|
|
Polski rynek książki historycznej - obraz, z perspektywy autora (ale nie tylko)
|
|
|
|
QUOTE(Gronostaj @ 29/09/2008, 19:05) Smutne to wszystko. Ja się na rynku nie znam, ale w pełni Was rozumiem. Szczęście ma ten kto mieszka na wsi i ma gospodarstwo ( tak jak na przykład ja ), ale w mieście to po prostu szok. Ostatnio byłem jeden dzień we Wrocławiu, w takiej galerii handlowej notorycznie brano mnie za bezdomnego i dawano pieniążki. Doszedłem do wniosku, że w dużym mieście nie wytrzymałbym tygodnia, czuje się tam jakieś takie przeogromne napięcie, hałas, stres i pośpiech. Pracy nie ma, czasu nie ma, pieniędzy nie ma, a co najgorsze mało jest dzisiaj takich dobrych, honorowych ludzi starej daty, którzy by pomogli. Kiedyś to się tam flaszkę z kimś obaliło i dana sprawa była załatwiona, a teraz to już tak nie ma. Potomek chłopów pańszczyźnianych jest teraz dyrektorem prywatnej firmy, a szlachcic ociera się o samo dno. Nic tylko się zastrzelić, albo schlać się jak świnia. Pozdrawiam!
A ja pochodzę z miasta ale mieszkam obecnie na wsi i szlag mnie trafia gdy każdemu napotkanemu w drodze do pracy muszę mówić dzień dobry (połowa nie odpowiada bo ma o coś żal). Brakuje mi tej miejskiej anonimowości... Ale wracając do tematu: Łukaszu jesteś jakimś kosmitą! skąd się urwałeś? odniosłeś sukces, jesteś zadowolony, nie narzekasz? Jestem po prostu wstrząśnięty... To u nas możliwe?
|
|
|
|
|
|
|
|
Na szczęście czasy "zrobienia z kimś flaszki" odeszły...
Gronostaju przesadzasz i to mocno. Przeniosłem się do Warszawy 7 lat temu. 5 lat studiów, 2 lata pracy zawodowej. Co ciekawe, skończone studia humanistyczne, na koncie 2 artykuły naukowe z zakresu systemów partyjnych. Od razu na V roku stwierdziłem, że nie będę pracował jako humanista, bo po prostu częste głodówki nie są zdrowe dla organizmu. Postanowiłem spróbować swoich sił w handlu - zacząłem jako praktykant za 700pln/miesiąc. Przyznam, że gdyby nie wsparcie rodziców to bym dawno to wszystko rzucił i pewnie pojechał do Anglii. Stopniowo ciężką pracą awansowałem do pozycji specjalisty ds. analiz, teraz wykonuje obowiązki Key Account Managera i jak dobrze pójdzie od listopada będę miał takie stanowisko. Pracę łączę z pasją, jaką jest historia oraz nauka o systemach partyjnych i wyborczych. 2-3h dziennie staram się coś czytać...
Moral z tego jest b. prosty - nie spodziewajcie się, że za sam dyplom każdy padnie wam do kolan i da 3500pln brutto na start. Lepiej naprawdę łączcie pracę zawodową z pasją, bo politologowi/socjologowi/historykowi nikt nie jest skłonny płacić grubej kasy za to, że zna aspekty grup społecznych czy dlatego, że zna kontrowersje wokół definicji partii politycznej itp.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Krzysztof M. @ 29/09/2008, 20:19) szlag mnie trafia gdy każdemu napotkanemu w drodze do pracy muszę mówić dzień dobry (połowa nie odpowiada bo ma o coś żal). To właśnie jest dobre. Każdy każdego zna, cicho, spokojnie itd. No a Łukasz to rzeczywiście ma szczęście. Ja swoje porażki zawsze tłumaczę: 1. spiskiem 2. złymi czasami
Pozdrawiam!
|
|
|
|
|
|
|
|
Wytworzyła się nam ciekawa dyskusja więc i ja dodam swoje trzy grosze. Jestem zwykłym czytelnikiem i na rynku wydawniczym nie znam się prawie wcale (ale dzięki powyższym wypowiedziom kolegów wiem już o nim troszkę więcej). Wracaj do głównej kwestii... Jeszcze kilka lat temu nie powiedziałbym, że chcę swoją drogę życiową związać z głównym przedmiotem dyskusji tego forum jakim jest historia. Jednakże zmieniło się to pod koniec gimnazjum i liceum kiedy to podjąłem decyzję, że wiążę się z tym działem nauki. Zostało to "zacementowane" przez uczącego tam nauczyciela historii (Bardzo sympatyczny i mądry człowiek, z którym mam stały kontakt i się z nim przyjaźnię). Jeżeli jest teraz na forum to go serdecznie pozdrawiam!), który udzielił mi bardzo wielu cennych (studenckich i nie tylko) rad i wszelakiej pomocy. Dziwić może ten fakt, że wzięło mnie na wspominki z liceum, ale przechodzę do rzeczy... Ten nauczyciel historii był jednym z nielicznych znajomych osób, które nie odradzały (oprócz rodziców, którzy z pewnym sceptycyzmem, ale zgodzili się z moją decyzją inni sugerowali mi m.in. żebym wybrał np. ODK, filologię polską jako bardziej przyszłościowe niż historia) mi studiów historycznych, a motywowały do tego, żebym dążył do spełnienia swoich marzeń. Spełnienie marzeń to jedno, drugim czynnikiem było naśmiewanie się niektórych kolegów, którzy uważali, że wybrałem najgorszy, małodochodowy i czyniący bezrobotnym kierunek. Wybierając historię jako kierunek studiów powziąłem sobie za cel pokazania tym i innym drwiącym osobnikom, że przy odrobinie chęci, motywacji i pracy można osiągnąć swój cel. Jednakże "zrobienie na złość" kolegom nie jest moim życiowym celem. Jest nim (jak Bóg da i szczęście dopomoże) zostanie zawodowym historykiem, który pokaże uczniom/studentom, że historia jest warta uwagi, i że nie musi być nudna czy nieciekawa, a ponadto jest nośnikiem kultury i innych dobrych rzeczy. Ponadto będzie to pewna forma podziękowania temu nauczycielowi za jego trud, który poświęcił, żebym mógł rozwijać i wykorzystywać w szczytnym celu swoją pasję. Nie ukrywam, że mam zamiar również pisać (mam już w planach kilka ciekawych projektów) i wykorzystać to do szerzenia planów z zdania poprzedniego. Jak się z wypowiedzi kolegów dowiedziałem zarobki są marne to częściowo dobrze, gdyż będą stanowić motywację do pracy dla ludzi,pasji i własnej satysfakcji, a nie pieniędzy. Wiem, że niektórzy mogą powiedzieć: "Stary, masz jeszcze czas i zdążysz się zdecydować, co chcesz robić w przyszłości", ale ja już podjąłem decyzję i raczej jej nie zmienię gdyż jestem uparty i zawzięty i tak łatwo nie odpuszczę. Jak się nie uda to trudno będę próbował do skutku chyba, że upadnę na duchu to wtedy może zmienię decyzję. Rzeczywistość jest inna i okrutna, wiem to, ale póki mam chęci, cel i marzenia chcę iść taką drogą, a nie inną. Mam nadzieję, że mi i wielu innym zapaleńcom, których pozdrawiam serdecznie się uda to spełnić.
Pozdrawiam! DW
Ten post był edytowany przez Damian W.: 29/09/2008, 21:28
|
|
|
|
|
|
|
|
No cóż Damianie, dlaczego nie możesz być pełnym sukcesu menadżerem, pasjonatem historii...Ja Ci życzę wszystkiego najlepszego i spełnienia marzeń.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Krzysztof M. @ 29/09/2008, 20:19) Łukaszu jesteś jakimś kosmitą! skąd się urwałeś? odniosłeś sukces, jesteś zadowolony, nie narzekasz? Jestem po prostu wstrząśnięty... To u nas możliwe?
Możliwe. Nie zawsze było jednak różowo. Jeszcze jakiś czas temu miałem ekstremalnie frustrująca pracę, dość dobrze płatną - ale jednak frustrująca i z niepłatnymi nadgodzinami. Byłem też bezrobotny - ale dzięki temu miałem czas żeby napisac "Charków" . Potem moja połowica była bezrobotna - było ciężko. Ale jestem z natury optymistą - co potwierdza moje doświadczenie życiowe - zawsze jakoś tak spadałem na cztery łapy Ja wiem że czasami trzeba wylać smutki i żółć. Jednak trzeba zacisnąć zęby i walczyć, a nie tylko narzekać.
|
|
|
|
|
|
|
|
A mnie kiedyś odradzono pójście na historię, którą bardzo lubiłem i lubię do dziś. Czy żałuję? Trudno powiedzieć. Nieraz trochę tak. Z drugiej strony mam pracę, stać mnie na kupienie praktycznie każdej książki o historii jaką chcę (w pewnych granicach rozsądku oczywiście). Sam nie wiem.
W każdym razie trudny jest na pewno los autora, który nie am jakiejś pracy innej i chce żyć z samego pisania. Poza beletrystyka i to bestselerami jest to chyba nie możliwe.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Łukasz Przybyło @ 29/09/2008, 22:12) QUOTE(Krzysztof M. @ 29/09/2008, 20:19) Łukaszu jesteś jakimś kosmitą! skąd się urwałeś? odniosłeś sukces, jesteś zadowolony, nie narzekasz? Jestem po prostu wstrząśnięty... To u nas możliwe? Możliwe. Nie zawsze było jednak różowo. Jeszcze jakiś czas temu miałem ekstremalnie frustrująca pracę, dość dobrze płatną - ale jednak frustrująca i z niepłatnymi nadgodzinami. Byłem też bezrobotny - ale dzięki temu miałem czas żeby napisac "Charków" . Potem moja połowica była bezrobotna - było ciężko. Ale jestem z natury optymistą - co potwierdza moje doświadczenie życiowe - zawsze jakoś tak spadałem na cztery łapy Ja wiem że czasami trzeba wylać smutki i żółć. Jednak trzeba zacisnąć zęby i walczyć, a nie tylko narzekać.
Miałem podobnie, pół roku moja dziewczyna po studiach była bezrobotna - dzień w dzień szukała pracy, więc znam te uczucie...
Odnośnie niepłatnych nadgodzin - wystarczy, że masz w umowie procent od obrotu i problem nadgodzin, ich rozliczania itp znika ))
|
|
|
|
|
|
|
|
Czytam temat i w końcu trochę się pogubiłem o czym właściwie rozmawiamy Generalnie pocieszającym jest fakt, że 4000 osób kupiło "Charków...", może jednak jest sens włożyć trochę serca Chyba wrócę do tematu, który powoli zacząłem opracowywać, a który porzuciłem widząc, co się dzieje na rynku wydawniczym. A jeśli chodzi o codzienną egzystencję, to idąc na studia nie zdawałem sobie sprawy, że będę musiał obcować z ludźmi, dla których jedynym sensem życia jest picie. Ale cóż..., zamiast siąść i płakać, trzeba jakoś brnąć do przodu
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(rafalm @ 29/09/2008, 22:36) Czytam temat i w końcu trochę się pogubiłem o czym właściwie rozmawiamy Generalnie pocieszającym jest fakt, że 4000 osób kupiło "Charków...", może jednak jest sens włożyć trochę serca Chyba wrócę do tematu, który powoli zacząłem opracowywać, a który porzuciłem widząc, co się dzieje na rynku wydawniczym.
Doprawdy nie rozumiem skąd te dylematy??? Rafale - większość ludzi na ziemi pozostawia po sobie tylko PESEL w jakimś przepastnym archiwum albo bazie danych, Ty przy odrobinę szczęścia pozostawisz po sobie książkę, która przetrwa dekady. Ten fakt sam w sobie jest tak motywujący że ...nie rozumiem w ogóle jak można myśleć inaczej Jeśli nie warto włożyć całego serca i wysiłku w trwałą wartość, która być może przeżyje Ciebie samego - to w co tak na prawdę warto?
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Generalnie pocieszającym jest fakt, że 4000 osób kupiło "Charków...",
Jak pisze Krzysztof, jest się z czego cieszyć. Tym bardziej, że trafiłeś do serii, której wszystkie książki są sprzedawane w tak wyskim (?) nakładzie. No, może poza Batoche, ale i ten tytuł się sprzeda Poza tym książka jest naprawdę dobra i lepsze ok. 1 zł od sztuki niż nic.
P.S.
Nie piszcie, że książki są kserowane. To wierutna bzdura. Zapytajcie p. Grzelaka jak się ta technika drukarska nazywa...
|
|
|
|
|
|
|
|
No właśnie- czy pan Witek ma jakieś opory aby od czasu do czasu coś tu skrobnąć? Nikt nie wymaga aby ujawniał jakieś tajemnice - ale kilka ciekawostek dot. rynku, prowadzenia firmy wydawniczej czy choćby technik drukarskich mógłby nam sprzedać. Tu są sami życzliwi i pokojowo do Infortu nastawieni ludzie
|
|
|
|
|
|
|
|
Drodzy Forumowicze! Odnośnie nerwów pana Witolda Grzelaka chciałbym przypomnieć, iż w swoim poście inicjalnym wyraźnie podałem, iż przedstawione mi warunki były warunkami wstępnymi (wyraził je arkusz umowy autorskiej, jaki mi przesłano). Sprawę postawiłem jasno. Jeśli pan Grzelak ma jakiekolwiek do mnie pretensje z tego tytułu, to zapraszam go do zabrania głosu w tym miejscu, aby półsłówkami wypowiedzianymi przez osobę trzecią (Count Dracula) nie stawiać pozostałych Forumowiczów w sytuacji niedomówień i nie sprzyjać powstawaniu błędnych interpretacji moich relacji z Inforteditions. W razie, gdyby szef wspomnianego wydawnictwa zdecydował się na rozmowę ze mną lub z kimkolwiek na tym Forum, wolałbym, aby wypowiadał się pod własnym nickiem, a nie korzystał z loginu innych osób. O sprawach łączących mnie z Inforteditions mogę tutaj bezpośrednio dyskutować wyłącznie z człowiekiem, z jakim przez dłuższy czas utrzymywałem korespondencję (nie był nim ani Count Dracula, ani Wanax). W miejscu tym pragnę dodać, iż wszystko, co napisałem w niniejszym temacie, stanowi moją ogólną refleksję nad stanem polskiego rynku książki historycznej (na tyle, na ile go znam) i nie stanowi ataku na jakąkolwiek oficynę. Jako autor jestem gotów do negocjacji z każdym wydawcą, nie wyłączając pana Witolda Grzelaka.
|
|
|
|
|
|
|
|
Stonewallu jesteś żałosny.
Po pierwsze o rozmowach dotyczących spraw związanych z kontraktami, umowami itp. można mówić za zgodą drugiej strony. Przynajmniej dobrze wychowani ludzie zachowuja się w ten sposób.
Po drugie jeszcze nic nie opublikowałeś - takie przynajmniej zwraca wyniki Google. Jeśli się mylę, to jednak Twoje publikacje ukazały się w maksymalnie niszowych wydawnictwach/pismach. "Sharpsburg" będzie Twoją pierwszą ksiązką - czyż nie?
Po trzecie obwiniasz wszystkich na około o swoje niepowodzenia - a to społeczeństwo nie dorosło do czytania książek, a to wydawca za mało kasy chce zapłacić, a to nie chcą Cię zatrudnić.
Dla mnie to jest żenujące. Chłopak po studiach, bez publikacji, chce się utrzymywać z pisania książek historycznych - bo tak! I nie chcą mu tyle zapłacić ile by chciał! A tak swoją drogą to ile byś chciał dostac za książkę formatu HB albo Infortu? Wydawca ma prawo decydować ile chce zapłacić za ksiązkę - jeśli nie potrafi odpowiednio zadbać o wydawanych przez siebie autorów, w końcu pójda gdzie indziej. Walczenie z rynkiem wydawniczym nie ma sensu. Ma sens praca - tak, żeby ksiązki które firmujemy własnym nazwiskiem były jak najlepsze.
Trochę pokory. Najpierw trzeba trochę popracować, zawsze trzeba zapłacić frycowe, w każdym zawodzie.
Mimo moich dość nieprzyjemnych uwag w stosunku do Marcina, życzę mu wszystkiego najlepszego. Żeby mu się udało zyć z pisania, żeby pisał wspaniałe książki, żeby przestał narzekać i wziął się do pracy
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|