Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> NSZZ funkcjonariuszy MO, "Solidarność" w milicji ?
     
pejotlbis
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 499
Nr użytkownika: 97.178

Piotr Jakubowski
 
 
post 6/10/2015, 7:17 Quote Post

Witam!
Pamietam, było to w 1981 roku na latarniach i murach mozna było przeczytać, wśród masy innych , ulotki o próbie utworzenia NSZZFMO- Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej.
Na ulotce tej -nie pamietam dosłownie treści była informacja o przesladowaniach i wyrokach więzienia dla funkcjonariuszy uczestniczących w tej inicjatywie.
Reżymowe media całkowicie milczały , i nie przypominam sobie zeby , solidarnościowe gazety i gazetki mówiły coś na ten temat.
Czy ktoś z Was coś wie ?
Czy był to autentyczny ,oddolny ruch reformatorski w resorcie , czy tylko prowokacja?
Kim byli ci ludzie z milicji / o ile byli/ którzy mieli za to siedzieć?
Czy to zjawisko miało jakąś łączność z póżniejszym o 9 lat słynnym zbrataniem funkcjonariuszy milicji z Wałęsą w kosciele?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #1

     
Varyag
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.445
Nr użytkownika: 88.193

 
 
post 6/10/2015, 16:50 Quote Post

Hasło wydrukowane w Tomie II.
Związek Zawodowy Funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej. 20 V 1981 przedstawiciele 120 jednostek garnizonu katowickiego zebrani w V Komisariacie MO w Szopienicach uchwalili 17 postulatów dotyczących m.in. niewykorzystywania MO do rozgrywek politycznych, wynagrodzenia za pracę w nadgodzinach i dniach wolnych, utworzenia związku zawodowego milicjantów. Od 24 V 1981 zaczęły powstawać Komitety Założycielskie ZZ FMO w różnych jednostkach MO. 26 V 1981 w Batalionie Patrolowym KS MO w Warszawie przedstawiciele jednostek MO z woj. stołecznego i kilku innych województw wybrali Tymczasowy Komitet Założycielski NSZZ FMO z sierż. Ireneuszem Sierańskim jako przewodniczącym. Ruch związkowy objął 428 jednostek MO w 40 województwach i 3 jednostki szkoleniowe, tj. ok. 16% jednostek organizacyjnych MO. Występował przeważnie w jednostkach niższego i średniego szczebla: komisariatach i komendach miejskich, obejmował po kilka lub kilkanaście jednostek MO, najwięcej w woj. stołecznym – 65. Struktury założycielskie ZZ FMO powstały w 38 jednostkach MO w 26 woj. W Białymstoku, Bielsku-Białej, Gorzowie Wielkopolskim, Katowicach, Krakowie, Lublinie, Nowym Sączu, Ostrołęce, Siedlcach, Szczecinie, Tarnowie i Warszawie powstały garnizonowe komitety założycielskie. 1 VI 1981 odbyły się 2 niezależne zjazdy delegatów z jednostek MO: w Warszawie (700 uczestników; listę obecności podpisało 578) i Katowicach (111 uczestników). Tego samego dnia delegacja zjazdu katowickiego przyjechała do Warszawy i przyłączyła się do trwającego tam zjazdu. W Warszawie utworzono Ogólnopolski Komitet Założycielski ZZ FMO. Przewodniczącym OKZ został por. Wiktor Mikusiński z KS MO, wiceprzewodniczącymi por. Kazimierz Kolinka z Łodzi i kpt. Edward Szybka z Krakowa; w składzie prezydium znaleźli się przedstawiciele 35 garnizonów. 2-7 VI 1981 trwały zakończone fiaskiem rozmowy przedstawicieli OKZ z Komisją Koordynacyjną Rady Ministrów ds. Umacniania Praworządności i Przestrzegania Porządku Publicznego. Władze nie wyraziły zgody na tworzenie związków zawodowych w MO i SB, forsowały natomiast koncepcję rad pracowniczych. 9 VI 1981 W. Mikusiński ustąpił z funkcji przewodniczącego OKZ, nowym przewodniczącym został I. Sierański. 10 VI 1981 OKZ FMO złożył w Sądzie Wojewódzkim w Warszawie wniosek o rejestrację związku, sąd odrzucił go ze względu na uchybienia formalne, 27 VII 1981 złożono wniosek uzupełniony. 22 IX 1981, na posiedzeniu niejawnym, sędzia Zdzisław Kościelniak zawiesił postępowanie do czasu rozstrzygnięcia przez SN zapytania prawnego Ministerstwa Sprawiedliwości: „Czy funkcjonariusz MO jest pracownikiem w rozumieniu art. 2 ustawy z 1 VII 1949 o związkach zawodowych w związku z art. 2 i 19 kodeksu pracy?”. 25 IX 1981 OKZ przekształcił się w Komitet Protestacyjny, na którego czele stanął I. Sierański; podjęto okupację Hali Gwardii, przerwano ją jednak po kilku godz. pod groźbą interwencji. Przedstawiciele OKZ uczestniczyli też w strajku w Wyższej Oficerskiej Szkole Pożarniczej w Warszawie (25 XI – 2 XII 1981).
W 2. dekadzie VI 1981 rozpoczęły się czystki w MO. 12 VI 1981 rozwiązany został Batalion Patrolowy KS MO, do X 1981 przeprowadzono ponad 500 rozmów z funkcjonariuszami zaangażowanymi w tworzenie ZZ FMO, do 13 XII 1981 zwolniono ok. 120 osób.
„S”, szczególnie jej władze krajowe, długo pozostawała ostrożna wobec tej inicjatywy. Przełomem było zaproszenie przedstawicieli OKZ ZZ FMO na 2. turę I KZD. 28 IX 1981, mimo prób przeciwdziałania ze strony MO i SB, entuzjastycznie przyjęte przemówienie w imieniu milicyjnych związkowców wygłosił plut. rezerwy MO Zbigniew Żmudziak. Przedstawiciele OKZ spotkali się z przewodniczącym „S” Lechem Wałęsą i wzięli udział we wspólnej konferencji prasowej. 10 XII 1981 w Stoczni Szczecińskiej im. Adolfa Warskiego przedstawiciele ZZ FMO podjęli głodówkę protestacyjną ws. rejestracji związku. 11 XII 1981 KK „S” w uchwale na ten temat poparła utworzenie ZZ FMO, wyraziła gotowość udzielenia pomocy, wezwała też do takiej pomocy organizacje regionalne i zakładowe, sprzeciwiła się zwalnianiu funkcjonariuszy za działalność związkową, postulowała pełną swobodę działania ZZ FMO. 12 XII 1981 KK „S” wydała oświadczenie ws. strajku głodowego w Stoczni Szczecińskiej, domagała się natychmiastowego podjęcia negocjacji przez przedstawicieli Sejmu PRL i MSW z milicyjnymi związkowcami. Do takich negocjacji nie doszło.
Najważniejszymi postulatami ruchu związkowego, obok utworzenia związku zawodowego funkcjonariuszy, były: rozwiązywanie konfliktów społecznych metodami politycznymi, apolityczność resortu spraw wewnętrznych i odebranie aparatowi PZPR możliwości ingerencji w działania organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości, oddzielenie SB od MO, wprowadzenie ochrony prawnej funkcjonariuszy w stosunkach służbowych i pomocy w przypadku prowadzenia postępowania karnego przeciwko funkcjonariuszowi, gwarancja swobody światopoglądowej funkcjonariuszy, wprowadzenie zmian w polityce karnej, zwłaszcza uproszczenie procedury karnej, odkłamanie statystyki kryminalnej, poprawa metod pracy, warunków służby i wyposażenia.
Po 13 XII 1981 kontynuowano rozmowy ostrzegawcze, internowano co najmniej 25 funkcjonariuszy, 3 aresztowano pod zarzutem ujawnienia „S” tajemnicy służbowej.
Osoby próbujące tworzyć ZZ FMO były rozpracowywane 21 IX 1981 – 27 IV 1984 przez SB w ramach SOR krypt. Rozłam.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #2

     
Net_Skater
 

IX ranga
*********
Grupa: Supermoderator
Postów: 4.753
Nr użytkownika: 1.980

Stopień akademicki: Scholar & Gentleman
Zawód: Byly podatnik
 
 
post 4/03/2019, 10:46 Quote Post

ZOMO bije milicjantów. Kulisy buntu w MO przeciw komunie

Stan wojenny. Obchody rocznicy uchwalenia Konstytucji 3 maja 1791 r. mają gwałtowny przebieg. Manifestacje uliczne gromadzą wielotysięczne tłumy. Interweniuje ZOMO (Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej).
- Zomowcy i żołnierze zbliżali się… Nie będę oszukiwał - bałem się jak nie wiem co, czułem się bezradny. Cały czas chodziła mi po głowie jedna myśl: a jeżeli zaczną strzelać? - opowiada w rozmowie z Muzeum Wspomnień Stanu Wojennego Julian Sekuła, emerytowany funkcjonariusz milicji i policji, który na pocz. l. 80-tych współtworzył nielegalny związek zawodowy milicjantów i brał udział w strajku w Stoczni Szczecińskiej.

PIOTR WŁOCZYK: Pierwszego dnia stanu wojennego głodował pan w Stoczni Szczecińskiej i był pan otoczony strajkującymi stoczniowcami. A przecież jeszcze pół roku wcześniej był pan milicjantem...
JULIAN SEKUŁA: Na terenie Stoczni Szczecińskiej głodowało już dziewięciu moich kolegów z milicji, którzy podobnie jak ja zostali wyrzuceni z pracy za próbę utworzenia niezależnego od władz związku zawodowego funkcjonariuszy MO. Na różne sposoby próbowaliśmy przebić się z naszymi postulatami. Jednym z tych sposobów była właśnie głodówka. Do Stoczni Szczecińskiej przyjechałem dzień wcześniej, 12 grudnia 1981 roku, prosto z ostatniego posiedzenia Komisji Krajowej „Solidarności”.
Byłem tam przedstawicielem Ogólnopolskiego Komitetu Założycielskiego Związku Zawodowego Funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej. Staraliśmy się uzyskać od Lecha Wałęsy poparcie naszych postulatów, ale przywódca „Solidarności” nie za bardzo chciał wspierać milicjantów „buntowników”. Z perspektywy lat, mając dzisiejszą wiedzę na temat Lecha Wałęsy, jakoś mnie nie dziwi, że nie palił się on do wsparcia postulatu budowy niezależnego związku zawodowego milicjantów.

13 grudnia miał być u pana drugim dniem głodówki. Wczesnym rankiem okazuje się jednak, że to wszystko jest już kompletnie nieaktualne.
Spaliśmy wszyscy w sali, którą przygotowali dla nas stoczniowcy. Okazało się, że radio nie działało, potem ktoś przyniósł porażające wieści: stan wojenny, mnóstwo ludzi aresztowanych, czołgi na ulicach! Panika coraz bardziej się nakręcała. Stwierdziliśmy, że w takiej sytuacji kończymy głodówkę i dołączamy do strajku.
Stoczniowcy zachowali się fantastycznie. Chcieli nas chronić, bo wiedzieli, że przejęcie zakładu przez ZOMO będzie dla nas – uważanych przez tamtą stronę za „zdrajców” z MO – oznaczało szczególne represje. Dlatego zaproponowali, że mogą nam zorganizować nielegalny wyjazd za granicę na pokładzie statku pod obcą banderą. Chcieli nas przerzucić na ten statek motorówką. My jednak odparliśmy, że dziękujemy za troskę, ale nie uciekniemy z Polski. Postanowiliśmy pozostać ze stoczniowcami do końca strajku.

Jak wyglądały tego dnia nastroje?
Bezradność. Bo co my mogliśmy zrobić w takiej sytuacji? Stocznia została otoczona wojskiem i ZOMO. Z czym mieliśmy iść na te czołgi? Wpadłem jednak na pomysł, że opracuję odezwę do sił porządkowych. Przygotowaliśmy ją na powielaczach, które znajdowały się na terenie zakładu. Podpisałem się pod tą odezwą swoim nazwiskiem i stopniem w milicji. Generalnie apelowałem do wojska i zomowców, żeby nie wykonywali zbrodniczych rozkazów, że prawo międzynarodowe umożliwia im uchylenie się od takich działań. Ta odezwa rozrzucona została wokół stoczni, ale w komitecie strajkowym zaproponowali mi, żebym dodatkowo nagrał to na magnetofon. Tak też zrobiliśmy, a moje wezwanie było potem puszczane przy bramach stoczni. Odpowiedzią drugiej strony było ściągnięcie „dyskoteki” - sprzętu grającego, który włączany był, gdy stoczniowcy puszczali moje wezwanie.

Nocą 14/15 grudnia doszło do pacyfikacji. Na pierwszy ogień poszedł naprawdę ciężki sprzęt. Chyba nie dało się nie bać w takiej sytuacji?
Czołgiem rozwalili bramę i weszli na teren stoczni. Stoczniowcy stanęli twarzą w twarz z zomowcami i wojskiem… Stałem tam w pierwszym szeregu obok Adama Wiśniowieckiego, stoczniowca odpowiadającego za bezpieczeństwo strajku. Starałem się mu pomagać, jak tyko mogłem, żeby nikomu nie stała się krzywda.
Zomowcy i żołnierze zbliżali się… Nie będę oszukiwał: bałem się jak nie wiem co, czułem się bezradny. Cały czas chodziła mi po głowie jedna myśl: a jeżeli zaczną strzelać? Miałem przecież w pamięci Grudzień ‘70...
Jak już byli przy nas, to przyszedł mi do głowy tylko jeden pomysł. Wyszedłem przed szereg i przedstawiłem się: jestem porucznikiem milicji, wyrzucili mnie za niezależną działalność związkową, jestem z robotnikami, bo uważam, że walczą o słuszną sprawę. Apelowałem do uzbrojonych po zęby mężczyzn naprzeciwko, żeby nie używali broni wobec stoczniowców. Wiedziałem, że mimo posiadania broni zomowcy i żołnierze bali się. Pamiętałem doskonale te sytuacje, kiedy sam brałem udział w akcjach z bronią w ręku. Zawsze towarzyszy temu mniejszy lub większy strach.
Przekonywałem ich, że stoczniowcy nie zrobią im krzywdy i… w pewnym momencie widzę, jak jeden po drugim opuszczają tarcze i prostują się. To całe improwizowane przemówienie, sięganie po patriotyczne argumenty chyba trochę pomogło uspokoić nastroje wśród oblegających nas sił. W każdym razie żaden stoczniowiec nie został poturbowany w trakcie opróżniania stoczni.

Jak pan stamtąd wyszedł? Wzywanie żołnierzy w czasie stanu wojennego do zignorowania rozkazów to proszenie się o kłopoty...
Stoczniowcy przebrali mnie w kufajkę i wsadzili mi na głowę czapkę uszatkę. Resztę moich kolegów z MO też otoczyli taką opieką. Przeszedłem z tłumem stoczniowców przez bramę. Żołnierze i zomowcy bali się chyba legitymować ludzi. W ten sposób wymknąłem się na wolność. Myślę, że za te ulotki i nagranie trafiłbym wtedy prosto przed sąd i za kratki. Po wyjściu ze stoczni ukrywałem się przez cztery miesiące.

Zanim porozmawiamy o ukrywaniu się, muszę panu zadać pytanie, które samo ciśnie się na usta: skoro nie do końca było panu po drodze z „władzą ludową”, to po co w ogóle poszedł pan do milicji?
Prawdę mówiąc znalazłem się tam trochę przypadkowo. To nigdy nie było moje marzenie. Mój kolega ze studiów pedagogicznych w Lublinie poszedł do milicji i – spotkany zupełnie przypadkiem – zaczął zachwalać warunki materialne, jakie oferowano młodym milicjantom. Miałem dwójkę małych dzieci, ale nie miałem mieszkania… Zadecydowały głównie sprawy bytowe.

Milicja nie kojarzyła się panu jako zbrojne ramię PRL?
Kojarzyła mi się tak trochę, ale wtedy nie byłem jeszcze dojrzały politycznie. Wstąpiłem do milicji w 1975 r., miałem wtedy 24 lata. Po prostu nie myślałem jeszcze wówczas w takich kategoriach. Chciałem żyć na godnym poziomie i całkiem podobała mi się wizja ścigania przestępców.

Jak długo to u pana trwało?
Przełomowy był oczywiście rok 1980. Powstanie „Solidarności” dało impuls do stworzenia niezależnego związku milicjantów, który dbałby o to, by MO była wykorzystywana tylko do utrzymywania porządku, a nie do tłumienia oporu społecznego wobec „władzy ludowej”. Po prostu nie chcieliśmy walczyć z robotnikami.
Po jakimś czasie zaczęto nas utożsamiać z „Solidarnością” w milicji, ale początki ZZ FMO były zupełnie inne. Wręcz nie chcieliśmy by ludzie traktowali nas jako milicyjną „Solidarność”, bo MSW od razu by nas rozdeptało. Dlatego podkreślaliśmy, że nie chcemy zakładać „Solidarności” w MO. ZZ FMO powstał przecież na bazie organizacji partyjnych w milicji.

Pan sam był w PZPR.
Tak, w l. 1978-1981 byłem członkiem Komitetu Zakładowego PZPR przy Komendzie Miejskiej MO w Lublinie. Na początku wszystko wyglądało zachęcająco. Chęć wstąpienia do ZZ FMO zgłosiło ponad 30 tys. milicjantów. To było ok. 1/3 sił milicyjnych! 1 czerwca 1981 r. zorganizowaliśmy zjazd ogólnopolski w Warszawie. Zebrało się wówczas w stolicy ok. tysiąca delegatów, zawiązany został Ogólnopolski Komitet Założycielski Związku Zawodowego Funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej.

Ale najpierw trzeba było zarejestrować ten związek. Na to oczywiście władze nie mogły pójść.
Ale żaden przepis nie zabraniał tego! Ktoś to przeoczył pisząc prawo regulujące działalność MO. Coś takiego przecież nie mieściło się w głowie (śmiech). Sąd robił różne sztuczki, byleby tylko nas nie zarejestrować. Zwracał się np. do Sądu Najwyższego z pytaniem, czy funkcjonariusze MO to pracownicy czy nie.

Na pewno Czesław Kiszczak nie mógł tego przeżyć.
Szef MSW był tym bardzo zbulwersowany. Kiszczak próbował nas zastraszyć, niektórzy koledzy związkowcy przeszli autentyczne załamanie.

Ilu milicjantów zostało w ten sposób wyrzuconych ze służby?
Formalnie ok. 130. Ale wielu milicjantów poddano innym szykanom, a także zwalniano ich powołując się na inne przyczyny. Prawda jest taka, że my byliśmy traktowani w MSW gorzej niż opozycja antykomunistyczna. Nas bowiem uważano za zdrajców systemu. ZOMO dało nam to odczuć na własnej skórze. Bezpieka miała nas pod szczególnym nadzorem i cały czas uprzykrzała nam życie. Po tym, gdy 26. września 1981 roku sąd odmówił rejestracji naszego związku zawodowego, zaczęliśmy okupować Halę Gwardii w Warszawie. Przyjechał wtedy cały pododdział ZOMO i siłą nas stamtąd wyrzucili. To nie był ładny widok.

Milicja kontra ZOMO. Takie rzeczy były możliwe chyba tylko w PRL...
(śmiech) Dokładnie tak to wyglądało – MO kontra ZOMO. Jak już wspomniałem, staraliśmy się przekonać Lecha Wałęsę, żeby poparł nasz postulat legalizacji ZZ FMO. Kilka razy rozmawiałem z Wałęsą na ten temat, obiecywał nam wsparcie, ale w końcu nic nie zrobił. Ostatecznie jednak „Solidarność” wsparła nas, ale odbyło się to poza Wałęsą. Tuż przed stanem wojennym KKW „Solidarności” wydała odezwę z poparciem dla utworzenia ZZ FMO.

Działacze „Solidarności” nie patrzyli na was nieco podejrzanie? Milicjanci opozycjoniści - to brzmi trochę jak żart.
Początkowo ludzie z „Solidarności” faktycznie zachowywali w stosunku do nas dużą rezerwę. Zresztą bezpieka rozpuszczała plotki, że celowo nas zwolniono z MO, żebyśmy mogli wejść do „Solidarności” i zniszczyć ją od środka. Wielu opozycjonistów w to wierzyło.

Oczywiście nie dziwiło to pana.
Nie, ponieważ MO siłą rzeczy nie miała najlepszej prasy wśród opozycji. Początkowo ludzie wręcz na nas pluli. Inna rzecz, że orientowałem się, jak wielu było w opozycji TW. Jednym z zadań agentów było podkręcanie złych emocji wokół naszego środowiska. W miarę jednak jak tłumaczyliśmy, jaki jest nasz plan, to ludzie „Solidarności” przekonywali się do nas. Mało tego – pojawiało się coraz więcej ofert pomocy materialnej, żebyśmy mogli utrzymać rodziny – przecież po wyrzuceniu z MO nie mieliśmy środków do życia.

Jak wyglądała wasza współpraca?
Na przykład doradzaliśmy sobie nawzajem. My mówiliśmy ludziom z „Solidarności”, czego powinni się spodziewać po naszym byłym resorcie. Jak zachowywać się w czasie zatrzymania, jak reagować na prowokacje. Ostrzegaliśmy, że władze przygotowują jakiś większy atak na „Solidarność”. Mieliśmy przecież wciąż swoje kontakty. Zresztą nie tylko w milicji, ale nawet w SB – znałem bowiem esbeków, którzy zachowali resztki przyzwoitości. Powiedzieli nam, że są tworzone jakieś „listy ludzi”. To były listy ludzi do internowania… W SB zaczęto tworzyć grupy, które potem były wykorzystywane do aresztowania działaczy „Solidarności”. Oczywiście te nasze kontakty w SB to były wyjątki potwierdzające regułę – SB robiła przecież potwornie złą robotę.

Co słyszeliście od znajomych z MO?
W milicji na całego szła praca obrzydzająca „Solidarność”. Przełożeni wmawiali milicjantom, że opozycja to ekstremiści, że będą krzywdzić milicyjne rodziny. Sam słyszałem takie hasła na własne uszy tuż przed tym, jak mnie zwolnili. Żeby sprawić, by ta antysolidarnościowa psychoza była jak najbardziej realna uciekano się nawet do prowokacji – np. „nieznani sprawcy” malowali groźne hasła na drzwiach mieszkań milicjantów. Takie historie oczywiście rozchodziły się w MO lotem błyskawicy.

Wróćmy na koniec do przełomu 1981 i 1982 r. Po wyjściu ze Stoczni Szczecińskiej ukrywał się pan cztery miesiące.
Wspomniany już stoczniowiec Adam Wiśniowiecki mi w tym pomagał. Pomieszkiwałem np. u państwa Karasiewiczów, którzy byli jego rodziną. Potem ukrywałem się w moim rodzinnym Lublinie.

W pańskim biogramie w Encyklopedii Solidarności napisano bardzo krótko, że w tym czasie SB zniszczyła pański samochód. Co to za historia?
Miałem kilkuletniego moskwicza. Wtedy to była całkiem dobra maszyna. Esbecy kompletnie go zniszczyli, nie zostawili żadnego elementu w całości. Musieli poświęcić na to sporo czasu.

Wpadł pan w kwietniu na meczu piłkarskim.
Wydał mnie pewien funkcjonariusz. Posiedziałem tydzień w areszcie. Dostałem wówczas „propozycję” wyjazdu za granicę. Małżeństwo mi się przez ten ostatni rok działalności rozpadło, więc zacząłem myśleć nad tą „propozycją”. Ale już tydzień później wycofali się z niej. Miałem zostać w kraju. Oczywiście bez możliwości zatrudnienia. Musiałem więc pracować na czarno. Byłem m.in. świniopasem. Nie wstydzę się tego. Pracowałem też na budowie, wytwarzałem boazerię. W tym czasie znalazło się trochę ludzi, którzy mimo ryzyka zdecydowali się zatrudnić wyrzuconego z pracy milicjanta.

W 1986 roku uciekł pan do RFN, ale już cztery lata później wrócił pan do Polski. Pański powrót do służby można chyba uznać za udany. W l. 1996-2000 był pan nawet zastępcą komendanta miejskiego Policji w Lublinie. To historia z happy endem?
Nie do końca. Zabrakło bowiem prawdziwego oczyszczenia szeregów policji po latach komunizmu. Wielu milicjantów było porządnymi ludźmi, ale wielu też zhańbiło się w PRL-u. Niestety, reforma policji po 1989 r. była w znacznej mierze pozorna.
(DORZECZY ONLINE)

N_S
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #3

 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej