Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
6 Strony < 1 2 3 4 5 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Walka Sanacji z wielkim kryzysem
     
marc20
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.395
Nr użytkownika: 80.503

Stopień akademicki: student
Zawód: student
 
 
post 8/06/2013, 18:22 Quote Post

QUOTE
Masz rację-porównanie nie jest trafne-KRLD wydaje na zbrojenia "tylko"16% budżetu(wg oficjalnych danych),a nie 40, jak my za Ziuta...

Ile razy jeszcze będę musiał tłumaczyć w temacie o II RP, że owe 40 % budżetu NIC NIE ZNACZY ! Równie dobrze może to stanowić 0,1 % PKB państwa jak i 10 %, wszystko zależy od sumy podatków zabieranych obywatelom (udziału państwa w gospodarce),czyli - od wielkości budżetu.

W państwie całkowicie wolnorynkowym gdzie państwo byłoby tylko od sądów, policji i wojska na - armię mogłoby iść i 80 % budżetu państwa

Ludzie, pomyślcie trochę więcej zanim zaczniecie pisać namiętnie porównania z Koreą Północną bazując na absurdalnych ku temu wskaźnikach i ciesząc się jacy jesteście "mądrzy" !

PS:
Porównanie wydatków na budżet wojskowy w różnych pańswach podaje się zawsze w % PKB. Dla przykładu w Korei Północnej wynoszą one ok. 25 % w USA - 4,3 %, w Polsce - 1,95 % PKB.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Lista_pa%C5%8...owo%C5%9B%C4%87
PPS: O tym samym napisałem w tym temacie w poście #6 - wygląda na to że kolega natus nie raczył przeczytać

Ten post był edytowany przez marc20: 8/06/2013, 18:55
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #31

     
kontousuniete220717
 

Unregistered

 
 
post 8/06/2013, 19:13 Quote Post

QUOTE(marc20 @ 8/06/2013, 18:22)
W państwie całkowicie wolnorynkowym gdzie państwo byłoby tylko od sądów, policji i wojska na - armię mogłoby iść i 80 % budżetu państwa
*


Rzeczywiście-ciężko określić procentowy udział PKB, tym bardziej,że w okresie międzywojennym jego wzrost na mieszkańca był ujemny, a to było jedną z konsekwencji braku środków na inwestycje.Tym bardziej nie da się obronić tego,że 66% wydatków na obronność(i to w drugiej połowie lat 30,kiedy już zaczęto proces modernizacji armii, więc sporo szło na nowy sprzęt) stanowiły wydatki wegetatywne.Dlaczego nie posłuchano Kwiatkowskiego, który postulował,żeby wydatki na obronność ulokować w rozbudowę przemysłu zbrojeniowego(przyrost PKB się kłania...),zamiast przejadać?
W każdym razie nic tego nie uzasadnia, czy przeliczamy wydatki zbrojeniowe na procent budżetu czy PKB(przecież wysokość budżetu jest również ściśle zależna od PKB, oczywiście zależy to od profilu gospodarczego), a jak Kolega dobrze wie, w okresie Wielkiego Kryzysu udział państwa w gospodarce stale wzrastał(nacjonalizacja wielu zakładów, te które się temu opierały, były szykanowane przez władze-vide DWL), więc nie możesz pisać,że w sanacyjnej II RP procent wydatków budżetowych na zbrojenia nie miał przełożenia na gospodarkę.
Co do zamożności społeczeństwa i rozwoju gospodarki-jeden wskaźnik, który obrazuje jej stan- w 1937 na 1 samochód przypadało 1000 mieszkańców. Dla porównania- jedenaście lat wcześniej w Wielkiej Brytanii na 1 samochód przypadało 45 ludzi,nie porównam w ogóle do Stanów(tam masowa motoryzacja kraju zaczęła się najwcześniej- vide Ford T),gdzie ta liczba w 26 wynosiła 5,4...

Ten post był edytowany przez natus: 8/06/2013, 19:33
 
Post #32

     
marc20
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.395
Nr użytkownika: 80.503

Stopień akademicki: student
Zawód: student
 
 
post 8/06/2013, 19:28 Quote Post

Miał - uczepiłem się tylko owego porównania z Koreą.

Sam fiskalizm to nie wszystko. W latach 20' panowała na rynkach światowych hossa. Produkcja żywności i dóbr konsumpcyjnych rosła dużo szybciej niż liczba ludności.

W dodatku zachwiany został(w Polsce) stosunek przyrostu naturalnego ludności na wsi oraz dzietności do tej z miasta. Miastowi( a na "Zachodzie" również wieś) zaczęli ograniczać liczbę potomstwa do 2-3 czy nawet do 1. Przedsiębiorcy tego nie przewidzieli i na ich towary nie było zbytu. Rynek musiał to skorygować więc ceny na podstawowe artykuły spadły drastycznie.

W dodatku państwa wzmogły wówczas polityką celną.

Co jest ciekawe to że zarówno dzietność w Europie po II wojnie św. była nawet nieco większa niż po I wojnie św. a przyrost naturalny zauważalnie wyższy, także do tej z początku XX w.

Oczywiście powyższe zjawisko to tylko jedna z przyczyn Wielkiego Kryzysu, ale często pomijane.

PS: Kryzys miał swoje pozytywne strony, gdyż w tamtym okresie powstało wiele innowacyjnych trwałych firm będących dzisiaj międzynarodowymi koncernami - mowił o tym na jednej konferenci ekonomista Krzysztof Rybiński.

Ten post był edytowany przez marc20: 8/06/2013, 19:42
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #33

     
kontousuniete220717
 

Unregistered

 
 
post 8/06/2013, 19:42 Quote Post

QUOTE(marc20 @ 8/06/2013, 19:28)
Miał - uczepiłem się tylko owego porównania z Koreą.
*


Ja użyłem tego porównania nie dlatego,że uważam II RP za kraj podobny do KRLD, tylko chcąc uświadomić, do czego mogą doprowadzić mocarstwowe rojenia oderwane od rzeczywistej siły gospodarczej państwa. To nie XVIII wiek, kiedy wystarczyło mieć liczną i dobrze wymusztrowaną armię,żeby zwyciężać, w erze wojny industrialnej siła militarna już zależy od tego w dużo mniejszym stopniu,a bardziej od sprzętu-jego ilości i jakości(przemysł!!!)oraz logistyki.

Ten post był edytowany przez natus: 8/06/2013, 19:43
 
Post #34

     
marc20
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.395
Nr użytkownika: 80.503

Stopień akademicki: student
Zawód: student
 
 
post 8/06/2013, 19:47 Quote Post

QUOTE
Ja użyłem tego porównania nie dlatego,że uważam II RP za kraj podobny do KRLD, tylko chcąc uświadomić, do czego mogą doprowadzić mocarstwowe rojenia oderwane od rzeczywistej siły gospodarczej państwa. To nie XVIII wiek, kiedy wystarczyło mieć liczną i dobrze wymusztrowaną armię,żeby zwyciężać, w erze wojny industrialnej siła militarna już zależy od tego w dużo mniejszym stopniu,a bardziej od sprzętu-jego ilości i jakości(przemysł!!!).

No i ? A wiesz ile ludzi myślało podobnie już w XIX w. ? Podobnego zdania byli Francuzi, gdzie zarówno roczny przyrost ludności kraju jak i liczebność armii była niska w porównaniu do Niemiec.
W rezultacie zostali pobici trzykrotnie 1871, 1914(bo nie oszukujmy się, bez pomocy Brytyjczyków i Amerykanów Niemcy byliby w Paryżu) i 1940 r.

A ile żołnierzy liczyła siła inwazyjna Niemiec napadająca na Polskę 1939 r ? 1,8 mln.

Z pewnością można było przejść lepiej przez lata 30' Jak - to już trudniej powiedzieć.

PS: Stosunkowo gładko przez kryzys przeszła Japonia(co prawda ona miała swój własny na pocz. lat 20' po zakończeniu wojennych zamówień od obcych mocarstw - ale tez nie tak wielki jak USA i Europa po 1929 r.)
W latach 1928-36 produkcja przemysłowa wzrosła tam o 69 % (Źródło: A. Zischka "Japonia" - Tabela )

Ten post był edytowany przez marc20: 8/06/2013, 20:10
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #35

     
kontousuniete220717
 

Unregistered

 
 
post 8/06/2013, 21:04 Quote Post

QUOTE(marc20 @ 8/06/2013, 19:47)
No i ? A wiesz ile ludzi myślało podobnie już w XIX w. ? Podobnego zdania byli Francuzi, gdzie zarówno roczny przyrost ludności kraju jak i liczebność armii była niska w porównaniu do Niemiec.
W rezultacie zostali pobici trzykrotnie 1871, 1914(bo nie oszukujmy się, bez pomocy Brytyjczyków i Amerykanów Niemcy byliby w Paryżu) i 1940 r.

A ile żołnierzy liczyła siła inwazyjna Niemiec napadająca na Polskę 1939 r ? 1,8 mln.

Z pewnością można było przejść lepiej przez lata 30' Jak - to już trudniej powiedzieć.

*


Akurat porównanie Francji jest nie do końca trafione- w 1914 jej armia była nie tylko słabsza liczebnie , ale też słabiej wyposażona od niemieckiej(dużo słabsze nasycenie artylerią, szczególnie ciężką, ilość armat w armii francuskiej w przeliczeniu na 1000 żołnierzy była niższa niż za Napoleona 100 lat wcześniej), co wynikało też ze słabszego przemysłu i innego profilu gospodarczego Francji. Z kolei w 1940 francuska armia była nie tylko liczniejsza, ale też lepiej wyposażona(nie licząc lotnictwa, ale i tam przemysł szybko nadganiał zaległości-Francja produkowała w 39-40 więcej samolotów niż Niemcy, ale nie zdążyła wprowadzić do służby) od niemieckiej, a przegrała ze względu na błędy dowództwa, które tkwiło myślami w roku 1918 i też trochę nie doceniało przeciwnika.

Co do Września-przewaga Niemiec w ludziach to mniej niż 2:1, pomimo,że wydatki zbrojeniowe Niemiec były bodaj ponad 20-krotnie wyższe niż Polski, ale miało to odzwierciedlenie w technicznych środkach walki- miażdżąca przewaga w lotnictwie, broni pancernej oraz motoryzacji armii, co pozwoliło zaskoczyć przeciwnika tempem natarcia i nie pozwolić złapać oddechu. Porównanie-dlaczego ZSRR potrafił się podnieść po straszliwych klęskach roku 41-bo rozbudowany nieludzkim kosztem przemysł zbrojeniowy produkował więcej czołgów(skądinąd udanych) niż Niemcy byli w stanie zniszczyć i mogli sobie pozwolić,że na jedną zniszczoną Panterę(choć to już nie rok 41-wtedy były Pz III i Pz IV) przypadało 9 T-34, dlaczego Niemcy nie zagłodzili Wielkiej Brytanii-bo amerykańskie i brytyjskie stocznie budowały więcej statków, niż U-booty były w stanie zatopić(efektywna ochrona konwojów to dopiero rok 43).

Tymczasem Polska była przemysłowym karzełkiem(nie byliśmy w stanie stworzyć nawet jednej pełnej dywizji pancernej) i nie zrobiliśmy prawie nic(1936 to już za późno),żeby to zmienić,a Wielki Kryzys podarował nam przecież dodatkowych 6 lat pokoju,żeby coś na to zaradzić. W ZSRR wyciągnięto właściwe wnioski i postawiono kraj na głowie w jednym celu-rozbudowy przemysłu ciężkiego i zbrojeniowego, III Rzesza też cały czas zwiększała zatrudnienie w gałęziach przemysłu maszynowego(od kilkukrotnego w przemyśle samochodowym, do kilkudziesięciokrotnego w lotniczym).A co my w tym czasie robiliśmy- napawaliśmy się swoją "mocarstwowością" oglądając manewry kawaleryjskie albo czołgi FT-17 ,które mieliśmy z francuskich zapasów(jakkolwiek we Wrześniu się bardzo dobrze sprawdziły w roli drezyn pancernych ubezpieczających pociągi)...

Jeszcze co do Francji w czasie I WŚ- w jej trakcie Francja widząc swoje braki w broni "industrialnej" typu artyleria(początek wojny to rzeź Francuzów wierzących w furia francese i atak na bagnety) oraz rosnącą rolę technicznych środków walki(lotnictwo i raczkująca jeszcze bron pancerna) przystąpiła do intensywnej rozbudowy przemysłu zbrojeniowego, w szczególności maszynowego. Efekt był taki,że do końca wojny wyprodukowała więcej silników lotniczych niż wszystkie pozostałe państwa walczące razem wzięte, produkowała też najwięcej czołgów,a właśnie te rodzaje broni odegrały największą role w zatrzymaniu ofensywy Ludendorfa i następującym po nim miażdżącym uderzeniu aliantów, po którym niemiecka armia nie potrafiła już nawet przejść do uporządkowanej defensywy. ZSRR i Niemcy potrafili wyciągnąć z tego właściwe wnioski, natomiast my nie za bardzo.

Nie zmienia to faktu,że nawet jakby całą energię państwa skierować na rozbudowę przemysłu zbrojeniowego, to i tak nie zdołalibyśmy wyrównać do końca dysproporcji między nami a Niemcami(nie zapominajmy,że polskie ziemie były bardzo wyniszczone po I WŚ, do tego scalone z trzech części), ale różnica byłaby mniejsza i być może Hitler by nie zaryzykował, a nawet jeśli, to może bylibyśmy w stanie się bronić dłużej, do czasu przejścia do ataku sojuszników zachodnich(we Wrześniu nie daliśmy im na to czasu).

Ten post był edytowany przez natus: 8/06/2013, 23:02
 
Post #36

     
konto usunięte 051218
 

Unregistered

 
 
post 8/06/2013, 21:27 Quote Post

QUOTE(natus @ 8/06/2013, 18:21)
Odpowiedź jest oczywista, ale mi chodzi o to,że w 1929 tak naprawdę zagrożenie wojną znacznie zmalało- Niemcy były na skraju przepaści, ZSRR przeprowadzał trudne "reformy"(jeśli można tak nazwać eliminację milionów ludzi) i forsowne uprzemysłowienie, więc akurat nie było potrzeby utrzymywać tylu dywizji.


Po wojnie polsko - bolszewickiej zdemobilizowano do końca listopada 1921 roku prawie 796 tys. żołnierzy. A co do przyszłej ilości i organizacji WP na stopie pokojowej - wiążące decyzje zapadły w Paryżu (a nie w Warszawie), w lutym 1921r. 8 marca 1921 roku postanowienia owe na trybunie sejmowej przedstawi Szef MSWojsk. gen. Kazimierz Sosnkowski. Czy zakładana całość sił zbrojnych na stopie pokojowej, licząca 275 tys. żołnierzy (w tym 118 tys. piechoty) to dużo do obrony 35 mln kraju ? Bo we wzmiankowanym 1929r. liczebność WP kształtowała się w granicach 240 tys. żołnierzy (Jagiełło, Piechota WP ... s.60).

QUOTE
Jak już napisałem -zmniejszyć stany osobowe o połowę, zamiast tego doposażyć KOP i rozpocząć budowę COP-u.Inwestycja ta prawdopodobnie ożywiłaby gospodarkę(jakby nie patrzeć praca dla tysięcy ludzi), pomogła szybciej wyjść z kryzysu, a jednocześnie znacznie podniosłaby potencjał przemysłowy IIRP i możliwości produkcji nowoczesnego uzbrojenia.


Niestety - są to postulaty życzeniowe. Nie można było zmniejszyć WP o połowę, do 120 tys., ponieważ zakłóciło by to całkowicie sytem szkolenia rekruta, i spowodowało by dezorganizację armii (to nie czasy współczesne). COP-u nie można było wcześniej zacząć budować z prozaicznej przyczyny - po prostu nie było za co.

QUOTE
Co do utrzymywania tych 30 dywizji na stopie pokojowej- niemałe znaczenie miały też tu nasze "mocarstwowe" urojenia. Byliśmy taką Koreą Północną Europy-ludzie głodowali,ale armia była(z pozoru) silna i liczna.Nawet tak wydawałoby się zmilitaryzowany kraj jak ZSRR wydawał na zbrojenia w analogicznym okresie(początek lat 30) procentowo blisko czterokrotnie mniej  od nas...


Tak pisała o znienawidzonej Sanacji nieboszczka komuna, w czasach PRL-u rolleyes.gif Jak byśmy nie mieli wojska (jaki kraj europejski tej wielkości mógł sobie na to pozwolić ?), to automatycznie ludzie przestali by głodować ? Co do wydatków na zbrojenia w początkach lat 30-tych przez Sowiety radzę zweryfikować pogląd ...

Ten post był edytowany przez ciekawy: 8/06/2013, 21:33
 
Post #37

     
kontousuniete220717
 

Unregistered

 
 
post 8/06/2013, 23:22 Quote Post

QUOTE(ciekawy @ 8/06/2013, 21:27)
Niestety - są to postulaty życzeniowe. Nie można było zmniejszyć WP o połowę, do 120 tys., ponieważ zakłóciło by to całkowicie sytem szkolenia rekruta, i spowodowało by dezorganizację armii (to nie czasy współczesne). COP-u nie można było wcześniej zacząć budować z prozaicznej przyczyny - po prostu nie było za co.

*


Co do pierwszego, to się zgadzam, jedynym wyjściem jest skrócenie służby wojskowej, co wymaga opracowania całkowicie nowego systemu szkolenia.

Co do pieniędzy na COP- w latach 37-39 wydano na ten cel 2,4 mld złotych, dodano 600 mln do pierwotnie planowanej kwoty, natomiast w tym samym czasie same wydatki wegetatywne na armię wyniosły 2,6 mld(na ogólną sumę 4 mld),więc obcinając je o połowę mamy 1,3 mld ,a pierwotnie zakładano,że budowa COP-u miała pochłonąć 1,6-1,8 mld-czyli pieniądze się znalazły... Może nie ukończono by COP-u w trzy lata, ale w pięć jak najbardziej.
 
Post #38

     
Pimli
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 773
Nr użytkownika: 103.187

 
 
post 13/11/2018, 16:12 Quote Post

QUOTE(Pogromca czarnych @ 1/07/2012, 0:03)
Czciciele Korwina-Mikkego i inni prawacy na tym forum stale twierdzą że najlepszą metodą na kryzysy jest ograniczanie państwowych wydatków i umacnianie własnej waluty. Takie jednak właśnie metody preferowali sanatorzy: zmniejszano wydatki budżetowe, próbowano oprzeć złotówkę na złocie itd. Co to dało? Ano to, że kryzys trwał u nas aż do 1935 r. I czego to dowodzi? Dla mnie jednego: Keynes rulez !

Ale bzdury. Akurat rządy sanacyjne prowadziły mocno etatystyczną politykę gospodarczą. Jakie efekty ona przyniosła? Hmmm...

QUOTE
Piłsudczycy cofnęli nas w rozwoju. To wtedy wyprzedziła nas Japonia

Polska wyprzedzała kiedyś gospodarczo Japonię. Tak, tak. Do czasu aż pełnię władzy przejęła sanacja. Władza piłsudczyków oznaczała protekcjonizm, nieprzychylność małemu biznesowi, wielkie nierentowne inwestycje państwowe i monopole.

Nie tylko ZSRR zostawił nas w pokonanym gospodarczym polu. Jeszcze w 1929 roku Polska wyprzedzała Japonię pod względem produktu krajowego brutto na mieszkańca. Biedniejsi o ponad 20 proc. niż Polacy byli mieszkańcy Portugalii i Bułgarii, a Węgier nawet o 34 proc. A dziewięć lat później?

Biedniejsi wcześniej Japończycy stali się w ciągu dziewięciu lat bogatsi o 16 proc. W przypadku Niemiec w 1929 roku wytwarzaliśmy 60 proc. ich PKB na mieszkańca - w 1938 roku już zaledwie 40 proc.

Najbogatsi wówczas na świecie Australijczycy przewagę nad nami zwiększyli, podobnie jak Brytyjczycy i Amerykanie, dotknięci przecież najbardziej Wielkim Kryzysem. Bułgarzy, Portugalczycy i Węgrzy prawie dogonili nas w zamożności. Co się u nas stało, dlaczego gospodarka kulała?

user posted image

Wojsko u steru, gospodarka w dół

Sanacja wywodziła się ze skrajnej lewicy - sam Józef Piłsudski był czołową postacią PPS - Frakcja Rewolucyjna, czyli lewicy najbardziej skrajnej, czynnie wojującej. Co prawda przyjęło się powiedzenie, że „Piłsudski i jego zwolennicy wysiedli z czerwonego tramwaju na stacji Niepodległość”, tyle że czyny świadczą o czym innym. Nieufność do wolnego rynku, etatyzm i skłonność do ręcznego sterowania gospodarką były tego objawami. Może i z tramwaju Piłsudski wyszedł, ale sam tramwaj został na przystanku.

Inna sprawa, że duży wpływ na rządzenie krajem miała armia, która ze swej natury nie dopuszcza, żeby za wiele było puszczane na żywioł. Czy należy się dziwić, że mentalnie wojskowi i skrajni lewicowcy nie polegali na rynku i robili wszystko, żeby go ograniczyć i sobie podporządkować?

Wojna z bolszewikami 1919-1921, a potem zamach majowy w 1926 roku tylko nasiliły wpływ armii na państwo. Na wojsko już w latach 1928/1929 budżet polski przeznaczał aż 30 proc. wydatków, a kwota ta jeszcze wzrosła do 34,3 proc. w 1936/1937 i była dwukrotnie wyższa niż wydatki na edukację. Co i tak, jak dobrze wiemy, nie pomogło we wrześniu 1939 roku.

Etatyzm ponad wszystko

Z poglądów rządzących na rzeczywistość wynikała organizacja struktury państwa i podejście do gospodarki. Jak opisywał Adam Krzyżanowski, lider krakowskiej szkoły ekonomicznej, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego i poseł na Sejm dwóch kadencji, polskie władze wybrały z praw każdego z zaborców akurat te, które były najbardziej etatystyczne, a odrzucano mechanizmy wolnościowe. Sławomir Suchodolski, autor książki „Jak sanacja budowała socjalizm”, przytacza przykłady.

Z trzech zaborców tylko carska Rosja nie pozwalała poddanym wyjeżdżać za granicę bez paszportu i akurat jej reguły przyjęto w II Rzeczpospolitej. Najwyższe taryfy celne też miała Rosja i właśnie analogiczne poziomy przyjęto w Polsce. Pod koniec lat 20. Polska była otoczona „najwyższym murem celnym w Europie” - podaje Suchodolski. Liga Narodów wyliczyła, że cła wynosiły u nas średnio około 25 proc. Wyższe na świecie miały tylko Węgry, Hiszpania i ZSRR.

„W Niemczech i w Austro-Węgrzech istniały przymusowe izby przemysłowo-handlowe - II RP to rozwiązanie rozciągnęła na całe państwo” - czytamy w „Jak sanacja budowała socjalizm”. Wprowadzono je na pełną skalę po zamachu majowym, a do ich powstania walnie przyczynił się Eugeniusz Kwiatkowski. Ekonomista chwalony za przeprowadzenie budowy Gdyni i Centralnego Okręgu Przemysłowego, okazuje się, że nie bardzo wierzył w gospodarkę niepaństwową. Nawet chwalony COP kompletnie się Polsce nie przydał.

Przymusowe izby przemysłowo-handlowe stały się w narzędziem, za pomocą którego państwo kontrolowało polski biznes i wywierało naciski. „Przedsiębiorcom te kosztowne instytucje były kompletnie niepotrzebne, [...] pomimo ich wprowadzenia biznesmeni nadal opłacali działalność związków powołanych dla obrony ich interesów” - opisuje Suchodolski.

Podobnie było z izbami rolniczymi. Przed I wojną światową były przymusowe tylko w zaborze pruskim, a po wojnie ich przymus rozciągnięto na całe państwo. Przymusowe ubezpieczenie urzędników było tylko w zaborze austriackim - skopiowano to na całą Polskę w postaci ubezpieczenia pracowników umysłowych.
Monopol za monopolem

Podobnie jak w Austro-Węgrzech wprowadzono też monopole tytoniowy i solny. W Prusach i Rosji tego nie było. Rosja miała za to monopol spirytusowy, którego nie było w Prusach i Austro-Węgrzech i... oczywiście rozciągnięto także i ten monopol na całą II Rzeczpospolitą. Budżetowi państwa monopole dawały nawet ponad 30 proc. wpływów, czyli były prawie tak samo ważne jak obecnie VAT (46 proc. dochodów budżetu w 2018 r.).

Proporcje wpływów budżetu państwa (fot. "Dziesięciolecie Polski Odrodzonej")
user posted image

Monopol spirytusowy wprowadzono zaraz po odzyskaniu niepodległości w 1919 roku. Po dwóch latach go zawieszono, by z powrotem wprowadzić w 1924 roku, ustalając w praktyce cenę urzędową. Cena litra spirytusu skoczyła do najwyższej w Europie. Sześć lat później w 1930 roku jeszcze ją podwyższono, próbując ratować budżet czasu Wielkiego Kryzysu.

Nie trzeba chyba pisać, że zamiast wzrostu wpływów z legalnego spirytusu, te zmalały w ciągu dwóch lat o połowę, a rozwinęło się bimbrownictwo i przemyt. „Tylko w 1933 roku wykryto 3051 nielegalnych bimbrowni, które mogły wyprodukować 1,7 mln litrów spirytusu rocznie” - podaje Suchodolski. Żeby czytelnik zrozumiał skalę czarnego rynku - w ubiegłym roku wyprodukowano w Polsce 950 tys. litrów spirytusu.

Cukier krzepi tylko bogatych

Znaczną część wpływów z „podatku monopolowego” stanowił cukier. Za każde 100 kg cukru państwo żądało w 1935 roku podatku o wartości 43,50 zł. Na dzisiejsze pieniądze byłoby to około 430 zł, czyli 4,3 zł za kilo. Obecnie w sklepach płacimy w promocjach nawet poniżej 1,50 zł za kilo.

Hasło Melchiora Wańkowicza „cukier krzepi” dotyczyło najwyraźniej tylko tych bogatszych i to oni się krzepili. W roku budżetowym 1935/1936 monopol cukrowy dał 122 mln zł dochodu do budżetu państwa, czyli około 6 proc. całego budżetu.

Co z jednej strony zabawne, a z drugiej tragiczne, w pewnym momencie rząd wymyślił, żeby eksportem cukru ratować bilans handlu zagranicznego. Wszystko w celu utrzymywania nadwyżki handlowej, co było doktryną gospodarczą sanacji. Monopol państwowy musiał sprzedawać cukier za granicę po 17 gr. za kilogram, czyli nawet poniżej kosztów produkcji. Straty fabrykom musieli pokryć polscy konsumenci. Tych państwo naganiało, ograniczając możliwość zakupu produktu zastępczego dla cukru - sacharyny. Zezwolono na jej zakup tylko diabetykom. Efekt? W Niemczech przy granicy powstało zaraz wiele fabryk produkujących sacharynę, która była przemycana do Polski.

„Kazimierz Sokołowski, jeden z najbardziej ogarniętych sanacyjnych ekonomistów, porównując ceny hurtowe towarów w Polsce i na eksport, doszedł do wniosku, że w 1930 roku polski rynek wewnętrzny (konsumenci, podatnicy) dopłacił około 0,5 mld zł do eksportu” - pisze Suchodolski. Łączna kwota dumpingu w 1930 roku miała wynieść 600 mln zł (6 mld zł na dzisiejsze pieniądze), czyli jedną czwartą wartości eksportu.

Samarytanizm gospodarczy, czyli jak zniszczono łódzki przemysł włókienniczy

Symptomatyczny dla stosunku sanacji do gospodarki, a szczególnie małego biznesu, jest przypadek łódzkiego przemysłu bawełnianego. Działania państwa doprowadziły do zapaści sektora i zejścia do podziemia. Ale może od początku.

Państwo według sanacji miało po samarytańsku ratować duże firmy prywatne, żeby nie wysyłać na bruk na raz wielu pracowników. Dlatego jedna z największych fabryk włókienniczych w Europie - Zjednoczone Zakłady Włókiennicze K. Schreibera i L. Grohmana SA - gdy Wielki Kryzys zagroził jej istnieniu, mogła liczyć na pomocną rządową dłoń.

Zakłady zatrudniały około 10 tys. pracowników i władza nie chciała pozwolić, żeby trafili na bezrobocie. Banki prywatne nie chciały już kredytować działalności, więc w maju 1930 roku podjęto decyzję, że kredyt da BGK.

Kredyt w wysokości 22,3 mln zł (dzisiejsze - 223 mln zł) trafił do firmy, co jednak na długo nie pomogło i w połowie 1931 roku firma miała deficyt 22,1 mln zł. „Karol Szrajber junior i Henryk Grohman załamują ręce i proszą rząd o pomoc” - opisuje Suchodolski.

Władze udzielają gwarancji, tolerują zaległości podatkowe... i wszystko na nic. W końcu BGK przejmuje za długi 55 proc. akcji firmy w 1933 roku. Tym samym upaństwawia prywatną firmę. Ale w ciągu trzech lat „pomagania” prywatny jeszcze zakład wykończył prawie całą branżę w Łodzi. Jak to zrobił?

Szrajber i Grohman wymyślili sobie, że pomoc państwa wykorzystają do wybicia konkurencji, bo przez nią marże były za niskie. Gdyby się udało, to działaliby na większą skalę i udałoby się zarobić. Korzystając z kredytów państwowych banków i łagodnego podejścia państwa, sprzedawali swój produkt poniżej kosztów wytwarzania. Mniejsi producenci, już bez pomocy państwa, które nie rekompensowało im sztucznie zaniżonych cen, po prostu padali.

Szacuje się, że po fali upadłości pracę w mniejszych firmach straciło łącznie 20 tys. ludzi. Wszystko po to, żeby uratować miejsca pracy dla 10 tys. zatrudnionych w źle zarządzanej firmie. Innymi słowy z 30 tys. pracujących legalnie, zostało 10 tys., choć gdyby sztucznie nie utrzymywano nierentownej firmy, mogłoby nadal pracować dwa razy więcej. Miasto liczyło wówczas ponad 600 tys. mieszkańców.

Przez Łódź przez dwa lata przetaczały się strajki z powodu nacisku fabrykantów na obniżkę pensji. Mniejszy przemysł włókienniczy przeniósł się w dużej mierze do podziemia. Przedsiębiorcy nie płacili podatków, nie inwestowali w maszyny - kupowali od hurtownika bawełnę, oddawali do wyprzędzenia i sprzedawali pokątnie. Wyzyskując przy tym robotnika do maksimum. Skoro straciło pracę 20 tys. osób, to na czarnym rynku można było nimi pomiatać. W ten sposób przyjazna podobnież ludowi władza, wprowadziła ten lud w kłopoty.[/I]

https://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/...,0,2420873.html
 
User is offline  PMMini Profile Post #39

     
prym
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.883
Nr użytkownika: 70.734

Pawel Rymarczyk
Stopień akademicki: mgr
Zawód: tlumacz
 
 
post 28/08/2021, 18:26 Quote Post

Jak wiemy z wielkim kryzysem różne państwa przyjęły różne strategie. Jedną z tych strategii była dewaluacja własnej waluty względem złota. Tak postąpiła UK na jesieni 1931 roku. Naśladowały ją najpierw państwa skandynawskie a potem inne. Polska nie przyjęła owej strategii. Jak według szanownych kolegów powinny postąpić władze IIRP w tym przedmiocie oraz jakie były by tego innego postępowania skutki?
 
User is offline  PMMini Profile Post #40

     
ZespolyFilmoweSA
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 674
Nr użytkownika: 107.418

Ed Janiski
Stopień akademicki: dr
Zawód: wykladowca
 
 
post 29/08/2021, 12:49 Quote Post

1 Złoty był walutą bardzo młodą. W odróżnieniu od funta szterlinga. Tym samym znacznie bardziej podatną na odrzucenie przez uczestników obrotu gospodarczego.

2 Polacy mieli w świeżej pamięci hiperinflację lat 1923-1924. Ustanowienie narodowego pieniądza w roku 1924 i jego krótkotrwałe ustabilizowanie było ukoronowaniem właśnie walki z hiperinflacją. Było ono postrzegane jako jedno z nie tak licznych osiągnięć gospodarczych odrodzonego państwa.

3 Każdy niezbyt zręczny ruch rządu mógł zaowocować paniką taką jak inflacja bilonowa roku 1925 (po tym jak rząd wypłacił zaległości płacowe wobec urzędników państwowych właśnie bilonem i pieniądzem zdawkowym).

4 Po wstrząsie zamachu majowego 1926 oraz miesięcy po nim następujących złoty już był stabilizowany na nowym poziomie. Otóż jesienią 1927 polski pieniądz przeszedł potężną dewaluację o aż 42%. Już to było wstrząsem.

5 Państwo polskie nie dysponowało zakumulowanymi rezerwami. Nie mieliśmy ani bogatych złóż kruszcu ani zamorskich posiadłości. Nasze zasoby to był "wdowi grosz". To były oszczędności zwykłych ludzi na czarną godzinę. Dewaluacja byłaby uderzeniem w te szare pracowite myszki, które w swej naiwności zaufały złotemu.

6 Jako alternatywne wobec dewaluacji postrzegano w latach 30. podejście niemieckie. Bank Rzeszy, jeszcze przed dojściem Hitlera do władzy, nie posłuchał wezwań do zdewaluowania Reichsmarki. Zamiast tego, zawiesił wymienialność niemieckiego pieniądza na inne waluty. Oczywiście tylko "tymczasowo".
Odtąd posiadanie w banku odpowiedniej kwoty marek nie wystarczało już do dokonania płatności za transakcję importową. Potrzebna jeszcze była zgoda Reichsbanku. Bank Rzeszy zawiesił również spłacanie rat zadłużenia zagranicznego w walutach obcych. Zamiast tego, spłaty odbywały się w markach (przypomnijmy, po nie obniżonym kursie), które był wpłacane na specjalne konto. Zagraniczny wierzyciel nie mógł wywieźć tych marek ani wymienić na inny pieniądz, lecz jedynie wykorzystać je do zakupu towarów od dostawców w Niemczech.

7 Polska drugiej połowy lat 30. poszła częściowo drogą niemiecką. Handel zagraniczny poddano częściowej reglamentacji (Aprilis 1936: dekret w sprawie obrotu pieniężnego z zagranicą oraz obrotu zagranicznymi i krajowymi środkami płatniczymi). Podobnie jak w Niemczech postąpiono z obsługą zadłużenia zagranicznego. Wierzyciele mogli odzyskać swe należności jedynie zamawiając towary w Polsce.

8 Polska oraz inne państwa dość chętnie korzystały też z innych tradycyjnych instrumentów protekcjonistycznych. Na czele z podwyższaniem i tak już prohibicyjnych ceł przywozowych - do poziomów wręcz absurdalnych. Wyznaczano też kontyngenty importowe.
Ten zestaw środków zastosowano stosunkowo wcześnie - już w roku 1931.

9 Stosowano też listy produktów, których import z jakiegokolwiek kraju był całkowicie zakazany. Wyjątki od wspomnianej listy dopuszczano jedynie na mocy umów bilateralnych w zamian za podobne ustępstwa innych państw.

10 Stosowano też system transakcji kompensacyjnych, które de facto sprowadzały się do wymiany barterowej: towar za towar. Transakcje kompensacyjne były traktowane przez władze jako instrument promocji wywozu z Polski.

11 Kiedy Polska w 1933 wchodziła do Złotego Bloku, czyniła to we wcale nie najgorszym towarzystwie Belgii, Francji, Holandii, Szwajcarii i Italii. Wszystkie te państwa zadeklarowały utrzymanie niezmienionego systemu waluty złotej oraz obronę stałego parytetu swych walut w stosunku do złota.
Blok Złoty stanowił reakcję na politykę walutową zarówno tych państw, które wprowadziły ścisłą reglamentację walutową (Niemcy), jak i tych, które odstąpiły od stałego parytetu swych walut (Wielka Brytania, Stany Zjednoczone). Prawdopodobnie za decyzją o wstąpieniu do Bloku Złotego szła kalkulacja, iż rynki pieniężne niejako nagrodzą takie "uczciwe" podejście i zaowocuje to gromadzeniem rezerw właśnie w krajach Bloku oraz omijaniem przez graczy (wolących wszak waluty zyskujące na wartości) państw pozostałych. Nadzieje takie jednak się nie spełniły. Jeden po drugim, kraje Bloku Złotego zaczęły go opuszczać.
file:///C:/Users/Eugene/AppData/Local/Temp/zw_22_Ma%20gorzata_%20apa_635_656.pdf

Ten post był edytowany przez ZespolyFilmoweSA: 29/08/2021, 12:54
 
User is offline  PMMini Profile Post #41

     
prym
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.883
Nr użytkownika: 70.734

Pawel Rymarczyk
Stopień akademicki: mgr
Zawód: tlumacz
 
 
post 30/08/2021, 8:00 Quote Post

Do ZespolyFilmoweSA.

Dziękuję za obszerną odpowiedź, która odpowiednio naświetla ówczesne dylematy. Rozumiem, że tematem prowadzącym jest "Walka Sanacji z wielkim kryzysem", ale nie chciałem zakładać nowego tematu, bo nijako kwestia, która mię nurtuje zawiera się w nim.
Jaka to jest kwestia?
Czy inne podejście do parytetu wymiany złotego do złota przyniosło by inne efekty? Oczywiście chodzi o dewaluację oraz jakie inne mechanizmy należało by zastosować.
Rozumiem, że przy ówczesnych ograniczeniach w handlu międzynarodowym sama dewaluacja niczego by nie rozwiązywała a mogła by być źródłem niestabilności monety. Jednak należy stwierdzić, że przy skali ówczesnej deflacji banie się inflacji wydaje się nieporozumieniem.
 
User is offline  PMMini Profile Post #42

     
ZespolyFilmoweSA
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 674
Nr użytkownika: 107.418

Ed Janiski
Stopień akademicki: dr
Zawód: wykladowca
 
 
post 30/08/2021, 8:23 Quote Post

QUOTE(prym @ 30/08/2021, 9:00)
Czy inne podejście do parytetu wymiany złotego do złota przyniosło by inne efekty?

Rozumiem, że przy ówczesnych ograniczeniach w handlu międzynarodowym sama dewaluacja niczego by nie rozwiązywała

przy skali ówczesnej deflacji banie się inflacji wydaje się nieporozumieniem.
*


1 To my dzisiaj wiemy, że Polska zwalczała skutki wielkiej depresji gorzej niż prawie wszystkie inne państwa. Gdybyż sanacyjny rząd posiadał naszą dzisiejszą wiedzę.

2 Cieszę się, iż się zgadzamy, że w warunkach szalejącego protekcjonizmu ów klasyczny mechanizm [osłabienie waluty krajowej ("upuszczenie krwi") --> większa konkurencyjność w eksporcie] mógł nie zadziałać.

3 Nie wiemy co by było gdyby . . . Ale wspomnienie "inflacji bilonowej" było żywe.
Wtedy chyba nie działały mechanizmy dzisiejsze, które pozwalają jednemu, drugiemu, trzeciemu bankowi emisyjnemu dodrukowywać na potęgę a mimo to nie obawiać się ani inflacji ani katastrofalnej deprecjacji pieniądza wobec walut obcych.
Odejście złotego od parytetu złota niechybnie skończyłoby się wzrostem cen. Pytanie: jak wielkim?
Na początku wzrost cen ucieszyłby wielu. Szczególnie chłopi, stanowiący większość ludności, radowaliby się, iż owoce ich ciężkiego trudu drożeją. Nawiasem mówiąc, nawet niemieccy naziści, których polityka ogólnie sprowadzała się do trzymania w ryzach tak płac jak i cen, akurat w odniesieniu do płodów rolnych uczynili wyjątek i w 1936 dopuścili jednorazowy 20-procentowy wzrost cen płaconych "żywicielom Rzeszy".
Pytanie: czy na tym pierwszym impulsie wzrostowym by się skończyło? Osobiście wątpię. Inflacja to mechanizm samonakręcający się. Bardzo łatwo utracić nad nim kontrolę.
 
User is offline  PMMini Profile Post #43

     
Alexander Malinowski 3
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.569
Nr użytkownika: 100.863

Alexander Malinowski
Zawód: Informatyk
 
 
post 30/08/2021, 8:41 Quote Post

W czasie wielkiego kryzysu rozwarły się nożyce pomiędzy Polską, a Niemcami. Najmarniejsza wieś w Prusach Wschodnich propserowała, gdy sąsiednia wieś z byłego Zaboru Pruskiego biedowała. Można się tylko pocieszać, że jednocześnie w ZSRR ludzie umierali z głodu.
To jest pewne wyjaśnienie, dlaczego model niemiecki był dla wielu ludzi atrakcyjny.

Polskie rolnictwo się dusiło nadmiarem produkcji i brakiem rynków eksportowych. Przemysł się dusił brakiem popytu.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #44

     
ZespolyFilmoweSA
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 674
Nr użytkownika: 107.418

Ed Janiski
Stopień akademicki: dr
Zawód: wykladowca
 
 
post 30/08/2021, 8:47 Quote Post

QUOTE(Alexander Malinowski 3 @ 30/08/2021, 9:41)
Polskie rolnictwo się dusiło  [ . . .  ] brakiem rynków eksportowych. Przemysł się dusił brakiem popytu.
*


Ale prym - o ile dobrze zrozumiałem - przyznaje mi rację w tym, iż dewaluacja złotego wcale nie musiała oznaczać dla polskiego rolnictwa otwarcia nowych rynków. Tyle bowiem wtedy stosowano nieklasycznych tricków antyprzywozowych . . .
 
User is offline  PMMini Profile Post #45

6 Strony < 1 2 3 4 5 > »  
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej