Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Chrześcijaństwo a samobójstwo, Nurty dopuszczające samobójstwa
     
marcincn
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 58
Nr użytkownika: 96.854

Stopień akademicki: BANITA
 
 
post 26/06/2015, 8:35 Quote Post

Jakie nurty chrześcijaństwa nie potępiają samobójstw, podobno Donatyści dopuszczali samobójstwa i nie potępiali ich , co z katarami i ich praktyką znaną jako endura
 
User is offline  PMMini Profile Post #1

     
Jens
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 6
Nr użytkownika: 97.418

 
 
post 26/06/2015, 10:15 Quote Post

QUOTE(marcincn @ 26/06/2015, 9:35)
Jakie nurty chrześcijaństwa nie potępiają samobójstw
*


Zależy o jakie samobójstwo chodzi, bo np. katolicyzm nie potępia niektórych samobójstw.
 
User is offline  PMMini Profile Post #2

     
Szklarz
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 482
Nr użytkownika: 92.874

Zawód: student
 
 
post 26/06/2015, 10:45 Quote Post

QUOTE(Jens @ 26/06/2015, 11:15)
QUOTE(marcincn @ 26/06/2015, 9:35)
Jakie nurty chrześcijaństwa nie potępiają samobójstw
*


Zależy o jakie samobójstwo chodzi, bo np. katolicyzm nie potępia niektórych samobójstw.
*


KK samobójstwo potępia. Jeśli jednak popełnia je osoba chora psychicznie i nieświadoma swojego działania, grzechu nie ma, bo ta świadomość jest niezbędna.
 
User is offline  PMMini Profile Post #3

     
BLyy
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.004
Nr użytkownika: 18.604

Bartek
Stopień akademicki: magister
 
 
post 26/06/2015, 13:02 Quote Post

QUOTE(marcincn @ 26/06/2015, 8:35)
co z katarami i ich praktyką znaną jako endura
*


- W skrócie - endura występowała w Kataryzmie, jednak to była herezja wewnątrz tego wyznania, na dodatek późna i jednostkowa:

- Fernand Niel, Albigensi i katarzy, przeł. M. Żerańska, Warszawa 1995, str. 43-44
Katarzy mieli tak pesymistyczną wizję zmysłowego świata, że na ogół nie wahano się przypisywać im praktyk samobójczych. Zwłaszcza literatura rozpowszechniła te opinie. Historycy są tutaj w większości znacznie bardziej powściągliwi. Dwa rodzaju faktów pozwalają przypuszczać, że w pewnych okolicznościach praktykowano samobójstwa. Przede wszystkim: odwaga w obliczu śmierci, nawet jednej z najstraszliwszych jej postaci, jaką jest śmierć w ogniu. Zamiast złożyć przysięgę czy zjeść mięso, słowem, wykonać najmniejszy gest sprzeczny z doktryną, katarzy bez wahania sami rzucali się w płomienie, indywidualnie lub zbiorowo. Ci, których powieszono w Goslar, woleli raczej dostąpić kaźni, niż zabić kurę. W oczach niektórych mogło to uchodzić za samobójstwo. Myśl tę potwierdzają inne przykłady, jak obraz stu pięćdziesięciu heretyków z Minerve, spieszących w płomienie ze śpiewem na ustach. Dodajmy, że katolicy przekonani, iż męczeństwo pozostaje wyłącznie przywilejem Kościoła chrześcijańskiego byli skłonni przedstawiać tę pogardę śmierci raczej jako formę samobójstwa. Podobnie odnosili się do katarów uwięzionych i podejmujących głodówkę aż do śmierci, która skracała ich cierpienia.
Wśród pewnych zeznań ludzi podejrzanych i przesłuchiwanych przez Inkwizycję można wyczytać, że heretycy, szczególnie kobiety, podejmowali endurę, to znaczy głodówkę prowadzącą aż do śmierci. Głodówka ta była nakładana przez diakona wspólnoty. Informacja ta jest prawdziwa, lecz wymaga kilku komentarzy. Po pierwsze praktyka endury pojawiła się dopiero w XIV wieku, gdy Kościoły katarskie od dawna już nie istniały. W wielkich czasach kataryzmu nie ma o niej żadnej wzmianki. Wszystko, co wiemy o tej doktrynie, nie pozwala nam twierdzić ani że zachęcała do samobójstwa, ani go nie zakazywała. Prawdziwy kataryzm milczy na ten temat. Możliwe, że zgadzał się na to, by każdy sam osądzał, co jest dla niego odpowiednie. Przypadki samobójstw z pewnością zdarzały się wśród adeptów, lecz były rzadkie, w granicach normalnych statystyk wszystkich krajów i epok. W końcu zasięg tego zjawiska był ograniczony nie tylko czasowo, ale i przestrzennie. Jedynie niewątpliwe przypadku notuje się w górnej części doliny Ariege (rejon Ax-les Thermes). Przypadki te zasadniczo można przypisać wpływom jednego z ostatnich diakonów albigeńskich, Piotra Authier, który ukrywał się w zapadłych dolinach Pirenejów Zachodnich. Chodzi więc o - o "herezję" w obrębie tej religii. Jednakże endura przysłużyła się znacznie - i nadal służy - do przedstawiania kataryzmu jako religii aspołecznej, niemoralnej i niebezpiecznej.


- M. Dobkowski, Kataryzm, historia i system religijny, Kraków 2007, str. 112-113
Jednak cały wcześniejszy kataryzm - niemiecki, langwedocki i włoski - różni od praktyki religijnej braci Autier zwyczaj endury. Endura to powstrzymywanie się od jedzenia (a niekiedy również picia) przez ciężko chorego po otrzymaniu consolamentum umierających, co prowadziło do śmierci. Obecność endury w katarskiej obrzędowości angielski historyk Malcolm Lambert wyjaśnia następująco:
Pojawienie się jej tak późno w katarskiej historii było skutkiem prześladowań oraz nieugiętej postawy duszpasterskiej Piotra Autier i jego towarzyszy. Dążyli oni do tego, aby uratować z królestwa Szatana jak najwięcej uwięzionych duchów i to w taki sposób, żeby zbawienie tych duchów było jak najpewniejsze.
A zatem przy zachowaniu tradycyjnej doktryny oraz praktyki religijnej bracia Autier dokonali zasadniczej redefinicji kataryzmu. Chodziło teraz o to, aby doprowadzić duszę chorego do zbawienia nawet za cenę odebrania mu życia. Taki sposób myślenia i postępowania był sprzeczny z całą dotychczasową praktyką katarskiego systemu zbawczego. System ten w tradycyjnej formie, prowadząc wyznawców do zbawienia, nie domagał się przyspieszenia naturalnego procesu soterycznego. Zasady kataryzmu przewidywały bowiem możliwość wyzdrowienia chorego, wówczas - jeśli wyraził taką wolę - otrzymywał on consolamentum doskonałych.


- M. Dobkowski, Kataryzm, historia i system religijny, Kraków 2007, str. 255-256
Z pocieszeniem umierających wiąże się zwyczaj endury - praktyka uznawana niekiedy za katarskie rytualne samobójstwo. Polegała ona na całkowitym powstrzymaniu się od przyjmowania pokarmów i płynów lub (w łagodniejszej wersji) na ograniczeniu się do postu o chlebie i wodzie przez wierzącego, który otrzymał consolamentum umierających. jak dowodzi Jean Duvernoy, o takim zjawisku można mówić tylko w odniesieniu do Langwedocji początku XIV wieku, czyli okresu działalności braci Autier. A zatem endura nie była konstytutywną cechą katarskiego systemu religijnego, tylko późną i wypaczoną (głównie z powodu niewielkiej liczby doskonałych, którzy nie mogli towarzyszyć do końca umierającym) formą wstrzemięźliwości, nakładanej po ceremonii consolamentum


- Roman Konik, W obronie Świętej Inkwizycji, Wrocław 2004, str.22-23
Prawodawstwo świeckie zaniepokojone było przede wszystkim skandalicznymi obrzędami katarskimi takimi jak endura - czyli rytualna śmierć głodowa w celu jak najszybszego uwolnienia się z szatańskich więzów ciała (osiągnięcie swoiście rozumianej nirwany heretyckiej). Wielu historyków przeciwstawia się tezie, jakoby endura była samobójstwem rytualnym - wskazując raczej, że należy ją rozumieć jako rytualny post, który w wielu przypadkach kończy się zagłodzeniem - jednak śmierć nie była głównym celem tego obrzędu. Endurę stosowano w wielu przypadkach (wobec nawet najbłahszych przewinień, takich jak nieświadome kłamstwo, cudzołóstwo czy nawet współżycie z żoną). W skrajnych przypadkach mamy do czynienia z rytualnymi morderstwami. Nowo przyjętych członków sekty wypytywano, czy chcą być męczennikami, czy tzw. spowiednikami. Jeżeli wybrali palmę męczeństwa, duszono ich specjalną chustą (Vordhertoch lub Fordertuch - niem., serweta do wysyłania), gdy wybierał, że chce być spowiednikiem, ginął śmiercią głodową. Możemy przeczytać i taką relację:
Mistrz mówi do pocieszonego chorego: chcesz być męczennikiem czy spowiednikiem? Jeśli ów odpowie, że chce być męczennikiem, kładą mu na twarz wałek lub poduszkę i trzymają go tak przez dobrą chwilę... Mówią, że jest to męczennik, niech więc umrze natychmiast. Lub niech ocaleje. Jeżeli ocaleje, nazywa się go doskonałym; zachowuje on wówczas ich regułę i może udzielać innym chorym takiego samego consolamentum.
Decyzja o rodzaju śmierci była w większości przypadków podejmowana przez neofitę, była więc śmiercią samobójczą. Zdarzały się jednak przypadki, że akt ten był zwykłym zabójstwem - neofita, gdy nie chciał się zgodzić na ten rodzaj "przejścia ze sfery cielesnej do duchowej", zmuszany był do śmierci, by ne perderet bonum quod receperat (aby nie utracił dobra, jakie (przez nawrócenie) uzyskał). W ostatnim okresie kataryzmu langwedockiego (1300-1320) było przynajmniej dwadzieścia przypadków tzw. consolamentum in extremis - czyli po prostu śmierci głodowej. Wywoływano to oburzenie władz świeckich, tym bardziej że rytuałom tym poddawano całe rodziny katarskie, nie wyłączając dzieci. Udokumentowane są przypadki, gdzie "doskonali" zabraniali karmić piersią nowo narodzone dzieci, nawet jeżeli matka była temu przeciwna. Włoscy polemiści epoki klasycznej, komentując zwyczaje katarskie, pisali: wielu spośród nich, będąc chorymi, mówiło czasem do tych, którzy ich pielęgnowali, aby nie wkładać im w usta pokarmu ani napoju, jeżeli nie będą zdolni odmówić przynajmniej Pater, skąd wniosek, że wielu z nich w ten sposób popełniło samobójstwo. Po dzień dzisiejszy kataryzm w wielu regionach Europy kojarzony jest z ascezą pokarmową. Propaganda katarskie zawsze w swej homiletyce kładła nacisk na wielki posty, które miały być opozycją do "obżarstwa katolickiego". Powszechne było też w całym kataryzmie przekonanie, że umrzeć w trakcie postu to gwarancja zbawienia.


Jean Duvernoy, Religia Katarów, Kraków 2000, str. 182-184 (...) 186-189
Endura
Pocieszony powinien przestrzegać wszystkich zobowiązań, jakie przyjmują na siebie doskonali: nie przysięgać, nie kłamać, nie spożywać pokarmów mięsnych, nie jeść bez uprzedniego odmówienia Pater, a nawet teoretycznie, nie jeść samemu, bez towarzystwa innego doskonałego. Gdyby nie przeszedł ścisłego wtajemniczenia i pozostał w swojej rodzinie, należałoby się obawiać, że "upadnie", choćby mimowolnie, i utraci tym samym dobrodziejstwo consolamentum. Tak więc inny doskonały towarzyszy pocieszonemu aż do chwili śmierci, by udzielić mu powtórnego pocieszenia w razie upadku, oraz by przypominać mu o odmówieniu Pater przed wszelkim spożyciem jedzenia.
Przed Krucjatą, w Langwedocji często przynoszono umierających do doskonałych, przebywających w domu heretyków, jeśli nie uprzedzili oni tego faktu i nie udawali się tam sami, nie czekając ostateczności: "Jeżeli chory (prze)żyje, niech zostanie przedstawiony Wyświęconemu, by otrzymać powtórne pocieszenie" (L). Następuje wtedy prawdziwe wtajemniczenie i pocieszony staje się doskonałym. Taki jest normalny los wierzącego: otrzymać, in extremis, sakrament w formie skróconej przy zbliżającej się komie (a nawet i stanie komy, jeśli przyjął convenenzę). Gdy chory przeżył - co było rzadkie, choć nie wyjątkowe - stawał się doskonałym. Mamy tu przykład datowany na około 1240 rok, czyli z czasów połowicznej wolności. Istnieją także inne przykład, nie mniej wymowne, nawet z XIV wieku:
Ten doskonały powiedział mi, że przyjął do swojej wiary i swojej sekty Hugettę, żonę Filipa z Larnat, gdy ta zapadła na chorobę, od której później umarła. Po przyjęciu chora podjęła endurę. Przez wzgląd na doskonałych przeniesiono ją do niskiego pomieszczenia, tak by mogli pozostać z nią do chwili, gdy będzie martwa, by móc udzielić jej w razie potrzeby powtórnego pocieszenia. Gdy tak trwała w endurze, powiedziała do Sybilli (swojej teściowej): "Pani, czy to się wkrótce stanie? Czy wkrótce umrę?" Sybilla odpowiedziała: "Przeżyjesz i pomogę ci wychować twoje dzieci". Usłyszał to doskonały i roześmiał się. Według tego co mi rzekł, Sybilla chciała powiedzieć, że jeśliby Hugetta przeżyła, to mogłaby żyć tak, jak żyją doskonali i we dwie wychowałyby jej synów.

Wilhelm Girard z Francarville... obiecał doskonałemu Piotrowi Sans, że jeśliby był chory i stan jego zdrowia by się pogarszać i wydawałoby się Piotrowi Sans, że umrze, to wstąpiłby do jego Zakonu (sekty), gdyby Piotr Sans mógł go tam przyjąć; a jeśliby wyzdrowiał po tym przyjęciu, to przestrzegałby reguły już na zawsze.
Nie można więc przypuszczać, że pocieszony popełnił samobójstwo przez zagłodzenie się, w czym dopomagało mu otoczenie. Taka jest jednak teza, która dominuje u wielu autorów, a nawet współczesnych, z wyjątkiem D. Rochego i A. Borsta.
Narzuca się wniosek: brak jakiekolwiek wzmianki o samobójstwie, czy też mordzie rytualnym, u autorów takich jak: Piotr z Vaux-de-Cernay, Wilhelm z Puylaurens, Pelhissos, Ebrard z Bethune, Ermengaud, Duramd z Huesca, Łukasz z Tuy, Alan z Lille, Monet, Jakub de Capellis itp. mimo iż wszyscy oni byli zaciekłymi wrogami kataryzmu, a kilka z nich nie ustrzegło się przed powtarzaniem ludowych plotek o moralności katarów.
Rainier Sacconi będący wcześniej przez długi czas katarskim dostojnikiem (heresiarcha), wprwadzie daleki od uznania tego za zasadę rytualną, czyni przypuszczenie niechętne heretykom, którego nie można jednak oprzeć na żadnym fakcie, którego byłby świadkiem jako bądź doskonały (musiał udzielić wielu pocieszeń przed swym nawróceniem), bądź jako inkwizytor:
Nie można pominąć ich Modlitwy, którą odmawiają wtedy, gdy sądzą, że jest to potrzebne, a przede wszystkim wtedy, gdy jedzą i piją. I rzeczywiście, wielu spośród ich chorych mówiło tym, którzy ich obsługiwali, by nie podawać im mniej Pater noster: stąd można wywnioskować, że w ten sposób sami siebie zabijali.

Samobójstwo rytualnie nie jest również potwierdzone przez Inkwizycję na południu, z wyjątkiem odosobnionego przypadku w 1274 roku, przed 1308 rokiem. Otóż pomiędzy jej współpracownikami liczni byli nawróceni doskonali, tacy jak Wilhelm de Soler, Rajmund Gros, Sicard z Lunel, Bernard Desplas, Bernard Gausbert, Bernard Lagarrigue itd...
Należy formalnie odrzucić wszelkie porównania pomówień, bądź faktów dużo gorzej znanych lub ustalonych, które często wiązano z endurą, takich jak

(...)

Zbieżność jest zaskakująca. Chodzi tu o dwa przypadki oblacji ad terminum. Obserwacja pokarmowa była prawdopodobnie równie surowa, u Cystersów, jak w domu heretyków.
Pod koniec lutego 1273, była pani Viterbe (Tarn, wdowa po wydziedziczonym rycerzu Raynardzie z Palajac, zostaje pocieszona przez doskonałego Wilhelma Prunel. Jej służąca zeznaje w 1274 roku:
Pani ta, po tym jak, jak została pocieszona, przeżyła piętnaście dni nic nie jedząc i niczego nie pijąc, poza wodą. A ja służyłem jej nieustannie do jej śmierci wiedząc o tym, że została pocieszona.

W podobnym środowisku udokumentowany jest w dalszym ciągu dawny zwyczaj:
Chory ten (Wilhelm Rajmund Franciszek z Soreze (Tarn), około 1237 roku) powiedział do obecnych, że Jego Eminancja Arnold Huc, który był diakonem doskonałych w okolicach Vielmur, i jego towarzysz przyjęli go do swojej sekty... że mieli spotkać się u niego następnej nocy, a on bez nich nic nie jadł.

Należy następnie zaczekać do pierwszej dekady XIV wieku, by natknąć się na fenomen, który będzie nosił od tej pory nazwę endury. W ostatnim okresie kataryzmu langwedockiego (1300-1320), istnieje około dwudziestu przypadków postu związanego z consolamentum in extremis. Na początku trzeba by wyróżnić rytualny trzydniowy post, który podejmowali doskonali zatrzymani przez Inkwizycję, zgodnie ze ślubowaniem złożonym podczas ordynacji. Amiel z Perles i Belibaste rozpoczęli endurę w momencie aresztowania. Pierwszy został spalone na stosie natychmiast, drugiego ten sam los spotkał, dużo później.
Jeśli w większości przypadków post jest przedstawiany jako ścisła dieta zimnej wody, to można znaleźć także przykłady na to, że składał się on z wody i chleba, a nawet, że było to: "pożywienie postne". Można by wnioskować, że chory potrafił powiedzieć Pater, ale modlitwa ta wspomniana jest tylko raz i związana z samą zimną wodą. Znane są przypadki kryjówek, gdzie panował względny spokój, a obecność doskonałego pozwalała na przeprowadzenie normalnego wtajemniczenia. Chora podejmował rytualny post, a pocieszenie zostało mu udzielone dopiero w chwili śmierci. Doskonali nie udzielali pocieszenia osobom, których stan zdrowia był jeszcze w miarę dobry. Tak było w przypadku pewnego mieszkańca Lavaur, około roku 1250; na pogorszenie jego stanu czekano trzy dni; a także pewnej kobiety z Lugan (Tarn), "która była jeszcze silna", około roku 1307; oraz pewnego oddanego wierzącego, którego odejście z tego świata byłoby zresztą niewygodne dla Kościoła (Arques, Aude przed 1305 r.). Convenenza pozwala zresztą na odłożenie ceremoniału do ostatniej chwili. Znane są przypadki, gdy doskonały oczekuje w sposób systematyczny nadejście komy:
Amiel z Perles (zawołany do łoża chorego) chciał natychmiast odwiedzić i zobaczyć chorego. Znalazł go w stosunkowo dobrym stanie i powiedział, że ten dotrzyma jeszcze do nocy. Nie chciał na razie nic robić. Jednakże zapytał go, czy chciałby zostać przyjętym do jego wiary i jego sekty i czy chciałby przyjąć i przestrzegać przykazań Boga i swoich współwyznawców. Chory odpowiedział, że zrobi to chętnie i z radością. Doskonały powiedział wtedy, by przebaczył wszystkim, każdemu, kto wyrządził mu krzywdę, lub powiedział coś złego, a chory zgodził się na to wszystko. Następnej nocy chory poprosił pić. Jego ojciec, w obecności doskonałego podał mu łyżeczkę wody i wlał trochę do ust. Chory dał znak, że woda nie przeszła mu przez gardło. Wtedy Doskonały udzielił mu natychmiast pocieszenia... Chory zmarł zaraz po tej heretykacji.

Zdarzało się często, w przypadku wyzdrowienia, lub przedłużającej się choroby, że chory przerwał post z własnej woli, lub na życzenie otoczenia. Otrzymywał wtedy powtórny chrzest, podobnie jak po złożeniu przysięgi, lub otrzymaniu komunii katolickiej, itp.
Sytuację można by opisać w sposób następujące: pięć lub sześć par doskonałych, nieustannie osaczonych, przemieszczających się wyłącznie w nocy, śpiących w lasach lub w piwnicach, musi na każde wezwanie udzielać ostatnich sakramentów wiernych, rozproszonym po terytorium odpowiadającym pięciu, czy sześciu dzisiejszym departamentom. Gdy nadarza się okazja, doskonały, którego można ukrywać od kilku dni do kilku tygodni, przystępuje do prawdziwego wtajemniczenia, z przepisanymi postami, z odmawianiem Pater przed wszelkim spożyciem pokarmów po przyjęciu chrztu, i ponawianiem tegoż, w razie potrzeby, gdy nastąpi upadek. W większości przypadków jednak doskonały nie ma na to czasu. Często przybywa zbyt późno, często też zbyt wcześnie. Wie, że po jego odejściu reguła nie będzie przestrzegana; że otoczenie skwapliwie będzie starało się poić chorego bulionem z kury, postrzeganym wówczas jako panaceum. Umocniony przyjętą przez wierzącego convenenzą, udziela mu pocieszenia dopiero w ostatniej chwili. Tymczasem jednak zezwala na podawanie choremu zimnej wody, co stanowi wykroczenie przeciw regule, która wymaga by "chrześcijanin" spożycie czegokolwiek poprzedził odmówieniem Pater. W oczach swych przeciwników, kaznodziejów i inkwizytorów, a nawet letnich lub niezdecydowanych wierzących, praktyka ta wydaje się jednak złowieszcza. Kataryzm, w ciągu pięćdziesięciu lat zszedł do najskromniejszych warstw społeczeństwa, w szczególności do rolników niepewnych swych zbiorów i doszedł do stulecia, które rozpoczyna się okresami alarmującego niedostatku. Mówi się w tym środowisku: "Gdy nie ma chleba w brzuchu, nie ma też duszy". W opinii "letnich" endura jest niebezpieczna, niewczesna, a nawet zabójcza. Pewna kobieta z Verdun (Aude), żarliwa wierząca, z chęcią by pozwoliła, aby jej chorej córce udzielono pocieszenia, gdyby nie fakt, że musiała by się wtedy poddać endurze. Chory, któremu tłumaczono, że powinien zostać pocieszony, po czym będzie miał prawo pić tylko zimną wodę, odmówił, tłumacząc, że chce jeszcze pożyć. Trzecia osoba twierdzi, że "zabicie go jest sprawą Boga, ale że sam tego nie zrobi"... Równolegle wśród przekonanych pojawiła opinia, że domniemane cierpienie umierających, pozbawionych stałego pokarmu, dodawały im szczególnych zasług religijnych:
Proboszcz z Montaillou mawiał, że gdy ludzie zostali przyjęci przez dobrych chrześcijan, nie powinni więcej jeść, ani pić, tylko zimną, a gdy umrą z wyczerpania, nie chcąc jeść, zostaną świętymi Boga.
Piotr Maury, (także z Montaillou) zapytany o endurę, a szczególnie o to, czy wierzący czyniąc to zdają sobie sprawę, że źle postępują, grzeszą, a nawet są winnymi zabójstwa, odpowiedział, że nic podobnego nie słyszał od doskonałych, ani też zresztą nic przeciwnego. Słyszał natomiast, jak mówiono do jego brata i jego przyjaciela, że pocieszeni w zdrowiu zdrowiu czy w chorobie, od tej chwili nie powinni ani jeść, ani pić, a jeśli nie mogą obejść się bez picia, powinni pić zimną wodę. A umrzeć tak w poście (endura), mówili, jest wielką zasługą, gdy zaś umrą, ich dusze pójdą do Królestwa Ojca.

Doszło do tego, że ostatni doskonali, najgorzej wtajemniczeni, podzielali ten popularny punkt widzenia. Dla Belibaste'a długość tego postu ma charakter kary pokutnej, związanej z dobrym lub złym prowadzenie się wierzącego, lub wcześniejszych jego wcieleń. Tych niedouczonych doskonałych w końcu znienawidzono, gdy udzielali pocieszenia niemowlętom przy piersi, co było wbrew wszelkim zasadom, i zabraniali ich matkom dalszego ich karmienia (czego zresztą nie przestrzegały). Ściągnęli też na siebie dezaprobatę Piotra Authiu.
Aby dokonać próby adekwatnej tego przesądu, o którym nie bardzo wiadomo, czy stanowił praktykę, ale, który z pewnością nie był zinstytucjonalizowany, warto przytoczyć jedyny posiadany przez nas w pełni autoryzowany przykład: dlatego, że pochodzi on od ofiary, po drugie dlatego, że dotyczy brata spalonego na stosie - a więc wolnego od podejrzeń o liberalizm poglądów - doskonałego Arnolda Marty z Junac (Ariege)
I przez cały ten dzień, w którym zostałem przyjęty przez tego doskonałego, ani przez następną noc, ani następny dzień, noc, nic nie jadłem, ani nie piłem, oprócz zimnej wody. A mój brat Arnold podawał mi tę wodę. Trzeciego dnia powiedział do mojego brata Arnolda, by dał mi coś do zjedzenia, bo byłem głodny. Popatrzył na mnie przybierając zły wyraz twarzy i powiedział: "Jak to, ty jesz, teraz!" Odpowiedziałem mu, że jestem bardzo głodny i nie mogę się już powstrzymywać od jedzenia. Mój brat Arnold powiedział do mojej siostry Blankie, by dała mi jeść i pić, i w chwilę później Blanka przyniosła mi chleb, wino i mięso, które zjadłem.




Ten post był edytowany przez BLyy: 26/06/2015, 13:23
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #4

     
BLyy
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.004
Nr użytkownika: 18.604

Bartek
Stopień akademicki: magister
 
 
post 26/06/2015, 13:19 Quote Post

QUOTE(marcincn @ 26/06/2015, 8:35)
Jakie nurty chrześcijaństwa nie potępiają samobójstw, podobno Donatyści dopuszczali samobójstwa i nie potępiali ich
*


Regułka samobójstwa:
Jacek Hołówka, Etyka w działaniu, str. 96
własnoręczne przerwanie życia

John Donne, anglikański duchowny pisał (Etyka w działaniu, Jacek Hołówka, str. 107)
żaden z biblijnych samobójców nie został potępiony za swój czyn - Samson, Saul, Ibimelech, Achitofel ani Judasz
Biathanatos, 3


Brunon Hołyst, Samobójstwo, przypadek czy konieczność, str. 50
Chociaż za źródło zakazu samobójstwa uznaje się często Biblię, nie jest to słuszne. Stary Testament podaje bowiem cztery przypadki samobójstwa - Samson, Saul, Abimelech i Ahitofel. Późniejsi komentatorzy musieli stosować poszerzoną interpretację piątego przykazania "nie zabijaj", aby napiętnować samobójstwo jako grzech. (...) W Nowym Testamencie samobójstwo nie zostaje potępione. Pierwsi chrześcijanie odznaczali się chorobliwą obsesją śmierci, dlatego też tak wiele czasu poświęcali rozmyśleniom o tym, jak należy umierać. W obawie przed popełnieniem grzechu, wielu chrześcijan popełniało samobójstwo.
Reakcją na tego rodzaju filozofię śmierci były poglądu św. Augustyna, który wyraźnie potępił samobójstwo. W dziele De Civitate Dei podkreślił iż "samobójstwo jest wstrętnym i niecnym złem". Bezpośrednim powodem zajęcia się tym zagadnieniem było masowe samobójstwo tzw. circumcelliones - czyli, według św. Augustyna, szperaczy lamusów lub, jak oni sami mówili o sobie, agonistów, żołnierzy Chrystusa - ruchu schizmatycznego wywodzącego się z donatystów, którzy aprobowali samobójstwo.

- najciekawsza jest postać Samsona, jak najbardziej pozytywna postać jak i w chrześcijaństwie, jak i judaizmie.

Jacek Hołówka, Etyka w działaniu, str. 102
Nie ma żadnego śladu, by w ciągu pierwszych 250 lat chrześcijaństwa samobójstwo było traktowane jako istotny problem moralny (Amundsen 1989:80). W późniejszych czasach poza Kościołem pojawiły się sekty - głównie donatyści circumceliańscy - szukający śmierci i praktykujące tzw. bierne samobójstwo. Ich praktyki opisał krytycznie św. Augustyn.

Wstawiali się na rzeź z ręki przypadkowych podróżnych pod bronią. Grozili, że ich zabiją, jeśli sami nie zostaną przez nich zabici. Czasami stosując przemoc, potrafili wymóc na zbłąkanych sędzi, aby zarządził ich śmierć z rąk kata lub oficera sądowego (...) Ich codzienną rozrywką było rzucania się ze skał, ginięcie w wodzie i palenie żywcem. Diabeł nauczył ich tych trzech rodzajów samobójstwa, i gdy nie znajdowali kogoś, kogo można by zastraszyć i zmusić do odebrania im życia za pomocą miecza, rzucali się z wysokości na skały, ginęli w płomieniach lub tonęli w stawach (Amundsen 1989: 134, na podst. listu Augustyna z 420 roku: "Pouczenia dla Donatystów").

Nie wydaje się, by donatyści powzięli zamiast niszczenia samych siebie w sposób frywolny - jak sugeruje określenie "ich codzienną rozrywką było rzucenia się ze skał...". Chrześcijaństwo zarówno głosiło zdecydowaną pochwałę męczeństwa, jak i potępiało samobójstwo. Gdy okoliczności towarzyszące śmierci pozostawały nieznane, trudno było odróżnić męczeństwo (śmierć, która była nie do uniknięcia) od biernego samobójstwa (śmierci, którą chrześcijanin ogarnięty pragnieniem rychłego zbawienia celowo ściągał na siebie).



Jacek Hołówka, Etyka w działaniu, str. 104
Ojciec Kościoła, Tertulian, groził Skapuli, namiestnikowi rzymskiemu, że jeśli władze Cesarstwa nie zaprzestaną prześladowań, Tertulian może zorganizować manifestacje śmierci podobne do tych, które chrześcijanie podjęli, rzucając wyzwanie Ariuszowi Antoninowi w Azji w latach 184-185.
W liście do Skapuli Tertulian pisał:
Gdy Ariusz Antonin prowadził gwałtowne prześladowania, wszyscy chrzescijanie w mieście stawili się przed jego trybunałem. kilku kazał odprowadzić i zgładzić. Do reszty przemówił: "Nieszczęśnicy, jeśli pragniecie śmierci, to macie przecież urwiska i sznury, żeby się powiesić". Gdyby nam wpadło do głowy zrobić to samo tutaj, co zrobisz z wieloma tysiącami ludzi, którzy stawią się przed Tobą na śmierć? (Amundsen 1989:103)

Chrześcijanie ginęli za wiarę i w obronie niewinności seksualnej. kobiety, które się zabijały, by uniknąć zgwałcenia przez żołnierzy rzymskich, początkowo stawiane były za wzór. Chwalił je Ojciec Kościoła, Euzebiusz, nie ganili ani Ambroży, ani Hieronim. Było to jedyne konsekwentne odstępstwo od negatywnej oceny samobójstwa we wczesnym chrześcijaństwie. Czystość płciową ceniono wyżej niż życie. Euzebiusz sławił cnotę św. Pelagii, która jako piętnastoletnia dziewczyna z matką i siostrami rzuciła się do rzeki, by uniknąć zgwałcenia. Przy innej okazji Euzebiusz mówi, że zadanie sobie śmierci dla uniknięcia gwałtu można porównać do najgorszych tortur, jakie znosi męczennik z ręki oprawców. Ta opinia jest interesująca nie tylko dlatego, że wyrażania uznanie dla pewnego formy samobójstwa, ale także dlatego, że uznaje za nieistotne w pewnych wypadkach, kto jest sprawcą: sam umierający czy jego sprawca.


Ten post był edytowany przez BLyy: 27/06/2015, 6:49
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #5

 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej