|
|
Wypowiedzenie Konkordatu, Rozważania teoretyczne.
|
|
|
|
Największą patologią była Komisja Majątkowa, będącej niczym innym jak dziką reprywatyzacją na rzecz wybranych graczy. Czepianie się obecnie Żydów, że cośtam kombinują to hipokryzja...
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Delwin @ 22/05/2018, 15:53) Największą patologią była Komisja Majątkowa, będącej niczym innym jak dziką reprywatyzacją na rzecz wybranych graczy. Czepianie się obecnie Żydów, że cośtam kombinują to hipokryzja... O tak...., czekam na sejmową komisje, i zwrot majątku na rzecz skarbu państwa....śmiem przypuszczać , iz afera reprywatyzacyjna w W-Wie, to mały pikuś, przy tym przekręcie...
Ten post był edytowany przez force: 22/05/2018, 15:08
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(force @ 22/05/2018, 16:06) QUOTE(Delwin @ 22/05/2018, 15:53) Największą patologią była Komisja Majątkowa, będącej niczym innym jak dziką reprywatyzacją na rzecz wybranych graczy. Czepianie się obecnie Żydów, że cośtam kombinują to hipokryzja... O tak...., czekam na sejmową komisje, i zwrot majątku na rzecz skarbu państwa....śmiem przypuszczać , iz afera reprywatyzacyjna w W-Wie, to mały pikuś, przy tym przekręcie... Czytalem z rok czy dwa temu artykul o gminie na Dolnym Slasku. Szczegolow nie pamietam, ale sens byl taki, ze parafia przed wojna miala np 1 ha gruntu rolnego, a w ramach zwrotu za zaglbrany grunt dostal 9 z ogonkiem. W kazdym razie roznica byla przeszlo dziewieciokrotna. Tyle pamietam. W gre wchodzila tez chyba wyzsza (przecietnie?) jakosc "zwroconych" gruntow. Czy wyzsza klasa, czy lepsze polozenie, nie pomne. Trzeba by poszperac w starych Angorach, a to byl przedruk skads.
Ten post był edytowany przez Tromp: 22/05/2018, 15:25
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Delwin @ 22/05/2018, 14:53) Największą patologią była Komisja Majątkowa, będącej niczym innym jak dziką reprywatyzacją na rzecz wybranych graczy. Czepianie się obecnie Żydów, że cośtam kombinują to hipokryzja... Co masz dokładnie na myśli? Z tego co kojarzę to Komisja Majątkowa zwracała również tereny gminom żydowskim. Odbiegamy od tematu...
Ten post był edytowany przez misza88: 22/05/2018, 17:30
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE Kasa z tacy i tak powinna iść na cele diecezjalne i utrzymanie Kościoła. Od wiernych "w intencji" może zatrzymać - ale wydawało mi się, że też coś musi odprowadzić z tego. Centralizacja wpłat i wypłat miałaby jednak sens - bo spora liczba parafii i księży ma kiepską sytuację finansową i byłoby sprawiedliwiej tak rozdzielać. A podatek nie uważam za słuszne rozwiązanie, bo uzależniłby Kościół od państwa - na którego łasce i niełasce się znajdzie. Piszę jak moim zdaniem powinno być - bo na codzienność patrzę niejako od środka. Podatek stricte nie ma sensu, ale już mój pomysł (państwo jedynie dokłada potrzebne pieniądze) już jest i dla państwa bardziej oszczędny, i dla duchownych uczciwszy. Bo obecnie: taca generalnie idzie do budżetu parafii, z którego pokrywa się dopiero koszta utrzymania i remontów itd, jedynie część tac idzie na inny cel (Uniwersytet Papieski, budowa innych kościołów, misje itp. Księża mogą za jedną mszę dziennie pobrać "stypendium mszalne" (zwykle 50-100 złotych, w parafii, do której "mam wgląd" jest po prostu prowadzona nieoficjalna, druga księga z intencjami, na podstawie której księża otrzymują pod koniec miesiąca zarobione pieniądze), jak odprawiają więcej, to zasadniczo kasa z nadmiaru powinna iść do diecezji/budżetu parafii - ale nigdy do własnej kieszeni. Kolędę księża rozliczają fifty-fifty z kurią, a jeśli chodzi o podatki, to chyba jest ryczałt (ale pewny nie jestem). Do tego jak ktoś jest katechetą, to zarabia jako nauczyciel, opłaty za pogrzeby itd. idą do kieszeni księży jako coś w rodzaju premii. A kościelny i organista mają tworzony fundusz płac - chodzą z opłatkami i podczas kolędy razem z księdzem i ministrantami (mają dzielone na rejony). Jak któregoś nie może być na mszy - sam płaci zastępcy (na tym już skorzystałem). Pieniądze za śluby, chrzty itd. - do ich kieszeni. A mi zależy na tym, żeby system finansowy zrównywał księży finansowo (by ograniczyć podział na "lepsze" i "gorsze" parafie), a ewentualne pieniądze na remonty czy opłaty na utrzymanie kościoła czy cmentarza były przejrzyste dla ludzi. Bo obecnie tej przejrzystości niestety nie ma/
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(chassepot @ 22/05/2018, 12:08) QUOTE(carantuhill @ 22/05/2018, 10:10) QUOTE(myha @ 22/05/2018, 10:06) religia w szkole powinna zostać Z moich obserwacji wynika że pełni bardzo ciekawą funkcje. Odstrasza dzieci i młodzież od kościoła. Zaryzykował bym nawet tezę że społeczeństwo (w dużej mierze młodzi ludzie) są tak antyklerykalni bo chodzili w szkole na religie. Im Więcej religii w szkole tym więcej osób antyklerykalnych? Nie. To po prostu taki wiek. Burzy, naporu, hormonów i gimnazjum. Ad vocem Dopóki religia była nauczana w salce katechetycznej przy parafii, albo przy diecezji wówczas mimo burzy, naporu, hormonów i liceum (na dzisiejsze: później gimbazy i liceum) stanowiła odskocznię od rutyny, okazję do żywej dyskusji i wzajemnego szacunku pomiędzy wykładowcą i słuchaczami. Mimo, że była przedmiotem dodatkowym i nadobowiązkowym oraz wiązała się z niedogodnością w postaci konieczności w inne niż szkoła miejsce absencja (poza chorobą) w zasadzie nie występowała. Nawet największe klasowe olewusy uczęszczały na religię. Piszę to wyłącznie na podstawie obserwacji własnych (bo miałem szczęście z racji wieku uczęszczać na religię wg starego i nowego - w klasie maturalnej systemu). Więcej - w tym wieku tj. burzy, naporu i hormonów miałem okazję być słuchaczem lekcji religii: - na salce katechetycznej w czasach komuny (acz schyłkowej) tj. lata 1987-89 (I i II klasa ówczesnego liceum) - na salce katechetycznej na początku wolnej Polski (albo półwolnej wg nomenklatury zyskującej obecnie na popularności) tj. lata 1989 (wrzesień) - 1990 (czerwiec) - III klasa ówczesnego liceum - w szkole - klasa maturalna (wrzesień 1990-maj 1991); Kwestia opozycji religii do państwa/państwowej szkoły była w tym momencie w mojej ocenie marginalna.
Stary piernik jesteś jednak Mówimy o dwóch różnych epokach, dwóch erach w dziejach polskiego szkolnictwa. To co tak wyglądało w latach 90-tych już tego nie będzie. Ja, jak się przeglądnie moje stare posty, też nie jestem przekonany co do sensowności nauki w szkole. Jeśli już to religioznawstwo, a "religia" w salkach katechetycznych. Ale nie uważam, że by to było przyczyną spadku "pobożności" młodzieży - po prostu zmiany cywilizacyjne Na aktywność religijną większy wpływ mają rodzice, krewni, czy bliskie otoczenie, niż mityczny ksiądz na religii. Ilość osób religijnych po prostu, po okresie komunizmu, zwyczajnie się urealnia - wśród młodych ludzi niektórych, widać większe zaangażowanie religijne, niż u dorosłych. Jak ktoś mi niedawno opowiadał, że świat się zmienia, bo młodzi siedzą pod kościołem, albo plątają się po okolicy, to zaraz mu odpowiedziałem, że od końca XIX wieku nic się nie zmieniło, bo na to samo psioczył proboszcz wtedy, że młodzież w Rzymie (oczywiście karczmie) siedzi, albo na ogrodach plebańskich. Nic nowego. Po prostu my mamy wrażenie, że czasy nadchodzą nowe, ale one ciągle są te same.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(maro500 @ 22/05/2018, 18:48) QUOTE Kasa z tacy i tak powinna iść na cele diecezjalne i utrzymanie Kościoła. Od wiernych "w intencji" może zatrzymać - ale wydawało mi się, że też coś musi odprowadzić z tego. Centralizacja wpłat i wypłat miałaby jednak sens - bo spora liczba parafii i księży ma kiepską sytuację finansową i byłoby sprawiedliwiej tak rozdzielać. A podatek nie uważam za słuszne rozwiązanie, bo uzależniłby Kościół od państwa - na którego łasce i niełasce się znajdzie. Piszę jak moim zdaniem powinno być - bo na codzienność patrzę niejako od środka. Podatek stricte nie ma sensu, ale już mój pomysł (państwo jedynie dokłada potrzebne pieniądze) już jest i dla państwa bardziej oszczędny, i dla duchownych uczciwszy. Z tego co się orientuję to w Niemczech, gdzie jest podatek kościelny, to duchowni mają wyznaczoną stałą pensję od państwa i poza tacą nie ma innych datków w kościele (czyli "co łaska" za sakramenty czy za msze). Moim zdaniem można by było w Polsce wprowadzić podobny system na zasadzie zbliżonej do obecnego 1% na OPP. Czyli deklarujesz się jako wyznawca jakiejś religii - wskazujesz nazwę parafii w formularzu PIT i powiedzmy 5% PIT trafia do tej parafii (a potem są przekazywane do kurii, itd.). Nie deklarujesz się - pieniądze trafiają do budżetu państwa. Tyle że żeby to wprowadzić to trzeba by było raczej zmienić naszą Konstytucję...
PS. Jaki jest związek tej dyskusji z konkordatem?
|
|
|
|
|
|
|
|
Myślę że jednak z tym wypowiedzeniem Konkordatu to za mocno pojechałem. Oznaczało by to zerwanie stosunków dyplomatycznych ze Stolicą Apostolską, czego jednak nie chcemy. W grę by wchodził jakiś wariant pośredni, czyli renegocjacja tej umowy.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(poldas372 @ 26/06/2018, 9:10) Myślę że jednak z tym wypowiedzeniem Konkordatu to za mocno pojechałem. Oznaczało by to zerwanie stosunków dyplomatycznych ze Stolicą Apostolską, czego jednak nie chcemy. W grę by wchodził jakiś wariant pośredni, czyli renegocjacja tej umowy. Dlaczego od razu zerwanie stosunków? Jest przecież wiele krajów, które nie zawierały konkordatu z Watykanem, a utrzymują z nim normalne stosunki dyplomatyczne. Zresztą Polska również stosunki nawiązała jeszcze pod koniec lat 80., zaś konkordat podpisała dopiero w 1993, zaś sejm ratyfikował go dopiero 5 lat później.
|
|
|
|
|
|
|
|
A jakie korzyści ma Polska z konkordatu? Ile nas kosztuje konkordat rocznie? Mam na myśli koszty bezpośrednie i pośrednie.
Ten post był edytowany przez goralpm: 3/07/2019, 20:37
|
|
|
|
|
|
|
|
Korzyści - przede wszystkim wizerunkowe dla władzy, czyli uregulowanie stosunków z organizacją zrzeszającą miliony obywateli. Zatem zalety głównie propagandowe na użytek wewnętrzny. Gdyby konkordatu nie było, to raczej stosunki KK - RP nie byłyby gorsze, a zamiast konkordatu byłyby regulacje ustawowe. Koszty - to już pytanie trudniejsze. Konkordat nakłada obowiązek zapewnienia nauki religii w szkołach oraz opłacania kapelanów w wojsku/służbach/szpitalach/więzieniach, a także zakłada istnienie Funduszu Kościelnego, dotowanie KUL, UPJPII i wydziałów teologicznych. Koszty roczne tego wszystkiego to około 1,8 mld zł, z czego około 2/3 to nauka religii. Z drugiej strony nawet gdyby wypowiedzieć konkordat i zlikwidować naukę religii, to zapewne państwo wprowadziłoby w to miejsce lekcje etyki. Więc ten 1,2 mld i tak byłoby wydawane, tyle że na nauczycieli etyki zamiast na katechetów. Inne koszty trudno oszacować, bo nie wiadomo co tu wliczać - czy np. straty Skarbu Państwa na opłacie skarbowej za śluby cywilne? (bo obecnie większość narzeczonych zawiera śluby konkordatowe); czy np. straty z tytułu opłat wnoszonych przez studentów uczelni kościelnych? (bo gdyby ich nie było to studiowaliby na uczelniach państwowych)?
|
|
|
|
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|