsze Lata niosły, ale dziś chlebem żywi ludzie, Który porządnie komu przychodzi nie w trudzie? A mnie więc, który k'stohl nie umiem błaznować Ani, wydawszy, coraz gęby nadstawować. Potrzeba kłosy zbierać, nie chcęli nauki Uczyć się sobie trudnej dla obrocznej sztuki. A tym podobno więcej, że się tego biorę Patrzyć, skądbym mieć mógł w swej chudobie podporę, Z czego, jako rozumiem, poczet muszę czynić, Bo w tej mierze mój rozum ludzie będą winić. Ale Bóg, jako wszytko postanowił bacznie, Tak i w tym swoje mądrość okazuje znacznie, Że w ludzkie głowy wlepił różne obyczaje: Ten to lubi, a ów zaś indziej się podaje. Bo byśmy byli wszyscy na pieniądze chciwi Albo wszyscy waleczni, albo i myśliwi, Jaka ciżba, jakie by mordy być musiały! Tak dziś źle, choć się ludzkie myśli rozstrzelały. Przeto, jakom powiedział, mądrze to Bóg sprawił, Kiedy ludzi różnymi sprawami zabawił. Ten, stworzywszy część ludzi chciwych na pieniądze, Mnie, za co Mu dziękuję, stworzył bez tej żądze. Ani ja dbam o pompę, ani o infuły; Uczciwe wychowanie - to moje tytuły. Więc kto będzie chciw na grosz i złoto miłował, Ten będzie mojej radzie wielce się dziwował Nie wiedząc, żem ja z inszej gliny ulepiony; Ja miernością, a on snadź żądzą przesadzony. A bych ci miał wyliczać i głębsze przyczyny, Czemu imo się puszczam wielkie dziesięciny, Pierwej by w morzu zagasł krąg lotnego słońca, Niżbych ja w swej powieści przebił się do końca. To tylko krótko powiem: dochody szczuplejsze, Ale myśl bezpieczniejsza i serce wolniejsze. Tylko, jako ktoś mówi, nie trzeba się zbraniać Pługu jąć czasem albo i woły poganiać, Nie lenić się do domu nieść jagnięcia w łonie Albo jeśli mać kózki odbieży na stronie. Tak poeta mój śpiewa, a znam i po rymie, Że sam roli nie orał ani siadał w dymie, Ale żywot spokojny i miarę miłował, w czym bym go rad jako i w rymie naśladował. Tym wierszem, cny marszałku, chciałem się u ciebie Obmówić, a ty też mej rozumiej potrzebie. Myśl moja zawżdy z tobą, a to masz rym k'temu, Który ja myślę podać wiekowi przyszłemu Za swój właściwy wyraz, skąd mam być znajomy, Jako mi muza tuszy, choć w twarz nieznajomy.
|
|
|
|
|
|
|
|
Jan Kochanowski
"Pieśń o spustoszeniu Podola"
Wieczna sromota i nienagrodzona Szkoda, Polaku! Ziemia spustoszona Podolska leży, a pohaniec sprosny, Nad Niestrem siedząc, dzieli łup żałosny! Niewierny Turczyn psy zapuścił swoje, Którzy zagnali piękne łanie twoje Z dziećmi pospołu, a nie masz nadzieje, By kiedy miały nawiedzić swe knieje. Jedny za Dunaj Turkom zaprzedano, Drugi do hordy dalekiej zagnano; Córy szlacheckie(żal się, mocny Boże!) Psom bisurmańskim brzydkie ścielą łoże. Zbójce(nieczyste), zbójce nas wojują, Którzy ani miasta, ani wsi budują; Pod kotarzami tylko siedzą, A nas nierządne, ach nierządne, jedzą! Tak odbieżałe stado więc drapają Rozbójce wilcy, gdy po woli mają, Że ani pasterz nad owcami chodzi, Ani ostrożnych psów za sobą wodzi. Jakiego serca Turkowi dodamy, Jeślim tak lekkim ludziom nie zdołamy? Ledwieć nam i tak króla nie podawa; Kto się przypatrzy, mała nie dostawa. Zetrzy sen z oczu, a czuj w czas o sobie, Cny Lachu1 Kto wie, jemu czyli tobie Szczęście chce służyć? A dokąd wyroku Mars nie uczyni, nie ustępuj kroku! A teraz k'temu obróć myśli swoje Jako by-ć szkody nieprzyjaciel twoje Krwią swą nagrodził i omył tę zmazę, Którą dziś niesiesz prze swej ziemie skazę. Wsiadamy? Czy nas półmiski trzymają? Biedne półmiski, czego te czekają? To pan, i jadać na śrebrze godniejszy, Komu żelazny Mars będzie chętniejszy. Skujmy talerze na talary, skujmy, A żołnierzowi pieniądze gotujmy! Inszy to darmo po drogach miotali, A my nie damy, bychmy w cale trwali? Dajmy; a naprzód dajmy!Sami siebie Ku gwałtowniejszej chowajmy potrzebie. Tarczej niż piersi pierwej nastawiają, Pozno puklerza przebici macają. Cieszy mię ten rym:"Polak mżdr po szkodzie"; Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie, Nowąprzypowieść Polak sobie kupi, Że i przed szkodą i po szkodzie głupi.
|
|
|
|
|
|
|
|
Jan Andrzej Morsztyn
O sobie
Nie tyle Puszcza Niepołomska zwierza Nie tyle ordy janczarskie żołnierza Nie tyle pszczółek ukraińskie ule Nie tyle włoskich kortegian gondule Nie tyle babskich strzał krymskie sajdaki Nie tyle gwoxdzi indyjskie karaki Nie tyle wrzecion brabanckie kądziele Nie tyle kółek młyn co jedwab miele Nie tyle śledzi na północy morze Nie tyle różnych barw tęcza i morze Nie tyle Loret toczonych pacierze Nie tyle Wiedeń sieci i obierzy Nie tyle gdanski port łasztów tatarki Nie tyle księżek frankfortskie jarmarki Nie tyle wiosna kwiatków, lato kłosów Jeśień owoców organy głosów Gwiazd jasne niebo, piasku morskie brzegi Kropel spory deszcz spłachcia gęste śniegi Nie tyle mają jeźiora i trzciny Jak ja mam bólów do mej Katarzyny.
|
|
|
|
|
|
|
|
Wespezjan Kochowski
O WOLNOŚCI POLSKIEJ
Wieleć my mamy swobód w tej naszej Koronie, Cóż, gdy się nie stramy i mniej dbamy o nie. Przeważają, prywatnych pożytków chciwości, Barzej dbamy o włości, a niż o wolności; Słobody, nie swobody, głowę nam mozolą Niż złotą wolność, barzej samo złoto wolą. (ok. 1690r.)
|
|
|
|
|
|
|
|
Wierszyk nieznanego autora:
"Szlachcic to sprzedajna dusza, Nabrał od królewiczów,nabrał od Kontego, Nabrał Polak od Sasów i Szweda czawartego, A przecie nie widzimy, zeby co przybyło Znać sie w wór dziurawy to wszystko włożyło."
|
|
|
|
|
|
|
|
Jan Andrzej Morsztyn "Paszport kurwom z Zamościa", wiersz dotyczy losów haremu Jana "Sobiepana" Zamoyskiego po ślubie dostojnika. "Zośka z Zamościa, Baśka z Turobina, Jewka ze Zwierzyńca ,z Krzeszowa Maryna. Te cztery kurwy z piątą panią starą, Pod dobrą idą na wędrówkę wiarą, Służyły wiernie, póki pański długi Kuś potrzebował ich pilnej usługi. Teraz ,że ślubne związki zwarte z żoną, Precz ich zapewne od dworu wyżoną."
|
|
|
|
|
|
|
|
Ignacy Krasicki "Świat zepsuty"
Wolno szaleć młodzieży, wolno starym zwodzić, Wolno się na czas żenić, wolno i rozwodzić, Godzi się kraść ojczyznę, łatwą i powolną; A mnie sarkać na takie bezprawia nie wolno? Niech się miotá złość na cię i chytrość bezczelna- Ty mów prawdę, mów śmiało, satyro rzetelna. Gdzieżeś, cnoto? gdzieś, prawdo? gdzieście się podziały? Tuście niegdyś najmilsze przytulenie miały. Czciły was dobre nasze ojcy i pradziady, A synowie, co w bite wstąpać mieli ślady, Szydząc z świętej poczciwych swych przodków prostoty, Za blask czczego poloru zamienili cnoty. Słów aż nadto, a same matactwa i łgarstwa; Wstręt ustał, a jawnego sprośność niedowiarstwa Śmie się targać na święte wiary tajemnice; Jad się szerzy, a źródło biorąc od stolice, Grozi dalszą zarazą. Pełno ksiąg bezbożnych, Pełno mistrzów zuchwałych, pełno uczniów zdrożnych; A jeśli gdzie się cnota i pobożność mieści..............
|
|
|
|
|
|
|
|
Mikołaj Rej o ojcu Jana Sariusza Zamoyskiego
"Zwierzyniec"
Domowegoć ćwiczenia, ale Włoszku miły, Jeśli mi go oszukasz, będziem cię chwalili, Bo ocz go kolwiek spytasz, wnet Moskwicin z niego, Znajdziesz słuszną odpowiedź wedle stanu swego, Więc się k'temu tym para poczciwa myśl jego, Aby mógł na wszem użyć stanu rycerskiego. Lecz cóż po takich ludzioch niedbałej Koronie? Wziąwszy drugi tarcz z drzewem porzuciwszy plunie.
|
|
|
|
|
|
|
Mazur 1982
|
|
|
Nowicjusz |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 16 |
|
Nr użytkownika: 31.611 |
|
|
|
Jarek Serafin |
|
Stopień akademicki: magister |
|
Zawód: nauczyciel |
|
|
|
|
Fraszki Kochanowskiego są najlepsze: "Na matematyka" "Ziemię pomierzył i głębokie morze, Wie, jako wstają i zachodzą zorze; Wiatrom rozumie, praktykuje komu, A sam nie widzi, że ma kurwę w domu"
Albo "O kapłanie" "Prawo jest, aby kapłan nie mógł pojąć żony; Tenże nie ma być w żadnym członku uszczerbiony. Jeśli nie miał mieć żony, moglić go zostawić Przy uszu, ale jajec lepiej było zbawić"
Albo Naruszewicza wierszyk: "Nic nadto" (kwintesencja staropolszczyzny!) "Kto chce zupełnie być uszczęśliwionym, Więcej poczciwym ma być niż uczonym; Więcej przyjaciół niźli miłośników; Więcej niech ma cnót niż umie języków; Więcej niech będzie zdrów niźli bogaty; Więcej o pokój dba niż o intraty. Mały folwarczek niedłużny nikomu, Mały ogródek, mały stolik w domu, Mały a rześki chłopiec do posługi, Mały koniczek i jeden, i drugi, Mały sąsiadów poczet, a poczciwy; Gdy to mam wszystko, prawdziwiem szczęśliwy!"
|
|
|
|
|
|
|
|
Daniel Naborowski
''Pannom nabożnym'' Wiem ja, za co tak często paciorki miewacie, Za to, że tylko jednę rzecz potrzebną macie. Bo co po pięknej twarzy, co po pięknym oku, Gdybyście też nie mieli owej rzeczy w kroku.
|
|
|
|
|
|
|
|
Wespazjan Kochowski
PIEŚŃ III TARATANTARA ALBO POBUDKA DO RYCERSTWA POLSKIEGO ŻEBY UFNOŚCI W BOGU PEŁNI POŚPIESZALI NA ODSIECZ KAMIEŃCOWI PODOLSKIEMU I takli to już wieści są niepłonne, Iże tureckie wojska zgromadzone Przebyły Dunaj, a tyran stambolski Ciągnie do Polski. Gęstymi zewsząd otoczony szyki, Z ogołoconych Azyjej, Afryki Niesie chorągwie, z tymi idą w tropy Wojska Europy: Traki, Bułgary w jedne skupił roty, Tryballe, Greki, Party, Epiroty, Macedończyk! i co mu dań noszą Bliską Wołoszą. Młodzi jonacy, katanowie starzy, Idą szpahije, szołhaki, janczarzy, Sam otoczony tyran niewieściuchy Między eunuchy. Ziemia armady pod ciężarem jęczy, Te ciągnie rodzaj wszelaki bydlęcy, Głębokie rzeki, co prześciu wstręt dają, Mosty siodłają. Pełne ich pola i przestrone szlaki, Z daleka widać dzidy, groty, znaki, A na chorągwiach, które niosą wszyscy, Miesiąc się błyszczy. Nie tak, gdy z wschodu Austry zaszumiały, Wszytek ocean zaburzy się wały, Nie tak na niwach zboża się więc chwieją, Gdy wiatry wieją, Jak strasznym szykiem idą ci psi głodni, Zawziąwszy siłę ze stolice wschodniéj; Czołem bić każą swemu Carogrodu Wszemu narodu. Cóż tu w tym rzeczesz, Polaku, trafunku? Skądże sukursu wołać i ratunku, Abyś tureckie zrażając usiełki, Mógł mieć posiełki. Chrześcijańskie sie państwa wzajem tłuką Morzem i lądem, mieczem albo sztuką, Gore Europa; ogień ten krwią naszą Poganie gaszą. Ach, cudzymi się nie karzem przygody! Jak ta hijena kwitnące narody, Z zdradnego ludzki głos zmyśliwszy garła, Chciwie pożarła. Ona Nowy Rzym pochłonęła z grontu, W też matnią wpadła mitra Trapezontu; Pochłonął królestw siedmnastu korony Naród mierziony. By nas ratował, trudno ufać światu, Niestateczności wszelakiej warsztatu, Chyba iże nas w ostatecznej toni Sam Bóg obroni. A Cesarzowa Nieba w tej niezmiernéj Krzywdzie uprosi sukurs miłosierny, Która za honor ma, kiedy Ją zową Polską Królową. Królowa Polska, Sarmacyjej pani, Tobie i nieba, morze i otchłani Posłuszne zawsze, świetną słońce togą, Miesiąc pod nogą. Błogosławioną zową Cię narody, Boś nam w kłopotach dana dla ochłody, Ucieka się dziś pod Twój paiż mocny Kraj nasz północny. Widzisz to. Panno, jak Twoje kościoły W bluźnierskie idą moschy lub popioły. Uczyń, niech brzydki co się Turczyn sroży, Z srogości złoży. Tyś jest szyk wojska, szyk nieustraszony, Tyś antemurał Polski niezwalczony, O wieżo mocna i w tej naszej stronie Nowy Syjonie. Syn Twój Bóg jest wojsk żwawy i żarliwy, Zawsze pomocnik stronie sprawiedliwéj; Nie w liczbie pułków, nie w wielkości zgraje Zwycięstwa daje. Lub szalona chuć poganina łechce, Jego miesiące noga Twoja zdepce, A hardą głowę, każdy z nas tak tuszy, Noga Twa skruszy. Twoja-ć to Polska, Ty jej zdawna bronisz I teraz ją Ty w tym razie zasłonisz; Wielmożna ręka jej nieprzyjaciele Mostem pościele. Więcże do kupy, Lechu starożytny! Niechaj poruszy w tobie impet bitny Przodków twych cnota, którym nie nowina Bijać Turczyna. Nie lepiejż pięknie umrzeć, aniżeli Tę hańbę widzieć Polacy by mieli: W kościołach, kędy Boska chwata grzmiała, Ci wyją hałła! Nuż jako patrząc była by żałosna, By obrzezaóców miała zgraja sprośna Haraczem trzęsąc, czego sobie życzą, Dań brać wytyczną. Dziatki niewinne, panienki wstydliwe Na pohańbienie ciągnąć obelżywe; Ktośkolwiek ojcem dzieciom, przed oto tą Umrzej sromotą. Jakoż to zniosą widzący macierze: Ono poganin lubą córkę bierze, Syn zaś, do szkolnej jeszcze młody kary, Między janczary. Ta gdy się ku nam, bracia, zguba zbliża, Pódźmy pod znaki zbawiennego krzyża. Ucieczka grzesznych, Matka o Twa, Boże, Niech nam pomoże!
BOHDANOWI CHMIELNICKIEMU Attyle sarmackiego ta to ziemie bryła Straszne Polszcze zewłoki po wierzchu pokryła. Bohdan od biesa wzięty, gdzie posoki kropię Własnej cadzi, co w ludzkiej krwie pływał potopie. Słuchaj, okręgu świata, a nie tylko Rusi: Krew rozlaną opłacać krwią swą tyran musi.
|
|
|
|
|
|
|
|
Wespazjan Kochowski
PIEŚŃ XII SKARGA KORONY POLSKIEJ NA ZDRADĘ NARODÓW UKRAIŃSKICH Zagrzmiejcie lament, strony Tragicznej Melpemony, Smutne sceny dając, Jak zgubiona bez mała Polska sobie dumała, Żal jej wyrażając. Tam, gdzie warszawskie grody Na wiślne patrzą brody, Gdy żałosna siędzie, Ręką podparszy głowy, Takiego sensu słowy Nucić sobie będzie: O pola, o kraino, Stara Lecha dziedzino, Zgodą sławne włości, O piękna Sarmacyja! Dziś cię to szczęście mija, Byś żyła w jedności. Czy ten wiek insze daje Czasy i obyczaje, I żelazne lata? Ze swej zaleceń zgody Między obce narody, Odmiennym Sarmata. Piersze niesie zginienie Kaima pokolenie - Chłop nieprzyjacielem, Chcąc dokonać sieroty, W te mię zawiódł kłopoty Kozak z swoim Chmielem. Zajrzę szczęścia Hekubie, Która po synów zgubie Niemym jest stworzeniem, Zazdroszczę i Nijobie, Która przy dziatek grobie Stawa się kamieniem. Lepiej, żebym nie żyła, Niźli na to patrzyła, Co ta gawiedź broi, Naród zły, wyuzdany, Wprowadziwszy pogany Do tej Sparty swojéj. Jeszcze z sobą - znośniejsza, Leć teraz żałośniejsza, Złe dzieci, jaszczurki, Lubom wam spoina matka, Zrzecie mię do ostatka, Wprowadzając Turki. O zły, o niecny płodzie, Czyż cię żałość nie bodzie, Kiedy-ć się tchnie oka? Ono z cerkwie sobornej Uczynień chlew oborny, Krzyż zrucon z wysoka. Gdy kajwan ledajaki Wasze popy i diaki Cerkiewne ciemięży, Swieszczennik, ihumeni, Po szyjej kijem wzieni, Wprzód zbywszy grabieży. Pułkownik z asawuły Stoi na warcie czuły, Sam prawie siepaczem, Gdy okoliczne zgoła Nie przyda na czas sioła Z nakaznym haraczem. Lud się ubogi kurczy, Ciemiężą o dań Turcy, Rusz, jeśli jest, grosza; I dalej chciwość leci, Już rachują i dzieci - Ta korzyść z Dorosza. Więc jaka miłość bywa Kwoki, kiedy zwoływa Kurcząt swych pod skrzydła, Tak wam życzę, złe dzieci, (Źle, kiedy jedna trzeci) By wam ta złość zbrzydła. Na sobie mięso zrzecie, Widząc, widzieć nie chcecie, Że gdy Polska ginie, Co tyle krwie pożarło, Wprzód twe przepadnie garło Przed polskim, Rusinie! Ej, nie tracze nadzieje, Nie ostatni-ć wiatr wieje, Kozacki narodzie, Gdy się Turczyn porywa Na matkę, matka wzywa, Broń jej w spólnej zgodzie
|
|
|
|
|
|
|
|
Jan Andrzej Morsztyn
NAGROBEK KUSIOWI
Kuś umarł, kpy w sieroctwie. A cóż będą czynić I któregoż o tę śmierć z bogów będą winić? Parki nielutościwe, okrutne boginie, Czy nie wiecie, że z kusiem oraz i świat ginie? Mogłyście go, zwyczajem Starego Zakonu, Obrzezać, ciemnego nań nie przywodząc skonu; Mogłyście świata taką nie smęcić żałobą Nieśmiertelną, choć ciężką złożyć go chorobą; Albo weszkami wyssać, albo skrzywić kiłą, Albo francą zarazić starą i zawiłą. Ale żeście się z ostrą rzuciły nań kosą, Jedneż mary nasz naród i kusia wyniosą. Pryjape Lampsaceński, czyś spał, czyś pijany Nie uważał, jakie świat odniósł przez to rany, Żeś swojemu kumowi nie dodał pomocy I nie wyrwałeś ojca wszystkich z ciemnej mocy? Leżysz, kusiu, nieboże, i emońskie zioła Zwieszonego pewnie by-ć nie podniosły czoła, Nic cię wyprawnej ręki nie ruszą pieszczoty; Leżysz, a pan twój wiecznej pełen stąd sromoty. Jaka strata na świecie! On kuś umarł, który Cokolwiek ziemię depce i powietrze pióry Albo wodę skrzelami porze i samego Pierwszy po Bogu stworzył człeka rozumnego; On ociec wszystkorodny, co przez sztychy swoje Wszystkim otwierał ludziom do życia podwoje; On twórca umarł dziwny, on tak płodny tata, Który wszystkie napełnał pustki tego świata. Bez niego płodność swoją utraci stworzenie I świat na obrzydliwe przyjdzie spustoszenie, Bez niego nie masz żadnej z białogłową zgody, Bez niego i w małżeństwie nie pytaj wygody; On dwie różne osoby w jedno ciało łączy, Gdy go tak ciasno wepchną, że się zniego sączy, Albo gdy gwoździem obie tak sklamruje rzyci, Że by szwbskiej między nie, nie podewlekł nici; A choć krew pierwszym razem odniesie na broni, Żadna się z nim częstego potkania nie chroni I sama się na taki sztych narazić spieszy, Sama się z swej przegranej i krwawych ran cieszy. Dla niego gach na mrozie całą noc przestoi, Dla niego się biała płeć magluje i stroi, A chociaż tej płci, przyznać każdy musi: Darmo stworzona, która kusia nie zakusi. On się na żadną przepaść nic nie wzdraga ani Smrodliwej jak Kurcyjusz poważa otchłani; Nurka takiego nie masz, bo że w tyle czuje Dwa pęcherze, wskoczy tam, gdzie i nie zgruntuje. Rycerz to znakomity, a kędy wymierzy, Sztychem kole, czasem też i płazą uderzy, A jak mu wrodzona chęć zatrąbi do koni, Harce zwodzi i z grotem do paiże goni, I lubo podeń wbity nierprzyjaciel krzyczy, Nic miłosierdzia nie ma, wełna drży na piczy. Chociaż też podczas przegra, powstaje na nogi I odpocząwszy sobie, będzie jeszcze srogi. Na dwóch kółkach rychtowne wytoczywszy działo, Tam do szturmu przypuści, gdzie się będzie zdało, A i w tym męstwo swoje oświadczy, że mury Woli sam kruszyć niż iść do wybitej dziury. Ani go od tej walki nie odwiodą razy, Ani od szejdwaseru obliczne obrazy, Ani to, że z tej bitwy i z tego połowu Więcej bywa łamania w kościach niż ołowiu. Dla niego dziesięćletnią wojną Troja wstała, Przezeń i Rzesza Rzymska wolności dostała, Dla niego niecierpliwa Dydo się zabiła, Dla niego brata, dzieci Medea dusiła, Dla niego Dedal krowę Pazyfajej robił, Dla niego Aleksander perskich posłów pobił, Dla niego Kleopatra została królową, Dla niego utraciła żywot śmiercią nową. Dla niego Mesalina, byle wyjeżdżoną, Wolała kurwą zostać niż cesarską żoną, Przezeń przemyślny cesarz chcąc dojść tajemnice Poddanych swoich, cudze nawiedzał łożnice; Nawet, żeby kto kusia ze czci tej nie złupił, I król Dawid za tysiąc kusiów żonę kupił. Cóż za dziw, że takich cnót i żyć godzien w lata Nieskończone łzy wszego kuś odnosi świata. Nie tak więc krzyczy żuraw, gdy za morze leci, Ani czajka, kiedy psa odwodzi od dzieci, Nie z takim szumem rzeki z śnieżnych gór padają, Nie z takim okrzykiem wojska potykają Ani tyle bywa gwiazd na pogodnym niebie, Jak wiele łez, krzyku przy kusiowym pogrzebie. Płaczą dziewczęta, panny, mężatki i wdowy, Płacze wszystka spodnia płeć, wszystkie białogłowy, Płacze panna służbista i kucharka kusia, Płacze Marysia, Dosia, Reginka, Jagusia, Płacze jurna Hiszpanka, co sobie kiep goli, I Francuzka, co pewnie kusia niż chleb woli, Płacze Włoszka, u której miewał dwie piwnice, I Angielka, do której nie trzeba zwodnice, Płacze leniwa w łóżku Polka i co taje Z lubnością Niemka, jak jej dotknie męskie jaje, Płacze Żydówka, co go bez kapturka znała, I Ruska, co go sobie czarami jednała, I jebliwa Litewka roztachana bieży I łamiąc ręce krzyczy: "Tu korol kuś leży!" I bijąc w łono, woła: "Jakby nas powarzył! Któż mi tu, kto w tych pustkach będzie gospodarzył?" Ale nade wszystkich płacze i łzami się dusi Żona jego, że wdową do śmierci być musi I zmarłemu miłości pokazuje tyle, Żeby go w własnej rada pogrzebła mogile. Płacze i jej sąsiadka, zawziętej niezgody Zapomniawszy, z żałosnej obojgu przygody; Więc i ci, co się z kusiem radzi zabawiali I pobożną po pięci od sta lichwę brali. Sami się tylko cieszą, których on za bogi Leśne stroił, do głowy przyprawiwszy rogi: "Bodaj się - mówią - złodziej ten z grobu nie dobył, Co i w cudzej komorze na żywność się zdobył!" Ale niech się świat śmieje i osierocony Słyszy, żeś między gwiazdy, kusiu, policzony. Nie mógł znieść krzyku Jowisz i myśląc, jakoby Umniejszyć krajom ziemskim gwałtownej żałoby, Przeniósł cię na firmament, skąd na świat szeroki Miłosny dajesz aspekt, jebliwe wyroki, Gdzieś za dyszel osadzon u wozu Boota, Boś nie najgorzej świadom, jak wjeżdżać we wrota; A stąd cię posadzono wysoko przy Smoku, Żebyś się nie piął Pannie niebieskiej do kroku, Inaczej, jeślibyście siedli blisko siebie, Wnet by była i kurwa, i bękarci w niebie. I tak już będzie Polus tym wszystkim łaskawy, Co po brzuchu bezpiecznie odprawują pławy, A za nagrobek wierszyk odniesiesz maluśki; Zębata Picza słabej dokończyła Kuśki.
|
|
|
|
|
|
|
|
Wespazjan Kochowski
PIEŚŃ IX BERESTECKĄ POTRZEBĘ APOLLO ŚPIEWA Tam, gdzie kozacką wspienione posoką Wody się Styru błotnistego wloką, A buntowniczym trupom w lgniącym bagnie Grób się stał na dnie, Ku wschodowi się obracając w lewo, Piękny pagórek cyprysowe drzewo Gęste osiadło. Tam gdy Febus skłoni, Tak w cytrę dzwoni: Też to są pola? Też to Filippiki, Gdzie niezliczone z obudwu stron szyki Jednegoż gniazda, stanąwszy orężnie, Zwarli się mężnie? Znać ku Austrowi buntownicze ślady, Gdzie jak szarańca opadł gmin szkarady, Tu się przy górze za przymusem skorem Okrył taborem. Sam pod buńczuki Tatarzy majaczą, Zielone chana ich chorągwie znaczą, A tego zwycięstw rozdyma nadzieja, Isłan Giereja. Poniżej polskie bielą się namioty, Przed nimi stoją liczne w szyku roty, Proporce z wiatrem wolniuchnym igrają, Konie tupają. Cokolwiek oblał Euksyn starożytny Narodów, aż po ocean błękitny, Od gór Karpackich, aże do krainy Leśnej Hercyny, Tych w polerownej król Kazimierz zbroi, Aż gdzie w najdalszym rogu hufiec stoi, Objeżdża, wiadom Marsowej praktyki, Sporządza szyki. Cichuchno wszędzie. Tak niżli pieśń znaczną Różnymi głosy muzykowie zaczną, Kapelmistrz kinie, śpiewanie ustaje, Jak pauzę daje. Ale jak głośne trąby się ozową, Pieśń zaczynając okropną Marsową, W lot do zgubnego zbiegają się z bliska Pułki igrzyska. Lecą chorągwie, jako kiedy śniegi Ze dwóch gór czynią topniejąc zabiegi, Skąd woda bystrsza, ta wypiera drugą Mocniejszą strugą. Potocki środkiem ważnym idzie krokiem, Prawym przywodzi Kalinowski bokiem, A za swych wodzów skutecznym przykładem Młódź idzie śladem. Sam z Koniecpolskim Zamojski podczaszy, Dwaj Tyndaridae Sarmacyjej naszéj, I Lanckoroński z młodym Ostrorogiem Kozakom srogiem. Pułk Ostrogskiego od nich okryt całkiem, Tu z Lubomierskim Tyszkiewic marszałkiem, Z nimi Sczawiński i Potocki stary Pędzą Tatary. Z Sendomirzany margrabia dowodzi, Z pułki Sobiescy kwarcianymi młodzi, Od Warszyckiego niejeden i Tarła Pozbędzie garła. Ale nad wszytkich waleczny Hieremi Kładzie, jak snopy we żniwa po ziemi; Piorun wojenny, kogoli zasięże, Bez głowy lęże. Tak bywa z zimy, gdy przeciwne wiatry Drzewem odziane rozdymają Tatry, Łoskot okropny drzewo waląc czynią W bliską jaskinią. Tak właśnie i tam grzmot dział i szczęk broni, Wołanie mężów, poryzanie koni, Jęczenie rannych, odgłossy muzyki, Zwycięzców krzyki. Straśliwy widok czyni ta potrzeba! Nie widać światła rumianego Feba, Mrok wszędzie ciemny, dymna z strzelby wrzawa, Z ziemie kurzawa. Lecą na pował zabici szkaradnie, Nie jeden z konia mężny rycerz spadnie: Już Ossoliński z Lanckorońskim legli Mężowie biegli Już Kazanowski, człowiek z przodków wzięty W naczelnych pułkach bój wszczynając, ścięty. Już i Stadnicki, najeźnik surowy, Został bez głowy. Ale nie darmo krew się leje droga, W Kozakach klęska nagradza ją sroga; Bierze sowite z zabitych dusz dani Erebu pani. Pierzchliwa orda w końskie dufna nogi Szczerze ucieka, nie pytając drogi, Nie myśli zwykłym w takowej robocie Już o odwrocie. W taborze Kozak myśli-ć o tej Hydrze, Której-ć Mulcyber żaden już nie wydrze, Polaku! Stołbej gadziny ostatki Wpadły-ć do łapki. Wtem, gdy do szturmu polska młódź iść miała, Apollinowi strona się zerwała, Którą gdy wiąże, a tymczasem wściekli Chłopi uciekli.
PIEŚŃ XVII NAGROBEK MĘŻNYM ŻOŁNIERZOM NA BATOWSKICH POLACH ZGINIONYM I Z HETMANEM M[ARCINEM) KALINOWSKIM W[OJEWODĄ] CZ[ERNIHOWSKIM] Nie z marmuru w mauzolu, Nie w ceglanym grobie, Ale w otwartym polu Odpoczywasz sobie, O mężny, o serdeczny, Z wojskiem twym, hetmanie, Pamiątki godny wiecznéj, Poko Polski stanie. Pułki kozackie idą Przeciwko przymierzu, Ustąpić masz ohydą, Waleczny żołnierzu! Wali się orda często Wyjąc: hałła! w huku, Strzały swe puszcza gęsto Z napiętego łuku. Niestraszna śmierć jonaku, Nie boi się rany, Droższa sława Polaku, Niż żywot kochany. Więc wiedząc, o co idzie, Zwątpiwszy w zwycięstwie, Byliście Leonidzie Porównani w męstwie. Przemogła wielkość cnotę, Zbite polskie ufce I na wieczną sromotę Na tej legły kupce. Aleć droga sromota I czyn to waleczny, Nie szacując żywota, Los znieść szczęścia wsteczny. Więc, duchy świątobliwe, Spoczywajcie w Bogu, Których ordy złośliwe Zniosły na Batogu. Waszej tej wiecznietrwałéj Cnocie za zarobek Ręce nasze sypały Ten z darnią nagrobek.
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|