Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
9 Strony « < 7 8 9 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Od Custozzy do Loigny 1866–70... - M. Suchacki
     
rhetor
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 857
Nr użytkownika: 3.405

Jan Szkudlinski
Stopień akademicki: dr
Zawód: historyk, tlumacz
 
 
post 2/08/2014, 16:14 Quote Post

QUOTE(obodrzyta @ 31/07/2014, 16:55)
W tradycji polskiej historiografii wojskowej użycie
w tytule pracy słów "Od .... do ..... XXXX-XXXX" sugeruje dokładne opisanie wybranej kampanii
wojennej.


Pragnę zauważyć, że tytuł książki nie brzmi: "Od Custozzy do Loigny 1866-70", tylko "Od Custozzy do Loigny 1866-70. Z dziejów wojen o zjednoczenie Niemiec i Włoch", co nie pozostawia żadnych wątpliwości, że nie chodzi tu o monografię kampanii, zresztą chodzi tu o różne wojny przecież.


 
User is offline  PMMini Profile Post #121

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.586
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 4/08/2014, 9:50 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
Dla tych, którzy sami chcieliby przekonać się o czym jest moja książka, sklep internetowy Aros przechowuje jeszcze 7 egzemplarzy:
http://aros.pl/ksiazka/od-custozzy-do-loig...niemiec-i-wloch
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #122

     
wysoki
 

X ranga
**********
Grupa: Supermoderator
Postów: 20.848
Nr użytkownika: 72.513

Rafal Mazur
Stopień akademicki: magazynier
 
 
post 4/08/2014, 11:10 Quote Post

QUOTE(Stonewall @ 4/08/2014, 10:50)
Drodzy Forumowicze!
Dla tych, którzy sami chcieliby przekonać się o czym jest moja książka, sklep internetowy Aros przechowuje jeszcze 7 egzemplarzy:
http://aros.pl/ksiazka/od-custozzy-do-loig...niemiec-i-wloch
*


Tak się słabo sprzedaje, skoro prawie dwa miesiące temu:
QUOTE
Internetowa księgarnia Aros, obecnie lawinowo sprzedająca „Od Cedar Run…”, posiada nadal 12 egzemplarzy mojego literackiego debiutu.

czy były po drodze dodatkowe dostawy?

 
User is offline  PMMini Profile Post #123

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.586
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 4/08/2014, 11:41 Quote Post

Rafale!
Od pojawienia się książki na rynku minął przeszło rok, od tamtej pory Aros rozprowadził dziesiątki egzemplarzy. Im dłuższy czas od premiery, tym książka sprzedaje się wolniej, bo ci najbardziej spragnieni czytelnicy daną pracę już zakupili. Tak jest zawsze z każdą książką. Teraz do grona nabywców należy zaliczyć tych, którzy sięgnęli najpierw po „Od Cedar Run do Sharpsburga 1862” i wobec pozytywnych wrażeń z lektury postanowili zapoznać się także z moją pracą nr 1. Ostatnim postom w temacie o „Od Cedar…” towarzyszyła sprzedaż dwóch kolejnych egzemplarzy mojego debiutu. Ktoś napisał coś pozytywnego na forum, ktoś przeczytał „Od Cedar…” i sprzedały się kolejne tomiki zielonej książki. W tak długi czas po premierze książki nie sprzedają się hurtowo.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #124

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.586
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 2/12/2014, 12:04 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
Dziś mijają 144 lata od bitwy pod Loigny, przedstawionej w mojej debiutanckiej książce. Wróćmy jeszcze na chwilę do nocy na pobojowisku:
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=100...e=1&pnref=story

Na bitewnym polu pozostało tylko echo przedśmiertnych słów porucznika Alberta de Gastebois, troskliwego pielęgniarza cholerycznych z roku 1867, który osunąwszy się w ramiona sierżanta Maurice’a de Lavalette’a zdołał wyszeptać: „Powiedz mojej matce, że dziś przyjąłem komunię świętą” . Nie, nie same echo zostało. Zostały jeszcze ciała zabitych i umierających. Pośród nich leżał z głową opartą o siodło ciężko ranny Sonis. W takiej pozycji zostawili go ci, którzy pomogli mu zejść z wierzchowca. Generał nie pozwolił się wynieść, ratownicy mieli być potrzebni w walce, jaka toczyła się jeszcze w chwili jego zranienia. Walka jednak ustała, a przez pobojowisko przeszli łowcy fantów. Ktoś zdarł z pana Louisa pas z przymocowanym doń pałaszem i pistoletem. W chwilę potem naczelnik korpusu ujrzał Niemca, który wymierzył siarczystego kopniaka żuawowi leżącemu nieopodal. Upewniwszy się, że Francuz jeszcze żyje, żołdak ów dobił rannego roztrzaskując mu głowę kolbą karabinu. Sonisowi zdało się, że ofiarą tą był major de Troussures, towarzysz nocnej wędrówki. On sam miał więcej szczęścia. Jeden z wrogów nie tylko go nie dobił, ale okrył jeszcze dodatkowym grubym płaszczem i podał łyk alkoholu. Znalazł się bowiem na tym zakrwawionym placu także samarytanin. Alkohol i ufność w opiekę Matki Najświętszej, której powierzył swe życie poszkodowany neofita, uśmierzyły ból w potrzaskanej nodze. Mijała godzina za godziną, noc rozświetlały tylko łuny pożarów wznieconych w okolicznych wioskach przez germańskiego najeźdźcę. Od czasu do czasu któreś z ciał poruszało się, ktoś wzywał pomocy, to znów wszystko milkło. Byli tacy, którzy doczołgiwali się do generała i poznając go próbowali rozmawiać. Jednak ten, kto o własnych siłach przemierzał pole śmierci, wpadał w ręce patroli. Generał stał się świadkiem zgonu rannego człowieka, który dowlókł się do niego, lecz rychło potem skonał. Tamten czas Sonis oblókł w słowa: „Gęsto sypiący śnieg pokrył całunem ciała poległych” .
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #125

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.586
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 13/12/2014, 10:20 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
Gdyby ktoś chciał nabyć moją debiutancką książkę, to informuję, że na Arosie są jeszcze dostępne trzy egzemplarze:
http://aros.pl/ksiazka/od-custozzy-do-loig...niemiec-i-wloch
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #126

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.586
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 22/04/2015, 19:32 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
„Od Custozzy do Loigny…” ponownie w szerokiej ofercie.
http://aros.pl/ksiazka/od-custozzy-do-loig...niemiec-i-wloch
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #127

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.586
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 1/12/2016, 19:38 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
Dziś wigilia rocznicy bitwy pod Loigny, stoczonej ongiś przez wojska francuskie z siłami zbrojnymi bismarckowskiej koalicji. Batalii tej poświęciłem ostatni rozdział książki tu omawianej. 2 grudnia 1870 roku, podobnie jak jutrzejszy dzień, był poświęcony Najświętszemu Sercu Chrystusa, którego znak łopotał ponad głowami żołnierzy Athanase’a de Charette. Tego wieczora znów wracam myślami na tamtejsze pobojowisko. To powrót znaczony słowami zaczerpniętymi z kart „Od Custozzy…” i załączonym poniżej malowidłem z kościoła w Loigny.

„Nie, nie same echo zostało. Zostały jeszcze ciała zabitych i umierających. Pośród nich leżał z głową opartą o siodło ciężko ranny Sonis. W takiej pozycji zostawili go ci, którzy pomogli mu zejść z wierzchowca. Generał nie pozwolił się wynieść, ratownicy mieli być potrzebni w walce, jaka toczyła się jeszcze w chwili jego zranienia. Walka jednak ustała, a przez pobojowisko przeszli łowcy fantów. Ktoś zdarł z pana Louisa pas z przymocowanym doń pałaszem i pistoletem. W chwilę potem naczelnik korpusu ujrzał Niemca, który wymierzył siarczystego kopniaka żuawowi leżącemu nieopodal. Upewniwszy się, że Francuz jeszcze żyje, żołdak ów dobił rannego roztrzaskując mu głowę kolbą karabinu. Sonisowi zdało się, że ofiarą tą był ppłk de Troussures, towarzysz nocnej wędrówki. On sam miał więcej szczęścia. Jeden z wrogów nie tylko go nie dobił, ale okrył jeszcze dodatkowym grubym płaszczem i podał łyk alkoholu. Znalazł się bowiem na tym zakrwawionym placu także samarytanin. Alkohol i ufność w opiekę Matki Najświętszej, której powierzył swe życie poszkodowany neofita, uśmierzyły ból w potrzaskanej nodze. Mijała godzina za godziną, noc rozświetlały tylko łuny pożarów wznieconych w okolicznych wioskach przez germańskiego najeźdźcę. Od czasu do czasu któreś z ciał poruszało się, ktoś wzywał pomocy, to znów wszystko milkło. Byli tacy, którzy doczołgiwali się do generała i poznając go próbowali rozmawiać. Jednak ten, kto o własnych siłach przemierzał pole śmierci, wpadał w ręce patroli. Generał stał się świadkiem zgonu rannego człowieka, który dowlókł się do niego, lecz rychło potem skonał. Tamten czas Sonis oblókł w słowa: „Gęsto sypiący śnieg pokrył całunem ciała poległych”. Jego samego ewakuowano z pobojowiska dopiero w południe dnia następnego.

http://p3.storage.canalblog.com/32/93/1243...109471240_o.jpg
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #128

     
Stonewall
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 2.586
Nr użytkownika: 15.117

Marcin Suchacki
Stopień akademicki: magister
 
 
post 3/12/2017, 13:01 Quote Post

Drodzy Forumowicze!
Wczoraj minęła kolejna rocznica bitwy pod Loigny. Wydawnictwo InfortEditions przygotowuje właśnie do druku moją kolejną książkę. Zawiera ona rozdział będący swoistym prequelem do opowieści o tejże batalii. Rozdział ów przedstawia wcześniejsze losy żołnierzy generała Athanase’a de Charette. Pozwolę sobie tutaj zacytować fragment wspomnień uczestnika opisywanych przeze mnie wypadków, niech stanie się ten passus zapowiedzią nowej pozycji.

„Skoro tylko nadciągnęły główne kolumny, bój się rozpoczął na całej linii ogniem dział i ręcznej broni. Garybaldczycy zasypywali nas literalnie kulami. Sami zasłonięci, bili w nas jak w tarczę. Kazano żuawom spędzić ich z pozycji. Z okrzykiem >>Niech żyje Pius IX!<< sunęli oni tak natarczywie i gwałtownie naprzód, uderzyli z takim naciskiem na bagnety, że przełamali głębokie linie kolumn. Nieprzyjaciel ani marzył o podobnym wyczynie, który Francuzi stojący w rezerwie okrzykiem czci i podziwu powitali. Upadł więc na duchu i puścił się w nieporządku ku Tivoli i granicy. Wyrzekłszy się Rzymu i Śmierci, i sam Garibaldi tą drogą umknął. Zostali wojskom naszym ci jeszcze, którzy byli w mieście i w miejscach ufortyfikowanych, a których zaatakowano niezwłocznie na wszystkich punktach. Najtrudniejsza była to część dzieła. Trzeba było zdobywać każdy dom, ogród każdy. Zacięta walka toczyła się w winnicy Santucci, leżącej na pochyłości, opasanej wysokim murem. Utworzywszy z siebie żywe drabiny, żuawi wdarli się do środka kłując bagnetem. Co się też tam działo! Wkrotce ukazała się biała chorągiew, lecz w tejże chwili silna kolumna nieprzyjaciela wypadła z miasta w zamiarze przejścia przebojem, uderzyła na batalion karabinierów, ale będąc odpartą ze stratą pomknęła w stronę, gdzie stały właśnie rezerwy francuskie. Wtedy to spróbowali Francuzi pierwszy raz swoich chassepotów. Nie wytrzymali garybaldczycy tego straszliwego ognia, rozpierzchli się sromotnie i poddali. Noc już zaskoczyła, ogień ustał na całej pozycji bojowej, która zasłana była rannymi i poległymi”.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #129

9 Strony « < 7 8 9 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej