Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
4 Strony < 1 2 3 4 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Antoni Bryk, Wdzięczny tzw. zaborcy za uwolnienie
     
Tragliano
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 236
Nr użytkownika: 70.976

 
 
post 4/02/2011, 23:03 Quote Post

QUOTE(Piast anonim @ 4/02/2011, 22:52)
QUOTE
Gdzie tu jest manipulacja i gdzie tu dorobiono ideologię?


Wdzięczny ck rządkowi za uwolnienie z poddaństwa stał się gorącym orędownikiem niemczyzny, w latach 60. występował zdecydowanie przeciwko wykładom w języku polskim, który uważał za "niewyrobiony naukowo"
*



Raczej nie nazwałbym tego manipulacją...

Pozdrawiam!
 
User is offline  PMMini Profile Post #16

     
konto_usuniete_28.02.16
 

Unregistered

 
 
post 4/02/2011, 23:16 Quote Post

QUOTE(Piast anonim @ 4/02/2011, 22:52)
QUOTE(lancaster @ 4/02/2011, 23:39)
QUOTE
Wówczas właściciel Dubiecka, hr. Kazimierz Krasicki, zażądał powrotu Bryka do rodzinnej wsi, by po śmierci ojca przejął gospodarstwo

Bryk Brykiem ,
kto inny mnie zastanawia ww Kazimierz Hr.Krasicki , przydomek Durne Bydle mu się należy ( sorrki za język ) , na chłopach Panu Hrabiemu zbywało ?
Czy tylko zdolnego chama chciał upokorzyć i dyplomowanego lekarza w gnoju unurzać , ciekawe ile takich przypadków zna historia .
*


Dyplomowany lekarz zawsze się w majątku przyda więc w gnoju raczej by nie robił.

QUOTE
Gdzie tu jest manipulacja i gdzie tu dorobiono ideologię?


Wdzięczny ck rządkowi za uwolnienie z poddaństwa stał się gorącym orędownikiem niemczyzny, w latach 60. występował zdecydowanie przeciwko wykładom w języku polskim, który uważał za "niewyrobiony naukowo"
*


Piast ,
nie konfabuluj , - jest napisane wyraźnie przejął gospodarstwo może w przerwach miedzy wypasem rogacizny a karmieniem świń miałby czas na leczenie okolicznych włościan ,albo nawet jaśnie pana , co to jednak zmienia dla ambitnego wykształconego młodego człowieka powrót do niewolnictwa to raczej nie kusząca perspektywa .

Ten post był edytowany przez lancaster: 4/02/2011, 23:16
 
Post #17

     
alcesalces1
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.681
Nr użytkownika: 19.375

Stopień akademicki: majster
Zawód: numerator
 
 
post 4/02/2011, 23:36 Quote Post

QUOTE(Samuel Łaszcz @ 4/02/2011, 20:40)
QUOTE(alcesalces1 @ 4/02/2011, 18:03)
Władzy Habsburgów zawdzięcza wyzwolenie z pańszczyźnianej niewoli u polskiego pana. Nie ma co się dziwić jego niechęci do polskości. Polska to była sprawa szlachty, a nie ludu.
*


Owszem, chłopi mieli uzasadnione powody do niechęci wobec obszarników, ale przecie jego rodzina, sąsiedzi ze wsi to byli polscy chłopi. Kolega germanofil stwierdził, że Bryk był niechętny językowi polskiemu. Ale jakie miał do tego powody, u diaska!? To był język nie tylko szlachty i obszarników, którzy go gnębili, ale całego narodu.

I co to znaczy "tzw." zaborcy?
*


Tam chłopi nie mieli wtedy praktycznie świadomości narodowej. To byli nie tyle polscy chłopi, co cesarscy. Sytuacja zaczęła się zmieniać dopiero pod koniec XIX w. wraz z narodzinami i rozwojem języka ludowego.
Bryk zrobił karierę w środowisku wiedenskim i tam jego naturalnym językiem stał się językiem niemiecki.

Przed rewolucją przemysłową i zniesieniem pańszczyzny wojsko było jedyną okazją dla chłopa na wyrwanie się z rodzinnej wsi.
 
User is offline  PMMini Profile Post #18

     
Piast anonim
 

Młody Lisek dla odmiany
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.749
Nr użytkownika: 55.424

Stopień akademicki: BANITA
Zawód: BANITA
 
 
post 4/02/2011, 23:51 Quote Post

QUOTE
Piast ,
nie konfabuluj , - jest napisane wyraźnie przejął gospodarstwo może w przerwach miedzy wypasem rogacizny a karmieniem świń miałby czas na leczenie okolicznych włościan ,albo nawet jaśnie pana , co to jednak zmienia dla ambitnego wykształconego młodego człowieka powrót do niewolnictwa to raczej nie kusząca perspektywa .

Po prostu tłumacze że właściciel działał w swoim interesie a nie z chęci upokorzenia.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #19

     
alcesalces1
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.681
Nr użytkownika: 19.375

Stopień akademicki: majster
Zawód: numerator
 
 
post 5/02/2011, 8:15 Quote Post

QUOTE(Piast anonim @ 5/02/2011, 0:51)
QUOTE
Piast ,
nie konfabuluj , - jest napisane wyraźnie przejął gospodarstwo może w przerwach miedzy wypasem rogacizny a karmieniem świń miałby czas na leczenie okolicznych włościan ,albo nawet jaśnie pana , co to jednak zmienia dla ambitnego wykształconego młodego człowieka powrót do niewolnictwa to raczej nie kusząca perspektywa .

Po prostu tłumacze że właściciel działał w swoim interesie a nie z chęci upokorzenia.
*


Lekarza już najpewniej miał. A w swoim interesie działał: lepiej mieć chłopa niż nie mieć. W dwa lata później pańszczyzna została zniesiona, Bryk wiernie służył swojej ojczyźnie w kampanii węgierskiej.
 
User is offline  PMMini Profile Post #20

     
EIN JUNGER LITZMANNSTÄDTER
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 68
Nr użytkownika: 70.952

Stopień akademicki: BANITA
 
 
post 5/02/2011, 9:57 Quote Post

QUOTE(Piast anonim @ 4/02/2011, 23:51)
Po prostu tłumacze że właściciel działał w swoim interesie
*



Doskonale. O to właśnie chodzi. Wyobraź sobie jednak, że chłopi też mieli swój własny interes i w miarę możliwości (oraz świadomości tegoż interesu) starali się wedle niego działać. Stąd też "porzucenie polskości" przez tego Bryka, albo np. w zaborze rosyjskim chłopska pomoc w zwalczaniu powstańców styczniowych, dokonywane były w swoim własnym najlepiej rozumianym interesie. A może sądzisz, że prawo do obrony swego interesu mają tylko przedstawiciele warstw zwanych wyższymi?

Ten post był edytowany przez EIN JUNGER LITZMANNSTÄDTER: 5/02/2011, 13:11
 
User is offline  PMMini Profile Post #21

     
Tragliano
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 236
Nr użytkownika: 70.976

 
 
post 5/02/2011, 10:08 Quote Post

Problemem polskich nieszczęsnych romantyków była kompletna nieznajomość realiów i mówiąc wprost olewanie kwestii chłopskiej. Wszystko sobie odkładali na później, na te mityczne czasy, jak już wyswobodzą Polskę wink.gif . Trzeba było pozytywistów, żeby ktoś zrozumiał, że polski chłop nie zwraca się w takich sytuacjach przeciw arystokracji z czystej złośliwości...

Pozdrawiam!
 
User is offline  PMMini Profile Post #22

     
Gaweł II
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 859
Nr użytkownika: 22.080

 
 
post 5/02/2011, 10:14 Quote Post

Na ziemiach polskich wolnych od zaborców tzn. w Księstwie Warszawskim więzy poddaństwa zerwano w roku 1807.
Zaborcy swoich chłopów pańszczyźniany uwolnili znacznie później tj.:
w Prusach około 1823,
w Austrii w roku 1848,
w Rosji w roku 1861.
Natomiast obecnie żyje pełno Bryków, którzy po wyjeździe z rodzinnego kraju równie szybko zapominają o ojczyźnie, o języku i gloryfikują wszystko to, co zobaczą w innych krajach.
 
User is offline  PMMini Profile Post #23

     
EIN JUNGER LITZMANNSTÄDTER
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 68
Nr użytkownika: 70.952

Stopień akademicki: BANITA
 
 
post 5/02/2011, 10:54 Quote Post

QUOTE(Gaweł II @ 5/02/2011, 10:14)
Natomiast obecnie żyje pełno Bryków, którzy po wyjeździe z rodzinnego kraju (...) gloryfikują wszystko to, co zobaczą w innych krajach.
*



No cóż, pewnie woleliby zostać we własnym kraju i gloryfikować go, lecz niestety ich własny kraj nie dał im na to szansy.
 
User is offline  PMMini Profile Post #24

     
Piast anonim
 

Młody Lisek dla odmiany
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.749
Nr użytkownika: 55.424

Stopień akademicki: BANITA
Zawód: BANITA
 
 
post 5/02/2011, 16:21 Quote Post

QUOTE
Doskonale. O to właśnie chodzi. Wyobraź sobie jednak, że chłopi też mieli swój własny interes i w miarę możliwości (oraz świadomości tegoż interesu) starali się wedle niego działać.

O to właśnie chodzi. Zarówno Bryk jak i Krasicki działali w swoim interesie i nie rozczulali się nad interesem drugiego.

QUOTE
Stąd też "porzucenie polskości" przez tego Bryka

To właśnie nazywam manipulacją wniosek o porzuceniu polskości wysnuto na podstawie protestowania przeciwko językowi polskiemu na wykładach. Informatykę też często wykłada się po angielsku i świadczy to o porzuceniu polskości?

QUOTE
No cóż, pewnie woleliby zostać we własnym kraju i gloryfikować go, lecz niestety ich własny kraj nie dał im na to szansy.

Co innego emigrować co innego porzucić na emigracji swoją kulturę.

QUOTE
którzy po wyjeździe z rodzinnego kraju równie szybko zapominają o ojczyźnie, o języku i gloryfikują wszystko to, co zobaczą w innych krajach.

Nie tylko po wyjeździe czasami i bez niego.

Ten post był edytowany przez Piast anonim: 5/02/2011, 16:22
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #25

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.586
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 12/02/2011, 13:10 Quote Post

Panowie!
Dużo piany i pustosłowia w tej dyskusji. Dużo też manipulacji, która – jak sądzę – wynika ze słabej znajomości tematu przez część dyskutantów. Autor topiku rości sobie pretensje do „uderzania w utarte schematy myślowe” i ostrzegania przed jego zdaniem nietolerancyjną atmosferą panującą na tym forum. Widać kilkudniowy staż na forum uprawnia go do snucia podobnych wniosków. Młody człowieku! Jesteś tu jeszcze bardzo krótko, a Twoje prowokacyjne tematy, kontrowersyjny nick i tyleż kontrowersyjny opis profilowy wystawiają Ci niezbyt pochwalną notę. Lubię ludzi stawiających pytania, próbujących spojrzeć na naszą przeszłość w sposób niesztampowy, ale za tym wszystkim musi iść prawdziwe zrozumienie tego, czym jest historia. Zarzucasz manipulację polską historią, a sam niemiłosiernie manipulujesz. Pozwól zatem, że odniosę się do kwestii poruszonych w niniejszym temacie.

Antoni Bryk nie był żadnym bohaterem walki o wolność. Jego losy to klasyczny przykład awansu społecznego i niczego więcej. Dopatrywać się w nich można zjawiska w Galicji nie tak rzadkiego, jaki stanowiły aspiracje tamtejszych plebejuszy do uczestnictwa w kulturze niemieckiej, pojmowanej jako kultura wyższa. To zjawisko objęło chociażby sporą liczbę tamtejszych Żydów, którzy wstydzili się własnego pochodzenia i za wszelką cenę starali się zerwać więzy z przeszłością. Stawali się niemieckimi lekarzami, prawnikami, pisarzami. Wchodząc w orbitę myśli niemieckiej stawali się bardziej niemieccy, niż rodowici Niemcy. Na temat samego zjawiska dowiesz się młody kolego znacznie więcej z książki „Po Galicji” Martina Pollacka. Czytałeś Frasa, więc przeczytaj też tę pozycję. Zrób to choćby dlatego, że jej autorem nie jest Polak.

Antoni Bryk nie chciał uznać zmian, jakie w galicyjskim szkolnictwie zachodziły w czasach autonomii, ale chcąc nie chcąc musiał w końcu zaakceptować polszczyznę jako język wykładowy. Czy poczuł się wtedy zdradzony przez swojego monarchę? Może wspomniał na anonimowy wierszyk, który w roku 1848 krążył po krakowskich ulicach? Nie znasz go? To go przywołam:

Polak chciał Austrii zaufać… biada!
(Zbytek ufności nasz wieczny błąd.)
Jakby nie wiedział, że wyraz „zdrada”
Miał zawsze hasłem wiedeński rząd.

Od dyplomu październikowego aż do powstania Austro-Węgier chorągiewka ustrojowa w różne kierunki się skłaniała. Ostatecznie skłoniła się w stronę niekorzystną dla szwarcgelberów. Cesarski chłop i cesarski oficer musiał sprawować swe funkcje po polsku w polskiej Galicji. Czyż zatem kajzer nie zdradził swego wiernego sługi? Na chłopstwie i na armii miał się przecież opierać autorytet habsburskiego monarchy. I co? Nagle w latach 60 XIX wieku okazało się, że to za mało? Szczęściem dla siebie pan Bryk nie dożył chwili, gdy rektorem UJ został hrabia więziony za pomoc dla powstańców styczniowych. Co to byłby za pstryczek w nos szwarcgelbera! Teraz ja prowokuję? Tak, prowokuję Was wszystkich, abyście wyszli wreszcie z ciasnych kręgów własnych wyobrażeń. Jakie to u Was wszystko proste: niemczyzna drogą do wyzwolenia chłopów, źli polscy panowie, dobry „tzw. zaborca” itp. To wszystko nie było takie oczywiste, jednostronne.

Autor tematu szermuje nazwiskiem Antoniego Bryka, a ja mu przeciwstawiam Stanisława Świstackiego. Chłop, bohater spod Racławic, wcielony do wojska cesarskiego, gdy jego wioskę objął II zabór austriacki, będący jednocześnie III zaborem dla Rosji i Prus. Od Austriaków trafia do Legionów Polskich, nikt go tam nie uważa za zwierzę, nikt nim nie pomiata. Zyskuje nie tylko wykształcenie, ale także stopień oficerski. Czy to nie jest przykład awansu społecznego? Na taki awans nie miał szans ani w pańszczyźnianej Nowej Galicji rządzonej przez cesarskich urzędników, ani w wojsku kajzera, gdzie obrywałby po mordzie, wieszano by go na słupku itp. O funkcji edukacyjnej armii habsburskiej nie będę się rozpisywał, zrobił już to za mnie dr hab. Michał Baczkowski. Autor tematu ma swojego Bryka, a ja mam swojego Świstackiego. Czego dowodzą losy obydwu ludzi? Dowodzą, że przy odrobinie szczęścia można się było wybić pomimo chłopskiego pochodzenia. Dwa jednostkowe przykłady nie dowodzą bowiem niczego więcej.

Jeden z Was pisał, że wiatr odnowy wiał z Księstwa Warszawskiego. Jeśli stamtąd wiał, to pańszczyźniani chłopi galicyjscy sami ten wiatr odpychali na linii Wisły. Był rok 1809, gdy pułkownik Marceli Lubomirski na wałach Sandomierza wołał do Polaków spod bojowych znaków habsburskich, aby nie strzelali do rodaków. W odpowiedzi zuchy z Sądecczyzny go ukatrupiły. Manipulacja polega jedynie na tym, że nikt w dzisiejszej Polsce poza mną nie mówi głośno, że sandomierski heros zginął przecież z polskich rąk. Podczas niedawnego odsłonięcia tablicy upamiętniającej postać Lubomirskiego żaden z przedstawicieli naszych elit nie zająknął się nawet na ten temat. Pułkownik zginął nie dlatego, że był szlachcicem, tylko dlatego że był Polakiem. Zginął z rąk tych, co po polsku mówili, ale mieli się za wiernych poddanych mitycznego cysorza. Pod tym Sandomierzem bili się ze sobą polscy chłopi, tyle że jedni z takiego zakątka dawnej Rzeczpospolitej, a inni z drugiego. Linia Wisły na długo stała się granicą dwóch mocarstw, Rosji i Austrii, granicą dzielącą nasz naród. Dzieliła trwale, bo dla chłopów podtarnowskich lud wiejski żyjący za Wisłą to już byli „Moskale”. Dla mieszkańców Kongresówki sąsiedzi z południa stali się symbolem biedy i zacofania. „Dziad galicyjski” i „wesz galicyjska” to były obelgi stosowane jeszcze długo w wieku XX. Ci podtarnowianie, uciekając masowo od „dobrego zaborcy” do Hameryki, dziwili się na chicagowskim bruku, że emigranci zza Wisły majo godke podobno do nich. To tam, w Ameryce, galicyjski chłop wreszcie zrozumiał, że za Wisłą żyje nie Moskal, lecz jego brat, rodak.

Manipulacji tu w bród. Austria w roku 1846 wyzwala chłopów, Polak to gnębiciel itp. Ani słowa o społecznym programie polskich powstań – krakowskiego i styczniowego, są tylko sugestie o pańszczyźnianej Polsce, niczym opowiastki którymi raczono ciemny lud galicyjski, strasząc pańską Polską. Może trzeba przewietrzyć pamięć? Czyż to nie wojsko cesarskie w roku 1846 zaganiało galicyjskich chłopów z powrotem do pańszczyzny? Czyż antypańszczyźnianego przywódcę Jakuba Szelę nie deportowano do Bukowiny, gdzie Diabeł mówił Dobranoc? Cesarscy to pierwszy zaborca, jeszcze sprzed roku 1772. Ile to on zrobił do lat 60 XIX wieku dla rozwoju prowincji? Ilu chłopów wyzwolił? Czy akt zniesienia pańszczyzny w Galicji był aktem jednorazowym, czy rozciągniętym w czasie? Jak to wyglądało? No jak? Pytam, bo widzę „ble… ble… ble…”, a gdzie konkrety? Gdzie ślady, że ktokolwiek z Was czytał chociażby prace doktora Krzysztofa Ślusarka o sytuacji społecznej w Galicji? No gdzie? Chcecie zabrać głos w publicznej dyskusji, to się do niej przygotujcie.

Aż bije tutaj od sugestii, że powstania narodowe niczego nie oferowały ludziom z plebsu. Kto unurzał we krwi polskie powstanie roku 1846? Galicyjski plebs, ten ubrany w białe mundury „cesarskich dzieci” i ten w chłopskie sukmany. Nad kim pastwił się rabacyjny „heros” i „bohater” z regimenu Nugent lub jakiegoś jeszcze innego? Nad Boguszami? Toć to oni nie powstańcy, tam o inne porachunki szło. Skierujmy jednak wzrok na Wieliczkę. Jak tam wyglądało polskie powstanie? Przydział 5 cetnarów soli dla każdej rodziny i rynkowa obniżka jej ceny do wysokości 8 złotych polskich za cetnar. Wypłacono górnikom zaległe pobory, a nawet podniesiono im pensje. Zrobiły to powstańcze władze, więc skończcie już z tymi dyrdymałami o szlachetczyźnie. Z Wieliczki wyszli w pole boso biedni Polacy, uzbrojeni w opalone kije, niczym paleolityczni łowcy. Gdzie to pańskie powstanie? Pod Gdowem te kije napotkały kosy i widły chłopów, co to nie znali programu Dembowskiego. Pod cmentarnym murem ci biedni i bosi powstańcy rzucili swe kije, licząc że chłop żywemu jednak przepuści. Nie przepuścili, nawet na przekór cesarskim oficerom. Wymordowali spracowanych górników i innych chłopów. Nie szlachtę, nie panów, nie krwiopijców, tylko lud pracujący. Wymordowali w imię cesarza, którego żaden z nich nawet na oczy nie widział i który to cesarz w ogóle miał słaby kontakt z rzeczywistością. O jaką to wolność walczyli owi mieszkańcy Nieznanowic, czy Pierzchowca, ci mordercy spod Gdowa? O wolność grabieży? Powstanie dawało chłopom po 5 cetnarów soli, a władze cesarskie za walkę z powstaniem oferowały zaledwie 1 cetnar. Studiujcie historię panowie, studiujcie.

Polak to nie tylko ów mityczny Krasicki i jeszcze bardziej mityczni Boguszowie. Czy w ogóle ktokolwiek z Was zastanowił się nad tym, czy polski magnat z Galicji na pewno serce miał biało-czerwone, a nie przypadkiem żółto-czarne? W przeciwieństwie do Was takiej pewności nie mam. Nie znam bliżej postaci hrabiego Kazimierza, a to on jest obok Bryka bohaterem tego tematu. Nie wiem, czy w roku 1846 marzył o odrodzonej pańszczyźnianej Rzeczpospolitej, czy też o pańszczyźnianej i austriackiej nadal Galicji. Tymczasem autor tematu stawia na jednej szali polskość utożsamianą ze społecznym konserwatyzmem Krasickiego, a na drugiej „prawdziwego bojownika o wolność”, czyli Bryka i jego germanofilskie zapędy. Tak, czy siak, Krasickiemu daleko było do planów Edwarda Dembowskiego i Ignacego Daszyńskiego. Dlaczego wspominam także Ignaca? Z pozoru nie ma on wiele wspólnego z tym tematem. Otóż warto zawsze podkreślać postacie, którym przyświecał zarówno polski patriotyzm, jak też wrażliwość na dolę innego człowieka. Daszyński stał się ostatnio bohaterem tematu w Mównicy, gdzie dyskutanci spierają się o celowość wystawienia mu pomnika. Powiedzmy sobie zatem otwarcie – polski patriotyzm w XIX wieku nie kłócił się wcale z troską o niziny społeczne i przebudową modelu życia.

Przeciwstawiono tutaj polskiemu patriotyzmowi kolaborację z rosyjskimi i austriackimi władzami zaborczymi. Autor tematu podkreślił, że każdy walczył o swój interes. Pytam zatem, czy walka owych pierzchowiczan istotnie była zgodna z klasowym interesem galicyjskiego chłopstwa i z osobistym szczęściem konkretnego Jaśka i Franka? Czy w interesie chłopów był bój z Dembowskim i jego zwolennikami? Czy w tym interesie leżało wsparcie dla cesarskiego wojska, które i tak rychło przywróci pańszczyznę? Czy 1 cetnar soli waży więcej, niż 5 cetnarów? Te 5 dostawiali też chłopi przyjeżdżający do Wieliczki.

Dużo padło tu uogólnień. Krasicki stał się każdym szlachcicem, a każdy chłop z Kongresówki kolaborantem. W stronach, z których pochodzę, miejscowy dziedzic nie kłaniał się wielkiemu księciu Konstantemu i modernizował tamtejszą gospodarkę. Powstania styczniowego ów dziedzic nie popierał, a okres zawieruchy spędził zagranicą. Dwóch tamtejszych chłopów insurgenci za to powiesili, że jako członkowie wiejskiej straży pojmali ich towarzyszy broni. W sąsiedniej wiosce inny chłop poszedł na Sybir, gdzie za walkę o wolną Polskę spędził ok. 20 lat. Miał szczęście, bo z Sybiru wrócił, tak jak szczęście miał mój przodek, który wrócił ze straszliwej wojny tureckiej roku 1877. Taka jest historia – niejednoznaczna, wikłająca życie każdego z nas. W 1863 do wsi przychodziła partia powstańcza i żądała przewodnika. Ktoś pod lufą pistoletu musiał wyprowadzić oddział z okrążenia. Innym razem do wsi wpadali carscy i też żądali przewodnika. Ktoś musiał pod lufą pistoletu ich prowadzić. Pierwszego przewodnika wieszali kozacy jako zdrajcę króla polskiego w aureoli bohatera rewolucji. Drugiego wieszali powstańcy jako zdrajcę narodu polskiego i sługusa Moskwy. Tylko tyle lub aż tyle.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #26

     
konto_usuniete_28.02.16
 

Unregistered

 
 
post 12/02/2011, 13:38 Quote Post

Cholerka , jak KamiennyMur napisze posta ( szkoda ze rzadko pisuje )
to właściwie kończy dyskusje , napisz wreszcie książkę , warto by Twój Talent rozwinąć smile.gif
Nawet nielubiany przez moja skromna userskosc wiek XIX wydaje się ciekawy i interesujący .
 
Post #27

     
alcesalces1
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.681
Nr użytkownika: 19.375

Stopień akademicki: majster
Zawód: numerator
 
 
post 13/02/2011, 13:21 Quote Post

QUOTE(Samuel Łaszcz @ 13/02/2011, 13:34)
QUOTE(EIN JUNGER LITZMANNSTÄDTER @ 13/02/2011, 12:27)
No Stonewall, muszę powiedzieć, że jestem pod wrażaniem. Napisać ponad 10 tys. znaków, z których zasadniczo nic nie wynika - to dopiero jest sztuka. Mało kto tak potrafi. Moje gratulacje.
*


Kolego młodzy łodzianinie!
Marcin "Stonewall" po prostu merytorycznie, rzeczowo i spokojnie (w przeciwieństwie do ciebie) znokautował cię i obalił twoje poronione tezy. Pogódź się z tym.
*


Jakie poronione tezy:
Młody łodzianin przedstawił przykład Bryka i napisał
QUOTE
Dzięki tzw. zaborcy polski lud poznał, iż na świecie jest ktoś ważniejszy niż właściciel wsi.

Czy w tym zdaniu jest krztyna nieprawdy? W końcu władza państwowa zaczęła coraz mocniej ingerować w stosunki między chłopem a jego panem, znosząc poddaństwo osobiste, pańszczyznę, a na końcu przeprowadzając uwłaszczenie. Przykład Bryka pokazywał, że władza państwowa potrafiła uratować chłopa z więzów poddaństwa.
Druga sprawa to kształtowanie się świadomości narodowej chłopów. Było to zjawisko nierównomierne. W epoce Bryka najbardziej światli chłopi polscy zamieszkiwali Śląsk Cieszyński.
Bryk trochę przez przypadek wybił się ze swojej warstwy społecznej przypadkiem na przekór ówczesnym realiom. Dla niego językiem kultury i nauki był język niemiecki.
 
User is offline  PMMini Profile Post #28

     
carantuhill
 

Bieskidnik
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 8.503
Nr użytkownika: 12.703

WOJCIECH
Zawód: Galileusz
 
 
post 26/02/2011, 12:46 Quote Post

QUOTE
Pozwól zatem, że odniosę się do kwestii poruszonych w niniejszym temacie


I ja się odniosę, choć nie miałem zamiaru pisać w temacie autorstwa EIN JUNGER LITZMANNSTÄDTER sleep.gif

QUOTE
Antoni Bryk nie był żadnym bohaterem walki o wolność. Jego losy to klasyczny przykład awansu społecznego i niczego więcej


Nie był żadnym bohaterem. Nie wiem, jakie intencje kierowały Krasickim, kiedy zażądał jego powrotu, czy tylko chodziło mu o to, żeby mieć bezpłatną opiekę lekarska, czy chciał tylko zwyczajnie dowalić swemu zdolnemu poddanemu. W każdym bądź razie Bryk odniósł sukces i uważał, że zawdzięcza to władzom austriackim, przynajmniej tak to wynika z Frasa. Czy był zdrajcą? A kogo zdradził? Szlachtę? Bo narodowi polskiemu raczej pomógł, upowszechniając na ziemiach polskich pionierską metodę Josepha Listera, która przyczyniła się do zmniejszenia śmiertelności.

QUOTE
Jakie to u Was wszystko proste: niemczyzna drogą do wyzwolenia chłopów, źli polscy panowie, dobry „tzw. zaborca” itp. To wszystko nie było takie oczywiste, jednostronne


Nie niemczyzna. Ale to władza austriacka przykróciła władzę szlachty nad chłopem. Zacytuję Twój własny post:

Od czasów Józefa II chłopi byli przekonani o szczególnej opiece, jaką nad nimi sprawują rakuscy monarchowie. Wiedzieli, że cesarz jest dobry i w innych częściach monarchii zniósł już pańszczyznę i poddaństwo, to tylko źli panowie tu w Galicji mu na to nie pozwolili. Panowie tymczasem wielokrotnie bili rekordy w okrucieństwie wobec galicyjskiego chłopa (pozostawione w źródłach opisy tortur stosowanych wobec chłopów stawiają włosy na głowie) (np Michał z Głobikówki, wszedł w czapce do pokoju pana. Za co przywiązali go „na jodle i zapalili ogień pod nim i tak palili, aż mu brzuch pękł i umarł - dopisek mój). To panowie, gdy cesarze wołali o ochotników spośród szlachty na czas wojen prowadzonych przez Austrię, miast się zaciągać wysyłali w zamian pod przymusem swoich chłopów, oczywiście tych najsłabszych, bo kto będzie zasuwał w polu?

Inni szatani byli tam czynni:
Nie wiesz o Panie
Ja nie wiem też

Tak zrodziła się kariera Szeli, to on reprezentował chłopów sporze ze szlachtą, to on jeździł do cyrkułu, do Lwowa i składał skargi, za co Bogusz mścił się na nim na każdym kroku. O stosunku sporej części szlachty do chłopa można napisać wiele: o biciu, torturach, zabieraniu chłopskich pól (ślady widać tego nawet dzisiaj - stąd malowniczo położone na wzgórzach pola mieszkańców Sporysza w Żywcu), zakazie opuszczania wsi, pańszczyźnie sięgającej 6 dni w tygodniu, zakazie posiadania pieniędzy, czy późniejsze supliki żądające przywrócenia pańszczyzny, o czym sam pisałeś. Jak pisał Konopnicka Batogiem uczono chłopów odkrywać głowę przed pańskim progiem

QUOTE
Od Austriaków trafia do Legionów Polskich, nikt go tam nie uważa za zwierzę, nikt nim nie pomiata. Zyskuje nie tylko wykształcenie, ale także stopień oficerski.


I walczy na "naszą wolność i ich niewolę" na polach Włoch, Hiszpanii, Santo Domingo. Zresztą sam pisałeś o tym, że armia była najlepszą szkołą, skąd wynosili nowe metody uprawy pól, nowe zawody, znajomość języka. Częste były przypadki ponownego zgłaszania się do poboru, co nawet zostało zabronione.

CODE
Był rok 1809, gdy pułkownik Marceli Lubomirski na wałach Sandomierza wołał do Polaków spod bojowych znaków habsburskich, aby nie strzelali do rodaków. W odpowiedzi zuchy z Sądecczyzny go ukatrupiły.


Pisałeś też, że Lubomirski po tym okrzyku zabił najbliżej stojącego Sądeczanina. Więc to zwyczajny człowiek bez honoru i dobrze, że Cwancygiery zabiły mordercę.

QUOTE
Ani słowa o społecznym programie polskich powstań – krakowskiego i styczniowego, są tylko sugestie o pańszczyźnianej Polsce, niczym opowiastki którymi raczono ciemny lud galicyjski, strasząc pańską Polską. 


Społeczny program? Wolne żarty , sami inspiratorzy powstań byli podzieleni w sprawie pańszczyzny i grali chłopską kartą, podobnie jak władze zaborcze. Jeden z księży w okolicy Brzostka pisał:
Ślepa i głucha w swoim egoizmie była szlachta na problemy pańszczyzny. Szlachta polska zamknęła się w izolowanej od otaczającej jej rzeczywistości twierdzy własnego egoizmu, bronionej pychą i chciwością.
Czego oczekujesz? Że chłopi przyłączą się do powstania, jeśli panowie szlachta nawet nie raczyli poinformować ich o planowanym wybuchu, czy włączyć ich do organizacji? Wiesiołowski uważał, że dopiero po rozpoczęciu powstania należy pociągnąć chłopów do udziału w powstaniu i wtedy zapewnić im zniesienie pańszczyzny i przyznanie wolnego posiadania gruntu. Pobożne życzenia. Kto miałby szlachtę po powstaniu do tego zmusić? Powstańców chochołowskich nie raczono nawet poinformować, o tym, że powstanie krakowskie zakończyło się klęską.

QUOTE
Pytam zatem, czy walka owych pierzchowiczan istotnie była zgodna z klasowym interesem galicyjskiego chłopstwa i z osobistym szczęściem konkretnego Jaśka i Franka? Czy w interesie chłopów był bój z Dembowskim i jego zwolennikami?


Ależ rabacja nie miała charakteru zorganizowanego. To było spontaniczne wystąpienie, mające wiele cech zemsty, czy po prostu odwetu. Z tego co kojarzę, większość zabójstw miała miejsce w obwodzie tarnowskim, gdzie pańszczyzna miała najgorszy charakter i czasem sięgała do 6 dni w tygodniu. Jakoś tak się zdarzyło, że u mnie choć mieszkają dość krewcy ludzie i tradycje zbójectwa, czy buntów chłopskich są silne (Jakub Śmietana) rabacji nie było.

CODE

Czy w tym interesie leżało wsparcie dla cesarskiego wojska, które i tak rychło przywróci pańszczyznę?


A czy w ich interesie było wsparcie szlacheckiego powstania? Czy w ich interesie było ginąć za panów, którzy gotowi batogiem mu przyłożyć, czy ziemię zabrać, albo jak w przypadku Bryki nie pozwolić mu się uczyć? Rabacja była krwawym i barbarzyńskim czynem zdesperowanego chłopa. Ale po części dzięki niej władze austriackie musiały znieść pańszczyznę 22
kwietnia 1848 r, bo stanęły wobec powszechnego strajku chłopskiego. Ta chłopska mobilizacja zrodziła poniekąd też pierwszą partię chłopską na ziemiach polskich, czyli Stronnictwo Ludowe.

I na koniec. O niedoli chłopa mówił już Jan Kazimierz i Opaliński (Kara Boża nie minie Polski za znęcanie się nad włościanami). I czy coś się zmieniło od XVII wieku do 1847 roku w stosunku do chłopa?

Ten post był edytowany przez carantuhill: 26/02/2011, 12:49
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #29

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.586
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 26/02/2011, 19:06 Quote Post

Wojtku!
W swoim pisarstwie kieruję się zasadą: „Przedrzeć się przez nierzeczywistość do rzeczywistości”. Innym słowy – przebić się przez zasłonę kłamstw i mitów, jakie spowijają nasz świat. Historyk staje przed ogromnym problemem, którym jest niemożność naocznej weryfikacji przekazów z przeszłości. W swoim pisarstwie kieruję się też zasadą pewnej sprawiedliwości. W tematach, w których wszyscy pieją nad wielkością Polski, zgodą narodową i szczytnymi ideami narodowych powstań staram się przedstawiać fakty, które stawiają ów zachwyt w innym nieco świetle. Nie było bowiem tak pięknie i wspaniale. Z drugiej strony w tematach, w których deprecjonuje się za wszelką cenę polski patriotyzm i przegina się w stronę „wspaniałomyślnych zaborców” itp. też muszę zainterweniować.

Mój poprzedni post stanowił odpowiedzieć na próbę fałszowania dziejów polskiego narodu. Starałem się ukazać powierzchowność ocen sytuacji polskiej szlachty i polskiego chłopstwa w XIX wieku. Łatwo się szermuje hasłem „złego pana” i „pokrzywdzonego chłopa”. Łatwo rzuca kalumnie na powstanie narodowe. Rozumiem dyskusję na argumenty, nie na hasła. Dlatego zrobiłem to, co robię na tym forum od 5 lat, czyli zaprosiłem wszystkich uczestników polemiki do studiowania dziejów Galicji, tj. do szukania i analizowania materiałów źródłowych i lektury opracowań. Każda dyskusja wymaga bowiem, aby się do niej przygotować.

W temacie tym poruszono bolesną kwestię stosunku wieś-dwór, relacji polsko-austriackich, rabacji i powstania krakowskiego. Myślę, że w sposób dobitny pokazałem, że powstanie krakowskie wszędzie tam , gdzie działał Edward Dembowski, oferowało program dla ludu wiejskiego atrakcyjny. Przedstawiłem wydarzenia w Wieliczce po to, aby uzmysłowić czytelnikom mojego postu rewolucyjny charakter powstania i jego próby poprawy doli warstw niższych (chłopów i robotników). Jednym słowem – zadałem kłam bredniom tutaj wypisywanym pod adresem powstania krakowskiego. To nie było powstanie propańszczyźniane i antyludowe. Wręcz przeciwnie. Rozprawę Szeli z Boguszami nie należy przy tym rozpatrywać w ramach walki chłopów z jakimkolwiek powstaniem, chyba że mi udowodnisz, iż imieninowy zjazd rodzinny Boguszów był przykrywką dla organizowania antyaustriackiego powstania. Nie nadajmy też samemu Szeli zbyt wysokiej rangi. To nie był król chłopów z całej Galicji, lecz jedynie lokalny przywódca, który toczył swoją vendettę z miejscową szlachtą. Oderwijmy wreszcie ogromną część owej szlachty od jakichkolwiek związków z powstaniem krakowskim. Nie traktujmy tej grupy społecznej jako jednorodnej światopoglądowo. Nie przypisujmy jej wyłącznie postaw antycesarskich, jak też jakiejś wrodzonej wrogości względem ludu wiejskiego.

Zadam w tym miejscu parę pytań. Po pierwsze – skoro cesarz austriacki tak kochał galicyjskiego chłopa, to dlaczego przez ponad 70 lat sytuacja prawna owego galicyjskiego chłopa wyglądała tak, a nie inaczej? Pytam o lata od ustanowienia „kordonu sanitarnego” w roku 1769 aż po rok 1848. Jakie konkretne wyniki przyniosły wyprawy Szeli, szukającego u władz prowincji sprawiedliwości w sporach z Boguszami? Chciałbym się bowiem dowiedzieć, w czym urzędnicy Szeli dopomogli. Być może okazali się oni prawdziwą podporą i otuchą ziomków Jakubowych, ale to trzeba udowodnić. Jak dotąd bowiem widzę, iż Szela cały czas musiał brać sprawy w swoje ręce. Sam się z panami rozprawiał i sam sobie w młodości ciął palucha siekierą, żeby być niezdolnym do pociągania za spust karabinu. Poprzez samookaleczenie uniknął służby w cesarskim wojsku. Czyżby nie potrafił nic dać od siebie? Żadnej ofiarności? Przez całe życie tej postaci wyłania się bowiem jedna i ta sama postawa roszczeniowa. To ci cesarze mieli tak go kochać, a on nie chciał iść do ich wojska? Nic od siebie, ale wiele od innych to wymagać potrafił. Być może w tym momencie krzywdzę jednego z wodzów rabacji, ale chodzi o to, aby przyjrzeć się mu bliżej. Pełnej prawdy o człowieku nie poznamy, wokół Szeli narosło mnóstwo legend, a przekazy doń się odnoszące są po prostu sprzeczne. Nie umiano potem nawet opisać jak wyglądał. Dla jednych wysoki miał być, a dla innych niski.

Zarzucasz powstańcom, że na czas nie poinformowali chłopów o powstaniu. Zapominasz przy tym o dwóch sprawach. Po pierwsze – powstanie tajono w obawie zdrady. Pamiętano los sprzysiężenia Ściegiennego, wydanego przez podkieleckiego chłopa Walentego Janica. Ilu „Janiców” było w Galicji? O tym za chwilę. Chciano chłopów postawić wobec faktów dokonanych, czyli wobec toczącego się już powstania. Uważasz, że liderzy powstania byli naiwni? Co w takim razie powiesz o wojskowych władzach austriackich? Wiesz jak one sobie wyobrażały to polskie powstanie? Te wszystkie tęgie cesarskie głowy myślały, że polska szlachta powoła pod broń swoich pańszczyźnianych roboli i na ich czele wytnie w pień wszystkich szwarcgelberów. Austriaccy generałowie i pułkownicy trzęśli portkami wiedząc, że galicyjska wieś napełniona jest urlopikami z armii austriackiej. Oni widzieli te masy wyszkolonych w rzemiośle wojennym polskich chłopów, którzy pod wodzą szlachty czynią rzeź cesarskich urzędników i oficerów. Bali się swoich własnych urlopowanych żołnierzy! Wiedzieli, że chłop żywemu nie przepuści. I co? Skoro generały cysorskie tak myślały, to powstańcy mieli myśleć inaczej? To, co stało się w Galicji w roku 1846, było szokiem dla obydwu stron. Urlopnicy, miast poprzeć antypańszczyźniane powstanie, wzniecili rabację. Był przednówek i chłopi po staremu ruszyli do komend uzupełnień, by z powrotem służyć w armii rakuskiej. Chętnych okazało się tak wielu, że władze prowincji nie były w stanie ich wszystkich uzbroić. Nadwyżki zasiliły chłopskie bandy plądrujące wszystko, co się dało, a zatem nie tylko pańskie dwory (taką Wieliczkę czekał smutny los). Ładnie piszesz o rabacji w tarnowskim cyrkule, ale wspomnij na cyrkuł wadowicki. Tam zbierał się landszturm, którego członkowie publicznie wyrzekali się związków z polskością, deklarując się jasno jako Galicjanie. Pojęcie Galicjanina zostało przeciwstawione pojęciu Polaka. To ci ludzie mieli dławić polskie powstanie za funt soli. Okazało się, że kilkadziesiąt lat austriackiej okupacji przerobiło tamtejszego chłopa na partyzanta cesarskiego wrogiego Polsce i polskości, choć ta niosła mu tej soli znacznie więcej. Piszesz o roku 1848 i zniesieniu pańszczyzny, a zdajesz się zapominać, że w cyrkule tarnowskim, gdzie szlachty w czasie rabacji nacięto najwięcej, w roku 1859 znów ostrzono kosy na gardła szlachetnie urodzonych. Chłop żywemu nie przepuści, rabację należało dokończyć. W 1859! Cesarz wezwał do tworzenia oddziałów ochotniczych na wojnę z Francją, a tarnowianie chcieli przy tej okazji zafundować sąsiadom powtórkę z rozrywki. Lata 1846-48 wszystkiego nie załatwiły. O tym też pisz. Nie tylko o suplikach błagających o powrót pańszczyzny, ale także o projektach polskiego ziemiaństwa odnośnie uregulowania kwestii agrarnej w Galicji po roku 1848. Niech ta dyskusja stanie się dyskusją pełną.

Nie mam powodów, aby wielbić austriackiego zaborcę. Tak, cieszę się, że zaborca ów został zbity na kwaśne jabłko pod Magentą i Solferino. Dzięki temu w roku 1862 w Stryju upamiętniono poległych w owych bitwach żołnierzy 9 galicyjskiego pułku piechoty pomnikiem z polskim napisem. Rusińskiego jeszcze nie było, ale polski już zaistniał. Oddaję hołd dzielnej postawie Dziewiątaków, okazanej na pobojowiskach Italii, ale wynik wojny mnie satysfakcjonuje. Przegrana Austrii uruchomiła procesy, które przemieniły potomków rabacjonistów w Polaków. Polska nie była złem, jak uczył galicyjskiego chłopa niemiecki oficer, a nierzadko i ksiądz z ambony. Tak. Czemu ciągle oskarża się tutaj szlachtę? Porozmawiajmy o klerze. Byli oczywiście księża o polskim patriotyzmie, ale zasadniczo obowiązkiem duchowieństwa było krzewinie wśród chłopów miłości do innej ojczyzny, do Austrii. W swoich pamiętnikach Wincenty Witos wylał dużo żalu pod adresem swojego plebana z czasów dzieciństwa i wczesnej młodości. Pisał, że chłopi niczego nie dowiadywali się o Polsce, a za to bardzo dużo o murzynach w Afryce. Nie potrafił się z tym pogodzić, podobnie jak w latach 80 XIX wieku „Nowa Reforma” nie potrafiła się pogodzić z tym, że biskup krakowski Albin Dunajewski (dawny więzień stanu) wzywał do miłości i obrony „ojczyzny”, rozumianej jako Austria. Ludzie w Galicji uczyli się polskości bardzo długo, a niektórzy z wielkim oporem. Wywodzisz się z tej ziemi, zapewne lepiej ją rozumiesz ode mnie. Myśląc o poczuciu narodowym na tamtym terenie, przypomina mi się żołnierska piosenka z czasów Wielkiej Wojny: „Mówią Miemce, że my cudzoziemce, a my są Polacy, chłopcy Ostryjacy”. W tych wersach zamyka się świadomość młodego pokolenia żyjącego już w drugiej dekadzie wieku XX. To po trosze Polacy, ale jednak nadal też Austriacy. Bardzo często spotykam się z taką tezą, że oto w II połowie XIX wieku wykonano wielką pracę edukacyjną i przekonano ogół Galicjan, że są Polakami. Brzmi to bardzo pięknie, ale warto przyjrzeć się, jak ta praca wyglądała. Czytam tu i ówdzie tego i tamtego profesora, który podnosi znaczenie obchodów kazimierzowskich w roku 1869, czy pielgrzymek ks. Stojałowskiego do Krakowa (choćby z okazji rocznicy wiedeńskiej odsieczy). Pięknie to brzmi – oto Stojałowski uczy chłopa polskiego patriotyzmu (i taki ksiądz się trafił). Ilekroć czytam takie wywody, przywołuję w pamięci wspomnienia Wincentego Witosa. Tak, chłop się dowiedział, że istniał Jan III Sobieski i Kazimierz Wielki. Pytanie, czego on się dowiedział, co sobie przyswoił (o edukacji będzie jeszcze szerzej w dalszej części postu). Na tej tarnowskiej ziemi wielu chłopów podeszło do całej sprawy nader swoiście. Jan III? Król szlachciców, czyli jako taki już był na chłopskiej „czarnej liście”. Kazimierz Wielki? W jednym z postów pięknie pisałeś o statutach tego władcy, o tym jak brał chłopa w obronę przed panem. Tyle tylko, że chłopi nic o żadnych statutach nie wiedzieli, więc skąd Jasiek miał wiedzieć, że wolno całej wsi opuścić złego pana, co to zgwałcił Jaśkową kobitę. Ludzie z rodzinnej miejscowości Witosa z całej historii kazimierzowskiej zapamiętali co innego. Ktoś im chyba przy jakiejś pielgrzymce czy innej podróży do Krakowa naopowiadał o Esterce. Potem wyglądało to tak, że chłopi miedzy sobą gaworzyli o tym królu, co to się ożenił z „jakąś Żydowicą i to nie chrzczoną”. Tym samym Kazimierz również trafił na ich „czarną listę”. Tak to było na ziemi tarnowskiej, gdzie do końca istnienia monarchii Habsburgów spory procent mieszkańców wciąż deklarował się jako „ludzie cesarscy”. W wiosce Witosa żył taki staruszek, co to zawsze powtarzał: „Módlta się dzieci, żeby ta Polska nie powstała, bo jak powstanie, to wróci pańszczyzna i całe zło”. Jakoś Polska powstała, pańszczyzna nie wróciła, a chłopak z Wierzchosławic został trzykrotnie szefem rządu owego kraju, co było nie do pomyślenia w monarchii habsburskiej. Tacy jak ten staruszek zamordowali rodzącą się Polskę w roku 1846, tacy jak on byli ślepym i głuchym narzędziem zaborcy. Zaborca uczył tego, co mu było wygodne, więc straszył Polską. Widać robił to tak skutecznie, że są jeszcze na tym forum osoby święcie wierzące w ową propagandę.

Wspomniałeś o misji cywilizacyjnej armii austriackiej. Powołałeś się przy tym na mój post. Kiedyś myślałem, że armia ta miała większy wpływ edukacyjny na żołnierza galicyjskiego. Michał Baczkowski, wnikliwy badacz rakuskiej wojskowości, uważa go za nader nikły. Po latach przyznaję mu rację. Gdzie i kiedy żołnierz z Galicji miał się nauczyć nowych metod uprawy roli? Musiałby pracować w obcych landach, by to stało się faktem. On tylko maszerował, szedł drogą obok pola i dziwował się, że tam plony tak duże, zboże strzela wysoko w górę. Tyle mógł, podziwiać. Tak jak podziwiali weterani znani Witosowi. Na tym się kończyło. Nauka języka? Ziomkowie Wincentego nie potrafili się niczego nauczyć z pamięci ani po polsku, ani po łacinie. Wszystkie modlitwy i pieśni były niemiłosiernie przekręcane, a sami chłopi nie wiedzieli, co mówią i śpiewają. Jedna wielka ciemnota. Tak to oceniał syn galicyjskiej ziemi, W. Witos. Jak oni się mieli czegokolwiek nauczyć po niemiecku? Teraz wyobraź sobie taką sytuację – huk armat, trzask karabinów, rżenie koni – i jak mieli zrozumieć w takich warunkach wydawane po niemiecku komendy? Oni, czyli galicyjscy żołnierze cesarza. Z rozumieniem komend na polu walki było krucho. Oficerowie i podoficerowie starali się w takich sytuacjach jak najwięcej mówić po polsku. Pół biedy jak mówił to Polak, a jak mówił to Niemiec? Nadawca słabo mówi po polsku, a odbiorca prawie nic nie rozumie po niemiecku. Do takich sytuacji dochodziło. Jedną z podstawowych przyczyn przegranej Austriaków pod Magentą i Solferino były zaniżone etaty podoficerskie w regimentach austriackich. Brakowało starych żołnierzy, obytych z niemieckim językiem komendy i mową codzienną żołnierzy. Takie następstwa miała praktyka urlopowania wysłużonych żołnierzy. Nie za wiele się ten żołnierz w armii nauczył (zdaniem części oficerów 4 lata zajmowało przerobienie chłopa galicyjskiego na „człowieka”, a dopiero potem można było przez kolejne 4 lata czynić zeń „żołnierza” – często po 2 latach wojak Franciszka Józefa wracał już do domu). Czasy arcyksięcia Karola, Radetzky’ego i Benedeka to jednostki galicyjskie prawie w 100 procentach złożone z analfabetów. W okresie konstytucyjnym wprowadzono dobrowolne kursy czytania i pisania. Baczkowski pisze, że wolne chwile statystyczny żołnierz wolał spędzić w knajpie, niż na kursie. Gdzie ta nauka? Pod Wysokowem w roku 1866 pruski następca tronu usiłował porozmawiać z grupą jeńców z sądeckiego pułku (był właścicielem regimentu). On nie znał polskiego, a jeńcy niemieckiego. Za tłumacza posłużył pruski szeregowy. Tak, szeregowego pruskiego ze znajomością obydwu języków nie było trudno znaleźć.

Strasznie się tu demonizuje polskiego szlachcica, a idealizuje austriacką armią. Czym była ta armia? Instytucją do łamania słabych charakterów, które ginęły pod kijem i batem przełożonych . To instytucja pełna kar cielesnych (chłosta, wieszanie na słupku), lanie po mordzie, wyzwiska. Pełną michę zapewniała, to na przednówku chłopstwo do niej waliło. Za michę wbili by ideowemu Polakowi bagnet w serce? Pociąg do michy to najniższy instynkt z możliwych. Do służby nęciła perspektywa, że po powrocie z woja chłopak będzie niezależny od pana. On już będzie podlegał austriackiemu urzędnikowi. Tyle tylko, że w woju miał nowych panów. Czy do końca nowych? Przecież sporą część oficerów i podoficerów stanowiła polska szlachta, pochodząca z tego samego okręgu uzupełnień. I co? I syn pańszczyźnianego chłopa, bitego przez polskiego szlachcica, był w koszarach lany przez syna owego szlachcica, tyle że z naszywkami feldwebla. Zwróć na to uwagę i inni też niech zwrócą. Demokracja? Swoboda? Jeśli całym wyczynem czterech Józków i Franków spod Przemyśla (powiedzmy, że był z nimi jeden Andrij) było to, że na rozkaz jakiegoś porucznika (co to darł mordę w jakimś niezrozumiałym języku, ale na migi szło się porozumieć) wynieśli z pola walki ciężko rannego jaśnie oświeconego barona, hrabiego, arcyksięcia (niepotrzebne skreślić) w randze pułkownika, feldmarszałka-porucznika, feldcechmistrza (niepotrzebne skreślić) – wymawiając drżącymi ustami formułkę „Dzięki ci Jezusicku, że my z ekscelencyą spierda…y z tego piekła” – to czemu ci wszyscy Józkowie i Andrijowie dostali po orderze i kupce monet? Gdy tymczasem Stachu z drugiej strony Przemyśla z Dmytrkiem jakimś wynieśli każdy po trzech rannych chłopów z pola bitewnego, a Stachu i Dmytrko nie dość, że orderu nie dostali, to jeszcze nawet pochwały na piśmie im nie wystawiono. Jaśnie oświeconego niosło czterech, dwóch pod ramiona, reszta za nogi. Stachu i Dmytrko na plerach nieśli po kolei trzech rannych towarzyszy. Trzy razy wynosili, a dwa razy wracali w ogień, by wynieść kolejnych. Gdzie tu sprawiedliwość? O tym też czasem pomyśl i Ty, i inni też niech pomyślą. Dzisiaj Stachu będzie bohaterem, pokażą go w „Wiadomościach”, czy inszych „Informacjach”, bo kolegów ratował z rozbitego hummera. Przed uwłaszczeniem, czy po uwłaszczeniu Stachu jak nie uratował co najmniej oficera, to jego widoki na order były bardzo małe.

Lubomirski? Bardzo surowo go oceniłeś. Czy są ku temu wystarczające podstawy? Dla mnie śmierć Marcelego na wałach Sandomierza ma inny wymiar. To wymiar bratobójczej walki, do jakiej przymusił nas Polaków zaborca. Warto o tym mówić, bo brakuje u nas świadomości bratobójczego charakteru wojen napoleońskich i powstań narodowych. Śmierć Lubomirskiego to fakt w polskiej historiografii znany, ale jej okoliczności już takie znane nie są. Nie jestem badaczem wojskowości Księstwa Warszawskiego, nie znam polskich źródeł do owej śmierci. Chętnie je poznam, by skonfrontować je z obcym przekazem przeze mnie napotkanym. W poście, który wspominasz, przywołałem wersję zaczerpniętą z monografii 20 galicyjskiego regimentu piechoty, pióra Gustava von Treunfesta. Czy tak było naprawdę? Czego chciał Lubomirski? Kapitulacji garstki sądeczan? Ich przejścia na stronę Ks. Warszawskiego? Może tylko mydlił ich oczy, a jego gadka stanowiła wojenny fortel? Być może Dwudziestak padły z jego ręki chciał go zabić, mierzył bagnetem w serce polskiego oficera. Znasz wersję austriacką, ale nie znasz żadnej innej. Nie wyklucza to jednak, że istnieje inne wytłumaczenie tamtej śmierci. Wojna to także propaganda. Austriacy w niej celowali, dlatego uchodzili w opinii ideowych Polaków za zdradzieckich (vide wierszyk, jaki przywołałem w poprzednim poście). Wiosna Ludów to okres, w którym wojnę propagandową widać jak na dłoni, to okres, w którym trudno było odróżnić wroga od przyjaciela. To okres, gdy narodził się wspomniany wierszyk. Wiosna Ludów to cały szereg kontrowersyjnych zdarzeń, zdarzeń, jakie warto przytoczyć w kontekście sprawy Lubomirskiego. Było ich wiele, ale Twą uwagę skieruję na jedno. Mówi Ci coś nazwa Tarcal? Przywołałem ją kiedyś w innej dyskusji, nie objaśniając wszystkiego, zachęcając forumowiczów, by sami szukali informacji o wypadkach tarcalskich ze stycznia 1849 roku. Te wypadki posłużyły cesarskim do ofensywy propagandowej, przedstawiającej polskich legionistów bijących się po stronie węgierskiej rewolucji jako chytrych i przebiegłych, zupełnie niehonorowych żołnierzy. Nadrukowali nawet mnóstwo grafik pokazujących owych „podłych Polaków”. Na temat zdarzenia, które posłużyło za kanwę różnych barwnych opowieści, istnieje szereg przekazów wytworzonych tak po stronie rakuskiej, jak też rewolucyjnej. Różnią się one diametralnie. Tyle tylko, że nawet sami legioniści nie byli pewni, co tak naprawdę się zdarzyło w gęstej mgle gdzieś na północy obecnej Republiki Węgierskiej. Słyszałeś tę historię? Jeśli nie, to zacznij od lektury książek Eligiusza Kozłowskiego i Istvána Kovácsa o Polakach w madziarskiej służbie. Znajdziesz tam opis wypadków, a także wskazówki bibliograficzne umożliwiające zgłębianie tematu. Te wskazówki pokazują różne punkty widzenia. Literaturę znajdziesz w Jagiellonce i na Archive.org (dodatkowo polecam spoza wskazówek monografię 12 galicyjskiego pułku piechoty, zbiorowego bohatera opowieści po stronie cesarskiej). Czy byłbym prawdziwym historykiem, gdybym w opisie pogmatwanej opowieści z węgierskiego pola bitewnego, opierał się tylko na relacjach rewolucyjnych lub tylko kontrrewolucyjnych? Z chęcią poznam polskie źródła do śmierci Marcelego Lubomirskiego.

Pisałeś o honorze i walce o wolność. Czy honorem jest wywieszanie białej flagi, by następnie ostrzelać zmylonego przeciwnika? O takie praktyki Węgrzy oskarżali cesarskich (w tym, a może nawet przede wszystkim, Galicjan). Honor, no to będę teraz szlachcicem i powiem: „Chamy honoru nie mają”. W czasie Wiosny Ludów, jak i w innych konfliktach starano się żołnierzy wroga przeciągnąć na własną stronę. W szeregi honwedów i polskich legionistów werbowano jeńców i dezerterów z oddziałów austriackich. Byli tacy, którzy przed tym przestrzegali. Do węgierskiego lub polskiego ogniska ciągnąć mógł głód (my tu za cesarza o suchym i spleśniałym chlebie, a csikósy i Polaki żrą słoninę i boczek – Polaki, bo my to przecie Galicjany), mógł też cel wywiadowczy i dywersyjno-sabotażowy. Przestrzegano, ale nie słuchano przestróg, a potem jeden kapral z drugim (zbiegowie z przemyskiego, czy stryjskiego regimentu) dyndali na gałęzi, bo kaprale przyszli namawiać legionistów do dezercji i przejścia na stronę cesarskich. Chcesz jakąś konkretną historię o honorze? Dostaniesz taką z imieniem i nazwiskiem. Kapral Stefan Bulbuk z 41 bukowińskiego pułku piechoty zasilił w Siedmiogrodzie szeregi Legionu Polskiego. W słynnej bitwie pod Piskami (tyle u nas czytanek o tej bitwie, a ani słowa o Bulbuku) gość nawiał z Legionu razem z jego chorągwią. Gdzie się z nią udał? Do macierzystego pułku, od którego za podwójną zdradę (najpierw cesarskich, a potem rewolucjonistów) dostał order i pieniądze. Poczytasz o tym i u sympatyka honwedów (Kovács), jak też w oficjalnej historii pułku z Czerniowców.

Wolność? Zacznijmy od znajomości życiorysu Stanisława Świstackiego. Otóż nie walczył on w Hiszpanii, mylisz się zatem. Tak, walczył o wolną Polskę, tak jak walczył o nią w roku 1794 jako kosynier w kościuszkowskiej armii. Za tę walkę karnie wcielono go do wojska austriackiego. Gdyby jemu podobni nie walczyli w Italii i na Karaibach u boku Francji, to biliby się w tej Italii, czy gdziekolwiek indziej w białym rakuskim mundurze. Walczył o Polskę, czytał i pisał, był oficerem. W przeciwnym wypadku byłby po prostu rakuskim szeregowcem, sojusznikiem Suworowa – rzeźnika z Pragi, urwało by mu głowę pod Novi od francuskiego pocisku, może daliby mu jakiś order, ale w wojnach z „Napolionem” mało orderów dawali. Może pod Lipskiem zdobyłby armatę dla cesarza, jak zdobywał armatę pod Racławicami dla Polski. Może nawet zaszlachtowałby księcia Józefa Poniatowskiego. I co? Wróciłby do dominium? Pod srogą rękę pana? Może byłby spod niej wyjęty, ale zmarnowałby życie, niczego się nie nauczył, chyba że kilku świństw włoskich na sianie pod Mediolanem, gziąc się z dwunastoletnią ciemnolicą Messaliną. Gzić się mógł i w polskim mundurze, zginął skrytobójczo zamordowany przez pomyłkę przez włoskiego oficera (w ciemnej sieni gospody tamten wziął go za skonfliktowanego z nim Francuza). Walczył o wolną Polskę, a Amerykę Łacińską Metternich i tak szykował galicyjskim chłopcom w następnej epoce – planowana ekspedycja przeciwko libertadorom. O wolną Polskę bili się Polacy u boku Francji, a nie Austrii. Życie Staszka mogło się potoczyć inaczej, mógł przeżyć i Raszyn, i Berezynę. Mógł spłodzić we Francji potomka, który na czele Legii Cudzoziemskiej w roku 1859 goniłby białe kurtki spod Magenty. Mogło żyć kolejne pokolenie u boku nadsekwańskiego mocarstwa przybliżające Polskę (choćby polskie napisy na pomnikach dla własnych przeciwników spod tejże Magenty). Mogło być też inaczej – syn lub wnuk Staszka w dalekim Meksyku po otrzymaniu dwóch orderów i czterech pochwał sprzedałby mundur legionisty, wsiadł na muła i odjechał w siną dal – gdyby go złapano, zawisłby na gałęzi, dostał kulkę w łeb lub w najlepszym wypadku wyekspediowano by go do Francji, a tam zwolniono do cywila bez świadectwa dobrej służby otwierającego drzwi pracodawców. Różnie mogło być, ale mimo wszystko wolę Staszka w Legionach, niż u cesarskich. Wiem jak potoczyły się jego losy, wiem po czyjej był stronie, wiem co osiągnął. Wiem też co osiągnął Walenty Janic, zdrajca Ściegiennego, którego cień wisiał także nad powstaniem krakowskim. Dostał ziemię, order, w roku 1863 również kablował, nikogo we wsi się nie bał, jak ktoś mu zalazł za skórę to biegł do Kielc poskarżyć się „dobremu zaborcy”. Skończyło się tym, że jego synowi-szpiclowi ucięto rękę (szczęśliwy, że nie głowę), a sam Janic-senior rozpił się, „zszedł na dziady” (cytat ze Stefana Żeromskiego, mieszkającego po sąsiedzku) i zamroczony gorzałą sypiał po rowach.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #30

4 Strony < 1 2 3 4 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej