Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Marcel Reich-Ranicki, Literaturpapst
     
bachmat66
 

vaquero
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.948
Nr użytkownika: 7.402

Dario TW
Stopień akademicki: Juris Doctor
Zawód: wolny
 
 
post 20/09/2013, 8:02 Quote Post

Salve,
Marcel Reich-Ranicki todt ist - Pacem Aeternam
Artykuł o nim pt ' Marcel Reich-Ranicki- "papież" w randze kapitana '
http://zapiskiczterdziestolatka.salon24.pl...randze-kapitana
Z tekstu:
QUOTE
dr Rudolf Sponsel z Erlangen, psycholog, który w swoim szkicu „Marcel Reich-Ranicki - Im Grenzland zwischen Kulturgiftzwergriesen und Bildungskotz", bazującym na autobiografii Reicha-Ranickiego „Moje życie", charakteryzuje tę postać następująco[1]:

Komuś, kto w młodości, czy to przez zaniedbanie, czy to przez splot innych okoliczności nie wykształcił się w żadnym zawodzie, pozostają zawody, które nie wymagają jakiegoś specjalnego wykształcenia: knajpiarz, prywatny detektyw, taksówkarz, żołnierz, polityk, tajny agent i kilka innych". (...).

Marcel Reich-Ranicki zaczynał swą karierę jednocześnie w dwu z wymienionych wyżej profesji - jako tajny agent i polityk. W ten sposób spełnione zostały podstawowe warunki do ukształtowania się człowieka zdeprawowanego, który swoim wyborem położył stabilne podwaliny pod swoją późniejszą postawę jako krytyka literackiego - postaci dzierżącej w jednym ręku pejcz, a w drugim chlebek posypany cukrem. Zaraz po wojnie musiał przyswoić sobie amoralny „niezbędnik" tajnego agenta: podłość, zdradę i kłamstwo. Jako agent inwigilował w Berlinie i Londynie środowiska polskich emigrantów wojennych.

Szybko doszedł do stanowiska konsula w Londynie, dostał wielką amerykańską limuzynę, która wzmocniła w nim poczucie swej własnej wielkości.

- W czasie mojej berlińskiej młodości, w pruskim gimnazjum wpojono mi dwie cechy - lojalność i pogardę dla zdrady i zdrajców" - wyznał Reich-Ranicki w swojej autobiografii.

Tutaj pojawia nam się ciekawe z psychologicznego punktu widzenia pytanie - jak ktoś, kto podkreśla, jak ważne są dla niego dwie wartości - uczciwość i lojalność, jak ktoś taki mógł pracować jako szpicel?

I dlaczego, do diabła, nigdy, ale to nigdy nie dostrzegł tej porażającej przecież sprzeczności? (...)

Jako mistrz asymilacji i adaptacji, wręcz żywy dowód na trafność teorii Piageta, obdarzony fenomenalnym zmysłem oportunizmu oraz zdolnością do narcystycznej autoprezentacji, agent Reich „dokłada" sobie do swojego pierwszego nazwiska drugie, czysto polskie, aby osłabić to swoje pierwsze, ponuro kojarzące się miano. Stał się Marcelem Reich-Ranickim i - po opuszczeniu Polski na stałe - błyskawicznie osiągał kolejne etapy kariery, by zostać w końcu niekwestionowanym sędzią najwyższym niemieckiej literatury". (...). „Nie było to specjalnie trudne dla kogoś, kto przedstawiał się jako jedyny członek rodziny, który ocalał z holocaustu w warszawskim getcie. Tylko ten fakt wystarczył, że stał się praktycznie nietykalny. No cóż, widocznie sam fakt zetknięcia się z holocaustem może zostać wykorzystany nie tylko jako broń, ale także jako trofeum i posiada już we współczesnej kulturze niemieckiej określoną wartość marketingową. (...)

Autobiografia Marcela Reich-Ranickiego zaskakuje i poniekąd fascynuje swoją powierzchownością, co w świetle faktu, iż w jego życiu nie brakowało wydarzeń naprawdę dramatycznych i wręcz tragicznych (śmierć rodziców, ocalenie żony w ostatniej chwili przed deportacją do obozu w Majdanku, samobójstwo Czerniaków), wydaje się naprawdę wysoce zadziwiające. Psycholog musi postawić sobie pytanie: co naprawdę dzieje się w tym człowieku? Brakuje tutaj ducha, głębi, uczucia. Tak nie opisuje się takich wydarzeń, tak nie powinien pisać o nich ktoś, kto uważa się za osobę doskonale obeznaną z tajnikami warsztatu pisarskiego - nawet jeśli sam o sobie twierdzi, że nigdy dobrze nie nauczył się niemieckiego i nie potrafi porządnie w tym języku pisać. Reich-Ranicki jest tutaj zakłamany, pełen pychy i narcystyczny do bólu. Występując w telewizji wydaje się być osobą bardzo emocjonalną i pełną temperamentu. Jak pogodzić to z pustką duchową i uczuciową jego własnego dzieła o samym sobie?" *

-* tłum. autora

Deutsche Welle - ani słowem o działalności w UB zmarlego 'Literaturpapst'
http://www.dw.de/germanys-most-famous-lite...e-93/a-17098820

Artykuł-nekrolog z Guardian'a http://www.theguardian.com/books/2013/sep/...ranicki-dies-93 - temat jego działalności w UB pominięty smile.gif

W NY Times - zmarły krytyk niemiecki jest członkiem 'Polish intelligence' pracującym w Londynie
http://www.nytimes.com/2013/09/19/world/eu...wanted=all&_r=0
etc

Komentarz Coryllusa na temat postaci Marcela Reich-Ranickiego http://coryllus.salon24.pl/534864,w-koncu-umarl

Ten post był edytowany przez bachmat66: 20/09/2013, 8:03
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #1

     
kundel1
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.735
Nr użytkownika: 47.745

Jacek Widor
Zawód: plastyk
 
 
post 20/09/2013, 8:54 Quote Post

Nie płakałem po tym "papieżu".
Swoja drogą zadziwiające i przerażające jest, że jakieś indywiduum, które nic samodzielnego nie stworzyło. przez kilkadziesiąt lat wpływa na kariery tworców?
Krytyk to zwód usługowy: ma doradzić/odradzić co warto przeczytać/oglądnąć/wysłuchać
tym, którzy nie mają zbyt wiele czasu.
Traktowanie jakiegokolwiek zawodowego krytyka niczym półboga i wyroczni to aberracja.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #2

     
Baszybuzuk
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.979
Nr użytkownika: 50.178

Stopień akademicki: Nadszyszkownik
Zawód: IT
 
 
post 20/09/2013, 9:05 Quote Post

QUOTE(kundel1 @ 20/09/2013, 8:54)
Traktowanie jakiegokolwiek zawodowego krytyka niczym półboga i wyroczni to aberracja.


A pamiętasz filmowe pogaduchy Kałużyńskiego?

To nie jest traktowanie jak półboga, ale raczej zachwyt osobowością i elokwencją krytyka. Przecież zdarza się, że oglądający zajmującą dyskusję recenzentów widz będzie miał z tego więcej satysfakcji niż z obejrzenia filmu, którego rozmowa dotyczyła. wink.gif

PS. Zastanawiam się, czy z obecnej generacji polskich recenzentów jest ktoś kogo można by porównać do zjawiska jakim był Kałużyński. Z robiących to relatywnie poważnie i z klasą raczej nikogo. Jeśli chodzi o gimbusową bekę i wykorzystanie nowych metod komunikacji z widzem, to pewnie Niekrytego Krytyka. rolleyes.gif
 
User is offline  PMMini Profile Post #3

 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej