Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
9 Strony < 1 2 3 4 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Szanse na pobicie Dybicza, Kwiecień 1831 roku
     
mobydick1z
 

Błękitno-purpurowy Matuzalem
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 6.320
Nr użytkownika: 64.238

Braveheart
Stopień akademicki: mgr
Zawód: Jakiś jest.
 
 
post 14/03/2011, 22:57 Quote Post

No fakt, racja. Nie przyszło mi to jakoś do głowy. Rosjanie lubili jednak zaniżać swoje straty w bitwach. Z drugiej strony cholera miała również duże znaczenie, co w połączeniu z problemami Rosjan z zaopatrzeniem, przyniosło duże straty liczbowe w żołnierzu.
 
User is offline  PMMini Profile Post #16

     
jancet
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 762
Nr użytkownika: 52.484

Stopień akademicki:
Zawód: BANITA
 
 
post 16/03/2011, 21:33 Quote Post

QUOTE(mobydick1z @ 14/03/2011, 22:57)
Rosjanie lubili jednak zaniżać swoje straty w bitwach.

Tak sobie myślę, że car, powierzając Prądzyńskiemu opracowanie dziejów tej wojny, nie czynił tego w celach propagandowych, lecz chciał po prostu wiedzieć, co się wydarzyło. Informacje o stanie liczebnym rosyjskich jednostek musieli Prądzyńskiemu dostarczyć Rosjanie i raczej nie ma żadnych powodów do przypuszczeń, że te dane byłyby nierzetelne.

QUOTE
Z drugiej strony cholera miała również duże znaczenie

W odniesieniu do korpusów, których straty wyliczyłem, cholera nie miała żadnego znaczenia, bo jej w tym czasie tam nie było. Przyszła z II KP Pawła Pahlena.

Ogólnie co do poziomu strat to zgadzam się z Romanem, że to (poza VI KP) nie było nic nadzwyczajnego. Żołnierzy w szeregach ubywało w wyniku walk, chorób, dezercji, a przy przemarszach - z powodu prostego nienadążania za oddziałem.

Warto jednak zwrócić uwagę, że choć korpusy rosyjskie (z wyjątkiem VI i Gwardii Litewskiej) do 5 lutego przemierzyły ca 1000 km, ich straty marszowe były minimalne, na granicy KP pojawiły się w składzie zbliżonym do etatowego.

Co do proporcji strat bitewnych i nie-bitewnych (nazwijmy je "marszowymi") ciekawe może być porównanie strat piechoty IKP (37%) i KGren (15%). Oddziały Pahlena wielokrotnie uczestniczyły w walkach, z pułków Szachowskiego tylko jedna dywizja pod Białołeką. Można więc z grubsza przyjąć, że straty marszowe nie przekroczyły w piechocie 10%, reszta to straty bitewne.

Podobnie ma się rzecz w kawalerii.

Żeby te proporcje rozstrzygnąć, a przynajmniej lepiej uargumentować, powinienem podzielić pułki na te, które walczyły i te, które nie poniosły strat bitewnych. Wykonalne, tylko że to trochę roboty.

A jakoś tak ostatnio przypomniałem sobie, co robię, żeby zarobić na życie.

Co nie oznacza, że nie sposób połączyć przyjemnego z pożytecznym. Np. temat "Tworzenie siły zbrojnej w latach 1830-31 jako przykład procesu zarządzania w sytuacji występowania inicjatyw oddolnych" być może zdobyłby uznanie mego szefa, co oznaczałoby pieniądze na jego realizację oraz 9600 zł honorariów autorskich do podziału.

Zupełnie serio. Romanie, Wielorybie ???
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #17

     
mobydick1z
 

Błękitno-purpurowy Matuzalem
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 6.320
Nr użytkownika: 64.238

Braveheart
Stopień akademicki: mgr
Zawód: Jakiś jest.
 
 
post 16/03/2011, 21:46 Quote Post

QUOTE(jancet @ 16/03/2011, 21:33)
Tak sobie myślę, że car, powierzając Prądzyńskiemu opracowanie dziejów tej wojny, nie czynił tego w celach propagandowych, lecz chciał po prostu wiedzieć, co się wydarzyło. Informacje o stanie liczebnym rosyjskich jednostek musieli Prądzyńskiemu dostarczyć Rosjanie i raczej nie ma żadnych powodów do przypuszczeń, że te dane byłyby nierzetelne.

No tak, tylko informacje dawane przez Rosjan Prądzyńskiemu w dużej części musiały pochodzić z raportów dowódców w KP. Czytając tą czy inną pracę, zdarzało mi się spotkać z opinią historyków, że Rosjanie zmniejszali swoje straty liczebne w bitwach. I teraz, jeśli takie sfałszowane dane docierały do cara, apotem do Prądzyńskiego, to jestem ciekaw, jak to rzeczywiście wyglądało.
QUOTE(jancet @ 16/03/2011, 21:33)

A jakoś tak ostatnio przypomniałem sobie, co robię, żeby zarobić na życie.

Co nie oznacza, że nie sposób połączyć przyjemnego z pożytecznym. Np. temat "Tworzenie siły zbrojnej w latach 1830-31 jako przykład procesu zarządzania w sytuacji występowania inicjatyw oddolnych" być może zdobyłby uznanie mego szefa, co oznaczałoby pieniądze na jego realizację oraz 9600 zł honorariów autorskich do podziału.

Zupełnie serio. Romanie, Wielorybie ???
*


9600zł? A ja spotykam się z opinią autorów prac z cyklu HB Bellony, że jest bieda, bo oni dostają za książkę po 1000 zł i jakieś inne mało wartościowe rzeczy.
 
User is offline  PMMini Profile Post #18

     
romanróżyński
 

Hetman wojsk Dymitra
*******
Grupa: Banita
Postów: 2.488
Nr użytkownika: 65.013

Marek Rogowicz
Zawód: BANITA
 
 
post 16/03/2011, 22:08 Quote Post

QUOTE
Czytając tą czy inną pracę, zdarzało mi się spotkać z opinią historyków, że Rosjanie zmniejszali swoje straty liczebne w bitwach.

Zdażało się to w przypadku powstania 1863 gdzie legendarny stał się 1 kozak który ginął w każdym starciu-oczywiście to duże uproszczenie.
Ja jestem skłonny sądzić że jak zwykle nasze źródła przesadzały straty nieprzyjacielskie a nasi historycy doszli do wnioku że najlepiej wziąć pośrednie wartości strat.
QUOTE
Np. temat "Tworzenie siły zbrojnej w latach 1830-31 jako przykład procesu zarządzania w sytuacji występowania inicjatyw oddolnych" być może zdobyłby uznanie mego szefa, co oznaczałoby pieniądze na jego realizację oraz 9600 zł honorariów autorskich do podziału.

Brzmi nieźle, chociaż mam jeszcze 2 przejściówki do zrobienia, pracę dyplomową i książkę o Zbarażu.
Jeśli się nie spieszy z tym to od wakacji jak najbardziej.
 
User is offline  PMMini Profile Post #19

     
jancet
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 762
Nr użytkownika: 52.484

Stopień akademicki:
Zawód: BANITA
 
 
post 17/03/2011, 20:49 Quote Post

QUOTE(mobydick1z @ 16/03/2011, 21:46)
9600zł? A ja spotykam się z opinią autorów prac z cyklu HB Bellony, że jest bieda, bo oni dostają za książkę po 1000 zł i jakieś inne mało wartościowe rzeczy.

Wierzę, wierzę. Gdyby Bellona zwróciła się do mnie z propozycją wydania mojej książki, zupełnie serio rozważałbym nie tylko wynagrodzenie w kwocie 1000 zł, ale także brak wynagrodzenia, a nawet konieczność zapłacenia 1000 zł z własnej kasy.

Najbardziej znane światowe czasopisma naukowe z czołówki listy filadelfijskiej z reguły (chyba że coś się ostatnio zmieniło) oczekują pieniędzy za publikacje, a czasem nawet za dokonanie oceny, czy tekst nadaje się do publikacji. Z tego powodu padła moja szansa opublikowania czegoś na tym poziomie - nieco ponad 20 lat temu wydział, zamiast skierować mój tekst do Chemical Engineering Science (gdzie musiałby zapłacić za sama ocenę), wysłał go do Chemical Engineering and Technology (bo tam recenzowali za frajer). Ci zaś napisali, że tekst nadawałby się do Chemical Engineering Science, ale do nich nie, bo oni publikują jedynie materiały o wdrożonych technologiach - a mój materiał z pewnością takim nie był.

W sumie to było ważne przeżycie. Lata 80-e, na topie zainteresowań naukowców z mojej ówczesnej branży było odsiarczanie gazów spalinowych z elektrowni węglowych, w celu zmniejszenia emisji dwutlenku siarki. Rozważano trzy metody - mokrą, półsuchą i suchą. Ja miałem wnieść wkład w rozwój metody półsuchej. Jednak w toku przeprowadzanych doświadczeń oraz matematycznego modelowania procesu wyszło, że metoda półsucha (a tym bardziej sucha) jest bez sensu. I o tym był mój doktorat i wzmiankowana publikacja. Tyle że ta informacja pozostała wówczas (1987 lub 1988) w nader wąskim kręgu rodaków (choć rozmawiałem wtedy o tym z prof. Buzkiem, ale on nie był wówczas przewodniczącym PE). Gdyby mój artykuł ukazał się w liczących się na świecie czasopismach, świat nauki by się z tą informacją zapoznał. Biegu dziejów by to nie zmieniło - i tak zarzucono metody półsuche, tyle że kilka lat później. Moja publikacja zapewne oszczędziłaby kilkaset milionów USD, wydanych na badania, które nie mogły przynieść efektu. Z powodu decyzji o oszczędności rzędu... 100 dolarów nie została opublikowana w miejscu, które ktoś czyta.

No i z tego (m. in.) powodu rozstałem się z Politechniką i rzuciłem się w wir działalności gospodarczej. 8 lat tejże działalności zakończyło się plajtą, ale spadłem na cztery łapy i dziś "rzeźbię w zarządzaniu". rolleyes.gif .

Na szczęście, znajdując się w owym wirze zrobiłem jednak doktorat, dzięki czemu mogę rzeźbić na tyle skutecznie, by mieć pensję wyrażoną pięcioma cyframi przed przecinkiem, a za ostatnią książkę otrzymać honoraria w wysokości ok. 20 000 zł, a do tego obiecują mi wypłacać co roku dodatkowych złotych kilka lub kilka tysięcy (oczywiście, wszystkie kwoty podaję brutto).

Piszę to po to, aby innych - zapewne młodszych - czytelników przekonać na własnym przykładzie, że inwestycja we własny rozwój intelektualny nie jest najgorsza. Nawet gdy czasem powstanie pewne rozczarowanie...

Ten post był edytowany przez jancet: 17/03/2011, 21:17
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #20

     
romanróżyński
 

Hetman wojsk Dymitra
*******
Grupa: Banita
Postów: 2.488
Nr użytkownika: 65.013

Marek Rogowicz
Zawód: BANITA
 
 
post 17/03/2011, 21:44 Quote Post

QUOTE
Wierzę, wierzę. Gdyby Bellona zwróciła się do mnie z propozycją wydania mojej książki, zupełnie serio rozważałbym nie tylko wynagrodzenie w kwocie 1000 zł, ale także brak wynagrodzenia, a nawet konieczność zapłacenia 1000 zł z własnej kasy.

To chyba lepiej wydać z własnych środków-niektóre książki 19 wieczne opatrzone są notatką:"nakładem autora".
 
User is offline  PMMini Profile Post #21

     
mobydick1z
 

Błękitno-purpurowy Matuzalem
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 6.320
Nr użytkownika: 64.238

Braveheart
Stopień akademicki: mgr
Zawód: Jakiś jest.
 
 
post 18/03/2011, 12:01 Quote Post

Jakby historycy dostawali taką kaskę za napisanie poważnej pracy, to zapewne mielibyśmy w końcu książkę o Skrzyneckim, a tak jest bieda z nędzą. Młodzi się zniechęcają, bo pensje po studiach nie są rewelacyjne. Nawet się zastanawiałem nad robieniem doktoratu z historii, ale stwierdziłem, że to bez sensu. Lepiej pójść na jakąś konkretną podyplomówkę, co niestety kosztuje, więc muszę zebrać pieniążki.
 
User is offline  PMMini Profile Post #22

     
jancet
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 762
Nr użytkownika: 52.484

Stopień akademicki:
Zawód: BANITA
 
 
post 18/03/2011, 19:55 Quote Post

Bardzo daleko żeśmy odeszli od tematu, ale rozmowa zdaje się ciekawić parę osób, a Niosący Oszczepy nie interweniuje, więc chodźmy dalej.

QUOTE(mobydick1z @ 18/03/2011, 12:01)
Jakby historycy dostawali taką kaskę za napisanie poważnej pracy, to zapewne mielibyśmy w końcu książkę o Skrzyneckim, a tak jest bieda z nędzą.


I tu niestety masz rację. Bo ta, tak dochodowa książka, to był podręcznik. Podręcznik "autorski", zawierający wiele treści dotychczas niepublikowanych, stąd podwójne wynagrodzenie - WSiP płaci mi za podręcznik, a uczelnia za dorobek naukowy.

Nota bene nie wydaje mi się, by WSiP (Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne) stosowało inne stawki dla historyków, niż dla marketingowców. Choć może łatwiej znaleźć historyka, niż specjalistę od marketingu w konkretnej branży. I w ogóle kogoś, kto cokolwiek wie o czymkolwiek i w dodatku potrafi to napisać w miarę po polsku.

Ja dostałem od WSiP (a jest to, coby niebyło najpoważniejsze wydawnictwo w Polsce w zakresie podręczników) trzy propozycje, sprostałem jednej. W pozostałych dwóch sytuacjach musiałem powiedzieć, że nie tylko sam tego podręcznika nie napiszę, ale też, że wśród swoich uczonych kolegów nie znalazłem nikogo, kto by się tego podjął.

W każdym razie za podręcznik do historii dla podstawówki, gimnazjum czy liceum z pewnością zgarnia się kilkadziesiąt tysięcy. Tyle że z "poważną nauką" nie ma to raczej nic wspólnego. Pic polega na szybkim dostosowaniu się do aktualnie obowiązującej "polityki historycznej" - niceh będzie przeklęta po wsze czasy.

QUOTE
Nawet się zastanawiałem nad robieniem doktoratu z historii, ale stwierdziłem, że to bez sensu. Lepiej pójść na jakąś konkretną podyplomówkę, co niestety kosztuje, więc muszę zebrać pieniążki.


No i trochę bez sensu kombinujesz.

Kiedyś jakaś gazeta poprosiła mnie o opis różnic, między studiami podyplomowymi i doktoranckimi. Załączam skan tego tekstu, może nie jest najwyższej jakości, ale czytelny.

Generalnie - studia podyplomowe uważam za bzdet. Formalnie rzecz biorąc to w ogóle nie są studia, tylko kursy zawodowe (choć obecnie częściowo podlegają unormowaniom Prawa o szkolnictwie wyższym, jednak nadzór nad nimi sprawuje Fedak, a nie Kudrycka).

Co więcej - mając magisterium z historii nikt Ci nie każe robić doktoratu w tej dyscyplinie. Możesz także iść na studia II stopnia na innym kierunku (odpłatnie, rzecz jasna).

I tak na zakończenie.

Kilka dni temu zgłosiła się do mnie studentka z wnioskiem o rejestrację na IV semestr z 8 warunkami.
Oglądam jej indeks i tłumaczę "Dziś ma Pani 8 warunków, to nie jest tak przerażająco dużo, ale niepokojący jest fakt, że po I semestrze były dwa, po drugim pięć, no a teraz już 8. To znaczy, że w tym tempie po 6. będzie ich 16 - no a 7. semestru nie ma, więc co Pani wtedy zrobi?"
W odpowiedzi słyszę, że "teraz już będzie lepiej, bo właśnie zdałam egzamin magisterski na drugim kierunku".
Pytam się "Na jakim ?"
"Archeologia na UW".
"Czyli jedne studia dla przyjemności, a drugie dla pracy ?"
"No cóż, tak to jest."



No cóż tak jak rzekł Pan Doktor, proponuję zakończyć off top. Brnięcie w niego dalej będzie tylko szkodą dla tematu. Wszelkie nurtujące pytania i wątpliwości wynikłe z dyskusji o współczesnym szkolnictwie wyższym oraz zarobkowaniu z pisarstwa proponuję przenieść na korespondencje prywatną.
S.


Ten post był edytowany przez Sarissoforoj: 18/03/2011, 20:55
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #23

     
ziuk76
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 641
Nr użytkownika: 70.783

Stopień akademicki: mgr
Zawód: wolny
 
 
post 8/04/2011, 6:09 Quote Post

Według znanej i kontrowersyjnej pracy (ze względu na objętość może nawet broszury) J. Łojka powstanie 1830-1831 r. miało realne na powodzenie. Podaje kilka "sposobów" na wygranie tego powstania, np.:
- przerzucenie działań powstańczych na tzw. ziemie zabrane,
- zwiększenie liczebności armii polskiej,
- wykorzystanie epidemii cholery, która szerzyła się w armii carskiej
- zmiana taktyki z defensywnej na ofensywną,
- przeprowadzenie reform społecznych,
- porwanie do walki chłopów,

Na ile to było realne to już inna sprawa. Każdy z w/w argumentów Łojka można zakwestionować.
 
User is offline  PMMini Profile Post #24

     
Sarissoforoj
 

Kwatermistrz Generalny
*******
Grupa: Supermoderator
Postów: 2.902
Nr użytkownika: 1.265

Stopień akademicki: mgr. inz.
Zawód: Emeryt
 
 
post 8/04/2011, 18:52 Quote Post

Ziuku proponuję, abyś pokusił się o samodzielna ocenę i wysnuł propozycję. Duży odsetek użytkowników zna Łojka, będzie ciekawa Twej oceny. A także czy Łojek właściwie ocenił sytuację i szanse powstańców.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #25

     
ziuk76
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 641
Nr użytkownika: 70.783

Stopień akademicki: mgr
Zawód: wolny
 
 
post 9/04/2011, 11:17 Quote Post

QUOTE
Ziuku proponuję, abyś pokusił się o samodzielna ocenę i wysnuł propozycję. Duży odsetek użytkowników zna Łojka, będzie ciekawa Twej oceny. A także czy Łojek właściwie ocenił sytuację i szanse powstańców.


Ja podchodzę dużo bardziej krytycznie do tego problemu niż J. Łojek. Moim zdaniem szanse na zwycięstwo były jednak niewielkie. Ewentualnie można było jedynie przedłużyć opór.

Wynika to zarówno z porównania potencjału ludnościowego Rosji (ponad 50 mln) i Kongresówki (około 4 mln), co z kolei przekładało się też na możliwości mobilizacyjne tych państw. Do tego ogromna przewaga Rosji pod względem gospodarczym. Carat dysponował także znaczącą przewagą militarną: według autorów pracy "Trzy powstania narodowe ..." (S. Kieniewicz, A. Zahorski, W. Zajewski) Polacy w sumie zdołali uzbroić ok. 150 tys., a Rosjanie dysponowali 200 tys. żołnierzy. Car miał miał ponadto możliwość wysłania do Kongresówki kolejnych oddziałów, stacjonujących w głębi imperium, gdy Kongresówka takich możliwości już nie miała. Poza tym wojska rosyjskie dysponowały większym doświadczeniem bojowym, silniejszą artylerią czy lepszym, a przede wszystkim bardziej zdyscyplinowanym, korpusem dowódczym. M. Tarczyński dokładnie analizuje wartość naszej generalicji i w porównaniu z rosyjską wypadamy jednak dużo gorzej. Polacy mieli również kłopoty z zaopatrzeniem armii w broń i amunicję, ponieważ władze rosyjskie jeszcze przed wybuchem powstania nie dopuszczały do rozbudowy polskiego przemysłu zbrojeniowego, a nawet ograniczały dostawy nowego sprzętu i amunicji. Własną produkcję karabinów i dział uruchomiono w Królestwie praktycznie dopiero pod koniec powstania.
Mam także duże wątpliwości odnośnie masowego udziału chłopów w powstaniu w zamian za uwłaszczenie. Taka reforma, w tamtych warunkach polityczno-społecznych całkowicie nierealna, spotkałaby się z ostrym sprzeciwem ziemiaństwa, które przecież przejęło kierowniczą kontrolę na tym powstaniem. Również chłopi nie mieli jeszcze rozwiniętego poczucia świadomości narodowej, nie ufali szlachcie i prawdopodobnie nie chcieliby walczyć i umierać za "pańską" Polskę.

Ten post był edytowany przez ziuk76: 9/04/2011, 17:46
 
User is offline  PMMini Profile Post #26

     
jancet
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 762
Nr użytkownika: 52.484

Stopień akademicki:
Zawód: BANITA
 
 
post 10/04/2011, 21:57 Quote Post

Ziuku, jeśli chcesz znać mój pogląd, to spróbuję go tu wyrazić.

Generalnie, to zupełnie rozsądnej oceny argumentów Ziółka żeś dokonał.

A jeszcze bardziej generalnie to wśród historyków, podobnie jak wśród współczesnych, można wyróżnić dwie przeciwstawne opcje.

Jedna z nich zdaje się twierdzić, że nikt nie udowodnił, iż powstanie nie miało szans, a zatem szanse miało. Miało, ponieważ można było zrobić to i to, i to, oraz tamto... Z grubsza to, co wymieniłeś w swym tekście z 8 kwietnia, oraz kilka innych, szczegółowych działań. Skoro tego zrobiono, to nie da się obalić tezy, że gdyby to zrobiono, wojnę byśmy wygrali.

W zasadzie jest to słuszne, tyle że z faktu, że nie można obalić pewnej tezy, nie wynika to, że można ją przyjąć. To jednak drobiazg.

Znacznie poważniejsza w skutkach jest powszechnie dokonywana ekstrapolacja tej tezy - "powstanie powinno zwyciężyć, tylko ewidentna zła wola przywódców spowodowała, że szanse zostały zaprzepaszczone". A to jest już piramidalna bzdura, niestety powtarzana od emigracyjnych prac Mochnackiego po dzisiejsze podręczniki szkolne.

W latach niewoli szerzenie się tej bzdury można było uzasadniać podtrzymywaniem nadziei, za co srodze zapłaciliśmy w latach 1863-65 - dość dużą cenę, jak na znajomość elementarnych zasad logiki, no cóż "nie czytaliśmy Hegla, Jaśniepanie", jak śpiewał Gintrowski w tekście o Wielopolskim.

Dziś szerzenie tego poglądu, i to w podręcznikach szkolnych, zasługuje na najsurowsze potępienie, a najlepiej na obcięcie palcy u rak i wycięcie języka (choć w sumie dekapitacja byłaby prostsza).

Całkiem popularna jest też druga opcja, przyjmująca, że powstanie musiało się zakończyć klęską, skoro się nią zakończyło, a także skoro taki był stosunek sił i środków.

Tu jest inaczej - twardy determinizm można uzasadnić logicznie, jednak jego przyjęcie czyni poznawanie historii idealnie zbędnym, skoro i tak wydarzy się to, co wydarzyć się musi, to historia jako "nauczycielka życia" nie może być skuteczna.

Ta opcja przyjmuje, że bez względu na to, co się wydarzy zimą i wiosna 1831 nad Wisłą, Bugiem i Niemnem, postawa mocarstw europejskich w polityce wobec Rosji i Polski nie zmieniłaby się w zauważalny sposób. A że wszelkie nadzieje na sukces powstania sprowadzają się co najmniej do życzliwości mocarstw wobec niepodległości Polski, więc sukces (a zarazem) niepodległość były wówczas niemożliwe.

A to jest kolejna piramidalna bzdura - każdy, kto w miarę wnikliwie spojrzy na postawę mocarstw w okresie XII/30 - VIII/31 dojrzy, że nawet nasze ograniczone sukcesy (i ograniczony charakter klęsk) miały dość znaczny wpływ na postawę Austrii, Francji i Wielkiej Brytanii wobec tego, co się nad Wisłą dzieje. Więc nasz stanowczy sukces militarny (typu "robicie armii Dybicza") mógłby mieć wpływ ogromny, z wymianą gabinetów i np. upadkiem Metternicha włącznie.

Gdzie leży prawda, nigdy już się nie dowiemy, ale poglądy pośrednie pomiędzy zarysowanymi wyżej skrajnościami wydają się być bardziej wiarygodne.

Ja osobiście uważam, że w pierwszych dniach kwietnia pojawiła się (na skutek błędów przeciwnika) niespotykana okazja pokonania armii rosyjskiej, która została jedynie częściowo wykorzystana - bo przecież jednak wykorzystana została, odrzuciliśmy Rosjan znad Wisły nad Bug !!!

Gdybyśmy wykorzystali ją w pełni - czyli rozbili Dybicza i następnie doszli co najmniej do Połągi i Bobrujska (a lepiej do Rygi, Smoleńska, Kijowa i Odessy) - zmieniłoby to, moim zdaniem, politykę mocarstw zachodnich, czyniąc niepodległość możliwą.

Zakładając ten wątek, miałem nadzieję na stoczenie zażartej dyskusji na temat tego, co w pierwszych dniach kwietnia było łatwe, co trudne, a co niemożliwe do osiągnięcia. Chciałem o tym dyskutować na bazie wykazów sił polskich i rosyjskich, który obiecywałem przygotować. Na razie jednak udało mi się przedstawić jedynie stronę rosyjską, a i to w znacznym czasowym przybliżeniu.

Niestety, rzecz się ślimaczy z bardzo prostego powodu - muszę zarabiać na życie. Gdybyś, Ziuku, mógł np. przygotować zestawienie strat bitewnych wojsk rosyjskich w okresie 30 marca - 16 kwietnia, bardzo byś mi pomógł.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #27

     
mobydick1z
 

Błękitno-purpurowy Matuzalem
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 6.320
Nr użytkownika: 64.238

Braveheart
Stopień akademicki: mgr
Zawód: Jakiś jest.
 
 
post 11/04/2011, 9:50 Quote Post

Jakieś dwa lata temu miałem praktyki w szkole podstawowej z historii. Prowadziłem wtedy lekcję m. in. o powstaniu listopadowym i mogę stanowczo powiedzieć, że tam nie ma nachylenia na żadną stronę. Ogólnie jest coś w ten deseń-powstanie wybuchło z określonych powodów i wymiana tych powodów, kilka słów o Wysockim (ale bez Zaliwskiego), wymiana wodzów naczelnych powstania oraz najważniejsze bitwy. Potem garść informacji o braku porozumienia w polskich szeregach. Co do powodów upadku powstania, wymienia się brak uzbrojenia, trudności z zaopatrzeniem i właśnie brak woli walki wśród polskich oficerów oraz brak pomocy ze strony innych krajów europejskich chociaż podaje się przypadki ochotników z zagranicy walczących po stronie polskiej.
 
User is offline  PMMini Profile Post #28

     
jancet
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 762
Nr użytkownika: 52.484

Stopień akademicki:
Zawód: BANITA
 
 
post 11/04/2011, 18:24 Quote Post

QUOTE(mobydick1z @ 11/04/2011, 9:50)
mogę stanowczo powiedzieć, że tam nie ma nachylenia na żadną stronę.


Toś mnie trochę pocieszył.

O ile wiem, podręczniki są różne i to nauczyciel wybiera, z którego uczniowie mają się uczyć. Parę miesięcy temu w autobusie obok mnie siedział jakiś młodzieniec, na oko - licealista, i uczył się historii. Akurat miał otwarte na obronie Warszawy we wrześniu 1831. Teza (do wykucia i zapamiętania, inaczej niedostateczny czy jak to się teraz zwie) była jednoznaczna - Warszawa by się obroniła, gdyby nie zdrajca Krukowiecki. Jak z Ehrenberga: "zdrajca, co sprzedał Warszawę". Żadnego niuansowania, analizy uwarunkowań, żadnej wzmianki o "artyleryji ruskiej ciągnących się szeregach".

Dobrze więc, że nie wszystkie podręczniki są takie.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #29

     
mobydick1z
 

Błękitno-purpurowy Matuzalem
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 6.320
Nr użytkownika: 64.238

Braveheart
Stopień akademicki: mgr
Zawód: Jakiś jest.
 
 
post 11/04/2011, 19:03 Quote Post

Ten podręcznik nosił tytuł (o ile dobrze pamiętam) "My i historia". To musiała być 5 lub 6 klasa. Nie wiem, jak pisał o powstaniu mój podręcznik do historii w liceum. Jak pojadę do rodzicieli, to nie omieszkam sprawdzić smile.gif Podręcznik ten był trochę dziwnie skonstruowany, bo był dla klas z rozszerzoną historią, więc dużo było tam wszelakich informacji. Natomiast głównym błędem podręcznika klas, w których uczyłem była ogromna ilość obrazków. Przerost zdjęć nad treścią. To co mnie zdziwiło najbardziej, to fakt, że tam były nawet jakieś przypisy.
 
User is offline  PMMini Profile Post #30

9 Strony < 1 2 3 4 > »  
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej