|
|
Robert The Bruce - wybitna szkocka postać
|
|
|
|
Robert Bruce napewno był ostatnim królem Szkocji, którego bezsprzecznie można nazwać wybitnym. Jego syn był zdolnym politykiem, ale głównie zbijał kapitał z sucesu ojca. A Stuartowie... hm. albo byli nieudolni( vide Robert III) albo gineli zbyt młodo, by odnieść sukces( Jakub II i V) pozatym czasem nie mieli szczęścia (Jakub I). Natomiast Robert wyzwolił Szkocję, a tego byle kto by nie zrobił, fakt że miał słabości i przez pewien czas prowadził podwójną grę nie zmienia faktu, że to jemu Szkocja zawdzięczała swoją wolność. No i miał sporo szczęścia, tego zabrakło jego następcom. Ale bez tego nic się nie osiągnie.....
P.S Bruce Robert urodził się 11 lipca 1274 oznacza że ja urodziłem się równo w 725 rocznicę jego urodzin
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(oakmeke @ 8/11/2004, 18:46) Slyszalem, ze Szkoci "Walecznym Sercem" nazywaja wlasnie Bruce'a, nie Wallace'a... nie wiecie jak to wkoncu jest?
Nazywali go tak, z powodu tego, że na łożu śmierci zażyczył sobie by jego serce zostało pochowane w Ziemi Świętej. Z tym zadaniem wyruszyła grupa rycerstwa, która w Hiszpanii przyłączyła się do walki z Maurami. Rycerz, który miał na piersi serce zginął, spiesząc na pomoc towarzyszom. Po walce puszkę z sercem odnaleziono i powróciła ona do Szkocji... Szczegóły były w dodatku Rzeczpospolitej o bitwa pod Stirling, bodajże 3 tygodnie temu.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Robert Bruce napewno był ostatnim królem Szkocji, którego bezsprzecznie można nazwać wybitnym
E przesadzasz, było jeszcze trochę niezłych królów Szkocji np Jakub V Stewart zwany Król Biedaków, królowa Anna, Wilhelm
|
|
|
|
|
|
|
|
Tylko że nie zdąrzył on sobie porządzić, wiesz w końcu dożył tylko 30 lat, to była dla Szkocji wielka strata... A Robert nie tylko był nienajgorszym władcą(nieudolny nie wyzwolił by kraju) ale i żył całkiem sporo, przynajmniej jak na standardy średniowiecza.
|
|
|
|
|
|
|
|
Bruce miał jednak dużo szczęścia, bowiem jego przeciwnikiem po stronie angielskiej był Edward II, a nie Longshanks.
|
|
|
|
|
|
|
|
Zasadniczo to każdy wybitny władca musiał mieć szczęście, żeby jego plan wypalił. Aleksander,Cezar,Napoleon oni wszyscy w dużej mieże urodzili się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie. Żaden Cromwell, Filip August czy Władysław Jagiełło nie byli by tym, kim byli, gdyby im fortuna nie darowała tego, co mili. Są przykłady na to, że władca słaby może sięutrzymać dzięki szczęściu( Henryk VI) a i wybitni władcy nic nie mogli bez odpowiedniego wsparcia fotuny (August II) dlatego nie można kewstionować dorobku dobrego władcy, dlatego że miał szczęście, oni wszyscy je mieli
|
|
|
|
|
|
|
|
Jednak Bruce stanął przed najbardziej nieudolnym i niekompetentnym władcą w historii Anglii, jak Edwarda II ostatnio określil D. Carpenter. Jest to tylko spekulacja, ale marne byłyby losy Bruce’a gdyby nie śmierć Edwarda I.
|
|
|
|
|
|
|
|
E tam, po mojemu był to normalny Plantagenet, nieudacznik, głupek i zapatrzony we francję snob, który jest obcym we własnym królestwie. W tej dynasti takie nieudolne podejście do polityki jest wręcz standardem. Równie dobrze mógłby walczyć z Janem bez ziemi, którymś Ryśkiem czy Henrykiem III.
|
|
|
|
|
|
|
|
Bruce odznaczał się również świetną kondycja fizyczną i umiejętnościami bojowymi. Jako anegdotę przytoczę fakt, ze pewngo razu, jadąc samotnie, został napadnięty przez (chyba) dziewięciu rozbójników. Udalo mu się ich jednak wszystkich własnoręcznie pokonać.
|
|
|
|
|
|
|
|
Napewno też był dosyć silny psychicznie- wytrzymał tyle tragedi (Edward z zamiłowaniem mordował jego rodzinę i towarzyszy broni) i kompromitujących klęsk, wiele osób by się załamało, ale on wytrzymał. Jeżeli mówimy o anegdodatach, to napewno każdy słyszał o tym, jak ukrywając się przed żołnierzami Edwarda Robert przeżywał załamanie, jednak pewnego dnia ukrywając się w pieczarze, zobaczył pająka ponawiającego pruby wspięcia się na swoją nić, to podsycyiło w nim wole walki i odnowiło jego wiare w możliwość zwycięstwa. Jasię tylko pytam, czy temu pająkowi się udało.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE E tam, po mojemu był to normalny Plantagenet, nieudacznik, głupek i zapatrzony we francję snob, który jest obcym we własnym królestwie. W tej dynasti takie nieudolne podejście do polityki jest wręcz standardem. Równie dobrze mógłby walczyć z Janem bez ziemi, którymś Ryśkiem czy Henrykiem III. Plantageneci byli o tyle obcy we własnym królestwie, o ile obca była w nim CAŁA wyższa warstwa - 100% arystokracji i ze trzy czwarte rycerstwa również pochodziło z Francji. Takie stawianie sprawy to nieporozumienie. A twierdzenie, że "normalny Plantagenet" to "głupek i snob" jest po prostu żałosne... Podobnie jak owo rzekome "nieudolne podejście do polityki". Ród ten wydał kilku najwybitniejszych władców Anglii i kilku doskonałych wodzów. Edward I, o którym tu mowa w kontekście "co by było gdyby dożył" bez wątpienia był i jednym i drugim. Podzielam tą gdybologiczną tezę, że gdyby pod Bannocburn zamiast Edwarda II dowodził jego świętej pamięci rodzic, to z armii szkockiej nie byłoby co zbierać... Stary Długonogi był wodzem wybitnym, już jako gołowąs pobił na głowę de Montforta, a co zrobił z Wallecem pod Falkirk nie trzeba chyba przypominać. Pod Bannockburn z pewnością nie popełnił by tego tragicznego błędu, jakim było wciśnięcie całej armii angielskiej w wąskie pasmo terenu pomiędzy Szkotami a bagnem. I na pewno nie puszczałby kawalerii do bezsensownych szarż na piki, podczas gdy łucznicy nudzili się na tyłach.
|
|
|
|
|
|
|
|
Edward I i Henryk II to jedynie wyjątki, potwierdzające regułę, ogólnie rzecz ujmując to Plantageneci po prostu powstrzymali odrodzenie kultury angielkiej, wciągneli ją w długie walki z francja i zrujnowali ekonomicznie ludność. Zaś Bruce walczył o swoje- tu się urodził, z tymi ludźmi się indentyfikował, był tutejszy, nie walczył o Korone, ale o Państwo, może chodziło mu tylko o władzę, ale na tym polegała jego siła- interes Roberta i interes Szkocji były ze sobą zbieżne, czego o Planatagenetach i Angli powiedzieć nie można.
|
|
|
|
|
|
|
|
[..] ‘Zaś Bruce walczył o swoje- tu się urodził, z tymi ludźmi się indentyfikował, był tutejszy, nie walczył o Korone, ale o Państwo, może chodziło mu tylko o władzę, ale na tym polegała jego siła- interes Roberta i interes Szkocji były ze sobą zbieżne, czego o Planatagenetach i Angli powiedzieć nie można’ [..]
Przede wszystkim należałoby tutaj zaznaczyć, ze interesy Roberta i Szkocji były ze sobą zbieżne ale głownie jeśli chodzi o przetrwanie tego pierwszego (B. Webster,1995). W rzeczywistości interesy Szkocji często ‘rozbiegały’ sie z celami Bruce’a. Sam zamach z 1306 był wynikiem osobistych roszczeń mających na celu chronienie prywatnych interesów dynastycznych i rodzinnych Bruce’a. Nie bez powodu biograf Roberta nazwał przewrót tegoż roku jako ‘prywatną rewolucję ambitnego czlowieka’, natomiast krótka relacja poczynań Bruce’a w 1306 wyraźnie wskazuje, ze większość Szkotów nie stała za uzurpatorem (Barrow, 1988; Stones nr. 34). Po powrocie Roberta z przymusowego wygnania jego zamierzenia również nie do końca zbiegały się z interesem Szkocji, bowiem jak nazwać bezlitosny ‘herschip of Buchan’? Jako wyraz wspólnych celów? Dogłębne analizy głównych dokumentów wydanych przez kancelarię Roberta przedstawiają podobny obraz. Tzw. deklaracja kościelna z 1309/1310 roku ( jak i późniejsza z 1314) nie była owocem jednolitego poparcia udzielonego Robertowi przez szkocki kirk. W rzeczywistości, jak to wykazał D. Marshall (1926), wielu członków kościoła nie było obecnych podczas zebrania bowiem albo celowo unikała zdeklarowania poparcia dla Bruce’a, albo była w służbie króla angielskiego, albo miała wątpliwości do co słuszności roszczeń Roberta (Stones nr. 36). Myślę, ze jednak najlepszym dowodem braku zbieżności interesów pomiędzy obozem Roberta a jego magnaterią była tzw. konspiracja Soulesa (1320), który ukazuje, ze nawet w okresie po bitwie pod Bannockburn, poparcie dla Roberta nie można uznać za oczywiste. Konspiracja ta miała na celu całkowite usuniecie Bruce’a i jego rodziny.
Źródła: G. Barrow, Robert Bruce and the Community of the Realm of Scotland, Edinburgh 1988 C. McNamee, Robert Bruce. Our Most Valiant Prince, King and Lord, Birlinn 2006 B. Webster, Anglo-Scottish Relations 1296-1389: Some Recent Essays, Scottish Historical Review, 74, 1995, s. 101
|
|
|
|
|
|
|
|
Moim zdaniem to wystarczy, tak samo było z Napoleonem czy z Cromwellem, nie chodzi o to by twój kraj cie kochał, ale o to by szanował cię w przyszłości.
|
|
|
|
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|