Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
6 Strony « < 4 5 6 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> II wojna burska 1899 - 1902
     
wlodekmik
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 354
Nr użytkownika: 57.565

Stopień akademicki: mgr
Zawód: prawnik
 
 
post 5/08/2009, 15:18 Quote Post

A propos praw cudzoziemców w republikach burskich, nie wynikało ono z jakiejśc szczególnej nienawisci do cudzoziemców. W 1886 w Transwalu i Oranii zostały odkryte bogate pokłady złota i diamentów. Wydarzenieto uratowało Transwal przed bankructwem. Lecz gdy usłyszał o tym Piet Joubert powiedział ...nie cieszyć się a płakać powinieneś, bo to złoto potoki krwi naszej wytoczy spodziewając się kłopotów jakie to bogactwo ze sobą niosło. Gorączka złota która nastała, ściągnęła tysiące osadników . Nazywano ich uitlanders co można przetłumaczyć z africaans jako przybysze. Paulus Kruger bojąc się ich wpływu na politykę i rozpoczęcia starań o przekształcenie państwa w brytyjską kolonię, wprowadził prawo które przyznawało obywatelstwo dopiero po czternastu latach spędzonych w kraju. Co za tym szło do Volksraadu nie mogli dostać się dopiero co przybyli, głównie z Wielkiej Brytanii i Niemiec, Europejczycy. Lepeij to można zrozumieć gdy uświadomimy sobie, że Burowie nie uważali sie za kolonizatorów z Europy, w swej swidmosci byli narodem afrykańskim, jak to jednen z przywódców RPA okrelsił - białym plemieniem.
Co do Natalu, nie bardzo wiem, z kąd miało by tam się wziąć szczególnie duzo skupisko burów. Natal najpierw był kolonią portugalską, a potem został podbity przez Brytyjczyków w wojnach z Zulusami.
Jezlei chodzi o okrucieństwo wobec nie białych, nie uważam, że Burowie jakośc strasznie przewyższali w nim Brytyjczyków. prawda jest taka, że z zyciem kolorowych nikt się nie liczył, a dodatkwo, to tubylcze oddziały wspierały brytyjczyków, wieć był to kolejny powód w rozumieniu Burów, by nie traktować ich ulgowo.
Nie mogą kompletnie pojąć, z kąd wziął sie pomysł, by wybuch II wojny burskiej powiązać ze zniesieniem niewolnictwa w Wlk. Brytanie. Po pierwsze niewolnictwo w UK zlikwidowano długo wcześniej bo w 1833 r. Nic mi nie wiadomo o tym, by Wolnym Państwie lub Transavaluu istniało niewolnictwo. System segregacji rasowej był zarono popierany przez brytyjczyków, jak i burów. Postrzeganie konfiktu brytyjsko- burskiego tylku z punktu widzenia rasowego jest niewłaściwe. To była wojan narodu burskiego o samostwanowienie w obliczu zagrożenia ze strony brytyjczyków. My też przesladowaliśmy arian i ukraińców aby bronic niezależności, i jakoś nikt nas nie posądza o rasizm. W przypadku Burów naturalnym wrogiem byli czarni zamieszkujący zajete przez nich tereny, nie dziwota że ich tepili, skoro byli w mniejszości, a tubylcze plemiona nie były przyjaźnie nastawione - temu tez trudno się dziwić skoro burowie ich najechali. Tak więc konfikt jakim była II wojna burska, nie jest konfiktem o prawa mniejszości, jak niektórzu to lansują, ale wojną o wpływy z jednej strony, a z drugiej o zachowanie niezależności. W żadnym przypadku nie chcę usprawieldiwiać polityki apartheidu, wynikała ona bowiem zarówno z postawy brytyjczyków posługujacyh się starą metodą dziel i rządź, jak i tez z rasistowskiego i nacjonalistycznego zapatrywania samych burów.
 
User is offline  PMMini Profile Post #76

     
Oliphaunt
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 319
Nr użytkownika: 55.960

Filip Or³owski
Zawód: nauczyciel
 
 
post 6/08/2009, 18:45 Quote Post

QUOTE(Rian @ 19/07/2009, 23:14)
Dobre smile.gif A tak a'propos - odprócz Afrykanerów chyba całkiem spora grupa tzw. "Kolorowych" posługuje się na co dzień "znienawidzonym" (język rasistów!!) afrikaans...


Afrikaans jest pierwszym językiem dla niemal 6,5 mln mieszkańców RPA, a drugim dla kolejnych 4 mln. Z tego 3,2 mln to Afrykanerzy. I już tylko ten rachunek pokazuje, że nie tylko Afrykanerzy poslugiją się tym jezykiem. Tak na prawde ponad 80% Koloredow posługuje się afrikaans. Ponadto dla wielu Bantu, zwlaszcza w Wolnym Państwie, jest to drugi język.
 
User is offline  PMMini Profile Post #77

     
Rian
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.332
Nr użytkownika: 6.598

Stopień akademicki: mgr
Zawód: politolog
 
 
post 6/08/2009, 19:40 Quote Post

QUOTE
Co do Natalu, nie bardzo wiem, z kąd miało by tam się wziąć szczególnie duzo skupisko burów. Natal najpierw był kolonią portugalską, a potem został podbity przez Brytyjczyków w wojnach z Zulusami.


Błąd - w Natalu istniało przed Brytyjczykami spore skupisko Burów. Na tyle silne, że w latach 1839-43 istniała tam jeszcze jedna republika burska - Die Natalia Republiek (zaanaktowana przez Brytyjczyków w 1843, co spowodowało trek większości tamtejszych Burów do Transwalu i Oranje.
 
User is offline  PMMini Profile Post #78

     
NeoJasnogród
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 51
Nr użytkownika: 56.926

Zawód: KLON-BANITA
 
 
post 8/08/2009, 22:06 Quote Post

Afrikaans jest językiem ojczystym dla większej ilości Koloredów niż Afrykanerów/Burów.
http://www.joshuaproject.net/peopctry.php?...=106144&rog3=SF

http://www.joshuaproject.net/peopctry.php?...=102264&rog3=SF

oraz
http://www.joshuaproject.net/peopctry.php?...=100093&rog3=SF

Różne są języki rasizmu.Oto Nelson Mandela śpiewa o zabijaniu białych.
http://www.youtube.com/watch?v=XHBHF8hQ2sQ

A wracając do II wojny burskiej.Tyle trudu,pieniędzy,żołnierzy zaangażowali Wielkobrytyjczycy tylko po to,aby powstał Związek Południowej Afryki,nad którym kontrolę przejęli Afrykanerzy/Burowie.Ta wojna była bez sensu dla Londynu.Paradoksalnie dla afrikaansjęzycznych białych wynik wojny oznaczał zwiększenie swojego znaczenia.Do takich wniosków doszedłem po przeczytaniu świetnej książki Michała Leśniewskiego "MIEJSCE POŁUDNIOWEJ AFRYKI W KSZTAŁTOWANIU KONCEPCJI POLITYKI IMPERIALNEJ WIELKIEJ BRYTANII 1899-1914".
 
User is offline  PMMini Profile Post #79

     
Rian
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.332
Nr użytkownika: 6.598

Stopień akademicki: mgr
Zawód: politolog
 
 
post 31/10/2010, 14:37 Quote Post

QUOTE
A wracając do II wojny burskiej.Tyle trudu,pieniędzy,żołnierzy zaangażowali Wielkobrytyjczycy tylko po to,aby powstał Związek Południowej Afryki,nad którym kontrolę przejęli Afrykanerzy/Burowie.Ta wojna była bez sensu dla Londynu.

Nie do końca - ZPA był elementem imperium brytyjskiego i jako taki stanowił element imperialnej polityki. Przecież to na ZPA ciążył obowiązek wspierania Wielkiej Brytanii w jej wojnach (zwłaszcza w I i II wojnie światowej). Gdyby było to w pełni niezależne państwo mające swoją niezależną politykę zagranicznę - Burowie nie musieliby umierać za Londyn nad Sommą, na stepach Tanganiki czy pustyniach Libii. Wojska ZPA stanowiły w sumie sporą siłę, stanowiącą wsparcie dla wojsk metropolii (w czasie II wojny światowej 1 dywizja pancerna i 3 dywizje piechoty + lotnictwo walczyły w Libii i Włoszech, gdzie stanowiły spory procent sił brytyjskich).
 
User is offline  PMMini Profile Post #80

     
Oliphaunt
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 319
Nr użytkownika: 55.960

Filip Or³owski
Zawód: nauczyciel
 
 
post 31/10/2010, 22:33 Quote Post

QUOTE(Rian @ 31/10/2010, 15:37)
Nie do końca - ZPA był elementem imperium brytyjskiego i jako taki stanowił element imperialnej polityki. Przecież to na ZPA ciążył obowiązek wspierania Wielkiej Brytanii w jej wojnach (zwłaszcza w I i II wojnie światowej).

Nie było takiego obowiązku. W latach 1910-1913 toczyła się w Imperium dysputa nad prawem dominiów do neutralności. I owszem uznano, że konstytucyjnie i w świetle prawa międzynarodowego dominia nie mogą być neutralne, gdyż formalnie stanowią część Zjednoczonego Królestwa. Ale jednocześnie przyjęto zasadę, ze o formie uczestnictwa w wojnie decydują rządy i parlamenty dominialne.

Przed II wojną światową sytuacja był zupełnie inna, na mocy Statutu Westmisterskiego Dominia były zupełnie suwerennymi państwami i mogły zachować formalną neutralność (vide Irlandia). W ZPA doszło do upadku gabinetu Hertzoga,, który chciał zachowania neutralności, wygrał Smuts i ZPA na mocy decyzji swojego parlamentu do wojny przystąpiło.

QUOTE
Gdyby było to w pełni niezależne państwo mające swoją niezależną politykę zagranicznę - Burowie nie musieliby umierać za Londyn nad Sommą, na stepach Tanganiki czy pustyniach Libii.

Niestety umierali na mocy decyzji własnych rządów.
 
User is offline  PMMini Profile Post #81

     
Rian
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.332
Nr użytkownika: 6.598

Stopień akademicki: mgr
Zawód: politolog
 
 
post 1/11/2010, 17:03 Quote Post

Cóż... przecie władca Wielkiej Brytanii był oficjalnie głową państwa (dominium). Skoro więc Wielka Brytania wypowiadała wojnę - to chyba niejako "z automatu" dominium również zostawało wplątane w wojnę prowadzoną przez metropolię...
 
User is offline  PMMini Profile Post #82

     
Oliphaunt
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 319
Nr użytkownika: 55.960

Filip Or³owski
Zawód: nauczyciel
 
 
post 1/11/2010, 22:19 Quote Post

QUOTE(Rian @ 1/11/2010, 18:03)
Cóż... przecie władca Wielkiej Brytanii był oficjalnie głową państwa (dominium).

To nie do końca tak. do 1926 roku formalnie mamy do czynienia ze zjednoczonym Królestwem Wielkiej Brytanii i Irlandii i Dominiów Poza Morzami. I wtedy rzeczywiście jest tak, ze dominia jako autonomiczne części zjednoczonego królestwa automatycznie znajdowały się w stanie wojny w momencie wypowiedzenia jaj przez suwerena tegoż Zjednoczonego Królestwa.
Od 1926 roku, co zostało uściślone w 1931 roku mamy do czynienie z odrebnymi państwami z unia personalną używając anachronicznego terminu. Tak wiec władca Zjednoczonego Krolestwa Wielkiej Brytanii i Północnej Irlandii, jest jednocześnie władcą Związku Australijskiego, Dominium Kanady, Dominium Nowej Zelandii i Związku Południowej Afryki. Istnieje jednak prawna odrębność tych monarchii. rak wiec Jerzy VI wywołując wojnę jako suweren Zjednoczonego Królestwa, nie wywoływał jej jako suweren Związku Południowej Afryki. Do tego był potrzebny odrębny akt.

QUOTE
Skoro więc Wielka Brytania wypowiadała wojnę - to chyba niejako "z automatu" dominium również zostawało wplątane w wojnę prowadzoną przez metropolię...

Owszem ale o wysłaniu wojsk na front, czy szerzej aktywnym udziale w konflikcie decydował rząd i parlament danego dominium.

 
User is offline  PMMini Profile Post #83

     
MikoQba
 

J'essaie d'être une bonne personne
********
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 3.843
Nr użytkownika: 8.008

Jacques Nicolas
Stopień akademicki: Dysortograf
Zawód: Dziennikarz
 
 
post 26/03/2011, 17:51 Quote Post

QUOTE
Jedna rzecz - konflikt Burow z Korona Brytyjska powstal wskutek zniesienia niewolnictwa w Wlk. Brytanii, z czym Burowie nie chcieli sie zgodzic, uwazajac niewolnictwo i panowanie nad Czarnymi za dane im z woli Boga.

Raczej obcięcie o połowę ustalonych odszkodowań(płaconą je po zniesieniu niewolnictwa dla właścicieli niewolników we wszystkich koloniach Wielkiej Brytani) dla dotychczasowych właścicieli niewolników było problemem- zresztą niewolników mieli nie wszyscy a jak ktoś miał to nie więcej niż jednego, dwóch- rzadko więcej niż 10.
Zresztą w oficjalnej deklaracji inicjatorów Wielkiego Treku - liście żali na postępowanie Wielkiej Brytanii, jest mowa o "przywróceniu odpowiednich stosunków między panem a sługą", ale też zapewnienie "niewolnictwo nie będzie u nas tolerowane". I tak było- niewolnictwa nie próbowano przywrócić w burskich republikach(a to koniec lat trzydziestych XIX wieku- niewolnictwo to ciągle jeszcze raczej prawna norma niż anachronizm), choć Konstytucja Transwalu jednoznacznie stwierdzała- "Nie ma równości miedzy białym i czarnym- tak w państwie jak i kościele", warto też pamiętać że uważali Bantu za potomków biblijnego Chama- ojca ludów Afryki i Kaanan. A lżący pijanego Ojca Ham(za brak szacunku dla rodziciela) został przeklęty-
"Niech będzie przeklęty Kanaan! Niech będzie najniższym sługą swych braci! (26) A potem dodał: Niech będzie błogosławiony Pan, Bóg Sema! Niech Kanaan będzie sługą Sema! (27) Niech Bóg da i Jafetowi dużą przestrzeń i niech on zamieszka w namiotach Sema, a Kanaan niech będzie mu sługą".
Tak więc był tu tez pewien motyw religijny- ale tez praktyczny- rasizm był wtedy normą. W XIX wieku ludzie kultury zachodniej górowali nad innymi cywilizacjami i kulturami pod każdym względem. Niech się każdy wyobrazi w roli wolnego włąściciela ziemskiego lub Trekbura wędrujacego ze swoim kilkuset lub kilku tysiecznym stadem, z Hotentoteckimi lub czarnymi najemnymi pracownikami- przyzwyczajonym do wydawania rozkazów od dzieciństwa, chrześcijanina, obeznanego z grubsza z nowinkami technicznymi, a w każdym bądz razie- wiedzącego o swiecie, o zjawiskach przyrody o technice nieporównanie więcej niż czarnego poganina, podległego - majacemu niemal absolutną włądze- wodzowie plemienia, bez własnej- bo uzytkowanej kolegialnie ziemi- z lichym majatkiem i niepismiennej kulturze- z nabożną czcią patrzacym na takie dziwy jak np zegar, a czasami nawet strzelba.
Nie czuli byście sie lepsi? Nie mielibyście obawy że bez jakichkolwiek ograniczeń dla nich beda chcieli was zniszczyć- bo jestescie lepsi od nich? A jest was przecież duzo mniej- bez ograniczeń się zorganizują i nie z zewnatrz- ale na własnej ziemi was wymordują.
- Ja nie akceptuje gremialnie ich światopoglądu- próbują go tylko zrozumieć.

QUOTE
Ostatecznie brytyjska wspolnota miala do zaoferowania pewne wartosci ,ktorych operetkowe "panstwa" nigdy nie mogly zapewnic

Wspólnoty jeszcze nie było, a już wcześniej większość mieszkańcy(w dodatku w większosci brytyjskiego pochodzenia) pewnych 13 Kolonii- okazało się mieć inna opinię na ten temat. Ja Brytyjczyków lubię- ich imperium podziwiam- jego misję ówczesną misję cywilizacyjną realizowaną przez pryzmat imperializmu podzielam- ale nie wobec przedstawicieli zachodniej cywilizacji!- nie zaleznie czy to Protestantcy Burowie czy Katoliccy Irlandczycy. Jak można cywilizować cywilizowanych?


Jak ta misję cywilizacyjną realizowano- wiemy- przypomnę że przed Wielkim Trekiem, uczynili jedynym jezykiem urzędowym Angielski- rugując całkowicie holenderski- to jest misja cywilizacyjna, wobec kogo? Farmerów pochodzenia europejskiego?
W czym farmer pochodzenia brytyjskiego z Natalu cywilizacyjnie wyprzedzał mieszkającego w sąsiedniej Oranii farmera burskiego?
-Oprócz tego że przodkowie tego pierwszego przybył tu nie wcześniej niż w drugiej dekadzie XIX wieku, a przodkowie tego pierwszego w drugiej połowie XVII wieku- wcześniej niż na Przylądku pojawił się jakikolwiek Murzyn z ludów Bantu(Hotentoci i Buszmeni to inna bajka- te ludy odmiennej rasy nie były traktowane przez Bantu ani kiedyś ani nawet dziś za swoich i sami tez się z nimi nie utożsamiali.)
Brytyjczycy robili co mogli by uniemożliwć dla Transvval'u budowę kolei do portugalskiego portu Lourenço Marques w ówczesnej Portugalskiej Afryce Wschodniej.
Bojąc się ze to całkowicie pozbawi ich wpływów na gospodarkę Transvval'u i umożliwi rozbudowę przemysłu!(-diagnoza rzeczywiście była trafna- to fakt.)

- Wiesz doskonale że ta wojna spotkała się z jednoznaczym potępieniem opinii publicznej w całej Europie. Ja tez nie potępiam kolonializmu. Ale pamiętaj że w Europie z dezaprobato przyjmowano nawet włoskie próby opanowania Etiopi- cywilizowanego chrześcijańskiego państwa.
A co dopiero ludzi pochodzenia europejskiego, protestantów i w dodatku republikanów i demokratów(na sposób jaki to wówczas rozumiano), o wyższym poziomie gospodarowania i wyrobienia politycznego- cywilizacyjnego niż polskich chłopów w zaborach rosyjskim i austryjackim a pewnie też i chłopów skandynawskich- o rosyjskich już nie wspominając.
QUOTE(korten @ 21/08/2005, 15:24)
Akurat tak sie sklada ze przez kilka miesiecy mieszkalem w RPA i w tym czasie jakos wszyscy sie asymilowali.Nokomu nie zyczylbym mieszkania
z potomkami dawnych Burow.Tepe,niedouczone z przeswiadczeniem ze swiat powinien sie od nich uczyc zyc ( a oni czerpia wszystko z Bibli).
jednym slowem Thanks to Almighty for Cape Land
(czesc brytyjska).
*



- Co do Burów to jest twoja opinia- Przyjaciel mojego kolegi mieszka tam od 1980 roku, właśnie w okolicy zamieszkałej niemal wyłacznie przez Burów(Afrykanerów) i ma o nich bardzo dobre zdanie. Honorowi, Twardzi, Słowni, Pewni Siebie i Religijni(niema bez wyjątku protestanci należący do kalwińskich kościołów- Nederduits Gereformeerde Kerk, Nederduitsch Hervormde Kerk i Gereformeerde Kerke). Ale też kategoryczni w osądądach, przekonani o swojej wyjątkowości, dumni(bywa że zarozumiali) i patrzący z góry na nie podzielających ich poglądów, jak podzielasz ich punkt to jesteś swój chłop i gdy poprosisz o pomoc to pomogą Ci we wszystkim jak tylko mogą- jak nie to jesteś sąsiad- dla którego są- jeśli nie wchodzisz im w drogę- uprzejmi, ale dający odczuć zdystansowanie i oschłość. Po prostu prawdziwi faceci w dzisiejszym sfeminizowanym świecie. Ja taką mentalność lubię bo cenię prostolinijność, jasne formułowanie ;poglądów i konsekwencję.

- Nie lubię zarozumiałych ateistów- bo gdzie doszli do władzy tam mordowali wierzących. Mimo że są przedstawicielami zdegenerowanego odłamu cywilizacji zachodniej- tchórzliwego i niekonsekwetnego- (jakoś chrześcijanie nie wyrzekaja się wiary na łożu śmierci, tak czesto, jak ateiści się nawracają; vide: Wolter błagający o klechę)- nie zamierzam ich zabijać, toleruję- ale czuję się od nich lepszy- i przeciwdziałam jak mogę by nie byli warstwą dominującą(nie można ich przecież prawnie wykluczyć- byłby to zamach na ich prawo do własnych przekonań) we władzach(jak we Francji).

Nie bój się innych poglądów- walcz z próbą ich narzucenia sobie. - Jak Burowie!
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #84

     
godfrydl
 

Diabolus in musica
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.136
Nr użytkownika: 9.524

Stopień akademicki: BANITA
Zawód: BANITA
 
 
post 5/04/2011, 16:15 Quote Post

A czy moglibyście mi napisać, jaka była postawa Czarnych podczas wojen burskich? Jaki procent ludności stanowili oni w burskich republikach i jaki mieli status?
 
User is offline  PMMini Profile Post #85

     
Oliphaunt
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 319
Nr użytkownika: 55.960

Filip Or³owski
Zawód: nauczyciel
 
 
post 5/04/2011, 19:33 Quote Post

AFRYKANIE W WOJNIE BURSKIEJ, 1899-1902.

Tradycyjnie wojnę burską postrzegano jako „wojna białego człowieka”. Taki ciągle jest jej obraz w popularnym odbiorze, i tak przez długi czas przedstawiali ją historycy. Afrykanie w najlepszym wypadku byli tłem wielkich zmagań na południu Afryki. Używając słów autora jednej z książek „…wojnę toczono na wielkich przestrzeniach regionu, którego większość mieszkańców była zaledwie jej widzami.” (Rayne Kruger, Goodbye Dolly Gray, London 1959, s.421). Takie poglądy wykształciły się zaraz po wojnie. Obie strony zgodnie utrzymywały, iż nie wykorzystywały ludności kolorowej w walce. W oficjalnej propagandzie podkreślano, że w konflikcie brali udział tylko biali mieszkańcy Południowej Afryki. Wobec zgodności większości przekazów tak brytyjskich jak i burskich, przez długi czas praktycznie nikt nie podważał prawdziwości tezy, że Afrykanie nie brali znaczniejszego udziału w walkach. Dopiero niedawno, na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, zaczęto kwestionować jej wiarygodność. Historycy poważniej zajęli się badaniami nad aktywnością Afrykanów, Koloredów (w RPA grupa ludności kolorowej powstała w skutek wymieszania Europejczyków z Hotentotami, Buszmenami, Malajami i Bantu) i Hindusów w wojnie burskiej (Peter Warwick, Black People and the South African War, 1899-1902, Cambridge 1983).
Niniejszy tekst jest jedynie próbą krótkiego przedstawienia udziału Afrykanów w wojnie burskiej, na kilku wybranych przykładach.

Odsłona pierwsza: Derdepoort, 26 październik 1899 rok.
Pogranicze Transwalu ze współczesną Botswaną i Zimbabwe było drugo, o ile nie trzeciorzędnym teatrem działań wojennych. Zbrojne akcje tym obszarze ograniczały się do walk podjazdowych. Niewielkie regularne i nieregularne oddziały brytyjskie oraz burskie komanda dokonywały rajdów, porywając bydło i niszcząc zbiory. Dodatkowo Burowie próbowali przerwać linię kolejową do Rodezji (obecnie Zimbabwe). Dla jej obrony (6.XI.1899) Brytyjczycy wysłali niespełna 500 ludzi pod dowództwem pułkownika G.S. Holdswortha. Postanowił on zaatakować, nie czekając na ewentualne działania Burów. Chciał uderzyć pod nieobecność burskiego dowódcy, komendanta Du Plessis. Siły burskie w tym regionie były jednak większe (ok. 750 ludzi). Brytyjski dowódca nie chciał ryzykować całości swoich sił (na wyprawę zabrał 120 żołnierzy). W związku z tym zwrócił się o pomoc do, Lentshwe, wodza plemienia Kgatla, który dostarczył trzech oddziałów wojowników (łącznie ok.2000 ludzi). Połączone siły, 25 listopada zaatakowały obóz burski. Nie udało się im wprawdzie rozbić zaskoczonego przeciwnika, ale zadali mu znaczne straty (20 ludzi zabitych w tym J.H.Barnard, deputowany do Izby Ludowej Transwalu). Dodatkowo Kgatla zabrali jeszcze około 100 sztuk bydła. Podczas odwrotu, Brytyjczycy porzucili afrykańskich sojuszników na pastwę Burów, w efekcie Kgatla ponieśli duże straty.
Warto podkreślić, że Brytyjczycy zarzekali się później, że nie wzywali Lentshwe na pomoc. Ich zdaniem, samowolnie, a wręcz wbrew ich woli, wykorzystał on nadarzającą się okazję, by odpłacić Burom za wcześniejsze zabory jego ziem i trwające od początku wojny wypady oddziałów burskich, które uprowadzały należące do plemienia stada bydła. W tłumaczeniu tym prawdziwe były jedynie motywy działania wodza Kgatla, cała reszta była fałszem (P. Warwick, Black People and the South African War, 1899-1902, s.40-41.
*
Należy podkreślić, że wypadek ten był raczej odosobniony. W sumie tradycyjni przywódcy plemienni, zwłaszcza w pierwszej fazie wojny, zazwyczaj pozostawali bierni i przyjmując postawę wyczekującą. Ze względów taktycznych afrykańskie plemiona wolały czekać na rozwój wypadków i w ostatecznym rozrachunku poprzeć stronę zwycięską. Nie notujemy żadnych prób buntów plemion afrykańskich, ani pozostających pod władzą republik burskich, ani podległych Wielkiej Brytanii. Możemy natomiast zauważyć wykorzystywanie afrykańskich plemion, szczególnie przez Brytyjczyków, do obrony niektórych obszarów, zwłaszcza tych, które uznano za mniej ważne, lub niedostępne dla wojsk brytyjskich. I tak zobowiązano wodzów plemion Tswana do obrony granic Protektoratu Bechuanalandu. Podobnie było w Transkei na wschodzie Kolonii Przylądkowej, gdzie zmobilizowano ok. 4000 Mfengu, Thembu i Griqua do obrony tego regionu (Leopold S. Amery, The Times History of the War in South Africa, 1899-1902, t. III, London 1905, s.96-97). W Basutolandzie (obecnie Lesotho), także zgromadzono miejscowe siły by uniemożliwić penetrację oddziałów burskich z Wolnego Państwa Oranje. W efekcie siły afrykańskie wypełniały znaczące, choć raczej drugoplanowe luki w brytyjskim systemie obronnym.

Odsłona druga: Mafeking, 13 październik 1899 r. – 17 maj 1900 r.
Oblężenie Mafeking jest jednym z najbardziej znanych wydarzeń wojny burskiej. Przez ponad siedem miesięcy ok.750 brytyjskich żołnierzy i policjantów, niespełna 1500 białych mieszkańców miasta (w tym 634 kobiety i dzieci) wytrzymywało oblężenie kilku tysięcy Burów (liczba wahała się od 1500 do 6000). Do tego należy doliczyć oddział Koloredów liczący ok.70 ludzi (P. Warwick, Black People, s.31-32). Mimo, że działania oblężnicze były prowadzone raczej opieszale, przetrwanie oblężenia przez Brytyjczyków zakrawa na „cud” i to nawet biorąc pod uwagę energię i pomysłowość płk. Roberta S. Baden-Powella. Łatwiej jednak zrozumiemy jego sukces, jeżeli będziemy pamiętali, że w Mafeking żyło około 7.500 Afrykanów (gł. Barolong i Mfengu). Ich rola w obronie miasta była nieoceniona. Wykorzystując obawy tubylców przed Burami, a także przymus fizyczny (ok.115 krnąbrnych Afrykanów ukarano chłostą), Baden-Powell zapewnił sobie ich współpracę (J.E.Neilly, Besieged with B-P, London 1900, s. 229-230). Afrykanie kopali linie okopów i wznosili umocnienia. Byli wykorzystywani jako zwiadowcy, szpiedzy, posłańcy i pasterze dbający o stada bydła. Wreszcie Baden-Powell zdecydował się uzbroić 300 (według innych danych 500) Afrykanów, tworząc z nich tak zwaną „Czarną Straż”, która odegrała ważną rolę w obronie miasta. Szczególnie odznaczyła się 12 maja 1900 roku przy odpieraniu ostatniego burskiego ataku.
O świcie tego dnia burski komendant Sarel Eloff zaatakował Mafeking na czele 240 ludzi. Wykorzystując zaskoczenie, bez większych strat przedostał się przez teren lokacji Barolongów (ówczesna nazwa wydzielonej dzielnicy miasta przeznaczonej dla konkretnego plemienia), co umożliwiło mu wdarcie się do miasta. Zaskoczone oddziały „Czarnej Straży” przepuściły siły burskie. Kiedy jednak Eloff i jego żołnierze znaleźli się w mieście, Afrykanie wrócili na swoje pozycje i skutecznie zablokowali wszelkie próby odsieczy ze strony innych komand burskich. W ten sposób umożliwili pozostałym siłom Baden-Powella likwidację oddziału, który przedostały się do miasta.
Warto podkreślić, że zaraz po wojnie wstydliwie zapomniano o żołnierzach „Czarnej Straży”. W muzeum historii oblężenia miasta poświęcono im tylko małą tabliczkę pamiątkową.
*
Dzieje blokady Mafeking stanowią doskonały przykład udziału Afrykanów w wojnie burskiej. Badając dzieje tej, jak i innych wojen, zwraca się przede wszystkim uwagę na wydarzenia z przysłowiowej pierwszej linii frontu. I w tej kategorii działań wojennych udział Afrykanów był znacznie liczniejszy niż to tradycyjnie zwykło się przyznawać. I to po obu stronach frontu. Liczebność tubylców walczących z bronią w ręku u boku Brytyjczyków ocenia się na 10.000 do 30.000 (Pierwszą liczbę podawał gen. H. Kitchener, zob. G.H.L. Le May, British Supremacy in South Africa, 1899-1907, Oxford 1965, s.101. Drugą liczbę podawał David Lloyd-George. Zob. Parlamentary Debates, 4th series, House of Commons, t.CV, 20th March 1902, s.647). W partyzanckim okresie wojny, według oficjalnych danych, w brytyjskich lotnych kolumnach 20-30% składu osobowego stanowili Afrykanie służący za przewodników, tropicieli i wywiadowców. Wreszcie znaczna część bunkrów i linii zasieków była pilnowana przez oddziały tubylcze. Oblężenie Mafeking pokazuje jednak inną, może nawet ważniejszą stronę udziału ludności kolorowej w wojnie burskiej. Afrykanie pracowali przy budowie umocnień polowych i konstruowaniu linii bunkrów, które miały ograniczyć mobilność burskich oddziałów. Na masową skalę Brytyjczycy wykorzystywali ich jako wywiadowców. Wreszcie wielu Afrykanów zatrudniano jako wozaków, tragarzy, przewodników, były to funkcje mało widowiskowe, i często nie zauważane, ale bardzo ważne. To właśnie dzięki wykorzystaniu tubylców udało się bardzo usprawnić działanie angielskiego zaplecza. Ogólnie oblicza się, że Brytyjczycy zatrudniali jako niekombatantów około 100.000 kolorowych mieszkańców Południowej Afryki (Iain Smith, The Origins of the South African War, 1899-1902, London, New York, 1996, s.9).
Po stronie burskiej również pojawiali się uzbrojeni Afrykanie, choć ich liczba była znacznie mniejsza i jest raczej trudna do ustalenia. Wiąże się to z istnieniem instytucji znanej jako agterryers, Afrykanów i Koloredów towarzyszących zwłaszcza bogatszym Burom. Byli to osobiści służący i pachołkowie. Zajmowali się przygotowywaniem posiłków, oporządzaniem koni, czyszczeniem broni i innymi funkcjami pomocniczymi. W czasie walki pilnowali koni. Funkcje te choć niezbyt spektakularne były bardzo ważne. Przykładowo w armiach europejskich, w jednostkach konnej piechoty, a później kawalerii (należy pamiętać, że chociażby w Polsce w okresie międzywojennym, kawalerzyści z reguły walczyli jako piechota, koń był jedynie środkiem transportu.), około 20-25% żołnierzy nie mogło brać udziału w walce, gdyż zajmowali się pilnowaniem koni. W komandach burskich natomiast ten problem nie istniał, gdyż rolę koniowodów pełnili agterryers. Jednocześnie biorąc pod uwagę niektóre doniesienia brytyjskie, oraz wcześniej notowane przypadki, w których agterryers brali bezpośredni udział w walce, jest niemal pewne, że także w czasie wojny burskiej nierzadkie były przypadki ich bezpośredniego zaangażowania w walkę (Zob. Sir W.Hely-Hutchinson to Mr.Chamberlain, 19th Feb. 1900, War Office Records, National Archives, WO 32/8074, ff.2-3, 6; Jan Smuts to W.T. Stead, 4th Jan. 1902, [w:] Selections from the Smuts Papers, red. W.K. Hancock, Jean van der Poel, t.I, Cambridge 1966, s. 485).
I w tym wypadku jednak, inne funkcje pełnione przez Afrykanów były znacznie istotniejsze. Nie na darmo jeden z wybitniejszych znawców tematyki stwierdził, że: „… burskie komanda miały tajną broń w postaci szpadla…” (Th.Pakenham, The Boer War, s.259), należałoby tylko dodać - …szpadla w rękach Afrykanów…. Wszystkie rozbudowane systemy burskich umocnień polowych, o które rozbijały się pod: Ladysmith, Magersfontein, czy nad Tugelą, ataki wielokrotnie silniejszych wojsk brytyjskich, były w dużej mierze wykonywane przez Afrykanów. Poza wymienionymi zadaniami tubylcy wykonywali te same prace co w armii brytyjskiej, tyle, że na mniejszą skalę. Byli więc tragarzami, wywiadowcami, przewodnikami i innymi pracownikami pomocniczymi. Choć w tym wypadku rola była nieco mniejsza, niż w siłach brytyjskich. Oblicza się, że samych agterryers było około 7000-11.000 (Fransjohan Pretorius, Life on Commando during the Anglo-Boer War, 1899-1902, Pretoria, 1999, s. 293-295). Liczba robotników i wywiadowców jest znacznie trudniejsza do ustalenia ze względu na brak danych, ale zazwyczaj określa się ją na około 10.000 (Iain Smith, The Origins of the South African War, s.9), choć być może była nawet wyższa.

Odsłona trzecia: Holkrantz, 6 maj 1902 rok.
Na terenie okręgu Vryheid w południowo-wschodnim Transwalu (obecnie północno-zachodni Natal-Zululand), plemiona zuluskie wykorzystywały sytuację stworzoną przez porażki republik burskich i wypowiedziały posłuszeństwo władzom Transwalu. Burowie, którzy pod koniec wojny cierpieli na niedostatek, praktycznie wszystkiego, a przede wszystkim żywności, często urządzali napady na wioski Zulusów i innych plemion afrykańskich, zabierając bydło i żywność. Pod koniec wojny w miarę narastania ich desperacji, wzrastała także brutalność takich napadów. Na początku maja 1901 roku burskie komando, pod dowództwem komendanta J.A.Cronje napadło na jedną z wiosek zuluskich. Poza zrabowaniem bydła i żywności, dowódca burski nakazał spalenie wioski. Burowie twierdzili, że był to odwet za pomaganie Brytyjczykom. J.A.Cronje przesłał jednocześnie Sikhobobo, wodzowi szczepu zuluskiego, który ucierpiał na skutek ataku, ubliżające posłanie w którym stwierdzał, że: „Sikhobobo i jego lud nie są lepsi od wszy…”, jednocześnie rzucił im wyzwanie, stwierdzając, że „… jeżeli się czują na siłach, to niech przybędą do Holkrantz i odbiorą bydło nim zostanie zjedzone.” (Th.Pakenham, The Boer War, s.567)
Sikhobobo, prawdopodobnie za namową lokalnego urzędnika brytyjskiego, A.J. Shepstone’a podjął wyzwanie i zorganizował wyprawę przeciw Burom. W nocy 6 maja 1902 roku wojownicy zuluscy uzbrojeni w asagaie (rodzaj krótkiej włóczni) i strzelby, napadli na burskie obozowisko w Holkrantz. W walce zginęło 56 Burów w tym komendant Cronje, a 3 zostało rannych. Zulusi chociaż ponieśli ciężkie straty (52 zabitych i 48 rannych), zdołali odzyskać 380 sztuk bydła.
Masakra pod Holkrantz wywołała powszechne poruszenie wśród Burów wzmagając ich poczucie zagrożenia ze strony Afrykanów. W efekcie stało się to jednym z głównych powodów ich przystąpienia do negocjacji pokojowych w Vereeniging (F. Pretorius, Life on Commando during the Anglo-Boer War, 1899-1902, s.278).
*
Tak zwana „masakra w Holkrantz” stanowi przykład jeszcze innego aspektu uczestnictwa tubylczych plemion w wojnie burskiej – obrony własnego terytorium przed działalnością wojsk burskich. Wcześnie wspominaliśmy o wykorzystywaniu przez Anglików sił tubylczych do obrony niektórych odcinków granic. W partyzanckim okresie wojny Brytyjczycy zachęcali wodzów poszczególnych plemion, by odmawiali pomocy burskim komandom, a w miarę możliwości uniemożliwiali im działalność na swoich terenach.
W rezultacie na wschodzie Transwalu plemiona BaPedi nie tylko uniemożliwiły Burom penetrację swoich ziem, ale zajęły także okoliczne obszary w tym strategicznie położoną dolinę rzeki Waterval. Dzięki temu zablokowały ważną drogę, którą komanda burskie zaopatrywały się w żywność z doliny Ohrigstad. Podobnie na zachodzie Transwalu Lentshwe, wódz plemienia Kgatla w ciągu 1900 roku wyparł burskie komanda i ludność cywilną z rejonów pogranicznych, uwalniając siły brytyjskie od konieczności patrolowania tego regionu.
Działania innych grup plemiennych były mniej skuteczne, ale rosnący opór z ich strony skłaniał burskich przywódców, zwłaszcza w Transwalu, do rozważenia opcji zakończenia walki.
***
Do tej pory koncentrowaliśmy swoją uwagę na tradycyjnych grupach plemiennych i ich uczestnictwie w wojnie. W Południowej Afryce jednak, na przełomie XIX i XX wieku istniała już liczebnie względnie duża, tubylcza inteligencja. W olbrzymiej większości funkcjonowała ona na terenie Kolonii Przylądkowej, gdzie prawna równość rasowa, oraz „ślepe” na kolor skóry prawo wyborcze, sprzyjały jej rozwojowi. Ludzie ci wywodzili się spośród zamożniejszej części kolorowej społeczności. Dobrze wykształceni, najczęściej żyli poza systemem plemiennym.
Wybuch wojny burskiej wzbudzał wielkie poruszenie wśród elit Afrykanów, Koloredów i Azjatów. W olbrzymiej większości w konflikcie tym popierali oni Wielką Brytanię. Wierzyli, iż po zajęciu republik (w co nikt nie wątpił), Wielka Brytania zmieni tamtejszą politykę rasową. Przede wszystkim mieli nadzieję, że Londyn rozszerzy obowiązujące w Przylądku prawo wyborcze na całą Południową Afrykę. Ich nadzieje były tym większe, że z ust Wysokiego Komisarza, Lorda Alfreda Milnera, niejednokrotnie płynęły słowa krytyki wobec polityki rasowej republik burskich, a także zapewnienia, że po wojnie ulegnie ona zmianie.
Dlatego też przez cały okres wojny zdecydowana większość Afrykańskich elit intelektualnych popierała Wielka Brytanię. Były jednak i wyjątki. Najwybitniejszym wśród nich był John Tengo Jabavu, wydawca czasopisma Imvo Zabantsundu. Przez cały okres wojny pozostawał krytyczny wobec polityki brytyjskiej w regionie. Zdecydowanie nie ufał brytyjskim obietnicom. Wreszcie na łamach swojej gazety demaskował wojnę, jako głęboko niesprawiedliwą i prowadzoną, nie w interesie ciemiężonych grup, a jedynie dla zaspokojenia imperialnych ambicji Londynu. Jego krytyka wojny, nie wynikała z poparcia udzielanego republikom, a z nieufności co do motywów polityki brytyjskiej (P. Warwick, Black People, s.112-114). Jego działalność nie zmienia faktu, że olbrzymia większość kolorowej inteligencji zdecydowanie popierała Wielką Brytanię.
***
Jakie były przyczyny poparcia udzielanego Wielkiej Brytanii przez tubylców, zarówno tych żyjących w tradycyjnych strukturach, jak i zeuropeizowanych intelektualistów? Obie grupy spodziewały się po brytyjskim zwycięstwie konkretnych korzyści. Inteligencja i zeuropeizowane, afrykańskie elity polityczne oczekiwały liberalizacji ustawodawstwa rasowego w byłych republikach, oraz uzyskania praw politycznych i wyborczych. Czarni robotnicy pracujący w kopalniach złota w Witwatersrandzie, spodziewali się poprawy warunków pracy, a zwłaszcza podwyżki płac. Wodzowie plemion afrykańskich i ich poddani, spodziewali się natomiast odzyskania przynajmniej części wcześniej utraconych ziem. Mieli też nadzieję, że w zamian za lojalne popierania Londynu, Brytyjczycy zgodzą się na zwiększenie zakresu ich samodzielności i na konsolidację ich wewnętrznej pozycji politycznej. Niewątpliwie niektórzy mieli nadzieję osiągnąć status protektoratu, taki jak Basutoland, czy Swaziland (obecnie Suazi).
Obawy Tengo Jabavu okazały się jednak słuszne. Brytyjczycy nie zrealizowali praktycznie żadnej obietnicy i zawiedli pokładane w nich nadzieje.
Dla inteligencji i afrykańskiej klasy średniej ciosem był art.8 Konwencji z Veereiniging, który stwierdzał, że: „Kwestia przyznania praw wyborczych tubylcom (w Transwalu i Oranii), zostanie rozstrzygnięta po uzyskaniu przez nie samorządu.” Oznaczało to, że zadecydują o tym Burowie i Brytyjczycy zamieszkali w nowych koloniach, a ani jedni, ani drudzy nie byli skłonni przyznać Afrykanom praw politycznych. Co więcej władze brytyjskie nic nie zmieniły w dotychczasowym systemie stosunków rasowych.
Afrykańscy robotnicy z Witwatersrandu także zawiedli się. Ich sytuacja nie tylko się nie polepszyła, ale wręcz uległa pogorszeniu. Właściciele kopalń, chcąc powetować sobie straty z okresu wojny dokonywali redukcji zarobków czarnych robotników (D. Denoon, A Grand Illusion. The Failure of Imperial Policy in the Transvaal Colony during the Period of Reconstruction, London 1973, s.136). Nie zniesiono systemu przepustek, a co więcej zaostrzono go i uregulowano, a miejsce nieefektywnej i skorumpowanej burskiej biurokracji zajęła znacznie sprawniejsza administracja brytyjska. W efekcie tych zmian zwiększyła się kontrola pracodawców nad kolorowymi pracownikami.
Tradycyjni przywódcy plemienni i ich poddani także niczego nie zyskali. Afrykanie pod groźbą użycia siły, musieli opuścić zajęte w czasie wojny ziemie należące do Burów. Co prawda uległa wzmocnieniu pozycja części wodzów plemiennych i margines ich swobody, ale nie zezwolono im na powiększenie obszarów pozostających pod ich władzą. Nie uległ także zasadniczej zmianie ich status polityczny i ich władztwa nadal formalnie stanowiły integralną część nowych kolonii. Mimo pewnych nacisków i to nie tylko ze strony tubylców, nie zmieniono w istotny sposób granic nowych kolonii. Jedynym wyjątkiem było przejęcie przez Natal okręgu Vryheid. Nie wrócił on jednak pod władzę Zulusów i pozostał otwarty dla białego osadnictwa.
Konkludując, choć nie należy zanadto wyolbrzymiać znaczenia Afrykanów i ludności kolorowej dla przebiegu wojny burskiej, należy przyznać, że odgrywali w niej znacznie aktywniejszą rolę, niż zwykło się do tej pory przyznawać. W żadnym wypadku nie powinno się jej pomijać analizując przebieg i znaczenie tej wojny. I choć byli tylko przedmiotem manipulacji obu stron konfliktu, to byli jednocześnie dość ważnym „przedmiotem”.

Ten post był edytowany przez Oliphaunt: 5/04/2011, 19:34
 
User is offline  PMMini Profile Post #86

6 Strony « < 4 5 6 
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej