Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
2 Strony  1 2 > 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Pechowe okręty
     
Tromp
 

Młody wilk (morski)-gryzie!
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 19.205
Nr użytkownika: 55.658

Bart³omiej Kucharski
Stopień akademicki: Bêdzie po studiach
Zawód: Admiraal
 
 
post 11/10/2009, 16:16 Quote Post

Witam!
W MSiO 2/08 w artykule pt. "Liniowce <<portowe>>" autorstwa kol. Gerlacha znalazłem informacje o dwóch niderlandzkuich okrętach, 74-działowych liniowcach holenderskiej MW, Vriesland i Stad en Lande. Pochodziły one z wielkiego programu rozbudowy floty z 1779 roku, który zakładał m. in dojście do liczby 75 liniowców i 35-40 fregat (liniowców było jedynie 26). Środki się znalazły, stocznie też. Wspomniane przeze mnie okręty miały powstać w Zuiderhaven, którego jednak nie dały rady opuścić ze względu na ich rozmiary. Po różnych perypetiach rozebrano je latach 90. XVIII wieku. I tu postawię pytanie: znacie może, drogie koleżanki i koledzy, podobne historie? Lub opowieści o łajbach pechowych, jak np szwedzki Vasa, który zatonął po 15 minutach rejsu? (przy okazji proszę o dokładniejszy opis zdarzenia-chodziło o aż tak złą stateczność czy o stateczność+silny wiatr boczny-tzn dlaczego Vasa się przewrócił?)
Zapraszam do dyskusji!
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #1

     
Krzysztof Gerlach
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 72
Nr użytkownika: 57.326

Krzysztof Gerlach
Stopień akademicki: dr inz
Zawód: wykladowca
 
 
post 11/10/2009, 19:32 Quote Post

Co do okrętu "Wasa".
Był bardzo źle skonstruowany z powodu drastycznych zmian wprowadzonych w trakcie budowy, na rozkaz króla. W ich wyniku (też zmian uzbrojenia w stosunku do pierwotnie przewidywanych) miał fatalną stateczność - już przy przechyle 12 stopni (dla żaglowca tyle co nic) znikało ramię prostujące i MUSIAŁ się przewrócić. Tym niemniej sam z siebie by się nie wywrócił (wysokość metacentyryczna była wystarczająca), a bezpośrednią przyczynę stanowił szkwał. Oczywiście na pełnym morzu takie wiatry i tak by w niego uderzały. Jedynym ratunkiem mogła być zdecydowana redukcja uzbrojenia (zwłaszcza na górnych pokładach) i znaczne zwiększenie balastu, ale to ustawiłoby dolne furty tak blisko wody, że praktycznie można by je otwierać tylko w porcie. Zainteresowanym bliżej wyjaśnieniem fizycznej strony tych zagadnień polecam artykuł Marka Błusia w "Morze, Statki i Okręty" nr 2 z 1998, pt. "Zdmuchnięty jak świeca". Są tam drobne nieścisłosci historyczne i pewne rzeczy dyskusyjne, ale autor sam analizuje różne stare i nowe hipotezy oraz szeroko uzasadnia swoje wnioski. Warto poczytać.
Krzysztof Gerlach
 
User is offline  PMMini Profile Post #2

     
Tromp
 

Młody wilk (morski)-gryzie!
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 19.205
Nr użytkownika: 55.658

Bart³omiej Kucharski
Stopień akademicki: Bêdzie po studiach
Zawód: Admiraal
 
 
post 11/10/2009, 19:54 Quote Post

Zaskoczony nie jestem... wink.gif
QUOTE(Krzysztof Gerlach @ 11/10/2009, 20:32)
Był bardzo źle skonstruowany z powodu drastycznych zmian wprowadzonych w trakcie budowy, na rozkaz króla.
*


Swego czasu w Focusie czytałem, że niósł ostatecznie 64 działa zamiast 40 z hakiem gdzieś indziej, że zastosowano znacznie cięższe. Wiesz może coś o tym?
Dzięki za polecenie pozycji książkowych. I jeszcze jedno pytanie: dlaczego królowi aż tak bardzo zależało na prestiżu? G2A wydawał się być dość mądrym czlowiekiem, więc czy nie reagował na sugestie stoczniowców, żeby nie przeholować z działami? A może ci ostatni nie przewidzieli katastrofy?

 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #3

     
Krzysztof Gerlach
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 72
Nr użytkownika: 57.326

Krzysztof Gerlach
Stopień akademicki: dr inz
Zawód: wykladowca
 
 
post 12/10/2009, 5:49 Quote Post

Rzeczywiście niósł więcej dział niż pierwotnie zakładano, i faktycznie miały to być 64 sztuki (56 furt na dwóch głównych pokładach plus 8 lżejszych na pokładach odkrytych), chociaż w pierwszy i jedyny rejs wyruszył tylko z 56 armatami, ponieważ części nie zdążono odlać. Uzbrojenie to było cięższe niż projektowane, gdyż w trakcie budowy król zażądał, by na pokładzie górnym zainstalować działa tego samego kalibru, co na dolnym, czyli 24-funtowe (zamiast normalnie praktykowanych lżejszych). Taki pomysł nie był głupi zarówno z logistycznego punktu widzenia, jak dla podniesienia siły okrętu. Wbrew opinii Marka Błusia, powtarzano go też często w historii żaglowców, z różnym skutkiem. Tutaj trafił na okręt wyjątkowo niestateczny, więc skutek podniesienia środka ciężkości okazał się fatalny.
Król nie był głupi, ale na budowie okrętów się nie znał. Szkutnicy się znali, ale tylko na skutek doświadczenia, intuicyjnie - obliczyć tych rzeczy nie potrafili (nie istniała jeszcze żadna teoria stateczności), więc nie mogli swoich racji udowodnić. Na dodatek główny budowniczy ciężko zachorował, a jego asystent miał mniejszy autorytet, nie dość duży, by aktywnie sprzeciwiać się królowi. Cały żaglowiec miał być okrętem flagowym, dumą floty, więc jego budowa BYŁA prestiżowa, lecz zmiany konstrukcyjne, które tak fatalnie zaciążyły na jego losach, nie wynikały z chęci popisania się. W trakcie budowy dochodziły wieści o nowych okrętach Duńczyków, którzy wtedy byli głównym przeciwnikiem Szwecji na Bałtyku. Kiedy zbudowano już całą część denną "Wasy", informacje z Danii skłoniły króla do zażądania wzrostu liczby furt, by dorównać czy przewyższyć możliwości przeciwnika. W tej fazie budowy nie dało się spełnić królewskiego żądania inaczej, niż przez dodanie jednego pokładu, czyli pójście w górę!
Po katastrofie wszyscy twierdzili, że oni ją przewidywali, ale nie mogli przeciwstawić się wyraźnym rozkazom władcy. W rzeczywistości "mądry Szwed po szkodzie", a przed nią panowały tylko pewne niepokoje w związku z odejściem od bezpiecznej tradycji.
Krzysztof Gerlach
 
User is offline  PMMini Profile Post #4

     
Tromp
 

Młody wilk (morski)-gryzie!
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 19.205
Nr użytkownika: 55.658

Bart³omiej Kucharski
Stopień akademicki: Bêdzie po studiach
Zawód: Admiraal
 
 
post 12/10/2009, 17:35 Quote Post

Dzięki wielkie. A w takim razie, czy po rozpoczęciu części dennej okrętu nie można było jej jakoś powiększyć tak, aby Vasa był bardziej stateczny? No i czy król nie brał pod uwagę innych opinii? To jasne, że flagowiec musi być potężny i okazały, ale przede wszystkim musi BYĆ. A zatopiony nie nadawał się do żadnej z tych funkcji.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #5

     
Krzysztof Gerlach
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 72
Nr użytkownika: 57.326

Krzysztof Gerlach
Stopień akademicki: dr inz
Zawód: wykladowca
 
 
post 12/10/2009, 18:14 Quote Post

W momencie podjęcia najważniejszych decyzji część denna nie była zaczęta, tylko skończona. W tym momencie inna przeróbka niż pójście w górę wymagałaby rozebrania wszystkiego i zaczynania od początku, łącznie z szukaniem nowych belek, może nawet zaczynaniem wyrębu dębów od nowa i sezonowaniem drewna. Na to nie było czasu.
Król nie ignorował cudzych opinii i nie budował okrętu, aby ZATONĄŁ, ponieważ nikt takich opinii nie wygłaszał, ani takiego losu nie prorokował. Szkutnicy nie umieli wyliczać stateczności, nie konstruowali jeszcze okrętu tej wielkości i uzbrojenia, więc sami nie byli pewni skutków. Woleliby żaglowiec bardziej tradycyjny, bliższy ich doświadczeniom. Ale król wyznaczył wymiary (główny inżynier, po zachorowaniu pierwszego, i tak na własną rękę dodał trochę szerokości - za mało - zaś jeszcze większa odchyłka byłaby jawną samowolą), a jak większość laików do dzisiaj (oraz marynarzy jednostek z napędem mechanicznym) był przekonany, że okręt smukły to okręt szybki. Potem zmienił uzbrojenie, a wszystko to w formie dyrektyw przysyłanych zza morza (bo akurat tam sobie wojował). Tu nie było żadnych narad ani telekonferencji, więc nikt nie mógł powiedzieć, że król wydawał polecenia, którym oni się gwałtownie sprzeciwiali i dowodzili władcy, że idzie ku zagładzie "Wasy". Za to potem w śledztwie mogli z czystym sumieniem i zgodnie z prawdą twierdzić, że wypełniali tylko rozkazy króla, więc widocznie Bóg chciał, by okręt zatonął. Sędziowie nie czuli się w prawie postawić w stan oskarżenia ani króla, ani Boga, więc sprawie ukręcono łeb.
Krzysztof Gerlach
 
User is offline  PMMini Profile Post #6

     
Tromp
 

Młody wilk (morski)-gryzie!
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 19.205
Nr użytkownika: 55.658

Bart³omiej Kucharski
Stopień akademicki: Bêdzie po studiach
Zawód: Admiraal
 
 
post 12/10/2009, 18:28 Quote Post

QUOTE(Krzysztof Gerlach @ 12/10/2009, 19:14)
W momencie podjęcia najważniejszych decyzji część denna nie była zaczęta, tylko skończona. W tym momencie inna przeróbka niż pójście w górę wymagałaby rozebrania wszystkiego i zaczynania od początku, łącznie z szukaniem nowych belek, może nawet zaczynaniem wyrębu dębów od nowa i sezonowaniem drewna. Na to nie było czasu.
*


Kapuję. A czy w tamtych czasach nie było jeszcze metod zastosowania gorszego drewna z niezłym efektem? Wiem, że Chapman (nie pomyliłem?) i Seppings to śpiew przyszłości, ale nie oni zastosowali pierwsi swoje metody. Oczywiście, że na to potrzebny był czas, którego w tym okresie nie było... Ale może dało się coś zrobić, np poczekać z dozbrajaniem okrętu?
QUOTE
Szkutnicy nie umieli wyliczać stateczności, nie konstruowali jeszcze okrętu tej wielkości i uzbrojenia, więc sami nie byli pewni skutków. Woleliby żaglowiec bardziej tradycyjny, bliższy ich doświadczeniom. Ale król wyznaczył wymiary (główny inżynier, po zachorowaniu pierwszego, i tak na własną rękę dodał trochę szerokości - za mało - zaś jeszcze większa odchyłka byłaby jawną samowolą), a jak większość laików do dzisiaj (oraz marynarzy jednostek z napędem mechanicznym) był przekonany, że okręt smukły to okręt szybki.

Zgoda, ale chyba było jasne dla szkutników, że obciążony górny pokład nie wróży dobrze?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #7

     
ku140820
 

Unregistered

 
 
post 12/10/2009, 18:50 Quote Post

Owszem, tyle, że nikt tak do końca nie wiedział - "na ile niedobrze". Może gdyby przy ruszaniu w pierwszy rejs mial zamknięte furty i szybko go doholowali do nabrzeża, to uniknięto by tragedii - chociaż pewnie okręt nadawałby się jeno do rozbiórki albo "obcięcia" o jeden pokład?
W każdym razie przypuszczam, że przykładów podobnych do "Vasy" było w historii szkutnictwa pewnie setki, o czym może nie zawsze wiemy, ale ówcześni szkutnicy mogli podobne przykłady znać. Tyle, że dopóki czegoś nie spróbowano, to nikt nie wiedział, co z tego wyjdzie.
IIRC wykorzystanie matematyki do obliczeń szkutniczych to bodaj koniec XVIII wieku? (Francuzi) A i tak nawet dzisiaj sporo zależy od doświadczenia konstruktorów, bo nie da się chyba zasymulować wszystkich możliwych warunków i uwzglednić ich przy projektowaniu.
Owszem, są próby w basenach na modelach, sztuczne generatory fal tamże, potężne komputery... a i tak dopiero jak statek/okręt wyjdzie na pierwsze próby morskie to widac, co wyszło "w metalu" z czasami wielce ambitnego projektu. A mamy niby XXI wiek... biggrin.gif
 
Post #8

     
Krzysztof Gerlach
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 72
Nr użytkownika: 57.326

Krzysztof Gerlach
Stopień akademicki: dr inz
Zawód: wykladowca
 
 
post 12/10/2009, 20:46 Quote Post

W owych czasach (także za Chapmana, czyli przeszło wiek później; dopiero Seppings - dwa wieki później - coś zmienił, a i to tylko pod względem zmniejszenia zapotrzebowania na wielkie, naturalne krzywulce) każde zastosowanie gorszego czy nie-sezonowanego drewna kończyło się błyskawicznym gniciem okrętu. W przypadku tak wielkiego, silnego i prestiżowgo żaglowca, byłoby to potwornym marnotrastwem czasu, robocizny i pieniędzy. I proszę mi nie odpowiadać, że lepszy okręt zgniły po paru latach, niż zatopiony od razu, ponieważ - powtarzam to po raz n-ty - nikt go nie budował, by zatonął, nikt tego nie planował.
Kolega przede wszystkim wciąż nie chce przyjąć do wiadomości, że podczas budowy NIKT NIE WIDZIAŁ ŻADNYCH WIELKICH powodów do alarmu i już nie bardzo wiem, jak mam to odmieniać przez przypadki. Niby kto w takiej sytuacji miał wpaść na pomysł, by wstrzymywać budowę kiedy król nalegał na maksymalny pośpiech, łamać rozkazy króla dotyczące uzbrojenia, zmieniać proporcje niezgodnie z jego wyraźną wolą? Na jakiej podstawie - tego co wiemy dzisiaj?! "Wasa" nie był zbudowany w jakiś karykaturalny sposób, który na pierwszy rzut oka wskazywałby, że musi się przewrócić - nic podobnego! Dopiero złożenie wielu rzeczy naraz, z których każda była przesadzona tylko odrobinę, spowodowały ten skutek.
Wszystkie uwagi Dartha Stalina słuszne, może poza jedną. Marek Błuś we wspomnianym artykule skrupulatnie wylicza (i przytacza obliczenia współczesnego inżyniera szwedzkiego), że parapety dolnych furt znalazły się na poziomie wody kiedy okręt przechylił się o te feralne 12 stopni, które dla niego oznaczały zanik ramion prostujących. Zatem nie tylko zamknięcie, ale nawet zamurowanie lub zlikwidowanie dolnych furt nie mogło go uratować.
Krzysztof Gerlach
 
User is offline  PMMini Profile Post #9

     
Tromp
 

Młody wilk (morski)-gryzie!
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 19.205
Nr użytkownika: 55.658

Bart³omiej Kucharski
Stopień akademicki: Bêdzie po studiach
Zawód: Admiraal
 
 
post 14/10/2009, 20:50 Quote Post

QUOTE(Darth Stalin @ 12/10/2009, 19:50)
Owszem, tyle, że nikt tak do końca nie wiedział - "na ile niedobrze".
*


Czyli było niejako "a nuż się uda"?

Kol. Gerlach:
QUOTE
Kolega przede wszystkim wciąż nie chce przyjąć do wiadomości, że podczas budowy NIKT NIE WIDZIAŁ ŻADNYCH WIELKICH powodów do alarmu i już nie bardzo wiem, jak mam to odmieniać przez przypadki.

Do wiadomości przyjąłem to już jakiś czas temu, ale nadal w głowie mi się nie mieści, dlaczego, bądź co bądź doświadczeni, stoczniowcy pozwolili na takie zaniedbania, jak przeciążenie górnego pokładu, co już wówczas musiało być oczywiste. W końcu do wielu wniosków ludzie doszli doświadczalnie, zanim powstały odpowiednie teorie.
QUOTE
Na jakiej podstawie - tego co wiemy dzisiaj?!

Nie, na podstawie tego, że okręt, który niesie dużo a wysoko pewnie się "majgnie".

 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #10

     
Krzysztof Gerlach
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 72
Nr użytkownika: 57.326

Krzysztof Gerlach
Stopień akademicki: dr inz
Zawód: wykladowca
 
 
post 15/10/2009, 6:19 Quote Post

>Nie, na podstawie tego, że okręt, który niesie dużo a wysoko pewnie się "majgnie".<

Niby tak, ale rzecz w tym, że "Wasa" nie niósł tych dodatkowych ciężarów na topach masztów, tylko na górnym z dwóch głównych, a więc najniżej położonych, pokładów ciągłych. Wyżej były jeszcze lekkie, krókie pokłady i na nich lekkie działka. Po "Wasie" zbudowano wiele okrętów mających na obu pokładach bateryjnych działa 24-funtowe, a dziesiątki takich, które niosły je - jak on - na pokładzie górnym. I żaden się nie wywrócił. Dokonano symulacji matematycznej (rzecz jasna - dzisiaj), jak wyglądałaby sprawa, gdyby z górnego pokładu "Wasy" zdjąć te armaty z królewskiego rozkazu i zastąpić je 12-funtówkami, pierwotnie tam przeznaczonymi, zaś całą oszczędność na masie zastąpić balastem. Poprawa byłaby oczywista, ponieważ kąt krytyczny wyniósłby nie 12, a 18 stopni, zatem "Wasa" być może nie zatonąłby tak blisko wybrzeża i nie dałby nam takiej szansy badawczej. Ale poszedłby pod wodę gdzieś później i dalej, ponieważ to wciąż za mało. Zatem teoretyczne "protesty" stoczniowców, nawet gdyby je wyartykułowano w epoce, w której za sprzeciwanie się rozkazom króla można było zapłacić głową, nie zdałyby się na tak wiele, jak można by sądzić.
Problem polega na tym, że konstruując coś na podstawie doświadczeń, ma sie pewność tylko przy dokładnym powtórzeniu pierwotnych warunków. Teoria podobieństwa (nie istniejąca w tamtych czasach) pozwala nam dziś opierać się w większej mierze na wynikach badań laboratoryjnych, a i tak budowanie potem przedprototypu czy całej instalacji w skali pół-technicznej przynosi morze dodatkowych, bezcennych informacji. NIE JEST PRAWDĄ mniemanie, że w epoce żaglowej wszystkie okręty miały te same proporcje i można było projektować wszystkie wg jednego wzorca, zmieniając tylko skalę. Powie to zresztą każdy modelarz redukcyjny, budujący jednostki pływające. Nie wystarczy w idealny sposób zminiaturyzować "Cutty Sark", by pruł jak kliper taflę jeziora - to tak nie działa! Zatem szkutnicy mający DOŚWIADCZENIE z okrętami pewnej wielkości, budując dużo większy wcale nie gwarantowali sobie sukcesu przez proste przeskalowanie poprzednich. Każdy żaglowiec znacznie odbiegający wymiarami od poprzednich POWINIEN BYŁ BYĆ TROCHĘ INACZEJ KONSTRUOWANY. Dopóki nie dało się tego wyliczyć, każda taka konstrukcja BYŁA eksperymentem i dopiero jej wyniki przynosiły nowe doświadczenia, skrupulatnie wykorzystywane. Dokładnie tak stało się z "Wasą" - Szwedzi budowali potem niezwykle zbliżone do niego okręty (jeden można nawet określić jako bliźniaczy) i żaden w ten sposób nie zatonął.
Krzysztof Gerlach
 
User is offline  PMMini Profile Post #11

     
Tromp
 

Młody wilk (morski)-gryzie!
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 19.205
Nr użytkownika: 55.658

Bart³omiej Kucharski
Stopień akademicki: Bêdzie po studiach
Zawód: Admiraal
 
 
post 18/10/2009, 14:13 Quote Post

QUOTE(Krzysztof Gerlach @ 15/10/2009, 7:19)
NIE JEST PRAWDĄ mniemanie, że w epoce żaglowej wszystkie okręty miały te same proporcje i można było projektować wszystkie wg jednego wzorca, zmieniając tylko skalę.
*


Oczywiście. Poza tym nie dało się zachować całkowicie tych proporcji, w końcu spore różnice między okrętami jednego typu zdarzały się jeszcze w XIX wieku, mam tu na myśli różnice niezamierzone. A co dopiero między klasami okrętów.

Dobra, temat Vasy chyba wyczerpany... Zna ktoś może jakieś przykłady innych pechowych okrętów z epoki nowożytnej? Lub jednostek źle skonstruowanych, co zaważyło na ich losie.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #12

     
mapano
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.725
Nr użytkownika: 10.081

 
 
post 18/10/2009, 14:43 Quote Post

Szwedzi to w ogóle w tym okresie mieli pecha do okrętów mających być dumami ich floty.

1 czerwca 1675 roku na dno (w zdawałoby się niegroźnej sytuacji) poszedł Kronan, choć tu najsłabszym ogniwem okazał się prawdopodobnie dowódca okrętu.


Ps. 4 lata na forum - czas pędzi jak TGV
 
User is offline  PMMini Profile Post #13

     
Tromp
 

Młody wilk (morski)-gryzie!
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 19.205
Nr użytkownika: 55.658

Bart³omiej Kucharski
Stopień akademicki: Bêdzie po studiach
Zawód: Admiraal
 
 
post 18/10/2009, 14:48 Quote Post

QUOTE(mapano @ 18/10/2009, 15:43)
1 czerwca 1675 roku na dno (w zdawałoby się niegroźnej sytuacji) poszedł Kronan, choć tu najsłabszym ogniwem okazał się prawdopodobnie dowódca okrętu.
*


Przykład dobry, być może... A mógłbyś coś więcej napisać?
QUOTE
Ps. 4 lata na forum - czas pędzi jak TGV

Gratuluję, ja de facto około roku. Z tym kontem-ledwie pół...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #14

     
Krzysztof Gerlach
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 72
Nr użytkownika: 57.326

Krzysztof Gerlach
Stopień akademicki: dr inz
Zawód: wykladowca
 
 
post 18/10/2009, 15:31 Quote Post

Myślę, że za pechowy można też uznać brytyjski trójpokładowiec 100-działowy Royal George, który 29.08.1782 zatonął na redzie Spithead przy idealnej pogodzie, podczas rutynowych prac wyposażeniowych i konserwatorskich, pociągając za sobą setki ludzi (może 800-900, dokładnej liczby nigdy nie poznamy) z załogi (w tym admirała Kempenfelta, którego był flagowcem) oraz osób wizytujących. Ta kompromitująca ówczesną marynarkę brytyjską katastrofa budzi do dzisiaj żywe spory (wręcz kłótnie) historyków, a w tamtej epoce zakończył ją jawnie fałszowany, „polityczny” werdykt sądu wojennego. Coś na kształt naszych osławionych komisji sejmowych, które prawdę mają gdzieś, ponieważ chodzi w nich tylko o dokopanie przeciwnikom politycznym.
Natomiast przykładem źle skonstruowanego żaglowca, na dodatek w sposób niezwykle – gdy idzie o wady - podobny do „Wasy”, chociaż z dużo późniejszych czasów i z wykorzystaniem najnowszych osiągnięć nauki francuskiej, był trójpokładowiec Royal Louis z 1762 r. (data ukończenia). Już podczas prób w listopadzie 1762 mało nie zatonął pod wpływem uderzenia szkwału, z powodu braku stateczności, wywołanej częściowo zainstalowaniem w środkowej baterii dział 24-funtowych, zamiast 18-funtówek wstawianych tam na wcześniejszych jednostkach. W przeciwieństwie jednak do szwedzkiego admirała Fleminga, który wiedząc o tej wadzie, kazał ją zignorować, Francuzi zareagowali od razu i podjęli decyzję o zdjęciu całej artylerii z górnej baterii ciągłej, chociaż drastycznie obniżało to klasę okrętu. Tym niemniej lata swojej kariery spędził głównie w porcie.
Krzysztof Gerlach
 
User is offline  PMMini Profile Post #15

2 Strony  1 2 > 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej