Drodzy Forumowicze!
Miło mi poinformować, że staraniem wydawnictwa Inforteditions na polskim rynku księgarskim w najbliższym czasie pojawi się pierwszy numer nowego czasopisma historycznego. Projekt ów nosi nazwę „De Re Militari: Czasopismo miłośników wojskowości”. Wydawca pozwolił sobie już zamieścić w Internecie okładkę owego numeru wraz ze spisem treści, a także podać jego objętość. Trwają intensywne prace nad numerem kolejnym.
http://infort-sklep.pl/zapowiedzi.html
Michale!
Cena zostanie upubliczniona w chwili wyjścia periodyku na rynek. Myślę, że będzie ona nader przystępna. Charakter czasopisma powinien wyjaśnić artykuł wstępny autorstwa pana Witolda Grzelaka. Ze swej strony pragnę podkreślić, że projekt ów z zasady będzie zajmował się różnorodnymi aspektami dziejów wojskowości, co widać już po tytułach anonsowanych artykułów. Same tytuły na stronie internetowej zostały podane w nieco okrojonej formie, mój własny tekst posiada bowiem wyraźną cezurę czasową, określoną na lata 1867–1914. Odnośnie numeru następnego chciałbym zauważyć, że powinien on zawierać poza jednym wszystkie ujawnione wcześniej teksty, nieobecne w numerze pierwszym. Wspomniany wyjątek to artykuł pana Norberta Faszczy. Obok nich pojawią się rzeczy zupełnie nowe.
A jak będzie wyglądała dystrybucja? Tylko przez internet, czy również przez RUCH i Empik?
Pozdrawiam!
Jaka będzie częstotliwość wydawania tego czasopisma?
Szanowni Przedmówcy!
Pytania o dystrybucję proszę kierować pod adresem wydawcy. Pewne założenia wstępne odnośnie częstotliwości są mi znane, ale nie czuję się jeszcze zobowiązany do ich ujawniania. Wszystkich raz jeszcze odsyłam do artykułu wstępnego pana Witolda Grzelaka. Sam nie znam jego treści, podobnie jak ostatecznej wersji tekstowej poszczególnych artykułów i ich szaty graficznej. Layout czasopisma jest mi znany jedynie na przykładzie mojego własnego tekstu, któremu towarzyszą pewne dodatki, w tym ilustracje.
Legionista jest w pełni związany z treścią merytoryczną pierwszego numeru, a gdyby pan Faszcza nie wycofał własnego tekstu, wtedy byłby z nim związany jeszcze bardziej. W tle legionisty występuje przy tym nowożytna grafika, odnosząca się do czasów, którym poświęcona została większa część numeru. Uważam przy tym, że baczniejszą uwagę powinniśmy zwrócić na zawartość poszczególnych artykułów, a nie na szczegóły okładki. To ich walory lub brak takich będą bowiem wpływać na powodzenia projektu.
Ze swej strony pragnę raz jeszcze podkreślić, iż występuję tutaj jako sympatyk nowego periodyku, posiadający bliższą o nim wiedzę z tytułu autorstwa jednego z artykułów. Nie reprezentuję redakcji czasopisma i nie znam wszystkich jej planów związanych z „De Re Militari”.
Damianie!
Tego legionistę i tak długo cyzelowano. Poza tym była inna opcja, z greckim hoplitą. Wtedy dopiero byś się dąsał. A może ów Rzymianin pozostanie już na stałe na okładkach kolejnych numerów jako symbol czasopisma? Samą rozmowę o okładce odbieram przy tym jako temat zastępczy wobec istniejącego wciąż braku wglądu do tekstów zawartych w pierwszym numerze. Po prostu rozmawiamy o jedynej rzeczy, którą widać. Ze swej strony pragnę dodać, że w podtytule periodyku widnieje informacja, iż „O sprawach wojskowych” jest wydawnictwem skierowanym do „miłośników” i przez tychże „miłośników” realizowanym. Tu nawet nie ma mowy o „historykach”. Taka konwencja sugeruje, że autorami poszczególnych artykułów mogą stać się zarówno profesjonalni badacze z tytułami profesorskimi, jak też osoby bez formalnego historycznego wykształcenia. Jedni i drudzy mają też być odbiorcami czasopisma, a zatem treść i forma czasopisma powinna okazać się zrozumiała dla wszystkich tych grup. Okładka ma przyciągać potencjalnych nabywców i nadawać pewien klimat kolejnym numerom.
Marcinie,
Jak nie ja, a kto inny by się dąsał Rozumiem ideę, ale np. Ancient Warfare, które też jest czasopismem skierowanym do wszystkich i tam okładki są wykonywane zgodne z treścią numeru, i potrafią wzbudzić uwagę bez zbędnych ozdobników. Przykładów można podać wiele. Chyba, że Infort ma zamiar czerpać z bogatego doświadczenia różnorakiej maści czasopism "kolorowych", na których okładach widnieje często byle Jak już wspomniałem nie robię specjalnie złośliwych przytyków do Infortu, chcę tylko, aby nowy periodyk nie został zjechany za... okładkę. To raz. Dwa jako potencjalny zainteresowany chcę otrzymywać produkt doprecyzowany na każdym poziomie z szatą graficzną włącznie. A po trzecie, jak już wspomniałeś... jest tylko okładka i spis treści więc na razie nie ma o czym dyskutować. Aha i żeby nie było, że tylko "krytykuję" sama koncepcja okładki jest w porządku
Pozdrawiam,
DW
Damianie!
Z pewnością wydawca czasopisma nie postawił na bylejakość, gdyż wizerunek rzeczonego legionisty był kilkakroć poprawiany.
Marcinie,
W to nie wątpię. Przy czym i tak pasuje do zawartości tomu jak kwiatek do kożucha. Równie dobrze mógłby być Zulus, Spartanin czy żuaw francuski czy amerykański, zapewne wzbudziłyby większe zainteresowanie niż rzeczony legionista. Przy czym poprzez aluzję do "kolorowanek" chciałem powiedzieć, aby Infort nie szedł drogą tanich chwytów, które one stosują. Plus za prostą okładkę i jej koncepcję, idea czasopisma fajna, ale nienowa gdyż wielu próbowało i próbuje ją realizować, ale jak już wspomniałem po raz e-nty, lepiej konstruować okładki na podstawie dostępnego materiału danego numeru, a nie go dorabiać, gdyż pokazuje to profesjonalizm redakcji i podejście do czytelnika.
Tak, tak wiem... mało kto patrzy na okładkę tylko na treść i ma być dla miłośników, więc mój głos będzie raczej należał do tych odosobnionych, ale to jednak nie powinno zwalniać od pracy nad ulepszaniem projektu od samego początku jego istnienia.
Tyle z mojej strony w kwestii okładki. Nie ma co zaśmiecać niepotrzebnie wątku. Mam nadzieję, że De Re Militari wkrótce ruszą i dadzą możliwość do bardziej konkretnej dyskusji.
Pozdrawiam,
DW
Damianie!
Twoją wypowiedź odbieram właśnie w kontekście owych innych prób utworzenia czasopisma historyczno–wojskowego. Masz szerokie pole do popisu, gdyż współpracując z innymi wydawcami możesz projektować okładki bardziej odpowiadające własnemu gustowi. Jako nawet redaktor techniczny będziesz miał okazję przebić ofertę Infortu od strony graficznej, zaś autorzy piszący dla owego konkurencyjnego periodyku dostaną szansę wygrania z autorami Infortu od strony tekstowej. Rozumiem przy tym, że brak na dzień dzisiejszy owej konkurencji w księgarniach oznacza, że ekipa cyzeluje projekt na połysk tak wysoki, że musi jej to jeszcze zająć nieco czasu.
Damianie!
Toteż słowa są wcielane w czyn, czego widomym znakiem upublicznienie tytułu, formatu, objętości i pierwszej strony okładki czasopisma spod skrzydeł Infortu. Wszelkie uwagi redakcyjne uważam za cenne, sam miałem własne wobec niektórych poznanych przeze mnie tekstów, choć z uwagi na moją nieobecność w gronie redakcyjnym nie miałem wpływu na kształt innych artykułów poza tym o świętach armii austriackiej. Sam jestem ciekaw treści jednego z tekstów, bo nie wiem, czy i jaką redakcją merytoryczną go objęto, ani nawet nie znam wyników korekty językowej owego artykułu.
Wspominałeś kwestię użycia materiału ilustracyjnego, nadchodzącego wraz z przesyłanymi redakcji artykułami. Wiem, że nie było z tym łatwo. Do większości tekstów autorzy nie dołączyli lustracji albo ilustracje te nie spełniały podstawowych wymogów technicznych. Na dziś mogę powiedzieć, że mój artykuł został wyposażony w trzy przedstawienia ikonograficzne, gdyż we wszystkich swoich publikacjach staram się dbać o warstwę ilustracyjną. Wiem o grafikach z epoki do tekstu pana Łukasza Pabicha, równie epokowych zdjęciach związanych z artykułem Szymona Nowaka i fotografiach obecnego stanu dawnych umocnień granicznych Rzeczypospolitej w części napisanej przez profesora Macieja Franza. Nie mam pojęcia o tym, czy pozostałe teksty wsparto ilustracjami. Kiedy czytałem poszczególne artykuły, nie istniały jeszcze mapy doń przygotowywane. Trudno natomiast wyobrazić sobie teksty o bitwach i kampaniach bez map. Tym samym ja też jestem ciekaw zawartości owego długo wyczekiwanego pierwszego numeru. Liczę, że poszło dobrze i en masse będziemy zadowoleni z efektów pracy ludzi odpowiedzialnych za nowy periodyk. Oczywiście każdy z nas będzie mógł ocenić ów numer jako całość, jak też każdy artykuł z osobna.
Rafale!
Koniec końców, jesteś autorem artykułu mapogennego, więc wiesz, o czym piszesz. Teraz przyjdzie tylko oczekiwać na zapowiadany pierwszy numer i naocznie przekonać się o jego zawartości.
Drodzy Forumowicze!
Jeszcze kilka zdań o numerze kolejnym. Spoglądam właśnie na listę potencjalnych autorów i tytułów, udostępnioną mi przez wydawcę. Starożytność jest tutaj liczniej reprezentowana, niż w pierwszym numerze. I chodzi tym razem nie tylko o starożytność rzymską. Wiek XVII jest tradycyjnie dla Infortu silnie reprezentowany. Cieszy przy tym, że owe siedemnastowieczne tematy nie należą do oklepanych. Mamy także sporą różnorodność geograficzną, gdyż tytuły przeze mnie otrzymane dotyczą trzech różnych kontynentów. Powoli też zawiązuje się grupa stałych współpracowników. Trzy nazwiska na liście tej powtarzają się w stosunku do spisu autorów tekstów z pierwszego numeru. Od razu pragnę zastrzec, że nie chodzi o moje personalia. Akurat należą do osób piszących w taki sposób, że miast artykułu w czasopiśmie mogę uczynić nowy rozdział do kolejnej książki. Tym samym moja obecność w następnych numerach jest prawdopodobna, ale niekonieczna.
Nareszcie coś ruszyło w temacie. Na pewno kupię i podzielę się uwagami na temat periodyku na forum.
Szanowny Przedmówco!
Zachęcam nie tylko do zakupu, ale także do współtworzenia owego periodyku. Czasopismo jest wciąż otwarte na nowych autorów.
Czy ktoś mi może powiedzieć kiedy ukaże się pierwszy numer i gdzie go będzie można kupić?
Drodzy Forumowicze!
Pomyślne wieści odnośnie „De Re Militari”. Jeszcze w tym tygodniu wydawca powinien odebrać pierwsze egzemplarze, co oznacza rychły początek sprzedaży.
Drodzy Forumowicze!
„De Re Militari” pojawi się w sprzedaży 20 kwietnia. W Internecie znaleźć już można krótki wstęp autorstwa pana Witolda Grzelaka.
http://wanax.pl/index.php?p1692,de-re-militari-czasopismo-milosnikow-wojskowosci-nr-1-2015-1
czy magazyn będzie można nabyć np. w Empiku?
Drodzy Forumowicze!
„De Re Militari” będzie dystrybuowane jeszcze przez poniższą sieć księgarni internetowych i stacjonarnych:
http://ll.com.pl/
http://www.akademicka.pl/
http://www.sredniowieczna.com/
http://stara-szuflada.pl/
http://odk.pl/
http://bonito.pl/
Istnieje możliwość włączenia doń placówek Matrasa, ale ta sprawa leży w gestii hurtowni współpracujących z Inforteditions. EMPiK został wykluczony jako potencjalny sprzedawca.
Można go także zakupić w Forcie Gier:
http://fortgier.pl
Spora cena jak za czasopismo. Tyle kosztuje holenderski magazyn Ancient Warfare, ciekawe czy poziom będzie podobny jeżeli chodzi o jakość artykułów i oprawę graficzną.
Drodzy Forumowicze!
„Ancient Warfare” to czasopismo na 60 stron, „De Re Militari” na 170. Proszę to wziąć pod uwagę. O poziom merytoryczny tak bardzo bym się nie martwił. Z mojej perspektywy w pierwszym numerze będzie jeden tekst trochę nie na temat, ale czytelnicy książki, której faktycznie jest fragmentem, będą wiedzieć, o jaki artykuł chodzi. Inny wymagał porządnej redakcji merytorycznej i językowej, ale nie wiem, jak sobie poradzono z tym problemem. Nie ujawniam, o jaki tekst chodzi, bo nie znam jego ostatecznej formy.
Nie ujmując nic pierwszemu numerowi – mnie do gustu najbardziej przypadły rzeczy napisane przez Krzysztofa Kubiaka i Witolda Biernackiego – uważam, że numer drugi okaże się jeszcze ciekawszy. Uważam tak nie dlatego, że w bazie artykułów figurują trzy kolejne teksty mojego autorstwa, ani ze względu na zaproszenie mnie do prac redakcyjnych nad tymże numerem, ale dlatego że pojawiło się kilkanaście naprawdę interesujących i wszechstronnych tekstów. Dziś trudno orzec jeszcze, co znajdzie się w numerze drugim, a co może w trzecim. Jako członek redakcji nie zamykam drogi do drugiego numeru dla tekstów jeszcze nie napisanych. O kolejności wydania nie decyduje bowiem termin nadesłania artykułu do redakcji, choć na pewno priorytetowo zostaną potraktowane rzeczy anonsowane publicznie jeszcze na długo przed ukazaniem się numeru pierwszego, a w tym numerze niemieszczące się.
Tylko na razie rzuciłem okiem. Każdy artykuł ma bibliografię i/lub przypisy. Są mapy i rysunki. Podano nakład - 500 sztuk. Całość robi porządne wrażenie. To takie uwagi na gorąco po otrzymaniu paczki.
