Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
2 Strony < 1 2 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Szlachta przy stole
     
Miuti
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 557
Nr użytkownika: 54.362

Mulier. Ale hic!
Stopień akademicki: mgr
Zawód: historyk
 
 
post 29/11/2011, 14:10 Quote Post

Krakowscy mieszczanie uprawiali ziemniaki w przydomowych ogródkach (a tak - Kraków był i jest pełen ogrodów, ukrytych za blokami kamienic i niedostrzegalnych dla szarego przechodnia!) w poł. XVIII w.

Sporo o jedzonku pisze Wacuś Potocki.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #16

     
mata2010
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.614
Nr użytkownika: 33.783

Andrzej Matuszewski
Stopień akademicki: dr
Zawód: statystyk
 
 
post 29/11/2011, 16:31 Quote Post

A propos Marysieńki słyszałem z poważnych ust następującą historię (czyli więcej niż anegdotę).
Przeszkadzały jej podobno tłuste ręce szlachty proszonej z różnych okazji przez króla-małżonka na biesiady. W związku z tym kazała postawić przy każdym biesiadniku miseczki z wodą pachnącą i z płatkami róży. W zamierzeniu iżby szlachcice po spożyciu miąs, obmyli sobie ręce. Skutek był taki, że goście królewscy narzekali na królową, że cosik ich cienkuszem na koniec poczęstowała smile.gif

Czy ktoś o tym słyszał?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #17

     
Miuti
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 557
Nr użytkownika: 54.362

Mulier. Ale hic!
Stopień akademicki: mgr
Zawód: historyk
 
 
post 5/12/2011, 13:34 Quote Post

Stanisław Czerniecki, Compendium Ferculorum albo zebranie potraw, Wyd. i opr. Jarosłw Dumanowski i Magdalena Spychaj, Warszawa 2009

Takie coś , wydane w r. 1682.

Instrukcja, jak karmić takich tych z najwyższej półki.

Przeciętny szlachcic tak oczywiście nie jadał - ale pewne potrawy z dań skromniejszych zapewne trafiały na jego stół.
Choćby potrawa, określana jako grzybek.
Pod tą nazwą funkcjonuje ona do dziś - a jest to po prostu prymitywna wersja omletu.
Naleśnik też nie był poza możliwościami hreczkosieja.
Albo rosołek.

Uwaga - s. 19, obraz przedstawiający ucztę w Jaworowie A.D. 1684 + kto go odatował na 1685?
Toż to o wiele późniejsze! Te kapelutki i fryzury panów, te suknie i fryzury pań! Horror!!!!!!!
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #18

     
Miuti
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 557
Nr użytkownika: 54.362

Mulier. Ale hic!
Stopień akademicki: mgr
Zawód: historyk
 
 
post 6/12/2011, 13:10 Quote Post

O kuchni RON tu się trochę pisze:

http://www.historycy.org/index.php?showtopic=82350&st=0

 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #19

     
tygodniusz
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 25
Nr użytkownika: 76.604

Piotr z lasu
Stopień akademicki: gajowy
Zawód: lesnik
 
 
post 4/02/2012, 3:56 Quote Post

Bardzo zabawnie opisuje biesiady u księcia Karola Radziwiłła Zbyszewski w "Niemcewicz od przodu i tyłu". Pozwolę sobie wkleić fragment (ACTA już zaciera prążkowane, chwytne łapki):

"Wstawano późno, koło 11-ej, wnet bieżono na śniadanie. Normalny szlachcic posuwał sobie: łokieć suchej kiełbasy, półmisek zrazów z kaszą, dwa kapłony, zalewał to czterema butelkami wina węgierskiego i - dość! do obiadu nic już nie brał do ust.
Obiad zaczynał się o 12-ej w południe. Zasiadano przy długich wąskich stołach, przybranych w tafle zwierciadlane o złoconych brzegach. Pośrodku kupy konfitur i galaret ułożone w kolory i herby najdostojniejszych gości. Na tych słodyczach sterczały figurki porcelanowe i inne cacka.
Stale brakło naczynia; biesiadnicy wyciągali zza cholewy własne łyżki, talerze i noże - obtarłszy je wprzód w obrus - pożyczano grzecznie sąsiadowi. Wszyscy czuli się prawie na czczo, więc w milczeniu pałaszowano; na początek szła wazka barszczu z rurą, potem micha schabu z grochem, rynienka kapusty ze sztukamięsą... Książę Karol coraz to wołał płaczliwie:
- Panie kochanku, nic nie jecie, nie pijecie, niełaskawi...
- Zdrowie księcia pana! - odkrzykiwała szlachta, spełniając puchary i rada z przynuki.
Zaspokoiwszy nieco pierwszy głód, zwalniano tempo, urządzano atrakcje wesołe a dowcipne:
Młodzież popisywała się rozpłatywaniem indyka w powietrzu - co to było śmiechu, gdy się nie udało i ociekający tłustym sosem indyk padał - bęc na brzuch jednego z widzów; ktoś ucinał szablą szyjkę od butelki, ktoś brał naraz do gęby 3 jajka na twardo i połykał, ci rzucali zręcznie w damy kulkami z chleba - prosto za gors, najwięcej podziwu wzbudzały jednak popisy tęgich gardziołek.
Zwykły puchar zawierał dwie butelki wina, mistrzowie gardzili takim kieliszkiem i brali się do gąsiora co wyglądał na beczułkę. W pucharze takim mieściło się 5 butelek, a w jego nakrywce 3, wirtuoz opróżniał jednym haustem nakrywkę, zaraz potem dwoma łykami sam puchar i z gracją, przez serwetę, oddawał temu w czyje pił ręce. Entuzjazm powszechny. Gracka robota!
- Przedni ma spust!
- I trzeźwy! Tęga głowa, musimy go wybrać na posła!
Starzy biadali, że to już nie te dobre, piękne czasy saskie. Wtedy za opróżnienie duszkiem takiego pucharzyska król dawał zasłużoną nagrodę: starostwo, pensję dożywotnią, order Orła Białego, dziś - kto co dostanie? Czasem rozczulony magnat da pierścień, albo konia - taki drobiazg za taki wyczyn! Oj ta młodzież obecna, jeszcze trochę, a jak chore babcie herbatę pić zacznie.
Na razie na tę katastrofę się nie zanosiło, wszyscy pili na umór, brzuchy pęczniały w oczach."

Całość tu http://niniwa2.cba.pl/zbyszewski_niemcewicz_1.htm lub na półce smile.gif

Ten post był edytowany przez tygodniusz: 4/02/2012, 3:58
 
User is offline  PMMini Profile Post #20

     
Miuti
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 557
Nr użytkownika: 54.362

Mulier. Ale hic!
Stopień akademicki: mgr
Zawód: historyk
 
 
post 18/03/2012, 23:52 Quote Post

Nie wydaje mi się, żeby przeciętny szlachcic mógł się opychać frykasami na taką skalę, jak wyżej... W XVII w. ceniono jednak sprawność fizyczną, zycie zmuszało do dosiadania konia, pokazywania się na okazowaniach (popisach), udziału w pospolitym ruszeniu. Jedną z ulubionych rozrywek było polowanie.

QUOTE(Arbago @ 26/11/2011, 14:42)
Królowa Bona i jej włoszczyzna to raczej symbol niż prawda. Warzywa takie jak por, pomidory były już w Polsce znane wcześniej, a w okresie rządów Zygmunta I zostały rozpowszechnione. Bona tak samo wprowadziła w Polsce włoszczyznę do garnków, jak Kopernik wstrzymał Słońce ruszył Ziemię - w przenośni.
*



Skąd informacja o pomidorach? Przecież pochodzą one z Ameryki - nie ustalono, czy południowej, czy środkowej. W Modzie bardzo dobrej smażenia różnych konfektów o pomidorach mowy nie ma. U Czerneckiego - nie wiem, muszę sprawdzić, ale ich sobie nie przypominam.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #21

     
Blake
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.419
Nr użytkownika: 37.436

Zawód: student
 
 
post 19/03/2012, 10:03 Quote Post

QUOTE
Nie wydaje mi się, żeby przeciętny szlachcic mógł się opychać frykasami na taką skalę, jak wyżej...
Przeciętny nie, ale u Radziwiłłów przecież szaraczki nie jadały. W ogóle, trzeba wziąć poprawkę na to, że takie uczty nie zdarzały się codziennie. Jeśli raz na jakiś czas, przy aktywnym trybie życia, ktoś wypił gąsior wina, połknął trzy jajka i opchał się jak prosię, ale później i tak organizm nie zmagazynował tego i spora część po prostu przewędrowała sobie przez układ pokarmowy, to nie stawał się automatycznie grubasem, którego można by postawić w galerii osobliwości.
Tak więc pytanie nie brzmi, ile pochłaniano naraz, ale: jak często.
 
User is offline  PMMini Profile Post #22

     
emigrant
 

Antykomunista
**********
Grupa: Użytkownik
Postów: 25.903
Nr użytkownika: 46.387

Stopień akademicki: kontrrewolucjonista
Zawód: reakcjonista
 
 
post 19/03/2012, 14:26 Quote Post

QUOTE(Miuti @ 29/11/2011, 14:10)
Sporo o jedzonku pisze Wacuś Potocki.
*


Nie wymieniono tu autora, który wręcz specjalizował się w tego typu sprawach, tzn. obyczjów RONu, także kulinarnych. Chodzi o Zbigniewa Kuchowicza:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zbigniew_Kuchowicz
Jego książki są wręcz kopalnią solidnej wiedzy i ciekawych oraz zabawnych anegdot, jeśli chodzi o tamte czasy.

Ten post był edytowany przez emigrant: 19/03/2012, 14:27
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #23

     
Miuti
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 557
Nr użytkownika: 54.362

Mulier. Ale hic!
Stopień akademicki: mgr
Zawód: historyk
 
 
post 19/03/2012, 21:16 Quote Post

Kuchowicz owszem - ale ja tam wolę grzebać w żródłach.
Bardzo dużo o tym, co się jadło w magnackich domach, mówią nam wydane ostatnio ksiązki kucharskie z II poł. XVII w. Mówią one nie tylko o tym, co się wcinało i jak się to przygotowywało, ale także, jakie produkty były dostępne na rynku - oczywiście nie na każdą kieszeń.
Kuchowicz raczej zajmował się XVIII w - a w XVII w. jednak się żyło inaczej.

Ja z upodobaniem rozczytuję się w inwentarzach dóbr ziemskich i instruktarzach ekonomicznych. Bo przecież jadło się to - co się uprawiało! A więc mnóstwo kasz, mnóstwo grochu. Fasola była znana jako groch niemiecki, groch turecki, bób turecki, wielogroch, wielkogroch. W pocz. XVII w. Syrenius twierdził, że dla ludzi jej ziarno nie jest przydatne - nadaje się ona do tuczenia ptactwa domowego. Kiedy się to odmieniło, nie wiem - w każdym razie teraz mamy w menu tradycyjną polską potrawę, jaką jest fasolka po bretońsku.
W ogóle Syrenius podaje sporo informacji nt. jarzynek.

O Syreniusie i jego dziele -
http://pl.wikipedia.org/wiki/Szymon_Syre%C...%28Syreniusz%29
Zielnik -
http://www.zielnik-syrenniusa.art.pl/
http://www.pbi.edu.pl/book_reader.php?p=17491&s=1

Ale Syrenius to raczej schyłek XVI w.- bo wtedy jego dzieło powstawało.

Ten post był edytowany przez Miuti: 19/03/2012, 21:18
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #24

     
Miuti
 

V ranga
*****
Grupa: Użytkownik
Postów: 557
Nr użytkownika: 54.362

Mulier. Ale hic!
Stopień akademicki: mgr
Zawód: historyk
 
 
post 26/03/2012, 23:03 Quote Post

Sprawdziłam. Czernecki pomidorków do karmienia chlebodawców nie stosował.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #25

     
Arbago
 

Pomorzanin
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.032
Nr użytkownika: 38.089

 
 
post 17/09/2012, 21:37 Quote Post

Mea culpa, nie było pomidorów w kuchni polskiej. Były one jednak znane w latach 90-tych XVI wieku w Polsce, opisał je w swoim "Zielniku" Szymon Syreński.

Pamiętać należy, że magnaci jadali dobrze także w czasie postów. Oczywiście przestrzegali ich bardzo skrupulatnie. Jedzono wówczas ryby do których zaliczano takie przysmaki jak raki, żółwie, małże, ostrygi lub kawior. Książę Zasławski wydawał na ryby w okresie postu około 2400 złotych. Normalnie zaś jego około 70-osobowy dwór zjadał tygodniowo:
5 wołów;
5 jałowic;
15 baranów;
10 cieląt;
150 kur;
40 gęsi;
30 kapłonów;
20 prosiąt;
5 indyków;
50 kurcząt;
2 wieprze;
4 połcie słoniny;
3 faski masła;
120 sztuk sera.


 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #26

2 Strony < 1 2 
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej