Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
3 Strony < 1 2 3 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> USofA: praktyczne znaczenie.wlasnosci prywatnej,
     
Net_Skater
 

IX ranga
*********
Grupa: Supermoderator
Postów: 4.753
Nr użytkownika: 1.980

Stopień akademicki: Scholar & Gentleman
Zawód: Byly podatnik
 
 
post 16/08/2015, 20:51 Quote Post

Thomuss:
QUOTE
Wszedłem do tego tematu, aby poczytać jakieś ciekawostki na temat ,,własności prywatnej'' czyli rozumienia tego pojęcia w USA. Czyli o historii konstruktu prawnego, w jaki sposób został on przejęty z prawa angielskiego, czym się on różni w poszczególnych stanach, jakieś ciekawe precedensy.
Myślałem, że napiszesz coś o przestępstwie ,,trespass'', jak ono jest rozumiane w USA a jak w UK.

Chyba za duzo sie spodziewasz. Phouty nie jest prawnikiem.
Wklepalem slowo trespass do Google i wyskoczylo calkiem dokladne wyjasnienie ktorego - gdybys mnie zapytal - w zyciu nie bylbym w stanie zaprezentowac.
Formula prawna jest kompleksowa, wieloplaszczyznowa i sytuacja ktora opisal Phouty, wedlug mnie, kwalifikuje sie pod: Trespass to land involves the "wrongful interference with one's possessory rights in [real] property." It is not necessary to prove that harm was suffered to bring a claim, and is instead actionable per se.
Chinczyk parkujacy samochod przed rezydencja Phoutego i blokujacy wjazd do garazu ... Czy faktycznie jest to bezdyskusyjny przyklad "trespass" ? Phouty mieszka w tzw. osiedlu zamknietym, placi za straznika, za kamery, za swiatlo na zewnatrz, za mur/plot odgradzajacy osiedle od zewnatrz, za ogrodnika strzygacego trawe itp itp - placi tez za jezdnie i jej stan przed jego rezydencja - a wiec miejsce na tej jezdni przed jego rezydencja wyglada takze na jego wlasnosc. Ale czy w 100 % ? Ano nie jestem tak bardzo pewny - bo zakladam, ze Phouty nie ma tytulu wlasnosci do tej jezdni przed rezydencja, jezdnia z przyleglosciami jest wlasnoscia miasta lub tez wlasciciela tego calego kompleksu - wiec w swietle prawa nie jest to jego (Phoutego) wlasnosc. Chinczyk natomiast nie uwalil sie na trawniku przed domem Phoutego, nie wlazl mu do ogrodu ktgory jest Phoutego, nie wlazl na ganek wejscia do rezydencji ktora jest Phoutego, nie dawal nurka w basenie ktory jest Phoutego. Chinczyk TYLKO zaparkowal w miejscu ktore Phouty uwaza, ze jest "jego" i tylko on moze tam zaparkowac.
Phouty bluffowal - najprawdopodobniej dlatego, ze zobaczyl starszego Azjate a Phouty jest niezlym psychologiem (tak podejrzewam, bo w jego "profilu dzialalnosci" to wazny atrybut). I wyszlo tak jak wyszlo. Bo gdyby to byl jakis bialy old fart z Rhode Island, to mozliwe, ze Phouty uslyszalby: stick your UZI in your asshole and instead of two penny cheap show just ask me to move this fuckin' car 20 foot down the road.
Ocena sytuacji - wedlug mnie - nie jest jednoznaczna aby zakwalifikowac te sytuacje jako bezdyskusyjne "trespassing". Na dodatek: co do spraw prawnych jestem laikiem wiec moja interpretacja moze byc kompletnie bezwartosciowa bo wszystko co mam do uzycia w tym rozwazaniu to zwykly "chlopski rozum". Na przyklad jesli ktos w tej chwili zada mi pytanie czy mowimy o prawie federalnym czy mowimy o prawie stanowym - to nie mam odpowiedzi.
Reasumujac - tylko tak sobie na glos medrkuje ...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #31

3 Strony < 1 2 3 
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej