Drukowana wersja tematu

Kliknij tu, aby zobaczyć temat w orginalnym formacie

historycy.org _ Życie polityczne III RP _ Niska frekwencja w wyborach parlamentarnych

Napisany przez: General Belgrano 14/10/2013, 18:37

W kontekście sukcesu Hanny Gronkiewicz-Waltz w warszawskim referendum, wynikłym w dużej mierze po prostu z obojętności politycznej Polaków, chciałbym się z wami zastanowić nad tym zjawiskiem: gdy przed wojną, w wyborach 1935 roku frekwencja wyniosła 46% uprawnionych, opozycja odtrąbiła to jako wielką wizerunkową porażkę Sanacji i sukces swojej akcji bojkotowej. Dziś taki wynik w wyborach parlamentarnych to nie właściwie norma. Największą frekwencję zanotowano w wyborach z 1989 r. (63% uprawnionych), od tej pory tylko raz (w 2007) przekroczyła ona 50%. Z reguły ponad połowa Polaków nie korzysta z czynnego prawa wyborczego, nie uczestniczy w życiu politycznym. Dlaczego? Kim są ci ludzie?

Napisany przez: lancelot 14/10/2013, 18:41

QUOTE
wynikłym w dużej mierze po prostu z obojętności politycznej Polaków
A może wynikłym w dużej mierze po prostu z poglądów wyznawanych przez niektórych Polaków (mieszkańców Warszawy)?

Napisany przez: Ossee 14/10/2013, 19:04

Akurat Warszawiaków to dosyć ciężko oskarżać o obojętność polityczną - frekwencja regularnie przekracza 70%.
Mniej więcej tyle, ile w RFN od zjednoczenia. Czyli: w przypadku warszawskiego referendum ciężko mówic o lenistwie.

Wydaje mi się, że niska frekwencja to skutek słabej identyfikacji z państwem i powszechnego przekonania, że to same złodzieje som.
Moim zdaniem wynika to m.in z braku spektakularnego rozstania z PRLem oraz kompletna dezintegracja obozu solidarnościowego skutkująca utratą przez opozycję autorytetu i zrównaniem z SdRP i PSL.
Z drugiej strony: osobiście mam wrażenie, że przy obowiązkowym głosowaniu to co kadencję władzę przejmowałaby władza z ogromnym mandatem społecznym: Tymiński, a potem Lepper, Ikonowicz a po nim Ziętek...


Napisany przez: Mixxer5 14/10/2013, 19:25

Najbardziej denerwujący w całej tej szopce jest fakt, że zebrano 350k podpisów. A zagłosowało łącznie bodaj 320k.

Nie mieszkam w Warszawie, mało mnie obchodzi kto tam rządzi (jak długo demokratycznie wybrany/a), ale takie zabawy wydają mi się nieco zbyt drogie jak na mój gust. Referendum i wybory powinny być obowiązkowe, jeśli komuś nie podoba się żadna z partii, to wrzuca pustą kartę i tyle- biorąc pod uwagę jak chętni do narzekania są Polacy, a jak niska frekwencja jest na wyborach razem sprawia naprawdę groteskowe wrażenie. Jeśli ktoś się z władzą nie identyfikuje to niech ją zmieni. Ale jeśli się identyfikuje to niech ją wspiera.

Napisany przez: Ossee 14/10/2013, 19:33

CODE
zebrano 350k podpisów.


Właściwie to 224 097 z czego ważne okazało się 166 726. rolleyes.gif

CODE
Referendum i wybory powinny być obowiązkowe,


Ale nie są. I dlatego w referendum z tak niskim pułapem frekwencji jedyną rozsądną metodą dla władzy jest demobilizacja własnego elektoratu.

Napisany przez: master86 14/10/2013, 19:34

QUOTE(General Belgrano @ 14/10/2013, 19:37)
W kontekście sukcesu Hanny Gronkiewicz-Waltz w warszawskim referendum, wynikłym w dużej mierze po prostu z obojętności politycznej Polaków
*


Warszawiaków... Dlaczego istnieje (w Twoim poście i w retoryce PiS-u) przekonanie, że "walka" o W-we to walka o Polskę. Dla mnie, nie warszawiaka, to referendum miało taką samą wagę, jak wybory na radnego w Pścinie Małej...

QUOTE(General Belgrano @ 14/10/2013, 19:37)
(...) w wyborach 1935 roku frekwencja wyniosła 46% uprawnionych, opozycja odtrąbiła to jako wielką wizerunkową porażkę Sanacji i sukces swojej akcji bojkotowej. Dziś taki wynik w wyborach parlamentarnych to nie właściwie norma. Największą frekwencję zanotowano w wyborach z 1989 r. (63% uprawnionych), od tej pory tylko raz (w 2007) przekroczyła ona 50%. Z reguły ponad połowa Polaków nie korzysta z czynnego prawa wyborczego, nie uczestniczy w życiu politycznym. Dlaczego? Kim są ci ludzie?
*


Odpowiedź nie jest skomplikowana. Bo politycy - na szczeblu innym niż lokalnym - funkcjonują w oderwaniu od wyborcy (może poza PiS-em, który kreuje się na tego, co dba o wyborcę... czyli te 30% Polaków). Ludzie mają w nosie polityków, którzy żyją tylko dla mediów, dla których polityk to synonim złodzieja i cwaniaka dbającego tylko o to, aby się "nachapać" jak najwięcej. Mają dość ludzi wciskających im co cztery lata kiełbasę wyborczą i obiecujący śliwki na wierzbie.

Proszę, Belgrano. Nie trzeba być nie wiadomo jak światłym, aby zrozumieć, że ludzie mają w czterech literach polityków i politykę; że mają gdzieś ludzi, którzy dbają tylko o stołki dla siebie i - ewentualnie - dla znajomych i członków rodziny. Polityk to jakby człowiek żyjący w innej rzeczywistości, oderwany od tej rzeczywistości i żyjący dla siebie i swoich korzyści. Poza tym polska polityka to nic innego, jak międzypartyjne porachunki i przepychanki odbywające się w świetkle jupiterów. Politycy pamiętają o wyborcach? Tak - co cztery lata, kiedy - jak zwykle - wciskają "ciemnemu ludowi" kolejną kiełbasę wyborczą, którą ten "lud" kupuje.

I to wystarczy za odpowiedź, czemu frekwencja w wyborach jest tak mała. Lepiej niektórym spakować manatki i wyjechać za granicę, zostawiając cały ten bajzel za sobą.

Napisany przez: Mixxer5 14/10/2013, 19:39

QUOTE
Właściwie to 224 097 z czego ważne okazało się 166 726.  rolleyes.gif


o_O

To skąd te dane (które znam z onetu i wiadomości w telewizji), mówiące o 350 tysiącach podpisów??

QUOTE
Ale nie są. I dlatego w referendum z tak niskim pułapem frekwencji jedyną rozsądną metodą dla władzy jest demobilizacja własnego elektoratu.


Zgadzam się, że taktyka świetna (bo jakby do urn poszło dodatkowe 100k zwolenników HGW, to paradoksalnie nie wyszłoby jej to na zdrowie), ale za to się do jasnej zarazy płaci. A skoro tak, to niech będzie z tego jakiś pożytek...

Napisany przez: General Belgrano 14/10/2013, 19:41

QUOTE
że "walka" o W-we to walka o Polskę.


A czy ja tak napisałem? Po prostu ciekawi mnie czemu w ostatnim dwudziestoleciu średnio połowa elektoratu olewa wybory. I czy są to każdorazowo ci sami ludzie. Dlaczego przed wojną, mimo braku mediów elektronicznych i analfabetyzmu ludzi bardziej zajmowały sprawy ich kraju?

Napisany przez: Ossee 14/10/2013, 19:43

CODE
To skąd te dane (które znam z onetu i wiadomości w telewizji), mówiące o 350 tysiącach podpisów??


A nie chodziło czasem o tych, którzy głosowali za odwołaniem HGW? Bo zdaje się, że to było coś koło 350 tysięcy.

http://pl.wikinews.org/wiki/Pierwsze_referendum_w_Warszawie_odb%C4%99dzie_si%C4%99_13_pa%C5%BAdziernika_2013_(w_sprawie_odwo%C5%82ania_HGW)#cite_note-7

CODE
ale za to się do jasnej zarazy płaci. A skoro tak, to niech będzie z tego jakiś pożytek...
\

To znaczy?

Napisany przez: master86 14/10/2013, 19:47

QUOTE(General Belgrano @ 14/10/2013, 20:41)
Po prostu ciekawi mnie czemu w ostatnim dwudziestoleciu średnio połowa elektoratu olewa wybory.
*


Przeczytaj resztę mojego postu. Napisałem go "łopatologicznie".

QUOTE(General Belgrano @ 14/10/2013, 20:41)
I czy są to każdorazowo ci sami ludzie.
*


Co to ma do rzeczy? Demokracja to prawo (nie obowiązek) dla wszystkich. Część korzysta, część nie.

QUOTE(General Belgrano @ 14/10/2013, 20:41)
Dlaczego przed wojną, mimo braku mediów elektronicznych i analfabetyzmu ludzi bardziej zajmowały sprawy ich kraju?
*


Bo mieli inną mentalność? Bo Polska w dwudziestoleciu to Polska nowa, po powrocie na mapę Europy? To inaczej wychowywani ludzie? Obecnie społeczeństwo (uogólniając), szczególnie młode, to hedoniści dla których liczy się kasa i ciuchy, które tańszym kosztem zdobędzie się pracują na przysłowiowym "zmywaku" w UK, niż w Polsce? To - odnoście starszego pokolenia - ludzie, którzy dzięki PRL-owi mają takie nastawienie do władzy, jakie mają?

Napisany przez: Mixxer5 14/10/2013, 19:55

QUOTE
A nie chodziło czasem o tych, którzy głosowali za odwołaniem HGW? Bo zdaje się, że to było coś koło 350 tysięcy.

http://pl.wikinews.org/wiki/Pierwsze_referendum_w_Warszawie_odb%C4%99dzie_si%C4%99_13_pa%C5%BAdziernika_2013_(w_sprawie_odwo%C5%82ania_HGW)#cite_note-7


Na pewno nie- pamiętam jak jeden z organizatorów tego całego referendum z dumą mówił o zgromadzonych 350k głosów. Takie same dane (podawane jako fakt, nie część wywiadu) były w artykule na onecie. To chyba naprawdę kiepsko świadczy o rzetelności mediów (przynajmniej internetowych- jakby nie patrzeć w przypadku tvnu był powód żeby te dane samemu zweryfikować)

QUOTE
\

To znaczy?


To znaczy, że jeśli pójdzie do urn 90% zamiast 25, to będziemy mieli sprawę jasną i klarowną- HGW albo zostaje albo nie i żaden Kaczyński nie będzie mówił o "niekonstytucjonalności" referendum. Nie będzie pola do kontynuowania tej małej wojenki o Warszawę. Co ważniejsze jednak, zagłosowanie daje ludziom poczucie wpływu na losy państwa, motywuje do zwiększenia świadomości politycznej oraz odpowiedzialności za to państwo. A biorąc pod uwagę to jaki mamy tutaj marazm, to byłoby chyba nawet ważniejsze niż same wyniki referendum.

EDIT:
QUOTE
Bo mieli inną mentalność? Bo Polska w dwudziestoleciu to Polska nowa, po powrocie na mapę Europy? To inaczej wychowywani ludzie? Obecnie społeczeństwo (uogólniając), szczególnie młode, to hedoniści dla których liczy się kasa i ciuchy, które tańszym kosztem zdobędzie się pracują na przysłowiowym "zmywaku" w UK, niż w Polsce? To - odnoście starszego pokolenia - ludzie, którzy dzięki PRL-owi mają takie nastawienie do władzy, jakie mają?


Wypraszam sobie biggrin.gif Jestem częścią tego "młodego" społeczeństwa i (tak jak zresztą większość osób które znam) interesuję się tym co będzie "dalej". Chcę żeby było lepiej tu- w Polsce- nie w Londynie na zmywaku.

Napisany przez: master86 14/10/2013, 20:21

QUOTE(Mixxer5 @ 14/10/2013, 20:55)
Wypraszam sobie biggrin.gif Jestem częścią tego "młodego" społeczeństwa i (tak jak zresztą większość osób które znam) interesuję się tym co będzie "dalej". Chcę żeby było lepiej tu- w Polsce- nie w Londynie na zmywaku.
*


Widzisz. Ja też jestem i mam skrajnie odmienne nastawienie i skrajnie odmienne przewidywania rolleyes.gif

Napisany przez: Mixxer5 14/10/2013, 20:24

QUOTE(master86 @ 14/10/2013, 20:21)
QUOTE(Mixxer5 @ 14/10/2013, 20:55)
Wypraszam sobie biggrin.gif Jestem częścią tego "młodego" społeczeństwa i (tak jak zresztą większość osób które znam) interesuję się tym co będzie "dalej". Chcę żeby było lepiej tu- w Polsce- nie w Londynie na zmywaku.
*


Widzisz. Ja też jestem i mam skrajnie odmienne nastawienie i skrajnie odmienne przewidywania rolleyes.gif
*



No to z takim nastawieniem, to my faktycznie zmierzamy donikąd...

Napisany przez: Erdamon 14/10/2013, 22:44

Master86, to znaczy że nie chcesz żeby w Polsce było lepiej?
Co do tego że w dwudziestoleciu międzywojennym ludzie bardziej interesowali się polityką, krajem itp (odzyskanie niepodległości), to ja taką samą mentalność mam dziś - wszak PRL całkiem niedawno się skończył.
Pierwszy krok do osiągnięcia czegokolwiek (czy to w skali kraju czy samodoskonalenia własnej osoby), to jest chcenie. Trzeba CHCIEĆ. Chcę żyć kiedyś w Polsce bogatej, chcę móc być dumnym z osiągnięć mojego kraju na tle innych państw. Bardzo zasmuca mnie fakt, że ponad połowa ludzi w ogóle się tą Polską nie przejmuje. Drugi krok to realizacja - w której przeszkadzają ci którzy zmian nie chcą.

Co do polskiego społeczeństwa i polityki to niestety jestem pesymistycznie nastawiony - uważam że mamy rządzących na jakich zasługujemy... Co w naszym wypadku jest dla nas złe.

Napisany przez: master86 15/10/2013, 6:42

QUOTE(Erdamon @ 14/10/2013, 23:44)
Master86, to znaczy że nie chcesz żeby w Polsce było lepiej?
*


Po prostu uważam, że długo, długo nic się nie zmieni. Zarówno politycy, jak i społeczeństwo są, jacy są: podzieleni i kłótliwi. Żeby daleko nie szukać: zarówno po śmierci Wojtyły jak i po Smoleńsku, politycy deklarowali, że chcą zmian, chcą zgody, zakopania toporu wojennego. I co? Ten sam bajzel, co zawsze. A jak politycy są skłóceni, to i społeczeństwo, którego część jest za jedną, część za inną partią. Na zmianę się nie zanosi, bo pomimo deklaracji, dalej jest, jak było...

QUOTE(Erdamon @ 14/10/2013, 23:44)
Co do tego że w dwudziestoleciu międzywojennym ludzie bardziej interesowali się polityką, krajem itp (odzyskanie niepodległości), to ja taką samą mentalność mam dziś - wszak PRL całkiem niedawno się skończył.
Pierwszy krok do osiągnięcia czegokolwiek (czy to w skali kraju czy samodoskonalenia własnej osoby), to jest chcenie. Trzeba CHCIEĆ. Chcę żyć kiedyś w Polsce bogatej, chcę móc być dumnym z osiągnięć mojego kraju na tle innych państw.
*


Zgoda. Tylko ludzie są różni: jedni są "aktywnymi" patriotami, inni "okazjonalnymi", a jeszcze innym jest to obojętne. Ludzie mają różne zapatrywania, a skuteczność demokracji polega na - nazwijmy to - "kolektywie". A u nas każdy ciągnie w swoją stronę. Przykład: politycy. Zamiast się połączyć w trudnych czasach (w jednym z tematów była mowa o USA, gdzie w obliczy kryzysu Demokraci i Republikanie działali razem), to u nas jest odwieczny bajzel i walka. A wiadomo - przykład idzie z góry. Politycy swoimi działaniami i kłótniami dodatkowo dzielą swoich sympatyków w społeczeństwie. I efektem jest kulawa, bałaganiarska, byle jaka "demokracja" w wykonaniu Polaków (nota bene: kraju, w którym powstała pierwsza niekomunistyczna partia polityczna - KPN - i niekomunistyczny ruch zawodowy "S").

Napisany przez: szczypiorek 15/10/2013, 6:58

No teza, że nasza scena polityczna jest jakoś wybitnie podzielona i kłótliwa jest ryzykowna. Jak i teza, że Republikanie z Demokratami się dogadują jakoś gładko (patrz ostatnie perturbacje budżetowe w USA). W demokracji jest akurat rzeczą normalną i dozwoloną, że walka jest zacięta - to niejako produkt uboczny wolności politycznej. O styl oczywiście trzeba dbać, ale to już zależy od danego polityka czy grupy polityków. Jednak nadal jakiejś tragedii w Polsce nie dostrzegam.

Można oczywiście znaleźć przykłady państw gdzie wszyscy politycy trzymając się za ręce i uśmiechając śpiewają radosne piosenki o wspólnym celu i łączącej ich idei. Na ten przykład Korea Północna.

Zatem : coś za coś.

Napisany przez: Marek Zak 15/10/2013, 7:54

W wiekszości państw są dwie nawzajem nienawidzące się partie. Moim prywatnym zdaniem jest to nienawiść kontrolowana, która zmusza do opowiedzenia się za/przeciw i nie pozwala na powstanie innych opcji.
Jak zobaczycie budżet, który jest kwintesencja polityki, dojdziecie do wniosku, że jest on prawie zawsze taki sam.

Napisany przez: Mixxer5 15/10/2013, 8:04

QUOTE(Marek Zak @ 15/10/2013, 7:54)
W wiekszości państw są dwie nawzajem nienawidzące się partie. Moim prywatnym zdaniem jest to nienawiść kontrolowana, która zmusza do opowiedzenia się za/przeciw i nie pozwala na powstanie innych opcji.
Jak zobaczycie budżet, który jest kwintesencja polityki, dojdziecie do wniosku, że jest on prawie zawsze taki sam.
*



Taki system byłby świetny gdyby nie fakt, że tymi dwoma partiami wszyscy po prostu rzygają- co w efekcie przekłada się na niską frekwencję i frustrację. Bo w kraju nie zmienia się nic...

Napisany przez: Blake 15/10/2013, 8:26

QUOTE
Bo mieli inną mentalność? Bo Polska w dwudziestoleciu to Polska nowa, po powrocie na mapę Europy? To inaczej wychowywani ludzie? Obecnie społeczeństwo (uogólniając), szczególnie młode, to hedoniści dla których liczy się kasa i ciuchy, które tańszym kosztem zdobędzie się pracują na przysłowiowym "zmywaku" w UK, niż w Polsce?


Tak, jakby przed wojną nie było polskich imigrantów. Dziś przynajmniej wielu wraca, wtedy kupiony bilet za ocean oznaczał pożegnanie z Polską.

I jak nie lubię mieszania z błotem II RP, to jej idealizacja też mnie mierzi. Wiecie, czemu na wybory chodzono wtedy regularnie? Bo ludzie zwyczajnie mieli nudniejsze życie, a wybory to było wyjątkowe wydarzenie. Większość Polaków żyła w rytmie 6 dni ciężkiej pracy + kościół na koniec tygodnia w swojej wiosce. Dziś tak naprawdę telewizor zastępuje dążenie do wpływu na losy kraju, człowiek obserwuje sobie tamte mordy kiedy chce. Nie musi wychodzić, żeby zobaczyć politykę, bo polityka włazi do niego drzwiami i oknami, do znudzenia.

Napisany przez: szczypiorek 15/10/2013, 10:37

Blake

QUOTE
człowiek obserwuje sobie tamte mordy kiedy chce.


Tu taki przykład. Nawet na naszym forum całkiem kulturalni użytkownicy w ten sposób opisują ludzi, którzy wykonują w tym kraju zawód polityka. "Średnia" krajowa to jeszcze lepsze teksty - jak można zaobserwować. Wychodzi jakby coś takiego : "MY" (zwykli obywatele) jesteśmy cacy nie to co ta banda złodziei i idiotów - czyli polityków . A oni są emanacją nas - z naszymi przywarami jak i zaletami. Przekonywanie się nawzajem, że ONI są jakąś zrakowaciałą tkanką na zdrowym organizmie w swej masie inteligentnych i do bółu uczciwych obywateli nie trafia do mnie. Zresztą dyskusję o tym z jakimś tam rezultatem prowadziliśmy w innym temacie - o naszej klasie politycznej.

QUOTE
Nie musi wychodzić, żeby zobaczyć politykę, bo polityka włazi do niego drzwiami i oknami, do znudzenia.


Bez przesady - nie trzeba oglądać stacji TV ani radia gdzie pojawiają się politycy - jeśli do tego pijesz. Wybór alternatywnych mediów masz już spory. No bo nie wiem gdzie jeszcze polityka się wpycha. Wpychają to się wszechobecne reklamy wszelkiego rodzaju towarów i usług - ale one z polityką rzadko mają coś wspólnego.

Napisany przez: Blake 15/10/2013, 11:38

QUOTE
Tu taki przykład. Nawet na naszym forum całkiem kulturalni użytkownicy w ten sposób opisują ludzi, którzy wykonują w tym kraju zawód polityka. "Średnia" krajowa to jeszcze lepsze teksty - jak można zaobserwować. Wychodzi jakby coś takiego : "MY" (zwykli obywatele) jesteśmy cacy nie to co ta banda złodziei i idiotów - czyli polityków .


Nie tylko wobec polityków jestem krytyczny smile.gif

Chociaż dochodzi jeszcze inna rzecz - na polityków jako zbiorowisko, nieokreśloną masę, mówię "mordy z telewizora", ale nie nazwałbym tak konkretnego polityka. Podobnie kibice nazywają naszą reprezentację "patałachami", ale już Lewandowskiego czy innego Soboty wprost tak nie określą.

QUOTE
Bez przesady - nie trzeba oglądać stacji TV ani radia gdzie pojawiają się politycy - jeśli do tego pijesz. Wybór alternatywnych mediów masz już spory.
Właśnie - mediów jest mnóstwo. A na przedwojennej wiosce krążyły gazety, lekarz i ksiądz mieli radio i na tym kończył się dostęp do mediów. Ludzie byli bardziej spragnieni ciekawych wydarzeń, dlatego chętniej chodzili na wybory.

Napisany przez: Klamot88 15/10/2013, 12:15

Warszawskie referendum pozostawia po sobie głównie niesmak. Paskudnie zachowała się władza i jej „przystawki”, traktując z pogardą dwieście tysięcy obywateli, którzy podpisali się pod wnioskiem o referendum, i dla doraźnej korzyści wychwalając postawę, której zdecydowanie promować nie należy − lekceważenia spraw publicznych i odmowy uczestnictwa w demokracji. Bardzo niebezpiecznym precedensem było sabotowanie referendum przez miasto − brak obwieszczeń wyborczych, informacji o lokalach, utrudnianie dopisywania się do list. Zawiodła też główna partia opozycyjna, dla której ważniejsze od wyniku była rywalizacja partyjna − jej zachowanie podyktowane było zasadą: albo to będzie zwycięstwo PiS, albo niech zwycięstwa nie będzie. Podobnie zresztą zachował się lider SLD, dla którego najważniejsze było nie dopuścić do wypromowania burmistrza Guziała, jako konkurenta do lewicowego elektoratu.

Frekwencja w Warszawie nie odbiegała od przeciętnej w innych referendach, w innych miastach. To dowód, że PO nie zdołała jej znacząco obniżyć. Ci, którzy zostali w domu, zrobili to w zdecydowanej większości nie dlatego, że popierają PO, tylko dlatego, że mają wszystko gdzieś.

Dlaczego w poście nie podałeś, że cała ta wypowiedź nie jest Twoja tylko jest to w całości cytat z R. Ziemkiewicza?
http://dorzeczy.pl/ziemkiewicz-wygrala-apatia/

Napisany przez: Kandahar 15/10/2013, 12:32

QUOTE
Ci, którzy zostali w domu, zrobili to w zdecydowanej większości nie dlatego, że popierają PO, tylko dlatego, że mają wszystko gdzieś.

co do pierwszego, ze nie muszą popierać PO, to słusznie. Co do drugiego - bynajmniej. Decyzja o nieuczestniczeniu w tym referendum mogła być jak najbardziej wynikająca, że człowiekowi na warszawie zależy.
Jak referendum jest głupie, to nieuczestniczenie jest mądrą decyzją. to było juz trzecie referendum, które świadomie zobjokotowałem. poprzednie były ogólnopolskie. Pierwsze jeszcze z czasów Jaruzelskiego, drugie zarządzone przez Wałesę.
Co innego bojkot wyborów. Tu od 1989 nie wziąłem udziału w jednych. Było w drugiej turze dwóch kandydatów na prezydenta miasta. Było mi obojętne, który wygra, to po co miałem głosować?

Napisany przez: Realchief 15/10/2013, 12:47

Referendum w zasadzie skończyło się najlepiej jak mogło.
Jedyne co pozytywnego mogło pozytywnego mogło przynieść to wystraszyć włodarzy by coś zaczęli robić i taki skutek odniosło.
Odwołanie HGW by nic pozytywnego dla mieszkańców miasta nie przyniosło. Zwycięstwo zaś zwolenników HGW dało by z kolei władzy poczucie stabilizacji i w efekcie kontynuację polityki przedreferendalnej.
A tak HGW wie, że udało się jej ledwo ledwo stołek utrzymać i się musi starać.
Tak więc nie pójście na referendum to był najmądrzejszy możliwy krok dla mieszkańców Warszawy i takoż zrobili.

Napisany przez: wysoki 15/10/2013, 18:56

Przypomnę, że wątek nosi tytuł: "Niska frekwencja w wyborach parlamentarnych" a temat o ostatnim referendum w Warszawie już istnieje na forum.


Napisany przez: Ossee 16/10/2013, 13:54

Mixxer5

CODE
Na pewno nie- pamiętam jak jeden z organizatorów tego całego referendum z dumą mówił o zgromadzonych 350k głosów.


Miało być: podpisów?
Kij wie o co chodziło. Pewnie bredził.

CODE
Takie same dane (podawane jako fakt, nie część wywiadu) były w artykule na onecie. To chyba naprawdę kiepsko świadczy o rzetelności mediów (przynajmniej internetowych- jakby nie patrzeć w przypadku tvnu był powód żeby te dane samemu zweryfikować)


Onet to od dłuższego czasu tabloid - kiepskie źródło.

Ja przeglądając głównie "Rz" nie spotkałem się raczej z danymi o 350 tysiącach podpisów.

CODE
To znaczy, że jeśli pójdzie do urn 90% zamiast 25, to będziemy mieli sprawę jasną i klarowną- HGW albo zostaje albo nie i żaden Kaczyński nie będzie mówił o "niekonstytucjonalności" referendum.


Tyle, że to jest fikcja. 90% nie pójdzie ani dziś ani za ćwierć wieku.
A Kaczyński dużo gada - po cholerę się przejmować?

CODE
ę. Co ważniejsze jednak, zagłosowanie daje ludziom poczucie wpływu na losy państwa, motywuje do zwiększenia świadomości politycznej oraz odpowiedzialności za to państwo. A biorąc pod uwagę to jaki mamy tutaj marazm, to byłoby chyba nawet ważniejsze niż same wyniki referendum.


W Warszawie w wyborach samorządowych frekwencja oscyluje 50% a w parlamentarnych - 70%.
W tym wypadku mówienie o braku świadomości politycznej jest średnio trafione.

szczypiorek


CODE
k i teza, że Republikanie z Demokratami się dogadują jakoś gładko (patrz ostatnie perturbacje budżetowe w USA).


I do tego shutdown średnio co drugi rok. wink.gif

Klamot88

CODE
Paskudnie zachowała się władza i jej „przystawki”,


Zachowała się tak, jak postąpił Wzór Cnót Wszelakich tj. Jarosław Kaczyński trzy lata temu w Łodzi.

I co za przystawki znów? PSL? rolleyes.gif



Napisany przez: Mixxer5 16/10/2013, 15:22

Ossee

QUOTE
Miało być: podpisów?
Kij wie o co chodziło. Pewnie bredził.


Zgadza się- podpisów. Mój błąd. Trochę to żenujące, że gościu organizujący referendum w stolicy zaokrągla 220 tys. do 350...

QUOTE
Miało być: podpisów?

Onet to od dłuższego czasu tabloid - kiepskie źródło.

Ja przeglądając głównie "Rz" nie spotkałem się raczej z danymi o 350 tysiącach podpisów.



Zgadzam się, ale szczerze- ze wszystkich internetowych serwisów informacyjnych (które znam), to mnie najmniej denerwuje. Inna sprawa, że przeglądając je i tak mam ochotę wywalić komputer przez okno. Bo taka WP jest jeszcze gorsza...

Teraz sam się zastanawiam skąd im się te 350k wzięło.

QUOTE
Tyle, że to jest fikcja. 90% nie pójdzie ani dziś ani za ćwierć wieku.
A Kaczyński dużo gada - po cholerę się przejmować?


Fikcja czy nie- należy dążyć nie do 90%, a do 100%. A jeśli partia rządząca mówi jeszcze mówi, żeby do urn nie iść... Jaki jest sens bojkotowania takiego referendum i- jakby nie patrzeć- nawoływania do jawnego "olania" tych wszystkich ludzi którzy podpisali się pod referendum? Nawet jeśli się z nimi nie zgadzam i PiS uważam za partię zupełnie skrajnościową, to nie uważam, że należy pokazywać im środkowy palec.

Po co się przejmować? Bo tego człowieka popiera na chwilę obecną 1/4 Polaków (przynajmniej). Wciąż daleko do kontroli/rządzenia państwem, ale (nikogo nie chcę urazić porównaniem) Hitlerem też się początkowo "nikt nie przejmował". A Kaczyński na tę chwilę jawnie dąży do konfliktu z Rosją.

QUOTE
W Warszawie w wyborach samorządowych frekwencja oscyluje 50% a w parlamentarnych - 70%.
W tym wypadku mówienie o braku świadomości politycznej jest średnio trafione.


Ale takie działanie ma zasięg globalny- skoro mieszkam w Krakowie, a słyszałem i o referendum i o tym jak jego wysokość, premier Donald T. nawoływał do olania referendum... To czemu mój sąsiad, który też o tym słyszał miałby nie stwierdzić "to na co te wybory- za rok nie głosuję"?


Napisany przez: Napoleon7 16/10/2013, 16:07

QUOTE
O styl oczywiście trzeba dbać, ale to już zależy od danego polityka czy grupy polityków.

I od wyborców. Politycy stylem najczęściej dopasowują się do oczekiwań wyborców. Gdyby wyborcy potępiali naganny styl uprawiania polityki - politycy by to uwzględnili. Tyle, że wielu taki styl odpowiada (inna rzecz to to, że pojęcie "naganny" jest pojęciem względnym).

Przy czym, żeby było na temat wink.gif , styl (naganny - co by pod tym pojęciem nie rozumieć) wielu wyborców zniechęca. Zachęcając jednocześnie osoby o postawach skrajnych (których jednak jest mniejszość).


© Historycy.org - historia to nasza pasja (http://www.historycy.org)