|
|
Mit Bf-110
|
|
|
|
QUOTE Mnie prawie krew zalala a kiedy dowodca jeszcze zwrocil sie do pilotow z pochwala, ze bez pomocy takich swietnych "Afleckow-pilotow" to Anglia padlaby z miejsca a w tle te spity z RF
Ja jak to zobaczyłem przywaliłem głową w stuł i powatarzałem ci kretyńscy Jankesi,ci kretyńscy Jankesi miałem normalnie ochotę kupić bilet do USA kupić broń i zabić reżysera.
Dobrze że na Michellach w tym samym filmie nie dali oznaczeń 304 Dywizjonu bombowego ziemi Śląskiej bo wtedy to bym spalił całą wytwórnie
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE W końcu kto jeśli nie Polacy malował na swych maszynach emblematy nawizujące do amerykańskiej symboliki i kaczory Donaldy? A potem się dziwimy, że jankesi myślą, że tak obmalowany samolot musiał należeć do jakiegoś ich fighter teamu.
Nooo... dobrze, że nie widzieli Myszki Mickey na samolocie Galland'a. Mogliby pomyśleć, że jego stodziewiątka to jakieś osobliwe malowanie amerykańskiego super asa...
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Alkari @ 13/05/2006, 17:32) QUOTE W końcu kto jeśli nie Polacy malował na swych maszynach emblematy nawizujące do amerykańskiej symboliki i kaczory Donaldy? A potem się dziwimy, że jankesi myślą, że tak obmalowany samolot musiał należeć do jakiegoś ich fighter teamu. Nooo... dobrze, że nie widzieli Myszki Mickey na samolocie Galland'a. Mogliby pomyśleć, że jego stodziewiątka to jakieś osobliwe malowanie amerykańskiego super asa...
Nalezy tez zauwazyc, ze Galland brzmi bardzo hollywodzko, prawie jak Garland...tylko ten Adolf...hm...ciut nie pasuje ...no i jest jeszcze inny "myszowaty as" do kolekcji a mianowicie me 109ka... Moldersa z Legionu Condor.
pzdr
|
|
|
|
|
|
|
|
Eh, nie doceniacie Amerykanów. Emblematy na samolotach mają jedynie wydźwięk symboliczny. Kaczor Donald, pies Pluto, albo rekinie szczęki...malowidła te rozładowywały nerwowo pilota (np. te dwa pierwsze) lub też sprawiały że czuł się on pewniej (samolot z rekinim pyskiem, wydaje się groźniejszy). Jeżeli ktoś zobaczy na kadłubie samolotu czarne krzyże albo biało-czerwoną szachownicę, to i tak będzie wiedział z pilotem czyjego państwa ma doczynienia. Co do "Pearl Harbor", to rzeczywiście wydaje mi się dziwne że główni bohaterowie znaleźli się ostatecznie za sterami B-25. Na początku filmu, wyraźnie było przecież pokazane, że ćwiczyli tylko na P-40. A tu nagle, z taką gracją, Rafe McCawley (grany przez Bena Afflecka) oblatuje brytyjskiego Spitfire'a a później B-25. A tym ostatnim, to nawet zdążył nauczyć się startować z lotniskowca.
|
|
|
|
|
|
|
|
Z tymi Spitami to też ciekawie, bo zawsze myślałem, że mniej doświadczeni piloci z nie-angielskich dywizjonów zaczynali na Hurrich.
Sam film PH to woda na młyn dla lubiących szukać błędów. Te amerykańskie lotniskowce z mostkiem obłożonym workami z piaskiem (żeby nie było widać amerykańskiej numeracji) i japońskie samoloty startujące z nich od dziobu w kierunku rufy. Skomplikowany wątek japoński też potrafi zaintrygować. Nie ma to jak stara "Tora! Tora! Tora!".
|
|
|
|
|
|
|
|
w porównaniu historycznym wypada lepiej niż PH ale chyba lekko zboczylismy z głównego topicu
|
|
|
|
|
|
|
|
Wracając do zalet Bf 110, to miał on jeszcze jeden plus: Było to właśnie stanowisko tylniego strzelca. Pilot Spitfire'a lub Hurricana, mając "na ogonie" Messerschmitta, mógł wykonywać tylko uniki. Bf 110, mógł się natomiast aktywnie bronić.
A tu adres z ładnym filmikiem, przedstawiającym lot Me 110: http://www.tarrif.net/wwii/movies/me110.wmv
|
|
|
|
|
|
|
|
Malutki był to plus. Tylni strzelec w razie ataku był praktycznie skazany a sam obsługując pojedyńczą pukawke nie był zbyt groźny o ile nie podleciałes na odległość plucia.
|
|
|
|
|
|
|
|
racja to nie była zaleta nie wiem po co on tam był we wszystkich książkach o tym samolocie zarówno monografii jak i książek o 303,302,304 dywizjonach wszyscy mówią że jednogłośnie że ten tylny strzelec w niczym nie pomagał jak się przetrwało potyczke to najwyżej można był sobie z nim pomagać o tym jaka to piękna pogoda
|
|
|
|
|
|
|
|
Z tego co pamiętam Bf-110 dość nieźle sprawdził się w Afryce północnej w roli myśliwca ... bombardującego , miał niezły zasięg więc idealnie nadawał się do działań patrolowych i zwiadowczych . Czytałem kiedyś ( Oblicza wojny ) wypowiedź niemieckiego pilota Bf-110 , otwarcie przyznał iż w walce manewrowej nie ma żadnych szans nawet z Huricanem , gdy zauważył formacje wrogich myśliwców ostrzelał je od frontu , a później już tylko uciekał ( a i tak go zestrzelili ) , więc wystawienie tych maszyn do walki o dominacje w powietrzu to chyba lekkie nieporozumienie .
QUOTE Wracając do zalet Bf 110, to miał on jeszcze jeden plus: Było to właśnie stanowisko tylniego strzelca.
Wiele do powiedzenia to on nie miał 1km przeciwko 6km brytyjskiego myśliwca , wiele Bf-110 wracało do baz bez tylnych strzelców ,
PS Przypomina mi się fragment "Dywizjonu 303" tam również była opisana walka alianckich myśliwców z 40 Bf-110 , niemcy zastosowali szyk kołowy i alianci nie mogli ich uszczypnąć .
|
|
|
|
|
|
|
|
Też prawda. Ale lepiej że załoga Me 110 miała szansę utrzymać goniącego ich Spitfire'a chociaż w odległości 1 kilometra, niż żeby ich samolot miał dostać np. ze 100 metrów.
|
|
|
|
|
|
|
|
Wbrew pozorom strzelcy niemieckich bombowców i niszczycieli byli bardzo dobrze wyszkoleni i wyeliminowali z walk dość dużą liczbę - jak na warunki starć - maszyn RAF-u. W wielu bowiem przypadkach nie sposób ustalić czy brytyjski myśliwiec został trafiony przez strzelaca Bf 110/He 111/Do 17/Ju 88 etc., czy też padł ofiarą ognia Bf 109 (względnie stodziesiątki atakujacej od tyłu). Atak pojedynczej maszyny RAF od tyłu na Bf 110 wiązał się z poważnym ryzykiem, gdy pilot nie dysponował przewagą wysokości, a przede wszystkim prędkości. Zazwyczaj formacje niszczycieli były eliminowane w wyniku skoncentrowanego ataku kilku squadron'ów z różnych stron - co powodowało rozdzielenie ognia, a co za tym idzie zmniejszało szanse obrony. Często też pojedynczy BF 110 padał ofiarą ognia kilku Hurricane'ów czy Spitfire'ów - atakujących niezależnie od siebie, których piloci często nie wiedzieli, że atakują w kilku ten sam samolot. Dobrym przykładem jest walka F/Lt Kenta z 303. Sqd. stoczona w dn. 09.09.1940 r. Podczas pościgu za Ju 88 Kent ujrzał poniżej pod chmurami pojedynczy samolt, który rozpoznał jako brytyjski bombowiec Hampden. Gdy podleciał bliżej, okazało się, iż był to Bf 110. Kent natychmiast zaatakował npla. i uszkodził mu prawy silnik. Niemiecki pilot zawrócił natychmiast w kierunku Anglii, zdajac sobie sprawę, że nie doleci do Francji. W miedzyczasie Kanadyjczyk ostrzelał pojedynczego Bf 109, ale w zapadającym zmierzch nie zaobserwował rezultatów ataku. Po chwili Kent powrócił na pułap lotu uszkodzonego Bf 110. Leciał cały czas za nim, trzymając sie poza zasięgiem ognia strzelca. Ostatecznie niemiecka maszyna wpadła do wody kilka mil od angielskiego wybrzeża. Kanadyjczyk zszedł niżej i zauważył pustą tratwę ratunkową, lecz w pobliżu nie widział śladu załogi. Zawrócił zatem i skierował się w kierunku Northolt. Kent zestrzelił Bf 110C z 9./ZG 76, który wodował 5 mil od Newhaven. Pilot tej maszyny - Fw. Koops - został wyłowiony przez Brytyjczyków, a strzelec - Uffz. Weiher - pozostał w kabinie i utonął wraz z samolotem. W czasie przesłuchania Koops stwierdził, że jego Bf 110 został zaatakowany w poblizu Londynu przez kilka Spitfire'ów, które zraniły strzelca. Niemiec zawrócił natychmiast w kierunku Francji, lecz nad Kanałem jego maszynę ostrzelał pojedynczy Hurricane (F/Lt Kent'a) i zmusił pilota do wodowania. Strzelec prawdopodobnie zmarł wcześniej w kabinie. W ten sposób mnożono zwycięstwa w Bitwie, ale przykład pokazuje też, że wbrew pozorom piloci RAF darzyli respektem tylnych strzelców niemieckich maszyn.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(florek-XXX @ 14/05/2006, 7:50) Wracając do zalet Bf 110, to miał on jeszcze jeden plus: Było to właśnie stanowisko tylniego strzelca. Pilot Spitfire'a lub Hurricana, mając "na ogonie" Messerschmitta, mógł wykonywać tylko uniki. Bf 110, mógł się natomiast aktywnie bronić.
Mozna byłoby to przedstawić tak: tylny strzelec był "rekompensatą" za słaba zwrotność me 110ki. W pierwszych kampaniach do walki z Luftwaffe wzlatywały samoloty wolniejsze i o słabszym uzbrojeniu, o beznadziejnych w porównaniu do messera osiągach takich jak max. pułap, prędkosć wznoszenia i jesli juz decydowaly sie na atak me-110 to albo w dogodnej sytuacji wykorzystywały swoją przewagę wysokości i uderzały z góry atakując lotem nurkowym albo wdawały sie z nim w pojedynek kołowy wykorzystując jedyny atut jaki miały czyli zwrotność (jeśli tylko pilot 110ki na to pozwolił i miał taki kaprys nie dawać dyla tylko powalczyc ze "starymi gruchotami" ). W tych sytuacjach tylny strzelec nie był skazany na przeciążenia i manewry związane z raptownym wznoszeniem czy nurkowaniem... W poziomej walce warunki do celnego strzelania sa bardziej "komfortowe" (prawie jak w bombowcu ), tylny strzelec mógł skuteczniej "postraszyć" intruzów...uzbrojonych tylko w dwa kaemiki ...w "porywach" w cztery. Zresztą nasi piloci pezetelek trochę narzekali na tego "upierdliwego" strzelca me 110 i zdecydowanie preferowali pojedynki ze 109tką. Ciężkie dni zaczely sie dla tylnych strzelców me-110tek kiedy to na ogony zaczely siadać szybsze, bardziej wytrzymałe, zwrotniejsze myśliwce i uzbrojone...w prysznic złożony np. z 8 kaemów. Malo tego, piloci szybkich i zwrotnych jednosilnikowcow tak latwo nie odpuszczali kiedy pilot dwusilnikowego me 110 decydowal sie na ucieczke i esy-floresy w pionie. I celuj tu jedna sikaweczka, kiedy miota cię po calej kabinie, nie wiesz gdzie dół a gdzie góra i jesteś zdany na łaskę manewrów zdesperowanego pilota... Z drugiej strony nie można lekceważyc efektu psychologicznego jaki dawała obecność tylnego strzelca w me-110...z jednej strony atakujący stodziesiątkę "spokojnego" celowania nie miał i musiał uważac by nie zostać trafionym przez "tego upierdliwego tylnego strzelca" a znów pilotujący messera czuł się ciut bezpieczniej wiedząc, że ktoś tam z tyłu chroni jego ogon...
P.S.
QUOTE Jeżeli ktoś zobaczy na kadłubie samolotu czarne krzyże albo biało-czerwoną szachownicę, to i tak będzie wiedział z pilotem czyjego państwa ma doczynienia.
Nie byłbym tego taki pewien... W/g hollywood experten to np. szachowniczka na samolocie RAFu oznacza zwyciestwo nad jednym polskim samolotem ...No nie czarujmy się...w/g hollywoodu Polacy walczyli po stronie Niemców...
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|