Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
128 Strony < 1 2 3 4 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> 1939 - zdrada Aliantów ?
     
Wulf
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 181
Nr użytkownika: 3.409

 
 
post 7/03/2005, 17:21 Quote Post

Anglicy od dawien dawna mówili rzeczowo: Anglia nie ma stałych przyjaciół. Anglia ma stałe interesy. Polacy za bardzo ufali Anglii i na tym stracili.
Co do Francji... jakoś nigdy nie ufałem ich siłom zbrojnym.. bo przegrali chyba większość bitew.. bez wsparcia innych narodów, innych wojsk wygrywają bardzo rzadko.. marny z nich sojusznik.
Polacy sami trochę są sobie winni, bo myśleli zbyt "idealistycznie". Myśleli, że ktoś będzie ginął za ich wolność, tak jak Polacy kiedyś ginęli za "naszą i waszą wolność".
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #16

     
Coobeck
 

Moderator IV 2004 - IV 2014
*********
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 6.350
Nr użytkownika: 696

 
 
post 14/03/2005, 13:54 Quote Post

Vitam
No ale może wracajmy do głównego wątku...
Strasznie dawno nie zaglądałem do tego tematu i widzę, że ominęła mnie sążnista polemika imć Pawe. Co prawda nie jestem pewien, do kogo właściwie jest ona skierowana - chyba do mnie, atoli pewności nie mam - Szanowny Pawe nie widzieć czemu kieruje ją do nieokreślonego Doktora. Nigdym się takową xywką tu nie posługiwał, nie wiem zgoła, czemu jestem tak tytułowany, traktuję to jako koloryt lokalny wypowiedzi Pawe i przechodzę do sedna sprawy.

Cały wywód Szanownego Pawe oparty jest na dwu założeniach:
1. Polska była biednym, zahukany, nieświadomym, oszukanym acz szlachetnym frajerem i została wycyckana przez Aliantów
2. Polska nie musiała się trzymać zdradzieckiej anglo-francuskiej poły, bo miała szereg innych możliwości choćby w postaci serdecznego sojuszu z Hitlerem.
Niestety, oba te założenia są z gruntu fałszywe i nic z rzeczywistością wspólnego nie mają, co niniejszym postaram się udowodnić.

Otóż cokolwiek byśmy opowiedzieli o ówczesnym rządzie Polski, to miał on w sprawach międzynarodowych rozeznanie cokolwiek głębsze, niż mu to imputuje mój Szanowny Adwersarz. Przekonanie o wszechmocy i potędze wojskowej aliantów było rozpowszechnione wśród polskiego społeczeństwa, i owszem - ale rząd zdawał sobie sprawę zarówno z niezdolności Francji do ruchomej wojny zaczepnej jak i "krótkich rąk" Anglii w przypadku operacji na kontynencie. Trudno wręcz uwierzyć by mogło być inaczej - przecież ci wszyscy ambasadorzy, konsulowie i attachee jeździli z Polski do innych krajów nie po to by zbijać bąki. Pewnych spraw w kwestii mobilności armii nie da się tak łatwo ukryć. A skoro rząd wiedział, że nie za bardzo ma na co liczyć, to znaczy że nikt go nie oszukiwał i nie zdradzał.

Czemu jednak rząd tak uporczywie trzymał się Anglii i Francji? Ano dlatego że, wbrew twierdzeniom Szanownego Pawe nie miał innej możliwości.
Drogi Pawe, proponujesz, by Polska przystąpiła do paku antykominternowskiego, czyli sprzymierzyła się z Hitlerem. Jest to teza imho tak kuriozalna, żem kilka razy czytał, zanim uwierzyłem własnym oczom. Drogi Pawe, a toż kilka linijek wyżej piszesz o Mein Kampf! Przypomnę Ci zatem to, o czym chyba sam wiesz: my nie byliśmy dla Hitlera partnerami! My byliśmy podludźmi, których częścią się zniemczy, częścią wymorduje, a resztki wysiedli za Ural, by zrobić miejsce Nowym Panom Europy I Ty radośnie stwierdzasz, że żądania Hitlera nie były aż tak drastyczne (sic!!!). Proponowanie sojuszu z kimś takim ma na celu... no nie wiem... Samoubiczowanie się i poddanie dobrowolnej eksterminacji?
Poza tym nie zapominaj, że Polska była, i owszem, państwem autorytarnym, ale nie dyktaturą. Dyktatury mogły sobie pozwolić na nieoczekiwane wolty i bratanie się z wczorajszym wrogiem śmiertelnym. W Polsce opinia publiczna miała jeszcze cokolwiek do powiedzenia. Przy ówczesnym nastawieni społecznym prób zbliżenia z Hitlerem nie przetrwałby żaden rząd.

Co nam jeszcze pozostało oprócz dobrowolnego poddania się Hitlerowi?
1. Sojusz "w drugą stronę", czyli kumplowanie ze Stalinem - ciekawe, że jakoś nikt nie miał i nie ma na to ochoty.
2. Zorganizowanie szerokiego sojuszu państw Europy Środkowej - mało realne zważywszy na skłócenie wszystkich ze wszystkimi; w dodatku taka koalicja na dłuższą metę i tak nie oparłaby się ani Stalinowi ani Hitlerowi.
3. "Nasza chata z kraja" czyli siedzimy sobie sami i z nikim nie trzymamy - Hitler i tak by nas załatwił a my nie mielibyśmy żadnego sojusznika, który by się za nami ujął, choćby werbalnie.
4. Sojusz, choćby kulawy, dziurawy i zawodny, z Francją i Wielką Brytanią. Była nadzieja, że Hitler jednak się przestraszy i spuści z tonu. A poza tym w takim sojuszu wojna Rzeszy z Polską przestawała być li tylko drobną zawieruchą wojenną gdzieś na krańcach cywilizowanego świata, która nikogo nie obchodzi - a stawała się sprawą Wielkich świata tego.

Wiele wskazuje na to, że tak naprawdę jedyne, co mogliśmy w 1939 osiągnąć, to, w razie potrzeby, skłonić Francję i Wielką Brytanię do wypowiedzenia Niemcom wojny. I że było to wszystko co jako sojusznicy mogli nam zaofiarować - o czym rząd Polski wiedział i więcej nie oczekiwał. I tak się właśnie stało. Więc gdzie tu zdrada?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #17

     
corvinus
 

Googlomaniak
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.360
Nr użytkownika: 324

 
 
post 14/03/2005, 14:28 Quote Post

QUOTE
Drogi Pawe, proponujesz, by Polska przystąpiła do paku antykominternowskiego, czyli sprzymierzyła się z Hitlerem. Jest to teza imho tak kuriozalna, żem kilka razy czytał, zanim uwierzyłem własnym oczom. Drogi Pawe, a toż kilka linijek wyżej piszesz o Mein Kampf! Przypomnę Ci zatem to, o czym chyba sam wiesz: my nie byliśmy dla Hitlera partnerami! My byliśmy podludźmi, których częścią się zniemczy, częścią wymorduje, a resztki wysiedli za Ural, by zrobić miejsce Nowym Panom Europy I Ty radośnie stwierdzasz, że żądania Hitlera nie były aż tak drastyczne (sic!!!). Proponowanie sojuszu z kimś takim ma na celu... no nie wiem... Samoubiczowanie się i poddanie dobrowolnej eksterminacji?
Poza tym nie zapominaj, że Polska była, i owszem, państwem autorytarnym, ale nie dyktaturą. Dyktatury mogły sobie pozwolić na nieoczekiwane wolty i bratanie się z wczorajszym wrogiem śmiertelnym. W Polsce opinia publiczna miała jeszcze cokolwiek do powiedzenia. Przy ówczesnym nastawieni społecznym prób zbliżenia z Hitlerem nie przetrwałby żaden rząd.


Coobcku, choć w większości zgadzam się z Twoimi poglądami to sprawa ewentualnego sojuszu z Rzeszą naprawde nie jest takim kuriozum.. polecam na ten temat wywody prof. Jerzego Łojka w pracy " Agresja 17 września" i prof. Pawła Wieczokiewicza w pracy " Kampania 1939"
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #18

     
czytelnik-patriota
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 5
Nr użytkownika: 4.171

 
 
post 14/03/2005, 21:10 Quote Post

QUOTE(Coobeck @ Mar 14 2005, 12:54 PM)
Vitam
No ale może wracajmy do głównego wątku...
Strasznie dawno nie zaglądałem do tego tematu i widzę, że ominęła mnie sążnista polemika imć Pawe. Co prawda nie jestem pewien, do kogo właściwie jest ona skierowana - chyba do mnie, atoli pewności nie mam - Szanowny Pawe nie widzieć czemu kieruje ją do nieokreślonego Doktora. Nigdym się takową xywką tu nie posługiwał, nie wiem zgoła, czemu jestem tak tytułowany, traktuję to jako koloryt lokalny wypowiedzi Pawe i przechodzę do sedna sprawy.

Cały wywód Szanownego Pawe oparty jest na dwu założeniach:
1. Polska była biednym, zahukany, nieświadomym, oszukanym acz szlachetnym frajerem i została wycyckana przez Aliantów
2. Polska nie musiała się trzymać zdradzieckiej anglo-francuskiej poły, bo miała szereg innych możliwości choćby w postaci serdecznego sojuszu z Hitlerem.
Niestety, oba te założenia są z gruntu fałszywe i nic z rzeczywistością wspólnego nie mają, co niniejszym postaram się udowodnić.

Otóż cokolwiek byśmy opowiedzieli o ówczesnym rządzie Polski, to miał on w sprawach międzynarodowych rozeznanie cokolwiek głębsze, niż mu to imputuje mój Szanowny Adwersarz. Przekonanie o wszechmocy i potędze wojskowej aliantów było rozpowszechnione wśród polskiego społeczeństwa, i owszem - ale rząd zdawał sobie sprawę zarówno z niezdolności Francji do ruchomej wojny zaczepnej jak i "krótkich rąk" Anglii w przypadku operacji na kontynencie. Trudno wręcz uwierzyć by mogło być inaczej - przecież ci wszyscy ambasadorzy, konsulowie i attachee jeździli z Polski do innych krajów nie po to by zbijać bąki.  Pewnych spraw w kwestii mobilności armii nie da się tak łatwo ukryć. A skoro rząd wiedział, że nie za bardzo ma na co liczyć, to znaczy że nikt go nie oszukiwał i nie zdradzał.

Czemu jednak rząd tak uporczywie trzymał się Anglii i Francji? Ano dlatego że, wbrew twierdzeniom Szanownego Pawe nie miał innej możliwości.
Drogi Pawe, proponujesz, by Polska przystąpiła do paku antykominternowskiego, czyli sprzymierzyła się z Hitlerem. Jest to teza imho tak kuriozalna, żem kilka razy czytał, zanim uwierzyłem własnym oczom. Drogi Pawe, a toż kilka linijek wyżej piszesz o Mein Kampf! Przypomnę Ci zatem to, o czym chyba sam wiesz: my nie byliśmy dla Hitlera partnerami! My byliśmy podludźmi, których częścią się zniemczy, częścią wymorduje, a resztki wysiedli za Ural, by zrobić miejsce Nowym Panom Europy I Ty radośnie stwierdzasz, że żądania Hitlera nie były aż tak drastyczne (sic!!!). Proponowanie sojuszu z kimś takim ma na celu... no nie wiem... Samoubiczowanie się i poddanie dobrowolnej eksterminacji?
Poza tym nie zapominaj, że Polska była, i owszem, państwem autorytarnym, ale nie dyktaturą. Dyktatury mogły sobie pozwolić na nieoczekiwane wolty i bratanie się z wczorajszym wrogiem śmiertelnym. W Polsce opinia publiczna miała jeszcze cokolwiek do powiedzenia. Przy ówczesnym nastawieni społecznym prób zbliżenia z Hitlerem nie przetrwałby żaden rząd.

Co nam jeszcze pozostało oprócz dobrowolnego poddania się Hitlerowi?
1. Sojusz "w drugą stronę", czyli kumplowanie ze Stalinem - ciekawe, że jakoś nikt nie miał i nie ma na to ochoty.
2. Zorganizowanie szerokiego sojuszu państw Europy Środkowej - mało realne zważywszy na skłócenie wszystkich ze wszystkimi; w dodatku taka koalicja na dłuższą metę i tak nie oparłaby się ani Stalinowi ani Hitlerowi.
3. "Nasza chata z kraja" czyli siedzimy sobie sami i z nikim nie trzymamy - Hitler i tak by nas załatwił a my nie mielibyśmy żadnego sojusznika, który by się za nami ujął, choćby werbalnie.
4. Sojusz, choćby kulawy, dziurawy i zawodny, z Francją i Wielką Brytanią. Była nadzieja, że Hitler jednak się przestraszy i spuści z tonu. A poza tym w takim sojuszu wojna Rzeszy z Polską przestawała być li tylko drobną zawieruchą wojenną gdzieś na krańcach cywilizowanego świata, która nikogo nie obchodzi - a stawała się sprawą Wielkich świata tego.

Wiele wskazuje na to, że tak naprawdę jedyne, co mogliśmy w 1939 osiągnąć, to, w razie potrzeby, skłonić Francję i Wielką Brytanię do wypowiedzenia Niemcom wojny. I że było to wszystko co jako sojusznicy mogli nam zaofiarować - o czym rząd Polski wiedział i więcej nie oczekiwał. I tak się właśnie stało. Więc gdzie tu zdrada?
*


Coobeck, jako ze Pawe poparłem a jego odzewu nie uświadczyłem, czuję się zobowiązany do jako takiej riposty.
Twój ostatni wywód to w 90% gdybanie, rozmyślanie nad innymi wariantami polityki zagranicznej polskiego rządu. Tylko w punkcie 4 nawiązujesz do gorąco tu omawianej zdrady i po przytoczeniu faktów opisanych w podręcznikach szkolnych pewnie szkół podstawowych, pytasz: "gdzie tu zdrada?". Liczyłem na coś więcej z Twojej strony. Osobiście uważam, że Anglicy i Francuzi, gdyby tylko chcieli, wykazując się dobrą wolą wypełnienia zobowiązania traktatowego, mogli przeprowadzić na ten przykład bombardowania niemieckich fabryk zbrojeniowych, dróg zaopatrzenia frontu, i wielu innych celów strategicznych na terenie III Rzeszy. Ich opieszałość w wysyłaniu i organizowaniu wszelkiej pomocy materialnej była w moich oczach nacechowana złą wolą. Usprawiedliwiając "aliantów" można wysuwać setki argumentów, ale zawsze będzie czuło się pod skórą, że żaden z nich nie jest wystarczający. Rzekoma świadomość naszych dyplomatów, co do duzej rozbieżności ewentualnej interpretacji podpisywanych przezeń paktów jest dyskusyjna i na bazie tego można by odwrócić właściwie wszystko do góry nogami i tak raz za razem. Póki co, ja zakładam, iż kierowali się dobrem państwa i w trakcie podpisywania mieli przeanalizowane wszystkie ewentualności. Zatem reakcja obydwu naszych sojuszników była nieadekwatną w stosunku do przyjętych zobowiązań, a jeśli rząd polski tego nie potępił oficjalnie, to tak jak w przypadku przyjętej wcześniej strategii polityki zagranicznej, tylko dlatego, że nie miał wyjscia, bo gdzie by wtedy uszli przed niemieckim agresorem? Nasi "sojusznicy" wykonali w mistrzowskim stylu manewr piskorza, co im nie popłaciło koniec końców, zwłaszcza Francji.
 
User is offline  PMMini Profile Post #19

     
Wulf
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 181
Nr użytkownika: 3.409

 
 
post 14/03/2005, 21:30 Quote Post

Anglia od dawien dawna na kontynencie jest obecna tylko wtedy, kiedy jest pewna wygranej. Inaczej siedzą we mgle i tyle. I mają rację. Tam się można dobrze bronić, tam jest spokój.
Anglia nie zaatakowałaby Niemców.. bo nie miała w tym celu. Nigdy. Bliżej im było do Niemiec niż do Polski (nie tylko geograficznie, ale i społecznie, gospodarczo, kulturalnie).
Francja - jej zdolność wojskowe są przedmiotem jednej rzeczy. Żartów. Tak to bywa. Francuz może i szlachetny, ale walczyć raczej nie potrafi. A szczególnie z Niemcami. A szczególnie sam, albo z nielicznym wsparciem.
I o tym wszystkim rząd polski wiedział. Wiedzieli, że Angole się z Wysp nie ruszą, chyba, że ich ktoś kopnie na tych wyspach w zady.
Wiedzieli, że Francja może i powalczy, ale i tak nie długo, i przegra w końcu.
Ale dla Polaków była nikła nadzieja, że Hitler pomyśli dwa razy zanim zaatakuje. Polacy odwlekali nieuniknione. Pewnie byli świadomi, że nic z tych sojuszy nie wyjdzie. Ja bym powiedział, że oni o tym wiedzieli, tak jak wiedzieli o planach Hiltera. Ale robili dobrą minę do złej gry, trzymali się honoru (szlachetnie i do końca, dlatego do antykominternu im było dość daleko, a do Stalina jeszcze dalej), i jak tonący łapali brzytwy.
Polscy politycy byli świadomi tego, co się stanie. Czyli tego, że poza słowami nic się nie stanie. Wiedzieli co poczyni Anglia (do niedawna całkowicie obojętna na losy kontynentu), wiedzieli, ze zaufanie nie jest najlepszą rzeczą. Zdawali sobie sprawę, że zostaną sami, może z minimalnym wsparciem. Ale tu chodziło o straszaka na Hitlera. Chodziło o to by Adolf się zastanowił, zanim zaatakuje. Nie chodziło o rzeczywistą walkę ramię w ramię, dlatego nie można mówić o zdradzie. Tu chodziło o powstrzymanie Hitlera. Nie udało się i już. Zdrady nie było. Po prostu plan "powstrzymania" obiecankami cacankami spalił na panewce.
Polscy politycy wiedzieli, że Anglia nie ma armii zdolnej do inwazji na kontynent, wiedzlieli, że Francja ma linię Maginota, i tam będzie stać. I wiedzieli, że Hilter ma cholernie zmobilizowaną armię, i cholernie zdolnych dowódców. Takie jest moje zdanie.

Zdradą było zachowanie aliantów zachodnich w 44/45 roku - no ale, to już inna dyskusja.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #20

     
August II Mocny
 

Spamer!
****
Grupa: Banita
Postów: 434
Nr użytkownika: 2.434

 
 
post 14/03/2005, 22:59 Quote Post

Coobeck skąd wziołeś 5 mln. zabitych francuzów(ja słyszałem o 3)
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #21

     
leszek
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.859
Nr użytkownika: 3.472

Zawód: BANITA
 
 
post 15/03/2005, 17:00 Quote Post

Polscy politycy w latach 30-tych mieli małe pojęcie o rzeczywistym układze sił w świecie i w Europie. Polscy wyżsi dowódcy z małymi wyjątkami, nie mieli pojęcia o współczesnej wojskowości metodze prowadzenia wojen. Nie znali też doktryn wojennych Francji, Niemiec, Wlk. Brytanii i ZSRR. Nie umieli nawet opracować własnej doktryny.
Na miarę swoich możliwości umysłowych elity polskie naprędce w chwili zagrożenia podjęły decyzje o sojuszach, bez rozeznania w możliwościach i zamiarach sojuszników. A sojusznicy nie zdradzili tylko nie dotrzymali podpisanych przyrzeczeń.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #22

     
Rado
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.378
Nr użytkownika: 3.636

 
 
post 15/03/2005, 21:17 Quote Post

QUOTE
A sojusznicy nie zdradzili tylko nie dotrzymali podpisanych przyrzeczeń.


Proszę wybaczyć- prawdopodobnie różnica pomiędzy jednym a drugim jest zbyt subtelna; mógłby Pan przybliżyć na czym ona polega ? Według mnie trochę trąci to dzieleniem semantycznego włosa na czworo.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #23

     
corvinus
 

Googlomaniak
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.360
Nr użytkownika: 324

 
 
post 15/03/2005, 21:30 Quote Post

QUOTE
Proszę wybaczyć- prawdopodobnie różnica pomiędzy jednym a drugim jest zbyt subtelna


Pytanie wprawdzie skierowane nie do mnie, ale spróbuję odpowiedzieć:
1. Mniej więcej taka występuje w potraktowaniu przez aliantów Polski i Czechosłowacji - jeżeli dotrzymanie zobowiązań politycznych (wypowiedzienie wojny), a niedotrzymanie uzgodnionych działań militarnych nazwiemy zdradą, to zabraknie nam słów na określenie tego co spotkało Czechosłowację w Monachium.
2. Trzeba też pamietać, że umowa Kasprzycki-Gamelin została ratyfikowana dopiero 4 września
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #24

     
fiodor
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 232
Nr użytkownika: 2.162

 
 
post 15/03/2005, 22:09 Quote Post

QUOTE
Zatem z owych „zdradzieckich Aliantów” pozostał nam tylko ZSRR.

Nie wiem, czy dobrze rozumuje, ale jesli 25 kwietnia 1943 r. zerwane zostaly stosunki polsko-radzieckie - to niby jakim aliantem byl dla nas Stalin? I jak tu wogole mowic o zdradzie?
Poza tym nasuwa mi sie taka uwaga. Panuje powszechne przekonanie o Polsce zdradzonej, ale bohaterskiej,walczacej za wszystkie wolnosci swiata, naiwnej i prawie cierpiacej za miliony.Moim zdaniem byla to Polska zupelnie nie rozumiejaca sytuacji miedzynarodowej, nie majaca zadnego pojecia o ukladzie sil, nie czyniaca zadnych staran, aby cos z tym wszytskim zrobic. Wybaczcie, ale dopuszczenie do agresji przez dwoch sasiadow, morderczej okupacji, znikomym udziale w politycznym ukladzie sil po wojnie i wpuszczenie w strefe wplywow radzieckich jako przejaw politycznej dlugowzrocznosci politykow sanacyjnych-to przechodzi moje mozliwosci poznawcze!
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #25

     
Necrotrup
 

oszołom przemawiający językiem nienawiści ;)
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.743
Nr użytkownika: 1.208

 
 
post 15/03/2005, 22:28 Quote Post

QUOTE
Wybaczcie, ale dopuszczenie do agresji przez dwoch sasiadow, morderczej okupacji, znikomym udziale w politycznym ukladzie sil po wojnie i wpuszczenie w strefe wplywow radzieckich jako przejaw politycznej dlugowzrocznosci politykow sanacyjnych-to przechodzi moje mozliwosci poznawcze!

Cały myk polegał na tym, że owi sąsiedzi nie pytali Polski, czy chce do tego dopuścić, czy nie. Próba sięgnięcia po jedyne rozsądne rozwiązanie (strategiczne okrążenie Niemiec w sojuszu z Francją) nie powiodła się z powodu niezdolności sojusznika do działań ofensywnych. Ale na to akurat rząd RP nie miał wpływu, więc pretensje można wysuwać jedynie pod adresem generalicji francuskiej.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #26

     
Akir
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 49
Nr użytkownika: 3.596

 
 
post 26/03/2005, 19:17 Quote Post

Moim zdaniem we wrześniu 1939 zostaliśmy zdradzeni. Bo niedotrzymanie umów tak rozumiem, nie chodzi tu jednak o jakąś złośliwość Francji czy Angli lecz o interesy "osobiste" tych państw. Podobnie postąpił Piłsudski z Ukraińcami podpisując uklad w Rydze dzielący Ukrainę, a przecież mial zobowiązania wobec atamana ukrainskiego, chodzilo tu tylko o interes państwa a Piłsudskiego nikt zdrajcą nie uważał w Polsce natomiast Ukraińcy mogą mieć do tego inny stosunek. Myślę ze podobna sytuacja jest z aliantami my możemy uważać ich za zdrajców ale oni do winy sie nie poczuwają.

Czy polscy politycy mogli postąpić inaczej? Nie, zawarcie jakich kolwiek sojuszy z ZSRR czy Rzesza skończyło by sie prędzej czy póżniej zajeciem RP przez któregoś z "sojusznikow". Jedyna szansą było szukanie pomocy na zachodzie, jak to się skończyłowiemy...
Nie ktytykowałabym polityków także za krotkowzroczność, gdyż poprzez zawarte sojusze z zachodem probowali jakoś "przygotować" Polskę do wojny. Zresztą każdy w miarę oriętujacy sie człowiek widział że szykuje sie wojna a Polska bedzie jednym z pierwszych jej frontów. A propaganda w tym casie chyba jednak była konieczna (chodzi mi o nagłasnianie układów, traktatów i trąbienie o tym że mamy szanse w tej wojnie chociażby dlatego że nie zawiniliśmy) bo co by dało mowienie sytuacja jest paskudna, nie mamy szans itp. itd....
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #27

     
ZXR
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 9
Nr użytkownika: 9.598

 
 
post 5/10/2005, 13:05 Quote Post

QUOTE(Coobeck @ 24/03/2004, 1:44)
Dlaczego Polska zgodziła się podpisać taki traktat? Dlaczego w ogóle trzymała się sojuszu z Francją, wiedząc, że tak naprawdę robi za tarczę, która ma osłonić Francję na kilka miesięcy?
Odpowiedź pierwsza i podstawowa – bo nie miała innego wyboru
*



Teza popularna, ale... nieprawdziwa. Alternatywą było przystąpienie wiosną 38r. do paktu antykomiternowskiego, jako wybór "mniejszego zła"
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #28

     
Sznur
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 229
Nr użytkownika: 8.005

Stopień akademicki: absolwent
Zawód: uczen
 
 
post 5/10/2005, 13:11 Quote Post

Według mnie po prostu Anglicy i Francuzi złożyli Polskę na ołtarzu własnego spokoju Hitlerowi. Nie na długo co prawda.
 
User is offline  PMMini Profile Post #29

     
ZXR
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 9
Nr użytkownika: 9.598

 
 
post 5/10/2005, 13:13 Quote Post

QUOTE
Otóż prawo to rozróżnia dwie sytuacje: debellatio i conquest

Z punkt widzenia prawa międzynarodowego oczywiście wszystko się zgadza, ale...
1. W praktyce siłowych rozwiązań II wojny "prawo międzynarodowe" miało znaczenie trzecioplanowe.
2. W polskiej praktyce, poza ogólnym podtrzymaniem na duchu, rząd emigracyjny był formą "przechowalni" dla całego tego hrabiostwa przedwojennego. Panowie już pierwszego dnia wojny kombinowali głównie nad tym, jakby tu czmychnąć do zachodnich krajów zostawiając cały naród na pastwę agresorów.
3. Rząd emigracyjny, w sytuacji serwilizmu Churchila wobec Stalina, nie liczył się, czego dowodzi wiele rozmów polskich przedstawicieli z Churchilem. Jak choćby ta z Andersem, w której dowiedział się, że "jak coś się nie podoba, to może sobie zabrać te parę polskich dywizji"
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #30

128 Strony < 1 2 3 4 > »  
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej