Witaj GOŚCIU ( Zaloguj się | Rejestracja )
 
5 Strony < 1 2 3 4 > »  
Reply to this topicStart new topicStart Poll

> Armia rzymska w IV-V w.,
     
konfederat
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 122
Nr użytkownika: 7.652

 
 
post 18/09/2005, 10:19 Quote Post

Theodorusie masz zapewne sporo racji jednak nawet gdyby legiony w 4 w ne prezentowały poziom legionów Wespazjana to bez pomocy licznej kawalerii nie byłyby wstanie bronić granic cesarstwa. Częstotliwość najazdów barbarzyńców ich szybkość,nie pozwalały legionom na skuteczną obrone.Powstanie licznych jednostek jazdy musiało wynikać z zaistniałej sytuacji militarnej. Nawet legiony tytusa w walce z hunami nie odniosły by pełnego zwycięstwa, bo czym miano by dokonać go, tymi marnymi aleami jazdy które wówczas Rzym posiadał, do czasów Galiena Rzymianie nie posiadali prawdziwej licznej jazdy, a ona była niezbędna, drugi aspekt - spadek jakościowy- owszem ale pamiętaj że o wiele tańsze jest utrzymanie wojownika pieszego niż konnego, więc jeśli w dobie kryzysu decydowno się na utrzymywanie licznych jednostek jazdy to naprawdę musiały być one niezbędne,mimo utrzymywania ogromnej armii przeszło 500 000 w 4 w , wciąż miano problemy z wygospodarowaniem mobilnych odwodów
, musiano tworzyć jazde bo jest ona znacznie mobilniejsza od każdej formacji piechoty.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #16

     
MikoQba
 

J'essaie d'être une bonne personne
********
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 3.843
Nr użytkownika: 8.008

Jacques Nicolas
Stopień akademicki: Dysortograf
Zawód: Dziennikarz
 
 
post 18/09/2005, 16:59 Quote Post

Tu juz przechodzimy do problematyki wyszszości jazdy nad piechotą i odwrotnie. Przedstawiłes jazde jako mcos z góry lepszego od piechoty. Pamietajmy o słabych stronach kawalerii. Problemy w wealce w terenach lesnych i górskich. Koniecznośc zdobywania paszy(trudno o nia zwłaszcza zimą). Jesli chodzi o koszta to pamietajmy ze legionista w okresie pryncypatu miał duzo wyrzszy żołd od kawalerzysty. A jesli chodzi o mała mobilniosc i trudnosci z pokonaniem konnego przeciwnika w IV i V wieku, to pamietajmy że zasadniczo piesze armie frankijskie bez trudu gromiły swych konnych przeciwników(np. Wizygotów), a dyscyplina i organizacja zwartych mas frankijskiej piechoty nie mogła sie przeciez równac z legionami w czasach Flawiuszy czy Antoninów. Do tetgo warto pamietac ze (poza bitwa pod Carrae, która jest odosobnionym przypadkiem), przez z górą trzy wieki piesze w wiekszości armie rzymskie, generalnie zwyciesko wychodziły z wojen z konnymi Partami, a puźniej Persami.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #17

     
Theodorus
 

Teodor
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 5.008
Nr użytkownika: 1.771

:)
Stopień akademicki: M¹drala
Zawód: Asystent muzealny
 
 
post 18/09/2005, 20:01 Quote Post

QUOTE(konfederat @ 18/09/2005, 11:19)
Theodorusie masz zapewne sporo racji jednak nawet gdyby legiony w 4 w ne prezentowały poziom legionów Wespazjana to bez pomocy licznej kawalerii nie byłyby wstanie bronić granic cesarstwa. Częstotliwość najazdów barbarzyńców ich szybkość,nie pozwalały legionom na skuteczną obrone.Powstanie licznych jednostek jazdy musiało wynikać z zaistniałej sytuacji militarnej. Nawet legiony tytusa w walce z hunami nie odniosły by pełnego zwycięstwa, bo czym miano by dokonać go, tymi marnymi aleami jazdy które wówczas Rzym posiadał, do czasów Galiena Rzymianie nie posiadali prawdziwej licznej jazdy, a ona była niezbędna, drugi aspekt - spadek jakościowy- owszem ale pamiętaj że o wiele tańsze jest utrzymanie wojownika pieszego niż konnego, więc jeśli w dobie kryzysu decydowno się na utrzymywanie licznych jednostek jazdy to naprawdę musiały być one niezbędne,mimo utrzymywania ogromnej armii przeszło 500 000 w 4 w , wciąż miano problemy z wygospodarowaniem mobilnych odwodów
, musiano tworzyć jazde bo jest ona znacznie mobilniejsza od każdej formacji piechoty.
*


Bitwa od Farsalos - starcie masy kawalerii Pompjusza przeciw kawalerii mniej licznej ale przemieszanej z piechotą. Walki wcześniejsze z masami kawalerii w Galii. Walki z w dużej mierze konnymi jednostkami z państwa Partów (nie partyjskich, gdyż było ich państwo rodzajem federacji) w I i na początku II w ne. To przykłady, że legiony obdarzone dobrymi dowódcami (oczywiście użycie jazdy, jej koncentracja, mają tu główne znaczenie) i odpowiednim wsparciem jazdy, której stany nie oddają zestawienia ilościowego z IV w, mogły walczyć z przeciwnikami używającymi znacznych sił jazdy. Pamiętajmy, że Hunowie to nie tylko jazda.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #18

     
konfederat
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 122
Nr użytkownika: 7.652

 
 
post 18/09/2005, 22:26 Quote Post

Oczywiście ,ale podane przez ciebie przykłady dotyczą zupełnie innej sytuacji militarnej imperium, po pierwsze teatr działań obejmował ściśle określone terytorium, wojny wówczas nie były toczone na całym terytorium imperium a jedynie na pewnych jego obszarach, w czwartym wieku nawała barbarzyńców była tak silna że w każdym miejscu imperium mogła być potrzebna armia, w 1 i 2 w ne takiego niebezpieczeństwa nie było, a w 4 wieku armia musiała być na tyle ruchliwa aby móc być przeżucona w jak najszybszym czasie, po to była jazda, w tym celu zredukowano liczbe żołnierzy w legionie by tych legionów nie dzielić co było mimowszystko kłopotliwe. Wcześniej koncentrowano pewną liczbe legionów wraz z wojskami posiłkowymi kosztem innych spokojniejszych terenów. W 4 w ne Rzym nie był w stanie na dłuższy okres ogołocić którejś z granic, dlatego stawiano na ruchliwość i dlatego tworzono liczną jazde.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #19

     
Theodorus
 

Teodor
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 5.008
Nr użytkownika: 1.771

:)
Stopień akademicki: M¹drala
Zawód: Asystent muzealny
 
 
post 19/09/2005, 7:30 Quote Post

"w czwartym wieku nawała barbarzyńców była tak silna że w każdym miejscu imperium mogła być potrzebna armia,"
To chyba w III w. ne. Przynajmniej w IV wieku przez większość czasu nie prowadzono walk na dwa fronty (myślę tu o barbaricum europejskim i o granicy z Persją). Do drugiej połowy IV w bezproblemowo koncentrowano armię na większe operacje.

"a w 4 wieku armia musiała być na tyle ruchliwa aby móc być przeżucona w jak najszybszym czasie"
W iv w. ponad 2/3 armi to wojska pograniczne o ruchliwości takiej jak założenie działania tej jednostki wogóle. Zdarzało się, że wcielano liminatei w korpusy interwencyjne, ale sporadycznie. Pozatym wojska interwencyjne stacjonują w głębi prowincji. Była to głównie piechota, a nie jazda. Oddziały obecne przy cesarzu, będące w wiekach wcześniejszych siłami szybkiego reagowania, w IV wieku są dużo mniej liczne.

"W 4 w ne Rzym nie był w stanie na dłuższy okres ogołocić którejś z granic,"
W sumie to był w stanie, ale tu przyznaj, że z różnym skutkiem. Stąd Frankowie nad górnym Renem.

" dlatego stawiano na ruchliwość i dlatego tworzono liczną jazde."
W masie całego wojska nie aż tak liczną. Nadal przytłaczająca masa to piechota.

www.adiutrix.za.pl
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #20

     
konfederat
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 122
Nr użytkownika: 7.652

 
 
post 19/09/2005, 16:06 Quote Post

QUOTE
W masie całego wojska nie aż tak liczną. Nadal przytłaczająca masa to piechota.

Na początku 4 w jazda stanowiła ok 25% całości armi w piątym wieku już ok 40%,zakładając że limitanei kładały się w większości z piechoty i stanowiły ok 2/3 całości armi,to udział jazdy w comitatenses które były ruchomymi odwodami, musiał być dość znaczny.

 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #21

     
yakuz
 

II ranga
**
Grupa: Użytkownik
Postów: 87
Nr użytkownika: 8.479

 
 
post 19/09/2005, 19:51 Quote Post

Witam
kawaleria na pewno dysponowała ogromnymi możliwościami manewru w skali taktycznej i może operacyjnej. Zwłaszcza jeśli mówimy o krótkim czasie działania armii i w miarę sprzyjającym terenie. Nie koniecznie była ona jednostką szybszą strategicznie w porównaniu do piechoty. Marsz całej armii i jego szybkości zależy od organizacji tej że armii oraz warunków terenowych (bo niby po co rzymianie budowali drogi)

Tych danych nie jestem pewien, ale wydaje mi się że w książce „kawaleria pancerna” Clayncego (nie jestem pewien czy poprawnie napisałem autora, była wzmianka, iż według regulaminu armii amerykańskiej z XIX w. Kawaleria i piechota poruszała się ze zbliżoną prędkością. To znaczy że nakazane przez ten regulamin trasy marszu w stosunku do czasu ich przebycia był podobne dla piechoty i kawalerii dla większych odcinków. Zaznaczam że chodziło o przebytą drogę w czasie co najmniej 2 tygodni. Autor sugerował, że w dłuższych okresach czasu ludzie lepiej znoszą marsze, zwłaszcza w sprzyjającym terenie. W konkluzji stwierdzał iż piechota miała szanse być szybsza od kawalerii pod warunkiem że „wyścig” będzie trwał wystarczająco długo.

Tym nie mniej oczywistym jest dla mnie, iż musiała być poważna przyczyna zwiększenia liczy kawalerii w armii rzymskiej w tym okresie. Najprawdopodobniej taka armia lepiej się sprawdzała. Prawie zawsze kawaleria jest droższa od piechoty bo oprócz zapłaty dla kawalerzysty konieczne jest opłacenie dodatkowego wyposażenia dla konia, a także dochodzą koszty utrzymania konia.
 
User is offline  PMMini Profile Post #22

     
Sewer
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.178
Nr użytkownika: 14.030

Stopień akademicki: coś tam wiem :)
 
 
post 22/08/2007, 21:58 Quote Post

Jak się miała sprawa uzbrojenia ochronnego w V i IV w. Dokładnie chodzi mi o ciężkozbrojną piechotę. Kolczuga pewnie była na wyposażeniu powszechnym. Ale można zobaczyć np. na płaskorzeźbie Honoriusza jeszcze kirys. Ale najbardziej ciekawi mnie powszechność pancerza łuskowego (lorica squamata). I czy tylko najbogatsi mogli sobie na to pozwolić ??

user posted image
 
User is offline  PMMini Profile Post #23

     
Theodorus
 

Teodor
*********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 5.008
Nr użytkownika: 1.771

:)
Stopień akademicki: M¹drala
Zawód: Asystent muzealny
 
 
post 22/08/2007, 22:05 Quote Post

Kirysy to w bizancjum (i nie tylko) na płaskorzeźbach to i w średniowieczu nie tak wczesnym widać. Taki trend smile.gif, stylizacja postaci. Zapewne też zdarzało sie użycie takiego pancerza.
Łuskowa łatwiejsza była w wyrobie niż kolcza, ale to przeważnie. Kwestia rozmiaru łusek, sposobu ich mocowania, ich profilu i materiału. Zależy też jaka kolczuga smile.gif Wszystko jest tu względne. Jednak łuskowa zazwyczaj potrzebowała mniej pracy.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #24

     
Sewer
 

VI ranga
******
Grupa: Użytkownik
Postów: 1.178
Nr użytkownika: 14.030

Stopień akademicki: coś tam wiem :)
 
 
post 22/08/2007, 22:25 Quote Post

QUOTE
Kirysy to w bizancjum (i nie tylko) na płaskorzeźbach to i w średniowieczu nie tak wczesnym widać. Taki trend smile.gif, stylizacja postaci. Zapewne też zdarzało sie użycie takiego pancerza.
Łuskowa łatwiejsza była w wyrobie niż kolcza, ale to przeważnie. Kwestia rozmiaru łusek, sposobu ich mocowania, ich profilu i materiału. Zależy też jaka kolczuga smile.gif Wszystko jest tu względne. Jednak łuskowa zazwyczaj potrzebowała mniej pracy.


To znaczy że przeciętny żołnierz mógł sobie na nią pozwolić. A co do tych kirysów to oznaka szlachetności ma się rozumieć smile.gif . Czy barbarzyńcy znad Renu też produkowali łuskowe pancerze i czy germanie którzy szli do wojska np. Konstantyna Wielkiego byli dozbrajani na koszt Cesarstwa.
 
User is offline  PMMini Profile Post #25

     
Roxofarnes
 

III ranga
***
Grupa: Użytkownik
Postów: 277
Nr użytkownika: 3.898

 
 
post 28/08/2007, 19:53 Quote Post

Do tetgo warto pamietac ze (poza bitwa pod Carrae, która jest odosobnionym przypadkiem), przez z górą trzy wieki piesze w wiekszości armie rzymskie, generalnie zwyciesko wychodziły z wojen z konnymi Partami, a puźniej Persami.

Taa... Marek Antoniusz wygubil swoja armie w Armenii, Walerian pojmany, Gordian zabity, Karusa podobno piorun ubil, Galeriusza po klesce na wschodzie Dioklecjan przepedzil pieszo obok swego rydwanu, Juliana ustrzelil aniol.
Nawet Trajan po odtrabieniu sukcesu, pokonaniu wszystkiego co sie w Partii rusza musial niepyszny wrocic do domu.
Ale w zasadzie zgadzam sie, ze w bitwie konnica nie ma przewagi nad dobrze wyszkolona piechota. Ale wyszkolenie piechoty do tego stopnia tez nie jest tanie, co wiecej bitwa bitwa ale wojny w Persji skladaly sie z mnostwa potyczek. Podczas wyprawy Juliana perska ciezka jadza stosowala "hit and run tactics" - niby dziwne ale wydaje mi sie, ze postrzegamy ciezka jazde przez pryzmat XV-XVII wiecznych szarz europejskich
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #26

     
MikoQba
 

J'essaie d'être une bonne personne
********
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 3.843
Nr użytkownika: 8.008

Jacques Nicolas
Stopień akademicki: Dysortograf
Zawód: Dziennikarz
 
 
post 10/09/2007, 13:55 Quote Post

Zgadzam się, jednak warto zauważyć, że dopóki armie rzymskie były wyszkolone i zdyscyplinowane według wczesnocesarskich standardów(to jest mniej więcej do końca panowania Sewerów), porażki zdarzały się bardzo rzadko.
Do Konfederata. Nie zgadzam się że piechota w IV wieku wyszkolona według standardów z czasów Flawiuszy nie poradziła by sobie z najazdami w tym okresie z uwagi na małą mobilność. Pamiętajmy że barbarzyńskie plemiona w tym okresie , wcale tacy mobilnii nie byli, bo wyjąwszy franków wyruszali zazwyczaj na wyprawy obciążeni taborami i rodzinami.

Moim starym zwyczajem przy tego typu tematach zamieszczam rekonstrukcje.
Piechota rzymska z IV-V w.
user posted image
Jazda rzymska z IV-V w.
user posted image
Obrazki są ślicznusie. Autor- Igor Dzis, bardzo się postarał, na jednym z forów zamieścił nawet zdjęcia elementów wyposażenia znalezione przez archeologów na których się wzorował. Pancerz łuskowy tego efektownie wyglądającego katafrakta, to wierna kopia pancerza odnalezionego w Dura Europos.
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #27

     
Lord Mich
 

Capitaine
********
Grupa: Moderatorzy
Postów: 3.516
Nr użytkownika: 15.415

Michal Piekarski
Zawód: :)
 
 
post 10/09/2007, 15:48 Quote Post

Módłbyś podać adres to tego forum?
Pozdrawiam
 
User is offline  PMMini Profile Post #28

     
MikoQba
 

J'essaie d'être une bonne personne
********
Grupa: Przyjaciel forum
Postów: 3.843
Nr użytkownika: 8.008

Jacques Nicolas
Stopień akademicki: Dysortograf
Zawód: Dziennikarz
 
 
post 10/09/2007, 15:53 Quote Post

Proszę bardzo.
http://www.romanarmy.com/rat/viewtopic.php...der=asc&start=0
 
User is offline  PMMini ProfileEmail Poster Post #29

     
Antonius
 

IV ranga
****
Grupa: Użytkownik
Postów: 459
Nr użytkownika: 18.870

Daniel Budacz
Zawód: student
 
 
post 11/09/2007, 19:32 Quote Post

Pamiętam, że swojego czasu na forum, na które link podał MikoQba założyłem topic o armii rzymskiej, artylerii i konnicy w okresie późnego cesarstwa, i opinie były raczej jednogłośne, armia rzymska w omawianym okresie wcale nie była taka słaba jak chce tego wiele osób, a pogląd o jej rzekomej bezużyteczności ten należałoby gruntownie zlustrować. Oto i moje zdanie na ww. temat:

Twór jaki powstał po reformach Dioklecjana i Konstantyna, w niczym nieomal nie przypominał armii, dzięki, której Oktawian pokonał Marka Antoniusza pod Akcjum. Do istnienia powołana została zupełnie nowa struktura. W miejsce legionu liczącego około 6000 ludzi, powstały znacznie mniejsze formacje. Legiony którymi dowodził Julian Apostata, liczyły około 1000-1 500 ludzi. Wynikało to ze zmniejszenia skali działań, wielkości prowincji, oraz usprawnienia logistyki i aprowizacji w mniejszych legionach. Armia dzieliła się na dwa podstawowe typy formacji. Oddziały limitanei, których celem była obrona granic, zajmowały przygraniczne forty, znajdowali się pod komendą zarządcy prowincji zwanego dux. W czasach pokoju pełnili funkcje milicyjne, patrolując prowincję. Ich liczebność nie pozwalała im na samodzielną walkę z agresorem zewnętrznym. Gdy więc dochodziło do najazdu, zamykali się w przygranicznych kasztelach, aby spowolnić lub zatrzymać pierwsze uderzenie. Jednostkami, które miały wyprzeć wroga z terenów podległych Rzymowi, były formacje comitatenses. Dzięki niewielkim rozmiarom oraz faktowi, iż nie były przydzielone do żadnej konkretnej prowincji jednostki te mogły zostać, przynajmniej w teorii, rzucone w dowolny rejon imperium. Przypominały więc antyczny rodzaj sił, które współcześnie nazwalibyśmy wojskami szybkiego reagowania. Liczba oddziałów comitatenses na terenie całego imperium była najprawdopodobniej mniejsza niż limitanei, według Dupuyów stanowili oni jedną trzecią w stosunku do formacji obrony pogranicza. Dlatego też w razie, gdy ich siła okazała się niewystarczająca, przydzielano im do pomocy dodatkowe jednostki z formacji limitanei, zdarzał się, iż jednostki takie stawały się oddziałami mobilnymi już na stałe, przyjmowały wówczas miano pseudocomitatenses. System szybkiego przerzucania jednostek z jednej prowincji do drugiej powodował zanik stałych garnizonów. Dochodziło więc do sytuacji, w której mieszkańcy danego miasta musieli zapewnić dach nad głową, żołnierzom akurat okupującym dany region.
Istnienie tych dwóch paralelnych względem siebie formacji powodowało częste konflikty między ich żołnierzami. Służący w formacjach pograniczna żołnierze, zazdrosnym okiem patrzyli na swych towarzyszy z jednostek polowych. Wiązało się to z wyższym żołdem, jaki ci otrzymywali, większym prestiżem, oraz krótszym czasem służby, który w ich wypadku wynosił nie 24 jak u limitanei, a 20 lat.
Wprowadzenie reformy wojskowej nie zlikwidowało permanentnego problemu z niedoborem rekrutów, na jaki cierpiało cesarstwo. Niechęć do służby była tak wielka, iż aby uniknąć werbunku, przyszli poborowi obcinali sobie kciuki, by nie być zdolnymi do władania mieczem. Cesarze prześcigali się w pomysłach na temperowanie takich postaw. Konstantyn nakazał ludziom uchylającym się od służby wojskowej, podjąć pracę publiczną. Walentynian w roku 386 nakazał palić ich żywcem, zaś Teodozjusz uznał, iż mimo wszystko są oni zdolni do służby i przyjmował dwóch okaleczonych w miejsce jednego zdrowego.
Nawet tak surowe postępowanie nie było w stanie zlikwidować defetyzmu, oraz zapewnić stałego dopływu rekruta. Istotnym elementem stały się więc oddziały barbarzyńców. Służyli oni zarówno w wydawałoby się rdzennie rzymskich formacjach, jak i specjalnie tworzonych jednostkach foederatii, dowodzonych przez barbarzyńskich wataszków, oraz walczących na styl szczepy, z którego pochodzili. Lawinowy wzrost liczby barbarzyńców w szeregach rzymskich wynikał też z faktu, iż coraz większy odsetek z nich osiedlał się na terenach rzymskich, przyjmując miano laeti, oraz zobowiązując się do służby wojskowej. Nieprawdą, z którą niestety często możemy spotkać się w starszej historiografii, jest iż barbarzyńcy byli żołnierzami bardziej skorymi do zdrady niż Rzymianie. Czuli się, bowiem, związani ze swymi dowódcami oraz cesarstwem, które zapewniało im wyżywienie i utrzymanie.
Armia szybkiego reagowania, która powstała nie była jednolita. Oddziały piechoty co prawda wciąż stanowiły większość, jednak była to tendencja spadkowa. Nieprawdą jest bowiem, iż Rzymianie właśnie w oddziałach pieszych pokładali największe zaufanie. Charakterystyczny dla armii cesarstwa późnorzymskiego był jej mieszany charakter. Obok oddziałów ciężkozbrojnych legionistów w armii służyli także żołnierze konni i artylerzyści.
Jazda rzymska nie była, podobnie jak cała armia, jednolita. Można ją podzielić na lekką i ciężką, oba typy formacji liczyły po około pięciuset jeźdźców. Oddziały lekkie, których nazwy często zależały od regionu, z jakich je rekrutowano, miały za zadanie głównie osłaniać kolumny marszowe, oraz dokonywać zwiadu. Oddziałom ciężkim natomiast w udziale przypadała głównie walka na polach bitew. Najbardziej znaną, choć nie najliczniejszą jednostką konną była formacja katafraktów, pierwsza jednostka tego typu została powołana do istnienia w II wieku n.e. przez cesarza Hadriana, nosiła nazwę Ala I Gallorum et Pannaniorum cataphracta i była najprawdopodobniej wzorowana na partyjskiej formacji tego typu. Całe ciało katafrakty było osłonięte pancerzem, najczęściej była to zbroja składającą się z metalowych płytek ściśle do siebie przylegających, lub też kolczy. Podobnie opancerzony był koń jeźdźca, co dawało mu doskonałą ochronę, jednak powodowało, iż zwierzę szybko się męczyło, lub nawet padało z wysiłku. Podstawową bronią używaną przez katafraktów był najprawdopodobniej kontus, długa na ok. 3,65 m. włócznia trzymana oburącz. Obok katafraktów w armii późnego antyku istniała formacja klibanariuszy (nazwa pochodzi od pieca żelaznego). Trudno jest określić, jaka była różnica między nimi, a katafraktami. Możliwe iż byli specjalnie wyselekcjonowaną jednostką elitarnej, pancernej konnicy, lub też ich przeznaczenie na polu bitwy było inne, zwalczali konnicę, podczas gdy katafrakci wiązali walką piechotę. Wsparcie szarżującej konnicy, oraz broniącej się piechocie zapewniali konni łucznicy zwani equites sagitarii lub też, gdy ich rumaki były opancerzone sagitarii clibanarii. Konni zarówno z formacji ciężkich jak i lekkich chociaż nie posiadali strzemion, pewne oparcie w siodle zawdzięczali tzw. „rogatym siodłom”, które utrudniały upadek z konia dzięki czterem rogom z każdej strony siedziska, podtrzymującym jeźdźca w miejscu.
Swą niewielką liczebność na polach bitew armia rzymska nadrabiała przewagą technologiczną. Artyleria stała się podstawą ówczesnej armii. Łucznicy, oszczepnicy i procarze mogli stanowić nawet połowę wojsk pomocniczych. Do tego należy doliczyć jeszcze sporą liczbę machin miotających takich jak skorpiony, onagery, czy ballisty, występujące być może nawet w liczbie kilkudziesięciu na legion. Innowacją były też pierwsze egzemplarze ręcznych kusz, zwanych manuballistami. Niestety nie wiemy na ile taka broń była skuteczna.
Prócz wyżej wymienionych typów formacji istniało wiele różnych jednostek, których przeznaczenia nie do końca możemy być pewni. Ich nazwy, oraz symbole bardzo często podaje Notitia Dignitatum, dzieło będące nieocenioną pomocą w rekonstrukcji systemu wojskowego Rzymu. Możemy dzięki niej odtworzyć nazwy wielu formacji operujących w Galii w okresie niewiele późniejszym niż nas interesujący. I tak na obszarze Galii znajdowało się cztery vexillatio palatina, czyli jednostki elitarnej konnicy, osiem vexillatio comitatense - konnica polowa, jeden legio palatina – elitarny legion, piętnaście auxilia palatina – elitarnych, pieszych regimentów pomocniczych, dziewięć legionów comitatenses, oraz dwadzieścia jeden pseudocomitatenses. Całością tych sił dowodził urzędnik wojskowy w randze magister equitum.
Przy okazji omawiania rodzajów formacji konnych, poruszona została kwestia ich uzbrojenia, nie nakreśliłem jeszcze natomiast aspektu rynsztunku bojowego pozostałych oddziałów. Uzbrojenia dostarczało trzydzieści pięć zakładów rozsianych po całym imperium, zwanych fabricae. Podstawową bronią do walki wręcz był miecz typu spatha, podobny do wcześniej używanego gladiusa, jednak nieco dłuższy, a przez to lepiej nadający się do walki z konnicą. Bronią do zwalczania jazdy, odgrywającej coraz większą rolę na polu walki, stało się będące rodzaj włóczni spiculum. W miejsce pilum zaczęto stopniowo wprowadzać plumbatae, rodzaj ciężkich rzutek, których zasięg skuteczny wynosił 30 metrów, maksymalny zaś ok. 65. Ich nośność była, więc o wiele większa niż w przypadku pilum. Legionista mógł też mieć ich więcej, bo aż pięć przymocowanych do wewnętrznej strony tarczy. W skład uzbrojenia ochronnego wchodziła tarcza owalna, która w przeciwieństwie do wcześniejszego scutum była o wiele rzadziej wypukła. Wśród pancerzy wciąż najpopularniejsza była lorica hamata, czyli zbroja kolcza, stopniowo wypierała ją jednak lorica squamata, zbroja łuskowa zapewniająca lepszą ochronę, lecz droższa w produkcji. Hełmy w przeciwieństwie do okresu pryncypatu wyrabiano nie z jednego, a kilku kawałków metalu. Zmniejszało to ich wytrzymałość, ułatwiało jednak produkcję. Ubiór legionisty także uległ pewnej rewolucji. W miejsce caligae, do użytku weszły buty zakrywające całą stopę. Upowszechniły się także spodnie, oraz tuniki z długim rękawem.
Obrona granic, oraz dowodzenie przeciwuderzeniami przypadło w udziale oficerom różnego szczebla. Już od czasów Marka Aureliusza obywatele stanu senackiego stanowili w armii malejący odsetek. Ich miejsce wypełniali ekwici, oraz oficerowie pochodzenia barbarzyńskiego dowodzący oddziałami faederatii. Cursus honorum czyli uporządkowana droga kariery, przestała mieć znaczenie, otwarła się możliwość awansu z legionisty na cesarza. Wraz ze spadkiem znaczenia senatorów w armii, spadło znaczenie samego senatu. Podobny proces można zaobserwować w przypadku stolicy, czyli Rzymu. Cesarze całe swoje panowanie spędzali na ogół przy armii, tam też skupiało się życie polityczne. Była to cena, jaką trzeba było zapłacić za wzrost znaczenia wojska. Poza cesarzami na czele armii stało wielu oficerów. Trudno jest odtworzyć hierarchię kariery wojskowej, jednak istnieje kilka rang, które czuję się zobligowany przedstawić. Najwyższym rangą dowódcą armii polowej był magister militum, przy czym istniał podział na dowódcę konnicy tj. magister equitum, oraz piechoty, czyli magister peditum. Mimo różnych nazw obie rangi najprawdopodobniej były sobie równe, zaś oficerowie ci niejednokrotnie dowodzili całością wojsk, stacjonujących w regonie, do jakiego zostali przydzieleni. Dowództwo nad oddziałami stacjonującymi na pograniczu znajdowało się w rękach wojskowych z tytułem duces lub też comites. Najprawdopodobniej zanikły stanowiska trybuna i prefekta, ich miejsce zajęli oficerowie zwani prepozytami. Centenarius pełnił funkcję dowódcy setki ludzi, wyżej od niego w hierarchii stał ducenarius, mający pieczę nad oddziałem liczącym dwustu żołnierzy. Niestety niemożliwe jest dokładne odtworzenie stopni wojskowych poniżej setnika.
Głębokie zmiany, jakie zaistniały w wieku IV były także zauważalne w architekturze obronnej. Zakładano wiele nowych, oraz przebudowywano stare twierdze. Wiele miast, które dotychczas nie musiało troszczyć się o kwestie obronności, opleciono murem. Było to rozwiązanie konieczne wobec zmian, jakie zaszły. Barbarzyńcy, którzy wcześniej starali się nie zbliżać do rzymskich granic w obawie przed ekspedycjami karnymi ze strony cesarstwa, teraz osiedlali się coraz bliżej limesu, często na przykład w odległości nie przekraczającej dziesięć kilometrów od Renu, ułatwiało to, bowiem częste wyprawy łupieżcze, będące ich chlebem powszednim. W odpowiedzi inżynierowie rzymscy wznosili twierdze o grubszych i wyższych murach, otoczone głębszymi fosami o płaskich dnach. Również wieże obronne były konstruowane inaczej niż dotychczas. Przyjmowały kształt koła lub wachlarzu, wysuniętego do przodu tak, aby łatwiej można było ostrzeliwać przeciwnika znajdującego się pod murami. Wały każdego kasztelu wyposażone były w specjalne platformy, na których można było ustawić machiny miotające. Forty wznoszono na planie kwadratu, nie zaś prostokąta, wynikało to z faktu, iż były one mniejsze niż kilka wieków wcześniej, gdyż wojska, które je zajmowały, nie były już tak liczne. Inwestycja w skomplikowane systemy obronne była opłacalna tym bardziej w przypadku kontaktów z barbarzyńcami, że byli oni zupełnie nie obeznani z taktyką zdobywania umocnionych pozycji. Trudno jest natomiast wskazać czy Rzymianie zakładali obwarowane obozy marszowe podobne do tych, jakie powstawały w okresie wcześniejszym. Spadek jakości żołnierza mógłby wskazywać, że tak nie było, jednak relacje źródłowe potwierdzają inny stan rzeczy. Ammian przy okazji opisywania bitwy pod Strasburgiem wspomina, iż żołnierze Juliana założyli obóz „z wieloma liniami obronnymi utworzonymi z tarcz”. Mimo jednak, iż jest to cenna informacja, to trudna do zweryfikowania. Jak bowiem miałyby wyglądać takie umocnienia? Trudno wyobrazić sobie, by zamiast drewnianych pali stały wbite w ziemię rzędy tarcz. Nie byłaby to, bowiem skuteczna osłona w dodatku tarcz, które były szczególnie podatne na zmienne warunki atmosferyczne, uległyby łatwemu zniszczeniu.
Ostatnim z aspektów istotnym przy omawianiu problematyki armii późnorzymskiej, jest jej strategia i taktyka. O strategii była już mowa, przy okazji nakreślania podstawowych formacji wojskowych, jednak myśl tam poruszoną należy rozwinąć. Rzymska doktryna prowadzenia wojny na zachodzie polegała na przechwytywaniu i powstrzymaniu rajdów nieprzyjaciela nim dotrą one do terenów zurbanizowanych. W tym celu zastawiano zasadzki na wrogie kolumny marszowe, sięgano po szeroko rozumiane środki dyplomatyczne, od przekupstwa po zastraszanie, aby „przekonać” wodzów plemiennych, iż w ich interesie leży pozostanie na terenach, na których mieszkają. Starano się za wszelką cenę, na ile to było możliwe, unikać walnych bitew, gdyż nawet niewielka porażka zachęcała barbarzyńców do kolejnych ataków, doskonałym przykładem tego jest nagła wspólna agresja aż siedmiu szczepów alamańskich, zachęconych wcześniejszą niewielką porażką magistra peditum Barbationa.
Jaką taktykę przyjmowała armia, jeśli konfrontacji w polu nie dało się uniknąć? W jej odtworzeniu przydatne okazuje się dzieło Wegecjusza. Armia mogła być uszykowana w kilku formacjach, zależy od tego, jaki był plan działania. Po pierwsze należało uzyskać przewagę terenową, następnie zabezpieczyć sobie skrzydła oddziałami jazdy, lub tez różnego rodzaju przeszkodami sztucznymi bądź naturalnymi. Gdy te warunki zostały spełnione ustawiano żołnierzy w jedną z kilku formacji. Najbardziej popularną był Klin, zwany też „świńską głową”, szyk taki pozwalał na wbicie się w linię nieprzyjaciela, oraz jej przerwanie. Jeżeli jednak nieprzyjaciel był tym, który jako pierwszy uformował klin, żołnierze rzymscy formowali wówczas szyk zwany szczypce, przyjmował on kształt litery „V”, przez co umożliwiał zniwelowanie uderzenia żołnierzy z wysuniętej części klinu. Ostatnią z powszechnie stosowanych formacji była „piła” (serra), żołnierze ustawiali się w prostej linii i atakowali szereg nieprzyjaciela. Elitarny, specjalnie wydzielony oddział pojawiał się natomiast w miejscach, gdzie wróg stawiał największy opór, by powstrzymać go, lub też przełamać tam linię nieprzyjaciela. Armia najczęściej ustawiona była w dwie linie, w razie przerwania pierwszej, opór stawiała druga. Żołnierze czekali na nieprzyjaciela, aż ten „zmięknie” pod ostrzałem sojuszniczych machin i łuczników. Jeżeli zaś wróg odpowiadał ogniem formowano fulcum, czyli żółwia z tarcz, formację znana już od wieków. Dzięki niej można było zapewnić ochronę własnej piechocie. Z użycia wyszło uszykowanie w formacji acies triplex, czyli wystawianie kohort w trzech liniach, z zachowaniem odstępów między nimi, umożliwiających swobodne manewrowanie na polu bitwy. Krok ten podyktowany był spadkiem jakości żołnierza, oraz wzrostem znaczenia jazdy, którą łatwiej zwalczało się w ciasnej formacji, przypominającej falangę. Gdy już miało dojść do starcia Rzymianie czasem śpiewali pieśń bojową, zwaną barritus. Był to zaśpiew zapożyczony od barbarzyńców. Zaczynał się od niskiego pomruku, po czym narastał w crescendo, efekt taki osiągano poprzez przykładanie tarcz do twarzy, co wzmagało echo. Niektórzy historycy traktują to jako dowód na powszechną barbaryzację armii. Jednak niewykluczone, iż postawa taka była wynikiem przejęcia od barbarzyńców niektórych elementów zachowania na polu walki. Wszak Rzymianie od zawsze słynęli z umiejętności kopiowania wszelkiego typu zachowań od swych sąsiadów i wrogów, za przykład może posłużyć chociażby kult Mitry, wschodniego bóstwa bardzo popularnego wśród żołnierzy. Może więc barristus był po prostu kluczem do zdobycia szacunku i przewagi psychologicznej nad wrogiem.

Źródła:
• Gajusz Juliusz Cezar, Commentarii rerum gestarum belli Gallici, przełożył i opracował Eugeniusz Konik, Wrocław 1978.
• Ammianus Marcellinus, Res gestae, t. 1 i 2, przełożył, wstępem i przypisami opatrzył Lewandowski I., Warszawa 2001.
• Publius Flavius Vegetius Renatus, De re militari, przełożyła Komornicka M., Meander 28 i 29, Warszawa 1973-74.
• red. Seek O., Notitia Dignitatum, Frankfurt am Main 1962.
• Zosimos, Historia Nova, przełożyła z języka greckiego Cichocka H., wstęp, bibliografia i komentarz Wpiszycka E., Warszawa 1993.

Opracowania współczesne:
• Burns T. S., Barbarians within the gates of Rome, Indiana 1994.
• Dąbrowa E., Rozwój i organizacja armii rzymskiej: do początku III w. n.e., Kraków 1990.
• Dupuy R. E., Dupuy T. N., Historia Wojskowości. Starożytność-średniowiecze, Warszawa 1999.
• Goldsworthy A., The Complete Roman Army, London 2003.
• Goldsworthy A., W imię Rzymu, Warszawa 2003.
• Heather P., Upadek Cesarstwa Rzymskiego, Poznań 2006.
• Jones A.H.M., The late Roman empire 284-602, Oxford 1964.
• MacDowall S., Late Roman Infantyryman 236-565 AD, London 1995.
• MacDowall S., Late Roman Cavlryman AD 236-565, Oxford 2002.
• Mrozewicz L., „In suo. W przededniu załamania się rzymskiej obrony limesowej.”, Antiquitas XXI, Wrocław 1995.
• Stańczyk-Bobrzyńska A., Tragedia w historiografii: Ammian Marcellin o wyprawie perskiej Juliana Apostaty, „Nowy Filomata”, nr 2, Kraków 2005.
• Szeląg T., Adrianopol 9 sierpnia 378, Zabrze 2006.
• Warry J., Armie Świata Antycznego, Warszawa 1995.
• Wilcox P., Roman enemies 1. Germanics and Dacians, London 1994.
• Wolfram H., Germanie, Kraków 1996.

Feci, quod potui, facient meliora potentes. wink.gif

Pozdrawiam!

PS: Tekst jest częscią większej pracy, więc nie dziwcie się jeśli coś wyda się lekko "nie na miejscu".
 
User is offline  PMMini Profile Post #30

5 Strony < 1 2 3 4 > »  
1 Użytkowników czyta ten temat (1 Gości i 0 Anonimowych użytkowników)
0 Zarejestrowanych:


Topic Options
Reply to this topicStart new topic

 

 
Copyright © 2003 - 2023 Historycy.org
historycy@historycy.org, tel: 12 346-54-06

Kolokacja serwera, łącza internetowe:
Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej