Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Najdziwniejsze scenariusze zyciorysu
     
Cartaphilus
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 913
Nr użytkownika: 40.789

M. R.
Stopień akademicki: mgr prawa
 
 
post 7/08/2009, 8:13 Quote Post

Chciałbym założyć temat o najdziwniejszych i najbardziej nieprawdopodobnych, a jednak prawdziwych wydarzeń w historii.

Ja ze swojej strony podam historię Manfreda von Richthofena, niemieckiego bohatera wojennego. Był on pilotem myśliwskim podczas I wś. mającym na koncie 80 potwierdzonych zestrzeleń. Najdziwniejsze w jego historii są jego mierne początki jako pilot. Zanim dostał licencję pilota rozbił kilka samolotów, musiał również wykupić dodatkowe godziny szkolenia. Jak widać nie rokował na asa przestworzy. Udało mu się jednak dostać w końcu licencje i został pilotem zwiadu. Potem trafił do grupy myśliwskiej Oswalda Boelcke, który okazał się wspaniałym nauczycielem i zrobił z niego wielkiego pilota.
Obecnie Manfred von Richthofen zwany Czerwonym Baronem jest najbardziej znanym pilotem tamtego konfliktu.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #1

     
Wlad
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.164
Nr użytkownika: 20.015

W³odzimierz Konefa³
 
 
post 7/08/2009, 8:35 Quote Post

Najbardziej pechową maskotką okrętową był chyba kot Oscar z Bismarcka.Został on oficjalnie zaokrętowany jako „Bordkatze der Bismarck” i jako jeden z nielicznych członków załogi przeżył zatopienie okrętu 27 maja 1941 roku. Tego samego dnia został wyłowiony przez marynarzy brytyjskiego niszczyciela HMS Cossak i wcielony do załogi. Pięć miesięcy później Cossak został storpedowany i poszedł na dno, a rozbitków – w tym także Oscara – przewieziono na Gibraltar. Kot trafił następnie na lotniskowiec HMS Ark Royal, która to jednostka zatonęła 14 listopada 1941 roku. Po trzykrotnej katastrofie pechowa maskotka nie była już mile widziana na żadnym pokładzie, więc trafiła do kapitanatu portu w Gibraltarze.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #2

     
Speedy
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.547
Nr użytkownika: 3.192

 
 
post 7/08/2009, 10:02 Quote Post

Hej

Odnośnie Manfreda von R. jeden mój kolega ma taką teorię, że przez to kilkakrotnie powtarzane szkolenie lotnicze gość wylatał wreszcie tyle ile trzeba, tzn. wyszkolił się prawidłowo, zgodnie z obowiązującymi normami a nie w pospiesznym wojennym trybie. A ci co zdołali ukończyć je terminowo, mieli de facto tak mało wylatanych godzin i tak małe doświadczenie że większość z nich wkrótce zginęła.

Odnośnie kota Oskara, dodam jeszcze, że trafił on później do Irlandii i mieszkał w Domu Marynarza w Belfaście, gdzie zmarł ze starości w 1955 roku.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #3

     
net_sailor
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 695
Nr użytkownika: 40.506

 
 
post 7/08/2009, 12:22 Quote Post

To ja może dodam, że poważne kłopoty z pilotażem miał początkowo amerykański as z II WŚ i z wojny koreańskiej Francis "Gabby" Gabreski (zwany także Franciszkiem Gabryszewskim). W trakcie szkolenia też musiał brać "korki" wink.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #4

     
pawel76
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.142
Nr użytkownika: 51.860

 
 
post 7/08/2009, 12:57 Quote Post

Witam
Jeżeli już jesteśmy przy lotnictwie i przy niewiarygodnych przypadkach to parokrotnie spotkałem się z opisem takich sytuacji jak taka że lotnik wyskoczył z samolotu i spadochron się nie otworzył a jednak delikwent przeżył upadek .W jednym z tego typu zdarzeń był to strzelec w B-17 i spadł na las połamał sobie żebra i nogi ale przeżył. W drugim przypadku to Rosjanin wyskoczył z płonącego samolotu ze spadochronu zrobił się kalafior,ale spadł na zbocze góry pokrytej śniegiem i również doznał obrażeń wew. i złamań ale przeżył.
Trzeci wypadek to pilot Hellcata zestrzelony nad pacyfikiem, któremu zawiódł spadochron.Rzeczony pilot przycisnął ręce do ciała i tak wpadł do wody, połamał sobie podudzia,ale miał jeszcze dość siły żeby napełnić ponton i rozlać płyn sygnalizacyjny.Później odnalazła go ratownicza Catalina.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #5

     
Necrotrup
 

oszołom przemawiający językiem nienawiści ;)
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.743
Nr użytkownika: 1.208

 
 
post 7/08/2009, 14:17 Quote Post

QUOTE
Jeżeli już jesteśmy przy lotnictwie i przy niewiarygodnych przypadkach to parokrotnie spotkałem się z opisem takich sytuacji jak taka że lotnik wyskoczył z samolotu i spadochron się nie otworzył a jednak delikwent przeżył upadek .W jednym z tego typu zdarzeń był to strzelec w B-17 i spadł na las połamał sobie żebra i nogi ale przeżył.

Z tego, co się orientuję, flight sergeant Nicholas Alkemade, 24 marca 1944. I Avro Lancaster RAF-u, a nie B-17 USAF.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #6

     
Alcarcalimo
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.934
Nr użytkownika: 43.461

Robert
 
 
post 7/08/2009, 21:30 Quote Post

a może wiecie z jakiej wysokości spadali?
Czy to może nie ma znaczenia czy z 500 merów czy 5 km?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #7

     
Coobeck
 

Moderator IV 2004 - IV 2014
*********
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 6.350
Nr użytkownika: 696

 
 
post 7/08/2009, 21:50 Quote Post

Vitam

Czy to może nie ma znaczenia czy z 500 merów czy 5 km? (Alcarcalimo)

Nie ma. Przy upadku z 500 m, przy założeniu że w chwili rozpoczęcia upadku miał pionową składową prędkości = 0, to przy spotkaniu z ziemią ta składowa wynosiła (jeśli pominiemy opór powietrza) przeszło 350 km/h. Jeśli przyjmiemy, że składowa pozioma prędkości (równa prędkości samolotu w chwili, gdy z niego wyskakiwał) wynosiła 200 km/h, to z Pitagorasa wychodzi nam, że wyrżnął w ziemię z prędkością przeszło 400 km/h. Już to wystarczy z naddatkiem, żeby zabić. Przy upadku z 5 km ta prędkość jest jeszcze większa.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #8

     
Beukot
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.470
Nr użytkownika: 16.122

Stopień akademicki: dla przyjaciol: megi
 
 
post 7/08/2009, 22:30 Quote Post

QUOTE(Coobeck @ 7/08/2009, 21:50)
Czy to może nie ma znaczenia czy z 500 merów czy 5 km? (Alcarcalimo)

Nie ma. Przy upadku z 500 m, przy założeniu że w chwili rozpoczęcia upadku miał pionową składową prędkości = 0, to przy spotkaniu z ziemią ta składowa wynosiła (jeśli pominiemy opór powietrza) przeszło 350 km/h. Jeśli przyjmiemy, że składowa pozioma prędkości (równa prędkości samolotu w chwili, gdy z niego wyskakiwał) wynosiła 200 km/h, to z Pitagorasa wychodzi nam, że wyrżnął w ziemię z prędkością przeszło 400 km/h. Już to wystarczy z naddatkiem, żeby zabić. Przy upadku z 5 km ta prędkość jest jeszcze większa.

Nie zaniedbujesz aby przypadkiem oporu powietrza? Coś kiedyś gdzieś (kiedy? gdzie?) czytałem na ten temat i mowa była o granicznej prędkości pionowej swobodnie spadającego ciała rzędu 140-170 km/h (prędkość nabyta również może ulec wytraceniu). To naturalnie nadal spokojnie wystarcza do przebicia się na drugą stronę.

A propos rekordowych upadków to sporo jest wymienionych TU.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #9

     
adamos2006
 

Crusader
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.518
Nr użytkownika: 19.582

Zawód: technik
 
 
post 8/08/2009, 10:50 Quote Post

Bełkot napisał:
QUOTE
Nie zaniedbujesz aby przypadkiem oporu powietrza?


Ale przecież Coobeck wyrażnie zaznaczył,że pomija w swych obliczeniach opór powietrza.Zresztą w takim czysto teoretycznym przykładzie trudno chyba uwzględnić ten opór,gdyż on zależy od kilku czynników.Przecież wystarczy,ze ten nieszczęsny spadochroniarz wyciągnie do góry ręce i już opór znacznie sie zmieni.Z drugiej strony nie uwzględnienie oporu powietrza wypacza jednak wynik,bo wychodzi wtedy,że spadek z wysokości 5 km odbywałby sie z prędkością niemal równą prędkości dzwięku.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #10

     
Cartaphilus
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 913
Nr użytkownika: 40.789

M. R.
Stopień akademicki: mgr prawa
 
 
post 18/08/2009, 8:01 Quote Post

Kolejny przypadek, gdy spadochron się nie rozwinął, człowiek spadł, ale przeżył. Szczęściarz upadł na dach magazynu ze zborzem.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Spa...18960&_ticrsn=5

 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #11

     
Sapiens
 

Samiec reakcjonista
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.178
Nr użytkownika: 19.098

Zawód: Inspektor
 
 
post 8/10/2009, 4:01 Quote Post

Może nie jest to zdarzenie całkowicie potwierdzona, bardziej legenda, ale jak dla mnie jest to wręcz hollywodzka historia, której istnienia nigdy bym nie podejrzewał prawdziwego życia. Mianowicie śmierć cara Rosji, Aleksandra I. Niby umarł, co potwierdzili świadkowie, ale podczas pogrzebu (nabożeństwa w cerkwi) trumna ze zmarłym była wbrew tradycji zamknięta, może ciało było już w zaawansowanym rozkładzie, rozkładzie w końcu wieziono je dość długą drogę, ale nikt ciała w takim stanie nie widział. Kilka lat później pojawił się na wschodzie Rosji człowiek, o którym nikt z okolicznych nie umiał nic powiedzieć z przed 1825 roku (data śmierci cara), a był w jego wieku. Do tego ponoć, mimo że mieszkał w dość ubogiej chacie a miał ponoć znać salonowe maniery największych elit. Kiedy zaś ponoć przybywały osoby które twierdziły że on jest właśnie Aleksandrem I, ten bez słowa odchodził i zamykał się w chacie.

Jeszcze w XIX wieku próbowano sprawę rozwiązać, pierwsza komisja, która otworzyła trumnę miała stwierdzić, że nie pochowano w niej ciała cara. Nieboszczyk miał m.in. ponoć ślad po ranie (chyba od kuli) na nodze… jednak nie na tej samej, co car.

W czasach radzieckich ponownie próbowano rozwiązać te sprawę jednak, ciała czy w ogóle trumny już nie odnaleziono.



 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #12

     
Ramond
 

Úlvur av Føroyar
**********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 16.517
Nr użytkownika: 9.304

Stopień akademicki: dr inz.
Zawód: inzynier
 
 
post 8/10/2009, 17:42 Quote Post

QUOTE
Nie zaniedbujesz aby przypadkiem oporu powietrza? Coś kiedyś gdzieś (kiedy? gdzie?) czytałem na ten temat i mowa była o granicznej prędkości pionowej swobodnie spadającego ciała rzędu 140-170 km/h (prędkość nabyta również może ulec wytraceniu).

Prędkość graniczna spadającego człowieka jest większa:
Based on wind resistance, for example, the terminal velocity of a skydiver in a free-fall position with a semi-closed parachute is about 195 km/h (120 mph or 55 m/s).[2] This velocity is the asymptotic limiting value of the acceleration process, because the effective forces on the body balance each other more and more closely as the terminal velocity is approached. In this example, a speed of 50% of terminal velocity is reached after only about 3 seconds, while it takes 8 seconds to reach 90%, 15 seconds to reach 99% and so on. Higher speeds can be attained if the skydiver pulls in his limbs (see also freeflying). In this case, the terminal velocity increases to about 320 km/h (200 mph or 90 m/s),[2]
http://en.wikipedia.org/wiki/Terminal_velocity
 
User is offline  PMMini Profile Post #13

 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej