Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
14 Strony < 1 2 3 4 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Rzeczpospolita Mórz Południowych, królewski kaprys Władysława IV
     
Ramond
 

Úlvur av Føroyar
**********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 16.517
Nr użytkownika: 9.304

Stopień akademicki: dr inz.
Zawód: inzynier
 
 
post 27/06/2010, 14:22 Quote Post

QUOTE
Zgoda. Tyle, że to by było jakby, hm... Uprawomocnienie tego stanu rzeczy.

Tego stanu rzeczy nie trzeba było uprawomocniać. Obecnie również nie potrzebujesz przywileju, żeby uprawomocnić swoje prawo do np. oddychania.
QUOTE
Poza tym Kompania byłaby czymś nowym i potrzebowałaby czegoś na kształt statutu-jest nim w pewnym sensie tenże przywilej.

Przywilejem nazywasz statut, który OGRANICZA prawa takiego tworu?
 
User is offline  PMMini Profile Post #16

     
Tromp
 

Młody wilk (morski)-gryzie!
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 19.205
Nr użytkownika: 55.658

Bart³omiej Kucharski
Stopień akademicki: Bêdzie po studiach
Zawód: Admiraal
 
 
post 27/06/2010, 14:28 Quote Post

QUOTE(Ramond @ 27/06/2010, 15:22)
Przywilejem nazywasz statut, który OGRANICZA prawa takiego tworu?
*


Nie-kodyfikuje działanie tego typu spółek. Określa, co wolno a co nie, żeby nie było niejasności. Ot, taka biurokracja.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #17

     
jkobus
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 7.397
Nr użytkownika: 65.292

Jacek Kobus
Stopień akademicki: mgr
Zawód: rolnik
 
 
post 27/06/2010, 14:41 Quote Post

Kompania potrzebowałaby przywileju, który ustanawiałby jej osobowość prawną. Pamiętajcie Koledzy, że nie istnieje jeszcze w tym momencie coś takiego jak "kodeks spółek handlowych" i utworzenie spółki która ma być trwalsza niż jedno tylko, celowe przedsięwzięcie, nie jest działaniem standardowym. Nie ma też żadnego ogólnego prawa dotyczącego zasad tworzenia osób prawnych, wyboru ich władz. itd.

Zapewne założyciele Kompanii chcieliby także zapewnić sobie w przywileju ochronę przed krajową konkurencją: czyli zakaz handlu z jej posiadłościami innym kupcom - poddanym JKM.

Udział szlachty w tym przedsięwzięciu jest nie tylko nieodzowny, ale też w sumie dość łatwy do legalizacji. Po pierwsze, nikt ze szlachty nie zajmowałby się tu przecież handlem: co najwyżej albo byłby posiadaczem udziałów w Kompanii (a to chyba naganą nie groziło: w każdym razie Sobieski, planując swoją kompanię do handlu lewantyńskiego, bynajmniej się tym nie przejmował), albo jej najemnym pracownikiem, a to już na pewno niczym mu nie uwłaczało (mógł Arciszewski nająć się Holendrom, to i dowolny pan Piekałkiewicz z Psiej Wólki równie dobrze mógł się nająć polskiej Kompanii).

Rozwiązaniem, które w pewnym stopniu broniłoby Kompanię przed obcą przemocą jest... udostępnienie części udziałów wspólnikom holenderskim! Takie "joint venture". Jak wiadomo, Holendrzy kręcili się wokół Australii, okazjonalnie ich statki rozbijały się na jej niegościnnym, zachodnim wybrzeżu - ich zdaniem, nie było tam nic godnego uwagi, ale oczywiście, gdyby się pojawiły zyski, to na pewno nie mieliby nic przeciwko temu, żeby mieć w nich udział, a przy tym, ewentualne osady zakładane przez Kompanią polską, mogłyby patrolować owo zachodnie wybrzeże (raz na jakiś czas, rzecz jasna) i ratować owych holenderskich rozbitków - w miarę możliwości...

Myślę, że minęłoby trochę czasu, nim Kompania odważyłaby się na kolonizację kontynentu australijskiego i Nowej Zelandii (ci ludożercy...). Raczej najpierw zaczęłaby od mniejszych wysp - z Tasmanią i Nową Kaledonią na czele. Tasmania ma klimat całkiem zbliżony do polskiego (nawet śnieg pada czasem zimą), łatwo byłoby ją zasiedlić, a że nie jest jakoś oszałamiająco duża, to nie wymaga to nie wiadomo jak wielkich wypraw kolonizacyjnych. Krajowcy, których było w porywach kilka tysięcy, nie stanowiliby tu problemu - i tak sami się wyżynali w nieustannych walkach, a przybycie Białych nieuchronnie skazywało ich na epidemie nieznanych im wcześniej chorób.

Z kolei Nowa Kaledonia, jeszcze mniejsza od Tasmanii, za to położona bliżej równika, jest wystarczająco duża, by móc tam uprawiać np. trzcinę cukrową. Gdańsk na pewno nie miałby nic przeciwko własnemu źródłu zaopatrzenia w cukier, melasę i rum, jedne z podstawowych produktów sprowadzanych wówczas do Europy z kolonii. Wymagłoby to oczywiście zagonienia do roboty krajowców (Francuzom to się nawet udało - ale skolonizowali Nową Kaledonię późno, pod koniec XIX wieku, kiedy panował już niejaki humanitaryzm; obawiam się, że w połowie wieku XVII zapał pierwszych osadników mógłby się skończyć dla miejscowej populacji trochę gorzej...), albo sprowadzenia Murzynów, Hindusów lub Chińczyków. Najlepiej wszystkich po trochu, to żadna z grup nie będzie miała przewagi, a wszyscy będą się musieli nauczyć po polsku, żeby się jakoś między sobą dogadywać!

Należy też pamiętać o niewątpliwym, na fali kontrreformacji podgrzanym, zapale misyjnym Sarmatów. Polscy jezuici pewnie by aż przebierali nogami, żeby na stałym lądzie Australii i Nowej Zelandii wylądować i tamtejszych aborygenów i Maorysów nawrócić! Że zaś nieuchronnie część z owych misjonarzy powiększyłaby grono świętych Pańskich, dostarczając zarazem niezapomnianych wrażeń kulinarnych krajowcom, byłby to gotowy pretekst do interwencji... Gdzie i Kozacy i Tatarzy polscy, mogliby się swoimi umiejętnościami polowania na ludzi popisać!

Z drugiej strony, czy może być lepsze miejsce dla arian których, jak sądzę, nawet i bez Potopu, wcześniej czy później by z Rzeczypospolitej wygnano, bo nazbyt już odstawali od sarmackiego konformizmu - niż Australia..?

Kol. Ramond uwaga a propos niechęci Kolegów do prywatnej inicjatywy odnosi się oczywiście do Stefanowa. Rozumiem jednak, że nasze alternatywne rzeczywistości rozeszły się już na dobre i rozwijają się całkowicie niezależnie od siebie (jak też i niezależnie od ewentualnej wojny polsko - zuluskiej).
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #18

     
Tromp
 

Młody wilk (morski)-gryzie!
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 19.205
Nr użytkownika: 55.658

Bart³omiej Kucharski
Stopień akademicki: Bêdzie po studiach
Zawód: Admiraal
 
 
post 27/06/2010, 15:09 Quote Post

QUOTE(jkobus @ 27/06/2010, 15:41)
Kompania potrzebowałaby przywileju, który ustanawiałby jej osobowość prawną. Pamiętajcie Koledzy, że nie istnieje jeszcze w tym momencie coś takiego jak "kodeks spółek handlowych" i utworzenie spółki która ma być trwalsza niż jedno tylko, celowe przedsięwzięcie, nie jest działaniem standardowym. Nie ma też żadnego ogólnego prawa dotyczącego zasad tworzenia osób prawnych, wyboru ich władz. itd.
*


Masz oczywiście rację-nie ma prawa handlowego. Niemniej istnieje prawo karne i prawa polityczne, a w ich obrębie należy się poruszać.
CODE

Zapewne założyciele Kompanii chcieliby także zapewnić sobie w przywileju ochronę przed krajową konkurencją: czyli zakaz handlu z jej posiadłościami innym kupcom - poddanym JKM.

No to jest możliwe. I statut-przywilej pewnie by coś takiego przewidywał.
CODE

Po pierwsze, nikt ze szlachty nie zajmowałby się tu przecież handlem: co najwyżej albo byłby posiadaczem udziałów w Kompanii (a to chyba naganą nie groziło: w każdym razie Sobieski, planując swoją kompanię do handlu lewantyńskiego, bynajmniej się tym nie przejmował),

Oczywiście. Mógłby być np współwłaścicielem statku, czy też "akcjonariuszem", ale sam osobiście handlem by się nie parał.
CODE

albo jej najemnym pracownikiem, a to już na pewno niczym mu nie uwłaczało (mógł Arciszewski nająć się Holendrom, to i dowolny pan Piekałkiewicz z Psiej Wólki równie dobrze mógł się nająć polskiej Kompanii).

Dokładnie. Przecież kariera urzędnicza stała otworem przed szlachtą, podobnie wojskowa. A czemu szlachcic nie mógłby być np dowódcą okrętu (nie kupcem!), żołnierzem czy administratorem?
CODE

Rozwiązaniem, które w pewnym stopniu broniłoby Kompanię przed obcą przemocą jest... udostępnienie części udziałów wspólnikom holenderskim!

Tak, to jest możliwe-ale przynajmniej początkowo nie jest niezbędne, ze względów, o których wspomniałem wyżej.
CODE

Z kolei Nowa Kaledonia, jeszcze mniejsza od Tasmanii, za to położona bliżej równika, jest wystarczająco duża, by móc tam uprawiać np. trzcinę cukrową.

O... Ciekawe. Polska miałaby własny cukier? Brzmi nieźle!
CODE

Gdańsk na pewno nie miałby nic przeciwko własnemu źródłu zaopatrzenia w cukier, melasę i rum, jedne z podstawowych produktów sprowadzanych wówczas do Europy z kolonii.

A po drodze statki mogły zabierać jedwab, przyprawy, drewno hebanowe...
CODE

Najlepiej wszystkich po trochu, to żadna z grup nie będzie miała przewagi, a wszyscy będą się musieli nauczyć po polsku, żeby się jakoś między sobą dogadywać!

Cwaniak! wink.gif Ale rozwiązanie jest iście salomonowe.
CODE

Polscy jezuici pewnie by aż przebierali nogami, żeby na stałym lądzie Australii i Nowej Zelandii wylądować i tamtejszych aborygenów i Maorysów nawrócić!

Ale konkurencją byłyby te luterańskie diabły z Gdańska...
CODE

Gdzie i Kozacy i Tatarzy polscy, mogliby się swoimi umiejętnościami polowania na ludzi popisać!

No z Tatarami to chyba przesadziłeś. Ale Kozacy-czemu nie?
CODE

Z drugiej strony, czy może być lepsze miejsce dla arian których, jak sądzę, nawet i bez Potopu, wcześniej czy później by z Rzeczypospolitej wygnano, bo nazbyt już odstawali od sarmackiego konformizmu - niż Australia..?

Można by ich tam wysłać... Ilu ich by było? Wystarczyłoby pewnie na np Tasmanię. Trochę by posiali zboża, trochę by posadzili ziemniaków, trochę by pohodowali krów, koni, owiec... I wysyłaliby swoje produkty do metropolii, w zamian za inne towary.
CODE

uwaga a propos niechęci Kolegów do prywatnej inicjatywy odnosi się oczywiście do Stefanowa. Rozumiem jednak, że nasze alternatywne rzeczywistości rozeszły się już na dobre i rozwijają się całkowicie niezależnie od siebie (jak też i niezależnie od ewentualnej wojny polsko - zuluskiej).

Panie! My w Stefanowie kręcimy się ciągle jeszcze w okolicach wojen Batorego, a u ciebie to już JKW panuje! Gdzie Rzym a gdzie Krym? wink.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #19

     
jkobus
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 7.397
Nr użytkownika: 65.292

Jacek Kobus
Stopień akademicki: mgr
Zawód: rolnik
 
 
post 27/06/2010, 16:10 Quote Post

To może dla podsumowania małe kalendarium?

1643 - 1647 wielka wyprawa dookoła świata sfinansowana przez Władysława IV, a kierowana przez Krzysztofa Arciszewskiego (w rzeczywistości wrócił do Polski dopiero w 1646, ale już w 1642 pozbawiono go dowództwa w Brazylii i odesłano do Niderlandów, gdzie głównie relacjonował swoje amerykańskie obserwacje Gerardowi Voss, w naszym scenariuszu obaj panowie mogą przyjąć propozycję Władysława IV: Arciszewski będzie komendantem ekspedycji, Voss jej kronikarzem i kierownikiem naukowym; wspomnienia Arciszewskiego z Brazylii opracują sobie po drodze, znakomicie im to skróci długi, a nudny rejs...)

1648 wyprawa "po Thaitanki" Jana Sobiepana Zamoyskiego, założenie Nowego Zamościa (obecnie Papetee)

1648 wyprawa Wejhertów na wybrzeża Nowej Zelandii i Tasmanii. Założenie pierwszej - kaszubskiej - osady na Tasmanii (w rzeczywistości i Tasmania i Nowa Zelandia zostały odkryte przez Abela Tasmana w roku 1642: zbieżność z naszą ekspedycją nieprzypadkowa i planowana :-) )

20 maja 1648 umiera Władysław IV, inicjator i pierwszy sponsor pierwszej wyprawy (przypominam: zrezygnował z tego powodu z planów wojny tureckiej, a na wyprawę wydał pieniądze, które w rzeczywistości stracił na przygotowywaną awanturę, m.in. i te, które w realu wręczył był Chmielnickiemu... Chmielnicki siedzi, ewentualnie - wisi, złoty pokój panuje dalej na Ukrainie, kraj rośnie w siłę, a ludziom żyje się dostatniej...). Jego następca, Jan Kazimierz, nie jest skłonny do jakichkolwiek inwestycji w tego rodzaju przedsięwzięcia. Ale, jeśli miałyby się rozwijać i jeszcze dawać jakieś zyski- to nie będzie im przeszkadzał!

1650 - druga wyprawa Wejhertów. Kolonia na Tasmanii nie przynosi oczekiwanych zysków. Panowie rozglądają się za innym, bardziej dochodowym przedsięwzięciem, ale brakuje im środków na jego realizację.

1652 - pierwsza wyprawa gdańsko - magnacka, z udziałem kapitałów wyłożonych przez: Wejhertów, Leszczyńskich i Lubomirskich (znudzony Thaitankami Sobiepan Zamoyski odstępuje tej spółce swój Nowy Zamość). Założenie pierwszej plantacji trzciny cukrowej na Nowej Kaledonii. Dokładna mapa Nowej Zelandii.

1654 - Sejm wydaje patent dla "Kompanii Mórz Południowych"

1657 - wygnanie Arian na Tasmanię.

Pytania:
- jaki mógł być skład wyprawy Arciszewskiego, skoro Władysław IV miał do zmarnowania "kilkakroć sto tysięcy"?
- jaki byłby konieczny dla kontynuacji przedsięwzięcia kapitał akcyjny Kompanii?
- jakimi siłami (w sensie liczby i rodzaju statków, itd., itp.) powinna dysponować na początek, aby móc podróżować w tak dalekie regiony świata - zakładając pewną przynajmniej współpracę w tej materii Holendrów (tj. przynajmniej możliwość korzystania z ich baz i faktorii, w tym z nowo założonej kolonii w Kraju Przylądkowym, dla zaopatrzenia statków Kompanii)?


 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #20

     
Tromp
 

Młody wilk (morski)-gryzie!
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 19.205
Nr użytkownika: 55.658

Bart³omiej Kucharski
Stopień akademicki: Bêdzie po studiach
Zawód: Admiraal
 
 
post 27/06/2010, 17:20 Quote Post

Całkiem fajne kalendarium wink.gif Tylko jakoś szybkie mi się to wydaje...
QUOTE(jkobus @ 27/06/2010, 17:10)
Pytania:
- jaki mógł być skład wyprawy Arciszewskiego, skoro Władysław IV miał do zmarnowania "kilkakroć sto tysięcy"?
*


Parę galeonów, czy jakichś fluit. Raczej niewiele, może ze 3-5?
CODE

- jaki byłby konieczny dla kontynuacji przedsięwzięcia kapitał akcyjny Kompanii?

Tego nie wiem. Wszystko zależy od aktywności Kompanii, tj od tego, jak często i jak duże słałaby wyprawy. Może dałoby się to policzyć na podstawie kosztów np wypraw Tasmana? Trzeba jednak pamiętać, że zyski będą spore-z korzeni, jedwabiu, drewna szlachetnego...
CODE

- jakimi siłami (w sensie liczby i rodzaju statków, itd., itp.) powinna dysponować na początek, aby móc podróżować w tak dalekie regiony świata - zakładając pewną przynajmniej współpracę w tej materii Holendrów (tj. przynajmniej możliwość korzystania z ich baz i faktorii, w tym z nowo założonej kolonii w Kraju Przylądkowym, dla zaopatrzenia statków Kompanii)?

Myślę, że trzeba się liczyć z założeniem liczebności od trzech jednostek w górę. Byłyby to pewnie typowe jednostki kupieckie, może trafiłby się okręt wojenny.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #21

     
jkobus
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 7.397
Nr użytkownika: 65.292

Jacek Kobus
Stopień akademicki: mgr
Zawód: rolnik
 
 
post 27/06/2010, 17:59 Quote Post

1. Zyski będą raczej rozczarowująco niskie - i dlatego założyłem na początek dość duże tempo na zasadzie "słomianego ognia", żeby się kilka rzeczy naraz zaczęło, to jak się potem zacznie sypać, może choć jedna lub dwie przetrwają..? Albowiem:
- cukier z Nowej Kaledonii: fajna sprawa, ale karaibski i tak będzie tańszy. Ze cztery razy bliżej... Jak już, to istotnie, trzeba by ten cukier sprzedawać w Chinach (oni do tej pory cukier importują), kupować porcelanę (jedwab wytwarza się też już i w Europie, więc co najwyżej - najbardziej luksusowe gatunki, istotnie tylko w Chinach dostępne - a do odkrycia receptury na porcelnę w Saksonii, jeszcze prawie pół wieku!) i herbatę (ewentualnie również papier - do tej pory pod względem produkcji papieru, mamy się czego od Chińczyków uczyć!), wyroby z laki, itp., część tego wymieniać na korzenie w Indiach Wschodnich i dopiero z takim towarem wracać do Europy. Z tym, że handlować z Chinami - nie taka prosta sprawa! Na razie monopol mają Portugalczycy, Holendrzy próbują, ale udaje im się tylko pośrednio, przez Japonię... Może szmugiel? Działamy na małą skalę, można by przez Tajwan, chwilowo akurat okupowany przez lojalistów dynastii Ming, którzy przegonili stamtąd Holendrów... Przy tym, cukier z Nowej Kaledonii, to jednak minimum 10 - 15 lat, nim będzie dostępny w większych ilościach;
- produkty żywnościowe z Tasmanii co najwyżej dublują dobra łatwo dostępne (i tanie) w Rzeczypospolitej; wełnę będzie można ewentualnie sprzedawać do Niderlandów - ale musi być jej najpierw trochę... tak z 10 - 20 tysięcy owiec na początek? To też zajmie czas. I nie jest pierwszoplanowym frontem inwestycyjnym, bo zapotrzebowanie na wełnę w Europie wzrośnie dramatycznie dopiero w połowie XIX wieku (wtedy i w Królestwie Polskim całe wsie likwidowano, żeby pastwiska dla owiec zrobić!); to jest raczej zaplecze dla pozostałych kolonii, żeby z głodu nie padły...
- Thaitanki zaimportował Sobiepan Zamoyski, roztyły się na starość, zbrzydły, ma ich dość, dużo się tak luksusowego towaru zresztą nie sprzeda...
- kopra też będzie potrzebna w większych ilościach dopiero w wieku XIX;
- można by spróbować na wyspach położonych bliżej równika uprawiać jakieś korzenie (w grę wchodzi: Nowa Kaledonia, Archipelag Bismarcka, Mariany, Karoliny - większość z tego, to straszne drobiazgi, co oznacza, że niewiele z nich ma słodką wodę, a jeśli mają, to jedna wyspa = jedna plantacja, a i to niewielka), co wymaga importu Murzynów i jakichś doświadczonych specjalistów.

2. Wszystkie te punkty kolonialne, bo koloniami to trudno jeszcze nazwać, rozrzucone są na przestrzeni tysięcy kilometrów oceanu - co czyni transport pomiędzy nimi i zarządzanie, dość kosztownymi i ryzykownymi. Reasumując, obok eskadry statków przeznaczonych do transportu na linii metropolia - kolonie, potrzebna jest też druga, dla transportu wewnętrznego

3. Tym niemniej, może się to kręcić, jakkolwiek na małą skalę i przy zyskowności bardzo dalekiej od wyników ogłaszanych przez obie konkurujące między sobą kompanie wschodnioindyjskie: holenderską i angielską...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #22

     
Tromp
 

Młody wilk (morski)-gryzie!
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 19.205
Nr użytkownika: 55.658

Bart³omiej Kucharski
Stopień akademicki: Bêdzie po studiach
Zawód: Admiraal
 
 
post 27/06/2010, 21:03 Quote Post

QUOTE(jkobus @ 27/06/2010, 18:59)
- cukier z Nowej Kaledonii: fajna sprawa, ale karaibski i tak będzie tańszy. Ze cztery razy bliżej...
*


Racja, cukier się średnio opłaci. Chyba w charakterze balastu, jak sól u Holendrów?
CODE

Jak już, to istotnie, trzeba by ten cukier sprzedawać w Chinach (oni do tej pory cukier importują), kupować porcelanę (jedwab wytwarza się też już i w Europie, więc co najwyżej - najbardziej luksusowe gatunki, istotnie tylko w Chinach dostępne - a do odkrycia receptury na porcelnę w Saksonii, jeszcze prawie pół wieku!) i herbatę (ewentualnie również papier - do tej pory pod względem produkcji papieru, mamy się czego od Chińczyków uczyć!), wyroby z laki, itp., część tego wymieniać na korzenie w Indiach Wschodnich i dopiero z takim towarem wracać do Europy.

Ale to i tak będzie sporo kasy. Do tego można spróbować pohandlować z Indiami (egzotyczne zwierzęta, futra, może jakieś wyroby rzemieślnicze), Afryką (Mudżynowie, kość słoniowa, złoto, lokalne wyroby rzemiosła), Arabami... Brak pośredników to też zysk.
CODE

Może szmugiel?

Pewnie! Można znaleźć jakąś ustronną zatoczkę... Był taki film, bodajże "Taipan". Taipanem będzie więc jakiś Podchorecki czy inny Sobianowski wink.gif
CODE

- produkty żywnościowe z Tasmanii co najwyżej dublują dobra łatwo dostępne (i tanie) w Rzeczypospolitej; wełnę będzie można ewentualnie sprzedawać do Niderlandów - ale musi być jej najpierw trochę... tak z 10 - 20 tysięcy owiec na początek?

Oczywiście, że wełna to długofalowa inwestycja. Ale żywność Tasmanii pozwoli na wyżywienie pozostałych, mniej urodzajnych prowincji zamorskich. Ponadto, będziemy mieli stamtąd... Co? Eukaliptusa jako zioła i skóry kangurów. Chyba nic więcej?
CODE

3. Tym niemniej, może się to kręcić, jakkolwiek na małą skalę i przy zyskowności bardzo dalekiej od wyników ogłaszanych przez obie konkurujące między sobą kompanie wschodnioindyjskie: holenderską i angielską...

Ale z czasem...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #23

     
Piast anonim
 

Młody Lisek dla odmiany
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.749
Nr użytkownika: 55.424

Stopień akademicki: BANITA
Zawód: BANITA
 
 
post 30/06/2010, 15:31 Quote Post

Panowie nie rozpędzajmy się z nową Kaledonią wyspy w okolicy Madagaskaru wciąż są wolne Madagaskar też nie specjalnie zajęty. A jeśli rozważamy handel z Azją to kłania nam się stacja zaopatrzeniowa, wojny z Zulusami i kwestia Gburska.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #24

     
jkobus
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 7.397
Nr użytkownika: 65.292

Jacek Kobus
Stopień akademicki: mgr
Zawód: rolnik
 
 
post 1/07/2010, 6:00 Quote Post

Madagaskar się kojarzy.

Ale to faktycznie nie jest zły pomysł. Choć po Thaitanki Sobiepan na pewno by wyprawę wysłał, a skoro jest już ten Nowy Zamość, to jakoś głupio, żeby tak sam na Pacyfiku sterczał?

Wnioskuję zatem, że pierwszą poważniejszą bazą o charakterze kolonialno - eksploatacyjnym będzie Mauritius i Reunion oraz Komory. Za względu na praktyczną trudność kolonizacji europejskiej na szerszą skalę w tym rejonie, arianie trafią jednak na Tasmanię, a Nowa Kaledonia też się przyda.

Potrzeba więcej niż 3 statków w perspektywie jakich 10 lat do samej tylko łączności między metropolią a tymi koloniami. W naturalny sposób rozpadają się one przy tym na dwie jednostki organizacyjne: na Oceania Inedyjskim i na Pacyfiku.

Niewolników kupujemy w Afryce Wschodniej. Przy tym, jak szaleć, to szaleć: Kompania pewnie by chciała też założyć własną faktorę w Indiach...

Nie za dużo tego na tak skromne przedsięwzięcie?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #25

     
Piast anonim
 

Młody Lisek dla odmiany
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.749
Nr użytkownika: 55.424

Stopień akademicki: BANITA
Zawód: BANITA
 
 
post 1/07/2010, 11:45 Quote Post

Mauritius jest już zajęty z Reunionem też się trzeba śpieszyć za to Seszele w ogóle są nie zamieszkane. W sprawie Madagaskaru byłby idealny dla arian może nawrócili by tubylców na swoją wersje chrześcijaństwa(było by ciekawie)

Nie za dużo tego na tak skromne przedsięwzięcie?

Podobno ludzie wychowani na otwartych przestrzeniach mają skłonności do rozmachu. cool.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #26

     
mobydick1z
 

Błękitno-purpurowy Matuzalem
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 6.320
Nr użytkownika: 64.238

Braveheart
Stopień akademicki: mgr
Zawód: Jakiś jest.
 
 
post 1/07/2010, 12:34 Quote Post

Ja bym proponował wyprawę na Grenlandię. Nikt by wtedy z Polską o te terytoria nie walczył. wink.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #27

     
Realchief
 

X ranga
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 15.867
Nr użytkownika: 63.111

 
 
post 1/07/2010, 12:45 Quote Post

Grenlandia to akurat jest Duńska od dłuższego czasu.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #28

     
mobydick1z
 

Błękitno-purpurowy Matuzalem
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 6.320
Nr użytkownika: 64.238

Braveheart
Stopień akademicki: mgr
Zawód: Jakiś jest.
 
 
post 1/07/2010, 12:53 Quote Post

No i co z tego, że Grenlandia jest duńska. Skoro Władysław IV był skłonny wypowiedzieć wojnę Turcji, to mógłby to zrobić również z Danią. Wątpię aby Duńczycy bronili jakoś szczególnie tego terenu.
 
User is offline  PMMini Profile Post #29

     
Piast anonim
 

Młody Lisek dla odmiany
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.749
Nr użytkownika: 55.424

Stopień akademicki: BANITA
Zawód: BANITA
 
 
post 1/07/2010, 12:58 Quote Post

Sam się zdziwiłem ale okazuje się że niekoniecznie. Kolonia założona prze Eryka rudego wymarła w XV wieku choć władcy Dani wciąż uważali się z właścicieli wyspy.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #30

14 Strony < 1 2 3 4 > »  
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej