Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Młodzież w PRL, Społeczna rola i obraz młodzieży
     
kaliniaczek
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 1
Nr użytkownika: 50.827

Anna Kalinowska
Zawód: studentka
 
 
post 23/11/2008, 11:11 Quote Post

Witam,
Od pewnego czasu interesuje mnie wątek młodzieży, która dorastając w na przełomie lat 50.-60. w PRL miała do spełnienia pewną misję w budowie nowego bezklasowego społeczeństa socjalistycznego.
Z jednej strony PZPR, który chcąc ukształtowac nowy typ obywatela- poźniej nazywanego homo sovieticusem, który swoją działalnością miał służyc dobru proletariatu m.in. denuncjując wrógów klasowych, z drugiej strony oddolne głosy niezadowolenia młodzieży z przypisanej im roli. Oportunizm, marazm w szeregach młodych ludzi, albo więcej- widoczny opór postrzegany w społeczeństwie jako zjawisko chuligaństwa.
Zapraszam do przemyśleń na ten temat. Byc może ktoś pamięta tudzież słyszał opowieści o owych realia i mógłby się nimi podzielic?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #1

     
dido_3
 

Nowicjusz
Grupa: Użytkownik
Postów: 2
Nr użytkownika: 51.729

Aleksandra Dera
Zawód: student
 
 
post 16/12/2008, 20:27 Quote Post

Witam,
polecam książkę Krzysztofa Kosińskiego "Nastolatki '81". Jeśli jest to możlwe, to proszę o jakieś dodatkowe pozycje z tego działu, przede mną pisanie pracy licencjackiej i bardzo pomogłaby mi dodatkowa literatura na ten temat rolleyes.gif
Pozdrawiam
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #2

     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 17/12/2008, 9:43 Quote Post

QUOTE(kaliniaczek @ 23/11/2008, 11:11)
Witam,
Od pewnego czasu interesuje mnie wątek młodzieży, która dorastając w na przełomie lat 50.-60. w PRL miała do spełnienia pewną misję w budowie nowego bezklasowego społeczeństa socjalistycznego.
Z jednej strony PZPR, który chcąc ukształtowac nowy typ obywatela- poźniej nazywanego homo sovieticusem, który swoją działalnością miał służyc dobru proletariatu m.in. denuncjując wrógów klasowych, z drugiej strony oddolne głosy niezadowolenia młodzieży z przypisanej im roli. Oportunizm, marazm w szeregach młodych ludzi, albo więcej- widoczny opór postrzegany w społeczeństwie jako zjawisko chuligaństwa.


Urodziłem się w połowie lat sześćdziesiątych, więc rzecz dotyczy jakby pokolenia moich rodziców, ale myślę, że moje uwagi mogą coś tutaj wnieść. Tym bardziej, że lata sześćdziesiąte (tak przyajmniej wynika z mojej wiedzy) nie różniły sie jakoś zasadniczo pod tym względem od lat siedemdziesiątych. Przede wszystkim polityka stanowiła margines naszego codziennego życia, a - wbrew powszechnej opinii - propaganda bynajmniej nie była tak nachalna jak dzisiaj (obecnie nazywa się to PR), gdzie na każdym kroku jesteśmy bombardowani różnego rodzaju reklamami i gdzie specjaliści od urabiania opinii publicznej bezustannie starają się manipulować ludzkimi umysłami.

Nie było żadnego marazmu - młodzi ludzie mieli zdecydowanie więcej inicjatywy niż dziś. Jeśli chcieli pograć w piłkę, po prostu skrzykiwali się i grali; jeśli chcieli potańczyć, urządzali potańcówkę. Dokładnie tak samo było w latach młodości moich rodziców, jak i za moich czasów. Chodziliśmy po górach, jeździliśmy pod namiot, na żagle, organizowaliśmy sobie spływy kajakowe. I wszystko to było organizowane oddolnie, spontanicznie.

Dziś we wszystkim uczestniczą władze miasta (mamy więc międzyszkolne turnieje piłki nożnej rocznika 1998 o puchar prezydenta miasta albo rocznika 1999 o puchar dyrektora ośrodka sportu i rekreacji), a jeśli już nie władze miasta, to przynajmniej władze szkoły. Wtedy organizowało się międzyszkolny turniej piłki nożnej, uczestniczyło w nim kilkanaście drużyn i było to dla nas wyłącznie świetną zabawą. Nikomu z władz (włączniue z dyrekcjami szkół, a nawet nauczycielami wf-u) nie przyszło do głowy, by się w to wtrącać, a i nam nie przyszło by na myśl, żeby kogokolwiek spoza naszego grona w to angażować.

Pod wieloma względami zakres wolności (a w każdym bądź razie samoorganizacji) był bez porównania większy niż obecnie. Nie oglądaliśmy się na partię, na ZSMP czy na jakiekolwiek inne władze. Po prostu - mieliśmy swoje pomysły i we własnym zakresie je realizowaliśmy. Ograniczenia dotyczyły wąskiego zakresu spraw (głównie polityki).

Owszem - doskwierało nam to, że w gazetach wypisują brednie o przyjaźni z ZSRR, że nikt nigdzie nie napisze oficjalnie o tym, co stało się w Katyniu czy o napaści ZSRR na Polskę 17 września 1939 roku. I przeciwko temu niektórzy z nas się buntowali (co ciekawe - gdyby wtedy zrobić sondę wśród młodzieży, pytając, co stało się 17 września 1939 roku, wynik byłby z pewnością zdecydowanie lepszy niż dziś). Opór społeczny z całą pewnością nie był odbierany jako przejaw chuligaństwa - nieliczni mieli odwagę, by otwarcie się buntować, ale ich postawa w większości odbierana była bardzo pozytywnie.
 
User is offline  PMMini Profile Post #3

     
pulemietczik
 

VII ranga
*******
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 1.814
Nr użytkownika: 39.443

Stopień akademicki: dr
Zawód: wpisuje PESEL-e
 
 
post 17/12/2008, 14:14 Quote Post

Jestem z tego samego pokolenia jak Przedmówca i najpierw chciałbym napiszę o spostrzeżeniach podobnych do Przedmówcy
Oczywiście lata 70-te to nie był żaden obóz koncentracyjny i będąc młodym każdy zachowywał się jak na młodego przystało. Dużo było sportu, pełne podwórka grających w piłkę, góry pełne turystów itd. Etos "turysty" czy "sportowca" był w tych latach o wiele popularniejszy niż dziś.

Propaganda partyjna była gdzieś na marginesie i nikt przy zdrowych zmysłach w gronie młodzieży nie dyskutował nad wytycznymi kolejnych Plenów KC PZPR. Jeździło się na obozy, urządzało ogniska - system polityczny to było coś takiego jak deszcz czy komary - nieuniknione, ale nie wzbudzało emocji. Nie można więc powiedzieć, że propaganda partyjna potrafiła zrobić z młodzieży aktywnych obywateli państwa socjalistycznego z radością dyskutujących nad niuansami budowy socjalizmu.

Natomiast tutaj moja zgodność z Przedmówcą się kończy. Brak zaangażowania politycznego, ucieczka od "polityki" od współodpowiedzialności za państwo czy za cokolwiek, wykształcenie odruchu państwo to "Oni" - zaowocowała ciężkimi grzechami społecznymi, które teraz musimy konsumować. W sensie wywołania bierności - rzeczywiście był postęp w kształtowaniu "homo sovieticus" Nie zgadzam się tez z przedmówcą o wychowaniu patriotycznym młodzieży w tych czasach w sensie znajomości dat 17.IX czy podobnych. Może w niektórych kręgach, ale w większości nikt o tym nie dyskutował albo nie wiedział, tzw patriotyzm był na pokaz na akademiach szkolnych, a w duszy olewanie (co ujawnia się dopiero dzisiaj).

Bardzo dużo było też zwykłego, apolitycznego chuligaństwa. Osiedla czy wiejskie drogi wieczorem z reguły pełne były podchmielonych, tylko raz z duszą na ramieniu zdecydowałem się przejść nocą z Dworca Głównego w Krakowie do Kleparza - a i tak parę razy byłem zaczepiony przez chuliganów. Drzewka sadzone przed osiedlami zwykle po paru dniach znikały. Rower przed sklepem - w 30 sek. Tak często podnoszona aktywność młodych tych czasów często ograniczała się (jak i dziś) do zwykłego chlania.

Nie za bardzo też rozumiem stwierdzenie: Pod wieloma względami zakres wolności (a w każdym bądź razie samoorganizacji) był bez porównania większy niż obecnie. Nie odbieram dzisiejszej młodzieży za mało aktywną. To, że robi coś innego niż ja - nie znaczy, że robi to źle. Mniej jest sportu, mniej turystyki górskiej, ale są trampingi po Europie i Świecie, możliwość kształcenia się za granicą, wolontariaty w hospicjach, możliwość godziwego zarobkowania. Wtedy takiej możliwości nie było, człowiek był zdany na harcerstwo, Almatur i wycieczki zakładowe. To, że można jechać na tramping w Gorgany z własnej inicjatywy albo z biurem podróży, spać w Paryżu na trawniku albo w hotelu nie odbieram jako brak wolności. W tym roku historycy.org zorganizowali już 3 zloty i trudno odbierać je jako zanik inicjatyw społecznych. Z tego co wiem - portal historycy.org istnieje dzięki dwom młodym studentom.
 
User is offline  PMMini Profile Post #4

     
Nurglitch
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.474
Nr użytkownika: 11.929

Piotr Smolañski
Zawód: Informatyk
 
 
post 17/12/2008, 14:18 Quote Post

QUOTE(wojtek k. @ 17/12/2008, 7:43)
Nie było żadnego marazmu - młodzi ludzie mieli zdecydowanie więcej inicjatywy niż dziś. Jeśli chcieli pograć w piłkę, po prostu skrzykiwali się i grali; jeśli chcieli potańczyć, urządzali potańcówkę. Dokładnie tak samo było w latach młodości moich rodziców, jak i za moich czasów. Chodziliśmy po górach, jeździliśmy pod namiot, na żagle, organizowaliśmy sobie spływy kajakowe. I wszystko to było organizowane oddolnie, spontanicznie.


Tak było i w latach osiemdziesiątych. Ale rzecz o której trzeba pamiętać to to, że w domu najzwyczajniej w świecie nie było po co siedzieć. Ani szczególnie ciekawych książek, ani komputera, ani Internetu, ani telewizji (dwa kanały z samymi gadającymi głowami), ani niczego właściwie. Całość rozrywki oczekiwała na człowieka poza domem, z kolegami. Świat trochę się zmienił.
 
User is offline  PMMini Profile Post #5

     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 17/12/2008, 14:57 Quote Post

QUOTE(Nurglitch @ 17/12/2008, 14:18)
Ale rzecz o której trzeba pamiętać to to, że w domu najzwyczajniej w świecie nie było po co siedzieć. Ani szczególnie ciekawych książek, ani komputera, ani Internetu, ani telewizji (dwa kanały z samymi gadającymi głowami), ani niczego właściwie. Całość rozrywki oczekiwała na człowieka poza domem, z kolegami. Świat trochę się zmienił.


Pozwolę się zapytać: ile Ty właściwie masz lat?

Z całym szacunkiem, ale nie uważam, by w latach siedemdziesiątych czy osiemdziesiątych nie było czego czytać. Było wiele świetnych książek, także dla młodzieży. A gdy chodzi o program telewizyjny, to według mnie był on lepszy niż teraz - przynajmniej nie był on non stop przerywany reklamami. Ja osobiście z rozrzewnieniem wspominam filmy wówczas produkowane (zwłaszcza polskie filmy historyczne, produkowane z rozmachem).

Mam przy tym wrażenie, że wtedy ludzie byli bardziej samodzielni. Nie czekali, aż im ktoś coś zorganizuje, tylko sami sobie wszystko organizowali. Kiedy dziś widzę nastolatków mających roszczeniowe podejście do świata, którzy jedynie czekają aż im się wszystko zorganizuje i poda na tacy i którzy nie potrafią wykrzesać z siebie jakiejkolwiek inicjatywy, to smutek mnie ogarnia.

Po skończeniu siódmej klasy wybraliśmy się z kumplami w Polskę - na rowerach, z namiotami. U gospodarzy kupowało się jajka, mleko, chleb, sery... Namiot rozbijało się w lesie, tamże paliło się ognisko. Tak było rok w rok. Kajaki, żagle, góry... Łowiło się ryby w rzece bądź w jeziorze, zbierało grzyby. I to się jadło. Wtedy był marazm? To teraz jest marazm!

Ile dziś mamy obostrzeń, zakazów, nakazów. Tego nie wolno, tamtego nie wolno. Na to trzeba mieć licencję, na tamto koncesję. A do tego ludzie wciąż za czymś gonią - najważniejsze by nie zostać w tyle za innymi...
 
User is offline  PMMini Profile Post #6

     
artifakt
 

Zwycięzca Cyferaków 2008
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.821
Nr użytkownika: 36.218

Maciej Komar
Stopień akademicki: mgr
Zawód: KAM
 
 
post 17/12/2008, 15:04 Quote Post

QUOTE(Nurglitch @ 17/12/2008, 14:18)
QUOTE(wojtek k. @ 17/12/2008, 7:43)
Nie było żadnego marazmu - młodzi ludzie mieli zdecydowanie więcej inicjatywy niż dziś. Jeśli chcieli pograć w piłkę, po prostu skrzykiwali się i grali; jeśli chcieli potańczyć, urządzali potańcówkę. Dokładnie tak samo było w latach młodości moich rodziców, jak i za moich czasów. Chodziliśmy po górach, jeździliśmy pod namiot, na żagle, organizowaliśmy sobie spływy kajakowe. I wszystko to było organizowane oddolnie, spontanicznie.


Tak było i w latach osiemdziesiątych. Ale rzecz o której trzeba pamiętać to to, że w domu najzwyczajniej w świecie nie było po co siedzieć. Ani szczególnie ciekawych książek, ani komputera, ani Internetu, ani telewizji (dwa kanały z samymi gadającymi głowami), ani niczego właściwie. Całość rozrywki oczekiwała na człowieka poza domem, z kolegami. Świat trochę się zmienił.
*



Racja. Dodam tylko, że kiedyś nie było tak wielkiego wyboru produktów jak teraz. Kiedyś człowiek pił co było, a nie to co wybrał. Pamiętam z opowieści ojca, że w akademikach zapraszało się na herbatę - teraz można zamówić na wszystko od kawy po Johny Walkera. Teraz samej mąki masz 20 rodzajów i 8 producentów na każdej półce...

Koledze Wojtkowi K. mogę jedynie powiedzieć, że istnieje coś takiego w psychologii jak strach przed usamodzielnieniem się. Po prostu wtedy mogłeś zająć się organizacją wolnego czasu bo robota była, gdzieś tam było mieszkać, o polityce nie było co dyskutować bo była partia. Tym się różniliśmy od Orwellowskiego roku 1984, że w PRL nie ogarnięto władzą ludzkiego umysłu.
Po prostu być może opętał Cię strach przez dużo większą dozą samodzielności - samodzielności która powoduje, że po ogarnięciu rzeczy z pracą (często po ustawowych 8h za biurkiem) i szarą codziennością nie masz po prostu miejsca na aktywne planowanie wypoczynku.
Ja z miłą chęcią bym się skrzyknął z kolegami ze studiów czy pracy i poszedł na piłkę - strój na piłkę i samą piłkę wożę w bagażniku auta tak na wszelki wypadek, a potem na piwo czy 2...Tylko, że każdy po ciężkiej i wyczerpującej pracy myśli raczej jak pojechać do domu i spędzić chociaż te 3-4h przez TV niż nad tym jak skrzyknąć ludzi na piłkę kopaną. Po prostu jedyną możliwością jest tzw. "przyjście na gotowe".

Poza tym nie przesadzaj z tym brakiem oddolności - w niedzielę gramy pod Konstancinem-Jeziorną na szczerym polu w 10-12 osób. Sami skosiliśmy trawę jaka porastała pole, sami zrobiliśmy linie, sami wyspawaliśmy sobie małe bramki. Nie czekamy na budowę tam "Orlika" ani na to, żeby ktoś nam zorganizował turniej.

Spływ kajakowy na Sapinie w sierpniu też zorganizowaliśmy bez niczyjej pomocy, chociaż są firmy zajmujące się dowozem kajaków itp...

P.S. Przepraszam za edytowanie wypowiedzi, ale bardzo mi się spodowała wypowiedź kolegi Pulmietczika - po prostu te wyjazdy itp. były ucieczką w inny świat - świat, gdzie człowiek nie martwił się o codzienność. A zaowocowało to właśnie tym podejściem, że Państwo to "Oni", a nie że Państwo to "My".
 
User is offline  PMMini Profile Post #7

     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 17/12/2008, 15:17 Quote Post

QUOTE(artifakt @ 17/12/2008, 15:04)
Koledze Wojtkowi K. mogę jedynie powiedzieć, że istnieje coś takiego w psychologii jak strach przed usamodzielnieniem się. Po prostu wtedy mogłeś zająć się organizacją wolnego czasu bo robota była, gdzieś tam było mieszkać, o polityce nie było co dyskutować bo była partia.


Partia była przez nas postrzegana w kategoriach wroga. W każdym bądź razie w moim środowisku. Dodam, że kiedy wybieraliśmy się "w Polskę", nad każdym naszym leśnym obozowiskiem (poczynając od począątku lat osiemdziesiątych) powiewała biało - czerwona flaga z napisem "Solidarność", a w moim mieszkaniu, aż do 5 marca 1984 roku, tj, do nieoczekiwanej wizyty funkcjonariuszy SB, funkcjonowała drukarnia. Nie uciekaliśmy od polityki. Wręcz przeciwnie.

Natomiast chciałem tu zwrócić uwagę na to (co słusznie podchwycił Pulemietczik), że życie nie kończyło się na polityce. I choć w gronie moich najbliższych kolegów polityka odgrywała szczególnie ważną rolę, to nawet w naszym przypadku był to jednak tylko fragment rzeczywistości.

Pozdrawiam
 
User is offline  PMMini Profile Post #8

     
wojtek k.
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 6.666
Nr użytkownika: 47.450

wojciech kempa
 
 
post 18/12/2008, 8:47 Quote Post

QUOTE(pulemietczik @ 17/12/2008, 14:14)
Nie za bardzo też rozumiem stwierdzenie: Pod wieloma względami zakres wolności (a w każdym bądź razie samoorganizacji) był bez porównania większy niż obecnie.


Ot, konkretny przykład:

Było to może w październiku... Dokładnie nie pamiętam... W każdym bądź razie późnym popołudniem przechodziłem koło boiska szkolnego (nie wymienię miejsca). Kilkunastu chłopaków grało w piłkę nożną, gdy nagle zbliżył się patrol straży miejskiej.
- Gdzie jest wasz opiekun – spytał jeden ze strażników.
W tym momencie podszedł do nich mężczyzna, który przedstawił się jako nauczyciel wf-u. Zdumiony taką nadgorliwością (przynajmniej tak to w tym momencie odebrałem) strażników miejskich oraz obecnością nauczyciela w tym miejscu o tej porze dnia postanowiłem zainteresować się tą sytuacją... Spytałem więc strażników o powody ich interwencji.
- A gdyby komuś się coś stało? Kto by za to odpowiadał – usłyszałem.
Wtedy to dowiedziałem się, że za wszelkie nieszczęśliwe zdarzenia mające miejsce na szkolnym boisku (niezależnie od pory dnia) odpowiedzialność ponosi dyrektor szkoły. Za „moich czasów” łamaliśmy sobie na boisku ręce, nogi i nikomu do głowy by nie przyszło, by kogokolwiek pociągać za to do odpowiedzialności karnej.

Podobnych przykładów mógłbym mnożyć...

Ale najistotniejszą rzeczą jest to:

QUOTE(artifakt @ 17/12/2008, 15:04)
Ja z miłą chęcią bym się skrzyknął z kolegami ze studiów czy pracy i poszedł na piłkę - strój na piłkę i samą piłkę wożę w bagażniku auta tak na wszelki wypadek, a potem na piwo czy 2...Tylko, że każdy po ciężkiej i wyczerpującej pracy myśli raczej jak pojechać do domu i spędzić chociaż te 3-4h przez TV niż nad tym jak skrzyknąć ludzi na piłkę kopaną. Po prostu jedyną możliwością jest tzw. "przyjście na gotowe".


Mam wrażenie, że współcześni młodzi ludzie w znacznie większym stopniu, niż to miało miejsce w czasach PRL-u, sprowadzeni zostali do roli trybika w machinie; przy czym mają tu do spełnienia niejako podwójną rolę – producenta i konsumenta. Życie wielu ludzi sprowadza się do – jak to napisał kol. Artifakt – ciężkiej i wyczerpującej pracy, po której myśli się raczej jak pojechać do domu i spędzić chociaż te 3 – 4 h przed TV ... Dodam, że - siedząc przed owym TV – jest się skutecznie indoktrynowanym, iżby w nabywaniu dóbr wszelakich nie pozostać w tyle za swoimi sąsiadami. Z tym, oczywiście, związany jest jeszcze większy wysiłek w pracy i tak oto spirala dalej się nakręca...

Żeby nikt mnie źle nie zrozumiał – praca stanowi ważny fragment życia, a bogacenie się jest naturalnym dążeniem każdego człowieka. Istotne jest jednak, by nie dać się zwariować i nie zatracić w tym wszystkim tego, co może być jeszcze ważniejsze.

Pozdrawiam
 
User is offline  PMMini Profile Post #9

     
Fuser
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 4.266
Nr użytkownika: 15.418

 
 
post 30/04/2016, 9:20 Quote Post

Jak oni mogli uwierzyć w komunizm? Mieli po kilkanaście lat, żyli w nędzy. Portrety członków Związku Młodzieży Polskiej
 
User is offline  PMMini Profile Post #10

 
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej