|
|
Spotkania z autorami, promocje nowych tytułów , DW BELLONA ZAPRASZA!!!
|
|
|
|
Znalezione dziś rano w poczcie elektronicznej...
QUOTE Księgarnia Historyczno-Wojskowa mieszcząca się w Warszawie przy ul. Grzybowskiej 77 zaprasza na konferencję pt. Legiony Rzymskie w walce, taktyka, szyk, uzbrojenie, rozwiązania niekonwencjonalne, z udziałem Pawła Rochali, autora książki IMPERIUM U PROGU ZAGŁADY. NAJAZD CYMBRÓW I TEUTONÓW, która odbędzie się w dniu 31.05.07, godz. 16.00
Osoby zainteresowane wzięciem udziału w spotkaniu prosimy o przesłanie na adres e-mail: michald@bellona.pl potwierdzenia przybycia.
Dla pierwszych klientów naszej księgarni przygotowaliśmy niespodziankę - będą oni mogli nabyć książkę BEZ OSTATNIEGO ROZDZIAŁU z autografem żony generała Władysława Andersa pani Ireny Anders.
Żałuję, że nie jestem ze stolicy, ponieważ chętnie wybrałbym się na tą ciekawą konferencję i poznał osobiście Pana Pawła Rochalę. Forumowiczów, którzy będą uczestniczyć w spotkaniu, proszę o podzielenie się post factum własnymi wrażeniami w tym wątku.
Pozdrawiam!
|
|
|
|
|
|
|
|
Proszono mnie o wstawienie:
Księgarnia Historyczno-Wojskowa Bellona
im. Józefa Piłsudskiego
w ramach
Dyskusyjnego Klubu Historycznego
serdecznie zaprasza na spotkanie
z Danielem Gazdą
pt. Armia Rzymska i jej przeciwnicy,
które odbędzie się w Warszawie
30 października (wtorek) 2007 r.
o godz. 16.00
w Księgarni Historyczno-Wojskowej Bellona
im. Józefa Piłsudskiego
ul. Grzybowska 77
Warszawa
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Primo! @ 23/05/2007, 9:38) Znalezione dziś rano w poczcie elektronicznej... QUOTE Księgarnia Historyczno-Wojskowa mieszcząca się w Warszawie przy ul. Grzybowskiej 77 zaprasza na konferencję pt. Legiony Rzymskie w walce, taktyka, szyk, uzbrojenie, rozwiązania niekonwencjonalne, z udziałem Pawła Rochali, autora książki IMPERIUM U PROGU ZAGŁADY. NAJAZD CYMBRÓW I TEUTONÓW, która odbędzie się w dniu 31.05.07, godz. 16.00
Osoby zainteresowane wzięciem udziału w spotkaniu prosimy o przesłanie na adres e-mail: michald@bellona.pl potwierdzenia przybycia.
Dla pierwszych klientów naszej księgarni przygotowaliśmy niespodziankę - będą oni mogli nabyć książkę BEZ OSTATNIEGO ROZDZIAŁU z autografem żony generała Władysława Andersa pani Ireny Anders.
Żałuję, że nie jestem ze stolicy, ponieważ chętnie wybrałbym się na tą ciekawą konferencję i poznał osobiście Pana Pawła Rochalę. Forumowiczów, którzy będą uczestniczyć w spotkaniu, proszę o podzielenie się post factum własnymi wrażeniami w tym wątku. Pozdrawiam! Byłem. Jak zacząłem zadawać pytania to P.Rochala stwierdził że ma pociąg i poszedł sobie....
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Theodorus @ 26/10/2007, 8:32) Byłem. Jak zacząłem zadawać pytania to P.Rochala stwierdził że ma pociąg i poszedł sobie.... Trzeba było od razu przedstawić się, że jesteś tym surowym recenzentem jego książki (Las Teutoburski) z historyków.org i że to z powodu Twoich wypowiedzi wysłał list protestacyjny do grona moderatorów Naszego forum. Może uciekałby jeszcze szybciej...
Ten post był edytowany przez Primo!: 27/10/2007, 16:34
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE rzeba było od razu przedstawić się, że jesteś tym surowym recenzentem jego książki (Las Teutoburski) z historyków.org i że to z powodu Twoich wypowiedzi wysłał list protestacyjny do grona moderatorów Naszego forum. Kurcze mam nadzieję ( nie Jadwigę ) że z mojego powodu żaden autor nie wysyłał listów protestacyjnych do grona moderatorów Naszego forum
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Primo! @ 26/10/2007, 8:40) QUOTE(Theodorus @ 26/10/2007, 8:32) Byłem. Jak zacząłem zadawać pytania to P.Rochala stwierdził że ma pociąg i poszedł sobie.... Trzeba było od razu przedstawić się, że jesteś tym surowym recenzentem jego książki (Pola Katalaunijskie) z historyków.org i że to z powodu Twoich wypowiedzi wysłał list protestacyjny do grona moderatorów Naszego forum. Może uciekałby jeszcze szybciej... Kolo strasznie poważny W PMA prawie się popłakał moim znajomym, jak to można krytykować jego pracę!!! Groził sądem Do tego koleś wiedział już przed wystąpieniem, że będę
|
|
|
|
|
|
|
|
Ojjj a Theo potrafi być wredny.... Szczęście że Rochala poszedł na pociąg a nie położyć się na torach
|
|
|
|
|
|
|
|
Ktoś z historyków ma zamiar sie pojawić?
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE pt. Armia Rzymska i jej przeciwnicy,
które odbędzie się w Warszawie
Tak z ciekawości czy pan K. Kęciek będzie ??
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Sewer @ 30/10/2007, 7:07) QUOTE pt. Armia Rzymska i jej przeciwnicy,
które odbędzie się w Warszawie
Tak z ciekawości czy pan K. Kęciek będzie ?? Nie, raczej nie.To spotkanie z konkretnym autorem.
|
|
|
|
|
|
|
|
Jak mają być dani autorzy o których wiadomo że piszą jak piszą i żadne sugestie do nich nie trafiają to po co z nimi gadać.
|
|
|
|
|
|
|
|
Byłem. Od autora wiem tylko, że błędy to nie jego wina. Albo błąd w druku, albo złe źródło bo tak, albo opracowanie jakieś miało błędy...... Ale miły człowiek:)
|
|
|
|
|
|
|
strazak R
|
|
|
Nowicjusz |
|
|
|
Grupa: Użytkownik |
|
Postów: 12 |
|
Nr użytkownika: 36.572 |
|
|
|
Pawel Rochala |
|
Stopień akademicki: mgr inz |
|
Zawód: strazak |
|
|
|
|
No cóż – nie chciałem i nie zamierzałem tego robić, gdyż uważam, że jako strona w dyskusji jestem skazany na porażkę, zresztą jak praktycznie każdy autor, który na tych łamach próbował bronić swoich racji. Uważam, że książka powinna bronić się sama. Nie mogę jednak milczeć, gdy w taki sposób jak wyżej wywołuje się mnie do tablicy. To, co niżej napiszę, nie sprawi mi żadnej satysfakcji, gdyż każde kłótnie między pasjonatami są dla mnie przykre i zwyczajnie nie lubię w nich brać udziału. Tu jednak chodzi o postawienie mnie w sytuacji kogoś, kto za wszelką cenę unika dyskusji i polemiki, a więc tchórzy. Jako przykład podaje się spotkanie autorskie, z którego rzekomo zbiegłem. Ponieważ padło przy okazji kilka innych sformułowań, myślę, że nie tyle uczestnikom wydarzeń, o których była wyżej mowa, lecz ludziom zupełnie niezorientowanym w sprawie, należy się kilka słów prawdy. Prawda wygląda tak, że napisałem książkę popularną „Las Teutoburski 9 rok n.e.”, popularną również w sensie dosłownym, czego kilku ludzi nie może mi jakoś darować, bo tak muszę zinterpretować jednoznacznie negatywne opinie przez nich formułowane. I może ta totalna negacja nie byłaby aż tak rażąca, bo w końcu każdy ma prawo do tego, by coś mu się nie podobało, zwłaszcza gdy za to coś zapłacił, gdyby nie jej bardzo mało kulturalna forma, która ludziom o wyższym wykształceniu humanistycznym zwyczajnie nie przystoi, co przy całkowitym braku merytorycznej argumentacji staje się świadectwem czegoś… No właśnie czego? Proszę sobie dopowiedzieć. Pana Theodorusa – pozostańmy przy tym prawie anonimowym pseudonimie – nie miałem wątpliwej przyjemności poznać przed spotkaniem autorskim, o którym wyżej mowa, gdzie mnie ponoć zmiażdżył kilku pytaniami. Niestety – pan Theodorus raczył chyba zapomnieć, lub celowo pominąć, kilka bardzo niewygodnych dla niego kwestii w swoich wypowiedziach i naprawdę dziwię się, że do tego wraca. Oto okoliczności całej sprawy.
Dział promocji Bellony poprosił mnie o zainaugurowanie cyklu spotkań autorskich. Moje napięte obowiązki służbowe i domowe nie pozwoliły mi na ustalenie innego terminu, niż wyżej podany, w dodatku zależało mi na jak najwcześniejszym rozpoczęciu spotkania, by je jak najwcześniej zakończyć. Ustaliliśmy więc, że rozpocznie się ono o 16.00, a zakończy o 17.00, i dosłownie ani minuty dłużej nie będę mógł zostać, ze względu na sprawy osobiste, o czym w dniu spotkania uprzedzono przybyłych gości. Mieliśmy też pomysł na wizualizację spotkania, w postaci żywego żołnierza rzymskiego. Niestety, na skutek nieporozumienia, nie dogadano się z osobami wskazanymi przeze mnie, lecz z kimś innym. Wobec tego poprosiłem, żeby ta inna osoba zadzwoniła do mnie, byśmy mogli ustalić kilka szczegółów, bo improwizacja nie zawsze jest wskazana. Upoważniłem Bellonę do podania tej osobie mojego numeru telefonu. Ponieważ nikt do mnie przez tydzień nie zadzwonił, ja zadzwoniłem do Bellony. Ku mojemu niesmakowi, dowiedziałem się, że tłem do mojej wypowiedzi miałby być ubrany w pancerz nie kto inny, ale pan Theodorus, mój ulubiony prześladowca. Skąd wiedziałem, że on, to on, że to akurat jego nazwisko? Z PMA w Warszawie. Kilka tygodni wcześniej, zauważyłem w Muzeum (ale nie na wystawie) bardzo charakterystyczną tarczę – prawie płaskie scutum, którego nie sposób pomylić z innymi wyrobami, ze względu na jego nieproporcjonalną szerokość. Ta płasko-szerokość jest znakiem rozpoznawczym wyrobów grupy rekonstrukcyjnej pana Theodorusa. Od słowa do słowa ustaliłem imię i nazwisko tego młodego i ponoć bardzo sympatycznego człowieka, wyrabiającego właśnie naprawdę wspaniałe i budzące podziw rekonstrukcje uzbrojenia, inne niż to, które oglądałem. Skoro tak, to gniew mi przeszedł i poprosiłem naszego wspólnego znajomego, by doradził, że jeśli pan Theodorus już krytykuje, to niechby chociaż argumentował, i nie używał na publicznym forum słów typu „badziew” i „do bani”, bo ktoś mu to kiedyś może przypomnieć, i nie muszę to być ja. Przy okazji porozmawialiśmy o kwestii odpowiedzialności za słowo wśród ludzi dorosłych, które to kwestie reguluje bodajże prawo prasowe. Gdy ktoś z upodobaniem używa słów z pogranicza języka kulturalnego, może się w końcu przejęzyczyć, a wtedy naprawdę łatwo o zniesławienie i przykrości sądowe. Wówczas nikt nie będzie zważał, czy ten ktoś bronił z tak dużym narażeniem własnej osoby jakiejś wielkiej sprawy, czy też był zwyczajnie małostkowy. Pan Theodorus całą tę rozmowę zrozumiał na swój sposób, czemu właśnie dał wyraz. A mnie wystarczyłoby, gdyby nawet nie na forum, ale prywatnie powiedział, że trochę się zagalopował, bo coś go tam w książce wkurzyło lub ubodło. Ja bym się uśmiechnął, może gdzieś bym mu przytaknął, a gdzieś zaprzeczył, bo rozumiem porywy młodości, i byłoby po sprawie, a pewnie przyszedłby też kres obustronnym emocjom. Kilka tygodni później, gdy miał mi towarzyszyć w spotkaniu autorskim, nie skorzystał z ostatniej okazji, by choć częściowo dać mnie czy sobie satysfakcję. Nie wiem, co on sobie wyobrażał, ale ja nie mogę pozwolić na to, by ktoś, komu nic nie zawdzięczam (a wręcz przeciwnie), po moim własnym garbie doświadczeń, sukcesów i porażek dochodził do swoich niejasnych celów. Swój graniczący z obrazą sposób oceniania mojej pracy zataił oczywiście przed Belloną. Czyżby chciał być dla mnie „miłą” niespodzianką? Nie wiem. Ja tę niespodziankę udaremniłem, wnioskując do działu promocji Bellony, by urządzono spotkanie z panem Theodorusem, zamiast mnie, bo jako fachowiec jest w stanie je poprowadzić. Czyli nie zbiegłem ze spotkania, ale już na tydzień przed chciałem po prostu oddać pole konkurencji! Wybrano jednak mnie. Jak sprawę przedstawiono panu Theodorusowi – nie wiem. Przypuszczałem, że może on przyjść prywatnie na nieswoją już imprezę, co nie jest przecież zabronione, mimo – trzeba to przyznać – przykrej dla niego sytuacji. Myślałem jednak, że zważywszy na okoliczności, jest to mało prawdopodobne. Myliłem się. Na samym spotkaniu tłumu nie było, coś koło 12 osób, więc pamiętam pana Theodorusa. Szkoda, że się nie przedstawił zadając mi pytanie (to taki nowy zwyczaj kulturalny), bo tylko podejrzewałem, cierpliwie wysłuchawszy, że jest owym Theodorusem, którego opinie wytrącają mi długopis z ręki. Gdybym wiedział, kim jest, rozmawialibyśmy inaczej. Zwłaszcza, że był jedynym, który mnie o coś pytał, więc łatwo było zapamiętać jego wystąpienie. Pytanie było interesujące ze względu na jego złożoność. Zerkałem na zegarek, a ono trwało i trwało – uwierzcie, że dosłownie pięć minut bezustannego, błyskawicznego słowotoku, bez kropek i przecinków, za to, przyznaję, z wyraźną dykcją. Zazdroszczę jej pytającemu. W zasadzie nie było ono pytaniem, bo w treści wypowiedzi zawierało się szereg różnych uwag do mojej twórczości i do mojego bieżącego wystąpienia, z czego wynikało, że pan Theodorus (teraz wiem, że to był z pewnością on), nie do końca rozumiał co i o czym mówiłem, czy też pisałem. W końcu wyszło, że w sumie to się zgadzamy, tylko używamy różnych żargonów, przynajmniej takie odniosłem wrażenie. Wreszcie zadał mi konkretne pytanie, na które odpowiedziałem już w biegu i koniec. A z konkretów: mieliśmy rozbieżności w poglądach na szyk rzymski i na standaryzację uzbrojenia. Pytań nie odebrałem jako chęci pognębienia, a i do muru przyparty też się nie czułem. To wszystko. A teraz pan Theodorus może sobie znów pisać do woli, tylko co tym zyskuje, prócz zdemaskowania nie do końca jasnych intencji, z jakimi przystępuje do swoich działań krytycznych? I prócz wprawienia w zakłopotanie naszych wspólnych znajomych? Na zasadzie reakcji przyjrzałem się profilowi pana Theodorusa, jako twórcy. Przeczytałem kilka różnych wątków z baaardzo dużej ich liczby. Oto moja recenzja. Chętnie i dużo pisze na tym forum. Chciałbym powiedzieć, że się nie zna, ale byłoby to krzywdzące. Zna się, a jeśli chodzi o szczegóły techniczne uzbrojenia, zna się nawet bardzo dobrze, ale znam sporo ludzi o bardziej imponującej wiedzy w tym zakresie, a wcale nie aż tak pewnych siebie. Wiedza ogólna i poglądy na epokę, niestety, odstają od szczegółowej wiedzy militarnej, choć pozostają niezłe, co jednak nie osłabia zapału, z jakim ten pan forsuje swoje teorie. Znać, że tym żyje, w końcu napisał prawie 2,5 tysiąca postów w naprawdę krótkim czasie! Gdyby to zebrać do kupy, wyszedłby niezły poradnik, bo chętnie służy trafną pomocą, gdy ktoś jej potrzebuje. W dyskusjach broni swego do upadłego, bardzo agresywnie i nie przebiera w argumentacji, z łatwością przesuwając temat z meritum do emocji. Rzucanie inwektyw nie jest mu obce. W sumie, jeśli ktoś się z nim nie zgadza, jest narażony na jego natychmiastowy gniew lub obrazę, a w tym ma dużą wprawę. Trudno – ja się nie zgadzam, ale i gadać z nim już nie zamierzam, bo nie mam ani takiego obowiązku, ani przyjemności, a mimo niewątpliwie posiadanej wiedzy, nie jest jeszcze dla mnie autorytetem. Wystarczą mi ludzie, którzy w sposób kulturalny i znamionujący naprawdę szeroką wiedzę mówią mi o usterkach w moich pracach. Życzę panu Theodorusowi mimo wszystko, żeby został polskim Junkelmannem, co jak na razie wydaje się bardzo mało prawdopodobne, a poprzez podczepianie się pod cudzą sławę, nawet tak nikłą, jak moja, po prostu niemożliwe.
Do Pana „Primo”
Ponieważ chciał się Pan dowiedzieć, co było na tym spotkaniu, prócz niby potyczki z panem Theodorusem (niby – bo to potyczki nie przypominało, tylko wymianę poglądów) i mojej tym szybszej ucieczki :), powiem o dwóch bardzo istotnych kwestiach, jakie tam poruszyłem, a o których pan Theodorus zapewne nigdy w życiu by Panu nie powiedział. Szyki rzymskie, będące zasadniczym tematem spotkania, schodzą przy tym na całkiem daleki plan.
Po pierwsze, poruszyłem kwestię pisania opracowań popularno-naukowych. Ubolewałem, że zawodowi historycy ich nie piszą, tylko tacy amatorzy historii, jak ja. To nie jest dobrze. Ubolewałem w tym samym wątku, że moje prace o wojnach Rzymian z Germanami, pozostają w zasadzie jedynymi w miarę szeroko dostępnymi w języku polskim książkami na ten temat. A sam chętnie bym poczytał, co inni, szczególnie fachowcy, o tym myślą. Niestety – ani za, ani przed moimi opracowaniami, z natury przecież nienaukowymi i nie roszczącymi sobie takich pretensji, nie idą żadne dostępne ogółowi opracowania naukowe zawodowców. I raczej długo nie pójdą, więc dochodzi do sytuacji, że gdy znajdzie się ktoś, kto wreszcie chciałby zrozumieć, jak to z tymi Teutonami i Cymbrami było, nieuchronnie trafia na opracowanie strażaka Rochali. I na tym koniec. Czy to nie kuriozum? Powiedziałem przy tym, że osobiście znam kilku historyków, którzy opisywane przeze mnie zagadnienia znają szerzej i dogłębniej ode mnie i o tym samym napisaliby zupełnie różne książki (tu dodam dzisiejszą myśl – podejrzewam, że nie pozabijaliby się z tego powodu). Jest tylko jeden warunek, by przemówili – ktoś ich musi o to zapytać, a nawet za jęzor pociągnąć, inaczej milczą jak groby. Dopiero po zadaniu pytania wychodzi na jaw cały ich dar opowiadania, pozytywna pasja, bogactwo szczegółu i potok ciekawostek, jakimi swobodnie operują. Można ich słuchać i słuchać bez znudzenia. Co z tego, skoro są niedoinwestowani, zarabiają grosze i jakoś muszą za nie przeżyć?! Tymczasem w dziedzinie nauk historycznych, szczególnie starożytnych i średniowiecznych, mamy jednocześnie naprawdę duże zaniedbania. Szereg kronik czeka na spolszczenie, a kilka należy spolszczyć od nowa, bo zmieniły się język i wiedza o epoce. Paradoksalnie – produkuje się kilkuset, a może nawet kilka tysięcy absolwentów filologii klasycznej, historii i archeologii rocznie, i niewiele z tego wynika.
Po drugie, powiedziałem o tym, że wiele nieporozumień na linii autorzy popularni – zawodowcy, bierze się z niezrozumienia, czym są opracowania popularne, i to po obydwu stronach sztucznie wytworzonej barykady. Nie będę tu tego wątku rozwijał, bo mam nadzieję, że ukaże się mój artykuł w tej sprawie. W skrócie powiem, że opracowanie popularne wymaga uproszczeń, żywego języka i emocjonalnego podejścia do zagadnienia, czyli wszystkiego innego, niż się wykłada na studiach. Takie opracowanie nie jest więc naukowe, dlatego przykładanie doń krytyki naukowej (lub naśladującej takową), jest bardzo grubym nieporozumieniem.
Potem było o szykach :)
W uzupełnieniu dodam, że te nasze burze, rozgrywają się tak naprawdę w szklance wody. Moja reakcja na prowokacje pana Theodorusa, to marginalny odcinek zmagań literackich, a do tego tu wątku zajrzy może ze 20 osób. Pasjonatów starożytnej i średniowiecznej historii militarnej w Polsce, jest prawdopodobnie tylu, ilu ma klientów Bellona w serii HB – do czterech tysięcy – łącznie. Złośliwe krytykowanie opracowań popularnych jest tak naprawdę podcinaniem gałęzi, na której siedzą starożytnicy i mediewiści. Praktycznie każda książka popularna, jaka się ukazuje, jest natychmiast zjechana (moje, mimo wszystko, traktuje się chyba najłagodniej). Tym samym u młodych ludzi, o niesprecyzowanych poglądach, a chcących się zorientować, które książki są dobre, wywołuje się mylne wrażenie, że w interesujących ich dziedzinach takich książek po prostu nie ma. Więc zainteresują się czym innym, zrażeni również takimi wymianami poglądów, jak w niniejszym wątku. Należy zdawać sobie sprawę, że bez społecznej akceptacji przydatności zawodów historycznych, nie będzie dotacji na studia, badania, wykopaliska, nikt nie da grantów i stypendiów. Nie będzie etatów. Kształcić się będzie tylko nauczycieli historii podręcznikowej, przeznaczonych do zjedzenia przez klasowych troglodytów. Działalność wydawnicza sprowadzi się do tłumaczeń zachodnich opracowań, wydawanych przez ogromne, międzynarodowe konsorcja, zaś polski autor będzie się cieszył z nakładu, w ilości 700 sztuk, co oznacza w praktyce dopłacenie do wydania. Wizja niezbyt miła, ale ciągle balansujemy na jej krawędzi, bo „kulturze” pop żadna historia nie jest potrzebna, tylko kasa i teraźniejszość. A wąskim gronem pasjonatów i jego burzami nikt nie będzie się przejmował, bo pasjonaci pieniędzy nie liczą.
W tej sytuacji pozostawiam uczestnikom forum orzeczenie, czy krytyka powinna być wyłącznie negatywna. W branży historycznej prawidłowość reklamowa „nieważne jak gadają, byle gadali” nie sprawdza się, bo w produktach niszowych (a takimi są nawet HB-ki, mimo ich nakładu), może wywołać wzrost lub spadek sprzedaży o jakieś 100 sztuk nie więcej, co w zysku (bądź stracie) autora oznacza wartość pary lichych butów. Ze względów finansowych powinienem więc milczeć, zamiast zaogniać sytuację, bo ani zysk, ani strata nie są warte całej tej gadki i szkoda na nią czasu. Ponieważ jednak chodzi o moje sprawy godnościowe, zająłem stanowisko takie jak wyżej, co – powtarzam, nie daje mi żadnej satysfakcji. Mam tylko nadzieję, że co nieco wyjaśniłem, nawet jeśli prawda dla niektórych jest przykra.
Paweł Rochala
|
|
|
|
|
|
|
|
Szanowny Panie Pawle. Postanowiłem odpowiedzieć na Pana post, aby zapewnić, iż zaglądają na to forum ludzie, którzy szanują i z przyjemnością czytają Pana prace. Generalnie zgadzam się z tezami przez Pana postawionymi. Choć aby uściślić uważam, że autorzy prac popularno-naukowych (a do takich zalicza serię HB samo wydawnictwo), powinni pisać swoje prace, opierając się na źródłach i opracowaniach, dokonując rzetelnego ich przeglądu, a czasem podejmując z nimi polemikę. I to wymusza charakter naukowy książki. Natomiast podejście popularne serii nakłada na autorów obowiązek podania tego czytelnikowi w sposób przystępny, przyjemny, nieraz żartobliwy, niewolny od pewnych uproszczeń (co wg mnie nie jest wcale łatwe). Napisał Pan:
QUOTE Praktycznie każda książka popularna, jaka się ukazuje, jest natychmiast zjechana (moje, mimo wszystko, traktuje się chyba najłagodniej). Z tym jednak bym polemizował. W serii HB ewidentnie są pozycje słabe, żeby nie powiedzieć złe. Z różnych powodów, a to bardzo słaba merytorycznie ("Falaise"), nie na temat ("Borodino"), kiepski styl autora i złe wykorzystanie cytatów ("Adrianopol") i pewnie jeszcze kilka innych, które spotykają się z zasłużoną wg mnie krytyką. Ale oprócz nich są pozycje, które od początku zbierają pozytywne recenzje, także na tym forum ("Gettysburg", "Tarutino", czy chociażby ostatnio "Charków" i wiele innych). Zaznaczam, że osobiście do tej drugiej kategorii zaliczam także Pana prace. Kończąc chciałbym życzyć Panu dalszego, nieustającego zapału do pracy twórczej, a jest to zajęcie niewątpliwie dla pasjonatów. Pozdrawiam i czekam na "Powstanie Spartakusa".
|
|
|
|
|
|
|
|
Nie ma się co przejmować Panie Pawle, bo zawsze znajdzie się jakiś krytykant. Proszę poszukać wątków, w których omawiane są Pańskie prace, rzadko uświadczy się w nich jakieś negatywne opinie Przyznam, że nie znam się na starożytności, natomiast jedyny HB-ek, jaki posiadam z tego okresu to "Las Teutoburski" i bardzo mi się on podoba. Teraz zapewne pan Theodorus "będzie w obowiązku" Panu odpowiedzieć, ale radzę tę odpowiedź zignorować, bo po co szarpać sobie nerwy. Pozdrawiam serdecznie.
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|