Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
4 Strony < 1 2 3 4 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Fantomowe ciało króla, Autor: Jan Sowa
     
Baszybuzuk
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.979
Nr użytkownika: 50.178

Stopień akademicki: Nadszyszkownik
Zawód: IT
 
 
post 18/12/2012, 23:27 Quote Post

QUOTE(septimanus79 @ 9/12/2012, 8:50)
w Polsce mamy do czynienia z dwoma dyskursami postkolonialnymi: jeden to ten związany z polską kolonizacją Kresów, a drugi z kolonizacją Polski przez zaborców. Pierwszy, jest wykorzystywany przez lewicę do dekonstrukcji archaicznych mitów narodowych co jest niezbędnym warunkiem przeprowadzenia modernizacji społeczeństwa i kultury. Do niego właśnie zaliczyć należy książkę Sowy. Drugi dyskurs  wykorzystywany jest przez prawicę, głównie do propagandowych manipulacji mających zablokować współczesny modernizm w Polsce.


Wytłuszczenia moje...

Nie przesadzasz z tym podejściem ideologicznym? Jedni dokonują niezbędnej modernizacji, drudzy to paskudni propagandziści i manipulatorzy. Takie podejście od razu niesie dyskusję w wiadomym kierunku... rolleyes.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #31

     
septimanus79
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.047
Nr użytkownika: 62.287

Zawód: geofizyk
 
 
post 19/12/2012, 7:15 Quote Post

QUOTE(Stolem @ 18/12/2012, 23:00)
Dzisiaj środowisko KP oraz środowisko obrońców UPA ma znowu pewien punkt wspólny: używanie tego samej narracji na określenie przynależności Kresów do Polski: kolonializm, co wg ukraińskich nacjonalistów usprawiedliwia obronę walki przeciw dominacji kolonialnej (vide rzeź wołyńska dla niezorientowanych lub obojętnych czy nawet może sprzyjających). Można tylko się domyślać, co tak naprawdę polski "kolonializm" usprawiedliwia dla środowiska KP...
*



za "amnezję" w sprawie "rzezi wołyńskiej" nie odpowiada środowisko Krytyki Politycznej ale elity postsolidarnosciowe ( przede wszystkim PO i PiS ) i część elit postkomunistycznych ( środowisko A. Kwaśniewskiego ). Ich stanowisko jest czytelne: interesem strategicznym Polski jest rozwój ciągle słabego nacjonalizmu ukraińskiego, który w przyszłości trwale zablokuje możliwość ewentualnego związania Ukrainy z Rosją, a czas na rozliczenia historyczne przyjdzie po jego okrzepnięciu. Środowisko KP nie miało i nie ma na stanowisko wspomnianych politycznych elit realnego wpływu. Ze swej strony KP działa - na ile się orientuję - przede wszystkim na rzecz pojednania i budowy zaufania w kontaktach obu narodów - polskiego i ukraińskiego. Także na rzecz poszukiwania konsensusu w podejściu do wspólnej historii.

QUOTE(Baszybuzuk @ 18/12/2012, 23:27)
Nie przesadzasz z tym podejściem ideologicznym? Jedni dokonują niezbędnej modernizacji, drudzy to paskudni propagandziści i manipulatorzy. Takie podejście od razu niesie dyskusję w wiadomym kierunku...   rolleyes.gif
*


moim zdaniem, Lewica wykorzystuje dyskurs poskolonialny aby powiedzieć nam coś nowego o naszej kulturze i historii. Wskazuje na potrzebę odrzucenia zbędnych już mitów narodowych i idealizacji polskiej kolonizacji Kresów na rzecz prawdy historycznej. Niczego takiego nie widzę po prawej stronie. Prawica wykorzystuje dyskurs postkolonialny czysto instrumentalnie do bieżącej walki politycznej. Z jej konstatacji na temat kolonizacji Polski przez zaborców nie wynika nic istotnego - wnioski powielają tylko negatywną ocenę zaborów przez klasyczną, patriotyczną historiografię polską. Jej stanowisko byłoby poznawczo płodne gdyby na przykład przedstawiła pozytywne aspekty zaborów, a takie miały miejsce choć nie chcemy o nich pamiętać. Likwidacja państwa upadłego jakim była I Rzeczpospolita umożliwiła przeprowadzenie mocno opóźnionej modernizacji ekonomii, społeczeństwa i kultury. Częściowo stało się to za sprawą celowych działań zaborców, częściowo dzięki przewartościowaniom w obrębie polskich elit. Studia postkolonialne znają pojęcie "umożliwiającej przemocy", które opisuje zniesienie przez kolonizatora długotrwałych, polityczno-społecznych blokad rozwoju w kraju, który został skolonizowany właśnie w wyniku swojego zacofania. Oczywiście, nie oznacza to, że kolonizacja to zjawisko pozytywne ale z pewnością nie jednoznacznie negatywne. I tak powinniśmy myśleć o zaborach Polski, jak i polskiej kolonizacji Kresów.

p.s. nie twierdzę, że Prawica nie posiada w swoich szeregach wybitnych myślicieli - np. Krasodębski, Legutko, Rymkiewicz, Thompson, środowisko Warszawskiego Klubu Krytyki Politycznej. Problem w tym, że zdecydowana ich większość jest od kilku lat mocno zaangażowana w bezpośrednią walkę polityczną i przeszła na pozycje agitatorów, ze szkodą dla bogactwa polskiego życia intelektualnego.



Ten post był edytowany przez septimanus79: 19/12/2012, 8:12
 
User is offline  PMMini Profile Post #32

     
Baszybuzuk
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.979
Nr użytkownika: 50.178

Stopień akademicki: Nadszyszkownik
Zawód: IT
 
 
post 19/12/2012, 23:48 Quote Post

QUOTE(septimanus79 @ 19/12/2012, 7:15)
p.s. nie twierdzę, że Prawica nie posiada w swoich szeregach wybitnych myślicieli - np. Krasodębski, Legutko, Rymkiewicz, Thompson, środowisko Warszawskiego Klubu Krytyki Politycznej. Problem w tym, że zdecydowana ich większość jest od kilku lat mocno zaangażowana w bezpośrednią walkę polityczną i przeszła na pozycje agitatorów, ze szkodą dla bogactwa polskiego życia intelektualnego.


Widzę to trochę inaczej - środowisko KP może uprawiać swoją splendid isolation bo mimo wszystko, przy całej "połaniecczyźnie" obecnego życia, Polska jednak powoli i nieubłaganie zmienia się zgodnie z ich oczekiwaniami, podczas gdy analogiczny ruch po stronie prawicy (tzn. wycofanie się do pracy organicznej, analogiczne do tego, jakie miało miejsce na przełomie lat 90-tych i początku XXI wieku) byłby bardzo ryzykowny. A i tak część intelektualnego zaplecza prawicy została na takie pozycje wypchnięta rozłamami, jakie przyniosła posmoleńska ewolucja obozu.
 
User is offline  PMMini Profile Post #33

     
septimanus79
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.047
Nr użytkownika: 62.287

Zawód: geofizyk
 
 
post 25/12/2012, 23:30 Quote Post

studia nad modernizmem w kontekście polskim można rozszerzyć na katolicyzm - wywiad C. Michalskiego z T. Bartosiem "Kulturowy konserwatyzm to nie jest religia".
Oto fragment tej rozmowy:
"- Cezary Michalski: W pierwszej części naszej rozmowy zarzuciłeś właściwie papieżowi brak wiary w działanie Ducha Świętego. Tradycyjny argument na rzecz wolności w Kościele.
- Tadeusz Bartoś: Bo to jest cały czas to samo – albo, albo. Albo jest Duch Święty i ma pewną kompetencję, i siłę pomieszkiwania w jednostce albo trzeba wziąć wszystko za mordę. Wtedy każda historyczna zmiana jest przeżywana z przerażeniem, jako utrata dawnego ideału. Bez świadomości, że to, co jest obiektem kultu naszych „tradycjonalistów”, było w swojej epoce często wielką wspaniałą rewolucją czy buntem. A na pewno było poszukiwaniem. I albo my kontynuujemy w religii ten akt poszukiwania, albo to jest martwe, bo poszukiwania Jezusa, Tomasza, Anzelma przedstawiane jako nieruchomy dogmat, to po pierwsze nieprawda, a po drugie to jest religijnie doskonale martwe.
- Benedykt przewiduje ten zarzut, więc pisze: „każdy ma prawo się ze mną nie zgodzić”.
- To jest niestety tylko retoryka. Ratzinger wraz z Wojtyłą są odpowiedzialni za zdławienie nowej myśli teologicznej katolicyzmu, za akty zastraszania, promowanie miernot. Raczej „nikt nie ma prawa się nie zgodzić” – to jest faktyczne życiowe przesłanie Benedykta. A odnośnie stwierdzenia o „prawie do nie zgadzania się”, które umieścił w swojej książce, powstaje pytanie, czy w seminariach można nauczać, że Jezus nie urodził się w Betlejem? A jeśli można, to co to znaczy dla takiego Kościoła, jakim go widzi Benedykt? To wszystko jest mgławicowe, w jego stylu, tak samo mętnie mówił o islamie i w innych kwestiach, budząc oburzenie. Nie wiadomo w jakiej roli on występuje: teologa czy papieża, myśliciela czy człowieka władzy? A ta niejasność jest dla człowieka władzy wygodna.
- Może część tej „niejasności” czy nawet „mętności” pochodzi nie z jego „stanowiska władzy”, ale z samej jego biografii? Ratzinger był kiedyś ojcem soborowym, przyjacielem Kunga, bliższym w poglądach i postawie jemu, niż dzisiejszemu papieżowi Benedyktowi XVI. Zmienił go rok 1968, przeraził się buntu swoich własnych seminarzystów. Może on właśnie wtedy utracił wiarę w Ducha Świętego, tak jak de Maistre utracił ją, oglądając terror?
- Ja sądzę, że on nie zrozumiał kontekstu tych wszystkich buntów, zarówno studentów, jak i seminarzystów. Był tak mocno zagłębiony w mentalności zachodniej kultury mieszczańskiej, że bunt przeciwko niej był dla niego nie do przyjęcia (chaos, zburzenie świętych hierarchii itp. głupstwa). W ten sposób odrzucił najważniejszy w religii obowiązek inkulturacji. Wierności jednej historycznej formacji społecznej nie można mieszać z wiernością uniwersalnemu duchowi religijnemu. Niedawno „Gazeta Wyborcza” publikowała listy Leszka Kołakowskiego do Czesława Miłosza. Czytając to, oblewałem się zimnym potem. Oni także ten rok 1968 widzieli wyłącznie jako zapaść Zachodu, szydzili z nastawionych reformatorsko księży, bez świadomości, bez uznania tego, jaka praca została wykonana przez wielkich teologów (jakby bez świadomości istnienia olbrzymiej literatury najwyższej jakości w tej materii), skupiając się na jakichś barwnych anomaliach (zakonnice bez habitów, księża odprawiający msze w dżinsach itp.), co zawsze się pojawia jako odprysk gwałtownych zmian społecznych. To był jakiś chór narzekań, bez próby spojrzenia z dystansu, zaciekawienia się czymś tak osobliwym, jak gwałtowność buntu pokoleniowego. Jaka energia została zgromadzona w seminariach, ile przemocy i poniżania, że w takich miejscach zorientowanych na dyscyplinę wybucha tak gwałtowny bunt? To jest proste pytanie, które od razu wpycha się do głowy. Dla socjologów, psychologów takie wydarzenia to Mekka, diagnostyczny raj. Dzieją się ważne społecznie rzeczy, przyjrzyjmy się temu, zdiagnozujmy to społeczeństwo. Tego rodzaju i tej skali bunty nie biorą się z arbitralnej decyzji jednostki, która „wybrała zło” albo „upadła”. Jest pewien automatyzm wybuchu społecznego. A jak jest automatyzm, to znaczy, że jest napięcie. A poza tym nie istnieje permanentna rewolucja, po krótkich wyładowaniach powraca równowaga, homeostaza zawsze zwycięska. Choć jestem przekonany, że dzięki właśnie tamtym wydarzeniom żyjemy w trochę lepszym społeczeństwie w Europie, bardziej szanującym liberalne prawo jednostki do decydowania o własnym życiu.
- Opinie Kołakowskiego i Miłosza to kulturowy konserwatyzm, całkowicie instrumentalizujący religię jako fundament społecznego porządku. To nie jest religijna wiara, której Kołakowski nie miał w ogóle, a Miłosz niewiele i dość specyficzną. Jednak w Polsce się tego nie rozróżnia, dzięki czemu tak wielu ludzi niewierzących może być tutaj konserwatywnymi katolikami.
- Konserwatyzm to też opcja, za którą stoją poważne argumenty, jednak lepiej żeby nie był jedynie prostą reakcją. Bo reakcyjność to jest odruch emocjonalny, nie ma w tym refleksji. Tymczasem z punktu widzenia religii niezinstrumentalizowanej przez myślenie reakcyjne tego typu, prawdziwym problemem jest inkulturacja, konieczność zrozumienia zmian kulturowych, za którą idzie zmiana mentalności ludzi. Konserwatyzm więc nie może zamykać oczu na zmianę, bo jest wtedy ślepotą. Pewne czynności realnie religijne w jednej epoce, w następnej, jeśli się ich nie zmieni, mogą być traktowane już tylko magicznie albo być wręcz kretynizmem. Zmienia się kontekst kulturowy, zmienia się wrażliwość i właśnie dlatego są potrzebne badania historyczne, dlatego historycznie czytamy teksty religijne."

 
User is offline  PMMini Profile Post #34

     
septimanus79
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.047
Nr użytkownika: 62.287

Zawód: geofizyk
 
 
post 25/12/2012, 23:39 Quote Post

QUOTE(septimanus79 @ 25/12/2012, 23:30)
studia nad modernizmem w kontekście polskim można rozszerzyć na katolicyzm

... a także na inne formy duchowości - w swoim felietonie "Nowoczesność ezoteryczna" ABR, na kanwie lektury książki Krzysztofa Mrowcewicza "Małe folio", rozprawia o modernitas esoterica.
Oto końcowe fragmenty tekstu:
"Różokrzyż, jeden z najpiękniejszych wykwitów Nowej Ery Ducha (Neuzeit), stanowił więc logiczne podsumowanie jej ezoteryczno-radykalnych wysiłków: domagając się revolutio w imię „szczęśliwego rozwoju ludzkości, idealnych miast Słońca, rzeczpospolitych Chrystusowych i rajów serca”, wpisał się tym samym w historię modernitas, we wciąż jeszcze „niedokończony projekt nowoczesności”, który do dziś nadal się pisze, walcząc z cynicznym realizmem codziennej polityki. Widmowość opowieści o różokrzyżu w niczym więc nie umniejsza jej historycznego oddziaływania; wręcz przeciwnie, ten fantastyczny obraz krzyża cierpienia, który w końcu zakwita rajską różą, ma swój odrębny rodzaj bytu, jaki może mieć tylko uporczywy obraz sennego marzenia, owego „twardego dna snu”, które okazuje się prawdziwsze od całej jawy.
...
Ale wszystkie te rozważanie o różokrzyżowcach i nowoczesności ezoterycznej, delikatnej i subtelnej, otaczającej realną politykę widmem wciąż jeszcze niespełnionej obietnicy, prowadzą Mrowcewicza do kolejnej odsłony jego fikcyjnej narracji: co by było, gdyby obóz Janusza Radziwiłła, księcia polskich protestantów, zwyciężył i Polska dołączyła do ezoterycznego kręgu nowożytnych marzycieli?
Co by się stało, gdyby Polska, zamiast popaść w ciężki trawienny sen kontrreformacji, przebudziła się do tego marzenia, które niczym widmo zaczęło krążyć nad nowoczesną Europą? Co by było, gdyby zamiast katarynkowych zabaw księdza Baki i ponurych pomstowań Piotra Skargi, polski barok zakwitł różą kabalistycznych spekulacji Daniela Naborowskiego? Czy zaznalibyśmy owego brave new world, jaki opiewa Miranda z szekpirowskiej Burzy, zdaniem Mrowcewicza całymi garściami korzystającej z ezoterycznych tropów różokrzyża?
Dzięki fantasmagorii Mrowicewicza możemy sobie na chwilę wyobrazić, jakby to było, gdyby Polska – wbrew wszelkim „pokrzepiaczom serc” – poszła za „zdrajcami” Radziwiłłami: gdyby Oleńka oddała się pięknemu Bogusławowi, a nie sarmackiemu tępakowi, zaś kultura polska zanurzyła się w połyskliwym, widmowym nurcie nowoczesności ezoterycznej. Bez tej modernitas esoterica bowiem cały eksperyment nowożytny wydaje się płaskim bezsensem: technicznym projektem modernizacji i odczarowania, za którym nie czai się żaden Duch (i nic dziwnego, że tak właśnie widzi nowoczesność cała Polska katolicka). Bez udziału w nowoczesności ezoterycznej, Polakom pozostaje tylko perspektywa zewnętrzna i imitacyjna: mogą co najwyżej naśladować bezduszne operacje nowożytnego umysłu, nie wnikając w samo bijące serce „nowej ery” – albo, jak to pięknie ujął Amos Komensky, w jej obiecany „raj serca”. Dlatego też koniec końców wymyślona przez Mrowcewicza fikcja działa jako wsteczna projekcja, która pomaga nam raz jeszcze przepisać polską historię. Dzięki niej bowiem możemy przez chwilę uwierzyć, że Bracia Czescy, Radziwiłłowie i Naborowski – cała ta konstelacja Polski alternatywnej – pozostawiła mimo wszystko dostatecznie silny ślad, by polskie uczestnictwo w nowoczesności nie stało się fikcją, już w najbanalniejszym sensie tego słowa."

Ten post był edytowany przez septimanus79: 26/12/2012, 0:04
 
User is offline  PMMini Profile Post #35

     
Baszybuzuk
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.979
Nr użytkownika: 50.178

Stopień akademicki: Nadszyszkownik
Zawód: IT
 
 
post 26/12/2012, 15:38 Quote Post

Problem z historizofią w calej krasie - wizja "pòjścia za Radziwiłłami" oraz jej efektów jest głupsza niż zybertowiczowski triumf na wschodzie w wyniku paktu z Hitlerem. Choć z pewnością napisano to ze swadą i w intygujący sposób - odesłałbym jednak z tym myśleniem życzeniowo-magicznym do wątków w historii alternatywnej. sad.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #36

     
emigrant
 

Antykomunista
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 25.903
Nr użytkownika: 46.387

Stopień akademicki: kontrrewolucjonista
Zawód: reakcjonista
 
 
post 26/12/2012, 15:51 Quote Post

QUOTE(Baszybuzuk @ 26/12/2012, 15:38)
Problem z historizofią w calej krasie - wizja "pòjścia za Radziwiłłami"

Ale wszystkie te rozważanie o różokrzyżowcach i nowoczesności ezoterycznej, delikatnej i subtelnej, otaczającej realną politykę widmem wciąż jeszcze niespełnionej obietnicy, prowadzą Mrowcewicza do kolejnej odsłony jego fikcyjnej narracji: co by było, gdyby obóz Janusza Radziwiłła, księcia polskich protestantów, zwyciężył i Polska dołączyła do ezoterycznego kręgu nowożytnych marzycieli?
Czyli autor uważa, że do kompletu nieszczęść z XVII wieku potrzeba nam było jeszcze krwawej religijnej wojny domowej? wink.gif Ciekawa teza... tongue.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #37

     
septimanus79
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.047
Nr użytkownika: 62.287

Zawód: geofizyk
 
 
post 26/12/2012, 17:09 Quote Post

kontrreformacja odcięła Polskę od ówczesnych prądów intelektualnych Zachodu - nota bene, rozwijanych przede wszystkim w środowiskach protestanckich - skazując ją tym samym definitywnie na kulturowe zacofanie. Trudno więc dziwić się, że wielu polskich intelektualistów próbuje się zastanawiać nad tym co byłoby gdyby transfer nowych idei do Polski nie został zablokowany. Cenne jest to, że felieton zwraca nam uwagę na fakt, że ezoteryzm był ważnym elementem rozwoju nowoczesności oraz, że przypomina nam, że polski protestantyzm był kulturowo istotnym zjawiskiem. Uważam, że szerzej zakrojona dyskusja nad felitonem ABR siłą rzeczy wymaga wcześniejszego zaznajomienia się z książką K. Mrowcewicza, na którą autorka się powołuje.


Ten post był edytowany przez septimanus79: 26/12/2012, 17:26
 
User is offline  PMMini Profile Post #38

     
Baszybuzuk
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.979
Nr użytkownika: 50.178

Stopień akademicki: Nadszyszkownik
Zawód: IT
 
 
post 26/12/2012, 20:19 Quote Post

QUOTE(septimanus79 @ 26/12/2012, 17:09)
kontrreformacja odcięła Polskę od ówczesnych prądów intelektualnych Zachodu


Daleko idące uproszczenie. Ot, takie np. Węgry się reformowały. I nic z tego powiązania z Zachodem dla nich nie wynikło, bo kluczowe były inne, geopolityczne aspekty. I Polski takie aspekty również dotyczyły. Chciałbym zobaczyć jak sobie za pomocą tychże prądów intelektualnych protestancka Rzeczpospolita radzi z np. wrzeniem na Ukrainie czy z Moskwą.

Pomysł przejścia na kontrreformację w dobie Potopu jest śmieszny - wtedy już było po ptokach. Można by się spodziewać krwawej wojny religijnej, zakończonej być może kalwińską, stowarzyszoną ze Szwecją Litwą. Która następnie stałaby się prowincją Imperium Rosyjskiego na zasadach Kurlandii. Faktycznie, znakomite przemeblowanie duszy polskiej.

Prądy intelektualne przestały płynąć do Polski nie dlatego, że byliśmy strasznym katolickim krajem, ale dlatego, że po wojnach II połowy XVII wieku byliśmy krajem zniszczonym i zdziesiątkowanym przez wojny i zarazy. Po jakim-takim zregenerowaniu się w czasach saskich zaczęły zresztą płynąć ponownie...

Protestantyzm w żadnym wypadku by nas przed tymi zdarzeniami nie uchronił.

Ten post był edytowany przez Baszybuzuk: 26/12/2012, 20:19
 
User is offline  PMMini Profile Post #39

     
septimanus79
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.047
Nr użytkownika: 62.287

Zawód: geofizyk
 
 
post 26/12/2012, 21:03 Quote Post

Baszybuzuk, myślę, że pojawiły się w dyskusji pewne nieporozumienia. Po pierwsze ABR pisze o alternatywnej historii kultury w Polsce i abstrahuje od historii polityczno-militarnej - felieton ma za zadanie tylko zainteresowanie konkretną tematyką, tak mała forma nie pozwala na całościowe ujęcie wszystkich uwarunkowań. Po drugie pamiętajmy, że "złoty okres" protestantyzmu w Polsce to druga połowa XVI wieku, a już w połowie wieku XVII protestantów spotykają coraz ostrzejsze represje. Czy i w jakim stopniu utrzymanie tolerancji dla protestantyzmu zmieniło by historię Polski tego nie wiemy, i już nie dowiemy się nigdy. Jedno jest pewne, z powodu kontrreformacji straciliśmy szansę na to by polska kultura rozwijała się szeroko czerpiąc z kultury protestanckiego Zachodu, czyli ówczesnego centrum przemian cywilizacyjnych.


Ten post był edytowany przez septimanus79: 26/12/2012, 21:59
 
User is offline  PMMini Profile Post #40

     
Baszybuzuk
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.979
Nr użytkownika: 50.178

Stopień akademicki: Nadszyszkownik
Zawód: IT
 
 
post 26/12/2012, 23:44 Quote Post

Ależ ja to rozumiem. Tyle, że pomiędzy gdybaniem takiego Rymkiewicza, kiedy zastanawia się, jak na polską kulturę wpłynęłoby mniej symboliczne a bardziej realne wieszanie, czyniąc z nas naród rewolucjonistów, a nie jedynie powstańców, a gdybaniem co do zbawiennej roli protestantyzmu widzę przepaść.

"Wieszanie" (jeśli zostawić na boku jej dość czytelne odwołanie do współczesności) dochodzi do ciekawych wniosków historiozoficznych na bazie w sumie małej zmiany, do tego wewnętrznie polskiej - jaką daje się oceniać, a stworzenie ciągu przyczynowo-skutkowego nie jest trudne.

Na tym tle mamy pewnik (!) o kluczowej roli protestantyzmu dla zachowania w Polsce kontaktu z Zachodem. Tylko dlaczego niby miałoby to w jakiś sposób nam pomóc łatwiej przetrwać nasz kryzys państwowości? Bo wydaje się jednak, że kontakt z kulturą Zachodu upadł z dużo bardziej prozaicznych przyczyn - braku pieniądza i nadmiaru klęsk pustoszących kraj. A cały wcześniejszy kontakt, jaki z tą kulturą mieliśmy, nie przygotował nas wcale na wyzwania jakie stawiał przed Rzeczpospolitą wiek XVII.

No i co do samej reformacji...

Weźmy np. Rosję. Też się nie zreformowała religijnie. I jakoś była w stanie korzystać z dorobku kultury Zachodu, ba, wytworzyła nawet dzieła oryginalne i własne, które zostały przez Zachód docenione i włączone do tegoż dorobku.

Weźmy Japonię. Reformacji religijnej ni hu-hu, właściwy kontakt z kulturą Zachodu to dopiero druga połowa XIX wieku, ba, nawet pod pewnymi względami dopiero zakończenie DWS. Czy było to jakąś tragedią dla Japonii?

Weźmy Francję. Protestantów wzięła ostro pod but, choć w ramach "real politik" potrafiła z nimi wchodzić w aliansy (podobnie jak Rzeczpospolita z Tatarami...). A potem, nadal będąc katolicką, stała się absolutnym centrum przemian cywilizacyjnych fundując mu oświecenie i rewolucję.

Sumując - ciąg przyczynowo-skutkowy mętny, wydaje się wynikać z chciejstwa felietonisty.

Ten post był edytowany przez Baszybuzuk: 26/12/2012, 23:49
 
User is offline  PMMini Profile Post #41

     
septimanus79
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.047
Nr użytkownika: 62.287

Zawód: geofizyk
 
 
post 27/12/2012, 0:49 Quote Post

proponuję jednak nie kontynuować off-topiku. Dorzucę tylko ad vocem kilka uwag. We Francji udało się stłumić protestantyzm dopiero pod koniec XVII wieku. Póltora wieku jego obecności, jak i bliskość protestanckiej Anglii i Niderlandów, zostawiło niezatarte piętno na kulturze francuskiej. Nie przypadkiem, w XVIII wieku rozwinął sie tam, w opozycji do katolicyzmu, oświeceniowy humanizm i racjonalizm. W Rosji kulturowe wpływy Anglii i Niderlandów miały miejsce od drugiej połowy XVI wieku, potem doszły silne wpływy niemieckie. Poza tym prawosławie nie było w stanie zablokować transferu myśli z Zachodu tak jak udało się to polskiej kontrreformacji. Sukcesem recepcji myśli zachodniej w Rosji był wspaniały rozkwit jej kultury w XIX wieku. Oczywiście, te procesy dotyczyły wyłącznie społecznych elit ale tylko o nich jest sens mówić w omawianym kontekście w tamtym okresie. Japonia wkraczała na drogę nowoczesności w zupełnie innych uwarunkowaniach. Jednak i ona wzorce cywilizacyjne czerpała z krajów protestanckich: Anglii i Niemiec. I na koniec przypomnienie, że państwo polskie stało się słabe ze względu na brak niezbędnych reform w sytuacji transformowania się sąsiadów Polski w państwa nowoczesne i scentralizowane. To słaba Polska stała się ofiarą ekspansjonizmu innych.


Ten post był edytowany przez septimanus79: 27/12/2012, 7:20
 
User is offline  PMMini Profile Post #42

     
Baszybuzuk
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.979
Nr użytkownika: 50.178

Stopień akademicki: Nadszyszkownik
Zawód: IT
 
 
post 27/12/2012, 12:02 Quote Post

Zgadzam się, że to off-top, więc nie będę ciągnął tej dyskusji (być może warto kontynuować ją tutaj - http://www.historycy.org/index.php?showtopic=12846&st=0 ).
 
User is offline  PMMini Profile Post #43

     
septimanus79
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.047
Nr użytkownika: 62.287

Zawód: geofizyk
 
 
post 27/12/2012, 18:47 Quote Post

QUOTE(Baszybuzuk @ 27/12/2012, 12:02)
Zgadzam się, że to off-top, więc nie będę ciągnął tej dyskusji (być może warto kontynuować ją tutaj - http://www.historycy.org/index.php?showtopic=12846&st=0 ).

ciekawy topik, dzięki za namiar.
 
User is offline  PMMini Profile Post #44

     
septimanus79
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.047
Nr użytkownika: 62.287

Zawód: geofizyk
 
 
post 16/01/2013, 17:29 Quote Post

książka Sowy zaczyna coraz szerzej oddziaływać - Eliza Szybowicz "Fantomowe przedwiośnie".
Oto wybrane fragmenty artykułu dla zachęty:

"Ważne książki poznajemy między innymi po tym, że inicjują łańcuch reinterpretacji. Fantomowe ciało króla Jana Sowy sprawia, że ponownej lektury domaga się znaczna część polskiej literatury. Ta przedrozbiorowa funkcjonuje w książce Sowy jako ideologiczna zasłona dezintegracji i degrengolady I Rzeczpospolitej. Jednak jeszcze ciekawsza byłaby reinterpretacja literatury późniejszej, ze współczesną włącznie. Ja przeczytałam z Sową Przedwiośnie.
...
Cezary Baryka został wymyślony po to, żeby spoglądał z ukosa. Urodzony w Rosji, nie tylko nie doświadczył życia pod zaborami, ale w ogóle ma mgliste, niemal żadne, pojęcie o Polsce. Nie dzieli więc z rodakami kolonialnej traumy i postkolonialnego kompleksu. Nie zna podstawowego kodu. Ojciec Cezarego piął się po carskiej drabinie stanowisk, aż został wyższym urzędnikiem, dorobił się niejakiej pozycji i majątku. Siedział wygodnie w imperialnym układzie stosunków „jak mucha na uprzęży ściskającej łeb i boki dzikiego, obcego rumaka”. Pielęgnował jednak rodzinną legendę założycielską. Jego dziad stracił majątek, poparłszy powstanie listopadowe. Legenda wyolbrzymiła zaprzepaszczone szlacheckie dobra i powstańcze dokonania przodka. Cezary mógł się więc nauczyć, że nostalgia tworzy swój przedmiot – państwo, dom, czyn, którego nie było.
Jako sympatyk bolszewizmu z satysfakcją obserwował rozpad imperium, z którego uciekali jego współtwórcy i beneficjenci: „Gotowi byli podbijać, przywłaszczać sobie, pochłonąć świat cały, a teraz świat ich pochłonie”. Widział też bezwzględność nowej władzy (jego matka zmarła, skazana na ciężkie roboty) i ludobójstwo (rzeź Ormian).
Tak wyposażony, w drodze do Polski otrzymał jeszcze od zmienionego wojennymi przeżyciami ojca opowieść o szklanych domach, która jest niczym innym jak postperyferyjnym projektem nowoczesności niezależnej od zachodniego centrum i wobec niego alternatywnej.
...
Żeromski zlokalizował kolebkę autonomicznej nowoczesności na Pomorzu, bo, podobnie jak Sowa, miał wizję innego rozwoju dziejów Polski, w którym ekspansję lądową na wschód zastąpiłoby/uzupełniło zagospodarowanie Bałtyku. We wcześniejszym Wietrze od morza rozwinął polski dyskurs kolonialny dla tych terenów, oczywiście udając, że w odróżnieniu od niemieckiego dyskursu kolonialnego tworzy narrację niepodległościową.
...
Baryka już na pierwszy rzut oka rozpoznaje peryferyjny status Polski, bo granicę przekracza na wysokości nędznego polsko-żydowskiego miasteczka pełnego tonących w błocie spleśniałych ruder. Kontrast między ojcowską utopią a Realnym nie zniechęca go – od nowego państwa, nie interesując się zbytnio powszechnie głoszoną winą zaborców, domaga się podmiotowego sprawstwa, czyli podwójnej dekolonizacji – uniezależnienia od zaborczych imperiów i od zachodniego centrum ...
...
„Policjant uzbrojony w narzędzie tortur – to jedyna ostoja Polski!” – wykrzykuje Baryka, doszedłszy do wniosku, że postkolonialna władza chce dorównać zaborcom pod względem przemocy. Żadnych innych nowoczesnych cech rząd po nich nie podchwytuje. Nie stać go na wielką ideową zmianę. Wolność dystrybuuje według klucza klasowo-narodowego. Część obywateli niewoli ekonomicznie, represjonuje działaczy robotniczych i mniejszości narodowe. Baryka patrzy na posterunkowego patrolującego ulice i widzi niewzruszonego nadzorcę, który mechanicznym ruchem ręki reguluje kontrastowe życie społeczne. Pilnuje biegu wygodnych aut, w których ulicami mkną bogacze, oraz dyscyplinuje mozolących się na chodniku biedaków. Broni własności. Gdyby nie on, obywatele Polski skoczyliby sobie do gardeł.
Mówiąc o konieczność reformy rolnej uwłaszczającej chłopów, Cezary przywołuje monarchę, którego wiąże się z początkiem absolutyzmu we Francji: „Nie stać was na złamanie magnaterii, która już raz pchnęła Polskę w niewolę. Nie ma w was duszy Ludwika XI, żeby złamać szlachecką przemoc i przemienić ten kraj w gminę ludzi pracowitych”. Najwyraźniej wierzy, że można szybko przejść etapy rozwoju polityczno-gospodarczego Europy, które w odpowiednim czasie nie stały się udziałem Polski (jak absolutyzm), i jednocześnie dokonać wielkiej zmiany niezależnej od rozwiązań europejskich.
...
... w Przedwiośniu chłopi wciąż nie należą do wspólnoty narodowej, a może nawet ludzkiej, choć wielu udało się włączyć do habitusu narodowego na tyle, by wbrew własnym interesom materialnym wzięli udział w walce o niepodległość. Byli i pozostali nędzarzami. Zaczął się za to kulturowy mimetyzm – Jędrek, nawłocki stajenny, pilnie naśladuje swego pana, jego głos, wyraz twarzy i poglądy, nadużywając przy tym górnolotnych wyrażeń, których nauczył się na wojnie.
Najbardziej skandaliczną niekonsekwencją Przedwiośnia, przenikliwej powieści społecznej, jest sposób przedstawiania Żydów. Pisały już o tym Bożena Umińska i Maria Janion. Żydowska nędza nie została przez Żeromskiego zanalizowana, a przedstawiona jako fenomen zagadkowy i odrażający. Żydzi roją się i wiodą pasożytniczy żywot jak robactwo, są karykaturami ludzkich postaci. Zarazem najmizerniejsi i wszechpotężni w razie rewolucji mogą przejąć władzę. Dla Żydów nie ma miejsca w Polsce Baryki, Gajowca, Żeromskiego. Nie pomoże żadna reforma, żaden przeskok do szklanych domów. Kwestia żydowska domaga się rozwiązania i nie znajduje go.
...
Antysemityzm Przedwiośnia stał się niewybaczalny. Zapewne już niedługo tak samo niewybaczalna stanie się jego mizoginia. Czy w zamian przestanie razić wykorzystany w powieści język sprawiedliwości społecznej? Czy przyjmie się idea śmiałych nowoczesnych reform niezależnych od zachodniego kapitalistycznego centrum? Dyskurs zmienia się wolno, ale jednak."



Ten post był edytowany przez septimanus79: 16/01/2013, 17:39
 
User is offline  PMMini Profile Post #45

4 Strony < 1 2 3 4 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej