Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
2 Strony  1 2 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Przyczyny rozpowszechniania się chrześcijaństwa
     
Mort
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 244
Nr użytkownika: 101.514

Stopień akademicki: KLON BANITA
Zawód:
 
 
post 26/04/2017, 14:30 Quote Post

Znamy z historii wiele przypadków zmiany religii umotywowanych chęcią społecznym konformizmem, albo chęcią ekonomicznych czy politycznych korzyści. Trudno jednak powiedzieć że takie motywy skłaniały ludzi do przyjęcia religii chrześcijańskiej w pierwszych wiekach jej istnienia. Wręcz przeciwnie - aż do Edyktu Mediolańskiego wydanego przez Konstantyna Wielkiego w 313 r. przyjęcie i praktykowanie chrześcijaństwa w Cesarstwie Rzymskim narażało na szykany i prześladowania a nawet męczęńską śmierć, zamykając zarazem drogę do kariery politycznej w jego instytucjach. Mimo to, chrześcijaństwo dość prężnie się rozwijało - w drugiej połowie III w. gminy chrześcijańskie istniały już w praktycznie każdej prowinji, a na niektórych obszarach, zwłaszcza w Syrii i Anatolii, chrześcijanie zaczęli przeważać wśród ogółu ludności. Stosunkowo szybko wśród jego wyznawców znaleźli się też ludzie wysoko postawieni w hierarchii społecznej, nie wyłączają członków dworu i rodziny cesarskiej. Co sprawiało że mimo licznych zagrożeń i życiowych przeszkód ludzie lgnęli do chrześcijaństwa?
 
User is offline  PMMini Profile Post #1

     
Tragliano
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 236
Nr użytkownika: 70.976

 
 
post 26/04/2017, 14:50 Quote Post

Chrześcijaństwo oferowało wówczas model religii praktycznie nieznany pośród mieszkańców cesarstwa rzymskiego, czerpiący najlepsze wzorce z każdego innego. Przedstawiało jasną wizję życia i moralności wraz z zestawem rytuałów religijnych, nie było przeintelektualizowane jak gnostyckie komuny czy niektóre sekty o egipskiej czy helleńskiej proweniencji. Miało ogromne możliwości chłonne, aktywnie absorbowało dorobek filozoficzny wielu greckich szkół, w tym zwłaszcza stoicyzmu, która to filozofia w swoim późnym wydaniu była niezwykle popularna w społeczeństwie rzymskim. Chrześcijaństwo był religią jednocześnie inkluzywną i ekskluzywną - otwarte na każdego a jednocześnie stawiające pewne wymagania. Istniały pewne wyższe misteria - eucharystia przede wszystkim - nie były jednak obwarowane stopniami wtajemniczenia jak analogiczne ryty w innych religiach. Chrześcijaństwo było w porównaniu do rozproszonego pogaństwa grecko-rzymskiego bardzo zorganizowane, w porównaniu do sekt takich jak mitraizm czy orfizm bardzo zaś luźne. Uniwersalistyczne i niezwracające uwagi na narodowość czy pochodzenie społeczne miało dokładnie taki sam przekaz dla każdego mieszkańca imperium. Poprzez odpowiednie furtki - zwłaszcza kult Matki Bożej - otwierało możliwość dalszego kultywowania na poziomie rytualnym pewnych pogańskich obrzędów. Dawało nowy typ relacji z bóstwem, zupełnie odmienny od politeistycznego podejścia, bliższy, bardziej intymny. Było ponadto intelektualną rewolucją - wychodziło do ludu z propozycją radykalnej metafizycznej rewolty, zadawało nowe pytania na poziomie nie filozoficznej spekulacji mędrców ale dostępnym dla każdego. Ilu jest bogów? Co jest po śmierci? Jaki charakter ma natura ludzka? Po co żyjemy? Na wszystkie te pytania znajdowało odpowiedzi bardziej stymulujące i spójne niż większość alternatyw, jednocześnie nie było zamkniętym, elitarystycznym zgrupowaniem sekciarskim. Jak na swoje czasy było naprawdę doskonałą religią o wszystkich elementach koniecznych by odnieść sukces. Dobrze opisuje w formie popularnonaukowej ten fenomen Paul Veyne (ateista wedle mojej wiedzy) w Początkach chrześcijańskiego świata (312–394). Chrześcijaństwo było mądre dla mądrych, pocieszające dla potrzebujących pocieszenia, mistyczne dla miłośników mistyki, popularne dla prostego ludu.

Ten post był edytowany przez Tragliano: 26/04/2017, 14:50
 
User is offline  PMMini Profile Post #2

     
Grzegorz_B
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 747
Nr użytkownika: 99.929

Stopień akademicki: dr
Zawód: IT
 
 
post 26/04/2017, 19:39 Quote Post

Nie do pominięcia jest przede wszystkim nacisk chrześcijaństwa na prozelityzm ("idźcie i głoście..."), dużo mocniejszy niż chyba we wszystkich innych religiach z tego okresu.
 
User is offline  PMMini Profile Post #3

     
Arheim
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.978
Nr użytkownika: 70.627

Stopień akademicki: MS
 
 
post 27/04/2017, 11:08 Quote Post

Początki były trudne ,chrzescijanie oddawali wszystko co posiadali biednym ,wladzom moglo to sie niepodobać?

Pliniusz Mlodszy ok.111-113 r.rzadca i namiestnik Bitynii i Pontu o chrzescijanach: "Błąd i wina chrześcijan polegała na tym, że mieli zwyczaj w wyznaczonym dniu zbierania się przed świątynią i wygłaszania modlitwy pochwalnej na cześć Chrystusa jako Boga. Następnie zobowiązywali się pod przysięgą, że nie będą kradli ani prowadzili rozbojów, że nie będą cudzołożyli ani zapierali się wiary, że będą oddawać wszystko, co wezmą na przechowanie... Tak więc nic w nich nie znalazłem ponad głupi i bezmyślny zabobon"
 
User is offline  PMMini Profile Post #4

     
hipponae
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 68
Nr użytkownika: 101.635

 
 
post 27/04/2017, 17:34 Quote Post

Powiązałbym to jeszcze z faktem, iż chrześcijaństwo na samym początku opierało się na sieci gmin żydowskich rozsianych po całym Cesarstwie (nawiasem, sama jedność tak wielkich terenów pod władzą cesarzy też odegrała rolę). Do tego akcent postawiony na miłosierdzie, dobroczynność i równość wszystkich ludzi mogła przyciągać ludzi z niższych warstw społecznych (ot, choćby jeden z wielkich reformatorów wczesnego monastycyzmu Pachomiusz, został chrześcijaninem pod wrażeniem pomocy, jaką udzielili mu członkowie gminy kościelnej w Tebach).

Tragliano
QUOTE
Chrześcijaństwo oferowało wówczas model religii praktycznie nieznany pośród mieszkańców cesarstwa rzymskiego, czerpiący najlepsze wzorce z każdego innego. Przedstawiało jasną wizję życia i moralności  (...)  Chrześcijaństwo było mądre dla mądrych, pocieszające dla potrzebujących pocieszenia, mistyczne dla miłośników mistyki, popularne dla prostego ludu.


W rzeczy samej, chrześcijaństwo stanowi ofertę filozoficznie atrakcyjne dla każdego.
Dodałbym jeszcze, choć to już tylko domysły, że sposób życia zgodnie z wiarą zakładał też znacznie większe zaangażowanie w życie rodzinne i chrześcijan mogło być po prostu dzięki temu więcej (potępienie aborcji).
Pamiętajmy też, że większość historii chrześcijaństwa przed 313 rokiem jednak nie wypełniały prześladowania, a w miarę spokojna egzystencja pod władzą pogańskich władców.

Ten post był edytowany przez hipponae: 27/04/2017, 17:36
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #5

     
Grzegorz_B
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 747
Nr użytkownika: 99.929

Stopień akademicki: dr
Zawód: IT
 
 
post 27/04/2017, 19:17 Quote Post

QUOTE(Arheim @ 27/04/2017, 11:08)
Początki były trudne ,chrzescijanie oddawali wszystko co posiadali biednym, wladzom moglo to sie nie podobać?


Władzom to się przede wszystkim nie podobało nieoddawanie "odpowiedniej" czci władzy naczelnej, czyli cezarowi ;-)

Podejrzewam że bez tego cała reszta byłaby co najwyżej uznawana za coś nierozsądnego czy dziwacznego.
 
User is offline  PMMini Profile Post #6

     
Maciej Ł
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 252
Nr użytkownika: 78.812

Stopień akademicki: mgr
Zawód: radca prawny
 
 
post 27/04/2017, 21:17 Quote Post

Myślę, że bardzo ważna była idea równości ludzi, ponieważ spora część społeczeństwa rzymskiego to byli niewolnicy. Druga rzecz- moralność. Myślę, że przyciągała mężatki i matki. Kobiety nie chciały być zdradzane przez mężów a dożywotnia monogamia była atrakcyjna dla bezbronnych i starzejących się pań. Poza tym żadna matka nie chciała, aby jej dzieci skończyły w jakimś burdelu, jako pracownicy, albo klienci, aby oddawały się rozpuście i nie wiedziały z kim mają dzieci /wtedy nie było badań DNA/, aby umierały na choroby weneryczne, itd.

Ten post był edytowany przez Maciej Ł: 27/04/2017, 21:19
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #7

     
Arheim
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.978
Nr użytkownika: 70.627

Stopień akademicki: MS
 
 
post 28/04/2017, 11:11 Quote Post

QUOTE
QUOTE(Arheim @ 27/04/2017, 11:08)
Początki były trudne ,chrzescijanie oddawali wszystko co posiadali biednym, wladzom moglo to sie nie podobać?

Władzom to się przede wszystkim nie podobało nieoddawanie "odpowiedniej" czci władzy naczelnej, czyli cezarowi ;-)

Podejrzewam że bez tego cała reszta byłaby co najwyżej uznawana za coś nierozsądnego czy dziwacznego.


Wladze lokalne zaczely karać za nieoddawanie czci cezarowi i nieskladanie ofiary bogom rzymskim,inni mieszkancy wysyłali za to donosy ze chrzescijanie nie skladają ofiar,być może oni też sugerowali tym że oni także przestaną skladać,na co władze lokalne i centralne musiały zareagować,widząc że zamiast cezarowi i bogom ofiare oddają biednym.

Ten post był edytowany przez Arheim: 28/04/2017, 11:12
 
User is offline  PMMini Profile Post #8

     
jb8
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 471
Nr użytkownika: 97.339

jakub barecki
Stopień akademicki: mgr
Zawód: historyk
 
 
post 29/04/2017, 13:35 Quote Post

Mort, wytknę Ci pewną niekonsekwencję. Twierdzisz: przyjęcie i praktykowanie chrześcijaństwa w Cesarstwie Rzymskim narażało na szykany i prześladowania a nawet męczęńską śmierć, zamykając zarazem drogę do kariery politycznej w jego instytucjach. A dosłownie chwilę potem: Stosunkowo szybko wśród jego wyznawców znaleźli się też ludzie wysoko postawieni w hierarchii społecznej, nie wyłączają członków dworu i rodziny cesarskiej.

Ale mam ochotę wypowiedzieć się szerzej.
*********************************

Ponieważ my, którzy rozważamy ten temat, sami wywodzimy się z kultury chrześcijańskiej (bez względu na nasze osobiste zapatrywania) mamy do pewnego stopnia nieuświadomioną skłonność przedstawiać sobie historię pierwszych wieków chrześcijaństwa w kategoriach wielkiej i trywialnej opozycji: był świat pogańskich kultów i małodusznych cezarów, w który wkroczyła nagle jakaś niespotykana wcześniej jakość i wzięła Imperium szturmem. Jeśli jednak zredukować tą dorobioną dramaturgię wszystko wyda się raczej płynne i naturalne niż zagadkowe.

Przede wszystkim zarówno chrześcijaństwo jak i filozofie, z którymi wchodziło ono w kontakt były plastyczne, kształtowały się wzajemnie i działo się to nieustannie na zasadzie np. inspiracji. Chrześcijaństwo nie było zresztą jakąś monolityczną ideą. Od samego początku wyrodziło się w wiele skrajnie różnych wariantów nie tolerujących się nawzajem. Istniało chrześcijaństwo gnostyków, gmin pawłowych, wielkomiejskich intelektualistów, profetycznych montanistów itd. itd . Docierało w najróżniejsze krańce ekumeny i niemal natychmiast róznicowało się jeszcze bardziej (głównie za sprawą dystansu lub izolacji). Istnieje nawet teoria (przez wielu badaczy odrzucana), że w pewnym sensie również islam jest egzotycznym wariantem chrześcijaństwa (patrz Ewolucja Boga, s. 357). I nawet jeśli to twierdzenie idzie zbyt daleko, wzajemne przenikanie i inspiracje były nieuniknione. Lecz dlaczego właściwie to wszystko się działo?

Człowiek ma potrzebę wewnętrznego rozwoju, wykraczania poza samego siebie oraz poza kulturę, w której wyrósł. Dlatego bezustannie rzucamy wyzwanie drugiej stronie naszej natury - konformizmowi. Sprzeczność jakże twórcza! Dzięki temu człowiek jest niestabilny, ale dynamiczny. Miota się bez końca, w ten sposób odkrywając i na bieżąco wyznaczając rozpiętość swego potecjału. Pytanie dlaczego kolejne religie oraz idee (bo na pewno nie była to jedna religia i idea!) brały miejsce nowych w I, II i III wieku, wystarczy rozszerzyć by nabrało innego charakeru: a dlaczego to samo działo się wcześniej i poźniej? Ba, skąd wieczny bunt pokoleń? Załóżmy jednak, że to nie ideologiczny ferment nas dziwi, lecz jego etyczna jakość. Spytamy wtedy - co nowego oferował kult cieśli ukrzyżowanego?

Niewatpliwie gdy wyobrażamy sobie pierwotnego chrześcijanina zasadnicze wydają się nam jego dwa atrybuty - pokora i niezłomność. Równie dużo mówi nam to o nas jak o ówczesnych; z pewnościa PRAGNIEMY by takie były początki chrześcijaństwa. Zresztą przyznaję, nie ma potrzeby przekornie zaprzeczać - tego rodzaju cichy i godny (nawet pogodny) herozim na pewno był bliski wielu pierwszym (oraz późniejszym) wyznawcom Jezusa. Siłą rzeczy, zwieńczenie ewangelicznej biografii Ukrzyżowanego, jeśli dowodzi czegokolwiek to właśnie Jego najwyższej pokory i niezłomności. Chrześcijanie znajdują w swej fundacyjnej opowieści nieodparty argument - oto źródlo naszej mądrości! Czy jednak przesłanie Tego, który wydał się za nasze grzechy jest naprawde oryginalne? Czy te piękne, ponadczasowe cnoty nigdy nikomu wcześniej nie postały w glowie i nie zostały zaprezetowane w słowie oraz w czynie? Cóż:

1) POKORA I MIŁOSIERDZIE
"Miłujcie się wzajemnie z całego serca; a jeśli jakiś człowiek zgrzeszy przeciw tobie, przemów do niego łagodnie, i nie chowaj w swym sercu wrogich zamiarów. A jesli okaże skruchę i wyzna swój grzech, przebacz mu. Lecz jeśli będzie się wypierał grzechu, nie unoś sie gniewem /.../ i nawet jesli człowiek ów nie zazna wstydu i bedzie trwał w grzechu, przebacz mu z serca, i zostaw pomstę Panu." Mógłby powiedzieć Jezus... Ale słowa te napisane zostały ponad sto lat przed Jego nauczaniem przez "pewnego faryzeusza, który żywił cześć dla Jana Hyrkana, najwyższego kapłana z dynastii hasmonejskiej". Część badaczy uważa zresztą, że tekst był znany Jezusowi.
- B. Russell, Dzieje filzofii Zachodu, 2000, s. 371.

2) NIEZŁOMNA WIERNOŚĆ
"Czwarta Księga Machabejska /.../ opowiada o niezwykłym męstwie pewnego starca oraz siedmiu młodych braci, którzy zostali poddani torturom, a następnie spaleni na stosie na rozkaz Antiocha [chodzi o Antiocha IV Epifanesa], podczas gdy ich matka, która była świadkiem kaźni, zaklinała ich by wytrwali w oporze. Król próbował najpierw zjednać ich sobie przyjacielskimi zapewnieniami, że jeśli tylko zgodzą się zjeść wieprzowe mięso, przyjmie ich do swych łask i zapewni im życiową pomyślność. Kiedy odmówili, pokazano im narzędzia tortur. Pozostali jednak niewzruszeni mówiąc Antiochowi, że po smierci będzie cierpiał wiekuiste męki, zaś oni dostąpią wiekuistego szczęścia. Jeden po drugim, na oczach pozostałych braci i matek, odmówili zjedzenia wieprzowego mięsa, a następnie zostali poddani torturom i zgładzeni".
- B. Russell, Dzieje filzoofii Zachodu, 2000, s. 368.

Jak widać, gotowość na męczeństwo, wcale chrześcijan nie wyróżniała. W dodatku, prześladowania, które dziś stanowią jeden z ulubionych wątków historii Kościoła (jak zauważył Tolkien - najlepiej słucha się tych historii, które są mroczne; można się też nimi chlubić), nie były tak wszechobecne i regularne jak czasem jesteśmy skłonni przyjmować: "In the mid-third century, Christian subjects of the Roman emperor found themselves persecuted for the first time on an empire-wide scale, on imperial inititive." (- D. McCulloch, A History of Christianity, 2010, s. 172).

Chrześcijaństwo, stanowiąc rozwijającą się inspirację, samo chętnie pozwalało się inspirować. Jego etyka, eschatologia i symbolika nie wydają się w świetle naszej wiedzy wyjątkowe, co najwyżej specyficzne, poprzez postać w jaką te elementy w jego ramach kompilowano. Jego terytorialna ekspansja na obszarze ekumeny też nie stanowi unikalnego zjawiska, bo wiemy, że miało rywali. W miarę zaś jak czas płynął, wspólnota dziedziców tradycji apostolskiej rozprzestrzeniała się i zarazem roztapiała w społecznościach Imperium i daleko poza nim, częściowo je kształtując, a częściowo nawzajem pozwalając się przez nie kształtować. Dlaczego jednak ostatecznie to chrześcijańskie emblematy (bo nie idee*) zwyciężyły pośród takiego bogactwa wariantów? Chrześcijanin ma prawo głosić, że tkwi w tym tajemnicza wymowa. Pozostali z kolei mogą się cieszyć przywilejem posiadania najprostszej możliwej odpowiedzi: przypadek.

* chyba u McCullocha wyczytałem, że chrześcijan coś faktycznie wyróżniało od samego początku - całkowity zakaz rozwodu i aborcji.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #9

     
Grzegorz_B
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 747
Nr użytkownika: 99.929

Stopień akademicki: dr
Zawód: IT
 
 
post 29/04/2017, 15:11 Quote Post

Jeszcze jedna sprawa - wczesne chrześcijaństwo było dość agresywne i nietolerancyjne. Tzn. nie mówię oczywiście o okresie zanim samo zostało religią państwową, tylko nieco potem - niszczenie innych świątyń, posągów, późniejsze siłowe nawracanie pogan, itd.

 
User is offline  PMMini Profile Post #10

     
hipponae
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 68
Nr użytkownika: 101.635

 
 
post 29/04/2017, 19:07 Quote Post

QUOTE(Grzegorz_B @ 29/04/2017, 16:11)
Jeszcze jedna sprawa - wczesne chrześcijaństwo było dość agresywne i nietolerancyjne. Tzn. nie mówię oczywiście o okresie zanim samo zostało religią państwową, tylko nieco potem - niszczenie innych świątyń, posągów, późniejsze siłowe nawracanie pogan, itd.

Niewątpliwie, jak zresztą prawie każda religia, kiedy staje się odpowiednio silna. A chrześcijaństwo miało pretensje do wyłączności na zbawienie, więc było nietolerancyjne z natury, w odróżnieniu od religii starożytnych. Do tego, Kościół miał poparcie cesarzy, którzy z "czasów pogańskich" do "chrześcijańskich" przenieśli tradycję pontifex maximus, nawet po rezygnacji z tego tytułu.

Ten post był edytowany przez hipponae: 29/04/2017, 19:08
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #11

     
Grzegorz_B
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 747
Nr użytkownika: 99.929

Stopień akademicki: dr
Zawód: IT
 
 
post 29/04/2017, 21:49 Quote Post

QUOTE(hipponae @ 29/04/2017, 19:07)
QUOTE(Grzegorz_B @ 29/04/2017, 16:11)
Jeszcze jedna sprawa - wczesne chrześcijaństwo było dość agresywne i nietolerancyjne. (...)

Niewątpliwie, jak zresztą prawie każda religia, kiedy staje się odpowiednio silna.


Ja bym to wiązał również z monoteizmem - politeiści po prostu mogli akceptować pojawienie się kolejnego boga w panteonie. Rzym na przykład "przyswoił" sobie choćby Izydę czy Mitrę.
 
User is offline  PMMini Profile Post #12

     
hipponae
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 68
Nr użytkownika: 101.635

 
 
post 30/04/2017, 18:58 Quote Post

QUOTE(Grzegorz_B @ 29/04/2017, 22:49)
QUOTE(hipponae @ 29/04/2017, 19:07)
QUOTE(Grzegorz_B @ 29/04/2017, 16:11)
Jeszcze jedna sprawa - wczesne chrześcijaństwo było dość agresywne i nietolerancyjne. (...)

Niewątpliwie, jak zresztą prawie każda religia, kiedy staje się odpowiednio silna.


Ja bym to wiązał również z monoteizmem - politeiści po prostu mogli akceptować pojawienie się kolejnego boga w panteonie. Rzym na przykład "przyswoił" sobie choćby Izydę czy Mitrę.

Dokładnie! Chrześcijanie na pewno nie mogli dopuścić do jakiejkolwiek konkurencji dla Boga w Trójcy. Inna sprawa, że wiele spośród ich religijnych zwyczajów ma swoje "odpowiedniki" w tradycjach choćby rzymskich.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #13

     
Mort
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 244
Nr użytkownika: 101.514

Stopień akademicki: KLON BANITA
Zawód:
 
 
post 5/05/2017, 14:43 Quote Post

Interesujący artykuł o powodach ekspansji chrześcijaństwa znalazłem na...racjonaliście.pl:

QUOTE
Chrzest Cesarstwa Rzymskiego jako fenomen socjologiczny
Autor tekstu: Stanisław Żuławski

Jeszcze w u progu III stulecia chrześcijanie ginęli w prześladowaniach, by zaledwie w już V wieku święty i papież Leon I Wielki mógł zwracać się do Rzymu: „Naród święty, plemię wybrane, miasto kapłańskie i królewskie". [ 1 ] Zaledwie dwa stulecia wystarczyły, by, osiągnąwszy pozycję społeczną, Kościół męczenników pogodził się ze światem i przyjął jego standardy.

Jak zatem wytłumaczyć to, że zupełnie marginalna grupa, która rzuciła wyzwanie establishmentowi jednej z wielu prowincji Imperium Rzymskiego zdołała zapoczątkować ruch, który po kilku stuleciach będzie decydował o formie ideowej całego państwa? Odpowiedzi na to pytanie należy szukać w klimacie intelektualnym epoki w której ukształtowała się ta religia i w ofercie jaką dawała. Chrześcijaństwo, mimo, iż początkowo przynajmniej było ruchem, jak powiedzielibyśmy dziś „kontrkulturowym" wyrastało z ducha specyficznego czasu i miejsca. Cesarstwo rzymskie, kosmopolityczna struktura łącząca rozmaite ludy i religie basenu Morza Śródziemnego przyniosło wcielonym obszarom względną stabilność i prosperity. Pax Romana, Pokój Rzymski długo nie był jedynie sloganem propagandowym a odzwierciedleniem pewnej rzeczywistości polityczno-ekonomicznej. Łatwość podróżowania, ilość szlaków handlowych zarówno lądowych, jak i morskich, portów i wielkich ośrodków miejskich przyczyniła się nie tylko do wymiany towarowej ale i kulturowej. Imperium stało się przysłowiowym kotłem kulturowym w którym mieszały się języki, idee i wierzenia religijne. Charakterystycznym rysem ówczesnej epoki była ekspansja tak zwanych „kultów wschodnich", z pozoru orientalnych religii, które w istocie były hellenistyczną i misteryjną reinterpretacją orientalnych mitów (vide misteria Izydy czy Mitry). Wśród rozmaitych wyznawców egzotycznych religii byli też zhellenizowani Żydzi wierzący w jedynego Boga oraz tak zwani „bogobojni" czyli poganie nawróceni na judaizm. W tym gronie pojawili się też pierwsi apostołowie Jezusa Chrystusa uważani początkowo, zarówno przez swoich żydowskich braci jak i rzymskie władze za sektę w ramach szeroko pojętej religii żydowskiej. Dlaczego więc, po czterech stuleciach ten marginalny ruch stał się filarem imperialnej ideologii i tym samym zakończył czas religijnego pluralizmu?

Na polu konwersji chrześcijaństwo odnosiło spore sukcesy, jeśli mierzymy je w dziesięcioleciach, czy nawet setkach lat. Od dość marginalnej frakcji na łonie żydowskiego mesjanizmu, wyrosło na odrębny, samodzielny i uniwersalistyczny ruch religijny, coraz wyrazistszy a tle stowarzyszeń kultowych cesarstwa. Olbrzymią jednakowoż rolę w tym procesie odgrywała właśnie istniejąca już struktura sieciowa środowisk zhellenizowanych Żydów oraz zjudaizowanych pogan, tak zwanych bogobojnych. To oni byli pierwszymi nawróconymi, stanowili bowiem najlepszy materiał na konwertytów: z jednej strony do pewnego stopnia zakorzenieni byli w kulturze żydowskiej, dzięki czemu rozumieli wywodzącą się z niej narrację, z drugiej — na tyle zhellenizowani, iż niektóre, bluźniercze z punktu widzenia tradycji żydowskiej, tezy ich nie zrażały. Jeszcze większym zainteresowaniem musiało się cieszyć chrześcijaństwo Pawłowe wśród wzmiankowanych „bogobojnych". Nie byli już „Żydami drugiego sortu", ale pełnoprawnymi braćmi i siostrami w Chrystusie. Dodatkowo nie musieli się już kłopotać ścisłymi przepisami prawa mojżeszowego.

Miasta, a właściwie metropolie, jako kosmopolityczne skupiska leżące na szlakach handlowych przysłużyły się wielkiej wymianie na rynku idei. Ludzie wykorzenieni, otoczeni wielogłosem kultów, bóstw, filozofii, kultur i sposobów życia szukali przystani w chaotycznym świecie. Przed pojawieniem się chrześcijaństwa taką przystanią był judaizm — bardzo wśród pogan popularny właśnie ze względu na ekskluzywny monoteizm i restrykcyjną moralność kontrastującą z wielkomiejskim hedonizmem. Z tym większym zrozumieniem musiała się spotykać misja św. Pawła, czerpiącego z pojęć hellenistycznych. W tym okresie jednak przede wszystkim chrześcijanie istnieją i działają jeszcze w symbiozie z judaizmem. Aż do drugiego stulecia po Chrystusie możemy mówić śmiało o „judeochrześcijaństwie" w sensie przewagi procentowej ludności żydowskiej nad poganami. Świadczą o tym zarówno księgi Nowego Testamentu wspominające głównie o nawróconych Żydach, jak i to, że chrześcijańskie kościoły poza Palestyną znajdowały się zawsze w żydowskich dzielnicach niemal naprzeciwko synagog. [ 2 ]

Chrześcijaństwo rozprzestrzeniało się w stałym, stopniowym tempie. Przykładowo na początku II w. w samym Rzymie nie było nawet 1% chrześcijan, stulecie później było to już prawie 5%, zaś pół wieku później wyznawcy Chrystusa stanowili prawie 20% ogólnej populacji Imperium. W czasach Konstantyna, czyli w pierwszej połowie IV w., było ich już ponad 60%. [ 3 ] Socjolog Rodney Stark zaproponował nawet średnią 3,4% wzrostu rocznie, by połączyć mniej lub bardziej dokładne dane statystyczne z poszczególnych lat odpowiadające liczbie chrześcijan. Przykładowo, na stałą liczbę 60 000 000 mieszkańców imperium mamy kolejno: w 50 roku około 1400 chrześcijan, pół wieku później 7500, na początku II w. 210 000 a w „przełomowym" [ 4 ] 312 roku kiedy Konstantyn odnosi zwycięstwo nad Maksencjuszem nieomal 9 000 000… [ 5 ] Liczby te same w sobie wywierają wrażenie niesamowitego i gwałtownego rozwoju, lecz jeśli połączymy je linią stałego wzrostu o tempie „zaledwie" 3,4% rocznie stają się zrozumiałe i oczywiste.

Jeszcze bardziej interesująca jest geografia chrześcijańskiego wzrostu. Jeśli prześledzimy na mapie punkty-miasta największych skupisk chrześcijan okazuje się, że prawie wszystkie znajdują się w basenie Morza Śródziemnego i jest ich więcej na wschodniej jego części, w Azji Mniejszej i Afryce, a tym więcej, im bliżej do Jerozolimy. Chrześcijaństwo swój sukces zawdzięcza więc zarówno niestrudzonym apostołom, jak i samemu zasięgowi Imperium Rzymskiego. Kolejnym czynnikiem był kosmopolityzm wielkich ośrodków miejskich, tygla ras, kultur i idei filozoficzno-religijnych. Fakt, że im większe było miasto, tym liczniejsza populacja chrześcijan, najwięcej więc było ich w metropoliach i miastach portowych, co wydaje się potwierdzać kluczową rolę szlaków handlowych dla wymiany zarówno towarów, jak i idei.

Konserwatywna prowincja, położona na uboczu wymiany towarowo-kulturowej, obojętna była wobec nowinek, co odzwierciedlił najlepiej fakt przechowania właśnie na wsi jeszcze do pełnego średniowiecza pogańskich wierzeń i obyczajów. Proporcje procentowe mówią zresztą same za siebie, aż do końca II w. 90% chrześcijan żyło miastach, do połowy III w. było ich ¾ zaś do końca III w. — ½; chrześcijaństwo w pierwszych wiekach było religią miast. Wieś będzie nawracana jeszcze długo po edyktach cesarzy chrześcijańskich ustanawiających katolicyzm oficjalną religią Imperium. Nieprzypadkowo słowo „poganin" wywodzi się od łacińskiego pagani — wieśniak.

Duże ośrodki chrześcijańskie to Aleksandria, Antiochia, Cyrenaika, Edessa, Efez, Kartagina i Rzym. Także dalej na Zachodzie, w Galii, pierwsze kościoły powstały w Lyonie i Vienne. Liczne źródła świadczą też o ich istnieniu w prowincji nadreńskiej i dzisiejszej Hiszpanii. Te duże centra wydały szkoły katechetyczne, myślicieli i pisarzy chrześcijańskich. Wbrew bowiem temu, co się sądzi, analiza klasowa chrześcijańskich wiernych zaprzecza fałszywemu przekonaniu wyrastającemu z teorii deprywacji. Zgodnie z nią to ludzie wykluczeni i niewykształceni są bardziej skłonni szukać zaspokojenia swoich potrzeb w nadnaturalnych teoriach [ 6 ], a więc religii. Teorię tą bezkrytycznie wykorzystywano do interpretacji rozwoju wczesnego chrześcijaństwa, współcześni socjologowie jednak przychylają się ku stanowisku, iż nowinki religijne lepiej kiełkują pośród klas zamożnych, które osiągnęły już pewien poziom materialnego zabezpieczenia. [ 7 ] Tak więc to nie ludzie z nizin byli główną siłą napędową młodej religii. Niemniej jednak, chrześcijaństwo było otwarte i dla nich.

Rzecz jasna awans społeczny chrześcijan, jak i otworzenie się urzędów biskupich na osoby dobrze sytuowane, nie zawsze szło w parze z jakością przekonań i żarliwością wiary. Stanowiska stały się łakomym kąskiem dla karierowiczów w zaspokojeniu przyziemnej potrzeby bycia ważną personą i autorytetem dla współwyznawców. Podobnie, awans intelektualny, rozwój myśli i doktryny, przysporzy w kolejnych stuleciach niemało kłopotu. Wykształcenie się hierarchii i niezależnych ośrodków doprowadzi do sporów o prymat i doktrynę. Na razie jednak działać będzie na rzecz ogólnie pojętego ogółu wyznawców, który będzie się powiększał z dekady na dekadę.


Nie sposób też pominąć czynników charytatywnych. Kościół oferował takie usługi; wszystko to, co zapewnia dziś państwo opiekuńcze, czyli opiekę nad sierotami, samotnymi matkami, wdowami i potrzebującymi. Chrześcijanie działali jak zorganizowana siatka samopomocy — każdy, kto znalazł się w potrzebie, mógł liczyć na wsparcie braci i sióstr. Także podczas wielkich epidemii za Marka Aureliusza chrześcijanie dali się poznać jako ludzie altruistycznie oddani pomocy bliźnim. Pomagali nie tylko swoim współbraciom w Chrystusie, ale też poganom. Oferowało też sieć pomocy ludziom wykluczonym. Kiedy dana osoba dostawała się do wspólnoty chrześcijan, nagle odnajdowała się nie tylko pośród współwyznawców, ale właśnie wśród braci i sióstr w Chrystusie, co podkreślało rodzinny wymiar zgromadzenia i dodawało tym relacjom emocjonalnych więzi. Jak to wyraził Peter Brown: „więzi rodzinne, małżeństwa, oraz lojalność wobec głowy domu były najbardziej efektownymi środkami rekrutacji członków Kościoła". [ 8 ] Gmina chrześcijańska działała na zasadach samopomocy: organizowano zbiórki żywności i odzieży dla potrzebujących, szukano im również zatrudnienia. Była to rzecz wyjątkowa dla całego świata antycznego, przypomnijmy tylko, że na przykład w myśl ówczesnej filozofii litość była skazą charakteru. Już zresztą Platon w swoim projekcie idealnego państwa postulował wyrzucenie żebraków i bezdomnych poza jego granice. [ 9 ] W świecie, gdzie po prostu nie było miejsca dla słabych, chrześcijaństwo było ostatnią deską ratunku. Bez wątpienia zdarzało się więc, iż ludzie wykluczeni lgnęli do niego nie tyle nawet z przekonania, co po prostu kierowani instynktem przetrwania. Pozostanie „w wierze" mogło być nawet gestem wdzięczności lub zwykłym konformizmem, ale na pewno było faktem. W ten sposób „trzoda" Chrystusa, otwarta i na wielkich i na małych, rosła w postępie geometrycznym, podczas gdy hermetyczne kulty pogańskie skupiały się bądź na lokalnych społecznościach, bądź na wąskiej elicie. Skala wzrostu chrześcijaństwa była nieporównywalna z jakąkolwiek inną religią. Owszem, misteria Izydy, wszelkie kulty związane z wegetacją, były popularne, ale miały ograniczony zasięg, tak jak miały go Misteria Mithry (wyłącznie mężczyźni) czy kult Sol Invictus stworzony przez filozofów dla nich samych oraz dla cesarzy i urzędników państwowych. Tradycyjni politeistyczni bogowie mogli zostać przekupieni, mogli pomóc w zamian w życiu doczesnym, lecz nie oferowali zbawienia ani nie obchodził ich los śmiertelników. Pomysł, by któryś z nich opuścił Olimp i umarł za ludzkość śmiercią haniebną, jako przestępca na krzyżu, był dla ówczesnych ludzi czymś nie do pomyślenia, a jednocześnie bardzo ujmującym. Taka — wyrażając to dzisiejszym językiem - narracja eschatologiczna musiała dziwić, a zarazem fascynować i przyciągać wiernych, bowiem w tym wypadku miłość Boga do ludzkości nie znajdowała żadnych odpowiedników. Tradycyjni rzymscy bogowie byli chłodni i zdystansowani, nie angażowali się w ludzkie sprawy, w przeciwieństwie do bardziej otwartych bóstw orientalnych oraz Boga chrześcijańskiego. Elementy ekstatyczne i silny emocjonalizm silniej oddziaływały na ludzi niż rytualne składanie ofiar przed posągami opiekunów miast. Ponadto w II w. n.e. przeżywał popularność nurt reinterpretacji mitologii, zwany później euhemeryzmem. Euhemer był greckim filozofem, który doszedł do wniosku, iż mityczni bogowie to w istocie ludzie o wybitnych zasługach wyniesieni na ołtarze przez czas i ludzką niepamięć. Na tym tle Chrystus jawił się jako postać zakorzeniona w nieodległej przeszłości, w konkretnym miejscu i czasie, oraz żyjąca w ludzkiej pamięci.

Misteria politeizmu nie stanowiły dla chrześcijaństwa dużego wyzwania. Zbyt intelektualne lub mistyczne nie dbały o liczbę adeptów, mając niewiele do zaoferowania „zwykłemu człowiekowi" i tę lukę wypełnił właśnie chrystianizm silny swoją specyfiką oraz zacięciem ewangelizacyjnym. Doceniając „ofertę" chrześcijaństwa dla „wyklętego ludu ziemi" nie należy popadać w przesadę utożsamiając jego wyznawców wyłącznie z tą klasą społeczną. Dane historyczne przeczą temu marksistowskiemu dogmatowi. Był on niewątpliwym mitem mającym na celu dopasowanie faktów do teorii. Już bowiem od początku, jeszcze w samych Ewangeliach, pojawiają się postacie zamożnych darczyńców, gospodarzy, ludzi wykształconych. Zresztą, gdyby ograniczało się wyłącznie do ubogich, to powiedzmy szczerze — szybki awans społeczny tej młodej religii graniczyłby z cudem. To właśnie datki zamożnych wdów, akces kupców, urzędników miejskich czy wręcz senatorów pozwoliły na gromadzenie dóbr i fundacje kościołów, ale i oddaliły ten pierwotnie aspołeczny ruch od jego radykalnych początków. By nie popaść w gołosłowność: już w pierwszym wieku odnotować można tak znakomite persony pośród członków Kościoła, jak Erastus skarbnika Koryntu, Pompona Gracjana, kobietę z klasy senatorskiej (jak notuje Tacyt) czy inni rzymscy arystokraci, jak Acilliusz Glabrio czy Krystian Flavian. [ 10 ] Oczywiście stanowili oni jeszcze wtedy wyjątki, jednak ich przykład pokazuje, jak nieadekwatne mogą być pewne uogólnienia.

Mimo tego, iż takie przypadki były zdecydowanie mniej liczne niż ludzi z nizin, to miały być może nawet większe znaczenie. W końcu to ci ludzie stanowili tą górną warstwę społeczeństwa i oswajali je własnym świadectwem z tym tajemniczym kultem. W procesie formowania się Kościoła instytucjonalnego to właśnie ludzie zamożni mieli szczególny wpływ; drobni urzędnicy, kupcy, którzy wchodząc w jego struktury, stając się biskupami, zyskiwali prestiż w gronie współwyznawców. Nie zmienia to oczywiście faktu iż przeważająca część wyznawców była ludźmi z nizin, niemniej jednak bez jednostek wpływowych religia ta byłaby tylko marginesem. Wśród konwertytów pierwszych stuleci można odnaleźć wielu ludzi wykształconych, uczniów szkół filozoficznych, którzy zbudują liczne analogie czy wręcz wprost przemycą sformułowań sformułowania filozoficzne i do nowej religii.

Inną z przyczyn wzrostu przyrostu konwertytów w tempie geometrycznym był marsz przez instytucje. W drugiej połowie III wieku, jak zauważa historyk kościelny Euzebiusz, za Galiena, Klaudiusza II, Aureliana, Tacyta, Probusa, Karusa zdarzali się chrześcijanie na stanowiskach zarządców prowincji. Byli też na dworach czy w rodzinach cesarskich, zasiadali w senatach stolic prowincji, jak np. Aleksandrii.

W ekspansji wówczas młodej religii, wbrew powszechnemu mniemaniu, w myśl którego była ona mizoginistyczna, szczególna rola przypadła kobietom. Pogański filozof Celsus zżymał się nawet, nazywając chrześcijaństwo „religią dla kobiet i dzieci". Wytłumaczenia tego fenomenu dostarcza socjologia. Socjologowie religii podzielili konwersje na prymarną i wtórną. [ 11 ] O ile w tej pierwszej konwertyta bierze aktywny udział w swoim nawróceniu, które jest wyrazem jego własnej woli, o tyle druga opisuje sytuacje osoby, która ulega nawróceniu ze względów konformistycznych, przykładowo za namową męża, żony lub rodziców. O ile wiele przemawia za tym, iż kobiety stanowiły znaczącą część wspólnot chrześcijańskich, to w drugiej rzędzie one same stawały się misjonarkami czy wręcz „agentkami" Kościoła w swoich pogańskich rodzinach. Nierzadko to one stały za nawróceniem męża, natomiast wychowanie dzieci w duchu nowej religii było wtedy już tylko kwestią czasu.

Zarówno Piotr, jak i Paweł sankcjonowali małżeństwa między chrześcijanami i poganami. Żona poprzez posłuszeństwo i czystość miała być przykładem dla niewierzącego męża. Statystyki potwierdzają taki układ — w większości przypadków małżeństw mieszanych to żona była chrześcijanką. [ 12 ] Bez względu jednak na proporcje płci, sam fakt mieszanych małżeństw miał kolosalne znaczenie dla ewangelizacji. [ 13 ] W subkulturze chrześcijańskiej kobiety cieszyły się też znacznie większą swobodą i równouprawnieniem niż w tradycyjnym rzymskim społeczeństwie. Nie dziwi więc, iż to one w dużym stopniu będą motorem napędowym tego ruchu. Często, kiedy spotykamy się ze wzmiankami o wysoko postawionych osobach, które uległy „obcemu zabobonowi" (w domyśle — chrześcijaństwu) w pierwszych wiekach n.e., zdecydowanie przeważają wśród nich ilościowo kobiety. [ 14 ] Przyczyn tego stanu rzeczy należy szukać w dowartościowaniu kobiet i związku małżeńskiego przez nową religię. Pamiętać należy też, że główną przyczyną śmiertelności kobiet była wówczas powszechna aborcja, [ 15 ] na którą nie tylko było przyzwolenie, ale i presja natury ekonomicznej. Chrześcijanie zaś nie dość, że kultywowali instytucję małżeństwa i wychowywali swoje potomstwo, to wręcz uważając je za dar od Boga starali się je pomnażać (Idźcie i rozmnażajcie się!).

Nie dziwi zatem, że w drugiej połowie II w. w napisanej przez chrześcijańskiego apologetę Mincjusza Felixa debacie między poganinem a chrześcijaninem ten drugi stwierdza dobitnie: „dzień za dniem nasza liczba rośnie, a to za sprawą naszego godnego stylu życia". [ 16 ] Sformułowanie to dotyczy również pożycia seksualnego. Dla chrześcijan wywodzących się z tradycji judaistycznej seks był narzędziem prokreacji, podczas gdy dla hedonistycznego społeczeństwa antyku był raczej jedną z wielu rozrywek. Nie tylko więc zabraniano oczywistych dewiacji seksualnych, ale i wszelkich form pożycia, które nie prowadziły do zapłodnienia kobiety. [ 17 ]

Chrześcijańska pochwała dziewictwa nie odstawała niczym od rzymskiej moralności, jednak nie stosując podwójnych standardów, jak to było w jej przypadku w odniesieniu do mężczyzn mogących folgować swoim zachciankom, dowartościowywała kobiety. Świadczy to niezbicie, że między mity należy włożyć rzekomy mizoginizm pierwotnego Kościoła. Zdanie takie, oparte na 1 Liście Pawła do Koryntian [ 18 ] jest nadinterpretacją opartą na wyjątku, któremu zaprzeczają inne słowa tak samego apostoła, jak i Ojców Kościoła. Kobiety na pewno były dopuszczane do pełnienia funkcji kościelnych. Wzmianki o diakonessach znajdujemy m.in. w Liście do Rzymian (Rz 16:1-2), u Klemensa Aleksandryjskiego, u Pliniusza Młodszego, Orygenesa oraz w raporcie z Soboru Chalcedońskiego z 451 r., który precyzuje, że kobieta pełniąca tę funkcję musi mieć co najmniej 40 lat i być niezamężna. Takim otwartym stosunkiem wobec kobiet wyróżniała się religia chrześcijańska nie tylko wśród pogan, ale przede wszystkim Żydów. Co łączyło obie religie, to szacunek dla życia, także dla dzieci i noworodków. W kulturze grecko-rzymskiej natomiast możemy mówić o popularność już nie tylko samej nawet aborcji, lecz wręcz dzieciobójstwa. Zazwyczaj niechciane dzieci ze względu na możliwości finansowe gospodarstwa były po prostu porzucane w miejscach publicznych, najczęściej na pastwę żywiołów czy zwierząt. Zresztą było to coś zupełnie normalnego w starożytnym świecie. Demonizowana jest często Sparta, gdzie porzucano kalekie lub chore niemowlęta, ale znajdowało to uzasadnienie w filozofii tak Platona, jak i Arystotelesa. Z kolei rzymskie Prawo Dwunastu Tablic zezwalało ojcu na porzucenie tak niepełnosprawnego dziecka, jak i dziewczynki, która mogła być zbyt dużym obciążeniem dla niezamożnej rodziny. Dziś mogą nas wręcz szokować zarzuty Tacyta pod adresem Żydów zabraniających dzieciobójstwa o szerzenie grzechu i buntu czy zdanie Seneki rozprawiającego o racjonalnym dzieciobójstwie. [ 19 ] Podobne praktyki były surowo zakazane również przez chrześcijaństwo, co oczywiście miało przełożenie an tryumfalny pochód tej religii.

Na koniec warto dodać, że wydawać by się mogło, iż wysokie standardy moralne, społeczna stygmatyzacja (piętno wyrzutków) oraz szykany czy nawet prześladowania ze strony aparatu państwowego będą czynnikiem tamującym rozwój nowej religii. Nic podobnego. Owszem, taka perspektywa zniechęca osoby o letnim nastawieniu, ale przecież zgodnie z ewangelicznym „niech wasze tak znaczy tak, nie znaczy nie" nie do nich było kierowane to przesłanie. To właśnie poświęcenie i trudności wzmacniają oddanie tych, którzy już działają w grupie. [ 20 ] Chrześcijaństwo zaś zaoferowało epicką narrację osadzoną w konkretnym czasie i miejscu, której bohaterem poprzez swoje zaangażowanie mógł się stać każdy człowiek. W kolejnych stuleciach męczennicy będą swoistymi herosami chrześcijaństwa. Bogowie pogańscy oferowali pomyślność w świecie doczesnym, Chrystus zaś nauczał pogardy dlań w imię wyższego życia.

Chrześcijanie wyposażeni byli ponadto w fundamentalne narzędzia formowania mentalnego i nauczania, ewangeliczny autorytet Pism oraz dojrzewającą w sporach frakcyjnych doktrynę. W społeczeństwie, w którym jak firmy na wolnym rynku konkurować mogą ze sobą swobodnie rozmaite światy w postaci na przykład religii, pojawia się tendencja do relatywizacji, co skutkuje postrzeganiem swojej własnej rzeczywistości jako „świata" a nie „Świata". Przeciwstawiało się temu wyraźnie chrześcijaństwo ze swoim ekskluzywizmem doktrynalnym. Tylko ono miało pretensje do monopolu na Prawdę.

Czyżby więc religia ta było „koniecznością dziejową" dla starożytnego świata? Niekoniecznie. O jego losach zaważyły decyzje państwowe — otóż gdyby prześladowań nie było w ogóle, lub wręcz przeciwnie — byłyby totalne i ludobójcze religia ta nie nabrałaby takiej siły rozpędu. Brak męczenników nie wymagałby poświęcenia dla sprawy i oczekiwania rychłego powrotu Chrystusa. Prześladowania i wszelkie zewnętrzne szykany, zamiast być skutecznym straszakiem, dały podstawy do stworzenia narracji heroicznej, poczucia osaczenia, walki o słuszną sprawę i współtworzenia historii. Wzmagało to upór tych, którzy padali ofiarą szykan, jest to znany w socjologii „syndrom oblężonej twierdzy", z drugiej zaś strony zyskiwało uznanie i zaciekawienie pogańskiego otoczenia, co nierzadko przyczyniało się do powiększenia liczby współwyznawców.

Ostatecznie jednak o zwycięstwie chrześcijaństwa zadecydowały dwa czynniki: struktura i organizacja kościelna oraz pomoc ze strony państwa. Gdyby chrześcijaństwo nie przekształciło się w Kościół, to dziś o jego istnieniu moglibyśmy się dowiedzieć z książek historycznych dla specjalistów i gablot muzealnych, tak samo zresztą jak o kultach Mitry czy Izis, które wypadły z zakrętów historii. Kościół jako organizacja okazał się niezbędny, by powściągnąć wewnętrzną dekompozycję ideową i rozpad na dziesiątki różnych sekt. Jednak i on sam nie osiągnąłby wiele, gdyby nie wyciągnięta w przyjaznym geście, hojna ręka władzy. To właśnie sojusz Tronu i Ołtarza był tym momentem dziejowym, który Kościół wykorzystał ‒ najpierw za Konstantyna, a potem za Teodozjusza. Kluczowa okazała się tu decyzja Konstantyna, który najpierw uczynił chrześcijaństwo religią legalną a następnie obdarował je licznymi przywilejami finansowymi. Reszta była konsekwencją jego decyzji.

http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,10031/k,3

No proszę, nawet racjonalistę.pl było stać na całkiem obiektywny tekst o chrześcijaństwie rolleyes.gif . Interesujące stwierdzenia:

- chrześcijaństwo jako hellenistyczna interpretacja judaizmu
- czołowa rola kobiet w rozprzestrzenianiu nowej religii
- odrzucenie marksistowskiej tezy o chrześcijaństwie jako religii wyłącznie ludzi z marginesu społecznego ("opium dla ludu")
- ekspansja chrześcijaństwa jako wyraz alienacji i kryzysu tożsamości mieszkańców antycznych metropolii
 
User is offline  PMMini Profile Post #14

     
jb8
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 471
Nr użytkownika: 97.339

jakub barecki
Stopień akademicki: mgr
Zawód: historyk
 
 
post 7/05/2017, 9:50 Quote Post

Kilka odniesień i uzupełnień:
QUOTE
- odrzucenie marksistowskiej tezy o chrześcijaństwie jako religii wyłącznie ludzi z marginesu społecznego ("opium dla ludu")

W rozdziale "Apostoł miłości" (patrz Ewolucja Boga), poświęconym działalności świętego Pawła, Robert Wright podkreśla, że od początku zamożni byli wciągani do wspólnoty i szczególnie mile w niej widziani. Nie powinno to dziwić. O ile człowiek jest tkanką miękką Kościoła (lub dowolnej innej wspólnoty, niekoniecznie religijnej), o tyle infrastruktura jest jego kośćcem. Tego właśnie potrzebowało "bezdomne" chrześcijaństwo u swego zarania - budynków. Chociaż historycy piszą o wczesnych "Kościołach" w różnych miastach, nie było budynków poświęconych chrześcijańskiemu kultowi. Pierwszą infrastrukturę stanowiły wynajęte domy i sale spotkań (- s. 294). To jeden z wielu powodów, dla których chrześcijaństwo szybko wyrzekło się swych doraźnych ideałów z okresu "niemowlęctwa"; pamiętamy, że na pierwotnym etapie małej palestyńskiej sekty oczekującej rychłego Dnia Sądu apostołowie mieli być - zgodnie z zaleceniem Mistrza - mentalnie i materialnie wolni jak ptaki lub kwiaty (patrz wersy o niewłaściwych troskach, Mat 6, 25-34). To symptomatyczne, że chrześcijaństwo ufundował ekscentryczny rabi, ale rozpowszechnił przedsiębiorczy kupiec. Jezus zalecał by apostołowie żyli z prośby. Nie do pomyślenia to dla Pawła, który swą działalność misyjną realizował równolegle z interesami. (2 Tes, 3, 6-15) So much for Jesus and his wandering Twelve. Paul was on the side of busy people /.../ (- McCulloch, A history..., s. 113) Zresztą, handel we wszystkich czasach i epokach był najbardziej ekumeniczną z ludzkich form aktywności. (Tak na marginesie, to również Stany Zjednoczone w XX wieku postanowiły promować swe wartości w skali świata m.in. za pomocą instytucji wolnego handlu.)
QUOTE
- ekspansja chrześcijaństwa jako wyraz alienacji i kryzysu tożsamości mieszkańców antycznych metropolii

Odpowiedzią na niewątpliwą alienację i kryzys tożsamości była zarówno ekspansja chrześcijaństwa jak też innych kultów wschodnich, ale również rozkwit greckiej myśli społecznej (patrz Russell) - zjawiska zasadniczo równoległe i równoważne. W obszarze śródziemnomorskim nazywamy to hellenizacją, w skali Eurazji funkcjonuje bardziej pojemny (również czasowo) termin "epoka zwrotu" (Axial Age). Kiedyś pisałem o tym na forum:

etyczny komponent osiąga nadrzędny status w stosunkowo zaawansowanych religiach, które za Bellahem nazywałem dotąd historycznymi, choć może lepiej stosować bardziej popularne określenie – systemy epoki zwrotu. Ten niezwykle pojemny termin sygnalizuje rewolucję w dziejach myśli ludzkiej, która w krótkim odstępie czasu (w obrębie pierwszego tysiąclecia przed Chrystusem) dokonała się w systemach filozoficznych kultur tak sobie odległych jak Chiny, Indie czy Bliski Wschód. Charakteryzuje ją przeniesienie zainteresowań w stronę intymnego i osobistego przeżywania transcendencji, która w tym nowym ujęciu zyskała wiele imion - Bóg, Nirwana, Droga, Filozofia. Systemy epoki zwrotu były odpowiedzią proroków, mędrców i filozofów na dogłębne kryzysy społeczno-polityczne, których byli świadkami. Dynamika przemian cywilizacyjnych na szeroko rozumianym obszarze Orientu (za jego zachodnią rubież uznajemy państewka greckie) przytłaczała i przerażała jednostkę dlatego popularność zyskały nauki takich mistrzów jak Amos, Ozeasz, Budda, Konfucjusz, Sokrates, Jezus, oraz wielu innych, którzy dziś są mniej znani. [Oczywiście te zjawiska rozprzestrzeniły się na obszary podbite i zarządzane przez Rzym w kolejnych wiekach] Znawcy podkreślają, że ludzkość zasadniczo nadal żyje w epoce zwrotu.


***************************************
I jeszcze jedna uwaga - tekst cytowany przez Morta odnosi się do chrześcijaństwa pawłowego rozkwitającego na obszarze Imperium (Paweł pierwsze trzy lata swej działalności poświęcił Arabii, nie odniósł tam jednak sukcesu i mało o tym wiadomo). Potwierdza to jak wielką rolę w naszej dyskusji odgrywa perspektywa ("Zachodem poszły dzieje" - chciałoby się rzec). W rzeczywistości McCulloch nie pozwala zapomnieć o tym jak szeroko i różnorodnie rozwijało sie chrześcijaństwo w kierunku wschodnim i poludniowym, w sposób zupełnie niezależny od wydarzeń, które omawiamy. Może kiedyś warto zająć się tą tematyką, tutaj ograniczymy się tylko do jednego spostrzeżenia - porównując do zachodu bardzo mało (choć nie nic!) pozostało z kościołów wschodnich gdy tylko wkroczył na ten obszar islam kilka stuleci później. Chrześcijaństwo, tak jak inne wielkie religie, potrzebowalo przychylnych sobie władców. Na swe szczęście, w obrębie Imperium, wyróżniło się organizacyjną prężnością. Nie sposób więc nie zgodzić się z Żóławskim, gdy twierdzi: Ostatecznie jednak o zwycięstwie chrześcijaństwa zadecydowały dwa czynniki: struktura i organizacja kościelna oraz pomoc ze strony państwa. /.../ Kluczowa okazała się tu decyzja Konstantyna, który najpierw uczynił chrześcijaństwo religią legalną a następnie obdarował je licznymi przywilejami finansowymi. Reszta była konsekwencją jego decyzji.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #15

2 Strony  1 2 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej