|
|
Generał Wojciech Chrzanowski, Jego wpływ na przebieg wojny 1830-1831
|
|
|
|
Witam.
Generał Wojciech Chrzanowski jest jedną z najważniejszych osobistości powstania listopadowego. Jak oceniacie Chrzanowskiego jako oficera, dowódcę,twórcę planów zaczepnych, doradcę wodza naczelnego? Zapraszam do dyskusji.
Pozdrawiam
mobydick1z
|
|
|
|
|
|
|
|
Historycy uważają go za większego realistę pola walki niż był nim Prądzyński. Wynika to zapewne z doświadczenia zdobytego podczas wojny rosyjsko - tureckiej. Jego plany nie sięgały zbyt daleko w swych zamiarach, w porównaniu z planami Prądzyńskiego. Ale były bardziej zrozumiałe dla naszych generałów, w większości niezbyt wysokich lotów intelektualnych. Sam jednak nie sprawdził się jako dowódca na polu walki.
|
|
|
|
|
|
|
|
Wydaje się, że Chrzanowski miał większe doświadczenie bojowe, niż Prądzyński, ale ten drugi był bardziej śmiały przy planach zaczepnych w powstaniu. Prądzyński z swoich pamiętnikach miał często uwagi do osoby Chrzanowskiego, który miał tworzyć plany za mało daleko idące. Może było to związane z brakiem wiary w sprawę powstania i sens walk. Chrzanowski był człowiekiem wykształconym i obytym z wojną. Gdyby miał do czynienia z innymi wodzami naczelnymi, to zapewne jego praca w sztabie wyglądałaby inaczej.
|
|
|
|
|
|
|
|
Co dają śmiałe plany jak ich nikt nie rozumie. A może inaczej, nie ma komu ich zrealizować. Plany Chrzanowskie zdają się bardziej przystawać do realiów polskiego dowództwa. Jako najlepszy przykład można podać propozycję manewru na skrzydło obchodzącej polską armię armii rosyjskiej pod Cegłowem w dniu 26 kwietnia 1831. Plan prosty i nieskomplikowany, bez zbytniego ryzyka dla polskiej armii, a z dużymi szansami na sukces. Prądzyński obalił pomysł bo chciał stoczyć bitwę całą armią i szukał decydującego posunięcia. Co oczywiście przestraszyło Skrzyneckiego, który obawiał się stawiania wszystkiego na jedna kartę. A może trzeba było bić Rosjan tam gdzie się dało a nie czekać i szukać decydującego rozstrzygnięcia, które faktycznie nigdy nie nastąpiło. Nie dziwi mnie, że Chrzanowski się wtedy wściekł i stwierdził, że prowadzimy wojnę jak tchórze, zamiast wykorzystywać nadarzające się okazje.
No i jeszcze jedna rzecz, funkcja szefa sztabu nie opierała się na doświadczeniach napoleońskich a był przejęta od Rosjan. A u nich szef sztabu właściwie zabezpieczał rozwożenie rozkazów dowódcy. Właściwa funkcję planistyczną sprawował kwatermistrz.
|
|
|
|
|
|
|
|
Wielokrotnie miałem wrażenie, że plany Prądzyńskiego są zbyt skomplikowane, za bardzo opierające się na uprzednich założeniach. Szczerze powiedziawszy, II bitwa pod Wawrem mogła by przynieść jeszcze lepszy rezultat, gdyby stanowczo wykonać natarcie od czoła, a nie czekać obejście Gejsmara przez grupę, wędrującą po bocznych, zabagnionych drogach.
To, że działania małego korpusiku na początku kwietnia, uwijającego się gdzieś miedzy głównymi siłami Dybicza i oddziałami Rosena nie zakończyło się jego zagładą, tylko zwycięstwami pod Domanicami i Iganiami jakoś mi się jawi nie tyle jako przykład geniuszu Prądzyńskiego, ile jako efekt błędów Dybicza i Tolla.
"A little bit sofisticated".
Chrzanowski proponował plany bardziej proste, chyba po prostu lepsze.
|
|
|
|
|
|
|
|
Osobiście uważam, że raczej nikt nie chciał zrozumieć tych planów Prądzyńskiego skoro nastawienie było takie, że nie ma sensu walczyć. Jeśli zaś chodzi o kontakty wzajemne Chrzanowskiego i Prądzyńskiego, to muszę powiedzieć, że obydwaj robili sobie na złość. Skrzynecki zaś obawiał się wszelkich działań, a nie tylko tych stawiających wszystko na jedną kartę. Zapewne masz rację, że należało bić wroga gdzie się da i jak się da. Mam wrażenie, że gdyby wbrew pozorom Chrzanowski z Prądzyńskim rozumieli się dobrze, ale obydwaj chcieli pokazać kto jest lepszy. To była tak zwana rywalizacja z nieudolnym wodzem naczelnym w tle. Ci oficerowie poszli zupełnie innymi drogami. Przed powstaniem Chrzanowski nie brał udziału w spiskach, natomiast Prądzyński stale snuł plany o polskich dążeniach niepodległościowych. Podczas powstania Skrzynecki lawirował sobie, popierając raz jednego raz drugiego, bo obawiał się każdego z nich z osobna. Dla mnie, to taka dziwna wojna.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(jancet @ 14/12/2010, 23:24) To, że działania małego korpusiku na początku kwietnia, uwijającego się gdzieś miedzy głównymi siłami Dybicza i oddziałami Rosena nie zakończyło się jego zagładą, tylko zwycięstwami pod Domanicami i Iganiami jakoś mi się jawi nie tyle jako przykład geniuszu Prądzyńskiego, ile jako efekt błędów Dybicza i Tolla. Jedno przecież nie wyklucza drugiego. Z resztą Polacy również popełnili tu kilka błędów, a ściśle mówiąc sam Skrzynecki, bo za późno wydał rozkazy do akcji obchodowej, zwlekając dobrych kilka dni. Co więcej jak się okazało Dybicz miał podobny pomysł do Prądzyńskiego, bo Rosen i Gorczakow osłaniali przemarsz feldmarszałka do Siedlec. Tylko dzięki powolnemu marszowi Dybicza nie doszło do wsparcia sił Rosena wojskami Dybicza. Prądzyński miał zarządzać 9 tys. wojsk, a Rosen 15 tys.
|
|
|
|
|
|
|
|
A może jak słusznie uważano, Prądzyński miał gotowy plan na wszystko. Jak więc jakiemuś dowódcy coś nie pasowało, to potrafił go zmodyfikować, aby dogodzić "miłości własnej generała", nie starając się obronić swych planów za wszelka cenę, nawet za cenę dymisji, jak to należało zrobić podczas wyprawy na gwardię. Powodowało to pewne lekceważenie jego osoby. A może trzeba było jak Chrzanowski twardo obstawać przy swoich pomysłach to może by je realizowano, a nie jakieś popłuczyny po przetrawieniu przez nieudaczników. Natomiast faktem jest, że te wybitne osobowości były ze sobą w konflikcie, który to konflikt wygrywał Skrzynecki dla własnych potrzeb a nie z pożytkiem dla kraju.
QUOTE(mobydick1z) Tylko dzięki powolnemu marszowi Dybicza nie doszło do wsparcia sił Rosena wojskami Dybicza. Prądzyński miał zarządzać 9 tys. wojsk, a Rosen 15 tys. Tylko, że to niezbyt twarda postawa Prądzyńskiego spowodowała, że grupę obchodzącą tak mocno zredukowano, nie zapewniając jej szans na sukces.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Sarissoforoj @ 14/12/2010, 23:58) A może jak słusznie uważano, Prądzyński miał gotowy plan na wszystko. Jak więc jakiemuś dowódcy coś nie pasowało, to potrafił go zmodyfikować, aby dogodzić "miłości własnej generała", nie starając się obronić swych planów za wszelka cenę, nawet za cenę dymisji, jak to należało zrobić podczas wyprawy na gwardię. Powodowało to pewne lekceważenie jego osoby. A może trzeba było jak Chrzanowski twardo obstawać przy swoich pomysłach to może by je realizowano, a nie jakieś popłuczyny po przetrawieniu przez nieudaczników. Natomiast faktem jest, że te wybitne osobowości były ze sobą w konflikcie, który to konflikt wygrywał Skrzynecki dla własnych potrzeb a nie z pożytkiem dla kraju. Może i racja. Twarda postawa Prądzyńskiego i Chrzanowskiego wobec Skrzyneckiego na pewno coś by dała. Skrzynecki raczej nie byłby w stanie pozbyć się ich jak Chłopicki, bo zostałby ze wszystkim sam. W takim przypadku doszłoby co najwyżej do szybkiej kapitulacji powstania, a Skrzynecki chciał, aby uważano go za wybawcę a nie za kapitulanta.
QUOTE(Sarissoforoj @ 14/12/2010, 23:58) QUOTE(mobydick1z) Tylko dzięki powolnemu marszowi Dybicza nie doszło do wsparcia sił Rosena wojskami Dybicza. Prądzyński miał zarządzać 9 tys. wojsk, a Rosen 15 tys. Tylko, że to niezbyt twarda postawa Prądzyńskiego spowodowała, że grupę obchodzącą tak mocno zredukowano, nie zapewniając jej szans na sukces. Owszem, ale co miał robić Prądzyński? Jak zmusić wodza naczelnego do swojej koncepcji? Chyba tylko takim zachowaniem, jak to miało miejsce pod Ostrołęką.
|
|
|
|
|
|
|
|
To, co teraz napisać chciałbym, to nie jest mój autorski pogląd, lecz raczej taki ekstrakt (niektórzy wolą słowo "popłuczyny") z Tokarza.
Aby skutecznie prowadzić wojnę, główni sztabowcy ( w tym wypadku Szef Sztabu i Generalny Kwatermistrz) powinni: - albo przekonać Naczelnego Wodza do swoich planów, - albo przyjąć koncepcję Naczelnego Wodza, - albo złożyć rezygnację.
Ciągnąca się przez szereg kluczowych miesięcy sytuacja, że nasi główni sztabowcy mają zupełnie inną koncepcję strategiczną, niż Wódz Naczelny, z pewnością przyczyniło się do miernych wyników naszych działań.
To nie jest tak, że Skrzynecki żadnej koncepcji nie miał. Miał - i to dość wyraźnie zarysowaną: "TRWAĆ". Może nadzieja na obcą interwencję była płonna, ale jednak ta strategia trwania swój sens miała. Trzymać się głównymi siłami wideł Wisły, Bugu i Narwi, małymi korpusikami szarpać boki nieprzyjaciela, zmuszając go do wydzielania znacznych sił w celu pokonania zagończyków, a z głównymi siłami pozostawać w klinczu, tak długo, jak się da.
Może - gdyby Skrzynecki miał odwagę kopnąć w d... wpychających się na siłę na stanowiska sztabowe Prądzyńskiego i Chrzanowskiego i obsadzić te stanowiska osobami, które akceptują jego koncepcję, to przebieg wojny byłby dla nas mniej niekorzystny...
Nie mówię, że podpisuję się pod tym poglądem rękami i nogami, ale jednak... zastanówmy się nad tym.
Przedstawianie Skrzyneckiego jako kompletnego idioty lub zdrajcy wprawdzie może ratować naszą dumę narodową, ale chyba z prawdą historyczną ma niewiele wspólnego.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Przedstawianie Skrzyneckiego jako kompletnego idioty lub zdrajcy wprawdzie może ratować naszą dumę narodową, ale chyba z prawdą historyczną ma niewiele wspólnego.
Myślę, że jest to pogląd przesadzony (btw, możesz wskazać konkretne miejsce, gdzie Tokarz tak twierdzi, bo rozumiem, że opierasz się na jego teoriach). Nie wydaje mi się, że można z całą pewnością wyodrębnić coś takiego jak myśl strategiczna Skrzyneckiego. Jego poglądy na sposób prowadzenia wojny kształtowały się na podstawie tego, co tworzył Prądzyński, czy Chrzanowski. Co więcej, te poglądy sprowadzały się do negowania pomysłów sztabowców. I chyba najważniejsza rzecz - stwierdziłeś, że Skrzynecki chciał trwać. Jest to chyba zbyt pobłażliwe spojrzenie na jego postępowanie. On chciał mieć gwarancję zwycięstwa, która zapewniłaby mu sławę. W tym kontekście stwierdziłbym raczej, że wiara w pomoc Zachodu była bardziej wygodną wymówką, która usprawiedliwiała brak działań.
Takie rozważania mogą się zakończyć konkluzją zasadniczo odmienną od Twojej. Mianowicie, Skrzynecki nie miał żadnej wizji strategicznej, a ograniczał się do szukania gwarancji sukcesu, który spowodowałby wystawienie mu wielkiego pomnika. Oczywiście, na wojnie coś takiego jest niemożliwe.
Jasne jest, że Skrzynecki nie był zdrajcą (to chyba twierdzi tylko Łojek, a i sam mówi, że trzeba to jeszcze udowodnić), jak i nie był idiotą. Na to miano bardziej zasługują ci, którzy go popierali, pomimo tego co robił. Można jeszcze pokusić się o ocenę Skrzyneckiego, jako wodza w trzech aspektach:
a) taktyk - Ostrołęka była najważniejszą bitwą w jego karierze, którą poprowadził wprost fatalnie dowódca operacyjny - nie jest mi znany żaden plan operacyjny ułożony przez niego osobiście. Nawet więcej, Skrzynecki modyfikował plany sztabowców w absurdalny sposób c) strateg - nawet uznając, że dążył on świadomie do tego, aby powstanie trwało, jak najdłużej, to nie widzę w tym argumentu za. No bo co mówi Clausewitz
Zdaje mi się więc, że ocena, jaka została wystawiona Skrzyneckiemu jest, w zasadniczej mierze, słuszna.
Ten post był edytowany przez adam1234: 15/12/2010, 23:49
|
|
|
|
|
|
|
|
Skrzynecki bezsprzecznie nie był idiotą, gdyż potrafił wspaniale rozgrywać innymi ludźmi. Czy miał jakąś strategię prowadzenia wojny? Skrzynecki miał strategię Menueta: Idź za wrogiem, gdy ten się cofa, i cofaj się gdy ten nieprzyjaciel idzie do przodu. Wspomniany Tokarz pisał o tej strategii tak: „Znaczyło to, że nowy wódz unikać będzie rozstrzygnięć i prowadzić wojnę na zwłokę, wojnę wyczerpania, jak gdyby Polska miała siły i środki do takiej wojny, jak gdyby w jej położeniu wolno było marnować nastręczające się okazje” . Z kolei, to o czym pisał Jancet w podobnych słowach wspominał Michał Sokolnicki, który uważał, że musi być jeden tor myślenia „że albo wódz bierze za łeb polityków i w nim koncentruje się polityczny interes walki, albo rząd bierze za łeb wodzów, zmienia ich, karze, gani lub nagradza i nakazuje walkę wedle politycznego interesu” . Jeśli zaś chodzi o podejrzewanie Skrzyneckiego o zdradę, to wysnuł takie przypuszczenia Józef Zaliwski, który ponoć miał być w posiadaniu takich materiałów zdrady naczelnego wodza. Niestety dowody miały ulec zniszczeniu z powodu ataku Rosjan na grupę Zaliwskiego. Jest to pewna rewelacja, a czy wiarygodna to już pozostawiam Wam do oceny, bo i osoba Zaliwskiego jest dosyć intrygująca.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(adam1234 @ 15/12/2010, 23:31) QUOTE Przedstawianie Skrzyneckiego jako kompletnego idioty lub zdrajcy wprawdzie może ratować naszą dumę narodową, ale chyba z prawdą historyczną ma niewiele wspólnego. Myślę, że jest to pogląd przesadzony (btw, możesz wskazać konkretne miejsce, gdzie Tokarz tak twierdzi, bo rozumiem, że opierasz się na jego teoriach). Adamie, chyba powinienem czuć się urażony. "Swoją" teorię o Skrzyneckim wysnuwam z lektur Tokarza. Ani Tokarz, ani (zaryzykuję )żaden z poważniejszych historyków wojskowości, specjalizujących się w tej epoce, nie twierdził, że Skrzynecki to bądź idiota, bądź zdrajca, bądź jedno i drugie.
Ale pogląd taki był szeroko rozpowszechniony na Wielkiej Emigracji i do dziś jest popularny, zarówno wśród historyków... nazwijmy ich historykami polityki, jak i wśród uczestników tegoż forum. No i Mobydick, którego bardzo cenię, zdaje mi się być nieco pod wpływem tego poglądu, który kąśliwie i przesadnie streszczę: "gdyby nie ten cholerny Skrzynecki, to w maju bylibyśmy w Smoleńsku".
Wielorybie, jeśli się mylę, to bardzo się cieszę i proszę o wybaczenie mych słów.
Co więcej, Adamie, analizując Twoje słowa, choćby te: QUOTE Skrzynecki nie miał żadnej wizji strategicznej, a ograniczał się do szukania gwarancji sukcesu, który spowodowałby wystawienie mu wielkiego pomnika. Oczywiście, na wojnie coś takiego jest niemożliwe trudno nie odnieść wrażenia, że oceniasz Skrzyneckiego jako osobę, która nie postępuje logicznie, działa wg zasad powszechnie uznanych za absurdalne, czyli - za "idiotę", jak ja to określiłem.
Wątek o Chrzanowskim przeradza się w wątek o Skrzyneckim, ale to chyba nieuniknione. Więc kilka uwag o tymże generale.
W kilku bitwach dowodził. Spróbuję wystawić subiektywne oceny w skali 2 - niedostateczna; 5- bardzo dobra. 15 lutego pod Pniewnikiem - ocena bardzo dobra. 17 lutego pod Dobrem - ocena Dobra . 20 lutego w pierwszej fazie obrony Olszynki Grochowskiej - nie mam informacji o jego osobistych decyzjach, ale 4 PPL był z jego dywizji - ocena bardzo dobra. 25 lutego pod Grochowem, najpierw jako dowódca obrony Olszynki, pod koniec jako po. naczelnego - ocena bardzo dobra za 1. fazę, dobra za 2. 31 marca pod Wawrem - zaliczone, ocena pozytywna bez ustalenia stopnia; bitwa toczyła się w nocy i w lesie, w takich warunkach rola naczelnego wodza jest mocno ograniczona. 31 marca pod Dębem Wielkim - tu się waham, no tak 3.5 byłoby najbardziej adekwatne (tyle że na uniwersytetach chyba nie ma takiej oceny), No i w końcu Ostrołęka - NIEDOSTATECZNY !!!
W bitwach, w których dowodził dywizją, spisywał się nieźle, bez względu na to, czy działał samodzielnie, czy pod nadzorem. Gdy objął naczelne dowództwo, szło mu gorzej, ale jednak pod Wawrem i Dębem - poprawnie. I katastrofa ostrołęcka.
Skąd ta zmiana?
Ja zasugeruję, że plan ataku na Rosena Skrzynecki rozumiał i akceptował. Chodziło o to, by atakując słaby korpus (bez ryzyka) zmusić Dybicza do odwrotu znad Wisły. To był plan zgodny z jego koncepcją prowadzenia tej wojny.
Plan majowej wyprawy na Gwardie był może i dobry, ale miał zupełnie inny charakter. Atakując Gwardie można było się spodziewać, że się po prostu cofną. I dobrze, trzeba było je pogonić za Narew. Jednak Dybicz musiał ruszyć im na pomoc, zostawiając Siedlce.
A między Bugiem a Narwią my mieliśmy wydać mu bitwę, z dużymi widokami na równorzędność sił, a nawet na naszą przewagę. Bo na lewym brzegu Bugu musiał zostawić siły osłonowe, my mogliśmy Umińskiego ściągnąć na prawy brzeg, ufając Wiśle i garnizonowi Pragi.
Tylko że ten plan zmierzał do walnej bitwy z Dybiczem, której to bitwy Skrzynecki stanowczo nie chciał. Do tej wyprawy został zmuszony przez naciski polityczne i opinię publiczną, do bitwy przez sytuację. I dowodził, tak jak zarządza ktoś, kto ma realizować nieakceptowany przez siebie plan. Czyli fatalnie.
Ale jaki jest sens przedstawiać, a nawet zmuszać naczelnego wodza do realizowania planu, którego on nie akceptuje i wiadomo, że nie zaakceptuje ???
|
|
|
|
|
|
|
|
Odnośnie Twojej analizy moich słów - masz rację. Gdy patrzę na postać Skrzyneckiego przez pryzmat stricte wojskowy to bardzo blisko mi do poglądów Prądzyńskiego mówiących, że ten człowiek nie narodził się do bycia nie tyle wodzem, co nawet żołnierzem (tutaj Prądzyński już przesadził ).
|
|
|
|
|
|
|
|
Panowie! Wy o powstaniu listopadowym, a w przyszłym miesiącu ukaże się na Zachodzie książka, w której postać Wojciecha Chrzanowskiego zostanie przedstawiona w kontekście jego czynów z okresu Wiosny Ludów. Michael Embree napisał bowiem liczącą blisko 500 stron pracę poświęconą włoskim kampaniom Radetzky’ego. Czytałem tegoż autora książkę o wojnie duńskiej roku 1864 i wiem, czego się można spodziewać po jego kolejnej pozycji. Liczę, że znowu dostaniemy do rąk szczegółową analizę działań bojowych, opartą o bogaty materiał źródłowy wyprodukowany przez obie strony konfliktu. Notka od wydawcy potwierdza te przypuszczenia. Oto i ona: http://www.helion.co.uk/product.asp?strPar..._ID=&P_ID=16854
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|