Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Filmy poświęcone bitwom.
     
Sarissoforoj
 

Kwatermistrz Generalny
*******
Grupa: Supermoderator
Postów: 2.915
Nr użytkownika: 1.265

Stopień akademicki: mgr. inz.
Zawód: Emeryt
 
 
post 29/07/2020, 9:33 Quote Post

Wbrew pozorom jest ich sporo. Czym taki film powinien się charakteryzować. Poświęcony jest jednemu wydarzeniu bitewnemu. Przedstawia starcie z punktu widzenia obydwu walczących stron. Robi to w miarę wiernie. Wątki miłosne, erotyczne są prawie całkowicie pominięte (lub zminimalizowane).

Zachęcam użytkowników do przedstawiania swoich propozycji takich filmów i opinii na ten temat. Najlepszy , najgorszy, najbardziej interesujący.

Na mnie jak do tej pory największe wrażenie robią dwa filmy : "O jeden most za daleko" oraz "Gettysburg". Są to dzieła według mnie stanowiące kanon i często niedościgniony wzór poprawności gatunku. Najgorszy to oczywiście "Pearl Harbor" - za zupełnie zbędny i rozbudowany wątek romansowy nic nie wnoszący do tego dzieła.

Polska kinematografia też popełniła tego rodzaju filmy. Z tych co pamiętam to: "Gniazdo" - bitwa pod Cedynią i "Do krwi ostatniej" - bitwa pod Lenino, "Westerplatte" - bitwa o Westerplatte. Czego brakuje polskim obrazom to spojrzenia strony przeciwnej na walkę.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #1

     
Net_Skater
 

IX ranga
*********
Grupa: Supermoderator
Postów: 4.753
Nr użytkownika: 1.980

Stopień akademicki: Scholar & Gentleman
Zawód: Byly podatnik
 
 
post 29/07/2020, 12:44 Quote Post

Clasycznym przykladem takiego filmu bedzie zekranizowane w 1989 roku dzielo Szekspira "Henryk V", szczegolnie zas bitwa pod Agincourt. Film stal sie popisem rezyserii i aktorstwa Kennetha Branagha i doceniony zdobyciem licznych trofeow; m. innymi trzy nominacje i jeden wygrany Oscar.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #2

     
Sarissoforoj
 

Kwatermistrz Generalny
*******
Grupa: Supermoderator
Postów: 2.915
Nr użytkownika: 1.265

Stopień akademicki: mgr. inz.
Zawód: Emeryt
 
 
post 29/07/2020, 15:00 Quote Post

Mi bardziej podobała się bitwa pod Agincourt (1415) przedstawiona w Henryku V ale tym z 1944. Co prawda oglądałem go jako dziecko i moje pojmowanie obrazu było trochę inne niż obecnie. Duże wrażenie zrobiły na mnie maszyny do sadzania rycerzy na koniach, rozpoczęcie szarży przez kawalerie francuską, oraz ostrzał tej ostatniej przez łuczników brytyjskich.

Nie zmienia to jednak faktu, że bitwa jest tylko elementem końcowym dzieła Szekspira, a nie podmiotem zdarzeń. To coś podobnego ja bitwa pod Grunwaldem w "Krzyżakach" Forda.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #3

     
petroCPN SA
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.063
Nr użytkownika: 104.458

Stopień akademicki: doktor
Zawód: wyk³adowca
 
 
post 29/07/2020, 15:10 Quote Post

QUOTE(Sarissoforoj @ 29/07/2020, 9:33)
Przedstawia starcie z punktu widzenia obydwu walczących stron. Robi to w miarę wiernie. Wątki miłosne, erotyczne są prawie całkowicie pominięte (lub zminimalizowane).

Najlepszy , najgorszy, najbardziej interesujący.

Na mnie jak do tej pory największe wrażenie robią dwa filmy : "O jeden most za daleko" oraz "Gettysburg". Są to dzieła według mnie stanowiące kanon i często niedościgniony wzór poprawności gatunku. Najgorszy to oczywiście "Pearl Harbor" - za zupełnie zbędny i rozbudowany wątek romansowy nic nie wnoszący do tego dzieła.

Polska kinematografia też popełniła tego rodzaju filmy. Z tych co pamiętam to: "Gniazdo" - bitwa pod Cedynią i "Do krwi ostatniej" - bitwa pod Lenino, "Westerplatte" - bitwa o Westerplatte. Czego brakuje polskim obrazom to spojrzenia strony przeciwnej na walkę.
*


1 To prawda, iż wojenne produkcje polskie oraz sowieckie nie zwykły pokazywać drugiej strony konfliktu. Wyjątkiem była filmowa kobyła Mosfilmu p.t. "Wyzwolenie" ("Aswabażnienije", reż Jurij Ozierow, 1969: pięć części, z czego pierwsza i druga poświęcone bitwie pod Kurskiem, trzecia - operacji Bagration, czwarta i piąta - ofensywie zimowej 1945 r. oraz operacji berlińskiej; w polskich kinach części I i II były wyświetlane łącznie, część III - osobno, części IV i V - znów łącznie). Właśnie pokaz części I i II inaugurował działalność warszawskiego kina Relax, dostosowanego do projekcji z taśmy 70mm, co w swoim czasie uważano za przyszłość filmu widowiskowego. A to była taka sowiecka odpowiedź na zachodnie, wystawne produkcje o II Wojnie; w niektórych partiach naprawdę widowiskowa. Ale przede wszystkim: słuszna z punktu widzenia ideolo!
W tym "Wyzwoleniu" pokazywano nam nie tylko gabinet Stalina (portretowanego jako wielki przywódca i mąż stanu), ale również narady w kwaterze Hitlera.

2 Ale jest jeszcze jedna kwestia: czy film o wielkiej bitwie winien trzymać się ściśle faktów udokumentowanych, czy też wolno w nim pokazywać postaci fikcyjne, zwłaszcza anonimowych szeregowych żołnierzy bądź cywilów?
Otóż we wspomnianym "Wyzwoleniu" od czasu do czasu pojawiały się sceny z postaciami nie mającymi dosłownego pierwowzoru. Lecz tylko po stronie Armii Czerwonej (z symbolicznym dodatkiem sojuszniczego Wojska Polskiego). Żadnych szeregowych żołnierzy Wehrmachtu (zwykłych Niemców tyle, że wysłanych na front) - nie pokazano. Bo a nóż któryś z nich wzbudziłby u widzów sympatię...

3 Skoro podobał Ci się "O jeden most za daleko" ('A Bridge Too Far', reż. Richard Attenborough, 1977), będący sfilmowana wersją książki Corneliusa Ryana, to powinien Ci się również podobać również bazujący na książce tego autora "Najdłuższy dzień" ('The Longest Day' reż. Darryl F. Zanuck, Bernhard Wicki i in., 1962) poświęcony lądowaniu w Normandii. Bardzo podobna koncepcja. Zero postaci fikcyjnych bądź wymyślonych sytuacji - jedynie rzeczy wcześniej zdokumentowane w reportażowej książce. Plus gwiazdor albo znany aktor w niemal każdym epizodzie (Richard Burton, Paul Anka, Henry Fonda, Curd Jürgens, Robert Mitchum, Rod Steiger).
Jeśli mam być szczery, to - doceniając maestrię realizacyjną "O jeden most . . ." - uważam ten film za zrobiony jakoś tak jakby bez serca. Doceniam gwiazdorską obsadę (Sean Connery, Anthony Hopkins, Gene Hackman w roli gen. Sosabowskiego wypowiadający pamiętne słowo "Sznur", Michael Caine, Robert Redford, James Caan, Edward Fox) ale jakiś taki chłód bije z tego filmu. Natomiast powtórki "Najdłuższego dnia" niezmiennie sprawiają mi przyjemność. Trzy godziny projekcji mijają jak z bicza trzasł. Choć zdaję sobie sprawę, iż pamiętna sekwencja lądowania na Plaży Omaha z filmu "Szeregowiec Ryan" była w swej brutalności o wiele bardziej prawdziwa.

4 W pamiętnej "Bitwie o Anglię" ('Battle of Britain' reż Guy Hamilton, 1969) mamy - podobnie jak w powyższych dwóch epopejach - dialogi zarówno po angielsku jak po niemiecku. I przez chwilkę także po polsku. Oraz mieszankę postaci historycznych i postaci wymyślonych. Ale połączenie jednych z drugimi jest dość harmonijne, nieirytujące. "Bitwa o Anglię" to też stare kino. Sceny z samolotami zrealizowane za pomocą dość umiejętnej kombinacji (a ) maszyn autentycznych bądź prawie autentycznych w czasie realizacji wciąż jeszcze latających, (b ) makiet z dykty - tylko do zniszczeni na ziemi, (c ) latających modeli sterowanych radiowo. Technologia komputerowa nie była wtedy na tyle powszechna ani na tyle rozwinięta by można było nań polegać.

5 Mocno w zapomnienie popadły dawne jugosłowiańskie filmy wojenne (a w zasadzie: partyzanckie). Nie można ich dziś zdobyć w przyzwoitej jakości technicznej (na Blu-rayu czy czymś takim). Widać żadna z dawnych jugosłowiańskich republik nie śpieszy się do przejęcia swojej części schedy po kinematografii SFRJ. Tymczasem wśród całej tej dawnej produkcji dałoby się znaleźć obrazy będące dość niekiedy wystawnymi monografiami partyzanckich bitew. W szczególności chciałbym przypomnieć pozycje "Bitwa nad Neretwą" ("Bitka na Neretvi", reż. Veljko Bulajić, 1969) oraz "Sutjeska" (tytuł alternatywny: "Piąta ofensywa", reż. Stipe Delić). Do realizacji "Bitwy nad Neretwą" pozyskano producentów z RFN i z Włoch. W obsadzie znaleźli się między innymi, prócz gwiazd kina jugosłowiańskiego: Orson Welles, Yul Brynner, Franco Nero, Hardy Krüger, Curd Jürgens, Siergiej Bondarczuk. Historię bitwy nad Neretwą dało się w świecie przedstawić jako walkę o zachowanie humanizmu, skoro stawką jej było uratowanie licznych rannych. Toteż sam Pablo Picasso zgodził się zaprojektować plakat do tego filmu. "Sutjeska" została zrealizowana za pieniądze wyłącznie krajowe, ale do roli marszałka Tity zaproszono Richarda Burtona. Było to zresztą pierwsze przedstawienie Tity w filmie fabularnym. Burton oraz jego ówczesna małżonka Elizabeth Taylor dostąpili więc zaszczytu bycia zaproszonymi do wielkopańskiej rezydencji Tity na wyspach Briońskich. W sumie za "Bitwą nad Neretwą" i za "Sutjeską" stał zamysł podobny do tego, który stał za sowieckim "Wyzwoleniem": widowiskowość ale też "słuszna" postawa ideologiczna.

6 Zawód sprawiła mi "Dunkierka" ('Dunkirk', reż. Christopher Nolan, 2017). Zamiast imponującej rekonstrukcji wojennej w starym dobrym stylu dostrzegłem tam zbiór luźnych impresji (nawet jeśli niekiedy ciekawych, to całość ciut przynudzała). Toż jedna jedyna scena z filmu "Pokuta" ('Atonement') powiedziała mi o chaosie i panice na plażach Dunkierki więcej, niż całe dzieło Nolana. Gdzieś tak mniej więcej w sześćdziesiątej czwartej i sześćdziesiątej piątej minucie trwania "Pokuty" - jest scena prawdziwie zapierająca dech w piersi. Rzecz nakręcona bez żadnego cięcia montażowego! Kto wiedział - wie o czym mowa.

7 Za najlepszą rekonstrukcję bitwy, jaką kiedykolwiek zrealizowano, niezmiennie uznaję "Tora! Tora! Tora!" (reż. Richard Fleisher, Toshio Masuda, Kinji Fukasaku, 1970) o ataku na Pearl Harbor. W swojej kategorii prawdopodobnie mistrzostwo świata.
Ogromnie mi się podoba, iż każda postać z tego filmu jest tam podpisana. W ogóle jest po staremu, czyli: tylna projekcja się zdarza, efektów komputerowych nie ma albo prawie nie ma. Zatem nie robią na mnie wrażenia te heheszki z drewnianych dialogów w filmie.
Uboższym krewnym "Tory!" jest "Midway" (reż. Roland Emmerich, 2019). Owszem, trochę za dużo efektów komputerowych, ale - w odróżnieniu od "Pearl Harbor" - nie obraża resztek mojej inteligencji. Natomiast pierwowzór filmu Emmericha, czyli "Bitwa o Midway" ('Midway', reż Jack Smight, 1976) odrzuca mnie od pierwszych minut, w których Japończycy mówią po angielsku.

Ten post był edytowany przez petroCPN SA: 30/07/2020, 11:47
 
User is offline  PMMini Profile Post #4

     
Net_Skater
 

IX ranga
*********
Grupa: Supermoderator
Postów: 4.753
Nr użytkownika: 1.980

Stopień akademicki: Scholar & Gentleman
Zawód: Byly podatnik
 
 
post 30/07/2020, 11:32 Quote Post

Sarissoforoj nadal temu watkowi tytul "Filmy poswiecone bitwom" - i jak do tej pory (choc to dopiero poczatek debaty), mowimy wylacznie o filmach.
Ale podejrzewam, ze wczesniej czy pozniej ktos pierwszy "odwazny" napisze post o tej samej tematyki serialu telewizyjnym.
Wracajac do tematyki.
Film o bitwie ma wiele plaszczyzn. Ta, do tej pory wymieniana to pokazywanie zmagania w ktorych jest sporo postaci, bardzo czesto postaci historycznych, bogatych obrazow akcji, szczodre uzywanie wszelakiego rodzaju sprzetu wojskowego poczawszy od helmu a konczac na czolgu, samolocie, okrecie wojennym.
Zmienmy wiec te plaszczyzne na inna.
Pierwsza nastepna ktora przychodzi mi na mysl to czesto samotne zmaganie tylko dwoch zolnierzy przeciwnych stron. Przyklad:
"Hell in the Pacific", zrobiony w 1968 roku film z tylko dwoma aktorami: Lee Marvin i Toshiro Mifune. Dwoch - nazwijmy to - rozbitkow znajduje sie na malej wyspie na Pacyfiku. I jeden i drugi chca po prostu przezyc - ale to Amerykanin i Japonczyk, ktorzy naleza przeciez do dwoch zaciekle ze soba wojujacych stron. Po nasyconym najrozniejszymi sytuacjami okresie konfrontacji, dochodza do porozumienia i koegzystuja. Buduja tratwe, doplywaja do nastepnej wyspy na ktorej znajduja kompletnie rozwalona, bezludna placowke japonska. Toshiro czuje sie jak u siebie, do momentu w ktorym kiedy obydwoje buszuja po terenie, znajduje amerykanski periodyk ze zdjeciami poleglych zolnierzy japonskich. Okazuje sie, ze jakis czas temu wyspe zdobyli Amerykanie. Nastepuje spiecie, w czasie ktorego obydwaj nie zwracaja uwagi na to, ze naokolo zaczyna sie nawala artyleryjska. Koniec jest tragiczny: budynek, w ktorym sie znajduja, zostaje trafiony i wali sie.
Druga plaszczyzna:
Jeden przeciwko wielu.
Tym razem nie zolnierz, ale jedyny ocalaly zalogant frachtowca zatopionego przez U-boot. Film nazywa sie "Murphy's War", z 1971 roku.
Marynarz Murphy grany przez Peter O"Toole ratuje sie na wybrzezu Wenezueli, kolo ujscia Orinoco. Marynarz dochodzi do siebie, lokalni informuja go, ze do ujscia rzeki wplynal okret podwodny i zamaskowany, zacumowal przy wybrzezu rzeki. Musi sie ukrywac bo Niemcy "wizytuja" osade i w trakcie tej wizyty zabijaja rannego pilota ktory byl leczony przez lokalnych. Murphy jest nakrecony potrzeba zemsty (za pilota i za rozbitkow jego statku ktorzy zostali wymordowani ogniem km z U-boota). Lokalni wskazuja mu ukryty, lekko uszkodzony Grunman J2F wodnoplatowiec. Murphy w kompletnie wariacki sposob opanowuje umiejetnosc pilotazu, konstruuje pare bomb zapalajacych (kanistry z benzyna) i wykonuje wariacki nalot na ukrytego U-boota. Bez sukcesu. W miedzyczasie lokalni informuja go, ze wojna jest zakonczona. Murphy ma to w nosie. Dowiaduje sie, ze niedaleko, przy brzegu lezy torpeda. W miedzyczasie U-boot wyplywa z miejsca pobytu ale przy ujsciu rzeki zbyt szybko zanurza sie i grzeznie w mule ujscia Orinoco. Murphy wskakuje na stara motorowa barke z duzym dzwigiem, wyciaga torpede, plynie w miejsce lokalizacji uwiezionego U-boota i zrzuca uwiazana do liny dzwigu torpede pionowo w dol. Torpeda wybucha niszczac U-boota ale takze niszczac barke i zabijajac Murphy'ego.
Obydwa w/w filmy nie zarobily na siebie, takze krytycy nie byli zbyt laskawi. Moim zdaniem, krytycy nie byli sprawiedliwi, "Hell in the Pacific" i "Murphy's War" sa bardzo dobre.


N_S
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #5

     
Daweo
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.775
Nr użytkownika: 77.396

 
 
post 30/07/2020, 18:44 Quote Post

QUOTE(petroCPN SA @ 29/07/2020, 15:10)
(...)W pamiętnej "Bitwie o Anglię" ('Battle of Britain' reż Guy Hamilton, 1969) mamy - podobnie jak w powyższych dwóch epopejach - dialogi zarówno po angielsku jak po niemiecku. I przez chwilkę także po polsku. Oraz mieszankę postaci historycznych i postaci wymyślonych. Ale połączenie jednych z drugimi jest dość harmonijne, nieirytujące. "Bitwa o Anglię" to też stare kino. Sceny z samolotami zrealizowane za pomocą dość umiejętnej kombinacji (a ) maszyn autentycznych bądź prawie autentycznych w czasie realizacji wciąż jeszcze latających, (b ) makiet z dykty - tylko do zniszczeni na ziemi, (c ) latających modeli sterowanych radiowo. Technologia komputerowa nie była wtedy na tyle powszechna ani na tyle rozwinięta by można było nań polegać.(...)
*


Każdemu komu spodobał się ten film polecam obejrzeć też The Dam Busters z 1955 roku, który przedstawia atak No. 617 Squadron na tamy w zagłębiu Ruhry w 1943 roku (Operation Chastise).
 
User is offline  PMMini Profile Post #6

     
emigrant
 

Antykomunista
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 25.907
Nr użytkownika: 46.387

Stopień akademicki: kontrrewolucjonista
Zawód: reakcjonista
 
 
post 11/04/2023, 17:16 Quote Post

Oglądnąłem niedawno film "Nieznana bitwa", Rosja 2019.
Niby to o Rżewie.Batalistyka dobra, ale jak kłamali tak kłamią.
Ciekawe czemu ta bitwa jest nieznana według nich. Jakoś nie wyjaśnili. tongue.gif
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #7

 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej