|
|
Ewolucja ręcznej broni palnej, Czyli od hakownicy do fuzji
|
|
|
|
Chciałbym poznać Waszą opinię - a i pewnie przedyskutować - na temat ewolucji broni palnej w czasie tzw. nowożytności - powiedzmy w latach 1492-1850. Ponieważ sprawy dotyczące wprowadzenia nowych typów zamków są dość dobrze znane (a i jest odpowiedni temat) chciałbym się skoncentrować na innych kwestiach - technologii produkcji, jakości wykonania, wadze, celności (rozrzucie), zasięgu skutecznym i szybkostrzelności. Często mówi się o postępie w dziedzinie broni palnej - dużo rzadziej podaje się jakiekolwiek uzasadnienie takich twierdzeń. Przykładowy problem - na początku wojny trzydziestoletniej przeciętną szybkostrzelnością muszkietu w warunkach bojowych była podobno jedna kula na 2 minuty. Jednocześnie podkreśla się, że 50 lat wcześniej była to jedna kula na 12 minut, a kolejne 50 lat wcześniej - 1 kula na godzinę. Skąd takie czasy? W końcu w godzinę to można nabić bombardę, nie mówiąc o rusznicy...
|
|
|
|
|
|
|
|
Z tego co wyczytałem tu i ówdzie, taka różnica czasu przy ładowaniu najpierwszych muszkietów, a tych trochę późniejszych wynikała m. in. z tego, że: - początkowo używano sypkiego prochu, a później w granulkach; proch granulkowy miał być łatwiejszy w posługiwaniu się nim, - najpierw proch dawkowano "na oko" z rogu, potem wprowadzono odmierzone ładunki w pojemnikach drewnianych, a później (chyba dużo później) papierowych. Naturalnie takie udogodnienie znacznie skracało czas ładowania.
O szybkostrzelności decydował nie tylko rodzaj zamka, ale takie drobiazgi jak stempel do ubijania. Prusacy bodaj jako pierwsi wprowadzili żelazny stempel, gdy inne armie używały drewnianych; pruski patent zapewniał oczywiście większą szybkostrzelność.
To sa te aspekty wpływające na szybkostrzelność pierwszych muszkietów (poza oczywiście rodzajami zamków i poziomem wyszkolenia żołnierzy), które znam, ale na pewno jest ich dużo więcej. Mógłby się jakiś znawca wypowiedzieć.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE - początkowo używano sypkiego prochu, a później w granulkach; proch granulkowy miał być łatwiejszy w posługiwaniu się nim, - najpierw proch dawkowano "na oko" z rogu, potem wprowadzono odmierzone ładunki w pojemnikach drewnianych, a później (chyba dużo później) papierowych. Naturalnie takie udogodnienie znacznie skracało czas ładowania.
Nadal nie sądzę, by było to wystarczjące uzasadnienie skrócenia czasu z godziny do 2 minut. Może inaczej zadam pytanie: Co oni robili przez godzinę?
QUOTE O szybkostrzelności decydował nie tylko rodzaj zamka, ale takie drobiazgi jak stempel do ubijania. Prusacy bodaj jako pierwsi wprowadzili żelazny stempel, gdy inne armie używały drewnianych Ta kwestia pojawiła się dopiero w XVIII wieku, więc już właściwie po rewolucji szybkostrzelnosci.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Nadal nie sądzę, by było to wystarczjące uzasadnienie skrócenia czasu z godziny do 2 minut. Może inaczej zadam pytanie: Co oni robili przez godzinę?
Oczywiście, że to nie wystarczy aby wytłumaczyć tak drastyczny spadek czasu ładowania; po prostu napisałem co wiedziałem
Szczerze mówiąc ja też nie mogę sobie wyobrazić jak można ładować muszkiet przez całą godzinę, choćby był nie wiem jak prymitywny
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Szczerze mówiąc ja też nie mogę sobie wyobrazić jak można ładować muszkiet przez całą godzinę, choćby był nie wiem jak prymitywny Więc albo jesteśmy idiotami, albo w książkach piszą głupoty...
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Ramond @ 14/12/2005, 15:26) Więc albo jesteśmy idiotami, albo w książkach piszą głupoty...
W książkach piszą głupoty. Hakownicę ładuje się krócej, niż minutę. Muszkieter po dwugodzinnym przeszkoleniu jest w stanie strzelać z muszkietu lontowego dwa razy na minutę. Co trzeba zrobić, żeby strzelić:
Zaczynamy z otwartą panewką, tlący się lont jest uwiązany do forkietu, w gębie mamy z pięć kul.
- muszkiet lufą do góry, kolbą oparty o ziemię. Jeśli długi, można go pochylić. - sypiemy proch do lufy, używając jednego z Dwunastu Apostołów, lub prochownicy, jeśli Apostołowie są już puści. - wyjmujemy stempel z łoża pod lufą, obracamy go na piersi. - przybijamy proch - trzy dobre pchnięcia wystarczą. - ładujemy pakuły (są w małej sakwie lub torebce przy pasie) w lufę. - przybijamy pakuły. - jedna kula z gęby w lufę. - przybijamy kulę, żeby wlazła w pakuły. - obracamy na piersi stempel i wkładamy go w łoże pod lufą. - kładziemy muszkiet na forkiecie. - z wiszącej u pasa prochownicy sypiemy w panewkę miałki proch podsypkowy. - zamykamy panewkę. - uderzamy kilka razy spodem dłoni w muszkiet w okolicy panewki, żeby proch podsypkowy dobrze wszedł w kanalik łączący panewkę z komorą. - zbieramy dłonią dyndający z forkietu tlący się lont, wkładamy go w kurek, na oko tak, żeby przy ruchu płynnie dochodził do panewki - przymierzamy (naciskając do połowy spust) kurek do zamkniętej panewki, sprawdzając, czy dobrze ją dotknie
Jesteśmy gotowi do strzału. Wystarczy odsłonić panewkę i ściągnąć spust. Po strzale:
- zrzucamy lont z kurka, żeby dyndał sobie znowu u forkietu i albo robimy kontrmarsz, zeby przeładować z tyłu, albo ładujemy w miejscu.
Większość powyższych czynności wykonuje się na komendę, wyglądają one na piśmie naprawdę na bardziej skomplikowane, niż są nimi naprawdę. Strzelam z muszkietu raz do roku, mam wtedy z dzień czasu na przypomnienie sobie wszystkiego i nie mam wielkich problemów z wyciągnięciem jednego strzału na jakieś 40 sekund.
|
|
|
|
|
|
|
|
W kóncu trafił się jakiś praktyk Na taką właśnie osobę miałem nadzieję... Ładowanie muszkietów znam wyłącznie z teorii i to niezbyt ścisłej, dlatego mam parę pytań:
Czy po kuli w lufi nie ładujemy drugiej przybitki? Jeżeli używamy nabojów zawiniętych w papier, to nie idzie przypadkiem do lufy proch, pół papieru, kula i drugie pół papieru?
I pytanie nie związane z ładowaniem - jak oceniasz celność muszkietu?
|
|
|
|
|
|
|
|
Czyli szybkostrzelność muszkietu lontowego niespecjalnie odstawała od skałkowego A z takiego arkebuza podobno dało się wyciągnąć nawet 3 strzały/minutę.
Ale jak długo muszkieter mógł w czasie bitwy utrzymywać taki rate of fire? Szczególnie gdy skończył się zapas gotowych ładunków, lufa się rozgrzała itp.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Czy po kuli w lufi nie ładujemy drugiej przybitki? Jeżeli używamy nabojów zawiniętych w papier, to nie idzie przypadkiem do lufy proch, pół papieru, kula i drugie pół papieru?
Strzelałem ze "skalkowca" ot tak z ciekawości. Jest też na forum kilku posiadaczy takich "cudeniek" np kolega PiotrS. Nie ma potrzeby kuli dopychać pakułami lub papierową przybitką.
QUOTE Czyli szybkostrzelność muszkietu lontowego niespecjalnie odstawała od skałkowego mellow.gif A z takiego arkebuza podobno dało się wyciągnąć nawet 3 strzały/minutę.
Raczej nie, a arkebuz z zamkim kołowym byl jescze wolniejszy, dochodzilo szukanie klucza, nakręcanie zamka, był okres gdy "kołowce" posiadały dodatkowy zamek lontowy, ot tak dla pewności. 3 strzały na minute to raczej w dużo lżejszych karabinach skałkowych dawało sie osiągnąć. Zresztą warunki panujące na strzelnicy nijak mają się do tych z pola bitwy. A i celność pozostwala bardzo ... bardzo wiele do życzenia. Jak to powiedział Andrzej Kmicic w "Potopie": "Gdyby każda kula trafiała, matki nie nadążyły by rodzić" Cytat z pamięci ...
|
|
|
|
|
|
|
|
Tu Piszą, że arkebuzem lontowym dało się strzelać 3/min. ale lufa się przegrzewała już po kilku strzałach.
|
|
|
|
|
|
|
|
Różnica pomiędzy kalibrem lufy a kuli dochodziła do jednego milimerta różnicy. Na balistykę kuli takie "przegrzewanie lufy" nie miało wiec wpływu. Do samozapłonu ładunku miotającego też nie dochodziło. A 2 czy 3 strzały na minutę to zapewne niewielka róznica. Zwłaszcza gdy lało na polu bitwy
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Na balistykę kuli takie "przegrzewanie lufy" nie miało wiec wpływu.
No nie wiem. skoro donośność skuteczna arkebuza to najwyżej 30 metrów, to do ilu spadała przy przegrzanej lufie? Z przyłożenia?
QUOTE A 2 czy 3 strzały na minutę to zapewne niewielka róznica.
eee dla mnie jednak znacząca.
Ale ja tam się nie znam...
|
|
|
|
|
|
|
|
Przy zamku skałkowym, w stosunku do lontowego, odpada cała zabawa z wkręcaniem/wykręcaniem lontu z kurka oraz ewentualne usuwanie zwęglonego odcinka lontu, podtrzymywaniem żaru itp. Ale i tak szybkostrzelność najbardziej zależy od wyszkolenia strzelca i poziomu stresu...
QUOTE Nie ma potrzeby kuli dopychać pakułami lub papierową przybitką.
A kula nie wypadnie, jeśli przechylimy broń lufą do dołu, np. celując w kogoś poniżej nas?
Tutaj jest coś m.in. o celności broni palnej za czasów Napoleona. Jeśli np. 200 lat wcześniej było jeszcze gorzej, to już tragedia... http://web2.airmail.net/napoleon/infantry_tactics_2.htm
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Ramond @ 17/12/2005, 16:07) Czy po kuli w lufi nie ładujemy drugiej przybitki?
Nie ma takiej potrzeby. Wystarczy ją pchnąć stemplem, żeby "zagnieździła się" w pakułach.
QUOTE(Ramond @ 17/12/2005, 16:07) Jeżeli używamy nabojów zawiniętych w papier, to nie idzie przypadkiem do lufy proch, pół papieru, kula i drugie pół papieru?
To jest system - o ile mnie skleroza nie myli - z XVIIIw. Więc - nie wiem Ja jestem barokowy.
QUOTE(Ramond @ 17/12/2005, 16:07) I pytanie nie związane z ładowaniem - jak oceniasz celność muszkietu?
To zależy do czego chcesz strzelać. W formację na sto kroków trafisz. Strzelanie do ruchomego pojedynczego celu można sobie darować.
Co do przegrzewania lufy - owszem, robi się gorąca. Ale to jest kawał żelastwa: grubość ścianki lufy jest mniej więcej równa połowie kalibru i nic jej się od tego nie stanie. Proch też się sam nie zapali, bo lufa musiałaby mieć do tego kilkaset stopni.
Co do zamków - lontu nie trzeba w kurek wkręcać, po prostu się go tam wpycha, zakłada. Zamki kołowe mają ten wielki minus, że służą na 4-6 strzałów, potem trzeba je rozkładać i czyścić z nagromadzonego nagaru. Początkowo były używane bodaj w kawalerii (ciężko jechać konno i jeszcze wyprawiać gimnastykę z lontem) i w osłonie artylerii (żaden artylerzysta nie chce widzieć entuzjastycznych muszkieterów biegających z podpalonymi lontami między beczkami z prochem).
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Nurglitch @ 18/12/2005, 21:29) QUOTE(Ramond @ 17/12/2005, 16:07) Jeżeli używamy nabojów zawiniętych w papier, to nie idzie przypadkiem do lufy proch, pół papieru, kula i drugie pół papieru?
To jest system - o ile mnie skleroza nie myli - z XVIIIw. Więc - nie wiem Ja jestem barokowy. Pierwsze takie zawijane papierowe ładunki to okres panowania Stefana Batorego.
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|