|
|
Najdziwniejsze scenariusze zyciorysu
|
|
|
|
Chciałbym założyć temat o najdziwniejszych i najbardziej nieprawdopodobnych, a jednak prawdziwych wydarzeń w historii.
Ja ze swojej strony podam historię Manfreda von Richthofena, niemieckiego bohatera wojennego. Był on pilotem myśliwskim podczas I wś. mającym na koncie 80 potwierdzonych zestrzeleń. Najdziwniejsze w jego historii są jego mierne początki jako pilot. Zanim dostał licencję pilota rozbił kilka samolotów, musiał również wykupić dodatkowe godziny szkolenia. Jak widać nie rokował na asa przestworzy. Udało mu się jednak dostać w końcu licencje i został pilotem zwiadu. Potem trafił do grupy myśliwskiej Oswalda Boelcke, który okazał się wspaniałym nauczycielem i zrobił z niego wielkiego pilota. Obecnie Manfred von Richthofen zwany Czerwonym Baronem jest najbardziej znanym pilotem tamtego konfliktu.
|
|
|
|
|
|
|
|
Najbardziej pechową maskotką okrętową był chyba kot Oscar z Bismarcka.Został on oficjalnie zaokrętowany jako „Bordkatze der Bismarck” i jako jeden z nielicznych członków załogi przeżył zatopienie okrętu 27 maja 1941 roku. Tego samego dnia został wyłowiony przez marynarzy brytyjskiego niszczyciela HMS Cossak i wcielony do załogi. Pięć miesięcy później Cossak został storpedowany i poszedł na dno, a rozbitków – w tym także Oscara – przewieziono na Gibraltar. Kot trafił następnie na lotniskowiec HMS Ark Royal, która to jednostka zatonęła 14 listopada 1941 roku. Po trzykrotnej katastrofie pechowa maskotka nie była już mile widziana na żadnym pokładzie, więc trafiła do kapitanatu portu w Gibraltarze.
|
|
|
|
|
|
|
|
Hej
Odnośnie Manfreda von R. jeden mój kolega ma taką teorię, że przez to kilkakrotnie powtarzane szkolenie lotnicze gość wylatał wreszcie tyle ile trzeba, tzn. wyszkolił się prawidłowo, zgodnie z obowiązującymi normami a nie w pospiesznym wojennym trybie. A ci co zdołali ukończyć je terminowo, mieli de facto tak mało wylatanych godzin i tak małe doświadczenie że większość z nich wkrótce zginęła.
Odnośnie kota Oskara, dodam jeszcze, że trafił on później do Irlandii i mieszkał w Domu Marynarza w Belfaście, gdzie zmarł ze starości w 1955 roku.
|
|
|
|
|
|
|
|
To ja może dodam, że poważne kłopoty z pilotażem miał początkowo amerykański as z II WŚ i z wojny koreańskiej Francis "Gabby" Gabreski (zwany także Franciszkiem Gabryszewskim). W trakcie szkolenia też musiał brać "korki"
|
|
|
|
|
|
|
|
Witam Jeżeli już jesteśmy przy lotnictwie i przy niewiarygodnych przypadkach to parokrotnie spotkałem się z opisem takich sytuacji jak taka że lotnik wyskoczył z samolotu i spadochron się nie otworzył a jednak delikwent przeżył upadek .W jednym z tego typu zdarzeń był to strzelec w B-17 i spadł na las połamał sobie żebra i nogi ale przeżył. W drugim przypadku to Rosjanin wyskoczył z płonącego samolotu ze spadochronu zrobił się kalafior,ale spadł na zbocze góry pokrytej śniegiem i również doznał obrażeń wew. i złamań ale przeżył. Trzeci wypadek to pilot Hellcata zestrzelony nad pacyfikiem, któremu zawiódł spadochron.Rzeczony pilot przycisnął ręce do ciała i tak wpadł do wody, połamał sobie podudzia,ale miał jeszcze dość siły żeby napełnić ponton i rozlać płyn sygnalizacyjny.Później odnalazła go ratownicza Catalina.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Jeżeli już jesteśmy przy lotnictwie i przy niewiarygodnych przypadkach to parokrotnie spotkałem się z opisem takich sytuacji jak taka że lotnik wyskoczył z samolotu i spadochron się nie otworzył a jednak delikwent przeżył upadek .W jednym z tego typu zdarzeń był to strzelec w B-17 i spadł na las połamał sobie żebra i nogi ale przeżył. Z tego, co się orientuję, flight sergeant Nicholas Alkemade, 24 marca 1944. I Avro Lancaster RAF-u, a nie B-17 USAF.
|
|
|
|
|
|
|
|
a może wiecie z jakiej wysokości spadali? Czy to może nie ma znaczenia czy z 500 merów czy 5 km?
|
|
|
|
|
|
|
|
Vitam
Czy to może nie ma znaczenia czy z 500 merów czy 5 km? (Alcarcalimo)
Nie ma. Przy upadku z 500 m, przy założeniu że w chwili rozpoczęcia upadku miał pionową składową prędkości = 0, to przy spotkaniu z ziemią ta składowa wynosiła (jeśli pominiemy opór powietrza) przeszło 350 km/h. Jeśli przyjmiemy, że składowa pozioma prędkości (równa prędkości samolotu w chwili, gdy z niego wyskakiwał) wynosiła 200 km/h, to z Pitagorasa wychodzi nam, że wyrżnął w ziemię z prędkością przeszło 400 km/h. Już to wystarczy z naddatkiem, żeby zabić. Przy upadku z 5 km ta prędkość jest jeszcze większa.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Coobeck @ 7/08/2009, 21:50) Czy to może nie ma znaczenia czy z 500 merów czy 5 km? (Alcarcalimo)
Nie ma. Przy upadku z 500 m, przy założeniu że w chwili rozpoczęcia upadku miał pionową składową prędkości = 0, to przy spotkaniu z ziemią ta składowa wynosiła (jeśli pominiemy opór powietrza) przeszło 350 km/h. Jeśli przyjmiemy, że składowa pozioma prędkości (równa prędkości samolotu w chwili, gdy z niego wyskakiwał) wynosiła 200 km/h, to z Pitagorasa wychodzi nam, że wyrżnął w ziemię z prędkością przeszło 400 km/h. Już to wystarczy z naddatkiem, żeby zabić. Przy upadku z 5 km ta prędkość jest jeszcze większa. Nie zaniedbujesz aby przypadkiem oporu powietrza? Coś kiedyś gdzieś (kiedy? gdzie?) czytałem na ten temat i mowa była o granicznej prędkości pionowej swobodnie spadającego ciała rzędu 140-170 km/h (prędkość nabyta również może ulec wytraceniu). To naturalnie nadal spokojnie wystarcza do przebicia się na drugą stronę.
A propos rekordowych upadków to sporo jest wymienionych TU.
|
|
|
|
|
|
|
|
Bełkot napisał:
QUOTE Nie zaniedbujesz aby przypadkiem oporu powietrza?
Ale przecież Coobeck wyrażnie zaznaczył,że pomija w swych obliczeniach opór powietrza.Zresztą w takim czysto teoretycznym przykładzie trudno chyba uwzględnić ten opór,gdyż on zależy od kilku czynników.Przecież wystarczy,ze ten nieszczęsny spadochroniarz wyciągnie do góry ręce i już opór znacznie sie zmieni.Z drugiej strony nie uwzględnienie oporu powietrza wypacza jednak wynik,bo wychodzi wtedy,że spadek z wysokości 5 km odbywałby sie z prędkością niemal równą prędkości dzwięku.
|
|
|
|
|
|
|
|
Może nie jest to zdarzenie całkowicie potwierdzona, bardziej legenda, ale jak dla mnie jest to wręcz hollywodzka historia, której istnienia nigdy bym nie podejrzewał prawdziwego życia. Mianowicie śmierć cara Rosji, Aleksandra I. Niby umarł, co potwierdzili świadkowie, ale podczas pogrzebu (nabożeństwa w cerkwi) trumna ze zmarłym była wbrew tradycji zamknięta, może ciało było już w zaawansowanym rozkładzie, rozkładzie w końcu wieziono je dość długą drogę, ale nikt ciała w takim stanie nie widział. Kilka lat później pojawił się na wschodzie Rosji człowiek, o którym nikt z okolicznych nie umiał nic powiedzieć z przed 1825 roku (data śmierci cara), a był w jego wieku. Do tego ponoć, mimo że mieszkał w dość ubogiej chacie a miał ponoć znać salonowe maniery największych elit. Kiedy zaś ponoć przybywały osoby które twierdziły że on jest właśnie Aleksandrem I, ten bez słowa odchodził i zamykał się w chacie.
Jeszcze w XIX wieku próbowano sprawę rozwiązać, pierwsza komisja, która otworzyła trumnę miała stwierdzić, że nie pochowano w niej ciała cara. Nieboszczyk miał m.in. ponoć ślad po ranie (chyba od kuli) na nodze… jednak nie na tej samej, co car.
W czasach radzieckich ponownie próbowano rozwiązać te sprawę jednak, ciała czy w ogóle trumny już nie odnaleziono.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Nie zaniedbujesz aby przypadkiem oporu powietrza? Coś kiedyś gdzieś (kiedy? gdzie?) czytałem na ten temat i mowa była o granicznej prędkości pionowej swobodnie spadającego ciała rzędu 140-170 km/h (prędkość nabyta również może ulec wytraceniu). Prędkość graniczna spadającego człowieka jest większa: Based on wind resistance, for example, the terminal velocity of a skydiver in a free-fall position with a semi-closed parachute is about 195 km/h (120 mph or 55 m/s).[2] This velocity is the asymptotic limiting value of the acceleration process, because the effective forces on the body balance each other more and more closely as the terminal velocity is approached. In this example, a speed of 50% of terminal velocity is reached after only about 3 seconds, while it takes 8 seconds to reach 90%, 15 seconds to reach 99% and so on. Higher speeds can be attained if the skydiver pulls in his limbs (see also freeflying). In this case, the terminal velocity increases to about 320 km/h (200 mph or 90 m/s),[2] http://en.wikipedia.org/wiki/Terminal_velocity
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|