Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Straty wojsk antycznych na polu bitwy
     
BlackWood
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 1
Nr użytkownika: 61.404

Stopień akademicki: 3XNIE
Zawód: Kaznodzieja
 
 
post 18/12/2009, 16:32 Quote Post

Witam,chciałem sie konkretnie dowiedzieć ,jakie straty ponosiły armie starożytności na polach bitew(standardowo).Jaki stosunek strat był dopuszczalny ,czy była jakaś norma dla ówczesnych dowodzących( nie wliczam tu starcia np. pod Kannami,bo były wyjątki gdzie tracono całe armie ).Pozdrawiam ,czekam na odpowiedz. wink.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #1

     
ronin12
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 149
Nr użytkownika: 58.832

Stopień akademicki:
Zawód: BANITA
 
 
post 16/01/2010, 22:32 Quote Post

Zapanowała długa cisza...
Problem w tym, że nie ma pojedynczej odpowiedzi, no chyba ,że - to zależy smile.gif, bo rzeczywiście w każdej wojnie i po każdej stronie była różna. Na dodatek były rozmaite straty, bojowe w bitwach, marszowe, obozowe- głównie choroby, często większe niż pozostałe razem. Można postawić pytanie inaczej - jaki % strat gotowi byli akceptować żołnierze, aby jeszcze dalej walczyć?
Ale i tu rozrzut jest ogromny. Np. Spartanie do 100%, przy czym nie tylko 300 Leonidasa, ale i inna 300-setka,z której po walce z druga 300-setką z Argos został JEDEN hoplita( z Argos aż 2), z drugiej strony też Spartanin, dowódca garnizonu na Kadmei w 379 r. dał dyla ze zbuntowanych Teb, chociaż miał 1500 ludzi, a przeciw sobie uzbrojonych cywilów.
Ogólnie można stwierdzić, iż wojska z Polis, walczące przy pełnej aprobacie, potrafiły znosić o wiele wieksze straty, a nawet klęski, przykładem Sparta, Argos, Ateny, także Rzym.
Natomiast wielonarodowe królestwa czy imperia miały o wiele wieksze z tym problemy, często wystarczyła śmierć lub ucieczka wodza lub władcy, aby cała armia zaczęła "bieg po zdrowie" wink.gif tym też mozna wytłumaczyć skutecznośc taktyki Aleksandra atakującego bezpośrednio Dariusza. Z drugiej strony obraz "tłumu niewolników pędzonego do walki batami" też jest mocno przerysowany, propaganda nie jest wynalazkiem naszych czasów!
 
User is offline  PMMini Profile Post #2

     
Hanno Sabellus
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 265
Nr użytkownika: 61.314

Stopień akademicki: mgr
 
 
post 18/01/2010, 10:43 Quote Post

Racja, trudno uogólniać, bo choć można zapewne wyciągnąć jakieś średnie ze statystyk, to i tak nie da to pełnego obrazu. Wiele zależało od przeciwników, od charakteru toczonych wojen, od taktyki, przebiegu bitew. Do tego dochodziły dodatkowe straty, nie poniesione w boju, o których wspominał ronin.
Zapewne większe, niż ogólnie wówczas przyjęte straty byli w stanie zaakceptować tacy Rzymianie, co wynikało zarówno z ich mentalności (żelazna dyscyplina oraz surowe kary za tchórzostwo i dezercję. Wódz potrafił np. nakazać mordowanie własnych żołnierzy, którzy uciekali z pola bitwy), jak i faktu, że nie musieli się za bardzo martwić o uzupełnianie strat w ludziach. W bezpośrednim starciu straty nie były aż tak duże (gdzieś wyczytałem informację, o ok. 5-10%, ale nie wiem czy i na ile można to przyłożyć do większości starożytnych konfliktów zbrojnych), jeżeli oczywiście walczyły mniej więcej równorzędne formacje. W walce brały udział tylko pierwsze szeregi, a żołnierze kombinowali przede wszystkim jak samemu nie oberwać, a dopiero później jak zadać cios. Oczywiście znów - to zależy. Zapewne inaczej to wyglądało w przypadku np. Celtów, czy Germanów, którzy potrafili atakować z większą furią i mniejszym poszanowaniem własnego życia.
Gorzej robiło się w przypadku oskrzydlenia jednej z armii, zasadzki, rozerwania szyków itp. A już najbardziej beztroska rzeź zaczynała się, jak armia szła w rozsypkę wink.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #3

     
ronin12
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 149
Nr użytkownika: 58.832

Stopień akademicki:
Zawód: BANITA
 
 
post 18/01/2010, 22:00 Quote Post

Na Discovery oglądałem program, w którym tłumaczono problem walki w ujęciu psychologicznym. Stosunkowo małą liczbę zabitych w starciu czołowym wyjaśnia według nich wrodzona nam niechęć do zabijania twarzą w twarz, dopiero widok uciekających przełamuje tą niechęć i już można ze spokojem ducha rąbać od ucha!
Duża część szkolenia elitarnych wojsk we wszystkich czasach zajmowało przełamywanie tych oporów, co np. Spartanom lub Rzymianom dzięki ostrej dyscyplinie całkiem dobrze wychodziło, natomiast barbarzyńcom już jakby z urodzenia mniej doskwierały duchowe wątpliwości smile.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #4

     
Sir Xarthras
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 64
Nr użytkownika: 101.701

Antoniuss (poprzedni login zgubilem)
Stopień akademicki: magister militum
Zawód: doktorant
 
 
post 4/08/2017, 9:23 Quote Post

Ciekawe, czy te opory działały także wtedy, gdy przeciwnik jest nieco dalej - np. na wyciągnięcie sarisy.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #5

     
Grzegorz_B
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 747
Nr użytkownika: 99.929

Stopień akademicki: dr
Zawód: IT
 
 
post 4/08/2017, 21:13 Quote Post

Jak już odgrzewamy kotleta - to przede wszystkim nie ma sensu wrzucać całego antyku do jednego wora.

Okres hellenistyczny - najczęściej stosunkowo małe straty.

Z różnych względów, ale w dużej mierze chodziło o stosunkowo ograniczone zasoby ludzkie, tym bardziej że walki trwały "na okrągło". Dlatego w wojnach diadochów dość często pokonani przechodzili po prostu na służbę zwycięzcy, zwłaszcza że (przeważnie) mieli to samo pochodzenie, język, itd.

Ale już na przykład Rzym i rzezie typu wojny galijskie to całkiem inna bajka.

Ten post był edytowany przez Grzegorz_B: 4/08/2017, 21:14
 
User is offline  PMMini Profile Post #6

 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej