|
|
Grunwald 1410. Krok od klęski., Witold Mikołajczak
|
|
|
|
Ale Wanax od kilku miesięcy mam opanowany Jestem tam ostatnio comiesięcznym stałym klientem...
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Bibliografia nie zawsze oddaje erudycję autora. Może być "nabita" tytułami i źródłami, przepisanymi z przypisów do przypisów, vide: Piotr Strzyż, Płowce 1331 (HB).
Bibliografia ma IMHO dwa cele: 1) przedstawić literaturę przedmiotu, 2) przedstawić wykaz pozycji wykorzystanych przez autora. W teorii, te dwa cele mają się wzajemnie pokrywać (autor ma wykorzystać całą dotychczasową literaturę na dany temat), a w praktyce wypada to różnie. Mikołajczak przynajmniej jest szczery, a powiększając bibliografię może i oszukuje - ale przynajmniej podaje czytelnikowi więcej pozycji, gdzie może poszerzyć swoją wiedzę i... zweryfikować niektóre sądy P. Witolda
QUOTE Szkoda kasy. Wolałbym już kupić kilka piw, albo bilet do lunaparku. wink.gif
Lunaparku nie lubię, piwa nie lubię, a przynajmniej oficjalnie nie mogę go nabyć. Co mi pozostaje? Zamierzam popełnić własny tekst na temat bitwy (o wojnie 1409-1411 popełniłem w tamtym roku), więc zamierzam poznać i mieć pozycje, które są dostępne obecnie, żeby mi nikt nie zarzucił, że nie wykorzystuje nowiuśkich towarów. Stąd kupuję Mikołajczaka. A nuż wystąpi z jakąś tezą, z którą można polemizować.
Jeżeli mowa o fachowej literaturze - Nadolskiego mam, Kuczyńskiego mam, Herbsta mam, Kujot i inni przedwojenni to kwestia BC, pozycje Wanaxa też już do mnie jadą. Jeżeli ktokolwiek wznowiłby albo wydał w jakimś zbiorze artykuły W. Majewskiego, S. Bełcha, czy nawet B. Cetery to bym się bardzo ucieszył, ale czy się na to zanosi... Pozostaje liczyć, że a nuż się trafi jakaś książka Biskupa albo Nowakowskiego.
|
|
|
|
|
|
|
|
Panie i Panowie oto bibliografia nowej książki Mikołajczaka: Marian Biskup, Wojny Polski z Zakonem Krzyżackim, Gdańsk 1993 Jan Długosz, Bitwa grunwaldzka, Wrocław 2003 Jan Durdik, Sztuka wojenna husytów, Warszawa 1955 Józef Wiesław Dyskant, Zatoka Świeża 1463, Warszawa 1987 Kronika konfliktu Władysława króla polskiego z Krzyżakami w roku 1410 Stefan M. Kuczyński, Wielka wojna z Zakonem Krzyżackim w latach 1409-11, Warszawa 1966 Stefan M. Kuczyński, Spór o Grunwald, Warszawa 1972 Jadwiga Krzyżaniakowa, Jerzy Ochmański, Władysław II Jagiełło, Wrocław 1990 Jerzy Krzyżanowski, Twórczość Henryka Sienkiewicza, Warszawa 1970 Gerard Labud [sic!], Studia krytyczne o początkach Zakonu Krzyżackiego w Prusach i na Pomorzu, Poznań 2007 Henryk Łowmiański, Prusy - Litwa - Krzyżacy, Warszawa 1989 Henryk Łowmiański, Polityka Jagiellonów, Poznań 2006 Andrzej Nadolski, Grunwald 1410, Warszawa 1993 Tadeusz Nowak, Władysław Łokietek - polityk, dowódca, Warszawa 1978 Jerzy Ochmański, Historia Litwy, Wrocław 1967 Edward Potkowski, Cresy 1346 - Orlean 1429, Warszawa 1986 Jerzy Sikorski, Prywatne życie Mikołaja Kopernika, Olsztyn 1973 Studia grunwaldzkie, t. 1, pod red. Mariana Biskupa, Olsztyn 1991 Karol Szajnocha, Jadwiga i Jagiełło, Warszawa 1974
Nieładnie tak mówić, ale IMHO wypada to fatalnie. Każdy proporcje malutkiej bibliografii (Wielka Wojna vs reszta wojen) może skonfrontować ze spisem treści na Wanaxie. A to i tak pewnie nie koniec... Jeszcze nie zacząłem czytać.
|
|
|
|
|
|
|
|
Dziś ukończyłem pisanie recenzji nowej książki Mikołajczaka: http://historia.org.pl/index.php?option=co...siek&Itemid=386 Ktoś powie - za surowa ocena. Nie. Dałem autorowi kredyt zaufania. Jego pierwsza książka byłaby nawet całkiem przyzwoita, gdyby nie wyskakiwała z nadmierną oryginalnością (czy próbami, "na własną rękę", określenia liczebności wszystkich chorągwi biorących udział w bitwie - na podstawie własnego widzimisię) i opierała się na większej liczbie literatury. Druga gdyby nie patrz wyżej + nieuwzględnieniu kilku wojen + kilka szczegółów, też byłaby spoko. Ale trzecia to suma wszystkich wad prac Mikołajczaka z niewielką domieszką nielicznych wad. Takiego oszukiwania czytelnika (i to na kilku płaszczyznach, wszak nawet S. M. Kuczyński kilkakrotnie powielał poszczególne fragmenty Wielkiej Wojny, rzadziej Sporu o Grunwald, i tworzył z tego nowe prace - ale to były pozycje oparte na gigantycznym materiale źródłowym popartym dotychczasowymi ustaleniami historyków!) dawno nie widziałem.
|
|
|
|
|
|
|
|
Jak przeczytałem recenzję, to zacząłem się zastanawiać, na poważnie, czy Witold Mikołajczak, nie jest przypadkiem pseudonimem Piotra Derdeja
|
|
|
|
|
|
|
|
O P. Derdeju można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że lekceważy sobie coś takiego jak znajomość literatury. Pod tym względem bije Mikołajczaka na głowę.
Poza tym, pół żartem, pół serio można powiedzieć, że cytowanie Jasienicy, Długosza i Kuczyńskiego jest "lepsze" od "kopiuj/wklej" Mikołajczaka. Ten drugi podaje tylko fragmenty swoich własnych książek, które na rynku nadal są dostępne. Derdej zaś podaje: ogólnie dostępnego Jasienicę, dostępnego w necie Długosza (wydanie XIX-wieczne, choć któreś XX-wieczne tomy są dostępne?) i mało dostępnego Kuczyńskiego. To jest więc kolejny plus.
I w końcu - Derdej na siłę nie chce być oryginalny...
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Kytof @ 18/04/2010, 20:15) I w końcu - Derdej na siłę nie chce być oryginalny...
Czy aby na pewno ? Bo jego teoria (w HB-eku Westerplatte Oksywie Hel), o tym, że Royal Navy winna we wrześniu 1939 r. interweniować na wybrzeżu, a następnie ewakuować siły LOW na Wyspy Brytyjskie i że byłaby to operacja łatwiejsza do przeprowadzenia niż kampania norweska - jest wg mnie bardzo oryginalna, choć oczywiście absurdalna.
|
|
|
|
|
|
|
|
Cóż, Derdej wpisuje się w tendencję o oskarżanie winą Brytyjczyków. Jedynie szczegóły są jego pomysłem. No, ale fakt, czasem może miewa nadmiar weny twórczej Poza tym, Derdej zdaje się być historykiem "lepszym" od Mikołajczaka, który ma na swoim koncie dwie najwyżej słabe książki i jedną beznadziejną. Za to Derdej: przyzwoite (choć nudne) Zieleńce, słaby Kamieniec, beznadziejne Koronowo. No i jeszcze W-O-H 1939, wprawdzie czytałem, ale ciężko mi oceniać, bo na kampanii polskiej się nie znam. Niemniej tej pozycji pewnie nawet do miana średniej sporo brakuje.
Wracając, do Witolda Mikołajczaka, ciekawi mnie czy napisze 4. książkę. Bo prawdopodobnie repertuaru nie wyczerpał. I prawdopodobnie znajdą się jeszcze ci, którzy będą to to kupować. Nawet ja, pomimo szerokiej tolerancji wobec autorów, nie wiem czy chcę stracić 20-30 zł na następną książkę W. M.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Kytof @ 19/04/2010, 22:30) Wracając, do Witolda Mikołajczaka, ciekawi mnie czy napisze 4. książkę. W odpowiedzi na Twoje oczekiwania... czwarta, króciutka książeczka. Świetnie.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE I w końcu - Derdej na siłę nie chce być oryginalny...
A jego koncepcja (nieśmiała, bo nieśmiała) polsko-chińskiej granicy?
QUOTE W odpowiedzi na Twoje oczekiwania... czwarta, króciutka książeczka.
Nie ma to jak wycisnąć temat, no i kasę... Mimo wszystko jestem pod wrażeniem.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Primo! @ 9/06/2010, 9:22) QUOTE(Kytof @ 19/04/2010, 22:30) Wracając, do Witolda Mikołajczaka, ciekawi mnie czy napisze 4. książkę. W odpowiedzi na Twoje oczekiwania... czwarta, króciutka książeczka. Świetnie.
Dziękuję, nie kupuję. Wolę spożytkować tę kasę choćby na polskie wydanie Ekdahla Bo co nowego mógłby Mikołajczyk dołożyć? Rozdział "Grunwald wg Adolfa Hitlera", w którym rozpisze się jaki z Polaków dziś wielki naród (no bo w podobnym schemacie jest utrzymany ostatni rozdział ostatniej książki)?
QUOTE A jego koncepcja (nieśmiała, bo nieśmiała) polsko-chińskiej granicy? smile.gif
Historia alternatywna, dla mnie to absurd, ale może w jakiejś (jednej na sto milionów) konfiguracji dziejowej było to możliwe (X-wiecznemu wojowi może też się nawet nie marzyło to, że za 600 lat jego potomek będzie mieszkał w kraju niemal od Morza Czarnego do Bałtyku). Teorii gdybologicznych nie wrzucałbym do tego samego wora co typowo historyczne tezy.
|
|
|
|
|
|
|
NCPB
|
|
|
Nowicjusz |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 3 |
|
Nr użytkownika: 66.216 |
|
|
|
|
|
|
POLECAM TĄ KSIĄŻKĘ. Czytając wypowiedzi użytkowników Kytof oraz Primo! nie sposób nie zauważyć, że uzupełniają się wspaniale w „gnojeniu” amatorskich prób nowego spojrzenia na Grunwald 1410 roku. Co prawda użytkownik Kytof zaczął interesująco: „Przyznam, że do tej książki podchodziłem z bardzo dużym zainteresowaniem i ostatecznie jestem zadowolony” ale po kilku wpisach dokonanych przez Primo! zmienia swoją ocenę książek p. Mikołajczaka na „druzgocącą”. Co się do tego przyczyniło? Być może konformizm członka środowiska "naukowego" instynktownie teflonujący wypowiedzi tak, aby nie narażać się na drwiny ze strony koleżeństwa, być może chęć walki z „konkurencją”, a nie można wykluczyć też zwykłej zazdrości. Ja nie jestem historykiem z zawodu i nie patrzę na książki typu „Grunwald 1410. Krok od klęski.” pod kątem ilości zacytowanych innych autorów (przy czym im więcej przedstawicieli tzw. środowiska, tym lepiej). Tutaj to stało się najcięższym zarzutem mielonym przez kilka wypowiedzi. Autorzy tych wpisów wymieniając pozycje, których panu Mikołajczakowi brakuje w spisie błędnie stosują nazwę „źródła”. W sprawie bitwy Grunwaldzkiej trudno mówić o jakichkolwiek źródłach z prawdziwego zdarzenia. Są tylko pewne poszlaki, CAŁA RESZTA TO DOMYSŁY. I nie ma tu znaczenia ile tytułów innych „domyślaczy” się wypisze. Prawdziwe źródło w moim mniemaniu to takie, które zostało wytworzone przez bezpośrednich uczestników lub świadków wydarzeń. Jeżeli jesteśmy w stanie dokonać triangulacji takich źródeł, to wówczas można mówić o w miarę obiektywnej prawdzie historycznej. Takowych źródeł w przypadku bitwy grunwaldzkiej (z tego co mi wiadomo) nie ma. Prezentując logikę wzmiankowanych przeze mnie użytkowników forum, można za „źródła” uważać również książki pana Mikołajczaka. Oczywiście w tym momencie „znawcy” się oburzą, że przecież p. Mikołajczak „nie jest godzien”, a dlaczego - mianowicie dlatego, że nie został „namaszczony” przez „autorytety”. Dochodzimy tutaj do problemu tego, że tzw. znawcy starają się być jednocześnie uczestnikami polemiki - jedną ze stron i recenzentami całości. To nieuczciwe podejście. Poza tym wszystkim - fakt, że p. Mikołajczak nie odwołuje się do „wszystkich świętych” publikacji o tematyce grunwaldzkiej, nie świadczy o tym, że tych prac nie czytał. Szanowni państwo - przez takich jak wy „czepialskich” nasz kraj drepce w miejscu, brak ożywczej bryzy, wciąż czuć stęchły odór „odgrzewanych kotletów”, ludzi znanych z tego, że są znani, całych rodzin „naukowców” pielęgnujących starannie swoje posadki na uniwersytetach. Wstyd!!! Ludzi należy zachęcać do rozmowy, a nie obcinać im języki! Wracam do książki „Grunwald 1410. Krok od klęski”. Spróbujmy ocenić ją w kategoriach nie pracy czysto naukowej, a raczej pewnej refleksji osobistej, ekspresji pasjonata oraz próby popularyzacji tej tematyki. Patrząc z tej perspektywy uważam, że KSIĄŻKA TA JEST WARTA POLECENIA - nie jako niepodważalne źródło wiedzy, lecz jako przykład „żywej” historii, przykład nietuzinkowego myślenia. Wydaje mi się, że „środek ciężkości” tej książki stanowi chęć przybliżonego określenia gdzie, w jakich okolicznościach i kiedy zginął wielki mistrz. Chcąc lepiej wyobrazić sobie możliwy scenariusz bitwy udałem się w zeszłym roku w lipcu na pola między Stębarkiem, Łodwigowem a Grunwaldem. Jestem przekonany o tym, że konfrontując różne teorie z topografią terenu pewne zdarzenia można przyjąć za możliwe, a inne z kolei odrzucić „w przedbiegach”. Będąc na miejscu bitwy porobiłem mnóstwo zdjęć, nakręciłem też fragmenty wideo. Analizując książkę od tej strony stwierdzam, że domysły pana Mikołajczaka mają solidną podstawę „terenową”. Druga sprawa to chronologia - czy sprawy mogły odbyć się w takim czasie i takiej kolejności jak się je przedstawia. I tutaj znowu argumenty autora do mnie trafiają. Być może praca zawiera błędy merytoryczne (bez wątpienia obniżające jej ocenę) ale główny sens wysiłków Witolda Mikołajczaka jest wart poznania i podjęcia merytorycznej polemiki, czyli analizy związkowo-przyczynowej podpartej wiedzą na tematy sztuki wojennej z tamtych czasów oraz zdroworozsądkowym myśleniem. Powinniśmy wziąć również pod uwagę fakt, że pan Mikołajczak dopiero startuje w tym obszarze, uczy się, nabiera doświadczenia. Cały spis uniwersyteckiej biblioteki nie jest tu niezbędny!
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(NCPB @ 13/06/2010, 15:13) Co prawda użytkownik Kytof zaczął interesująco: „Przyznam, że do tej książki podchodziłem z bardzo dużym zainteresowaniem i ostatecznie jestem zadowolony” ale po kilku wpisach dokonanych przez Primo! zmienia swoją ocenę książek p. Mikołajczaka na „druzgocącą”.
Ani razu nie napisałem, że pierwsza książka Mikołajczaka jest bardzo słaba. Główne moje zarzuty wobec tego autora to: niski stopień wykorzystania dostępnej literatury, skłonność do zbytniej oryginalności, powtarzania tych samych treści w kolejnych książkach. Takie zarzuty wysunąłem jednak po przeczytaniu dwu kolejnych książek, a o "Grunwaldzie 1410. Krok" napisałem, że warto ją mieć - choćby dla zapoznania się z nowymi poglądami. Kupowanie kolejnych prac autora uważam z góry za chybione, bo nie prezentuje w nich nic nowego.
QUOTE - fakt, że p. Mikołajczak nie odwołuje się do „wszystkich świętych” publikacji o tematyce grunwaldzkiej, nie świadczy o tym, że tych prac nie czytał.
Aha. Mam być jasnowidzem i przypuszczać, że Pan Witold czytał wszystkie ważne książki, ale ich nie umieścił w bibliografii, bo... się wstydził??... nie chciał być wzięty za "autorytet naukowy"??... bał się, że nadmiar bibliografii zabije "żywość historii" ukazanej w książce??... To co Szanowny Kolega, czy też - Pan (na wypadek, gdybym - jako konformista i niegodzien krytykowania książek, które czytam - nie mógł usera NCPB inaczej nazywać), tu prezentuje to jest jakaś nadmierna skłonność do usprawiedliwienia czegoś, czego nie da się usprawiedliwić niczym innym, jak po prostu nieprzygotowaniem do opisywania tego tematu. Nawiązując do Pańskich słów: Szanowni państwo - przez takich jak wy „czepialskich” nasz kraj drepce w miejscu, brak ożywczej bryzy, wciąż czuć stęchły odór „odgrzewanych kotletów”, ludzi znanych z tego, że są znani, całych rodzin „naukowców” pielęgnujących starannie swoje posadki na uniwersytetach. Wstyd!!! Ludzi należy zachęcać do rozmowy, a nie obcinać im języki! mogę powiedzieć, że przez takich jak Pan panuje w kraju tolerancja dla byle jakości, wszechobecny brak krytycyzmu, wzajemne całowanie zadów. Pewnie, że należy cenić takiego N. Davisa za rozpowszechnianie polskiej historii, ale z nim też można się nie zgadzać. Tak samo W. Mikołajczak zapewne ma jakieś zasługi w kwestii tego, że kolejne osoby wzbogacają swoją wiedzę o roku 1410 i innych tego typu rzeczach. Niemniej - skoro Mikołajczak szerzej nie pisze dlaczego było tak jak on, a nie tak jak uzasadniają to prawdziwe autorytety (na czele z tymi, z którymi W. M. polemizuje - Kuczyńskim i Nadolskim. Pewnie podyskutowałby też z Herbstem, Ekdahlem czy Kujotem, gdyby ich prace znał), czemu mam nie mieć prawa do krytyki W. M.? Skoro autor "Grunwaldu" w 3 lata pisze 4 książki, których treść jest praktycznie ta sama, czemu nie mam prawa nakłaniać do niekupowania ich, bo to kot w worku? Ja też nikomu nie zakazuję rozmowy, dialogu, dyskusji. Drażni mnie polityka większości wydawnictw, stawiająca na współczesność i wiek XX, przy pomijaniu średniowiecza i innych okresów. Dlatego z zadowoleniem przyjąłem informację o wydaniu pozycji Mikołajczaka, bo 3, a nawet 2 lata temu raczej nie było co marzyć o jakichś bardziej dostępnych książkach na ten temat (w tym roku, z racji rocznicy, sytuacja jest trochę inna). Zadowolenie po przeczytaniu było sporo mniejsze, ale nie przekreśliłem W. M., skoro kupiłem kolejne dwie książki. Ale skoro Mikołajczak lekceważy i kpi sobie z czytelnika, to ja zlekceważę i jego. Pewnie Pan NCPB mnie zaraz zjedzie za te słowa, ale już uzasadniam: jak nazwać postawę wobec czytelnika, gdy autor 1) wydaje 3 książki, które ponoć mają się od siebie różnic, a w praktyce są do siebie bardzo podobne? 2) buduje cały swój obraz Grunwaldu na max 30 pozycjach (opracowania + źródła), wyłącznie polskojęzycznych, podczas, gdy wymienione przeze mnie wcześniej autorytety, budowały swoją wizję opierając się na, być może, setkach książek i źródeł, dodajmy, że różnojęzycznych. I Mikołajczak staje w jednym szeregu z nimi, polemizując z Nadolskim opierając się na jakimś tam Leksykonie! Nawet krytykowany tutaj P. Derdej, praktycznie się nie wyłożył w kwestiach bibliograficznych, mimo fizycznych problemów. 3) Mikołajczak robi sobie jaja z czytelnika dzięki tytułom swoich książek: "Wojny polsko-krzyżackie" powinny raczej dotyczyć ich ogółu. Kilkakrotnie spotykałem się ze zdziwieniem, wobec takiego, a nie innego spisu treści. Tymczasem W. M. opisywał wojny tylko do r. 1466. Trzecia książka: ma dotyczyć kształtowania się legendy bitwy i widzenia jej przez Litwinów. A jak jest naprawdę? W. M. powtarza treści z poprzednich książek, dodaje rozdziały o kwestii Kettlera i Hohenzollerna, ale pisząc o legendzie, coś tam wspomina o Sienkiewiczu, a potem przechodzi do tego, który naród jest lepszy, a który gorszy.
|
|
|
|
|
|
|
|
Vitam
Chcąc lepiej wyobrazić sobie możliwy scenariusz bitwy udałem się w zeszłym roku w lipcu na pola między Stębarkiem, Łodwigowem a Grunwaldem. Jestem przekonany o tym, że konfrontując różne teorie z topografią terenu pewne zdarzenia można przyjąć za możliwe, a inne z kolei odrzucić „w przedbiegach”. Będąc na miejscu bitwy porobiłem mnóstwo zdjęć, nakręciłem też fragmenty wideo. Analizując książkę od tej strony stwierdzam, że domysły pana Mikołajczaka mają solidną podstawę „terenową”. (NCPB)
Zastosowaleś, Drogi NCPB, teoretycznie słuszne podejście, ale... No własnie. Filmowałeś współczesny teren, uważany za miejsce bitwy czy też wygląd XV-wieczny rzeczywistego miejsca bitwy? Bo raz - minęło 600 lat i maaasa rzeczy mogla się zmienić. Dwa - może nie uwierzysz, ale z archeologicznego punktu widzenia nie ma prawie żadnych dowodów na to, że w sfilmowanej przez Ciebie okolicy cokolwiek istotnego się w 1410 działo.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Kytof @ 18/04/2010, 18:24) Dziś ukończyłem pisanie recenzji nowej książki Mikołajczaka: http://historia.org.pl/index.php?option=co...siek&Itemid=386
Jedna sprawa: z tego, co wiem nie ma wątpliwości, że Jagiełło celowo "nie zdążył" na Kulikowe Pole. Przeczekał całe starcie w pobliżu czekając na efekt bitwy.
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|