|
|
Dotowanie uprawy ziemi w UE, Czy moralne jest korzystanie z prawa UE?
|
|
|
|
Zakładam ten temat, bo można tu na forum dowiedzieć się, że korzystanie niektórych praw Zjednoczonej Europy niektórzy uważają za niemoralne. Chodzi konkretnie o kupowanie ziemi w celu jej uprawy, by zgodnie z prawem unijnym dostać do tego dotacje. Jest to działalność powszechna i nie ukrywana przed nikim. Niektórzy uważają tego typu działalność ( w pełni legalną, dodajmy) za ujmę na honorze. Kilka aspektów narzuca się tutaj do dyskusji. Po pierwsze podejście, by uważać za niecne korzystanie z oficjalnie istniejącego prawa, po drugie padło tu w dyskusji, że prawo to należy do złych ustaw, według których postępowanie jest naganne. (Ostatnio, kiedy taki argument padł, była mowa o Ustawach Norymberskich. Teraz niektórzy widać uważają, że i to prawo podpada pod tę kategorię. Co o tym myślicie?
|
|
|
|
|
|
|
|
Witam! Oceny moralnej czynił nie będę, bo i po co? Nabywanie ziemi celem brania dopłat dla rolników bez uprawiania tejże jest legalne, ale, hmmm... No nie leży mi i już.
Inna sprawa, że w większości UE dopłaty są do produkcji, promując innowacyjnych rolników, u nas zaś system dopłat powstał dla polityków skupujących ziemię po PGR-ach (głównie PSL), Kościoła Katolickiego i innych instytucji, które posiadają znaczny areał, ale nic z nim nie robią. I chore to, gdyby dopłaty były do produkcji, to rolnicy dostawaliby ich więcej, a ci-wcale.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Tromp @ 18/06/2013, 15:10) Witam! Oceny moralnej czynił nie będę, bo i po co? Nabywanie ziemi celem brania dopłat dla rolników bez uprawiania tejże jest legalne, ale, hmmm... No nie leży mi i już. Jak: bez uprawiania: nie trzeba zaorać, obsiać i zebrać? Na jakim etapie jest to dotowane?
|
|
|
|
|
|
|
|
Ano właśnie - na żadnym. Inaczej mówiąc, nie jest. Przynajmniej teoretycznie, aby otrzymywać dopłaty, trzeba uprawiać ziemię - taka jest zresztą idea tych dopłat.
Inna rzecz, że Polak lubi lewiznę, a jak akurat w instytucji kontrolnej ma koleżankę szwagra przyjaciółki ze studiów...
Otrzymywanie dopłat bez uprawiania ziemi w naszym pięknym kraju (i nie tylko w nim, kiedyś czytałam raport z Grecji w analogicznej kwestii - wymyślili tam nawet dla zmylenia kontroli drzewka oliwne z plastiku) zdarza się jak najbardziej. Natomiast obok legalności nawet nie stało, kropka.
|
|
|
|
|
|
|
|
Po pierwsze: co się rozumie w prawie pod "uprawiać" czyli jakie czynności, po drugie: coś mi tu nie gra. Ludzie to robią wszem i wobec, nie ukrywając się. tak się nie robi nielegalnych interesów. Już dawno jedni podkapowaliby drugich, gdyby to miało sens. Widać nie ma, bo jest legalne.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(emigrant @ 18/06/2013, 16:12) Jak: bez uprawiania: nie trzeba zaorać, obsiać i zebrać? Na jakim etapie jest to dotowane? Powiem ci w ten sposób-nie mogę ci dokładnie odpowiedzieć w tej chwili, najwcześniej w czwartek, jak posprawdzam w domu w papierach. Niemniej, nawet do ugorów-wbrew temu, co pisze Walercia-jest możliwe zupełnie legalnie-o ile załatwisz sobie (acz niekoniecznie trzeba to robić, czasem z góry ci takie coś dają, nawet, jak nie chcesz), że to teren o określonej wartości przyrodniczej czy ekologicznej i cześć. Z tym, że to może być bardzo korzystne, jeżeli-jak na części moich łąk-dotyczy lichego terenu, z którego częste zbiory nie dawałyby tyle, ile daje wzrost dopłat, choć z racji charakteru jest to teren wykorzystywany, a więc nie ugór. Jak to częsta sytuacja-nie mam pojęcia.
Prościej jest zrobić tak, jak pisze Walercia-udawać uprawę. Przykładowo, można albo orać raz na jakiś czas dany kawałek, co jest zgodne z prawem. Nie pamiętam, jaki jest interwał czasowy, bodajże 5 lat-i nie robić z tym nic więcej. Oczywiście oznacza to pewien zakres prac. Jednakże, możesz powiedzieć, że ów kawałek ziemi zaorałeś 3-4 lata temu, a teraz to pastwisko lub łąka. A że nikt tam nie wypasa nic-czy to twój problem? I że faktycznie ów kawałek ostatni raz był orany za Piasta... Działa to też niestety w drugą stronę-nam nie chcieli dać dopłat do jednego kawałka kilka lat temu, bo na znacznej części owego pola stoi woda-wg zdjęć lotniczych. Wygląda to mniej więcej tak-to fota po tegorocznej powodzi. Poprzednim razem woda stała na tym polu... No, nie wiem, czy chodziłem już do szkoły, jeśli nawet, to max do 1 klasy podstawówki. Ale oni wiedzą lepiej.
W ogóle przepisy okołorolne spod znaku UE to temat-rzeka, absurd na absurdzie-raz się zdarzyło, że babka przeprowadzająca inspekcje popłakała się u nas, bowiem kazano jej i jej koledze sprawdzać to samo trzeci raz na zlecenie trzech różnych agencji-bo nie wolno przepisać wyników, które za każdym razem dotyczyły tego samego zagadnienia i tego samego obszaru
|
|
|
|
|
|
|
|
NIC nie robić, zgodnie z prawem - nie można. Natomiast:
1. Jak najbardziej zgodnie z prawem, można corocznie zostawić bez koszenia część łąki (w uproszczeniu: 1/5 areału, rotując corocznie) - trzeba do tego zapisać się do odpowiedniego planu ekologicznego, nie dla wszystkich terenów dostępnego. Podobna sytuacja dotyczy zadrzewień śródpolnych, stref buforowych, itp. Ale to wszystko ogólnie odnosi się do małych powierzchni.
2. Można "użytkować" łąkę kośną, raz do roku ją kosząc - i nawet nie wykorzystywać tego, co się skosiło. W razie kontroli "deszcze były, siano zgniło na pokosach"
3. Można "użytkować" pastwisko przy pomocy minimalnej obsady zwierząt, które nie mają szansy go porządnie wykorzystać - ale "pasą się".
4. Chyba faworyt naciągaczy - uprawy wieloletnie, np. wierzba energetyczna, czy orzech włoski - trzeba raz posadzić drzewka, a że przez następne 15 lat nie widać ich spod zielska? No cóż, "tak wolno rosną"
Na pewno na tym nie koniec, ale to najpopularniejsze metody w naszym kraju. Przy czym tylko przy (1) uczciwie i zgodnie z prawem bierze się pieniądze za "nicnierobienie" - zresztą dokładnie taka jest idea tej dopłaty, ochrona siedlisk zwierząt i rodzimego składu gatunkowego łąk przez podsiew naturalny, w dobie ogólnej intensyfikacji produkcji rolnej. Pozostałe metody opierają się na udawaniu, że "coś się robi", i założeniu "przychylności" kontroli.Bądź, jeszcze częściej, jej nieistnienia.
Ed. 5. Można też oczywiście nie robić zupełnie nic, brać dotacje, i liczyć, że kontrola się nie pojawi. Ale to raczej margines (zarówno w sensie rozmiaru, jak i społecznego profilu osób tym się "trudniących"). Wielkoskalowe przekręty robi się raczej na pozorowanych użytkach trwałych.
Ten post był edytowany przez Walercia: 18/06/2013, 16:29
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Tromp @ 18/06/2013, 15:51) W ogóle przepisy okołorolne spod znaku UE to temat-rzeka, absurd na absurdzie-raz się zdarzyło, że babka przeprowadzająca inspekcje popłakała się u nas, bowiem kazano jej i jej koledze sprawdzać to samo trzeci raz na zlecenie trzech różnych agencji-bo nie wolno przepisać wyników, które za każdym razem dotyczyły tego samego zagadnienia i tego samego obszaru
To tak jak z PRLem.
|
|
|
|
|
|
|
|
OK. Ma ktoś jakieś dane ile z UE idzie pieniędzy do Polski na te dopłaty?
|
|
|
|
|
|
|
|
Problem w tym, że ugór w/g ARiMR to zupełnie co innego niż w powszechnym mniemaniu. Definicja agencyjna to jest taka, że jest to obszar akurat w tym roku nie pod uprawą, ale zaorany, spulchniony, bez chwastów, etc. W każdym razie gotowy do uprawy. Natomiast w powszechnym mniemaniu to jest kawał pola, na którym ojciec już nic nie siał, a brzózki do ramion sięgają. Można , owszem bawić się w łąki ekstensywne, gospodarstwa ekologiczne, ale tu raczej skórka za wyprawkę się nie kalkuluje.
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Walercia @ 18/06/2013, 17:24) 1. Jak najbardziej zgodnie z prawem, można corocznie zostawić bez koszenia część łąki (w uproszczeniu: 1/5 areału, rotując corocznie) - trzeba do tego zapisać się do odpowiedniego planu ekologicznego, nie dla wszystkich terenów dostępnego. Podobna sytuacja dotyczy zadrzewień śródpolnych, stref buforowych, itp. Ale to wszystko ogólnie odnosi się do małych powierzchni. Zgadza się-ale zawsze można podzielić działki na mniejsze, choć to generuje masę papierkowej roboty.
CODE 2. Można "użytkować" łąkę kośną, raz do roku ją kosząc - i nawet nie wykorzystywać tego, co się skosiło. W razie kontroli "deszcze były, siano zgniło na pokosach"
Też się zgadza.
CODE 3. Można "użytkować" pastwisko przy pomocy minimalnej obsady zwierząt, które nie mają szansy go porządnie wykorzystać - ale "pasą się".
Czyli np kupić sobie jedną kozę na X ha. U nas się księdza o to czepiali, że tak robi-acz ten gość wyjątkowo faktycznie coś tam pracował, po prostu dorabiał sobie hodowlą różnych zwierzaków.
CODE 4. Chyba faworyt naciągaczy - uprawy wieloletnie, np. wierzba energetyczna, czy orzech włoski - trzeba raz posadzić drzewka, a że przez następne 15 lat nie widać ich spod zielska? No cóż, "tak wolno rosną"
O to to! Na produkcji leśnej o tym mi mówił dr. Król, z którym miałem wykłady. Wierzba energetyczna, tańszy topinambur...
CODE Na pewno na tym nie koniec, ale to najpopularniejsze metody w naszym kraju. Przy czym tylko przy (1) uczciwie i zgodnie z prawem bierze się pieniądze za "nicnierobienie" - zresztą dokładnie taka jest idea tej dopłaty, ochrona siedlisk zwierząt i rodzimego składu gatunkowego łąk przez podsiew naturalny, w dobie ogólnej intensyfikacji produkcji rolnej.
A to się zgadza, o tym też pisałem. Sam mam łąki, za koszenie których 2 razy w roku i tylko po 1 lipca płaci mi się tyle, że nie opłaca mi się kosić ich wcześniej-bo liche. Chodzi o siedliska jakichś ptaków...
CODE 5. Można też oczywiście nie robić zupełnie nic, brać dotacje, i liczyć, że kontrola się nie pojawi. Ale to raczej margines (zarówno w sensie rozmiaru, jak i społecznego profilu osób tym się "trudniących"). Wielkoskalowe przekręty robi się raczej na pozorowanych użytkach trwałych.
Aha. Chyba, że "ma się wtyki".
Hrodgarze-o co ci chodzi?
|
|
|
|
|
|
|
|
Emigrant -
QUOTE OK. Ma ktoś jakieś dane ile z UE idzie pieniędzy do Polski na te dopłaty?
Np. tu: gospodarz.pl
QUOTE W Polsce o płatności bezpośrednie ubiega się najwięcej rolników ze wszystkich państw członkowskich UE, toteż realizacja tych dopłat przez ARiMR jest największą operacją finansową realizowaną przez europejską agencję płatniczą. Na wypłatę dopłat bezpośrednich za 2012 r. przeznaczone zostanie ok. 14 miliardów złotych - 90% tej kwoty pochodzi z budżetu UE, a pozostałe 10% sfinansowane jest z budżetu krajowego. Natomiast na płatności rolnośrodowiskowe za rok 2012 zostanie przeznaczone ok. 1,5 mld zł. Płatności bezpośrednie i płatności rolnośrodowiskowe mogą być realizowane do 30 czerwca 2013 r. W uproszczeniu: płatności obszarowe - to "za uprawę" Płatności rolnośrodowiskowe - to za nieuprawianie jakiegoś wycinka, albo (częściej) za stosowanie metod uprawy mniej wydajnych, za to bardziej "ekologicznych" - w założeniu mają rekompensować rolnikowi to, że mniej zarabia na produkcji, a chroni środowisko (np. nie kosi łąki w czasie lęgu ptaków, tylko później - a przez to ma mniej wartościowe siano).
Ten post był edytowany przez Walercia: 18/06/2013, 16:49
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(Walercia @ 18/06/2013, 17:47) W uproszczeniu: płatności obszarowe - to "za uprawę" Płatności rolnośrodowiskowe - to za nieuprawianie jakiegoś wycinka, albo (częściej) za stosowanie metod uprawy mniej wydajnych, za to bardziej "ekologicznych" - ...i np. wieszanie na traktorze dzwonka, żeby straszyć zwierzęta przed zestawem koszącym.
|
|
|
|
|
|
|
|
Ale tych rolnośrodowiskowych nie dostajesz tak "na ładne oczy" jak ONW, plan rolnośrodowiskowy opracować etc...
|
|
|
|
|
|
|
|
QUOTE(1234 @ 18/06/2013, 17:50) Ale tych rolnośrodowiskowych nie dostajesz tak "na ładne oczy" jak ONW, plan rolnośrodowiskowy opracować etc...
Zgadza się, przy tym (przynajmniej w moim doświadczeniu) są kontrolowane bardziej, niż obszarowe. No i sumarycznie mniejszy pieniądz do wzięcia, więc lewizna się lęgnie raczej w obszarowych...
A tak odnośnie pytania, od którego zaczął emigrant Moim zdaniem... Kupowanie ziemi z myślą o jej uprawie, i po stronie zysków, oprócz dochodu z płodów rolnych, uwzględnianie dopłat, a następnie rzeczywista uprawa, intensywna czy ekologiczna - jak najbardziej moralne. Wykonuję konkretną pracę, wytwarzam konkretne dobro, za którego wytwarzanie ktoś (UE) postanowił dopłacić mi więcej, niż zapłaciłby rynek. Można porównać do pracy na stażu opłacanym przez Urząd Pracy, czy pobierania oprócz pensji prawnie należącego się zasiłku, dajmy na to, becikowego .
Kupowanie ziemi po to, by na niej symulować uprawę - równie moralne, jak przychodzenie na budowę w stanie wskazującym, przelegiwanie 8 godzin pod stertą desek, i inkasowanie wypłaty. Symuluję pracę, nie wytwarzam założonego dobra, a pobieram pieniądze za wykonanie tej pracy.
Ten post był edytowany przez Walercia: 18/06/2013, 17:13
|
|
|
|
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:
Śledź ten temat
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym temacie dodano odpowiedź, a ty nie jesteś online na forum.
Subskrybuj to forum
Dostarczaj powiadomienie na email, gdy w tym forum tworzony jest nowy temat, a ty nie jesteś online na forum.
Ściągnij / Wydrukuj ten temat
Pobierz ten temat w innym formacie lub zobacz wersję 'do druku'.
|
|
|
|