|
|
Gimnazja, Potrzebne czy nie?
|
|
|
|
Piszę ten temat bo, cotu kryć, mam przykre doświadczenia z tego etapu edukacji. Przemoc, seks, narkotyki, alkohol, kradzieże i pobicia to była codzienność mojej szkoły. Do tego beznadziejnie niski poziom nauczania o czym boleśnie przekonałem się w liceum. Wszyscy moi znajomi i ja sam wspominamy gimnazjum jak najgorzej. Więc pytam: jaki był sens tworzenia tych niby-szkół, jaki jest wasz stosunek do nich i czy jesteście zwole- nnikami ich utrzymania czy likwidacji?
|
|
|
|
|
|
|
|
Witam!
QUOTE(Syzyf @ 8/03/2011, 10:50) Piszę ten temat bo, cotu kryć, mam przykre doświadczenia z tego etapu edukacji. Przemoc, seks, narkotyki, alkohol, kradzieże i pobicia to była codzienność mojej szkoły. Współczuję ci Mnie tak wiele nie spotkało
CODE Do tego beznadziejnie niski poziom nauczania o czym boleśnie przekonałem się w liceum.
Ii, tam. U mnie było całkiem dobrze. Poprawnie przyswoiłem sobie podstawy fizyki, biologii, chemii (od tych dwóch przedmiotów to myślę, że właśnie w gim miałem najlepszą nauczycielkę), język polski... Z resztą bywało różnie. O, mieliśmy też najlepszą drużynę siatkarską w tzw. Lidze Jurajskiej, spore sukcesy w szczypiorniaku... Ogólnie rzecz biorąc nie jest raczej tak, że w gimnazjum z definicji są słabi nauczyciele, czego dobrym dowodem są ww. Zależy od szkoły.
CODE Wszyscy moi znajomi i ja sam wspominamy gimnazjum jak najgorzej.
Ii, tam. U nas aż takiego hardkoru nie było. Jak ktoś próbował tępić "łebków", to zwykle jego tępiono. Generalnie uczniowie sami starali się trzymać jaki-taki poziom, nauczyciele interweniowali tylko w wyjątkowych wypadkach, sam pamiętam takich ledwie kilka.
CODE Więc pytam: jaki był sens tworzenia tych niby-szkół, jaki jest wasz stosunek do nich i czy jesteście zwole- nnikami ich utrzymania czy likwidacji?
No cóż... Według mnie gimnazja są niepotrzebne... Jaka w ogóle była idea ich tworzenia?
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Przemoc, seks, narkotyki, alkohol, kradzieże i pobicia to była codzienność mojej szkoły
O, to tak jak u mnie
Generalnie uważam że w gimnazjum zmarnowałem trzy lata. Nie nauczyłem się niczego nowego albo nauczyciele przekazywali nam wiedzę, która była po prostu niezgodna z prawdą (pozdrawiam panią od historii). Fizyki, chemii, biologi nauczyłem się dopiero w liceum. Co do uczniów to całkowita patologia. Jestem za likwidacją.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Jak ktoś próbował tępić "łebków", to zwykle jego tępiono.
A u mnie była taka "grupa trzymająca władzę", złożona z totalnych nieuków, którzy zdawali tylko dlatego, że nauczyciele nie chcieli męczyć się z nmimi dłużej niż ustawowe 3 lata. Mieli jedynki praktycznie ze wszyst- kiego i teroryzowali pozostałych. No i zapomniałem wspomnieć o wszechobecnym, nawet w stosunku do nauczyci- eli chamstwie.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Syzyf @ 8/03/2011, 13:41) A u mnie była taka "grupa trzymająca władzę", złożona z totalnych nieuków, którzy zdawali tylko dlatego, że nauczyciele nie chcieli męczyć się z nmimi dłużej niż ustawowe 3 lata. Do III klasy gimnazjum jeden koleś nie chodził ze mną tylko i wyłącznie dlatego, ze go Ojczyzna zawezwała...
CODE Mieli jedynki praktycznie ze wszyst- kiego i teroryzowali pozostałych.
Tego u nas nie było-jak ktoś próbował, obrywał po uszach od uczniów. Sami nie tolerowaliśmy "fali".
CODE No i zapomniałem wspomnieć o wszechobecnym, nawet w stosunku do nauczyci- eli chamstwie.
A no co racja to racja... Tyle, ze to zależy od nauczyciela. Kto pozwala, żeby mu wejść na głowę, ten nie ma szans z bandą dzieciaków. A kto się umie dogadać na stopie "prawie koleżeńskiej" lub inaczej trzymać respekt, ten ma lepsze warunki pracy. Kwestia podejścia.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Vistrick @ 8/03/2011, 11:51) QUOTE Przemoc, seks, narkotyki, alkohol, kradzieże i pobicia to była codzienność mojej szkoły O, to tak jak u mnie Generalnie uważam że w gimnazjum zmarnowałem trzy lata. Nie nauczyłem się niczego nowego albo nauczyciele przekazywali nam wiedzę, która była po prostu niezgodna z prawdą (pozdrawiam panią od historii). Fizyki, chemii, biologi nauczyłem się dopiero w liceum. Co do uczniów to całkowita patologia. Jestem za likwidacją.
Co do patologii uczniów w gimnazjach to akurat prawda.
|
|
|
|
|
|
|
|
Zgodzę się, ze wiele zależy od samych nauczycieli. Jak sobie przypomnę moją od matematyki... Brrr. Lubię matmę, ale to było dosłownie oko Saurona. Na kogo spadło jej spojrzenie, ten momentalnie wtapiał się w krzesło i powoli obsuwał pod ławkę. Może przez 3 lata się coś zmieniło? Jak przypominam sobie moje gimnazjum to jednak uważam, że jest źle, jednak większość opowieści jest mocno wyolbrzymiona.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Przemoc, seks, narkotyki, alkohol, Tego akurat najwięcej miał w liceum i nie narzekam. Podsumowując do gimnazjum chodziłem z ludźmi którzy byli po prostu pojexxx łamane przez popxxrxxxeni części z nich to potem przeszło ale fakt pozostaje faktem.
|
|
|
|
|
|
|
|
Ja byłem pierwszym rocznikiem, który miał tą przyjemność chodzenia do gimnazjum. Poziom nie był najgorszy, bo uczyli mnie ci sami nauczyciele, co w starym systemie. Jednym słowem byli nauczyciele dobrzy i beznadziejni. Atmosfera w mojej klasie była całkiem niezła, bo znaliśmy się już od podstawówki w niezmienionym składzie, ale niestety były również klasy, gdzie nauczyciele czuli się gorzej niż w zoo. Były to klasy przyjezdne z okolicznych miejscowości. Jednym słowem dział się kabaret.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(mobydick1z @ 8/03/2011, 21:04) Ja byłem pierwszym rocznikiem, który miał tą przyjemność chodzenia do gimnazjum. Poziom nie był najgorszy, bo uczyli mnie ci sami nauczyciele, co w starym systemie. Jednym słowem byli nauczyciele dobrzy i beznadziejni. Atmosfera w mojej klasie była całkiem niezła, bo znaliśmy się już od podstawówki w niezmienionym składzie, ale niestety były również klasy, gdzie nauczyciele czuli się gorzej niż w zoo. Były to klasy przyjezdne z okolicznych miejscowości. Jednym słowem dział się kabaret. Podobno z roku na rok poziom był coraz gorszy i niestety, ale mogę to potwierdzić; byłem czwartym rocznikiem w gimnazjum, i to co piszesz, mobydick1z, wyglądało (przynajmniej u mnie) zupełnie inaczej. Przede wszystkim, istniało zjawisko fali- przez pierwsze dwa tygodnie nie szło zmyć z siebie flamastra. O jakimkolwiek pilnowaniu się wzajemnym nie było mowy. Poziom był fatalny, co nie wynikało nawet tyle z niewiedzy nauczycieli, a zachowania paru debili, jadących na samych jedynkach.
QUOTE QUOTE Przemoc, seks, narkotyki, alkohol,
Tego akurat najwięcej miał w liceum i nie narzekam. Podsumowując do gimnazjum chodziłem z ludźmi którzy byli po prostu pojexxx łamane przez popxxrxxxeni części z nich to potem przeszło ale fakt pozostaje faktem. O ile z alkoholem się zgadzam to z resztą nie bardzo. Żadna z moich koleżanek w liceum nie zaszła w ciążę, co w gimnazjum się zdarzyło. Analogicznie, nie spotkałem się, aby ktoś oberwał w liceum, co w gimnazjum między innymi mi się przydarzyło (nie chciałem kupić jednemu cwaniaczkowi papierosów...).
QUOTE Jak sobie przypomnę moją od matematyki... Brrr. Lubię matmę, ale to było dosłownie oko Saurona. Na kogo spadło jej spojrzenie, ten momentalnie wtapiał się w krzesło i powoli obsuwał pod ławkę. Ja miałem tak na chemii- i sobie to chwalę, gdyż dzięki temu szło coś wynieść z lekcji; dlatego też z niej zawsze byłem niezły, i (pośrednio) wybrałem takie a nie inne studia. Przyznaję jednak, że nie chciałbym tam wrócić .
Ten post był edytowany przez Woody_90: 8/03/2011, 22:14
|
|
|
|
|
|
|
|
Jeśli chodzi o poziom nauczania to baaardzo zróżnicowany. O ile od matematyki miałem świetną nauczycielkę, to fizyka to była błazenada (o polskim już nawet nie wspominam, bo panią, która mnie uczyła powinni zwolnić pierwszego dnia po przyjęciu do szkoły). Angielski miałem całkiem fajny, teraz bardzo żałuję, że wtedy nie skorzystałem z tego i nie przykładałem się do ang, cóż przepadło, trzeba nadrobić.
Największym problemem (przynajmniej w moim gimnazjum) było podejście nauczycieli i dyrekcji szkoły. Nieraz dochodziło do przemocy, zaś wielu cwaniaczków tylko dążyło do bójek. Nauczyciele to ignorowali, nie interesowało ich to. Wyłożyli sobie swoją lekcję i papa, reszta ich nie obchodzi. To było bardzo prymitywne podejście i za sytuację, jaka wówczas panowała w moim gim można winić tylko nauczycieli i dyrekcję szkoły, która miała w głębokim poważaniu co się w szkole działo.
Mimo wszystko nie wspominam gim jakoś nazbyt negatywnie. Co prawda nie za wiele się tam nauczyłem, ale przynajmniej z niektórych przedmiotów mogłem wyciągnąć więcej.
Gimnazja nie są takim kompletnie poronionym pomysłem, jednakże wymagają zdrowego podejścia nauczycieli do pracy, zaś większość z nich go nie ma. Klasa, do której uczęszczałem uchodziła za jedną z najgorszych w szkole (w sensie wybryków), ale np. na biologii była grobowa cisza, wszyscy siedzieli cicho, słuchali, notowali, brak zadania domowego zdarzał się raz na kilka lekcji. Większość lekcji jednak wyglądała inaczej. Czyli jednak można, tylko potrzebny nauczyciel, który potrafi się porządnie przyłożyć do swojej pracy.
|
|
|
|
|
|
|
|
Gimnazja to poroniony pomysł. Gdy nastolatek zaczyna wchodzić w okres dojrzewania i musi zmienić środowisko, klasę etc. to wyzwalają się w nim najgorsze instynkty. A to trzeba zaimponować grupie, trzeba pokazać, że jest się na topie i w ogóle. Takie mieszanki nastolatków z różnymi pomysłami to po prostu katastrofa edukacyjna. I tak mamy 3 lata bezproduktywnego gimnazjum kosztem jednej klasy LO. Ja bym wolał cztery lata chodzić do Liceum niż siedzieć trzy klasy w gimnazjum. Bez sensu z punktu widzenia uczniów ambitnych i tych mniej, którym zależy na szybkim dojściu do zawodu.
A moje gimnazjum... to cóż. Było barwnie, ciekawie. Współczuje nauczycielom, bo z taką dziczą sobie poradzić nie jest łatwo. W moim gimnazjum się to zazwyczaj nie udawało i dopiero coś wskórała policja. Bójki, narkotyki, papierosy, różne różności od wywracania regałów w bibliotece po demolowanie szatni były na porządku dziennym. U mnie na lekcji to też było dziko. Niektórzy sikali do kwiatków, przychodzili pijani, a niektórzy przychodzili tylko po to żeby zrobić wszystko aby przeszkodzić nauczycielowi. Miałem nawet kolegę, który był cały jeden dzień w szkole i na tym się skończyła nasza znajomość. W końcu moją klasę rozdzieli po tym jak nauczyciele zabrali telefon i wrzucili do akwarium, a na końcu wyrzucili ją z klasy i podpalili ławki. Następnego dnia rzucali się petardami na lekcji i parę osób wylądowało w szpitalu. Klasę też remontować musieli i sprawa w sądzie. Ale kurator to standarcik. Nie wiem czy w więzieniach się dzieją takie cuda jak w moim gimnazjum, ale wiem jedno; gimnazja to zły pomysł.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Woody_90 @ 8/03/2011, 22:11) Przede wszystkim, istniało zjawisko fali- przez pierwsze dwa tygodnie nie szło zmyć z siebie flamastra. O jakimkolwiek pilnowaniu się wzajemnym nie było mowy. Poziom był fatalny, co nie wynikało nawet tyle z niewiedzy nauczycieli, a zachowania paru debili, jadących na samych jedynkach. Idiotów/spadochroniarzy i u mnie nie brakowało. Po kilku latach puszczali takiego debila dalej, żeby pozbyć się go ze szkoły, no chyba, że osiągał wiek dorosły, to wtedy wywalali go ze szkółki. Ale takie rzeczy działy się raczej po zakończeniu przeze mnie edukacji w tym gimnazjum.
QUOTE(Sarim @ 8/03/2011, 23:06) Największym problemem (przynajmniej w moim gimnazjum) było podejście nauczycieli i dyrekcji szkoły. Nieraz dochodziło do przemocy, zaś wielu cwaniaczków tylko dążyło do bójek. Nauczyciele to ignorowali, nie interesowało ich to. Wyłożyli sobie swoją lekcję i papa, reszta ich nie obchodzi. To było bardzo prymitywne podejście i za sytuację, jaka wówczas panowała w moim gim można winić tylko nauczycieli i dyrekcję szkoły, która miała w głębokim poważaniu co się w szkole działo. [...]Gimnazja nie są takim kompletnie poronionym pomysłem, jednakże wymagają zdrowego podejścia nauczycieli do pracy, zaś większość z nich go nie ma. Klasa, do której uczęszczałem uchodziła za jedną z najgorszych w szkole (w sensie wybryków), ale np. na biologii była grobowa cisza, wszyscy siedzieli cicho, słuchali, notowali, brak zadania domowego zdarzał się raz na kilka lekcji. Większość lekcji jednak wyglądała inaczej. Czyli jednak można, tylko potrzebny nauczyciel, który potrafi się porządnie przyłożyć do swojej pracy. A co się dziwisz. Wszyscy tak zazdroszczą nauczycielom ich wielkich pensji i wakacji, a rzeczywistość jest zupełnie inna. Jako społeczeństwo, mamy zupełnie poronione podejście do nauczycieli oraz ich pracy. Wymaga się, żeby nauczyciel wychowywał za nas nasze dzieciaki, ale zapominamy, że tutaj jest nasza rola, a szkoła/nauczyciele mają tylko to uzupełniać i przede wszystkim nauczać. A tak przychodzi taki szympans na lekcje, a my mamy wymagania, żeby nauczyciel zrobił z niego człowieka i to za minimalną krajową. Ludzie nie oszukujmy się, nie da się mieć odpowiedniego nastawienia do pracy skoro praca nie zapewnia nawet podstawowych warunków bytowych. To co gadają w mediach o tych strasznie rozleniwionych i chciwych nauczycielach można sobie między bajki włożyć. Za 1300zł nie oczekujmy, że nauczyciel będzie robił coś więcej niż odbębniał swoje, bo on ma dosłownie gdzieś angażowanie się w taką pracę, więc nie będzie tryskał energią i kreatywnością. Dziś już nie ma nauczycieli z powołaniem i bez oczekiwań finansowych, bo to już nie te czasy. Każdy ma plany życiowe. Nie mówię, że w opisywanym przez ciebie przypadku, nauczyciele robili dobrze, ale to musiało już być spowodowane rutyną związaną z licznymi już takimi przypadkami, na które napotykali w pracy codziennie.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE A co się dziwisz. Wszyscy tak zazdroszczą nauczycielom ich wielkich pensji i wakacji, a rzeczywistość jest zupełnie inna. Jako społeczeństwo, mamy zupełnie poronione podejście do nauczycieli oraz ich pracy. Wymaga się, żeby nauczyciel wychowywał za nas nasze dzieciaki, ale zapominamy, że tutaj jest nasza rola, a szkoła/nauczyciele mają tylko to uzupełniać i przede wszystkim nauczać. A tak przychodzi taki szympans na lekcje, a my mamy wymagania, żeby nauczyciel zrobił z niego człowieka i to za minimalną krajową. Ludzie nie oszukujmy się, nie da się mieć odpowiedniego nastawienia do pracy skoro praca nie zapewnia nawet podstawowych warunków bytowych. To co gadają w mediach o tych strasznie rozleniwionych i chciwych nauczycielach można sobie między bajki włożyć. Za 1300zł nie oczekujmy, że nauczyciel będzie robił coś więcej niż odbębniał swoje, bo on ma dosłownie gdzieś angażowanie się w taką pracę, więc nie będzie tryskał energią i kreatywnością. Dziś już nie ma nauczycieli z powołaniem i bez oczekiwań finansowych, bo to już nie te czasy. Każdy ma plany życiowe. Nie mówię, że w opisywanym przez ciebie przypadku, nauczyciele robili dobrze, ale to musiało już być spowodowane rutyną związaną z licznymi już takimi przypadkami, na które napotykali w pracy codziennie.
Masz wiele racji w tym co piszesz, jednakże mi chodzi o nieco inny aspekt tej sytuacji. Rzecz jasna rodzina jest od wychowywania, nie szkoła, ale to szkoła powinna zapewnić tym, którzy chcą się uczyć w normalnych warunkach taką możliwość (i nie mam tutaj na myśli super komputerów, darmowych książek itp. a jedynie pewność, że gdy przyjdziesz do szkoły, nie spotkasz w szatni cwaniaczka, który akurat uzna, że jesteś mu winien kasę itp.). Można się rzecz jasna tłumaczyć niedoskonałością przepisów, jednak to nie tłumaczy faktu, dlaczego jeden nauczyciel potrafi utrzymać porządek podczas lekcji, a także na przerwie gdy ma dyżur, zaś drugi nie potrafi wyegzekwować od ucznia ciszy na lekcji.
Jedyne czego wymagam od szkoły, to zapewnienia bezpieczeństwa jej uczniom, a także możliwości nauki tym, którzy tego pragną. Poziom może być jak jest, ktoś pragnący się rozwijać i tak sobie poradzi, jednak dzicz, jaka panuje w gimnazjum i kompletna jej ignorancja ze strony nauczycieli jest nienormalna. Podam przykład. Pobity uczeń ma 2 opcje a)zgłosi całą sprawę, sprawca w najlepszym wypadku dostanie jakąś nieznaczną karę, może sprawę w sądzie, za to ofiara może być pewna, że sprawca się na niej odegra będzie siedział cicho i jak drugi raz nie wejdzie sprawcy w drogę to jakoś "przezimuje" gimnazjum
Jak już mówiłem nie chodzi tutaj o wychowywanie tych agresywnych, to co się z nimi stanie jest bez znaczenia, nadrzędnym celem jest zapewnienie bezpieczeństwa tej reszcie.
|
|
|
|
|
|
|
|
Na szczęście nie zdążyłem się załapać na gimnazjum i miałem 8-letnią podstawówkę i 4-letnie liceum ale z tego co widzę gimnazja to pomysł zupełnie chybiony, robiony w ramach polityki atomizacji społecznej i ogłupiania tubylców. Głównie chodzi o różne uwarunkowania psychologiczne dziatwy gimnazjalnej (np. szkodliwość koedukacji między 13 a 16 rokiem życia), ale także o bezsens przymusowości nauczania i niemożność zwolenienia ze szkoły najgorszych barbarzyńców, którzy ciągną poziom szkoły bezlitośnie w dół. Nauczycielęta są bezsilne i rodzi się apatia wśród nich. W efekcie za parę lat polscy nastolatkowie staną się tak tępi i rozwydrzeni jak nastolatkowie w paru kraikach zachodnich. Dzięki temu będzie można łatwiej rządzić taką masą.
Gimnazja można byłoby zachować pod warunkiem zniesienia w nich koedukacji i likwidacji obowiązku pobierania nauk.
Wszystkie szkoły publiczne powinny być podporządkowane samorządom. Jak najwięcej należy sprywatyzować. Zlikwidować wpływ polityków rządowych na oświatę. Ten wpływ oddać tylko rodzicom i nauczycielom.
Popierać nauczanie domowe (tzw. homeschooling).
Zmuszanie ludzi do bezpłatnej pracy to niewolnictwo. Uczenie się to praca. Wniosek : przymusowa edukacja to niewolnictwo. Dzieciak powinien być co najwyżej "niewolnikiem" swych rodziców, a nie rządu.
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|