Napisany przez: julek2 1/05/2008, 10:44
Witam!
Interesuje mnie to jak wyglądały kontakty Polski i USA w czasie II wojny światowej.
Np. to że jeździł tam Paderewski żeby prowadzic działalność niepodległościową.
Wiecie coś o tym więcej?(kontaktach naszego rządu na emigracji i władz USA)
Byłbym wdzięczny za jakieś odp.
Napisany przez: gryfita23 17/01/2010, 12:12
Kontakty na początku się nie układały pomyślnie polonia amerykańska nie miała zamiaru walczyć za sprawę POLSKI... gdyż pamiętali jak II RP potraktowała ich ojców służących w armii gen. Hallera oraz tych wszystkich ochotników, co walczyli potem w wojnie polsko -rosyjskiej... SZKODA, ŻE TEN FAKT JEST POMIJANY... w HISTORII POLSKI, czyżby cenzura? (że wszystko co II RP ma być dobrze...)
Polonia pamiętała także, że nikt z głównych władz państwowych nie podziękował za ofiarowanie około 1 miliona dolarów na FON...
Dopiero po 7 grudnia 1941 stosunki się poprawiają... można powiedzieć, że są dobre. Sam gen. Sikorski planował przeniesienie swojego rządu do Wielkiej Brytanii, gdyż miałby tam większe nacisk na prezydenta, F.D.R. wiadomo w 1944 miały się odbyć kolejne wybory, a kilka milionów polonii - przyszłych wyborców dawało jakiś nacisk na prezydenta, tym bardziej, że stosunki z W.B się pogorszyły...
Napisany przez: dlspicy 17/01/2010, 12:53
QUOTE
Dopiero po 7 grudnia 1941 stosunki się poprawiają... można powiedzieć, że są dobre. Sam gen. Sikorski planował przeniesienie swojego rządu do Wielkiej Brytanii, gdyż miałby tam większe nacisk na prezydenta, F.D.R. wiadomo w 1944 miały się odbyć kolejne wybory, a kilka milionów polonii - przyszłych wyborców dawało jakiś nacisk na prezydenta, tym bardziej, że stosunki z W.B się pogorszyły...
Witam.
Zapewne chodziło Ci o przeniesienie siedziby rządu do Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Nacisk może i byłby większy, ale w ostatecznym rozrachunku w 1944 roku okazało się, że prezydent traktuje Polaków
instrumentalnie (co jest zresztą charakterystyczne dla Amerykanów). Chociażby spotkanie przed wyborami z Polonią, pełne serdeczności, uśmiechów, tak charakterystycznych dla tamtej demokracji uścisków i górnolotnych obietnic składanych Polakom, na które oczywiście czekaliśmy i przyjemnie Polakom było to słyszeć. Wyszli z Białego Domu pełni nadzieji w pozytywny obrót sprawy polskiej, dzięki poparciu Roosvelta dla tej sprawy i za poparcie jego osoby przez Polaków w wyborach.
Polacy zagłosowali na Roosvelta, a on postawił na Stalina i jego wizję nowej Polski. Nawet Polakom nie wspomniał na spotkaniu o Teheranie i przesądzeniu tam granic polskich. On jak i premier Wielkiej Brytanii zarzekali się, że rozmowy na temat sprawy polskiej nie były poruszane. Oczywiście wiemy dziś, że kłamali.
Chociażby z tego względu denerwuje mnie nadawanie ulicom imion np. Roosvelta. Za co? W imię jakich wartości? W imię jakich zasad? Niech ktoś mi odpowie. W takiej sytuacji, dlaczego nie ma dziś ulic imienia np. Aleksandra I, króla Królestwa Polskiego?
Polecam książkę Jana Karskiego, Wielkie macarstwa wobec sprawy polskiej w latach 1919-1945 (chyba taki był tytuł). Tam kontakty polsko-amerykańskie w czasie drugiej wojny zostały dobrze opisane.
Pozdrawiam.