Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
 
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Udział Tatarów w Powstaniu Listopadowym
     
Hieronim Lubomirski
 

Hetman Wielki Koronny
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.581
Nr użytkownika: 1.410

Zawód: Kawaler Maltanski
 
 
post 8/09/2011, 13:17 Quote Post

Jak oceniacie udział Tatarów polsko – litewskich ( Lipków ) w powstaniu listopadowym? Jakie oddziały wystawili? W jakich bitwach brali udział? Jak byli umundurowani? smile.gif

 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #1

     
Sarissoforoj
 

Kwatermistrz Generalny
*******
Grupa: Supermoderator
Postów: 2.902
Nr użytkownika: 1.265

Stopień akademicki: mgr. inz.
Zawód: Emeryt
 
 
post 8/09/2011, 13:54 Quote Post

Najwyższym stpniem tatarem biorącym udział w powstaniu listopadowym był gen. dyw. Łukasz Biegański - dyrektor komisariatu ubiorczego
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #2

     
jancet
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 762
Nr użytkownika: 52.484

Stopień akademicki:
Zawód: BANITA
 
 
post 8/09/2011, 19:09 Quote Post

Szczerze mówiąc, nigdy nie spotkałem się nawet z wzmianką, jakoby Tatarzy w tej wojnie sformowali choćby najmniejszy zwarty oddział. Co oczywiście nie wyklucza ich licznego udziału w walkach, szczególnie w powstaniu litewskim.

Choć coś mi się zdaje, że ich siedziby mieściły się głównie na Białostocczyźnie i Nowogródczyźnie, a tych obszarów powstanie litewskie praktycznie nie objęło.

Z resztą udział ich foremacji w wojnach napoleońskich też nie był zbyt liczny. W 1812 roku najpierw mieli wystawiać pułk jazdy, ale szybko te zamiary zostały zredukowane do jednego szwadronu w ramach 3er Régiment de Chevau-légers Lanciers lituanien de la Garde Impériale, więc w armii francuskiej, a nie w polskiej. Tyle że cały ten pułk ostatecznie miał siłę 1 szwadronu, więc Tatarów było w nim pewnie kilkunastu.

W ogóle nie było ich już wtedy zbyt wielu. Wzmiankowany przez Sarissoforoja gen. Biegański też był chyba tylko "Tatarem z pochodzenia", wiary muzułmańskiej nie wyznając - choć to tylko moje domniemanie, oparte na rozumowaniu, że gdyby był muzułmaninem, to ktoś by coś o tym napisał.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #3

     
Hieronim Lubomirski
 

Hetman Wielki Koronny
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.581
Nr użytkownika: 1.410

Zawód: Kawaler Maltanski
 
 
post 8/09/2011, 19:29 Quote Post

QUOTE
Szczerze mówiąc, nigdy nie spotkałem się nawet z wzmianką, jakoby Tatarzy w tej wojnie sformowali choćby najmniejszy zwarty oddział. Co oczywiście nie wyklucza ich licznego udziału w walkach, szczególnie w powstaniu litewskim.

Znalazłem informację, że zimą starał się sformować szwadron tatarski w augustowskim, były dowódca plutonu jazdy tatarskiej pułku szwoleżerów podpułkownik Samuel Murza Ułan, nieudało się, ale w kwietniu sformował pluton tatarski który wszedł w skład Legi Litewskiej. Pluton Tatarów pod dowództwem kapitana Bohdana Bielaka wchodził też w skład pułku jazdy wołyńskiej. smile.gif

 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #4

     
jancet
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 762
Nr użytkownika: 52.484

Stopień akademicki:
Zawód: BANITA
 
 
post 9/09/2011, 21:17 Quote Post

QUOTE(Hieronim Lubomirski @ 8/09/2011, 19:29)
były dowódca plutonu jazdy tatarskiej pułku szwoleżerów podpułkownik Samuel Murza Ułan [...]w kwietniu sformował pluton tatarski który wszedł w skład Legi Litewskiej. Pluton Tatarów pod dowództwem kapitana Bohdana Bielaka wchodził też w skład pułku jazdy wołyńskiej. smile.gif

Zatem istotnie nie tworzyli odrębnych oddziałów, więc zapewne nie mieli też odrębnego umundurowania.

W każdym razie dzięki Twoim informacjom można coś powiedzieć o jednostkach, w których służyli.

W wykazach Komisji Rządowej Wojny nie występuje jednostka o nazwie Legia Litewska, lecz Legia Litewsko-Wołyńska, czasem była nazywana Legią Litewsko-Ruską. Litewsko-Wołyńsko-Ruską, Wołyńsko-Litewską etc. Początkowo jednak miano tworzyć dwie odrębne legie - litewską i wołyńsko-ruską, więc prawie na pewno o tę jednostkę chodzi. No i skoro mówimy o Tatarach, to na pewno była to legia konna, bowiem istniała także i piesza. Formowana była z ochotników zza Niemna i Buga, którzy ściągnęli do Warszawy. Przejściowo dowodził nią Wincenty Szeptycki, mianowany jej generałem, co jednak nie dawało mu prawa do uważania się za generała wojska polskiego (!!!) - wyraźnie to zaznaczono w dokumencie nominacyjnym.

Nie była to jakaś wybitna jednostka, była wykazana w rejestrach KRW na dzień 31 marca w sile 399 ludzi w Warszawie, potem z rejestrów znika, aby znów się pojawić, też w Warszawie 26 kwietnia, ale już w sile tylko 277 ludzi. Potem w sile 2 szwadronów była w korpusie Łubieńskiego, następnie w dywizji Turny. W sierpniu była włączona w skład 7 PUłanów. Dość znanym jej przedstawicielem był kapitan Aleksander Sobański, który jednak nie służył przy pułku, tylko jako adiutant Naczelnego Wodza.

Zdaje się trochę, że to jedna z tych formacji ochotniczych, do których się zaciągano nie po to, by walczyć, lecz żeby piękny mundur nosić na Krakowskim Przedmieściu. Ale to tylko takie moje przelotne wrażenie.

A mundur zaiste był piękny. Czapka ułańska, niebieska (błękitna)z białym otokiem i biało-karmazynowym wydłużonym pomponem, Mundur granatowy, choć spodnie mogły być i szare. Wyłogi, kołnierz, mankiety, lampasy - karmazynowe. Takiż lampas na ciemnym, barankowym czapraku. Proporzec u lancy trójstrefowy - górna błękitna, dolna karmazynowa, a środkowa, trójkątna - biała. Oficerowie chętnie nosili burki.

Co do drugiej formacji to trudno powiedzieć, czy na pewno chodzi o jazdę wołyńską Karola Różyckiego, czy też o tę samą Legię Litewsko-Wołyńską. Jeśli to drugie jest prawdą, to chodziłoby o ten sam pluton. Jeśli to pierwsze, to chodzi o formację, którą utworzono w ramach powstania wołyńskiego, przez jakiś czas działała głównie na Polesiu Wołyńskim, a potem przedarła się do Królestwa. Jednostka nader sławna.

Mundur tej jednostki był tożsamy z mundurem wojewódzkim szlachty wołyńskiej, czyli granatowe wołoszki z białymi podszewkami kołnierzami (u oficerów - kontusze na białym żupanie). Białe czapki rogatywki miękkie, niskie, bez daszka, z białą kitką. Proporczyki biało-karmazynowe lub karmazynowo-biało-granatowe.

Po przedarciu się nad Wisłę oddział służył broniąc województw sandomierskiego i krakowskiego. Coś mi się zdaje, że odznaczył się pod Iłżą, szarżując jednym szeregiem, dzięki czemu oskrzydlił liczniejszego przeciwnika, sformowanego regulaminowo w dwa szeregi.

Na zakończenie pewne ostrzeżenie - dowódcą korpusu, w którym służyła jazda wołyńska, nazywał się Różycki, tak samo jak dowódca interesującego nas oddziału. Ale tamten to Samuel, a ten to Karol. Czasem mi się jednak mylili. rolleyes.gif

Ten post był edytowany przez jancet: 9/09/2011, 21:18
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #5

     
Ammianus_Marcellinus
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 872
Nr użytkownika: 50.193

Zawód: student
 
 
post 10/09/2011, 2:53 Quote Post

O Tatarach w Wojsku Polskim w XIXw. to jedynie kojarzę 3er Régiment de Chevau-légers Lanciers lituanien de la Garde Impériale lecz w powstaniu listopadowym to tylko pojedyncze osoby o mniemanym pochodzeniu tatarskim. Jednak o pełnych oddziałach tatarskich nie słyszałem. Radził bym sprawdzić u T. Strzeżeka "Kawaleria Królestwa Polskiego w powstaniu listopadowym. Mobilizacja i podstawy funkcjonowania w wojnie", tam powinno coś być.
pozdr
 
User is offline  PMMini Profile Post #6

     
Hieronim Lubomirski
 

Hetman Wielki Koronny
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.581
Nr użytkownika: 1.410

Zawód: Kawaler Maltanski
 
 
post 10/09/2011, 6:05 Quote Post

QUOTE
Radził bym sprawdzić u T. Strzeżeka "Kawaleria Królestwa Polskiego w powstaniu listopadowym. Mobilizacja i podstawy funkcjonowania w wojnie", tam powinno coś być.
pozdr

Według Strzeżka Tatarów było najwięcej w 7 pułku ułanów. To właśnie w augustowskim działał podpułkownik Samuel Murza Ułan. Do jego pomysłu, sformowania jazdy tatarskiej bardzo zapalił się gen. Skrzynecki, według przesadzonych stwierdzeń Wodza Naczelnego pluton tatarski w Legi miał liczyć 80 ludzi, według Autora zapewne mniej. smile.gif


Posty dotyczace ułanów w mundurach huzarskich wydzieliłem do tematu Ułani w huzarskich mundurach w Powstaniu Listopadowym
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #7

     
Ammianus_Marcellinus
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 872
Nr użytkownika: 50.193

Zawód: student
 
 
post 10/09/2011, 20:51 Quote Post

QUOTE
Zdaje się trochę, że to jedna z tych formacji ochotniczych, do których się zaciągano nie po to, by walczyć, lecz żeby piękny mundur nosić na Krakowskim Przedmieściu. Ale to tylko takie moje przelotne wrażenie.

Nie rozumiem sensu zdania Kolegi. Tworzyć formację wojskową i rekrutować ludzi po to by w Warszawie brylować przed społeczeństwem, takie miało by być przeznaczenie bojowe tych jednostek?! Jakoś trudno mi sobie to wyobrazić. Oczywiście prawdopodobieństwo mogło być takie, że żołnierze owej formacji byli by na drugiej linii frontu z zadaniem zabezpieczenia strategicznego np. garnizonu, fortyfikacji lub docelowo skoncentrowani na tyłach na okres mobilizacyjny. Oczywiście pojedynczy żołnierze mogli by ten czas sobie wykorzystać na lansowanie się lecz tylko przy okazji i w odpowiednim czasie (poza służbą), bo tak wyszło lecz cel pozostawał jeden, czyli walka z zaborcami- nie ma wątpliwości. Dlatego żołnierzowi dobrze w mundurze, a jeszcze lepiej z orderami na piersi za walkę smile.gif.
A co do Tatarów to przypadkiem część nie wstąpiła do 10 i 13 puł.?
Tu fotki 10 puł. (mundury zwędzili z magazynów huzarów grodzieńskich):
Załączony obrazek
Załączony obrazek
pozdr
 
User is offline  PMMini Profile Post #8

     
jancet
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 762
Nr użytkownika: 52.484

Stopień akademicki:
Zawód: BANITA
 
 
post 10/09/2011, 22:31 Quote Post

QUOTE(Ammianus_Marcellinus @ 10/09/2011, 20:51)
QUOTE
Zdaje się trochę, że to jedna z tych formacji ochotniczych, do których się zaciągano nie po to, by walczyć, lecz żeby piękny mundur nosić na Krakowskim Przedmieściu. Ale to tylko takie moje przelotne wrażenie.

Nie rozumiem sensu zdania Kolegi.

Spróbuję wyjaśnić.

Nie napisałem, że po to je tworzono, tylko że po to się do nich zaciągano, by się "lansować" na Krakowskim. I z góry przepraszam pamięć tych, którzy się zaciągnęli, by faktycznie walczyć.

Sprawa dotyczy przede wszystkim legii - Legii Litewsko-Wołyńskiej, która miała się rekrutować z ochotników zza Buga i Niemna, oraz Legii Nadwiślańskiej, tworzonej z ochotników zza Wisły i Sanu, czyli z Galicji. Także innych ochotniczych formacji, jak Szwadron Złotej Chorągwi czy Dywizjon Orła Białego i w ogóle pułki nowej jazdy, ale pozostańmy przy tych dwóch pierwszych Legiach.

Utworzono je po to, aby społeczeństwu polskiemu (w sumie - ludności Warszawy) dać znać, że nasi bracia z "prowincji zabranych" i z bratniej Galicji są z nami. Dlatego zaproponowano tworzenie z ochotników odrębnych formacji i wyłożono na nie szczodre fundusze. Dla efektu propagandowego. Efekt militarny też miał być, ale chyba nikt nie wątpił, że z militarnego punktu widzenia lepiej było tych ludzi wcielić do istniejących pułków, niż tworzyć z nich nowe.

Z resztą kto naprawdę chciał się bić, znajdował sam ku temu okazję. 5 Pułk Ułanów im. Zamoyskich w przeważającej części składał się z ochotników z Galicji. Jego dowódca, Gawroński, miał twardą rękę i nie zamierzał "paniczów" traktować inaczej niż chłopskich rekrutów, dzięki czemu już w lutym pułk wykazał pełną gotowość bojową. Bardzo wielu ochotników zasiliło szwadrony Dwernickiego, tworząc ze starymi wiarusami swoisty konglomerat, w wyniku czego powstał może jeden z najlepszych korpusów kawalerii w epoce. Podobnie ochotnicy z Wołynia raczej dołączali do Dwernickiego, kiedy stał w Zamościu.

W Warszawie pozostali głównie ci, którym służba pod Dwernickim czy Gawrońskim niezbyt pasowała. I to głównie oni tworzyli owe legie, nieco się wzorując na chorągwiach pospolitego ruszenia, albo XVIII-wiecznej Kawalerii Narodowej. Każda z tych Legii była planowana w postaci brygady, składającej się z 6 szwadronów i 2 batalionów, więc zaczęto od rozdawania stanowisk oficerskich. A że w sumie skończyło się na 2 szwadronach w każdej legii i półbatalionie piechoty, to większość tych "oficerów", nota bene często bez najmniejszego przygotowania wojskowego, nie miała co robić. Ale i ci którzy patentów nie dostali, czuli się przynajmniej "towarzyszami" i rozglądali się, gdzie są ci "pocztowi", którzy i konia wyczyszczą, i coś do żarcia podadzą. A tu pocztowych brak, a nawet jak są jakieś "chłopskie syny", to mówią, że oni są żołnierze, a nie parobcy.

Tego typu problemy odnotowano w wielu formacjach ochotniczych, także w Jeździe Poznańskiej czy 2 Pułku Jazdy Kaliskiej, w których jednak znaleźli się dowódcy, zdolni do szybkiego doprowadzenia ich do zdolności bojowej. Legiom pozostawiono nadmiar samorządności, ostatecznie wyszły w pole późno, Litewsko-Wołyńska w maju, Nadwiślańska w czerwcu, każda w sile 2 szwadronów, piechota jedynie w Legii Litewsko-Wołyńskiej w sile niewiele większej niż jedna kompania.

Nadmiarowi oficerowie pozostali na Krakowskim Przedmieściu.

QUOTE
A co do Tatarów to przypadkiem część nie wstąpiła do 10 i 13 puł.?
Tu fotki 10 puł. (mundury zwędzili z magazynów huzarów grodzieńskich):
Załączony obrazek
Załączony obrazek

Ale skąd Twoje przypuszczenie, że wstąpiła?

Co do 10 Pułku Ułanów to istotnie dostali zapasy mundurowe Pułku Ułanów Grodzieńskich Gwardii Litewskiej. Pułk ten do 29 listopada 30 roku stacjonował w Warszawie i widać nie wywiózł wszystkich zapasów. Określenie "zwędzili" nie jest chyba zbyt trafne, po prostu jacyś urzędnicy z komisji ubiorczej zdecydowali, że szkoda, by to mole zżarły.

No a ten dopisek, że oni byli "na Litwie" to bzdura kompletna. 10 Pułk Ułanów nie walczył na Litwie, został sformowany w Warszawie niewiele wcześniej, niż Giełgud przekroczył granicę pruską. Zapewne jakiegoś "historyka" zmyliła nazwa "huzarzy grodzieńscy" - uznał, że jak "grodzieńscy", to byli w Grodnie, czyli na Litwie. A w rzeczywistości stali w warszawskich "Łazienkach".

Ten post był edytowany przez jancet: 10/09/2011, 22:38
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #9

     
Ammianus_Marcellinus
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 872
Nr użytkownika: 50.193

Zawód: student
 
 
post 11/09/2011, 4:42 Quote Post

QUOTE
W Warszawie pozostali głównie ci, którym służba pod Dwernickim czy Gawrońskim niezbyt pasowała. I to głównie oni tworzyli owe legie, nieco się wzorując na chorągwiach pospolitego ruszenia, albo XVIII-wiecznej Kawalerii Narodowej.

Tacy jegomościowie zdarzali się, głównie bogaci szlachcice, którzy współtworzyli legie z podobnymi sobie panami, będąc fundatorami formujących się jednostek na zaściankowej prowincji lub ze swojego majątku. Również zdarzali się karierowicze (jak to w wojsku), którzy zaszczytnych pozycji szukali w "nowych" jednostkach, gdzie samo doświadczenie bojowe mogło gwarantować wysoką rangę w kadrze oficerskiej takich formacji lub nawet przychylność "fundatora". Można powiedzieć, że wspomniana samowola szlachecka powodowała problem z dyscypliną i tzw. "łaźikowstwo" wojskowe, jak również zwiększenie perspektyw przy nowotworzejących się oddziałach, gdzie potrzebne było zapełnienie kadry wojskowej. Dlatego sądzę, że ta grupa oficerów bez przydziału była nieliczna i każdy starał się szukać swojego miejsca w wojsku by nie zhańbić swojego żołnierskiego honoru.
QUOTE
Co do 10 Pułku Ułanów to istotnie dostali zapasy mundurowe Pułku Ułanów Grodzieńskich Gwardii Litewskiej.

Chyba Lejb-Gwardyjski Grodzieński Pułk Huzarów stacjonujących w Warszawie, a nie Ułanów chyba kolega pomylił z 23 Pułkiem Ułanów Grodzieńskich (II RP), który nawiązywał do tradycji 23 Pułku Ułanów Litewskich z powstania listopadowego. Co do Lejb-Gwardyjski Pułku Ułanów Jego Wysokości to stacjonowali w Warszawie i jak pamiętam od samego rozpoczęcia powstania w stolicy starli się chyba ze strzelcami konnymi.
QUOTE
No a ten dopisek, że oni byli "na Litwie" to bzdura kompletna. 10 Pułk Ułanów nie walczył na Litwie, został sformowany w Warszawie niewiele wcześniej, niż Giełgud przekroczył granicę pruską. Zapewne jakiegoś "historyka" zmyliła nazwa "huzarzy grodzieńscy" - uznał, że jak "grodzieńscy", to byli w Grodnie, czyli na Litwie. A w rzeczywistości stali w warszawskich "Łazienkach".

Prawda, bo walczyli na Mazurach, a co do umundurowania to jest huzarskie lecz nie czarne tylko ciemno zielone, jak u B.Gembarzewskiego.
Załączony obrazek
pozdr
 
User is offline  PMMini Profile Post #10

     
jancet
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 762
Nr użytkownika: 52.484

Stopień akademicki:
Zawód: BANITA
 
 
post 3/10/2011, 23:51 Quote Post

QUOTE(Ammianus_Marcellinus @ 11/09/2011, 4:42)
Tacy jegomościowie zdarzali się, głównie bogaci szlachcice, którzy współtworzyli legie z podobnymi sobie panami, będąc fundatorami formujących się jednostek na zaściankowej prowincji lub ze swojego majątku. Również zdarzali się karierowicze (jak to w wojsku), którzy zaszczytnych pozycji szukali w "nowych" jednostkach, gdzie samo doświadczenie bojowe mogło gwarantować wysoką rangę w kadrze oficerskiej takich formacji lub nawet przychylność "fundatora". Można powiedzieć, że wspomniana samowola szlachecka powodowała problem z dyscypliną i tzw. "łaźikowstwo" wojskowe, jak również zwiększenie perspektyw przy nowotworzejących się oddziałach, gdzie potrzebne było zapełnienie kadry wojskowej. Dlatego sądzę, że ta grupa oficerów bez przydziału była nieliczna i każdy starał się szukać swojego miejsca w wojsku by nie zhańbić swojego żołnierskiego honoru.

Chciałem nawiązać to tego wątku ówczesnej dyskusji - o łatwości uzyskiwania stopni przez ochotników, dość często połączonej z niechęcią do znoszenia wojennych trudów, choć też z gotowością do poniesienia bohaterskiej śmierci (byle bez odparzonych nóg, zimna i wszy).
Dostał mi się do ręki "Zbiór różnych drobnostek..." Józefa Trzaskowskiego, nota bene urodzonego jako Józef Trzaska, chłopski syn spod Krakowa, który wybił się na mieszczanina i wziął, jako ochotnik, udział w wojnie 1831 roku.

Temat ten w znikomym stopniu dotyczy Tatarów w LLW, choć może być przyczynkiem do opisu podejścia ochotników z innych zaborów do służby w armii powstańczej.

Jeśli Niosący Włócznię uzna, że należałoby to wydzielić w odrębny wątek, przyznam mu rację. Ale że w innym dziale za samodzielne wydzielanie wątku srodze mnie obsobaczono, więc teraz pozostanę bezczynnym.

Wydarzenia, które towarzyszyły imć Trzaskowskiemu podczas owej wojny będę przedstawiać... w nieco innej optyce, niż sam Trzaskowski je opisuje. Rzekłbym, że z nieco krzywego zwierciadła autora chciałbym je ukazać w zwierciadle płaskim, choć niekiedy mogę się mylić lub po prostu przesadzić. Z resztą Trzaskowski wcale nie usiłuje pokazać swych przeżyć jako szczególnie bohaterskich. Pisze ten tekst jako "pro memoria" dla syna i raczej chce go ustrzec od romantycznych porywów.

Wracam więc do faktów, dotyczących udziału Józefa Trzaskowskiego w owej wojnie.

Z początku imć Józef, niezamożny mieszczanin krakowski, odnosił się do powstania dość sceptycznie, dopiero wieści o bitwie pod Grochowem (w której ponoć zostaliśmy panami placu boju) wzbudziły w nim i jego kolegach przekonanie, że w tej wojnie udział wziąć wypada. Wcale nie kryje, że w tym przekonaniu znaczny udział miała pewna, nader majętna panna, która zapewne była przepełniona patriotycznymi uczuciami.

Więc, "w ostatnich dniach kutego, połączywszy się z gronem dawnych towarzyszy szkolnych, postanowiliśmy w gronie około 50-ciu odbyć wspólną podróż do Warszawy". Wprawdzie wkrótce po tym postanowieniu okazało się, że nie maja pieniędzy, by je w czyn wprowadzić, ale zorganizowali zbiórkę w Krakowie i wkrótce "było 2000 złotych, dostateczne na uzbrojenie jakie takie i na podróż całą".

O żadnych trudnościach w przekroczeniu granicy nie wspomina, wręcz przeciwnie, po mszy w katedrze "odprowadzeni zostaliśmy w tłumie przyjaciół i miłych każdemu osób wpośród śpiewów i kapeli milicji krakowskiej" do granicy.

Jednakże za granicą zaczęły się schody, bo trzeba było iść pieszo, a tu raz roztopy, raz mróz, a mieszczańska młodzież do chodzenia nienawykła. Umyślili sobie zatem, że skoro idą w odsiecz ojczyzny, to ojczyzna ma ich w miejsce potrzebne dowieźć. Zaczęli żądać od władz lokalnych dostarczania im podwód. Wprawdzie władze te pewien opór stawiały temu życzeniu "i co do urzędników spotykaliśmy ... nawet niechęć ... w dostarczaniu nam podwód", ale jednak swoje wymusili (na koszt państwa, rzecz jasna) i po cca 2 tygodniach do Warszawy przybyli. W trakcie podróży znaleźli czas na zmiany personalne w dowództwie owego "oddziału", połączone z okrzykami "porąbać go!", choć zda się, że w czyn tego postulatu nie wprowadzono.

Jak już przybyli do Warszawy, to osiedli w Hotelu Wileńskim, zda się, że w jednym z droższych, gdzie zabawili troszkę. Zapewne tak długo, aż im się owe 2000 zł, uzbierane na wojnę w Krakowie, skończyło. W międzyczasie spotkał ich nie lada zaszczyt - mieli okazję przedstawić się "Naczelnemu Wodzowi Siły Zbrojnej Narodowej", czyli Skrzyneckiemu. Ten im od razu nadał stopnie podoficerskie (zapewne kaprala) i pozwolił wybrać pułk, w którym mieli służyć. Nasz Trzaskowski wybrał już wtedy sławny z Olszynki 4 ppl.

Czy od razu pośpieszyli do służby? Bynajmniej: "chociaż nam miła była swoboda celem rozpatrzenia się w ogromnej i nie znanej nam stolicy, ... pośpieszyliśmy atoli niebawem w chętne obowiązki, tak dla ćwiczenia się w robieniu bronią, jak niemniej korzystania z otrzymanego żołdu - kieszenie bowiem kaducznie nam się powypróżniały". Gdy zaś Trzaskowski wyfasował mundur podoficera 4 PPL (nie trzymając nigdy wcześniej karabinu w rękach), czym prędzej sprzedał "burkę, konfederatkę z pawim piórkiem i niezdatny do piechoty wyborny pałasz".

Czyli dołączyli do jednostek dopiero wtedy, gdy pieniędzy na hotel i knajpy zabrakło. Co więcej - dostali zupełnie niezasłużenie - stopień i żołd kaprala, nie umiejąc nawet nabijać broni. Można sobie wyobrazić, co myśleli o nich starzy żołnierze.

Potem Trzaskowski odbywał służbę wartowniczą na wałach Pragi i Szańcu Przedmostowym, czasem wychodził na patrole, aż w końcu wziął udział w bitwach pod Wawrem i Dębem Wielkiem, których nota bene nie rozróżnia. Pisze o tym, że jego pułk wziął armaty, ale czy zdarzyło mu się wystrzelić - o tym nie pisze. Zdaje się, że będąc kapralem, nie potrafił posługiwać się karabinem.

W każdym razie marsze znużyły go tak bardzo, że wieczorem uznał się za chorego. Lekarz pułkowy uznał go za chorego i o świcie miał opuścić jednostkę i udać się do Warszawy do lazaretu. Jednak uznał, że do świtu zbyt długo musiałby czekać, więc postanowił do Warszawy wyruszyć niezwłocznie. Może byłby uznany za dezertera, ale pomylił drogę i zamiast skierować się ku Warszawie, poszedł na wschód, ku cofającym się wojskom rosyjskim.

Najpierw napatoczył się na jakiegoś samotnego piechura rosyjskiego, z którym sobie pogadali i rozeszli się w swoje strony. Potem na patrol, jak twierdzi - dragonów, choć dalibóg dragonów żadnych tam być nie mogło, pewnie szło o strzelców konnych. Ci "dragoni" potłukli go trochę, uprzednio wystrzeliwszy z jego karabinu nad jego głową. Ani myślał się przed nimi bronić, po prostu uniósł karabin nad głowę, oni mu go zabrali i wystrzelili. W końcu poszedł spać do jakiejś chałupy i spał w jednym łóżku z owym sołdatem, z którym wcześniej się poznali. No i przyszli nasi, którym się zameldował jako ranny (bo go owi "dragoni" do krwi obili), więc go odesłano do szpitala.

Pobyt w szpitalu wielce sobie chwalił - "nie spieszyło się więc do pułku". Ale w końcu "trzeba się było udać <<do placu>>. Tam nadszedł rozkaz, aby z rekonwalescentów wybrać podoficerów, ci będą mianowani podporucznikami i udadzą się w miejsca wskazane do ćwiczenia rekrutów w musztrze".

Więc o mały włos imć Trzaskowski zostałby oficerem (podejrzewam, że gdyby miał prawdziwe szlacheckie papiery, i tak by nim został), ale na przeszkodzie stanęło to, że zapadł był na cholerę. Wprawdzie cholera wg jego relacji wygląda nieco dziwnie, bo z tego, co wiem, problem w tej chorobie polega na tym, że biegunka i wymioty powodują gwałtowne odwodnienie organizmu, a jednocześnie chory nie czuje pragnienia i umiera de facto z odwodnienia; płyny chorym trzeba podawać niemal przemocą, wtedy jest wielkie prawdopodobieństwo ozdrowienia. A Trzaskowski "w bólu gwałtownym pragnął rzucić się do zimnej głębokiej wody, stąd brała go ochota do picia tejże". Może po prostu już wiedział, jak sobie z cholerą radzić.

W każdym razie do pułku (właściwie do jego resztek, bo większość zmarniała pod Ostrołęką) dołączył w czerwcu, albo i w lipcu. Brał udział w obronie Warszawy, choć o tym, by kiedykolwiek strzelał, a tym bardziej bił się na bagnety, nie wspomina. Zapewne więc tego nie robił, skoro tak dokładnie opisuje, jak w marcu poddał się koło Dębego i jak go obili.

Potem przetułał się od Płocka do Krakowa w chłopskim przebraniu, w Krakowie bał się represji, więc uciekł na jakiś czas na Węgry, ogólnie jednak żadne prześladowania go nie spotkały, ożenił się ze wspomnianą majętną panną etc. etc. zwyczajne życia koleje.

Powstaje jednak pytanie - po co? Po co ten facet porzucał swój fach i swoje miejsce w świecie, żeby wziąć udział w narodowej walce z wrogiem?

Pewnie kierowały nim szlachetne intencje, ale faktycznie on i jemu podobni przyczynili się do klęski powstania. Władze powstańcze przez cca 5 miesięcy ponosiły ciężar jego podoficerskiego żołdu, jego strawy, a także jego pobytu w szpitalu. Nic nie wskazuje na to, by w tym czasie oddał choć jeden strzał w obronie ojczyzny, zadał choć jeden cios bagnetem.

Fakt - w ówczesnej taktyce podstawową zaletą żołnierza było po prostu trwanie w linii. Ale nie mamy żadnych informacji o tym, żeby gdzieś po prostu stał w linii. Był podoficerem bez przydziału, nie było dla niego określonego regulaminem miejsca. Mógł stać wszędzie - a że zwykle nie chcemy ginąć nie wiadomo po co, zapewne chował się gdzieś z tyłu.

Być może, gdyby nie ten nieszczęsny awans na kaprala, byłby po prostu jednym z tysięcy żołnierzy. Choć wątpię. I tak po pierwszym noclegu na błocie w marcowym chłodzie zgłosiłby się do lekarza i dostałby zgodę na powrót do Warszawy.

No i tyle. Planowałem przytoczyć tę historię w opozycji do tez Ammianusa Marcellinusa o wojskowym honorze i takich coś tam. Ale w sumie wzruszyłem się losem tego ochotnika, który nader szybko przekonał się, że wojskowy honor to on ma w rzyci i przede wszystkim chce wrócić do ukochanej z posagiem 20 000 zł.

Ten post był edytowany przez jancet: 4/10/2011, 1:33
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #11

     
Hieronim Lubomirski
 

Hetman Wielki Koronny
*******
Grupa: Użytkownik
Postów: 2.581
Nr użytkownika: 1.410

Zawód: Kawaler Maltanski
 
 
post 31/10/2011, 17:00 Quote Post

W piśmie Rocznik Tatarski : czasopismo naukowe, literackie i społeczne, poświęcone historii, kulturze i życiu Tatarów w Polsce T. 1 z (1932) roku, znajduje się artykuł
Leona Kryczyńskiego ,,Tatarzy litewscy w Wojsku Polskim w powstaniu 1831 roku'' str. 68 w wyszukiwarce, a 113 w piśmie.
http://pbc.biaman.pl/dlibra/doccontent?id=11764&dirids=1
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #12

     
jancet
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 762
Nr użytkownika: 52.484

Stopień akademicki:
Zawód: BANITA
 
 
post 31/10/2011, 22:28 Quote Post

Bardzo ciekawy link, Hieronimie, znalazłeś. Pochodzący z tatarskiej arystokracji publicysta, Leon Kryczyński, zebrał wiele wzmianek udziale Tatarów w wojski powstańczym. Tekst wprawdzie ma charakter przyczynkarski - autor ujmuje w nim wszystko, co udało mu się na ten temat znaleźć, nie prowadzi analizy, nie weryfikuje, nie porównuje z innymi informacjami - co w najmniejszym stopniu nie umniejsza wagi tegoż tekstu.

Spróbuję z niego wyciągnąć, co najistotniejsze i co dotyczy działań na terenie Królestwa. Tak dla leniwych, którym nie chce się pliku ściągać, tekstu czytać i analizować.

Największa grupa Tatarów znalazła się zapewne w szeregach 2 P. J. Augustowskiej, dowodzonego początkowo przez płk. Oborskiego, potem przez mjr. Bułharyna. Pułk ten był od początku przeznaczony do działań partyzanckich i osłonowych (zgodnie z planem Prądzyńskiego z końca stycznia, skierowanym do Radziwiłła, który został zaakceptowany z niewielkimi zmianami). I takie też zadania pełnił - starcie pod Ostrołęka zostało w tekście Kryczyńskiego opisane. Podobnie jak inne oddziały o podobnym przeznaczeniu nie został przejęty przez Komisję Rządową Wojny. W tekście Kryczyńskiego jest jedno uchybienie - nazwę 7 Pułk Ułanów oddział ten nosił od maja (może trochę wcześniej, ale na pewno nie w lutym), kiedy został włączony do sił regularnych i widnieje w rejestrach KRW, początkowo w sile 2 szwadronów, trochę ponad 250 ludzi. Maksymalny stan osiąga w sierpniu, prawie 500 ludzi w 4 szwadronach, zdaje się, że dzięki włączeniu do 7 PU Legii Litewsko-Ruskiej.

Na początku lipca wyciągnięto z tego pułku (może i z innych jednostek) oficerów i podoficerów tatarskiej narodowości, tworząc pluton kadrowy w sile może kilkunastu, może 40 ludzi, przeznaczony do korpusiku Samuela Różyckiego, mającego wejść na Litwę od strony Drohiczyna. Po dotarciu do rejonów, licznie zamieszkiwanych przez Tatarów, pluton ten miał być rozwinięty do pułku (zwykle ok. 600 ludzi), stąd postawienie na jego czele tak wysokiego rangą oficera, pułkownika Samuela Murzę Ułana.

Z Litwy korpusik Różyckiego wycofał się na tyle szybko, że pluton nie zdołał zebrać tatarskich ochotników, potem pozostawał w składzie korpusu Różyckiego, działającego w Sandomierskiem. Nie mógł być zbyt liczny, skoro włączono go do 3 szwadronu Pułku Jazdy Wołyńskiej Karola Różyckiego (dwóch było tam Różyckich - Samuel, dca korpusu i Karol, dca pułku).

Jest też wzmianka, że umundurowanie tegoż oddziałku było podobne do mundurów 1 P. Ułanów, czyli wyraźnie różniło się od biało-granatowego ubioru Wołynian. 1 P. Ułanów nosił mundur granatowo-karmazynowy z białym, mundur 7 P. Ułanów był podobny, jednak różnił się odcieniem czerwieni - był granatowo-pąsowy z białym. Dla wyjaśnienia - pąs to kolor bardzo zbliżony do dziś obowiązującej czerwieni na naszych flagach i godłach, karmazyn zaś jest wyraźnie przesunięty w stronę fioletu, a zarazem bardziej wysycony, ciemniejszy. Dla nas to może mało istotne, wtedy przywiązywano do tego dużą wagę ze względu na symbolikę koloru karmazynowego, kojarzonego ze stanem szlacheckim (Kawaleria Narodowa, 1. Pułk Szwoleżerów Gwardii Cesarskiej etc.).

Kryczyński zebrał także informacje o synach słynnego gen. Bielaka, z których jeden zginął pod Wierzbicą. Imienia nie podano.

Intrygujące jest, że wiele źródeł podaje, że dca płk Samuel Murza Ułan zginął we wrześniu pod Stopnicą, ale z drugiej strony austriacki kapitan Peck opisuje szczegółowo jego spotkania z tą osoba zima 1831/1832 w obozie internowanych wojsk polskich w Galicji. Pomimo iż nazwisko Ułan mogło być wśród Tatarów popularne, trudno wyobrazić sobie, że było dwóch Samuelów Ułanów i to obaj pułkownicy.

Na ile relacje kpt Pecka są wiarygodne, trudno powiedzieć. Kryczyński podaje, że ów Peck wyszczególnia "7 pułk konnicy", określając go jako "tatarski", "pułk podlaski Nr. 7" i jeszcze "7 pułk ułanów". Zdecydowanie musi chodzić we wszystkich przypadkach o 7 Pułk Ułanów, a dokładniej o ów oddziałek, dołączony do Różyckiego, bo gro tegoż pułku działało w ramach armii głównej i mogło przekroczyć jedynie granicę pruską wraz z Rybińskim.

Może ktoś się jedynie podawał za płk. Ułana? Gdzieś się zetknąłem z informacja, że jakiegoś sobowtóra-samozwańca miał Dwernicki, mjr Grotthus jakieś bajki opowiadał o swej roli w powstaniu, więc i to nie wykluczone. Co prawda oficerowie Różyckiego rozpoznali by figuranta, chyba że... za płk. Ułana podawał się ktoś, kto w powszechnym przekonaniu powinien ukrywać swą prawdziwą tożsamość i był w tym przez kolegów wspierany.

Ale to już zakrawa o historię hr. Monte Christo, może więc dajmy spokój tym dywagacjom.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #13

 
2 Użytkowników czyta ten temat (2 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej