Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
2 Strony < 1 2 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Włosi w okupowanej Polsce - jako jeńcy
     
Ciołek
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 873
Nr użytkownika: 9.200

 
 
post 8/07/2010, 9:22 Quote Post

QUOTE(fodele @ 8/07/2010, 10:06)
Ciołku, próbowałam kilka razy... Wskazana przez Ciebie strona nie chce się otworzyć, a temat bardzo mne interesuje.
Może jest jakiś inny sposób dotarcia do informacji ze Szczawnicy?
*


Droga Fodele,
wobec problemów z dostępem do strony, zacytuję zamieszczony tam artykuł (mam nadzieję, że autorzy nie mają nic przeciwko temu):

QUOTE
Jak włoscy oficerowie znaleźli się w Szczawnicy?

Przejścia włoskich "Alpini" w okupowanej Polsce są prawie nieznane, a epizod szczawnicki ukazujemy Czytelnikom po raz pierwszy. "Walczyliśmy na obczyźnie, dokąd nas poniósł dziwny los, ramię w ramię z bratnimi Polakami, wszędzie, gdzie wróg szerzył nadużycia, zniszczenia, rzeź" - napisał we wstępie do swoich wspomnień Ezio Micheli, oficer elitarnej jednostki włoskich strzelców alpejskich, zwanych "Alpini". Koleje życia doprowadziły go wraz z kolegą Enzo Boletti w 1944 r. do Szczawnicy.
W 1943 r. powstał Włoski Korpus Wyzwoleńczy (Copo Italiano di Liberazione - CL), podporządkowany rządowi przewodzonemu przez marszałka Pietro Badoglio, który 8 września wypowiada się przeciwko III Rzeszy i oddziałom podporządkowanym Benito Mussoliniemu. Ezio Micheli wraz z towarzyszami z jednostki zostaje internowany i przewieziony do obozu jenieckiego w twierdzy Iwangorod, a następnie do twierdzy Dęblin - Irena. Tu w latach 1943-44 Niemcy założyli oflag 77 dla żołnierzy włoskich. Podczas likwidacji obozu z transportu kolejowego jadącego z Dęblina do Badhorn 13 marca 1944 r. uciekają: Ezio Micheli, Enzo Boletti i Franco Mancini. Ścigani są listem gończym szefa policji bezpieczeństwa i SD Dystryktu Radom. Ukrywają się w lasach Puszczy Kozienickiej, doprowadzeni zostają do gajówki Bolesława Rozborskiego, z którego pomocą nawiązują kontakt z oddziałem "Tomasza" (Józefa Abramczyka), pozostającego pod komendą mjr. Wł. Molendy ps. "Grab", zastępcy komendanta Obwodu BCh. Po przyjęciu do oddziału otrzymali pseudonimy: Micheli - "Lotnik", Boletti - "Czarny", Mancini - "Franek". Odtąd brali udział we wszystkich akcjach i walkach z jednostkami niemieckimi i żandarmerią.

Niestety, Franco Mancini (w liście gończym ma imię Luigi) wraz z dwoma partyzantami ginie w akcji pod Kozienicami. Miejscowi chłopi pochowali ich na cmentarzu w Oleksowie. Po wojnie ekshumowany i przewieziony do Włoch. Tu warto wspomnieć, że Franco Mancini był synem admirała włoskiej marynarki wojennej z Livorno. Boletti zostaje w oddziale "Tomasza", Micheli przechodzi do oddziału AK Ignacego Pisarskiego, ps. "Marysia". Obaj za postawę godną oficera i wyróżniającą się w walkach z Niemcami zostali rozkazem Komendy Obwodu Kozienickiego awansowani do stopnia kapitana, a Micheli odznaczony Krzyżem Walecznych.

Z Londynu otrzymali wiadomość, że początkiem sierpnia 1944 r. wyląduje samolot z przedstawicielami Rządu Polskiego na Obczyźnie, który w drodze powrotnej miał zabrać oficerów włoskich. Wyruszyli na południe, przekazywani z jednej placówki AK do drugiej. Dotarli na miejsce lądowania pod Kazimierzą Wielką. Niestety, samolot na błotnistym lądowisku zahaczył skrzydłem o ziemię, a uszkodzenie było tak poważne, że maszyna została przez partyzantów spalona. Oni sami natomiast skierowani zostali do oddziału mjr. Juliana Zubka, ps. "Tatar"; ten z kolei przekazał ich do oddziału Adama Malinowskiego, ps. "Traper", który miał swoją partyzancką ziemiankę w Górach Szczawnickich, jak wówczas określano tę część Beskidu Sądeckiego nad Szczawnicą. - Wysoko, w gęstym lesie Adam zbudował swój schron, do którego było bardzo trudne dojście. Bunkier z jednej strony przylegał do skały, z drugiej była głęboka przepaść zabezpieczona małym balkonikiem od strony mieszkalnej, tę zajmował Adam ze swoją żoną Renią, na "drugim piętrze" znajdowało się pomieszczenie dla dwunastu partyzantów szczawnickich. Małe okienko było wybite w skale - tak opisał Micheli miejsce, które stało się ich "domem" na ostatnie miesiące pobytu w Polsce.

Tu Ezio Micheli poznał i z czasem zakochał się w młodej łączniczce Zofii Noworycie, ps. "Szarotka", która przynosiła meldunki od Adama Czartoryskiego - "Szpaka". Zofia Noworyta urodziła się w Zakopanem w 1918 r., tu skończyła gimnazjum, później studiowała na ASP w Warszawie. W 1942 r. zostali wysiedleni przez gestapo z Zakopanego w ramach oczyszczania kwater z Polaków dla Niemców. Przez dwa lata mieszkali w Nowym Targu, później przenieśli się do Szczawnicy, tu Zofia została zaprzysiężona przez Melanię Czamarę, ps. "Jedlina" w placówce "Sieć", którą dowodził por. Adam Czartoryski.

Ta wspomina pierwsze spotkanie z włoskimi "Alpini": - Rozmawiając z "Pikiem" na bacówce (Stanisław Błażusiak - kowal ukrywający się w górach), w głębi Sewerynówki, usłyszałam tętno kroków. Ktoś się zbliżał. Pasterze podskoczyli "obaczyć", nie ma niebezpieczeństwa, idą Włosi. Z ciekawością popatrzyłam na nich: wybiedzeni, buciory podarte, jeden ich w ogóle nie miał, stopy okręcone szmatami ("Czarny"), ale "wyglancowani", w czystych białych koszulach. Tego wieczora szli na kolację do Zuli, której góralski domek na skraju lasu był ochroną dla rodziny szlacheckiej...". Zula Pourbaix mieszkała w Szczawnicy z rodzicami, pochodzili z arystokracji belgijskiej.

Micheli, znając plan "Szarotki" przenoszenia meldunków do "Pika", schodził do szałasu na spotkania. Z czasem poznał jej ojca Adama i ciocię (matka Julia zmarła w Szczawnicy). Podczas spotkania w willi Zuli Pourbaix poprosił ojca o jej rękę. Było trochę zamieszania, bo nie spodziewali się tego, ale jak sam wspomina: - Widocznie wywarłem dobre wrażenie, skoro przyjęto mnie z serdecznością, ojciec i ciocia dali swoje przyzwolenie. Z otrzymaniem pozwolenia na ślub kościelny łatwo jednak nie było, musieli zwrócić się o nie do biskupa. Z kurii krakowskiej do Nowego Targu przybył bp Stefan Wyszyński w towarzystwie młodego księdza Karola Wojtyły! Po rozmowie otrzymali specjalne pozwolenie na ślub, który odbył się w Szczawnicy 18 października 1944 r. o godz. "5-tej" (czyżby rankiem?) w zaryglowanym kościele. Ślubu w języku francuskim udzielił ks. Zygmunt Roman, kapelan partyzantów. Przed zamknięciem kościoła zdołały wślizgnąć się dwie małe dziewczynki, które po latach, jak wspomina Ezio, "kiedy byliśmy w Szczawnicy, już po wojnie, spotykając nas, jako matki dorosłych dzieci przypomniały nam te momenty ślubu, na którym były także one, jako małe dziewuszki".

Po przejściu frontu postanowili wyjechać do Włoch, Zofia była już w ciąży z pierwszym dzieckiem. Wyruszyli w marcu 1945 r. Podróż w bardzo ciężkich warunkach trwała miesiąc i 10 dni, zamieszkali w Bagni di Lucca w Toskanii. Na opis tej niesamowitej wędrówki przez pół Europy nie ma już miejsca, może kiedy indziej.

Drugi "Alpini" - Enzo Boletti powrócił dopiero w 1954 r., a jego rodzina we Włoszech nic nie wiedziała, co się z nim dzieje. Enzo pod pretekstem ułatwienia mu powrotu do domu został wywieziony przez Rosjan do Nowego Sącza, potem do Lwowa, a następnie do Moskwy, osadzony został na Łubiance i po dwóch latach straszliwych tortur skazany przez NKGB (Ludowy Komisariat Bezpieczeństwa Państwowego ZSRR, inaczej mówiąc policję polityczną, zajmującą się wywiadem i kontrwywiadem zagranicznym) na 8 lat ciężkich robót na Syberii.

Tak zakończył się szczawnicki epizod włoskich "Alpini".

RYSZARD M. REMISZEWSKI

"Dziennik Polski" 2008-03-26

Autor: wa

http://www.szczawnica.pl/pl/986/2638/Jak_w...Szczawnicy.html

Portrety bohaterów artykułu, pod tym samym adresem www:
user posted imageuser posted image
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #16

     
alcesalces1
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.681
Nr użytkownika: 19.375

Stopień akademicki: majster
Zawód: numerator
 
 
post 8/07/2010, 9:24 Quote Post

QUOTE(fodele @ 8/07/2010, 10:17)
QUOTE
Ponadto w latach 60-tych powstała publikacja dotycząca zbrodni niemieckich popełnionych na jeńcach włoskich. Niestety autora nie pamiętam, ale powinna ta publikacja zostać wymieniona w przytaczanym artykule.
*



Pamiętasz może czy publikacja ta odnosiła się do zbrodni popełnionych na jeńcach włoskich wyłącznie na terenie Polski, czy też może całej Europy?
*


Nie miałem jej w rękach i nie widziałem na oczy, ale sądzę, że odnosiła się głównie do zdarzeń na ziemiach polskich.
 
User is offline  PMMini Profile Post #17

     
fodele
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 674
Nr użytkownika: 31.925

 
 
post 8/07/2010, 9:38 Quote Post

Bardzo Ci dziękuję Ciołku i za błyskawiczną reakcję i za interesujący artykuł smile.gif
Na bazie tej historii mógłby powstać ciekawy wielowątkowy film.

A ja nie ustaję w poszukiwaniach informacji o dziejach żołnierzy włoskich na Krecie, którzy nie zdołali uciec z wyspy lub przejść na stronę partyzantów greckich... Im właśnie poświęcony był mój pierwszy temat na Forum (!)
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=31667&hl=
Ale widocznie niewiele wiadomo o ich historii.

QUOTE
Nie miałem jej w rękach i nie widziałem na oczy, ale sądzę, że odnosiła się głównie do zdarzeń na ziemiach polskich.


Szkoda...

 
User is offline  PMMini Profile Post #18

     
kundel1
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.735
Nr użytkownika: 47.745

Jacek Widor
Zawód: plastyk
 
 
post 8/07/2010, 10:02 Quote Post

Jacek Wilczur "ARMiRa nie wróci do Italii" Książka i Wiedza 1962 stron 356, w tym ponad połowa to spis imienny jeńców zamordowanych i zmarłych na terenie Polski* oraz fotokopie (kiepskiej jakości) i tłumaczenia dokumentów. W tekście zasadniczym jest kilka stron pobieżnie opisujących rozbrojenie i losy żołnierzy włoskich w innych krajach (czyli w praktyce na Bałkanach). Także zdjęcia miejsc i żyjących jeszcze wówczas świadków.

*Od wschodniej granicy przedwojennej do zachodniej powojennej, czyli na terenie większym niż II RP lub PRL.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #19

     
Sapiens
 

Samiec reakcjonista
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.178
Nr użytkownika: 19.098

Zawód: Inspektor
 
 
post 8/07/2010, 12:22 Quote Post

Zdecydowanie lepiej sięgnąć po nowsze wydanie pracy Wilczura – „Śmiertelny sojusz. Hitler – Mussolini” z 2001 roku. Dość obszernie opisano historie jeńców włoskich na terenie okupowanej Polski. Między innymi także stosunek żołnierzy radzieckich wobec nich.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #20

     
1234
 

Wielki Wuj
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.631
Nr użytkownika: 4.636

 
 
post 10/07/2010, 12:47 Quote Post

O tych dwu Włochach jest trochę w Partyzantach z Kozienickiej Puszczy Abramczyka, łącznie z pisanymi do siebie przez obie strony listami. Któryś z Włochów został u siebie nawet wójtem/burmistrzem, czy jak to się tam u nich nazywa.
 
User is offline  PMMini Profile Post #21

     
Ciołek
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 873
Nr użytkownika: 9.200

 
 
post 28/04/2011, 14:22 Quote Post

Niedawno ukazała się książka Tadeusza Opieki, Twierdza Śmierci. Stalag 307. Iwangorod - Irena - Dęblin 1939-1944, Dęblin 2010. Jest w niej rozdział (z licznymi ilustracjami) na temat jeńców włoskich, przetrzymywanych w niemieckim obozie w Dęblinie - autor pisze również o tych trzech uciekinierach, którzy następnie brali udział w walkach na terenie Puszczy Kozienickiej (Micheli, Boletti, Manzini).
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #22

     
majewa
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 1
Nr użytkownika: 69.672

marek maiewski
Stopień akademicki: licenciat
Zawód: urzednik
 
 
post 12/02/2012, 13:34 Quote Post

Temat Włochów jest bardzo interesujący.
Pisze scenariusz do filmu "Leśni chłopcy" na pdst. książki J. Abramczyka "Partyzanci z Kozienickiej Puszczy". Będzie tam epizod z Włochami. Jak Was nie znudzi przeczytajcie:
SCENA 8 Włosi w oddziale (wiosna 1944).
Akc. 1.
Leśna droga do wsi Krasna Dąbrowa.
Leśna drogą jedzie furmanka, powozi leśniczy (w surducie leśnika) Bolesław Rozborski. Na drogę z lasu wychodzi czając się trzech mężczyzn. Ubrani w mundury włoskie, na głowie kapelusze z piórkiem. Zatrzymują furmankę.
Jeden mężczyzn podchodzi i mówi – Polaco ? My Italiano. Uciekli od Germanów z campa Demblin. Ja leitnant Ezio Michelli. Hitler kaput – uśmiecha się.
Dwaj pozostali przedstawiają się po kolei salutując dłonią – Leitnant Enzo Boletti,
Ja leitnant Franco Mancini. My chcom bic Germana. Chcemy do partizano. Ty wiesz gdzie one? My trzy dni nie spać. Chodzić po lasu.
Rozborski wskazuje na wóz i mówi – Siadajcie. Jedziemy do mnie, do leśniczówki. Zjecie, wyśpicie się, a rano może przyjdą leśni.
Włosi siadają na wóz i jadą do leśniczówki.
Akc. 2.
Baza „Strumień” w puszczy. Wiosna.
Polana, szałasy z gałęzi, ognisko. Partyzanci kręcą się, czyszczą broń.
Część siedzi przy ognisku, między nimi Włosi. Jeden z Włochów ma rękę na temblaku. Wszyscy partyzanci zaczynają nucić, śpiewają - a z nimi próbują śpiewać Włosi:
Z młodej piersi się wyrwało
w wielkim bólu i rozterce
I za wojskiem poleciało
zakochane czyjeś serce.
Tę piosenkę, tę jedyną,
śpiewam dla ciebie, dziewczyno,
Może także jest w rozterce,
zakochane twoje serce.
Jeden z Włochów nachyla się do siedzącego obok Tomasza i mówi – Piekna melodi. Naucz mnie, bede śpiwać w Italia jak wroce do domu.
Tomasz – Mamy dużo ładnych pieśni. Nie znasz Polaków.
Włoch do Tomasza: Ja trocha znam. Macie piekny ... mazurek tak?. Mój dziad hrabia Mancini w 1863 roku był w Polonia. Miał swój oddział w wojsku generała Franisko Nullo i bił z wami cara. On mówił, że Polaki dobre żołnierze i ładny mazurek mają. On lubił muzyka bardzo.
Tomasz wstaje i mówi – No, Panowie pora już spać. Pojutrze czeka nas wyprawa do Pionek na akcję razem z oddziałem AK „Gryfa” .
Wy – Zwraca się do Włochów, którzy wstają – W akcji na wieś Grzywacz pokazaliście, że Włosi potrafią walczyć.
Szczególnie ty - Bierze za ramię rannego Włocha – Nie martw się, u nas mówią, że do wesela się zagoi. A tymczasem zapomnijcie o nazwiskach – Ty będziesz od dziś Lotnik, ty Czarny, ty Franek. Tak będziemy do was sie zwracać. Zapamiętajcie swoje pseudonimy.
Zwraca się do wszystkich - Panowie dziękuję za walkę w Grzywaczu. Dzięki temu, że zabraliśmy Niemcom listę śmierci uratowaliśmy wielu ludzi z okolicznych wiosek, którzy nam pomagają. A teraz do szałasów, pora na odpoczynek.
Zwraca się do młodych partyzantów - Jarema, razem z Dziewiątym stajecie na warcie pierwsi. Patrzy na pozostałych partyzantów i mówi śmiejąc się - Zobaczymy jak harcerze będą nas strzegli ...
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #23

     
numi5
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 336
Nr użytkownika: 71.695

Marian Rewinski
Zawód: nauczyciel
 
 
post 12/02/2012, 15:47 Quote Post

Włosi w okupowanej Polsce - epilog niezmiernie interesujący.Losy
włoskiego jeńca, który po wojnie został ...w Polsce.Polecam: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/88567/czyim-ja-zylem-zyciem
 
User is offline  PMMini Profile Post #24

     
Przemkowski
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 15
Nr użytkownika: 62.756

Przemyslaw Kisielewski
Zawód: technik ekonomista
 
 
post 23/02/2012, 15:06 Quote Post

Szukając materiału do przyszłego albumu o Morągu, miasteczku na Mazurach, trafiłem na ciekawy wątek o Włochu, który znalazł się w tym oberlandzkim miasteczku gdzieś w styczniu lub lutym 1945.
Wg informacji, które uzyskałem niedawno od przybranego syna tego Włocha przebywał on wraz z grupą swoich rodaków w jakimś obozie pracy (jenieckim?) w pobliżu Gdańska.
W okresie ofensywy styczniowej 1945 roku a może dopiero w lutym grupa ta próbowała podróżować w kierunku przeciwnym niż uciekinierzy niemieccy. Starali się przedostać na tereny polskie i dalej na południe do Włoch. Stąd ich pobyt w Morągu jako mieście etapowym ich podróży.
Ferdynanda Majocchi, bo tak się nazywał ten Włoch, miał ogromne szczęście. Po ugrzęźnięciu na moment w Morągu zapoznał tam młodą Niemkę, wdowę wojenną z dwoma synami. Zdecydował się zostać. Reszta Włochów miała być rzekomo zabrana przez Sowietów z obietnicą skierowania ich do Włoch ale wszelki słuch o nich zaginął.
To wg relacji jednego z synów Niemki, przyszłej żony Ferdynanda Majocchi. Jak była naprawdę być może nigdy się nie dowiemy? Może Rosjanie, tak jak obiecywali, załatwili im podróż do Włoch?
W każdym razie Ferdynand, jego żona i jej dwoje chłopców a potem mały Andrea, ich syn, mieszkali w Morągu aż do 1957 roku. Ferdynand kochał piłkę nożną i grał w miejscowej drużynie piłki nożnej co udokumentowane jest na licznych fotkach. Był też dobrym zegarmistrzem i prowadził aż do końca swego pobytu zakład zegarmistrzowski.

 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #25

     
Marco Polo Żeglarz
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 4
Nr użytkownika: 51.568

Polomski Marek
Stopień akademicki: student
Zawód: Technik
 
 
post 12/10/2014, 20:35 Quote Post

QUOTE(alcesalces1 @ 8/07/2010, 11:40)
QUOTE(Egzeginum @ 10/08/2009, 15:38)
Gdzie w Polsce były obozy jenieckie dla Włochów?
*


Może osobnych obozów dla Włochów raczej nie było. W Żelichowie i Rosku Niemcy rozstrzelali jakiś włoskich generałów. Po wojnie na terenie Polski przeprowadzane były ekshumacje zwłok Włochów i przeniesienie ich na zbiorcze cmentarze. 1393 z wydobytych zwłok pochowano na cmentarzu wojennym żołnierzy włoskich na Bielanach w Warszawie. Szczątki 123 przewieziono na prośbę rodzin do kraju.
Barbara Affek-Bujalska,‭ ‬Groby i cmentarze żołnierzy włoskich w Polsce,‭ „‬Przeszłość i Pamięć‭”‬,‭ ‬nr‭ ‬1/2,‭ ‬2001,‭ ‬s.‭ ‬89-99.
Miejscowości z których ekshumowane szczątki pojedynczych jeńców:‭ ‬Andrychów,‭ ‬Bartoszyce,‭ ‬Biała Piska,‭ ‬Biskupice,‭ ‬Brodnica,‭ ‬Bytom,‭ ‬Chełmża,‭ ‬Chmielów,‭ ‬Chrystkowo,‭ ‬Chwałkowice,‭ ‬Dębnica‭ (‬k.‭ ‬Gniezna‭)‬,‭ ‬Gwiźliny,‭ ‬Hartowiec,‭ ‬Kocborowo,‭ ‬Kostrzyn,‭ ‬Leśnica,‭ ‬Miraków,‭ ‬Międzyrzecz,‭ ‬Nowa Sól,‭ ‬Nowe Miasto,‭ ‬Ostrów Wlkp.,‭ ‬Pińczów,‭ ‬Proszów‭ (‬k.‭ ‬Poznania‭)‬,‭ ‬Pszczyna,‭ ‬Rus,‭ ‬Sekowiec,‭ ‬Solec,‭ ‬Szczucarz,‭ ‬Szczyrk,‭ ‬Szczytno,‭ ‬Toporów,‭ ‬Wałbrzych,‭ ‬Warszawa,‭ ‬Zawiercie i Zdzieszowice.
‏Zwłoki jeńców zmarłych w obozach zostały ekshumowane tylko z grobów pojedynczych lub tych,‭ ‬które znajdowały się w sektorach narodowościowych.‭ ‬W Zgorzelcu z ekshumacji wyłączono masową mogiłę zmarłych na chroby zakaźne.‭ ‬Ekshumowano również zwłoki zmarłych w pierwszej połowie‭ ‬1944‭ ‬r.‭ ‬w obozie w Walimiu,‭ ‬których pochowano w od¶ębnej kwaterze na miejscowym cmentarzu katolickim.‭ ‬Od połowy‭ ‬1944‭ ‬r.‭ ‬Włochów zmarłych w Walimiu grzebano razem z jeńcami sowieckimi w mogiłach zbiorowych..
Ponadto w latach 60-tych powstała publikacja dotycząca zbrodni niemieckich popełnionych na jeńcach włoskich. Niestety autora nie pamiętam, ale powinna ta publikacja zostać wymieniona w przytaczanym artykule.
*



Podczas zbierania informacji do pracy o dziejach wsi Gwiździny natkąłem się na informacje o pobycie jeńców włoskich w majątku Henricha Modrowa w Gwiździnach.

Pod koniec roku 1943 w majątku Gwiździny zjawiła się grupa jeńców włoskich przysłanych ze Stalagu XXA w Toruniu do wykonania specjalistycznych robót. Zostali zakwaterowani w kilku domkach na końcu zabudowań folwarcznych. Wieczorami przychodzili do parku pałacowego, gdzie na życzenie pani Ingard Modrow śpiewali włoskie pieśni i piosenki.
W pamięci mieszkańców utkwił młody Franco który najpiękniej śpiewał.
Jedna z młodych polskich robotnic zakochała się w młodym włoskim jeńcu wojennym.
W czerwcu 1944 zmarł szeregowy Oratio Conti i został pochowany na cmentarzu parafialnym – niedaleko bramy po prawej stronie. Po wojnie jego zwłoki zostały zabrane przez rodzinę do Włoch.
 
User is offline  PMMini Profile Post #26

2 Strony < 1 2 
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej