Witam!
Zapraszam wszystkich chętnych do dyskusji na temat udziału Polaków w wojnie secesyjnej.
Na początek - trochę wiadomości ogólnych:
Polacy brali udział w wojnie między Północą a Południem po obu stronach konfliktu.Ponieważ byli emigrantami, a emigracja z Europy w większości kierowała się do stanów północnych, tam też znalazła się większa część polskich kombatantów.
Nie jest w tej chwili możliwe dokładne ustalenie liczby Polaków-uczestników tej wojny. Szacunki wahają się od kilkuset do ok. 5 tysięcy.
Najbardziej znane jednostki, mające w składzie Polaków to:
-po stronie Unii:
58 pułk z Nowego Jorku (zwany również "Legionem Polskim"),
31 pułk z Nowego Jorku (niemal cała kompania złożona z Polaków, ponadto kilkunastu Polaków w kolejnej kompanii);
-po stronie Konfederacji:
tzw. "Brygada Polska" utworzona w 1861 roku przez Kacpra Tochmana,składająca się z 14 pułku z Luizjany (prawdopodobnie było w nim tylko kilkunastu Polaków) i 15 pułku z Luizjany (prawdopodobnie w ogóle nie było w nim Polaków).
A może ktoś ma na ten temat coś więcej?
Zapraszam do wymainy poglądów .
...
kpt.Jack Aubrey.
Witam serdecznie Pana Ireka!
Pamiętam bardzo ciekawe artykuły, które swego czasu napisał pan do Secesji. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś zobaczymy jakieś nowe opracowania
Jeżeli chodzi to udział Polaków - ciekawy temat. Myślę, że ktoś powinien w końcu założyć stronę poświęconą temu tematowi, aby w ten sposób upamiętnić rolę naszych rodaków w tej wojnie. Kiedyś widziałem szwedzką stronę, na której byli opisani wszyscy pułkownicy i generałowie, którzy byli szwedami lub mieli szwedzkie korzenie. Bardzo ciekawie to wyglądało.
Mnie szczególne interesuje ilu naszych rodaków mogło służyć w 14 i 15 pułku z La. Osobiście nigdy nie spotkałem się z jakąkolwiek wzmianką na ten temat w literaturze obcojęzycznej, więc chyba rzeczywiście nie mogło być ich wielu. Nasi rodzimi historycy mogli całą sprawę wyolbrzymić.
Z tego co byłem w stanie wychwycić podczas czytania różnych książek:
1. Krzyżanowski i pułki z NY.
2. Podobno nasz rodak - Constantine Blandowski, oficer Unii, który został śmietelnie ranny podczas rozruchów w St. Louis (tzw. Camp Jackson Massacre).
3. J.w. - Peter K. Stankiewicz, który jako konfederacki artylerzysta bronił Ft. Donelson.
4. George. O. Sokalski - syn polskich emigrantów, który prawdopodobnie był pierwszym Amerykaniniem z polskimi korzeniami, który ukończył West Point. W 1861 r. miał 22 lata i dowodził sekcją artylerii federalnej w Missouri, gdzie bardzo dobrze walczył m.in. pod Wilson's Creek.
I to chyba wszystko.
Witam Aleksandrze!
Co do "Brygady Polskiej" formowanej przez Kacpra Tochmana, to mam w planach artykuł na ten temat do "Secesji".
Być może uda mi się zdążyć zamieścić go w najbliższym wydaniu.
Z pewnością jednak liczba Polaków w 1 pułku Polskiej Brygady, czyli w późniejszym 14 pułku z Luizjany, była daleko mniejsza od tej (285 osób ), którą podają Grzeloński i Rusinowa w książce "Polacy w wojnach amerykańskich 1775-1783, 1861-1865" (Warszawa 1973, s.182).
Przeglądając listę żołnierzy 14 pułku z Luizjany na stronach
http://www.itd.nps.gov/cwss/
natrafiłem tylko na kilkanaście polsko brzmiących nazwisk:
1. płk Walerian Sulakowski,
2. kpt. Władysław Wańkowicz,
3. sierż. Henryk Cinko,
szeregowcy:
4. Jan Balcer,
5. Jan Będzich,
6. Marcin Będzich,
7. Ludwik Cinko,
8. Franciszek Grzesik,
9. Jan Haller,
10. J. (Jan?) Kalinowski,
11. Michał Kamiński,
12. Jan Lepper (sic!),
13. Józef Roman,
14. Michał Urban.
Wydaje mi się, że wspomnianych przez Grzelońskiego i Rusinową 285 polskich żołnierzy trudno byłoby w Luizjanie pozbierać, ponieważ spis ludności (tzw. census) przeprowadzony w 1860 roku, wykazał jedynie 196 Polaków mieszkających w tym stanie - i to zarówno mężczyzn, jak i kobiet i dzieci. Prawdopodobnie autorzy ci, albo źródło na którym się oparli, zaliczyło do Polaków wszystkich, którzy deklarowali korzenie niemieckie, albo pochodzenie z któregoś z państw zaborczych.
Z kolei w 15 pułku z Luizjany nie znalazłem ani jednego
polskiego nazwiska.
Szanowni Przedmówcy!
Nim napiszę coś nowego w niniejszym temacie, rzucam parę linków do miejsc na tymże forum, gdzie podałem garść informacji na temat Polaków i ich potomków biorących udział w zmaganiach wojny secesyjnej.
- Brygada Polska (post z 14 lipca tego roku)
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=18780&st=30
- Leon Jastremski, żołnierz 10 pułku z Luizjany, jeden z liderów konfederackiego ruchu kombatanckiego (post z 30 czerwca tego roku)
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=17570
- gen. Włodzimierz B. Krzyżanowski (posty z 30 czerwca i 4 lipca)
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=17570
- Józef Karge, brevetowany generał kawalerii unijnej (posty z 8 i 22 kwietnia)
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=13521
- kpt. Władysław Leski, adiutant gen. Irvina McDowella - wodza naczelnego wojsk Unii w pierwszej bitwie nad Bull Run, dowódcy korpusu w drugiej bitwie tamże stoczonej (post z 20 kwietnia)
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=13521
Drogi Irku!
Pięknie się stało, iż zająłeś się tematem polskiego czynu zbrojnego w służbie Konfederacji. Sprawa Brygady Polskiej, na tyle, na ile ją znam z pracy Mieczysława Haimana "Historia udziału Polaków w amerykańskiej wojnie domowej 1861-1865", jest mocno skomplikowana. Pracą Bogdana Grzelońskiego ("Polacy w wojnach amerykańskich - 1775-1783, 1861-1865", Izabela Rusinowa pisała o pierwszej z wojen) bardzo bym się nie przejmował, wszak stanowi ona w zasadzie streszczenie książki Haimana - pan Bogdan poddał krytyce jedynie ogólne szacunki odnośnie liczebnego udziału Polaków w wojnie secesyjnej (napisał, iż skłania się do kilkuset niż do kilku tysięcy osób, ale w zasadzie tezy swej nie próbował nawet udowadniać) i nie zgodził się z taką czy inną opinią swego poprzednika, choć raczej na zasadzie "tak mi się wydaje" niż naukowego przebadania sprawy. Nie powinno to dziwić, gdyż to Haiman badał amerykańskie archiwa, a nie Grzeloński (w razie czego możesz się skontaktować z panem Bogdanem, który, zdaje się, nadal pozostaje czynny naukowo). Z literatury polskojęzycznej pozostaje Ci więc jedynie Haiman (zajrzyj jeszcze do "Polacy i ich potomkowie w historii Stanów Zjednoczonych" - tytuł przywołuję z pamięci, więc mogę się mylić - Jana Fijałkowskiego, najpóźniejsza z owych trzech prac, może będzie coś ciekawego w jej bibliografii). Co oprócz niego? Napewno zbiór oficjalnej korespondencji wojskowej z tamtych czasów, wykorzystany ostatnio przez Jana Szkudlińskiego (informacji można szukać chronologicznie, ale i poprzez słowa-klucze). Myślę, że przez wyszukiwarki internetowe już przeszedłeś, bo zawsze coś można znaleźć i tą drogą. Znasz zapewne Zbiga Kurzawę, więc popytaj go o historyków zajmujących się Ludwikiem Żychlińskim, wszak w najnowszych wydaniach jego pamiętników mogą być cenne informacje od edytorów - sam pan Ludwik podawał w memuarach bałamutne wiadomości na temat Polaków w służbie Konfederacji (kilka tysięcy żołnierzy, niejaki gen. Pac jako dywizjoner), ale może to świadczyć o szerokim echu akcji mobilizacyjnej Kacpra Tochmana. Pozostają jeszcze książki Jamesa Puli o generale Krzyżanowskim i jego brygadzie, gdzie też mogą być cenne informacje o Polakach pod sztandarami Południa (jeśli pan Pula nadal żyje, to możesz spróbować się z nim skontaktować). Jest też dzieło, które mogłoby okazać się cenne - pamiętnik węgierskiego pułkownika Konfederacji Beli Estvana. Jest to dzieło nader tajemnicze, wydane w Wielkiej Brytanii bodaj jeszcze w roku 1862 (wznowiono je podobno i ponad 100 lat później). O samym Estvanie niewiele wiadomo - niektórzy wątpią w historyczność tej postaci. Pamiętnik obejmuje okres do końca bitwy siedmiodniowej, czyli jak najbardziej pasuje dla okresu jako takiego funkcjonowania Brygady Polskiej. Autor - Węgier służący w armii konfederackiej w Wirginii - mógł sporo pisać o innych żołnierzach z Europy Środkowej. Książka jego ponoć w interesujący sposób opowiada o Południu i stanowi, kto wie czy nie pierwszą, książkową relacją konfederata opublikowaną w Europie (ale to biały kruk).
O dalsze informacje i wskazówki bibliograficzne możesz mnie pytać na privie.
Ja w tym miejscu chciałbym jeszcze napisać co nieco o trudnościach, jakie napotyka historyk badający udział Polaków w wojnie secesyjnej. Wspomniałeś Irku, iż przeglądając listy żołnierzy kierowałeś się kryterium nazwiska, tymczasem konia z rzędem temu, kto bez posiadania dodatkowych inforamcji napisze, że spotkanie na Południu podróżnika Jamesa Gordona z generałem Josephem Karge, to spotkanie dwóch Polaków! Jakub Gordon był polskim podróżnikiem, autorem książek o tematyce związanej z zaoceanicznymi wędrówkami. Pochodził z rodziny o szkockich korzeniach - stąd nazwisko, ale był najprawdziwszym Polakiem (w jego "Podróży do Nowego Orleanu" może też być coś o Brygadzie Polskiej). W Ameryce spotkał generała kawalerii Unii, którym szczycił się piewca niemieckiego czynu zbrojnego w wojnie secesyjnej, Wilhelm Kauffmann. Gordon zaświadczył mocno o polskości owego generała i to na 45 lat przed dziełem Kauffmana, gdzie Karge jest Niemcem. Konia z rzędem, kto określi narodowość Albina Shoepfa, komendanta jednego z obozów jenieckich na Północy - Polak?, Niemiec?, Węgier? Różne wysuwano koncepcje - tymczasem facet pochodził z Monarchii Habsburskiej i mógł być po prostu człowiekiem cesarskim, zwłaszcza jeśli ród jego wiódł się z warstwy urzędniczej lub wojskowej. Mamy też czterech panów o nazwisku Żuławski vel Zulavsky. U Haimana występuje ta pierwsza pisownia, a panowie są Polakami - jeden przypuszczalnie ojcem pozostałych trzech (służyli oni razem, ale była duża różnica w stopniach, którą Haiman przyjął za różnicę w wieku). W zasobach internetowych o udziale Węgrów w wojnie secesyjnej wszyscy czterej są Węgrami, siostrzeńcami słynnego przywódcy madziarskiego z czasów Wiosny Ludów, Lajosa Kossutha (sam Kossuth pochodził po mieczu od górnowęgierskiego rodu o mocno słowackiej tożsamości, wszak brat ojca Lajosa był zagorzałym słowackim patriotą, gdy on sam (syn Niemki) zaprzeczał słowackiej odrębności od narodu węgierskiego). Wobec sprzecznych danych zawartych w czytanych przeze mnie pozycjach zasięgnąłem języka u naszej forumowej koleżanki Kumush, która napisał mi, że siostra Kossutha miała męża Polaka, owego Żuławskiego. Kumush nie wie jednak nic poza tym na owy temat. Tymczasem w Internecie można wyczytać, iż przybyli oni do Ameryki wraz z matką - co z ojcem? zginął w czasie Wiosny Ludów? zmarł? rozstał się z rodziną na inny sposób? Za kogo uważali się Żuławscy? Za Polaków? Za Węgrów? Za Węgro-Polaków? Ich ojciec pochodził z ziem polskich, czy z rodziny z dawna osiadłej na Węgrzech? Mnóstwo pytań, a niewiele odpowiedzi (przynajmniej dzięki Internetowi okazałem się choć trochę mądrzejszy od Haimana w kwestii owej bardzo ciekawej rodzinki - o jej zawiłych losach w wojnie secesyjnej innym razem). Sam Haiman musiał walczyć o polskość wielu bohaterów wojny secesyjnej, do których pretensje rościli sobie Niemcy i Żydzi. Znał dzieci Leona Jastremskiego, więc dowiódł, iż Izraelici praw do tej postaci nie posiadają. Tymczasem odróżnienie Żyda od nie-Żyda to sprawaz trudna. Kim zatem był ów Kozłowski, na którego farmie stoczono słynną bitwę pod Gloriettą, zwaną "Gettysburgiem Zachodu"? - farma służyła także za punkt wymiany jeńców. Patrzymy na nazwisko i mówimy Polak, ale było ono przecież także rozpowszechnione wśród polskich Żydów. Pamiętać też należy, iż w tamtych czasach ludzie noszący niemieckie nazwiska okazywali się wielkimi polskimi patriotami, gdy ci o polskich nazwiskach okazywali się, jak pisał gen. Kazimierz Grobicki, "większymi Polakożercami niż dziesięciu Niemców naraz".
Panowie! Jednym słowem - wkraczając na pole badań nad przeszłością Polaków wkraczamy na grząski grunt, gdzie nawet z oczywistego Holendra można zrobić naszego rodaka - Haiman tak zrobił, gdy nazwisko brzmiące raczej po niderlandzku zdołał spolszczyć dowodząc, że pisarz wojskowy zamiast Poland napisał Holland jako kraj urodzenia szeregowego żołnierza Unii!
Irku!
Życzę pieknej przygody w odkrywaniu kart z przeszłości i udanego artykułu.
Oh, jeśli ten Jan Lepper był choć trochę podobny do Andrzeja to musiała tam być naprawdę zdyscyplinowana ekipa
Na tej stronie http://history-sites.com/cwmb/ pod stanem LA też poruszano ten temat - okazało się, że o brygadę pytał nie kto inny tylko ZBIG!
Odpowiedział mu m.in. ktoś taki jak Bruce Allardice, a że kręci się tam wielu 'sławnych' ludzi więc prawdopodobnym jest, iż ten B.A. jest autorem More General in Grey:
The first thing to remember about the "Polish Brigade" is that very few of its members were actually Poles. The "brigade" was the brainchild of several Polish emigres (Tochman and Sulakowski, notably) and include..d in its ranks emigres of all European nations.
Jest tam jeszcze więcej odpowiedzi - wystarczy tylko wpisać w wyszukiwarce: 'Polish Brigade' lub 14th, 15th Louisiana.
---
Myślę, że coś więcej o 14 i 15 pułku z Luizjany powinno być w książce Terrego L. Jonesa "Lee's Tigers. The Louisiana Infantry in the Army of Northern Virginia". Niestety nigdy jej nie widziałem...
Drogi Stonewallu!
Dziękuję za obszerne wyjaśnienia.
Z pewnością z nich skorzystam.
Co do Żuławskich, to również niedługo będzie o tym artykuł na "Secesji" - jest już nawet zapowiedź, choć tytuł będzie inny niż podał Zbig Kurzawa.
Nie mam niestety dostępu do pracy Haimana, ale sądzę że na temat Żuławskich się mylił. Polaków - uczestników wojny secesyjnej o tym nazwisku było pięciu - po prostu jeden z synów miał imię identyczne jak ojciec .
Co więcej - ojciec - Zygmunt Żuławski senior służył w armii konfederackiej, zaś wszyscy jego synowie (Kazimierz, Emil, Władysław i Zygmunt jr po stronie Unii).
Aleksandrze!
Fragmenty książki Jonesa są dostępne online:
http://www.zarvona.com/Lee's%20TigersThe%20Louisiana%20Infantry%20in%20the%20Army%20of%20Northern%20Virginia.htm
Przeczytasz tam o tym, że żołnierze z 14 pułku nie byli łagodnymi barankami, oj nie byli...
Jest na ten temat jeszcze artykuł Dennisa Kubickiego w "Polish-American Journal" nr 1/1995 pt. "Organization of the Polish Brigade" ,
a także jeszcze jeden artykuł - niestety nie pamiętam już czyj i gdzie, ale jego tytuł prztłumaczony na polski brzmiał bodajże: "Polacy? Kto ich tam umieścił?", dotyczył zaś on rozruchów w Grand Junction, które podkomendni Sulakowskiego wywołali około 2 VIII 1861 roku. O tym fakcie zresztą jest również dosyć sporo napisane u Jonesa.
Irku!
Dzięki za link do interesujących partii książki Terry'ego Jonesa - przeczytałem ze dwa akapity o Sulakowskim na razie i była to interesująca lektura. Pierwsza rzecz, która mi się nasuwa w związku z jego osobą, to kwestia imienia. Spotkałem się już z trzema wersjami: Walerian (Valerian), Walery (Valery) i Wincenty. Skoro tak trudno ustalić właściwe imię pułkownika, to co z resztą żołnierzy? Haiman, o ile pamiętam, nie ustalił powojennych losów Sulakowskiego. Dziś wiadomo coś więcej? Wyczytałem u Jonesa, iż Sulakowski bił się w szeregach węgierskich w czasie Wiosny Ludów - w takim razie zalecam zajrzeć do cieszącej się wysoką renomą obszernej pracy Istvana Kovacsa "Polacy w węgierskiej Wiośnie Ludów 1848-1849". Byłaby też zapewne przydatna odnośnie rodziny Żuławskich. Ja sam myślę, iż Haiman natknął się n nich wszystkich, wszak określił Zygmunta oficera wojsk Unii jako dawnego konfederata (pomylił go z ojcem?), który po dostaniu się do niewoli zmienił front. Uważam też, iż nie powinieneś publikować swojego artykułu bez wykorzystania opracowania Haimana, który cytuje m. in. szeroko dokumenty amerykańskie z epoki. Odnośnie wykorzystania książki pana Mieczysława skontaktuj się ze mną na privie.
Chciałbym w tym miejscu przypomnieć także, iż kilka lat temu w Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie miała miejsce wystawa ukazująca polsko-amerykańskie związki wojskowe. Oczywiście był i dział poświęcony uczestnikom wojny secesyjnej. Postać Sulakowskiego, z tego co wiem, też tam prezentowano, ale trudno mi ocenić, czy było tam coś, o czym nie wiesz. Skontaktować się z rzeczonym muzeum możesz.
Podaję też trochę bliższych danych odnośnie pamiętnika Beli Estvana (może też był Tygrysem?). Książka nosi tytuł "War Pictures from the South" i została wydana w roku 1863 na terenie Wielkiej Brytanii oraz Stanów Zjednoczonych. W roku następnym nastąpiła jej niemieckojęzyczna edycja jako "Kriegsbilder aus Amerika". W roku 1971 anglojęzyczna wersja była reprintowana przez Books for Libraries Press.
Odnośnie dalszych poszukiwań zapraszam do kontaktu prywatnego.
Panowie!
Dowódca 14 pułku z Luizjany, jako Walerian Sułakowski, ma krótki biogram w polskojęzycznej Wikipedii.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Walerian_Su%C5%82akowski
O zbójeckich wyczynach żołnierzy Brygady Polskiej pisała w swym dzienniku pewna dama z Południa - Sarah Lois Wadley (pod datą 21 września 1861 roku).
http://docsouth.unc.edu/imls/wadley/wadley.html
Koledzy Historycy!
Odnośnie imienia Sulakowskiego (vel Sułakowskiego; ciekawe zresztą, skąd taka wersja nazwiska na Wikipedii) to najczęściej wymieniany jest on jako Walerian (w różnych wersjach pisowni tego imienia w języku angielskim; przy czym można przyjąć, że "Valery" jest jedną z nich).
14 pułk z Luizjany początkowo nazywany był "1st Regiment of Polish Brigade", później oznaczono go numerem "13", który jednak rychło zmieniono na "14" właśnie.
Pułk ten formowany był w obozie Camp Pulaski, położonym w pobliżu Amite w Luizjanie, gdzie mieszkała wspomniana przez Stonewalla autorka dziennika, Sarah Lois Wadley.
Więcej na ten temat:
http://ftp.rootsweb.com/pub/usgenweb/la/tangipahoa/history/towns/pulaski.txt
W drodze do Wirginii podwładni Sulakowskiego "rozrabiali" w Grand Junction w Mississippi (2 VIII 1861?), a także, ale na mniejszą już skalę w Petersburgu w Wirginii.
Przez krótki okres czasu (jesień 1861-luty 1862)płk Sulakowski jako najwyższy stopniem lub starszeństwem oficer był dowódcą brygady, która stacjonowała na Półwyspie Wirginijskim w okolicach Yorktown w Wirginii. Co ciekawe, brygada ta składała się z dwóch najbardziej chyba "zagranicznych" pułków Konfederacji - 10 i 14 pułków z Luizjany. 10 pułk z Luizjany, w którym oficerem był wspomniany już tutaj Leon Jastrzębski, określony został później nawet jako "Lee's Foreign Legion", czyli w wolnym tłumaczeniu: "Legia Cudzoziemska (generała) Lee".
Ponieważ przed wojną Sulakowski był inżynierem budowlanym, zatrudniony zapewne został przez generała Johna B. Magrudera do budowy umocnień polowych pomiędzy Yorktown a Fort Monroe.
W kwietniu 1862 roku umocnienia te zatrzymały na niemal miesiąc federalną Armię Potomaku generała McClellana.
Co ciekawe, na początku tej operacji unioniści mieli miażdżącą przewagę i wydawało się, że zdobędą Yorktown "z marszu". Tymczasem gen. Magruder uciekł się do podstępu - kazał swoim ludziom robić jak najwięcej ruchu na oczach wroga, tak, aby myślał on, że konfederatom przybyły posiłki. Najbardziej wykorzystywany do realizacji tego zadania był właśnie 14 pułk z Luizjany, którego żołnierze przemaszerowali tego dnia od rzeki James do rzeki York i z powrotem 6 razy, pokonując odległość prawie 60 kilometrów!
Szerzej o tym w książce Stephena S. Searsa "To the Gates of Richmond. The Peninsula Campaign", podobnie jak i o udziale 14 pułku z Luizjany w tzw. bitwie siedmiodniowej, gdzie w dwóch starciach - pod Gaines' Mill i pod Glendale stracił on 243 ludzi (51 zabitych i 192 rannych) z około 400 (tj. 60% stanu wyjściowego!).
Okres po zakończeniu kampanii półwyspowej przez Sulakowskiego jest mi, niestety, mniej znany. Wiadomo,że wraz z Magruderem przeniósł się na zachód, gdzie był głównym inżynierem wojsk Konfederacji w Teksasie, Nowym Meksyku i Arizonie. Snuł też śmiałe projekty ściągnięcia do Stanów via Meksyk byłych powstańców styczniowych w celu walki po stronie Konfederacji ( więcej o tym pisał Zbig Kurzawa w Secesji: http://klub.chip.pl/zbigstar/meksyk.html
Po zakończeniu wojny Sulakowski pracował w Luizjanie jako mierniczy i kartograf. Zmarł 19 VI 1873 roku.
Witam po dłuższej przerwie!
Spowodowana ona była tworzeniem artykułu o losach polsko-węgierskiej rodziny Żuławskich.
Ojciec - Zygmunt Żuławski - służył w armii Południa, podczas gdy czterej jego synowie w wojsku Unii.
Wszystkich zainteresowanych bliższymi szczegółami na ten temat odsyłam do mojego artykułu na "Secesji N&S":
http://zbigkurzawa.cyberdusk.pl/zowaski2.html
Poniższe zdjęcie przedstawia grupę oficerów 10 Korpusu Afrykańskiego pod Port Hudson w 1863 roku. W jednostce tej podczas wojny służyło trzech spośród braci - jeden z nich zmarł.
Mężczyzna, stojący wyraźnie o krok przed cała grupą, to prawdopodobnie pułkownik Władysław Żuławski.
Znalazłem,że w wojnie również brał udział generał Józef Karge były uczestnik powstania wielkopolskiego później prof. w Princeton
Józef Karge (1823-1892).
Polak uczestnik powstania wielkopolskiego w czasie wiosny ludów 1848r. Kawalerzysta, od 1851 r. w armii USA. Od 1861 ppłk. W czasie wojny secesyjnej organizator i dowódca Polish Legion, walczącego po stronie północy. W 1863 dowodził jazdą stanu New jersey. Od 1864 dowódca dywizji jazdy - na tym stanowisku awans generalski (1865). Po wojnie miał kłopoty z uznaniem stopnia generalskiego i służył w stopniu... porucznika (!). Od 1871 r. kierownik katedry Uniwersytetu w Princeton. Krótki jego życiorys przedstawiłem.
Interpunkcja
S.
Andrzeju!
Postać gen. Józefa Karge, jak sądzę, bliżej przedstawi pisana przeze mnie książka. W tym miejscu pragnę jednak zdementować i uściślić część podanych przez Ciebie informacji.
Po pierwsze - Karge służył w armii amerykańskiej nie od roku 1851, lecz od 1861.
Po drugie - nie organizował, ani nie dowodził jednostką o nazwie Polish Legion.
Po trzecie - dywizją dowodził jedynie przejściowo w zastępstwie nie mogącego wówczas pełnić tych obowiązków generała.
Po czwarte - Karge w czasie wojny secesyjnej służył w tzw. siłach ochotniczych (powołano je na czas trwania wojny secesyjnej), odrębnych od armii regularnej, więc jedynie praktyka wojenna sprawiła, iż po ich rozwiązaniu przeszedł do wojsk regularnych ze stopniem oficerskim (w siłach ochotniczych obowiązywały odrębne stopnie, których automatycznie nie zatwierdzano w oddziałach regularnych).
Po piąte - ranga generalska Kargego stanowiła tzw. brevet - czyli w zasadzie powinniśmy go nazywać tytularnym generałem - nie równa stopniowi generalskiemu ani w wojskach ochotniczych, ani w regularnych.
Dzieki za poprawienie i sprecyzowanie nieścisłościi błędów,szukałem jego życiorysu i taki jedynie znalazłem. Jeszcze raz dzięki.
Drodzy Forumowicze!
Przypominam, iż o Józefie Karge pisałem 8 i 22 kwietnia tego roku w poniższym wątku:
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=13521
Jeśli interesuje Cie biografia Kargego to w Bibliotece Narodowej w Warszawie znajduje się praca F.C. Kajenckiego, która w całości poświęcona jest dziejom tego Polaka.
Witam serdecznie!
Nie chwaląc się jestem autorem pracy magisterskiej, która dotyczy historii 1 pułku Polskiej Brygady. Oprócz przytaczanych przez Was nazwisk Polaków walczył w jego szeregach jeszcze jeden "tajemniczy" Polak - Zebulon York. Ella Lonn autorka pracy "Foreigners in the Confederacy" twierdzi iż był był on Polakiem. Niestety nie udało mi się tej informacji dotychczas potwierdzić na 100 %. Problem w tym, że ów Zebulon urodził się już w Stanach i jego ewentualna polskość dotyczyłaby raczej jego przodków. Faktem natomiast jest że pod koniec wojny starał się stworzyć konfederacką jednostkę złożoną z obcokrajowców. Gdyby jednak okazało się że jego polskie korzenie są prawdziwe byłby to prawdziwy "rarytas". Człowiek ten nie dość, że podczas wojny został generałem brygady (czyli jednocześnie najwyższy stopnie Polak w służbie Konfederacji), to przed wojną posiadał on wraz ze swoim współnikiem 6 plantacji na których pracowało ok. 1700 niewolników co plasuje go w 10 najbogatszych plantatorów Południa, poza tym był sygnotariuszem secesji stanu Luizjana z ramienia hrabstwa Concordia.
P.S. Tymczasem poszukuję informacji o dokonaniach Sulakowskiego, ale z okresu poprzedzającego jego emigrację do USA. Jeśli ktoś posiada jakieś informacje na ten temat proszę o kontakt.
Piotrze!
Witam w gronie osób dyskutujących na naszym Forum o wojnie secesyjnej - jak sądzę, Twoje posty wiele nowego wniosą (już wniosły) do dysputy tutaj toczonej.
Odnośnie postaci W. Sulakowskiego należy przypomnieć, iż polska Wikipedia głosi, iż był on uczestnikiem wydarzeń węgierskiej Wiosny Ludów, a zatem pierwszy krok należałoby skierować ku książce Istvana Kovacsa "Polacy w węgierskiej Wiośnie Ludów 1848-1849", wyróżnionej nad Wisłą w roku 2001 Nagrodą im. Wacława Felczaka i Henryka Wereszyckiego - wybitnych polskich historyków.
Witam serdecznie!
Panie Piotrze!
A może, skoro jest Pan autorem pracy magisterskiej na tak ciekawy temat, to udałoby się Panu z tego zrobić artykuł do magazynu internetowego "Secesja N&S"?
Bo sprawa 1-go pułku Brygady Polskiej jest interesująca, ale budzi też sporo kontrowersji, zwłaszcza w kontekście "dokonań" poprzednich pokoleń naszych rodzimych historyków-amerykanistów (mam tu na myśli zwłaszcza książkę Rusinowej i Grzelońskiego "Polacy w wojnach amerykańskich).
Co do generała Zebulona Yorka, urodzonego w stanie Maine w 1819 roku, to wydaje mi się, że był on jednak rodowitym Amerykaninem.
Widziałem nawet gdzieś informację - zapewne pochodzącą z tradycji rodzinnej Yorków - że jego dziadek służył pod generałem Waszyngtonem podczas wojny o niepodległość.
Podawanie go jako Polaka przez Ellę Lonn w "Foreigners in the Confederacy" wynikało zapewne z faktu, że 14 pułk z Luizjany uważany był za jednostkę o polskim charakterze i składzie osobowym.
Przy okazji - jedno małe sprostowanie pewnej sprawy.
Otóż Jarosław Wojtczak w książce "Vicksburg 1863" podaje, że pierwszym oficerem wojsk Unii poległym podczas wojny domowej był Polak, kapitan Konstanty Blandowski.
Informacja ta jest nieprawdziwa.
Kapitan Blandowski, dowódca kompanii F w federalnym 3 pułku z Missouri został jedynie ciężko ranny podczas zajmowania obozu rebeliantów Camp Jackson na przedmieściu St.Louis w Missouri dnia 10 maja 1861 roku. Rana była poważna, dotyczyła nogi i konieczna była jej amputacja. W wyniku powikłań pooperacyjnych kapitan Blandowski zmarł 25 maja 1861 roku.
Jednak dzień wcześniej - 24 maja 1861 roku - w Alexandrii w Wirginii zginął pułkownik Elmer E. Ellsworth, dowódca 11 pułku żuawów z Nowego Jorku, i to on był pierwszym oficerem Unii, którego spotkał taki los.
Ciekawe natomiast jakie były losy kapitana Konstantego Blandowskiego przed wojną (wiadomo, że urodził się na Dolnym Śląsku ok.1820 roku), i to, czy miał coś wspólnego ze znanym XIX-wiecznym podróżnikiem i badaczem Australii, Wilhelmem Blandowskim (urodzonym w Gliwicach w 1822 roku)?
Drodzy Forumowicze!
Jedna mała sugestia dotycząca osoby Zebulona Yorka (niekoniecznie trafna) - Zebulon to imię biblijne, a nazwisko York występuje pośród Żydów mieszkających w kręgu kultury anglosaskiej. Być może więc generał ów to potomek Izraelitów pochodzących z obszarów Rzeczpospolitej. Myślę, że warto byłoby poszukać informacji w dziełach traktujących o żydowskim uczestnictwie w wojnie secesyjnej oraz na stronach internetowych odnoszących się do owej problemtyki. Oczywiście trop ten może okazać się mylny, ale warto spróbować.
Drogi Irku!
Co do pierwszej sprawy to z przyjemnością mogę napisać artykuł do magazynu.
Co zaś się tyczy drugiej kwestii, to również czytałem o tym że dziadek Zebulona (ze strony matki) był adiutantem Waszyngtona. Na stronie http://wc.rootsweb.com/cgi-bin/igm.cgi?surname=York&given=Zebulon znalazłem następującą linię genealogiczną Rodziny matki Zebulona - Zilphy Sylvester. Jej ojcie Job Sylvester (1742-1832) faktycznie uczestniczył w walkach o niepodległość USA; dziadek Amos Sylvester (1707-?); pradziadek Amos Sylvester (1685-1753); prapradziadek Joseph Sylvester (1638-1690); i wreszcie praprapradziadek Richard Sylvester (?-1663), który urodził się w Anglii i prawdopodobnie na okręcie "Mary and John" opuścił 30 marca 1630 kontynent z portu Plymouth i udał się do Ameryki, gdzie osiadł w Massachusetts. Niestety na tej stronie nie ma wzmianki o rodzinie ojca Zebulona Yorka, który nazywał się dokładnie tak samo wciąż więc możliwe jest, zgodnie z tym co napisła Marcin, że to właśnie ta strona rodziny ma korzenie polskie.
Jak uda Wam się ustalić coś nowego dajcie znać.
Drodzy Forumowicze!
Czy Wilhelm von Blandowski uważał się za Polaka? Z tego, co wiem, była to rodzina mocno zniemczona. Czy kiedykolwiek Konstanty Blandowski określił siebie pod tym samym mianem? Urodził się na Dolnym Śląsku i był związany ze wspólnotą niemiecką w Saint Louis, więc co spowodowało, iż Mieczysław Haiman, a za nim inni polscy historycy, uznał go za naszego rodaka? Myślę, że podług nazwiska kończącego się na "ski", ale to słaba przesłanka. Czy znane są źródła (nie mylić z opracowaniami) mówiące o polskości K. Blandowskiego? W końcu imię Konstantin nosili w tym samym czasie i niemieccy generałowie. Na skutek Twojego postu Irku mocno zwątpiłem w polskość owego oficera, wszak dotąd nie wiedziałem o von Blandowskich ze Śląska. Może się okazać jednak, że podobnie jak Fryderyk Nietzsche, mimo domniemanej niemieckojęzyczności uważał się on za Polaka. Tak czy siak ponownie widzimy, jak trudny orzech do zgryzienia stanowi ustalenie narodowej tożsamości domniemanych "Polaków" uczestniczących w wojnie secesyjnej. Dla mnie główną przesłanką świadczącą o czyjejś polskości stanowi to, że ktoś się za Polaka po prostu uważał, utożsamiał z polskim narodem, z jego kulturą. Historia uczy, że można się było nazywać English czy Zoll i być bardzo dobrym Polakiem, a panowie o imionach Tadeusz i nazwiskach kończących się na "ski" okazywali się germanizatorami i wręcz "polakożercami", że użyję określenia gen. Jerzego Grobickiego o takich osobnikach pośród oficerów w c.k. armii. Myślę, że czas zaborów dawno minął i nie ma już potrzeby zawłaszczania przez Niemców polskich bohaterów, a przez Polaków niemieckich, więc sprawę domniemanej polskości K. Blandowskiego należałoby bliżej zbadać (celowo nie podaję pełnego brzmienia jego imienia, gdyż nie wiem, jak on sam je pisał - przypominam, iż polscy autorzy już "poprawiali" pisownię jego nazwiska jako "Błędowski").
Dobrze że chociaż co do Aleksandra Bielawskiego, który również zasłynął w wojnie secesyjnej z tego że zginął w pierwszym swoim starciu nie wątpliwości że był Polakiem
Panowie!
Niestety, Zebulon York nie miał polskich korzeni.
Oto jego linia po mieczu, na jaką natrafiłem na stronie podanej przez Piotra:
Zebulon York Jr.-czyli nasz generał- 1819-1900;
Zebulon York-jego ojciec-żył w Maine-ok.1784-1875,żonaty z Zilphą Silvestre (1788-?);
Samuel York Jr.-jego dziadek-ur.w Durham,Maine w 1740,data śmierci nieznana, żonaty z Hannah Hoyt (1745/6-?);
Samuel York - pradziadek-ur.w Falmouth,Maine w 1715,data śmierci nieznana,żonaty z Joanne Skillings (1717-?).
Jak widać - brak jakichkolwiek związków przodków Zebulona Yorka Jr. z Polską.
W komentarzach na podanej stronie na temat rodziny Yorków, a konkretnie Zebulona Yorka sr. i Zilphy York z domu Silvestre jest informacja, że ich ślub miał miejsce w 1810 roku, i że mieli w sumie siedmiu synów, jednym z których był Zebulon York jr.
Sądząc z ilości potomstwa jest mało prawdopodobne, aby państwo Yorkowie czekali na pierwsze dziecko aż do 1819 roku. Równie wątpliwe jest, aby pierwszy ich syn otrzymał imię po ojcu.
Roland York, urodzony w 1813 roku, był więc zapewne starszym bratem Zebulona Yorka jr., choć nie wiadomo, którym był z kolei dzieckiem Zebulona sr. i Zilphy. Urodził się natomiast - jak wynika z zamieszczonej informacji - przed przeniesieniem się rodziny do Avon w Maine, gdzie w 1819 roku urodził się Zebulon jr.
Drodzy Forumowicze!
Myślę, że temat ten jest godny szerszej dyskusji, gdyż tak naprawdę niewiele wiemy o polskich inżynierach działających w obu armiach. Z pewnością nabardziej znana jest postać Waleriana vel Walerego vel Wincentego Sulakowskiego, który zasłynął z budowy fortyfikacji w portach Galveston i Sabine. Czy jednak był to tylko odosobniony przypadek czy też było więcej Polaków zajmujących się fortyfikowaniem ważnych z militarnego punktu widzenia obiektów?
Zgodnei z wolą Moderatora chciałbym wnieść o przedyskutowanie w niniejszym temacie kwestii działaności polskich inżynierów po obu stronach konfliktu. Jeśli znane są Wam informacje z tej tematyki proszę podzielcie się nimi na tym forum. Ja ze swej strony chciałbym przytoczyć (a raczej przypomnieć) tu informację o Sulakowskim, który jest chyba najbardziej znanym poslkim inżynierem z okresu wojny secesyjnej. Ze źródeł wiemy że kierował on budową fortyfikacji w Galveston i Sabine. Czy znane są także inne jego osiągnięcia w tej materii i czy znane są Wam inne osoby (polskiej narodowośći), które zajmowały się budową fortyfikacji?
Z polskich inzynierów na początek wymienię postać dość niezwykłą.
Robert Adolf Chodasiewicz (ur. 1832) był oficerem-inżynierem w armii carskiej podczas wojny krymskiej. W marcu 1855 roku wraz z grupą Polaków miał przejść na stronę koalicji i działać na rzecz angielskiego wywiadu.
Po wojnie służył w armii tureckiej, by w 1862 roku wyjechać do Anglii, a stamtąd do Ameryki, gdzie wstąpił do armii Unii.
W 1863 roku jako oficer inżynieryjny rozbudowywał umocnienia na północ od Waszyngtonu, a rok później wraz z armią Granta walczył w Wirginii.
Po wojnie secesyjnej wyjechał do Argentyny, gdzie jako oficer inzynierii, a zarazem aeronauta brał udział w wojnie tego kraju z Paragwajem.
W 1890 roku był jednym z założycieli Polskiego Towarzystwa Demokratycznego w Argentynie.
Robert Chodasiewicz zmarł w Bueons Aires w 1896 roku.
Więcej informacji na jego temat na stronie:
http://www.earlyaviators.com/echodase.htm
To rzeczywiście, jak widzę. bardzo interesująca postać. Jego życiorys jest barwny podobnie jak Leona Jastrzębskiego tyle że Jastrzębski oczywiście nie był inżynierem.
Swego czasu słyszałem o koncepcji uczestniczenia po stronie Konfederacji powstańców styczniowych, którym udało sie opuścić tereny Królestwa Polskiego. Ponoć zarzekali się że są w stanie zorganizować trzydziestotysięczny korpus, co po sprawdzeniu przez dyplomację Południowców okazało się nawet realne. W zamian za to domagli się ... osobnego stanu w ramach niepodległej Konfederacji gdzie miała powstać Nowa Polska. Informację tę zasłyszałem podczas wykłady prof. Krzysztofa Michałka który zagadnieniom wojny secesyjnej poświęcił m.in. swoją pracę doktorską. Jeśli ktoś z Was wie coś na ten temat byłbym wielce zobowiązany za więcej informacji.
Szanowny Przedmówco!
Projekt, który wspomniałeś, wiąże się bezpośrednio z postacią pułkownika Konfederacji, Waleriana Sułakowskiego, o którym pisaliśmy w poprzednich postach, choć nie dotykaliśmy owej kwestii bezpośrednio. Na temat planów Sułakowskiego szeroko pisał Mieczysław Haiman w "Historii udziału Polaków w amerykańskiej wojnie domowej", gdzie zamieścił m. in. obszerne cytaty z korespondencji gen. Edmunda Kirby Smitha, naczelnika sił konfederackich na zachód od Missisipi. Myślę, iż więcej na temat tegoż projektu dowiesz się od Forumowiczów, którzy bliżej zajmowali się sprawą służby Polaków dla Południa, tj. od Jacka Aubreya i Derengi.
Drodzy Forumowicze!
Zachęcam do lektury poniższego artykułu (proszę zwrócić uwagę i na przypisy):
http://www.polishroots.com/paha/poles_south.htm
Przypominam także, iż na naszym Forum istnieją inne tematy poświęcone Polakom-żołnierzom w armiach dziewiętnastowiecznego świata:
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=1812
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=428
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=2204
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=19631
http://www.historycy.org/index.php?showtopic=7590
Jeżeli Konfederaci dotrzymali by słowa, widzę dwie możliwości :
1. Stan/y Unii graniczące z Konfederacją : Od Wschodu : Maryland, Ohio, Indiana, Illinois, Iowa, Kansas, Colorado, Utah, California
2. Stan/y o dużej ilości Polaków : Nowy Jork, Pensylwania, New Jersey, Illinios, Massachusetts
Szanowni Przedmówcy!
Była jeszcze jedna koncepcja osiedlenia Polaków - w zaprzyjaźnionym Meksyku cesarza Maksymiliana. Swoją drogą ziemi na Zachodzie było sporo, wszak konfederaci wyciągali ramiona hen ku Kalifornii (bez tej ostatniej, wszak ta miała być nagrodą dla Meksyku za pomoc w walce z unionistami). Sprawą sprowadzenia uczestników Powstania Styczniowego do Ameryki zajmował się Departament Trans-Mississippi, czyli gen. Edmund Kirby Smith z płk Walerianem Sułakowskim, co tworzyło wiele możliwości osiedleńczych.
Bardzo ciekawa sprawa z Meksykiem. Ale ciekawi mnie konkretnie, jakie stany mogliby zasiedlić Polacy walczący po stronie Konfederacji.
Bo raczej nastawiony Anty-Polsko Abraham Lincoln nic by nie organizował w tym stylu.
Jako ciekawostkę dodam, że w latach 70. XIX wieku niejaki Piotr Aleksander Wereszczyński, po rozmowach z przedstawicielami Polonii Amerykańskiej chciał zbudować Nową Polskę w... Kalifornii. Plany bardzo ambitne, ale nie realne...
Jak wiadomo Stany Zjednoczone w 1848 zdobyły spory kawałek ziemi (California, Nevada, Utah, Arizona, Nowy Meksyk...) i wtedy rozgorzała walka między Północą a Południem, czy pozwolić, czy zakazać niewolnictwa na nowych terenach
Faktem jest, że z tych ziem Konfederaci rościli sobie prawa tylko do Terytorium Nowego Meksyku (Arizona, Nowy Meksyk, Kawałek Nevady).
California była w Unii, podobnie jak Nevada (ale dopiero po 1864), reszta tych nowych ziem to tzw Terytorium Niezorganizowane... (należące do Unii, ale nieoficjalnie)
Seba1928,
Pisze ksiazke na temat emigrantow europejskich, ktorzy przybyli do Kalifornii w okresie 1830-1880. Jeden rozdzial poswiecony jest Polakom. Czy moglbys podac wiecej informacji na temat Piotra Wereszynskiego i jego planowe zalozenia Nowej Polski w Kalifornii. Gdzie moge znalezc te informacje.
Czy masz jakies informacje na temat Gen. Krzyzanowskiego w czasie gdy byl w San Francisco i jego kontaktow z Horeinem czy Korwinem Piotrowskim.
Dziekujwe i prosze o email na mazovianow@comcast.net
Jednym z Polaków służących w wojskach Konfederacji był pułkownik Hipolit Oladowski, szef uzbrojenia w sztabie generała Bragga. Czy posiadacie jakieś dokładniejsze informacje na jego temat?
Wspomina o nim np. W.T.Sherman (nazywa go "Olodowski")przy omawianiu przejęcia arsenału w Baton Rouge przez Konfederatów.
Pan Hipolit pojawia się także w pamiętniku Sama Watkinsa (jako "inspector general Owleydousky").
Witam
posiedzialem i pomeczylem amerykanska baze danych Civil War Sodiers & Sailors System.
Oto ich wynik,
http://www.freha.pl/index.php?showtopic=14704
moze komus sie przyda w wiekszej pracy nad tematem udzialu Polakow w ACW.
Serdecznie zapraszam do udzialu w moim projekcie, o ktorym wiecej tu:
http://www.freha.pl/index.php?showforum=141
pozdrawiam
Kakaj, wyrazy uznania!
Dodam, że przeszukując parę lat temu internet natknąłem się na informację o paru Polakach walczących w pułku kawalerii (spieszonej?) kawalerii z Teksasu (?). Przepraszam za brak precyzji i konkretnych informacji.
Pułk - o ile się nie mylę, był przedzielony do Departament of Trans-Mississippi.
Odnalazłem - Panna Maria Greys.
Autorzy podają, że w chwili wybuchu Wojny w Teksasie było ok. 1500 Polaków.
http://www.texasalmanac.com/culture/groups/polish.html
http://freepages.genealogy.rootsweb.com/~atpc/polonia/usa/plam-panna-maria.html
"Rarin's for a Fight": Texans in the Confederate Army (autorzy Wooster i Wooster) - dokument w internecie podaje:
- capt. Joseph Kyrysik - dowódca polskiej kompanii Panna Maria Greys (Hrabstwo Karnes)
- inni Ślązacy walczyli w szóstym pułku piechoty z Teksasu (Sixth Texas Infantry) i dwudziestym czwartym pułku kawalerii z Teksasu (Twenty-Fourth Texas Cavalry).
Ww. pułki wzięły udział w starciu pod Arkansas Post w 1863.
Wpiszcie hasło "Deshler's Brigade". Nasi rodacy ze Śląska - jeżeli ostali się przy życiu do wymiany jeńców - prawdpodobnie walczyli w elitarnej brygadzie w Army of Tennessee. Pierwszą bitwą w barwach AoT (i jednocześnie cieżką,okupioną stratami) brygada stoczyła pod Chickamauga, a później resztki towarzyszyły AoT, aż do jej smutnego końca.
Polsko, a przynajmniej brzmiące swojsko nazwiska w linku (m.in.James Musiol)
http://www.6thtx.org/roster.htm
Myślę, że mamy jakiś trop...
pozdrawiam
miste
Drodzy Forumowicze!
Tutaj znajdziecie co nieco po polsku o naszych rodakach w wojnie secesyjnej (łącznie z częściową bibliografią - przeczytajcie również komentarze zamieszczone):
http://www.wargaming.pl/index.php?mode=view_article&article=225
Drodzy Forumowicze!
Raz jeszcze zapraszam na Forum polskich rekonstruktorów wojny secesyjnej, gdzie znajdziecie szereg tematów poświęconych udziałowi Polaków w ACW:
http://www.freha.pl/index.php?showforum=186
Widziałem dzisiaj książkę Nathaniela C. Hughesa "The Battle of Belmont. Grant Strikes South", w której znalazłem zdjęcie i kilka ciekawostek o kapitanie Aleksandrze Bielakowskim, który aktywnie uczestniczył w Operacji Belmont jako adiutant w sztabie generała Johna McClernanda. Pisało, że Bielakowski był weteranem wojen z Rosjanami (czyli pewnie jakimś powstańcem), który wyemigrował do USA i osiadł w Illinois. Tam założył rodzinę i został PRZYJACIELEM Abrahama Lincolna. Potem przeniósł się do Waszyngtonu gdzie całkiem dobrze mu się wiodło. Gdy Slavokracja rozpoczęła wojnę domową 50-letni już Bielakowski zaoferował swoje usługi Lincolnowi, został mianowany kapitanem i odesłany do sztabu McClernanda.
Ale zginął walcząc za Słuszną Sprawę!
Na pohybel niewoniczej republice!
Niech ona sama sczeźnie, a pamięć o niej niech stanie się jeno symbolem hańby na wieki!
Precz z plugastwem Konfederacji! Wyplenić je ogniem i mieczem! Hurra!
Niech Sztandar Wolności zatriumfuje, a w ogniu płonących plantacji i w cieniu powieszonych za zdradę rebeliantów niech powstanie nowy, lepszy świat!
Wątpliwości po której stronie stanąć nie miał także pewien pan, który urodził się w Galicji, w miejscowości obecnie będącej dzielnicą Krakowa. Brał udział w powstaniu węgierskim, jako oficer legionu polskiego, następnie wraz z Bemem przebywał w Turcji. Wyemigrował w końcu do Stanów Zjednoczonych, gdzie po wybuchu wojny wdział niebieski mundur i dosłużył się stopnia generała. Od 1863 roku był komendantem unijnego więzienia w Forcie Delaware i tam doczekał się jakże sympatycznego przezwiska "Generał Terror". Zagadka: o kim mowa?
A są nagrody za odpowiedź
Tym "miłym" panem był Albin Franciszek(Francisko) Schoepf.
Jak podaje zgrabna "Encyclopedia of Civil War Usage" nie był osobiście zaangażowany w brutalne traktowanie jeńców, ale też nie robił nic by powstrzymać podwładnych przed torturowaniem wieźniów.
Jestem nowy na tym forum, choć śledzę je od dłuższego czasu, zawsze bedąc po wrażeniem wiedzy wiekszości uczestników dyskusji. Zwłaszcza iż sam w ACW zagłębiam sie od niedawna. Jedna rzecz niestety od dłuszego czasu mnie zadziwia-temperatura sporu zwoleników Konfederacji i Unii. Temperatura tak spora że czasem dyskusje z historią mają niewiele wspólnego, ale to tylko moje zdanie. Wielokrotnie powstrzymywało mnie to od zabrania głosu-a nuż przeczytam ze jestem "tyrańskim jankiesem" lub "półudniowym bandytą"
(nie cytuje okresleń, trafiaja sie tu lepsze i wobec uczestników dyskusji i postaci historycznych). Zawsze mi sie wydawało iż historia powina dążyć do obiektywizmu, a wszelkie emocje, sentymenty jej szkodzą. Przepraszam za off topic...
Wracajac do Schoepfa-jego ojciec był Austriakiem. Po emigracji do USA był portierem hotelowym, potem urzednikiem w urzedzie patentowym,za wstawienictwem Josepha Holta. Gdy ten zostaje sekretarzem wojny w administracji Buchanana Schoepf podąrza za nim.
W 1861 roku otrzymuje stopień generała i zostaje wysłany do Kentucky. Tam walczy przeciwko siłą generała Zollicofera (ze zmiennym szczęsciem) i dowodzi brygadą w bitwie pod Perryville.
Potem zostaje szefem nieszczęsnego Fortu Delaware. Po wojnie wraca do urzędu patentowego.
Ładny cytacik, pewnie można by znaleść całe stado mówiacych coś zupełnie odwrotnego...
Myślę że zostanę na dłużej:)mimo wszystko fajnie tu:)
W sumie kwestia Fortu Delaware jest tak samo kontrowersyjna jak Andersonville-ale myśle że to do innego tematu:)
Witam. A ja mam pytanie z innej beczki. Ostatnio otrzymałem foto na którym jest jeden z moich członków rodziny. Jako zupełny laik mam pytanie.
Czy ktoś może powiedzieć na podstawie munduru jaka to jednostka???
Może ktoś coś więcej wie ode mnie. ja nie wiem nic.
To chyba nie ta wojna ?
Dziwnie bardzo dziwnie, z tematu Polaków zrobili się Chińczycy.
Więc żeby było mniej przekomarzanek a wiecej historii-Chińczycy w ACW:)
Według cenzusu w USA w 1860 roku było 34, 933 Chińczyków i wszyscy mieszkali w Kalifornii.
Na pewno w wojnie udział brało 4.(czyli mimo wszystko mniej niż Polaków:))trzech w armii, jeden w marynarce. Unijnej. Brak danych o konfederackich Chińczykach. Tu znowu reprezentacja Polaków była jednak większa.
Był też polski medyk. Ludwik Daniel Radziński, który w 1864 roku służył w słynnym 54 Regimencie Piechoty z Massachussets a później w 104th United States Colored Troops. Z pewnością napiszę o Nim coś więcej - mam już dostęp do źródeł.
Drodzy Forumowicze!
Zapraszam Was do lektury artykułu Zbiga Kurzawy o pułkowniku Ignacym Szymańskim, uczestniku wojny secesyjnej:
http://www.wojnasecesyjna.com/index.php?id=35,238,0,0,1,0
Natknąłem się na ciekawą informację - prawdopodobnie o naszym rodaku Feliksie M. Witkowskim (walczył w 53 z Alabamy), który figuruje na liście jednego z najdłużej żyjących weteranów Wojny.
http://en.wikipedia.org/wiki/Felix_M._Witkoski
http://en.wikipedia.org/wiki/Last_surviving_United_States_war_veterans
Proponuję bardzo nietypową rozrywkę a mianowicie zapisanie w ulubionych strony http://www.itd.nps.gov/cwss/soldiers.cfmhttp://www.itd.nps.gov/cwss/soldiers.cfm i wpisywanie polskich lub polsko brzmiących nazwisk.
Może na początek trochę "strzałów" skierowanych w archiwa o żołnierzach Konfederacji:
F. Kowalski - najpierw 2 Battalion z Mississippi; później 42 Pułk z Mississippi, którego zależkiem był 2 Battalion
Feliks Witkowski - 9 Pułk z Karoliny Południowej
Marcus Witkowski - 59 Pułki z Georgii
Na początek zawsze coś, może forumowicze będą mieli więcej nazwisk polskich w głowie - ja wypróbowałem ok. 50.
W książce N.A. Trudeau o czarnych żołnierzach (Like Men of War) można natknąć się na taki oto opis:
In the diary of the 27th USCT's Captain Albert Rogall, a native of Russian Poland who had fought under Kossuth in Hungary, following entry appears: "19 Apr. We left [Camp Delaware] for Annapolis, Md. In Pittsburg[h], Pa., we were stoned by the low people."
Wie ktoś czy pan Albert Rogall to może był Polakiem?
Jeśli chodzi o jednostkę, w której służył to widzimy, że jest to 27 regiment United States Colored Troops, który został sformowany w Ohio i właśnie jedzie, aby dołączyć do czarnej dywizji generała Ferrero, która w '64 stanowiła część IX korpusu gen. Burnsidea. Rogall i jego czarni żołnierze będą potem walczyć m.in. w petersburdzkim kraterze.
---
Uzupełnienie - jak sobie pogoglowałem Alberta Rogalla to trochę stron na jego temat się pokazało. I wygląda na to, że zuch ten był nie tylko Polakiem, ale i więcej wysiłku włożył w walkę z Slavokratami.
His full name was Florien Albert Rogall de Salmonski who came of royal blood, an uncle being a Polish nobleman.
He was born within eight miles of the Black Sea in Poland, Russia, on May 4, 1824 (...)
http://boards.ancestry.families.aol.com/surnames.rogall/1/mb.ashx
Jeśli wiecie coś więcej to piszcie...
Derengo widzę, że się orientujesz w tych sprawach polskich więc może przybliżysz nam tą sławną kwestię wsparcia walczącej o życie niewolniczej republiki Południa przez siły polskie?
Jakiś taki motyw istniał i nawet ktoś tu pisał, że opowiada o tym swoim studentom znany zapewne wszystkim pan Michałek (miejmy nadzieję, że nie przysypiającym studentom).
Ale byłby śmiech... śmiech na cały świat, gdybyśmy tam pojechali... zresztą wtedy Polski nie było więc do końca nie można powiedzież, że my to właściciwie my. Dokładnie sprawy nie znam, ale idea zapewne mogła przypaść do gustu mieszkańcom byłego zaboru rosyjskiego.
Pytanie wprawdzie nie do mnie ale…
Pomysły i plany były. Jeden to osławionego pułkownika Sulakowskiego. W liście z czerwca 1863 roku do generała Magrudera, proponował on iż uda się do Francji by organizować polskich uchodźców do walki za Konfederacje. Przykrywką miało być stworzenie polskiej kolonii w Meksyku ( w stanie Nuevo Leone). Polacy, wyposażeni w zakupiona w Europie broń, mieli oczywiście trafić na front. Sulakowski liczył iż uda mu się sprowadzić 5 tysięcy ludzi, którzy za swoja służbę mieli by otrzymać 200 akrów ziemi w Teksasie. Tego pomysłu chyba poważnie nikt nie wziął…
Kolejną próbę podjął Tochman. Napisał on w wrześniu list 1864 list do prezydenta Devisa z podobna propozycją. Polacy mieli by być werbowani w krajach starego kontynentu i przez Meksyk przerzucani na Południe. Davis rozważał ten pomysł w styczniu, ale uznał iż lepiej nie przedstawiać tego pomysłu Kongresowi.
No i wreszcie sprawa delegacji polskich wygnańców przebywających w Mołdawii. W sierpniu 1864 roku do Richmond przybyli : pułkownikowe J. Smolinski, A. Lenkiewicz, major P. Binicki i kapelan Majewski. Zadeklarowali oni walkę dla Południa w zamian za przyznanie terytorium dla polskiego osadnictwa –terytorium w zasadzie autonomicznego. Judah Benjamin pierwszy odpowiedział na tą propozycje, pisząc iż Kongres mógłby przyznać ziemię. W wrześniu z grupą spotkał się prezydent. Oświadczył iż prawo nie zezwala na nadawanie ziemi grupą tylko osobą. Polacy mogli by być może ziemie otrzymać indywidualnie, a osiedlając się blisko siebie stworzyć zwartą grupę i brać udział w życiu politycznym, ale w ramach prawa Konfederacji. Prezydent zapowiedział jednak możliwość tworzenia polskich oddziałów wojskowych z polskimi oficerami- do dywizji włącznie. Jeśli uzbierało by się tylu Polaków. Podjęto pewne kroki związane z zaplanowaniem przerzutu Polaków, kwestie finansowe, przykrywka dla ruchu wygnańców (stworzenie polskiej koloni gdzieś w Ameryce Południowej), bezpieczne porty. Plan jednak nie został zrealizowany.
Dzięki Haze za ciekawą wypowiedź. Wątpliwi byli ci polscy gentelmeni, bo jak widzimy bardziej raczej występowali w swoim własnym interesie (ziemia) niż w interesie Ojczyzny.
Pamiętam jak znawcy niewolniczego Południa wypowiadali się na tym forum, że w zasadzie to siły zbrojne CSA nie potrzebowały więcej ludzi, bo ludzi było pod dostatkiem, tylko ich źle używano. Jeśli tak to Davis z pewnością był tego świadom i bardzo dobrze zrobił, że tak ładnie-dyplomatycznie odesłał tych polskich najemników.
Ciężko oceniać motywacje. Ziemie miała zapewnić byt żołnierzom-emigrantom po wojnie, i być czynnikiem motywującym do podjęcia służby na obcej ziemi. Wreszcie walka o cos konkretnego , a nie tylko „o wolność naszą i waszą”( jak kol wiek to zabrzmi w tej sytuacji). Pierwszy pomysł delegacji naprawdę miał znamiona stworzenia „Nowej Polski” na terenie Konfederacji- z polskimi instytucjami, prawem. Ciężko to sobie wyobrazić- polski stan? Davis tez nie potrafił tego pojąć. No i nie odesłał ich z niczym, jak wspomniałem zostały podjęte działania łącznie z znalezieniem 50 tysięcy funtów, uruchomionych przez agentów w Wielkiej Brytanii. Judah Benjamin ,w liście do agenta w Anglii, liczył że przybędzie od kilku do 20 tysięcy polskich wygnańców !
Co do planu Sulakowskiego to zrodził się on nie później niż w lipcu 1863 r. Sulakowski zamierzał sprowadzić na teren Konfederacji Polaków, którzy w wyniku powstania styczniowego zostali zmuszeni do opuszczenia ziem polskich, i stworzyć z nich Legię Polską. Sugerował jednak by do informacji publicznej podać, że plan zakładał sprowadzenie i osiedlenie Polaków w stanie Nuevo Leone w Meksyku, a ponieważ był to obszar częściowo zamieszkany przez Indian posiadanie przez nich broni i amunicji byłoby w pełni uzasadnione. Plan zyskał akceptację i gen. Kirby Smith zezwolił na wysłanie Sulakowskiego do Europy. Jednocześnie wyraził zgodę, by za każdego żołnierza zapłacić w bawełnie 80 dolarów. Dodatkowo zapewnił, że żołnierzom w tej jednostce będą przysługiwały takie same prawa jak innym pozostającym na służbie Skonfederowanych Stanów. Poza tym staną się oni ipso facto obywatelami Konfederacji bez konieczności jakichkolwiek innych form naturalizacji. Pomyślne wykonanie tego zadania miało przynieść samemu Sulakowskiemu awans na generała brygady. Uzyskanie środków finansowych na taką wyprawę wymagało jednak czasu. Pod koniec listopada prawie wszystko było już dopięte na ostatni guzik. Z powodu chwilowej blokady handlu bawełną przez Matamoras (Meksyk) Sulakowski wprowadził jednak pewne zmiany. Po modyfikacji plan przedstawiał się następująco: z portu Calcasieu miał wypłynąć szkuner „Dodge”, który na pokładzie miał przewieźć ok. 3 tys. bel bawełny. W Hawanie w zamian za ładunek planowano zakup płaskodennego parowca, który byłby w stanie wpłynąć na wody rzeki Brazos i zabrać pozostałe 2 tys. bel bawełny. W Europie Sulakowski miał zwerbować żołnierzy i zakupić broń. Jednak gdyby sytuacja polityczna uniemożliwiła werbunek, całość pieniędzy miała być wykorzystana na zakup broni. Sulakowski prosił także by dowódcą „Dodge’a” został kpt. Tipton Walker, który znakomicie znał przybrzeżne wody. Ostatecznie wiosną 1864 r. „Dodge” wyruszył w kierunku Kuby z ładunkiem jedynie 257 bel bawełny na pokładzie, które i tak były warte prawie 80 tys. dolarów. Jednak szkuner nie zdołał przełamać blokady i został zatrzymany, a jego ładunek skonfiskowany. Sam Sulakowski znalazł się w Matamoras w Meksyku, skąd na początku maja 1864 r. informował Magrudera, że mimo utraty „Dodge’a” nie zrezygnował z realizacji swojego planu. Co więcej zapowiedział, że najpóźniej 8 maja spodziewał się być już w drodze do Hawany na pokładzie innego szkunera.
Wprawdzie jesienią 1864 r. Sulakowski znalazł się na terenie Europy, jednak wobec opieszałości konfederackich funkcjonariuszy zarzucił plan powołania Legii Polskiej i powrócił do Ameryki. W tym czasie Konfederacja została pokonana.
A o delegacji Smolińskiego, Lenkiewicza i Bninickiego i Majewskiego pisał już haze
Jak czytam te wasze wypowiedzi to dochodzę do wniosku, że ten pułkownik Sulakowski to powinien pretendować do miana Mr Fantastico, czyli najbardziej zajaranej postaci tego konfliktu. Widzę, że inni moi dotychczasowi kandydaci do tej nagrody czyli Hood i Beauregard to mu nawet do pięt nie dorastają.
Że tak spytam, retorycznie zapewne - jakieś dokonania na polach bitew wojny secesyjnej pułkownik Sulakowski miał?
W 1846 r. dwóch barci mojego pra dziada wyemigrowało z rodzinami do Stanów. Osiedlili się w Massachusetts. Potomek jednego z nich Daniel w 1997 r odnalazł krewnych w Polsce i korzenie rodziny czyli nas. Byłem w stanach na ich zaproszenie dwa razy. Żył jeszcze jego dziad od którego usłyszałem wiele ciekawych historii. Kuzynostwo bardzo walecznie wpisało się dzieje USA. Jeden z braci wraz z dwoma synami walczył z rebeliantami w 12 pułku, kolejni walczyli w I wojnie, a dziadek Daniela był pilotem US NAVY na Pacyfiku. Jakoś nigdy wcześniej nie interesowałem się wojną Secesyjną, ale poruszywszy ten temat usłyszałem wiele ciekawych informacji o sytuacji społecznej na Północy i relacjach z południowcami. Jego przodkowie zaciągnęli się do wojska nie dlatego bo im kazano, czy dla kasy. Oni traktowali Unię jako swoją ojczyznę. Nie walczyli dla stanu Massachusetts tylko dla Federacji. Mówił, że dziesiątki tysięcy imigrantów z Europy zaciągało się aby walczyć z tym przed czym uciekali z Europy. Uważali nie rząd federalny za tyranie lecz właśnie południe. Nie czuli miłości do panków z południa w swych białych domkach i białych powozach. Podobnie południowcy gardzili imigrantami wręcz nienawidzili. Nikt z imigrantów przy zdrowych zmysłach przed wojną nie osiedlał się na południu. usłyszałem taką historyjkę, może prawdziwa może nie. Podczas jednej z bitew (nie powiedział gdzie i kiedy) schwytano kilku południowców w tym jakiegoś kapitana w nienagannym mundurze. Otóż ten oficer podczas przeszukania usłyszawszy irlandzki czy polski akcent wielce oburzony rzekł: "Łapy przy sobie śmierdzący Irishu, żądam oficera bo wy dla mnie jesteście gorsi niż czarnuchy, jesteście plagą tego kraju". Kiedy przyszedł oficer, nomen omen też Irlandczyk kazał powiesić gościa na drzewie. Ot cała historia. Ciekawe jest jest to, że użył określenia "kraju" spójnej jako całości. Ktokolwiek jest za południem niech sobie będzie ale mnie do siebie nie przekona. Dla mnie konfederacji to Targowica, rasa faszystowskich panów, żerujących jak pijawki na niewolniczej pracy, którym jak powiedział Chmielnicki w "Ogniem i Mieczem" chłopska strawa nie chciała przejść przez pańskie gardła. Każdy człowiek ma prawo do wolności osobistej i wolności słowa, ale wpychanie na siłę cudowności i bajeczności południa to już przesada. Współcześnie bardzo dużo rodzin, którzy kultywują bohaterką historię przodków i ponieśli tak dużą ofiarę o wolność i jedność kraju z niesmakiem patrzą na paradujących w święta narodowe południowców w mundurach Konfederacji. Dla tych ludzi to policzek. Dla niektórych to jak paradowanie w mundurze SS. Wracając do tematy pradziad Daniela stracił dwóch synów a sam wrócił bez ręki będąc dumny z tego co dokonał. No to taki rodzinny epizod wojny Secesyjnej.
Dokładnie – południowi niewolniczy baronowie byli typowym odwzorowaniem europejskiej burżuazji przed którym wielu biedaków uciekało do Nowego Świata. W stanach wolnych mieli przynajmniej jakąś szansę aby naleźć pracę, o czym trudno powiedzieć w społeczeństwie, gdzie co chwilę natknąć się można było na ogromne niewolnicze latyfundia.
Rząd federalny i tyrania to stara śpiewka miłośników Południa, którzy w ten sposób próbują jak najbardziej zaczernić fakt, że to kwestie związane z niewolnictwem były kluczowym powodem secesji.
A na Północy kto był Generale ? Byli panowie z fabrykami którzy bynajmniej aniołami nie byli . Jakie były warunki pracy i życia w takiej XIX wiecznej manufakturze ? Harujące po kilkanaście godzin dzieci w warunkach urągających wszystkiemu . Trochę weź więcej doczytaj w tej sprawie . I tak jeszcze moje krótkie przemyślenie na koniec ...hm...patrząc z perspektywy początku XXI w. , znając późniejsze wydarzenia . USA - eksterminacja Indian u siebie , krwawa wojna wietnamska i obecne panoszenie się na świecie . Pogardliwe traktowanie sojuszników (przykład współczesny-wciśnięcie "dobrego" sprzętu wojskowego Polsce typu nielatające F-16 , złomo-korwety i 40-letnie transportowe graty oraz obietnice "cudów-niewidów" za poparcie interwencji w Iraku które okazały się fatamorganą) , to wcale nie dziwię się że Południowcy chcieli utworzyć własne państwo . Ale jak wiadomo historię piszą zwycięzcy i my jesteśmy "cacy" a południowcy "be". Może ino Jeff Davis zza grobu teraz chichotać , jak wielkie butne mocarstwo upada pod ciężarem prowadzonych wojen i ogromnych długów .
Nielatające F-16 to nietrafiony argument. Awaryjność tych maszyn nie odbiega od standardów innych producentów. Są to maszyny wysoce skomplikowane i podlegają tym samym zasadą fizyki jak i teorii niezawodności. Polski nie stać na F-18E/F, nie stać na ultra nowoczesny sprzęt. Po drugie sami sobie wybraliśmy dostawców. Nikt na siłę nam tego nie wciskał. Jesli chodzi o Irak to wcale nie musieliśmy tam być, to tylko i wyłącznie decyzja naszych polityków, którzy spodziewali się cudów, a nikt ich w sumie nie obiecywał.
Eksterminacja Indian tak oczywiście, tylko pamiętaj, że przodkowie baronów z południa, którzy przybyli do Ameryki niekiedy tylko z jedną kozą musieli niestety wytępić rdzenną ludność aby uzyskać ziemię. Mordy i pacyfikacje Indian to niestety zbrodnia północy jak i południa.
Twierdzisz USA to, USA tamto, wojny tu, wojna tam. Przez ostanie 150 lat w rządzie Federalnym, Kongresie i Senacie nie zasiadają tylko ściemniacze z północy, są tam też tłuste kabany z Południa. Politycy, bankierzy, przemysłowcy z południa również kształtują oraz USA. Karykaturą jest to, że ci sami ludzie, uważają się za Amerykanów, paradując jednocześnie w szarych mundurach w święta narodowe. Mentalność tych ludzi jest nader dziwna, bo oni i ich przodkowie ukształtowali obraz południa, gdzie statystyczny południowiec to niedouczony redneck pijący piwo i oglądający NASCAR. Oczywiści oni twierdzą, że to wina jankesów. Mało tego warto przypomnieć Katrinę i tragedię Nowego Orleanu. Przez X lat kaska była na wszystko ale nie modernizację wałów. Miasto miało na wszystko stadiony, bulwary, zaplecze turystyczne, kluby jazzowe, itd... a warto zaznaczyć, że biali razem z czarnymi zasiadają we władzach miasta, tylko, że większość tych bogatszych białych zrobiła długi rower natomiast biedotę w większości czarnych pozostawiono na pastwę żywiołu. No i oczywiście to wina Busha i Jankesów, choć sama gubernator Luizjany (widziałem w TV) stwierdziła, że rząd federalny przekracza kompetencje jeśli chodzi o wprowadzenie stanu wyjątkowego.
Kolejna sprawa - praca w manufakturach Północy. Nie przeczę, że wyzysku nie było, bo był, ale to jak z Południem był gorszy pan lub lepszy. jedni wyzyskiwali i okradali, drudzy szanowali i pozwolili zarabiać. Na pewno ceniono sobie wykształconego i doświadczonego pracownika. tylko,że pracownik w każdej chwili mógł z pracy zrezygnować, wyjechać lub zrobić z życiem co mu się podoba. Na wspaniałym Południu za odmowę pracy czarny biedak został powieszony lub ewentualnie zakatowany batem pod pręgierzem dla przykładu.
Panowie!
Nie za dużo tych stereotypów w Waszych postach? Irlandczycy walczyli w wojnie secesyjnej po obu stronach barykady. W armii Południa też ich nie brakowało. Dochodzili w niej do wysokich stanowisk – vide gen. Patrick Cleburne. Niechęć do katolickich Irlandczyków, jaką żywiła część anglosaskich protestantów, nie była uwarunkowana geograficznie. W opisywanej przez mojego przedmówcę sytuacji w roli Irladczykofoba wystąpił oficer Konfederacji. Podobni mu ludzie występowali też na Północy. Nie trzeba daleko sięgać, by się o tym dowiedzieć. Nie jest przypadkiem, że kultura masowa pokazuje także podobne zachowania wśród Jankesów. Pamiętacie „Gangi Nowego Jorku”? Kim są pokazani w tym obrazie przeciwnicy Irlandczyków? Południowcami? Pamiętacie „Majora Dundee”? Tam oficer Unii wypomina konfederackiemu oficerowi... irlandzkie pochodzenie! Powiecie... przecież to filmowa fikcja. Ta fikcja jest poparta materiałem źródłowym. Kolega Miki Rapax wspomniał obok synów Szmaragdowej Wyspy również Polaków. Zerknijcie zatem do wspomnień Ludwika Żychlińskiego, oficera wojsk Unii. Przeczytacie tam mi. in. o tym, jak inni jankescy oficerowie potraktowali irlandzkich szeregowców. Być może wtedy zrozumiecie, że świat nie jest aż tak wyrazisty i łatwy do opisu, jak się tutaj niektórym wydaje.
Piszecie o Południu jako o świecie panów żyjących w białych dworkach. Myślicie, że na Północy nie było panów i dworków? Byli panowie i to panowie, którzy nie chcieli walczyć za własną ojczyznę, za Unię, za Konstytucję itp. Ci panowie zrobili potem wielkie kariery polityczne, że wspomnę chociażby postać dwukrotnego prezydenta USA, czyli Grovera Clevelanda. Co zrobił Cleveland w czasie wojny? Zamiast sam iść w kamasze wynajął sobie zastępcę, który zajął jego miejsce w szeregach wojska federalnego. Grzegorz Bniski vel Bryski, polski imigrant, poszedł do woja nie z miłości do Unii i jej instytucji, ani z nienawiści do południowego niewolnictwa, lecz z powodu tego, że Cleveland był w stanie dać mu utrzymanie płacąc hojnie swemu zastępcy. Bniski walczył na polach bitewnych wojny secesyjnej miast przyszłego prezydenta Stanów Zjednoczonych, a żywot jego dobiegł końca w Buffalo w przytułku dla bezdomnych. W przytułku tym umierali ludzie, dla których Ameryka nie stała się wyśnioną drugą ojczyzną. Człowiek, który miast paść od kuli Południowca doszedł do samego Białego Domu, jest uważany przez historyków polonijnych za człowieka osobiście niechętnego Polakom. Cóż za ironia losu.
Historia nie jedno ma imię i nie jedną nosi twarz. Na podstawie historii przedstawionej przez Rapaksa można nabrać przekonania o entuzjazmie unijnych ochotników i o raju, jakim Północ okazywała się dla świeżych imigrantów. Na podstawie mojej historii można dojść do wniosków zupełnie przeciwnych takiemu obrazowi. Tymczasem całej prawdy o Ameryce lat 60 XIX wieku nie można zamknąć w żadnej z tych historii. Prawda jest bowiem pochodną wielu historii. Należy o tym pamiętać, by na postawie jednostkowego wydarzenia czy doświadczenia nie tworzyć szerszych wizji dziejów. Tak robić nie można. Pamiętam czasy, gdy jako student szukałem mieszkania w Krakowie. Podszedł wtedy do mnie pewien człowiek i sam zaproponował mi, abym u niego wynajął pokój. Po chwili zapytał mnie jednak, skąd pochodzą. Powiedziałem, że z Kielc. Na to on odpowiedział: „Jeśli z Kielc, to moja oferta ciebie nie dotyczy”. Powiedział to do mnie i odwrócił się na pięcie. Spytałem go, dlaczego odchodzi, skoro sam mi proponował mieszkanie. Wtedy odrzekł, że wynajmował chłopakowi z Kielc, a tamten był nicponiem. Widać uznał, że ja będąc również z Kielc z definicji jestem nicponiem. Miałem ochotę gościa zapytać, czy tamten lokator był blondynem, bo jeśli był, to właściciel lokalu nie powinien już wynajmować blondynom. Dla mnie argumentacja tego człowieka była po prostu chora, jego uprzedzenia świadczyły po prostu o głupocie i złej woli jegomościa. Czy chcecie na podstawie przekonań jednego oficera tworzyć obraz przekonań ogółu Południowców? Czy to, że jeden facet zachował się wobec mnie jak dupek znaczy, że inni mieszkańcy Krakowa są mu podobni? Nie twórzmy obrazu rzeczy na postawie jednego doświadczenia, jednego zdarzenia. Mój krakowski rozmówca tak uczynił - przekreslił ludzi z Kielc na postawie kontaktu z jednym kielczaninem.
Mnie w całej historii opowiedzianej przez Rapaksa zastanawia fakt, na który w ogóle nie zwróciliście uwagi. Wzięty do niewoli oficer Konfederacji został powieszony, bo szpetnie wyraził się o przedstawicielach pewnej nacji. Dla mnie to nie był powód do egzekucji, a już na pewno do tak niehonorowej jak powieszenie (czemu go nie rozstrzelano?). W tym wypadku grupa irlandzkich żołnierzy Unii nie miała powodów do chluby.
Na koniec rzecz ostatnia, nad którą nikt z Was się tutaj nie zastanawiał. Czemu polska emigracja postyczniowa planowała tworzyć swoje jednostki wojskowe właśnie u boku Południowców? Dlaczego dżentelmeni z Mołdawii nie zwrócili się do Abrahama Lincolna? Myślę, że znam odpowiedź na to pytanie, ale chciałbym ją usłyszeć z Waszych ust. Podobnie nie widzę tu nic o relacjach na linii władze Unii-Fenianie. Warto bowiem przypomnieć sobie fakt zdrady, jakiej dopuszczono się względem irlandzkich bojowników. Ten fakt honoru pewnym ludziom nie przynosi. Oni też Południowcami nie byli. Coś jeszcze? Przemysł? Czy przemysłowiec musiał z definicji być krwiopijcą? Czy przemysł to tylko Pólnoc? Na Południu przemysłu nie było? Konfederacki generał John B. Gordon miał więcej do czynienia z georgijskimi kopalniami węgla, niż z plantacjami bawełny.
Panowie!
Kolejny off-topic? Ten temat miał dotyczyć Polaków biorących udział w wojnie secesyjnej. I będzie ich dotyczył, wszak kolejne off-topicowe wypowiedzi wylądują na Wysypisku. To nie temat o kwalifikacjach wojskowych Roberta E. Lee, czy o sympatiach i antypatiach uczestników dyskusji.
[QUOTE]Mnie w całej historii opowiedzianej przez Rapaksa zastanawia fakt, na który w ogóle nie zwróciliście uwagi. Wzięty do niewoli oficer Konfederacji został powieszony, bo szpetnie wyraził się o przedstawicielach pewnej nacji. Dla mnie to nie był powód do egzekucji, a już na pewno do tak niehonorowej jak powieszenie (czemu go nie rozstrzelano?). W tym wypadku grupa irlandzkich żołnierzy Unii nie miała powodów do chluby.
[/QUOTE]
Nigdy w to nie wnikałem ale znając obyczaje wojskowe, odbiera się honorowy sposób egzekucji jakim było rozstrzelanie. Kodeks oficerski zabraniał wieszania własnych czy schwytanych oficerów, bo był sposób zadawania śmieci dla plebsu. A dlczego go powieszono? Któż to wie po prosu "kiedy umysł śpi budzą się potwory". Może jankesi wiedzieli już o konfederackich obozach śmierci. Nie wiem, nigdy nie wnikałem.
[QUOTE]Na koniec rzecz ostatnia, nad którą nikt z Was się tutaj nie zastanawiał. Czemu polska emigracja postyczniowa planowała tworzyć swoje jednostki wojskowe właśnie u boku Południowców? Dlaczego dżentelmeni z Mołdawii nie zwrócili się do Abrahama Lincolna? [/QUOTE]
1962r - 1963r. Nie było wiadomo kto wygra i raczej wskazanie było na Konfederację. Więc jadąc tam lepiej było być w obozie zwycięzców. Duża część Polskiej zamożniejszej szlachty uciekając prze kibitkami kierowała się na południe ponieważ mentalność naszej szlachty wyzyskującej chłopów był bliższa mentalności plantatorów z Południa.
Witajcie
Jako student historii chciałem zorganizować konferencję naukową u siebie na uczelni na jakiś interesujący temat z historii Ameryki od XVI do początków XX w. Szukając tematu wpadł mi do głowy pomysł wojny secesyjnej, a konretniej udziału Polaków w tejże wojnie. Chciałem się was zapytać. Czy istnieją jakieś wskazówki bibliograficzne lub źródła, które odwołują się do walczących Polaków po jakiejkolwiek ze stron wojny secesyjnej albo pomagającym im w inny sposób. Czy może któryś z was wie coś na ten temat?
Witam
Wiele powiedziano już o tej postaci na łamach forum. Ciekawi mnie czy ktoś zna przybliżoną datę urodzenia Waleriana Sulakowskiego. W internecie można znaleźć inforamcje, że urodził się w roku 1827 (np: wikipedia,tylko bez przypisów). Czytam akurat książkę Teofila Lachowicza: "Weterani Polscy w Ameryce do 1939 roku" i autor przedstawia wyżej wymienioną postać jako weterana powstania listopadowego, opierając się na dwóch źródłach. Stałoby to w sprzeczności z datą: 1827. Czy macie może w swoich materiałach jakieś wzmianki o jego dacie urodzin?
W książce Wojna Meksykańska 1861-1867 Jarosława Wojtczaka w rozdziale nt. udziału Polaków w ww. wojnie , przeczytałem o projekcie przedstawionym przez polskiego emigranta , miał on sprowadzić z europy byłych powstańców styczniowych którzy wspieraliby południe w zamian za to utworzono by dla nich New Poland na terenie Teksasu. Niestety blokada kontynentalna, niechęć paryskiej emigracji oraz koniec wojny uniemożliwiły wykonanie planu. Czy macie więcej informacji na ten temat??. Co do polaków wielu do południa przyciągało poparcie wielbiącego wolność i ubóstwianego przez nas cara Rosji dla Unii.
Nie, Kacper chciał organizować oddziały w ramach polskich imigrantów znajdujących się na Południu. Natomiast plan sprowadzanie powstańców był chyba autorstwa Waleriana Sułakowskiego.
Pomysł był istotnie autorstwa Sułakowskiego.
Nieco informacji na ten temat można znaleźć w Official Records.
1) List Kirby-Smitha do Magrudera z 30 sierpnia 1863. Był on odpowiedzią na wcześniejszą korespondencję Magrudera. Przedstawiciele stanów objętych Departamentem Trans-Mississippi nie byli najwyraźniej zbyt przychylni projektowi przydziałów ziemi w zamian za służbę w CS Army, zasłaniając się brakiem kompetencji i pozostawiając sprawę w gestii legislatur stanowych.
Niemniej jednak Kirby-Smith udzielił Magruderowi pozwolenia na wysłanie do Europy oficera; generał zgodził się też zapłacić 80 $ w bawełnie za każdego uzbrojonego i wyposażonego żołnierza, zwerbowanego w ten sposób. Oddziały powołane według projektu Sułakowskiego miałyby prawo wybierać własnych oficerów; przysługiwałyby im wszystkie prawa i przywileje członków CS Army i co chyba najważniejsze, wstępując na konfederackiej służby i składając przysięgę wierności, stawali się przez to obywatelami Skonfederowanych Stanów, „bez żadnej dalszej formy naturalizacji”. W razie zgromadzenie dwóch lub więcej regimentów, Sułakowski miał otrzymać stopień generała brygady.
(Official Records, series I, vol. XXVI, cz. II, ss. 189-190)
2) Z planów tych jednak nic nie wyszło i jeszcze rok później Sułakowski najwyraźniej w dalszym ciągu próbował zainteresować swoim projektem rząd Konfederacji – jakkolwiek w tym przypadku jego nazwisko nie pada w kontekście projektu. Judah P. Benjamin pisał w tej sprawie do Seddona; w liście z 8 września 1864 czytamy o „wielkiej liczbie” polskich uchodźców (oraz grupie kilkuset Szkotów), którzy rzekomo wyrażali chęć wzięcia udziału w wojnie po stronie Południa. Benjamin stwierdził, że pomysł ten został przedłożony prezydentowi Davisowi, który wyraził zgodę. Jest tam znowu mowa o de facto otrzymaniu obywatelstwa oraz o charakterze utworzonych z tych ochotników jednostek: oprócz możliwości wybierania własnych oficerów, mieli oni być („jeśli byłoby to możliwe”) zgrupowani w jednym korpusie; dywizje i brygady miały również być czysto polskie. Warunkiem była oczywiście liczba żołnierzy, jakich udałoby się zgromadzić. Całe przedsięwzięcie pozostawałoby częściowo w gestii Departamentu Trans-Mississippi – podobnie jak w 1863 roku, punktem zbornym byłoby Matamoros.
(Official Records, series IV, vol. II, ss. 625-626)
Matamoros to przecież w Meksyku , czyżby istniała współpraca Maksymiliana I w tej sprawie?? (werbalnie Unia popierała Juaresa a Południe Maksymiliana, po zwycięstwie Unii pomoc stała się realna...)
http://blogbiszopa.blog.onet.pl/Polski-bohater-wojny-secesyjne,2,ID426533341,n
Witam
To mój pierwszy post na forum.
Tak się składa, że niedługo będę bronił pracy magisterskiej o generale Włodzimierzu Krzyżanowskim. Rozprawiam się w niej z kilkoma mitami o jego życiu i pochodzeniu. Może zacznijmy od tego iż nie był on kuzynem F. Chopina i gubernatorem Alaski jak chce tego większość historyków.
Odkryłem również wiele ciekawych faktów z jego życia nie znanych do tej pory.
Panowie!
Pamiętajcie cały czas o jednym. Nazwisko brzmiące z polska wcale nie musi oznaczać Polaka (może choćby Niemca, który miał polskiego przodka). Z drugiej strony za zupełnie obcym nazwiskiem (Gordon, Wagner, Longchamps i inne) może kryć się najprawdziwszy Polak.
Pamiętamy o tym, z tym że wówczas jeśliby przyjąć wywody Szanownego Pana to Polaków mogłoby być jeszcze mniej. Andrzej Brożek w pozycji "Polish Americans" podaje iż według censusu z 1860 roku
w USA było Polaków i ludzi o polskich korzeniach ( wiadomo przecież iż byli obywatelami Austrii, Rosji i Prus )
zaledwie ponad 7200. Emigracja masowa się jeszcze w praktyce nie zaczęła. To dopiero Panna Maria w Texasie 1854i garść uciekinierów z powstań. Trudno więć przypuszczać aby w szeregach wojsk w "civil war"znalazło się 5 000 Polaków. Sądzę iż bliższe prawdy są te osoby które podają liczbę kilkuset, może to przecież być około 1 tysiąca. W takim na przykład 9 pułku kawalerii z Nowego Jorku w którym była według G.Swobody kompania polska Smoleńskiego, jest to jedyne z pewnością polskie nazwisko na na grubo ponad 2500 żołnierzy. Ponadto kilka nazwisk z dużym prawdopodobieństwem należy do Polaków jak może Pask, z pewnością Emil Konnecke ( Konecki?), Dulas ( chyba że to Francuz "dila" ), Cimbal, który wpisany jest aż 4 razy, też jako Crimbal, Simbol i podobnie. Jeśli we wszystkich obcych nazwiskach doszukiwalibyśmy się naszych rzekomo rodaków to liczba ta mogłaby dojść nawet do 100 000, co jest przecież absurdem. Skoro w tych "rzekomo" polskich pułkach trudno znaleźć więcej niż kilku czy kilkunastu Polaków to trudno przypuszczać aby było ich więcej w innych. Trudno też przyjąć tezę Pana Stonewalla gdyż trudno uznać iż większość Polaków nosiła z brzmienia obce nazwiska. To co jest wyjątkiem nie jest przecież regułą. Zresztą Polacy którzy są ab origine polskiego pochodzenia i nawet ich przodkowie nigdy z Niemiec nie przybyli noszą od czasu do czasu niemieckie nazwiska np. Szulc czy Szmit albo Leman( wpływ niemczyzny na polskie nazwy zawodów czy czynności wykonywanych-te powyższe nazwiska noszą w większości osoby których przodkowie wcale nie przybyli z Niemiec), tak więc mogą być jakieś pojedyncze przypadki że w pułkach nowojorskich mogło być po kilku Polaków więcej. Nie dotyczy to jednak np. 14 pułku piechoty z Luizjany. Są tam praktycznie prawie wyłącznie anglosaskie nazwiska ( angielskie oraz zanglicyzowane szkockie i irlandzkie) oraz garść francuskich. Trudno twierdzić iż w Polsce- w przeciwieństwie do Polaków o nazwiskch utworzonych z niemczyzny-istniał zasób nazwisk anglosaskich. Są to jednostkowe przypadki. Więc tutaj nie pomylimy się praktycznie wcale określając maksimum Polaków na ok. 10 żołnierzy. Nie zmieni to przecież ogólnego obrazu iż na prawdę "ze świeczką" w ręku można doszukać się tylko 5000 Polaków.
http://wiadomosci.wp.pl/title,Pod-sztandarami-Polnocy-i-Poludnia-Polacy-na-wojnie-secesyjnej,wid,14663435,wiadomosc.html -
Pod sztandarami Północy i Południa. Polacy na wojnie secesyjnej
Panie i Panowie!
Zdjęcia nagrobka Hipolita Gustowskiego, weterana ACW pochowanego na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie, można już zobaczyć w Internecie:
http://www.csaregiment.pl/pl/forum/9-imprezy/12781-odp-11-listopada.html?limit=15&start=15#13057
© Historycy.org - historia to nasza pasja (http://www.historycy.org)