Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
9 Strony < 1 2 3 4 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Pozytywne i negatywne skutki feminizmu ..., ... oraz zmian w obyczajowości
     
Lord Mich
 

Capitaine
********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 3.516
Nr użytkownika: 15.415

Michal Piekarski
Zawód: :)
 
 
post 23/10/2017, 22:44 Quote Post

QUOTE(misza88 @ 23/10/2017, 17:58)
Elfir
CODE
A to, że rozwód to walka z ciosami poniżej pasa wie każdy. Tak jest chyba w każdym kraju.

Pytanie się zatem rodzi czy to o czym wcześniej pisałaś a mianowicie osłabienie wartości społecznej małżeństwa jest zmianą pozytywną, moim zdaniem nie. Zadają sobie ludzie te ciosy poniżej pasa, robiąc krzywdę zarówno sobie jak i dzieciom. Uzależnienie się od siebie małżonków jest wartością pozytywną w małżeństwie.
*


Zwłaszcza tą wartość pokazała Zapolska w "Moralności Pani Dulskiej"
Pozdrawiam!
 
User is offline  PMMini Profile Post #16

     
Erzherzogin
 

I ranga
*
Grupa: Użytkownik
Postów: 36
Nr użytkownika: 102.471

Marta
Stopień akademicki: magister
Zawód: filolog
 
 
post 24/10/2017, 0:05 Quote Post

Dyskutowałabym, czy osłabienie wartości społecznej małżeństwa należy łączyć z feminizmem - rozwód nie jest wynalazkiem feministek. Już w XVI w. Marcin Luter w książce „O sprawach małżeńskich” pozbawił małżeństwo rangi sakramentu i uznał je za zwykłą umowę prawa cywilnego, czyli de facto uchylił furtkę dla rozwodów. W 1580 r. w Holandii wprowadzono formę ślubu cywilnego (dla chętnych) i zezwolono na rozwody tym, którzy taką formę wybrali. A w 1783 r. katolicki cesarz Józef II wydał patent, wprowadzający mieszany system prawa małżeńskiego osobowego: zachowano kościelną formę zawarcia małżeństwa, a małżeństwo podlegało przepisom religijnym wyznania, do którego należeli małżonkowie - protestanci mogli otrzymać rozwód (orzekany przez sąd państwowy), katolicy już nie. Po rewolucji we Francji wprowadzono obowiązkowe śluby cywilne, a prawo do rozwodu uniezależniono od wyznania - mało tego, aż do ukazania się kodeksu cywilnego Napoleona z 1804 r. udzielali go w trybie administracyjnym urzędnicy stanu cywilnego, a nie sąd.
Jak by nie spojrzeć, mamy tu samych mężczyzn...

Ten post był edytowany przez Erzherzogin: 24/10/2017, 0:06
 
User is offline  PMMini Profile Post #17

     
Elfir
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.039
Nr użytkownika: 80.708

OK
Zawód: ogrodnik
 
 
post 24/10/2017, 0:23 Quote Post

Chodzi o społeczne spostrzegane rozwódek a nie legalizację rozwodów.

Wiele kobiet się skarżyło (jak czytałam na forach), że własne rodziny nakazywały siedzieć z mężem przemocowcem, bo co ludzie powiedzą, bo to grzech, bo "przysięgałaś".
 
User is offline  PMMini Profile Post #18

     
artie44
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 8.807
Nr użytkownika: 66.451

Stopień akademicki: magister
 
 
post 24/10/2017, 1:20 Quote Post

Do Elfir
CODE
Chodzi o społeczne spostrzegane rozwódek a nie legalizację rozwodów.

Wiele kobiet się skarżyło (jak czytałam na forach), że własne rodziny nakazywały siedzieć z mężem przemocowcem, bo co ludzie powiedzą, bo to grzech, bo "przysięgałaś".

Tylko faktycznie statystyki sądowe są nieubłagane i ilość mężczyzn za przemoc (także psychiczną) mocno przerasta ilość kobiet skazanych z tego tytułu. Moim zdaniem tej różnicy nie można tylko wytłumaczyć większą męską agresją. Za agresję przyjmuje tutaj także przemoc słowną lub tzw mowę nienawiści.
Inną kwestią jest fakt, że w dziedzinie opieki nad dziećmi zasadniczo Panie mają większe możliwości uzyskania i egzekucji opieki nad potomstwem.
Kolejną i ostatnią kwestią są alimenty tj, że ułatwienia w postaci rozwodów i zwiększenia dostępu do rynku pracy nie zintegrowały się do końca z systemem prawnym i tak mężczyzna musi często ponosić zwiększone alimenty z tytułu rozwodu. Gdzieś się bierze pod uwagę w aspekcie fiskalnym, że kobieta została sama. Jakiś czas temu miałem sprawę, w której facet zajmował się córką 50 procent czasu, sąd ustalił miejsce zamieszkania dziecka przy matce i jeszcze zasądził od faceta alimenty, o kontaktach nie orzekł, bo tutaj sporu nie było. Dobrze to obrazuje sytuację.
W takiej sytuacji feminizm zyskuje jakby zyski nowej lepszej sytuacji, ale z drugiej strony broni starych korzyści.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #19

     
Lord Mich
 

Capitaine
********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 3.516
Nr użytkownika: 15.415

Michal Piekarski
Zawód: :)
 
 
post 24/10/2017, 8:34 Quote Post

Ciekawy wywiad a propo prydzielania opieki matkom:

QUOTE
Zarzuty ojców, że sądy chętniej przyznają opiekę nad dzieckiem matkom, są nie do końca prawdziwe, a statystyki, którymi się podpierają, na to nie wskazują - rozmowa z adwokatką Magdaleną Czernicką-Baszuk
Artykuł otwarty w ramach bezpłatnego limitu prenumeraty cyfrowej
Dlaczego sądy nie chcą przyznawać opieki nad dziećmi ojcom?

Kto powiedział, że nie chcą?

Statystyki to mówią. Według GUS w roku 2013 sądy w 60 proc. spraw przyznały opiekę nad dzieckiem matce, a tylko w 4 proc. - ojcu.

To jeszcze nie znaczy, że sądy nie chcą przyznawać prawa do opieki nad dzieckiem ojcom. Ta statystyka mówi o decyzjach sądu. Nie podaje jednak, ilu ojców wnioskowało o to, by dzieci były wyłącznie pod ich opieką. Na ten temat statystyki milczą.

A co wynika z pani praktyki?

Zarzuty ojców, że sądy chętniej przyznają opiekę nad dzieckiem matkom, są nie do końca prawdziwe, a statystyki, którymi się podpierają, na to nie wskazują. W większości przypadków ojcowie sami dobrowolnie wyrażają zgodę, aby dzieci mieszkały z matką. Oczywiście zdarzają się tacy, którzy walczą o to, żeby dziecko było przy nich. Jednak stanowią mniejszość. Statystyki, którymi lubią się podpierać organizacje broniące praw ojców, nie są ilustracją negatywnego stosunku sądów do ojców. Pokazują jedynie akceptację przez sąd warunków zaproponowanych przez strony, czyli również przez samych ojców.

Można więc powiedzieć, że ojcowie nie chcą, by sądy przyznawały im dzieci?

Musimy najpierw uściślić pojęcia. Co w prawie rodzinnym oznacza "przyznawanie"? Sąd decyduje o władzy rodzicielskiej oraz miejscu zamieszkania dzieci. To dwie kwestie, które trzeba rozróżnić. Władza rodzicielska może być przyznana obojgu rodzicom. Można też jednemu z rodziców przyznać pełną władzę rodzicielską, a drugiemu ograniczoną albo pozbawić go tej władzy. Jeżeli sąd pozostawia władzę rodzicielską obojgu rodzicom, to mają oni jednakowe prawo decydować o dziecku. Może do tego dojść tylko pod warunkiem, że rodzice potrafią się porozumiewać między sobą w sprawach dotyczących dziecka. Aby sąd wydał takie orzeczenie, rodzice muszą podpisać porozumienie rodzicielskie. Jeśli jest między nimi konflikt, to tego nie zrobią.

Co deklarują w takim porozumieniu?

Że będą wspólnie ustalać kwestie dotyczące wyboru szkoły, opieki zdrowotnej, wyjazdów itd. Jeżeli takiego porozumienia nie ma, to w obecnym stanie prawnym sąd powierza władzę rodzicielską jednemu z rodziców, a ogranicza drugiemu. Natomiast miejsce zamieszkania dziecka, czyli piecza, to druga sprawa. Często sąd władzę rodzicielską powierza matce i ojcu, natomiast miejsce zamieszkania dziecka ustala przy jednym z rodziców. Robi tak nawet wtedy, kiedy dopuszcza opiekę naprzemienną - ostatnio modne rozwiązanie. Nie stwierdza, że dziecko ma dwa tygodnie mieszkać u jednego rodzica, a dwa tygodnie u drugiego, tylko ustala kontakty drugiego rodzica z dzieckiem na tyle szeroko, że noszą one cechy opieki naprzemiennej.

I ojcowie zgadzają się na to, że dzieci mieszkają z matkami, i nie podejmują starań, by sąd powierzył pieczę im?

Tak. Właśnie taką tendencję obserwuję.

Organizacje obrony praw ojca, i nie tylko one, postulują, by sądy orzekały opiekę naprzemienną niemal z automatu, żeby to ona stała się normą, od której są odstępstwa. Czy ojcowie, których pani obserwuje, również na tym polu z góry się poddają?

W większości tak. Jednak pytanie, czy powinni walczyć.

Dlaczego nie?

Bo trzeba patrzeć przede wszystkim na potrzeby dziecka, a opieka naprzemienna nie dla każdego jest dobrym rozwiązaniem. Wiem od psychologów, z którymi rozmawiałam, gdy prowadziłam sprawy moich klientów, że tę formę opieki za każdym razem należy odnieść do konkretnego dziecka, nie można generalizować, że dla wszystkich jest dobra albo niedobra. W stosunku do jednego dziecka będzie się ona sprawdzać, a do innego już nie.

Od czego to zależy?

Od charakteru dziecka. Kiedy dziecko ma tak samo mocną więź z obydwojgiem rodziców, a miejsce, w którym mieszka, jest dla niego bez znaczenia, opieka naprzemienna będzie dla niego dobrym rozwiązaniem. Jednak są też dzieci mocno przywiązujące się do miejsca, w którym mieszkają. Chcą mieć swój pokój, meble, zabawki, wtedy czują się bezpiecznie. Konieczność przenoszenia się z jednego domu do drugiego je unieszczęśliwia. Dla nich opieka naprzemienna nie jest dobra. Psychologowie, z którymi rozmawiałam, uważają także, że opieka naprzemienna jest niewskazana dla dzieci poniżej piątego roku życia.

To może ojcowie mogliby walczyć o częstsze kontakty z dziećmi?

Mogliby. I gdyby walczyli, jest bardzo prawdopodobne, że dostaliby to, czego chcą. Już nie jest tak, że sąd automatycznie ustala miejsce zamieszkania dziecka przy matce, a ojcu wyznacza jedną albo dwie niedziele w miesiącu. Sąd dokładnie bada sytuację i wybiera rozwiązanie najlepsze dla dziecka. Jeżeli ojciec wykaże, że ma silną więź z dzieckiem, to ma szanse na korzystną dla siebie decyzję. Sąd z pomocą biegłych bada, które z rodziców ma silniejszą więź z dzieckiem, które w większym stopniu się nim opiekowało.

Ojcem nie da się być od dnia rozwodu

W dzisiejszych czasach nie jest już tak, że to rola kobiety. Bywa, że żona długo pracuje, a mąż pracuje mniej albo w ogóle i to on zajmuje się dzieckiem. Pod uwagę brane są predyspozycje wychowawcze rodzica. Nawet jeśli sąd zdecyduje, że dziecko ma mieszkać z matką, to z ojcem może ono mieć nieograniczony kontakt, widzieć się z nim co drugi weekend od odebrania z przedszkola czy szkoły w piątek do odprowadzenia do przedszkola czy szkoły w poniedziałek. Do tego może mieć ustalone spotkania w tygodniu. W każdej chwili może się z ojcem skontaktować. Jeśli rodzice rozstają się bez konfliktu, to nie trzeba się trzymać uregulowanych terminów spotkań. Dziecko może się spotkać z ojcem poza wyznaczonym dniem, sąd mu tego nie zabroni. Pod warunkiem że rodzice rozstają się w taki sposób, iż możliwe jest między nimi porozumienie w sprawach dotyczących dziecka.



Rys. Maciej Sieńczyk

Jest jeszcze domowa codzienność, choćby składała się na nią tylko godzina przed snem. Pytania o to, co jest na jutro zadane albo co trzeba przynieść na plastykę. Tak też buduje się bliskość. Czy zgodnie z pani obserwacjami mężczyźni łatwiej z tego rezygnują niż kobiety?

Często się zdarza, że kobietom trudno z tej codzienności zrezygnować. Boją się, że jak przez dwa wieczory się nie dowiedzą, co trzeba przynieść na drugi dzień do szkoły, stracą kontrolę nad wychowaniem dziecka. Nie patrzą na to w ten sposób, że jak nie one, to ojciec się dowie, że na jutro trzeba przynieść słoik i kłębek wełny, o czym dziecko zapomniało powiedzieć tydzień temu, i że to on będzie myślał, skąd je wziąć. Poza tym wciąż, choć w mniejszym stopniu, nastawienie społeczne jest takie, że to matka powinna zajmować się dziećmi. Jeżeli oddaje pole ojcu, to znaczy, że jest złą matką. Matka, która po rozwodzie choćby na kilka dni w tygodniu oddaje dziecko byłemu mężowi, też ma takie przekonanie.

A ojcowie?

Z ojcami jest trochę inaczej. Utarło się, że ojciec ma prawo spędzać wiele godzin w pracy i wracać późno do domu. Wielu mężczyzn, moich klientów, mówi: "Przecież się nie rozdwoję. Jeśli jestem w pracy, to nie mogę w tym czasie zajmować się dzieckiem". Natomiast kobiety, z którymi mam do czynienia, i to nie tylko zawodowo, żyją w wiecznym poczuciu winy i stresie. Albo spędzam czas w pracy tak długo, jak trzeba, często do późnych godzin, i mam wyrzuty sumienia, że nie zajmuję się dzieckiem, albo jestem w domu i zajmuję się dzieckiem, ale mam poczucie, że choć to fantastycznie, to powinnam być w kancelarii, bo tam piętrzy się stos niezałatwionych spraw. Mężczyźni radzą sobie z tym o wiele lepiej. Potrafią to sobie zracjonalizować: pracuję, zarabiam na dom, wobec tego nie ma mnie przy dziecku. Natomiast kobieta, nawet racjonalizując to w ten sam sposób, ma wyrzuty sumienia.

I tę prawidłowość widać w sali sądowej?

Widać. To jest właśnie jedna z przyczyn, dla których kobiety częściej wnioskują o to, żeby dziecko mieszkało z nimi.

Mężczyźni, których znam, uważają, że w sądzie nie ma sensu walczyć o dzieci, bo ojciec i tak nie ma szansy wygrać z matką. Czy to prawda?

Rzeczywiście panuje przekonanie, że w sądzie dzieci zostaną przyznane matce. Wyjdźmy z sali sądowej. Cofnijmy się o pół roku. Zobaczmy, które z rodziców zajmowało się dziećmi. Które je odbierało ze szkoły, wracało z nimi do domu, kąpało je. Właśnie to będzie oceniane przy przyznawaniu opieki.

A jeżeli obydwoje to robią?

Być może w tym przypadku sprawdzi się model opieki naprzemiennej.

Czy nie jest tak, że jeśli dwa tygodnie w miesiącu dziecko będzie mieszkało u ojca, to w klasie nie dadzą mu żyć, że matka go nie chce?

Kiedyś, kiedy było mniej rozwodów, dzieci rozwiedzionych rodziców często czuły się w klasie napiętnowane. Teraz rozwodów jest tyle, że nie wywołują sensacji. Jednak wciąż dzieci zazwyczaj zostają z matkami. Nie wiem, czy wyłamanie się z tej prawidłowości odbija się negatywnie na dzieciach. Wszystko zależy od konkretnego przypadku. Miałam do czynienia z dziećmi, które znakomicie odnajdywały się w systemie opieki naprzemiennej. Warunkiem powodzenia jest absolutne porozumienie między rodzicami. Rozstali się, ale nadal są rodziną. Spotykają się w szkole na jasełkach, na zakończeniu roku. Nikt nie uzna, że któreś z nich zrezygnowało z dziecka.

Dość przekrętów w sprawie alimentów

Między skonfliktowanymi rodzicami nie ma jedności wychowawczej, dziecko żyje w dwóch różnych światach zagarniane i podburzane do buntu przez każdego z rodziców. Wie, że z jednego świata do drugiego nic nie może przeniknąć, więc nie przenosi między dwoma domami swoich rzeczy, bo jest to źle widziane. Nie zabiera ze sobą zabawek, żyje w schizofrenicznej sytuacji, w której przez tydzień jest córką czy synkiem tatusia, a przez drugi tydzień - mamusi. Ma klasyczny konflikt lojalnościowy. To wina rodziców. Psychologowie ostrzegają, że w takiej sytuacji nie należy sprawować opieki naprzemiennej.

Czyli sąd, decydując o tym, z kim ma zamieszkać dziecko, bada nie tylko więź dziecka z rodzicami, lecz także relacje między rodzicami?

Sąd rodzinny ma obowiązek zbadać, czy tych dwoje ludzi jest w stanie wspólnie funkcjonować jako tandem rodzicielski. Nie kwestionować nawzajem swoich decyzji, nie deprecjonować zdania drugiego rodzica, nie podważać jego autorytetu, uzgadniać wszystkie sprawy dotyczące dziecka. Żeby dziecko nie żyło w dwóch różnych światach, różnych systemach wartości.

A zdarzają się ojcowie, którzy walczą o dziecko, chociaż wcześniej, kiedy mieszkali razem, wcale się nim nie opiekowali?

Oczywiście tak. Ludzie walczą o dzieci z różnych powodów. I to dotyczy obu stron. Czasami ta walka jest związana z silną potrzebą przebywania z dzieckiem na co dzień, a czasami - z potrzebą zrobienia na złość byłemu partnerowi, utrudnienia mu życia. Albo z zazdrością o relacje dziecka z drugim rodzicem. Na przykład kobiety walczą z powodu zranionych uczuć, a mężczyźni z powodu alimentów, bo w przypadku opieki naprzemiennej alimenty są zasądzane w mniejszej wysokości niż wtedy, gdy dziecko mieszka tylko z matką. Motywacje są różne.

Jednak sąd może mieć naprawdę trudne zadanie, bo ktoś może argumentować: "Owszem, dużo pracowałem, nie miałem czasu dla dziecka, ale ja je kocham i chcę, by mieszkało ze mną".

Ludzie bardzo często zapominają, że dziecko nie jest rzeczą. W prawie rodzinnym najistotniejsze jest to, czego potrzebuje dziecko. I chodzi niewyłącznie o to, gdzie ono lepiej się czuje. Na sądzie ciąży obowiązek rozstrzygnięcia nie tylko tego, u którego z rodziców jest fajniej i luźniej, lecz także tego, które z nich bardziej się nadaje do ukształtowania psychiki młodego człowieka, do zbudowania właściwych relacji. To wszystko składa się na proces wychowawczy. Wiadomo, że z perspektywy nastolatka lepiej mieszkać z rodzicem, który nie będzie mu mówił, o której godzinie ma wrócić, nie będzie pytał, dokąd wychodzi. Tylko czy to na pewno jest dla niego lepsze?

To jest groźne. Sąd kieruje się własnym światopoglądem, rodzic może mieć inny, co nie znaczy, że gorszy. Co, jeśli rodzic uważa, że dziecka nie trzeba zmuszać do odrabiania lekcji? Są różne modele wychowawcze. I co, jeśli między małżonkami panuje w tej kwestii rozbieżność, a sąd prywatnie przyznaje rację na przykład temu bardziej konserwatywnemu z nich?

Światopogląd sędziów ma ogromne znaczenie dla tego, co się wydarzy w sali sądowej. Nie powinien, ale ma. Orzekają ludzie, nie maszyny.

Więc sąd w tym wypadku nie ustali, co tak naprawdę jest lepsze dla dziecka. Ustali, co według niego jest lepsze.

Tak. Według jednego trendu wychowawczego dziecko powinno chodzić na jak największą liczbę zajęć pozalekcyjnych, a według innego nie powinno. Jedni uważają, że dziecko powinno mieć same szóstki, a inni, że prymusi nie osiągają sukcesu w życiu. Nie zapominajmy jednak, że sąd przy ocenie sytuacji opiekuńczo-wychowawczej dziecka opiera się na opiniach biegłych.

No właśnie. I sąd może w tym wypadku powiedzieć: "Ojciec kazał się dziecku uczyć, a pani nie kazała, dlatego dziecko będzie przy ojcu".

To nie jest takie zero-jedynkowe. Za każdą postawą wychowawczą stoją jakieś argumenty. Jeżeli ktoś potrafi przekonać, dlaczego uważa swoją za właściwą, to jest traktowany inaczej niż ten, kto po prostu nie interesuje się dzieckiem. Jedna postawa wynika z przyjętego modelu wychowawczego, a inna z braku takiego modelu.

In vitro: Pappafrön, czyli tata nasion

Zgadzam się natomiast, że za każdym razem jest to subiektywna ocena sądu. Zawód sędziego rodzinnego jest bardzo odpowiedzialny, a sprawy, które prowadzi, są jednymi z najtrudniejszych. Sędziów chętnie się napiętnuje, jeśli podejmą błędne decyzje, bo zawsze dotyczą one ludzkiego życia. Jednak decyzje te są podejmowane na podstawie materiału dowodowego, opinii biegłych psychologów i zeznań świadków. Element subiektywny, choć istotny, nie jest dominujący. Sąd może też skorzystać z możliwości wysłuchania nieletniego.

Dzieci poniżej 17. roku życia nie mogą być świadkami w sprawie rozwodowej rodziców, ale mogą być wysłuchane przez sąd. Odbywa się to w nieformalny sposób, bez togi, często w specjalnie przygotowanym pokoju. To taka rozmowa z dzieckiem, by sąd mógł się przekonać, jakie to dziecko jest, co jest mu potrzebne. Uważam, że sędziowie rodzinni zbyt rzadko korzystają z tej możliwości.

Czy mężczyźni jakoś argumentują, dlaczego nie wnioskują o opiekę nad dzieckiem?

Jest grupa mężczyzn, którzy chcieliby, aby dziecko mieszkało z nimi, ale uważają, że nie mają na to szans, i dobrowolnie z tego rezygnują. Część próbuje i walczy o to z różnym skutkiem. W tej sprawie nie ma reguły. Zdarzało mi się, że piecza została przyznana ojcu zarówno w przypadku, kiedy reprezentowałam ojca, jak i wtedy, gdy reprezentowałam matkę. Miałam więc udział i w sukcesie, i w porażce. Na tej podstawie uważam, że jeżeli ojcowie mają argumenty, by występować o miejsce zamieszkania dziecka przy nich, to sądy coraz częściej podchodzą do takich ojców poważnie.

A są wobec nich surowsze?

W mojej ocenie miejsce zamieszkania dzieci wciąż częściej jest ustalane przy matce. Ojciec musi się bardziej postarać. Mimo to wykonaliśmy pod tym względem milowy krok w stosunku do tego, co było kiedyś. Część ojców uważa jednak, że dzieciom będzie lepiej z matką. Bo matka ma więcej czasu, bo lepiej się nimi zajmowała. Niestety, są też tacy, którzy rozstając się z żoną, rozstają się z dziećmi. O wiele częściej taką postawę prezentują ojcowie. Oczywiście zdarza się również, że robią tak kobiety, które układają sobie gdzieś życie i zostawiają dzieci z ojcem. Ale dzieje się tak o wiele rzadziej. Częściej jest tak, że kiedy ojciec zakłada nową rodzinę, dziecko z poprzedniej zostaje odsunięte.

Motywacje takiego wycofywania się ojców są różne. Niektórzy wiedzą, że nie mają możliwości zająć się dzieckiem, nie umieją pogodzić tego z pracą, nie mogą, bo często wyjeżdżają. Bardzo by chcieli, ale wiedzą, że dzieciom naprawdę będzie lepiej z matką, która np. pracuje do 17.

Matki też nie pracują do 17. Tu chyba chodzi o to, że jednak mentalność wciąż się nie zmieniła.

Zmiany społeczne i mentalne postępują najwolniej. Można coś szybko zmienić przepisem prawnym, decyzją administracyjną, ale by zmienić mentalność, trzeba pokoleń.

Prędzej sąd się zmieni. Mam wrażenie, że sądy zmieniają się szybciej niż ojcowie.

Moim zdaniem mężczyznom jest wygodnie w sytuacji, w której kobiety stały się wyzwolone, samodzielne, zarabiają, pracują, a jednocześnie zajmują się dziećmi. Przecież z ich punktu widzenia to wymarzona sytuacja.

Ale kij ma dwa końce. Znajomi się rozwiedli i dzieci zostały przy matce. Natomiast ojciec został bez rodziny, po prostu ją stracił, tak czuł. Kiedyś się mówiło, że kobieta została sama z dzieckiem, a on poczuł, że został sam bez rodziny. Bo pieniądze zarabiają obydwoje, to już nie jest wartość przynależna mężowi.

Jednak ludzie rzadko odchodzą w niebyt. W dzisiejszych czasach najczęstszą przyczyną rozstania jest wstąpienie w nowy związek. Relatywnie mało jest przypadków, że biedny miś został sam. Takie sytuacje, o których pani mówi, się zdarzają, ale nie są regułą. Nie chodzi też o to, że dzieci mają coś zrekompensować rodzicowi. Celem rodzica jest wychowanie szczęśliwych dzieci. To na tym muszą się skupić, a nie na tym, by dzieci tworzyły im substytut szczęścia. Tłumaczę matkom, które się rozwodzą i dla których nową sytuacją jest to, że nagle dzieci przez cztery dni będą mieszkały u ojca, by spojrzały na to jak na coś pozytywnego. One są tym zaniepokojone. Pokazuję im, że może być fajnie, jak się stęsknią, że będą miały czas dla siebie, że ktoś inny będzie się w tym czasie zajmował dziećmi.

Test Marshmallow: Jak pomóc swojemu dziecku osiągnąć sukces?

Dlaczego my, kobiety, boimy się głośno przyznać, że opieka nad dziećmi, oprócz tego, że jest fantastyczną rzeczą, jest też obciążeniem, zmęczeniem, stresem, nieprzespanymi nocami, porankami, podczas których trzeba ogarnąć całe towarzystwo, by je zawieźć do szkoły czy przedszkola? Dlaczego tak bardzo nie chcemy, żeby ktoś, kto kocha te dzieci tak jak my, zdjął z nas część obowiązków? Często utrzymuję kontakt z kobietami, którym prowadziłam sprawy. Po kilku miesiącach od rozwodu mówią: "Miała pani rację, ja z utęsknieniem czekam na ten weekend, kiedy będę leżała z książką pod kocem i nikt mi nie będzie skakał po głowie".



Rys. Maciej Sieńczyk

A zdarzają się sytuacje, że matka protestuje: "Chwila, ja mam siedzieć z dziećmi cały czas, a ty będziesz się z nimi widywał co drugi weekend? Dlaczego ja mam być dociążona"?

Oczywiście. Matki, moje klientki, prezentują cały wachlarz postaw. Są takie, które jak wilczyce mówią: "Moje", "Nie ruszaj", "Zostawiłeś mnie, to teraz nie dostaniesz dzieci". Wymyślają rozmaite bzdury, by uniemożliwić spotkania dzieci z ojcem: a to dziecko chore, a to ma uczulenie na psa, brakuje tylko, żeby miało uczulenie na nową partnerkę ojca. Budują mury. Z takimi klientkami pracuję nad ich postawą. Tłumaczę, że tak nie można, i nie pozwalam sobie jako pełnomocnikowi wejść na głowę. Nie powiem w sądzie każdej bzdury, którą sobie zażyczą. Próbuję im pokazać, co jest realne, co nierealne, co jest dobre, a co niedobre.

Nie prowadzę też spraw klientów, którzy krzywdzą swoje dzieci. Mówię, że jeżeli tego nie zmienią, to ja się z nimi rozstaję, bo nie możemy się porozumieć co do sposobu prowadzenia sprawy. Tłumaczę im, że najważniejszy jest kompromis.

Na drugim biegunie są matki, które oczekują, by mąż uczestniczył w opiece. By przyjeżdżał dwa lub trzy razy w tygodniu rano i zawoził dzieci do szkoły, jeździł z nimi na zajęcia, nie odwoływał weekendów, bo dzieci tęsknią. Coraz więcej jest również matek, które są świadome tego, że nie są jedynym rodzicem, i zaczynają myśleć także o sobie. To nie jest sprzeczne z dobrem dziecka. Powinno się głośno mówić, że postawa matki, która pozwala ojcu wykazać się rodzicielstwem, jest dobra.

To nie szpital, to przygoda!

Sądy korzystają też - choć robią to bardzo rzadko - z możliwości ograniczenia władzy rodzicielskiej obojga rodziców przez zobowiązanie ich do odbycia warsztatów wychowawczych. Są specjalne zajęcia przygotowujące do pełnienia funkcji samotnych czy rozwiedzionych rodziców. Przydałoby się to bardzo wielu matkom i ojcom. Wielu z nich trzeba nauczyć, jak postępować w nowej sytuacji, powinni zobaczyć, jak radzą sobie inni rodzice. Takie decyzje sądu zmieniają myślenie społeczne. Bo kiedy jedna kobieta powie drugiej: "Słuchaj, ja na weekend oddaję dzieci ojcu i mogę sobie pójść do kosmetyczki, do fryzjera albo zrobić pranie", to nagle się okaże, że to jest normalne.

To może również nauczyć jednych rodziców, że dziecko nie jest ich własnością, a innych, że też są za nie odpowiedzialni, choć się rozwiedli. Albo nauczyć ojców, że mogą powalczyć.

Kontakt z dzieckiem to nie tylko prawo rodzica. To także obowiązek. Obowiązek związany z opieką czy pieczą musi być realizowany przez obie strony.

Jakie błędy popełniają ojcowie, kiedy się decydują walczyć o dziecko? Znam ojca, który bez uprzedzenia zabierał dziecko z przedszkola, bo też ma prawo, a matkę informował, że pojechali na narty, i ona nie wiedziała, gdzie to dziecko jest.

Pytanie, czy chodziło mu o dziecko czy o władzę. Walcząc o dziecko, rodzice zapominają o nim samym i skupiają się na walce. Robią różne rzeczy. Porywają dzieci na krótko albo długo, wyrywają je sobie w przedszkolu.

Ogromnym błędem jest nastawianie dzieci negatywnie do drugiego rodzica. To odbije się na rodzicu, który tak postępuje. Błędem wychowawczym jest przekupywanie dzieci prezentami czy obietnicami. Miałam przypadek, w którym była duża dysproporcja w zarobkach między ojcem a matką. Ojciec, gdy zabierał dziecko do siebie, kupował mu drogie zabawki, jednak nie pozwalał ich zabierać do mamy. Dziecko mogło wziąć zrobione na ksero odbitki pudełek, żeby pamiętać, jakie fajne zabawki ma u ojca. To jest psychiczne znęcanie się, i to głównie nad dzieckiem. Wyobraźmy sobie, pod jaką presją żyło dziecko rozdarte między mamą a wspaniałymi zabawkami. Błędem jest też nadmierne rozdzielanie rzeczy z obu domów. Tu są jedne spodnie narciarskie, a tam drugie i nie można ich pomieszać.

Ojcowie z forów internetowych i organizacji walczących o ich prawa argumentują, że sprawy rozwodowe ciągną się za długo, dziecko rośnie, a oni tego nie widzą, bo czekają na decyzję sądu.

Kwestie dotyczące dzieci mogą być uregulowane przez zastosowanie przepisów o zabezpieczeniu. Jest to instytucja, która reguluje sytuację dzieci na czas trwania sprawy rozwodowej. Sąd na samym początku sprawy, na wniosek jednego z rodziców, może wydać postanowienie o zabezpieczeniu miejsca zamieszkania dzieci, sposobu kontaktów i alimentów. Można to zrobić, jeśli komuś na tym zależy, ktoś się postara. To, że sprawa rozwodowa trwa trzy lata, nie ma znaczenia, bo dzięki zabezpieczeniu kontaktów ojciec wie, że przykładowo co drugi weekend widzi się z dziećmi.

A są jakieś tendencje środowiskowe związane z tym, jak ludzie walczą o dziecko? Wydawałoby się, że wykształceni mają lepszy dostęp do wiedzy o psychologii małego człowieka i mogliby z niej korzystać.

Im bardziej zamożni i wykształceni rodzice, tym perfidniejsze środki stosują w walce o dzieci. Manipulacje, przekupywanie, porywanie. Najbardziej kulejącą kwestią jest brak edukacji rodziców w związku z takimi sytuacjami. Moim zdaniem powinno się ich kierować na obligatoryjne kursy dla rodziców. Skoro nakłada się różne obowiązki na rodziców adopcyjnych, to można taki obowiązek nałożyć też na tych biologicznych. Oczywiście wtedy, kiedy się nie dogadują. I to nawet nie jest kwestia zmiany przepisów, bo one są, trzeba z nich tylko korzystać. W sprawach, które prowadzę, często o to wnioskuję.

A kto ponosi koszt tych szkoleń?

Rodzice.

Drogie są te kursy?

Zależy, jakie organizacje je prowadzą. Są fundacje czy ośrodki, które robią to za darmo. Sąd rodzinny powinien mieć odwagę podejmować takie decyzje. Jeżeli rodzice walczą, to coś szwankuje, coś jest z nimi nie tak. Takie kursy mogłyby też pomóc ojcom, którzy rezygnują ze starań o dziecko, dowiedzieć się, jak być ojcem po rozwodzie, jak się nie wycofywać, tylko funkcjonować w nowej sytuacji. Sprawy rozwodowe i decyzje w nich podejmowane mogą być również elementem kształtującym zmiany społeczne.


http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy...obrowolnie.html

Pozdrawiam!
 
User is offline  PMMini Profile Post #20

     
Elfir
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.039
Nr użytkownika: 80.708

OK
Zawód: ogrodnik
 
 
post 24/10/2017, 13:13 Quote Post

Lord Mich - czytałam to, ale ze względu na płeć rozmówcy i miejsce publikacji nie wiem na ile jest to obiektywne.

Nie mam dostępu do rzeczywistych sądowych statystyk, by potwierdzić opinię z wywiadu.
Wiem, że Rzecznik Praw Obywatelskich zlecił badania w tym kierunku (dyskryminacji ojców w sądach rodzinnych), ale nie znam wyników.


W rodzinie mam tylko jedną rozwódkę z dzieckiem. Eks nie był zupełnie zainteresowany by dziecko z nim zamieszkało (brak warunków, nowa kobieta). Matka ma zdrowe podejście - chętnie przekazuje dziecko ojcu (ma wówczas czas dla siebie), kiedy ten ma ochotę się spotkać.
EDIT: przypomniałam sobie o jeszcze jednej, z dalszej rodziny, więc słabo znam okoliczności. Eks mąż chyba wyjechał po rozwodzie za granicę do pracy, dlatego nie chciał opieki nad dzieckiem.

Ten post był edytowany przez Elfir: 24/10/2017, 13:16
 
User is offline  PMMini Profile Post #21

     
Elfir
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.039
Nr użytkownika: 80.708

OK
Zawód: ogrodnik
 
 
post 24/10/2017, 13:22 Quote Post

QUOTE(artie44 @ 24/10/2017, 1:20)

Tylko faktycznie statystyki sądowe są nieubłagane i ilość mężczyzn za przemoc (także psychiczną) mocno przerasta ilość kobiet skazanych z tego tytułu. Moim zdaniem tej różnicy nie można tylko wytłumaczyć większą męską agresją. Za agresję przyjmuje tutaj także przemoc słowną lub tzw mowę nienawiści.


Z przemocy psychicznej bardzo trudno się wyrwać, niezależnie od płci. Łatwiej odejść, jak partner bije a nie rzuca złośliwe uwagi.
Do tego mężczyźni rzadziej przyznają się, że ulegają przemocy w rodzinie i tym samym rzadziej zgłaszają to na policję czy jako powód rozwodu.
 
User is offline  PMMini Profile Post #22

     
Prawy Książę Sarmacji
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.326
Nr użytkownika: 98.849

 
 
post 24/10/2017, 23:17 Quote Post

QUOTE(ChochlikTW @ 22/10/2017, 16:55)
QUOTE(Prawy Książę Sarmacji @ 22/10/2017, 15:02)
@Grapeshot
CODE

Jedną z form kobiecej agresji są procesy sądowe. One sądzą, że im się wszystko należy i przegrać nie mogą, albo im się tak wydaje.

Sąd z całą pewnością pomoże jej podeptać ojca ich dzieci.

Statystyki potwierdzają Twoje słowa.
*


confused1.gif Statystyki potwierdzają, że sądy częściej przyznają prawo do opieki kobiecie, czy też statystyki potwierdzają, że kobiety są agresywne, że idą do sądu? confused1.gif Bo pójście do niego jest tego przejawem?
I, jak w ogóle łączy się to z tematem feminizmu?
*


Naturalnie chodzi o statystyki rozwodowe - zarówno kwestie wniesienia pozwu o rozwód, orzeczenia o winie, przyznanie prawa do opieki nad dziećmi.
To czy się łączy jest przedmiotem rozważań - kwestia jest otwarta.
Oczywiście same rozwody nie są zdobyczą feminizmu ale jak zwróciła uwagęElfir kwestia podejścia opinii publicznej do nich już tak.


QUOTE(misza88 @ 22/10/2017, 18:38)
Temat brzmi: "Pozytywne i negatywne skutki feminizmu ..., ... oraz zmian w obyczajowości." Jednocześnie autor "proponuje by w dyskusji nie koncentrować się na przerzucaniu opiniami czy te zmiany są złe czy dobre."
Tego chyba nie da się pogodzić.
W przeciwieństwie do tego co autor pisze dalej:
Zamiast tego spróbujmy dokonać zimnego podsumowania jak zmiany wpłynęły na społeczeństwo i jednostki oraz jakie zmiany są jeszcze możliwe, w jedną lub drugą stronę.

Prawy Książę Sarmacji
CODE
Oczywiście feminizm nie jest tu jedyną przyczyną.

*Emancypacja kobiet jest trafniejszym określeniem.
*


Moją intencją było uniknięcie gównobrzy (ang. shitstorm) w dyskusji. Środek ciężkości ma leżeć na wymienieniu skutków i wspomnieniu o własnej opinii, do której reszta dyskutantów nie powinna się przyczepiać (tylko do problemu przyczyny-skutki).

Z emancypacją jest ten problem, że kojarzy się z emancypantkami - feminizmem pierwszej fali - zdobycie praw wyborczych te sprawy. Chyba, że dodamy przymiotnik np. emancypacja finansowa.
 
User is offline  PMMini Profile Post #23

     
Alexander Malinowski 3
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.569
Nr użytkownika: 100.863

Alexander Malinowski
Zawód: Informatyk
 
 
post 24/10/2017, 23:23 Quote Post

Polskie przekonanie, że dziecko należy do matki nie jest wynikiem feminizmu, tylko polskiej tradycji przewagi kobiet nad mężczyznami. Już Fryderyk Wielki natrząsał się z Polski żądzonej przez kobiety.
Jesteśmy tradycyjnie krajem kobiet, a feminizm nic u nas nie zmienił, bo nasze kobiety nie potrzebowały wyzwolenia, jak kobiety w męskocentrycznych krajach USA i Niemcy.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #24

     
Prawy Książę Sarmacji
 

VIII ranga
********
Grupa: Użytkownik
Postów: 3.326
Nr użytkownika: 98.849

 
 
post 25/10/2017, 0:06 Quote Post

QUOTE(Alexander Malinowski 3 @ 25/10/2017, 0:23)
Polskie przekonanie, że dziecko należy do matki nie jest wynikiem feminizmu, tylko polskiej tradycji przewagi kobiet nad mężczyznami. Już Fryderyk Wielki natrząsał się z Polski żądzonej przez kobiety.
Jesteśmy tradycyjnie krajem kobiet, a feminizm nic u nas nie zmienił, bo nasze kobiety nie potrzebowały wyzwolenia, jak kobiety w męskocentrycznych krajach USA i Niemcy.
*


Z Fryderykiem II, mnie zaintrygowałeś.
A "przewaga kobiet nad mężczyznami" to nie dopiero czas zaborów? W sensie dużo mężczyzn ginie albo jest więzionych/wywożonych co implikuje podniesienie statusu kobiety.
Wreszcie kwestia pozycji społecznej - może u elit tak ale niżej?
Zwrócę też uwagę, że nie chodzi o osobiste stosunki między małżonkami typu kto jest "głową a kto szyją która kręci tą głową" ale społeczne normy.
 
User is offline  PMMini Profile Post #25

     
artie44
 

IX ranga
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 8.807
Nr użytkownika: 66.451

Stopień akademicki: magister
 
 
post 25/10/2017, 0:14 Quote Post

Do Elfir
CODE
W rodzinie mam tylko jedną rozwódkę z dzieckiem. Eks nie był zupełnie zainteresowany by dziecko z nim zamieszkało (brak warunków, nowa kobieta). Matka ma zdrowe podejście - chętnie przekazuje dziecko ojcu (ma wówczas czas dla siebie), kiedy ten ma ochotę się spotkać.
EDIT: przypomniałam sobie o jeszcze jednej, z dalszej rodziny, więc słabo znam okoliczności. Eks mąż chyba wyjechał po rozwodzie za granicę do pracy, dlatego nie chciał opieki nad dzieckiem.


Co by było gdyby sąd ustalił opiekę naprzemienną. Pewnie by do tej pracy nie wyjechał i by musiał się dziećmi zająć. Drugą sprawą jest to, że nie wielu ojców poświęci tyle, aby tą opiekę wywalczyć. Najczęściej powiedzmy rozmowa z prawnikiem a propos szans. Mecenas powie nie walczmy z wiatrakami i jest obraz aktualnej rzeczywistości. Jak są też dzieci i konflikt co do opieki to w takiej sytuacji dosyć łatwo sprawa przeradeza się w wojnę, w której dosłownie wszystkie chwyty są dozwolone. W ogóle mam wrażenie, że w sprawach z orzekaniem o winie, a konflikt co do opieki do takich najczęściej prowadzi nie potrafimy zachować granic.

CODE
 Z przemocy psychicznej bardzo trudno się wyrwać, niezależnie od płci. Łatwiej odejść, jak partner bije a nie rzuca złośliwe uwagi.
Do tego mężczyźni rzadziej przyznają się, że ulegają przemocy w rodzinie i tym samym rzadziej zgłaszają to na policję czy jako powód rozwodu.

W znacznej części by wyśmiali na tej Policji. Problem jest taki, że przemoc męska ma często charakter fizyczny i łączy się ze śladami na ciele, które można normalnie zabezpieczyć i jest to jasny dowód. W przypadku przemocy słownej lub innej, ale niepolegającej na przemocy fizycznej jest to dosyć trudne. Do tego dołącza się wskazany przez Ciebie temat tzw męskości.
Inną kwestią jest przemoc domowa na potrzeby innych spraw np. rozwodowych. Jakiś czas temu znowu wink.gif miałem Klienta, w którego sprawie przemoc domowa zaczęła się według tzw niebieskiej karty 2 miesiące przed terminem sprawy rozwodowej. Nie jestem tam jakimś przeciwnikiem feminizmu. Często wręcz przeciwnie. Pragnąłbym tylko, że u Pań występują te same przypadłości co u drugiej płci pewnie w niemniejszym natężeniu zależnie od intelektu i wychowania. Z większą wolnością często nie podąża wiedza o tym jak z tej wolności korzystać.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #26

     
Grapeshot
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.690
Nr użytkownika: 79.211

Steven Murphy
Zawód: Marine Engineer
 
 
post 25/10/2017, 2:18 Quote Post

CODE
Elfir
Z przemocy psychicznej bardzo trudno się wyrwać, niezależnie od płci. Łatwiej odejść, jak partner bije a nie rzuca złośliwe uwagi.
Artie44
Do tego mężczyźni rzadziej przyznają się, że ulegają przemocy w rodzinie i tym samym rzadziej zgłaszają to na policję czy jako powód rozwodu.
W znacznej części by wyśmiali na tej Policji. Problem jest taki, że przemoc męska ma często charakter fizyczny i łączy się ze śladami na ciele, które można normalnie zabezpieczyć i jest to jasny dowód. W przypadku przemocy słownej lub innej, ale niepolegającej na przemocy fizycznej jest to dosyć trudne. Do tego dołącza się wskazany przez Ciebie temat tzw męskości.
Inną kwestią jest przemoc domowa na potrzeby innych spraw np. rozwodowych. Jakiś czas temu znowu  wink.gif miałem Klienta, w którego sprawie przemoc domowa zaczęła się według tzw niebieskiej karty 2 miesiące przed terminem sprawy rozwodowej. Nie jestem tam jakimś przeciwnikiem feminizmu. Często wręcz przeciwnie. Pragnąłbym tylko, że u Pań występują te same przypadłości co u drugiej płci pewnie w niemniejszym natężeniu zależnie od intelektu i wychowania. Z większą wolnością często nie podąża wiedza o tym jak z tej wolności korzystać.


Przemoc psychiczna przeciw mężczyźnie może być dotkliwa i może go niszczyć psychicznie. Im bardziej jest wrażliwy, tym gorzej dla niego. On patrzy na systematyczne wulgaryzowanie swojej rodziny, niszczenie jego życia i tego wszystkiego co zbudował dookoła siebie przez lata. W pewnym momencie może wybuchnąć, bo to zło, na które patrzy, przekracza wszelkie granice przyzwoitości. Użyje wtedy rękoczynów a jego znajomi powiedzą mu, że to co zrobił na końcu, było najlepsze ze wszystkiego co zrobił do tej pory w całym tym swoim małżeństwie. Wtedy, w języku prawniczym jest bokserem damskim, bo oni mają twardą ewidencję przeciw niemu. Z tego, że żona przychodziła rano do domu, będą się śmiali, jak już nadmienił prawnik artie, bo współczesna żona ma prawo przychodzić do domu, kiedy jej się podoba. Moralność/przyzwoitość usunięto z prawa już dawno.
Tak może być w pierwszym małżeństwie, bo w tym drugim, on jest już mądrzejszy. W razie głupiego konfliktu, on jej nie będzie bił, tylko przetnie sznurek i symbolicznie kopnie ją w tyłek, aby szybciej wybiegła z domu.
Adwokatka Magdalena Czernicka-Baszuk, to zawodowa kłamca, z tytułem magistra w kłamaniu. Tego wywiadu z nią nie doczytałem nawet do końca. Najgorsze jest to, że takie właśnie wywiady publikuje się, a tej drugiej stronie trudno jakoś dostać się do mediów.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #27

     
Alexander Malinowski 3
 

IX ranga
*********
Grupa: Użytkownik
Postów: 5.569
Nr użytkownika: 100.863

Alexander Malinowski
Zawód: Informatyk
 
 
post 25/10/2017, 6:14 Quote Post

QUOTE(Prawy Książę Sarmacji @ 25/10/2017, 0:06)
Z Fryderykiem II, mnie zaintrygowałeś.
A "przewaga kobiet nad mężczyznami" to nie dopiero czas zaborów? W sensie dużo mężczyzn ginie albo jest więzionych/wywożonych co implikuje podniesienie statusu kobiety.
Wreszcie kwestia pozycji społecznej - może u elit tak ale niżej?
Zwrócę też uwagę, że nie chodzi o osobiste stosunki między małżonkami typu kto jest "głową a kto szyją która kręci tą głową" ale społeczne normy.
*



Podobno w Polsce były specjalne umowy między małżonkami, gwarantujące żonie np. własną kasę. Kult Maryjny, to jest w zasadzie odnowienie kultu Wielkiej Bogini. Polska była feministyczna od zawsze i w granicach rozsądku.

QUOTE(Grapeshot @ 25/10/2017, 2:18)

Przemoc psychiczna przeciw mężczyźnie może być dotkliwa i może go niszczyć psychicznie. Im bardziej jest wrażliwy, tym gorzej dla niego. On patrzy na systematyczne wulgaryzowanie swojej rodziny, niszczenie jego życia i tego wszystkiego co zbudował dookoła siebie przez lata. W pewnym momencie może wybuchnąć, bo to zło, na które patrzy, przekracza wszelkie granice przyzwoitości. Użyje wtedy rękoczynów a jego znajomi powiedzą mu, że to co zrobił na końcu, było najlepsze ze wszystkiego co zrobił do tej pory w całym tym swoim małżeństwie. Wtedy, w języku prawniczym jest bokserem damskim, bo oni mają twardą ewidencję przeciw niemu. Z tego, że żona przychodziła rano do domu, będą się śmiali, jak już nadmienił prawnik artie, bo współczesna żona ma prawo przychodzić do domu, kiedy jej się podoba. Moralność/przyzwoitość usunięto z prawa już dawno. 
Tak może być w pierwszym małżeństwie, bo w tym drugim, on jest już mądrzejszy. W razie głupiego konfliktu, on jej nie będzie bił, tylko przetnie sznurek i symbolicznie kopnie ją w tyłek, aby szybciej wybiegła z domu.
Adwokatka Magdalena Czernicka-Baszuk, to zawodowa kłamca, z tytułem magistra w kłamaniu. Tego wywiadu z nią nie doczytałem nawet do końca. Najgorsze jest to, że takie właśnie wywiady publikuje się, a tej drugiej stronie trudno jakoś dostać się do mediów.
*



Zgodnie z prawem żona może robić wszystko i jednymy prawem męża jest po prostu wyjść. I to jest najbardziej rozsądne wyjście.
Ale zanim się wyjdzie, może należy konsekwentnie przez lata walczyć o swoją pozycję w związku, nie dać się zdominować? Kobiety mają we krwi ustawianie mężczyzny w roli służącego. Należy po prostu się nie dać.
A jeśli się nie uda, wyjść i rozglądnąć się za inną kandydatką.



QUOTE(Ambioryks @ 22/10/2017, 18:49)
tworzenie się partnerstwa w miejsce patriarchatu i podporządkowania jednych ludzi drugim.
*



W Polsce nie było patriarchatu. Patriarchat to USA, czy III Rzesza, a wcześniej Prusy.

W miejsce podporządkowania jednych ludzi drugim / jak w starym dowcipie, w patriarchacie kobieta jest podporządkowana mężczyźnie, a w feminizmie odwrotnie.

QUOTE(Ambioryks @ 22/10/2017, 18:49)
Negatywny skutek to wspomniany już spadek dzietności, co skutkowało kryzysem demograficznym.


I tu jest pies pogrzebany. Kobiety przyszłości będą potomkami nie feministek, a muzułmanskich kobiet niewolnic, bo rację poglądom kobiet przyznaje ich miejsce w łańcuchu pokoleń.
PS. Oczywiście nie tylko muzułmanek. Żydówki ortodoksyjne też rodzą na potęgę.

Czyli ogólnie feminizm jest to boczna ścieżka ewolucji, skazana na wymarcie, a w związku z tym historycznie nie ma racji.

PS. Chciałbym zwrócić uwagę, że w dobie banków spermy, pradziadkami przyszłej ludzkości będą dawcy spermy, a nie żaden z nas. Dodatkowo, zdarzają się szwindle. Kobieta przychodzi po spermę wysokiego, białego noblisty, a dostaje spermę niskiego, czarnego gangstera.

Ten post był edytowany przez Alexander Malinowski 3: 25/10/2017, 6:35
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #28

     
Grapeshot
 

VII ranga
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.690
Nr użytkownika: 79.211

Steven Murphy
Zawód: Marine Engineer
 
 
post 25/10/2017, 7:51 Quote Post

CODE
Alexander Malinowski
Zgodnie z prawem żona może robić wszystko i jednymy prawem męża jest po prostu wyjść. I to jest najbardziej rozsądne wyjście.


Wtedy, jeśli są dzieci, następuje faza 2, tego samego związku. Szanowna małżonka angażuje system prawny po swojej stronie i ludzie z tego systemu, czynią byłego męża prywatnym niewolnikiem byłej żony. Że ona wychowuje dzieci? Nie jestem pewny czy można to nazwać wychowywaniem. Może hoduje?
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #29

     
Lord Mich
 

Capitaine
********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 3.516
Nr użytkownika: 15.415

Michal Piekarski
Zawód: :)
 
 
post 25/10/2017, 8:53 Quote Post

QUOTE(Grapeshot @ 25/10/2017, 3:18)
CODE
Elfir
Z przemocy psychicznej bardzo trudno się wyrwać, niezależnie od płci. Łatwiej odejść, jak partner bije a nie rzuca złośliwe uwagi.
Artie44
Do tego mężczyźni rzadziej przyznają się, że ulegają przemocy w rodzinie i tym samym rzadziej zgłaszają to na policję czy jako powód rozwodu.
W znacznej części by wyśmiali na tej Policji. Problem jest taki, że przemoc męska ma często charakter fizyczny i łączy się ze śladami na ciele, które można normalnie zabezpieczyć i jest to jasny dowód. W przypadku przemocy słownej lub innej, ale niepolegającej na przemocy fizycznej jest to dosyć trudne. Do tego dołącza się wskazany przez Ciebie temat tzw męskości.
Inną kwestią jest przemoc domowa na potrzeby innych spraw np. rozwodowych. Jakiś czas temu znowu  wink.gif miałem Klienta, w którego sprawie przemoc domowa zaczęła się według tzw niebieskiej karty 2 miesiące przed terminem sprawy rozwodowej. Nie jestem tam jakimś przeciwnikiem feminizmu. Często wręcz przeciwnie. Pragnąłbym tylko, że u Pań występują te same przypadłości co u drugiej płci pewnie w niemniejszym natężeniu zależnie od intelektu i wychowania. Z większą wolnością często nie podąża wiedza o tym jak z tej wolności korzystać.


Przemoc psychiczna przeciw mężczyźnie może być dotkliwa i może go niszczyć psychicznie. Im bardziej jest wrażliwy, tym gorzej dla niego. On patrzy na systematyczne wulgaryzowanie swojej rodziny, niszczenie jego życia i tego wszystkiego co zbudował dookoła siebie przez lata. W pewnym momencie może wybuchnąć, bo to zło, na które patrzy, przekracza wszelkie granice przyzwoitości. Użyje wtedy rękoczynów a jego znajomi powiedzą mu, że to co zrobił na końcu, było najlepsze ze wszystkiego co zrobił do tej pory w całym tym swoim małżeństwie. Wtedy, w języku prawniczym jest bokserem damskim, bo oni mają twardą ewidencję przeciw niemu. Z tego, że żona przychodziła rano do domu, będą się śmiali, jak już nadmienił prawnik artie, bo współczesna żona ma prawo przychodzić do domu, kiedy jej się podoba. Moralność/przyzwoitość usunięto z prawa już dawno. 
Tak może być w pierwszym małżeństwie, bo w tym drugim, on jest już mądrzejszy. W razie głupiego konfliktu, on jej nie będzie bił, tylko przetnie sznurek i symbolicznie kopnie ją w tyłek, aby szybciej wybiegła z domu.
Adwokatka Magdalena Czernicka-Baszuk, to zawodowa kłamca, z tytułem magistra w kłamaniu. Tego wywiadu z nią nie doczytałem nawet do końca. Najgorsze jest to, że takie właśnie wywiady publikuje się, a tej drugiej stronie trudno jakoś dostać się do mediów.
*


Jak ktoś jest słaby psychicznie to tylko jego wina. Zgadzam się ze zdaniem Aleksandra Malinowskiego w 100%. Jak się pościlisz to sam sobie wyśpisz.

Pozdrawiam!
 
User is offline  PMMini Profile Post #30

9 Strony < 1 2 3 4 > »  
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej