Drukowana wersja tematu

Kliknij tu, aby zobaczyć temat w orginalnym formacie

historycy.org _ Ameryka Łacińska a niepodległość _ Meksyk kolonią francuską ?

Napisany przez: Dardedevil 1/01/2006, 21:13

Dziś oglądałem film pt.,,Sisco Kid" nie bede opisywal całej fabuły filmu napisze tylko co mnie w nim zainteresowo : meksykańscy rebelianci walczyli z armią Francuską byłą też tam mowa o tym ze królem meksyku był Austriacki książe Maksymilian Habsburg mianowany na króla przez Napolona III .Moje pytanie a właściwie pytania brzmią

-czy Meksyk rzeczywiści był kolonią francjii czy to tylko byłą fabuła
- jak i na jak długo Francuzi odebrali meksyk Hiszpanom (jeżeli rzeczywiście to zrobili ) bo w historii to oni opanowali Meksyk i kontrolowali go aż do uzyskania prze zeń niepodległości
-Jak to się stało że francuski przezydent mianował austriackiego Ceszarza bądz księcia królem Meksyku.
-No i 3 pytanie niestety nie mające związku z tematem (nie chciało mi się zakładać nowego teamtu na forum)jakie kolonie miała Portugalia w obu Amerykach i czy znane są przypadki aby portugalczycy wspierali narodowowyzwoleniowe rebeli w koloniach Hiszpańskich i czy po uzyskaniu przez taką niepodległości próbowali ją przejąć )


pozdrawiam

Napisany przez: chassepot 4/01/2006, 21:06

Nie był jako tako kolonią ale faktem jest, że interwencja francuska w Meksyku trwała od 1862 do 1865 r. Początkowo brali w niej udział Brytyjczycy i Hiszpanie (z racji, że Meksyk był niewypłacalny), ale ci szybko wycofali się z interwencji. Pozostali Francuzi, którzy oprócz celów ekonomicznych mieli polityczne, osadzenie Maksymiliana na tronie i stworzenie własnego protektoratu. Francuzi praktycznie zajeli cały Meksyk (w końcowej fazie posiadali w Meksyku ok 40-50.000 ludzi), a wycofali się po zagrużeniu interwencji zwycięskiej w wojnie secesyjnej Unii. Bez ich pomoce zwolennicy Maksymiliana zostali szybko pokonani a on sam rozstrzelany.

Napisany przez: piotpal 8/01/2006, 23:03

QUOTE(Dardedevil)
czy Meksyk rzeczywiści był kolonią francjii czy to tylko byłą fabuła

No kolonią raczej nie można go nazwać. Choćby z tego powodu, że gdyby udało im się przejąć Meksyk, to miałby on własnego władcę.
QUOTE(Dardedevil)
- jak i na jak długo Francuzi odebrali meksyk Hiszpanom (jeżeli rzeczywiście to zrobili ) bo w historii to oni opanowali Meksyk i kontrolowali go aż do uzyskania prze zeń niepodległości

To już wyjaśniono wyżej.
QUOTE(Dardedevil)
Jak to się stało że francuski przezydent mianował austriackiego Ceszarza bądz księcia królem Meksyku

W owych czasach doszło do krótkotrwałego zbliżenia francusko-austriackiego, powodem były zagrażające obu państwom Prusy. Oczywiście nie za dużo z tego wyszło, ale właśnie wyprawa Maksymiliana do Meksyku była jedną z nich. Poza tym trudno było znaleźć osobę z wyższych sfer monarszych, która wybrałaby się na taką wyprawę. Ludwik Napoleon doskonale o tym wiedział, stąd też wybór tej osoby.
QUOTE(Dardedevil)
No i 3 pytanie niestety nie mające związku z tematem (nie chciało mi się zakładać nowego teamtu na forum)jakie kolonie miała Portugalia w obu Amerykach i czy znane są przypadki aby portugalczycy wspierali narodowowyzwoleniowe rebeli w koloniach Hiszpańskich i czy po uzyskaniu przez taką niepodległości próbowali ją przejąć )

Portugalia posiadała Brazylię, inne ziemie to tylko niektóre wysepki. Jeżeli ktoś chce to niech się dopowie tutaj w kwestiach szczegółowych.
Mi nie jest znany taki przypadek walki ukrytej Portugalczyków z Hiszpanami, prędzej już w XVIII wieku dochodziło do popierania ruchów narodowych przez Wielką Brytanię.

Napisany przez: krzystofer 14/01/2006, 20:07

Korpusem dowodził Bazaine, mieszkańcy Meksyku(stolicy) na powitanie opowiedzieli swemu cesarzowi legendę o tym, że zza mórz ma do nich nadejść jasnowłosy olbrzym(Habsburgowie imponowali posturą w porównaniu z Indianami). Cesarz był postacią tragiczną, sam najmniej zawinił, sama wyprawa była przejawem chorych ambicji Ludwika Napoleona Bonaparte. Doprowadziła do tragedii, a niefortunny dowódca meksykańskiej eskapady później walczył przeciw Prusakom. Z wiadomym skutkiem.

Napisany przez: piotpal 14/01/2006, 21:27

QUOTE(krzystofer)
Cesarz był postacią tragiczną, sam najmniej zawinił, sama wyprawa była przejawem chorych ambicji Ludwika Napoleona Bonaparte.

Trochę jednak było winy samego Maksymiliana, za to chociażby, że się zgodził. Dwór cesarski, przede wszystkim cesarzowa Zofia, była przeciwna wyjazdowi i miała mieszane uczucia co do losów Habsburga.

Napisany przez: Stonewall 19/03/2006, 13:01

Nie zapominajmy o żonie Maksymiliana, cesarzowej Charlotcie i jej heroicznych próbach uzyskania dla męża wsparcia ze strony potęg europejskich i, co za tym idzie, jej obłędzie, w jaki wpadła na wieść o śmierci zdradzonego małżonka.
Warto też zwrócić uwagę na naszych powstańców styczniowych internowanych w Austrii, którzy z Maksymilianem wyruszyli za Ocean.
No i o Benito Juarezie, który - o hańbo! - maczał palce we krwi rozstrzelanego cesarza (dosłownie!!!), by się przekonać, jak pisał, jaką krew mają tyrani.
Na marginesie - jeśli Maksymilian popełnił jakiś błąd, to były nim konsekwentnie odrzucane przezeń oferty sojuszu ze Stanami Skonfederowanymi Ameryki, jedynym państwem wespół z którym mógł tak naprawdę prowadzić dalszą walkę z Juarezem (Francja prowadziła politykę chwiejną).
I jeszcze jedno. Ileż to czytaliśmy już o szlachetnych obrońcach Republiki Meksyku, którzy ochotniczo wspierali wysiłek zbrojny armii Juareza (nota bene ileż ta armia popełniła zbrodni jeszcze przed interwencją Francuzów). Tymczasem służyło w niej wielu zagranicznych najemników. Zaraz po wojnie secesyjnej gen. George A. Custer (ten od Little Big Horn) otrzymał od Benito Juareza ofertę objęcia stanowiska generalnego inspektora kawalerii w republikańskich siłach Meksyku. Czym Juarez kusił Custera? Wzniosłymi ideami? Nie. Kusił 16 tys. dolarów w złocie rocznie (Custer jako brevetowany gen. mjr armii Unii mógł liczyć na 8 tys. w banknotach, a po demobilizacji sił Północy, gdy wrócił do armii regularnej w stopniu kapitana - nie była to degradacja, generałem był tylko w tzw. siłach ochotniczych Unii, a nie w armii regularnej - na 2 tys. w banknotach). Custer ofertę przyjął, ale do Meksyku nie pojechał, bo prezydent Andrew Johnson nie chciał, aby pupil Partii Demokratycznej zdobył nowe wawrzyny wojenne.

Napisany przez: Stonewall 30/04/2006, 11:59

Drodzy Forumowicze!
Dzisiaj 30 kwietnia, więc warto przypomnieć, że w dniu tym francuska Legia Cudzoziemska obchodzi swoje święto. Jest ono nierozerwalnie związane z interwencją wojsk Napoleona III w Meksyku. Otóż 30 kwietnia 1863 roku 65 żołnierzy 3 kompanii 1 batalionu Legii, biorący udział w osłonie konwoju z pieniędzmi i zaopatrzeniem dla armii II Cesarstwa oblegającej Pueblę, stoczyło nierówny bój z blisko dwutysięcznym zgrupwaniem juarystów, dowodzonym przez płka Milana. Miejscem bitwy stała się hacjenda Camaron (przez Francuzów zwana Camerone). Bój ten obrósł w liczne legendy, tak więc trudno jest podać w pełni wiarygodne dane na jego temat. Rozpowszechniona wersja mówi, iż walkę w hacjendzie przeżyło jedynie trzech legionistów, którym Milan miał pozwolić opuścić zabudowania, by Ci mogli odwieźć ciało swego dowódcy do francuskiego obozu. Nie jest to wersja prawdziwa, choć pokutuje ona np. w anglojęzycznej Wikipedii. Istnieją zresztą duże trudności z ustaleniem pełnej liczby żołnierzy Legii biorących udział w zmaganiach na terenie hacjendy, wszak bitwa pod Camaron zaczęła się, nim podkomendni kapitana Jeana Danjou dotarli doń. Liczba poległych żołnierzy Francji oscylowała w rzeczywistości wokół 30 (najskrupulatniejsze wyliczenia podają 31 zabitych na miejscu i śmiertelnie rannych "Francuzów").Kilkunastu ludzi z dzielnej kompanii odniosło rany, pozostali mieli wyjść z bitwy bez szwanku. Jeśli chodzi o siły meksykańskie, to wg najbardziej wiarygodnych danych liczyły one 1200 piechurów i 600 kawalerzystów. Liczba zabitych Meksykanów miała osiągnąć poziom 250, zaś ranni mieli również oscylować wokół tej liczby (prawdopodobnie względna równowaga między ofiarami śmiertelnymi i rannymi wynikała ze słabości służb medycznych w armii Republiki Meksyku).
Oddział Danjou został rozbity, ale konwój szczęśliwie dotarł do celu. Wartość żołnierzy Legii najpełniej wyraziła się parę miesięcy później, gdy grupa pierwszych jeńców spod Camaron miała zostać wymieniona za juarystów przebywających we francuskiej niewoli. 8 legionistów wymieniono aż za 200 Meksykanów.
W bitwie tej wzięły udział osoby o polskim pochodzeniu. Najbardziej znaną jest postać sierżanta Morzyckiego (istnieją rozbieżności co do jego imienia - jedni podają Vincente, inni Louis), syna polskiego oficera-emigranta, który miał zginąć bohatersko pod koniec bitwy. Na liście żołnierzy kompanii figurują jeszcze dwa polskie nazwiska - Leon Górski urodzony we Francji oraz poznaniak Antoni Bogucki.
Dzień 30 kwietnia ustanowiono świętem Legii, a w jej muzeum w Aubagne spoczywa odzyskana z rąk Meksykanów drewniana dłoń poległego pod Camaron kapitana Jeana Danjou, wcześniej weterana walk w Afryce Północnej, na Krymie i w Italii.
Dodatkowo zamieszczam odnośnik do niemieckojęzycznej strony o tej bitwie, która zawiera barwne ilustracje przedstawiające legendarny bój:
http://www.lalegion.de/camerone_index.html

Napisany przez: TimGrayson 19/05/2006, 16:14

Stonewall mozesz cos szeżej napisać o sjuszu (niedokonanym) miedzy Meksykiem a Południem oraz o powstancach styczniowych którzy brali udizał w walkach.

Napisany przez: Stonewall 20/05/2006, 13:04

Timie!
Cieszę się, że zainteresował Cię temat wojny meksykańskiej. Odpowiem najpierw na Twoje drugie pytanie - to o Polakach walczących u boku cesarza Maksymiliana, a byli wśród nich nie tylko uczestnicy zrywu styczniowego. Otóż w Austrii i w Belgii, czyli w krajach skąd pochodziła nowa para cesarska w Meksyku, Maksymilian i Charlotta, prowadzono intensywny werbunek do tzw. Korpusu Ochotniczego, który miał wspierać siły imperialne za Oceanem. Jego liczebność historycy szacują na 7000-7600 żołnierzy w jego austriackiej części. W Belgii zaciągnęło się doń jedynie dwóch naszych rodaków, studiujących na tamtejszych uczelniach. Inna sytuacja wynikła oczywiście w Austrii, gdzie w szeregi Korpusu wstąpiło łącznie 945 Polaków. 404 spośród nich było poddanymi Habsburgów nie mającymi nic wspólnego z powstaniem roku 1863. Pozostałych 541 pochodziło z miejsc internowania styczniowych bojowników w Ołomuńcu, Koeniggraetz, Iglawie i Teltsch. Polacy zaciągali się do oddziałów posiłkujących cesarza Maksymiliana dobrowolnie skuszeni wolnością, ziemią tam na nich czekającą, możliwością poznania świata i przeżycia przygody. Austriackie władze wojskowe zwróciły uwagę na polskich wychodźców z jedngo głównie powodu - pilnej potrzeby zaciągania do Korpusu obok surowych ochotników także ludzi z bronią obytych. Faktem jest, iż podoficerowie z c. k. armii otrzymywali przy wstąpieniu na służbę u Maksymiliana wyższe stopnie (do oddziałów tych wstępowali głownie wysłużeni żołnierze). Wyjazd polskich powstańców za Atlantyk rozładowywał także w dużej mierze napięcia w stosunkach austro-rosyjskich. Ostatecznie do Meksyku udało się 824 Polaków z Austrii, reszta (z ostatniego werbunku) pozostała w kraju na skutek nacisku dyplomatycznego USA oraz groźby wojny z Prusami. 470 spośród nich zasiliło piechotę, 353 jazdę, a 17 artylerię i wojska inżynieryjne. Większość Polaków wypłynęła z Triestu 6 grudnia 1864 roku na pokładzie statku "Peruvian", pozostali koleją udali się do francuskiego Havru, skąd na jednostkach tamtejszych ruszyli ku brzegom Meksyku. W początkach stycznia roku następnego Polacy wylądowali w Vera Cruz, lecz transport z końmi się opóźnił, więc ponad 300 ułanów w głąb Meksyku wyruszyło z siodłami na plecach. Marsz ten odbywał się w trudnych warunkach klimatycznych, co pogorszyło już i tak niedobry stan zdrowotny żołnierzy, którzy mieli za sobą trudną podróż oceaniczną (3 ludzi na jedną koję, co trzeci żołnierz na odkrytym pokładzie). Był to jednak dopiero początek ich wojennej epopei - ciąg dalszy w następnym odcinku.

Napisany przez: TimGrayson 22/05/2006, 12:25

Była to oficjalnie wojna francusko-meksykanska ale mozna by tez ja nazwać austryjacko-meksykańska z powodu Habsburgów?

Czy Południe w sojuszu z Maksymilianem mogło mieć jakieś konkretne korzysci lub na odwrót?
Po takim sojuszu Unia mogła być w trudnej sytuacji (biorąc pod uwage poczatkowe zwyciestwa Południa) gdyż mogła walczyć na dwóch a nawet trzech frontach, gdyż z zachodu mogła być zaatakowana przez siły Maksymiliana (np za pomoc Południa) a ze wschodniego wybrzeza (lub z północy) mogł sie odbyć np desant Brytyjczyków u których Południe zabiegało o pomoc. Troche to wymyslone przypuszczenia ale któ wie jak by sie to wszystko potoczyło smile.gif

Napisany przez: Stonewall 23/05/2006, 16:36

Timie!
Pozwól, że nim przejdę do pozostałych zagadnień związanych z wojną meksykańską, zajmę się dalszym ciągiem dziejów Polaków, którzy wraz z rekrutowanym w Austrii Korpusem Ochotniczym w styczniu roku 1865 wylądowali w Vera Cruz. Oddziały te przeznaczono zrazu do ochrony kluczowej arterii komunikacyjnej Vera Cruz- Mexico City, tak iż żołnierzy rozlokowano w niewielkich posterunkach w rejonach miast: Puebla, Orizaba i Cordoba. W lutym jednostki korpusu przeszły swój chrzest bojowy walcząc zwycięsko pod Tesiutlan. Podjazdowa wojna panująca w Meksyku ukazała jednak Polakom już wkrótce zgoła inne oblicze. Latem tego roku pod Ahucatlan niewielki oddział ułanów wpadł w zastawioną przez juarystów zasadzkę. Część ochotników padła w walce, inni (w tym i garść naszych rodaków) poszli w pęta. Wkrótce potem nastąpił ostry kryzys wewnętrzny w łonie Korpusu. Wynikł on z faktu, iż dowództwo francuskie obcięło żołd wypłacany członkom Freikorpsu, co pogorszyło tylko niełatwe stosunki między szefostwem Korpusu i generalicją Napoleona III. Komendant oddziałów ochotniczych, Franz hr. Thun, nie mogąc zdzierżyć, iż Francuzi wydają mu rozkazy, złożył dymisję i opuścił Meksyk. Przedstawione animozje storpedowały lansowany przez dowódców napoleońskich plan reorganizacji zewnętrznej pomocy dla cesarza Maksymiliana. Napięta sytuacja polityczno-militarna w Europie oraz naciski USA spowodowały bowiem, iż sztabowcy francuscy postanowili zastąpić walczące dotąd regularne oddziały II Cesarstwa tzw. korpusem posiłkowym złożonym z Legii Cudzoziemskiej oraz rekrutowanego w Austrii i Belgii Freikorpsu. Plany te spełzły na niczym, wszak Francja ostatecznie z Meksyku szybko wycofała także oddziały Legii, zaś armia Cesarstwa Meksyku poniosła w czerwcu roku 1866 dotkliwą klęskę w bitwie pod Camargo, w której sporo naszych rodaków zostało wziętych do niewoli. W październiku pod Carbonero straty Freikorpsu okazały się jeszcze wyższe. Jeszcze w tym samym miesiącu padła oblężona Oajaka. 6 grudnia wobec faktu, iż Korpus Ochotniczy jako zwarta jednostka przestał istnieć, Maksymilian wydał w Orizabie odezwę do jego żołnierzy, gwarantując im w razie wyrażenia chęci powrotu do Europy opłacenie kosztów podróży, zaś w przypadku pozostania na miejscu służbę w narodowej armii cesarskiej. 3600 ludzi skorzystało z pierwszej oferty, zaś 800 z tej drugiej. Pozostali zginęli, zmarli, dostali się do niewoli, przeszli na stronę wroga lub po prostu rozpłynęli się bez śladu na ogromnych przestrzeniach Meksyku.
Jak postąpili Polacy? Ilu powróciło? Ilu walczyło dalej tym razem w szeregach meksykańskich wojsk cesarskich? Jakie były ich jednostkowe losy? O tym w następnym odcinku.

Napisany przez: korten 24/05/2006, 13:49

Fajnie ze mamy juz tyle postow, ale w zadnym z nich nie ma slowa o najwazniejszym wydarzeniu czyli "El Cinco de Mayo"- dzisiaj swiecie narodowym Meksyku. 5 maja 1862 roku gen.Ignacio de Zaragoza pokonal
Francuzow pod Puebla.
Ciekawostka jest ze Meksykanom przygrywala do boju "Marsylianka"
zakazana we Francji za Napoleona III.

Napisany przez: TimGrayson 25/05/2006, 8:48

Stonewall bardzo dziekuje za ten kolejny opis Mam pytanko w zwiazku z nim wymieniłes pare bitew na duza skale były one toczone (liczba wojsk w tysiacach?) i czy meksykanie mieli regularne wojsko czy partyzantke czy mieszane?

Czekam tez z niecierpliwoscia na twoja odpowiedz w sprawie mojego ostatniego postu dotyczacego Południa i Maksymiliana smile.gif

Napisany przez: korten 27/05/2006, 4:13

Meksykanie mieli regularne wojska i to dwa- jedne po stronie Juareza,
a drugie Maksymiliana.Do tego dodajmy partyzantow po obu stronach,
Francuzow, bylych konfederatow (ktorych i Maksymilian nie chcial przyjac).
Obecnosc francuska na poludnie od Rio Grande sklonila wladze federalne do akcji militarnej majacej oczyscic z konfederetow ziemie graniczace z Meksykiem.Doszlo do przegranej przez Unie tzw.Red River
Campaign (Nathaniel Banks) i zwyciestwa w Mobile Bay (Faragut).
Po zakonczeniu Cyvil War amerykanie skoncentrowali nad Rio Grande pewnego rodzaju korpus ekspedycyjny pod dow.gen.Shermana.Obecnosc tych jednostek i nacisk dyplomatyczny ze strony USA przyspieszyly opuszczenie Meksyku przez Francuzow.

Napisany przez: Stonewall 27/05/2006, 15:25

Kortenie!
Dwa małe sprostowania do Twojego postu.
Po pierwsze - z zatoki Mobile jest bliżej do półwyspu Floryda, niż do Meksyku. Znad Red River do Rio Grande też jest daleko, więc co to za oczyszczanie ziem leżących na granicy z Meksykiem? Operacje przez Ciebie wspomniane miały różnorakie uwarunkowania, ale oczyszczaniem pogranicza meksykańskiego nie były.
Po drugie - wojskami USA nad Rio Grande nie dowodził żaden z generałów o nazwisku Sherman, ale dobrze nam znany z gorącej dyskusji, jaka między nami wrzała w innym miejscu niniejszego forum, Philip H. Sheridan. Myślę, że jeszcze przyjdzie kiedyś i o tym szerzej napisać.

Napisany przez: TimGrayson 27/05/2006, 17:44

No to mozna powiedziec ze malutkim stopniu USA militarnie uczestniczyła w tej wojnie?

Napisany przez: Stonewall 3/06/2006, 8:22

Wszyscy Zainteresowani!
Myślę, że nadeszła pora, aby zakończyć moje uwagi na temat Polaków służących we Freikorpsie wspierającym cesarza Maksymiliana. Z grona ponad 800 ochotników w kwietniu 1867 roku do portu w Trieście zawinęły statki z 419 naszymi rodakami. Kilkudzisięciu polskich jego członków zdezerterowało uprzednio z szeregów, w tym kilku jeszcze przed wyjazdem za Ocean (najbardziej brawurowa ucieczka miała miejsce na dworcu kolejowym w Paryżu, gdzie dwóch naszych przedsiębiorczych rodaków nawiało na oczach setek widzów i przy biernej postawie francuskiej policji, co odnotowała skrzętnie prasa emigracyjna). W samym Meksyku kilkunastu Polaków zapłaciło głową za próbę opuszczenia szeregów. Generalnie jednak trzeba przyznać, iż masowych dezecji nie było, jak dawniej sądzono (no bo i gdzie miano uciekać?). Kilkudziesięciu ludzi (49) zginęło w boju, prawie tyle samo zmarło na skutek chorób (41). Kilku żołnierzy zeszło z tego świata śmiercią samobójczą, paru padło ofiarą wypadków (jednego fala zmyła z odkrytego pokładu statku, którym płynął on do Meksyku). Jeszcze inni trafili do niewoli, z której wielu stopniowo wracało potem do Europy. Ilu naszych rodaków pozostało w Meksyku po rozwiązaniu Korpusu Ochotniczego? Profesor Mariusz Kulczykowski z Uniwersytetu Jagiellońskiego szacuje, iż od 100 do 120 Polaków spośród tych, którzy nie wrócili do państwa Franciszka Józefa do końca roku 1867, przebywało nadal na ziemi meksykańskiej. Profesor sugeruje też, iż w miarę postępów badań szacunek ten ulegnie pomniejszeniu. Ostateczna liczba Polaków, którzy zasilili szeregi narodowej armii cesarskiej Meksyku po rozwiązaniu Freikorpsu, nie jest jeszcze znana. Wiadomo o losach kilku oficerów, którzy się w niej znaleźli. Część z nich zginęła, a część jeszcze jesienią 1867 roku powróciła do Europy. Dwaj studenci, którzy zaciągnęli się do belgijskich oddziałów Korpusu Ochotniczego, również walczyli po ich likwidacji w armii cesarskiej.
Jakie były dalsze losy tych, co na powrót znaleźli się w państwie Franciszka Józefa? Wiedeński monarcha w dowód wdzięczności pozwolił dawnym styczniowym powstańcom osiedlić się w Galicji, gdzie dożywali on swych dni jak szanowani kombatanci walki o sprawę Habsburgów. Część osób znalazła zatrudnienie w c. k. armii. Dla wielu spośród uczestników wyprawy jej wspomnienie skłaniało ku pisaniu memuarów. Do dziś pozostały wydane następujące książki wspomnieniowe: Stanisława hrabiego Wodzickiego "Z ułanami cesarza Maksymiliana w Meksyku. Wspomnienia oficera" (Kraków 1931) i Konrada Niklewicza "Wspomnienia z Meksyku. Meksyk za panowania Maksymiliana I" (Warszawa 1901). O dawnych bojach przypominała także co roku obchodzona w Galicji data tragicznej śmierci brata Franciszka Józefa, owego słynnego cesarza Maksa.

Napisany przez: TimGrayson 3/06/2006, 17:18

Dzieki za kolejne informacje Stonewall moze teraz cos napiszesz o samej wojnie?

Napisany przez: Stonewall 29/06/2006, 20:48

Timie!
Chciałbym dzisiaj powrócić do poruszonego już przeze mnie uprzednio tematu ewentualnego sojuszu Stanów Skonfederowanych Ameryki z Cesarstwem Meksyku. Otóż Meksyk, jako kraj sąsiadujący z Konfederacją, od początku istnienia państwa ze stolicą w Richmond zajmował poczesne miejsce w planach politycznych władz CSA. Wobec faktu blokady wybrzeży Stanów Skonfederowanych przez flotę Unii szczególnego znaczenia nabrała kwestia ewentualnego handlu tranzytowego prowadzonego przez Południowców przez tereny Republiki Meksyku. Handel ten konfederaci mieli prowadzić dzięki nawiązaniu kontaktu z gen. Santiago Vidaurrim, wielkorządcą północnych obrzarów Meksyku i zarazem rywalem prezydenta Benito Juareza, od początku niechętnego wobec nowego sąsiada. Związki między Vidaurrim a Konfederacją doszły nawet do tego stopnia zażyłości, że ów proponował politykom zza Rio Grande połączenie szeregu meksykańskich prowincji, będących pod jego zarządem, ze Stanami Skonfedrowanymi. Krok taki, ostatecznie niezrealizowany, miał wzmocnić pozycję samego generała wobec Juareza i reszty Meksyku. Należy przy tym dodać, iż współpraca ambitnego watażki z konfederatami przynosiła mu krociowe zyski, gdyż konrolujący handel przez Rio Grande członkowie jego klanu pobierali dla przykładu stuprocentowe cło za bawełnę eksportowaną przez CSA na rynki europejskie. Wmieszanie się w sprawy meksykańskie Francji spowodowało rozszerzenie skali działań dyplomatycznych Konfederacji, której celem stało się pozyskanie pomocy francuskiej dla uzyskania przez CSA trwałej niepodległości. W wymiarze czysto praktycznym szczególnego znaczenia zaczęła nabierać koncepcja współdziałania flot Stanów Skonfederowanych i Francji w akcji przeciwko blokującym wybrzeża CSA siłom morskim Unii. Francuzi jednak, prowadząc swoje antyjuarystowskie operacje w pobliżu granic z Konfederacją, nie chcieli jednak bezpośrednio włączyć się zbrojnie do konfliktu secesyjnego. Co gorsza dla samego Richmond - usiłowali oni nawet nakłonić Teksas do odłączenia się od Stanów Skonfederowanych i wejścia, jako w pełni niepodległego kraju, w bliższy związek z tworzonym profrancuskim Meksykiem.
Kwestia wzajemnych stosunków na osi CSA-Meksyk-Francja weszła w nową fazę wraz z francuskimi planami osadzenia na tronie meksykańskim arcyksięcia Ferdynanda Maksymiliana Habsburga, ale o tym następnym razem.

Napisany przez: Stonewall 2/07/2006, 11:35

Drodzy Forumowicze!
Dzisiaj powracam do tematu zapoczątkowanego w moim poprzednim poście. Interwencja armii Napoleona III w Meksyku, datująca się od roku 1862, za sprawą Michela Chevaliera, polityka i ekonomisty, który doprowadził w roku 1860 do francusko-brytyjskiego traktatu o wolnym handlu, nabrała rychło nowego wymiaru (początkowo chodziło o wyegezkwowanie od Meksyku zaległych długów, których spłatę zawiesiły władze republiki). W roku 1863 ukazała się fundamentalna praca Chevaliera, zatytułowana "Francja, Meksyk i Stany Skonfederowane". Za jej przyczyną Drugie Cesarstwo jęło tworzyć na kontynencie północnoamerykańskim wielką strefę wolnego handlu. Wyroby prężnie rozwijającego się przemysłu francuskiego miały trafiać szerokim strumieniem na ziemie przedindustrialnego w zasadzie Meksyku oraz Stanów Skonfederowanych, dokąd wzbraniały im przed wojną secesyjną dostępu wysokie taryfy celne ustanowione przez waszyngtońskie władze. W zamian do Francji miały płynąć meksykańskie kopaliny i bawełna z Południa. Blokada wybrzeży Konfederacji przez flotę Unii oraz embargo na dostawy "białego złota" do Europy ustanowione przez rządzących w Richmond postawiły sektor włókienniczy we Francji w obliczu kryzysu, który groził wybuchem wrzenia społecznego, podobnego do powstań lyońskich tkaczy z lat 30 XIX wieku. Wielka strefa wolnego handlu w Ameryce Północnej miała to zmienić. Sam Chevalier jako naturalnego sojusznika Francji na tamtych obrzarach uważał Konfederację, która miała chłonąć wyroby przemysłu Drugiego Cesarstwa, dostarczać bawełnę oraz bronić Meksyku przed zakusami Stanów Zjednoczonych na jego ziemie oraz przed ich protekcją wobec obozu liberałów meksykańskich, na czele których stał Benito Juarez. Dla konfederatów była to korzystna wizja, wszak ich państwo zostałoby uznane na arenie międzynarodowej, flota Unii miałaby być zmuszoną do zwinięcia blokady, kupowane od Francuzów towary industrialne tańsze od tych produkowanych na Północy, a bawełna z wielki zyskiem eksportowana na rynki europejskie.
Wizja ta jednak miała się nie spełnić - o tym jednak w następnym odcinku.

Napisany przez: TimGrayson 2/07/2006, 16:18

Jak zawsze ciekawie napisałeś Stonewall'u i o francuskiej "pomocy" dla CSA bo ja do niedawna natrafiłem tylko na to iz na Południu przebywali obserwatorzy z Wielkiej Brytani którzy później mieli zdać relacje w Londynie i ewentualnie WB miała udzielić pomocy militarnej tak oczekiwanej na Południu.

Napisany przez: lotnictwo_francji 4/07/2006, 20:05

Stonewall,ja chcę już kolejny odcinek! smile.gif

Napisany przez: Stonewall 9/07/2006, 10:35

Drodzy Forumowicze!
We wrześniu roku 1863 rozpoczął się kolejny etap walki dyplomatycznej Konfederacji o uznanie własnej państwowości. W podjętej wówczas przez wysłannika władz CSA do Londynu, komandora Matthew F. Maury'ego, korespondencji z arcyksięciem Ferdynandem Maksymilianem Habsburgiem, pojawiły się gratulacje dla decyzji tego o przejęciu rządów w Meksyku. Konfederaci zdali sobie sprawę na tle wydarzeń dyplomatycznych z lata owego roku, iż dalekie mocarstwa europejskie nie są żywotnie zainteresowane losem ich państwa. Jedyną nadzieję dawał bliski związek z Cesarstwem Meksyku i ewentualna droga poprzez Maksymiliana do stolic europejskich potęg. Pierwsze kurtuazyjne listy Maury'ego zostały poparte w listopadzie konkretną propozycją współpracy. W owym czasie pod znakiem zapytania stanęła sprawa zakupu w stoczniach brytyjskich i francuskich budowanych już tam dla Stanów Skonfederowanych okrętów wojennych. Maury proponował, aby jednostki te wykupiło Cesarstwo Meksyku i pod wodzą jego samego wespół z marynarką CSA prowadziło operacje wojenne przeciwko Stanom Zjednoczonym, wrogowi Konfederacji, jednocześnie dającemu u siebie schronienie meksykańskim emigrantom ze stronnictwa liberałów. Maury roztoczył przy tym wizję Meksyku jako kraju panującego nad wodami Pacyfiku u wybrzeży Ameryki Północnej. Sugerował także Cesarstwu odzyskanie dla Meksykanów szeregu ziem zabranych im przez USA w latach czterdziestych - w pierwszym rzędzie Kalifornii.
Wizja ta miała się nie spełnić, gdyż Maksymilian uważał konfederatów za stronę w tej wojnie przegrywającą, ponadto ze względu na chęć pozyskania przynajmniej części meksykańskich liberałów nie chciał popierać państwa niewolniczego. Liczył on także na uznanie swojego władztwa ze strony Waszyngtonu, więc, skuszony obietnicą sekretarza stanu w gabinecie Lincolna, Williama Sewarda, iż Unia uzna Cesarstwo, jeżeli nie będzie ono wchodzić w żadne porozumienia z CSA, udaremnił wszelkie próby nawiązania z nim kontaktu podejmowane przez posła Konfederacji w Paryżu, Johna Slidella, oraz specjalnego wysłannika na dwór meksykański, gen. Williama Prestona.
Podejmowane przez konfederatów próby nawiązania współpracy wojskowej z Meksykiem maksymilianowskim oraz usiłowania wyjścia z dyplomatycznej izolacji poprzez wymianę ambasadorów z nowym państwem spełzły na niczym. Maksymilian zawierzył obietnicom rządu Unii, chociaż Izba Reprezentantów USA jednomyślnie potępiła powstanie Cesarstwa Meksyku. Przyszłość miała pokazać, jak nieszczerymi okazały się zapewnienia szefa jankeskiej dyplomacji. Przyszłość miała listę rozczarowań konfederatów względem Maksymiliana jeszcze powiększyć. Marzenia wielu żołnierzy Południa, które możemy odnaleźć w ich korespondencji z przełomu roku 1863 i 1864, że Meksyk zajmie pozycję taką samą wobec konfederatów i unionistów, a jeśli Lincoln nadal będzie na Konfederację naciskał, to Francja i Austria wespół z nowym cesarzem go powstrzymają, prysnęły bardzo szybko. Produkowane dla Połudnowców w Anglii okręty zawłaszczyli sami Brytyjczycy, te z francuskich stoczni sprzedane zostały zaś Prusakom, Duńczykom i Peruwiańczykom na potrzeby prowadzonych wtedy przez nich wojen. Zwycięski w roku 1864 roku cesarz z rodu Habsburgów nie podał ręki przegrywającym Południowcom i w trzy lata później zginął opuszczony przez niemal wszystkich przed plutonem egzekucyjnym żołnierzy Benito Juareza - żołnierzy, którzy zatryumfowali dzięki pomocy ze strony Stanów Zjednoczonych. O tym jednak w następnych odcinkach.

Napisany przez: Stonewall 21/09/2006, 11:24

Drodzy Forumowicze!
Koniec wojny secesyjnej pozwolił Unii na aktywniejszą politykę względem Meksyku. Następca Lincolna na stanowisku prezydenta USA, Andrew Johnson, tuż przed zakończeniem owego konfliktu zapowiedział: "Zajmiemy się sprawą meksykańską... Ekspedycja do Meksyku będzie swego rodzaju wyprawą wypoczynkową dla dzielnych żołnierzy, którzy obecnie walczą w bitwach na rzecz Unii i problem Francuzów zostanie szybko zlikwidowany". W połowie maja 1865 roku gen. Philip Sheridan otrzymał pisemne rozkazy nakazujące mu na czele silnych wojsk wyprawić się do Teksasu celem przywrócenia owego stanu Unii. Głównodowodzący wojsk amerykańskich, gen. Ulysses S. Grant, przekazał jednak Małemu Philowi ustne instrukcje, które wyjawiły prawdziwy cel wysłania kilku dodatkowych korpusów na ziemie teksaskie. Jak potem Sheridan podał w swoich pamiętnikach, celem właściwym było wywarcie presji na sytuację panującą na południe od Rio Grande, tak aby ukształtować tamtejsze wypadki po myśli władz amerykańskich i prezydenta Benito Juareza. Wyprawa ta, przeciwnie do wypowiedzi Johnsona, nie okazała się bynajmniej wypoczynkową, a żołnierze Unii, wbrew twierdzeniom Kortena, nie wykazali wielkiej bojowości. Wojacy Sheridana liczyli, iż wraz z kapitulacją głównych sił Konfederacji zakończą się dlań udręki wojenne. Tymczasem ściągane niekiedy prosto z waszyngtońskiej parady zwycięstwa wojska amerykańskie wykazywały niewielką ochotę do dalszych wyrzeczeń. Generał George A. Custer pieklił się na swych wsławionych w tylu bitwach żołnierzy, gdy ci masowo dezerterowali podczas wędrówki nad Wielką Rzekę. Pierwszy kawalerzysta Unii w końcu zapowiedział, że przywróci porządek w szeregach, choćby miał ukarać wszystkich żołnierzy w dywizji. Efektem tego stał się częsty obrazek obozowy przedstawiający chłostę i inne surowe środki stosowane wobec krnąbrnych wojaków.
Nowa polityka rządu USA wobec Meksyku odniosła zamierzony skutek, wszak armia Sheridana zaopatrzyła juarystów w nowoczesną broń, a jej demonstracje zbrojne czynione nad Rio Grande dla Paryża stanowiły zapowiedź wojny amerykańsko-francuskiej. Tymczasem sytuacja polityczna w Europie się zaogniała, co sprawiało, iż Napoleon III nie mógł utrzymywać blisko trzydziestotysięcznych wojsk za oceanem. Na początku roku 1866 zapadła więc decyzja o stopniowej redukcji napoleońskiej siły zbrojnej w Meksyku. Ostatecznie w rok później ostatnie oddziały Francji opuściły Amerykę - do tej pory bowiem Francuzi byli zobowiązani bronić tronu Maksymiliana. Wiosną 1866 roku cesarz Franciszek Józef wstrzymał też wysłanie do Meksyku kolejnych 1200 żołnierzy Freikorpsu, co było skutkiem rosnących komplikacji wewnątrz Związku Niemieckiego grożących wybuchem wojny z Prusami, a także nacisku dyplomatycznego USA.
Wycofanie się sił francuskich oraz wstrzymanie pomocy zbrojnej z Austrii postawiło dwór w Meksyku w bardzo trudnej sytuacji. Jego wrogowie uzyskali konkretne wsparcie ze strony Stanów Zjednoczonych, które wyraziło się nie tylko groźbami rzucanymi pod adresem Francuzów czy transportami broni dla juarystów, ale także faktem, iż Amerykanie zneutralizowali przebywających w USA kontrkandydatów Juareza do urzędu prezydenckiego - pan Benito samowolnie bowiem przedłużył swoją kadencję, a człowiek, który wedle prawa meksykańskiego powinien w takiej sytuacji przejąć rządy (emigrant w USA) został przez władze amerykańskie aresztowany (nota bene dowództwo amerykańskie nad Rio Grande wedle własnego uznania decydowało kto powinien, a kto nie, dowodzić juarystowskimi oddziałami partyzanckimi w Meksyku północnym).
USA powyższą politykę prowadziły twierdząc, iż Meksyk Maksymiliana to ostoja konfederackiej irredenty, choć cesarz odmawiał nieprzejednanym żołnierzom Południa, którzy przeszli Wielką Rzekę, wstępu do jego armii, a dowódcy maksymilianowscy odsyłali Sheridanowi sprzęt wojskowy darowany im przez ex-konfederatów. Tymczasem władcy Meksyku zależało na dobrych stosunkach z Unią, czego dobitnym przykładem okazał się list kondolencyjny przezeń wystosowany do rządu waszyngtońskiego po tragicznej śmierci Abrahama Lincolna. List ten jednak nie został przyjęty, gdyż mógłby zostać potraktowany jako uznanie władzy Maksymiliana. Spiritus movens polityki amerykańskiej, sekretarz stanu William Seward, miał swoje własne plany wobec kontynentu północnoamerykańskiego - plany ktorych nie znali wspierani przezeń meksykańscy liberałowie - ale o tym innym razem.

Napisany przez: Stonewall 25/09/2006, 9:36

Drodzy Forumowicze!
W połowie XIX wieku Meksyk stał się prawdziwie "chorym człowiekiem Ameryki". Nie było jednak winą większości samych Meksykanów, iż ich kraj stanął na krawędzi zagłady. Zbyt wiele zagranicznych środowisk chciało upadku wielkiej Republiki Meksyku, by ta niegdysiejsza perła imperium hiszpańskiego mogła nadal być kwitnąca krainą. Od wieków Brytyjczycy starali się rozparcelować ziemie hiszpańskiej Korony, wspierając wszelkie ruchy odśrodkowe. W późniejszych latach pałeczkę po nich przejęli amerykańscy ekspansjoniści pragnący utworzyć w Ameryce Północnej wielkie protestanckie imperium - oczywiście kosztem katolickiej Nowej Hiszpanii vel Meksyku. Na początek Amerykanie oderwali rozległy Teksas (rok 1836), potem już połowę państwa meksykańskiego (wojna z lat 1846-48), wreszcie na początku lat 50 zajęli siłą kolejne obszary pograniczne,za które prezydent Antonio Lopez Santa Anna zdołał jednak wytargować chociaż 10 milionów dolarów odstępnego. Santa Anna był też jedynym człowiekiem w ówczesnym Meksyku, który mógł ocalić kraj ten od upadku. Było czego bronić i przed kim, wszak na rozległych obszarach grasowali amerykańscy filibustierzy krojący meksykański tort, międzynarodówka masońska i amerykańscy milionerzy finansowali lokalnych wielmożów, byle ci rozdrobnili Meksyk na szereg państewek, które staną się łatwym łupem dla awanturników z USA i antykatolickiej ofensywy ideologicznej wolnomularstwa. Byle lokalny gubernator, satrapa pierwszej wody, przebierał się w szatki liberała walczącego o wolność Meksykanów "ogłupianych" przez Kościół i ludzi w rodzaju Santa Anny.
Pan Antonio wielu swoich wrogów pokonał i zlikwidował szereg secesji, ale w połowie lat 50 musiał uchodzić z kraju przed finansowaną przez Stany Zjednoczone armią tzw. liberałów. Nastały nowe porządki, w których prym wiodła tzw. ustawa Lerdo, wystawiająca na sprzedaż dobra nieruchome Kościoła oraz innych organizacji, stowarzyszeń i zgromadzeń cywilnych. Kto "kupował" ziemię? Jej dzierżawcy, osoby denuncjujące władzom, gdzie taka ziemia jest oraz przeróżni spekulanci (w tym Amerykanie i przybysze z Europy). Ziemię kupowano za bezcen - kler miał dostać rekompensatę, ale wysoko opodatkowaną. Głównymi poszkodowanymi reformy stali się jednak indiańscy chłopi, gdyż ich ziemskie wspólnoty też zostały objęte grabieżą. Po jakimś czasie reformę o tyle zmodyfikowano, iż ziemię ze wspólnot miast od razu sprzedawać nowej klasie średniej i zagrnicznym spekulantom, jęto ją parcelować między Indian, by zaraz potem za grosze i alkohol mogła ona trafiać do głównych beneficjentów reformy, czyli "przyjaciół wolności". Oczywiście liberałowie wydali parę wolnościowych ustaw w rodzaju ustawy o wolności słowa itp. Jak ją relizowano? Kasując zakon jezuitów i zamykając uniwersytet katolicki.
Przeciwko nowym porządkom rychło wybuchło powstanie, w którym ważną rolę mieli odegrać indiańscy chłopi, których władza liberalna pozbawiała własności i wiary. Powstanie obaliło kolejnego z liberalnych prezydentów (dotąd obozowi rządowemu brakowało jedności), lecz na mocy prawa jego obowiązki przejął prezes Sądu Najwyższego - Benito Juarez Garcia. Ten pochodzący z indiańskiej rodziny prawnik zradykalizował jeszcze bardziej antykatolicką politykę rządu - wszelkie dobra kościelne znacjonalizowano, zakazano działalności wszelkich zakonów i bractw religijnych, ograniczono liczbę świat kościelnych, a urzędnikom państwowym zakazano uczestnictwa w obrzędach religijnych. Wojska rządowe obracały w ruinę kościoły i klasztory, profanując przedmioty kultu. Opornych duchownych mordowano. Wojska powstańcze nie pozostawały juarystom dłużne zabijając bez litości bezbożników z obozu przeciwnego. Okrutna trzyletnia wojna dopełniła upadku Meksyku, wszak popierany przez USA zwycięski Juarez stanął na czele państwa będącego kompletnym gospodarczym bankrutem.
Nadzieję na odbudowę państwa dawała osoba arcyksięcia Ferdynanda Maksymiliana, który zgodził się objąć tron Meksyku, jeśli ogół ludności meksykańskiej wyrazi na to zgodę. Zorganizowany przez wrogów Juareza plebiscyt dał jednoznaczny wynik, wskazując na to, iż Habsburg jest w Meksyku mile widziany. W roku 1864 jako Maksymilian I objął on tron meksykański, by przez następne 3 lata usiłować wyciągnąć kraj z odmętu. W sferze politycznej cesarz okazał się umiarkowanym liberałem, akceptującym większość pozytywnych reform juarystów. Zdecydowany był jednak za wszelką cenę złamać opór wojsk wiernych panu Benito, gdyż wiedział, iż walcząc dalej, pomimo akceptacji szeregu reform juarystowskich przez nowe władze, stają się one narzędziem środowisk wrogich Meksykowi, którego Maksymilian chciał być prawdziwym władcą, a nie marionetką w rękach Napoleona III. Swoją pojednawczą polityką względem juarystów zdołał on pozyskać dla siebie wielu dawnych dowódców armii liberałów, którzy teraz stanęli u jego boku, by walczyć z rzeczywiście realizującym, choć może nieświadomie, cele władz w Waszyngtonie Benito Juarezem. W walce tej prawo stało bardziej po stronie cesarza, niż jego przeciwnika, wszak Maksymilian objął tron jako władca wybrany przez naród, gdy tymczasem w roku 1865 upłynęła kadencja prezydencka Juareza (ten jednak samowolnie ją sobie przedłużył wbrew prawu, na które się ciągle powoływał), a przebywający na emigracji w USA prezes Sądu Najwyższego, Ortega, który powinien zostać tymczasowym prezydentem, został przez Amerykanów aresztowany.
Znów jednak los odwrócił się od przeciwników Juareza. Zagorzali republikanie nie chcieli monarchy, choćby bardzo oświeconego, a ustępstwa względem juarystów, czynione przez cesarza, zniechęcały do niego część środowisk kościelnych i konserwatywnych. Na tym tle doszło nawet do spięć między Stolicą Apostolską a Maksymilianem. Tymczasem komplikacje w polityce europejskiej pozbawiły cesarza zaoceanicznych sprzymierzeńców, gdy juaryści rośli w siłę wspierani przez pobliskie USA.
Wojska wierne Maksymilianowi biły się jednak zawzięcie do połowy czerwca 1867 roku, gdy cesarz ostatecznie wpadł w ręce żołnierzy pana Benito. Prawnik Juarez nie odmówił sobie przyjemności wytoczenia pokazowego procesu cesarzowi i jego najwierniejszym generałom. Trzech sędziów wydało werdykt skazujący imperatora i jego współpracowników na banicję, gdy czterej opowiedzieli się za karą śmierci. Juarez przyklasnął werdyktowi, choć nawet sam rząd USA nalegał, by nie zabijać Maksymiliana, bo to może spowodować kolejną interwencję wojsk europejskich w Ameryce. Interwencja nie nadeszła, wszak komplikacje w Europie na to nie pozwalały. Cesarzowa Charlotta daremnie błagała Napoleona III i papieża o pomoc, tak iż sama popadła w obłęd. Tymczasem Juarez pozostawał nieugięty w sprawie wyroku, choć o łaskę dla Maksymiliana prosiło go szereg znanych osobistości z zagranicy - w tym nawet Giuseppe Garibaldi, zagorzały mason i rewolucjonista. Juarez chciał bardzo pokazać, jaki to on jest stanowczy i jak potrafi egzekwować prawo wymierzone w "interwentów" i "zdrajców".
19 czerwca 1867 w Queretaro cesarz stanął przed plutonem egzekucyjnym. Obok niego stali jego dwaj słynni generałowie - Miguel Miramon i Tomas Mejia. Pierwszy z nich był niegdyś prezydentem Republiki, który jeszcze jako piętnastoletni chłopiec bronił stolicy kraju przed wojskami amerykańskimi (był jednym z "Los Ninos Heroes" - "Bohaterskich Dzieci" - nastoletnich kadetów ze szkoły wojskowej, którzy wykazali się heroizmem w walkach o twierdzę Chapultepec). Drugi z nich to Indianin, obrońca wspólnot wiejskich przed ich likwidacją przez liberałów. Wszyscy trzej złożyli tego dnia ofiarę ze swojego życia, do końca dumnie broniąc sprawy, która nie umarła jednak wraz z ich śmiercią, ale o tym w następnym odcinku.

Napisany przez: Beukot 25/09/2006, 11:33

QUOTE(Stonewall @ 25/09/2006, 10:36)
(...)Na początek Amerykanie oderwali rozległy Teksas (rok 1836)

No, Stonewall, z tym Teksasem to nie było tak dramatycznie. Secesja była bezczelna, ale Teksas i Houston mieli własne pomysły na przyszłość, z którymi Santa Anna raczej nie był skłonny się zdodzić.
QUOTE(Stonewall @ 25/09/2006, 10:36)
(...)zajęli siłą kolejne obszary pograniczne,za które prezydent Antonio Lopez Santa Anna zdołał jednak wytargować chociaż 10 milionów dolarów odstępnego.

Santa Anna ma niestety dość kiepską prasę. Czytając choćby Alamo-San Jacinto z serii HB, widać że był to twardy człowiek niepospolitych talentów (choć bardziej politycznych niż militarnych), który mógł wiele zmienić. Jednym z największych zgrzytów w tym nowym filmie "Alamo" (notabene niezłym) jest sposób przedstawienia Santa Anny.

Napisany przez: krakowiak 1/10/2006, 19:33

Chodząc po cmentarzu w Wieliczce znalazłem grób Malinowskiego - sierżanta maxymiliańskich wojsk w Meksyku. Czy znacie grobowce jakiś innych bohaterów z Meksyku ?

Napisany przez: TimGrayson 11/11/2006, 19:44

Włąśnie jestem po przeczytaniu ksiażki Dyplomacja Stanów Zjednoczonych i trafiłem na ciekawy wątek w którym to opisane było jak dyplomaci konfederacy próbowali doprowadzic do wybuchu konfliktu między Unia a Francją/ Meksykiem aby Północ walczyła na dwa fronty/a Konfederacja miała dość duze wsparcie ze strony Meksyku.

Wyczytałem także ze próbowano do wojny wciagnac Anglię aby stworzyc dodatkowy front dla Unii w Kanadzie smile.gif

Napisany przez: zorro1979 20/11/2006, 21:44

Witam! Myślę, że Meksyk, choć słaby militarnie był w stanie przeciwstawić się agresji z zewnątrz ponieważ skłócone europejskie mocarstwa nie były zgodne w kwestii interwencji a stała się ona kosztowna. To był jednak znowu poligon doświadczalny dla Francji przede wszystkim. W końcu jednak musiano ustąpić przed przewagą Juareza i groźbą interwencji wojsk Stanów Zjedn. w Meksyku (wojna secesyjna była zakończona).

Napisany przez: general lee 30/12/2006, 17:23

Meksyk stal sie niezalezny od Hiszpani w gdzies 1820
Od tego czasu byla nekana przez wszystkie kraje otaczajace ja np.wojna z Usa w ktorej stracili Californie,Nowy Meksyk i Teksas
Nastepnie Europa probowala sobie podporzadkowac ten kraj przed wszystkim Francja ktora po stracie Kanady na rzecz Angli pod czas rzadow Ludwika 15 nie mieli wiele terenow kolonialnych oprocz czesci Indo-Chinow np.Wietnam i zaczeli ale to troche pozniej kolonizacje Pn. Afryki zabierajac ziemie Imperium Osmanskim
W 1865 po zwyciestwie Unii w wojnie secesyjnej sad.gif Sheridan dostal zadanie "wygnania" przykrzacych sie Amerykanom francuzow ktorzy opanowali caly Meksyk do tego czasu.Co zrobil bez wiekszych klopotow gdyz Francja nie miala sposobu dostarczania wojska przez ocean w krotkim czasie i nie byli w stanie zareagowac na ofensywe USA w Meksyku

Napisany przez: Stonewall 6/01/2007, 11:36

Drodzy Forumowicze!
Zanim przejdę do kolejnego odcinka dziejów Meksyku w XIX wieku, pragnę polecić parę linków ukazujących francuską interwencję w Meksyku (warto dane z owych linków skonfrontować z moimi poprzednimi tekstami, wszak w ukazaniu niektórych aspektach dziejów owej wojny różnię się z autorami poniższych artykułów):
http://wargaming.bellerofont.net/index.php?mode=view_article&article=180
http://www.net4war.com/e-revue/batailles/empire2/operationnel6.htm
http://www.net4war.com/e-revue/musee/mexique.htm
http://www.net4war.com/e-revue/batailles/empire2/puebla1.htm
http://www.net4war.com/e-revue/batailles/empire2/siegepuebla.htm
http://www.net4war.com/e-revue/batailles/empire2/camerone.htm
http://www.net4war.com/e-revue/batailles/empire2/sanlorenzo.htm

Napisany przez: Stonewall 7/02/2007, 16:57

Drodzy Forumowicze!
Myślę, że pora już, aby zakończyć mój mini-wykład poświęcony dziejom Meksyku. Zostawiłem Was w chwili, gdy cesarz z rodu Habsburgów, dawne jedno z "Los Ninos Heroes" oraz Indianin w mundurze generalskim zginęli walcząc do końca o własną wizję kraju położonego na południe od Rio Grande. W niespełna miesiąc po śmierci trójki wyżej wymienionych Benito Juarez tryumfalnie wjechał w mury stolicy państwa. W dniu tym prezydent zwrócił się do rodaków słowami: "Meksykanie! Wszystkie nasze wysiłki poświęcimy osiągnięciu i umocnieniu dobroczynnego pokoju [...] Niech lud i rząd szanują prawa wszystkich. Tak między jednostkami, jak między narodami szacunek dla praw drugiego oznacza pokój". Niestety rzeczywistość Meksyku pomaksymilianowskiego zaprzeczyła szumnej odezwie Juareza. Prezydent ponownie okazał się mieć ciągoty dyktatorskie, a sam tylekroć powołując się na prawo (w końcu był jurystą) nie wahał się go łamać w celu utrzymania się przy władzy. Generał Jesus Gonzalez Ortega, bohater wojny z Francuzami, którego armia heroicznie broniła w roku 1863 kluczowych fortyfikacji Puebli zasłaniających interwentom drogę na stolicę kraju i który kapitulował dopiero po klęsce wojsk gen. Ignacio Comonforta w bitwie pod San Lorenzo (spieszyły one Puebli z odsieczą), znany ze swej szlachetności (generał nakazał otoczyć szczególną opieką jeńców spośród elitarnej francuskiej formacji żuawów, co stanowiło wyraz uznania dla ich męstwa), został bezprawnie wtrącony do więzienia, gdyż nie zgadzał się z polityką pana Benito. Armia, dla której aresztowanie Ortegi było policzkiem, kilkakrotnie buntowała się przeciwko dyktatorowi. W roku 1871 stan wrzenia w Meksyku osiągnął apogeum, gdy Juarez po raz kolejny został wybrany prezydentem, czego dokonał poprzez przymus i fałszerstwa przy urnach. Na ulicach stolicy sztandar powstania ujął gen. Aureliano Rivera, lecz wojska rządowe utopiły je we krwi, a rebeliantów mordowano bez pardonu (w tym jeńców). Na południu kraju legendarny gen. Porfirio Diaz, który niegdyś obronił prowincję Oaxaca przed Francuzami, pod hasłem "Konstytucja 1857 roku i wolność!" także wzniecił bunt zgnieciony przez juarystów. W rok później znękany sytuacją panującą w kraju prezydent Juarez zakonczył żywot. Ster władzy przejął po nim Sebastian Lerdo de Tejada, jeden z jego głównych rywali podczas elekcji roku 1871, znany liberał i antyklerykał, twórca osławionego prawa zawłaszczającego grunta indiańskie. Jego stosunkowo krótkie rządy upłynęły w podobnej atmosferze jak poprzednika, wszak przez kraj przetoczyłą się fala powstań indiańskich, w czasie których rebelianci wystąpili pod hasłem "Niech żyje Chrystus Król!". Wreszcie w roku 1877 władzę ujął w swoje ręce wspomniany Porfirio Diaz, który niemal nieprzerwanie kierował krajem do roku 1911, gdy tzw. rewolucja meksykańska i jego zrzuciła z fotela prezydenckiego. Diaz rządził twardą ręką, ale i dbał o rozwój gospodarczy kraju, wszak to za jego czasów Meksyk przeszedł wreszcie proces industrializacji. Ideologiczną podbudowę państwa meksykańskiego dawała wtedy pamięć o bojach z europejskimi interwentami. Jednym z naczelnych haseł polityki Diaza stało się wykreowanie jednolitego narodu meksykańskiego, w którym zanikną stare podziały na Kreoli, Metysów i Indian; wszak przedstawiciele każdej z owych grup walczyli przeciwko Francuzom, Belgom czy Austriakom. 5 maja, rocznica zwycięskiej bitwy wojsk gen. Ignacio Zaragozy z Francuzami z roku 1862 (tzw. pierwsza Puebla), stała się głownym świętem państwowym, a dla podkreślenia zwycięstwa republikanizmu nad starym porządkiem monarchicznym w tym dniu na trybunę honorową w stołecznym Meksyku zapraszano ambasadora Francji (zwycięstwo Zaragozy miało być tryumfem nad Napoleonem III jako tyranem a nie nad narodem francuskim). Pod tą fasadą bujnego rozwoju ekonomicznego i dumy z osiągnięć armii meksykańskiej kryły się jednak głębokie problemy nurtujące Meksykanów.Rozwój gospodarki byłby niemożliwy bez zaangażowania kapitału obcego, głównie amerykańskiego - ekonomiczne uzależnienie południowego sąsiada przez USA powiodło się, a przecież William Seward, sekretarz stanu podejmowany w Meksyku hucznie w roku 1869, marzył jeszcze, że kraj ten zostanie nasycony amerykańskimi osadnikami i w praktyce przyłączony do Stanów, bo przecież z Maksymilianem Waszyngton wojował nie dla wolności Meksyku, tylko dla faktu, iż Habsburg nie pozwoliłby na wchłonięcie ziem meksykańskich przez Amerykanów. Kraj gnębiły też nadal problemy natury społecznej, jak kwestia ziemi indiańskiej czy stosunku władzy do religii. To wszystko stało się zapowiedzią rewolucji meksykańskiej i dalszych perturbacji wewnątrz państwa, jakie miały mieć miejsce w wieku XX, ale one już nie należą do tej opowieści.

Napisany przez: Stonewall 12/02/2007, 13:09

Drodzy Forumowicze!
Myślę, iż po przedstawieniu zarysu dziejów politycznych Meksyku w czasach Benito Juareza i Porfirio Diaza czas spełnić prośbę Tima Graysona i zająć się bliżej militarną stroną obecności Francuzów w owym kraju w siódmej dekadzie XIX wieku. Nie zamierzam przy tym ukazać w miejscu niniejszym wszystkich ważniejszych bitew czy kampanii, jakie przyszło żołnierzom Napoleona III toczyć przeciwko juarystom, lecz wybrane jeno starcia i problemy, które obrazowałyby meksykańską wyprawę wojsk cesarskich.
Wyprawa ta, nie wchodząc w szczegóły, brała się zarówno z pobudek polityczno-religijnych, jak też gospodarczych. Kwestie ekonomiczne ukazałem już w postach poprzednich, polityka i religia sprowadzały się w zasadzie do tego, iż Napoleon III pragnął znów zyskać katolicką opinię publiczną, zrażoną do imperatora jego poparciem dla zjednoczeniowej polityki króla piemonckiego, Wiktora Emanuela II, rychło ekskomunikowanego przez papieża, oraz represyjnymi ostatnio (tj. na przełomie lat 50 i 60) edyktami cesarza wobec katolickiej opozycji (m. in. obostrzenia w stosunku do stowarzyszeń i szkół wyznaniowych). Krucjata w obronie katolików uciskanych w Meksyku przez przesiąknięty masonerią obóz liberałów wspieranych antypapistowsko nastawionym Waszyngtonem mogła pomóc odzyskać Napoleonowi III serca i umysły swoich chrześcijańskich poddanych, z których niejeden opuścił już liberalizującą się Francję (vide gen. La Moriciere, legendarny przed laty dowódca francuskich żuawów, który porzucił cesarza, by na czele tzw. Zuavi Pontifici, międzynarodowej siły zbrojnej, bronić Państwa Kościelnego przed jego nie tylko włoskimi wrogami). Wyprawa taka pozwoliłaby, w zamyśle sterników francuskiej nawy państwowej, utworzyć silną monarchię meksykańską, której katolickie oblicze stanowiłoby przeciwwagę dla protestanckiego imperium tworzonego przez USA. Zamysły cesarza wspierali przebywający w Europie meksykańscy emigranci polityczni, którzy schronili się tu po zwycięstwie liberałów w toczonej na południe od Rio Grande wojnie domowej. Pośród nich rej wodzili: gen. Juan Almonte, ks. abp La Bastida oraz dyplomata J. M. Gutierrez de Estrada. Grupa ta głosiła, iż wojna w Meksyku nie ustała, wszak na prowincji wciąż tlą się walki partyzanckie, zaś liberałowie nie mają żadnego pomysłu na naprawę gospodarki tamtejszej. W tym samym czasie dwa inne państwa europejskie również żywo interesowały się sytuacją panującą na południe od Rio Grande. Hiszpanie marzyli o rekolonizacji ziem amerykańskich (pisałem o tym także w temacie "Wojny państw Ameryki Południowej i Środkowej"), zaś Brytyjczycy chcieli osiągnąć dodatkowe korzyści z eksploatacji meksykańskich kopalin. Wobec powyższego Francja, Hiszpania i Wielka Brytania porozumiały się co do wspólnej interwencji zbrojnej na ziemiach meksykańskich, dla której pretekstem stał się fakt zawieszenia przez prezydenta Juareza płatności zagranicznych republiki.
Pierwsi do boju jeszcze w grudniu roku 1861 ruszyli Hiszpanie, którzy desantowali się w okolicach Veracruz, bram kraju. W styczniu roku następnego dołączyli ich alianci, przy czym francuski korpus ekspedycyjny liczył pierwotnie 2500 żołnierzy. Rychło malaryczność wybrzeża Zatoki Campeche oraz niepowodzenia w zdobywaniu samego Veracruz uzmysłowiły partnerom Francuzów, iż ekspedycja meksykańska to pomyłka. Brytyjczyków zniechęcał katolicki wydźwięk działań Francuzów, a Hiszpanie widzieli, że Napoleon III zmierza do budowy silnego Meksyku, który nie będzie na rękę ich planom rekolonizacyjnym. W kwietniu Wielka Brytania i Hiszpania wycofały się z roli interwentów. Decyzja ta pozostawiła niemal samymi około 6 tys. żołnierzy francuskich ze wzmocnionego już kontyngentu, którym od marca dowodził gen. Charles Ferdinand Latrille de Lorencez, wódz cieszący się uznaniem pośród braci oficerów, o czym w swych pamiętnikach zaświadcza kronikarz epoki, gen. François Charles du Barail. Jako pomoc dla ludzi Lorenceza służyć mogli jedynie nieprzejednani partyzanci z obozu wrogiego juarystom. Trudna sytuacja sanitarna, jaka panowała w oddziałach europejskich, spowodowała, iż wódz korpusu myslał o zaniechaniu dalszych operacji zaczepnych. Żywotność wojsk republikańskich, starających się zepchnąć interwentów do morza, oraz apele przebywających z Lorencezem emigrantów sprawiły jednak, iż stosunkowo niewielkie siły francuskie podjęły marsz w głąb kraju. W otwartym polu Europejczycy tryumfowali, co Lorencez zinterpretował jako słabość przeciwnika. Interpretacja ta miała się już rychło srogo zemścić na Francuzach.
5 maja 1862 roku wódz interwentów rzucił do natarcia w kierunku dużego miasta Puebla dwa doborowe bataliony - żuawów i szaserów pieszych (natarcie to wspomniany du Barail nazwał szaleństwem). Puebla stanowiła przeszkodę na drodze ku stolicy kraju, a przebywający u boku Lorenceza doradcy meksykańscy twierdzili, iż mieszkańcy jego sympatyzują ze sprawą konserwatystów, więc udany atak na miasto sprawi, iż przyłączą się oni do walki od wewnątrz osłabiając obronę. Problem polegał na tym, iż doradzający natarcie gen. Juan Almonte planował je inaczej, niż to widział dowódca Francuzów. Almonte, znający świetnie tamtejszą topografię, odradzał atakowanie od strony północnej, gdzie były pobudowane silne umocnienia. Lorencez odrzucił jednak sugestie Meksykanina i po wykonaniu pobieżnego rekonesansu pchnął swoje elitarne kompanie do natarcia na tym właśnie kierunku, nie zapewniając im też odpowiedniego wsparcia artyleryjskiego. Francuska piechota została odparta, a dowodzący obroną Puebli gen. Ignacio Zaragoza, dotychczasowy minister wojny w rządzie Juareza, rzucił do kontrataku swoją kawalerię, która pogłębiła porażkę Europejczyków. Tym sposobem za cenę utraty 200 ludzi armia republikańska pokonała Francuzów, których ubytki wyniosły ok. 800 żołnierzy. Bój tego dnia przerwała gwałtowna burza, która wstrzymała pościg za cofającymi się interwentami. Przez następne dwa dni ludzie Lorenceza lizali rany u bram miasta, by po tym terminie wycofać się ku Orizabie, położonej w połowie drogi do Veracruz. Wojska republikańskie wszczęły wtedy dalszy pościg, który został powstrzymany przez meksykańskie oddziały sprzymierzonego z Francuzami gen. Leonardo Marqueza, znanego zarówno z niezrównanego męstwa, jak i wielkiego okrucieństwa. Podkomendnych Tygrysa z Tacubaya, jak zwano Marqueza, wsparli udatnie żołnierze z 99 regimentu liniowego Francji (jeden batalion), których heroizm nagrodzono Orderem Legii Honorowej przypiętym po walkach osłonowych do ich sztandaru pułkowego, co było praktykowanym w armii francuskiej wyróżnieniem zbiorowym.
Stoczona 5 maja 1862 roku bitwa załamała Lorenceza, który uznał, iż oporu armii republikańskiej wojskom francuskim już się nie uda złamać. Wnuk marszałka Oudinota, jakim był niefortunny dowódca spod Puebli, czuł się zawiedziony nastrojami społecznymi panującymi w Meksyku, które nie pasowały do jego wyobrażeń snutych na podstawie relacji emigrantów. Defetyzm generała sprawił, iż nie przyjął on stanowiska zastępcy dowódcy wojsk francuskich w Meksyku, jakie ofiarował mu cesarz po reorganizacji ich i wzmocnieniu, które nastąpiło w kolejnych miesiącach (dowództwo blisko czterdziestotysięcznego korpusu objął wyższy stopniem gen. Élie Forey) i na własną prośbę opuścił w grudniu kraj, który zrujnował mu zdrowie - Lorencez sprzeciwiał się bowiem dalszej eskalacji działań francuskich w Meksyku, które uważał za skazane na klęskę; w kontekście choroby, jakiej generał nabawił się nad Zatoką Campeche, warto zauważyć, iż klimat zamorskich terenów (nie tylko Meksyku), na których walczyli oficerowie Francji, drenował ich zdrowie, co sprawiło, że wielu z nich w latach 1870-71 nie mogło energią i siłą fizyczną równać się niemieckim przeciwnikom, którzy całe życie spędzili w umiarkowanym klimacie.
Inne nastroje panowały oczywiście po drugiej stronie frontu, gdzie piano z zachwytu nad stosunkowo skromnym sukcesem oddziałów republikańskich. Jeszcze we wrześniu prezydent Juarez ogłosił dzień 5 maja świętem narodowym, a współcześnie miasto będące świadkiem owego zwycięstwa nosi na cześć swego rychło zmarłego obrońcy miano Puebla de Zaragoza. Sam bój obrósł w wiele legend, podle których doborowe zastępy francuskie jakoby mieli wyciąć meksykańscy chłopi, uzbrojeni w maczety i pędzący na wroga stada bydła. Podkreślano, iż tryumf został odniesiony nad zwycięzcami spod Sewastopola, Magenty i Solferino. Odezwa generała Berriozabala głosiła: "Żołnierze! Zwyciężyliście najlepszą armię świata i uczyniliście to jako pierwsi". W euforii widziano już nawet orły cesarskie topione w morzu.
Pomimo entuzjazmu juarystów i defetyzmu Lorenceza, w Paryżu uznano jednak, iż sukces w wojnie tej jest możliwy - należy jedynie wzmóc siły, ale o tym innym razem.

Napisany przez: Stonewall 1/03/2007, 17:48

Drodzy Forumowicze!
Zgodnie z tym, co napisałem w poprzednim poście, porażka pod Pueblą skłoniła władze paryskie do wzmocnienie sił skierowanych do walk na ziemi meksykańskiej. Do Ameryki w związku z tym popłynęły kolejne kontyngenty żołnierzy francuskich. Dowództwo nad trzydziestotysięcznym korpusem objął gen. Élie Forey. Przybyłe do Meksyku wojska cesarskie zgrupowano w dwie dywizje, których komendy oddano w ręce gen. Achillesa Bazaine'a i gen. Feliksa Douaya, którzy przed laty rozpoczynali swe kariery wojskowe od najniższych stopni walcząc w kampaniach kolonialnych, by poprzez chlubną służbę podczas wojen z Rosją i Austrią dojść do wysokich stanowisk w armii. Dywizje owe zostały nasycone doborowymi jednostkami, wsławionymi w wielu przeszłych operacjach. Godzi się wspomnieć, iż kontyngent żuawów, liczący za czasów Lorenceza zaledwie jeden batalion, rozrósł się do sześciu batalionów wystawionych w sumie przez trzy regimenty stacjonujące na co dzień w Afryce Północnej (po dwa bataliony z każdego pułku - jedynie regiment gwardyjski, stojący we Francji, nie posłał swoich kompanii za ocean). Żuawi słynęli z męstwa, czego dowodem stała się choćby bitwa pod Magentą, po której sztandar 2 pułku udekorowano Orderem Legii Honorowej (żuawi w starciu tym ocalili m. in. chorągiew 1 pułku Legii Cudzoziemskiej, co połączyło ich szczególnym braterstwem broni z legionistami, z którymi potem wspólnie wojowali w Meksyku). Warto dodać, iż pośród osób odznaczonych indywidualnie po owej batalii z 4 czerwca 1859 roku znalazła się również kobieta, kantynierka Degobert, pierwsza niewiasta uhonorowana najwyższym odznaczeniem francuskim, która niosła ofiarnie pomoc rannym żołnierzom - sama żuawka odnosiła rany w przeszłych kampaniach w Afryce i na Krymie. Obok męstwa okazywanego przez mężczyzn i kobiety służących w żuawach ważnym walorem owej formacji była umiejętność odbywania szybkich i dalekich zarazem marszy w trudnych warunkach klimatycznych i terenowych, w jakie obfituje Meksyk. Warto przypomnieć, iż w roku 1843 ścigając obóz słynnego emira Abd El-Kadera batalion żuawów zdołał pokonać 30 mil francuskich (120 km) w 36 godzin! W tym samym roku inny batalion przebył 18 mil (72 km) w 18 godzin! Owe rekordowe marsze, podczas których pomagano sobie dosiadając muły, stanowiły świetną rekomendację dla wysłania żuawów w dużej liczbie w góry i na pustynie Meksyku.
Wojska konne, jakie Paryż posłał za ocean, również cieszyły się wysoką marką, wszak prym wiodła w nich formacja szaserów afrykańskich. Żuaw Louis Noir, autor ciekawych pamiętników dotyczących wojny italskiej roku 1859, nazwał szaserów "żuawami na koniach, podobnymi do nas i z munduru, i z ducha, jaki przepełniał ich jednostki". Noir miał rację, gdyż szaserzy afrykańscy wchodzili w początkach swego istnienia w skład korpusu żuawów, wówczas mającego charakter pieszo-konnego. Jeszcze w latach 30 XIX wieku żuawi konni stali się jednak odrębną formacją znaną jako chasseurs d'Afrique. Ich walory bojowe ujawniły się nie tylko w bojach kolonialnych, ale i w starciach z armiami Europy. To właśnie dywersyjne uderzenie szaserów afrykańskich w bitwie pod Bałakławą ocaliło resztki słynnej brytyjskiej lekkiej brygady lorda Cardigana. Żołnierze owej formacji jaśnieli też pełnym blaskiem podczas wojny z Austrią, o czym świadczą ich szarże spod Montebello i Solferino, mające status legendarnych. W szeregach chasseurs d'Afrique doświadczenie bojowe zdobywali też przyszli bohaterowie wojny secesyjnej, jak gen. mjr wojsk Unii, Philip Kearny. Do Meksyku trzy pierwsze pułki owej formacji posłały część swoich szwadronów, które razem z analogicznymi pododdziałami szaserów konnych (różnili się od swych afrykańskich kolegów krojem uniformów i ich kolorem, a także nakryciami głowy) i huzarów utworzyły brygadę złożoną z tzw. regimentów marszowych, czyli zorganizowanych z różnego rodzaju szwadronów. Godzi się wspomnieć, iż 1 pułk marszowy składał się z żołnierzy 1 i 3 regimentu chasseurs d'Afrique, którzy mieli się połączyć szczególnie silnymi więzami braterstwa broni, owocującymi jeszcze w czasie wspólnych późniejszych bojów pod Sedanem. Komendę nad ową brygadą, stanowiącą jedyną siłę konną francuskiego korpusu ekspedycyjnego, objął gen. de Mirandol, którego z czasem zastąpił jego przyjaciel gen. François du Barail - autor monumentalnych pamiętników będących niezwykle interesującym źródłem do dziejów wojskowości francuskiej od czasów króla Ludwika Filipa I aż po wczesne lata III Republiki.
Godzi się wspomnieć, iż kontyngent cesarski wzmocnił także rekrutowany w Sudanie batalion armii egipskiej. Egipt stanowił kraj od dziesięcioleci zaprzyjaźniony z Francją, a w czasach budowy Kanału Sueskiego, które pokrywały się z latami interwencji francuskiej w Meksyku, szczególnie mocno powiązany z Paryżem. Egipcjanie mieli przez następne cztery lata pełnić kluczową dla losów ekspedycji służbę w rejonie Veracruz, gdzie rozpoczynał się szlak transportowy wiodący w głąb kraju i skąd biegła jedyna droga ewentualnego odwrotu. Tereny te uchodziły za szczególnie niebezpieczne dla zdrowia europejskich żołnierzy, więc powierzono je ludziom przyzwyczajonym do tropików. Warto dodać, iż z tych samych względów użyto w Meksyku pododdziałów rekrutowanych z Murzynów i Mulatów zamieszkujących Martynikę, która to wyspa pełniła także rolę głównej bazy marynarki francuskiej prowadzącej operacje desantowe na wybrzeżach meksykańskich. W miejscu tym godzi się jeszcze wspomnieć, że batalion egipski miał zasłynąć z żelaznej dyscypliny i skuteczności w walce, które w w pełni doceniali oficerowie francuscy.
Osobną grupę żołnierzy tworzyli oczywiście sami Meksykanie, jacy pod wodzą wspomnianego w poprzednim poście Marqueza, którego imię Leonardo z uwagi na wojowniczość generała przekręcano na Leopardo, wspierali wysiłek zbrojny Francuzów.
Tak zorganizowana armia miała wznowić operacje zaczepne, które rychło zawiodły ją ponownie pod mury Puebli, ale o tym w następnym odcinku. Ja w miejscu tym dodam jeszcze tylko, iż załączone ilustracje przedstawiają żuawów i szaserów afrykańskich - pochodzą one z bogatych zasobów http://www.military-photos.com/.

Napisany przez: Stonewall 5/03/2007, 13:59

Drodzy Forumowicze!
Władze Republiki Meksyku wobec faktu obcej interwencji zbrojnej wystawiły do walki z intruzami kilkudziesięciotysięczne wojska. Ich główna część, licząca podle różnych przekazów od 15 do 22 tys. żołnierzy, zajęła pozycje w mieście Puebla, gdzie wiosną roku 1862 jej poprzednicy odparli uderzenie oddziałów Lorenceza. Komendę nad załogą objął zaprawiony w bojach domowych gen. Jesus Gonzalez Ortega, sprawujący jednocześnie urząd prezesa meksykańskiego Sądu Najwyższego, jaki dawał mu pozycję osoby nr 2 w państwie. Obrońcy mieli do dyspozycji fortyfikacje mocno rozbudowane od czasu zwycięstwa Ignacio Zaragozy, liczące siedem głównych fortów. Liczne klasztory i kościoły w mieście, same w sobie stanowiące naturalne bastiony ze względu na solidne mury i swój układ przestrzenny, zostały wzmocnione kolejnymi liniami okopów oraz zasieków. Przedmieścia wyburzono celem ułatwienia działań załodze, która zyskała szerokie pole ostrzału w kierunku napastników. Ludność Puebli w większej części ewakuowano. Opasanie miasta pierścieniem oblężniczym zajęło Francuzom przeszło tydzień, nim 19 marca 1863 roku wojska Foreya mogły na dobre zacząć zmagania o twierdzę bronioną przez ludzi Ortegi. Wobec braku ciężkiej artylerii podejmowane w marcu i kwietniu próby zdobycia Puebli nie powiodły się, pomimo mnogich przykładów ogromnego męstwa ze strony żołnierzy francuskich, jakie można znaleźć choćby w dostępnej w internetowych zbiorach Francuskiej Biblioteki Narodowej monografii formacji żuawów autorstwa Paula Laurencina. Bitwa o Pueblę znacznie odbiegała przy tym od stereotypu wojny meksykańskiej jako "brudnej wojny", w której mordowano się bez opamiętania. Dowódcy juarystowscy, urzeczeni odwagą przeciwnika, otaczali jeńców troskliwą opieką, z których niejeden mógł nawet zachować swą broń osobistą.
Równolegle z walkami o fortyfikacje Puebli toczyły się boje na zapleczu twierdzy. Pośród nich warto wspomnieć chociażby legendarne starcia pod Camaron i San Pablo del Monte. Pierwsza z owych bitew rozsławiła imię kapitana Jeana Danjou i jego legionistów, którzy za cenę własnej śmierci 30 kwietnia ocalili konwój z pieniędzmi i działami oblężniczymi, zmierzający oczywiście w rejon Puebli (pisałem o tej walce w zeszłym roku z okazji jej jubileuszu). Drugie starcie okryło z kolei chwałą żołnierzy 6 szwadronu 1 pułku szaserów afrykańskich, którzy 5 maja zwarli się z przeważającymi siłami juarystowskiej konnicy. Bój ów wszedł do kanonu słynnych bitew francuskiej kawalerii i zyskał sztandarowi regimentu rzadki w oddziałach jazdy zaszczyt udekorowania Orderem Legii Honorowej. Główna batalia odbyła się jednak trzy dni później pod San Lorenzo, leżącym 40 km na zachód od Puebli. W bitwie tej 6-7 tys. juarystów, dowodzonych przez gen. Ignacio Comonforta, dawnego prezydenta republiki, starło się z liczącym 3 tys. ludzi zastępem gen. Achillesa Bazaine'a. Oddziały Comonforta zmierzały właśnie z odsieczą dla garnizonu Puebli, gdy doszło do starcia z siłami przyszłego marszałka Francji. Przewaga liczebna republikanów zdała się na nic, ponieważ żołnierze Bazaine'a wykazali się większym duchem bojowym, który sprawił, iż po zaledwie dwóch godzinach walki jednostki ex-prezydenta uległy rozbiciu. Sukces wojsk francuskich (w ich składzie znaleźli się m. in. żuawi, szaserzy afrykańscy i gwardyjscy artylerzyści konni), wspieranych przez sprzymierzoną jazdę meksykańską, okupiony został stratą jeno setki ludzi, pośród których było tylko 11 poległych. Juaryści w tym samym czasie pozbawieni zostali 800 rannych i zabitych, a także 1000-1200 wziętych do niewoli. W ręce zwycięzców wpadło 8 armat, duże zapasy żywności oraz kilkanaście sztandarów, chorągwi i proporców. Po bitwie szczególnie nagrodzono żołnierzy 3 pułku żuawów, których sztandar udekorowano Orderem Legii Honorowej.
Klęska wojsk Comonforta i fakt, że wreszcie Francuzi wprowadzili do walki ciężkie działa oblężnicze, spowodowały, iż 16 maja szef sztabu oddziałów broniących Puebli, gen. Mendoza, wszczął rokowania z oblegającymi. Rozmowy uwieńczył akt kapitulacyjny podpisany przez samego Jesusa Gonzaleza Ortegę. 19 maja zwycięzcy wkroczyli do miasta, które tak długo stawiało im opór. W ręce tryumfatorów dostało się blisko półtora tysiąca oficerów republikańskich (w Meksyku występowało zjawisko ogromnego nasycenia armii ludźmi o wysokich stopniach) oraz 11 tys. podoficerów i szeregowców z oddziałów rozwiązanych uprzednio przez prezesa Sądu Najwyższego. Przejęto także sprzęt wojskowy juarystów (częściowo zniszczony przez obrońców), w tym 151 armat. Oficerowie rozkazem Ortegi zgromadzili się w budynkch rządowych, zaś szeregowcy próbowali wtopić się w mocno zredukowaną ewakuacją ludność cywilną miasta (Puebla uchodziła za najbardziej nienawidzącą juarystów miejscowość, z której republikanie uczynili jednak swój główny bastion i symbol obrony wartości drogich liberałom). Kapitulacja garnizonu wytworzyła problem istnienia dużej liczby jeńców, z jakim musiało się borykać dowództwo francuskie. Przedstawiciel dyplomatyczny cesarstwa w Republice Meksyku, Dubois de Saligny, nalegał, aby jeńców deportować do Gujany Francuskiej i na Martynikę. Sprzymierzeni generałowie meksykańscy, z Juanem Almonte na czele, wysunęli z kolei projekt egzekucji Ortegi i jego oficerów. Sam Élie Forey uważał, iż deportacje i egzekucje są niegodnym środkiem wobec tak mężnego i wspaniałomyślnego przeciwnika. Ostatecznie zdecydowano się przedstawić oficerom pokonanej armii do podpisania deklarację wyrzeczenia się dalszej walki przeciwko interwentom. W razie odmowy złożenia podpisu osobie takiej groziło zesłanie do którejś z francuskich kolonii karnych. Większość odmówiła prośbie zwycięzców, ale i tak jeno nieco ponad 500 deportowano, ponieważ gros oficerów zbiegło z niewoli podczas podróży do Veracruz, w tym sam Jesus Gonzalez Ortega, który miał nadal walczyć w obronie Republiki. W tym samym czasie 5 tys. pojmanych szeregowców i podoficerów zasiliło szeregi oddziałów Tygrysa z Tacubaya, stając się zaczynem przyszłej armii cesarskiego Meksyku.
Zajęcie Puebli i łączące się z tym wyeliminowanie z bojów kilkunastu tysięcy ludzi z armii juarystowskiej, w tym 26 generałów, wytworzyło nową sytuację strategiczną w Meksyku. Droga na stolicę kraju stała otworem, a prezydent zrezygnował nawet z jej obrony, choć miasto to silnie ufortyfikowano, ewakuując się wraz z rządem na północ republiki. Francuzi, upojeni zwycięstwem, mogli teraz przesłać swemu cesarzowi poprzez młodego, ale niezwykle obiecującego, oficera nazwiskiem Gaston de Galliffet, wydarte wrogowi sztandary i chorągwie. 7 czerwca 1863 roku pierwsi żołnierze francuscy wkroczyli do miasta Meksyk, co otwierało przed interwentami nowe perspektywy na przyszłość, ale o nich już innym razem.
Na koniec pragnę podać jeszcze linka do internetowych zasobów Francuskiej Biblioteki Narodowej, w których można odszukać i przeczytać szereg pozycji tyczących się obecności armii Napoleona III w Meksyku, w tym i wspomnianą wyżej książkę Paula Laurencina:
http://gallica.bnf.fr/

Napisany przez: Stonewall 11/03/2007, 12:53

Drodzy Forumowicze!
Sukcesy militarne Francuzów z pierwszej połowy roku 1863 sprawiły, iż plan utworzenia monarchii meksykańskiej nabrał realnych kształtów. W stolicy kraju objęła rządy regencja, którą z czasem zastąpił Maksymilian I Habsburg jako imperator tych ziem z woli ludu wyrażonej w stosownym plebiscycie. Główną siłą zbrojną wspierającą tron brata Franciszka Józefa miała być nadal armia francuska, teoretycznie opłacana przez dwór meksykański, a faktycznie przez metropolię. Jej mandat wygasał w roku 1867, kiedy to narodowa armia cesarskiego Meksyku miała na tyle okrzepnąć, by wraz z oddziałami Legii Cudzoziemskiej (mandat jej był o sześć lat dłuższy od mandatu reszty jednostek Francji) oraz ochotniczymi formacjami austriackimi i belgijskimi móc odeprzeć każde zagrożenie wewnętrzne i zewnętrzne. Na czele ekspedycyjnych oddziałów francuskich do jesieni roku 1863 stał jeszcze gen. Élie Forey, którego zastąpił wtedy gen. Achilles Bazaine, mocno zakorzeniający się w meksykańskich realiach (łącznie z poślubieniem kobiety z rodu znanego ze swych juarystowskich sympatii). Obu panów Napoleon III nagrodził buławami marszałkowskimi. Lata 1864-65 upłynęły pod znakiem kolejnych zwycięstw wojsk europejskich, wszak jednostki juarystowskie zepchnięto na peryferie państwa, czyli ku granicom z USA i Gwatemalą, a ich kontrofensywy były stopowane przez siły Bazaine'a (pośród dowódców republikańskich nadal wyróżniali się szczęśliwi zbiegowie spod Puebli, tj. Jesus Gonzalez Ortega i Porfirio Diaz). Okres ów cechował się wieloma starciami, które przeszły do historii i legendy oręża francuskiego. Należała doń m. in. bitwa pod Estanzuela, w której sześciusetosobowa kolumna żuawów i szaserów pieszych wraz z dwiema haubicami starła się z siłami samego Ortegi, liczącymi ponoć 3500 piechurów i 700 kawalerzystów wspartych ogniem 20 dział. Stoczona 21 września 1864 roku batalia ta zakończyła się jednak świetnym sukcesem Francuzów, którzy pomimo śmierci swojego dowódcy, płka Martina, wydarli wrogowi cztery chorągwie i wszystkie działa (armaty wielokrotnie przechodziły z rąk do rąk). Przez kraj śmiagały także lotne kolumny szaserów afrykańskich, siejące postrach wśród wrogów. Szerzej o działaniach francuskiej konnicy w wojnie tej możecie przeczytać w pamiętnikach gen. Françoisa du Baraila i hrabiego Emile'a de Keratry, służących w jej szeregach - oba znajdziecie w internetowych zbiorach Francuskiej Biblioteki Narodowej. Podstawę licznych sukcesów wojsk Bazaine'a stanowiły silne więzy braterstwa broni, jakie łączyły żołnierzy jemu podległych. Jednym z podstawowych nakazów był nakaz bezwarunkowej pomocy dla zagrożonych towarzyszy. Przykład owego poświęcenia dał choćby płk Tourre, który zginął w maju roku 1865 własnoręcznie wyciągając swoich podwładnych i ich gospodarzy z domu ogarniętego pożarem. Z postawą Francuzów kontrastowało nastawienie chłopów meksykańskich przymusowo wcielanych do armii juarystowskiej (cesarz Maksymilian I zlikwidował obok wielu podatków również obowiązkową służbę wojskową, stanowiącą wielki ciężar dla ludności kraju). Na początku tego samego roku 1865 płk Escamilla meldował Juarezowi, iż jego ludzie są na skraju wyczerpania i proszą oficerów, by ci ich zabili miast gonić do kolejnych marszów. Matki, siostry i żony żołnierzy błagały Escamillę o oddanie im chorych i umęczonych synów, braci oraz mężów, aby mogli oni umrzeć we własnych chatach, bo sprawa, o którą kazano im walczyć, jest dla nich zupełnie obcą. Swoje czynił też terror, po jaki sięgnął Bazaine wydając w październiku roku 1865 słynny "czarny edykt", grożący egzekucją każdemu wziętemu do niewoli juaryście. Pierwszymi ofiarami nowej polityki marszałka stali się generałowie: Jose Arteaga i Carlos Salazar, rozstrzelani jeszcze w końcu owego miesiąca. Obraz okrutnej wojny znaczonej "czarnym dekretem" można odnaleźć choćby na kartach wspomnień Polaków służących w austriackim Freikorpsie. Formacją, która szczególnie zasłynęła w operacjach pacyfikacyjnych, okazał się wchodzący w skład narodowej armii cesarskiego Meksyku korpus antypartyzancki płka du Pina, wcześniej oficera wojsk francuskich, wsławionego odwagą w licznych kampaniach, jak i zdobyciem bajecznych skarbów w czasie ekspedycji do Chin w roku 1860. W Meksyku du Pin miał pod swoją komendą siejące postrach wśród wroga oddziały najemników przybranych w charakterystyczne czerwone uniformy. Odnośnie stosunku żołnierzy pułkownika, jak i jego samego, do meksykańskich cywilów, źródła są podzielone.
Kończąc swój dzisiejszy post zapraszam do obejrzenia umundurowania wojsk francuskich i korpusu antypartyzanckiego, co można uczynić za pośrednictwem poniższej strony internetowej:
http://www.net4war.com/e-revue/musee/mexique.htm

Napisany przez: Stonewall 25/07/2007, 8:45

Drodzy Forumowicze!
Dziś chciałbym polecić Wam dwa kolejne linki. Pierwszy odnosi się do francuskojęzycznego artykułu ukazującego cesarską parę Meksyku. Drugi zaś zawiera pełny tekst (niestety bez oryginalnych zdjęć i ilustracji) anglojęzycznego pamiętnika dotyczącego Meksyku w czasach francuskiej interwencji. Tekst ów posiada jako załączniki dwa ważne dokumenty - konwencję z Miramar (warunki objęcia tronu przez Maksymiliana) oraz wspominany już wcześniej przeze mnie "czarny dekret".
http://napoleontrois.free.fr/site/index.php?2006/04/05/129-le-bourbier-mexicain
http://infomotions.com/etexts/gutenberg/dirs/etext04/mxlmx10.htm

Napisany przez: Stonewall 5/10/2007, 19:15

Drodzy Forumowicze!
Dziś pora na kolejną porcję linków do stron oferujących informacje o Meksyku w dobie europejskiej interwencji:
http://www.austro-hungarian-army.co.uk/mexican/mxmain.htm
http://mapage.noos.fr/jflecaillon/Pages/question_indienne_Michoacan.htm
http://mapage.noos.fr/jflecaillon/Pages/mythes_et_phantasmes.htm
http://mapage.noos.fr/jflecaillon/Pages/fondements_et_illusions.htm
http://mapage.noos.fr/jflecaillon/Pages/malentendus_de_LIFM.htm

Napisany przez: Stonewall 8/04/2008, 18:30

Drodzy Forumowicze!
Dzieje interwencji wojsk Sfinksa z Tuileries w sprawy meksykańskie wciąż budzą zainteresowanie francuskich historyków, o czym świadczy najnowsza nadsekwańska publikacja w tym temacie, która w bieżącym miesiącu ujrzała światło dzienne. Mam na myśli „La guerre du Mexique 1862-1867: le mirage américain de Napoléon III”, pracę napisaną przez Alaina Gouttmana. O książce tej przeczytacie więcej w ramach poniższego linka:
http://www.napoleontrois.fr/site/index.php?2008/04/05/271-la-guerre-du-mexique-1862-1867-le-mirage-americain-de-napoleon-iii
Wszystkie osoby zainteresowane walkami o Pueblę, jakie miały miejsce w roku 1863, zapraszam do lektury relacji ich uczestnika, porucznika Jeana Gallanda, w czasach III Republiki awansowanego do stopnia generała brygady:
http://www.military-photos.com/puebla.htm

Napisany przez: Stonewall 5/06/2008, 15:47

Drodzy Forumowicze!
Osoby zainteresowane polską literaturą dotyczącą wojny meksykańskiej zapraszam do lektury poniższego tematu forumowego (znajdziecie tam m. in. odnośnik do mojego projektu związanego z popularyzacją wiedzy o Meksyku maksymilianowskim):
http://austro-wegry.info/plink19164.htm#19164

Napisany przez: Stonewall 8/07/2008, 5:41

Drodzy Forumowicze!
Osoby zainteresowane źródłami do dziejów interwencji francuskiej w Meksyku, a także powikłanymi losami osób uwikłanych w bieg zdarzeń owej interwencji, zapraszam do lektury moich wczorajszych postów:
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=23002&pid=424169&st=45&#entry424169

Napisany przez: Lord Mich 29/07/2008, 9:16

Slyszałem o oddziale 60 żołnierzy z legii cudoziemskiej, którzy odparli atak 2000 rebeliantów na Fort Cameron. czy ktoś zna szczegóły tej akcji?
Pozdrawiam!

Napisany przez: Stonewall 29/07/2008, 11:55

Michale!
Myślę, że pytasz o walkę, którą przedstawiłem 30 kwietnia 2006 roku:
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=11918&st=0
Po polsku poczytasz o niej także u Romana Marcinka („Legia Cudzoziemska wczoraj i dziś”) oraz Bryana Perretta („Ani kroku w tył!”). Dane ogólne o Polakach walczących w Meksyku w szeregach wspomnianej Legii oraz biogramy wszystkich polskich uczestników bitwy pod Camerone (było ich trzech, z których Marcinek w swojej pracy pominął jednego) odszukasz w książce Roberta Bieleckiego („Polacy w Legii Cudzoziemskiej 1831-1879”).

Napisany przez: Lord Mich 30/07/2008, 9:06

Wielkie dzięki Stonewall!
Pozdrawiam!

Napisany przez: Stonewall 1/08/2008, 16:34

Drodzy Forumowicze!
Kto odbiera czeską telewizję, ten ma możliwość zobaczenia dzisiaj filmu dokumentalnego o cesarzu Maksymilianie:
http://austro-wegry.info/tematy_315.htm

Napisany przez: Stonewall 28/08/2008, 16:54

Drodzy Forumowicze!
Onegdaj pisałem o austriackim korpusie ochotniczym, w którego szeregach na terenie Meksyku walczyli również Polacy. Dzisiaj zachęcam Was do obejrzenia barwnej ilustracji ukazującej różne typy żołnierzy wchodzących w skład wspomnianego Freikorpsu:
http://www.grosser-generalstab.de/tafeln/knoe06/knoe06_35.html

Napisany przez: kundel1 18/11/2008, 19:52

Znalałem jeszcze stronkę n.t. monarchizmu meksykańskiego, w sumie więcej do oglądania niż do czytania, ale całkiem ciekawe: http://www.casaimperial.net/

Napisany przez: Stonewall 17/05/2009, 13:28

Drodzy Forumowicze!
Pragnę poinformować, że na naszym Forum powstał już temat poświęcony „Wojnie meksykańskiej 1861-1867” Jarosława Wojtczaka.
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=54902

Napisany przez: Stonewall 21/04/2013, 7:57

Drodzy Forumowicze!
Zapraszam do mojego albumu poświęconego austriackiemu Freikorpsowi w Meksyku.
https://www.facebook.com/media/set/?set=a.640517342631625.1073741826.100000200955976&type=1

Napisany przez: Stonewall 15/01/2014, 8:55

Drodzy Forumowicze!
Oto artykuł pana profesora Mariusza Kulczykowskiego na temat Polaków służących w Meksyku w szeregach austriackiego korpusu posiłkowego i francuskiej Legii Cudzoziemskiej:
http://dlibra.umcs.lublin.pl/dlibra/plain-content?id=5480

Napisany przez: Rulez620 3/10/2014, 18:04

Znany lekarz i podróżnik urodzony w Opolu - Eduard Schnitzer alias Emin Pasza trafił do austriackiego Korpusu w listpoadzie 1864 roku, z zamiaren zostania lekarzem wojskowym, tak w swoim dzienniku opisuje ten czas:
Ludzie w najbardziej malowniczych uniformach, czerwonych, w szerokich spodniach; opadających piórach i brzęczących szablach, sześciostrzałowych rewolwerach przy pasach: było to uosobieniem obozu Wallensteina, tak jak malował go Schiller . Również Pfaff , jak mówiono tu na wsi nie brakowało: był on franciszkaninem i pił bardzo chętnie. Korpus oficerski, gdzie godni miłości ludzie jak nigdzie w świecie. Wszystko na ty i ty. Naturalnie zostałem i ja w niedługim czasie, dobrym towarzyszem w kręgu wielu bliskich znajomych, których zdjęcia również ja posiadam. Przyjemne dni przeżyłem. Młodzi oficerowie, chłopcy mający po 22 lata i już w czterech kampaniach wojennych biorący udział, tak jak mój przyjaciel Petzold, jak Oswadicz, wzór Czarnogórzanina, wesoły wiedeńczyk Früchtel, jak Pospischil

Napisany przez: Stonewall 31/01/2015, 19:20

Drodzy Forumowicze!
W Śląskiej Bibliotece Cyfrowej ukazała się dwutomowa powieść awanturnicza autorstwa Konrada Niklewicza, inspirowana udziałem Polaków w walkach po stronie cesarza Maksymiliana I. Zachęcam do lektury książki, w której realia Meksyku mieszają się z fikcją literacką. Autor niewątpliwie czerpał szeroko z pamiętników i opracowań tyczących się wojny meksykańskiej, choć uważna lektura wskazuje, iż nie był on uczestnikiem tamtych zmagań, choć za takiego uważali go dotąd polscy historycy.
http://www.sbc.org.pl/dlibra/docmetadata?id=131941&from=&dirids=1&ver_id=&lp=2&QI=
http://www.sbc.org.pl/dlibra/docmetadata?id=131942&from=&dirids=1&ver_id=&lp=1&QI=

Napisany przez: Kresowy 2/12/2019, 18:30

Encyklopedia Hachette tłumaczy, że Napoleon III chciał uczynić Meksyk katolickim mocarstwem równym i stawiającym opór USA. Amerykanie wsparli Juareza dla obrony swoich interesów (doktryna Monroe już obowiązywała). Armie zachodnie stopniowo się wycofywały, pozostawiając osamotnionego arcyksięcia Maksymiliana na pastwę losu.

Napisany przez: Markiz Węgierski 5/04/2020, 12:04

Francuzi chcieli przede wszystkim mieć sojusznika politycznego w postaci Cesarstwa Meksyku. Liczyli że wesprze ich w potencjalnym konflikcie z Ameryką łacińską, a pamiętajmy że było to CesarstwoFrancuskie. Co do samego Maksymiliana, uważam iż nie ponosi on tutaj winy gdyż nawet zaproponował swojemu przeciwnikowi, Benito Juarezowi amnestię i stanowisko premiera w nowym państwie. Maksymilian był z poglądów liberałem i chciał po prostu rozszerzać swoje idee w jakimś kraju. I akurat padło na Meksyk, który jednak był wycieńczony wojną domową i Juarez nie chciał tak po prostu oddać stanowiska, pomimo jego liberalnych poglądów. Sam jestem liberałem i przychylnie patrzę na propozycję Maksymiliana co do reformacji Meksyku (m.in. wprowadzenie powszechnej edukacji czy rozbudowa sieci kolejowej). Myślę że gdyby wtedy wygrali monarchiści, Meksyk byłby zupełnie różnym państwem od tego jakim jest dziś. smile.gif

Napisany przez: Stonewall 9/04/2020, 9:48

Drodzy Forumowicze!
Tytułem przypomnienia – dwa rozdziały poświęciłem europejskiej interwencji zbrojnej w Meksyku (1861-1867) w książkach omawianych poniżej.
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=147302
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=207745


© Historycy.org - historia to nasza pasja (http://www.historycy.org)