500 sztuk to raczej mały nakład.
Pozdrawiam!
Drodzy Forumowicze!
Zatem jesteśmy po pierwszych wrażeniach pierwszego czytelnika i posiadamy wiedzę o nakładzie czasopisma. Ów nakład wcale nie jest mały w realiach Polski roku 2015. Ja sam jeszcze pierwszego numeru w ręku nie miałem.
Jako redaktor drugiego numeru pragnę dodać, że „De Re Militari” dysponuje szeroką bazą tekstów. Na publikację czekają artykuły z dziejów antycznych i z pogranicza starożytności i średniowiecza. Dojrzałe średniowiecze to póki co wakat, mamy tylko słowną deklarację ze strony jednego autora. Dysponujemy dwoma tekstami z dziejów konfliktów Rzeczypospolitej Obojga Narodów w XVII i XVIII wieku. Niewykluczone, że pojawi się artykuł z wojen indiańskich owego okresu, ale to jeszcze nic pewnego. Tomasz Rogacki szlifuje z dawna zapowiadaną opowieść o dziejach francuskiej eskadry w Kadyksie. Siódmą dekadę XIX stulecia reprezentuje aż pięć opracowań. Autorem trzech z nich jest niżej podpisany: po jednym tekście z Risorgimento, Einigungskriege i wojny secesyjnej. Pozostałe dwa dotyczą albo ostatniej z wojen, albo powstania styczniowego. Dzieje dwudziestowieczne obejmuje kolejny z ciekawych tekstów marynistycznych Krzysztofa Kubiaka. Osobiście zaprosiłem do współpracy jednego z uznanych dwudziestowieczników. Jest deklaracja napisania przezeń artykułu o ciekawym i u nas mało znanym wątku militarnym. Nie brakuje w bazie opisów bitew i kampanii, są nader interesujące prace bronioznawcze, mamy tekst o budowaniu morale żołnierzy. Szykujemy przynajmniej dwa zwiastuny książek przygotowywanych do druku. Odnośnie własnych artykułów dodam, że poruszają one tematykę nieobecną lub tylko sygnalizowaną w dwóch książkach, jakie mam zamiar niedługo opublikować.
Baza tekstów stale się rozrasta, a wszyscy dotychczasowi autorzy mieli już okazję przekonać się, że jako redaktor z wielką uwagą odnoszę się do wszelkich zapisów w nich obecnych. Ze swej strony zapraszam zainteresowanych do współpracy. Jesteśmy otwarci na utytułowanych autorów z bogatym dorobkiem, jak też na debiutantów. Dotąd wydawca nie opublikował instrukcji wydawniczej. Jej obecność na stronie internetowej Inforteditions okazuje się koniecznością, czego dowiodła moja praca z nadesłanymi propozycjami artykułów. Korzystając z okazji, zwrócę w tym miejscu uwagę na dwie sprawy. Po pierwsze – na łamach „De Re Militari” przyjęliśmy polski zapis bibliograficzny. Tym samym należy pisać „dz. cyt.”, a nie „op. cit.”; „tamże”, a nie „ibidem”; „tegoż”, a nie „idem”. Po drugie – w razie cytowania danego źródła lub opracowania uprasza się o podanie pełnych personaliów autorów. Przykładowo – „Andrzej Nadolski”, a nie „A. Nadolski”. W razie kolejnych cytowań należy nazwisko autora poprzedzić inicjałem imienia.
Autorom życzę wiedzy i pomysłów na nowe teksty, jak też cierpliwości we współpracy z redaktorem. Wszelkie uwagi redaktorskie zmierzają li tylko do postawienia danego artykułu na jeszcze wyższym poziomie. Czytelnikom pragnę powiedzieć, że jako redaktor bardzo poważnie traktuję swoje obowiązki i dzięki temu udało się już uniknąć wielu pomyłek merytorycznych, jak też ulepszyć nadesłane teksty od strony językowej. Tym niemniej proszę o wyrozumiałość, gdyż nikt nie jest omnibusem, a poruszanie się w materii wszystkich epok do łatwych nie należy. Wszelkie niedociągnięcia proszę zgłaszać redakcji.
Marcinie zamiast prowadzić denną i przesadną kryptoreklamę, a zarazem przesadnie sobie "słodzić" mógłbyś pomolestować wydawcę, aby przekazał Ci wymogi do umieszczenia w wydzielonym na wątku na forum Mniej słów więcej czynów, a słodyczy tym bardziej Bo to, co by dużo nie mówić zaczyna być w Twoim wykonaniu łagodnie rzecz ujmując... irytujące
Pozdrawiam,
DW
W dzisiejszych czasach bez reklamy daleko nikt nie zajedzie, a czy jest zbyt nachalna czy idealnie skuteczna - ocenią czytelnicy .
Ale pojawia się dosyć ważna kwestia - jak powinien wyglądać temat poświęcony "De Re Militari".
1. Czy na początek zostaje tak jak jest (po prostu go podpiąłem, aby był bardziej wyeksponowany) i czekamy na dalszy rozwój.
2. Czy od razu czasopismo dostaje osobny wątek, w którym można by dyskutować o kolejnych numerach?
W każdym razie, korzystając z tego, iż pierwszy numer kwartalnika (takie są przynajmniej na razie plany) do mnie właśnie dotarł, wrzucę umieszczone na tylnej okładce zapowiedzi mające się ukazać (m.in.) w numerze drugim:
1. W. Biernacki o bitwie pod Haliartos 395 p.n.e.
2. T. Toporowski o wojnie króla Filipa (1675-1676)
3. M. Markowicz o oblężeniu i zdobyciu Ostrzyhomia w 1683 roku
4. T. Rogacki o końcu eskadry adm. Rosily i bitwie pod Kadyksem 1808
5. M. Suchacki o bitwie nad Chickamaugą 1863
6. K. Kubiak o Marynarce Wojennej Wietnamu w latach 1952-1962
EDIT.
Dodam numery stron do podanego na stronie spisu treści tomu pierwszego:
Od redakcji - 1
Krzysztof Kubiak, Kampania Cezara przeciwko Wenetom w świetle zasad sztuki wojennej - 4
Łukasz Schreiber, Q. Fufius Kalenus (cos. 47) - 12
Tomasz Toporowski, Próba zjednoczenia Irlandii przez Briana Boru - 28 (artykuł zawiera dwie mapki - ogólna Irlandii oraz bitwy pod Clontarf oraz jeden schemat)
Łukasz Pabich, Bitwa pod Turnhout, 24 stycznia 1597 roku - 42 (1 mapa bitwy oraz 1 jej rycinę)
Witold Biernacki, Od Rakovnik ku Białej Górze - 60 (1 mapka kampanii)
Karol Kościelniak, Zarobki oficerów piechoty armii koronnej w pierwszej połowie XVII wieku - 72
Mirosław Nagielski, Konrad Bobiatyński, Jan III Sobieski i Karol Lotaryński w kampanii wiedeńskiej 1683 roku - 76 (3 mapy bitwy pod Wiedniem)
Maciej Franz, Próba charakterystyki geograficznomilitarnej polskiej granicy południowej i południowo-wschodniej w XVII wieku - 88 (14 zdjęć)
Paweł Szymon Skworoda, Walki o supremację na morzach w XVII wieku (geneza, zmiany w taktyce walki, skutki) - 108
Marcin Suchacki, Obchody austriackich świąt wojskowych w Galicji w dobie konstytucyjnej (1867 – 1914) - 131
Rafał Mazur, Obrona Zamościa 1920 r. - 146 (2 mapki, jedna kampanii i jedna przedstawiająca obronę miasta)
Szymon Nowak, Tajemnica śmierci majora „Okonia” - 156 (7 zdjęć)
Maciej Franz, Książka lepsza od filmu - 166
Panowie!
Wypowiedzi moderatora Damiana W. nie zamierzam komentować publicznie. Jego posty zamieszczone w niniejszym temacie, z ostatnim na czele, zostały przeze mnie zgłoszone Administratorowi forum.
Pan Witold Grzelak jest ostatnią osobą, która decydowałaby o tym, jak mają wyglądać wątki dyskusyjne poświęcone czasopismu „De Re Militari”. Mnie osobiście jest obojętne, jak ta sprawa zostanie zorganizowana. Nieobojętna pozostaje natomiast treść i charakter wypowiedzi tutaj zamieszczanych, zwłaszcza osób funkcyjnych.
Autor artykułu o Ostrzychomiu jest moim imiennikiem i publikował już w Inforteditions. Proszę zatem mojego przedmówcę o uzupełnienie personaliów owego autora.
Nie jestem niczyim klakierem ani samochwałem. Wypowiedziałem się jako członek redakcji czasopisma „De Re Militari” („DRM”) i jako forumowicz. Nikogo nie obraziłem i nikogo nie zaatakowałem. Od lat na książki, czasopisma i wypowiedzi własnych rozmówców spoglądam oczyma człowieka, historyka i od niedawna także redaktora. Patrzę zatem jako redaktor na post Wysokiego i na ostatnią stronę okładki pierwszego numeru „DRM” i widzę, że mamy błąd, bo winno być „nad Chickamaugą” a nie „pod Chickamaugą”. Ja podobne błędy dostrzegam we własnej twórczości, w publikacjach wydawnictwa Inforteditions i dziełach innych oficyn. Klakierów i samochwałów na tym forum nie brakowało i nie brakuje. Winny jednak obowiązywać pewne zasady osobistej kultury i ważenia słów.
OK, personalia uzupełnione, miejsce bitwy poprawione, faktycznie bezwiednie i bez zastanowienia się przepisałem z okładki .
Jak się zmieści do 2 numeru to możecie dopisać też mój artykuł - jest już prawie ukończony...
Panowie!
Skoro nasz moderator podał informacje na temat ilustracji, to uzupełnię jego post o trzy ilustracje z mojego artykułu, przezeń przeoczone.
Drugi numer nie jest zamknięty. Cieszę się, że Krzysztof Marcinek zdeklarował się odnośnie własnego tekstu. Grono moderatorskie powinno poczuć się zaszczycone, bo wiadomość o napisaniu rzeczonego tekstu forumowicze otrzymują wcześniej od redakcji. Proszę Krzysztofa, aby nie ujawniał tematu. Ten temat, póki co, znamy tylko my dwaj, bo nawet Witold Grzelak nie wie, o czym Krzysztof miał pisać.
Zostałem w zasadzie postawiony pod ścianą, bo zastanawiałem się nad przesunięciem Chickamaugi do trzeciego numeru, a tu anonsują ją do drugiego. No cóż… zobaczymy. Akurat w bazie znajdują się trzy teksty mojego autorstwa, więc swobodę manewru mamy większą od dowódców znad Chickamaugi.
„Wojna króla Filipa” to właśnie „wojny indiańskie” z mojego wczorajszego postu. Wychodzi na to, że robimy ten tekst. To na pewno będzie wersja poprawiona w stosunku do pierwotnej, już kiedyś publikowanej. Materiał ilustracyjny zebrałem zupełnie odmienny do tego, którym opatrzono go pierwotnie.
Artykuł Witolda Biernackiego o Haliartos został wzbogacony o najnowsze ustalenia, nieobecne w pierwszej wersji tekstu, publikowanej przed laty. Ilekroć dany tekst był już gdzieś wcześniej publikowany, tylekroć informujemy czytelnika o miejscu i czasie takiej publikacji. Nigdy jednak nie robimy drugi raz tego samego artykułu. To zawsze musi być wersja zmieniona, poprawiona. Wyjątek został zarezerwowany dla przedruków z czasopism zagranicznych, bo i takie wchodzą w grę.
Marcin Markowicz zdeklarował dalszą współpracę, więc osoby zainteresowane militariami środkowoeuropejskimi w XVII wieku mogą liczyć na kolejne teksty jego autorstwa.
Nowy artykuł Krzysztofa Kubiaka sygnalizowałem już wczoraj. Czytając go, miałem wrażenie, że płynę na morskich i rzecznych falach. Rzeczowy, zwięzły, ale zarazem treściwy styl autora trafia do mojej wyobraźni. Nie zdarzyło się jeszcze, abym przez czas dłuższy zastanawiał się, co autor ten miał na myśli.
Szanowny Przedmówco!
Przeprosiny przyjmuję. Życzę powodzenia w działalności pozamoderatorskiej.
Drodzy Forumowicze!
Wróćmy do czasopisma. Otrzymałem informację, że „De Re Militari” będzie kolportowane przez wybrane placówki EMPiK. Nie znam ich wykazu, musicie po prostu pytać w najbliższych.
Rafale!
To żaden powód do wstydu. Myślę, że nie ma potrzeby także opisywać każdą ilustrację. Grunt, że potencjalny czytelnik poznaje ich liczbę.
Ilustracja nr 1 wedle źródła, z jakiego zaczerpnąłem grafikę, ukazuje pułk Martini, czyli galicyjską Trzydziestkę. Tyle tylko, że ustaliłem, iż w istocie Austriacy z ilustracji tej to styryjska Dwudziestka Siódemka. Taką wiedzą dysponuję jednakże dopiero od tygodnia. Tym niemniej wspomniana grafika oddaje ducha walk z roku 1864, do którego w austriackich świętach wojskowych też się odwoływano. Myślę, że niedługo pojawi się sposobność, aby ilustrację tę raz jeszcze opublikować z nowym opisem.
Drodzy Forumowicze!
Pora na omówienie poszczególnych artykułów pierwszego numeru „De Re Militari” z mojej perspektywy.
Numer otwiera „Kampania Cezara przeciwko Wenetom w świetle zasad sztuki wojennej”, autorstwa doktora habilitowanego Krzysztofa Kubiaka. Tekst został napisany przez byłego wojskowego, co widać na każdej z jego stron. Na podstawie jednej z kampanii cezariańskich – w tym wypadku wodno-lądowej – Kubiak przedstawia praktyczne zastosowanie kilku elementarnych zasad sztuki wojennej, w tym np. „zaskoczenia taktycznego”, „rozpoznania”, „ekonomii sił” itp..
W drugim z artykułów Łukasz Schreiber, historyk–biograf, w oparciu o bogatą bazę źródłową i ustalenia największych badaczy maluje sylwetkę Q. Fufiusa Kalenusa, konsula rzymskiego z roku 47 przed Chrystusem. Swój tekst pan Łukasz konkluduje słowami: „Kalenus z pewnością odegrał rolę znacznie poważniejszą, niż to się zwykło przyjmować we współczesnej literaturze przedmiotu”.
Amerykanista, doktor Tomasz Toporowski, tym razem sięgnął do średniowiecznych dziejów Irlandii, przedstawiając usiłowania Briana Boru celem zjednoczenia państw iryjskich i wyparcia Normanów z wyspy. Zwieńczeniem owych usiłowań okazała się szeroko tutaj przedstawiona bitwa pod Clontarf, której tysiąclecie przypadło w roku ubiegłym.
Łukasz Pabich wziął na warsztat inną z wielkich bitew, ukazując świetne zwycięstwo wojsk niderlandzko-angielskich nad armią hiszpańską pod Turnhout. Bitwa ta stanowiła zderzenie dwóch koncepcji walki: jednej opartej o uderzenia na broń białą i drugiej – zakładającej przede wszystkim walkę ogniową. Autor wykorzystał tutaj przede wszystkim liczną literaturę anglojęzyczną, a w mniejszym stopniu także dzieła w językach: polskim, niderlandzkim, hiszpańskim i niemieckim.
Witold Biernacki w tekście „Od Rakovnik ku Białej Górze” w oparciu o zachowane różnojęzyczne relacje przedstawia walki z listopada 1620 roku, toczone na ziemi czeskiej i będące fragmentem początkowych operacji wojny trzydziestoletniej. Czytelnik wraz z autorem przez gęstą mgłę podąża z obozu wojsk katolickich, by poprzez pola kolejnych potyczek poczuć atmosferę siedemnastowiecznego placu boju. Czyta się jak sienkiewiczowską Trylogię, ale z solidnym odniesieniem do źródeł, w przypisach przywoływanych w brzmieniu oryginalnym, więc poligloci mają okazję przetestować własne umiejętności językowe.
Artykułem pana Witolda kończę pierwszą część omówienia pierwszego numeru, oddając głos innym zainteresowanym.
Drodzy Forumowicze!
Kontynuuję wypowiedź o poszczególnych artykułach pierwszego numeru „De Re Militari”.
Karol Kościelniak przyjrzał się zarobkom oficerów piechoty koronnej w XVII wieku. Doszedł do wniosku, że w teorii były one wysokie, ale... no właśnie, ciąg dalszy w artykule pana Karola.
Mirosław Nagielski i Konrad Bobiatyński, uznani specjaliści w zakresie wojskowości Rzeczypospolitej Obojga Narodów, w duecie przedstawili inny duet, czyli Jana III Sobieskiego i Karola Lotaryńskiego w roli wodzów antytureckiej koalicji. Kluczowe zdanie ich wywodu brzmi następująco: „Zwycięstwo wiedeńskie miało faktycznie dwóch ojców: byli nimi Jan III Sobieski i Karol Lotaryński, którzy na oddzielnych odcinkach frontu realizowali „ordre de bataille”, nakreślony kilka dni przed batalią”.
Profesor Maciej Franz przedstawił zarys fortyfikacji granicznych siedemnastowiecznej Rzeczypospolitej na kierunku południowym i południowowschodnim. Tekstowi towarzyszą liczne fotografie, oddające obecny stan ówczesnych twierdz.
Tekst Pawła Szymona Skworody o walkach o supremację na morzach stanowi fragment opublikowanej już książki jego autorstwa („Wojny w XVII-wiecznej Europie: zarys problematyki”).
Marcin Suchacki własny artykuł o obchodach austriackich świat wojskowych w autonomicznej Galicji przygotował w oparciu o obronioną przed 12 laty pracę magisterską. Przez ponad dekadę nikt jednak badań nad owymi świętami wedle jego wiedzy naprzód nie posunął, więc praca ta stanowi nadal szczytowe osiągnięcie w tejże materii (już widzę „poirytowanych kryptoreklamą”). Artykuł ów składa się z części następujących: „Austriackie święta wojskowe na tle przemian politycznych w Galicji”, „Ideologia państwowa w austriackich świętach wojskowych”, „Święta bliskie Polakom”, „Święta kontrowersyjne” i „Podsumowanie”. Tekst zasadniczy zaopatrzono w dwa załączniki tekstowe w postaci wspomnienia generała Józefa Hallera z obchodów stulecia 11 pułku c.k. artylerii polowej we Lwowie oraz wykazu świąt pułkowych galicyjskich oddziałów piechoty i jazdy. Całości towarzyszą załączniki graficzne, przedstawione już wcześniej przez moderatora Wysokiego. Od siebie dodam tylko, że w niedalekiej przyszłości na łamach „De Re Militari” powinno pojawić się znacznie więcej ikonografii tyczącej się wojny duńskiej z roku 1864. W artykule postawiłem na pomnik poległych z 15 galicyjskiego pułku piechoty, w książce „Od Magenty do Meksyku 1859–1867: z wojennych dziejów Austrii” ma się pojawić moim zdaniem najpiękniejszy z galicyjskich pomników upamiętniających poległych z pierwszej ćwierci panowania Franciszka Józefa I.
Rafał Mazur, wielu tutaj dobrze znany, obrał za cel jeden z epizodów pamiętnej wojny roku 1920.
Szymon Nowak podążył śladami kontrowersyjnego majora Armii Krajowej, Alfonsa Kotowskiego ps. „Okoń”, próbując rozwiązać zagadkę różnorako przedstawianej śmierci owego oficera. Czy mu się to udało? Odpowiedź w artykule.
Numer zamyka profesor Maciej Franz, omawiając pokrótce „Husarię pod Wiedniem 1683” autorstwa goszczącego również na naszym forum Radosława Sikory. Czyni to w odniesieniu do filmowej „Bitwy pod Wiedniem” Renza Martinellego, stąd „Książka lepsza od filmu”.
Nabyłem (w bardzo dobrej cenie na bonito.pl), wygląda bardzo solidnie, "książkowato" wręcz.
Dobry start w mojej ocenie.
Drodzy Forumowicze!
Przybywa opinii o periodyku. Liczę, że po długim weekendzie ich liczba się zwiększy, gdyż czas ten winien sprzyjać lekturze. Napływają także nowe teksty i deklaracje pisania kolejnych.
Drodzy Forumowicze!
Do wielu z Was nie dotarł jeszcze pierwszy numer „De Re Militari”, ale pozwolę sobie przedstawić pokrótce zakres tematyczny artykułów, jakie spłynęły do redakcji owego periodyku, a których można się spodziewać w numerach kolejnych.
- wojskowość antyczna (dwa teksty)
- wojskowość wczesnośredniowieczna (jeden tekst)
- wojny Rzeczypospolitej Obojga Narodów (dwa teksty)
- wojny kolonialne (trzy teksty)
- wojny napoleońskie (jeden tekst)
- wojna secesyjna (dwa teksty)
- powstanie styczniowe (jeden tekst)
- wojny o zjednoczenie Niemiec (jeden tekst)
- wojny o zjednoczenie Włoch (dwa teksty)
- wojskowość po 1945 roku (jeden tekst)
Drodzy Forumowicze!
Gdyby ktoś chciał podzielić się wrażeniami z lektury pierwszego numeru, to zapraszam do dyskusji.
Ja nareszcie znalazłem chwilę aby zacząć czytać.
Pierwszy artykuł, o walkach z Wenedami, owszem, ciekawy, choć specjalistą w temacie nie jestem a i tematyka nieszczególnie dla mnie.
Za to kolejny, o Kalenusie, z racji tematyki "lądowej" bardziej trafił w moje zainteresowania. Bardzo ciekawy, przeczytany z zainteresowaniem - bardzo dobry pomysł aby zaprezentować czytelnikowi postać ważną a niedocenianą, pozostającą zupełnie w tle a jednak pełniącą sporą rolę w przebiegających wydarzeniach.
Brawo za pomysł i za niewątpliwie sporo włożonej pracy.
Trzeci - interesuje mnie tematyka Irlandii, więc także sięgnąłem z ciekawością. Powiem jednak szczerze, że już na samym początku autor "przywitał" mnie kontrowersyjną tezą (moim zdaniem kompletnie błędną), że to dzięki bitwie pod Clontarf w drugiej połowie XI w. ludy Europy odetchnęły po trwających blisko 100 lat najazdach wikingów. Dalej znowu matematyka nieco nawala - otóż najpierw pada informacja, że Irlandię w XI w. od 100 lat najeżdżają wikingowie, a potem mamy krótkie omówienie tych najazdów od roku 795...
Na zakończenie też dostałem kolejną wątpliwą dla mnie tezę, że to bitwa pod Clontarf, gdzie Chrystus pokonał Odyna, zakończyła pogaństwo w Europie...
Szkoda, bo bez tych dziwnych tez, zupełnie na siłę podkreślających rolę tytułowej bitwy, artykuł byłby dużo lepszy.
Generalnie w nim duży plus - omówienie działalności Briana przed bitwą, natomiast mam parę uwag co do pewnych szczegółów. Mur z tarcz jako formacja koła lub kwadratu (s. 31), hird jako jednostka licząca zawsze 1000 ludzi, imię Gormflaith w dwóch wersjach (ale to chyba po prostu literówka), zauważyłem też pewien problem z opisem ustawienia dywizji (to też trochę kontrowersyjne określenie ale do przyjęcia) armii irlandzkiej. Malchi ze swoimi wojskami stał na lewej a nie na prawej flance, zaś Dalkazjanie wg tekstu głównego mieli stać na lewym skrzydle, na mapce zaś na prawym. Jest też problem z liczebnością armii "wikińskiej", najpierw autor podaje (s. 37), że zaangażowała ona w polu 6000 ludzi w 5 dywizjach a jedna, licząca 1000 ludzi, została w Dublinie, potem zaś (s. 40), przy podliczaniu strat, podaje, iż w polu walczyło 7-8000. Mam też nadzieję, iż "padli" w bitwie to zabici i ranni.
Generalnie byłbym zadowolony, ale z powodu tych tez powiem: hmmm...
Natomiast czwarty artykuł idealnie wpisał się zarówno w moje zainteresowania, jak też idealnie spełnił wymagania jakie mam od tego rodzaju tekstu. Ten mogę zdecydowanie polecić, dla mnie to, jak na razie, zdecydowanie najlepszy tekst spośród przeczytanych.
Lecę powoli dalej .
Artykuł o zarobkach.
Niewątpliwie dla specjalisty nic nowego ale dla kogoś słabiej obeznanego ciekawa rzecz i w krótki oraz przystępny sposób wyjaśniająca problem, jak wyglądały zarobki żołnierzy oraz koszty tworzenia jednostek.
Natknąłem się tam tylko na drobną dziwną sprawę, na s. 74 autor podaje zarobki sługi miejskiego - w r. 1601 miał zarabiać 1 zł i 15 gr miesięcznie, w 1645 4 zł i 15 gr - które miały być wyższe niż szeregowego żołnierza. Ale na s. 72, gdzie te zarobki zostały podane, mamy takie liczby: na początku XVII w. 2 zł miesięcznie, w 1647 10 zł.
Coś tu się nie zgadza.
Kolejna kwestia, która mnie zainteresowała, choć fakt, ze to nie na temat , to obliczanie miesięcznych zarobków rzeczonego sługi oraz podanego jako kolejny przykład cieśli. Otóż sługa miał zarabiać najpierw 15, a potem 45 gr tygodniowo, co miesięcznie maiło wynieść 1 zł i 15 gr oraz 4 zł i 15 gr. Natomiast cieśla najpierw (1601 r.) 10 a potem (1646) ok. 18 gr dziennie. I dlatego miał zarabiać w ciągu miesiąca 10 a potem 18 zł. Szczerze mówiąc to dla mnie zagadka, dlaczego sługa zarabiał miesięcznie tylko za 3 tygodnie pracy a cieśla za 30 dni? Czy, jakby nie patrzeć w katolickim kraju, cieśle pracowali wtedy także w niedziele i święta kościelne?
Artykuł o Janie i Karolu.
Bardzo ciekawy, można powiedzieć, że słusznie zwracający większą uwagę na osobę Karola Lotaryńskiego jak też problem kto dowodził pod Wiedniem, tylko trochę moim zdaniem jest tam za mało opisu działań właśnie Karola. Są opinie autorów, są cytaty z oceniającego go Jana III, ale dobrze byłoby jeszcze zapoznać się w większych szczegółach z jego konkretnymi akcjami w polu (tak dla lepszego przekonania czytelnika ). A tego trochę brak. Można by było kosztem 3 dosyć dobrze znanych map bitwy pod Wiedniem (które niestety nie zawierają nazw wzgórz, więc i tak, jeśli ktoś chciałby w pełni wiedzieć o co chodzi musi zerknąć gdzie indziej, a jeśli sam zna te nazwy to aż 3 mapy do dosyć przecież pobieżnego opisu walk nie są mu potrzebne) rozwinąć opis działań poprzedzających bitwę pod Wiedniem a z kolei w opisie jej samej położyć większy nacisk na sprawy dowodzenia księcia. Wtedy artykuł byłby moim zdaniem idealny.
Charakterystyka granicy.
Też bardzo ciekawa i przydatna rzecz, zwłaszcza dla słabo obeznanych z tematem, tylko zamiast owszem, ładnych zdjęć, lepiej moim zdaniem było dać 1-2 mapki, aby czytelnik czytając mógł jednocześnie widzieć o czym czyta, a już ideałem byłoby umieszczenie paru planów, bądź rycin (takich jak np. poszły do książki p. Skworody) miejscowych twierdz, np. tych nie tak "wizualnie" znanych jak Kamieniec, Halicz, Humań czy Bar.
Supremacja na morzach w XVII w.
Artykuł, podobnie jak ten o Clontarf, na pewno dużo by zyskał gdyby go "obrać" z najsłabszych i zbędnych elementów. Bo owszem, zawiera ciekawe i przydatne dane, ale ewidentnie wymaga przeredagowania. Po pierwsze nie wiadomo czemu zaczyna się w połowie XVII w. i raczej zajmuje się okresem jego drugiej połowy. Po drugie, ponownie nie wiedzieć czemu, zwłaszcza na tle tego, że autor początkiem wieku się nie zajmuje, całe 2 strony artykułu zostały poświęcone wyprawie W. Armady. Przy tak obszernym temacie wiadomo, że tekst będzie skrótowy i zajmie się tylko wybranymi problemami - autor oczywiście nie będzie miał miejsca, aby omawiać nam po kolei każdą bitwę czy kampanię XVII w. ze wszystkimi szczegółami. I oczywiście tego nie robi, poświęcając podobnym sprawom po kilka czy kilkanaście zdań. Co w takim razie w artykule robi temat Armady i czemu został omówiony wyjątkowo najbardziej szczegółowo ze wszystkich?
Kolejnym problemem jest sprawa przedstawienia kwestii Dalekiego Wsch. Biorąc pod uwagę, że autor niestety ewidentnie prawie zupełnie nic (jedyne wspomniane wydarzenia mające miejsce w XVII w. to: podbój wysp Riukiu, oblężenie Osaki oraz wojna rosyjsko-chińska) w temacie co się tam działo (a działo się sporo) w XVII w. nie wie, poświęcenie tym sprawom aż 3 stron nie miało kompletnie sensu i lepiej było po prostu temat zupełnie pominąć. A tak mamy bardzo ogólne przemyślenia, które zaczynają się w III w. p.n.e. a koncentrują się na wiekach XVI, XIX i XX. Dowiemy się czemu Japończycy używali lekkich czołgów oraz broni kalibru 6,5 mm, tego, że ich piloci pokładowi nie byli osłaniani płytami pancernymi, ale nie dowiemy się niczego o np. wojnach chińsko-holenderskich. A temat brzmi Walki o supremację na morzach w XVII wieku...
Natknąłem się też na nieco dziwną i pochopną teorię, że armie chińskie nie prowadziły oblężeń całymi miesiącami, tylko z powodu swej liczebności, która narażała je na głód, zarazę i dezercję, zawsze prawie od razu ruszały do szturmu. Jako źródło informacji praca Turnbulla o chińskich miastach. Niestety, strony, które autor z niej podaje (6 i następna) są kawałkiem b. ogólnego rozdziału "Chińskie dynastie i ich miasta" i zajmują się akurat okresem od III tysiąclecia p.n.e. do VI w. n.e. Pomijając okres chronologiczny o oblężeniach ani słowa. A szkoda, że autor nie zerknął dalej, bo np. na stronie 53, oblężenia trwające całymi miesiącami.
A idealnie, biorąc pod uwagę okres chronologiczny artykułu, byłoby wiedzieć np. o tym oblężeniu: http://en.wikipedia.org/wiki/Siege_of_Fort_Zeelandia
Reasumując zdecydowanie najlepiej było tekst o Armadzie oraz Dalekim Wsch. wyrzucić, ponieważ odwracają one tylko uwagę od sedna problemu. Bez nich artykuł spokojnie mógłby pełnić jakąś rolę informacyjną, a tak ta 1/4 tekstu zupełnie nie na temat rozbija całość.
Drodzy Forumowicze!
Czy poza Wysokim ktokolwiek jest zainteresowany napisaniem oceny zawartości pierwszego numeru kwartalnika tutaj przedstawianego?
Drodzy Forumowicze!
Zastanawia mnie ta cisza. Brak zainteresowania czasopismem? Brak śmiałości w ocenie materiałów o dużej rozpiętości tematycznej? Brak czasu na tworzenie postów? Czy „De Re Militari” to jest to, na co czekaliście, czy też może pierwszy numer rozminął się z Waszymi zainteresowaniami? Podoba się layout, a może wręcz przeciwnie? Chcielibyście coś zmienić w koncepcji periodyku? Czy układ chronologiczny tekstów, uszeregowanych epokami, Wam odpowiada? A może preferujecie układ tematyczny, np. stałe rubryki – kącik morski, dział poświęcony bronioznawstwu, bitwy/kampanie itp.. Co powiedzielibyście np. na rubrykę „Nieznane historie znanych ludzi”, gdy w każdym numerze prezentowane byłyby nieznane oblicza wielkich postaci: Winstona Churchilla, Roberta Lee itp.? Czy periodyk „miłośników wojskowości” powinien otworzyć się także na beletrystykę i w każdym numerze przedstawiać po jednym opowiadaniu lub fragmencie powieści naszych autorów? Co sądzicie o takiej ewolucji czasopisma? Czy to ma rację bytu? A może w pełni zadowala Was układ dotychczasowy i parcie wyłącznie w stronę naukowości.
W każdej działalności ważne są informacje zwrotne. Wynik sprzedaży czasopisma lub książki to nie wszystko. Nie wiadomo bowiem, co dalej dzieje się z danym produktem. Może ciągle powracacie do tych samych książek i podczytujecie od czasu do czasu dany numer periodyku. Niewykluczone jednak, że numer „DRM” zbiera kurz w piwnicy, wylądował w wygódce w zastępstwie papieru toaletowego albo podpiera przekrzywioną szafę.
Jako członek redakcji omawianego tutaj kwartalnika nie dysponuję żadnymi informacjami zwrotnymi od czytelników poza tym, co napisał Wysoki. Niedługo ukaże się drugi numer „DRM”, w formie podobnej do swojego poprzednika, choć oczywiście z nową tematyką. Znów sobie pomilczymy?
Szanowna Redakcjo,
Wydaje się, że po pierwszym numerze trudno jest ocenić nowe czasopismo. Coś więcej będzie można powiedzieć, jeżeli ukażą się kolejne 2-3 numery. Wtedy da się ocenić poziom merytoryczny znajdujących się w czasopiśmie artykułów.
Po zapoznaniu się z pierwszym numerem mogę powiedzieć, że dla mnie zachowanie chronologicznego układu treści jest korzystne dla zorientowania się w zawartości numeru.
Odpowiadając na pytanie o rozważania, w którą stronę powinno iść De Re Militari napiszę tak: czasopism historycznych, czy też około historycznych o czysto popularyzatorskim charakterze na rynku jest dość dużo, ale z ich wartością merytoryczną bywa różnie. Brakowało natomiast czegoś takiego, jak De Re Militari, które stanowi coś pośredniego między czasopismami stricte naukowymi (jak chociażby PHW), a czasopismami tylko popularyzującymi historię, ale bez obudowy naukowej.
Moim skromnym zdaniem, czytelnika pierwszego numeru DRM fajnie by było, gdyby Redakcja utrzymała na razie zarówno formę, jak i poziom czasopisma. Mam nadzieję, że dzięki temu grono czytelników będzie dość duże.
Szanowny Przedmówco!
Dziękuję za wypowiedź. Oczywiste jest, że po trzecim numerze wszyscy będziemy bardziej zorientowani w sytuacji rynkowej i merytorycznej czasopisma. Tym niemniej cenię każdy głos o pierwszym numerze, bo w końcu od czegoś musimy zacząć.
Zgadzam się z wcześniejszymi wypowiedziami. Oczywiście potrzebne są dobrze przygotowane artykuły, ale również i nazwiska...znane i rozpoznawalne, tak jak w pierwszym numerze: prof. Nagielski, prof. Franz, czy W. Biernacki. To zapewne przyciąga czytelników i zachęca do sięgnięcia po dany tytuł.
Szanowny Przedmówco!
Myślę, że równie ważni są debiutantci. „De Re Militari” ma bowiem także promować nowe nazwiska.
Jak widzę jest już dostępny spis treści numeru 2:
Rafale!
Na moim komputerze ów spis treści nie wyświetla się, choć widzę dzisiejszą datę jako wyraz ostatniej aktualizacji strony internetowej wydawnictwa.
Drodzy Forumowicze!
Parę zdań ode mnie. Autorzy ukraińscy na łamach „De Re Militari” to zasługa redaktora Witolda Biernackiego. Ze swej strony polecam artykuł pana Krzysztofa Kubiaka – na etapie redakcji czytało mi się go najpłynniej.
Na okładce numeru drugiego zobaczycie zapowiedź sześciu tekstów spośród tych, które ukażą się jesienią. Znajdziecie tam wiele nowych nazwisk.
Mam pytanie dotyczące bitwy pod Chickamaugą. W jakim sensie była ona ostatnim zwycięstwem Konfederacji? Z tego wiem, to jeszcze latem 1864 roku armia Roberta Lee zwyciężyła kilkukrotnie armię federalną, choćby pod Cold Harbor 31 maja - 12 czerwca lub pod II bitwa pod Petersburgiem 15-18 czerwca, tudzież Bitwa o Krater 30 lipca 1864 roku.
Szanowny Przedmówco!
Chickamauga była ostatnim wielkim zwycięstwem oręża Stanów Skonfederowanych. Ta bitwa swym znaczeniem i rozmiarami przerasta przykłady przez Ciebie podane. Nie bez przyczyny generał Daniel H. Hill nazwał ją bitwą „ostatniej szansy” i „ostatniej nadziei”. Jego zdaniem to starcie stanowiło ostatni realny zryw Południa. Nie jestem pierwszym polskim autorem, który nazywa Chickamaugę „ostatnim zwycięstwem Stanów Skonfederowanym”. Przede mną uczynił to Grzegorz Swoboda.
Mój tekst zrywa z tradycyjnym nad Wisłą spojrzeniem na postaci generałów: Braxtona Bragga i Roberta Lee. Tu już nie ma „nieudacznika” Bragga i „wspaniałego” Lee. Nie bez przyczyny powołałeś się na starcia wojsk tego ostatniego, pomijając kompletnie błyskotliwe działania oddziałów Nathana Forresta z tego samego 1864 roku. Taka optyka u nas przeważa – Zachodu się nie dostrzega. Tymczasem w bitwie potocznie nie uważanej za zwycięską dla Południa, czyli nad Stone’s River, konfederaci wzięli na Jankesach czterokrotnie więcej dział niż podwładni Lee pod Chancellorsville. Ilu osobom mówi coś nazwisko Martin Smith? Lee nie mógłby stopować wojsk Granta bez tego generała z lekceważonego nad Wisłą Zachodu.
Więcej kart nie odkrywam, przed Tobą oraz innymi czytelnikami „De Re Militari” lektura tekstu mojego autorstwa. Z jego wymową można się zgadzać lub nie, ale to mój głos w temacie wojny secesyjnej – być może już ostatni.
akurat Hill, pozostający w ostrym konflikcie z Braggiem, był zainteresowany w takim przedstawieniu bitwy, jakoby była to ostatnia szansa południa.
Gabrielu!
D.H. Hill nie tyle uważał Chickamaugę za „bitwę ostatniej szansy”, co za ostatnie starcie, do którego żołnierze Armii Tennessee szli z autentyczną nadzieją zwycięstwa. O tym, skąd ta nadzieja się brała, będzie można przeczytać w moim artykule – bodaj najobszerniejszym w całym numerze, choć bynajmniej nie koncentrującym się na samym starciu, ale na okolicznościach, w jakich doszło do ostatniej wielkiej bitwy wygranej przez wojska Stanów Skonfederowanych.
Przyczyn nowego przypływu "energii" żołnierzy AoT było kilka. Natomiast czy wykorzystanie przez Bragga sukcesu pod Chickamaugą coś by przyniosło - smiem wątpić. Może z innym dowódcą?
Gabrielu!
Widzę, ze znowu kłania się mit "Bragga beznadziejnego dowódcy". Jakoś wszyscy zapominają, co się stało ze zgrupowaniem Longstreeta po tej bitwie - nic nie wyszło, a wszyscy się pokłócili. Bragg w tym nie uczestniczył (chodzi o wypadki pod Knoxville, gdzie Longstreet robił to samo za co beształ Bragga - plus jego konfabulacje w pamiętnikach, gdy o swoich odczuciach sprzed Chickamaugi pisał znając wypadki późniejsze). Miałem wgląd do pewnej niewydanej u nas jeszcze pracy polskiego autora - w książce tej autor notorycznie ruga Bragga, a odwrót Johnstona w stronę Atlanty nazywa "mistrzowskim". Wypomina Braggowi utratę ok. 16 000 ludzi w kampanii jesiennej 1863 roku, a stratę 15 000 żolnierzy w czasie odwrotu w stronę Atlanty klasyfikuje jako "mistrzostwo" Johnstona. Wystarczy nazywać sie Bragg, aby dostawać cięgi od historyków i Johnston lub Lee, aby wypisywano o nich laurki.
Marcinie!
Proszę nie równaj mnie do zwolennika jakiś mitów . Bragg bez cienia wątpliwości był świetnym organizatorem, miał ciekawe pomysły operacyjne, natomiast na polu bitwy nie sprawdzał się. Brak mu było przede wszystkim zdecydowania i elastyczności. Dodatkowo był swarliwy, obrażalski i nie potrafił wybaczać. Z drugiej strony wielu jego podkomendnych było jeszcze gorszych
Gabrielu!
Wszyscy ulegamy wpływom przeróżnych mitów, więc nie ma się czego wstydzić. Zrobiła nam się typowa mała dyskusja przed publikacją określonego tekstu. Po publikacji zapanuje cisza?
Ten numer z mojego pkt widzenia zapowiada się ciekawiej niż poprzedni.
Gabrielu!
Wiesz… o bitwie nad Chickamaugą powstało już tyle tekstów, a ile prac traktuje o obchodach austriackich świąt wojskowych w autonomicznej Galicji? Myślę, że każdy numer „De Re Militari” ma swoje walory.
Batalie są ogólnie ciekawsze niż obchody świąt
Pozdrawiam!
Michale!
Zależy, co kogo interesuje. Przed laty wolałem napisać pracę magisterską o obchodach austriackich świąt wojskowych w autonomicznej Galicji, bo podobna praca wcześniej nie powstała, niż po raz enty tworzyć teksty o powstaniu listopadowym lub styczniowym. Lepiej wnieść coś nowego do historiografii, niż w kółko pisać o Somosierze, skoro nowego materiału źródłowego o tej szarży nikt znaleźć nie potrafi. Przeszło 90 procent prac magisterskich z historii to w naszym kraju dzieła odtwórcze, a wspominana przez niektóre osoby na tym forum patologia w postaci kilku prac o tym samym tytule w jednym roku na tej samej uczelni to już szczyt wszystkiego. Niestety, odnośnie doktoratów sytuacja zaczyna wyglądać podobnie.
Jednych interesują bitwy, a innych obecność armii zaborczej w świadomości polskich mieszkańców Galicji. Dla mnie fascynującym zjawiskiem pozostaje to, że biskup Albin Dunajewski na krakowskich Błoniach błogosławił zastępy austriackich żołnierzy i namawiał ich do wiernej służby dla cesarza, gdy sam parędziesiąt lat wcześniej odbywał karę więzienia w równie austriackim więzieniu z tytułu polskiej działalności patriotycznej. Nie każdy w ówczesnym Krakowie podzielał przekonania biskupa. Ilu autorów polskich wspomina podobny fakt? Dosłownie jeden – Marcin Suchacki. Nawet w biogramie biskupa, zamieszczonym w Polskim Słowniku Biograficznym, ani słowa o podobnej „kolaboracji”. Wręcz przeciwnie… biskup jest tam przeciwstawiany swojemu poprzednikowi, nazwanemu przez autorów biogramu „patriotą austriackim”.
Wojskowość to nie tylko bitwy, ale także ich legenda. Tej legendzie też warto poświęcić uwagę. Austriacy miewali święta kuriozalne. 3 galicyjski pułk ułanów w roku 1809 przestał istnieć na skutek masowych dezercji, a jednak oficjalne święto owego pułku dotyczyło bitwy pod Aspern, gdzie znalazło się kilkudziesięciu raptem ułanów, którzy żadnej walki tam nie stoczyli. Znajomość świąt wojskowych armii austriackiej wymaga znajomości dziejów wojsk habsburskich od czasów Karola Lotaryńskiego – znajomości wszystkich wojen, bitew i poszczególnych bitewnych epizodów. To zadanie ambitniejsze od napisania monografii bitwy pod Wagram, bo Wagram to jedna tylko epoka. Wagram nie wymaga znajomości ideologii politycznych lub sposobu kolportażu prasy na danym obszarze w danym okresie. Inna sprawa, że w języku polskim – o ile mi wiadomo – monografii bitwy pod Wagram, ale takiej z prawdziwego zdarzenia, dotąd się nie doczekaliśmy.
Studia nad obchodami świąt wojskowych to dobry punkt wyjścia do studiów nad wydarzeniem, które legło u źródeł danego święta. U mnie tak było przede wszystkim w odniesieniu do szarży 13 galicyjskiego pułku ułanów w drugiej bitwie pod Custozą. Zaczynałem od legendy tego ataku i jego obchodów – rzecz w moim odczuciu ciekawa sama w sobie. W praktyce byłem w tym pierwszy i dlatego profesor Michał Baczkowski powołał się na moją pracę magisterską we własnej książce o ułanach galicyjskich. Poszedłem dalej, bo zająłem się samą szarżą – bałamutnie i z zadziwiającymi czasem błędami przedstawioną przez pana Michała. Zrobiłem to na miarę swoich możliwości, czyli kogoś kto nie jest zawodowym historykiem, nie dysponuje grantami naukowymi i wielkimi możliwościami wykonania kwerendy archiwalnej. Nie twierdzę, że wyczerpałem temat, ale zmierzyłem się z tym tematem – podobnie jak z szarżą Bechtolsheima w tej samej bitwie. Byłem tam, gdzie walczyli żołnierze Maksa Rodakowskiego, byłem pośród kości poległych w ossuarium w Custozie i przy pozbawionej płyty nagrobnej zapomnianej mogile samego Maksa. Dotarłem do rozkazów i meldunków, których Baczkowski nie znał, a znać powinien. Dotarłem do autentycznych fotografii z roku 1866 oraz niepełnej, ale jednak istniejącej, imiennej listy strat 13 pułku w bitwie pod Custozą. Tego może skromnego, ale jednak posuwającego wiedzę Polaków o wydarzeniach z pewnej upalnej włoskiej niedzieli dorobku jeszcze nie znacie. On dopiero czeka na publikację.
Święta i ich obchody to rzecz ciekawa z różnych względów. Pierwszym z austriackich pomników wojskowych z polskim napisem był ten z parku miejskiego w Stryju. Upamiętniał on żołnierzy 9 galicyjskiego pułku piechoty, walczących pod Magentą i Solferino (pomnik do zobaczenia w publikacji przygotowywanej przeze mnie do druku). Do pierwszej z bitew nawiązywało święto owego oddziału. Uważam, że prawie nikomu na tym forum nic nie mówi wydarzenie, które legło u źródeł stryjeńskiego obchodu. Nie chodzi o samą Magentę, ale o Dziewiątaków pod Magentą. Tymczasem wydarzenie to obrosło mnogimi legendami i w Austrii, i we Francji. Ja się z tym tematem zmierzyłem – znów wychodząc od święta. Aż tyle osób interesuje się bitwami? To czemu żaden polski autor nie napisał o Magencie w oparciu o źródła przechowywane… w Polsce?! Ja do takiego źródła dotarłem. Ono idzie na wspak oficjalnej austriackiej historiografii i mówi o tym, czego francuscy historycy nie wiedzieli. Pojechałem służbowo do naszej pięknej stolicy i przy okazji na dwie godziny wstąpiłem do jednej z szacownych tamtejszych instytucji. Spodziewałem się znaleźć rzeczy ciekawe, a znalazłem jeszcze ciekawsze.
Dużo pisałem o sobie i własnych studiach, więc kończę o jednym z moich przedmówców i jego dorobku. Nasz kolega Archanioł postanowił zmierzyć się z jednym z epizodów wojennych drugiej połowy XIX wieku. To studium przypadku podobne do moich poczynań z ułanami pod Custozą i galicyjskimi piechurami pod Magenta – tylko inna armia i inna wojna. Gdziekolwiek dorobek ów by nie został wydany, to czekam na tekst ten z zainteresowaniem. Niech Gabriel wybaczy mi tę niedyskrecję, ale nie chcę uchodzić za kogoś, kto na tym forum pisze głównie o sobie samym i własnym pisarstwie.
Jest już okładka: http://infort-sklep.pl/zapowiedzi.html .
Uzupełniająco, w sprzedaży od 24 sierpnia: http://www.wanax.pl/index.php?p1710,de-re-militari-czasopismo-milosnikow-wojskowosci-nr-2-2015-2
Jeśli chodzi o artykuł Tomasza Toporowskiego jak bardzo został rozbudowany w stosunku do tego: http://phw.org.pl/wojna-krola-filipa-1675-1676/ ?
Rafale!
Tekst Tomasza Toporowskiego został poprawiony odnośnie nazewnictwa geograficznego i osobowego, wygładzony stylistycznie i opatrzony odmienną ikonografią.
Tekstem wcześniej opublikowanym jest również artykuł Witolda Biernackiego. Autor do swoich rozważań dołożył wątki zaczerpnięte z literatury wydanej po ukazaniu się pierwotnej wersji tegoż artykułu.
Rafale!
Po co pytać, skoro można sięgnąć po drugi numer „DRM” i wszystko naocznie sprawdzić? Artykuł Tomasza Toporowskiego został zaopatrzony w jedną mapę i sześć ilustracji (poza jedną nic tu się nie powtarza w stosunku do pierwowzoru), które pozyskałem w Bibliotece Kongresu USA w Waszyngtonie. Ilustracje z zasobów waszyngtońskich towarzyszą także tekstom o Chickamaudze i Ostrzyhomiu, o co również zadbałem. Ze zbiorów polskich zaczerpnąłem ikonografię do artykułu Michała Jaklińskiego. Za ilustracje w pozostałych partiach periodyku odpowiadali autorzy poszczególnych tekstów.
Co do map… za ich dobór odpowiadają: Witold Grzelak i Bogusław Nikonowicz. Odnośnie własnego artykułu przygotowałem podkłady do dwóch map. W czasopiśmie można zobaczyć tylko jedną, bo mapa z przerzutami konfederackich wojsk do północnej Georgii do numeru nie weszła.
w Bonito już jest.
Moje zamówienie czeka na odbiór
http://bonito.pl/k-1274367-de-re-militari-czasopismo-milosnikow-wojskowosci-nr-2-2015-2
Już dobre kilka dni temu widziałem w empiku.
Już mam i zanim zacznę czytać wrzucę trochę podstawowych informacji.
Nakład wzrósł z 500 do 800 egzemplarzy, więc wygląda, iż numer pierwszy sprzedał się dobrze. Czyli jest sukces i szanse na przetrwanie czasopisma.
Podany wyżej spis treści uzupełnię o strony oraz dane nt. map.
Witold Biernacki
Bitwa pod Haliartos (395 rok przed Chrystusem) - s. 4, 3 mapy.
Tomasz Szeląg
Crimen laesae maiestatis w okresie panowania Oktawiana Augusta - s. 17
Łukasz Różycki
Στρατοκῆρυξ oraz καντάτωρ a obecność mów przed bitwą we wczesnobizantyńskich traktatach wojskowych - 25
Dobrosław Wierzbowski
Azjatyckie korzenie czekana z Łubowa - 37
Paweł Szymon Skworoda
Walki o Smoleńsk na przestrzeni XVI i XVII wieku - 42, 2 mapy plus rycina oblężenia.
Ewgenij Gorb, Yurij Ryabucha
Ekspedycja na Polesie. Zdobycie Lublina przez wojska moskiewsko-kozackie 1655 - 49, 2 mapy.
Tomasz Toporowski
Wojna króla Filipa (1675-1676) - 60, 1 mapa.
Marcin Markowicz
Oblężenie i zdobycie Ostrzyhomia w 1683 roku - 71, 1 mapa plus rycina.
Tomasz Rogacki
Koniec eskadry wiceadm. de Rosily - 82, 1 mapa.
Michał Jakliński
II bitwa pod Nową Wsią 26 kwietnia 1863 - 86, 1 mapa.
Marcin Suchacki
Chickamauga 1863. Ostatnie zwycięstwo Stanów Skonfederowanych - 92, 1 mapa.
Paweł R. Glugla
Walki pułku Józefa Piłsudskiego na Sądecczyźnie w 1914 roku - 118
Krzysztof Kubiak
Marynarka Wojenna Państwa Wietnamskiego i Republiki Wietnamu w latach 1952–1962 - 125
Całość ma 140 stron.
Zapowiedzi do numeru trzeciego, ukażą się m.in.:
- M. Pietrzyk o przemianach w technice walki w Grecji mykeńskiej
- W. Biernacki o bitwie pod Nowym Dworem 1655
- D. Płowy o oblężeniu Kronoborga 1658
- M. Suchacki o wojnie o Nową Francję 1752-1763
- M. Rychter o śmierci gen. J. Sedgwicka 1864
- K. Kubiak o młodzieńczych przygodach w. Churchilla
- K. Marcinek o walkach o Rostów nad Donem 1917.
Kolejny numer zapowiada się ciekawie. Daj znać, jak tam poszczególne artykuły w tym numerze. Szczególnie interesuje mnie artykuł Stonewalla, Rogackiego, Kubiaka i Toporowskiego. Szkoda, że Rogacki taki oszczędny (bo jeśli dobrze widzę, to tylko 4 strony).
OK, ale najpierw skończę opis pierwszego tomu, bo jak widzę tego zapomniałem, dopiero potem biorę się za czytanie tego.
Tak, artykuł p. Rogackiego liczy 4 strony, za to ma tylko mapkę, bez żadnych ilustracji, i dzięki temu więcej samego tekstu.
OK, krótkie zakończenie pierwszego tomu i zaczynam kolejny .
W. Biernacki, Od Rakovnik ku Białej Górze - jak ktoś zna wcześniejsze prace p. Witolda nie muszę zachwalać, wiadomo, że klasa sama w sobie. Artykuł jest rozwinięciem dotąd dosyć krótko wspomnianych w Białej Górze oraz Wonie trzydziestoletniej działań poprzedzających tę decydującą bitwę w Czechach.
M. Suchacki, Obchody austriackich świąt wojskowych w Galicji w dobie konstytucyjnej (1867-1914) - jak zawsze u Marcina ciekawy i słabo znany temat, okraszony mnóstwem szczegółów i ciekawostek, zawierający także jako dodatek opis stulecia 11 pułku c.k. artylerii polowej oraz wykaz świąt pułkowych jednostek galicyjskich. Dla zainteresowanych tematem zapewne artykuł obowiązkowy, dla pozostałych czytelników do zapoznania się w przyjemnym stylu z raczej rzadko poruszaną tematyką .
S. Nowak, Tajemnica śmierci majora "Okonia" - autor, jak sam tytuł wskazuje, zajmuje się w swoim artykule raczej rzadkim przypadkiem zabicia zwierzchnika przez podwładnych, wobec których zdyskwalifikował się jako skuteczny dowódca. Autor, w miarę możliwości, stara się dojść dlaczego do tej śmierci doszło i jak wyglądały jej okoliczności.
Kolejny artykuł, który zajmuje się przedstawieniem rzeczy mało lub w ogóle nie znanej.
Część druga.
Tu, z braku czasu, podjąłem czytanie nie wg klucza kolejności, lecz połączenia długości artykułów i zainteresowaniem tematami.
Na pierwszy ogień poszedł ten w czasopiśmie najmniejszy, który dla mnie w swej krótkości był rzeczą dotąd niespotykaną . Chodzi o tekst Dobrosława Wierzbowskiego pt. Azjatyckie korzenie czekana z Łubowa. Tekst to 1,5 strony, ilustracje 2, bibliografia 1.
Czyta się dzięki temu błyskawicznie, czuję się argumentacja przekonany, natomiast dużym plusem jest rozbudowana międzynarodowa bibliografia poświęcona tematowi uzbrojenia we wczesnym średniowieczu, która z pewnością przyda się zainteresowanym.
Potem, ze względu na temat liznąłem sobie fragment artykułu Evgenija Gorba oraz Yurija Ryabucha, Ekspedycja na Polesie. Zdobycie Lublina przez wojska moskiewsko-kozackie, koncentrując się oczywiście na drugiej części - pierwszą zostawiłem sobie na później, do poczytania razem z jakąś polską pracą poświęconą tematowi. największy plus artykułu to oczywiście oparcie się na źródłach rosyjskojęzycznych, co ma oczywiste znaczenie np. w poznawaniu liczebności operujących wojsk.
Następnie przeczytałem artykuł Tomasza Rogackiego, Koniec eskadry wiceadm. de Rosily - jak w tytule, poświęconego zagładzie 5 francuskich liniowców oraz fregacie, znajdujących się w momencie wkroczenia wojsk francuskich w Zatoce Kadyksu.
Kolejnym artykułem był Marcina Suchackiego, Chickamauga 1863. Ostatnie zwycięstwo Stanów Skonfederowanych.
Tu od razu pierwsza uwaga w kontekście toczonych tu kiedyś dyskusji . Artykuł nie jest opisem tytułowej bitwy lecz uzupełnieniem, w oparciu o najnowszą poświęconą temu starciu pracę D.A. Powella, tego, co napisał o niej p. Rychter w swojej książce Las Śmierci. Działania w Wilderness 5-6 maja 1864. Plus oczywiście poprawieniem występujących tam błędów czy nieścisłości. Jest to wiec raczej polemika niż tekst problemowy mający przedstawić, punkt po punkcie, przebieg konkretnego starcia, choć oczywiście poznamy samą bitwę w zarysach ogólnych a miejscami ze szczegółami. (Plusem dla osób posiadających pracę p. Rychtera, poza uzupełnieniami do jej tesktu, jest umieszczona w artykule mapa bitwy, nieco przycięta ale dużo większa niż ta w ksiażce). Poza tym artykuł zawiera sporo informacji o charakterze ogólnym i mających szeroki charakter - od tematyki stanów wschodnich po Tennesse - mających stanowić uzupełnienie dla znanych u nas w kraju prac poświęconych tematowi walk wojny secesyjnej.
O czym w takim razie jest ten artykuł, jeśli chodzi o szczegóły ?
Przede wszystkim Autor chciał przywrócić pamięć o tej nieco zapomnianej bitwie, przyćmionej przez walki na wschodnim teatrze wojennym. Przypomina, że Chickamauga, ze względu na czas trwania, była w rzeczywistości większą rzezią niż Gettysburg i zakończyła się, przynajmniej patrząc wg systemu zdobytych dział, największym zwycięstwem Południa (choć nie dowodził tam generał Lee ). Artykuł został już okraszony tym, do czego Marcin zdążył nas już przyzwyczaić, czyli dużą ilością "rodzynek" w postaci licznych smaczków i ciekawostek, znanych słabo bądź wcale, takich jak udział w walkach po stronie Południa ochotniczej kompanii złożonej z Murzynów albo po stronie Północy byłego carskiego pułkownika.
Autor, jak juz zaznaczyłem na wstępie, zajmuje się nie tylko tematem Chickamaugi, ale przybliża nam ogólną sytuację Południa przed kampanią, opisując raczej w naszym kraju nieznane szczegóły poprzednich walk, takich jak koncentracja części jednostek armii generała Lee na wyłapywaniu Murzynów w czasie jego kampamii na północ, której kulminacją była bitwa pod Gettysuburgiem. Stara się odbrązowić wytworzoną w naszym kraju (ale zapewne nie tylko u nas) wizję armii Południa, zajmując sie choćby tematem dezercji. Opisuje problem podziałów wewnętrznych podziałów Stanów Skonfederowanych, takiech jak działania w Karolinie Płn, zmierzające do wyjścia z Konfederacji.
Na zakończenie pozwolę sobie na skierowanie pytania do samego autora.
Chodzi mi o sprawę dział - czy faktycznie były wtedy traktowane jako rzeczywista wykładnia zwycięstwa?
Chodzi mi o przywiązywanie do nich wagi nie tylko przez Konfederatów, stronę zwycięską a dodatkowo cierpiącą na stałe braki, ale Unię.
Jak rozumiem tak wysoka liczba zdobytych dział wynikła z początkowo panicznego odwrotu części sił unionistów a nie została "fizycznie" zdobyta w walce bezpośredniej?
Zdaję sobie oczywiście z tego sprawę ale chodzi mi raczej o to, czy, poza elementem propagandowym, przywiązywano jeszcze wtedy faktycznie aż tak dużą rolę do zdobycia dział na wrogu, że to wg nich niejako liczono skalę zwycięstwa. Zdaję sobie też sprawę, że jeszcze w XX w. sukces mierzono liczbą zdobytych dział, ale już raczej jako jeden z głównych a nie podstawowy element oceny sukcesu (czyli działa i jeńcy).
Konfederacja będzie swój sukces podkreślać, Unia klęskę starać się pomniejszyć, ale w przypadku omawianej bitwy mamy idealny przykład jak niewiele to znaczyło - czy wojska tej pierwszej zdobyły 20 czy 50 dział i tak tak naprawdę nie zakończyła się wielkim sukcesem.
Pytanie oczywiście być może banalne, niemniej ciekawi mnie czy w Ameryce obie strony przywiązywały faktycznie aż tak wielką rolę do tego problemu jak to było w Europie.
Rafale!
Dziękuję za lekturę moich tekstów. Liczbę zdobytych dział jako wykładnik zwycięstwa bardzo silnie eksponował w swojej książce pan Mariusz Rychter. W argumentacji na poparcie tezy o zwycięstwie wojsk Stanów Skonfederowanych w leśnej przestrzeni Wilderness przywoływał fakt przejęcia przez konfederatów 2 (!) jankeskich dział. W działach wg niego w bitwie tej było 2:0 na korzyść Południa. Ja ze swej strony podawałem liczby dział zdobytych przez konfederatów w wybranych bitwach, aby uzmysłowić przynajmniej części czytelników, jak mało nad Wisłą pisze się i mówi o walkach Armii Tennessee. Aby oddać sprawiedliwość wojskom Roberta Lee, dodam to, czego w artykule nie ma. W tzw. bitwie siedmiodniowej wg raportu pana Roberta konfederaci wzięli 52 działa. Tyle tylko, że to była seria bitew, stoczonych w dłuższej perspektywie czasowej (porównuję ze starciem nad Chickamaugą). Swoją drogą… bitwa siedmiodniowa nie doczekała się u nas odrębnej monografii.
Odnośnie liczby zdobytych dział w jakiejkolwiek bitwie trzeba się zastanowić nad tym, co ona tak naprawdę oznacza. Czy „zdobyte” to także odbite „własne”? Kto te dział liczył i w jaki sposób? Czy niektórych dział nie liczono podwójnie, potrójnie itp.? Jeśli w akcji zdobycia 5 dział uczestniczyli żołnierze dwóch pułków, to czy w raporcie dowódcy każdego z nich nie znajdzie się po 5 dział? Jeśli zsumujemy dane z takich raportów, to dowiadujemy się, że dział zdobyto „10”. Czy była przeprowadzana potem inwentaryzacja, weryfikująca dane z raportów? Piszę o tym tylko po to, aby zwrócić uwagę na to, że wszelkie dane liczbowe nie jest łatwo ocenić.
Rafał zależy od typu działa i manufaktury, w której powstało. Np. federalne napoleony mogły wystrzelić nawet 400 pocisków. Z drugiej strony federalne Parroty mogły wystrzelić nie więcej niż 100 pocisków nim wymagały refitu. Generalnie Napoleony miały opinię bardzo wytrzymałych.
Drodzy Forumowicze!
Zapraszam kolejne osoby do wyrażenia własnej opinii na temat kwartalnika „De Re Militari”.
Na razie to sobie powoli czytam kawałkami. Teksty starożytne i XVI-XVII- wieczne czekają w kolejce, ale materiał Stonewalla sob ie przeczytałem i bardzo mi się podobał.
Na pewno mniej "rebelianckiego skrzywienia" niż w książce Rychtera, a w ogóle to bardzo porządny tekst, którego bardzo mi brakowało w polskiej literaturze przedmiotu.
Michale!
Mnożą się zapytania o książkę Mariusza Rychtera, więc wypada uciąć spekulacje w tym temacie. O ile mi wiadomo, autor ów do tej pory nie złożył w wydawnictwie Infort Editions tekstu książki o bitwie pod Spotsylvanią. Tym samym nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na zadane przez Ciebie pytanie.
Trzeci numer „DRM” ukaże się w terminie sobie stosownym.
Spis treści numeru 3:
Nikogo nie zainteresowało ?
Kadrinazi, jak bardzo Twój i p. Witolda artykuł będzie uzupełniał wizję p. Englunda?
No, interesujący numer się zapowiada.
Chyba pierwszy, który kupię.
John Sedgewick?
Hmm, czyli mamy w końcu ten zapowiadany fragment z tematu Spotsylvanii.
Ciekawe też to Tuyuti, widzę że pan Dobrzelewski zaczyna skakać po tematach coraz bardziej.
Już 6-ta wojna za którą się bierze.
No, ale, że temat, który lubię, Wojtczak tak sobie to opisał, to dobrze, że jakaś konkurencja się zrobiła.
Chętnie poczytam.
I właściwie to jak tam jest z mapami w tym magazynie?
Są w ogóle?
Nie mam żadnego numeru, więc nie wiem.
Mnie interesuje właściwie wszystko, może oprócz jednego artykułu, ale najbardziej tekst o Japonii - jestem ciekaw ze względu na artykuł z pierwszego numeru .
Co do map. Tak, są - w pierwszym numerze było 9, w drugim 12 plus ryciny przedstawiające Smoleńsk bądź oblężenie Ostrzyhomia.
Ten o awarskim grocie włóczni?
Dopytuję, bo już się bałem, że na cały numer padło akurat na mój
Wyszło 10 stron tekstu, już po druku. Jest 9 ilustracji, miała być jeszcze tabela synchroniczna, ale niestety były z nią jakieś problemy techniczne.
Tekst koncentruje się na pokazaniu szeregu innowacji, które pojawiły się w Grecji na początku XII wieku p.n.e. i zrewolucjonizowały mykeńską wtedy jeszcze sztukę walki oraz na wytłumaczeniu przyczyn tych zmian. Zmian, które przetrwają aż do czasu pojawienia się hoplitów u progu okresu archaicznego.
Jakby były jakieś pytania do artykułu to oczywiście z chęcią na nie odpowiem
Korzystając z okazji iż będzie artykuł naszego forumowicza
Krzysztof Marcinek
Doński prolog: atamana Kaledina „marsz” na Rostów (listopad – grudzień 1917)
Możesz zdradzić jak postępy nad książką "Kubań 1918"?
Zapowiada się ciekawy numer. Najbardziej interesuje mnie - Dara 530 n.e. Niewykorzystane zwycięstwo Rzymian. Belizariusz rzadko brany jest na tapet.
Temat liczby zdobytych nad Chickamaugą dział może znaleźć ciekawą kontynuację: http://www.historycy.org/index.php?showtopic=137771 w wątku "Bitwy z największą ilością zdobytych dział".
Ktoś ma jakieś propozycje?
Już wszystko wiemy co do numeru trzeciego.
Ukaże się 19 lutego, można już zamawiać - uwaga, cena jest niższa niż poprzednich numerów!
Coś ten link pod tekstem chyba nie pasuje
Już poprawiłem i jest OK .
Co to za monumentalne dzieło o armii szwedzkiej Juliusa Mankella? Nigdzie nie mogę znaleźć przypisu do tej pracy. I skoro monumentalne to może jakieś wydawnictwo wyda je w Polsce?
Na podstawie jakich źródeł W. Majewski szacuje liczbę dział szwedzkich (te 40-60 dział). Nie czytałem tej pracy W. Majewskiego.
Dzisiaj podczas spaceru wstąpiłem do Empiku i przejrzałem. Dobre wrażenie sprawiają tekst 1, 5 i 13 (czekam na książkę bo jeżeli artykuł jest tak dobry to liczę, że monografia będzie podobna ).
Przy 1 mam ten uraz, że kolega redakcyjny Marcin przy jednej pracy uciął Kalisz (to chyba jakaś antykaliska zmowa Torunia z Krakowem bo tylko tam się 'nie przyznają' ). Jak dla mnie lepsza wersja tekstu Waldka Pasiuta. Sugerowałbym kontynuację.
9 też wyglądał ciekawie. Resztę przekartkowałem bo mnie średnio interesowała.
Ogólnie in plus. Czasopismo się rozwija i zyskuje coraz lepszy poziom. Gratuluję! Tak trzymać
Mam przy tym jednak łyżkę dziegciu. Sugeruję redakcji, aby się zdecydowała co do przypisów i co ma w nich być. W przypadku tekstu Tomka Szeląga pomimo pokaźnej bibliografii, oceniając tylko zawartość przypisów widać, że wykorzystano tylko jej ułamek. W 3 to ciężko powiedzieć bo w ogóle nie ma przypisów (a bibliografia też dość dużą ). Co do Kubiaka to podobnie bo po samych opisowych trudno stwierdzić, co autor wykorzystał. Bo tak wygląda to na razie jak 'kurnik', w którym nie ma 'koguta'. Poza tym pracom 'widmo' mówimy stanowcze nie!
Liczę też, że pewien obywatel jest trzymany na wodzy Jego (nie)'sława' idzie przed nim (za nim zresztą też ), a niekoniecznie może przynieść profity periodykowi.
Fajnie, że jest na polskim poletku miejsce gdzie można pisać!
Jeszcze raz gratuluję i życzę serdeczności periodykowi Infortu!
Pozdrawiam,
DW
Tak, masz rację. Kupowałem w dyskoncie, cena była więc dużo niższa od okładkowej. Nie wiem czemu ubzdurałem sobie, że DRM normalnie kosztuje 30 złotych. Przepraszam za zamieszanie. Zejście o 5 złotych w porównaniu z pierwszym numerem to całkiem sporo.
Jeszcze taniej nowy numer De Re Militari do kupienia w aros.pl
http://aros.pl/ksiazka/de-re-militari-czasopismo-milosnikow-wojskowosci-nr-12016-3
No, 20 PLN na Arosie to już jest całkiem przystępna cena. 35-30 to jednak było dla mojej kieszeni nieco za dużo... Co do uwag bardziej merytorycznych, to po pobieżnym przejrzeniu myślę, że pod względem formy i treści pismo jest warte wspierania i mam nadzieję, że kolejne numery będą się sukcesywnie ukazywać. ...Brakuje mi tylko tekstów na tematy po 1945 r.
No proszę
W każdym razie dzisiaj do mnie doszedł .
Skorzystam z okazji i dorzucę numery stron oraz informacje o mapkach.
Od redakcji - 1
1. Marcin Pietrzyk, Między starym a nowym światem. Przemiany w technice walki na terenie Grecji na przełomie późnej epoki brązu i wczesnej epoki żelaza - 4
2. Tomasz Szeląg, Dara 530 n.e. Niewykorzystane zwycięstwo Rzymian - 15 (1 mapa bitwy)
3. Dobrosław Wierzbowski, Awarski(?) hełm i grot włóczni z Verden - 21
4. Paweł Szymon Skworoda, Wojskowość japońska w XVI stuleciu i na początku wieku następnego - 30
5. Evgenij Gorb, Od wypraw łupieżczych do zorganizowanego oporu. Irlandczycy w bitwie pod Clontibret w 1595 r. - 36 (mapa Irlandii oraz mapa bitwy)
6. Witold Biernacki, Michał Paradowski, Bitwa pod Nowym Dworem 30 września 1655 roku - 45 (jedna mapa ogólna, jedna bitwy oraz jedna jej rycina)
7. Damian Płowy, Szwedzi w Danii. Zdobycie zamku Kronborg w 1658 roku - 62 (6 rycin twierdzy oraz przedstawiających jej oblężenie)
8. Marcin Suchacki, Wojna o Nową Francję 1752-1763 - 77 (2 ogólne)
9. Mariusz Rychter, Bolesna i nieoczekiwana strata. Śmierć generała Johna Sedgwicka – 9 maja 1864 roku - 100
10. Jarosław Dobrzelewski, Tuyuty, 24 maja 1866. Jedna z największych bitew Ameryki Południowej - 105 (jedna rycina bitwy)
11. Marcin Suchacki, Mentana 1867. W obronie Państwa Kościelnego - 113 (jedna ogólna i rycina z panoramą miasta Mentana)
12. Krzysztof Kubiak, Winston Churchill w Afryce Południowej albo epizod z życia przyszłego premiera - 128
13. Krzysztof Marcinek, Doński prolog: atamana Kaledina „marsz” na Rostów (listopad – grudzień 1917) - 136 (jedna przedstawiająca bitwę o miasto)
14. Rafał Igielski, Uwagi związane z nowym wydaniem wspomnień Józefa Miłkowskiego o wyprawie dahomejskiej w 1892 roku - 154
Notki o książkach (oprac. P. Skworoda) - 159.
I od razu zapowiedzi z okładki.
W kolejnym numerze m.in.:
- W. Biernacki o bitwie pod Nemeą 394 p.n.e.
- J. Juszyński o roli polskich łuczników w bitwach X-XIII w.
- I. Babulin o bitwach pod Kosuliczami i Drokowem 1663-1554 roku
- D. Płowy o oblężeniu i zdobyciu Landau w 1702 roku
- Ł. Pabich o walkach o Petersburg i Kronszlot w 1705 roku
- G. Wojciechowski o likwidacji bataliony "Bagaderan" w 1838 roku
- R. Toporowski o organizacji Pięciu Cywilizowanych Plemion w służbie Skonfederowanych Stanów Ameryki
- J. Dobrzelewski o wojnie w Czadzie 1965-1987
Zapowiada się kolejny ciekawy numer, cieszy też, że tematyka wojny północnej jest dalej rozwijana.
Jako kontynuację dyskusji o porównaniu artykułu nt. bitwy pod Tuyutuy (3 numer) z HB-ekiem p. Wojtczaka.
Bibliografia artykułu to (podkreślone to podstawa porównania danych nt. sił obu stron, pogrubione występują też w HB-eku):
1. Amerlan A., Nights on the Rio Paraguay...
2. Centurion J.C., Memorias o Reminiscencias...,
3. Costa Pereira F.F., Historia da Guerra del Brasil...,
4. Garmendia J.I., Guerra del Paraguay...,
5. Leuchars Ch., To the bitter end...,
6. Thompson G., The War in Paraguay...,
7. Washburn Ch.A., The History of Paraguay...,
8. Williams J.H., A Swamp of Blood, [w:] "Military History",
9. Wingham T.L., The Paraguayan War.
Wojtczak, to wiem z czego przepisał, ale jakie dane dotyczące OdB podaje Dobrzelewski?
Graficznie artykuł (mapy, tabele) jest lepszy niż to?:
http://oi65.tinypic.com/qnlnb8.jpg
Hmm, dane takie sobie, bez trudu można znaleźć dokładniejsze.
A mapa mnie dziwi, przecież nawet na portalu który podałem, są dziesiątki map...a wybrał takie "coś"?
Skakanie po tematach się chyba zaczyna odbijać negatywnie.
No, co do książki to mam duże nadzieje, więc nie wątpię, że będzie lepiej.
Natomiast, ta mapa jest słaba, jak nie znasz bitwy z innych źródeł, to z tej mapy nie zrozumiesz, kto, co, gdzie i którędy...
A tak z ciekawości, czy autor podaje dlaczego do bitwy doszło - czemu Lopez się na nią zdecydował akurat wtedy?
Wojtczak, nie podał, dlatego pytam.
Trochę mi umknęło.
W Brazylii to dopiero wojna paragwajska jest rozbierana na czynniki pierwsze! W zasadzie co kwartał odbywają się różne konferencje nt. poszczególnych jej aspektów. U nas, jak dotychczas, temat nie został porządnie opracowany i wątpliwe, by się to w najbliższej przyszłości zmieniło.
Kupiłem sobie ostatni numer De Re Militari i muszę powiedzieć, że jest bardzo udany. Tuyuti to raz, ale i wojna o Nową Francję wygląda ciekawie innym tekstom nie ujmując. Tylko w tym pierwszym tekście (Tuyuti) mapka do bani - autor powinien, moim zdaniem, trochę przysiąść i przygotować własną (własne). Generalnie jednak zakup uważam za udany - gratulacje dla wydawcy i autorów.
Miałem trochę czasu to wreszcie zacząłem sobie czytać i mogę się podzielić pierwszymi wrażeniami. Czytam bez chronologii i nie po kolei, ale dla łatwości odbioru opinie tak właśnie uszereguję.
1. Marcin Pietrzyk, Między starym a nowym światem. Przemiany w technice walki na terenie Grecji na przełomie późnej epoki brązu i wczesnej epoki żelaza.
Rzecz bardzo ciekawa, którą przeczytałem z przyjemnością.
Dobry styl, logiczne i przemawiające do czytelnika wnioski. Jako ciekawostkę można podać fakt, że pojawił się właśnie temat niejako uzupełniający pod pewnymi względami rzeczony artykuł, z dosyć gorącą (w sensie pozytywnego rozwoju) dyskusją: http://www.historycy.org/index.php?showtopic=139756 .
Natomiast miałbym do niego kilka drobnych uwag tzw. odczytelniczych pod kątem jeszcze lepszego odbioru.
1. Dotyczy systemu zapisu dat. Ja jestem starej daty i jak napotkałem w tekście coś takiego: "fazy LH IIIA2-B1" to się poczułem jakby do mnie gadał uśmiechnięty Chińczyk .
Oczywiście nie jest problemem sobie to znaleźć i tak też zrobiłem po czym naniosłem ołówkiem w tekście można powiedzieć "tłumaczenie" na polski , ale może warto by to rozwiązać jakoś inaczej?
Jeśli Autorowi łatwiej poruszać się w tym systemie a nie ma ochoty wszystkich dat wstawiać w dwóch systemach to może warto dać na koniec jakąś tabelkę z przelicznikami?
Będzie pod ręką i będzie łatwiej takim starym prykom, którym artykuł wpadnie w ręce zorientować się o czym jest w danym momencie mowa.
2. Kwestia ilustracji.
Przede wszystkim brak tej o numerze 6 i oczywiście wiedząc co miała przedstawiać z odesłania w tekście głównym nie jest trudno sobie znaleźć w sieci jakieś zbliżone obrazki, ale może warto by ją wrzucić jako plik tu w temacie?
Nie dotrze do wszystkich ale zawsze to taki miły gest w kierunku odbiorców .
Ilustracja nr 8 - jej sprawa jest bardziej skomplikowana.
Mamy sobie na niej obejrzeć broń białą Ludów Morza ale jej wielkość jest taka, że trudno tam zauważyć gdzie te "Ludzie" w ogóle są, co tam mówić o przyglądaniu się ich trzech rodzajom mieczy czy sztyletom.
Tu widzę trzy rozwiązania:
- dać tak jak jest a niżej 8a, czyli powiększenie jakiegoś fragmentu z rzeczoną bronią;
- dać dużo większą rycinę - ale rozumiem ograniczenia kosztów;
- dać tak jak jest aby czytelnik ogólnie wiedział o co chodzi ale odesłać go do internetu. A w tekście opisać gdzie mniej więcej na niej ma szukać.
(Oczywiście płaskorzeźba jest znana i każdy może sobie na niej poszukać o co chodzi jednak warto czytelnikowi maksymalnie w takich kwestiach upraszczać).
3. Pytanie o mapkę na il. 7 już zadałem w podlinkowanym temacie.
4. Mam jeszcze pytanie uściślające.
Na str. 5 mamy tak:
"Pod koniec okresu LH IIIB1 (ok. 1225) [tu jest jedyne miejsce w artykule gdzie daty są podane w dwóch systemach - przyp. mój] Grecję nawiedziła katastrofa naturalna".
Zaś na str. 7:
"Pierwsza faza zniszczeń, prawdopodobnie o charakterze naturalnym, która przetoczyła się przez Grecję pod koniec okresu LH IIIB1 (...)".
Czyli mamy co do tego jasność czy jednak nie?
I co to było?
2. Tomasz Szeląg, Dara 530 n.e. Niewykorzystane zwycięstwo Rzymian.
Ciekawy tekst i ciekawa bitwa, ale szczerze mówiąc jak ktoś już ma wydanego ostatnio Prokopiusza to spokojnie można pominąć, bo artykuł jest właściwie obszernymi cytatami z niego, przy czym w oryginale jest jednak więcej. (Ale jak ktoś nie ma mogę spokojnie polecić). Generalnie, poza podsumowaniem i wstępem, jedyną uwagą odautorską jest opis typowego szyku armii perskiej, dla mnie bardzo dziwny. Nie znam się na tym ale na stronach 16-17 mamy podane, iż ustawiała się ona w 3 linie, z tego w pierwszej stała ciężka i lekka jazda, w drugiej piechota a w trzeciej łucznicy. Wizja ta dla mnie zaprzecza nieco logice - jak łucznicy mieliby prowadzić ogień? - samej mapie bitwy, na której mamy ustawienie klasyczne: piechota w centrum, jazda na skrzydłach, oraz przebiegowi starcia, ponieważ mamy wyraźnie podane, iż bitwa zaczęła się od ostrzału łuczników. Dopiero po wyczerpaniu przez nich strzał do walki ruszyła reszta sił.
Ale jak wspomniałem nie znam się, więc tylko zgłaszam problem.
3. Dobrosław Wierzbowski, Awarski(?) hełm i grot włóczni z Verden.
Artykuł krótki, ale bardzo treściwy, zresztą sam temat nie pozwała na rozpisywanie się. Za to ciekawy (ja się dowiedziałem o szerokim występowaniu tzw. grotów z niedomkniętą tuleją) a przede wszystkim świetnie zilustrowany - rycin jest dużo i nie dość, że są w bardzo dobrej jakości, to w odpowiednich rozmiarach pozwalających przyjrzeć się szczegółom.
Także duży plus i idealny przykład jak tego rodzaju artykuł powinien wyglądać.
CDN .
Dziękuję Ci bardzo, jestem teraz w pełni usatysfakcjonowany .
Dzień dobry,
czy wiadomo kiedy ukaże się artykuł Igora Babulina na temat kampanii Jana Kazimierza z lat 1663-1664?
Drodzy Forumowicze!
Tak, czasopismo „De Re Militari” nadal będzie wychodzić. W oczekiwaniu na kolejny numer, zawierający także artykuł pana Babulina, zachęcam Was do lektury dotychczas wydanych wolumenów.
Mamy kolejny numer, poniżej przekopiuję spis treści:
Rafale!
Dobrze, że wreszcie ten numer ujrzy światło dzienne. Osobiście liczę, że zrekonstruowany zespół redakcyjny stanął na wysokości zadania. Okładka wygląda na ciekawą, choć znam ją tylko z miniaturki zamieszczonej na stronie wydawnictwa.
Wiadomo kiedy wyjdzie ten numer?
Tresc prezentuje sie ciekawie, choc bardziej niz wysoka cena odrzuca mnie ten dziwny podzial artykulow na czesci.
To mialoby sens w przypadku cyklicznosci, gdzie dany artykul bylby powiazany z nastepnym czy poprzednim, ale daloby sie je czytac niezaleznie od pozostalych.
Ale podzial bitwy??
Wielka szkoda, że w tym numerze nie ma artykułu z epoki napoelońskiej. Czy wiadomo coś o planach związanych z tą epoką? Pamiętam, że chyba w nr 2 pisał Tomasz Rogacki o Kadyksie 1808. Od tej pory cicho.
Czwarty numer już dostępny w sprzedaży: http://wanax.pl/index.php?p1756,de-re-militari-czasopismo-milosnikow-wojskowosci-nr-1-2017-4
Drodzy Forumowicze!
Najlepsza okładka z dotychczasowych. Oby zawartość numeru także osiągnęła wysoki standard.
Rafale!
O ile mi wiadomo, pan Damian Płowy został członkiem redakcji „DRM”, a zatem powinien mieć wpływ nie tylko na własną twórczość. Tak naprawdę świadom jestem tylko, jak wygląda mój własny tekst wraz z mapami i czarno-białymi reprodukcjami dzieł Raffaela Pontremolego i Feliciana Myrbacha. Nawiasem mówiąc, Ty i ja pozostajemy jedynymi użytkownikami niniejszego forum, którzy cokolwiek piszą tutaj na temat rzeczonego periodyku.
Marcinie .
W takim razie złożę p. Damianowi gratulacje i życzenia udanej oraz jak najmniej stresującej pracy.
A że jesteśmy jedyni - zawsze może się to zmienić . Artykuły dotyczą szerokiego spektrum tematów, więc chociaż teoretycznie powinny znaleźć u nas na forum zainteresowanych.
Ja wreszcie w święta zbiorę się i podzielę opiniami na temat poprzedniego numeru, ponieważ po pierwsze po zerknięciu do książki p. Woźniaka (Armie starożytnej Persji) zorientowałem się, iż błędnie zinterpretowałem opis szyku pod Darą, a po drugie wpadałoby wyjaśnić o co mi chodziło z artykułem p. Damiana.
Rafale!
Zatem czekam na Twoją opinię na temat numeru trzeciego. Póki co, czwarta odsłona omawianego tutaj czasopisma jeszcze do mnie nie dotarła.
Na Wanax nie ma już najnowszego numeru.
Ktoś widział numer w księgarni w Warszawie?
Podobno bardzo niski nakład, więc możliwe, że wydawca już nie ma tego numeru ?!
Ogólnie ciekawie się zapowiada. Szkoda tylko, że tak rzadko się ukazuje.
Wracam "po latach" do nieskończonego tematu.
Na początek przekopiuję moją wypowiedź co do artykułu o bitwie pod Darą.
Rafale!
Kiedy ciąg dalszy?
Niestety Twojego artykułu o wojnie o Nową Francję jeszcze nie miałem okazji przeczytać, tu także, jak w przypadku Nowego Dworu chciałbym to zrobić razem z odświeżeniem sobie już kiedyś czytanych książek poświęconych tematowi.
Śmierć generała Sedgwicka jest oczywiście zajawką zapowiadanej i wyczekiwanej pracy, zresztą już o nim wcześniej pisałem .
Tuyutuy onegdaj poświęcona była wyżej cała dyskusja.
Mentana 1867 - nie moja tematyka, generalnie leżąca poza moim obszarem zainteresowań, znana mi dotąd właściwie tylko z biografii Garibaldiego p. Witucha, ale postanowiłem skorzystać z możliwości pogłębienia wiedzy i dałem wprowadzić się autorowi w wir skomplikowanych i tragicznych wydarzeń.
Jak zwykle Marcin wyciąga z mroków jakąś ciekawostkę dotyczącą historii XIX wieku i udziału w niej Polaków.
Jak zawsze robi to barwnie, nie szczędząc fascynujących szczegółów, ze swadą i zaangażowaniem - tym razem stając zdecydowanie po jednej z opisywanych stron.
Jak zwykle stoi za tym chęć przywrócenia w naszym kraju pamięci o rodakach walczących i ginących za wolność Waszą i Naszą, za honor i wiarę. To historia o konflikcie prowadzonym ze szczytnym celem zjednoczenia kraju i pod szczytnymi hasłami, ale bez pytania o zgodę tych, których miano uszczęśliwiać...
Z jednej strony ujrzymy Garibaldiego, realizującego politykę Piemontu, nie wahającego się zastosować w tym celu dowolnych środków, z drugiej broniących wielusetletniej tradycji Państwa Kościelnego - tym razem jeszcze skutecznie...
I jak zawsze tekst można polecić a nawet zalecić każdemu, gdyż zawsze warto więcej dowiedzieć się o naszych rodakach, zawsze też warto przeczytać dobrze przedstawioną historię.
Z przygodami Winstona Churchilla podczas wojny burskiej także jeszcze nie miałem okazji się zapoznać.
Rafale!
Dziękuję za aż tak obszerne ustosunkowanie się do napisanego przeze mnie artykułu. Cieszy to tym bardziej, że – jak wspomniałeś – tekst ów dotyczy spraw odległych od Twoich codziennych zainteresowań.
<!--QuoteBegin-wysoki+21/04/2017, 18:25
- dowiadujemy się, że zamek od strony Oresundu opatrzono rawelinami (...).
Tu pojawia się pierwszy problem, ponieważ na żadnej z rycin nie widzę nie tylko rawelinów, ale choćby jednego rawelinu.
(...) gdzie czoła rawelinów miały by się zetknąć z czołami bastionów, jeśli tam nie ma ani jednego rawelinu?.
[/quote]
Obodrzyta z trudem, ale zauważa w Kronborgu dwa raweliny.
http://www.oresundstid.dk/billeder/1600/13-02-tx.jpg
Po 1733r są już one doskonale widoczne
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/de/f5/2a/def52a84811273914a46d6a045397ba3.jpg
http://www.smilingglobe.com/imgattraction/Kronborg-Faestningen-1733.jpg
https://ralietravels.files.wordpress.com/2014/10/dscn3470.jpg
Przypuszczam, że tylko rawelin Morkeport, leżący po zachodniej stronie zamku, prawie nad samym Sundem, mógłby pochodzić z okresu 1629-1658r.
Pozycja nr 3 na poniższym planie:
http://danielclerc.fr/Europe/danemark/helsingor/2007_danemark2_helsingor_005.jpg
Przypuszczasz obodrzyto na podstawie czegoś konkretnego?
Na rzeczonej rycinie go brak, bardzo prawdopodobne natomiast, że jest na rycinie przedstawiającej fortyfikacje zamku po przebudowie z roku 1666. Wtedy zewnętrzna linia uzyskała 3 raweliny, w tym jeden od strony morza w tym własnie miejscu.
Jak pisałem wcześniej moje uwagi próbowałem odnaleźć zamieszczoną w artykule rycinę, niestety nie udało mi się. Teraz szukałem z inną kombinacją słów i trafiłem na coś nawet jeszcze lepszego. Rycina z artykułu była niewątpliwie albo wzorowana na tej, albo jest jej kopią w postaci wycinka (obejmującego zamek z fortyfikacjami, kawałem morza i pierwsze zabudowania miasta), przy czym ta w artykule jest czarno-biała a ta jest kolorowa.
11 obrazek od góry: https://stampauctionnetwork.com/no/no453288.cfm można go sobie powiększać poprzez "najechanie" na niego.
Jakbyś mi tutaj obodrzyto znalazł raweliny w liczbie mnogiej to by rozwiązało problem.
Witam,
jestem tu nowy. Czy ktoś z drogich forumowiczów przeczytał tekst o opanowaniu delty Szat al-Arab w 1914 roku przez Brytyjczyków.
Witam .
Powiem szczerze, że na razie czasopismo tylko ogólnie przejrzałem i dwa artykuły do których przypadkiem zajrzałem trochę mnie zniechęciły do czytania w ogóle (konkretnie ten ostatni o obronie terytorialnej mnie zmroził, zaś wcześniejszy o łucznikach najpierw rozbawił, potem jednak zmartwił).
Ale skoro sam Autor pyta to wezmę "na warsztat" .
Dzięki, to pierwszy mój tekst od ponad 4 lat. Mam nadzieję że nie wyszedłem z wprawy
Pierwotnie to była odskocznia, bo planuję w perspektywie 3 czy 4 lat ( o ile starczy chęci i funduszy)napisać popularnonaukową historię armii irackiej od r. 1920 do r. 2020. Ale jak starczy cierpliwości żonie (bo to ona jest zawsze pierwszą czytającą) to chcę jeszcze opisać brytyjską kampanię w Mezopotamii i Presji 1914-1918.
Pozdrawiam
Będę próbował, ale mam też inne zobowiązania. Niestety arabskiego nie znam. Mam kilka pozycji arabskich autorów wydanych po angielsku. Lata 1920-1958 będę opisywał na podstawie materiałów brytyjskich bo mają tego sporo. Generalnie największym problemem będzie dla mnie opisanie lat 60 i 70 bo brak mi źródeł i pozycji po angielsku. Okres po roku 1980 jest dobrze udokumentowany w wielu językach, a sami amerykanie udostępniają wiele zdobycznych irackich archiwaliów. Generalnie to tak długo potrwa bo wszystko będzie robione bezkosztowo ewentualnie sprowadzę sobie parę książek bądź wykupie dostęp do jakiś baz danych jak np. questia, lub sage czy taylor and fracnis ( chociaż te dwa ostatnie są piekielnie drogie jak na możliwości wolnego strzelca takiego jak ja, bez oparcia w żadnej instytucji).
Pozdrawiam
Amerykanie może i sporo udostępniają, ale na pewno to, co chcą, żeby było udostępnione. W perspektywie 3-4 lat możesz się sporo nauczyć. Nawet jeżeli nie na tyle, żeby czytać, to na pewno na tyle, żeby wiedzieć, jak transkrybować nazwy własne. Inczej będzie ciężko - np. w czytanym przeze mnie ostatnio "Kanale Sueskim 1956" masz "Gebel" i "Jebel" na określenie tego samego. Inna sprawa, że jest sporo fajnych materiałów - poszukaj Headstart2 czy DLI MSA Basic Course.
Wiadomo każdy udostępnia co mu pasuję. Znam doskonale problem transkrypcji nazw, za każdym razem kiedy pisałem o tym rejonie musiałem uważać. Czasami jedną nazwę pisałem na trzy rożne sposoby Dużo więcej zabawy jest z nazwiskami i imionami. Dużo zależy od korekty. Znasz jeszcze jakieś ciekawe bazy danych bądź repozytoria bez ograniczonego dostępu.
Pozdrawiam
Masz w pełni rację. Imiona i nazwiska to dopiero jazda
Jeżeli chodzi o materiały do Bliskiego Wschodu:
https://syria.liveuamap.com/en/2017/30-may-heavy-raids-bombed-today-morning-locations-around
http://www.moqatel.com/openshare/Behoth/Siasia2/index.htm - dotyczy walk izraelsko-arabskich, ale przecież były tam siły irackie też, może coś znajdziesz. Niestety nie można kopiować tekstu ze strony. Wcześniej ctrl+A dawał radę, ale teraz i to zablokowali.
O Iraku jest tutaj:
http://www.moqatel.com/openshare/Behoth/Siasia2/GhzIrq2003/index.htm
Tu przykładowa książka z jakiejś biblioteki zdigtalizowanej(?)
http://www.tahmil-kutub-pdf.info/book/3818/%D8%A7%D9%84%D8%B9%D9%85%D9%84%D9%8A%D8%A7%D8%AA-%D8%A7%D9%84%D8%B9%D8%B3%D9%83%D8%B1%D9%8A%D8%A9-%D9%84%D8%BA%D8%B2%D9%88-%D8%A7%D9%84%D9%83%D9%88%D9%8A%D8%AA.html - jasnoniebieski przycisk po prawej stronie i potem pod reklamami po prawej stronie link i jest. Kiedyś chyba tu znalazłem coś o agresji Iraku na Kuwejt.
Zaś odnośnie do materiałów językowych:
https://fsi-languages.yojik.eu/
https://www.livelingua.com/project/
http://hs2.dliflc.edu/
A, żeby nie było, ja arabski znam słabiutko, jakieś A1 może.
Dzięki. http://www.moqatel.com znam do doktoratu wykorzystałem, ale pozostałych nie. Zawsze jest jeszcze PrntScr - paint - free ocr .
A1 to i tak dobrze.
Ta k to ja. . W latach 2011-2015 ukazały się 4 książki na ten temat: J. Dobrewelski Wojny z Saddamem..:, J. Odziemkowski Niedokończona wojna Irak 1990-1991, wspomniany Lizut no i Nadolski Iracki Iracki blitzkrieg. Więc uznałem że na razie rynek jest nasycony. W mojej opinii wszystkie one są niekompletne i mają nieścisłości więc teoretycznie jest jeszcze miejsce na kolejną pozycję na ten temat.Teoretycznie przy okazji artykułu do De re Militari wydawnictwo pytał się mnie czy nie myślę o wydaniu doktoratu, odpowiedziałem że myślę i podesłałem wydawcy plik pdf z moim doktoratem oraz wykaz moich publikacji. Było to w marcu zeszłego roku. Więcej tego tematu wydawnictwo nie poruszyło a ja nie cisnąłem tego dalej. :
J. Dobrzelewski w pewnym momencie zaczął pisać bardzo dużo, na najróżniejsze tematy. To moim zdaniem z automatu ogranicza możliwość dogłębnej analizy. Cheba, że pisał latami do szuflady i nagle zaczął tego publikować.
Książki prof. Odziemkowskiego nie znam zupełnie. Łukasz Nadolski to tylko epizod opisał, w żadnym miejscu nie aspiruje do całościowej syntezy konfliktu przecież.
W sumie masz rację. Postaram się pocisnąć infort, może coś się uda Jeśli nie czytałeś Odziemskowskiego to nic nie straciłeś bo on tę książkę wydał trzy razy pod trzema tytułami. Najpierw zrobił opracowanie na potrzeby Akademii Obronny Narodowej, potem wydał to jako rozdział w Międzynarodowe konflikty zbrojne po drugiej wojnie światowej, a potem w 2011 jako niedokończona wojna.Jeśli chodzi o Dobrzeweskiego trafiłeś w sedno, to samo niestety tyczy się Kubiaka (jego ostatnią książką o wojnie na wyczerpanie jak na razie po przeczytaniu 2 . I tak się zastanawiam czy Infort robi dobrze wydając tyle książek jednego autora.
Pozdrawiam.
Dzięki za szczegółową odpowiedź, trochę powiało optymizmem, pozostaje mi w takim razie uzbroić się w cierpliwość i czekać.
Drodzy Forumowicze,
DRM t. V. już niedługo się ukaże.
Spis treści jest już znany? Możesz podać?
Napisałem dziś do redakcji maila z prośbą o udostępnienie spisu treści. Jak otrzymam to umieszczę na forum.
Znamy już spis treści:
W oczekiwaniu na najnowszy, piąty numer Czasopisma mam pytanie - czy gdzieś jest lub będzie jeszcze dostępny numer 4. (1/2017)? Starsze numery, szczególnie 1. i 2. są dostępne bez problemu i nowe w różnych księgarniach, nawet 3. numer się zdarzy, natomiast po czwartym ani śladu
Na Bonito wyprzedaż numeru 2/2015, jest po 10,50: https://bonito.pl/k-1995147-de-re-militari-czasopismo-milosnikow-wojskowosci-nr-2-2015-2
Ja najbardziej czekam na pułki holenderskie Napoleona w 1812 roku w Rosji autorstwa Tomasza Rogackiego.
Kupię tylko dla artykułu Biernackiego o kolejnym znanym spartańskim starciu. Powinno się świetnie komponować z poprzednimi, opisanymi we wcześniejszych numerach.
Drodzy Forumowicze!
Najbliższy numer „DRM” ukaże się jeszcze w tym roku, a od roku przyszłego czasopismo to ma funkcjonować jako regularnie publikowany półrocznik.
Szanowni Przedmówcy!
Zamieszczony na stronie internetowej wydawnictwa spis treści numeru obejmuje także epokę napoleońską i II wojnę światową. Polecam kontakt telefoniczny z Panem Witoldem Grzelakiem lub korespondencję e-mailową na adres InfortEditions. Wszystkie dane znajdziecie poniżej.
http://infort-sklep.pl/zapowiedzi.html
http://infort-sklep.pl/kontakt.html
Tydzień temu Wydawca przesłał jeszcze okładkę grafikowi do drobnych przeróbek i już praktycznie numer idzie do druku, tak że w listopadzie będzie. Spis treści na stronie Infortu.
W sumie zgoda, myślę że ukazywanie się tego czasopisma co 3 czy 4 miesiące (bywają publikacje ukazujące się 3 razy w roku, choć są rzadkością) jest nierealne. Dwa razy w roku uznać można więc jako minimum i optimum jednocześnie Byle tego dotrzymać i będzie dobrze
Przypomnijmy, że zgodnie z tym co napisano na okładce pierwszego numeru, ambitnie zakładano, że czasopismo będzie kwartalnikiem. W 2015 r. ukazały się dwa numery, w 2016 jeden i w 2017 r. ponownie jeden. Już minęło 3,5 roku od ukazania się czwartego, i jak dotychczas ostatniego, numeru!
Drodzy Forumowicze!
Najnowszy numer „De Re Militari” już w przedsprzedaży. Aktualny spis treści i wstęp redakcyjny znajdziecie poniżej.
http://wanax.pl/index.php?p1864,de-re-militari-czasopismo-milosnikow-wojskowosci-nr-1-2020-5
Czy można wiedzieć kto opracował źródło zamieszczone w numerze? Chodzi mi o 'Dziennik operacji szwedzkich od 25 stycznia (4 lutego) do 8 lutego (18 lutego) 1629 roku'
Szanowni Przedmówcy!
Pojawiła się zapowiedź kolejnego numeru „De Re Militari” wraz z jego spisem treści. O ile mi wiadomo, tomik ten nie został jeszcze zamknięty, a zatem potencjalni autorzy mają szansę zaistnieć już w pierwszym z przyszłorocznych wydań tego czasopisma.
http://infort-sklep.pl/zapowiedzi.html
Artykuł Tomasza Rogackiego o Holendrach w 1812 roku. Czy koniec strony 101 zgadza się ze stroną 102?
Dostępny jest kolejny numer czasopisma:
Ma ktoś może najnowsze De Re i może powiedzieć o czym jest ten artykuł: "Wojna w mikroskali"? Niestety w numerze dla mnie wyjątkowo mało interesujących tekstów, a zastanawiam się przy okazji Baku czy by może jednak nie wziąć.
Dzięki, czyli też nie dla mnie.
© Historycy.org - historia to nasza pasja (http://www.historycy.org)