Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
11 Strony  1 2 3 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Wojna polsko - zuluska, Kolonizujemy Afrykę Południową
     
jkobus
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 7.397
Nr użytkownika: 65.292

Jacek Kobus
Stopień akademicki: mgr
Zawód: rolnik
 
 
post 19/06/2010, 17:41 Quote Post

Od razu zaznaczam, że wcale mi nie chodzi o dowcip, ani o żadne sztubackie odgrywanie się na Moderacji za zastrzeżenia do planu wojny z Moltkem (mam nadzieję, że mamy już to za sobą..?). Pomysł chodził mi po głowie od dawna i wcale nie uważam, że jest ze wszystkim szalony.

W połowie XVII wieku holenderska Kompania Wschodnioindyjska doszła do wniosku, że potrzebuje na południowym cyplu Afryki stacji zaopatrzeniowej dla swoich statków. Z jej punktu widzenia był to czysty koszt: nikomu się wtedy nie śniło, że ten jałowy ląd może skrywać diamenty, złoto, uran i mnóstwo innych bogactw. Nic z tych rzeczy. Na południu nie było ani kości słoniowej (bo nie ma tam słoni, klimat jest zresztą śródziemnomorski, bardzo dla Białych przyjazny), ani niewolników (niewielkie liczebnie populacje łowców - zbieraczy i hodowców krów nie dostarczały wystarczającego łupu), ani żadnych dających się sprzedać w Europie towarów.

Stacja była potrzebna tylko po to, aby zmniejszyć obciążenie statków prowiantem - którego u Buszmenów kupić się w wystarczającej ilości nie dało.

W realu poradzono sobie w ten sposób, że osiedlono w Kraju Przylądkowym holenderskich chłopów. Jednak nie emigrowali oni tam zbyt chętnie, ani w zbyt wielkich ilościach i liczeba ludności nowej kolonii rosła bardzo powoli. Podobnie jak jej produkcja rolna, nie zawsze nadążająca za zapotrzebowaniem Kompanii.

Co by było, gdyby Kompania zamiast trudzić się znalezieniem osadników w Niderlandach zwróciła się w tej sprawie do polskiego (było nie było...) sojusznika i tradycyjnego partnera handlowego? Z punktu widzenia kresowych magnatów (akurat poniekąd bezrobotnych, bo w ich latyfundiach Kozacy grasowali), taka akcja osiedleńcza - pomijając kwestię transportu morskiego, który wzięliby na siebie Holendrzy - była czynnością rutynową. Co roku sprowadzali przecież osadników do swoich posiadłości na Ukrainie. Jeden lub kilku z nich mógłby się więc za odpowiednią odpłatą (pewnie niższą niż koszt znalezienia osadników w samej Holandii) podjąć zorganizowania takiej ekspedycji...

Oczywiście, suwerenność nad nową kolonią zachowałaby (aż do epoki napoleońskiej) holenderska Kompania. Polscy byliby tylko osadnicy, zapewne cieszący się jakąś dozą wewnętrznej autonomii, z własną religią, szkołą itp.

Prawdopodobnie model osadnictwa byłby jednak trochę inny. Holendrzy po przeniesieniu się do Afryki, pewnie przez kontrast z własnym, gęsto zaludnionym krajem, dostawali jak jeden nieuleczalnej klaustrofobii i skupiali się, wbrew zaleceniom Kompanii, potrzebującej dla swoich załóg warzyw - głównie na ekstensywnej hodowli bydła na ogromnych farmach. Polacy, bardziej przyzwyczajeni do dużych przestrzeni, mieli większe szanse tej obsesji nie ulec i stworzyć nieco gęstsze, bardziej zrównoważone jeśli idzie o profil produkcji rolnej, osadnictwo. I tak by zapewne dotrwali do kongresu wiedeńskiego, który - jak wiadomo - przyznał Kraj Przylądkowy Wielkiej Brytanii. W tym przypadku konflikt między nietolerancyjną wobec katolików władzą brytyjską a osadnikami mógłby być jeszcze silniejszy niż w realu z Burami - zatem polska wersja Wielkiego Treku za Oranje i Vaal wydaje się prawdopodobna. A tam spotykają się nasi rodacy z wojownikami Xosa i Zulusów... Co dalej?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #1

     
Ramond
 

Úlvur av Føroyar
**********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 16.517
Nr użytkownika: 9.304

Stopień akademicki: dr inz.
Zawód: inzynier
 
 
post 19/06/2010, 17:47 Quote Post

Po pierwsze - o ile użycie polskich osadników jest w możliwe (wystarczy spojrzeć na historię Jamestown), to akurat jeśli chodzi o magnatów, kolonizowanie hen Afryki zamiast odzyskania ojcowizny z rąk Kozactwa przekraczało ich horyzonty myślowe.
Po drugie:
QUOTE
A tam spotykają się nasi rodacy z wojownikami Xosa i Zulusów... Co dalej?

Pewnie mniej więcej to samo, co zrobili Burowie.
 
User is offline  PMMini Profile Post #2

     
Tromp
 

Młody wilk (morski)-gryzie!
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 19.217
Nr użytkownika: 55.658

Bart³omiej Kucharski
Stopień akademicki: Bêdzie po studiach
Zawód: Admiraal
 
 
post 19/06/2010, 17:52 Quote Post

QUOTE(jkobus @ 19/06/2010, 18:41)
wcale nie uważam, że jest ze wszystkim szalony.
*


Bogowie muszą być szaleni tongue.gif
CODE

Co by było, gdyby Kompania zamiast trudzić się znalezieniem osadników w Niderlandach zwróciła się w tej sprawie do polskiego (było nie było...) sojusznika i tradycyjnego partnera handlowego?

Nic-Holendrzy mieliby trochę niemiecko- i polskojęzycznych osadników. Być może szybko by się zniderlandyzowali, albo afrikaans miałby jakieś związki z polskim?
CODE

Z punktu widzenia kresowych magnatów (akurat poniekąd bezrobotnych, bo w ich latyfundiach Kozacy grasowali), taka akcja osiedleńcza - pomijając kwestię transportu morskiego, który wzięliby na siebie Holendrzy - była czynnością rutynową.

Tja... Zajęcia nie mieli mówisz? A magnaci to siedzieli sobie w domach i czekali, aż Kozacy sami się rozejdą? Nie łożyli na zaciągi, nie dowodzili, nie doglądali ziem?
CODE

Co roku sprowadzali przecież osadników do swoich posiadłości na Ukrainie.

To trochę inne przedsięwzięcie.
CODE

Oczywiście, suwerenność nad nową kolonią zachowałaby (aż do epoki napoleońskiej) holenderska Kompania. Polscy byliby tylko osadnicy, zapewne cieszący się jakąś dozą wewnętrznej autonomii, z własną religią, szkołą itp.

Czyli tak, jak kolonie bodajże Jakuba I w Ameryce?
CODE

A tam spotykają się nasi rodacy z wojownikami Xosa i Zulusów... Co dalej?

Hmm... Real? Tyle, że zamiast Holendrów z Murzynami leją się Polacy, pardon, polscy osadnicy.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #3

     
jkobus
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 7.397
Nr użytkownika: 65.292

Jacek Kobus
Stopień akademicki: mgr
Zawód: rolnik
 
 
post 19/06/2010, 18:45 Quote Post

Oczywiście, że dla kresowych magnatów o wiele ważniejsze niż jakieś awantury na drugim końcu świata było odzyskanie ojcowizny. Tyle, że w roku 1650 było to mało realne - a z czegoś trzeba żyć. Dlaczego zatem nie zrobić za holenderskie pieniądze i dla Holendrów tego, co się robiło rutynowo całe życie i co robił też ojciec i dziad, czyli zgromadzić osadników i wysłać ich na nowe miejsce zamieszkania? Nie piszę tu o Wiśniowieckim czy Zasławskim, ale było też parudziesięciu mniejszych, którym sejm starostw dla pokrycia długów nie zapewnił i którzy mogliby na taki układ pójść - nie, żeby samemu tam wyjeżdżać, broń Panie Boże, ale żeby wystąpić jako organizator i zasadźca.

Fakt, że można było takie osoby, jak wyspecjalizowane agencje pośrednictwa osadniczego działające w Rzeczypospolitej łatwo znaleźć, byłby akurat podstawowym argumentem dla Holendrów, żeby się tutaj właśnie o osadników ubiegać: u siebie musieli improwizować, bo w rolniczej kolonizacji (w przeciwieństwie do kolonizacji handlowej) nie mieli doświadczeń.

Też sądzę, że dalsze losy tej kolonii potoczyłyby się dość podobnie jak w realu. W wyniku Wielkiego Treku powstałyby więc dwie rzeczpospolite południowoafrykańskie. Borykające się z Zulusami z jednej, a z Brytyjczykami z drugiej strony.

Pytanie tylko, czy nasi popowstaniowi emigranci nie zechcieliby zasilić tych republik zamiast gnić w Paryżu? Tam staliby się z punktu elitą...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #4

     
Elbaf
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 603
Nr użytkownika: 57.253

Patryk
Zawód: student
 
 
post 19/06/2010, 20:06 Quote Post

hmm, wszystko ładnie, ale ciekawe czy nasi osanicy nie chcieliby tam poswawolić między sobą i się pozajeżdżać?z drugiej strony, mogliby się tam osiedlić szaraczkiowie i najbardziej agresywni jezuici w swoistej"krucjacie".Jednak Potop przyczyniłby się chyba to braku naszych osadników...
 
User is offline  PMMini Profile Post #5

     
Czarny Smok
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.283
Nr użytkownika: 51.589

Zawód: BANITA
 
 
post 20/06/2010, 16:14 Quote Post

W połowie XVII wieku to my potrzebowaliśmy osadników.
 
User is offline  PMMini Profile Post #6

     
jkobus
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 7.397
Nr użytkownika: 65.292

Jacek Kobus
Stopień akademicki: mgr
Zawód: rolnik
 
 
post 20/06/2010, 16:28 Quote Post

Od 1656/57 tak. Przed 1655 nie aż tak bardzo. A właśnie w przedziale czasowym 1649/50 - 55 cała akcja mogłaby się zmieścić. Potem zresztą pozbyliśmy się arian - i może, zamiast się rozpraszać po całym świecie, też by wyemigrowali w ślad za rodakami do Kraju Przylądkowego..?

Przy tym wcale nie idzie o jakąś wędrówkę ludów. Potrzeby Kompanii zaspokoiłoby zapewne kilka tysięcy osadników (2 - 3 tysiące..?), o ile byliby to rolnicy z prawdziwego zdarzenia. Holendrów na początek osadzono tam kilkuset, żywności produkowali niewiele i w dodatku, z braku dostatecznej liczby kobiet, mieli na początku ujemny przyrost naturalny.

Dlatego uważam, że udział w tym przedsięwzięciu doświadczonego kolonizatora kresowego wzbogaciłby je o niezbędne know-how i znacznie zwiększył szanse sukcesu!
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #7

     
Lu Tzy
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 349
Nr użytkownika: 35.496

BJSZ
 
 
post 20/06/2010, 18:58 Quote Post

Mam pomysl za nierealny. Polski magnat, ktoremu trzecia czesc albo i polowe majatku gwalca/morduja/rabuja/z dymem puszczaja Szwedzi/Kozacy decyduje sie utopic na ladnych kilka lat niebagatelne pieniadze i ilosc duszyczek w inwestycji na drugim koncu swiata?
Zas co do treku - gdyby juz sie i pojawili tamoj ci dobrzy polscy rolnicy - to czy takim spokojnym, osiadlym, uleglym oraczom ow trek moglby wyjsc w polowie choc tak jak wyszedl "znomadzialym" Holendrom?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #8

     
jkobus
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 7.397
Nr użytkownika: 65.292

Jacek Kobus
Stopień akademicki: mgr
Zawód: rolnik
 
 
post 20/06/2010, 19:20 Quote Post

Myślałem raczej o takim magnacie który stracił cały lub prawie cały majątek, nie ma się gdzie podziać i czym długów spłacać i któremu zaprzyjaźniony Gdańszczanin przy okazji omawiania trudnej kwestii prolongaty kredytu wspomina, że słyszał od swojego holenderskiego partnera, że szukają tam obrotnego człowieka do zorganizowania akcji osadniczej.

Pieniądze byłyby holenderskie, ów magnat kresowy wystąpiłby tylko jako ekspert - organizator i wziął za to prowizję. Najchętniej zapewne w formie gotówki, ale gdyby Kompania koniecznie chciała przyoszczędzić, to może by się i taki desperat znalazł, który by tam wyjechał i model kolonizacji kresowej dosłownie implementował?

Może zresztą nie trzeba aż magnata? Starczy doświadczony w tego rodzaju operacjach, a niewątpliwie w tym momencie bezrobotny oficjalista magnacki - dla którego byłaby to życiowa szansa?

Dosłowna implementacja modelu kresowego, a więc stworzenie w miejsce kolonii Kraj Przylądkowy latyfundium (lubo zrazu dość skromnego...) to w ogóle byłby ciekawy przypadek. Koloniści mogliby się porozłazić po ogromnym, pustym kraju jeszcze łacniej niż chłopi na Ukrainie, więc o pańszczyźnie trudno mówić... Z drugiej strony, nie jest tak, że by się na tym w ogóle nie dało zarobić - bo kolonistów byłoby zbyt mało, aby byli samowystarczalni i wiele produktów pierwszej potrzeby musieli w realu i tak kupować od Kompanii (która miała w tym swój interes) - starczyło ten handel zmonopolizować, a jednak musieliby się pana słuchać, w jakiejś przynajmniej mierze...

Zastrzeżenie wobec treku z pewnością słuszne. Nie udałby się tak dobrze jak Burom.

Z drugiej strony, nasi koloniści mogliby się szybciej mnożyć: zakładam, że gdyby organizował całą akcję doświadczony zasadźca, to by i o żony dla kolonistów od razu zadbał. Więc może za Oranje i Vaal nie trek by ich wywiódł, lecz zwykłe ciśnienie populacyjne..?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #9

     
korten
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.633
Nr użytkownika: 1.663

 
 
post 20/06/2010, 20:46 Quote Post

Problem w tym ze Polska nigdy nie miala specjalnej eksplozji populacyjnej i nadmiaru ludzi.
 
User is offline  PMMini Profile Post #10

     
Piast anonim
 

Młody Lisek dla odmiany
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.749
Nr użytkownika: 55.424

Stopień akademicki: BANITA
Zawód: BANITA
 
 
post 20/06/2010, 21:05 Quote Post

Holendrzy najpewniej chcieliby znaleźć osadników protestanckich pewnie by im sie to udało niebyli by to arianie z tego powodu że Holendrzy ich nie lubili . jeśli chodzi o ich późniejszy rozwoju zgadzam się z kolegami. Co do ich wielkiej wędrówki biorąc poprawkę na naszą mentalność przed/zamiast treku mielibyśmy powstanie. jeśli na początku Gburom dobrze by poszło to w tym okresie Anglicy mogliby uznać niepodległość prowincji przylądkowej w zamian za pewne porozumienia handlowe. W przypadku klęski trek miałby inny charakter i organizacje.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #11

     
Elbaf
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 603
Nr użytkownika: 57.253

Patryk
Zawód: student
 
 
post 20/06/2010, 21:12 Quote Post

Owszem, ale gołoty to chyba mieliśmy za dużo, nie?
 
User is offline  PMMini Profile Post #12

     
Piast anonim
 

Młody Lisek dla odmiany
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.749
Nr użytkownika: 55.424

Stopień akademicki: BANITA
Zawód: BANITA
 
 
post 20/06/2010, 21:26 Quote Post

Mieliśmy za dużo i była to jedna z przyczyn naszego upadku.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #13

     
Elbaf
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 603
Nr użytkownika: 57.253

Patryk
Zawód: student
 
 
post 21/06/2010, 5:38 Quote Post

No i właśnie o to mi chodzi - gdyby wysłać gołotę do Afryki - niech sie wyżywa na murzynach - to byśmy upiekli dwie pieczenie przy jednym ogniu - nie dość, że pomoglibyśmy Holendrom, to jeszcze magnateria nie miełaby kogo podkupywać.A jeśli po Potopie udali by się tam Arianie, to okazałoby się, że 90% ludności RPa to Polacy - i zapewne zostałoby tak do dzisiaj.
 
User is offline  PMMini Profile Post #14

     
jkobus
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 7.397
Nr użytkownika: 65.292

Jacek Kobus
Stopień akademicki: mgr
Zawód: rolnik
 
 
post 21/06/2010, 6:08 Quote Post

QUOTE(korten @ 20/06/2010, 21:46)
Problem w tym ze Polska nigdy nie miala specjalnej eksplozji populacyjnej i nadmiaru ludzi.
*



Owszem, w XVII wieku Polska nie doświadczała eksplozji populacyjnej i nie miała nadmiaru ludzi. Nawet, przed katastrofą wojen z połowu stulecia!

Natomiast twierdzenie to nie może być opatrzone wielkim kwantyfikatorem, bo nie jest prawdziwe np. dla wieku XIX, kiedy eksplozja demograficzna na ziemiach polskich jak najbardziej miała miejsce, a Polska "eksportowała" sporo ludzi, nie tylko w postaci zesłańców i emigrantów politycznych. Przy wszystkich możliwych zastrzeżeniach, twierdzenie to nie jest też prawdą dla wieku XX i nawet nie dla czasów obecnych, mimo ujemnego przyrostu - ciągle jesteśmy krajem z którego wielu ludzie emigruje...

Ad rem jednak. Względna słabość demograficzna Polski w wiekach XVI - XVII była jednym z tych czynników (obok nierównie istotniejszych względów ekonomicznych oraz, oczywiście, geografii), który sprawił, że podjęcie ekspansji zamorskiej przez Rzeczpospolitą lub przez jej poddanych (o Kurlandii mówię) nie mogło się udać. Tzn. z przyczyn ekonomicznych nie mogła się udać próba kolonizacji wysp i terytoriów tropikalnych i subtropikalnych, gdzie niewielka liczba białych plantatorów posługiwała się i tak pracą niewolnych murzynów - bo z takich terytoriów, uważanych wówczas za najcenniejsze, natychmiast by nas wyrzucili bogatsi konkurenci, jak to się zresztą istotnie z Trynidadem przejściowo zajętym przez Kurlandczyków stało.

Z przyczyn demograficznych zaś, nie mogła się powieść kolonizacja osadnicza na wzór anglosaski: bo gdyby któryś z naszych królów chciał się włączyć w kolonizację Nowej Anglii na przykład, to i tak gwałtownie rosnąca liczba osadników angielskich błyskawicznie by zdominowała niewielką liczbę kolonistów polskich, jakkolwiek by nie byli wydajni, pożyteczni i ekonomicznie użyteczni - jak to się rzeczywiście stało w Jamestown. Zresztą w ogóle "włączenie się" któregokolwiek z naszych królów w wyścig kolonialny to czysta fantazja, bo nigdy nie mieli po temu pieniędzy, a i kłopotów na głowie dość było z innymi sprawami (choć swoją drogą, być może wszystkim nam lepiej by się teraz żyło, gdyby taki urodzony fantasta jak Władysław IV zamiast o wojnie z Turcją roiłby sobie o imperium kolonialnym! Pieniędzy więcej niż stracił na swoje projekta stracić nie mógł, bo nie miał i nikt by mu nie pożyczył, a przynajmniej wrogów by mniej narobił...). Ergo, polska kolonia mogła powstać tylko jako inicjatywa prywatna, najlepiej podpięta pod któreś z rzeczywistych imperiów kolonialnych.

Z przyczyn demograficznych odpada Nowa Anglia. Do wyboru pozostają tylko te terytoria o umiarkowanym klimacie, nadającym się do kolonizacji osadniczej, które z różnych względów uważane były wówczas za nieistotne i choć zostały odkryte, to mocarstwa kolonialne długo się nimi nie interesowały. W zasadzie takie terytoria są trzy: Oregon, Australia z Nową Zelandią i Afryka Południowa.

Z tych trzech najbardziej by zapewne odpowiadał Polakom Oregon, ale jest tak daleko, że to już przekracza granice wyobraźni. Wybrzeże australijskie było aż do połowy XVIII wieku słabo rozpoznane i trudno się spodziewać, żeby akurat jakiś samorodny geniusz z Polski wpadł na to, że Terra Australis może być w jakikolwiek sposób ciekawa, skoro nie wpadli na to Holendrzy, którzy byli tam pierwsi. Afryka Południowa, choć obarczona całym mnóstwem wad (klimat jednak śródziemnomorski, więc ciut od naszego cieplejszy - to plus dzisiaj, byłoby gdzie na wakacje jeździć i to akurat, kiedy u nas zima! - ale dla naszych oraczy oznacza to konieczność niejakiej adaptacji; brak godnych uwagi lasów, więc brak możliwości zarobkowania na ich eksploatacji, no i - w dłuższej perspektywie - nieunikniona wojna z Zulusami o której w tytule...), ma tę fundamentalną zaletę, że był ktoś zainteresowany w jej kolonizacji - holenderska Kompania wschodnioindyjska - jednakowoż to jej zainteresowanie było umiarkowane i ograniczone do chęci zapewnienia sobie stałego, a niedrogiego źródła zaopatrzenia w prowiant załóg okrętowych.

Skład osobwy takiej kolonii interesowałby Holendrów nader umiarkowanie, o ile nie wcale: co to ma do rzeczy jak długo można kupić warzywa i mięso?

Zakładam, że pomysł wykorzystania do tego celu Polaków stwarza sytuację win - win. Holendrzy oszczędzają na kosztach wyposażenia, a przede wszystkim na rekrutacji osadników, która w realu, mimo holenderskiego przeludnienia, szła im opornie. Mogą też wykorzystać doświadczenie, czyli know - how, jakie w zakresie akcji osadniczych niewątpliwie w ówczesnej Rzeczypospolitej było na najwyższym światowym poziomie: w końcu co innego robili kresowi magnaci (i tylko dlatego o owym magnacie lub oficjaliście magnackim wspomniałem!), jak nie organizowali akcje osadnicze w swoich dobrach..? Ów organizator zarabia na tym przedsięwzięciu albo pieniądze - albo ziemię i przywództwo nad kolonią. Na pewno sam wolałby to pierwsze, ale to drugie daje, jak sądzę, ciekawsze efekty na przyszłość...

Skład owej pierwszej (i na długi czas - ostatniej!) grupy kolonistów możemy tu sobie rozważyć. Myślę, że grupa licząca nie więcej niż 2 - 3 tysiące osób, a więc całkowicie bez znaczenia dla sytuacji demograficznej Rzeczypospolitej, byłaby całkowicie wystarczająca. Myślę też, że ważniejsze niż wyznanie lub narodowość (o którą zresztą nikt by nawet i nie pytał), byłyby zawodowe kwalifikacje owych osadników oraz ich ochota do podjęcia zupełnie nowego życia na drugim końcu świata. Większość grupy musieliby stanowić chłopi - najlepiej młodzi chłopi z żonami. Znaleźć 700 - 800 takich młodych małżeństw "na dorobku" to chyba nie jest problem? Żeby oszczędzić na transporcie lądowym najlepiej byłoby ich szukać blisko Gdańska, skąd cała ekspedycja by wyruszyła. Tym bardziej, że przydałoby się też trochę rybaków. Wychodzi mi więc, że większość osadników będą stanowić... Kaszubi! Pewnie raczej katoliccy, to i ze dwóch mnichów się przyda. Oczywiście, potrzebni są też rzemieślnicy, acz tu Kompania będzie stawiała warunek, żeby nie produkowali niczego, co sama może kolonistom sprzedać. Kowal, szewc, młynarz, kołodziej, rymarz, jakiś krawiec, rusznikarz do naprawy muszkietów, szkutnik do łodzi rybackich, powroźnik, cieśla, zdun... Trochę się tych niezbędnych specjalistów uzbiera! Na wszelki wypadek, gdyby się któremuś zmarło, dobrze by ich też było zdublować.

W dalszym ciągu jednak, to nie jest żaden exodus, ani wędrówka ludów, tylko dość umiarkowana wyprawa. Taka, żeby założyć Kapsztad i na razie nic więcej.

Wyposażenie? Po parze wołów, kozie, owcy, parze świń, jakimś drobiu na każde gospodarstwo + radła, uprzęże, sieci...

Holendrzy transportują tę arkę Noego do celu. Nie wiem czy za jednym zamachem, czy na raty - ale zdaje się, że większe armady formowali i nie powinien to być dla nich jakiś wielki kłopot. Oczywiście po drodze szkorbut, czerwonka i co tam zwykle się działo, a i stres potworny. Pierwszy rok może być bardzo ciężki - ale potem, jak się już przystosują: dałoby się tam żyć. I rosnąć w siłę.

Strumyk osadnictwa czysto holenderskiego w postaci marynarzy (np. takich, którzy zachorują i już zostaną), emerytowanych urzędników itp. też by ciekł, że jednak w realu był bardzo słaby, to zapewne demograficznie w tej ciągle niewielkiej populacji i tak by dominowali Kaszubi. Nazwa nowego narodu "Gburzy" bardzo zatem trafna!

Czy trafiliby tam arianie? Lubienie lub nielubienie arian przez Holendrów nie ma tu, jak sądzę, wiele do rzeczy - raczej pytanie, czy sami arianie, w większości przecież szlachta, chcieliby tam pojechać..?

W przypadku, gdy rola polskiego organizatora kończy się na brzegu Motławy, ta kolonia zapewne bardzo szybko straciłaby łączność z Polską i można by o niej spokojnie zapomnieć. Aż do XIX wieku.

Gdyby jednak Holendrom udało się wkręcić owego zasadźcę w wynagrodzenie w ziemi i przywilejach, a nie w brzęczącej walucie, to miałby on interes w tym, żeby kontakt z Rzecząpospolitą podtrzymywać i choć na dalsze fale osadników nie ma co liczyć przynajmniej do połowy wieku XVIII (Holendrom zresztą jakiś gwałtowny wzrost liczby kolonistów zakładając, że ci, którzy tam trafią w pierwszym rzucie radzą sobie z zadaniem i produkują żywność - też wcale nie byłby na rękę...), to przynajmniej starałby się produktywność swojej kolonii we własnym interesie podnosić. Np. mógłby z Mołdawii lub z Węgier sprowadzić winogradników - i w ten sposób południowoafrykańskie wina miałyby o 250 lat dłuższą historię niż mają...

Pomysł z niepodległością po 1815 roku bardzo ciekawy! To by znacząco zwiększyło atrakcyjność tego kraju dla naszej emigracji politycznej. Tym bardziej, że byłby to zrazu kraj zdecydowanie plebejski o, podejrzewam, nader nikłym stopniu alfabetyzacji chociażby - lubo materialnie, jak to zwykle bywa przy obfitości żyznej ziemi, dość zamożny...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #15

11 Strony  1 2 3 > »  
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej