Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
7 Strony « < 3 4 5 6 7 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Broń palna na Dzikim Zachodzie
     
Grapeshot
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.682
Nr użytkownika: 79.211

Steven Murphy
Zawód: Marine Engineer
 
 
post 11/08/2015, 8:57 Quote Post

Starr rewolwer był łamany:
https://www.google.com.au/search?q=starr+re...u-UOxf5yq_YU%3D

 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #61

     
Galus Anonimus
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 147
Nr użytkownika: 97.632

Pawel Wojtowicz
Zawód: Handlowiec
 
 
post 11/08/2015, 9:11 Quote Post

QUOTE(Grapeshot @ 11/08/2015, 9:57)


Sorry, zapomniałem o tym fakcie. Ale to chyba i tak solidniejsza konstrukcja niż Colt Navy/Army. Chodź na pewno nie tak popularna. Ze Starra strzela Clint Eastwood w "Bez przebaczenia".
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #62

     
Razorblade1967
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.155
Nr użytkownika: 57.526

Zawód: emeryt
 
 
post 11/08/2015, 11:34 Quote Post

QUOTE(Galus Anonimus @ 11/08/2015, 9:10)
Teraz mam takie pytanie; mam ten swój Colt Navy i na przełomie lat .60/.70 dochodzę do wniosku, że chcę strzelać z niego amunicją scaloną. Oczywiście zakładam, że mnie stać finansowo na taką konwersję. I teraz mam pytanie, gdzie przeciętny mieszkaniec Kolorado, Teksasu czy Kansas miał jej dokonać? Czy w większych miastach Dalekiego Zachodu (Denver, Austin, Dodge City...), można było oddać taki rewolwer do rusznikarza i on to załatwiał, czy kupowało się jakieś specjalne zestawy do konwersji?


W sumie oba warianty były spotykane, a w zasadzie jeszcze trzeci - czyli rewolwery konwertowane w fabrykach, gdzie były wcześniej produkowane. Biorąc pod uwagę ilość reprodukowanych ogłoszeń prasowych i reklam dotyczących konwersji to tak jak napisałeś, w większych miastach nie było zdaje się z tym problemu. Tam gdzie funkcjonowali rusznikarze z odpowiednim sprzętem (bo to nie tylko części dodatkowe, ale też pewne czynności w broni trzeba było dokonać i dysponować ku temu możliwościami) i gdzie dochodziła poczta.

QUOTE(Galus Anonimus @ 11/08/2015, 9:10)
Mam jeszcze jedno pytanie, bo wiadomo, że konwertowano np. Navy, Army, Remingtona, a czy "armaty" takie jak Colt Walker czy Dragoon, też nadawały się do konwersji. No bo powiedzmy, ktoś miał ciężką rękę i wolał strzelać, z czegoś co trochę więcej waży. O ile dobrze pamiętam, to kpt. Gus McCrea, w "Na południe od Brazos" strzelał z konwertowanego Walkera.

Przeglądałem wspomnianą wcześniej publikację na temat konwertowanych rewolwerów i jeśli chodzi o Colta Walkera to znalazłem informację, że takowe konwertowano, ale nie jest znany zachowany egzemplarz takiej broni. Autor ocenia ilość konwertowanych prywatnie na około 10. Wspomina się o znanych 4 egzemplarzach Walkerów, ale chyba nie ma nawet zdjęcia takowego rewolweru - jest informacja, że robiono to gdzieś w Teksasie lub Meksyku. Ale to nic dziwnego, skoro samych Walkerów powstało tylko około 1000 i nawet niekonwertowane, a zachowane z dobrym stanie osiągają dziś ceny rzędu kilkuset tysięcy USD. A kiedyś czytałem o sprzedanym Walkerze w idealnym prawie stanie za 2 mln USD.

Bardzo rzadkie są też konwertowane Dragoony, ale są i to nawet zachowane w przyzwoitym stanie we wszystkich trzech wersjach produkcyjnych, we wspomnianej książce są nawet ich zdjęcia. Wspomina się o konwersji na amunicję .44 Henry czyli taką samą jak do karabinków dźwigniowych. Jednak też nie mogło być ich dużo - ilość wyprodukowanych Coltów Army 1860, Navy 1851 i 1861 była sumarycznie 25 razy większa niż powstało Dragoonów (no i jeszcze zrobiono 18 razy tyle Pocketów co Dragoonów. Do tego Dragoony był wcześniejsze, przetrwało ich więc w dobrym stanie mniej, a i opłacalność konwersji robionej na indywidualne zamówienie musiała być mniejsza.

Jest też opis kilku innych konwersji... w tym karabinka rewolwerowego, ale wszystko to mieści się w dziale "Konwersje prywatne", bo w działach dotyczących trzech głównych "systemowych" konwersji są tylko te późniejsze i najbardziej rozpowszechnione rewolwery w stylu Army 1860, Nawy 1851 i 1861, Pockety itp.

QUOTE(Grapeshot @ 11/08/2015, 7:23)
W tych wczesnych colt-ach samo zamocowanie lufy wydaje się pracować przy wystrzale na rozginanie. Ja bym sięgał raczej po coś co miało już wtedy bębenek w solidnej ramie...

Praktyka eksploatacji Coltów przez wiele lat jednak pokazuje ich solidność konstrukcyjną. Oczywiście rewolwery z otwartym szkieletem miały swoje wady, ale jednocześnie były łatwiejsze w utrzymaniu. Celność rewolwerów z zamkniętym szkieletem jest oczywiście nieco wyższa, ale ma to raczej znaczenie przy strzelaniu precyzyjnym-sportowym. Strzelałem z większości replik rewolwerów Colta (z kilku najbardziej powszechnych modeli nawet dość sporo, liczone w tysiące) oraz z Remingtonów (sporo) i Roger & Spencera (mniej) i jakoś wyższości tych ostatnich nad Coltami nie widzę przy strzelaniach mających oddawać rzeczywiste używanie takiej broni "w epoce".

Niższe ceny Coltów są spowodowane głównie (no bo jednak produkcja rewolwerów z zamkniętym szkieletem musiała być nieco kosztowo wyższa) ilością produkowanych egzemplarzy i opanowaniem przez wytwórnię Colta dość wcześnie produkcji wielkoseryjnej. Po prostu produkując takie wielkie ilości (w porównaniu z innymi modelami rewolwerów tamtego okresu) mógł być konkurencyjny cenowo... zwiększając swoją sprzedaż.

Zaletą Colta jest łatwiejsze utrzymanie broni (to co jest wygodniejsze dzisiaj w warunkach domowych, na pewno jeszcze bardziej rzucało się w oczy w warunkach trudniejszych) oraz jego rozpowszechnienie. Łatwiej go było w razie czego naprawić, wymienić uszkodzoną część itd. - i to nie tylko przez sprowadzenie części pocztą, ale też dlatego, że przy tych ilościach tej broni i jej rozpowszechnieniu rusznikarze pewnie niejedno mieli "z odzysku".

Zaletą Remingtonów i innych podobnych była możliwość szybszej wymiany bębna, w przypadku posiadania drugiego załadowanego. Ale w Coltach też istniała, choć było to trudniejsze, bo broń rozkładało się na trzy elementy (trzeba było odłączyć lufę).

Tak na marginesie to nie wszytko co kręcone o "Dzikim Zachodzie" jest idiotyczne, w serialu "Hell on Whells" (chyba w 2 sezonie) jest bardzo dobrze nakręcona scena walki za pomocą m.in. rewolwerów. Główny bohater (generalnie wcześniej używający Colta Army) w tej scenie akurat ma Remingtona 1858 (po walce odzyskał swój rewolwer), a jego przeciwnik Colta z otwartym szkieletem. Poza niezłym pokazaniem samej niskiej celności broni (nie to co na "dawnych westernach") i braków umiejętności przeciętnego strzelca to kulminacyjna scena pokazuje właśnie konieczność szybkiej wymiany bębna u obu walczących... Gość z Remingtonem wychodzi zwycięsko, a ten z Coltem się "mota" bo ma w rękach trzy elementy i czwarty to dodatkowy załadowany bęben. Próbowałem tych czynności i trudno "zamkniętoszkieletowcom" nie oddać tej przewagi- inna sprawa, że osobiście jednak sprawniej mi szło z R&S pomimo konieczności wyjęcia osi, a nie tylko jej wysunięcia. Za to bęben wchodzi bez oporów i nie trzeba nim "trafiać" dokładnie.
 
User is offline  PMMini Profile Post #63

     
Razorblade1967
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.155
Nr użytkownika: 57.526

Zawód: emeryt
 
 
post 11/08/2015, 12:30 Quote Post

Jak już jesteśmy przy konwersjach to warto chyba wspomnieć o mało znanym rewolwerze, który konwersją nie był... a wygląda podobnie czyli o Colcie Model 1871-1872.

Załączony obrazek

Rewolwer oparty na szkielecie Colta Army, ale od początku wytwarzany jako broń na amunicję zespoloną. W 1872 i w pierwszej połowie 1873 powstało 6000 takich rewolwerów w dwóch seriach produkcyjnych (1000+5000).
 
User is offline  PMMini Profile Post #64

     
Galus Anonimus
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 147
Nr użytkownika: 97.632

Pawel Wojtowicz
Zawód: Handlowiec
 
 
post 11/08/2015, 13:17 Quote Post

O ile dobrze pamiętam, ten model jest bardziej znany jako Colt Open Top. Wspomniałem o nim w jednym z postów. To chyba pierwszy kolt "fabrycznie urodzony" na amunicję scaloną. Mało znany, bo zaraz potem pojawił się Colt Peacemaker. Open Top obsługiwał chyba amunicję 44.rimfire, więc tworzył dobry duet z karabinami Henry 1860 i Winchester 1866. Jak komuś nie zależało na jakiś dalekich zasięgach, to miał z tego dobry zestaw. Widziałem na youtubie strzelanie z tego rewolweru i mnie wydał się on jakiś taki zgrabniejszy od Peacemakera. No ale Peacemaker obsługiwał potem mocniejszą amunicję, bardziej wojskowego typu.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #65

     
Galus Anonimus
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 147
Nr użytkownika: 97.632

Pawel Wojtowicz
Zawód: Handlowiec
 
 
post 11/08/2015, 18:35 Quote Post

Porcja obrazków.

Załączony obrazek

Rewolwery Colt Walker i Dragoon. Walkery pojawiły się na moment wojny między USA i Meksykiem. Ich waga i rozmiar daję nam też odpowiedź czym miały być rewolwery; ich zadaniem było zastąpienie karabinu, z tym, że dawały możliwość większej ilości strzałów bez ładowania. Z dużej odległości miały obalać konie przeciwników. Potężna, choć trochę zbyt potężna broń. Na ile eksplozje bębenków tych rewolwerów to legenda, a na ile prawda; to pytanie do specjalistów. W każdym razie, o eksplozji walkerowskiego bębenka opowiada Mały Will w filmie "Bez przebaczenia". Wziąwszy pod uwagę, że słuchaczem jest pisarz Beauchamp, zaś tematem opowieści jest pojedynek między dwoma rewolwerowcami to możemy sobie zadać zasadnicze dla całego Starego Zachodu, choć być może zbyt poetyckie, pytanie: czy to już mit, czy jeszcze prawda Dzikiego Zachodu. Wbrew pozorom, tamta scena z filmu Eastwooda, to większy filmowy majstersztyk niż wszystkie filmy "złotej ery westernu" razem wzięte.
O rewolwerze Colt Dragoon mógłbym powiedzieć, że chciałbym oddać z niego chociaż dwa, trzy strzały. To potęga Walkera, ale potęga utarta pewnego rodzaju subtelnością. W każdym razie bije od tego moc i tchnienie minionej epoki.Mike Believeau opowiada, że tak jak Indianie ścigali bizony konno strzelając do nich z łuku, tak biali myśliwi ścigali je strzelając z Dragoonów Colt Dragoon shooting. Myślę, że to mówi samo za siebie... W trzecim tomie "Złota Gór Czarnych" jest rysunek Colta Dragoona i jest tam on określony jako kolt kawaleryjski. Myślę, że pod tą nazwą powinien on funkcjonować w naszym języku, jak wspomnienie czasów kiedy rewolwery nie były noszone przy pasie, lecz w olstrze przy siodle.

Ten post był edytowany przez Galus Anonimus: 11/08/2015, 22:00
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #66

     
Galus Anonimus
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 147
Nr użytkownika: 97.632

Pawel Wojtowicz
Zawód: Handlowiec
 
 
post 11/08/2015, 21:42 Quote Post


Załączony obrazek

Tak wyglądały walkery w rękach Josey'a Walesa (Clint Eastwood).

Załączony obrazek

No a to jest Colt Dragoon, ups, kolt kawaleryjski. W sumie napisałem, że na Zachód pojechałbym z Coltem Navy 1851, ale Dragoona chciałbym mieć przy siodle.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #67

     
Razorblade1967
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.155
Nr użytkownika: 57.526

Zawód: emeryt
 
 
post 12/08/2015, 9:31 Quote Post

QUOTE(Galus Anonimus @ 11/08/2015, 19:35)
W trzecim tomie "Złota Gór Czarnych" jest rysunek Colta Dragoona i jest tam on określony jako kolt kawaleryjski. Myślę, że pod tą nazwą powinien on funkcjonować w naszym języku, jak wspomnienie czasów kiedy rewolwery nie były noszone przy pasie, lecz w olstrze przy siodle.

Akurat Colt Dragoon był robiony z przeznaczeniem właśnie do noszenia na pasie czyli był zmniejszoną nieco (lufa z 9 na 7,5 cala oraz bęben skrócony o ok. 6 mm) i lżejszą (ok. 0,25kg) formą wcześniejszego Walkera, przeznaczonego do wożenia przy siodle.

QUOTE(Galus Anonimus @ 11/08/2015, 19:35)
Rewolwery Colt Walker i Dragoon. Walkery pojawiły się na moment wojny między USA i Meksykiem.

Walker w trakcie wojny... ale Dragoon wszedł do produkcji już po niej. Pierwsza seria zresztą tzw. Whitneville Dragoon miała jeszcze części zapożyczone z Walkera.

QUOTE(Galus Anonimus @ 11/08/2015, 19:35)
Na ile eksplozje bębenków tych rewolwerów to legenda, a na ile prawda; to pytanie do specjalistów. W każdym razie, o eksplozji walkerowskiego bębenka opowiada Mały Will w filmie "Bez przebaczenia". Wziąwszy pod uwagę, że słuchaczem jest pisarz Beauchamp, zaś tematem opowieści jest pojedynek między dwoma rewolwerowcami to możemy sobie zadać zasadnicze dla całego Starego Zachodu, choć być może zbyt poetyckie, pytanie: czy to już mit, czy jeszcze prawda Dzikiego Zachodu.


W każdym micie jest pewnie jakiś kawałek prawdy... w tym przypadku moim zdaniem nie chodziło o "eksplozję bębna" w rozumieniu rozerwaniu komory, a raczej o zjawisko odpalenia więcej niż jednej komory. W skrajnym przypadku wszystkich... bo o ile odpalenie którejś z sąsiadujących z komora ustawioną naprzeciw lufy nie stanowi większego problemu, nie niszczy broni, nie rani strzelca - to w przypadku odpalenia komory "na szóstej", broń się rozleci,a strzelec może zostać zraniony w dłoń.

Na ile to jest prawdopodobne? O ile przy prawidłowym nabiciu rewolweru to się nie zdarza (wystrzeliłem z życiu z takiej broni parę tysięcy kul), to w przypadku pośpiesznego nabijania "w epoce", gdzie nie było czasu na przybitkę, gdzie proch sypano "pod brzeg" komory, gdzie mogło się go trochę rozsypać na przedniej ścianie bębna - to się zdarzało. Współcześnie widziałem raz takie zjawisko... gość nie rozkonserwował nowej broni, nasypał dużo prochu (przy okazji trochę rozsypał i ten przylepił się do przedniej ściany bębna) i bez przybitki. W efekcie wystrzeliły trzy komory, ta "właściwa" i te po obu jej stronach. Ale skończyło się na śmiechu i uwagach typu "na drugi raz będziesz słuchał tych co się na tym znają". Nawet nie uszkodziło broni, ale gdyby odpaliły te na dole to mogło być różnie.

Ale przy dobrze nabitym rewolwerze to nie grozi teraz i nie groziło w epoce... szczególnie, że przygotowując broń do dłuższego noszenia z zasady "zamykano" komory woskiem (rozgrzanym) lub tłuszczem, w celu izolacji prochu od warunków zewnętrznych. Jednocześnie chroniło to przed odpaleniem wielu komór.

Taka ciekawostka - jak wygląda strzał z rewolweru kapiszonowego na klatkach filmu:

Walker

Załączony obrazek

Załączony obrazek

Dragoon

Załączony obrazek

Navy

Załączony obrazek

Załączony obrazek

Załączony obrazek

Na dwóch ostatnich fotkach widać moment odpalenia kapiszona.

QUOTE(Galus Anonimus @ 11/08/2015, 19:35)
Tak wyglądały walkery w rękach Josey'a Walesa (Clint Eastwood).

No tak... czyżby nawiązanie do "Brodnego Harrego" i .44 Magnum... wszak Colt Walker był takim .44 Magnum w okresie używania rewolwerów kapiszonowych? wink.gif laugh.gif

Ten post był edytowany przez Razorblade1967: 12/08/2015, 9:36
 
User is offline  PMMini Profile Post #68

     
Galus Anonimus
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 147
Nr użytkownika: 97.632

Pawel Wojtowicz
Zawód: Handlowiec
 
 
post 12/08/2015, 10:03 Quote Post

Ale przy dobrze nabitym rewolwerze to nie grozi teraz i nie groziło w epoce... szczególnie, że przygotowując broń do dłuższego noszenia z zasady "zamykano" komory woskiem (rozgrzanym) lub tłuszczem, w celu izolacji prochu od warunków zewnętrznych. Jednocześnie chroniło to przed odpaleniem wielu komór.[I]

A ja się zawsze zastanawiałem, jak oni to zabezpieczali. Przy amunicji scalonej ten problem oczywiście odpada. Pisałeś Razorblade, że konwertowanych Walkerów był coś koło 10. No już wiemy, że dwa były w rękach Josey Walesa (Clinta Eastwood), zaś jednego miał kpt. McCrea (Robert Duval) wink.gif . W sumie te dwa kolty, nazwijmy to, kawaleryjskie nie mają dzisiaj jakiejś nadmiernie dobrej opinii. Z reguły czyta się, że były one ciężkie, nieporęczne. Ja do Dragoona czuję jakąś taką nieracjonalną sympatię. Nie ma też, co zapominać, że pisząc o kolcie Army 1860, musimy pamiętać, że powstał on w niemal dekadę po powstaniu Walkera czy Dragoona.

Ja chciałbym wspomnieć o takiej, broni jak rewolwer Whitney Navy.

Załączony obrazek

Powstał pod koniec lat .50 XIX wieku i strzelało się z niego pociskami kaliber .36; tak jak w kolcie marynarskim z 1851 roku. Jeśli, ktoś wolał solidniejszy, zamknięty szkielet, której kolt nie oferował, to Whitney był właśnie dla niego. Jeden z tych rewolwerów, który mimo tego, że trochę ich wyprodukowano, nie miał szczęścia do westernów. Warto tu jeszcze wspomnieć o konfederackich rewolwerach .36: Spillar & Burr oraz Griswold & Gunnison. Oba powstały już w czasie wojny secesyjnej.

Ten post był edytowany przez Galus Anonimus: 12/08/2015, 10:04
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #69

     
Razorblade1967
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.155
Nr użytkownika: 57.526

Zawód: emeryt
 
 
post 12/08/2015, 12:19 Quote Post

QUOTE(Galus Anonimus @ 12/08/2015, 11:03)
Z reguły czyta się, że były one ciężkie, nieporęczne. Ja do Dragoona czuję jakąś taką nieracjonalną sympatię. Nie ma też, co zapominać, że pisząc o kolcie Army 1860, musimy pamiętać, że powstał on w niemal dekadę po powstaniu Walkera czy Dragoona.

No cóż, ciężko zaprzeczyć, że Walker i Dragoon należą do rewolwerów o dużej masie i wymiarach:

Colt Walker M1847
- kaliber - .44 / 6 komór
- długość - 400mm
- długość lufy - 229mm
- masa broni - 2kg

Colt Dragoon M1848
- kaliber - .44 / 6 komór
- długość - 343mm
- długość lufy - 191mm
- masa broni - 1,75kg

Colt Navy M1851
- kaliber - .36 / 6 komór
- długość - 330mm
- długość lufy - 191mm
- masa broni - 1,2kg

Colt Army M1860
- kaliber - .44 / 6 komór
- długość - 350mm
- długość lufy - 203mm
- masa broni - 1,2kg

Colt Navy M1861
- kaliber - .36 / 6 komór
- długość - 330mm
- długość lufy - 191mm
- masa broni - 1,2kg

Colt Pocket Navy M1862
- kaliber - .36 / 5 komór
- długość - 267mm
- długość lufy - 140mm
- masa broni - 0,8kg

Colt Police M1862
- kaliber - .36 / 5 komór
- długość - 292mm
- długość lufy - 165mm
- masa broni - 0,85kg

Colt Pocket M1849
- kaliber - .31 / 5 komór
- długość - 241mm
- długość lufy - 102mm
- masa broni - 0,65kg

Załączony obrazek
Od góry: Walker 1847, Dragoon 1848, Navy 1851 i Army 1860.

Załączony obrazek
Walker 1847 i Pocket 1849.

Colta Dragoon noszonego w kaburze można porównać np. do noszenia w kaburze pistoletu maszynowego PM-63 "Rak" bo broń ma długość 333mm (ze złożona kolbą) i masę wraz pełnym magazynkiem krótkim (15nb) wynoszącą 1,85kg. Dragoon załadowany czyli dodajemy 6 kul o masie około 9g i 6 ładunków powiedzmy 2,75g to będzie jakieś 1,83kg. W sumie podobnie, a noszenie Raka w kaburze na pasie jakieś uciążliwe nie jest... mam w tym "pewne" doświadczenia "terenowe". Przy włożeniu magazynka długiego masa tego pm-u zbliża się do masy Walkera czyli 2kg.

Nie przesadzałbym z uciążliwością, choć oczywiście noszenie 1,2-kilogramowego Army czy Navy jest wygodniejsze.

QUOTE(Galus Anonimus @ 12/08/2015, 11:03)
Nie ma też, co zapominać, że pisząc o kolcie Army 1860, musimy pamiętać, że powstał on w niemal dekadę po powstaniu Walkera czy Dragoona.

W zasadzie ponad dekadę... bo zarówno Dragoon, jak i "pierwsze" Navy oraz Pocket zostały skonstruowane w 1847 - tyle, ze jak wspominałem, po pierwszej plajcie z modelem 1836 S.Colt ostrożnie i po kolei wprowadzał je do produkcji czekając na wyniki sprzedaży.

Ta nowoczesność Army M1860 i Navy M1861 to dźwignia do nabijania broni... ma lepszą i pewniejszą konstrukcję od tych starszych modeli Coltów.

Załączony obrazek
Tak to wygląda w Colcie Army.

QUOTE(Galus Anonimus @ 12/08/2015, 11:03)
W sumie te dwa kolty, nazwijmy to, kawaleryjskie nie mają dzisiaj jakiejś nadmiernie dobrej opinii.

W sumie chyba tylko ze względu na dużą masę... bo ja mam opinię wprost przeciwną. Potężne mechanizmy tych rewolwerów potrafią "przepracować" np. resztki rozerwanego kapiszona (a to się zdarza), co pozytywnie wpływa na niezawodność broni. Większa energia pocisku ma też swoje zalety... oczywiście w walce, a nie na strzelnicy.

Mnie tam się bardzo dobrze strzela z Walkera i Dragoona... nie przeszkadza mi broń ciężka (ze współczesnej też wolę cięższe pistolety całkowicie stalowe, niż te lekkie "plastiki"), a nawet ją lubię - jest stabilniejsza przy strzelaniu. Lepiej mi się strzela niż z Army i Navy, a noszenie takiej broni przy pasie też mi nie przeszkadza... jak się człowiek w młodości nabiegał z "Rakiem" (o podobnej do Dragoona masie) przy pasie, jest zwyczajny nosić czasem cały dzień (na strzelnicy w upale, i to bynajmniej nie stojąc, tylko obsługując broń na osi strzeleckiej i czasem kilkudziesięciu strzelających) ładownicę do Glauberyta z 3 magazynkami po 25nb i zapasowym "magiem" do pistoletu i z drugiej strony około kilogramowy pistolet - to mu jakoś ta masa Dragoona czy nawet Walkera nie przeszkadza.

Tak naprawdę to żołnierz "w epoce" rewolwerów (i nie tylko...) kapiszonowych jakoś specjalnie obciążony (tym co na sobie) nie był... dzisiaj działa się w polu i walczy ze znacznie większym obciążeniem i jakoś daje się radę.

QUOTE(Galus Anonimus @ 12/08/2015, 11:03)
Jeden z tych rewolwerów, który mimo tego, że trochę ich wyprodukowano, nie miał szczęścia do westernów.

Bo na westernach używa się replik - stąd nawet gdy dzisiaj kręci się takowe z dbałością o odpowiednią broń i gdy trzeba jest ona kapiszonowa (a nie lata jak dawniej tylko z Peacemakerami - obojętnie czy "akcja" toczy się w 1855 czy 1885) - to widać to co jest powszechne właśnie w replikach czyli najczęściej Colty i Remingtony.

Co ciekawe zwykle to wersje w czarnej oksydzie... która wtedy nie występowała i rewolwery "w epoce" miały "kolor stali". Dzisiaj najlepiej użyć "oksydowanych na biało"... ale muszą być trochę używane, bo nowe są zbyt błyszczące. Muszą sobie trochę "zmatowieć"... kolega używa od 5-6 lat Walkera właśnie w takim wykończeniu (ja mam czarnego) i dopiero po 2-3 latach eksploatacji nabrał mu tego "właściwego" koloru, podobnego do "epokowej" broni. A mój Pocket, choć ma kilka lat to dalej "błyszczy"... ot jest po prostu mniej używany niż jego "więksi bracia".

QUOTE(Galus Anonimus @ 12/08/2015, 11:03)
Warto tu jeszcze wspomnieć o konfederackich rewolwerach .36: Spillar & Burr oraz Griswold & Gunnison. Oba powstały już w czasie wojny secesyjnej.

Przy czym zasadniczo ten G&G to akurat taka kopia Colta Navy 1851.

PS.

QUOTE(Galus Anonimus @ 11/08/2015, 19:35)
O rewolwerze Colt Dragoon mógłbym powiedzieć, że chciałbym oddać z niego chociaż dwa, trzy strzały.

Ja bywasz w okolicy Bydgoszczy to da się to załatwić... smile.gif

Ten post był edytowany przez Razorblade1967: 12/08/2015, 12:34
 
User is offline  PMMini Profile Post #70

     
Galus Anonimus
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 147
Nr użytkownika: 97.632

Pawel Wojtowicz
Zawód: Handlowiec
 
 
post 12/08/2015, 16:35 Quote Post

Załączony obrazek

Ten rewolwer to Starr Single Action kaliber .44 z roku 1863. Wcześniej powstała też wersja Double Action w kalibrach .36 i .44. Jeśli chodzi o ilość egzemplarzy, Starr, to trzeci po Colcie i Remingtonie, producent rewolwerów w czasie wojny secesyjnej.

Załączony obrazek

Rewolwer Roger & Spencer 1865. Jak napisał Razorblade szczytowe osiągnięcie jeśli chodzi o rewolwery kapiszonowe. Przypomina Remingtona New Model Army. Niestety powstał w 1865 roku, kiedy wiadomym już było, że przyszłość to amunicja scalona. W każdym razie bardzo dobry rewolwer; w sam raz dla miłośników solidnej, zamkniętej ramy rewolweru.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #71

     
Razorblade1967
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.155
Nr użytkownika: 57.526

Zawód: emeryt
 
 
post 12/08/2015, 16:55 Quote Post

QUOTE(Galus Anonimus @ 12/08/2015, 17:35)
Rewolwer Roger & Spencer 1865. Jak napisał Razorblade szczytowe osiągnięcie jeśli chodzi o rewolwery kapiszonowe. Przypomina Remingtona New Model Army. Niestety powstał w 1865 roku, kiedy wiadomym już było, że przyszłość to amunicja scalona.

Po pierwsze to nie bardzo wiem czym przypomina rewolwery Remingtona? Poza zamkniętym szkieletem jako ogólnej zasady konstrukcyjnej - to chyba niczym. No miał lufę, bęben i chwyt...

Inny sposób wyjęcia bębna (zupełnie inne jego mocowanie), inny mechanizm kurkowy i spustowy, inny kszałt bębna... w sumie wszystko je rożni.

Po drugie - to nie amunicja scalona "położyła" ten rewolwer, bo gdy go konstruowano była w powijakach. Armia go zamówiła, ale wojna się skończyła nim otrzymali. Po wojnach zwykle redukuje sie armie... jest kupa niepotrzebnej broni, często wyprzedawana za "grosze". Rynek zawalony tanim demobilem, armia odebrała zamówienie R&S i wzuciła do magazynów, bo broń w masie Coltów była po prosgtu nietypowa, a armia miała nadmiar broni. Ale nim nie wgardziła, skoro do wyprzedaży poszedł dopiero na przelomie wieków.

Ten post był edytowany przez Razorblade1967: 12/08/2015, 17:24
 
User is offline  PMMini Profile Post #72

     
Galus Anonimus
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 147
Nr użytkownika: 97.632

Pawel Wojtowicz
Zawód: Handlowiec
 
 
post 12/08/2015, 17:06 Quote Post

Po pierwsze to nie bardzo wiem czym przypomina rewolwery Remingtona? Poza zamkniętym szkieletem jako ogólnej zasady konstrukcyjnej - to chyba niczym. No miał lufę, bęben i chwyt...

Dla mnie każdy rewolwer z zamkniętym szkieletem będzie przypominał remingtona... Jakoś tak się mi to już kojarzy wink.gif . Wiem, że to tak jakbym powiedział, że każdy rewolwer to kolt, no ale nic już na to nie poradzę. Co do amunicji scalonej to pewnie była w powijakach, ale podejrzewam, że gremia wojskowe raczej nie miały większych wątpliwości, że może nie od razu, ale jednak przejście na amunicję scaloną to krok nieunikniony. Bądź, co bądź Smith & Wesson produkował takie rewolwery, tyle że stosunkowo małokalibrowe. Chociaż niewątpliwie kwestia zakończenia wojny była tu decydująca. Kraj zniszczony wojną domową (przynajmniej w jakiejś tam części) i ludność znużona wojna chyba nie była rada, by w tym momencie hulać jakieś wielkie sumy na zbrojenia. Choć trzeba powiedzieć, że US Army bynajmniej wcale zbroić się nie przestała. Zastanawiam się tylko, na ile wojna secesyjna przyśpieszyła rozwój amunicji scalonej? Czy jeśli by wojny nie było, to przejście na nią odbyłoby się ileś tam lat później. A może gdyby nie wybuch wojny stało by się to szybciej? To już raczej pytanie do kogoś, kto mocno siedzi w tym temacie.

Ten post był edytowany przez Galus Anonimus: 12/08/2015, 17:16
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #73

     
Razorblade1967
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.155
Nr użytkownika: 57.526

Zawód: emeryt
 
 
post 12/08/2015, 17:48 Quote Post

QUOTE(Galus Anonimus @ 12/08/2015, 18:06)
Co do amunicji scalonej to pewnie była w powijakach, ale podejrzewam, że gremia wojskowe raczej nie miały większych wątpliwości, że może nie od razu, ale jednak przejście na amunicję scaloną to krok nieunikniony.

Dla nas omawiających zagadnienie z wiedzą współczesną i po czasie...

Oj wcale te "gremia wojskowe" nie były bez wątpliwości... a wprost przeciwnie, przykładów konserwatywnego podejścia decydentów różnych armii (w tym amerykańskiej) w zakresie rozwoju broni strzeleckiej było w hsitorii wojskowości i uzbrojenia aż nadto.


QUOTE(Galus Anonimus @ 12/08/2015, 18:06)
Bądź, co bądź Smith & Wesson produkował takie rewolwery, tyle że stosunkowo małokalibrowe.

No tak, bardzo "małokalibrowe" - bo to był .22 Short, czyli coś tak słabego, że nawet swego czasu do "dziurawienia papieru" uznano go za zbyt słaby.

Generalnie pierwsze naboje scalone były zawodne i stosunkowo słabe... nie było rzucenia się w tym kierunku. Raczej właśnie "szło z oporami" - choć faktycznie szybciej w USA niż w Europie. Na "starym kontynencie" opór był spory.

QUOTE(Galus Anonimus @ 12/08/2015, 18:06)
Chociaż niewątpliwie kwestia zakończenia wojny była tu decydująca.

Dokładnie... finanse, sytuacja gdzie po tej wojnie przeciwnikiem byli tylko zacofani tubylcy i zasadniczo brak zewnętrznych wrogów. To są czynniki negatywnie wpływające na rozwój armii i broni. W przypadku USA to akurat cywile byli czynnikiem bardziej wymuszającym rozwój broni, armia tkwiła w starociach.

QUOTE(Galus Anonimus @ 12/08/2015, 18:06)
Choć trzeba powiedzieć, że US Army bynajmniej wcale zbroić się nie przestała.

Nie? Właśnie przestała - okres po Wojnie Secesyjnej do końca wieku, a nawet parę lat dalej to przykład zacofania technicznego armii USA.

1. US Army używała Trapdoora do czasów, gdy w Europie i wielu innych krajach dawno zapomniano o broni w nieporadny sposób konwertowanej z kapiszonowej. Potem na szybko korzystali z rozwiązań europejskich.

2. Jako nowy rewolwer przyjęto Colta M1873 pomimo jego konserwatywnych rozwiązań i o wiele lepszej propozycji S&W. Pewnie gdyby nie trafił im się genialny J.M.Browning to byliby zacofani w dziedzinie broni krótkiej do PWS, a i tak gość większość swoich ciekawych i udanych konstrukcji rozwijał w Europie.

3. Oni nawet mieli kartaczownice, w czasach gdy europejskie armie przeszły już na karabiny maszynowe czyli broń automatyczną i to pomimo tego, że autorami wielu rozwiązań byli Amerykanie.

- Sir H.Maxim tworzył w Wielkiej Brytanii bo jakoś nie mógł się przebić w swoim kraju.

- Lewis musiał się wynosić ze swoim bardzo udanym rkm-em do Europy, bo konserwatyzm "czynników wojskowych" jakoś tego nie trawił.

Pomimo powstawania w USA wielu ciekawych konstrukcji i obecności wielu konstruktorów udanych rozwiązań to armia była zacofana technicznie, a wiele bardziej doceniali je cywile i zagranica niż rodzime siły zbrojne.

Jaki znasz przykład nowoczesności w amerykańskiej armii po Wojnie Secesyjnej? Raczej byli mocno do tyłu w stosunku do Europy... i to długie lata, do PWS i to do czasu gdy wysłali tam swoje wojska ekspedycyjne. A i wtedy na początku mieli śmiecie (i to kupowane na zasadzie "ratuj życie") i dopiero przy jej końcu docenili nowoczesność i rozwiązania swoich konstruktorów.

Ten post był edytowany przez Razorblade1967: 12/08/2015, 19:23
 
User is offline  PMMini Profile Post #74

     
Galus Anonimus
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 147
Nr użytkownika: 97.632

Pawel Wojtowicz
Zawód: Handlowiec
 
 
post 12/08/2015, 21:23 Quote Post

Tematem jest broń palna na Dzikim Zachodzie, a nie rozważania o różnicach między US Army i armiami europejskimi w XIX wieku.

1. Z tego, co pamiętam najsilniejszym nabojem S&W w czasie wojny był 32.rimfire smile.gif No dobra wiem, że to trochę robienie sobie jaj z tematu, gdy najpierw piszemy o mocy kapiszonowego Walkera a potem wspominamy o takim naboju jak 32.rimfire i stwierdzimy, że to krok do przodu, ale jednak tak właśnie jest. Może nie pod względem siły, ale nie zmienia to faktu, że amunicja scalona, nawet słaba, to był nowe, rewolucyjne w gruncie rzeczy rozwiązanie. Przecież były też naboje karabinowe jak 44.Henry czy 56-56.Spencer, które też może trudno uznać za mocne (a na pewno nie 44.Henry), ale jednak były. Nie wierzę by nikomu nie świtało w głowach, że po prostu trzeba je wzmocnić i wojsko będzie miało z nich pożytek. Wszak do konwersji Allina doszło w momencie, kiedy jeszcze nie ostygły trupy zabitych w wojnie secesyjnej.

2. Co do zacofania US Army to też jest kwestia do rozważania. Wszak korpusy ekspedycyjne "najsilniejszej armii lądowej świata" zostały wycofane z Meksyku, jak tylko USA zaczęły się od biedy zbierać ze zgliszcz wojennych. Napoleon III spietrał się słabo uzbrojonych i zacofanych Jankesów i zostawił Maksymiliana na pewną śmierć. Czyli jednak US Army nie mogła być wcale do tyłu w stosunku do Europejczyków.

3. To że USA-nie konwertowali stare karabiny świadczy tylko o ich zdrowym rozsądku. Z Indianami i tak, by sobie poradzili, nawet gdyby czerwonoskórzy używali najnowocześniejszych winchesterów i sharpsów, zaś biali poszli na nich z muszkietami; różnica potencjału przesądzała sprawę w sposób dramatyczny. Pod Małym Wielkim Rogiem mogło zginąć cztery, pięć razy więcej białych niż zginęło, ale i tak by to w niczym nie pomogło plemionom z Górnych Prerii.

4. To, że cywile "pchali" rozwój broni w USA do przodu nie świadczy o niczym złym; to nawet naturalne. Soldateska to jednak struktura bardzo odporna na zmiany, ale to nie świadczy o tym, że nie było to, co światlejszych głów, którzy musieli sobie zdawać sprawę z nieuchronności pewnych zmian. Czy armie europejskie takie np. Cesarstwa Rosyjskiego albo Austro-Węgier, były takie bardzo do przodu.

5. Co do Trapdoora; to można mówić co się chce, ale to był bardzo dobry karabin.

6. Co do Peacemakera, to faktycznie zawalili, bo był Smith & Wesson był lepszy, ale pewnie Colt rozdał więcej łapówek.

A w ogóle, to wolałbym wrócić do głównego tematu. Nie jestem historykiem wojskowości i raczej już nim nie będę, dlatego wolałbym się zajmować czymś, czym się interesuję, niż wchodzić na tematy ogólne, na których się nie znam. Po prostu do takich debat trzeba specjalisty, ja zaś jestem tylko hobbystą. Dlatego wolałbym wrócić na Daleki Zachód.

Ten post był edytowany przez Galus Anonimus: 12/08/2015, 21:37
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #75

7 Strony « < 3 4 5 6 7 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej